Nekropolie
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęStanisław Misiek należał do wytrawnych pabianicianistów . Specjalizował się w „historiach cmentarnych”, które publikował w „Moim Mieście”.
Smętarz
Koiometerion – miejsce zaśnięcia. Od tego greckiego słowa wywodzi się nazwa cmentarz – miejsce spoczynku zmarłych. W latach 90. XVIII w. zaczęło się na ziemiach polskich lokowanie cmentarzy poza miastami. Zaprzestano chowania zmarłych na cmentarzach przykościelnych. Mogiły przestały być anonimowe. Opatrywano je tablicami z nazwiskami zmarłych i stosownymi epitafiami. Miejsce pochówku upiększano obeliskami, rzeźbami i ozdobnymi ogrodzeniami. W XVI w, pojawił się na ziemiach polskich zwyczaj oznaczania mogił krzyżami, aby odróżnić je od mogił innowierczych. Krzyż na mogile stał się symbolem oznaczającym grób. Większość cmentarzy w Polsce ma regularny, geometryczny rozkład grobów. Aleje rozdzielają kwatery, w których znajdują się mogiły. To typowy, parkowy rodzaj cmentarza. Pomniki, obeliski, metalowe ogrodzenia, rzeźby umieszczane na grobach mają bardzo często dużą wartość artystyczną. Dzisiaj niektóre z nich zaliczane są do zabytków i objęte są ochroną konserwatorską.
Takim zabytkiem niemal w całości był do niedawna cmentarz ewangelicki w Pabianicach. Po zakończeniu II wojny światowej zaniedbany, opuszczony cmentarz popadł w ruinę. Pamiętam jak wyglądał w końcu lat 60. ubiegłego wieku. Dzisiaj śladu już nie ma po wielu pomnikach, obeliskach, skrzydlatych aniołach, ozdobnych ogrodzeniach, żeliwnych misach kwiatowych. Gdyby tak wtedy narodziła się w naszym mieście moda na „ratowanie Powązek”! Dzisiaj cmentarz ewangelicki jest uporządkowany, zadbany. Powstają nowe pomniki, obeliski… Odnawiane są ocalałe stare nagrobki. Bardzo dobrze, że cmentarz powoli odradza się, ale traci też wiele ze swego pierwotnego charakteru. Natomiast cmentarz rzymskokatolicki, chociaż starszy i nigdy w swej historii nie popadł w ruinę i zapomnienie, posiada zdecydowanie mniej obiektów zabytkowych. Dlaczego tak się stało? Właśnie przez to, że cmentarz nigdy nie popadł w zapomnienie. W miejsce starych nagrobków, których wiele miałoby dzisiaj rangę zabytków, powstawały nowe, spełniające warunki aktualnej mody. Moda na „lastrico” w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, spowodowała wielkie spustoszenie wśród wiekowych pomników. Podczas okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej Niemcy postanowili najstarszą część cmentarza (kwatery 1,2,3 i część 4) przyłączyć do cmentarza ewangelickiego. Zniszczeniu uległo wtedy wiele starych grobów i pomników.
W okresie powojennym zaczęło brakować miejsc pod nowe groby. Władze miasta z niezrozumiałych powodów zwlekały z powiększeniem cmentarza. Rozpoczęto likwidowanie starych, zaniedbanych grobów. Zniszczeniu uległo wówczas wiele potencjalnych zabytków. Niektóre pomniki uchronił kierownik cmentarza, ustawiając je przy alejce wiodącej do przejścia z cmentarza katolickiego na komunalny. Powstało niewielkie lapidarium. Także na murze kaplicy cmentarnej od strony północnej umieszczono kilka tablic ze starych, zaniedbanych grobów. Dziś tych tablic już nie ma. Ubyły kolejne „kartki albumowe”. 1 listopada , jak co roku, zapaliłem znicze (dawniej były to zwykłe białe świece) na grobach bliskich, przyjaciół, znajomych…. I jak co roku, po powrocie do domu zacząłem przypominać sobie, o kim zapomniałem, czyj grób pominąłem, bo było nie po drodze.
A tytułowy smętarz? Pierwszy raz z taką nazwę cmentarza spotkałem się w latach 60. ubiegłego stulecia. Starzy grabarze używali jej powszechnie. (Moje Miasto Pabianice, nr 44/2009 r.)
Kaplica
Kaplica na cmentarzu rzymskokatolickim to neogotycka budowla z cegły, na planie prostokąta z dwuspadowym dachem. Nad wejściem zwieńczona wieżą wbudowaną w korpus, a od zachodu zamknięta trójboczną absydą. Kaplicę wybudowała w 1885 r., znana w Pabianicach, firma Józefa Hansa. Data budowy znajduje się na potężnej antabie drzwi wyjściowych. Pierwotnie kaplica była nieotynkowana z metalowymi oknami. Tuż przed wybuchem wojny, w sierpniu 1939 r. otynkowano mur cmentarny wzdłuż ul. Kilińskiego i kaplicę. Po zakończeniu wojny na wieży zawieszono dzwon zabrany z mauzoleum na cmentarzu ewangelickim. Pierwotny dzwon pochodzący z „zapasów’ parafii staromiejskiej został skradziony przez Niemców podczas okupacji. W 1971 r. zabrano do konserwacji barokowy krucyfiks wiszący w kaplicy. Krzyż posiadający wartość zabytkową i artystyczną po odnowieniu umieszczono w kościele pw. św. Mateusza i Wawrzyńca. Dzisiejszy wygląd wnętrza kaplica otrzymała w latach 1962-65. Zakład Kamienia Budowlanego w Łodzi wykonał marmurową posadzkę, boazerię i ołtarz. Mensa ołtarzowa wykonana została z piaskowca. Umieszczono w niej puszkę z relikwiami różnych świętych, ponieważ kaplica nie ma swojego patrona. Zakryto także specjalną płytą wejście do krypty znajdującej się w posadzce. W 1985 r. w oknach i nad wejściem umieszczono witraże projektu artysty plastyka Heleny Bożyk z Krakowa. Tytuły witraży: strona południowa – „Zdjęcie z krzyża Pana Jezusa” i „Wskrzeszenie Łazarza”, strona północna – „Wniebowzięcie Matki Boskiej’ i „Zmartwychwstanie Pana Jezusa”, nad wejściem „Zbawiciel Świata”. Równocześnie Zarząd Cmentarza podjął próbę wstawienia rzeźb świętych w ostrołukowe nisze obok drzwi. Pomysłu ze względu na koszty nie zrealizowano. W lipcu 2012 r. ukończono kolejny remont kaplicy cmentarnej. Wymieniono konstrukcję i pokrycie dachu, na wieży założono instalację odgromową, całość pomalowano. Odnowiono również drzwi wejściowe z antabą. Kaplica prezentuje się bardzo okazale, jak przystało na obiekt wpisany na listę zabytków naszego miasta. (Moje Miasto Pabianice, nr 30/2012 r.)
Tajemnica zapomnianego dzwonu
Niemieckie władze podczas II wojny światowej gorączkowo poszukiwały dzwonu z kaplicy cmentarza rzymskokatolickiego. Jaką tajemnicę krył zapomniany dzwon?
Dzwony kościelne od wieków wzywały wiernych do kościoła, uświetniały swoim dostojnym głosem uroczystości, biły na trwogę i żegnały ludzi podczas ich ostatniej drogi. Gdy ogarnęła je zawierucha wojenna – milkły. Ludzie zdejmowali je z kościelnych wież i dzwonnic i przetapiali na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Tak też się stało z pabianickimi dzwonami podczas dwóch wojen światowych.
W 1942 r. Niemcy zarekwirowali dzwony z pabianickich świątyń. Zdjęli dzwony z wież kościołów: Najświętszej Marii Panny, św. Mateusza i Wawrzyńca oraz dzwonnicy kościoła św. Floriana. Składowisko dzwonów utworzono na terenie fabryki Kindlera przy ul. Traugutta. Harcerze z Szarych Szeregów udokumentowali całą operację wykonując z narażeniem życia wiele zdjęć.
Niewiele jednak wiadomo o dzwonie z kaplicy cmentarza rzymskokatolickiego, który również został zabrany na składowisko w fabryce Kindlera. I tu zaczyna się ciekawa historia. Władze niemieckie nagle rozpoczęły poszukiwania tego właśnie dzwonu. Dlaczego? Podobno był bardzo stary i pochodził z … 1095 roku! (… die Herstellungsjahrzahl „1095”…). Data rzeczywiście robi wrażenie, ale wcale nie musi być prawdziwa. Być może chodziło o rok 1695, co byłoby bardziej prawdopodobne. Kaplicę cmentarną wybudowano w 1885 roku. W tym czasie istniała w Pabianicach tylko jedna parafia rzymskokatolicka – św. Mateusza i Wawrzyńca. Być może wyposażyła kaplicę cmentarną w dzwon ze swoich „zapasów”. Tłumaczyłoby to fakt, dlaczego dzwon był starszy od kaplicy. Ksiądz Lucjan Jaroszka, nieżyjący już kronikarz parafii nic na ten temat nie wiedział. Niemcy poszukiwali woźnicy Wołoszczyka, który wywoził dzwon na składowisko. Dzwonu jednak nie odnaleziono – prawdopodobnie został już zabrany z Pabianic do przetopienia w hucie lub znalazł miejsce na wieży innego kościoła. Tak było w przypadku dzwonu z miejscowości Bestwina. Dzwon zagrabiony przez Niemców podczas II wojny światowej odnaleźli w jednej z bawarskich świątyń członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Bestwińskiej. Może i pabianicki dzwon głosi chwałę Pana gdzieś w odległej świątyni? Dzisiaj na wieży kaplicy cmentarnej wisi dzwon zabrany po zakończeniu wojny z cmentarza ewangelickiego – tak mi w każdym razie opowiadali grabarze pamiętający tamte czasy.
W roku 1978 byłem na wieży kaplicy, zrobiłem zdjęcie i spisałem tekst znajdujący się na dzwonie. Tekst jest w języku niemieckim, a zdjęcie, ze względu na ciasnotę w kaplicznej wieży, wyszło dość kiepsko. Kartka ze spisanym tekstem gdzieś mi się zawieruszyła. Zapamiętałem tylko (czy dobrze?): „… in Kalisch 18”. (W 1844 r. zamówiono dla parafii ewangelickiej 3 dzwony w firmie Richtera w Kaliszu). (MMP, nr 18/2009 r.)
Kwatera rosyjska
W końcu XIX w. wyodrębniono z terenu cmentarza katolickiego miejsce przeznaczone na chowanie zmarłych wyznania prawosławnego – tzw. kwaterę rosyjską. Kwatera ta zajmowała część dzisiejszych kwater 8 i 9 (dziś można tędy przejść na cmentarz ewangelicki). Od strony południowej ograniczał ją drewniany parkan, który istniał w 1917 r. i później. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała „kwatera rosyjska”. Zachowane trzy nagrobki, które oglądałem w latach 80. XX w. wskazywały, że mógł to być koniec XIX w. Nagrobek 1 – Grzegorz Jefimow (1851-95) – strażnik ziemski miasta Pabianic. Mały obelisk z piaskowca ze śladem po odłamanym metalowym krzyżu. Napis cyrylicą i wyrytym krzyżem prawosławnym. Odłupywanych kawałków obelisku używano do czyszczenia pomników z lastrico. Zdewastowany pomnik zniknął całkowicie w 1982 r. Nagrobek 2 - napis cyrylicą, częściowo nieczytelny: Marf … ur. 1 października …, skon. 28 marca 1898 r. Niewielkie ogrodzenie z prostokątną tablica zniszczono całkowicie w 1985 r. bez wiedzy kierownictwa cmentarza. O zachowanej do dziś tablicy z trzeciego grobu i o dalszych dziejach „kwatery rosyjskiej’ opowiem za tydzień. (MMP, nr 16/2011 r.)
Wytyczona w końcu XIX w. „kwatera rosyjska” funkcjonowała do II wojny światowej. W czasie okupacji niemieckiej nie chowano już w niej zmarłych wyznania prawosławnego. Świadczy o tym zezwolenie z 30 października 1941 r. wydane przez księdza Zycha z parafii staromiejskiej: „Zezwalam na pogrzebanie śp. Anny Demidziuk, w miejscu przeznaczonym dla prawosławnych. Ks. Zych”. Jednak zmarłej nie pochowano w „miejscu dla prawosławnych” lecz w kwaterze 45. Prawdopodobnie w kwaterze nie było już miejsca lub planowano jej likwidację. W poprzednim odcinku pisałem, że zachowała się do dnia dzisiejszego jedyna tablica z nagrobka prawosławnego. Niestety, tablicy już nie ma. Nie wiem, co się z nią stało. Ostatni raz widziałem ją w końcu ubiegłego roku. Miałem nadzieję, że ostatnim śladem po „kwaterze pabianickiej” zajmie się Zjednoczenie Pabianickie i będzie na cmentarzu kolejny, odnowiony zabytek. W 1985 r. sfotografowałem tablicę z wyrytym krzyżem prawosławnym i tekstem w języku niemieckim: „Hier Ruhet im Herrn Theodor Iwanow Geb. Im Jahre 1844 in Białocerkow Russland Ges. Am 24 Januar 1894 Ruhe Sanft”.
Nasuwa się pytanie, gdzie chowano zmarłych wyznania prawosławnego wcześniej, przed wytyczeniem miejsca w kw. 8 i 9. Częściowo wyjaśnia to dokument z archiwum miejskiego. Burmistrz miasta Pabianic w dniu 8 października 1834 roku donosi w odpowiedzi na Reskrypt Komisarzowi Obwodu Sieradzkiego: „że w mieście tuteyszym, aby na skład zwłok wyznania Religij Grecko-Rosyjskiej miał bydź rozprzestrzeniony, nie projektuje się spowodu, że Religij tey, żadnego mieszkańca w naszym mieście Pabianicach mniemasz…”. (MMP, nr 17/2011 r.)
Cholera
Epidemia cholery, która nawiedziła Pabianice w 1852 r. zebrała bogate żniwo. Zmarłych chowano w zbiorowych mogiłach na cmentarzu katolickim i ewangelickim. Nie utworzono, jak to było praktykowane w owych czasach oddzielnego cmentarza cholerycznego zwanego tez epidemicznym lub zakaźnym. Duża ilość ofiar epidemii spowodowała, że na cmentarzach zaczęło brakować miejsca na kolejne groby. Jeszcze tego 1852 r. Dozór Kościelny za zgodą proboszcza Leonarda Urbankiewicza dokonał pierwszego powiększenia cmentarza katolickiego. Znane mi są trzy miejsca zbiorowych mogił ofiar epidemii: kwatera 5-A-21-25, 74-78, kwatera 1-A-1, kwatera 8-F-17.
W 1934 r. natrafiono w kwaterze 5 na szczątki ludzkie pomieszane z wapnem. Było ono środkiem zapobiegającym rozprzestrzenianiu się epidemii. Kolejną zbiorową mogiłę odkryto w 1949 r. w kwaterze 1 podczas budowy dużego grobowca. W 1953 r. podczas kopania grobu w kwaterze 8 natrafiono na kolejną zbiorową mogiłę ofiar epidemii. Szczątki zmarłych z tego grobu grabarze przewozili taczkami do specjalnego grobowca obok kaplicy cmentarnej. (MMP, nr 7/2012 r.)
Szczątki
Po II wojnie światowej na cmentarzu katolickim zaczęło brakować miejsca na chowanie zmarłych. Zarząd cmentarza przystąpił do likwidacji starych, zaniedbanych i nieopłaconych mogił, aby w ten sposób zyskać miejsca na nowe groby. W 1951 r. wytypowano zaniedbany grobowiec rodziny Hille (kw. 24 –D-8), w którym składano szczątki zmarłych z mogił przeznaczonych do ponownych pochowów. Firma kamieniarska Jana Kolmana wykonała i umieściła na grobowcu z początku XX w. tablicę z napisem: „Szczątki zmarłych z grobów zaniedbanych”. Pabianiczanie na płycie grobowca składali niepotrzebne lub uszkodzone dewocjonalia. Były to gipsowe figury świętych, drewniane lub metalowe krzyże, ryngrafy, „święte obrazki” i różne „pamiątki z Częstochowy”. Dziś podobne dewocjonalia składane są przy krzyżu za kaplicą cmentarną. Z chwilą utworzenia w 1955 r. cmentarza komunalnego, problem braku miejsca na groby został rozwiązany, a wykorzystywany sporadycznie grobowiec zaczął popadać w zapomnienie. Nie znajduje się on na liście nagrobków podlegających ochronie konserwatorskiej i trochę obawiam się o jego dalszy los. Wyodrębnione, zadbane i oznaczone tablicą miejsce, gdzie składa się szczątki zmarłych z zaniedbanych grobów, jest dość rzadko spotykane na polskich cmentarzach. ( MMP, nr 8/2012 r.)
Krzyż
Tuż przed kaplicą na cmentarzu rzymskokatolickim w naszym mieście przez wiele dziesięcioleci stał wysoki, betonowy krzyż. Wzniesiony został na skrzyżowaniu alei głównej i dwóch bocznych. Zawsze ciekawiło mnie, dlaczego postawiono go właśnie w tym miejscu. Utrudniał przemarsz konduktów pogrzebowych i ruch pojazdów gospodarczych administracji cmentarza. 1 listopada niemal tonął w ogniu świec i zniczy. Bardzo wielu pabianiczan po odwiedzeniu grobów swoich najbliższych zapalało znicze na grobach żołnierzy września 1939 r., pod pomnikiem żołnierzy radzieckich i właśnie wokół krzyża pod kaplicą.
Krzyż postawiła firma kamieniarska Ottona Grossa w 1935 r. Była to wtedy największa i najstarsza firma kamieniarska w Pabianicach. Krzyż miał wysokości około 10 metrów i wykonany był ze zbrojonego betonu. Koszty budowy wyniosły 350 zł (krzyż 300 zł, pasyjka 50 zł – jak napisano na rachunku). Stał na głównej alei cmentarza 73 lata. Niekonserwowany – zaczął niszczeć. Odpadały z niego kawałki betonu, które zagrażały ludziom. Utrudniał również przejazd karetkom pogotowia, a duży wóz strażacki nie przejechałby obok krzyża nie niszcząc pomników. Kuria Biskupia Łódzka wydała więc decyzję o jego rozebraniu.
W 2008 r. postawiono nowy, metalowy krzyż za kaplicą przy absydzie. Wykorzystano pasyjkę ze starego krzyża. Trochę żal mi tego krzyża i szkoda, że Wojewódzki Konserwator Zabytków nie wpisał go na listę obiektów chronionych. Chociaż… gdyby znalazł się na tej liście, administracja cmentarza miałaby dzisiaj nie lada problem.
Dawne cmentarze w miastach zlokalizowane były przy kościołach. Stąd teren wokół kościoła do dzisiaj, chociaż coraz rzadziej, nazywany jest cmentarzem. Wraz z rozwojem miasta, małe przykościelne cmentarze nie mieściły już zmarłych. Rozwiązaniem tego problemu było przeniesienie miejsca grzebania zmarłych poza kościół. W praktyce oznaczało to nierzadko lokalizację cmentarza poza miastem. Tworzenie cmentarzy pozamiejskich w Europie przypada na przełom wieków XVIII i XIX i przebiegało bardzo opornie. Podobnie było na ziemiach polskich. Główny problem polegał na strachu przed „psim pochówkiem”, czyli obawa przed pochowaniem zwłok w ziemi niepoświęconej. Cmentarze przykościelne, poprzez swoją lokalizację stanowiły jakby część kościoła, czego zabrakło w cmentarzach pozamiejskich. Rozwiązaniem tych obaw miał być krzyż, a później kaplica stawiane w centrum nowego cmentarza. Krzyż, jak mówią „uczeni w piśmie” sakralizował przestrzeń cmentarza, był oznaką wyznania.
Pabianiczanie również okazywali niechęć do grzebania zmarłych w nowo założonym cmentarzu przy drodze do Jutrzkowic. Duchowni apelowali do władz administracyjnych o jak najszybsze wydanie pozwolenia na poświęcenie gruntu przydzielonego pod cmentarz, ponieważ rodziny potajemnie grzebały zmarłych na zamkniętym już cmentarzu przy drodze wolskiej (dziś stoi tam kościół św. Floriana). Starania zyskały aprobatę władz i cmentarz został poświęcony 15 sierpnia 1826 r. przez ks. Leonarda Urbankiewicza. Czy jednoczesnie zniknęły opory przed grzebaniem zmarłych na nowym, pustym jeszcze miejscu? Na pewno nie. Śmiem tak twierdzić, bo jeszcze nie tak dawno, bo w 1955 r. do podobnej sytuacji doszło na nowo założonym cmentarzu komunalnym. (MMP, nr 30/2009 r.)
http://www.cmentarzpabianice.pl/historia-cmentarza/
Cmentarz komunalny
Wróćmy do 1826 roku, w którym to przy drodze do Jutrzkowic poświęcono cmentarz rzymskokatolicki. Najstarsza, pierwotna część cmentarza to teren dzisiejszych kwater 1, 2, 3. W miarę rozwoju miasta i zwiększania się liczby jego mieszkańców powiększano wielokrotnie także cmentarz. Odbywało się to poprzez przyłączenie wykupionych gruntów sąsiadujących z cmentarzem. Niektórzy właściciele przekazywali grunty w postaci darowizn. W miarę upływu lat przybywało grobów i w latach międzywojennych pojawiła się propozycja utworzenia nowego cmentarza gdzieś „na Młodzieniaszku”. Projekt jednak nie został zrealizowany, chyba z powodu trudności z wykupem gruntów. Cmentarz powoli zapełniał się i zaczynało brakować miejsc na nowe groby. W czasie drugiej wojny światowej władze okupacyjne przygotowały plan powiększenia cmentarza o tereny przylegające do cmentarnego muru od strony południowej. W tym celu w murze zrobiono szerokie przejście i sporządzono szczegółowe plany kwater. Przejście to istnieje w niezmienionym stanie do dnia dzisiejszego.
Niemcy nie zrealizowali jednak swoich planów. W kilka lat po wojnie na cmentarzu rzymskokatolickim nie było już miejsca na nowe groby. Chowano zmarłych tylko w grobach rodzinnych. Sytuacja stawała się tragiczna. Wreszcie w 1955 r., władze miasta podjęły decyzję o utworzeniu nowego komunalnego cmentarza. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w drodze wywłaszczenia zajęło 2 działki gruntu przy ul. Kilińskiego 57 i 59 (2 ha). Tymczasową administrację powierzono Zarządowi Cmentarza Katolickiego. Nowy teren był nieprzygotowany do pełnienia roli cmentarza. Puste, porośnięte trawą i ogrodzone siatkowym płotem miejsce nie miało nawet wytyczonych kwater. Za płotem pasły się krowy, krzyża, który sakralizowałby miejsce, również nie było, bo miał być to przecież cmentarz komunalny.
Nadeszły wreszcie dni, w których miały odbyć się pierwsze pogrzeby. I tak pojawił się problem, jak przed 129 laty. Strach przed pogrzebaniem w ziemi niepoświęconej, w miejscu odosobnionym, nie przypominającym cmentarza. Wydaje mi się, że odosobnione i nieprzygotowane miejsce budziło w 1955 r. większy lęk niż niepoświęcona ziemia. Kierownik cmentarza miał ogromne kłopoty z przekonaniem rodzin zmarłych, aby zdecydowały się na pogrzebanie swych bliskich na nowym cmentarzu. Argumentował, że nie wszyscy pabianiczanie mają groby na cmentarzu katolickim i wkrótce to pustkowie zapełni się grobami. Księża oświadczyli, że będą święcić miejsce pochówku podczas każdej ceremonii pogrzebowej. Argumentacja, choć nie bez oporów, została przyjęta przez rodziny zmarłych i jesienią 1955 r. na cmentarzu komunalnym w Pabianicach odbyły się pierwsze pogrzeby. Problem został rozwiązany, chociaż jeszcze przez wiele lat pabianiczanie używali wielu wybiegów, aby zdobyć miejsce na cmentarzu katolickim. Cmentarz komunalny, mimo że to najmłodsza z pabianickich nekropolii, ma jednak ciekawą historię. Może kiedyś spróbuję odpowiedzieć na pytanie, dlaczego po zakończeniu wojny władze miasta tak długo zwlekały z utworzeniem nowego cmentarza. Jaki wpływ miała ta zwłoka na cmentarz rzymskokatolicki? Dziś powiem tylko, że miała wpływ bardzo negatywny. ( MMP, nr 31/2009 r.)
Dom pogrzebowy
W 1976 r. na cmentarzu komunalnym rozpoczęto budowę domu pogrzebowego. Dotychczas na potrzeby pogrzebów służyła, użyczana za opłatą, kaplica na cmentarzu katolickim. Dom pogrzebowy oddano do użytku 1 listopada 1977 r. Wnętrze miało świecki charakter, ale mogło być każdorazowo dostosowane do odpowiedniego obrządku religijnego. W latach 80. ubiegłego wieku istniała na cmentarzu komunalnym funkcja „mistrza ceremonii”, który prowadził ceremonię podczas pogrzebów świeckich. W kwietniu 2001 r., prawdopodobnie podczas próby kradzieży, doszło do pożaru. Dom pogrzebowy spłonął wraz z wyposażeniem niemal doszczętnie. Straty i koszty naprawy wyniosły ok. 130 tys. złotych. Sprawców nie wykryto (?). Niedawno w domu pogrzebowym utworzono kaplice i mogą się w niej odbywać msze święte, po uprzednim zamówieniu mszy w odpowiedniej parafii. (MMP, nr 8/2011 r.)
Cmentarz komunalny utworzono w czerwcu 1955 r. Władze miasta nabyły w drodze wywłaszczenia działkę ziemi o powierzchni 1,9092 ha. Stanowił ją grunt za zabudowaniami posesji przy ul. Kilińskiego 57 i 59. Pierwsze powiększenie cmentarza o 6,82 ha miało miejsce w 1967 r. Od tego czasu był on wielokrotnie powiększany. W latach 80.ubiegłego wieku przystąpiono do wywłaszczenia i likwidacji budynków przy ul. Kilińskiego na odcinku od zabudowań gospodarczych cmentarza katolickiego aż do ul. Jutrzkowickiej. Rozebrano pięć drewnianych i jeden murowany budynek oraz wiele zabudowań gospodarczych. Dzisiaj w ich miejscu znajduje się administracja cmentarza komunalnego oraz parking samochodowy. Jednym z rozebranych budynków był zbudowany w 1934 r. drewniany, jednopiętrowy dom z ładnym gankiem i datą budowy na szczycie. Dom stał za sadem, który oddzielał go od ulicy. Całość gospodarstwa dopełniała obora i stodoła, a za nimi pole uprawne i łąka ciągnąca się aż do Pabianki. Gospodarstwo to pamiętam bardzo dobrze, bo przez wiele lat chodziłem tam, do pani Kaczorowskiej po mleko- prosto od krowy. Krowy pasły się wówczas na łące tam, gdzie stoi kaplica pogrzebowa. Dom rozebrano w 1981 r. (MMP, nr 24/2011 r.)
Epitafia
Odwiedzając miejsca spoczynku najbliższych odczytujemy z tablic nagrobnych nazwiska i daty. Umieszczone na dole epitafia zazwyczaj uchodzą naszej uwadze i pamięci. Epitafia można podzielić na cztery grupy: cytaty i fragmenty z literatury, parafrazy tych cytatów, stereotypowe formuły oraz epitafia własne, o treści emocjonalnej, tworzone dla konkretnej osoby. Najbardziej popularne są anonimowe i uniwersalne, takie jak: „Prosi o Zdrowaś Maria”, „Twoja wola stała się Panie”, „Jezu ufam Tobie”. Rzadko w epitafiach używa się słowa „śmierć”. Przeważnie napisy mówią o „zaśnięciu”, „odejściu”, a w przypadku dzieci o „powiększeniu grona aniołków”.
W 1936 roku Kuria Łódzka wydała rozporządzenie dotyczące cmentarzy katolickich. Czytamy w nim m. in.: „Kto ma zamiar wznieść pomnik na grobie, winien przedstawić plany i rysunki proboszczowi, który prześle je do Ordynariatu celem zatwierdzenia. Pomniki, posągi i napisy na grobowcach muszą być zgodne z zasadami wiary i obyczajów katolickich i z duchem sztuki chrześcijańskiej”.
W okresie międzywojennym Dziekan Pabianicki zatwierdzał plany budowy pomników, które dostarczali mu kamieniarze. Często ingerował w treść epitafiów proponowanych przez rodziny zmarłych. Na załączonej fotografii planu pomnika Ks. Lewandowicz skreślił epitafium : „Dni jej przeminęły jak cień” i wpisał własne: „Prosi o westchnienie do Boga”. Dziś nikt nie kontroluje treści epitafiów. Niektóre mogą się nie podobać choćby dlatego, że wykazują braki literackie, ale nie wypada ich wyśmiewać czy krytykować. Za najbardziej „oryginalne” uważam epitafium z początku XX w. (cmentarz katolicki, kwatera 5): „Śpij w Bogu wzorze żon i matek”. Zachęcam wszystkich, aby podczas pobytu na cmentarzu poczytać „cmentarne wiersze”. (MMP, nr 44/2012 r.)
Prezydent Zgierza
W związku ze zbliżającym się Świętem Zmarłych zastanawiałem się, który pomnik przeznaczy do renowacji Zjednoczenie Pabianickie. Miałem nadzieję, że doczekam się renowacji pomnika na grobie rodziny Łuszkiewiczów, na cmentarzu rzymskokatolickim. Pomnik z końca XIX w. znajduje się w kwaterze 1-C-2. Na cokole z piaskowca, zwieńczonego kiedyś metalowym krzyżem czytamy: Ś.P. Edward Łuszkiewicz, przeżywszy lat 18 umarł D: 2 maja 1886, Pokój jego duszy, Wincenty Łuszkiewicz, były prezydent M. Zgierza, przeżył lat 68. U dołu pomnika znajduje się sygnatura firmy kamieniarskiej „Urbanowski w Łodzi”. Ozdobą pomnika było kiedyś porcelanowe zdjęcie przedstawiające obu zmarłych. Takich podwójnych zdjęć na pomnikach jest niewiele i przedstawiają zazwyczaj małżonków. W maju tego roku zauważyłem brak zdjęcia na pomniku. Myślałem, że zostało zdjęte w celu zabezpieczenia, ale chyba przepadło bezpowrotnie. Szkoda, bo pomnik ten wpisany na listę nagrobków podlegających ochronie konserwatorskiej, bez porcelanowego zdjęcia nie jest już tak atrakcyjny. (MMP, nr 44/2010 r.)
Kwatera żołnierska
W dniach 6-7 września 1939 r. doszło do krwawej bitwy pod Pabianicami. Żołnierze zatrzymali atak niemiecki na nasze miasto. Ponieśli jednak bardzo duże straty i musieli wycofać się w kierunku Łodzi. Do miasta weszły wojska niemieckie i rozpoczął się ponury okres okupacji. Żołnierzy polskich poległych w okolicach Pabianic pochowano w Parku Wolności i na cmentarzu katolickim. Trumien starczyło tylko dla oficerów, pozostałych żołnierzy chowano w mundurach, niektórych przykrywano wojskowymi płaszczami. Podczas okupacji pabianiczanie opiekowali się grobami żołnierzy. Czynili to jednak w sposób dyskretny, by nadmiernie nie zwracać uwagi okupanta. Po zakończeniu wojny dokonano ekshumacji żołnierzy polskich spoczywających w Parku Wolności na cmentarz katolicki. Powstała wówczas kwatera żołnierska, do której przeniesiono również żołnierzy pochowanych w innych częściach cmentarza. Uporządkowano groby, na których ustawiono krzyże z tablicami. Kwaterą żołnierską opiekował się Zarząd Cmentarza i „społeczny komitet”. Kim byli członkowie tego komitetu i jaki był jego status, nie udało mi się ustalić.
We wrześniu 1959 r. w kwaterze żołnierskiej odsłonięto pamiątkowy obelisk z krzyżem Virtuti Militari i napisem: „Bohaterom poległym w obronie ojczyzny 1939”. Na grobach, w miejsce drewnianych, ustawiono betonowe krzyże z małymi prostokątnymi tabliczkami. Fundusze pochodziły od władz miasta i ze zbiórek społecznych. Kwatera przybrała wygląd, który poza wymianą krzyży i tabliczek, przetrwał do dziś. Na uroczystości odsłonięcia pomnika obecny był dowódca Armii Łódź generał w stanie spoczynku Juliusz Rómmel. Od tego czasu opiekę nad grobami żołnierskimi sprawują władze miasta. A czy pabianiczanie pamiętają o bohaterskich obrońcach miasta? Odpowiedź znajdziemy corocznie, odwiedzając 1 listopada kwaterę żołnierską. (MMP, nr 35/2012 r.)
Marynarz Witusik
We wrześniu 1939 r., w walkach z wojskami hitlerowskimi poległo w Pabianicach i okolicy kilkuset żołnierzy polskich. Po zakończeniu działań wojennych bohaterskich obrońców naszego miasta pochowano w zbiorowej mogile w Parku Wolności i w wyznaczonym miejscu (kwatera 43) na cmentarzu katolickim. Po wyzwoleniu ciała żołnierzy z Parku Wolności ekshumowano, na cmentarz katolicki. Kwaterę uporządkowano, a na grobach ustawiono drewniane krzyże. Na wielu z nich zatknięte były żołnierskie hełmy. W 1959 r. w kwaterze żołnierskiej odsłonięto, ufundowany ze składek społecznych, okazały pomnik. Później, w miejsce drewnianych, ustawiono betonowe krzyże z nazwiskami poległych. W 1980 r. postawiono nowe, drewniane krzyże z tablicami w kształcie tarczy. W 2007 r. odnowiono kwaterę, a na grobach postawiono granitowe krzyże z nazwiskami, stopniami wojskowymi i datami śmierci. Po bokach pomnika ustawiono dwie tablice z nazwiskami żołnierzy, których ciał nie odnaleziono, ale figurują na listach poległych w 1939 r. W latach 80. ubiegłego wieku znalazłem na cmentarzu starą tabliczkę z kwatery żołnierskiej z napisem: „Witusik marynarz …”. Po sprawdzeniu listy poległych i napisów na nowych tablicach w kształcie tarczy, stwierdziłem brak nazwiska Witusik. Kim był ów tajemniczy marynarz? Może ktoś z czytelników zna odpowiedź na to pytanie. (MMP, nr 30/2011 r.)
http://www.rowery.olsztyn.pl/wiki/miejsca/1939/lodzkie/pabianice
Pomnik Szarych Szeregów i Armii Krajowej
Na cmentarzu katolickim staraniem byłych członków Szarych Szeregów, wzniesiono w 1979 r. symboliczny pomnik-mogiłę. Na dwóch dużych tablicach umieszczono nazwiska poległych i zamordowanych w czasie II wojny światowej członków Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Tablice umieszczono w kwaterze 17 na grobie rodzin Trzasków i Kopiasów. W tym samym czasie powstał społeczny komitet, który rozpoczął starania o wzniesienie nowego pomnika w innym miejscu. Starania trafiły na wiele przeszkód. Ówczesne władze bez entuzjazmu odniosły się do pomysłu budowy pomnika. Protestowali byli działacze PZPR, brak było na rynku materiałów potrzebnych do budowy, trudności biurokratyczne odwlekały termin powstania pomnika. Autorem pomnika był artysta plastyk Kazimierz Karpiński, który przedstawił komitetowi budowy kolejno dwa projekty. Wybrano do realizacji projekt drfugi. Pomnik usytuowano na cmentarzu komunalnym w pobliżu domu pogrzebowego. Tablice znajdujące się na cmentarzu katolickim usunięto. Uroczyste odsłonięcie „Pomnikaa Harcerzy, Żołnierzy Szarych Szeregów i Armii Krajowej” nastąpiło 24 października 1987 r. (MMP, nr 9/2011 r.)
Urny
W czasie okupacji hitlerowskiej władze niemieckie przysyłały do Pabianic urny z prochami zmarłych na tzw. robotach przymusowych lub zamordowanych w obozach koncentracyjnych. Urny przysyłano na cmentarz, a rodziny otrzymywały stosowne zaświadczenie uprawniające do: „złożenia do grobu rodzinnego natychmiast po jej przybyciu na cmentarz w Pabianicach”. Rodzina umieszczała urnę z prochami najbliższego na ołtarzu kaplicy cmentarnej. Następnie odbywał się zwykły ceremoniał pogrzebowy kończący się złożeniem urny w grobie rodzinnym. Zwyczaj przysyłania urn rodzinom stosowano od 1940 do marca 1941 roku. Ogromna liczba robotników przymusowych i więźniów obozów koncentracyjnych zmusiła Niemców do odstąpienia od tego procederu. Rozpoczęto przysyłanie pisemnych zawiadomień o śmierci członka rodziny. (MMP, nr 27/2012 r.)
Cmentarz przy kościele Św. Krzyża
W świadomości pabianiczan kościół św. Mateusza i Wawrzyńca funkcjonuje „od zawsze”. Historia innych, nieistniejących już świątyń w naszym mieście jest na ogół mniej znana. Było ich kilka: kościół św. Anny, św. Leonarda, św. Krzyża. Historia tego ostatniego rozpoczyna się w XVI wieku, kiedy to Kapituła Krakowska postanowiła wybudować w Pabianicach: „przytułek, czyli szpital dla biednych, żebraków oraz dla ludzi wiekiem steranych”. W 1546 roku tenutariusz (dzierżawca dóbr królewskich) Piotr Porębski rozpoczął budowę. Po trzech latach przytułek był gotowy, prawdopodobnie razem z kościołem pod wezwaniem św. Leonarda. Prawdopodobnie, bo pierwsza wzmianka o tym kościele pochodzi dopiero z 1571 roku.
Kościółek był niewielki, murowany z trzema ołtarzami: Matki Boskiej Bolesnej, Matki Boskiej i św. Wojciecha. W 1733 r. kościółek, zwany szpitalnym, ze względu na sąsiedztwo przytułku – szpitala, był już bardzo zniszczony i zaniedbany. Odbudowany został przez tenutariusza Krzysztofa Sułowskiego (syna) pod wezwaniem św. Krzyża. Odbudowany przetrwał do 1791r., kiedy to: „… 17 kwietnia … zaczął się pożar ognia na Starym Rynku…”. W wyniku pożaru spłonęło wiele domów, kościółek św. Krzyża z probostwem i szpitalem ubogich. Wiemy to z zapisu na marginesie księgi metrykalnej znajdującej się w parafii św. Mateusza i Wawrzyńca.
W 1797 roku miał miejsce kolejny pożar, który zniszczył kościółek i probostwo. Już nigdy nie zostały odbudowane. Resztki murów zostały usunięte w 1878 r. podczas wytyczania nowej drogi, ulicy Nowopolnej, którą w 1928 r. przemianowano na ul. Kopernika.
Przy kościółku istniał również cmentarz. Na planie z 1796 r. zaznaczono oba te obiekty. Cmentarz oddano do dyspozycji innych wyznań, zmarłych chowano tam do końca XIX wieku. Przed wielu laty sfotografowałem luźną kartkę znajdującą się w jednej z ksiąg parafii św. Mateusza i Wawrzyńca. Oto jej treść: „Conductor Johann Care Heinrich August Macarty urodził się 25 marca 1777 w Loszowie, umarł 31 maya 1806 w Pabianicach na chorobę friebrę. Pochowany iest na Smentarzu S. Krziza. Ego”.
Kościół św. Krzyża, przytułek i cmentarz znajdowały się w okolicach skrzyżowania ulic Kopernika i Piotra Skargi – dawniej Nowopolnej i Tylnej. (MMP, nr 23/2009 r.)
Karawan
Karawan to pojazd konny służący do przewożenia zmarłych. W Polsce pierwsze karawany pojawiły się w końcu XVIII w., w czasach, gdy cmentarze przenoszono poza granice miast. Powszechnie stosowano je w drugiej połowie XIX w. Karawany, które jeszcze nie tak dawno używane były w Pabianicach pochodziły z lat 30. ubiegłego wieku. Przypominały bogato ozdobioną karetę na wielkich drewnianych kołach ze złoconymi szprychami. Konie pociągowe – zawsze czarne – miały tzw. paradną uprząż i obowiązkowo czarne kity na łbach. Białe, mniejsze karawany, używane były podczas pogrzebów dzieci. Do pogrzebów świeckich używano konnej platformy z podwyższeniem na trumnę. Całość pokryta była czerwonym suknem ze złotym obszyciem. Karawany z drewnianymi kołami i paradną uprzężą użytkowane były w Pabianicach do około połowy lat 70. ubiegłego wieku. Brak rzemieślników – kołodziejów i rymarzy – zmusił przedsiębiorstwa pogrzebowe do zastosowania najprostszej uprzęży konnej i praktycznych kół samochodowych.
Ostatni pogrzeb w Pabianicach z użyciem konnego karawanu odbył się 30 września 1983 r. Od 1 października zaczął obowiązywać zakaz przemarszu konduktów pogrzebowych przez miasto. Do przewozu trumien zaczęto używać odpowiednio przystosowanych samochodów, którym brakuje dostojności ich konnych poprzedników. (MMP, nr 2/2012 r.)
Cmentarz ewangelicki
Nie jest znana dokładna data założenia cmentarza ewangelicko-augsburskiego w naszym mieście. Zlokalizowano go obok założonego wcześniej cmentarza rzymskokatolickiego, prawdopodobnie ok. 1850 roku. Wtedy to istniejąca już parafia ewangelicko - augsburska otrzymała grunt przy dzisiejszej ul. Ewangelickiej, z którego 2,74 ha przeznaczyła na cmentarz. Do chwili powstania cmentarza, ewangelików chowano poza Pabianicami i prawdopodobnie na cmentarzu przy spalonym kościele św. Krzyża (okolice dzisiejszego skrzyżowania ulic Kopernika i P. Skargi) oraz w ogrodzie dworskim (przy Zamku).
Teren cmentarza otoczono murem na początku XX w., a w 1911 r. Zofia Kindlerowa ufundowała, istniejącą do dziś, kaplicę – mauzoleum. Trudno mi określić w jakim stylu jest ta budowla. Często wymienia się styl pseudo mauretański lub wiedeńską secesję. Wejście do nekropolii znajduje się przy ul. Ewangelickiej. Jakiś czas temu drewniane skrzydła bramy wymieniono na metalowe. Same w sobie są nawet ładne, ale drewniana, skromna brama bardziej pasowała do charakteru cmentarza. Nad bramą od strony wewnętrznej znajduje się napis w języku niemieckim, wykuty gotyckim pismem, tak charakterystycznym dla tego cmentarza: „Wo Finder die Seele die Heimat, die Ruh? Nein, hier ist sie nicht. Die Heimat der Seele ist droben im Licht” – „Gdzie znajdzie dusza ojczyznę i spokój? Nie tutaj. Ojczyzna duszy jest hen w górze, w świetle.” Również na zewnątrz, od ul. Ewangelickiej znajdowały się tablice z napisami. Usunięto je prawdopodobnie po zakończeniu drugiej wojny światowej, kiedy większość Niemców opuściła Pabianice. Nad lewą furtką wejściową była tablica z wykutym słowem „Woher?” (skąd?), nad drugą „Wohin?” (dokąd?). Na łuku bramy znajdowała się największa tablica z napisem (w tłumaczeniu): „Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę mówi Duch, odpocznij po pracach swoich; uczynki ich bowiem idą za nimi”. Ślady po tych tablicach są widoczne do dzisiaj.
Dzisiejszy cmentarz ewangelicki jest zadbany, odnawiane są, ze składek społecznych, liczne nagrobki. Parafia ewangelicko-augsburska sprzedaje miejsca na cmentarzu, uzyskując w ten sposób fundusze na jego utrzymanie. Chowani są tu również katolicy, powstają nowe pomniki, a cmentarz powoli traci swój dawny, wyjątkowy charakter. W 1985 r. powstał katalog pomników zaliczanych do zabytków.
Pierwszy raz odwiedziłem ten cmentarz w latach 60. ubiegłego wieku. Pamiętam zarośnięte krzakami i trawami nagrobki, potłuczone tablice pokryte dziwnym, niezrozumiałym pismem. To tajemnicze miejsce, gdzie spotykany człowiek budził mój niepokój odeszło już na zawsze, chociaż w niektórych miejscach spotykam jeszcze dawny klimat. Cmentarz poznałem dokładnie w latach 70. i 80., kiedy to wykonywałem na własny użytek dokumentację niszczejącego w zastraszającym tempie miejsca spoczynku wielu znanych i zasłużonych dla Pabianic ludzi. W latach 80. ubiegłego wieku spotkałem na cmentarzu panią, która przyjechała z Niemiec odwiedzić swoich przodków z rodziny Krusche…., ale o tym może w przyszłym tygodniu. (MMP, nr 5/2010 r.)
W 1992 r. Gazeta Pabianicka zamieściła w jednym z numerów zagadkę. Chodziło o to, aby odgadnąć co przedstawia prezentowana fotografia. Pytanie brzmiało: „… gdzie do niedawna była ponętna Venus z żeliwa – czyj ogród w tej chwili zdobi?”
Na drugą część pytania nie znałem odpowiedzi, natomiast „ponętną Venus” rozpoznałem bez problemu. Był to fragment żeliwnej misy kwiatowej z cmentarza ewangelickiego w Pabianicach. Misa do 1989 r. wieńczyła obelisk na grobie Waldemara Kindlera (1852-1925) w kwaterze 11a. Jej głównym motywem były dość frywolne postacie kobiet. W styczniu 1989 r. kilku robotników odkuło misę z cokołu. Cokół z resztkami napisów usunięto w marcu tego samego roku. Piękna misa z bogatymi ornamentami została prawdopodobnie sprzedana, tak jak wiele innych pomników w tym czasie. Szkoda, bo po odnowieniu byłaby dziś ozdobą cmentarza. Za rozwiązanie połowy zagadki „ponętnej Venus” otrzymałem od redakcji gazety dwie kasety magnetofonowe zatytułowane: „Erotic Wight music vol. 2, 6”. Do dzisiaj nie wiem, czy erotyczna muzyka i „ponętna Venus”, to celowe, czy przypadkowe zestawienie. Gdzie znajduje się dzisiaj misa kwiatowa czy Waldemar Krusche pochodził ze znanej fabrykanckiej rodziny, nie udało mi się ustalić. (MMP, nr 6/2012 r.)
Założony w połowie XIX w. przez gminę ewangelicko-augsburską cmentarz wyznaniowy popadł po zakończeniu wojny, kiedy to pabianiccy ewangelicy, w większości niemieckiego pochodzenia, opuścili nasze miasto. Pomniki na grobach znanych rodów fabrykanckich: Kruschów, Enderów, Kindlerów i wielu, wielu innych trwały w zapomnieniu i spokoju przez wiele lat, dopóki czas i źli ludzie nie rozpoczęli ich dewastacji. Ciekawy jestem, jak dzisiaj wyglądałby cmentarz, gdyby nie zawierucha wojenna. Czy tak jak cmentarz katolicki, starszy przecież od ewangelickiego, traciłby swoje najwspanialsze pomniki? Chyba to, że cmentarz ewangelicki popadł w zapomnienie spowodowało, że mimo wielu przeciwności mógł jeszcze do niedawna niemal w całości uchodzić za zabytek.
Nie sposób ustalić, które obiekty są najcenniejsze. Oprócz ogólnie znanych grobów rodziny Kruschów, grobowca rodziny Enderów z wielką figurą Chrystusa, grobowca rodziny Kindlerów z podziemną kryptą i sarkofagiem wzorowanym na sarkofagu Napoleona I z kościoła Inwalidów w Paryżu, jest jeszcze wiele godnych uwagi pomników, metalowych krzyży, ozdobnych ogrodzeń i „zwykłych” grobów. Najbardziej żal mi niszczejących metalowych, ozdobnych ogrodzeń. W kwaterze 12 w ogrodzeniu rodziny Prodhol, jednym z jego elementów jest dłoń trzymająca nóż. W tej samej kwaterze na grobie Heinricha Hadriana (1843-1884) znajduje się wielki metalowy krzyż, chyba najładniejszy na cmentarzu. Niedawno zauważyłem, że po grobie i krzyżu nie ma śladu, ale na szczęście przeniesiony został w inne miejsce. W 1989 r. zniknęła bezpowrotnie misa kwiatowa z grobu Waldemara Kindlera (1853-1925, kw. 11a) z dość frywolnymi postaciami kobiet. Zniknął też zniszczony pomnik z grobu protoplastów rodziny Krusche. Klęczącego anioła na grobach rodziny Lehman w kwaterze 9a ostatni raz widziałem w 1975 r., miał wtedy urwane skrzydła, leżące obok. Nie ma też głogów rosnących w alejce między kwaterami 6 i 7, których gałęzie łączyły się w górze, tworząc tunel, który w porannej mgle wyglądał bardzo tajemniczo. Ostatnio prasa doniosła o decyzji odnowienia kolejnego nagrobka na cmentarzu. Jako kolejne do odnowienia poleciłbym pomniki na grobach rodziny Krusche w kwaterze 9a – rząd czterech kamiennych pomników zwieńczonych krzyżami, chyba z końca XIX w. Są dość niefortunnie usytuowane i obawiam się o ich los.
Pierwszy raz byłem na cmentarzu ewangelickim, gdy miałem 9 lat. Podczas pobytu na cmentarzu katolickim zapytałem tatę o to, co znajduje się za siatką ogradzającą cmentarz. Tata odpowiedział, że tam jest drugi cmentarz i żebym tam nie chodził. Nie powiedział dlaczego więc przy najbliższej okazji postanowiłem sprawdzić. Przez dziurę w siatce wszedłem na teren porośnięty wysoką trawą. Szedłem wzdłuż jakiegoś pomnika z czerwonego kamienia. W pewnej chwili spojrzałem w górę i zamarłem z przerażenia. Z góry spoglądała na mnie ogromna, szara postać. Bardzo szybko znalazłem się w domu i długo nie miałem odwagi iść na ten „drugi cmentarz”. Jeszcze po wielu, wielu latach, kiedy z synem podeszliśmy pod postać Chrystusa z grobu rodziny Enderów, czułem dziwny niepokój i nie miałem odwagi spojrzeć w górę. (MMP, nr 6/2010 r.)
Podczas drugiej wojny światowej na cmentarzu ewangelicko-augsburskim chowano tylko ludność pochodzenia niemieckiego, bez względu na wyznanie. Cmentarz stał się cmentarzem narodowościowym. Po zakończeniu wojny Zarząd Cmentarza Katolickiego w Pabianicach przejął cmentarz ewangelicki, a 1 maja 1947 r. gmina ewangelicka przejęła jego administrację. Stereotyp, że ewangelik to Niemiec, nie sprzyjał cmentarzowi.
Opuszczony popadał w zapomnienie i ruinę. Dewastowany przez chuliganów, okradany z kamiennych tablic i ozdobnych detali nagrobków, nikogo nie interesował. Parafii ewangelickiej nie wystarczało funduszy na porządkowanie i ochronę niszczejącego cmentarza. Najstarszą jego część zarastały trawy i krzaki. Jedynie najmłodsza, zachodnia część, na której odbywały się nieliczne pogrzeby, była uporządkowana. W latach 70. i 80. ubiegłego wieku cmentarz odwiedzało niewielu ludzi. Spotykałem przeważnie starszych, którzy z nieufnością patrzyli, jak przedzierałem się przez krzaki. Jednak widok aparatu fotograficznego łagodził emocje. Kiedyś starsza kobieta pielęgnująca grób pastora Rudolfa Schmidta (1861-1905, kw. 8b) poprosiła, abym wykonał zdjęcie odnowionego właśnie pomnika. W miejsce skradzionego krzyża z czarnego kamienia umieszczony został skromny, metalowy krzyż. Zdjęcie chciała wysłać do rodziny w Niemczech. Pamiętam, że byłem trochę niechętny, aby do Niemiec wysyłać zdjęcie pokazujące „polnische Wirtschaft” (polska gospodarka – w języku niemieckim synonim bałaganu). Przy okazji dodam, że pomnik na grobie pastora Schmidta posiada z boku, w dolnej części niemal przy ziemi, ciekawy napis: „ERRICHTET IM KRIEGSJAHR 1944” – zbudowany w roku wojny 1944.
Podczas jednej z moich fotograficznych wypraw na cmentarz spotkałem dwoje ludzi oglądających groby. Okazało się, że kobieta była z rodziny Kruschów i poszukiwała grobów swoich przodków. Towarzyszący kobiecie mężczyzna był radcą handlowym ambasady niemieckiej i pomagał jej w poszukiwaniach. Kim dokładnie była ta pani, już nie pamiętam. Notatki z tego spotkania gdzieś się zawieruszyły podczas kolejnych przeprowadzek. Spotkanie to zapamiętałem jeszcze z jednego powodu. Mężczyzna towarzyszący tej pani był pabianiczaninem i przed wojną mieszkał w naszym mieście. Doskonale mówił po polsku. Do Pabianic przyjechał pięknym, czerwonym BMW, które przy tablicy rejestracyjnej miało znaki CD (korpus dyplomatyczny). Dzisiaj takie spotkanie nie byłoby niczym szczególnym, ale wtedy trochę było. Lata 80. to najgorszy okres w dziejach cmentarza ewangelicko-augsburskiego. Znikają sprzedawane pomniki (np. pomnik na grobie rodziny Wilhelma Krause 1860-1927, kw. 11a – usunięty w 1985 r.), parafia sprzedaje miejsca pod nowe pochowy, cmentarz przestaje być cmentarzem wyznaniowym. Niektóre nagrobki są odnawiane przez nowych właścicieli. Wiele pomników zmienia swoje miejsce. W 1986 r. w łódzkim tygodniku „Odgłosy” ukazuje się artykuł przedstawiający tragiczny stan cmentarza ewangelickiego. Autor, Marek Kwiatkowski, przytacza wypowiedzi na temat cmentarza, milicji, prokuratury, Urzędu Miasta, Towarzystwa Przyjaciół Pabianic i pabianickiego muzeum. Lepiej tych wypowiedzi nie cytować. Jedną jednak zacytuję. Ówczesna dyrektor Muzeum Regionalnego w Pabianicach oświadczyła: „Powiem krótko i węzłowato – my się tym cmentarzem nie zajmujemy”. Znaleźli się jednak zapaleńcy, którzy od niedawna, społecznie zajęli się zbiórką pieniędzy i odnawiają stare, zabytkowe pomniki. Chwała im za to. Mnie marzy się, aby powstał taki organ , który dbałby o to, żeby nowo budowane pomniki nie odbiegały swoim wyglądem od charakteru i klimatu tego cmentarza. Powstało już na nim kilka takich „kwiatków”. Jest już jednak pewnie za późno. I na tym zakończą moje, trochę może chaotyczne i emocjonalne, „cmentarne wspomnienia”. (MMP, nr 7/2010 r.)
Kościół ewangelicko-augsburski budowany był przez wiele lat. Oddano go do użytku i poświęcono w 1832 r. W latach 1875-76 dokonano jego gruntownej przebudowy. Powstała zupełnie nowa świątynia, którą dziś możemy podziwiać przy zbiegu ulic Zamkowej i Kilińskiego. Pozostałością tej przebudowy jest drewniana, zwieńczona krzyżem wieżyczka ze starego kościoła. Umieszczono ją na „kapliczce-dzwonnicy”, która znajduje się na cmentarzu ewangelickim w kwaterze 3c. Jeszcze po wojnie „kapliczka” służyła jako dzwonnica i skład narzędzi gospodarskich. Później popadła w zapomnienie i poczęła niszczeć. Dzwonnicę odnowiono w 1991 r. Szkoda, że przy okazji usunięto drewniane ozdoby krawędzi dachu przez co straciła wiele ze swego pierwotnego uroku. (MMP, nr21/2011 r.)
Karol Johannes Wende urodził się w Konstantynowie Łódzkim w 1873 r. Ukończył Wyższą Szkołę Rzemieślniczą w Łodzi, studiował także w Niemczech. Po studiach założył firmę budowlaną „Wende i Zarske”, a później „Wende i Klause”. Trochę zapomniany dziś Johannes Wende był projektantem wielu kościołów, kamienic i budynków użyteczności publicznej w Łodzi i innych miastach. Najbardziej znanym obiektem jego autorstwa jest kościół ewangelicko-augsburski św. Mateusza w Łodzi. W latach 1907-1909 firma „Wende i Klause” wybudowała w Pabianicach, przy cmentarzu ewangelickim, kaplicę-mauzoleum rodziny Kindlerów. Kaplicę noszącą cechy secesyjne zbudowano według autorskiego projektu Johannesa Wendego. Zbudowana na planie kwadratu, z czterema wieżami w narożnikach, przykryta kopułą i dużym, półkolistym witrażem nad wejściem, wykazuje wielkie podobieństwo do kościoła św. Leopolda w Steinhof pod Wiedniem w Austrii. Kościół ten wybudowano według projektu znanego austriackiego architekta Otto Wagnera. Piękna secesyjna budowla budzi zachwyt turystów i jest opisywana w niemal wszystkich przewodnikach turystycznych. Pabianickie mauzoleum pełni do dziś funkcję kaplicy przedpogrzebowej. (MMP, nr 16/2012 r.)
https://fotopolska.eu/Pabianice/b31172,Ewangelicka_kaplica_cmentarna.html
W 1910 r. Otton Gross założył przy ul. Ewangelickiej 1 „Zakład Rzeźbiarsko-Kamieniarski”. Firma oferowała: „Wyroby z marmuru, granitu, sjenitu i piaskowca, tak pomnikowe jak również kościelne, budowlane i meblowe”. Z okresu międzywojennego zachowała się do dnia dzisiejszego duża reklama firmy umieszczona na bocznej ścianie budynku przy ul. Kilińskiego – róg ul. Orlej. Obok znajduje się dom mieszkalny rodziny Grossów. Ciekawy dom-pałacyk z, rzadkim w naszym mieście, dwuspadowym dachem zbudowano po 1910 r. Firma kamieniarska Ottona Grossa istniała do 1945 r. Do dnia dzisiejszego zachowało się wiele pomników na grobach cmentarzy ewangelickiego i katolickiego z sygnaturami firmy: „O. GROSS”. Istniejące do dziś ozdobne ogrodzenie przed kościołem Najświętszej Marii Panny oraz stojący do niedawna przed kaplicą cmentarza katolickiego betonowy krzyż, wykonane zostały przez Ottona Grossa w latach 30. ubiegłego wieku. Najstarszy w Pabianicach zakład kamieniarski specjalizujący się w budowie pomników cmentarnych przestał istnieć wraz ze śmiercią jego założyciela. Ottona Grossa (1882-1945) pochowano w grobie rodzinnym, w kwaterze 1 cmentarza katolickiego w Pabianicach. (MMP, nr 1/2012 r.)
Chorągiewki
Dzień Wszystkich Świętych stał się głównym dniem czczenia zmarłych i odwiedzania ich grobów. Przygotowania do tych świąt polegają na porządkowaniu mogił, dekorowaniu ich chryzantemami i gałęziami świerku. 1 listopada zapalane są znicze na mogiłach bliskich i miejscach pamięci narodowej. Zwyczaje te praktykowane są od lat w niemal niezmienionej formie. Dawne świece zastąpione zostały zniczami, często bardzo wymyślnymi. Jednak jeden ze zwyczajów powoli zanika. Na początku lat 60. ubiegłego wieku pojawiły się papierowe chorągiewki z symbolami religijnymi i stosownymi napisami. Były one uzupełnieniem dekoracji grobu. Stosowano je powszechnie. W miarę upływu lat chorągiewki zaczęły znikać z cmentarnego krajobrazu. Na krótko pojawiły się w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku. Dziś są bardzo rzadko spotykane. (MMP, nr 44/2011 r.)
Kapliczki
Krzyże i kapliczki przydrożne były i są jeszcze elementem naszego krajobrazu. Stawiane były przy drogach, na rozstajach dróg, na obrzeżach lasów, na granicach wsi, w miejscach masowych grobów. We wsiach rozpowszechniły się pod koniec XVIII wieku.
Krzyże, najczęściej drewniane, otoczone były niskim płotem, krzyże metalowe umieszczano na kamiennych cokołach. Kapliczki natomiast to rodzaj małych szafek nakrytych trójkątnym dachem, otwartych lub zamykanych szklanymi drzwiczkami. Wewnątrz umieszczano pasyjki, gipsowe figurki świętych lub święte obrazki. W miarę upływu czasu traciły swój pierwotny wygląd. Dziś nierzadko trochę oszpecane plastikowymi kwiatami i kolorowymi wstążkami, ożywają w okresie Wielkiej Nocy, majowych nabożeństw maryjnych, Zielonych Świąt, poświęcania pól. Coraz mniej ludzi zatrzymuje się przy kapliczkach i modli prosząc o zdrowie, pomyślność, o obfite plony… W miastach krzyże i kapliczki powoli znikają, chociaż te wykonane z trwałego materiału, mają szanse na jeszcze długi żywot.
W Pabianicach na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku były 24 krzyże i kapliczki. Nie wiem, ile ich przetrwało do dnia dzisiejszego. Rozwijające się miasto zwiększa swoje terytorium i krzyże stojące kiedyś w Jutrzkowicach, Karniszewicach, Rypułtowicach znajdują się dziś w jego granicach.
Najbardziej okazała kapliczka w Pabianicach ufundowana przez Józefa Kłysa znajduje się przy ulicy Bugaj 28. Wybudowana w 1925 r. ze składek obywateli staromiejskich na gruncie oddanym przez małżonków Tuz. Wewnątrz znajduje się figura św. Jana Nepomucena wykonana w XIX w. przez nieznanego rzeźbiarza ludowego. Rzeźba znajdowała się pierwotnie na starej wierzbie, którą we wrześniu 1918 r. zniszczył huragan. Ocalałą figurę świętego przechował do 1925 r. fundator kapliczki Józef Kłys. W 1975 r. znajdowała się tam również rzeźba ludowa z 1937 r. Chrystusa na Krzyżu.
Przy zbiegu ulicy Rydzyńskiej i Bugaj, na skraju lasu komunalnego, znajduje się metalowy krzyż na kamiennym cokole. Według legendy, w tych okolicach odbyła się ostatnia na Ziemi Łódzkiej potyczka wojsk napoleońskich z rosyjskimi. Za krzyżem pochowano podobno 100 poległych żołnierzy. Sprawdzić wiarygodność tej legendy czy niech pozostanie legendą?
A teraz parę słów o najładniejszej, moim zdaniem, pabianickiej kapliczce, której niestety już nie ma. Stała przy ul. Księdza Skargi 91 (róg Modrej). Według legendy, postawiono ją w miejscu, gdzie w 1812 r. pochowano trzech żołnierzy napoleońskiej armii. W 1981 r., podczas przebudowy ulicy, kapliczkę rozebrano i wybudowano nową, betonową, przesuwając ją kilka metrów w głąb ulicy Modrej, na prywatną posesję. Szkoda tej starej, bo gdyby dotrwała do dziś, należałaby do grupy tych najstarszych, nie zmienianych z upływem lat.
Na zakończenie chciałbym wspomnieć o krzyżu dziękczynnym przy ul. Warszawskiej 101. W 1980 r. na małej furtce w ogrodzeniu otaczającym krzyż była metalowa tabliczka z napisem: Jan Sztandar były więzień obozu koncentracyjnego Dachau nr 21116 1940-1945. Kilka dni temu poszedłem sprawdzić w jakim stanie jest krzyż. Stoi zadbany, lecz nie ma już śladu po tabliczce fundatora, zniknęła też gablotka z wizerunkiem Matki Boskiej i tabliczką z napisem, którego treści już nie pamiętam. I znowu muszę napisać: szkoda…
Zachęcam wszystkich do wycieczek po Pabianicach i okolicy w poszukiwaniu krzyży i kapliczek przydrożnych. Może spotkamy się gdzieś na rozstajach dróg … (MMP, nr 28/2009 r.)
Kirchol
W czasach, kiedy Pabianice były własnością Kapituły Krakowskiej, innowiercy nie mieli prawa osiedlać się w mieście, które zamieszkiwała wyłącznie ludność wyznania katolickiego. Po II rozbiorze Polski kapituła utraciła dobra pabianickie. Miasto znalazło się w zaborze pruskim. Do Pabianic zaczęli przybywać protestanci i Żydzi. W 1794 r. przybyły do Pabianic 4 rodziny żydowskie – 15 osób. W 1836 r. należący do kahału łaskiego pabianiccy Żydzi (ponad 50 rodzin) utworzyli własną gminę wyznaniową. W 1931 r. nasze miasto zamieszkiwało już 8177 osób, co stanowiło ok. 18 proc. ogółu mieszkańców. W początkach osadnictwa, Żydzi nie mieli własnego cmentarza i można przypuszczać, że chowali zmarłych w pobliskim Łasku, gdzie istniała już duża gmina żydowska. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstał cmentarz żydowski w Pabianicach. Pierwszą drewnianą wtedy synagogę gmina żydowska wybudowała w 1847 r. Zapewne wtedy też lub nieco później rozpoczęto urządzanie cmentarza. Teren, na którym się znajduje (ul. Karolewska 57) włączony został w granice miasta dopiero w 1921 r. Cmentarz spełniał swoje funkcje do maja 1942 r., tj. do chwili likwidacji getta żydowskiego w Pabianicach.
Po wojnie opuszczony, pozostawiony bez opieki cmentarz został zdewastowany. Chuligani przewracali nagrobki, poszukiwacze złota rozkopywali groby, kradziono także nadające się do dalszego wykorzystania macewy z piaskowca. Władze miasta, widząc postępującą dewastację, dokonały jesienią 1966 r, oficjalnego zamknięcia cmentarza. Dwa lata później jego część zabrano pod budowę ciepłowni dla budowanego obok osiedla mieszkaniowego. Cmentarz żydowski nazywany jest popularnie kirkutem. Nazwa pochodzi od niemieckiego słowa Kirchof – dziedziniec kościelny, na którym grzebano zmarłych. Używane są również inne, podobne określenia: kierkow, kierchol, kirchol. Żydzi nie używali tych określeń. Cmentarz nazywali w języku jidysz: dom światła, dom życia, dom grobów, dom wieczności, dobre miejsce. Pabianicki kirkut to pionowe płyty kamienne – macewy, ustawione w kierunku wschodnim. Górna część macewy to płaskorzeźba o symbolicznym znaczeniu, a dolna to inskrypcja w języku hebrajskim. Ciekawa jest symbolika płaskorzeźb zwieńczających macewy. Najczęściej spotykane to: korona – oznaczała królestwo Judy, dzban – symbol lewity obsługującego świątynię, dłonie – symbol kapłana udzielającego błogosławieństwo, lew – siła religii żydowskiej, wieloramienny świecznik – symbol świątyni jerozolimskiej, złamane drzewo lub świeca – to najbardziej zrozumiały symbol przedwczesnej śmierci. Inskrypcje w języku hebrajskim stanowią dla oglądających tajemniczy ornament. Cmentarze żydowskie na ogół nie miały wytyczonych alejek, ale ustawione rzędami macewy sprawiają wrażenie uporządkowania. W 1998 r. Żydzi z pochodzenia pabianiczanie doprowadzili do uporządkowania cmentarza. Zbudowano ogrodzenie, zamknięto wejścia, umieszczono stosowne tablice informacyjne,
Pabianicki kirkut to taki trochę zapomniany zabytek. Chyba nikt nie ma pomysłu, w jaki sposób udostępnić go do zwiedzania, kto miałby ponosić koszty jego utrzymania, konserwacji i ochrony. Stoi więc zapomniany, ogrodzony nieładnym płotem i dewastowany od czasu do czasu. Pierwszy raz byłem na kircholu, jak go nazywano na Piaskach, w latach 60. ubiegłego wieku. Przedstawiał straszny widok. Poprzewracane, potłuczone macewy, rozkopane groby, w których widziałem szczątki ludzkie. Słyszałem o zatrzymywaniu przez milicję chuliganów dokonujących dewastacji. Byli to przeważnie bardzo młodzi ludzie. Niszczejący cmentarz ewangelicki w porównaniu z kirkutem przedstawiał się jako oaza spokoju. Oglądając macewy na cmentarzu żydowskim warto przypomnieć słowa poetki Anny Kamieńskiej: „Skało krzycząca rozpaczliwie niezrozumiałe litery. Przemów za nami”. (MMP, nr 11/2010 r.)
https://www.youtube.com/watch?v=S46YcoOz5K8
Autor: Sławomir Saładaj