www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Robotnicy

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

„Robotnik” był centralnym pismem Polskiej Partii Socjalistycznej, do którego-przez dziesiątki lat - nadsyłali swoje korespondencje pabianiccy proletariusze. Po rewolucji 1905 roku w miejscowych fabrykach zapanował kryzys, a robotników ogarnęła apatia. Pepeesowcy postanowili zmienić tę sytuację i pobudzić włókniarzy do śmielszego działania.

Fabryka Kruschego i Endera

Towarzystwo Akcyjne Wyrobów Bawełnianych Krusche i Ender (tkalnia). Tu w fabryce naszej zmieniono stosunki na gorsze, niż były przed rewolucją. Lon (płaca) obniżyli do tego stopnia, że dziś można robić tydzień, jak wół w jarzmie i na dwóch warsztatach, a więcej się nie zarobi jak 3-6 rubli. Tylko jednostki zarabiają więcej, ok. 6 rubli.

Przeważnie robią kobiety, dziewczyny młode, mężczyźni mniej. Fabryka na tym dobrze wychodzi, bo kobiety są mniej oporne niż mężczyźni. Tu rządzi p. Drzewiecki. Wyrobił sobie szpicli fabrycznych, co mu o wszystkim donoszą. Pamiętają tu robotnicy, jak trzy lata temu za strajk niektórzy siedzieli dwa i trzy miesiące, niektórzy musieli opuścić fabrykę.

Także w roku 1911 w tkalni kolorowej niektórzy ucierpieli za to, że stanęli z robotą i zażądali podwyżki na dwóch artykułach (rodzajach) robót, ale nie było solidarności i sprawę przegrali. Te prześladowania minione, to sprawa p. Drzewickiego. On sterroryzował robotników, żeby więcej nie strajkowali i baczy, żeby byli przyjmowani prawomyślni. Jest to bardzo brutalny człowiek. Nie pamięta już czasów minionych, jak się prosił, żeby go robotnicy nie wywieźli, bo ma żonę i dzieci. Endecy wtedy go bronili, teraz mają zapłatę, teraz wszyscy piorunują na niego. Wywieszono ogłoszenie, żeby nikt się nie ważył rozmawiać przy pracy, majstrowie mają kary pisać, także za spożywanie wieczerzy i śniadania na sali, i żeby dzieci przynoszące jedzenie, nie puszczać na salę.

Przed nowym rokiem puszczono (uruchomiono) tu na zmianę salę dużą po 9 godzin bez przerwy od 4 ½ do 1 i od 1 do 10 wieczór. Przedtem szło w łąkowej sali, ale tam było mniej warsztatów, łąkową salę zniesiono, a na to miejsce puszczono na dwie zmiany dużą salę. W łąkach tak samo robili 4-1 i 1-10 wieczór. Ale w łąkach zakładano najlepsze materiały i odpowiednie roboty, i o 10% więcej płacono od tych robót, co robiono na zmianę, jak w innych oddziałach. Teraz w dużej sali te 10 % zniesiono i roboty jakie popadnie zakładają, bo administracja wie, że teraz kryzys, całe setki robotników w tkalniach zarobkowych bez roboty, to można takie zmiany zaprowadzać – komu się nie podoba, to won za bramę.

Robotnicy, nie ma dla nas innego wyjścia, jak organizować się do walki.

Fabryka Barucha

I. Baruch (tkalnia). To nie do opisania jakie w ostatnich miesiącach zmiany zaszły w tej fabryce. Na 270 warsztatów było czynnych w listopadzie po 35 warsztatów, czasem dochodziło do 70 warsztatów. To samo było w innych tkalniach zarobkowych. Straszny kryzys był i jeszcze jest, całe setki robotników bez pracy, z tego straszna nędza. Jak wiadomo tu robotnicy przed kryzysem zarabiali 3 i 4 ruble tygodniowo, a teraz ten lon tak obniżono, że niepodobieństwo zarobić. Niektórzy robotnicy całe tygodnie byli bez tygodniówki, bo jak im założono robotę (wyznaczono normy), to mogą zarobić 1-3 ruble. Żyj robotniku za 2 czy 3 ruble!

Administracja mówi, że jest konkurencja, że roboty dostać nie można, to trudno – więc robotnik musi robić darmo, bo tak chce kapitalizm. Tu p. Baruch w kasie chorych nie wypłaca choremu; należy się choremu ulga (zasiłek) za 6 i niektóremu za 8 tygodni, albo na pogrzeb niektóremu. P. Baruch pieniądze wydaje na swoje potrzeby i mówi, że nie ma pieniędzy. Takie jest serce kapitalisty.

Ty robotniku, któryś pracował całe swe życie na fabrykanta i opłacałeś przy tym uflagę (składkę), to swych pieniędzy nie możesz otrzymać. Umieraj z głodu, jak ciebie fabrykant nie potrzebuje. Takim robotnikom jak ślichtarzom, snowaczom, trajberkom, nie wypłaca, stale im się należy za 2-3 tygodnie. Wypłaca tylko tkaczom, bo ich się boi, a ci inni to milczą i cierpią; po drugie robotnicy wiedzą, że chwila dla strajku nieodpowiednia i wyczekują lepszych czasów.

Co się tyczy kasy chorych, to z tego powodu straszne oburzenie. Delegaci zrzekli się swych mandatów. Dlatego, że p. Baruch nie zdaje rachunków i nie liczy się z opiniami delegatów. Co dalej będzie, nie wiadomo. Salę 6-tą mało ogrzewają, robotnicy robić nie mogą, bo tak zimno. Z tego powodu już po Nowym Roku był strajk trzygodzinny, aż parę puszczono, dopiero robotnicy przystąpili do roboty.

Tak chce ober majster, mówi, że jemu ciepło, to i robotnicy mogą robić. Lon tu się zmniejsza bez ustanku, nie ma tygodnia, żeby nie było zatargu z administracją. Wielkie bezprawie jest tu, a później mówią, iż wina robotników, gdy administracja zmusza ich do walki.

Fabryka Kindlera

Towarzystwo Akcyjne Wyrobów Bawełnianych R. Kindler (tkalnia). Stosunki robotnicze tu, już po upadku ruchu robotniczego, nastały straszne, nie do wytrzymania. Zmieniono niektóre warunki pracy na gorsze niż były przed rewolucją (1905). Teraz nie wolno się spóźnić więcej niż 10 minut, bo kto się więcej spóźni, to musi do 8 rano czekać, tak samo po obiedzie musi czekać do 2 godziny. Jak się odrobi osnowę, to trzeba iść do ober majstra po kartkę do przepuszczenia (akceptacji). Chodzi biedny robotnik, i szukaj go, bo jemu się nie śpieszy. Jeżeli potrzeba iść na pogrzeb albo zajdzie jakiś inny wypadek, trzeba się opowiadać jak na spowiedzi, prosić, błagać o zlitowanie i to nie zawsze zwolnią.

Towar to wymagają, aby był bardzo czysty i żeby dużo robić, za najmniejszy feler w towarze zaraz kara. Pan ober majster tych tylko lubi, którzy robią jak woły i milczą, taki tkacz, co się lubi upominać o swoje, to już łaski nie ma, więc ma gorszą robotę.

Kobieta jeśli się zwolni na połóg i jak później chce powrócić do roboty, to musi dużo się nachodzić nim otrzyma robotę, bo świeże się przyjmuje. Co winne te nieszczęśliwe matki? W ostatnich czasach jeszcze się warunki pogorszyły, bo lon był i tak bardzo mały i obniżony, a zakładają te artykuły (dają do produkcji) robotnikom co najgorsze i najmniej płatne, materiały bardzo słabe, a na wszystkie żądania administracja głucha. Gospodarka administracji brutalna na każdym kroku.

Należy tu wspomnieć fakt, jaki miał miejsce w kasie chorych. Kasa miała długu 2300 rubli. Te długi robotnicy pokryli, od każdego rubla 5 kopiejek zapłacili jednorazowo (tj. od jednego tygodniowego zarobku). Jeszcze nowo przyjęci robotnicy do jednego roku muszą wpłacać do kasy 2 kop. od rubla, a starzy po 1 ½ kop. Nowi robotnicy będą pokrywali dług starych i to jest niesłuszne, bo ci nowi robotnicy mają rację, że się oburzają. Dawniej płacono 1 kop. od rubla. Z tego powodu straszne oburzenie na delegatów kas chorych, gdyż robotnicy nie chcieli pokryć długów, mówili: niech je pokryje fabryka. Ale administracja despotycznie zrobiła po swojemu.

Delegatów do kas chorych jest tu 6, są obrani na trzy lata. Lata ich wyszły i o wyborach nowych ani myślano. Ci delegaci pobierają od fabryki 60 rb. rocznie (podobno mają jeszcze postronny dochód). Co się tyczy robiących na akord, to słuszne, że pobierają po 60 rubli rocznie, ale ci, co na tygodniówkę, to niesłuszne, ubliżające godności robotnika. Toteż nic dziwnego, że ci delegaci są stróżami kasy p. Kindlera, a o kasie chorych zapominają.

Przytoczę tu jeszcze fakty takie: w szpitalu jest gorzej niż dawniej, wina to gospodyni szpitala i doktora. O ile trzeba leczenia poza szpitalem członków kasy chorych, to się baczy na to, aby jak najmniejsze koszta były, bo to jest wydatek fabryki. Delegaci milczą, boją się upominać. A robotnik jak się raz nie wyleczy, to zawsze choruje, bierze ciągle uflagę i obciąża kasę, a o warunkach fabrycznych powodujących choroby nie wiedzą delegaci.

Niektórzy mówią, że ci delegaci są na usługach administracji, a niektórzy zrobili się najgorszymi pijakami. Toteż słusznie, że robotnicy żądali wyboru nowych delegatów sumiennych, którzy by ich godnie reprezentowali na posiedzeniach w sprawie kasy chorych, na których bywa doktór i główny zarządzający fabryka. Są rozpatrywane różne sprawy, jak wysłanie do specjalisty, albo operacja, która pociąga koszta większe, bo musi być przyjezdny doktór albo jak drogie lekarstwa można przepisywać, albo wysłanie na letniki i wiele innych.

To, co powie doktór albo zarządzający, to święte, delegatów większość milczy lub przytakuje na posiedzeniu. Niektórzy chorzy są po dwa lata i więcej i na pół wyschli, to ich się doktór pozbywa, a ci co mają łaskę u doktora, to dla nich są letniki i uflaga, a wiadomo, na kogo ma doktór wzgląd. Tak dalej być nie może.

Takie sprawy, jak kary za byle co, zakaz mówienia na sali nawet dwóch robotników ze sobą; słabe materiały, co ich nie można robić, muszą być zmienione. Zarobi się na dwóch warsztatach 2 i 4 ruble tygodniowo, na lepszych robotach od 4 do 7 rubli tygodniowo, ale to specjalne roboty. Robotnicy powinni żądać większego wynagrodzenia za słabe materiały i w ogóle podwyżki, zmiany warunków. Ale to się zrobi przy silnej organizacji. Więc robotnicy, którym leży dobro robotnika na sercu, wstępujcie do organizacji. Czas wielki wypowiedzieć walkę tym zbrodniczym warunkom.

Fabryka Prajsa

Fabryka Prajsa (Preissa). Smutnym zjawiskiem są lata ostatnie i klęski jakie ponosi klasa robotnicza bez organizacji zawodowych w naszej fabryce. Od czasu, kiedy robotnik został sterroryzowany przez rząd despotyczny, zaczęła go gnieść burżuazja. Od roku 1909 puszczono fabrykę na dwie zmiany. Jedna zmiana od 4 rano do 1 po południu i od 1 do 10 wieczór. Po ogłoszeniu zmiany robotnicy niektórzy nie chcieli się zgodzić na takie warunki, żądając większego wynagrodzenia.

Pewna grupa robotników wybrała się do kantoru, do właściciela fabryki, żądając wyjaśnienia dokładnego i jednocześnie żądając większego wynagrodzenia. Pan właściciel kazał im iść do diabła, robotnicy jakby nie zrozumieli, stoją i nie wychodzą z kantoru. Nagle słyszą głos fabrykanta: „Idźcie do diabła, bo poślę po policję”. Zlękli się, nastał popłoch i zamieszanie, i opuścili kantor.

Tak, robotnicy, byle groźba puszczona na nas, a my się lękamy. Wstyd i hańba nam, powinniśmy się solidaryzować i łączyć w jedną potężną siłę, aby nas żadna zmowa i zgraja burżuazyjna nie zmogła. Tak, robotnicy, kapitaliści stają się zawsze sojusznikami rządu. Tak, robotnicy, jesteśmy bezsilni, bezradni i pogrążeni w apatii, a rząd i burżuazja stara się wykorzystać każdą taką chwilę. Nie zapominajmy, robotnicy, jakeśmy byli sterroryzowani przez administrację fabryczną. Jeżeli robotnik poszedł jeden do drugiego, to mu stemplowali książkę i szukali po ustępach, czy się nie zbierają robotnicy.

W obecnej chwili, kiedy nastąpił kryzys ekonomiczny, to ci panowie fabrykanci zadrwili z robotnika i wywiesili ogłoszenie, że potrzebują robotników, a starzy robotnicy już chodzili bez pracy po tygodniu i po dwa, bez żadnego wynagrodzenia.

Po tygodniowym ogłoszeniu wywiesili drugie ogłoszenie, że wymawiają pracę połowie robotników i wybierają według własnego widzimisię, wyrzucają na bruk połowę starych robotników i jednocześnie, widząc zamieszanie i niesolidarność robotnika, skorzystali i obniżyli płacę na niektórych artykułach po 1 kopiejce od arszyna, a na innych artykułach zmieniono płacę z arszyna na sztuki i oberwano od 25 do 50 kopiejek na sztuce.

Co się w innych fabrykach nie praktykuje, tylko u nas, z powodu niesolidarności. Towarzysze robotnicy, czas wziąć się do pracy, bo w naszej fabryce nie ma żadnego porządku. Czekamy za osnowami, szpulkami po tygodniu i po dwa, i więcej, bez żadnego wynagrodzenia, a to dowodzi nieświadomości jaka u nas panuje, bo zamiast się upominać u właściciela o wynagrodzenie, to jak dostaniemy parę szpulek, to jeden drugiemu zabiera. Tak, robotnicy, to dowodzi, że między nami nie ma żadnej solidarności, a tylko jesteśmy zajęci różnymi błahymi rzeczami.

Wasz obowiązek jest obowiązkiem każdego uświadomionego robotnika, stać na straży swoich interesów, bo wszystko od nas robotników zależeć może. Towarzysze, robotnicy, czas porzucić apatię, a wziąć się do pracy. Łączmy się w jedną potężną socjalistyczną organizację, która nas tylko wyzwolić może.

Robotnicy tu byli bardzo sterroryzowani jeszcze za czasów policmajstra Jonina. Pamiętamy tu wszyscy, jak ustawiał robotników w szeregi i wybierał tych, co na oko wydawali się mu podejrzani, i od tego czasu tu panuje strach, a p. Prajs z tego korzysta i obniża lon do minimum, a robotnicy drżą przed tym katem, bo grozi policją. I tu nie brak takich, co stoją po stronie administracji i donoszą o wszystkim. Zarabiają tu od 2 do 4 rubli tygodniowo, a jednostki do 6 rubli. Przed nowym rokiem dużo warsztatów było bez roboty i ci robotnicy byli bez tygodniówki. Teraz jest robota na wszystkich warsztatach. (Robotnik – centralne pismo PPS - nr 231/1912 r.)

Esdecy kontra pepeesowcy

Z pepeesowcami (PPS- Lewica) konkurowali radykałowie z SDKPiL (Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy) zwani także esdekami.

W 1912 roku organ esdeków - Czerwony Sztandar informował:

Pabianice. Koło połowy września odbyło się zebranie naszych towarzyszy wspólnie z lewicowcami. Tematem była kwestia związków zawodowych i „kampanii petycyjnej”. W dyskusji jeden z pepeesowców powiedział, że podpisy na petycję zbierali, ale do Dumy na pewno jej nie wyślą. Zgadzał się zupełnie ze stanowiskiem Czerwonego Sztandaru w tej sprawie.

Z powodu spóźnionej pory dyskusja nie mogła być ukończona, więc uradzono zebrać się jeszcze raz w umówionym terminie dla przedyskutowania wzajemnych stosunków lewicy i naszej partii. Ale na dzień przed zebraniem pepeesowcy cofnęli się, zawiadamiając nas, że nie przyjdą. Nie chcą wspólnych zebrań.

Do wiadomości wybredniejszych pod względem moralnym żywiołów wśród lewicowców dodać należy, że przed miesiącem „partia” ich kolportowała w Pabianicach „literaturę” Krymskiego o Socjaldemokracji i K. Zalewskiego. Niedługo zapewne zaczną kolportować również literaturę Sedeckiego. Rozumie się, że rozpowszechnianie brudów, których żaden uczciwy człowiek nie dotknąłby nawet butem, wywołują tylko niesmak i oburzenie.

W odpowiedzi pabianiccy pepeesowcy przesłali do Robotnika uchwałę.

Uchwała komitetu pabianickiego w sprawie insynuacji zamieszczonych w Czerwonym Sztandarze

Pabianicki korespondent Czerwonego Sztandaru pisze, iż robotnicy PPS (lewicy) nie chcieli porozumiewać się z Socjaldemokracją i odmówili przyjścia na zebranie.

Rzecz przedstawia się następująco: na dzień wyznaczony na dyskusję nasi towarzysze przyjść nie mogli z różnych względów czysto technicznych, o czym dali znać poprzedniego dnia, proponując w zamian inny termin. Nie mogli przyjść, jak to się nieraz przedtem zdarzało i towarzyszom z Socjaldemokracji, a nie, że nie chcieli porozumiewać się z Socjaldemokracją.

W sprawozdaniu z dyskusji korespondent Czerwonego Sztandaru pisze, iż towarzysze nasi zgadzali się w sprawie petycji i taktyki z Czerwonym Sztandarem – otóż przemawiający z naszej strony towarzysz oświadczył, że Lewica PPS zgadza się z SD co do innych sposobów walki, jak demonstracje, strajki itp., ale zwalcza poglądy esdeków na związki zawodowe i instytucje kulturalne oraz na kampanię podpisową. Oświadczenie to zostało przekręcone świadomie lub nieświadomie, jako zgodzenie się ze stanowiskiem artykułów Czerwonego Sztandaru wymierzonych przeciw taktyce naszej partii.

Z oburzeniem protestują towarzysze pabianiccy przeciw insynuacjom co do kolportowania literatury Sedeckiego w przyszłości, a w teraźniejszości broszury Krymskiego (był jeden egzemplarz przywieziony przez wysyłkowca) i przeciw mieszaniu tych wydawnictw z wydawnictwem K. Zalewskiego, którego list otwarty doszedł nas z Solidarności Robotniczej. Wszelkie wydawnictwa polityczne, które traktują o sprawach dotyczących organizacji politycznych i o sprawach ogólnych, bez względu na zabarwienie, robotnicy czytywać powinni, aby wyrobić sobie sąd samodzielny, a nie być echem cudzych słów. Wszystkie te wydawnictwa czytywane są w miarę możności dostawania ich i krytykowane odpowiednio oraz bywa wyjaśniane ich znaczenie.

Tym tylko sposobem możemy dojść do zupełnej świadomości. Wszelką cenzurę odrzucamy stanowczo i oburzającym zjawiskiem jest chęć wprowadzenie takiej cenzury ze strony towarzyszy z Socjaldemokracji, nie cofających się przed insynuacjami wstrętnymi nam, jak to czyni korespondent Czerwonego Sztandaru.

My teraz zwracamy się do etyczniejszych i samodzielnych żywiołów wśród członków SDKPiL, aby nie brali na siebie roli cenzorów – kontrolerów, tropiących tylko „heretyków”, a nie raczących nawet sprawdzić faktów. (Robotnik nr 232/1912 r.)

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij