www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Komunista

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Prezentujemy mało znaną postać Konstantego Graesera – komunisty. Szczegóły jego biografii ustalił Robert Adamek - kierownik działu historycznego Muzeum Miasta Pabianic w 2007 roku i opublikował w Nowym Życiu Pabianic. W następnych latach zaczęły się pojawiać w sieci kolejne informacje dotyczące także przyjaciół Graesera – głośnych w swoim czasie komunistów, takich jak Żanna Kormanowa, Władysław Kochański, Gustaw Rejcher, którzy w Pabianicach zdobywali edukację na poziomie szkoły średniej.

Konstanty GREASER

Aktywnym działaczem Komunistycznej Partii Polski w okresie międzywojennym był pabianiczanin o burżuazyjnym pochodzeniu - Konstanty Graeser (pseud. Kalicki). Jego ojciec pełnił w naszym mieście funkcję dyrektora generalnego fabryki włókienniczej. Kariera Kostka jako zawodowego rewolucjonisty zakończyła się tragicznie.

Rodzina Graeserów pochodziła z Niemiec i była wyznania ewangelickiego. Paweł Graeser z zawodu tkacz urodził się ok. 1875 r., a jego żona, Zofia z domu Müller, ok. 1880 r. Na przełomie XIX i XX w. Graeserowie mieszkali w Moskwie. Tam 7 października 1901r. przyszedł na świat Konstanty. Jego starszym bratem był Aleksander. W 1902 r. rodzina opuściła Rosję i osiedliła się w Pabianicach, gdzie Paweł Graeser przechodząc wszystkie szczeble urzędnicze, został dyrektorem generalnym spółki R. Kindlera. Tutaj w 1903 r. urodziła się Anna, a w 1913 r. – czwarte dziecko, Maria.

Do 1914 r. Konstanty uczęszczał do rządowego gimnazjum rosyjskiego w Łodzi. W czasie I wojny przerwał naukę i pracował jako sanitariusz w Pabianicach. Ojciec, chcąc wykształcić synów, zatrudnił domowych nauczycieli, których dobór nie był jednak najlepszy. Korepetytorzy okazali się wolnomyślicielami, ateistami, sympatykiem socjalizmu. Wynajęty Rudolf Szmyt, który studiował na uniwersytecie w Genewie, był związany z PPS, Stefan Weisig (studiujący w Moskwie) - socjaldemokratą, natomiast Fuks (student z Kijowa) - zwolennikiem żydowskiej partii Poalej Syjon. Do grona nauczycieli należała także Flora Einchornowa, Szwajcarka wyznająca oświeceniowe idee Woltera, która uczyła chłopców języka francuskiego. Właśnie tej pani ojciec powierzył także wychowanie seksualne swoich synów.

Już w 15 roku życia Kostek pod względem teorii ewolucji Darwina uważał się za wolnomyśliciela i wraz z bratem odmówili przystąpienia do konfirmacji w ewangelickim kościele św. Piotra i Pawła w Pabianicach. Ich decyzję bardzo przeżyła matka, kobieta głęboko wierząca. Ojciec próbował poskromić młodych buntowników, choć sam był obojętny na sprawy religijne.

Konstanty i Aleksander, pomimo burżuazyjnego pochodzenia, mieli szacunek dla ludzi pracy. Ich ojciec, Paweł Graeser, będąc dyrektorem fabryki, który niegdyś zaczynał swoją karierę jako tkacz, był życzliwy w stosunku do robotników. W tym duchu wychowywał także swoje dzieci: „Niech Pan Bóg broni, abyście pierwsi nie uchylili czapki na ulicy przed znajomym robotnikiem” – pouczał swoich synów.

Początkowo Kostek zaangażował się w pracę na rzecz niepodległej Polski po stronie PPS. Jesienią 1918 r. w wieku 17 lat brał udział w rozbrajaniu wojsk niemieckich na ulicach Pabianic, następnie wstąpił ochotniczo do 5 pułku piechoty Legionów Polskich i po czterech miesiącach służby wrócił do nauki w Szkole Realnej w Pabianicach razem z bratem Aleksandrem. Tutaj zetknął się grupą młodzieży żydowskiej o poglądach marksistowskich pochodzących z Łodzi. Byli to później znani działacze komunistyczni: Żanna Kormanowa (stalinowska historyczka), Gustaw Rejcher (rozstrzelany w wyniku procesu polskich komunistów w Moskwie w 1938 r.) i Włodzimierz Kochański (generał Armii Czerwonej, rozstrzelany w 1937 r.).

W 1919 r. Konstanty ponownie wstąpił do wojska, gdzie ze względu na niedowład lewej ręki pracował w Biurze Prasowym. Po demobilizacji w 1920 r. podjął studia na wydziale prawno-ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. Właśnie tam, będąc studentem, Konstanty dojrzał politycznie i postanowił poświęcić swoje życie idei komunistycznej. O swoim wyborze poinformował w liście swoją matkę, z którą korespondował do 1935 r. Rodzicom trudno było pogodzić się z decyzją syna.

Zaraz na początku studiów Kostek wstąpił do KPP. Z Poznania przyjeżdżał do Pabianic, gdzie razem z bratem Alkiem zorganizował Związek Polskiej Młodzieży Komunistycznej. Za działalność rewolucyjną został wyrzucony z uczelni. Poszukiwany przez policję, przeniósł się na Uniwersytet Warszawski w 1922r., skąd już we wrześniu uciekł przed aresztowaniem, emigrując do Berlina, gdzie zapisał się na Akademię Handlową. Studiów jednak nie skończył, zaliczył zaledwie dwa semestry. W Berlinie pochłaniała go przede wszystkim praca w Klubie Komunistów Polskich. Stąd w wieku 23 lat w 1924 r. wyjechał do ZSRR na V Kongresie Międzynarodówki Komunistycznej w Moskwie.

Wrócił do kraju, gdzie został natychmiast aresztowany w 1924 r. w Warszawie i skazany przez sąd za posługiwanie się fałszywym paszportem na 5 miesięcy więzienia i za działalność komunistyczną na 3 lata. Odsiadując wyrok, tłumaczył na język polski Akumulację kapitału Róży Luksemburg, niemieckiej komunistki pochodzenia żydowskiego (Graeser znał cztery języki: niemiecki, rosyjski, francuski i angielski).

W tym czasie (1925) jego rodzice z córkami wyjechali z Pabianic do Wolnego Miasta Gdańsk, a siostra Anna studiowała romanistykę w Paryżu. Brat Aleksander był również działaczem komunistycznym, członkiem KPP.

W 1927 r. Konstanty Graeser został zwolniony z więzienia i rzucił się w wir pracy partyjnej. Przyjechał do Gdańska, gdzie znajdowała się siedziba sekretariatu KC KPP. Tutaj poznał Felicję Hejman, komunistkę pochodzenia żydowskiego, z którą zawarł związek małżeński. W grudniu 1928 r. urodził mu się syn Ryszard. Nie cieszył się długo z przyjścia na świat dziecka, gdyż w styczniu 1929 r. Graeser został znów aresztowany i skazany na 6 lat więzienia. Wyrok odsiadywał m. in. we Wronkach i Rawiczu, gdzie po raz pierwszy przetłumaczył na język polski II tom „Kapitału” K. Marksa. Był starostą komuny więziennej. Karano go za „śpiew i hałas w celi w dniu 1 Maja” oraz za „wygłoszenie antypaństwowej mowy”.

Gdy Kostek siedział w więzieniu, jego żona Fitka opuściła Gdańsk i w 1930 r. wyjechała do Berlina. Następnie partia skierowała ją do ZSRR na roczny kurs. W Moskwie nie miała czasu zajmować się 2-letnim Rysiem, gdyż zapewne przeszkadzała jej w tym szkoła partyjna. Postanowiła umieścić syna internacie przy Kominternie. Ostatecznie dzieckiem zaopiekowała się matka Łazarza Aronstama, komunisty białoruskiego pochodzenia żydowskiego. W 1931 r. Fitka sama wróciła do Polski, gdzie została aresztowana w maju 1932 r. i skazana na 6 lat więzienia i już nigdy nie zobaczyła swojego synka.

W tymże roku Konstanty został zwolniony z więzienia ze względu na stan zdrowia i wysłany na urlop chorobowy. Nie podjął jednak leczenia. Partia wysłała go do ZSRR. Jego podróż do Kraju Rad biegła przez Berlin i Hamburg.

W Moskwie spotkał się z 3-letnim synkiem Rysiem. Po kilku dniach wspólnego pobytu rozpoczął pracę w uczelni wojskowej jako zastępca Karola Świerczewskiego. Tutaj zaraz spotkał znaną mu jeszcze w Polsce, Stefanię Iwińską, absolwentkę szkoły im. Swierdłowa w Moskwie. Postanowił nie wracać do swojej żony i pod koniec 1932 r. poślubił partyjną towarzyszkę, z którą razem rozpoczął pracę w polskim sektorze Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej w Moskwie. W styczniu 1935 r. urodził się ich syn Jerzy. Dzieckiem Konstanty nie zajmował się zbyt długo, gdyż w marcu wrócił do Polski, gdzie aktywnie uczestniczył w pracach partii.

Jesienią ponownie przyjechał do Moskwy. Został redaktorem działu zagranicznego „Trybuny Radzieckiej” i kontynuował tłumaczenie II tomu Kapitału. Był opętany ideą radzieckiego państwa. „Tu są rzeczy, o których nie tylko filozofom się nie śniło, ale i o których najodważniejsi marzyciele nie odważyli się marzyć” – pisał z Moskwy do matki. Wkrótce bolszewicki raj okazał się dla Graesera piekłem.

Dnia 21 września 1937 r. z grupą polskich komunistów został aresztowany przez NKWD. W tym czasie osadzono w więzieniu również jego żonę, której już nigdy nie zobaczył. W procesie Kalickiemu zarzucono działalność agenturalną. Wyciągnięto jego przeszłość: służbę w Legionach, udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Konstanty Graeser-Kalicki zmarł w nieznanych okolicznościach w ZSRR 3 lutego 1939 r. w wieku 36 lat. Pozostawił 5-letniego Jurka, który trafił do Domu Dziecka w Kujbyszewie i 9-letniego Ryszarda. Chłopcy przeżyli wojnę w ZSRR i po 1945 r. zamieszkali w Polsce. Ryszard został inżynierem i pracował w Warszawie. Nie znamy losów pierwszej żony Konstantego, Felicji, która prawdopodobnie dopiero w 1938 r. wyszła z więzienia. Wiadomo, że druga żona, Stefania została uwolniona i wróciła do syna Jurka.

n

Ojciec Konstantego, Paweł zmarł w kwietniu 1945 r., matka Zofia rozstała się ze światem w 1964 r. Oboje zostali pochowani na cmentarzu ewangelickim w Sopocie.

Konstanty Graeser-Kalicki został zrehabilitowany przez partię 26 XI 1956 r.

Źródło:

Robert Adamek, Jak syn fabrykanta komunistą został, „Nowe Życie Pabianic” 30 IV 2007.

W bibliotece Yale University znajdują się dokumenty sowieckie z okresu czystek stalinowskich w latach 30. ubiegłego wieku. Są tam również informacje dotyczące powodu zatrzymania Graesera. Otóż Rylski, jeden z polskich komunistów, zapewne w wyniku tortur, zaczął opowiadać niestworzone historie: „We wrześniu 1932 r. w Berlinie za pośrednictwem Bertyńskiego (wtedy pracowaliśmy razem w berlińskim biurze KPP) spotkałem się z Ostrowskim i on powiedział, że otrzymuje obszerne informacje dla Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) i polskiego kontrwywiadu od takich osób jak Lampe-Nowak, Henrykowski, Hertyński i Graeser-Kalicki.. Dodał jeszcze, iż Lampe i Henrykowski komunikowali się z POW poprzez zonę komunisty Żarskiego, Magdę.” W ten sposób cień podejrzenia padł także na Konstantego Graesera. Nie pomogła lojalność okazywana władzom radzieckim.

J. A. Reguła w monografii „Historia Komunistycznej Partii Polski”, Warszawa 1934 podaje, że „podczas V Kongresu Kominternu w Moskwie (1924) delegat Związku Młodzieży Komunistycznej Konstanty Graeser pobił wszystkie rekordy czołobitności wobec Kominternu”.

O losach pierwszej żony Graesera dowiadujemy się ze wspomnień Romana Zambrowskiego, dygnitarza państwowego i partyjnego w czasach PRL – Roman Zambrowski „Wspomnienia z Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej w Moskwie”, Komunizm i System – ludzie-dokumenty. Rocznik Naukowy 1 (2012):

Droga do Moskwy, Mekki komunistycznej, prowadziła wtedy przez Sopot. Tam znajdowała się ekspozytura Biura Politycznego w Gdańsku, to był punkt przerzutowy z Moskwy i do Moskwy, tu trzeba było zdać łączniczce KC polski 'lewy” paszport oraz oczekiwało się na otrzymanie z konsulatu radzieckiego paszportu do Moskwy. Kierownikiem tej ekspozytury był wówczas wybitny członek KC, Wacław Wróblewski większościowiec. Ta ostatnia okoliczność sprawiła, że rozmowa nasza była krótka i oficjalna. Było mi to przykre, bo zawsze byłem ciekawy rozmów z wybitnymi działaczami partyjnymi, a nie byłem aż tak zacietrzewionym frakcjonistą, aby takich rozmów unikać.

Sopot o tej porze słonecznego przedwiośnia działał na mnie urzekająco. Spokojne, trochę senne miasteczko, Oliwa, Langfuhrallee, czyściutki, zadbane jezdnie, ścieżki dla rowerzystów, chodniki dla pieszych, ławki gęsto rozsiane w willowych alejach. Nie pamiętam już, jakimi drogami poznałem tam łódzką KZM-ówkę, zonę wybitnego działacza KPZB - „Zośkę” (Natalię Pinaj), wysoką, smukłą, twarz w piegach, o wyjątkowym uroku osobistym. Choć młodziutka, miała już za sobą staż żywej pracy organizacyjnej, jak i więzienny. Przebywała w Sopocie z niemowlęciem. Spacery z nią - gdy popychała wózek i z miłością pochylała się nad niemowlęciem – promieniowały jakimś wyjątkowym ciepłem, były dla mnie zarówno interesujące, jak i – po miesiącach pełnych emocji – kojące. Zosi bodaj więcej nie spotkałem. Wiem tylko, że rok 1937 przejechał po niej jak czołg.

W Sopocie podówczas przebywała też zona Kostka Graesera-Kalickiego – Fitka. Była wtedy bodaj że łączniczką w aparacie ekspozytury. I ona była wówczas ze swym niemowlęciem i jej – zdaje mi się- towarzyszyłem podczas spacerów z dzieckiem. W piętnaście lat później była kierownikiem mojego sekretariatu w KC PPR, a później poświęciła się badaniom historycznym. Spod jej pióra wychodziły w ciągu ostatnich dziesięciu lat coraz ciekawsze i pełne erudycji książki.

Felicja Kalicka, z d. Hejman (1904-?) - historyk, działaczka komunistyczna, funkcjonariuszka KPP, 1939-1945 w ZSRS, 1946-1948 sekretarka Romana Zambrowskiego jako kierownika Sekretariatu KC PPR, następnie pracowała w Wydziale Historii Partii KC PZPR. Autorka m. in. książek „Powstanie krakowskie 1923 roku”, Warszawa 1953, „Z zagadnień jednolitego frontu KPP i PPS w latach 1933-1934, Warszawa 1967.

W Pabianicach wśród przyjaciół młodego Konstantego Graesera znaleźli się przyszli wybitni komuniści, tacy jak Kochański, Rajchert, Kormanowa.. Relegowani z łódzkich szkół średnich tutaj uzupełniali średnie wykształcenie. Pabianice stały się częścią ich biografii. Wystarczy zajrzeć do Wikipedii, aby poznać te burzliwe życiorysy.

Władysław Kochański (ur. 5 czerwca 1897 w Łodzi, zm. 1937 w ZSRR) - działacz SDKPiL i KPP, oficer Armii Czerwonej. Absolwent łódzkiej szkoły przemysłowo-rzemieślniczej i gimnazjum w Pabianicach, następnie student Politechniki Warszawskiej. Od 1916 działacz lewicowej organizacji studenckiej, a od czerwca 1917 członek SDKPiL We wrześniu 1918 aresztowany na nielegalnym zebraniu koła SDKPiL i internowany w Havelbergu, uwolniony podczas rewolucji listopadowej 1918. Brał udział w I (Założycielskim) Zjeździe Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (KPRP; od 1925 KPP). W styczniu 1919 przedostał się do Rosji sowieckiej i był słuchaczem w mińskiej Szkole Czerwonych Komunardów, a następnie od lipca 1919 walczył w Zachodniej Dywizji Strzelców na froncie zachodnim, południowo-zachodnim, na Krymie, pod Perekopem i w Bucharze. Początkowo był dowódcą kompanii w 6. Grodzieńskim Pułku Strzelców, następnie (od 12 października 1919) dowódcą batalionu, zastępcą dowódcy i komisarzem, a od 15 lutego 1920 dowódcą 155 Brygady Strzeleckiej. Podczas walk był 4 razy ranny i kontuzjowany. Za zasługi odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru. 1921-1923 słuchacz Akademii Sztabu generalnego im. Frunzego w Moskwie i członek Mieszanej Rosyjsko-Polskiej Komisji Delimitacyjnej do spraw Ustalenia oraz sekretarzem Komisji Wojskowej Biura Polskiego KC RKP(b). Następnie pracował w wywiadzie Armii Czerwonej (do 1928). 1 lutego 1926 został dowódcą 33. Pułku Strzelców, a 1 marca 1931 Naczelnikiem Zarządu Wojsk Pancernych Leningradzkiego Okręgu Wojskowego. Był ponadto wykładowcą w Wojskowo-Technicznej Akademii im. Feliksa Dzierżyńskiego. 1934-1935 dowódca 3. Brygady Lotniczej im. Siergieja Kirowa do zadań specjalnych. W 1936 słuchacz wydziału operacyjnego Akademii Lotniczej. Od 31 stycznia 1937 dowódca i komisarz 5. Korpusu Lotniczego Ciężkich Bombowców. 7 czerwca 1937 został aresztowany podczas wielkich czystek i stracony. W lutym 1956 został pośmiertnie zrehabilitowany.

Gustaw Reicher (Rajcher) pseud. Rwal, Stefan Baum, Józef, Rewel, Gustaw Rupiewicz (ur. 5 lutego lub 1 marca 1900 w Łodzi, zm. 1938 w ZSRR) – działacz komunistyczny, jeden z przywódców Komunistycznej Partii Górnego Śląska, członek Biura KC KPZB i KC KPZU, przedstawiciel KPP przy KPH, wykładowca w Międzynarodowej Szkole Leninowskiej.

Skończył szkolę średnią w Pabianicach. W 1916 wstąpił na krótko do Legionów Polskich, następnie wstąpił do SDKPiL, 1917-1918 członek zarządu łódzkiej dzielnicy Staromiejskiej SDKPiL. W połowie 1918 przedostał się do Rosji sowieckiej i wstąpił do złożonej z Polaków Zachodniej Dywizji Strzelców jako członek sztabu i pracownik do zleceń przy komisarzu dywizji Stanisławie Bobińskim. 9 września 1918 został sekretarzem komisarza. Członek zarządu moskiewskiej grupy SDKPiL, uczestnik III konferencji grup SDKPiL w Rosji 11 listopada 1918.

Na początku 1919 przyjechał do kraju i działał w Komitecie Wykonawczym (KW) Zagłębiowskiej Rady Delegatów Robotniczych i został członkiem egzekutywy Zagłębiowskiego Komitetu Okręgowego KPRP .

Latem 1919 podjął działalność w Komitecie Warszawskim KPRP. VIII 1919 – IV 1920 więziony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej, następnie w ramach wymiany więźniów z Rosją sowiecka znalazł się w Moskwie i wstąpił do Bura Polskiego RKP (b). Uczestnik II Ogólnorosyjskiej Konferencji Komunistów – Polaków w maju 1920 w Moskwie. 26 maja 1920 delegowany do Niżnego Nowogrodu w celu organizowania pracy politycznej wśród polskiej ludności. Latem 1920 był pełnomocnikiem Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski przy 3. Armii. Podczas napaści Armii Czerwonej na Polskę organizował komitety rewolucyjne na zajętych przez Sowietów terenach polskich.

Jesienią 1920 został wysłany na Górny Śląsk, gdzie był jednym z przywódców Komunistycznej Partii Górnego Śląska. 12 grudnia 1920 na zjeździe tej partii w Wielkich Hajdukach został wybrany do jej Komitetu Centralnego. Reprezentant górnośląskiej organizacji w Radzie Partyjnej Komunistycznej Partii Niemiec.. W czerwcu-lipcu 1921 wziął udział w III Kongresie Kominternu w Moskwie. Po powrocie do kraju 30 sierpnia 1921 został aresztowany i do marca 1923 więziony za działalność komunistyczną., potem w wyniku wymiany więźniów ponownie znalazł się w ZSRR.

W kwietniu 1924 był reprezentantem górnośląskiej organizacji KPD na zjeździe Komunistycznej Partii Niemiec we Frankfurcie i na V Kongresie Kominternu. W ocenie kierownictwa KPRP poparł stanowisko Józefa Stalina krytykującego przywódców KPRP Adolfa Warskiego i Marię Koszutską . Od jesieni 1924 sekretarz polityczny Komunistycznej Partii Niemiec w Zagłębiu Ruhry. Od 1925 ponownie działał w KPRP/KPP na Górnym Śląsku. Uczestnik posiedzenia Sekretariatu KC KPP w Warszawie 8 maja 1925, na którym został aresztowany; więziony do początku 1928. Następnie był w Komitecie Wykonawczym Kominternu w Moskwie instruktorem Wydziału organizacyjnego. Równocześnie wykładał w Szkole Wojskowo-Politycznej KPP.

Od jesieni 1929 działał w zagranicznym przedstawicielstwie KC KPP i KC KPZB w Berlinie. W październiku 1929 został członkiem Biura KC KPZB, a w sierpniu 1930 był przedstawicielem KPZB na V Zjeździe KPP pod Leningradem, na którym został wybrany na zastępcę członka KC KPP. Następnie został członkiem Centralnej Redakcji Zagranicznej KC KPP w Berlinie i pisywał broszury partyjne oraz artykuły do pisma KPP „Nowy Przegląd”. W październiku 1932 uczestniczył w VI Zjeździe KPP pod Mohylewem na Białorusi, na którym wygłosił referat o strategii i taktyce KPP.

Od kwietnia 1933 do stycznia 1934 wykładał w niemieckim sektorze Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej w Moskwie. 24 listopada 1933 na II Plenum KC KPP został członkiem KC. Od stycznia 1934 do kwietnia 1937 działał w Bazie KC KPP i Biurze Politycznym Kc Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy w Pradze. Na IV Zjeździe KPZU w Worzelu pod Kijowem został wybrany do jej KC. W lipcu-sierpniu 1935 uczestniczył w VII Kongresie Kominternu. Od kwietnia 1937 działał w Hiszpanii jako przedstawiciel KPP przy Komunistycznej Partii Hiszpanii. W grudniu 1937 został wezwany do Moskwy, w styczniu 1938 aresztowany i niedługo potem stracony. Pośmiertnie zrehabilitowany na XX Zjeździe KPZR w 1956. Od grudnia 1924 był żonaty z niemiecką komunistką Erną Harms.

Żanna Kormanowa ( z d. Zelikman) pseud. Zosia, Zofia, Orm (ur. 14 sierpnia 1900 w Lodzi, zm. 3 sierpnia 1988 w Warszawie) – działaczka komunistyczna, publicystka, historyk ruchu robotniczego, dyrektor Departamentu Reformy Szkolnictwa i Wychowania w Ministerstwie Oświaty Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej 1945-1948, od 1947 pracownik naukowy Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego, odpowiedzialna za komunizację polskiego szkolnictwa i nauk historycznych w Polsce w latach 1944-1956.

Córka nauczyciela matematyki, Marka Zelikmana, i Eugenii z Jaszuńskich, dyrektorki i nauczycielki prywatnego gimnazjum żeńskiego. W 1919 ukończyła gimnazjum w Pabianicach i do 1927 studiowała filozofię na Uniwersytecie Warszawskim, uzyskując stopień doktora. Od 1922 była nauczycielka w Łodzi. Na przełomie lat 1917/1918 wstąpiła do Koła Młodzieżowego SDKPiL, do którego należał m. in. jej kuzyn Salomon Jaszuński. Od 1924 działała w Związku Zawodowym Nauczycieli Szkół Średnich Żydowskich, publikowała artykuły w lewicowej prasie związkowej i oświatowej. Działaczka ruchu wolnomyślicielskiego. Byłą członkiem komórki nauczycielskiej KPP.

W październiku 1939 udała się na tereny zajęte przez Armię Czerwoną. W listopadzie została dyrektorem żeńskiej szkoły średniej w Białymstoku, w maju 1940 kierownikiem placówki metodycznej nauczania historii przy Obwodowym Oddziale Oświaty, a w listopadzie 1940 zastępcą dyrektora Instytutu Pedagogicznego w Białymstoku. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej 1941 uciekła do Stalingradu, gdzie uczyła języków obcych, a następnie na Ural, gdzie była starszym inżynierem w dziale informacji naukowej w Instytucie Naukowo-Badawczym Przemysłu Opon, przeniesionym tu z Moskwy.

Od maja 1943 pracowała w Komitecie ds. Dzieci Polskich przy Komitecie Oświaty Ludowej Rosyjskiej Federalnej Republiki Sowieckiej. Przygotowała projekt programu nauczania historii dla klas III-VII, wydany w lipcu 1944, przedstawiający dzieje Polski w sposób podporządkowany bieżącym celom ówczesnej polityki ZSRR w celu indoktrynacji polskich dzieci i młodzieży w kierunku prosowieckim. (…) Publikowała w prasie i wydawnictwach Związku Patriotów Polskich. 1 grudnia 1944 1943 została pracownikiem Instytutu Historii Akademii Nauk ZSRR.

10 listopada 1944, po powrocie do kraju, została naczelnikiem Wydziału Programów i Reformy Szkolnictwa Resortu Oświaty PKWN, a następnie, po przekształceniu PKWN w Rząd Tymczasowy, dyrektorem Departamentu Reformy Szkolnictwa i Wychowania Ministerstwa Oświaty. 1 grudnia 1944 wstąpiła do PPR. Opracowała cykl pogadanek o reformie rolnej i nowe programy nauczania, wprowadzone w 1945 do szkół średnich. Członek Wydziału Kobiecego KC PPR i władz Ligi Kobiet. Prowadziła bardzo aktywną działalność propagandową i publicystyczną. W lipcu 1947 habilitowała się i jesienią 1947 zaczęła prowadzić na Uniwersytecie Warszawskim wykłady z historii XIX i XX w. i ruchów społecznych. 8 czerwca 1948 otrzymała profesurę nadzwyczajną. Była jednym z głównych realizatorów polityki partii w naukach historycznych, zajmując zdecydowanie ortodoksyjne marksistowskie stanowisko.

w 1948 należała do współzałożycieli Marksistowskiego Zrzeszenia Historyków. W maju 1949 otrzymała od Sekretariatu KC PZPR zadanie opracowania nowego podręcznika historii Polski. Od 15 września 1949 była kierownikiem Działu Historycznego w teoretycznym organie PZPR „Nowe Drogi”. 1 marca 1950 została zastępcą kierownika Katedry Historii Polski w Instytucie Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR – partyjnej uczelni powołanej do kształcenia marksistowskich kadr, mających w przyszłości zastąpić „reakcyjnych” profesorów. Zmierzała do przekształcenia nauki polskiej w duchu marksistowskim. Aktywnie uczestniczyła w pracach komisji przygotowującej I Kongres Nauki Polskiej stanowiący narzędzie stalinizacji polskiej nauki. (…)

W listopadzie 1961 została kierownikiem Katedry Historii Ruchów Społecznych na Wydziale Historii UW, a w 1962 otrzymała nominację na profesora zwyczajnego. W 1968 usunięta z IH PAN. W 1970 przeszła na emeryturę Do końca życia była przewodniczącą Komitetu redakcyjnego „Słownika biograficznego działaczy polskiego ruchu robotniczego'. Była odznaczona m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski i Orderem Sztandaru Pracy II klasy.


W 1965 roku ukazała się książka o Konstantym Graeserze. Z tej okazji pabianickiego rewolucjonistę przypomniał na łamach Życia Pabianic (44/67) Kazimierz Staszewski.

Pięćdziesiąta rocznica Wielkiej Rewolucji Październikowej ożywia u nas szczególne zainteresowanie dla wspomnień działaczy radykalnej lewicy. Te wspomnienia gromadzi m. in. Archiwum Zakładu Historii Partii, które opracowuje wybrane zagadnienia i publikuje zarówno w prasie, jak i w oddzielnych wydawnictwach.

Mam w ręku książkę opracowaną przez Zofię Sielczak (Zofia Sielczak: Z domu i do domu, Biblioteka Niezapominajki, Wyd. ISKRY, Warszawa 1965, stron 168, z ilustracjami, cena 10 zł). Pod tym skromnym tytułem kryje się opowiadanie o wybitnym działaczu komunistycznym rodem z Pabianic, o Konstantym Graeserze. Rodzina Graeserów przed pierwszą wojną światową była w Pabianicach powszechnie znana. Ojciec rodu Paweł Graeser przez 30 lat pracował w pabianickiej fabryce R. Kindlera, gdzie dobił się kariery dyrektora generalnego firmy. Graeserowie przed pierwszą wojną światową mieszkali przez kilka lat w Moskwie, gdzie urodził im się syn Konstanty, który zawsze jednak uważał się za rodowitego pabianiczanina i wspominał Pabianice z rozrzewnieniem. W Pabianicach wraz z trojgiem rodzeństwa kończył szkołę średnią, tu mieszkała przez 30 lat jego rodzina. Rodzina ta była dobrze usytuowana, zaliczano ją do pabianickiej burżuazji.

Jak to się stało, że synowie wielkiego dyrektora fabryki zostali działaczami komunistycznymi, bo zarówno Konstanty, jak i jego starszy brat Aleksander działali owocnie w środowiskach komunistycznych, przysparzając rodzicom wielu kłopotów. Podstawą do opracowania interesującego życiorysu pabianickiego rewolucjonisty są listy Kostka Graesera , najczęściej pisane z więzienia do matki, Zofii Graeserowej. Autorka opowiadania, Zofia Sielczak przestudiowała starannie te listy, uzupełniła materiały lekturą dzieł pomocniczych, rozmowami z żyjącymi członkami rodziny Kostka i jego przyjaciółmi. Powstał z tego barwny obraz życia młodego działacza komunistycznego w Polsce.

Konstanty Graeser ujawniał rozległe oczytanie i głęboką znajomość zagadnień ekonomicznych, politycznych i społecznych. Pełnił w Komunistycznej Partii Polski wiele ważnych funkcji, był wykładowcą w szkołach partyjnych, działał w Egzekutywie KW Zagłębia, Śląska, w Komitecie Centralnym Związku Młodzieży Komunistycznej. Władał językiem rosyjskim, niemieckim, francuskim, angielskim, no i oczywiście ojczystym – polskim. Używał wielu pseudonimów partyjnych (Grobelny, Kostek, Rafał, Piotr, Janowski, Pawłowski, Górski, Guzowski, Biernacki, wreszcie Kalicki, którego to pseudonimu używa stale w czasie swego pobytu w Związku Radzieckim), jest zastępcą członka KC, bierze udział w kongresach i zjazdach partyjnych. W więzieniach w Warszawie, Mysłowicach, Poznaniu, Wronkach, Koronowie, Rawiczu, a nawet w Berlinie przesiadywał w roku 1923, od 1924 do 1927, od 1928 do 1932. Przebywając w więzieniach stale kontynuuje swe studia, a dzieła naukowe dostarczane mu do cel więziennych za pośrednictwem adwokata Duracza , popularnego wówczas obrońcy sądowego lewicy. Starszy jego brat, Alek, ożeniony z pabianiczanką, działa w środowisku młodzieży komunistycznej.

W roku 1925 rodzice Graeserów przenoszą się do Gdańska, gdzie uruchamiają sklep głównie z wyrobami pabianickiego przemysłu włókienniczego. Konstanty wykorzystuje tę okoliczność i lokuje się przy rodzicach, gdyż w Gdańsku jest siedziba Biura Politycznego KPP, jak również sekretariat Centralnego Komitetu Partii. Byłem w swoim czasie w firmie Pawła Graesera. Sklep mieścił się na parterze stylowej kamieniczki gdańskiej. Stary Graeser po swoich doświadczeniach dyrektorskich w Pabianicach przeobraził się ku swemu i rodziny zadowoleniu w kupca, wiodącego swój żywot w cieniu gorących wydarzeń, którymi nabrzmiewały wówczas zarówno środowisko pabianickie, jak i gdańskie. Jego syn, Kostek, ujawnia jednak ogromną żywotność. Z polecenia Partii utrzymuje kontakty z różnymi komórkami partyjnymi w Polsce, a musi się stale ukrywać, gdyż jest przez policję poszukiwany. Żeni się z partyjną działaczką Felicją Heyman, lecz niewiele korzysta z rodzinnego życia, gdyż albo ona, albo on przebywają w więzieniach za działalność polityczną.

W roku 1932 Konstanty Graeser przebywa w Związku Radzieckim, jest zastępcą kierownika polskiej szkoły wojskowej, a w r. 1933-35 kierownikiem polskiego sektora międzynarodowych Kursów Leninowskich. W r. 1936-1937 redaktorem działu zagranicznego w Trybunie Radzieckiej, centralnej gazety polskiej wychodzącej w Moskwie. W ramach aresztowań wskutek prowokacji w ruchu robotniczym na terenie ZSRR zostaje aresztowany w Moskwie 6 sierpnia 1937 r. Żył lat 36. Rehabilitację wybitnego komunisty polskiego przeprowadzono 26 listopada 1955 r.

Pracę Zofii Sielczak każdy pabianiczanin, szczególnie taki, który pamięta czasy przedwojenne, czyta z ogromnym zainteresowaniem. Rysuje ona sylwetkę „zawodowego rewolucjonisty” jak o sobie mówił sam Kostek, narodziny i kształtowanie się ideowego działacza proletariatu oraz przywodzi na pamięć liczne osobliwości ówczesnych Pabianic, jak freblówkę pani Wróblewskiej, wpływy pabianickiego szkolnictwa ogólnokształcącego, nauczycieli lewicowych jak Rudolf Szmyt, ks. dr Roman Konecki, Teofil Wojeński, historyk Rencki, sylwetki innych pabianiczan oraz różne wydarzenia tamtych czasów. Dlatego też ta interesująca książka warta jest rozpowszechnienia na terenie Pabianic.


Zofia Sielczak „Z domu i do domu”

(…) Zawieram znajomość i ze starszym bratem Kostka, Aleksandrem. Od niego pragnę się dowiedzieć, jak to się stało, że Kostek, syn generalnego dyrektora dużej fabryki (a więc człowieka, który z racji swego stanowiska powinien znajdować się „po drugiej stronie barykady”), wybrał drogę do komunizmu.

Jak to się stało, ze zamiast korzystać z wszystkich dróg, które dzięki stanowisku i pieniądzom ojca stały przed nim otworem, wybrał tę jedną, najtrudniejszą, drogę komunizmu. Jest to problem interesujący przecież i z uwagi na osobę Kostka i w ogóle dla bliższego zrozumienia, jak w różnych warunkach różni ludzie w owym okresie dojrzewali pod względem społecznym i politycznym.

We wspomnieniach brata Kostka, dziś już 61-letniego mężczyzny, centralną postacią jest ojciec. Ojciec też, jego zdaniem, odegrał istotną rolę w kształtowaniu się postawy moralnej synów. Oczywiście nie były to sprawy ani proste, ani jednoznaczne.

„Sam jesteś winien, że twoi synowie są komunistami” – słyszał nieraz Paweł Graeser z ust swoich barci, kuzynów, znajomych i innych pociotków. W tym środowisku bogatych niemieckich przemysłowców lub ludzi zajmujących odpowiedzialne stanowiska w administracji przemysłowej był to zarzut poważny.

Czy na ten „zarzut” Paweł Graeser zasłużył?

Jedną z podstawowych cech ojca Kostka był jego szacunek dla wiedzy i wykształcenia. Sam nie miał możliwości po ukończeniu Aleksandrowskiego uczyliszcza (świadectwo tej szkoły odpowiadało mniej więcej tak zwanej małej maturze) kontynuować dalej nauki w szkole. Dużo czytał, wiele myślał, ale uważał ciągle, że za mało umie. Całą swoją ambicję skupił na synach. Pragnął, by oni jak najwięcej się uczyli i jak najwięcej umieli.

Gdy wybuchła wojna, Kostek uczęszczał do drugiej klasy gimnazjum rosyjskiego w Łodzi. Ojciec nie chciał, aby synowie zmarnowali czas wskutek przerwanych przez wojnę zajęć szkolnych, i zaangażował im prywatnych korepetytorów. O tych korepetytorach warto powiedzieć kilka słów.

Pierwszym korepetytorem był Stefan Weisig. Weisig studiował w Moskwie i znajdował się pod wpływem socjaldemokratów rosyjskich. Drugi z kolei korepetytor, Rudolf Szmyt, z pochodzenia Niemiec, uczęszczał na uniwersytet w Genewie i związany był z Polską Partią Socjalistyczną.

Obydwaj korepetytorzy nie ograniczali się do formalnego przekazywania swoim uczniom sumy wiadomości z określonych dyscyplin. Dzielili się z nimi swymi poglądami na historię, literaturę, politykę.

Szczególne miejsce w edukacji młodych Graeserów zajął inny korepetytor, Fuks. Ten student z Kijowa był z kolei poalejsyjonistą (żydowska partia syjonistyczna, działająca w okresie międzywojennym w środowisku robotniczym, propagująca emigrację Żydów do Palestyny) i wielbicielem postępowej literatury rosyjskiej. Z Fuksem łączyła młodych duża przyjaźń. Wzbudził on w chłopcach żywą sympatię dla literatury żydowskiej, żydowskiego proletariatu i nauczył ich alfabetu żydowskiego. Razem czytali dzieła Szalom Alejchema, pisarza żydowskiego, który jak nikt inny, umiał w swych książkach oddać los żydowskiej biedoty w małych miasteczkach polskich i rosyjskich, jej nędzę, poniewierkę, zwyczaje, tragizm jej życia, wzruszający humor i optymizm.

Wreszcie duży wpływ na wychowanie chłopców miała Einchornowa, Szwajcarka z pochodzenia, która uczyła ich języka francuskiego. Einchornowa uczyła nie tylko gramatyki, składni, konwersacji. Wielbicielka wolterianizmu, usiłowała zaszczepić w chłonnych umysłach swoich uczniów podziw dla kultury i racjonalistycznej myśli francuskiej. Pod jej wpływem chyba trafiły do rak chłopców pisma myślicieli francuskich Diderota, Descartes’a, Woltera, a potem Renana „Pochodzenie chrześcijaństwa”. Rzecz interesująca, że właśnie tej korepetytorce, kobiecie, powierzył ojciec uświadomienie seksualne chłopców. Nauczycielka potrafiła, wprowadzając swych uczniów w tajniki fizjologii, połączyć to z wpajaniem w nich głębokich zasad etycznych.

Oczywiście wiedza, jaką czerpali Graeserowie z lekcji swoich korepetytorów, Weisiga, Szmyta, Fuksa i Einchornowej, nie mieściła się w urzędowych programach, ani gimnazjum rosyjskiego, ani gimnazjum polskiego, do którego niebawem mieli wstąpić. Pamięć o tych korepetytorach, wdzięczność, jaka po czterdziestu pięciu latach żywi dla tych ludzi brat Kostka, jest pięknym świadectwem roli, jaka odgrywa nauczyciel w życiu człowieka. Byli to wszak „przygodni” korepetytorzy … W swym krótkim jednak kontakcie z uczniami usiłowali przekazać im najlepszą cząstkę zdobytej przez siebie wiedzy, miłość i szacunek dla skarbów kultury ogólnoludzkiej. I dziś, gdy Aleksander Graeser zastanawia się, kto pomógł jemu i jego bratu znaleźć właściwą drogę, wymienia między innymi tych właśnie nauczycieli.

Matka chłopców wówczas mało chyba interesowała się ich intelektualnym rozwojem. Po prostu nie dość orientowała się w zagadnieniach, będących przedmiotem dyskusji między jej synami a korepetytorami, a jeszcze nie wiedziała, czym „grozi” jej synom ten kierunek rozwoju intelektualnego. Ojciec natomiast zdawał sobie sprawę i z socjaldemokratycznych sympatii Fuksa i Weisiga, pepesowskich poglądów Szmyta i z ateistycznej postawy Einchornowej. Pragnął jednak wszechstronnego rozwoju chłopców i rzetelnej dla nich wiedzy.

Cóż, taki dobór korepetytorów wpłynął niewątpliwie na kształtowanie się poglądów Kostka. Jednakże, aby nie stwarzać fałszywego obrazu, trzeba dodać: kto wie, jak postąpiłby wówczas Paweł Graeser, gdyby wiedział, jakie potem podejmą decyzje jego synowie.

Są jeszcze i inne dowody „winy” ojca w tym względzie. Ten generalny dyrektor kapitalistycznego przedsiębiorstwa – pochodzący sam z rodziny tkaczy – żywił szczery szacunek dla pracy robotników i wpajał go swym synom. „Niech Pan Bóg broni – opowiadał Aleksander – abyśmy pierwsi nie uchylili czapki na ulicy przed znajomym robotnikiem”. Szukając „śladów” po Kostku natknęłam się na emeryta Stanisława Czwórkę (pseudonim „Cichy”), dawnego robotnika fabryki Kindlera, komunistę, członka Komitetu Dzielnicowego KPP w okresie międzywojennym, peperowca w czasie okupacji, a po wojnie przewodniczącego Rady Narodowej w Pabianicach. Towarzysz Czwórka opowiedział mi taki charakterystyczny epizod:

W 1923 roku Czwórka był delegatem robotniczym i po jakimś strajku w fabryce zaaresztowano go za komunizm. Żonę jego wyrzucono z pracy, a delegaci chadeccy i NPR upierali się, aby nie przyjąć z powrotem do fabryki żony komunisty. Czwórkowa udała się do starego Graesera z prośbą o pomoc.

- Ja też mam synów komunistów – powiedział enpeperowcom i chadekom dyrektor generalny. – I co mogę zrobić? Są moimi synami. A ta kobieta ma dwoje dzieci i musi zarobić dla nich na chleb.

Czwórkową przyjęto do pracy. Opowiadanie Czwórki przytaczam nie po to, aby wytworzyć obraz „dobrego dyrektora”. Jest to po prostu autentyczne wydarzenie i zasługuje na odnotowanie. Na pewno nie raz zdarzały się także takie konflikty, których nie można było rozwiązać i w zgodzie ze stanowiskiem generalnego dyrektora fabryki kapitalistycznej, i w zgodzie z sumieniem „ojca komunistów”. Faktem jest jednak, że takich rozwiązań, wtedy gdy to było możliwe, Paweł Graeser szukał.

Ale wróćmy do czasów, gdy Kostek był jeszcze w szkole.

Od matki jego dowiedzieliśmy się, że „nałogowo” czytał książki. W domy była cała wielka literatura rosyjska: Tołstoj, Gogol, Czechow, Czernyszewski, Bieliński …

Potem przyszła kolej na „Płomienie” Stanisława Brzozowskiego. Wywarły one, tak jak na wielu młodych chłopcach i dziewczętach owego okresu, niezatarte wrażenie, budząc ducha buntu i pragnienie walki z przemocą. Żeromski, ulubiony w tym okresie pisarz Kostka, uczył miłości do człowieka. Wtedy też krystalizują się już zamiłowania Kostka do nauk historycznych. Studiuje zapamiętale „Historię Polski” Kutrzeby, potem zaczyna systematycznie sięgać do literatury filozoficznej i do dostępnych dzieł literatury marksistowskiej. Nie jest wykluczone, opowiadał Aleksander, że już w szkole czytał „Organiczne wcielenie Królestwa Polskiego „ Róży Luksemburg w języku rosyjskim. Ulubioną lekturą Kostka były również pamiętniki. Co roku przybywały jakieś tomy wspomnień, to Hindenburga, to Ludendorffa, to Foche’a.

Od wczesnych lat zresztą datuje się jego namiętne kolekcjonowanie książek. Coś o tym wiemy z listów Kostka do matki. Kostek miał ogromna ilość książek. Po niedługim czasie nie mogły się już pomieścić na regałach i etażerkach. Sprawił sobie specjalne skrzynie, które były tak ciężkie, że trudno je było ruszyć z miejsca. „Ślady” tej pasji Kostka odnajdujemy jeszcze dzisiaj. W „Dzienniku Bałtyckim” sprzed kilku lat zamieszczona została maleńka wzmianka o tym, że prywatny księgozbiór Konstantego i Aleksandra Graeserów przekazany został Bibliotece Gdańskiej. Jeszcze za swego życia, w 1927 roku, Kostek oddał również Bibliotece Gdańskiej „białego kruka”, tom poezji Mickiewicza wydany w Paryżu w latach trzydziestych ubiegłego wieku.

Skoro pisałam poprzednio o nauczycielach, którzy wywarli wpływ na formowanie się poglądów Kostka, muszę wspomnieć również o księdzu Romanie Koneckim. W jednym z przytoczonych wyżej listów Kostka mowa była o jakimś księdzu, który odwiedził go w więzieniu. Cóż to za ksiądz, który odwiedzał w więzieniu komunistów?

Doktor Roman Konecki, człowiek o wybitnym wykształceniu i szerokich horyzontach, był katechetą w gimnazjum realnym w Pabianicach, do którego uczęszczał Kostek. Lubił młodzież, a młodzież lubiła tego „nietypowego” katechetę, z którym można było dyskutować na wszelkie tematy i wyrażać wszelkie poglądy bez narażania się na posądzenie o herezję.

Państwo Graeserowie byli ewangelikami. Nie przeszkadzało to jednak Kostkowi w tym, że uczęszczał na lekcje katechizmu księdza Romana Koneckiego, na którego wykładach obecni byli zresztą i inni ewangelicy, prawosławni i Żydzi. Między wyróżniającym się inteligencja i dociekliwością umysłu Kostkiem a kochającym młodzież i poszukującym prawdy katecheta nawiązała się trwała sympatia. Rzecz znamienna, gdy w 1935 roku Kostek przyjechał ze Związku Radzieckiego na nielegalna robotę w kraju, jednym z nielicznych znajomych, których odwiedził, był właśnie dr Roman Konecki. Wyjeżdżając z Łodzi nie zdołał się już z nim osobiście pożegnać, prosił więc swoją łączniczkę, Romę Pawłowską, aby pożegnała w jego imieniu księdza i doręczyła mu numer „Nowego Przeglądu” (organ KC KPP), na który chyba powoływał się Kostek w jakiejś dyskusji z księdzem.

Ksiądz Konecki nie pracował już zresztą wtedy w szkole. Ani ówczesne władze oświatowe, ani hierarchia kościelna nie mogły pozwolić na to, aby ten tolerancyjny, postępowy człowiek był wychowawcą młodzieży. Dostał „wilczy bilet”, relegujący go ze szkół, i musiał usunąć się z Pabianic, w których wielkie zasługi położył w dziedzinie wychowania młodzieży szkolnej i robotniczej. Był entuzjastą uniwersytetów robotniczych i wiele zdziałał na polu krzewienia oświaty wśród młodych robotników w Pabianicach. W 1935 roku, gdy Kostek przyjechał do Polski, ksiądz Konecki pracował w bibliotece Łódzkiej Wolnej Wszechnicy. Potem zrzucił sutannę. Wychowawca młodzieży wiele nauczył swoich wychowanków i sam wiele się od nich nauczył. W 1942 roku zaaresztowany został przez gestapo i osadzony w Oświęcimiu. Tam zamordowali go hitlerowcy.

Charakterystyczny epizod: gdy napisałam do archiwum miejscowego w Pabianicach z prośbą o udzielenie mi bliższych informacji o księdzu Koneckim, dosłownie na trzeci dzień zjawił się weteran ruchu robotniczego, stary pabianicki komunista towarzysz Russak, z ogromnym portretem księdza Koneckiego pod pachą. Wystarczyła wiadomość, że ktoś interesuje się księdzem, aby towarzysze czym prędzej pospieszyli z dostarczeniem o nim wiadomości. Przyjaźń Kostka z księdzem Koneckim to też przyczynek do poznania atmosfery, w jakiej kształtowały się poglądy i postawa moralna Kostka.

(…) I jeszcze charakterystyczny ustęp listu Kostka z więzienia mokotowskiego o darzącym przyjaźnią braci Graeserów księdzu.

„Wyobraźcie sobie co to za kochany człeczyna ten ksiądz K. Na list mój, co prawda jeszcze nie odpisał, ale przyjechał do w Zaduszki. Z powodu święta nie dostał widzenia, ale przywiózł dla mnie książki. Kupę, 21 książek. I wcale, wcale. Jedna tylko święta, i to w miarę. „Swiet nie bez dobrych ludiej””.


Wyższa szkoła realna w Pabianicach, do której uczęszczał Kostek, miała duże tradycje rewolucyjne. Podkreśla to prof. Żanna Kormanowa, także wychowanka tej szkoły, koleżanka Kostka, której wspomnienia o nim znajdują się w dalszym toku opowiadania. Z tej szkoły wyszedł Rwal, członek KC KPP, Kochański, jeden z generałów Armii Czerwonej, i inni rewolucyjni działacze. Dyrektorem szkoły był świetny fizyk, Henryk Lipski. Był to zażarty zwolennik narodowej demokracji. Zgodnie z prawem: „akcja wywołuje reakcję” endeckie poglądy dyrektora umacniały myślącą młodzież w jej sympatiach lewicowych. Te sympatie pogłębiali niektórzy nauczyciele, przede wszystkim Teofil Wojeński i historyk Rencki.

Ci wszyscy wspomniani tu ludzie coraz chyba inni, o których po latach zatarła się pamięć, nie dali Kostkowi gotowej recepty na to, jak zrozumieć i ocenić świat. Byli to przecież ludzie o bardzo różnych poglądach. Ich zasługa polega przede wszystkim na wskazaniu drogi poszukiwań intelektualnych, odsłonięciu przed młodym chłopcem niezmierzonych możliwości nauki i poznania. Nie ulega kwestii, że dla chłopca pochodzącego ze środowiska burżuazyjnego droga do ruchu robotniczego prowadziła najpierw przez intelekt. W podobny sposób zresztą kształtowały się jego poglądy ateistyczne. Teoria ewolucji, lektura dzieł Darwina sprawiły , że już w piętnastym roku życia Kostek uważał się za wolnomyśliciela i wraz z bratem odmówili przystąpienia do konfirmacji.

Było zresztą z tego powodu trochę zamieszania w rodzinie Graeserów. Dla matki, wówczas osoby głęboko wierzącej, był to duży wstrząs. Ojciec, który głęboko kochał i szanował żonę, usiłował młodych buntowników zbesztać, choć sam był człowiekiem raczej obojętnym na sprawy religijne. Z tej pierwszej jednak „bitwy ideologicznej i klasowej” młodzi buntownicy wyszli zwycięsko. Umieli przeciwstawić rodzicom argumenty rozumowe, racjonalistyczne. Rodzice zaś potrafili tych argumentów wysłuchać, uszanować cudze sądy sprzeczne z własnymi, nawet gdy były to poglądy ich własnych synów. Słowo „nawet” wydaje mi się tu jak najbardziej na miejscu. Często najtrudniej jest się zdobyć na szacunek i tolerancję wobec poglądów osób bliskich, dotyczy to chyba nie tylko stosunków rodzinnych.

Sprawy tej zresztą nie można upraszczać. Ojciec i syn rozumieli się i szanowali. Ale i ojciec, i matka, którzy tyle musieli przecierpieć z powodu poglądów swych synów, podejmowali na pewno nie jedna próbę „odciągnięcia” ich od komunizmu. Były to zarówno próby „walki o duszę”, jak i we wczesnym okresie różne nakazy i zakazy, niechęć do „czerwonych” kolegów i koleżanek. Znajdujemy przecież echa tych konfliktów w listach Kostka. Chyba jednak decydujące jest jedno zdanie z jego listu: „Grunt nasz z Tatusiem, jako człowieka z człowiekiem, jest wspólny”.

Można się już zorientować na podstawie zebranych, „jak to się stało”, ze Kostek trafił do ruchu robotniczego. Byłoby jednak niezgodne z przebiegiem ewolucji ideowej Kostka, gdyby rozwój jego poglądów uplasować wyłącznie w sferze intelektualnego wyboru, zrozumienia dziejowej konieczności zwycięstwa proletariatu. Równolegle do zdobywanego na drodze naukowej, krok za krokiem, światopoglądu marksistowskiego działały w sposób decydujący przesłanki natury uczuciowej. Na tym samym terenie, gdzie znajdował się wygodny, dostatni dom Kostka, była fabryka. Obok sytych, dobrze ubranych, mogących zaspokoić każde pragnienie członków swojej rodziny widział Kostek w najbliższym sąsiedztwie robotników. Na podwórku fabrycznym nieraz bawił się z ich synami. Miał okazję widzieć i porównywać.

Jakimś niemal że „pikantnym” szczegółem w biografii Kostka, a jednocześnie potwierdzeniem jego zdolności do obiektywnej oceny jest następujący epizod. Gdy w pierwszym okresie po uzyskaniu niepodległości zaczęły się w Pabianicach formować Rady Robotnicze, Kostek i Alek zatrzymani zostali w magistracie („zaaresztowani”) przez wzburzonych robotników, którzy nie mogli odnaleźć starego Graesera. Nie wchodzę tu w tej chwili w ocenę, czy ta forma (zatrzymanie chłopców) użyta dla wywarcia nacisku na ich ojca była właściwa. Były to czasy ogromnego wzburzenia i podniecenia, a chłopcom zresztą, jak najlepiej potraktowanym, nie spadł włos z głowy. Mimo to mogłoby się wydawać, że fakt ten mógł wzbudzić w chłopcach jakiś odruch żalu czy pretensji do robotników. Stało się zupełnie inaczej.

Zbiegiem okoliczności – istnieje tu świadectwo Kostka, dokument, który pozwala zrozumieć, jak odczuł ten incydent Kostek. Adwokat Duracz, przygotowując się do obrony Kostka, przed jego pierwszą rozprawą sądową, zanotował ołówkiem w czasie rozmowy ze swoim klientem, na odwrocie jakiegoś dokumentu z akt, następujące słowa Kostka: Mając lat 15 stałem się socjalistą i byłem wówczas bliski PPS. W 1918 roku brałem czynny udział w rozbrajaniu Niemców i wstąpiłem do zaczątków armii polskiej – i wtedy, mnie jak i innych posłano bronić lasów obszarniczych niedaleko piotrkowskiego. Dowódcą oddziału był syn obszarnika. Używano nas i do uśmierzania bezrobotnych. W 1919 roku byłem zaaresztowany razem z bratem przez robotników. Ojciec zarabiał 2500 rubli miesięcznie, robotnik 30 rubli…

30 rubli i 2500 … Zobaczył niesprawiedliwość i poczuł odpowiedzialność. Zrozumiał, ze znajduje się po drugiej stronie barykady… Kto wie … Być może ten właśnie epizod był jeszcze jedną kroplą przeważającą szalę.

(…) Pani Graeserowa - matka Kostka - chciałaby pomóc mi w pracy nad książką. Chciałaby opowiedzieć mi jak najwięcej o Kostku… Ale to nie jest wcale takie proste – opowiadać, mimo że bez przerwy niemal o nim myśli.

- Ja go tak krótko znałam … Lepiej i dłużej znali go na pewno ci, z którymi pracował … Chyba więcej potrafią powiedzieć, niż ja to potrafię …

Rzeczywiście „znała go krótko…” Najczęściej tez wraca myślą do czasów, kiedy był mały. Kiedy chodził do przedszkola pani Wróblewskiej, grał role krasnoludka w jakimś dziecinnym przedstawieniu i śpiewał „matusieńko, matusieńko, ja wojakiem muszę zostać…” I został rzeczywiście „wojakiem”, bojownikiem idei, która stała się treścią jego życia. Dlatego też matka „znała go tak krótko”.

Być może właśnie dlatego ciągle wspomina powroty Kostka do domu.

- Gdy otwierał cicho drzwi – najpierw wrzucał walizkę. U niego było wszystko na wesoło. – Widzę tę scenę: najpierw ostrożnie otwierane drzwi, potem z hałasem wrzucane walizki i głośno wkraczającego do domu wesołego, radosnego Kostka. Bardzo to „pasuje” do obrazu, jaki sobie wytworzyłam.

Pani Graeserowa pokazuje mi jakieś pamiątki z powrotów Kostka do domu: drewniany talerz z wyrzeźbionym liściem dębowym i orzełkiem, który przywiózł Kostek w prezencie z Poznania, w pierwszych latach niepodległości. Wręczył go mówiąc te słowa: „mamusiu – to biały orzeł”.

Zawsze lubił coś przywieźć w prezencie. Czasem były to podarki z „aluzją”. Na przykład pani Anna (siostra Kostka), która czasem zwykła się boczyć i dręczyć, dostała kiedyś drewniana sowę, „że niby mądra i nastroszona”. Oglądam jeszcze jakąś teczkę Kostka z napisem „Kraj”… Tak, pamiątek po powrotach Kostka zostało niewiele …

A gdy Kostek był już w domu, chodził po mieszkaniu, śpiewał (pasjami lubił zresztą śpiewać okropne szlagiery, jak na przykład „Czarna Mańka”), uganiał się za ukochaną siostrą Dzićką po pokoju albo siadał, gdy ojciec wracał z pracy, przy stole, pod lampą z zielonym abażurem i prowadził z nim długie rozmowy.

- Właśnie po ojcu miał swoje wesołe usposobienie. Widział wszystko „dobrze”. Żył krótko, ale miał wiele z życia. Ja, Anka i Alek – przyznaje pani Graeserowa – mamy bardziej „ciężkie usposobienie”.

Nie bardzo mogę uwierzyć w „ciężkie” usposobienie pani Graeserowej, człowieka, z którego po prostu promieniuje spokój. „Ciężkie” usposobienie to na pewno wynik ciężkiej troski, jaka nie opuszczała jej przez całe życie. Ukochany Kostek przebywał przecież 7 lat w więzieniu, a gdy był na wolności, więzienie groziło mu w każdej chwili. Matka zresztą gryzła się jego kłopotami rodzinnymi, umiała odczytać między wierszami, kiedy ten „słoneczny” człowiek (takiego używa określenia) przeżywał jakieś troski. A poza tym, jak każda matka, martwiła się o zdrowie syna, od dzieciństwa cierpiącego na niedowład ręki. Pani Graeserowa opowiada jak to było z tą ręką Kostka. Gdy miał kilka lat i bawił się na podwórzu fabrycznym (fabryka Kindlera) z chłopcami, spadł z jakiegoś rusztowania. Przyniesiono go nieprzytomnego. Okazało się, że nastąpił wylew krwi do mózgu. Od tego czasu datował się niedowład ręki. Gdy o tym opowiada, jakby przeżywa na nowo strach o życie swego nieżyjącego dawno dziecka.

Niedowład ręki i wada wzroku pogarszały się i warunkach więziennych, i w poniewierce na wolności. Długie wieczory niepokojów i rozmyślań zapełniały wówczas pani Graeserowej różne zajęcia, robota rękawiczek na drutach (Kostek pisał w rękawiczce, specjalnie przystosowanej do bezwładnej ręki), reperowanie bielizny, smażenie ulubionych placków kartoflanych i przygotowywanie paczek.

„Wałówki”, które dostawał Kostek, do dziś wspominają towarzysze z celi więziennej. To była „laba”, gdy przynosił je dozorca. Oczywiście wszystko w komunie podlegało podziałowi.

- Tylko placki zostawialiśmy wszystkie niemal dla Kostka – opowiadał mi stary robociarz, towarzysz Cieślak. – Nazywaliśmy je po łódzku „tatkami”. Towarzysze wiedzieli, że ten przysmak matka specjalnie robiła dla syna. A Kostek, zajadając placki, mówił: „moja matka o mnie pamięta…” A teraz długich wieczorów pani Graeserowej nic nie zapełnia poza rozmyślaniem. (…)

Kiedy Kostek siedział w więzieniu, jego siostra Anna studiowała na Sorbonie. Wymieniali się listami.

(…) Szęśliwaś Ty, Ańko. Nieraz żałuję, żem w Berlinie siedział a nie w Paryżu, choć miałem okazję. Ale to wszystko ten nieszczęśliwy 23 rok niemiecki – choć lepsza szkoła, niż wasz nieokreślony bigos – tylko chciałoby się poznać coś nieznanego, a nie tych nudnych piwoszy. Będzie chyba jeszcze okazja. Matka pisze, że masz dużo trudności ze swymi pracami seminaryjnymi – piszesz „za sucho”. Rzeczywiście naucz się trochę „mokro” pisać list, listy tez. Pisz o teatrach i o książkach i o Sorbonie, a nie, ze chodzisz do teatru, czytasz książki etc. Czy też zaglądasz nieraz do l’Humanite (organ Komunistycznej Partii Francji), nie mówiąc już o tylu innych ślicznościach, których w naszej Abderze ani na lekarstwo nie ma.

Ale stronisz chyba ciągle jeszcze od tzw. polityki, prawda? A przecież taki Moliere – nie z komedii francuskiej, ale ten żywy, ze dworu Ludwika, bił i walił w zakute łby szlagońskie i dawał nową prawdę, nowe słowo o tym, co się poza Wersalem i de la gabelle ukrywało. Dlaczego nie przenosisz tego „klasyka” wie er leibt und lebt, żywcem w wiek XX? Przecież ani literatura ani jej historia – to nie dykteryjki, nie splot faktów, ale wieczna twarda walka, której „manifikować” nie wolno. Od tego są profesorowie z paleolitycznym sitzfleischen, ale nie ludzie żywi. Popraw się, popraw dziewucho.

Piszesz, że się Quartier Latin co dzień te same twarze widuje – czyś tam nie trafiła czasem na jakąś znajoma fizys, bo przecież tam spora kolonia. Wychodziło tam kiedyś pisemko „Robotnik polski we Francji”. Nie wiem, czy ono jeszcze wychodzi? Słuchaj no, jeśli znowuż prześlesz kiedyś parę książek, to zagarnij też jakieś Revue polityczne albo literackie (ale wolę te pierwsze, tylko bliskie).

No, a ja onegdaj wzwaliłem na siebie już 21 miesiączek. Takim się kiedyś bliskim wydawał dzień wsypy, a teraz już b.b. daleki. Lepiej – więcej minęło, więcej się rzeczy ma za sobą i głupstw wiele, a „wiek żywi, wiek uczisz?”. Jeszcze 17 miesiaków i jeden dzień. Mało już co? I to w najgorszym razie, a jak dobrze pójdzie …

Już kończę. Hałasują w celi. ½ strony zostawiam naszemu seniorowi. Żyj, kochana i pisuj.

Kochana Anko, od dawna czekamy na list od Ciebie, a TY – nic. Mamusia pisała, ze listy twe giną – może z Twoim do nas to samo się stało. (A dziwne, bo l’ Europe Nouvelle przychodziła szybko i regularnie). Ale przypuszczamy, że jednak kiedyś się dogadamy. U nas tu oczywiście wszystko po staremu. Wszystko wiesz, zresztą, chyba z listów z domu. Ostatnim „czemś” była moja apelacja. Widziałem się z ojcem i ciotką – znów się trochę pogadało z ludźmi wolnościowymi.

Alek otrzymał to „revue”, ale nie będę o tym pisał, bo wkrótce sam się do Ciebie odezwie. Ale dzięki serdeczne za te książczyny, niedługo wyślę je do domu, zwłaszcza za Rollanda. Gide – jak by Ci powiedzieć – nie rozumiem go. Czytałem, przeczytałem – i nic. Jakaś sztuczna, papierowa rzecz. I wiesz, widzi się, że gdyby to nie Gide, no i nie ten tytuł sensacyjny – pies z kulawą nogą tym by się nie zajął.

Ale po przeczytaniu Rollanda serdeczniem się uśmiał. Potwierdziła się moja „teza”. R. zawsze, zwłaszcza przy czytaniu Jana Krzysztofa miałem wrażenie, ze to nie „francuski” a „niemiecki” pisarz… Dziwne wprost, jak bardzo ta książka odbiega od Dantona. Po wstępie pompatycznym, ale zupełnie a la stary Rolland, taka łzawo-epusjerska duperełka. Brak tego, co biło z każdego wiersza Dantona: poczucia siły, tężyzny, żywiołowości. Nie mówiąc już o samym Dantonie (typ a la Colas Breugnon) ale nawet ten jego oschły Robespierre, doktryner ma w sobie to poczucie twórcze, jest owym demi-dieu z przedmowy „Le jeu”. A tu mizerny, landrynkowaty syropik, nastrojony sentymencik, no i ten kominek. Dziwne, jak ci ludzie, którzy ongiś czasu wojny mieli co do powiedzenia i mieli odwagę patrzenia, teraz, konsekwencją zatrwożeni, ślimaczeją i kwilą.

Żeromski, poruszając to samo zagadnienie w formie drażliwszej, bo współczesnej, rąbnął przynajmniej baranie łby nawłockie tak dla dzikiej trzódki okropnym znakiem zapytania. Ale Rollandowi z pietyzmu literackiego choćby nie uchodzi tak utytłać wspomnienia Wielkiej Francuskiej, za której „trubadura” się przecież uważa (jeszcze dobrze, że z tego girondiścika nie zrobił „bohatera”, bo przy czytaniu człowiek się tego obawia). I przypuszczam, że to nie chwilowe załamanie, ale równia pochyła tego typu ci-devant bojowników. I Annetka jego też jakoś paskudnie kończy.

Drogi, którą obrał Barbusse (czytałaś przecież jego list w sprawie Fritza v. Elm.? – jeśli nie , koniecznie przeczytaj!), nie można ominąć, jeśli się nie chce bujać impotentnie z wiatrem od morza lub zefirkiem przeszłości. Taki już czas – man muss Farbe bekennen, jeśli się chce „śpiewać” po jednej lub drugiej stronie barykady – a nie w ciemnym i mało ciekawym podwóreczku uczuciątek.

Nie zgodzisz się chyba ze mną – jak zwykle w tym punkcie. – Ale to nic. Ja mam przecież prawo o tym mówić i „stawiać” takie wymagania (to brzmi trochę paradnie – nie?), bo to „jeu” ma wszak przedmowę. A dla lepszego zrozumienia mnie i złapania różnicy weź i przeczytaj sobie np. „Żizń i gibiel Nikołaja Kurbowa” Erenburga. I napisz mi potem. A propos, czy to wyszło już we francuskim?

Napisz nam trochę jak żyjesz, co robisz, nad czym myślisz … Bo widzisz, dziewucho, przecież my niedługo wyjdziemy i przykro będzie, jeśliśmy się w ciągu tych lat „rozeszli”. A nie zasłaniaj się pracą i pisaniną twoją seminaryjną. Tu też nie można znaleźć czasu do pisania. Usiadłem więc sobie w nocy przy kracie, światło pada z korytarza na stolik, ludziska chrapią, a o północku się lepiej przecież gada, niż za dnia.

Wiesz przeczytałem niedawno niezłą rzecz. Clement Vautel’a „Mon cure chez les riches” i „chez les pauvres”. Warto przeczytać. Taki mały Don Kiszot naszego czasu.

Jak Ty pracujesz? Włóczysz się po bibliotekach, czy też kupujesz sobie trochę książczyn? Nie bój się nie dlatego pytam, by je tu czytać, lecz za 1 ½ roku, jak wyjdę. A to przecież tak niedługo. Zupełnie już inaczej się teraz myśli i pracuje: nie dla „siebie”, a dla wolności.

Czy chodzisz do teatru i na koncerty? Ańka, u licha, jeżeli teraz nie napiszesz długiego i sprawozdawczego listu, to Cię oddam w ręce Alka, a wiesz przecież, w jakim on tonie pisze i nie będę go ani powstrzymywał ani poprawiał. I odpowiadaj na pytania, bo wy „wolnościowi” macie taki miły zwyczaj omijania treści listu jakbyście uważali list za pewien faҫon de parler. (…)

Kostek mimo ożywionej działalności partyjnej na terenie poznańskim nie zrywa ideologicznego kontaktu ze swoimi rodzinnymi Pabianicami. W Pabianicach aktywną działalność rozwijał wówczas Związek Polskiej Młodzieży Socjalistycznej (ZPMS), którego jednym z organizatorów i czynnych członków był Alek. Kostek – już jako wyrobiony prelegent – dojeżdżał do Pabianic i wygłaszał w ZPMS referaty. Jeden z nich , „O imperializmie” na podstawie książki Lenina (W.I. Lenin „Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu”, 1916), Alek bardzo sobie dokładnie przypomina.

Pabianicki ZPMS był jednym z najradykalniejszych ośrodków młodzieży socjalistycznej w kraju. Wkrótce po ukonstytuowaniu się Związku Młodzieży Komunistycznej ZPMS przechodzi, w poważnej swojej części do ZMK. W archiwum pabianickiej sekcji historii partii przy Komitecie Miejskim PZPR znajduje się notatka pt. „Historia KZMP w Pabianicach”. Z notatki tej warto przytoczyć następujący fragment:

„Aby nie tracić sił i czasu na jałowe spory, jak to w swych określeniach stawiali delegaci ówczesnego Zjazdu Związku Akademickiej Młodzieży Socjalistycznej, tow. tow. Graeserowie, postanowili na skutek wytworzonej sytuacji, hamującej promieniowanie rewolucyjnej idei socjalizmu przez siły ugodowe i reformistyczne w Związku Polskiej Młodzieży Socjalistycznej , po głębokiej dyskusji w lutym 1923 roku, powołać do życia na terenie miasta Pabianic, z tak zwanych „zielonych kół” rewolucyjnej młodzieży ZPMS-u, Związek Młodzieży Komunistycznej w Pabianicach.”

Z przydługiego nieco zdania przytoczonego tu dokumentu wynika, że będąc już w Poznaniu i rozwijając w Poznaniu żywą działalność w ZMK i partii (a od 1922 do 1924 roku był Kostek członkiem Sekretariatu KC ZMK), Kostek odegrał poważną rolę w historii rewolucyjnego ruchu młodzieży w swoim rodzinnym mieście.

O roli braci Graeserów w organizowaniu młodych komunistów w Pabianicach czytamy w „Dziejach Pabianic”, 1968: Na początku 1922 r. młodzi komuniści z Pabianic żywo zainteresowali się sprawą utworzenia Związku Młodzieży Komunistycznej. W marcu nawiązali łączność z grupami młodzieży komunistycznej w Łodzi, Piotrkowie, Ozorkowie i skontaktowali się z działaczami w Warszawie. Gdy 16 marca 1922 r. odbywała się I Ogólnopolska Konferencja ZMK byli na niej obecni delegaci Pabianic Konstanty i Aleksander Graeserowie, twórcy pabianickiej organizacji ZMK. W 1923 r. obaj weszli w skład KC ZMK. Do grona najbardziej aktywnych i popularnych działaczy pabianickiej młodzieży komunistycznej należeli m.in. Andrzej Koziróg, Antoni Suwara, Stanisław Fidyk, Dybała i Stanisław Pietrasik.

W archiwum Zakładu Historii Partii znajduje się pokaźny tom z ankietami uczestników VI Zjazdu KPP, który odbył się w 1932 roku. Z tego tomu wyciągnęłam ankietę personalna, wypełnioną własnoręcznym pismem Kostka, a podpisana nazwiskiem „Pawłowski”, jednym z licznych pseudonimów Kostka. Oto jak, w najbardziej lapidarnym, a jakże miarodajnym dokumencie, przedstawia się „całe” życie Kostka.

Ankieta

Pseudonimy partyjne: Grobelny, Kostek, Rafał, Piotr, Janowski

Wiek: 31 lat

Włada językami: rosyjskim, niemieckim, francuskim, angielskim

Pochodzenie socjalne: Z rodziny burżuazyjnej

Zawód: zawodowy rewolucjonista

Staż w KPP, SDKPiL i Lewicy PPS: w KPP od 1920

Staż w KZMP: w KZMP 1922-1924

Obecne funkcje partyjne: Wykładowca w szkołach partyjnych

Poprzednie funkcje: Egzekutywa KW (1928), Zagłębia (1928), Śląsk (27-28), KC ZMK (1922-1924)

Udział w ciałach partyjnych z wyboru: Okręgowy Komitet KPP Górnego Śląska i KC ZMK

Udział w Zjazdach, Konferencjach i Kongresach: V Kongres Międzynarodówki

Czy miał przerwy w należeniu do partii lub w czynnej pracy? Oprócz więzień – nie

Czy należał do innych partii i jakie pełnił funkcje: ./.

Czy należał do POW, Strzelca, Legionów ? ./.

Jak długo na emigracji, czy pełnił na emigracji funkcje partyjne KPP? : W 1923 roku w Niemczech, praca wśród emigracji polskiej i Klubu Komunistów polskich w Berlinie

Czy służył w wojsku, w policji, milicji, żandarmerii?: W 1918 roku jako uczeń w wojsku i w 1920 roku 4 miesiące jako maturzysta

Jakie pełnił funkcje? : szeregowiec

Wykształcenie wojskowe: żadne

Wykształcenie ogólne i polityczne: szkoła średnia skończona, z uniwersytetu poznańskiego wylany, 2 semestry w Berlinie.

Ile razy był aresztowany i do jakich spraw należał? : W Berlinie 1923 (pracowałem w zachodnim Biurze Profu – Czerwona Międzynarodówka Związków Zawodowych), sierpień 1924 – sprawa tzw. biura żydowskiego młodzieży, 1928 roku – sprawa zagłębiowska.

Jak długo siedział w więzieniu? : sierpień 1924 – wrzesień 1927; grudzień 1928 – lipiec 1932.


Ten ze wszech miar miarodajny i jakże wymowny dokument trzeba uzupełnić danymi „ankietowymi” późniejszymi oraz rozszerzyć informacje zawarte w niektórych rubrykach, już na podstawie innych dokumentów i ustnych relacji.

A więc punkt pierwszy uzupełnić trzeba innymi używanymi przez Kostka pseudonimami: Górski, Guzowski, Kazimierz, Jan, Biernacki i wreszcie Kalicki, którego stale używa w czasie swego pobytu w Związku radzieckim. Dokument obejmuje dane do VI Zjazdu KPP, a więc do roku 1932. Na tymże Zjeździe wybrany zostaje Kostek na zastępcę członka KC. W roku 1932-1933 w rubryce „funkcje partyjne” dopiszmy: zastępca kierownika polskiej szkoły wojskowej. W tej samej rubryce pod datą 1933-1935 – kierownik polskiego Sektora Międzynarodowych Kursów Leninowskich (tzw. Leninówki). W 1936-37 roku redaktor działu zagranicznego Trybuny Radzieckiej i zastępca redaktora naczelnego tej gazety.

W odpowiedzi na pytanie tej rubryki mieści się jeszcze informacja, ze w marcu 1935 wysłany został Kostek do kraju na nielegalną robotę, m. in. dla prowadzenia pertraktacji z ramienia KPP (pod pseudonimem Biernacki) w sprawie utworzenia jednolitego frontu z innymi partiami robotniczymi. Był wówczas kierownikiem sekretariatu krajowego KC KPP.

W punkcie trzecim ankiety: „Uczestnictwo w Kongresach i Zjazdach partyjnych” wpiszmy jeszcze udział Kostka w IV Plenum KC KPP w 1936 roku.

Wreszcie – choć nie będzie to ścisła odpowiedź na pytanie – w rubryce wiek, uwidocznimy następujące daty: Data urodzenia 7 października 1901 w Moskwie. Data aresztowania, wskutek prowokacji w ruchu robotniczym, 6 sierpień 1937. Data rehabilitacji: 26 listopada 1955.

Tyle o ankiecie Kostka.


Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij