www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Szpiedzy

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

W okresie zimnej wojny wystąpiła tak zwana szpiegomania. Ówczesne władze wszędzie widziały agentów obcych wywiadów. Nie bez podstaw. Ted Shackley w książce „Spymaster. My Life in the CIA”, polski tytuł „Tajemnice CIA: Wspomnienia szpiega wszechczasów”, Warszawa 2008 podkreśla , że jego głównym agentem był inżynier z Pabianic.

T. Shackley – funkcjonariusz amerykańskich służb specjalnych. Był szefem sekcji polskiej i czechosłowackiej Wydziału Europy Wschodniej w Zarządzie Planowania CIA, szefem stacji CIA w Berlinie Zachodnim, następnie szefem stacji CIA w Miami, Floryda zajmującej się sprawami kubańskimi, a także szefem stacji CIA w Laosie i Wietnamie.

Ted Shackley was an American CIA officer involved in many important and controversial CIA operations in 1960s and 1970s. Due to his knowledge of the Polish language he became a recruit of U. S. Army Counter Intelligence. In 1953 he was assigned to work at the CIA’s Berlin Base. He recruited Polish agents, among them was former engineer from the Pabianice.

Inny główny agent, którego pamiętam tylko z jego przybranego nazwiska, Erwin Bellermann, był Niemcem urodzonym w Pabianicach w Polsce, który przed wojną działał w przemyśle tekstylnym. Mówił płynnie po polsku i po niemiecku, i dobrze po rosyjsku. W początkach lat pięćdziesiątych pracował jako tłumacz rosyjskiego pułkownika kierującego zakładami uranu pod Dreznem. Mógłby tam dalej pracować, gdyby nie został niesłusznie podejrzany o szpiegostwo. Oficer prowadzący we Frankfurcie, który wiedział, że poszukuję osób mówiących po polsku, skierował go do mnie. Oceniłem go, uznałem za odpowiedniego człowieka i dałem mu pracę.

Po pewnym czasie zapytałem Bellermanna, w jaki sposób, jego zdaniem, możemy uzyskać lepsze informacje z Polski. „Trzeba zwerbować montażystów z Niemiec Wschodnich” – powiedział i wyjaśnił, że z własnego doświadczenia wie, iż firmy z Niemiec Wschodnich wysyłają ciężki sprzęt do Czechosłowacji, Polski i Związku Sowieckiego i że technicy wschodnioniemieccy, czyli montażyści, jeżdżą do tych krajów instalować maszyny. Uznałem to za dobry pomysł, ale to rodziło pytanie, w jaki sposób zwerbować odpowiednią liczbę tych ludzi, żeby zapewnić stały dopływ informacji.


Z kolei Zbigniew Bryczkowski w tekście „Heinz prosi o przysługę…” w: „ Imieniu prawa”, Warszawa 1970 opisuje historię pabianiczanki, która zbierała informacje dla wywiadu zachodnioniemieckiego.

Gertruda Jasińska całą młodość spędziła w Westfalii. Ojciec za chlebem przyjechał do Niemiec i pół życia fedrował w kopalniach Zagłębia Ruhry. Tam też pochowano go na małym cmentarzu w Wolfenbüttel. Mimo że całe życie ciężko pracował, nie zostawił rodzinie majątku. Matka, aby utrzymać gromadkę dzieci, ponownie wychodzi za mąż, tym razem za Niemca i przyjmuje nazwisko Werner. Gdy wybucha druga wojna światowa, Gertruda ma 14 lat. Normalną koleją rzeczy wzrasta w tym czasie zapotrzebowanie na pielęgniarki. Gertruda wstępuje więc do szkoły pielęgniarskiej , a po jej ukończeniu dostaje posadę w wojskowym szpitalu. Wreszcie wojna się kończy i szpital znowu dostępny jest dla cywilów. Jest ich teraz szczególnie dużo, bo byli więźniowie obozów koncentracyjnych nie cieszą się dobrym zdrowiem. A właśnie w Wolfenbüttel znajdował się jeden z obozów, jakimi hitlerowcy pokryli całe swoje imperium.

W 1945 r. Gerta poznała jednego z więźniów tego obozu – Bernarda Miatkowskiego. Po rocznym okresie narzeczeństwa zalegalizowali swój związek przed Bogiem i władzami okupacyjnymi. Niemcy wówczas już albo jeszcze nie istniały jako państwo.

Zgodnie z stara rzymską zasadą: „Ubi tu Gaius, ego Gaia” – Gertruda Miatkowska wyjechała z mężem do Polski, do kraju również swoich przodków. Matkę i rodzeństwo zostawiła w brytyjskiej strefie okupacyjnej. I to był zalążek przyszłej tragedii.

Mijały lata. Miatkowska mieszkała w Pabianicach koło Łodzi. Powoli przystosowała się do nowych warunków, chociaż nie było to łatwe. Wiele osób, uważających ją za Niemkę, nie kryło nieprzyjaznych uczuć. Rozumiała, że Polacy w kraju mieli aż nadto powodów, aby nie lubić Niemców, ale przecież ona ani nie była, ani nie czuła się Niemką. Aby dzieciom oszczędzić podejrzeń, nawet nie uczyła ich po niemiecku, chociaż sama biegle władała tym językiem. Z matką i rodzeństwem, mieszkającymi teraz w Niemieckiej Republice Federalnej, utrzymywała normalna korespondencję. Właśnie jeden z listów przyniósł wieść, że matka jest ciężko chora na bezwład nóg i jeżeli chce ja jeszcze zobaczyć żywą, niech prędko przyjeżdża.

Formalności paszportowe w komendzie wojewódzkiej załatwiła dość szybko i w 1957 r. wyjechała do Niemiec Zachodnich. Na pewno była wzruszona, gdy zobaczyła kraj swojej młodości – Westfalię, matkę, siostry i braci. W czasie rozmów w kręgu rodzinnym padło pewnego razu nazwisko Beck. Miał to być bardzo szlachetny człowiek, który bezinteresownie dostarczał matce potrzebne lekarstwa, czekoladę, owoce, a nawet wpłynął podobno na przyśpieszenie wydania wizy NRF dla Gertrudy.

- Mówię ci, to złoty człowiek ten Beck – rozpływała się nad nim matka. – Musisz koniecznie go poznać. Zresztą on sam wyraził chęć spotkania się z tobą.

Podczas wizyty u siostry, Elfriede Winkier, Gertruda poznała wreszcie Heinza Becka, bo tak się ten elegancki i pewny siebie mężczyzna przedstawił. Natomiast żona, z którą był razem, nazywała go Tim. Ale nie nazwiska są najważniejsze w całej tej sprawie. Heinz okazał duże zainteresowanie Miatkowską, omal że jej nie nadskakiwał.

- Wie pani, już taki jestem, że jak mogę komuś pomóc, to chętnie to czynię. Matka pytała, czy nie mógłbym załatwić wizy dla pani. Więc załatwiłem – ma człowiek trochę tych znajomości. I nie żałuję, bo mogę dzięki temu rozmawiać z uroczą, interesującą kobietą.

Podczas następnego spotkania, też na gruncie towarzyskim, Beck zręcznie skierował rozmowę na sytuację w Polsce, wypytując m. in., jakich artykułów brakuje w sklepach.

- Widzi pani, jestem handlowcem i zamierzam rozwinąć handel z Polską. Dlatego interesuje mnie, jakie towary mogą tam liczyć na szybki zbyt.

To wytłumaczenie wystarczyło Miatkowskiej. Zresztą Heinz nie był natrętny w indagacjach.

Gdy zbliżał się termin powrotu do Polski – Beck wręczył Miatkowskiej list pisany przez kalkę sympatyczną, o treści obojętnej.

- Proszę to wysłać z Polski na mój adres. Widzi pani, treść jest całkiem bez znaczenia. Chodzi mi po prostu o sprawdzenie, czy list taki dojdzie do NRF. Jeśli rozwinę handel z Polską, być może, będę musiał pewne tajemnice handlowe przesyłać w taki sposób.

Gertruda wzięła list. Trudno odmówić przecież tak uczynnemu człowiekowi drobnej przysługi. Gdy wróciła w sierpniu 1957 r. do Pabianic, po dwóch miesiącach wrzuciła list do skrzynki, tak jak ją o to prosił Heinz. List doszedł do adresata.

Wbrew alarmującym wieściom stan matki nie pogarszał się, choć istotnie miała sparaliżowane obydwie nogi. W 1959 r. córka otrzymała zaproszenie do odwiedzenia jej w NRF. Tak więc w maju Miatkowska ponownie wyjechała z Pabianic, aby pobyć trochę u rodziny. Od matki dowiedziała się, że Beck już kilkakrotnie się o nią dopytywał.

Nie minął tydzień od jej przyjazdu, gdy „handlowiec” zjawił się we własnej osobie, aby zaprosić Gertrudę i jej siostrę Elfriedę z mężem do restauracji na kolację. Knajpka nazywała się „Stadtschenke”. Siostra z mężem cały czas tańczyli, a Miatkowska została z Beckiem sama przy stoliku. Tym razem nie był tak wstrzemięźliwy w pytaniach. Chciał wiedzieć, jakie jednostki wojskowe stacjonują w Łodzi , Pabianicach i okolicy, jak są uzbrojone, w jaki sposób są przerzucane na manewry itp.

- Ależ ja nie wiem, czy mogę z panem o tym mówić – zreflektowała się Miatkowska.

Wówczas Heinz nacisnął na tzw. patriotyczny pedał.

- Jak to, pani, urodzona w Niemczech, powinna posiadać ducha niemieckiego. Obowiązuje panią lojalność wobec prawdziwej ojczyzny. A ta znajduje się tu, w NRF, a nie w Łodzi czy Pabianicach.

Jednak ta nuta nie znalazła oddźwięku u Miatkowskiej. Po prostu nie uważała się za Niemkę. Wtedy naganiacz – bo Beck już całkiem odkrył przyłbicę – przeszedł na inny rodzaj argumentacji.

- Proszę nie zapominać, ze matka i reszta rodziny mieszka tutaj i mogą jeszcze potrzebować mojej pomocy, tak jak jej potrzebowali dotychczas. A zresztą pani już się związała z wywiadem zachodnioniemieckim. Przecież wysłała pani list, który dałem poprzednio. Wystarczy, że zawiadomię w Polsce odpowiednie władze… Zresztą pani wie najlepiej, co panią czeka.

Miatkowska poczuła się zagoniona w ślepą uliczkę. Oczywiście we własnym przekonaniu. Nie znalazła jednak jedynej i właściwej odpowiedzi – „nie”. Czy zabrakło jej siły woli i charakteru, czy przeważyło przywiązanie rodzinne, czy też zwykły strach przed szantażem – dość że Gertruda w końcu powiedziała: „tak”.

Pod dom Frau Werner zajechała elegancka limuzyna o supernowoczesnej sylwetce. Wysiadł z niej Heinz Beck. Miał właśnie zabrać świeżo upieczoną agentkę wywiadu NRF na krótkie, lecz niezbędne przeszkolenie. Matce powiedział, że zabiera córkę na wycieczkę po Republice Federalnej. Aby eskapada zachowała pozory przyzwoitości, jechała też żona Heinza – Ellen Beck.

Podróż przebiegała przez wiele miast. W kolejnych hotelach Gertruda zapoznawała się z tajnikami wiedzy szpiegowskiej. Na pierwszy plan poszła kalka sympatyczna. Kiedy uczennica już umiała się nią posługiwać, Heinz oznajmił: - Jest to nowy i absolutnie nie znany Polakom sposób tajnego porozumiewania się. I chyba nieprędko będzie wykryty, może za 10-20 lat. Dlatego też rzecz jest absolutnie bezpieczna.

Miatkowska przyjęła te słowa za dobrą monetę. Oto skutki nieczytania powieści szpiegowskich. W przeciwnym razie wiedziałaby, że agent zalewa jej tzw. bajer, na który nawet dziecko nie dałoby się nabrać.

Szkolenie postępowało planowo naprzód. Gerta musiała nauczyć się na pamięc trzech adresów, na które później miała przysyłać meldunki szpiegowskie.

Małżeństwo Beck z uczennicą zatrzymało się na kilka dni w wypoczynkowej miejscowości koło Baden-Baden. Tam, w Euzklösterle, w jednym z prywatnych pensjonatów dobiegała końca edukacja Gerty. Musiała nauczyć się na pamięć wielu umownych zwrotów, których użycie w korespondencji oznaczało wezwanie do przerwania lub wznowienia wysyłania meldunków. Beck sprawdzał też, czy nowo zwerbowany agent ma dobrą pamięć. Kazał więc jej zapamiętywać numery przejeżdżających samochodów, a po paru godzinach sprawdzał, czy je jeszcze pamięta. Uczył też rozpoznawania rodzajów samolotów, robienia szkiców z pamięci i wielu innych użytecznych dla szpiegów rzeczy. Na koniec ustalili, że za 2 lata Gerta przyjedzie do RFN i przywiezie z sobą używane bilety kolejowe, autobusowe, przekazy pocztowe, pastę do zębów, lakier do paznokci i szminkę polskiej produkcji. Gertruda Miatkowska powróciła do Pabianic z jeszcze jedną specjalnością więcej.

