Stolica bluesa
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęW latach 80. XX wieku Pabianice zostały okrzyknięte „stolicą polskiego bluesa”. W miasteczku pojawiło się wówczas i w późniejszym okresie wiele grup muzycznych, z których kilka znalazło się w „Encyklopedii muzyki popularnej. Blues w Polsce” (1997), opracowanej przez Marka Jakubowskiego i Mariusza Szalbierza.
Aback Else
Zespół powstał w 1991 r. w Pabianicach z inicjatywy Marcina Maliszaka i Jarosława Lorenca, początkowo wykonując muzykę oscylującą w kierunku pop-rocka. Przełomowym momentem było pojawienie się w 1992 r. w jego szeregach gitarzysty Roberta Fuksa, co spowodowało zwrot dotychczasowej stylistyki w stronę bluesa. Sami muzycy mówią, że łączy ona ostre, gitarowe brzmienie z żarliwością i wrażliwością charakterystyczną dla twórców z Delty Missisipi.
Po kilku rotacjach personalnych wśród perkusistów skład zespołu wykrystalizował się w 1994 r.: J. Lorenc (ur. 28.03.1978 r.; voc g, hca); R. Fuks (ur. 18.04.1977 r.; g); M. Maliszak (ur. 19.07.1977 r.; bg) i Andrzej Rykała (ur.10.11.1970 r,; dr).
Grupa wykonuje zarówno własne utwory („So Tell Me”; „Whisky”; „Blues Without The End”; „Mother”) jak i obce kompozycje („Trouble No More”; „Road Runner”; „Can’t Fool The Blues”). Ma na swoim koncie koncerty w klubach i pubach na terenie całego kraju.
All Right Now
Zespół blues-rockowy, utworzony w lutym 1995 r. w Pabianicach z inicjatywy Marcina „Huntera” Florjańskiego i Krzysztofa „Łedloga” Jureczka. Swoją nazwę zaczerpnął z tytułu znanej kompozycji brytyjskiej grupy Free. Do czerwca 1995 r. skład tworzyli: M. Florjański (ur. 15.12.1979 r. w Pabianicach; voc); K. Jureczek (g, slide g); Tomasz Okrojek (g); Marcin Kędzierski (bg); Mariusz Łyszkowski (hca) i Przemysław Chlastawa (dr). W tym zestawie grupa zadebiutowała na pabianickim festiwalu „Mikrofon dla wszystkich”, zajmując drugą pozycję wśród 24 uczestników. Zaraz potem K. Jureczka zastąpił Oskar „Ozzy” Hans (g), a miejsce P. Chlastawy zajął na krótko Mariusz Kędzierski (dr). We wrześniu obowiązki T. Okrojka przejął Jacek Borowiecki (ur. 16.05.1979 r. w Pabianicach; g), gitarę basowa obsługiwał Piotr Kałuża, a za perkusją zasiadł znów P. Chlastawa.
W październiku J. Borowieckiego zastąpił ponownie K. Jureczek, a w grudniu nowym perkusistą został Krzysztof Płóciennik (ur. 14.10.1977 r.). Podczas kolejnych rotacji personalnych w lutym 1996 r. O. Hansa wymienił Jacek Okrojek (g), a K. Jureczka – J. Borowiecki. Nowym basistą został Jakub Nowak. W marcu skład poszerzono o Łukasza Zawadzkiego (ur. 26.03.1979 r. w Łasku; keyb).
W kwietniu 1996 r. w zespole grali: M. Florjański (voc); O. Hans (g); Maciej Kuliberda (g); Marcin Papuga (bg); Ł. Zawadzki (keyb); K. Płóciennik (dr).
21.06.1996 r. All Right Now – obok grup Blue Haze i Aback Else –wziął w poświęconym Ryszardowi Riedlowi koncercie “Ballada o dziwnym człowieku”, zorganizowanym w Pabianicach z inicjatywy M. Florjańskiego oraz Leszka Martinka i Ewy Otolińskiej ze spółki cywilnej „Dżem”.
We wrześniu M. Florjański, niezadowolony z dotychczasowych osiągnieć formacji, nawiązał współpracę z nowymi muzykami: Jarosławem Jantoniem (ur. 20.04.1978 r. w Pabianicach; g) i Gerardem Malinowskim (ur. 31.12.1973 r. w Pabianicach; bg), jednocześnie przyjmując ponownie do zespołu J. Borowieckiego.
Muzycznymi wzorcami dla All Right Now są zespoły Free i Cream, zaś z polskich wykonawców Dżem i Breakout. Do najważniejszych własnych kompozycji nalezą „No Enter”, „Paranoja” i „Pabianicka Impresja Bluesowa”.
Blue Haze
Skąd pewnego pięknego dnia spotkało się tych czterech nieprzystosowanych? W takim miasteczku, gdzie na piąta chodzi się do roboty i nie kocha się długowłosych. Gdzie każdy punk to regularny idiota, a długowłosy to klient dzielnicowych. (Roman Kubiak, „Blue Haze – płomień we mgle”, Odgłosy 22.11.1986 r.)
Zespół powstał w 1982 r. w Pabianicach z inicjatywy Krzysztofa Młudzika (ur. 23.03.1962 r. w Pabianicach; voc, g, slide g, hca) i Dariusza Gorzelaka (voc, g, slide g, hca). W kwietniu następnego roku skład uzupełnili: Zbigniew Błoch (bg) i Janusz Marynowicz (dr). W tym zestawie grupa - zafascynowana wówczas twórczością Johna Lee Hookera - zadebiutowała na festiwalu „Rawa Blues’83”. W listopadzie 1983 r. J. Marynowicza zastąpił Wiesław Wojna (dr), a w lipcu 1984 r. miejsce Z. Błocha zajął Robert Kotys (ur. 25.07.1967 r. w Pabianicach; bg). Pod koniec kwietnia 1986 r. nowym perkusistą został Ryszard Idziak. Okres 1983-87 muzycy zapisali udanymi koncertami w warszawskich klubach „Stodoła” (marzec 1987) i „Akwarium” (lipiec 1987) oraz udziałem w takich imprezach, jak „Jesień z Bluesem’85” w Białymstoku, „Young Blues Meeting” w Pabianicach (wrzesień 1986), „Rawa Blues” w Katowicach (1986, 1987), „Blues w Lesie” w Zielonej Górze (kwiecień 1987), „Zaczarowany Świat Harmonijki” w Poznaniu (1987). Grupa została również laureatem łódzkiego „Rockowiska” oraz wystąpiła w koncercie „Rock Non Stop” podczas Opola’86.
We wrześniu 1987 r. za perkusją zasiadł Andrzej Półchłopek. W czerwcu następnego roku zespół dał swój ostatni koncert, by z powodu wyjazdu muzyków do RFN i Kanady zawiesić swoją działalność. Reaktywował się w październiku 1992 r. w składzie Młudzik, Kotys, Półchłopek i Gorzelak. W listopadzie 1993 r. tego ostatniego zastąpił Witold Jąkalski (ur. 19.06.1968 r. Łodzi; g, slide g). Odrodzony Blue Haze odniósł szereg sukcesów: I nagroda na „Folk Blues Meeting” w Poznaniu (kwiecień 1994 r.), II nagroda na szczecińskiej „Bluesadzie” (marzec 1995 r.); udział w „Muzycznym Campingu” w Brodnicy (lipiec 1995 r.), I nagroda na festiwalu „Blues nad Bobrem” w Bolesławcu (wrzesień 1995 r.) oraz I nagroda na przeglądzie „Uniwerek Blues” w Lublinie (październik 1995 r.). Koncertował z Tadeuszem Nalepą, Leszkiem Winderem, Andrzejem Urnym, Andrzejem Wodzińskim oraz grupami Dżem i Easy Rider. Jedyne profesjonalne nagranie zrealizował dla PR w Łodzi.
W lutym 1996 r. nowym perkusistą zespołu został Arkadiusz Malawko (ur. 21.03.1973 r. w Pabianicach). W grudniu tego samego roku do Nocnej Zmiany Bluesa odszedł w. Jąkalski.
Repertuar Blue Haze oscylował wokół teksańskiego bluesa w estetyce Z.Z. Top i Johnny’ego Wintera. Najpopularniejsze kompozycje to: „Nowe miasto”; „Szept”; „Panie mój”; „Drinkin”. Sami muzycy charakteryzowali swą twórczość trzyczłonowym hasłem: blues-rock-boogie. Na początku 1997 r. grupa zawiesiła swą działalność.
http://www.bluehaze.pl/historia.html
https://www.youtube.com/watch?v=jjoFNvEyVuM
Boogie Circus
Zespół założył w 1993 r. Dariusz Gorzelak (dawniej – Blue Haze; g) i jest on jedynym stałym członkiem grupy. Do 1996 r. włącznie przewinęli się przez nią perkusiści: Wiesław Wojna, Robert Szymański, Janusz Marynowicz, Ryszard Idziak; gitarzysta Piotr Zaleski (dawniej – red Rooster; Street Blues); harmonijkarze Janusz Kowalski i Jacek Urlik; basiści: Krzysztof Maradona, Jerzy Dana, Janusz Szumiał, Roberty Kotys. W Polsce Boogie Circus występuje niezbyt często, w 1995 r. koncertował natomiast w Niemczech, Holandii i Belgii. Na repertuar grupy składają się własne utwory inspirowane muzyką Canned Heat i Johna Lee Hookera, m.in. „Hometown Blues” i „Red Fiat Car”.
Bluestemper
Zespół założył w 1982 r. w Pabianicach wokalista i gitarzysta Zbigniew Niedzielski, kiedy – jak sam stwierdził – zdał sobie sprawę, ze chciałby grać rzeczy w bluesowym nastroju. Wczesny skład grupy był bardzo płynny i ustabilizował się dopiero pod koniec 1983 r.: Z. Niedzielski (ur. 31.05.1963 r.; g, voc), Zbigniew Wnuk (bg) i Robert Szymański (ur. 7.12.1966r.; dr). Trio zadebiutowało w kwietniu 1984 r. na imprezie „Pretor Blues”, odbywającej się w klubie studenckim „Pretor” w Łodzi, występując tam m. in. obok Elżbiety Mielczarek, Ireneusza dudka, Jana Skrzeka i Nocnej Zmiany Bluesa. Krótki program, jaki wykonali wtedy muzycy (m. in. „When The Sun Goes Down”), tak bardzo spodobał się publiczności, ze na bis musieli powtórzyć go w całości..
Po tym występie grupa otrzymała zaproszenie na „Rawę Blues’84”, gdzie po eliminacyjnym koncercie w katowickim klubie „Akant” znalazła się w gronie laureatów, prezentujących się w finałowym koncercie w teatrze w Tychach.
„Podobał mi się zwłaszcza Bluestemper, którego lider doskonale wczuł się w klimat muzyki pokolenia Johna Lee Hookera, czyniąc z muzyki czarnych mistrzów własny środek ekspresji” (Jan Chojnacki, Non Stop 6/1984).
W tym samym roku formacja wystąpiła na świnoujskiej „FAMIE”, „Olsztyńskich Nocach Bluesowych” i festiwalu w Jarocinie. 29.11.1984 r., koncertowała w chorzowskim klubie „Kocynder” w ramach imprezy „Andrzejki Bluesowe’84” (zastępczo z Jarosławem Wodzińskim na perkusji), wykonując bluesowe standardy, opatrzone bardzo często polskimi tekstami i tytułami: „Masz na sobie mój wzrok”; „Kochanie nie idź tam”; „Hoochie Coochie Man”; „Nie jestem całkiem twój”; „Obudziłem się dzisiaj rano”. W zamykającym koncert utworze „Bo’Diddley” zespołowi towarzyszył Ireneusz Dudek (hca).
W tym okresie brzmienie Bluestemper określano, z braku lepszej nazwy, jako „punk blues”. Oparte było ono na eksponowaniu akordu tonicznego oraz harmonice i melodyce bliskiej muzyce Johna Lee Hookera. W zestawie perkusyjnym talerze zastąpiono kotłami. Sam lider o własnych planach mówił wówczas następująco: Chciałbym, aby moja przyszła muzyka – pozostając bluesem – korzystała również z New Black Music i … New Wave. Być może jest to zaskakujące w konfrontacji z naszą obecną muzyką głęboko osadzoną w tradycji pokolenia Johna Lee Hookera, Lightinga Hopkinsa i Howlin’ Wolfa. Myślę jednak, że najpierw należy doskonale poznać tradycję, a potem tworzyć nowe rzeczy. (Rafał Szczęsny Wagnerowski „Ten polski blues”, Śpiewamy i tańczymy 1/1985)
W 1985 r. zespół zmienił nazwę na Nowa Grupa Ameryka. Inny był też, odległy od bluesa, repertuar, składający się głównie z kompozycji Z. Niedzielskiego, opatrzonych polskimi tekstami. Jedna z nich, „Czy podoba wam się Ameryka?”, pojawił się na antenie Programu III PR. Pod nowym szyldem grupa wystąpiła na „Jazzie nad Odrą”, ponownie na Dużej Scenie „Rawy Blues” oraz na sopockim „Blues Topie’85”. Mówiąco tym okresie działalności, lider wyznał w rozmowie z J. Derdą: Pasjonuje mnie muzyka Jamesa Blood Ulmera, Johna Lee Hookera, Jimi Hendrixa. Chciałbym grać muzykę, która pasuje wszędzie. (…) Świadczą też o tym etykietki przyczepiane naszej muzyce, takie jak „punk blues” czy „nowa fala bluesa”. Gramy po prostu muzykę, której nie można zaszufladkować. (Blue Note 2/1985).
Podczas „Jesieni z Bluesem’85”, z nowym basistą Zbigniewem Błochem, muzycy powrócili do pierwotnej nazwy Bluestemper i do grania standardów oraz utworów własnych z angielskimi tekstami. W następnym roku, z Witoldem Bączykiem na perkusji, nagrali utwór „Bright Lights. Big City” Jimmy’ego Reeda, który trafił na składankową płytę „Bielszy odcień bluesa”.
Odejście w 1987 r. R. Szymańskiego rozpoczęło szereg personalnych roszad. Kolejnym perkusistą został Tomasz Makowski, zaś jesienią 1988 r. Z. Błocha zastąpił basista Sławomir Krawczyk. Dalsze zmiany składu uniemożliwiły zespołowi udział w „Rawie Blues”. W czerwcu 1989 r. Bluestemper w składzie: Z. Niedzielski (voc, g), S. Krawczyk (bg) i T. Makowski (dr)wyjechał do Niemiec. Przez półtora roku z powodzeniem występował tam w klubach i pubach Nadrenii-Westfalii, ze względów komercyjnych zapowiadany jako grupa amerykańska. Muzycy wykonywali wówczas program z wydanej własnym sumptem kasety „Happy”, zawierający standardy i własne tematy z anglojęzycznymi tekstami, bliskie stylistyce chicagowskiego bluesa z dzielnicy West Side. Tamże dołączył tez do nich gitarzysta Piotr Zaleski (ur. 11.06.1968r.; dawniej – Red Rooster).
W 1991 r. Z. Niedzielski powrócił do Polski (pozostali muzycy przyjechali później) i w następnym roku sformował nowy skład Bluestemper. Oprócz lidera tworzyli go: R. Szymański (dawniej – Red Rooster, Dyzio Blues; g) i T. Makowski (dr). Odnowiony zespół zaprezentował się podczas lokalnych koncertów, by w 1993 r. – po wymianie M. Kirsza przez P. Zaleskiego i T. Makowskiego przez R. Szymańskiego – rozpocząć pracę nad autorska płytą i w znacznym stopniu ograniczyć aktywność koncertową. Materiał, zatytułowany „For Real”, mimo bardzo dobrych opinii krytyków, ukazał się jednak jedynie w niskonakładowej edycji kasetowej.
W 1994 r., po dwunastu latach funkcjonowania formacji, Z. Niedzielski zdecydował się na zawieszenie jej działalności. Jako solista pojawił się na „Rozgrzewce” przed „Rawą Blues’85”, a następnie (z R. Szymańskim – dr) na Małej Scenie katowickiego „Spodka”. Po kilku solowych koncertach wycofał się z muzycznego życia.
Dyskografia:
Happy (MC[brak numeru]
Happy (Sunday Zbig); All My Whole Life (magic Sam); Let’s Go Out Tonight (J.L. Hooker); Isn’t She Woman (Sunday Zbig); My World Is Upside Down (Sunday Zbig); Welcome Home (J. Hendrix); I Got A Sweet Little Angel(B. B. King) (…)
https://www.discogs.com/artist/1869616-Bluestemper
Little Fox Band, The
Grupa powstała w styczniu 1994 r. w Pabianicach w składzie: Jarosław Lisowski (dawniej – Street Blues; g); Jakub Stachera (b) i Grzegorz Rynkiewicz (dr). W tym samym roku znalazła się w gronie laureatów festiwalu „Rawa Blues”. Później do zespołu dołączyli muzyce z Tipsy Drivers: Kacper walczak (g) i Jacek Urlik (hca). Ten ostatni opuścił go wiosną 1996 r. Nastąpiła też zmiana perkusisty: G. Rynkiewicza zastąpił Ryszard „Cartney” Idziak (dawniej – Street Blues).
The Little Fox band wykonuje standardy rhythm’n’bluesa z elementami soul i funky.
Tipsy Drivers
Zespół działa w Pabianicach od 1994 r. W jego skład wchodzą: Jacek Urlik (voc, hca), Kacper Walczak (g), Janusz Lesień (bg), Mariusz Kędzierski (dr). Przez krótki czas współpracował z nim także Robert Bobryk (g). Grupa wykonuje bluesowe standardy, m.in. z repertuaru Juniora Wellsa, Williego Dixona i Sonny’ego Boya Williamsona II. Koncertuje głównie w pubach Łodzi i Pabianic. Do najważniejszych występów zalicza udział w „Bluesie nad Bobrem’96” w Bolesławcu oraz imprezie „Uniwerek Blues” w Lublinie (1996).
W 1995 r. Jacek Urlik wraz z Jarosławem Lisowskim (acg) zaprezentowali się w duecie podczas festiwalu „Rawa Blues” w Katowicach.
http://gazetatrybunalska.pl/2016/12/jacek-urlik-z-tipsy-drivers-w-rozmowie-z-karolina-filarczyk/
W klimat lat 80. ubiegłego wieku znakomicie wprowadza Roman Kubiak reportażem „Blue Haze – płomień we mgle”, Odgłosy, nr 46/1986.
Było dobrze po północy i dobrze w czubach. Zapach palonej „trawy” gryzł ostrą woń potu. Albo odwrotnie. Zaspany cieć nerwowo trząsł pękiem kluczy, co miało znaczyć, że są jakieś granice. Granicą był próg. Za progiem drzemała galareta ciemnych ulic, równiutko pulsowały niebieskie od telewizorów szyby. Przed progiem ktoś powiedział, że zegar jest jak kajdanki, dlatego lepiej inwestować w wygodne buty.
Było dobrze po sobocie, a maraton Young Blues Meeting szedł północnym kursem. Średnio wypity koleś czepiając się mikrofonu wycedził trzeźwej alkoholem publice, że teraz będą oni – Blue Haze i dodał, że oni są najlepsi. Napitemu gościowi można wybaczyć wiele, ale nigdy mylenia chleba z łajnem. Wtedy należy gwizdać długo i przestronnie, bo milczenie oznacza policzek.
Więc średnio napity koleś wycedził, że są najlepsi. Pierwszym można być na tartanowej bieżni, albo w robieniu skarpetek. W życiu wystarczy być dobrym, w muzyce też. Szczególnie , gdy życie to muzyka. Lecz nie było ani jednego długiego i przestronnego gwizdu. Tylko cisza skupienia. Ktoś powiedział, że w te klocki nie da rady wstawiać kitu. Albo się jest dobrym, albo cześć. Żadnego prowincjonalnego aktorstwa. Bo szminkę i puder można wyczuć w deszczu pod wiatr. Te klocki nazywają się blues.
Mówi Blue Haze:
- Widzisz, kiedy siadasz i myślisz, możesz poczuć, że wyrosły ci jakby skrzydła. I wtedy odlatujesz wysoko. Zostawiasz brudne interesy, labirynty, w które byłeś uwikłany… I może nam wyrosły skrzydła?
W pierwszym świecie, czterech długowłosych chłopców przemyka skrajem. Gwarny tłum wali środkiem deptaka, nerwowo przyspieszonym krokiem. A długowłosi bezszelestnie idą poboczem. Nieśmiało. Jakby przepraszali, że żyją. Tłum dźwiga pękate siatki, wielkie urzędnicze teczki ze świńskiej skóry. A długowłosi kurczowo ściskają podłużne czarne pudła. W nich są instrumenty, które jeszcze milczą. Tłum ciekawie zerka na czarne pudła, potem na długie kudły długowłosych. Wtedy długowłosi najchętniej zapadliby się w te swoje pudła, żeby nie czuć świdrujących spojrzeń. Ten najwyższy idzie przodem, bo dźwiga tylko piętno długich do ramion włosów. Małą ustna harmonijkę niesie w kieszeni marynarki.
Są dwa bardzo różne światy. W drugim świecie czterech długowłosych chłopców wkracza na estradę. Wchodzą tam pewnym, odważnym krokiem. Tłum zerka na nich ciekawie, patrzą świdrujące oczy jupiterów. A długowłosi delikatnie otwierają czarne pudła. To nie są już czterej nieśmiali z ulicy, choć ci sami. Bo ołtarz estrady może odmienić człowieka. Szczególnie, gdy muzyka to życie. Więc ci czterej zaczynają żyć. Rozchylają skorupki ochronne pancerzyków, unoszą głowy. Patrzą na Roberta: ta sama pustelniczo spokojna twarz. Lecz nie te same oczy. Jasne, dziecięco wesołe oczy. Ta twarz po raz pierwszy uśmiecha się, gdy ręka pieści struny ukochanej gitary. Ci czterej zaczynają żyć.
Mówi Blue Haze:
- Nie wiadomo, czy nasza muzyka jest coś warta. Może lepiej byłoby napisać o naszych ojcach, matkach, rodzinach, przyjaciołach. Naprawdę to właśnie jest chyba najważniejsze. Chociaż wygląda to pewnie inaczej. Może jest tak, a może jeszcze inaczej. Zgadnij!
Ci czterej żyją. Żyją, bo grają. Robią muzykę, ona porusza nieśmiałe ręce, odmyka zduszone gardła, zapala oczy. Muzyka zrywa blokady. Grają tak, jakby nie chcieli przestać nigdy grać.: łakomie, pazernie nawet. Pytam, co każdy z nich robiłby, gdyby nie ta muzyka. Robert milczy zaciskając powieki, Krzysiek gapi się na czubki własnych butów, Rysiek bezradnie otwiera usta, Darek zbiera cwałujące myśli. Powinien przemówić Darek. Zawsze kiedy trzeba przemówić inaczej, niż poprzez muzykę, wtedy zaczyna on. Ale teraz nie wie co odpowiedzieć. Na to straszne pytanie, którego woleliby nie słyszeć. Chyba – krztusi wreszcie – chyba nie może tak być… Bez muzyki? Nie ma świata bez muzyki. Nie ma życia, nie ma sensu.
Grają. Patrzą na swoje ręce. Takimi dłońmi nie da się dzierżyć steru, takimi pięściami nie wali się w stół, takimi palcami nie liczy się pieniędzy. I dalej: takie głowy nie potrafią dumać o sterze, o chlebie, o forsie. Wiec ręce grają, a głowy śpiewają o tym, czego nie potrafią.
Bo muzyka to jest lekarstwo na strach. Na krzywe myśli, na głodny żołądek. Rano budzisz się, a twój strach wyłazi z kata między szafą i oknem. Wybałusza puste ślepia i znów natrętnie pyta: co dalej? Co z tobą będzie jutro, pojutrze, na starość? Wtedy dobrze jest sięgnąć po gitarę, żeby zagłuszyć ten strach. I po co tu pieprzyć o natchnieniu.
Jeden sięga po gitarę, a drugi po flaszkę. Jeden sięga po gitarę, a drugi po strzykawkę, po sznurek, po kurek od gazu. Bo muzyka, flacha albo sznurek, to sa lekarstwa na twój strach. Lekarstwem tych czterech jest blues.
Mówi Blue Haze:
- Zdarzyło się też, że narozrabialiśmy. Może to jakieś fatum? Rozbiliśmy rodziny, zabraliśmy kilku facetom żony, dzieci. Czy jesteśmy teraz szczęśliwi?
Pytam ich, skąd się wzięli. Skąd, pewnego pięknego dnia spotkało się tych czterech nieprzystosowanych. W takim miasteczku, gdzie na piąta chodzi się do roboty i nie kocha się długowłosych. Gdzie każdy punk to regularny idiota, a długowłosy to klient dzielnicowych. Idziesz sobie ulica, a ludzie na twój widok krzywią się z odrazą. I życzą ci, żebyś wstawał też o czwartej, płodził dzieci, stał w kolejkach i skończył przy kuflu. I wtedy trzeba mieć cholernie dużo sił.
Mówi Blue Haze:
- Rozglądasz się, słuchasz, próbujesz, zbierasz doświadczenia… A w końcu i tak, albo masz szczęście, albo go nie masz. Pewnych rzeczy nie warto roztrząsać. Jeśli ktoś chce się zaprzyjaźnić, zapraszamy na lampkę wina.
Więc na swoje szczęście spotkali się pewnego pięknego dnia w takim miejscu, gdzie inność drażni jednakowość. To dobrze, ze sobie podobni odnajdują się w korcu maku. Jedni mówią wtedy o przeznaczeniu, drudzy o szczęściu. A to była ostatnia może ich szansa na ciag dalszy. Żeby sobie podobni zeszli się i żeby się dogadali. Tacy, którzy więcej czuja i inaczej rozumieją. Dlatego szybciej giną..
Kiedy spotyka się czterech sobie podobnych, to jeszcze nie musi znaczyć, ze coś z tego będzie. Coś dobrego. Wiele spraw można wydumać, wypracować w pocie rąk i czoła, a potem trafić w martwa pustkę. Można na przykład wydumać nuty i próbować je zagrać. A potem zobaczyć, ze nikt tej muzyki nie słucha. Bo jest nieszczera.
A do Blue Haze ludzie ciągną z Polski. Z Częstochowy, Kielc, Łodzi i z samej stolicy. Jadą nabitym nocnym pociągiem, śpią na schodowych klatkach, jedzą suchary. Żeby ich posłuchać przez pół godziny. Albo raczej żeby słuchać i widzieć ich przez pół godziny, bo to i tamto jest nierozłączne. Bo jedno i drugie nazywa się Blue Haze.
Mówi Blue Haze:
- Źle jest się rozstawać, źle jest coś tracić. Ale trzeba umieć przegrywać. Gramy dla wszystkich. Ale tych, z którymi jesteśmy naprawdę razem, możemy policzyć na palcach. Mamy przyjaciół, z którymi nigdy nie rozmawialiśmy. Mamy też innych, którzy są naszymi przyjaciółmi, a nigdy nie słyszeli naszej muzyki. I wszystko jest w porządku.
To miała być rozmowa z laureatem Rockowiska. Z bluesowym fenomenem, który wygrał rockowe zawody. Ale oni nie chcieli mówić o pomnikach. Nie chcieli mówić, chcieli grać. I dlatego każde gadanie o muzyce jest mało warte. Więc dość gadania.
Gra Blue Haze:
- Nieszczęśliwa kobieta płacze, nieszczęśliwy mężczyzna wsiada do pociągu i odjeżdża. Kiedy wysiądziemy gdzieś na stacji, chcielibyśmy, żeby zawsze ktoś na nas czekał. Raz, dwa, trzy, cztery –boogie!
Autor: Sławomir Saładaj