Z godnie z otrzymanymi instrukcjami Miatkowska bacznie zaczęła przyglądać się wojskowym samochodom, lotniskom, samolotom. W styczniu 1960 r. do NRF poszedł pierwszy meldunek.

„Dnia … nad N. przeleciało 9 samolotów odrzutowych. Płaty nośne pod kadłubem cofnięte do tyłu. Zauważono pojazdy wojskowe nr …”

Początkowo wysyłała meldunki tej treści na pierwszy adres, później na drugi – podany jej w NRF. Z kolei Miatkowska z kartek lub listów z NRF dowiadywała się, że jej meldunki dochodzą i wszystko jest w porządku.

Nie wszystko jednak było w porządku. Chociaż Gertruda jeździła z Pabianic do Łodzi, aby wrzucać listy, i nie wtajemniczyła męża w swoją działalność, polska służba bezpieczeństwa otrzymała sygnały, że na terenie województwa łódzkiego działa agent zachodnioniemieckiego wywiadu. Po pewnym okresie obserwacji, a zwłaszcza kiedy żołnierz zatrudniony na lotnisku w N. zameldował, że kobieta w średnim wieku wypytywała go o sprawy ściśle wojskowe, uzyskano niezbitą pewność, że „agent X” i Gertruda Miatkowska to jedna i ta sama osoba. 6 grudnia 1960 r. została aresztowana w Pabianicach. W mieszkaniu podczas rewizji znaleziono przygotowany do wysłania meldunek szpiegowski.

Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego na sesji wyjazdowej w Łodzi skazał Gertrudę Miatkowską na 7 lat więzienia. Czym tłumaczyła swoją działalność oskarżona? Nie chęcią zysku. Otrzymała wprawdzie podczas pobytu w NRF 130 marek od Becka, ale można się zgodzić, że to nie zadecydowało. Przyczyną był zapewne niski poziom umysłowy oraz nie dość silne więzy z nowym środowiskiem.

Bez względu na to, jakie okoliczności łagodzące może Miatkowska przytoczyć na swoją obronę – jedno jest pewne: zdradziła ojczyznę, w której znalazła dom, założyła rodzinę. Oszukać chciała naród, który przyjął ją na pełnoprawnego członka społeczności.

Victor K. Kaledin w książce „The Moscow-Berlin Secret Services” (Londyn 1940) sugeruje, że jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Pabianice zostały wybrane przez radzieckie służby specjalne (Объединённое Государственное Политическое Управление ОГПУ) jako miejsce tajnych spotkań sowieckich agentów – łączników i kurierów. Projektowi miały sprzyjać rozpowszechnione wśród społeczności lokalnej sympatie prokomunistyczne.

In January, 1939, Polish and Ukrainian sources indicated that Pabianice, a factory town near Lodz, was chosen by the Moscow OGPU as a „secret depot” for its liaison – agents, couriers, undercover and the like. (…)

Kougel’s assistant, Comrade Indra, was sent to Poland with orders to report to the head of secret “depot” at Pabianice. While there he lay low and his movements are not clear.

Victor K. Kaledin (Konstantine Cecil Luke de Mordowtzeff), ur. 1887 r., bratanek Aleksjeja Kaledina, atamana Kozackiego Wojska Dońskiego, był carskim agentem („K.14”) działającym jednocześnie na rzecz wywiadu niemieckiego („O.M.66”) podczas pierwszej wojny światowej. V.K. Kaledin jest autorem kilku publikacji o aktywności szpiegowskiej, traktowanych przez niektórych historyków jako melodramatyczna beletrystyka.

Podczas drugiej wojny światowej w kręgu zainteresowania wywiadowców znalazła się filia działającej w Pabianicach firmy Lohmann – Werke AG Bilefeld. Produkowano tutaj sprzęt wojskowy m. in. urządzenia celownicze, urządzenia obrotowe do wieżyczek czołgowych, aparaty podsłuchowe. W książce - Tessa Stirling, Daria Nałęcz, Tadeusz Dubicki „Inteligence Cooperation Between Poland and Great Britain During World War II: Report of the Anglo-Polish Historical Commmittee”, 2005 znajduje się wzmianka o nielegalnym wykonywaniu kopii wytwarzanych tu produktów. Dane wywiadowcze trafiały do Londynu.

Copies of stabilisers were made in the works at Pabianice which produced among others, tank parts and eavesdropping.

Rosjanie natomiast stwierdzili, że w Pabianicach powstają urządzenia do czołgu Panzerkamfwagen V Panther. Pantera powstała w 1943 roku w odpowiedzi na radziecki czołg T-34.

На все фирмы, привлекаемые к выпуску Пантеры, рейхсминистерство вооружений оказывало достаточно сильное давление с тем, чтоъы к весне будущево года выполнить распоряжени Гитлера об изготовлени 250 новых танков.

Параллельно с подготовкой к выпуску нового танка на предприятиях четырех фирм, заключались договора на поставку комплектующих другими компаниями. При этом для обеспечения выпуска Пантер привлекались не только предприятия, расположенные на территории рейха, но и в генерал – губернаторстве. Например, 7 юля 1942 года был подписан с филиалом компании Lohmann в городе Пабияанице (Pabianice) недалеко от Лицмантадтадта контракт на ежемесячную поставку 150 комплектов узлов для вертикальново н горизонтальново механизмов наведениа орудия.

По состоянию на 13 июля 1942 года были выданы заказы примерно на 70% узлов и агрегатов, необходимых для изготовления 1000 Пантер. Наиболее „узкими местами” на тот момент являлись возможные задержки в поставке балансиров опорных катков, которые изготавливались компанией Siepmannwerke, а также неясность с типом трансмиссии Прнтеры.

O akowcach zajmujących się wywiadem na terenie Pabianic i okolic piszą Gustaw Grabowski i Marek Pawłowski w artykule „Obwód Pabianice ZWZ-AK” opublikowanym w książce „Okręg Łódzki Armii Krajowej”, Łódź 1988.

Pabianicki Obwód ZWZ-AK prowadził aktywną działalność konspiracyjną na wielu płaszczyznach. Część prac wiązała się z projektami przyszłego powstania, pozostałe uwzględniały potrzeby chwili bieżącej (część prac wywiadu, sabotaż i dywersja, akcje likwidacyjne, informacja i propaganda, troska o zapewnienie członkom podziemia maksimum bezpieczeństwa, akcja pomocy społecznej itp.).

W działalności bieżącej na czoło wysuwał się zdecydowanie wywiad. Obok wyspecjalizowanych zespołów powołanych do zadań specjalnych, praktycznie każdy członek ZWZ-AK obowiązany był informować przełożonych o wszystkim, co mogło się okazać potrzebne organizacji. Gromadzono więc dane dotyczące ruchów wojsk okupanta, rozpoznawano jednostki, uzbrojenie, wiek i morale żołnierzy. Rozpoznawano niemieckie obiekty wojskowe, hitlerowskie organizacje paramilitarne, polityczne, administracyjne i ich obsadę. Prowadzono wnikliwe rozpoznanie miejsc przyszłej dywersji i sabotażu. Wywiad obejmował też pabianickie zakłady i ich produkcję. Śledzono bacznie poczynania władz okupacyjnych, w celu uprzedzenia bądź choćby częściowego sparaliżowania ich posunięć. Gromadzono dowody zbrodni i prześladowań ludności polskiej. Oddział II rozwinął m. in. akcję systematycznego uzyskiwania informacji dotyczących produkcji o profilu wojskowym, jaka była realizowana w kilku zakładach mechanicznych na terenie Pabianic oraz firm z nimi kooperujących. Szczególną wagę przykładano do rozpracowania filii koncernu Lohmanwerke z centralą w Bielefeldzie, a produkującej m. in. elementy do przeciwlotniczych aparatów nasłuchowych oraz części do wieżyczek czołgów typu „Tygrys”. Wywiad prowadzili zwerbowani do współpracy polscy pracownicy tej firmy, wśród których wyróżnili się Jan Frąckiewicz ps. „Ibis”, „Jasiek I”, inż. Jan Berkowski, Alojzy Szczerkowski, Marian Przybylski. Pośrednikami w przekazywaniu informacji i rysunków technicznych byli Bolesław Jaksa, Józef Perek. Jerzy Kujawski wynosił tajne rysunki techniczne, które przekazywał Gustawowi Brandszteterowi. Ten je przerysowywał w nocy u siebie w domu i przed 6.00 rano odnosił je z powrotem do krewnej Kujawskiego p. Ginterowej. Ponieważ metoda przerysowywania planów okazała się zbyt uciążliwa, komórka zaopatrzenia technicznego wywiadu, którą kierował Stanisław Gidyński ps. „Grobla”, zdobyła odpowiedni aparat fotograficzny i utworzyła specjalną sekcję fotochemiczną do wykonywania zdjęć i reprodukcji. Ciężar tej pracy spoczywał głównie na Marianie Wadowskim ps. „Kszyk”, z dawnej grupy młodzieżowej G. Brandsztetera, oddelegowany w tym celu z Szarych Szeregów. Ponadto sekcja ta zajmowała się sprawami legalizacji. W 1941 r. komórka wywiadu wojskowego przekazała G. Brandzteterowi komplet blankietów i podrobionych pieczątek oraz kontakt z grawerem Edwardem Rogiewiczem ps. „Kolec”.

Pomyślnie rozwijająca się akcja penetracji produkcji zbrojeniowej pabianickiej filii firmy Lohmanwerke została nagle przerwana. 1 V 1942 r. miejscowe gestapo zatrzymało Tadeusza Świątka, zaś towarzyszący mu S. Gidyński zdołał natomiast zbiec. Następnego dnia aresztowano z kolei kierownika wywiadu przemysłowego Bolesława Rutkowskiego. Aresztowanych też zostało kilku pracowników Lohmanwerke. Już po zatrzymaniu, brawurową ucieczkę, zdołał się jedynie uratować Jan Frąckiewicz. Bezpośrednią przyczyną zatrzymania por. Świątka było dostarczenie przez niego podrobionych dokumentów Ryszardowi Wulkiewiczowi i Stanisławowi Mielczarkowi. Na ich podstawie zamierzali oni wyjechać do Austrii (jako rzekomo skierowani tam do pracy przez pabianicką Lohmanwerke) a stamtąd przedostać się do Szwajcarii, ale jeszcze przed wyjazdem obaj zostali aresztowani. Organizacja natychmiast wypełniła powstałą lukę. Szefem wywiadu wojskowego został „Nurt” ( Nazwisko Nieznane).



Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) zawsze interesowała się Pabianicami.

Country: Poland

Topic (temat): Military Information from Pabianice, Lodz and Sieradz

Sporządzono: 24 września 1951 r.

Pabianice

  1. Do stycznia 1951 roku nie stwierdzono żadnych koszar wojskowych, ani sowieckich, ani polskich. MO (milicja) nie jest zakwaterowana w koszarach, znajduje się w samym mieście. Komendantem był podpułkownik Wlasnoski, którego aresztowano w listopadzie 1950 r. wraz z innymi funkcjonariuszami i cywilami (ok. 70 osób) za postawę antykomunistyczną. Siedziba MO mieści się w czteropiętrowym budynku, przy ul. Garncarskiej. Członkowie MO to mężczyźni w wieku 20-25 lat, zwolnieni z odbywania służby wojskowej. Noszą niebieskie mundury i okrągłe czapki z orzełkiem. Są wyposażeni w sowiecką broń – pepesze. Patrolują ulice, kontrolują pojazdy, zwalczają podziemie, pilnują politycznej poprawności mieszkańców. Sporadycznie odbywają ćwiczenia na Strzelnicy.
  2. Siedziba UB (bezpieka) mieści się przy ulicy Gdańskiej i jest obsadzona przez 100 ludzi. Komendantem jest niejaki Hershel. Niektórzy ubecy noszą mundury wojskowe inni chodzą po cywilnemu.
  3. Wstępna rejestracja poborowych w wieku 17 lat odbywa się raz w roku w Pabianicach przez MO z Łasku. Na podstawie tej rejestracji młodzieńcy są zaciągani do Służby Polsce (Polska Służba Pracy) na okres dwóch miesięcy – jeśli są już zatrudnieni. Niepracujący służą w SP bez ograniczeń czasowych.

(Central Intelligence Collection)


https://archive.org


https://archive.org


W ramach tzw. białego wywiadu, czyli w oparciu o powszechnie dostępne źródła informacji, Pabianice trafiały często na łamy „Foreign Broadcast Information Service” . Biuletyn czytali amerykańscy urzędnicy i eksperci zajmujący się krajami socjalistycznymi. Przedmiotem zainteresowania były nawet wypowiedzi lokalnych sekretarzy partii komunistycznej w Pabianicach.

East Europe Report, Political, Sociological and Military Affairs

Sprawy dotyczące świata pracy. Na podstawie artykułu z Głosu Robotniczego z dnia 28 lutego 1983 roku.

PZPR: kampania wyborcza w „Pamotexie”

W sobotę, 97 delegatów z 17 podstawowych organizacji partyjnych wzięło udział w zakładowej konferencji Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Pabianickich Zakładach Przemysłu Bawełnianego „Pamotex” im. Rewolucji 1905 r. w Pabianicach.

Wśród uczestników dyskusji, oprócz pracowników „Pamotexu”, byli Marek Mokrzyszek - członek Komitetu Centralnego PZPR, Maria Wawrzyńska z Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Łodzi, Jan Wesołowski – dyrektor planowania w Ministerstwie Przemysłu Chemicznego i Oświetleniowego, Zdzisław Bubak – I sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR w Pabianicach, oraz prezydent Pabianic – Bogdan Kunka.

Po wystąpieniu I sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR Mirosława Kolasińskiego występującego z ramienia odchodzącej egzekutywy, odebrane zostało sprawozdanie Komisji Kontroli Partyjnej. Wyczerpującą ocenę POP PZPR w „Pamotexie” przedstawił w imieniu egzekutywy miejskiej I sekretarz Zdzisław Bubak, który pozostaje jednocześnie szeregowym członkiem Podstawowej Organizacji Partyjnej „Pamotexu”. Podsumował on krytyczną i uczciwą samoocenę POP „Pamotexu”. Podkreślił, że jest to największa i najbardziej aktywna organizacja w Pabianicach, którą Komitet Miejski traktuje raczej jako partnera, doradcę i konsultanta, niż podległą jednostkę organizacyjną niższego szczebla. Wiele jej inicjatyw zostało uwzględnione w programie pabianickiej organizacji partyjnej.

Członkowie POP z „Pamotexu” biorą aktywny udział w życiu miasta. Cele POP w „Pamotexie” w nowej kadencji obejmują integrację aktywu robotniczego oraz bardziej skuteczną pracę z młodzieżą, poprzez wyznaczanie konkretnych zadań 45 członkom Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. (...)


https://archive.org



Centralna Agencja Wywiadowcza rozporządzała szczegółowymi danymi dotyczącymi zakładów produkcyjnych w Pabianicach. Jeden z raportów dotyczył obrabiarek skrawających w dawnej Fabryce Waldemara Krusche.

Information Report, 12 listopada 1952.

Temat: Fabrykacja maszyn do obróbki metalu.

The former Krusze Factory in Pabianice manufactures a cutter grinder of the German Munte type, which has two grinding wheels; a hard – alloy tipped cutter grainder, German Elbe – Werke type, which has three grinding wheels, and a drill grinder, German stock type, which is made in two sizes: up to 13 mmm diameter of drills, and up to 63 mmm diameter of drills.

W latach 50. ubiegłego wieku poszukiwana była penicylina, której produkcję rozpoczęła „Chemiczna” w Pabianicach. Jednak lek ten nie spełniał wymogów jakościowych. Toteż powstał czarny rynek obrotu penicyliną wytwarzaną w USA i Danii.

SECRET/CONTROL – U.S. OFFICIALS ONLY

SECURITY INFORMATION, 1 października 1953.

Medical Information. There is now no longer any shortage of drugs. While it was impossible to obtain penicillin or streptomycin a year ago without a special prescription signed by two government physicians, these been freely available for the past months.

This can be explained by the fact that Poland has recently begun to produce antibiotics at the pharmaceutical factory at Pabianice. The official price of 300 units of penicillin is 30 złoty. Because of imperfect production methods this penicillin is painful on injection, and many people prefer to turn to the black market and to pay a higher price for Danish or American penicillin. Danish penicillin is imported by the Government; American penicillin arrives in parcels sent by relatives. The price of American penicillin on the black market has recently dropped considerably. A year ago 300 units cost 1, 400 zloty, and it is now possible to obtain them for 350 zloty.

Informatorzy donosili także o innych produktach “Chemicznej”, a zwłaszcza o niezwykłej maści doktora Popławskiego.

Industrial Intelligence, 7 stycznia 1954.

Ciba Chemical Factory (Fabryka Chemiczna – Farmaceutyczna Ciba) in Pabianice, near Łódź. The factory employed about 500 persons, was a branch of Ciba in Switzerland and used Ciba formulas. It produced among other pharmaceuticals “Cibalgina” a headache powder. The powder was renamed “Pabialgina” after nationalization of the factory. One of the chemical compounds produced was “Jodek Dwujodo Dwuetymolo Bizmutowy”, the main ingredient of which was Aristol (trade name for Dithymol Dioxide). It was a red powder containing a high percent of organically compounded iodine. The powder was excellent for healing wounds quickly and was applied like a salve by mixing it with vasoline. When applied to a raw wound it did not burn. Dr. Popławski developed the compound during the war and the Ciba factory began production in 1946.

Agencja otrzymała informacje o wybrakowanych żarówkach z Pabianic.

Dotyczy: warunki produkcji, 13 października 1953

(…) They are told that the electric light bulbs produced by the great factory in Pabianice shatter the first time they are put into use.

W kręgu zainteresowania znalazła się także cegielnia na Młodzieniaszku w Pabianicach.

Dotyczy: materiały budowlane, 14 września 1950

(…) The Młodzieniaszek brickyard in Pabianice is struggling with difficulties of a different nature. It has a sufficient amount of clay for bricks in its vicinity, but it cannot utilize it because the clay deposits are privately owned.

W informacji na temat Mieczysława Moczara, czytamy, że jest on odpowiedzialny za “krwawe” stłumienie strajków w Pabianicach w 1945 roku.

FOR BACKGROUND USE ONLY

Mieczysław Moczar: Poland’s Minister of Interior. Maj 1968.

(...) Moczar was so ruthless in his actions against any enemies of the communist regime, real or imagined, that he was promoted to Colonel and placed in charge of the UB in Lodz. There he continued his repressive activities and thousands of Poles were beaten and tortured, and many were killed - usually in the same buildings previously used by the Nazi Gestapo. Moczar was responsible for the bloody suppression of workers’ strikes at Pabianice and Moszczenica in 1945, in Lodz in 1947.

https://www.cia.gov/

Duże usługi oddali agencji wywiadowczej pabianiczanie pochodzenia niemieckiego. W jednej z informacji możemy przeczytać, że Karolina Hilz urodziła się w 1924 r. w Pabianicach w rodzinie niemieckiej. Mieszkała tutaj do 1943 r. Wyjechała do Poczdamu, gdzie ukończyła w 1948 r. studia pedagogiczne. W latach 1948-49 uczyła sowieckich wojskowych języka niemieckiego. Aresztowana w 1949 r. pod zarzutem szpiegostwa na rzecz RFN i skazana w Moskwie na 25 lat odosobnienia. Dopisało jej szczęście ponieważ prokurator okazał się jej dawnym uczniem i dzięki swoim znajomościom przekazał sprawę Hilz do Moskwy, co uratowało ją przed karą śmierci w Berlinie. Jednak już w 1956 roku pojawia się wiadomość, że Hilz oferuje Amerykanom dokumenty, które mogą być użyteczne w kampanii antysowieckiej.

Agencja szukała danych dotyczących pabianiczanina Emila Schmidta, który po zakończeniu drugiej wojny światowej współpracował z amerykańskim kontrwywiadem – CIC (Counter Intelligence Corps).

From: Chief of Base, Berlin, 1 maja 1956

Subject: BEDOX/BEACHWAGON/OPERATIONAL

Traces are requested on Emil SCHMIDT born on 1903 in Pabianice, Poland. Subject is a German citizen and lives in Coburg, Banhofstrasse 10. This individual is the sole owner of the firm Textile Haus Schmidt, Coburg, Banhofstrasse 10. Subject speaks fluent German and Polish. There is possibility that subject was employed as a CIC informant in the period 1945-1947.

Niekiedy szpiedzy mieli wyraźnego pecha. Czerwony Sztandar nr 1/19O2 r. donosił , że w Pabianicach został zabity przez żydowskiego robotnika szpieg Nuchim Kiernowski w biały dzień wobec całego tłumu ludzi. Sprawca zadawszy dwa ciosy nożem szpiegowi, umknął szczęśliwie. Chodziło zaś o to: Kiersnowski przyjechał z Łodzi do Pabianic, gdyż tam zastrajkowało 50 i kilku tkaczy, i szykowano się do strajku. Odbywały się dlatego zebrania, narady i usilna agitacja. Kiernowski po przyjeździe wyłapał 15-tu robociarzy i kazał ich aresztować aż wreszcie, co posiał to sam zebrał.


Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij