www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Pabianice w literaturze cz. 5

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Na stronie University of Alabama (Uniwersytet Alabamy) w Tuscaloosa możemy przeczytać opowiadanie „The Necklace”,  autorstwa studentki - Isabeli Zitron, mówiące o tajemniczym naszyjniku pabianiczanki Gabrieli Heinrich, która rozpoczęła nowy etap życia w USA po 1956 roku.

(…) My grandmother was born in a small town called Pabianice, Poland as Gabriela Heinrich, March 1, 1927. Poland  was invaded by the Nazi’s in 1939, she was 12. Whether she was still in Pabianice, or even still in Poland at the time is a mystery. The story, as far as I know,  picks back up in 1956 when she first stepped foot in the United States of America, where she builti a family. There was mention that she had lost both of her parents at young age. What I had procured from my years of asking around was that her father left home before she was born. Her mother  remarried and her real father never came back. Everyone who knew her father always  said she walked like him and held herself just as he did, but nobody could speak about him other than small remarks. Sometimes I think  that he gave her the necklace, and that she doesn’t  talk about its origins because she doesn’t know them. The necklace that I wear has untold stories and I feel left in the dark.

I want to know her life, her world, the people she knew, crazy love affairs, but I remain uneducated on all things Gabriela McCulloch. The necklace could hold the truth, it could hold lies. I have the impression I will never know. It is my key to the past, to my grandmother’s past, but it is a key with nothing to unlock.

I have tried countless times to obtain information from my mother, but I think she may be as in the dark as I am. When I ask her about the necklace or my grandmother’s  time growing up, I get, „Ask your Aunt she know more”, or  „Oh, another time”, just as my grandmother had said. (…)

The necklace - Zitron 1 Isabella Zitron February 4 2016...

*

Jakub Herzig, Lena Allen-Shore „Roots and Wings”, 1982 : Her whole life was Zygmunt, the hours were only meanigful when they were together. She would write to him about their beautiful home , a ville in Pabianice near Lodz, and about herself being so proud to belong  to the finest in the whole universe man. (…)

„Zygmunt był całym jej życiem, liczył się tylko czas spędzony razem. Zwykła była pisać do niego o ich pięknym domu, willi w Pabianicach, obok Łodzi i o sobie, dumnej z tego, że należy do najwspanialszego mężczyzny we wszechświecie”.

Lena Allen-Shore, córka Jakuba Herziga z Krakowa to filozofka, pisarka, kompozytorka, edukatorka, autorka 17 książek.

*

Oskar Koenig „Pori Tupu”, 1954: (…) There was the traditional Anglo-Indian colonel from Poohah ; the owner of a shoe-factory in Pabianice, who despite his pride in his new nationality could not conceal his Viennese dialect (właściciel  fabryki obuwia w Pabianicach, który mimo dumy ze swojej nowej narodowości, nie potrafił ukryć wiedeńskiego akcentu); the hotel millionaire from Switzerland (…)

O. Koening  (ur. 1896) był organizatorem międzynarodowych safari w Tanganice (Tanzania), a w późniejszych latach głośnym obrońcą przyrody.

*

Zygmunt L. Sulima ”Ostatnie chwile powstania styczniowego”, 1887 : (…) W Pabianicach podsunął się pod rogatkę oddział powstańców, złożony z kilkudziesięciu ludzi. Ośmiu konnych na chwilę wpadło do miasta i zawróciło natychmiast, po czym oddział cofnął się tą samą drogą, którą przyszedł. Miejscowy naczelnik wojenny, w którego okręgu leżały Pabianice, Niemiec, Brensen nazwiskiem, nałożył na to miasto 2000 rubli srebrnych kontrybucji, jakby to mieszkańców było wina, że powstańcy wpadli do miasta, lub jak gdyby spokojni pabianiccy mieszczanie mogli byli temu w jaki sposób przeszkodzić.

Lada pozór wystarczał, żeby obłożyć grubą karą pieniężną. Instrukcja Naczelnika Królestwa z dn. 20 i 26 stycznia 1864 nakazywała nakładanie kar pieniężnych na wszystkich mieszkańców miasta lub wsi, za samowolne oddalenie się z niej kogokolwiek. Było to krzyczące bezprawie, choćby tylko z tego względu, że mieszkańcy nie mieli ani prawa ani mocy wstrzymywania kogoś, gdy ten chciał się oddalić. (…)

*

Jerzy Eisler „Grudzień 1970 w dokumentach MSW”, 2000: (…) Stan strajkowy utrzymuje się również w dwóch zakładach Pabianic: w Pabianickich Zakładach Przemysłu Bawełnianego (nie przystąpiło do pracy około 400 osób pierwszej zmiany) i w Fabryce Narzędzi (nie podjęło pracy na pierwszej zmianie około 580 osób).(…) Około godz. 16 przerwało pracę 83 pracowników  drugiej zmiany Zakładów Środków Opatrunkowych w Pabianicach.

Strajki pabianickie występują w wielu publikacjach. Michael Bernhard w pracy „The Origins of Democratization in Poland”, 1993 pisał: (…) Changes in piece rates tied to factory reorganization were also used as an excuse to reduce wage budgets. For instance in October 1978, workers went on strike at the Pabianice Dressing Materials Factory (PASO) when management changed packing sizes to tighten piece rates , thereby reducing wages by several hundred zloty per month.

Some managers falsified reports on production in order to reduce the bonuses paid to workers. For instance, at POLFA, a Pabianice pharmaceutical firm, workers went on strike because management  did not report certain deliveries, and then did not pay the workers their plan fulfilment bonuses. In another case the management of technical textiles factory in Pabianice classified interior grades of yarn as „quality” in order to deny the workers their bonuses for fulfilling  the interior yarn quota. This also led to a brief strike. Autor wymienia powody strajków w pabianickich zakładach pracy w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Zazwyczaj chodziło o obniżkę wynagrodzeń uwarunkowaną m. in.  zmianą norm, zaniżaniem wyników produkcji, reorganizacją.

Niekiedy robotnicy potrafili doprowadzić do odwołania nierzetelnego dyrektora. Tak się stało w jednej z miejscowych fabryk do której przybył nawet członek komitetu centralnego partii komunistycznej.

„Radio Free Europe Research”, t. 2, 1977 r. : (…) They returned to work after they were told that they  would receive the missing  money with their August 25 half- monthly  packets. When this promise was not kept the workers downed tools again for a further day and a half.

Indeed, the word strike doesn’t appear in official literature (unless when referring to the sacred right of the workers in a capitalist society). The Pabianice case may be seen as a touchstone of the Polish leadership’s new approach to „industrial disputes” as its acceptance of the workers „inalienable”  right to strike even if his employer is the state.

Reportedly at one stage  of the dispute a CC representative  was sent to talk to the workers, and it is possibile that it was his report that prompted the authorities to fire the director of the plant and his deputy.

Alternatively it may simply  be that the Pabianice managment’s arbitrary  decision to cut its workers wages by half strenghtened  their case so powerfully that even the CC representative may well have admitted that the fault lay with the plant’s director, an admission which is easier to make the  lower the director stands in the party hierarchy.

*

Shloyme Mendelson  „The Polish Jews behind the Nazi getto walls”,  1942: (…) In Pabianice, near Lodz, more than 1000 workers have employment in sewing workshops”. (W Pabianicach, obok Łodzi,  ponad  tysiąc pracowników ma zatrudnienie w szwalniach)

*

The Black Book of Poland. Polish Ministry of Information, 1942: (…) At the beginning  of November, 1940, the leader of German women of the Wartheland, Helga Three, made a speech at Pabianice in which she appealed for a „clear line of demarcation between Poles and Germans, and the elimination of all friendly relations, all sympathy for the Poles”.

Na początku listopada 1940 roku w Pabianicach wygłosiła przemówienie Helga Three, liderka kobiet niemieckich w Kraju Warty, która zaapelowała o ścisły rozdział Polaków i Niemców oraz wykluczenie przyjacielskich relacji i wszelkiej sympatii dla Polaków.

*

W czerwcu 1939 roku doszło do aktów przemocy („sezon polowań”) wobec pabianickich Niemców. Wydarzenia te przytaczane są w rozmaitych publikacjach jako jedna z przyczyn rozpoczęcia wojny z Polską.

John Wear „Why Germany Invaded Poland”, 2019: (…) Other leaders of the German minority in Poland  repeatedly appealed to the Polish governement for help during this period. Sen. Hans Hasbach, the leader of the conservative German minority action, and Dr. Rudolf Wiesner, the leader of the Young German Party, each made multiple appeals to Poland’s governement  to end the violence. In a futile appeal on July 6, 1939 to Premier Slawoj-Skladkowski,  head of Poland’s Departament of Inferior, Wiesner  referred to the waves of public violence against the Germans at Tomaszów, near Lodz, May 13-15th, at Konstantynów, May 21-22nd , and at Pabianice, June 22-23, 1939. The appeal of Wiesner produced no results. The leaders of the German political groups eventually recognized  that they had no influence with Polish authorities despite their loyal attitudes toward Poland. It was „open season” on the Germans of Poland with the approval of the Polish government. (…)

*

Prawda (nr 33/1886) pisała o trudnych relacjach fabrykantów niemieckich z polskimi robotnikami („polskie pijaki”)  w Pabianicach.

Tydzień (tygodnik piotrkowski) postępuje wytkniętą prosto drogą, zaznacza on krzywdy nasze i jątrzy rany, jakie nam zadaje chłosta niemiecka. Tymczasem „polskie pijaki” jak nazywa robotników naszych w Lodzer Zeitung p. Ender, fabrykant z Pabianic, którzy ani o tysiącletnim związku z kulturą zachodnią, ani o wymaganiach wyższej polityki nie wiedzą, stawiają Niemcom czasem skuteczny opór. Pisaliśmy już o bezrobociu w Pabianicach teraz zaznaczymy pomyślne jego rezultaty. Robotnicy w jednym przynajmniej postawili na swoim i dzisiaj już w żadnej fabryce nie pracują w święta i niedziele. Drobne te triumfy, ale i życie całe większość ludzi z drobnych czynów się składa.

Prawda – tygodnik polityczny, społeczny i literacki (nr 38/1886 r.) : W jednej z poprzednich kronik wspomniałem, że w Pabianicach wypłaty należności robotnikom odbywają się w szynku, później na podstawie doniesień innych pism sprostowałem tę wiadomość, że miejscem obrachunku jest sklep spożywczy. Okazuje się jednak, że skrupulatność moja była niepotrzebna, bo oto Tydzień pisze, że nie tylko jeden fabrykant B., ale i inni koledzy jego są w stosunkach z szynkarzami i robią ich pośrednikami przy wypłacie. Posłuchajmy opowiadania korespondenta: „Oto jest sobota –wieczór. Tłumy powychodziły z fabryk i pędzą do karczmy. Przybytki Bachusa napełniają się wkrótce po brzegi, pijatyka – aż strach! Skądże ta wesołość? – pyta każdy. Nie, to tylko „wypłata”, czyli wypełnianie kontraktu zawartego z szynkarzem, który dostaje do rąk cały tygodniowy zarobek robotnika i nie wcześniej mu wydaje pieniądze, aż ten coś kupi”.

Taki „uczciwy porządek” praktykuje się w fabrykach tutejszych od lat kilkunastu. Czasem dzieje się gorzej, dyrektor pewnej fabryki za swoim pośrednictwem stawia dwa szynki i „pozwala” robotnikom brać z nich wszystko na kredyt. A że w szynkach bywa tylko ponętna wódka, więc przy odbieraniu tygodniowej zapłaty, robotnik, w miejsce dwóch lub trzech rubli  dostaje od pana dyrektora kilka złotych.

Proszę zwrócić uwagę na tę cyfrę. Robotnik tygodniowo zarabia 2-3 ruble, tj. tyle, że może zaledwie nie umrzeć z głodu, a i z tych okruchów więcej niż połowę zabiera mu jeszcze chciwy zysku kapitalista. W innej fabryce znowu wypłacają pracującym kwitkami, za które można kupować produkty spożywcze u uprzywilejowanych sklepikarzy. Jeżeli zaś który robotnik skarży się na to, zostaje wydalony z fabryki.

Praca nie tylko tę daninę składa kapitałowi, płaci ona również jego przedstawicielom haracz w naturze. W pewnej fabryce przyjmują do roboty tylko dziewczęta przystojne, każda z nich musi być „posłuszna” bezwarunkowo. Korespondent o niecnocie tej nie chce mówić szczegółowo, bo „nie znosi ona światła dziennego”. Owszem do światła ciągnąć należy tych łotrów, oszustów i rozpustników, ażeby zobaczyć ich w całej ohydzie. (J. Nieborski)

*

„(…) Z innych fabryk śliczne są płótna alzackie – materiał miękki, ale nieco grubszy, w podłużne koła białe, naśladujące fulary, dziś tak bardzo modne, po 45 kopiejek. Zefiry krajowe, nie łódzkie, bo tam mało wyrabiają zefirów, ale z kilkudziesięciu fabryk innych miast, jak Pabianice, Zduńska Wola, Ozorków itp. są wcale milutkie i jako wyrób i jako deseń, a kosztują tylko 18 do 20 kopiejek  - to przecież można się wystroić w taka suknię i w najtrudniejszych okolicznościach finansowych, choć jedną suknię sprawić”. (Bluszcz – pismo tygodniowe ilustrowane dla kobiet, nr 23/1887 r.)

*

Wiech „Wisła się pali”, 1967 : (…) Także samo przed wojną, a nawet po wojnie, jeden facet w Pabianicach zdaje się, wyrabiał takie kulki z wosku do uszów. Jak ktoś nie znosił hałasu, kładł ich sobie w uszy i miał spokój... Tak że dla mieszkańców te kulki woskowe byliby bardzo pożyteczne, a jednakowoż przestało się ich wyrabiać i za żadne pieniądze nie można tego artykułu w Warszawie otrzymać.

*

„Music Book”, 1952: In the fifteenth century a Polish constructor of organs, known by his Christian name, Jerzy repaired the organ at the Wawel in Cracow (about 1470), and four others were charge with keeping this organ in good conditions. Their names were St. Komorowski, Warpski and two recorded by Christian names only, Józef and Maciej of Pabianice.

W piętnastym wieku dwóch pabianiczan – Józef i Maciej miało pod swoją opieką organy w Katedrze na Wawelu w Krakowie.

*

Wojciech Borsuk  w książce „Był taki dziennik Sztandar Młodych”, 2006 r. przypomina Ryszarda Badowskiego, urodzonego w Pabianicach, dziennikarza, podróżnika, filmowca, tropiciela poloników i polskich śladów w najodleglejszych zakątkach ziemskiego globu, o czym opowiada w swoim opracowaniu „Odkrycie świata”, poświęconym osiągnięciom polskich podróżników. Pabianiczanin był pierwszym Polakiem, który dotarł na wszystkie kontynenty.

Pl.wikipedia.org - Ryszard_Badowski

*

Joseph Marcus w pracy „Social and Political History of the Jews in Poland 1918-1939”, 2011 wspomina związki słynnego przedsiębiorcy łódzkiego Eitingona z Pabianicami.

In the late 1930s, Eitingon took over from the state its share in a formely German firm, R. Kindler of Pabianice, near Lodz. When  the 1939 war broke out, Eitingon was finalizing a joint venture with the Polish government to develop cotton plantations in Brazil to secure this raw material at cheaper terms for the domestic industry. Eitingon was also a partner in Polana Limited of Pabianice, which in 1937 started producing  synthetic wool from caseline on a licence acquired from Italian firm Snia Viscosa.

*

Anna Żarnowska i Andrzej Szwarc w książce „Kobieta i świat polityki w niepodległej Polsce”, 1996  piszą: (…) Natomiast w porównaniu z Łodzią tylko w Pabianicach (88,1%) Polki liczniej stawiały się do urn wyborczych. Pabianice były także miastem, gdzie frekwencja wyborcza kobiet i mężczyzn były sobie równe.

*

G. Baliak „Ludzie polskiej kultury”, 2014: (…) Lorentowicz był synem wysadzonego z siodła ziemianina, który ze swego majątku na Kresach musiał zatrudnić się jako urzędnik i przenieść do Pabianic, gdzie urodził mu się (w 1868) najmłodszy syn Jan. Naukę w szkole średniej Jan zaczął pobierać, jak wynika z jego noty autobiograficznej, w Piotrkowie, potem w Częstochowie i Płocku, relegowany kolejno za działalność w tajnych kółkach oświatowych. Jak wspominała jego córka, już jako 14-latek sam zarabiał na siebie i … kolekcjonował książki. Eksternistycznie maturę zdał w Płocku. Zadebiutował w 1887 r. na łamach Tygodnia, pisma wydawanego w Piotrkowie, opowiadaniem „Michał Zarucha” (nr 16-19). Jednak prawdziwy akces do literatury nastąpił wraz ze spotkaniem Zenona Przesmyckiego – Miriama, który w warszawskim Życiu publikował jego artykuły kulturalne. (…)

*

 We wspomnieniach „Notes for Erna Lamprecht”, 2005  czytamy o losach Erny Lamprecht Obenaus, która wraz z rodzicami i rodzeństwem mieszkała przed pierwszą wojną światową w Rudzie Pabianickiej i Łodzi. Po aresztowaniu ojca przez Rosjan tuż po wybuchu wojny rodzina poszła w rozsypkę. Bratem Erny zajął się brat matki, wuj Artur z Pabianic, zamożny fabrykant.

My nam is Erna Lamprecht Obenaus and I was born on Sunday, March 12, 1905, in Lodz, Poland . I was the youngest of four children – a sister Hede was the oldest, then my brother George, another sister Gertrude and     then came me. My first recollection is when we lived in   this house attached to a store operated by my Dad. It was the second largest wine and delicatessan store in Lodz. My second home I remember living in was in Ruda, our house was part of a big amusement park which my Dad operated. Everyone came mosty on the weekends, for boat rides, fishing and entertainment at night with a dance floor and movies. There  was another island just for a band. When it rained, we didn’t make very much money.   (…)

All the men, women and children were shipped to Siberia during the night. We were   shocked. We had to return to Lodz. My Mother’s sister, Aunt Marie, was so kind to take my Mother and I into her home in Lodz. My Aunt Marie owned a bath house with many rooms. This was   where people paid to come and take a one-half hour bath. Our   belongings were stored in one of these room. The bath   house was heated with coal which was no longer available so my Aunt Marie had to sell the bath house.  This meant our belongings had to be moved again so this time we took them to Aunt Reske’s where the rest of our  stuff was stored when my Father’s store was closed. My Mother didn’t know what to do or where to turn and then her  youngest brother Edwin suggested that she could take care  of him and his home. Out of desperation she decided to do it. I can imagine how my Mother must have felt, to live off the mercy of others after loosing everything. After several months, my two sisters joined us. My brother George was living with  Uncle Aurther, my Mother’s oldest brother in Pabianice.  My Uncle Aurther was a wealthy man, he    owned a weaving factory. He loved my brother very much, besides he thought he was a good companion for his one and only son Herbert.  Uncle Edwin was a very spoiled and rich bachelor. He was charming and elegant and always dressed first class. My Mother and us three girls lived with Uncle Edwin in the village of Moszczenica. (…)

*

Małgorzata Duczmal w książce ”Złoty Korab” (1991) opisuje dzieje rodziny Łaskich. Wspomina także Jana Łaskiego, prymasa Polski i polityka, który w Pabianicach uczęszczał do szkoły parafialnej.

„(…) Stryj jak wiecie, miał jeno sposobność uczęszczania do szkoły parafialnej w Pabianicach niedaleko Łasku. No, potem złożyło się wprawdzie tak szczęśliwie, że w pobliskich Mikołajewicach nauczał sam Andrzej Góra późniejszy profesor Akademii Krakowskiej i stryj wasz mógł udać do Mikołajewic i skorzystać z jego wiedzy, głównie jednak uczył się sam, ślęcząc nad księgami. I zawsze powtarzał mi, że taka samotna droga to droga trudna (..)”.

*

Jan Piotr Dekowski w „Stroju piotrkowskim”, 1954 uwzględnia „czepiec pabianicki”.

(…) W części natomiast południowej, gdzie ludność była biedniejsza i mniej konserwatywna, dają się zauważyć w stroju duże naleciałości i mniejsza staranność w jego ozdabianiu, tam bowiem występował  półczepiec  ”szlachetny” o białym wyszyciu, czepiec tak zwany pabianicki, kryzki perkalowe, zapaski do pasa o splocie rypsu.

*

Chip Martin w powieści „Liberation in the East”, 2000 wprowadza akcenty pabianickie.

„(…) On the sidewalk before it loitered two plastic females looking remarkably like mannequins  themselves. Tarted  up in cosmetics and molls’ version of the jacket he was wearing, they eyed him curiously. Dzien dobre? One asked. The other smirked. His baggy cloths – did they recognize then? Had  they seen him two nights before with Geraldine at the Grand? Were they trying to make out his features under the bandages, or did they just take him for some peasant from Pabianice who couldn’t afford or didn’t have the sense to select trousers and jacket to fit? (Czy widziały go z Karoliną w Grandzie dwie noce temu? Czy próbowały rozpoznać jego twarz pod bandażem albo po prostu wzięły go za jakiegoś wieśniaka z Pabianic, który nie potrafił dobrać odpowiedniej marynarki i spodni?)

(…) Then as they passed through the town of Pabianice, she had further inklings: of what would it be like to wander these roads, become like a child again, communicate by signs , concerns herself only with living, surviving, begging for bus tickets, pilfering for food, grubbing for shelter when necessary. (Kiedy przejeżdżali przez Pabianice miała kolejne fantazje:  stać się znowu dzieckiem i wędrować tymi ulicami, porozumiewać się za pomocą znaków,  skupić się  na przetrwaniu, żebrać o bilety autobusowe, podkradać jedzenie, wykonać ziemiankę, gdy zajdzie potrzeba…).

*

Spostrzeżenia Wilma Hosenfelda, komendanta obozu jeńców wojennych  w Pabianicach cytowane są w wielu pracach.

Nicholas Stargardt „The German War: A Nation Under Arms, 1939-1945”, 2015: (…) In Pabianice, Hosenfeld noted that the ethnic Germans „have a terrible rage against the Poles”. He was increasingly shocked by what he read and heard during the secondo half of September. All had been well, so Hosenfeld understood, till  the beginning of the year  and then it had changed, with the onset of anti-German agitation. „I have already spoken with so many, you always hear the same thing”, Hosenfreld wrote to his son, Helmut, on 30 September. Trying  to gauge human nature he added: „Since seeing the roughness of our own soldiers with my own eyes, I belive in the bestial behaviour of the Poles who were  irrensposibly incited”. Whatever the Germans were capable of, he assumed the Poles would have exceeded.

(W Pabianicach Hosenfeld odnotował, że etniczni Niemcy są wściekli na Polaków”. Był coraz bardziej zszokowany tym co przeczytał i usłyszał w drugiej połowie września. Wszystko było w porządku aż do początku roku i wtedy nastąpiła zmiana wraz z rozpoczęciem agitacji antyniemieckiej. „Rozmawiałem z wieloma osobami i zawsze słyszałem to samo”, Hosenfeld pisał do syna Helmuta 30 września. Zgłębiając naturę ludzką dodał: widziałem brutalność naszych żołnierzy i wierzę w bestialskie zachowanie Polaków, którzy byli w sposób nieodpowiedzialny podburzeni”. Przyjął, że Polacy byli zdolni prześcignąć w okrucieństwie Niemców.)

Maren Röger „Wartime Relations: Intimacy, Violence and Prostitution in Occupied Poland”, 2020 : (…) In October army officer Wilm Hosenfeld wrote to his wife from Pabianice near Lodz: „You know me, and thus know how  I am at the mercy of eternal femine, how my inner being thrills in the presence of the female. There would be enough opportunity here to start little flirtations, but I will not betray my sweet darling”. By his account, other men around him were less steadfast. Wilm Hosenfeld zapewniał żonę o swojej wierności podczas pobytu w Pabianicach, ale jednocześnie podkreślał, że panują tutaj dość luźne obyczaje.

*

Pod koniec osiemnastego wieku Pabianice odwiedził  Herve Julien Le Sage, o czym wspomina w książce „De la Bretagne a la Silesie. Memoires d’exil de Herve  Julien le Sage (1791 a 1800)” (Z Bretanii na Śląsk : wspomnienia z wygnania). Gość był zakonnikiem uciekającym przed terrorem rewolucji francuskiej. W Pabianicach spotkał się z Pawłem Olechowskim – zarządcą  dóbr kapituły krakowskiej.  Wspomnienia z wygnania mają formę listów pisanych do bliżej nieznanej damy (Lettre XIV. Pabianice). Autor przebywał m. in.  w Anglii, Niemczech, Szwecji, na Śląsku. Napisał także wspomnienia obejmujące dzieje diecezji Saint-Brieuc od ancien regime do monarchii lipcowej (1757-1832) – „Memoires du chanoine La Sage – Le diocese de Saint-Brieuc de  I’Ancien Regime a le monarchie de Juillet”.
Cambridge.org - De la Bretagne à la Silésie: “Mémoires d'exil” de Hervé-Julien Le Sage, 1791–1800. Edited by Xavier Lavagne D'Ortique. Textes Dossiers Documents 7. Paris: Editions Beauchesne, 1983. 436 pp. F 198

*

Shlomo Berger „Speaking Jewish – Jewish Speak: Multilingualism in Western Ashkenazic Culture”, 2003 – autor zajmuje się wielojęzycznością obecną w kulturze Żydów wschodnioeuropejskich. Analizuje m. in.  napis znajdujący się na tablicy nagrobkowej pabianiczanina Maxa Freilicha, pracownika stalowni, który spoczywa na cmentarzu  w Duisburgu, Niemcy.

(…) Multilingualism of a special kind may be fund in the Duisburg-Mattlerbusch cementary. The tombstone of Max Freilich, a steel worker from Pabianice in Poland who was the vctim of an accident in 1928, bears an Aramaic-Yiddish-German inscription. The Aramaic is a quotation from the Talmud, that has become  proverbial „Alas for those who are gone  and no more to be found”, the German just translates the Yiddish. The love for the Yiddish mameloshn seems to be linked to the refusal to include Hebrew, which does not even appear as the standard valedictory blessing.

*

Gertrude Schneider, autorka pracy „Exile and Destruction: The Fate of Austrian Jews, 1938-1945”, 1995 uważa, iż dwudziestu Żydów z Austrii mogło pracować w „pabianickiej sortowni dobytku” po zamordowanych pobratymcach. Dokumentują to zdjęcia wykonane przez Geneweina.

Thus, by November 1942, according to the records of the Lodz getto administration there were 621 Austrain Jews still alive. Approximately twenty had been sent to outsider commandos earlier but were never heard from again. They may have been part of either the Kulmhof or the Pabianice commandos. (…) The Genewein returned home to Salzburg after the ghetto’s liquidation, he took the pictures most of which were in color, with him. Thus, the photos taken upon the arrival of Austrian Jews in Lodz  as well as of their leaving for Kulmhof , in addition to the workforce in Pabianice, taken by a fellow Austrian, were silent witnesses to a shamful chapter of history.

*

W monografii globalnej firmy farmaceutycznej Novartis – „Novartis: How a leader in healthcare was created out of Ciba, Geigy and Sandoz”, 2014 czytamy o pabianickiej fabryce chemicznej: „Shortly before the turn of the 20th century , CIBA founded its first foreign production site in Pabianice (now in Poland) through a merger with the company Schweikert&Froelich. The town was close to textile center of Lodz. The plant produced accetic acid and azo and sulphur dyes based on materials  fabricated in Basel.  Production volumes and the building used for manufacture  grew continuously until the outbreak of  First World War”.

*

Adam Bujak „Poland: Home of a thousand year old nation”, 2003 : (…) In the following century, defensive aspects were done away with in favor of more decorative elements, as ilustrated in the Pabianice Episcopal Chapter manor from the years 1565-1571. The architekt, Wawrzyniec Lorek, crowned the compact, square building with renaissance peaks and attics. (W kolejnym stuleciu obronne aspekty architektury ustąpiły elementom dekoracyjnym, czego ilustracją pozostaje dwór kapituły krakowskiej w Pabianicach…)

*

Konrad A. Ottenheym „Romanesque Renaissance …”, 2021:  The form of the Płock Cathedral was so esteemed that it was imposed in 1583 by the Cracow Chapter  (headed by Piotr Myszkowski, from 1567 to 1577 Bishop of Płock) as a model for the parish church in Pabianice, a town owned by the  Cracow bishops. The building was constructed between 1583-1588 by Ambroży Włoch (Ambroggio Italiano) who came from Płock. It is a reduced version of the cathedral programme (…). (Autor stwierdza, że katedra płocka była uznawana za  wyjątkowo cenny przykład architektury sakralnej i dlatego posłużyła jako wzorzec dla budowniczych kościoła św. Mateusza w Pabianicach.)

*

Jan De Graf „Socialism Across the Iron Curtain”, 2019 : Already at the first postwar congress of the PPS, Wincenty Stawiński – the socialist member of parliament for Pabianice (near Lodz) – consuelled against calling elections anytime soon. Finding itself in power in 1918 he reminisced , the party had also called elections and lost. (Autor pisze, iż na pierwszym powojennym  kongresie  partii socjalistycznej,  poseł  na Sejm i reprezentant Pabianic – Wincenty Stawiński, odradzał  ogłaszania pośpiesznych  wyborów, w których socjaliści mogli odnieść porażkę.)

*

Mary J. Henninger-Voss w pracy „Animals in Human Histories”, 2002 przytacza fragment sprawozdania lustracyjnego dotyczącego włości pabianickiej w XVI wieku, a zwłaszcza stawów rybnych.

A survey of the Krakow chapter estate in 1531 made this plain for villager of Dłutów: „ .. furthermore, the aforesaid men are bound to work at the fishing  in the fishpond, however often it is demanded of them, and likewise on the repair of the dam of the fishpond and hauling the fish to the manor house at Pabianice, however often it is demanded of them”.

*

Rajmund Szubański w pracy „Polska broń pancerna 1939”,1982 napomyka o Pabianicach: (…) Przeznaczona do użycia na zachodnim kierunku operacyjnym Armia Odwodowa zaczynała dopiero koncentrację i z różnych kierunków zdążały ku rejonom wyładowczym przeznaczone dla niej jednostki i oddziały. 2 batalion czołgów lekkich odjechał 29 sierpnia z Przemyśla i 1 września około godziny 10.00 wyładował się na stacji Bednary, po czym przeszedł na postój do lasu Nieborów. Jego dowódca mjr E. Karpow udał się po południu do sztabu armii ”Łódź”, której tymczasowo podporządkowano wyładowywane  w rejonie Łowicz-Koluszki oddziały odwodowe. Gen. dyw. J. Rómmel – nie badając faktycznej podległości batalionu – nakazał skierowanie go na odcinek swej armii, do Zduńskiej Woli. Kwestia dalszego użycia batalionu pozostawała nadal otwarta. W związku z postępami niemieckich sił pancernych, coraz bardziej zagrażających lewemu skrzydłu armii, transporty 2 batalionu 2 września zatrzymano i wyładowano w Pabianicach, skąd rzut bojowy wykonał przemarsz do rejonu Suchcice-Kącik (na północ od Bełchatowa). (…)

 Przybyła dopiero 3 września na obszar operacyjny armii „Łódź” 32 samodzielna kompania czołgów rozpoznawczych wyładowała się w Pabianicach i przeszła do lasu na północny zachód od Zduńskiej Woli, gdzie stanęła koło gajówki Izabellów. Dowództwo 10 DP przydzieliło ją do swego odwodowego zgrupowania – 1 pułku kawalerii KOP. (…) Na odcinku 10 DP działał też 52 pociąg pancerny, który 4 września przyjechał spod Widawy do Łasku, do dyspozycji dowództwa armii. Skierowało go ono do wsparcia przeciwuderzenia na utworzony przez batalion z 41 pp niemieckiej 10 DP przyczółek pod Sieradzem. Wskutek zniszczeń na torach pociąg przybył tam dopiero następnego dnia około godz. 4.00 i z tego powodu natarcie odwołano, gdyż zaczęło się już rozwidniać, a teren był równy i pozbawiony osłon. Pociąg odjechał wobec  tego z powrotem i patrolował tylko między Sieradzem a Zduńską Wolą. (…)

Niemieckie samoloty zbombardowały po południu stację Łask, gdzie stał skład gospodarczy pociągu, a następnie ostrzelały z broni pokładowej dojeżdżającą do niej część bojową. Ranni zostali: kpt. Gonczar, sierż. Dolczewski, plut. Górszczyk, kpr. Satoła i ośmiu innych żołnierzy. Wyróżnił się wówczas maszynista kpr. Urban, który odłączył palące się i eksplodujące wagony opuszczonego przez obsługę pociągu amunicyjnego i odciągnął je na bezpieczną odległość. Umożliwiło to zlokalizowanie pożaru i przejazd pociągu pancernego przez stację Łask. W dniu 6 września 52 pociąg patrolował między Łaskiem a Pabianicami i wspierał ogniem wycofujące się oddziały 4 pp, a wieczorem odjechał do Łodzi. (…)

*

Wiktor Marzec w pracy „Rising Subjects: The 1905 Revolution and the Origins of Modern Polish Politics”, 2020 pisze m. in. o recepcji nielegalnej prasy socjalistycznej w Pabianicach na początku dwudziestego wieku. Docierało tutaj od 40 do 60 egzemplarzy Robotnika, które czytało 400-500 osób. Żony socjalistów  z niechęcią patrzyły na przynoszone przez mężów wydawnictwa, za posiadanie których groziły  drakońskie kary; również zniszczenie gazety narażało na represje ze strony czynników partyjnych, tak więc robotnik czytający bibułę miał przeciwko sobie nie tylko carskich czynowników, ale i swoich towarzyszy, oraz małżonkę.

(…) Not surprisingly, it was not safe to read Robotnik; for anyone caught with copy, severe police persecution was guaranteed . Nevertheless:

In Pabianice (small town near Lodz) they get from us forty to sixty copies, and they are read, according to local estimations, by four to five hundred people. We were told in secret that if anybody burns the issue after having read it, „there are people there who will punish him”, thus the respect for our papers is enormous; funny scenes accompany this: some worker brought a copy of Robotnik home from the factory, his wife understood what it was, so she abruptly attacked him so as to take the paper and burn it. The worker was no eager to give it back, testifying that he values his life. As she insisted, he took it out and wandered around untill he fund somebody else who took the baton.

*

Tomasz Piątek „Kartoflada”, 2016: (…) Tymczasem pociąg dojechał do Łodzi Fabrycznej, a potem cofnął się na wschód, żeby rozpocząć powolny rejs po obrzeżach miasta, okrężną drogą do Kaliskiej. Nie wiem, jak teraz, ale wtedy w Łodzi tak to było urządzone. I każdy, kto przez nią przejeżdżał, mógł przez dobrą godzinę podziwiać jej ceglane i szare peryferie. Na Kaliskiej do mojego przedziału wsiadła grupa kibiców zbiorowo piastująca jednego grubego bejsbola i przez chwilę byłem mniej głodny. Ale na mój widok powiedzieli grzecznie „Niech będzie pochwalony” i opowiedzieli parę kawałów. Trochę o kobietach, ale głównie o Żydach w piecu, może ze względu na mój strój duchownego. Pewnie nie chcieli mnie gorszyć drastycznością, seksem. Zaraz potem wysiedli w Pabianicach. A na następnej stacji wysiadłem ja.

*

Marcin Kornak „Brunatna Księga, 1987-2009”. Publikacja przedstawia przypadki polskiego  rasizmu, ksenofobii i przemocy.

1995

Pabianice. W marcu „nieznani sprawcy” zamordowali małżeństwo miejscowych Romów. Według przedstawicieli społeczności romskiej w Polsce, zbrodnia miała najprawdopodobniej podłoże rasistowskie.

1997

Pod koniec kwietnia dziewięciu nazi-skinów w szalikach ŁKS-u Łódź,  którzy przyjechali do Pabianic rozbić manifestację ekologiczną, skatowali pałkami dwudziestoletniego Piotra B. Po zdarzeniu sprawcy poszli do szpitala i grozili rannemu śmiercią w przypadku złożenia zeznań.

2007

13 października pod Miejskim Ośrodkiem Kultury grupa kobiet, zwolenniczek PiS i Radia Maryja, oczekujących na przedwyborczą wizytę Marszałka Sejmu – Ludwika Dorna pobiła studenta medycyny protestującego przeciwko antylekarskiej nagonce rządu. Mężczyzna w lekarskim kitlu i ze stetoskopem na szyi stał przed wejściem do budynku Miejskiego Ośrodka Kultury, w którym miało odbyć się spotkanie, z tekturowym transparentem z napisem: „Dyscyplina dla Saby, a nie dla lekarzy/Dorn w kamasze, opuść miasto nasze”. Grupa agresywnych starszych pań zaczęła szarpać mężczyznę, domagać się jego odejścia i obrzucać go wyzwiskiem ”Ty złodzieju! Ty łapówkarzu!”, a następnie został on powalony na ziemię przez pracowników Biura Ochrony Rządu towarzyszących Dornowi. To z pozoru humorystyczne zdarzenie jest odbiciem szerszego zjawiska – skutków wpływu jaki wywiera na słuchaczy Radia Maryja propaganda księdza Tadeusza Rydzyka.

*

W 1913 roku socjaliści  wydali publikację „Tortures of Political Prisoners in Russia”, która ukazuje sposoby postępowania z więźniami politycznymi w Rosji. Opisana została także sprawa policmajstra Jonina, który  zastrzelił Gryzla, bojowca PPS w Pabianicach.

(…) They at some time or other, distinguished themselves by some barbarous deeds. Among them we sometimes see people punished formerly for criminal offences. We give here, as an instance, the case of a prison master, named Jonin. Some years ago he was chief of the Police in Pabianice, near Lodz (Poland). (…)

*

W pomnikowym wydawnictwie komunistycznym „Miasta polskie w tysiącleciu”, 1967 znalazł się taki oto obraz Pabianic:

PABIANICE miasto stanowiące powiat miejski, leżą na zachodnim stoku Wyżyny Łódzkiej nad rzeką Dobrzynką, 13 km na południowy zachód od Łodzi.

Według źródeł archeologicznych w P. istniała już w X-XI w. osada. Miejscowość prawdopodobnie otrzymała prawa miejskie w pierwszej połowie XIV w. Była ona ośrodkiem dóbr, które w XI stuleciu księżna Judyta, żona Władysława Hermana, miała ofiarować kapitule krakowskiej. Dobra te początkowo nazywano kasztelanią chłopską, później kasztelanią piątkowiską, a następnie kasztelanią lub kluczem pabianickim. Do najważniejszych dróg przechodzących przez P. należało połączenie Piotrkowa z Łęczycą.

Pomyślny rozwój P. przerwał pożar w 1532 r., którego ofiarą padło prawie całe miasto. Dzięki pomocy właściciela, kapituły krakowskiej, mieszczanie szybko odbudowali się. P. przeżywały swój najświetniejszy okres w drugiej połowie XVI w. i na początku XVII w. W 1554 r. było tu 98 domów, a w 1606 r. -163. W roku 1555 król zatwierdził statut dla 5 cechów zbiorowych. W 1563 r. w P. było 66 rzemieślników, na początku XVII w. – 77, m. in. sukiennicy i płóciennicy. Pożar w roku 1639, epidemie, z których największa w 1656 r. zabrała 190 osób, najazd szwedzki i rekwizycje wojskowe doprowadziły miasto do upadku. W 1677 r. pozostało . tylko 77 domów nadających się  do zamieszkania, a liczba rzemieślników spadła do 20.Najwięcej ucierpiały jednak P. podczas wojny północnej. W 1737 r. było tu tylko 7 rzemieślników i 54 domy. Pożar w 1760 r. wyrządził nowe szkody. Od końca XVII w. ustają wzmianki o miejscowej szkole, która występuje w źródłach ponownie dopiero w drugiej połowie XVIII w. Miasteczko w tym czasie zaczęło się powoli odradzać; w 1789 r. liczyło 542 mieszkańców. Po II rozbiorze Polski i sekularyzacji dóbr kościelnych przez Prusaków w 1796 r. P. wraz z przynależnymi dobrami przeszły w ręce rządowe.-sukienników.

Rozkwit P. w XIX w,. wiąże się z rozwojem przemysłu tekstylnego w Królestwie polskim. W 1823 r. przybyło do  P. pierwszych 7 tkaczy-sukienników. Dla przybyszów powstało na zachód od Dobrzynki Nowe Miasto. W okresie zmniejszonego popytu na sukno. Po 1832 r., P. przestawiają się stopniowo z produkcji wełnianej na bawełnianą. W latach czterdziestych XIX w. stają się jednym z najważniejszych ośrodków powstającego łódzkiego okręgu przemysłowego i dostarczają na rynek krajowy 8% ogólnej ilości wyrobów bawełnianych.

W 1846 r. obok indywidualnego tkactwa  (w P. było 54 tkaczy jednowarsztatowych) decydującą rolę zaczęli odgrywać przedstawiciele kapitału handlowego, m. in. Krusze, Miller i Fesler – właściciele manufaktur scentralizowanych, oraz Arkusz, Grinbaum i Mamelak – nakładcy zatrudniający chałupniczo około 330 tkaczy i wyrobników. Większe jeszcze znaczenie dla rozwoju przemysłu w P. miało zastosowanie po raz pierwszy w 1845 r. w przędzalni Klausnera warsztatów mechanicznych i napędu parowego, wprowadzonych następnie do innych zakładów. W 1860 r. przemysł bawełniany  zatrudniał w P. 1668 osób, wełniany zaś -266. W 1872 r., po założeniu spółki akcyjnej Krusze i Ender, wytwórczość bawełniana została skoncentrowana w tej firmie.

Wielu drobnych tkaczy i prządków, nie mogąc sprostać konkurencji takiego zakładu, ubożeje i staje się robotnikami fabrycznymi. W 1901 r. P. otrzymały połączenie kolejowe z Łodzią i Kaliszem, a następnie tramwajowe z Łodzią.

Do 1918 r. największym przedsiębiorstwem były zakłady „Krusze-Ender”, fabryka Kindlera i Pabianicka Spółka Przemysłu Chemicznego założona w 1889 r. W okresie dwudziestolecia powstają dalsze zakłady, m. in. fabryka żarówek „Osram”, środków opatrunkowych,  chemiczna oraz młyn parowy. Zaludnienie wzrosło z 900 osób w 1810 r. do 26 800 w 1900. W 1931 r. P. liczyły ok. 46 000, a w 1939 r. – 51 600 osób. Ludność była wielonarodowa i wielowyznaniowa, przewagę mieli jednak Polacy. W 1939 r. P. liczące ponad 25 000 ludności otrzymały prawa miasta wydzielonego.

Pod względem rozwoju oświaty i zdrowia P. były w XIX w. wyjątkowo zaniedbane. Pierwszy stały lekarz osiedlił się tu ok. 1858 r., szpital powstał w 1905 r. Do roku 1914 było tylko kilka szkół początkowych I- klasowych i szkoła rzemieślnicza – niedzielna, nieliczne szkoły prywatne oraz 4-klasowa koedukacyjna szkoła handlowa. Dopiero w okresie dwudziestolecia powiększono sieć szkół powszechnych, założono gimnazjum i szkoły zawodowe. W dawnym zamku otwarto miejskie muzeum przyrodniczo-etnograficzne.

P. odegrały poważną rolę w walce o społeczne i narodowe wyzwolenie. W 1862 r. powstaje tu organizacja im. G. Garibaldiego, która wysuwa socjalny i niepodległościowy program działania. Dnia 28 stycznia roku 1863 grupa powstańców z P., po zarekwirowaniu broni w lokalu Towarzystwa Strzeleckiego, wyruszyła w sieradzkie lasy. Od drugiej połowy XIX w. wraz z rozwojem przemysłu coraz bardziej  ostra staje się walka klasy robotniczej, kierowana przez SDKPiL, PPS, Bund, a następnie KPP. W 1900 r. zorganizowano strajk okupacyjny u Kindlera.

W 1905 r. silna grupa PPS inicjuje w zakładach „Krusze-Ender” strajk solidarnościowy na znak protestu przeciw masakrze podczas ”krwawej niedzieli” w Petersburgu. W tymże roku strajkowała młodzież w Szkole Handlowej. Z  okresu międzywojennego przeszły do historii przede wszystkim strajki włókniarzy w czerwcu 1929 r., znane z walk na barykadach, oraz strajk marcowy 1933 r., kiedy robotników zmasakrowała policja.  Komórką KPP w zakładach ”Krusze-Ender” kierował F. Osiński. W 1936 r. wybuchł strajk powszechny.

W okresie okupacji Niemcy wysiedlili z P. inteligencję polską, dokonali masowych aresztowań pośród komunistów i socjalistów  wymordowali w Chełmnie nad Nerem ok. 8350 pabianiczan  pochodzenia żydowskiego oraz zdewastowali miejscowe zakłady przemysłowe. Walkę z okupantem podjęła w maju 1942 r. pabianicka organizacja PPR. Wkrótce powstało 19 komórek, zorganizowano akcję sabotażową, powołano oddział GL.

Po wyzwolenie liczba mieszkańców wynosiła około 32 000. Oprócz fabryki żarówek i chemicznej wszystkie zakłady były zniszczone. Za odbudową przemysłu podążała rozbudowa miasta. Powstały nowe zakłady, m. in. przemysłu farmaceutycznego, papierniczego, meblarskiego, maszynowego i mięsnego. Dla robotników wybudowano nową dzielnicę koło stacji kolejowej, czynne są urządzenia komunalne, założono nowe placówki zdrowia (miasto ma szpital i kilkanaście przychodni), pomocy socjalnej i obiekty sportowe, m. in. otwarty basen. Obok szkół ogólnokształcących (14 podstawowych i 2 licealne) istnieją tu 4 średnie i 12 zasadniczych szkół zawodowych. Ponadto czynny jest dom kultury. Muzeum mieści się w późnorenesansowym zamku wzniesionym w XVI w. dla regensów kapituły krakowskiej, a w XIX w. zamienionym na ratusz. Do zabytków miasta zalicza się XVI-wieczny, barokowy kościół  św. Mateusza z bogatym wystrojem wewnętrznym z XVII i XVIII w., klasycystyczna synagoga z połowy wieku XIX oraz trzy domy miejskie z początku tegoż stulecia.

W 1961 r. miasto liczyło 57 533 mieszkańców, z tej liczby ok. 1000 osób trudniło się rolnictwem. W najbliższym czasie przewiduje się dalszą rozbudowę miejscowego przemysłu, zwłaszcza chemicznego i elektrycznego.

*

Hugo Steinhaus we wspomnieniach ”Mathematician for All Sesons”, 2015 wymienia krawców z Pabianic, którzy znaleźli się po okupacją sowiecką i chcą jak najprędzej uciekać do domu rozczarowani komunizmem.

(…) Among those trying to return to the German zone were former enthusiasts of Soviet socialism, former hard-core communists, leftist literati, and ordinary folk who might have been tailors from Zgierz or Pabianice just wanting to return home. When any of the former extreme leftists among these happened to run into a former judge who had perhaps  sentenced them to a few years in prison for their radicalism, they now blamed him for not sending them to the Soviet Union to cure them once and for all of communism. One of these escapees through the ”green border” was heard to say before he left: „There (under Hitler) I am threatened by death of the body and here by death of the soul”.

*

Fred Gross „One Step Ahead of Hitler…”, 2010: (…) I hardy knew my mother. Nacha came from Poland. She had mentioned that she lived in Lodz. So I assumed that’s where she was born. But a copy of her birth certificate showed that she was born outsider of Lodz, in Pabianice, a rural community where some 8 000 Jews lived before the Holocaust.

*

Piotr S. Wandycz „The lands of Partioned Poland”, 1975: (…) the cotton industry which grew in the 1820s increased production five-fold between 1825 and 1830. The chief customers for cloth were the Polish army and later Russia. At first weaving was done individually, but centralized factories soon appeared, and that of Krusche in Pabianice was one of the largest capitalist-type enterprises in East Central Europe. ( wkrótce pojawiły się fabryki scentralizowane typu kapitalistycznego, jedną z nich była – należąca do największych w Europie Środkowej- firma Kruschego w Pabianicach).

*

Tkaniny techniczne z Pabianic zostały zastosowane przy konstrukcji zadaszenia Opery Leśnej w Sopocie. Niestety, okazały się nietrwałe i musiały ustąpić produktom niemieckim.

W. Pietraszkiewicz „Shell Structures: Theory and Applications”, 2009: (…) As the roof was made from polyamide fibres double side covered by rubber it worked two years only. In 1966 it was replaced by the fabric P-1196/C of similar properties manufactured in Pabianice. In August 1968 due to high humidity and strong rain fails, just  before The Songs Festival the roof collapsed. Therefore the new roof erected in 1969 was made from poliester fibres coated by PVC (TREVIR made in Germany).

*

W 2015 roku staraniem World Poetry Foundation ukazała się publikacja „The League of World Poets”, w której czytamy o Piotrze Kasjasie z Pabianic, pisarzu i działaczu kulturalnym w Wielkiej Brytanii.

Piotr Kasjas born on July 1969 in Pabianice, Poland. He is recognized Polish poet, casual lyrics writer. Manager of Polish Culture, a participant of international cultural events and prestigious festivals of poetry.

Kasjas is a towering figure among Polish new emigration culture in the UK. His works have been translated into English, German, Russian, Byelorussian, Yakut and Romanian. It includes over 100 works presented on radio, published in newspapers, in literature periodicals, in collections of poems and a number of almanacs and anthologies of Polish poety published in Poland and other countries. As well he has published widely in international literary journals and performed throughout Europe and the USA. His work has been presented in the Polish anthology „Polish Poets XXI Century - the best of the best” (Warsaw 2014).

Kasjas is a co-founder and a president of Organization for the Development and Promotion of Polish Culture ”The Voice of Polish Culture”. He is acvtive in Polish areas, in schools and parishes organising poetry writing workshops and meetings with authors and artists. He also organises major cultural events promoting Polish culture in Europe. Member of Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie, Academia Europea Sarbieviana, Movimiento Poetas del Mundo and European Society of Authors.

Kasjas is the recipient of the Golden Quill Award for Lifetime Achievement (Brussel 2013).

*

Tomasz Rostworowski w książce „O Bogu i ludziach”, 2005 wspomina Pabianice.

(…) W Pabianicach (sto tysięcy mieszkańców [?], a tylko dwie parafie) nowy dziekan ks. kanonik Świerczek (dachauowiec) wprowadził msze niedzielne co pół godziny. Kazanie – 5 minut. O godz. 9.30 jest msza specjalnie dla młodzieży starszej (akademickiej i pracującej już w fabrykach). Kościół mieszczący ponad 3 tysiące [?] zawsze pełen tej młodzieży, a po mszy w sali parafialnej wikariusz daje kilkuminutowy przegląd bieżących zagadnień katolickich i młodzież zadaje pytania. Kontakt wzajemny żywy – i tylko proszą, żeby nie pytać o nazwiska, ani nie prowadzić żadnej ewidencji, by uniknąć przykrych konsekwencji w pracy.

Ponieważ dzieci w szkołach są już masowo przyzwyczajone do tego, że gdy ich pytają, kto ich uczy religii, albo czy rodzice chodzą do kościoła – odpowiadają niemal chórem: „To są sprawy prywatne i konstytucja zabrania się wtrącać do wiary, bo jest rozdział Kościoła od państwa”. Wobec tego państwo i partia zmuszają nauczycieli, by mieli dyżury w niedzielę przed kościołami i notowali nazwiska dzieci, co praktykują. Więc trudności nie brak. (…)

*

Andrzej Strejlau, Jerzy Chromik „On: Strejlau”, 2019 : (…) Na igrzyska do Monachium wysłano wielu ludzi władzy. W podmiejskim pociągu jechał ze mną jeden z nich. Wywiązała się rozmowa.

- Zna pan takiego zawodnika Drozdowskiego?

- Tak, to dobry gracz z Włókniarza Pabianice.

- Teraz to my mamy z nim taki kłopot, nie wiedzieliśmy, gdzie powinien grać, w ŁKS-ie czy Widzewie? Wezwałem obu prezesów do siebie i mówię im: wyjdźcie teraz na korytarz i macie pięć minut, by się dogadać co do dalszych losów zawodnika. A jak się nie dogadacie, to was obu nie będzie…

- Dobrze pan zrobił, ja też bym tych idiotów mianowanych przez partię na prezesów klubów rozgonił na cztery strony świata.

Nie miałem w pamięci portretów wszystkich sekretarzy. A rozmawiałem z pierwszym łódzkiego komitetu wojewódzkiego – Bolesławem Koperskim.

*

Krzysztof Beśka „Pozdrowienie z Londynu”, 2020: (…) Przez tłum przebiegł pomruk. Mówca potoczył zmęczonym wzrokiem po obecnych. Ktoś wyciągnął w jego kierunku blaszany kubek wypełniony wodą, on jednak pokręcił głową.

- Wszyscy wiemy, co stało się w następnych dniach – ciągnął po chwili. – W wyniku ataku policji śmierć poniosło wielu towarzyszy. Ale ci ludzie mieli odwagę powiedzieć panom: nie! Podobnie jak to zrobili dwa lata temu nasi bracia w fabryce Kruschego w Pabianicach. I jak rok temu w Żyrardowie. Liczę na to, że i my, jutro, będziemy mieli odwagę powiedzieć to samo. Ledwo skończył, rozległy się okrzyki, pojedyncze i niezbyt głośne, jakby nieśmiałe. – Precz z panami! Precz z wyzyskiem. (…)

*

Małgorzata Szejnert „My właściciele Teksasu. Reportaże z PRL-u”, 2013: (…) Na wesela jestem chętnie zapraszana. Sąsiadka, jak przyszła z zaproszeniem, to mówi: - Pani Święcicka, panią pierwszą mieliśmy na uwadze. – A dla innych wcale nie jestem Święcicka tylko ślepa. Brat męża ma dwie córki i syna. Wszystkich w tym roku pożenił w Pabianicach. Wytańczyliśmy się za wszystkie czasy.

*

Richard E. Fuerch „Displaced Persons: An Immigrant Journey to America”, 2014. W książce znajduje się m. in. wspomnienie o rodzinie przesiedleńców z Wołynia, która przybyła do Pabianic podczas okupacji niemieckiej w ramach czystki etnicznej.

(…) Gdy wreszcie dotarli do Pabianic, które znajdują się obecnie w Polsce, żołnierze kazali im zostawić wóz i konia, a także większość dobytku. Mogli zabrać tyle, ile zdołali przenieść na plecach i rękach. Wysłano ich na stację kolejową, gdzie zostali przebadani i oszacowani pod względem przydatności.

Niemcy, wraz z rosnącymi ofiarami i brakiem sprawnych mężczyzn, szukali kandydatów na żołnierzy. Jeden z Niemców wypatrzył Zygmunta, który w wieku 24 lat wyglądał zdrowo i krzepko. Hanna wstawiła się za nim u oficera. Powiedziała, że Zygmunt nie mówi po niemiecku i w dodatku jest głuchy, a więc nigdy nie przetrwałby w wojsku. Oficer odpowiedział, że Zygmunt mógłby kopać rowy strzeleckie na froncie wschodnim, gdzie przydawała się siła fizyczna. Zygmunt ma dobre zdrowie i siłę – tłumaczył oficer. – Będzie pod bezpośrednim nadzorem. Hanna nie ustawała w obronie. Chociaż Zygmunt potrafił czytać z ruchu warg, ale tylko rozumiał język polski. Dlatego nie będzie w stanie wykonywać rozkazów ani komunikować się z otoczeniem. Hanna powiedziała też, iż jest on jedynym sprawnym członkiem rodziny. Ryszard nie pokonał skutków gruźlicy a starzejący się ojciec nie mógł już ciężko pracować.

Ze względu na argumentację Hanny i łut szczęścia, który postawił na ich drodze sympatycznego oficera, Zygmunt został ze swoimi. Kolejny raz rodzina nie dała się rozdzielić, jednak wyzwania i problemy były takie same. Ryszard nie czuł się dobrze z powodu gruźlicy i trudów podróży. Istniała niewypowiedziana obawa, że może umrzeć na tę samą chorobę, która zabrała jego starszą siostrę Helenę. Żona Ryszarda – Henia zdawała sobie sprawę, że potrzebuje on lepszego wyżywienia. Jedynym dostępnym produktem w tym czasie był smalec – służący do smarowania tłuszcz ze świni lub gęsi. Uważano, że jest bardzo wzmacniający i potrafi postawić chorego na nogi. Henia wymieniała rodzinne kosztowności na smalec, którym smarowała klatkę piersiową chorego męża w nadziei na jego wyzdrowienie. Smalcem smarowano także od czasu do czasu kromki chleba. Schmalz mit Salz (tłuszcz i sól) tak opisywano ten „delikates”. Henia karmiła nim Ryszarda kiedy tylko nadarzała się sposobność. Dzięki smalcowi wrócił do zdrowia.

W Pabianicach przesiedleńcy zostali załadowani do pociągów, które zawiozły ich do regionu wschodnich Niemiec znanego jako Śląsk. (…)

*

Komunistka Róża Luksemburg śledziła uważnie przebieg rewolucji 1905 roku w Rosji. W swoich zapiskach odnotowała: In Pabianice, the first disturbances have broken out. The military fired off several rounds, hitting several persons. More details are not available at present. (Rosa Luxemburg „The Complete Works”, t.3, 2019).

*

Kronika nr 37/1863 r. ukazująca się w zaborze austriackim przynosiła informacje z naszego terenu: Chociaż spóźnione, podajemy relacje o działaniach oddziału jenerała Taczanowskiego przez naocznego świadka.

Dnia 24 sierpnia jenerał Taczanowski z dwoma pułkami kawalerii stał we wsi Dłutowie w powiecie piotrkowskim. Dnia 25 t.m. o godzinie 7-ej rano otrzymaliśmy wiadomość, iż moskwa z Pabianic postępuje ku nam lasami i znajduje się już od wsi Dłutowa o wiorst 2. W tej chwili zatrąbiono na koń, sformowano szwadrony, oczekując wroga w takiej pozycji, po czym wysłano rekonesans, celem dokładnego przekonania się o bytności moskali. We dwadzieścia minut rekonesans ten powrócił i zawiadomił nas, iż moskwa, w ilości 3 rot piechoty, 2 dział i sotni kozaków stoi uszykowana za lasem w odległości pół wiorsty od naszego obozu. Oddział nasz składający się z samej kawalerii nie mogąc przyjmować bitwy z taką liczbą piechoty, pomaszerował stępo i w największym porządku w Sieradzkie ku wsi Buczek.

*

Edward Szuster „Nad Starą Blizną”, 1987: (…)W tym samym mniej więcej czasie gdy dragoni zaprowadzali porządek u Gampego i Albrechta, w Pabianicach, w fabryce „Krusche i Ender”, między socjalistami i narodowcami powstał spór. Tu także chodziło o strajk, tu też rychło doszło do strzelaniny i tu interweniowało wojsko, tyle że nie dragoni lecz piechurzy. Ostatecznie trzydziestu robotników aresztowano, było kilkunastu rannych, w tym ośmiu ciężko. Nie tylko więc w Łodzi agitacja strajkowa prowadzona przez socjalistów zaczynała spotykać stanowczy opór. Do niedawna jeszcze zwolennicy strajków szydzili z narodowców, śpiewając: „Hej, bracia sokoły, pracujcie jak woły, pracujcie jak byki, bo zginą fabryki”. Teraz już drwiny niczego nie załatwiały.

*

F. M. Sobieszczański „Wiadomości historyczne o sztukach pięknych w dawnej Polsce”, 1847 : W Pabianicach, o 61 milod Sieradza, piękny zamek, do Kapituły Krakowskiej należący i podług zdania Długosza już w XI wieku na tem samem miejscu istniejący, później zapewne przerobiony, dotąd trwa w całości i należy do dobrych zabytków germańskiego budownictwa (?).

*

Monika Warneńska „Most na rzece Ben Hai”, 1964: (…) Wzdłuż drogi, zasnutej tumanem rozpylonego kapuśniaczku, wyskakują chatki, domy, zabudowania. Przed nami leżyNam Dinh, duży ośrodek przemysłu włókienniczego. Jedno z największych miast wietnamskich wyglądem i charakterem przypomina trochę Zgierz lub Pabianice. Kończymy posiłek. Spoglądam wyczekująco na Hoana (…)

*

Daily Report, CIA, 1967: On 26 June 1967 the Vietnamese guests visited pharmaceutical plant „Polfa” at Pabianice. At a meeting with representatives of the plant’s personel, the guests received a gift for the Vietnamese people – medicines worth 200.000 zlotys.

Wietnamscy związkowcy wizytowali fabrykę chemiczną w Pabianicach, gdzie otrzymali dar w postaci lekarstw dla swoich rodaków.

*

Arkadiusz Zbozień „Zacznij żyć z pasją”, 2018: (…) Po błogosławieństwie rodziców dotarliśmy dokościoła. Mszy Świętej przewodniczył ksiądz Michał Olszewski. W czasie kazania podzielił się z nami świadectwem uzdrowienia. Mówił też o tym, że na naszym weselu ma być gęsto od świętych. Pytał, czy zrobiliśmy odpowiednią listę gości i czy na pewno ją zweryfikowaliśmy i czy jest na niej Pan Jezus z Maryją, czy są nasi patroni i tak dalej. Mówił także o tym, że zły będzie chciał przeszkadzać w naszym małżeństwie i że nawet tutaj w kościele, są osoby, które są zniewolone albo opętane. W tym samym momencie trzasnęło okno i się zamknęło. Opowiadał nam otym późniejprzyjaciel z Pabianic. Tak jakby ktoś został przegoniony z kościoła. I faktycznie atmosfera zrobiła się gęsta od świętych. Nie miałem świadomości tej gry duchowej w tamtym momencie, ale gdy później o tym myślałem – zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.(…)

*

Irena Krzywicka „Siew przyszłości”, 2021: (…) Gustaw nie był człowiekiem, który by się zadowolił obcinaniem kuponów od akcji czy pobieraniem procentów od posagu żony. Myśl stworzenia potężnej fabryki, a kiedyś z kolei kartelu tekstylnego, była dlań niezwykle kusząca. Wiedział, że przyjdzie chwila, kiedy będzie musiał reprezentować siłę, aby nie został zmiażdżonym. Spodziewał się, że będzie można przeciwstawić penetracji kapitału niemieckiego do przemysłu tekstylnego kapitał francuski. Czemu by on sam nie miał w przyszłości stanąć na czele wielkiego koncernu z siedzibą w Warszawie, który częściowo pochłonie, częściowo zniszczy Łódź i Pabianice. To była sprawa godna jego zdolności, rozmachu i zapału.

*

Monika Skrzypek jest autorką książki „Glony też muszą czasem pić”, 2014. O pisarce z Pabianic czytamy:Monika Skrzypek, absolwentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. Jana Pawła II w Lublinie. Urodzonaw porze głębokiej zimy. Właścicielka gorącego serca, w którym zagościła miłość do ludzi i przyrody. Natura samotnego wilka ciągnie ją do lasu, a tymczasem pędzi stadneżycie na trzecim piętrze szarego bloku na osiedlu w Pabianicach. Pisanie sprawia jej radość równie mocną jak nauka kolejnego kata czy zrozumienie trybu łączącego w języku hiszpańskim.

*

Monika Sawicka „Wszystkie nasze tajemnice”, 2020 : (…) … czy masz dla mnie coś nowego szukam tematu na nowy artykuł – dokończyła, robiąc minę niewiniątka. I wyszło szydło zworka… Justyna – moja wielce interesowna przyjaciółka dziennikarka „Głosu Tomaszowa”, „Expresu Ilustrowanego” i „Życia Pabianic” przychodziła do mnie na przeszpiegi. (…)

Monika Sawicka „Królewna Nutka”, 2020: Królowa – miłośniczka robótek szydełkowych (wszystko było na jej głowie, odkąd Królestwo Iluzji ogłosiło finansową upadłość – to znaczy odkąd skarbonka była pusta i trzeba było wszystkich odprawić … no, prawie wszystkich). Wstała niechętnie (bała się, że odrywając się od pracy ”zgubi oczka” w sweterku dla królewny) i poszła w kierunku kuchni, gdzie w mikrofalówce kiełbasa parówkowa pabianicka (Pabianice to taki ościenny kraj) puściła sok i piszcząc, świszcząc, gwiżdżącjaklokomotywa z wiersza Tuwima (znacie tego Pana, prawda?), dawała znak, że jest gotowa. (…)

*

Jędrzej Chumiński „Kadry decydują o wszystkim. Nowa inteligencja w przemyśle polskim (1945-1946), 2021: (…) W tym samym czasie dyrektor ds. technicznych fabryki włókienniczej w Pieszycach został objęty inwigilacją, bo nie wykonał ministerialnego planu zatrudnienia i nie przyjął dodatkowo do pracy 700 osób, w innym zakładzie kierownik działu płac nieprawidłowo obliczał zarobki robotnikom, przez co chciał ponoć wywołać strajk, a w zakładzie w Pabianicach przetarg na odbudowębudynku uzyskała prywatna firma, której właścicielem był „prawicowy PPS-owiec, na dodatek utrzymujący„kontakty z czołowymi działaczamispod znaku WRN”.

*

Robert Traba … „Fikcyjna rzeczywistość…”, 2016: (…) Ojciec Ericha Müllera, urzędnik niemieckiego związku spółdzielców, został aresztowany i internowany w Berezie Kartuskiej, co szczęśliwie przeżył. W ramach akcji przesiedlaniaNiemców galicyjskich do Rzeszy rodzina Müllera znalazła się w obozie przejściowym w Pabianicach, gdzie trwały wielotygodniowe procedury sprawdzające. Po otrzymaniu niemieckiego obywatelstwa ojciec Ericha Müllera zatrudnionyzostał w marcu 1940 r. w Krakowie i sprowadził tu rodzinę.

*

Samuel Wyszewiański „La naissance et le premier developpementde L’industrietextile de Pabianice 1823-1865”, 1939: (…) W Pabianicach niewielką przędzalnię o napędzie hydraulicznym założyli Seeliger i Seidler. W 1845 kupił ją od nich Klaussner i wprowadził silnik parowy o mocy 8 KM. Od Klaussnera nabył przędzalnię B. Krusche. (…)

*

Jarosław Krawczyk „Lasy Drugiej Rzeczypospolitej w dawnych zapisach prasowych”, 2010 :

20 lutego 1929 r., środa. Tragiczny los inwalidy.

Pabianice, 19.2. Od kilku lat mieszkał w Pabianicach niejaki Bolesław Neuman, były sierżant, inwalida bez nogi. Neuman kupił sobie konia i zarabiał na życie zwózką drzewa.

Przed dwoma dniami podczas 20 –kilkustopniowego mrozu Neuman pojechał do lasów dłutowskich po drzewo. W drodze powrotnej zmęczony zasnął. Nazajutrz rano niedaleko Huty Dłutowskiej znaleziono na drodze samotnie stojący wóz, przed wozem leżał zamarznięty koń, a na wozie spoczywał snem wiecznym Bolesław Neuman. Nieszczęśliwy inwalida zmarł wskutek zamarznięcia. Wczoraj odbył się w Pabianicach jego pogrzeb przy udziale tłumów ludzi.

*

Pabianice wpisały się znacząco w historię przemysłu chemicznego Europy.Ernst Homburg w pracy „The Chemical Industry in Europe, 1850-1914”, 2013 napisał, że „In the same year, 1889, a substantial chemical and dye factory owned by the firm Schweikert & Fröhlich, was built in Pabianice, in the Łódź Basin. This factory, which ten year later- renamed the ’PabianiceAktiengesell Schaft für Chemische Industrie’ – became a subisidiary of the Swiss koncern CIBA, produced synthetic dyestuffs and medicines. The 2.000 tons of dyestuffs manufactured in 1900 in the Kingdomrepresented 28 per cent of total Russian production.

*

Włodzimierz Dajcz „Korzenie zła”, 2005:Zaraz po Nowym Roku spotkałem się w Pabianicach z prezesem Wojewódzkiego Zarządu PSL w Łodzi, Wiesławem Stasiakiem. Była to kolejna próba pozyskania wojewódzkich struktur PSL do pomocy w telewizyjnej dyskusji o zagrożeniach dla środowiska ze strony firmy Sater. Do spotkania doszło w Gminnej Spółdzielni, gdzie Pan Stasiak prezesował już od dłuższego czasu. Jak sam mówił na partyjnych zebraniach, z gospodarstwa rolnego, które posiadał, utrzymać się nie mógł. Dlatego cenił sobie wysoko zajmowane stanowisko i dochody, które przynosiło. Siłą rzeczy więc kierowanie peeselowską organizacją w województwie łódzkim schodziło na drugi, a może nawet na trzeci plan, bo życie rodzinne miało dla niego znacznie większą wagę. Wypadało nam nieco poczekać. Skoro tylko prezes uporał się z natłokiem bieżących spraw, kawą i herbatą oraz słodyczami w dużym wyborze. Prezes Stasiak okazał duże zainteresowanie dla naszych działań w obronie praworządności i przeciw zmowie radnych z francuską firmą śmieciową. W przededniu nagrań do telewizyjnego programu Elżbiety Jaworowicz chodziło nam o pozyskanie mocnego wsparcia ze strony peeselowskiej elity. :Prezes wojewódzkiej struktury partii mógł takie wsparcie zapewnić. Tak mi się wtedy wydawało. Jednak okazało się, że spodziewałem się zbyt wiele, a przychylność prezesa Stasiaka niewielkie przyniosła korzyści sprawie, choć początek był całkiem obiecujący. Prezes połączył się przez telefon z centralą na Grzybowskiej w Warszawie. Obiecano mu wsparcie podczas wizyty w Kętrzynie, gdzie miejscowe struktury PSL-u miały pomóc w dokonaniu szczegółowych oględzin słynnego już w Polsce kętrzyńskiego śmietnika spółki Sater. Potem, było już tylko gorzej. Prezes Stasiak nie mógł skontaktować się przez telefon z ministrem Stanisławem Żelichowskim, który mógłby być kluczową postacią występującą po naszej stronie podczas telewizyjnej debaty. Zaproponował więc udział w programie pani Krystynie Ozdze. (…)

*

Stanisław Berezowski „Łódź i województwo łódzkie”, 1953:(…) Największym miastem Łódzkiego Zespołu Miejskiego poza Łodzią są Pabianice. Jest to stara osada, którą król (?) Władysław Herman nadał kapitule krakowskiej. W połowie XIV w. osada ta otrzymała prawa miejskie, a Zygmunt August nadał przywileje tamtejszym cechom. Żywszy rozwój miasta łączy się ze wzrostem włókiennictwa w okręgu łódzkim. W Pabianicach w XIX w. osiedlali się tkacze i fabrykanci posiadający pozwolenie na pracę i zamieszkanie w województwie kaliskim, do którego należały Pabianice, podczas gdy Łódź znajdowała sięw granicach województwa mazowieckiego. Obecnie na terenie miasta istnieje około 50 zakładów przemysłowych. Jeżeli chodzi o urządzenia komunalne, to Pabianice są stosunkowo słabo wyposażone. I tak np. wodociągi i kanalizacja obsługują dotychczas tylko część miasta. W planie 6-letnim przewiduje się rozbudowę urządzeń komunalnych (m. in. rozbudowę wodociągów).

*

Istvan Vizvary „Dobro złem czyń”, 2017: (…) Ponieważ nie miałem dostępu do komputera, karmiłem moje fantazje prasą. Ogólnopolskie tygodniki sprawę zupełnie przemilczały, dzienniki również. Tak naprawdę mogłem liczyć jedynie na „Fakty”, które w szpitalnym kiosku rozchodziły się w ilościach hurtowych. Wedle doniesień szmatławca, kolejną ofiarą „kawiarnianego mordercy” padł pielęgniarz z Pabianic. Zbrodniarz nie zmienił sposobu działania. Dalej rozsypywał ziarna kawy, dalej bawił się płynami. Tym razem użył bali pełnej mydlin, którymi poparzył nieszczęśnikowi płuca, zanim go utopił. Podobno na dnie miski zostało tylko pół centymetra cieczy. Resztę wylano, aż bałem się spekulować dokąd. Niespodziewanie wszystkie moje spiskowe teorie zbiegały się w pewnym zlewie (..).

*

Piotr Niemczyk „Pogarda”, 2019: (…) Przesiadka z autobusu lub tramwaju na rower nie zagwarantuje nam bezpieczeństwa. Cykliści w Polsce też mają powody do obaw. Jeden z najgłośniejszych przypadków przemocy wobec rowerzysty odnotowano w Pabianicach w grudniu 2014 roku. Dwóch młodych mężczyzn w renault megane goniło31-latka, z którym wdali się w sprzeczkę. Mężczyzna zwrócił im wcześniej uwagę, że zawracali w miejscu niedozwolonym. Kiedy samochód doścignął rower, 19-latek i 24-latek wyskoczyli z pojazdu i celowo wepchnęli rowerzystę pod autobus komunikacji miejskiej. Jeden ze sprawców został później skazany za zabójstwo, drugi za usiłowanie pobicia o charakterze chuligańskim. Rowerzysta zginął na miejscu.

*

Andrzej Mularczyk „Polskie miłości”, 2021: (…) Wojna. Pierwszy zgrzyt nastąpił podobno nazajutrz po wkroczeniu wojsk niemieckich do Łodzi. Bolesław G. zobaczył na ulicy w Pabianicach swoją żonę: roześmiana rozmawiała z oficerem w jego języku.

- Przypomniałaś mi, że nazywasz się z domu Vollach! – powiedział do ciotki Iny, a kiedy ta się rozpłakała, zwrócił się do Hani: - Ale ty masz o tym zapomnieć, że twoja matka nosiła takie panieńskie nazwisko.

Takie samo nazwisko jak ciotka Ina nosił jej brat, Fryderyk Wilhelm Vollach, który mówił po polsku dość słabo. Był akcjonariuszem fabryki Ciba. Nie wywiesił flagi niemieckiej (co mieli uczynić wszyscy czujący się Niemcami). Na pierwsze Bekanntmachung , że ”Polacy i Żydzi do dnia 5 XII 1939 roku mają oddać posiadane radioodbiornikiw najbliższym komisariacie policji” zanosi swoje radio. W dwa miesiące później zostaje pobity za to, że odepchnął żandarma, który bił kolbą leżącego na ziemi pracownika fabryki – Grynweisa – za brak żółtej opaski na prawym ramieniu. Wrócił wtedy do domu i powiedział: - Teraz wiem, że jestem Polakiem.

*

Adam Garbicz „Kino wehikuł magiczny. Przewodnik osiągnięć filmu fabularnego”, 2009: (…) „Historia pewnej miłości” (Wojciech Wiszniewski) – opowieść o konsekwencjach przydziałulokalowego w bloku spółdzielczym, otrzymanego po pięciu latach oczekiwania przez młodego robotnika łódzkich zakładów włókienniczych. Bohater otrzymuje papiery na mieszkanie, co czyni go atrakcyjnym towarzysko: „napatoczył się kolega z propozycją zabawy u niego, bo są dwie dziewczyny. Jak jedna z nich, pokaźna Lidka (Ewa Ziętek) z Pabianic, te papiery zobaczyła, zaraz zabrała się do całowania. (…)

*

„Wiedza o społeczeństwie”, Wydawnictwo Pedagogiczne Operon, 2020:

Fragment artykułu

„Policjanci z Pabianic (Łódzkie) poszukują mężczyzn, którzy zrywali plakaty wyborcze. Apelują do ewentualnych świadków zdarzenia o kontakt – powiedział PAP nadkomisarz Adam Kolasa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Jak wyjaśnił, do zdarzenia doszło w sobotę około 1.40 na ulicy Zamkowej w Pabianicach. Po zerwaniu plakatów mężczyźni się oddalili. Policja rozpoczęła ich poszukiwanie. Badający sprawęfunkcjonariusze będą zabezpieczać nagranie kamer monitoringu. Źródło: https://w polityce.pl/polityka … (dostęp: 18.03.2020)”.

Ćwiczenie

Dokonaj analizy artykułu 107 Kodeksu wyborczego i sytuacji, która miała miejsce w przededniu wyborów parlamentarnych. Rozstrzygnij, czy w tym przypadku doszło do naruszenia uczciwości procedur wyborczych. Swoją odpowiedź uzasadnij.

*

„Zmiany administracyjne miast i osiedli 1918-1963”, Departament Ludności i Badań Demograficznych, 1964:

M. Pabianice – miasto stanowiące powiat, prawa 1342 r., woj. łódzkie od 14.8.1919 Dz. U. 65 poz. 395 z 1919,

Przyłączono: Młodzieniaszek (folwark), Jutrzkowice Poduchowne (wieś) z gm. Widzew; Pabianice (folwark i wieś), Nowo-Karniszewice (wieś część) z gm. Górka Pabianicka pow. Łask od 1.10.1921 Dz. U. 101 poz. 722 z 1921,

Przyłączono: Karniszewice (grom.) z gm. Górka Pabianicka; Jutrzkowice (grom.) z gm. Widzew pow. Łask od 1.1.1950 Dz. U. 3 poz. 232 z 1950.

*

Witold Kotowski w książce „Pod wiatr: młodość Reymonta”, 1979wspomina, że przyszły noblistaprzebywał w Pabianicachjako aktor w czerwcu 1890 roku.

„Rozporządzamy tylko paroma lakonicznymi zapisami notatnika: 20 maja z Sieradza, 16 i 17 czerwca z Pabianic. Zapisy są aktami strzelistymi do ”Messaliny” w domku kolejowym, bądź kontynuacją wersji literackiej wydarzeń sprzed roku. (…) Jeździliśmy : Pabianice, Zduńska Wola, Sieradz”.

*

Laurence Eachard „Dykcyonarzyk geograficzny czyli opisanie królestw, prowincji, miast”, 1782: Pabianice, m. w woj. Sieradz: w pow. Piotrkow: wielki fundusz kapituły krakowskiej donacji królewskiey, m. 5 od Piotrkowa, niedaleko Łasku.

*

Marcin Kozakiewicz „Różne oblicza faszyzmu we współczesnej Europie”. 2015: (…) Wszelkie interwencje ze strony prawnej członkowie NOP(Narodowe Odrodzenie Polski) odczytują jako wyraz politycznej nienawiści do ich organizacji. Tak było np. w przypadku głośnej sprawy z roku 1997 kiedy to jeden z członkówNOP 18-letni Damian O. usiłował zamordować 15-letniego chłopca przed klubem bilardowym w Pabianicach. Damian O. otrzymał wyrok skazujący go na osiem lat więzienia. Damian zrobił z siebie na łamach strony internetowej NOP-u wówczas więźnia politycznego. Oto wypowiedź prezesa NOP-u Adama Gmurczyka: „Damian padł ofiarą politycznej nienawiści do naszej organizacji. Nie ma więc znaczenia, co teraz robi i jak się zachowuje. Jestem przekonany, że od samego początku było wiadomo, że nie wyjdzie wcześniej z więzienia. Takiena pewno są nakazy w prokuraturze”.

Damian Olesz w publikacji „Prowokacja” pisał: (…) ostateczny zarzut, przedstawiony naszym kolegom, to poranienie ucznia liceum plastycznego – jak podały media. W informacjach prasowych „zapomniano” jednak dodać, iż ofiara nieznanych sprawców, to człowiek związany z grupą handlarzy narkotyków, z bandą zwaną Gangsta. Dysponująoni ostrą bronią, nie przebierają w środkach, jeśli chodzi o likwidację konkurentów, są owi handlarze białej śmierci faktycznymi panami Pabianic. Przez nich też przepływają fundusze dla oficjalnie działających na łódzkim terenie lewackich grup terrorystycznych. Czy za tę właśnie grzeczność, świadczoną nieznanym mocodawcom, handlarze narkotyków są przez służby bezpieczeństwa publicznego ochraniani? (…)Powtórzę to, co powiedziałem w sądzie: Jestem winny okaleczenia Wojciecha K., natomiast nie przyznaję się do usiłowania zabójstwa tego człowieka. To prawda, że K. nie jest „Kefirem”, o czym szeroko rozpisywała się brukowa prasa; szkoda tylko, że żaden z dziennikarzy nie zainteresował się kim K. jest naprawdę. A jest dealerem narkotyków, o czym świadczy choćby bywanie w „klubie bilardowym”, gdzie od samego białego pyłu unoszącego się w powietrzu można dostać „speeda” (…).

*

Ladislaus Alexander Lubienski „Świat we wszystkich swoich częściach większych y mieyszych”, 1740: Pabianice – miasteczko nad błotami, przedtem zwane Grafstwo Chroppy darowane Kapitule Krakowskiej z miasteczkiem Zgowem y wsiami 50 od Judytyzony Wł. Hermana Monarchy Polskiego z obligacją , że każdy prałat y kanonik obligowani są codziennie mówić Kurs albo Godziny o N. N. Matce, w tym miasteczku jest kościół y zamek murowany.

*

Amy Bryzgel „Performing the East: Performance Art in Russia, Latvia…”, 2013. Angielska badaczka opisuje między innymi działalnośćpabianickiego artysty Zbigniewa Libery. Przypomina jego pierwsze „domowe” projekty twórcze, pobyt w więzieniu za aktywność polityczną na rzecz „Solidarności” oraz pracę w szpitalu psychiatrycznym w Pabianicach.

(…) Libera feels that most of the art that he produced in the 1980s fell into this category of Private Art. As an example, one of the artist’s first action, Home Performance from 1984, comprised six photographs documenting performance that he did in his own home, a simulation of suicide, and the only known viewers were his mother and his friend Romek. At oneunfortunate moment, however, Libera’s work did interest the police. In August 1982, the artist was arrested for „designing, printing and distrbuting anti-regiome leaflets and posters”. He had created printed matter supporting Solidarity and protest posters for those killed in the 1981 miners’ strike in Wujek. He was turned in by a friend and sentenced to one and a half year in prion. The artist consider this a formative experience, and although he was deemed a political prisoner, for the first six months of his sentence he was held in a prison for criminals. Rondunda feels that this „created his permanent awareness of the ongoing threat of both physical (assault and rape) and psychological harm”, whichcreated a „tennous position of the self that amplified Libera’s insecurity and awareness of his own weakness, fantasies of power, fear and terror”.However, the artist maintained that it was precisely this experience that liberated him, as well. (…) As an artist, Libera considered himself an observeror ethnographer – one who notices things from the outside without commentary. He began this type of study when working not as an artist but as an art-therapist in amental institutionin Pabianice in 1986. Although he had no previous education in psychoterapy, the artist was trained for the job by the doctors in the hospital. Essentially he was in charge of the patients during their free time, and had the task of supervising them in the creation of art projects. Like Afrika, Libera cites his work with patients as a source of creative inspiration. (…)

*

J. Dylik, Z. Dylik, R. Kaczmarek „Województwo łódzkie. Przewodnik turystyczny”, 1954: Docieramy do Pabianic, które są największym z satelitów Łodzi (liczą przeszło 43 000 mieszkańców). Miejscowość ta jest bardzo starą osadą, która dość wcześnie spełniała rolę ośrodka administracyjnego i gospodarczego. Tutaj przenosi się centrum dawnej kasztelanii Piątkowiskiej i tu mieści się administracja klucza pabianickiego, znajdującego się już z końcem XI wieku we władaniu kapituły krakowskiej. W roku 1297 Pabianice stają się miastem.

Stare miasto powstało na prawym brzegu Dobrzynki zwanej niegdyś Nircem. Było to miasto charakterze rolniczo rzemieślniczym. W latach 1411 i 1432 przyjmował tutaj posłów czeskich Władysław Jagiełło. Przed okresem bujnego rozwoju przemysłu nie odegrało ono większego znaczenia. Miasto zabudowane drewnianymi domami niszczyły liczne pożary, a przemarsze wojsk i zarazyprzyczyniały się do jego upadku. O przeszłości miasta mówi przede wszystkimweźmiemy pod uwagę, że znaczna część kolonistów niemieckich pochodzw stylu polskiego renesansu (między innymi wysoka attyka). Dzisiaj budynek zamkowy jest siedzibą Muzeum Regionalnego. W pobliżu znajduje się kościół św. Mateusza wybudowany w tym samym czasie. Najciekawszymi fragmentami wnętrzasą odrzwia w prezbiterium i w zakrystii (od południa). Poza tym zwraca uwagę barokowa rzeźba nagrobkowa w prawej nawie. Przedstawia ona Annę Sułowską, córkę jednego z dzierżawców klucza pabianickiego.

Pabianice znajdowały się wzdłuż „traktu fabrycznego”, a więc w kierunku Łodzi i Łasku. Poza Dobrzynką, idąc w kierunku zachodnim, mijamy pas wielkoprzemysłowy i obserwujemy jego położenie w dolinie Dobrzynki podobnie jak w Łodzi – w dolinach Łódki, Jasieni, Dąbrówki. Znajdują się tutaj zakłady włókiennicze (Pabianickie Zakłady Przemysłu Bawełnianego), chemiczne i papiernia. Zakładyprzemysłowe, bardzo zniszczone w czasie walk z okupantem, zdołały się już odbudować, a nawet rozbudować.

. dziesiątków XIX wieku, a więc tego samego czasu, w którym i łódź zaczęła się rozwijać. Dlatego też i w zabudowaniu miasta znajdziemy wiele cech wspólnych z Łodzią. Spotykamy tu murowane domy klasycystyczne (ul. Armii Czerwonej dawna ul. Zamkowa) z epoki Królestwa Kongresowego i parterowe drewniane domy, przypominające siedziby łódzkich prządków czy tkaczy. Oryginalne budynki spotykamy przy ul. Nowotki. Przypominają one domy dolno saskie, co okaże się zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę, że znaczna część kolonistów niemieckich pochodziła właśnie z Saksonii.

Przy dawnym rynku Nowego Miasta znajduje się kościół ewangelicki z 1827 roku. Przeznaczony był dla obcych rękodzielników, których potrzeby religijne zostały zagwarantowane w tzw. umowie zgierskiej. Przy rozbudowanym przemyśle pabianickim (włókienniczy, chemiczny, papierniczy, fabryka mebli biurowych, fabryka maszyn i narzędzi, szereg innych fabryk) znajdują się liczne świetlice robotnicze. Centralna i wzorowa jest świetlica PZPB.

Opuszczamy Pabianice autobusem (odjazd ze Starego Rynku), pieszo lub koleją. U wylotu ul. Armii Czerwonej oglądamy nowy i okazały gmach szkoły podstawowej. Ulica Armii Czerwonej i w dalszym ciągu ulica gen. Żukowa, leżące na „trakcie fabrycznym”, biegną wzdłuż toru kolejowego. Na krańcach miasta, obok stacji kolejowej, znajdują się liczne składy handlowe. Na wprost dworca, po lewej stronie szosy, widzimy kolonię mieszkaniową tzw. Nowe Osiedle. Poza stacją na południe od szosy leży wielki park miejski. Jesteśmy już poza miastem na obszarze wielkiej równiny. (…)

*

Janusz Dunin „W Bi-Ba-Bo i gdzie indziej. O humorze i satyrze z Miastałodzi od Rozbickiego do Tuwima”, 1966:(…) Z owego specjalnego numeru „Tygodnika” wydaje się godny przypomnienia bardzo zabawny wierszyk skromnie podpisany literkami fr: „Romans łódzki w najnowszym stylu”.

(…) „Lodzerka nas nazajutrz obwoła zakałą.

My westchniemy: ta plajta była, ach, za małą!

Zostań moją, bo kocham bez końca, bez granic

 I nigdy Cię nie dotkną kochanka wyrzuty!

Gdy dostanę „powiastkę”, zemknę do Pabianic

Lub Cię, luba, przeniosę na ciche Bałuty.

A w razie gdy gotówki poważnej zachwycę,

Przez Herby powędruję z Tobą za granicę.

*

Janusz Dunin „Moja Łódź pełna książek”, 2002: (…) Niezwykłą postacią był pabianiczanin Zdzisław Knorowski, z zawodu księgowy,  z zamiłowania humanista i bibliofil. Z ogromnym  nakładem energii zgromadził wielką bibliotekę, w znacznej mierze poświęconą autorom popularnym, często tym, których popularność zgasła. Korespondował m. in. z Melchiorem Wańkowiczem, badaczami zainteresowanymi osobą Antoniego Ossendowskiego. Odszukał i nawiązał kontakt z autorami przedwojennych bestsellerów. Antoni Marczyński, który zamieszkał w Stanach Zjednoczonych przesyłał mu nie tylko swoje nieznane w Polsce publikacje, ale też bogatą i ciekawą korespondencję. (…)  Przesłał do Pabianic swoje opowiadanie, które kolekcjoner wydał jako Privatrdruck w 5 bibliofilskich egzemplarzach.       

Ekslibris Polski - Knorowski Zdzisław

*

Ewa Gieratowa „Korzenie i owoce: wspomnienia i listy”, 1998: (…) Grażyna codziennie przychodzi i opiekuje się dziećmi. Zygmunt jest za granicą. Ciocia Zosia z rodziną w Pabianicach. Mania Walicka z dziećmi u Luni Wiśniowskiej. Wszyscy w rodzinie żyją, oprócz Sławeckiej, która miesiąc temu umarła”.

*

Richard G. Hole „Spy: A World War II Novel”, 2001: (…) Remer wykrzyknął parę rozkazów i żołnierze spotęgowali wysiłki. Pracowali jak roboty o zmęczonych twarzach i zapadniętych oczach.

- Co się dzieje na froncie, panie komendancie? – zapytał Remer.

- Widzieliście powrót eskadry z ostatniej akcji?

- Tak, panie komendancie.

- Kompletnie zdemolowali zaplecze dywizji, która stawiała nam opór w Pabianicach. Łódź stanęła w ogniu i jak mi powiedziano w sztabie  drogi wychodzące z Łodzi są zapełnione polskimi oddziałami. Nadzwyczajne! Czołgi rozwinęły maksymalną prędkość, napotykając niewielki  opór. (…)

*

Aleksander Brückner „Słownik etymologiczny języka polskiego”, 1927: Pabian, imię „Fabianus”; słowiańskie „p” zamiast niem. łac. „f”, jak zawsze dawniej; stąd Pabianice itd.

*

Książka Maksymiliana Barucha ”Pabianice, Rzgów i wsie okoliczne…”, 1903 r.  jest dostępna w systemie „druk na żądanie”.

Publication Date: 2021

Seller:  True World of Books, Delhi, India

Print on Demand

Softcover. Condition: New. Pages:395. Reprinted from 1903 edition. [Volume 1455 of Harvard Slavic  humanities preservation microfilm project]. No chan ges have been made to the original text. This is not a retyped or on ocr’d reprint. Illustrations, index, if any,  are included in black and white. The content of this print on demand book has not been changed. Each page is checked manually before printing. As this reprint is from very old book, there could be some missing or flawed pages, but we always  try to make the book as complete as possibile. Fold-outs, if any, are not part of the book. (…)

Publication Date: 2018

Seller: Rare Biblio, Erith, United Kongdom

Hardcover. Condition: New. 396. Aim for bringing this book back to shelves is to make our next  generation  aware about our old treasure. This book was first Publisher long back (1903) and reprintem by us in 2018 with the help of original edition. We printed this book in black & white, with sewing binding for longer life and matt laminated multi- colour dust cover, printed on high quality paper, professionally processed without changing its contents. (…)

Abebooks.com - Pabianice

*

Jochen Lingelbach „On the Edges of Whiteness: Polish Refuges in British Colonial Africa…”, 2020 : (…) Dr Witold Eichler was an entomologist and made the most of his stay in Central Africa by collecting insects as well as ethnographic objects, which he donated to the city museum of Pabianice when he returned  to Poland.

*

Stephan Bogusławski „Wojna w Polsce: opowiadania naocznego świadka lekarza”, Chicago 1916: (…) Równocześnie liczniejszy oddział niemiecki wkroczył do sąsiedniego miasta Pabianic. Tam ludność  niemiecka z fabrykantem Kindlerem na czele owacyjnie przyjmowała Niemców. Wystąpiły panny w bieli, z kwiatami i śpiewano .. Wacht am Rhein”.

Wreszcie w połowie września pokazały się dosyć liczne oddziały kozaków i dragonów rosyjskich, którzy poprzez Łódź przeciągali w stronę Pabianic, Sieradza i Łęczycy. Niemcy ustępowali. Za wojskami w dni parę powróciły z wygnania i władze rosyjskie. Nałożono 50 tysięcy rubli kontrybucji na mieszkańców Pabianic za gościnne przyjęcie Niemców. Rozpoczęto dalszy ciąg chwytania i wywożenia do Rosji poddanych niemieckich i austriackich.

*

Małgorzata Musierowicz „Frywolitki czyli ostatnio przeczytałam książkę”, 2006: (…) Zadzwonił z Torunia przyjaciel, z którego zdaniem się liczę i rzekł stanowczo: - Musisz zabrać głos. Ludzie czekają. Ludzie czekają! – mam zabrać głos w sprawie tej przerażającej serii zabójstw, popełnionych przez nieletnich. (Przez dzieci mówiąc ściśle, bo przecież nawet ci dwaj bezlitośni mordercy z Pabianic są chłopcami zaledwie szesnastoletnimi!).

*

Monika Orłowska „Cisza pod sercem”, 2011: (…) W kategorii najgorszego makijażu niechlubne zwycięstwo odniosła Baśka z Pabianic. Koleżanki zgodnie skrytykowały jej beżowe usta obwiedzione ciemnobrązową obwódką. Najlepszy makijaż zobaczono natomiast u pani Wiącek z Bełchatowa.

*

Edward Grabowski „Rozwój zaludnienia w Polsce w zestawieniu z innymi krajami”, 1922: (...) W przeciwległym kierunku od Łodzi – w odległości 15 km leżą Pabianice.  Według Słownika Geograficznego jest to starożytna osada, powstała na obszarze należącym do kasztelanii Chroppy; był to obszar lesisty, w którym, według Długosza, więcej przebywało dzikich zwierząt niż ludzi, więcej legowisk zwierzęcych, niż uprawnych zagonów. Z czasem – w połowie XV wieku powstało tu  28 wsi i 2 miasta – Rzgów i Pabianice. W początku XIX wieku Pabianice, jak i Łódź liczyły ok. 700 mieszkańców. Dopiero założenie fabryki sukna w r. 1830 oraz wzrost Łodzi wpłynęły decydująco na rozwój Pabianic.

*

Marcin Pielesz „Dwory polskie: najpiękniejsze posiadłości ziemskie”, 2011 : Specyficzną ze względu na lokalizację formą kasztelanii jest dwór w Pabianicach w Łódzkiem, wzniesiony w latach 1565-1571 jako reprezentacyjno-obronna siedziba regensów kapituły krakowskiej – zarządców lustrujących należące do kapituły latyfundia. Zbudowany został przez muratora Wawrzyńca Lorka z inicjatywy kanonika Stanisława Dąbrowskiego herbu Poraj. Ten wyjątkowy i niepowtarzalny obiekt ma formę trzykondygnacyjnego dworu na regularnym planie zbliżonym do kwadratu, z dostawionymi po przekątnej dwoma basztami alkierzowymi, ryzalitem z cylindryczną klatką schodową (dostawioną w XX w.) i zwieńczonego attyką. Na piętrze od frontu znajdowała się dekorowana polichromią „wielka sień” oraz pełniąca funkcję  reprezentacyjną obszerniejsza „izba stołowa”, przestronna komnata z alkierzem, locum secretum i przyległą izbą. W jednym z ryzalitów mieściła się przechodnia sień, a w drugim kolejna izba. Wraz z innymi obiektami (pszczelnik, stajnia, kuchnia, browar, łaźnia, więzienie) dwór był otoczony dębową palisadą z ceglaną wieżyczką od strony strumienia, na której zamontowano zegar. Pabianicki dwór to najdalej wysunięty na północ przykład kasztelu.

*

Michał Rawicz-Witanowski w „Monografii Łęczycy”, 1898  wspomina Piotra Pabianickiego, gwardiana klasztoru bernardynów .

(…) Największe ślady działalności swojej pozostawił Adryan Stokowski, wybrany w r. 1637. On to prócz domu mieszkalnego dla służby, zmurował zakrystię oraz 3 cele klasztorne, większą część cmentarza przykościelnego ogrodził murem pruskim. Z następców jego z równą gorliwością w budowaniu odznaczył się Piotr Pabianicki – 1641 r. Za niego stanął refektarz, potrójne kuchnie oraz dobudowano dwie cele klasztorne (…).

*

W 2001 r. powstała w Pabianicach Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna.

„The World List of Universities and Other Institutions of Higher Education”, 2006 Publisher: Basingstoke; New York, Palgrave Macmillan.

Higher School of Humanities and Economics Pabianice

Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna w Pabianicach

Ul. P.Skargi 1, 95-200 Pabianice, łódzkie

Tel: 48(42) 212-16-88, fax: 48(42) 212-16-89

E mail : sekretariat@wshe.pabianice.pl

URL: http//www.wshe.pabianice.pl

Rector: Marian Lelonek

Founded:2001

*

Henryk Wielecki „Polski mundur wojskowy 1918-1939”, 1995 : (…) Na potrzeby  mundurowe wojska w zakresie produkcji tkanin pracowało kilkadziesiąt fabryk i zakładów. Tkanin bawełnianych dostarczały w 1938 r.: Spółka Akcyjna Wyrobów Bawełnianych I. K. Poznańskiego w Łodzi, Spółka Akcyjna Pabianickich Fabryk Wyrobów Bawełnianych Krusche-Ender w Pabianicach, Zakłady Przemysłu Bawełnianego I. Geyer SA w Łodzi (…).

*

Wrzesień 1939 r. (…) I Gruppe w sile 25 Ju 87 zbombardowała dworce kolejowe w Pabianicach i Łasku oraz kolumny marszowe w rejonie Łask-Szczerców. Dworzec w Pabianicach zaatakowany bombami 6x500 + 12x50 + 3x250 kg. Zniszczono północno-wschodnią część hali towarowej (płonęła, widocznie zapasy oleju). Atak: godz. 14.24. (Technika Wojskowa Historia, nr 4/2014 r.)

*

Ludwik Jerzy Kern „Co w drókó piszczy czyli Póstynia Błentofska”, 2006 : Panowie doczekaliśmy się! Zakłady Przemysłu Odzieżowego w Pabianicach wyprodukowały na męski grzbiet coś absolutnie rewelacyjnego. Nazywa się to: KOSZULA DZIENNA CAŁOROCZNA MĘSKA, model 0100. Zmienia się oczywiście raz w roku, koło Wielkiej Nocy.

*

Cornelia Mὄser, Jennifer Ramme, Judit Takacs „Paradoxical Right-Wing Sexual Politics” 2021: Jędraszewski Marek.2013. Answer in a Q&A after a sermon in a church in Pabianice. Cited from Kai (Katolicka Agencja Informacyjna), 2013. „Abp Jędraszewski: gender obraca się przeciwko rodzinie i posiadaniu dzieci”. [Abp Jędraszewski: Gender turns against the family and having children].

*

Szymon Majewski „Showman czyli spowiedź świra” 2007: (..) facet przytłoczony jakimiś belkami na ramionach mówił do mnie: „No, dobra, Szymon Majewski, lat 20. OK., tu wszystko w porządku, w porządku, ostatnie badanie rok temu wobec tego skierowujemy cię do jednostki w Pabianicach, tutaj jest bilet!”. Mówię: „Przepraszam pana bardzo, ale mam tutaj zaświadczenie – proszę – od pana ordynatora szpitala na Banacha. Proszę przeczytać, a tam jest cała litania, co mi było i co ze mną jest aktualnie. Jeszcze ze mnie wychodzą sznurki”.

*

- (…) Cofa się pan w czasie do lat szkoły filmowej, ale z wiedzą dzisiejszą. Co by pan zmienił?

Łukasz Wylężałek (reżyser filmów fabularnych i krótkometrażowych):  - Zwołałbym międzynarodową konferencję prasową, stałbym przed willą Jaruzelskiego. Dziś byłbym uznanym opozycjonistą. Ale tak poważnie, nic bym nie chciał zmienić. To był idealny czas. Stan wojenny przeżyłem w szkole jak w bańce mydlanej. Zajmowaliśmy się Antonionim , kiedy ludzie bili się na ulicach o bułki. Naszą wielka podnietą było nakręcenie 1 Maja w Pabianicach. Wydawało nam się, że to trąci podziemiem. Nieprawda, byliśmy chronieni. Mieli nas za artystów, więcej nam było wolno, bo uważano nas za niegroźnych wariatów. A teraz? Teraz jestem z życia zadowolony. (Film, nr 6/2001 r.)

*

Jerzy Edigey „Strzał na dansingu” 1975: (…) uzyskanie tych papierów przez prokuraturę, czy przez milicję, pomogłoby, być może w wyświetleniu niejednej afery gospodarczej. Choćby dla przykładu, sprawy Ludowego Banku w Pabianicach.

- No, to chyba jest dostatecznie jasne. Przecież jest już akt oskarżenia.

- Nie jestem zupełnie pewny, czy tak jest. Zgadzam się, że lista głównych oskarżonych jest pełna, lecz czy wszystkie powiązania zostały rozszyfrowane!

*

Agata Tuszyńska „The Family History of Fear”(Rodzinna historia lęku) 2005 : (…) Danek arranged the pencils according to size on his desk. He tore tramway ticket if he didn’t have time  to have it punched by the conductor in the car. He saw the world in black and white. Whatever held his attention it was difficult to surpass his enthusiasm. A solid engineer, responsible, positive – a real matrimonial find. A Jewish scout in Pabianice before the war and then a member of Jewish communist party, the Poalej Syjon –Left, Danek could vouch for the ideological loyalty of the family. After years of fear he and Bronka had found an equilibrium in their mutual relationship.

*

„Opieka nad macierzyństwem, dziećmi i młodzieżą w Rzeczypospolitej Polskiej”, 1928 : Pabianice – 34.967 mieszkańców.

  1. Ochronka Katolicka prowadzona przez Towarzystwo Ochrony Katolickiej w Pabianicach – ul. Świętojańska 26. Opieka zamknięta, koedukacja. Wychowanków: 28 chłopców i 30 dziewcząt. Ochronka dla dzieci przychodnich. Wychowanków: 88.
  2. Ochronka Stowarzyszenia Żydowskiego – plac Dąbrowskiego. Zakład założony w 1917r. Opieka zamknięta, koedukacja. Wychowanie dzieci od lat 4 do 7. Wychowanków: 15 chłopców i 25 dziewcząt.
  3. Żłobek, prowadzony przez Towarzystwo Ochrony Kobiet – ul. Świętojańska 26. Zakład założony w 1927. Opieka zamknięta. Wychowanie dzieci do lat 2. Wychowanków: 18.

*

„Dnevnik zakonov”, 1855:  W imieniu Najjaśniejszego Alexandra II-go Cesarza Wszech Rossyi, Króla Polskiego Rada Administracyjna (…) postanowiła co następuje:

  1. Xiądz Jan Jastrzębski były proboszcz w Lubelu, powiecie przasnyskim.
  2. Xiądz Piotr Falkiewicz były wikary przy kościele w mieście Pabianicach powiecie sieradzkim, którzy w r. 1848 zbiegłszy za granicę, tamże mieli udział w rozruchach zagranicznych, uznani są za wygnańców, ulegają karze konfiskaty majątku bądź już zasekwestrowanego, bądź następnie jeszcze wykryć się mogącego (…).

*

Norbert Getter … „Żydzi bojownicy o niepodległość Polski, 1918-1939”, (reprint 2002) : szer. Miller Wolf, 32 p.p. urodzony 1900 w Pabianicach, pl. 8 VII 1920 pod Miń skiem, metryka śmierci Nr 73, B.H. poz. 2668, szer. 31 p. p. pl. 8 VII 1920 r. Żodzin.

*

Ludwik Bruner  „Jeden miesiąc życia: utwory prozą” 1900 r.  Autor przedstawia  m. in. dzień pracy dyrektora pabianickiej firmy.

Dyrektor wielkiej przędzalni Senger & C-ia  w Pabianicach wstał, jak zwykle, o godzinie siódmej. Buty elegancko świecące i ubranie przygotowane były z należytą punktualnością. Kawa, której dyrektor wielkim był amatorem, była mocna, masło – świeże i zimne, bułki – chrupiące; posiłek  ranny najmniejszego powodu niezadowolenia mu nie dal. Pokrzepiwszy się, dyrektor włożył kapelusz, przejrzał się w lustrze, musnął cokolwiek siwiejące już wąsy, i widocznie zadowolony ze swej postaci, wolnym krokiem do fabryki się udał.

Tam też wszystko we wzorowym znajdowało się porządku: maszyny były w pełnym biegu, robotnicy na miejscach swoich. Dyrektor obszedł wszystkie sale, wydał parę drobnych rozporządzeń, zajrzał do wydziału administracyjnego, gdzie go o niewielkiej, zawsze jednak korzystnej zwyżce zawiadomiono; w końcu wrócił do swego laboratorium, gdzie się główne jego zajęcie skupiało i tu miara powodzeń się nie przerwała; przeciwnie, wiadomości były pomyślniejsze jeszcze niż w fabryce. Zaraz na wstępie powitał go pomocnik chemika radosną nowiną, że nowa farba „trzyma”. Nowa farba była własnym pomysłem dyrektora, który od dawna się trudził, aby drogą i rektyfikowaną benzynę tańszymi materiałami zastąpić. Długie były  niepowodzenia, zanim przed tygodniem udało się otrzymać równie piękny błękit, jak ten, który znacznym kosztem z zagranicy sprowadzano. Pozostawało zbadać, czy barwnik da się do tkanin zastosować. Dyrektor zrzucił marynarkę, wdział ceratowy fartuch i z namaszczeniem zasiadł do pracy przed stołem zastawionym próbkami, kolbami i flaszkami. Robota aczkolwiek nie trudna zajęła jednak dość czasu.

Trzeba  było z każdej flaszki wylać kropel parę na długie zabarwione nową farbą paski sukna, suszyć je na słońcu, badać przez szkła, zapisywać  i porównywać rezultaty. Toteż kiedy dyrektor próby swoje skończył i z lubością na fotelu się przeciągnął – było południe. Rozległ się dzwon oznajmujący robotnikom obiad i godzinny odpoczynek. Dyrektor spojrzał na zegarek, przekonał się, że sygnał obiadu dany został punktualnie i zaczął się namyślać, co robić z dwiema godzinami, które mu jeszcze do chwili obiadu pozostawały. Pracę skończył, do domu nieuporządkowanego wracać nie lubił. Zdecydował się więc wstąpić do biblioteki.

Biblioteka była dziełem samego dyrektora, który w początkach swego dyrektorstwa dość żywo pamiętał o hasłach młodzieńczych. Obejmując swoje obowiązki, wymógł na kompanii kapitalistów, że dali mu na bibliotekę salę i zgodzili się z rocznego obrotu pewną sumę na zakup książek wyznaczać. Bibliotece tej z zapałem założonej początkowo nieźle się wiodło; były książki, byli i czytelnicy. Powoli jednak, bez widocznego powodu, jad ospałości się wcisnął; robotnicy wrócili do szynkowni, oficjaliści do kart. Książek kupowano mniej, i już od roku rzadko można było kogo zastać w bibliotece. Gdy dyrektor wszedł do sali, pustka tam panująca niemile go uderzyła. Był to pierwszy wyłom w murze zadowolenia, które od rana duszę jego otaczało.

Wziął ze stołu „Kurier” i zabrał się do czytania. Warszawska brukowa gazeta stanowiła jedną z jego potrzeb. Przeczytał sumiennie pełną animuszu kronikę polityczną, przerzucił część rozporządzeń urzędowych, doszedł do doniesień osobistych. Znakomity profesor uniwersytetu w Bonn Zygmunt Rosicki na dni kilka do miasta naszego zawitał. Z Warszawy udaje się na letni wypoczynek do majątku swojego w Kieleckiem.

Wiadomość ta zastanowiła dyrektora. Rosicki był jego uniwersyteckim kolegą i dźwięk tego nazwiska od razu przerzucił mu myśli o dwadzieścia lat wstecz, w dawno upłynnione chwile wspólnie spędzonej młodości. Na próżno próbował czytać dalej. Wspomnienia, pełzając  jak węże, jedno po drugim wślizgiwały mu się w duszę. Odłożył gazetę, machinalnie podszedł do okna, spojrzał na podwórze, gdzie grupami siedząc na cegłach obiadowali robotnicy, i począł  zwolna chodzić po pustej, cichej sali (…). (L.Bruner, 1871-1913, poeta, nowelista, profesor chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego)

*

Andrzej Braun „Psie pole” 1997: (…) Kursowały z Bałuckiego Rynku, ze specjalnych odjazdowych przystanków czy stacji, w kierunku Zgierza, Ozorkowa, Aleksandrowa i Lutomierska, a gdzieś z drugiego krańca Łodzi również do Tuszyna, Rzgowa czy Pabianic. Kochałeś te dojazdowe tramwaje z białymi lub niebieskimi tabliczkami oznaczającymi docelowe kierunki.

*

Dorota Combrzyńska-Nogala „Wytwórnia wód gazowanych” 2012: (…) No to poszła, a on ją wysłał na prześwietlenie do Pabianic. Pojechała pociągiem, bo nawet specjalną przepustkę na tę okazję od Niemców dostała, pierwszy raz legalną. I tam, ten radiolog, taki stary doktor, ale z tych krzepkich, z kozią bródką, nie za wysoki, pamięta jak dziś, bo patrzyła na niego z góry, obejrzał zdjęcie jej płuc i złapał się za głowę tak gwałtownie, że mu te małe staroświeckie okularki z nosa zleciały. Byłyby się rozbiły w mak, ale ona je złapała nad samą posadzką biało-czarną, jak to w przychodni. On też się schylił odruchowo wziął je do ręki i podnosili się oboje, patrząc sobie w oczy. I zobaczyła w tych jego oczach współczucie i żałość, kiedy patrzył na nią i nie musiał już nic mówić, bo wyczytała wyrok na siebie. Pani tu rzuci okiem, powiedział szorstko, próbując zatuszować żal, że takie ciało jak jej, pójdzie do piachu. (…) Minęło pół roku, a ona nie umierała, wcale jej to nie dziwiło. Przestała pluć krwią i kasłać. Z powrotem miała siłę i ochotę na wszystko. Postanowiła wybrać się do Pabianic, żeby spytać doktora, co dalej, skoro jak dotąd, nie umarła. Wzięła zapasową bieliznę i pojechała pewnego pięknego, letniego dnia. (…)

- Jak Niemcy uciekali pod koniec wojny, to gubili po drodze dobytek i razu pewnego wypadł z wozu ten album w skórzanej oprawie. I on mi go pokazał, akurat coś u niego kupowałam, tylko, co to było? – zastanowiła się. – Mniejsza z tym. Pokazał mi, jak to Niemcy dostatnio żyli i co ich podkusiło, żeby to wszystko zniszczyć. No, a potem coś mu się musiało przekręcić w głowie, powsadzał trochę swoich fotografii, resztę zostawił i chwalił się przeszłą świetnością rodu. Każdy wierzył, bo się przeniósł do Pabianic i nikt nie pamiętał, jaki to był gołodupiec. (…)

I wtedy, kiedy Abraham okazał się rzeczywiście synem najstarszej córki Racheli z domu Blum, co wyszła za wielce pobożnego Żyda Kociołka z Pabianic, stary Jakub postanowił nie umierać.

*

K. Krynicki „Rys geografii Królestwa Polskiego” 1887: Pabianice albo Fabianice, m. wśród lasów, z których wypływa Ner, 7,712 mk. Miasto fabryczne, posiada fabryki tkackie, sukiennicze, narzędzi rolniczych, papiernie. Nazwa Pabianice ma pochodzić od tego, że królowie polscy przyjeżdżali tu niegdyś na łowy, aby się „pobawić”, dlatego według Długosza, była tu kasztelania pod nazwą Chropi.

*

Bogumił Łaszkiewicz w „Niezapomnianych zdarzeniach” (2015 ) wspomina m. in. Pabianice i Rypułtowice. Autor był profesorem chemii w Politechnice Łódzkiej,  wykładał także na uniwersytetach w USA i Afryce. Wypromował wielu inżynierów, dziesięciu doktorantów nauk technicznych, kilku doktorów habilitowanych i profesorów. Za osiągnięcia naukowe został wyróżniony wysokimi odznaczeniami państwowymi z Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski włącznie.

(…) Naszym wielkim przyjacielem pod każdym względem, a zwłaszcza w wymiarze duchowym, jest ksiądz prałat Jan Szuba. Z tym zacnym kapłanem spotkałem się tuż po zakończeniu budowy naszego siedliska w Rypułtowicach. Kiedy postanowiliśmy się przenieść z całym dobytkiem z Łodzi do nowej siedziby, odwiedziłem kancelarię parafialną kościoła pod wezwaniem św. Mateusza w Pabianicach. Jednocześnie zaproponowałem chęć wniesienia ofiary na kościół parafialny. Ksiądz prałat z wyraźną radością przyjął moje zgłoszenie do grona parafian, ale jednocześnie odmówił przyjęcia jakiejkolwiek ofiary na rzecz parafii. Ustaliliśmy również datę poświęcenia naszego nowo zamieszkałego domu.

I tak z otwartym sercem, bez najmniejszych powinności materialnych, staliśmy się parafianami księdza prałata Jana Szuby – wybitnego kapłana, wspaniałego pod każdym względem człowieka, nie tylko wielkiego pasterza duchowego parafii, ale również społecznika i patrioty, głoszącego piękne homilie, proste w formie i bogate w treści. Ten zacny kapłan, honorowy obywatel miasta Pabianic, kilka lat wcześniej był  inicjatorem powstania pierwszej w Pabianicach wyższej uczelni. Zjednoczył w tym celu kilku pracowników naukowych Uniwersytetu Łódzkiego. Tak powstała Wyższa Szkoła Humanistyczna w Pabianicach, rozpoczynając swoją działalność w skromnych pomieszczeniach parafialnych, zanim miasto przyznało odpowiednie budynki przystosowane do celów dydaktycznych.

Ksiądz prałat Jan Szuba urodził się w ziemi poznańskiej. W czasie okupacji niemieckiej jako kilkuletni chłopiec został poddany germanizacji, zabrany od rodziców do szkoły niemieckiej i przekazany pod opiekę rodziny niemieckiej z zakazem widywania się z rodzicami. Wśród Niemców nawet w terrorystycznych warunkach nazizmu hitlerowskiego również po stronie niemieckiej spotykało się wyjątkowych ludzi. Niemka – opiekunka małego Janka zezwalała więc na widywanie się z rodzoną matką raz w miesiącu. Po zakończeniu wojny Janek powrócił do swych rodziców, ukończył szkołę średnią, a że Bóg obdarzył go pięknym głosem wybrał się na studia wokalne do Łodzi. Bóg nie zapomniał o Janku i udzielił mu łaski powołania do stanu kapłańskiego. To trudna decyzja w młodym wieku, czy wybrać karierę artysty śpiewaka, czy też pójść za głosem serca i poświęcić się kapłaństwu bez reszty, z całą świadomością bardzo trudnej i odpowiedzialnej drogi życia. Młody Jan Szuba – jako student – wolontariusz seminarium w Łodzi przebrnął z sukcesem przez pierwsze dwa lata i przywdział sutannę jako znak sakramentu kapłańskiego w chwale dla Boga, z pożytkiem dla Kościoła i szczęścia parafian. Każda msza święta celebrowana przez księdza prałata jest ucztą duchową wiernych. Dzięki Ci, Wielki Boże, za dar dany nam w osobie takiego przewodnika wiary. To dzięki księdzu prałatowi Szubie mamy na naszych włościach kapliczkę z rzeźbą matki Bożej Nieustającej Pomocy wykonaną w Sieradzu z drewna topoli przez profesjonalna artystkę. Dzięki tej rzeźbie można w ciszy i spokoju naszego siedliska zwrócić się do Boga z prośbą o łaskę, w chwilach trudnych lub wzniosłych, jakie nawiedzają seniorów rodu. (…)

Hasło: kupujemy działkę nie  wzbudziło ani zachwytu, ani protestu u mojej kochanej „drugiej połowy” . Osiedlenie się Janusza Niklewicza, mojego niedoszłego chrześniaka, w Rypułtowicach koło Pabianic sprawiło, że te  okolice przypadły mi do gustu. To za znośną do przyjęcia cenę kupiliśmy działkę w grudniu 1989 roku i wiosną posadziliśmy z Rafałem pierwszych dziesięć drzewek owocowych, które wkrótce zające zjadły.

Był to teren typowo rolniczy i parę lat wcześniej uprawiano tu róże. Następnej zimy kiełkowała myśl o budowie domu i trzeba było Myślec o przygotowaniu terenu częściowo zarośniętego tzw. ałyczą –dziką śliwką stanowiącą dla ogrodnika podkładkę do produkcji róży szlachetnej. Do karczowania tych roślin zabrałem się z rozmachem uzbrojony w siekierkę i łopatę. Wypalenie tego karczowiska było dodatkową czynnością. Wiosną najbliższy sąsiad przyszedł z pomocą i wyorał z ziemi pieńki, wyrównał teren tak, że można było zasiać trawę. Jesienią z Rafałem sadziliśmy świerki i działka została ogrodzona. Teraz można już było myśleć o projektowaniu domu. Podstawowym założeniem było, ze winien to być dom XXI wieku lub dom tradycyjny typu „dworek”. Właśnie za tą drugą opcją przemawiał rozum i serce, gdyż można było przenieść obraz rodzinnego domu Nowego Młyna koło Łasku, w którym spędziłem szczęśliwe lata dzieciństwa z kochanymi rodzicami i rodzeństwem.

Wybór projektanta domu trwał długo, bowiem nam nie odpowiadała albo cena projektu, albo wizja architekta. Tu poczułem się sam architektem i przez parę tygodni wieczorami zbudowałem dom z kartonu – dom marzeń. Krysia Jeżewska, nasza kochana kuzynka, poleciła nam taniego technika-architekta, który za zupełnie przystępną cenę, kilkakrotnie niższą niż proponowali architekci, wykonał projekt. Zatwierdzenie tego projektu było małym zgrzytem, gdyż nie wykonał go magister inżynier architekt a tylko technik.

Po latach pani architekt miasta Pabianic stwierdziła, że dom jest piękny, funkcjonalny i harmonizuje z otoczeniem. (…)

Wiosną Jacek i Ewa planowali zakończyć swój pobyt w Nigerii. (…) Po powrocie zamieszkali w Krakowie i spędzali spokojnie czas będąc na emeryturze. W tych latach dość często nas odwiedzali, a siedlisko w Rypułtowicach nazwali „Różanym Dworkiem” z racji bardzo licznych odmian róż, które uprawialiśmy na włościach. Ewa pisała wierszyki zarówno w Afryce jak i po powrocie do Polski. Niektóre były dedykowane przyjaciołom, a więc i nam. (…)

„Zosia i Sławek z Łodzi

Choć dobrze im się powodzi

W Łodzi, mają ją za nic

I muszą do Pabianic

Tak chcą i o co chodzi?”

*

Dariusz Chętkowski „L.d.d.w. osierocona generacja”, 2004: (…) Pewien Włoch, nieprzyzwoicie bogaty biznesmen z Monako, miał w Łodzi przygodę. Stracił swoje piękne auto. Wiem, że to jeszcze nie powód, aby zabierać wasz cenny czas. Jednak sytuacja nie była typowa. Auto Włocha to pięcioipółmetrowe bmw w sportowej wersji, do tego z rzucającymi się w oczy pięknymi herbami księstwa Monako na tablicach rejestracyjnych. Komu potrzebny jest tak oryginalny samochód. Wprawdzie można przerzucić cztery kółka na Ukrainę, jeśli było zamówienie, ale po co kraść folklorystyczne cacko, skoro nietrudno znaleźć w mieście normalne bmw. Gość powiadomił policję, która poinstruowała go, co ma robić, gdyby przestępcy się zgłosili: oczywiście natychmiast powiadomić polską władzę. Poza tym zapewnili go, że zrobią wszystko, co w ich mocy, a jeśli auto jest jeszcze na ich terenie, to niedługo wróci do właściciela.

Po kilku dniach zadzwonił do Włocha jakiś facet. Obcokrajowiec bez dyskusji przyjął ofertę, pojechał do Pabianic i w biały dzień, nieomal w centrum miasta odebrał swojego sportowca z jakiegoś dużego baraku, gdzie stało jeszcze kilka też pewnie kradzionych wozów.

Wyobraźcie sobie teraz całą sytuację. Wsiadł do samochodu i w okropnym korku jechał powoli w kierunku Łodzi. Po drodze minął kilka patroli policji, straż miejską i naturalnie zwykłych ludzi (informację o kradzieży nadawało wcześniej radio). Samochód charakterystyczny, herby Monako wielkie jak wół, wóz długi, ciemny i smukły z rejestracją Monte Carlo(…)

*

Tomasz Potkaj „Paparuchy kontra ryje: celebryci made in Poland”, 2015: (…) aż pod koniec 2008 roku pewien paparazzo ruszył w Polskę, by zrobić zlecony temat: odnaleźć i sfotografować kobietę, po której pozostały dwa, może trzy zdjęcia i kilka zapomnianych wywiadów, której miało nie być.

Nie wiadomo było nawet, gdzie mieszka. Łask? Pabianice? A może Łódź? Stare wywiady wskazywały ten kierunek. Fotograf zaczął więc od Pabianic. Jeśli gdzieś mogą coś wiedzieć, oczywiście poza policją, to w Urzędzie Stanu Cywilnego. Powinni powołać się na ochronę danych osobowych, paparazzo nie był przecież nikim z rodziny, ale są na to sposoby. Nie wdając się w szczegóły, powiedzmy, że był to prezent dla miłej pani pracującej w urzędzie. Udało się przejrzeć wykaz ślubów z przełomu lat 80. I 90., ale Żanety Sztendel i Cezarego Pazury wśród par młodych nie było. (…)

*

„Migawki z przeszłości: opowieści świadków historii”, 2010: (…) Jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobiłem (…) nie tego dnia, już prawda, ale w kilka dni potem wziąłem synka małego – kilkuletniego – na spacer, żeby sfotografować pojazdy wojskowe (…) poszliśmy na spacer na rogatki miasta Pabianic i tam sfotografowałem (…) Niby poprawiałem synowi sznurowadła i zza niego te zdjęcia zrobiłem, no bo gdybym tak aparat na nich kierował, to spotkałbym się z jakąś reakcją (fragment wywiadu z Henrykiem Marczakiem).

*

Arkadiusz Janicki „Polentechnikum”, 2012: (…) Na początku XX wieku wielu mieszkających w Rydze robotników narodowości polskiej z przyczyn politycznych znajdowało się pod nadzorem policyjnym. Na przykład w 1901 roku z Pabianic w guberni piotrkowskiej zostali wysłani do Rygi za uczestnictwo w strajku Piotr Wiaźmiński, Antoni Rakowski, Franciszek Rozwież, Józef Koziróg, Józef Król oraz inni.

*

K. G. Saur „Museums of the World”, New York 1995:

Muzeum Miasta Pabianic, Stary Rynek 1-2, 95-200 Pabianice – T: 15 39 82;

Head: Urszula Jaros

General Museum – 1907; Archeology and history, ethnography (coll. of Central Afrika and Asia), folk art of region, natural history, in 16th estate.

*

Marek Derwich „Działalność benedyktynów łysogórskich w XV wieku”, 2020: (…) Oprócz Pawła z Krakowa w skład nowej grupy reformatorskiej, wyraźnie nawiązującej z jednej strony do reform Mikołaja Drozdka, z drugiej – do nowego kierunku pobożności, tzw. devotio moderna, wchodzili także: Mikołaj z Wielkiego Koźmina, Maciej z Pyzdr, Bernard Sądecki z Krakowa, Szymon z Nowego Sącza, Andrzej z Nowej Słupi oraz może Maciej z Pabianic. Wszyscy oni pracowali w skryptorium klasztornym, zaś niektórzy w decydującym momencie objęli główne urzędy: Mikołaj z Koźmina przeorat, Paweł z Krakowa, Maciej z Pabianic i Andrzej ze Słupi kolejno, w latach 1467-1472, podprzeorat . Na ten też okres datować trzeba główne poczynania tej grupy.(…)

*

Roman Kamiński „Ja lotczyk … taksówkarz”, 1997: (…) wiozę ze Spółdzielni „Spójnia” do Pabianic folię do produkcji plastikowych kubeczków. Na ul. Piotrkowskiej w Łodzi, na wysokości domu meblowego „Domus”, łapie mnie z kiwki klientka. Widzę, że zakupiła w „Domusie” mebel trunkowy, tj. bardzo ładny barek, gustownie inkrustowany przez Cepeliowskich ludowych rzeźbiarzy.

Dodatkowy dzisiaj pieniądz – myślę sobie, tym bardziej, że Pani awizuje kurs – po trasie do Pabianic – do Ksawerowa.

Miła Pani, właścicielka przedmiotowego barku, jest rozmowna i stwierdza, że będę miał dzisiaj „dobry dzień”, bo ona ma zawsze szczęśliwą rękę i będę zadowolony, że z nią jadę.

Na tzw. małym skręcie przed Ksawerowem, czuję, że złapałem ”gumę”- no, złośliwość rzeczy martwych daje znać o sobie, przypomina mi się stara prawda życiowa, kiedy zjeżdżam na pobocze, celem dokonania wymiany „kapcia” z hacelem w dętce na koło zapasowe.

W czasie wykonywania czynności naprawczych, klientka przesiada się na środek transportu „napędzany owsem”, tj. na furmankę przypadkowo przejeżdżającego tędy jej szwagra. Mówi się trudno, nie zrealizowałem jej zlecenia do końca, honorowo nie biorę zapłaty za przewóz barku do miejsca wystąpienia awarii, nie zbankrutuję, przecież mam mieć „dobry dzień”.

*

Piotr Cielebias „The UFO Chronicles” (10-19-14): Pabianice (lodzkie), October 13th 2013, midnight, I went to balcony to smoke a cigarette when I saw a strange thing in the sky. It was like stars – yellow lights that were quickly passing over Pabianice from north-east (i.e. from Lodz to Lask). That thing looked like a row of stars with hazy, watered glow around (shaped like a boomerang of enormous size). It lasted Just 5-7 seconds (…) The object looked like a boomerang or parachute (something of this kind) – it seemrd curved, rounded and as if partialy transparent. No material outline but rather haze or fog indicating that shape was recognizable – reported Mr. Mateusz – a man in his 30s living in blocks in Pabianice center.

*

Maria Eliza Steinhagen „Steinhagenowie. Historia ze smakiem”, 2005 (autorka to wnuczka Feliksa Krusche i córka Stefana Steinhagena - „bawełna” i „papier”): (…) Mój ojciec Stefan urodził się w Pabianicach w roku 1892. W tym czasie dziadek Artur był administratorem pabianickiej papierni „Robert Saenger”. Gdy Stefan miał dwa latka, a jego młodszy brat Adolf rok, rodzina przeniosła się do Myszkowa. (…) Dalsza nauka (Stefana) to było gimnazjum Rontalera w Warszawie, do którego uczęszczał wraz ze swoimi braćmi i kuzynami, młodymi Enderami z Pabianic. Wszyscy ci nastolatkowie mieszkali na stancji. Którą założyła ich babka Maria, przy ulicy Szpitalnej w Warszawie. Babcia była dla nich surowa, ale kochająca i sprawiedliwa. Żadne przewinienie nie uszło jej pupilkom na sucho, ale też gdy odnosili sukcesy, byli chwaleni, a gdy tęsknili za rodzicami, którzy byli w ukochanym Myszkowie czy Pabianicach, przytulała ich do serca i pocieszała. (…)

Adolf, brat Stefana, urodził się 26 stycznia 1894 roku w Pabianicach. Babcia była szalenie dumna ze swoich pięciu synów i kochała ich niepodzielną miłością. Kiedyś gdy w Myszkowie pojawiła się pani, która miała same córki, zagadnęła babcię z podziwem: „Jak pani to robi, że ma pani samych synów?” Adolf, który już w dzieciństwie wykazywał niepospolite poczucie humoru, odpowiedział za matkę: „Moja mama, jak urodzi się dziewczynka, to ją po prostu topi”. (…)

W miesiąc po zakupie Cielętnik urodził się drugi syn rodziców – Lucjan. Po berlińskich doświadczeniach mama wolała nie ryzykować i postanowiła urodzić dziecko w domu swojej matki – Marii Krusche, w Pabianicach. Poród odbierał domowy lekarz dziadków i akuszerka, którą mama nazywała „mądrą panią”. „Mądra pani” przez cały czas porodu zbawiała mamę opowieściami o niezwykłych przypadkach, na jakie natknęła się w swojej praktyce. Na przykład pewną sympatyczną Żydówkę, która bardzo bała się rodzenia, teść napoił w czasie porodu, żeby była spokojniejsza butelka mocnego wina. Położnica tak się upiła, że w ogóle nie pamiętała, co się z nią działo. Gdy otrzeźwiała, spojrzała po sobie i nagle zaczęła krzyczeć na całe gardło: ”Gdzie jest mój brzuch, gdzie jest mój wielki brzuch?!”. Inna młodociana położnica już rodziła, a jej matka cały czas zaklinała się, że to niemożliwe, bo córka jest dziewicą. Przy takich opowieściach mama urodziła szybko i sprawnie swojego drugiego synka Lucjana.

W roku 1930 nastąpił ponowny ślub „bawełny z papierem”. Ciocia Lila – siostra mamy, wyszła za mąż za Karola – brata ojca.

Wesele poprzedziła ich wspólna wyprawa do Zakopanego. Oczywiście młodej panience Lili towarzyszyła jej matka – babcia Mania Krusche. Gdy młodzi wybierali się saniami na Cyrhlę, babcia upomniała gazdę Kominka-Ustupskiego, który w Zakopanem woził wszystkich członków rodziny: „Gazdo, pilnujcie tych młodych” – prosiła. Gazda opowiadał później: „Ja tam widział, że młodzi się całują, ale co miołem im żałować”. Gdy Karol się cioci po paru tygodniach oświadczył, ona śmiertelnie się obraziła, bo uważała te pocałunki w saniach za oświadczyny. Musiał potem Karol długo ją przepraszać i błagać, żeby mu wybaczyła i zechciała za niego wyjść.

Pierwszy termin wesela trzeba było w ostatniej chwili odwołać, bo panna młoda dostała bardzo bolesnego szczękościsku z powodu rosnącego zęba mądrości. Ogrodnik babci Krusche musiał schładzać w chłodni pędzone na ślub konwalie, aby dotrwały do nowego terminu. Wspaniałe wesele odbyło się w domu rodziców panny młodej w Pabianicach.

Ogromny stół został nakryty pięknym adamaszkowym obrusem, na nim zastawa porcelanowa jednakowa na siedemdziesiąt dwie osoby , srebro i kryształy, także jednakowe przy wszystkich nakryciach. Mama opowiadała, że weselny obiad był zadysponowany wybornie. Duża to była jej zasługa, ale kawior astrachański i solone-kiszone rydze były na wyłączne życzenie dziadka Feliksa. Gdy był młodym dyrektorem „Krusche i Ender SA”, wybrał się kiedyś w poszukiwaniu rynków zbytu do Rosji. Jego kontrahenci na całą podróż w głąb kraju zorganizowali beczkę kawioru, beczkę solonych-kiszonych rydzów, razowy chleb, no i oczywiście czystą wódkę. Dziadek z tego zaopatrzenia był bardzo zadowolony.

Na wesele zjechała się bliższa i dalsza rodzina z całej Polski. Mama na tę okazję kupiła sobie piękna wizytową suknię u Hersego, wykończoną przy dekolcie szerokim pasem, naszywanym drobnymi koralikami srebrnymi i trochę większymi błękitnymi. Ku jej zaskoczeniu na przyjęciu pojawiły się jeszcze dwie panie w identycznych sukniach. Jedna kupiła ją w Paryżu wprost z jakiejś sławnej kolekcji, za ogromne pieniądze, a druga w Warszawie w filii paryskiego domu mody. Panie ogarnęła po prostu wściekłość, a mama bawiła się setnie tą sytuacją.

Życie młodego małżeństwa w Myszkowie układało się podobnie jak moich rodziców, w ciszy i samotności, tyle że ciocia Lila gorzej to znosiła. Miała jednak na pociechę swojego bechsteina, na którym całymi godzinami ćwiczyła polonezy, mazurki i walce Chopina. Dom cioci Lili i Karola słynął w rodzinie ze swego niezwykłego ciepła i gościnności. Wkrótce urodziła się pierworodna córka Anita, a po dwóch latach bliźniaczki Jola i Ewa. Oczywiście swoje dziewczynki ciocia rodziła u mamy w Pabianicach (obecnie Urząd Stanu Cywilnego), a porody odbierała ta sama „mądra pani”.

(…) Dotarliśmy do Pabianic, gdzie nowe władze przydzieliły nam mieszkanie na drugim piętrze w domu przy ulicy Zamkowej 7, vis-a-vis głównego budynku dawnej fabryki Krusche i Ender SA. Zamieszkaliśmy tam w czterech pokojach, nasze dwie mamy Felicja i Elżbieta, Bogdan, Lucjan, Anita, Jola, Ewa oraz ja, a wkrótce także nasza babcia Maria Krusche i pani Maria Marks. Na tak liczną rodzinę mebli mieliśmy niewiele, na szczęście w przydzielonym mieszkaniu była jakaś szafa, co prawda bez nogi, ale podparliśmy ją cegłą. Ponadto mamie udało się odzyskać z dawnego letniego domu dziadków gdańską szafę, chyba tylko dlatego, że była tak wielka, nikomu nie wydała się atrakcyjna. W szafie tej pomieścił się prawie cały rodzinny dobytek.

Nasza sytuacja w Pabianicach była podobna do sytuacji wszystkich ludzi w Polsce po wojnie. Brak środków do życia, a dla naszych mam jeszcze zmiana roli z córek wielkiego Feliksa Kruschego, prezesa firmy Krusche i Ender SA, na zwykłe, borykające się z ciężkim losem samotne kobiety.

Pobyt w Pabianicach niespodziewanie zakończył się w grudniu 1950 roku. Do naszego mieszkania wtargnęli milicjanci i tajniacy z UB. Zaczęła się rewizja. Ubrania, stare zdjęcia, dokumenty, wszystko razem wyrzucili na podłogę, pocięli obicia mebli, podszewki walizek i kufrów i nagle jeden z milicjantów wyciągnął, jak królika z kapelusza, z teatralnej torebki leżącej na dnie jakiejś zapomnianej walizki pięćdziesiąt dolarów. Dolary te zostały nam przez rewidujących podrzucone, był to pretekst do wyeksmitowania nas z Pabianic.

Mama została aresztowana, Bogdanowi, byłemu żołnierzowi AK, udało się wyjechać do Milicza koło Wrocławia, aby się ukryć u swojego kolegi z partyzantki Heńka Wójcikowskiego. Lucjana na szczęście nie było w domu, gdyż w tym czasie studiował i mieszkał w Łodzi. Na tym pobojowisku zostałam więc z ciocią Lilą i moimi trzema kuzynkami. Na drugi dzień rewizja się powtórzyła, mama była razem z milicjantami, wkrótce jednak wywieziono ją w niewiadomym kierunku, nam zaś polecono w ciągu dwóch tygodni wynieść się z Pabianic.

Nie wiedziałyśmy, w którym więzieniu przetrzymują mamę. Uznałyśmy z ciocią Lilą, że mnie, trzynastoletniej, nie zaaresztują, zostałam więc wysłana do wszystkich po kolei więzień w Pabianicach i Łodzi, żeby dowiedzieć się, gdzie jest mama, jednak wszędzie mnie przeganiano. Później okazało się, że była w więzieniu łódzkim! Nieudzielanie rodzinom informacji o miejscu przetrzymywania więźniów było jedną z perfidnych metod znęcania się nad „wrogami ustroju”.

Mama nigdy o więzieniu nie opowiadała. Raz, gdy wprost zapytałam ją, z kim była w celi, odpowiedziała w charakterystyczny dla siebie sposób: „Z prostytutkami, były dla mnie bardzo miłe, myły za mnie nawet klozet, a ja uczyłam je francuskiego”. Lucjan opowiedział mi, że przez ścianę prowadziła długie rozmowy z więzionym świadkiem Jehowy, co stanowiło dla niej wielką pociechę.

Następnym problemem było znalezienie dla nas jakiegoś lokum. Ciocia Lila wyruszyła więc do Warszawy, żeby w tej sprawie porozumieć się z mieszkającą tam rodziną. W tym czasie my, cztery dziewczynki, zaczęłyśmy pakować nasz dobytek. Dwa tygodnie szybko minęły, ciocia jeszcze nic dla nas nie znalazła i oto meble, walizki, fortepian, wszystko to wylądowało w bramie domu przy ulicy Zamkowej 7. Mieszkanie zostało zapieczętowane, a my zostałyśmy całkiem bezdomne. Przygarnęli nas robotnicy dawnego Krusche i Ender SA, a nasze rzeczy stały długo w bramie i nikt z pabianiczan nawet ich nie dotknął.

Tak skończyło się nasze wspólne życie, każdego z nas ktoś z rodziny czy przyjaciół przygarnął do siebie. Rozsypaliśmy się po całej Polsce.

Mimo trudności wywołanych naszym „obszarniczo-kapitalistycznym” pochodzeniem ukończyliśmy szkoły średnie i dostaliśmy się na wyższe studia. Cała nasza gromadka znalazła zadowalającą pracę, założyła rodziny i ma udane dzieci.

Może najtrudniej było przystosować się do nowego życia Bogdanowi- ale też był najstarszy, najlepiej pamiętał przedwojenne czasy i niewątpliwie wychowywany był na następcę ojca. Zaważyła także jego przeszłość partyzancka i działalność w wywiadzie. Bogdan wiele lat po wojnie nosił stale przy sobie kapsułkę z cyjankiem potasu. Zniszczył ją dopiero w 1961 roku, kiedy wziął ślub ze swoją Alą. Powiedział jej wtedy: „Z tobą nie boję się żyć”. (…)

*

Kamil Janicki „Epoka milczenia”, 2020: (…) Kobieta mogła paść we własnym łóżku ofiarą zupełnie obcego człowieka. W roku 1924 w Łodzi trzech mężczyzn wtargnęło do mieszkania Michaliny Starosty, usiłując rzucić ją na tapczan i wykorzystać. Zbiegli, bo kobieta zdołała zaalarmować sąsiadów. O podobnym szczęściu nie mogła mówić Stanisława M. z Pabianic. W 1936 roku dwaj grandziarze naszli jej dom, zgwałcili ją i zrabowali, „co tylko miała bardziej wartościowego”.

*

Katarzyna Kubisiowska „Blisko, bliżej”, 2021: (…) Sklepy z odzieżą to mój żywioł, dzięki nim mam kolekcję tkanin znoszonych i z historią, których używam do tworzenia książek. Do ilustracji w „Kołysance” nie miałam aż tylu tkanin po babci. Pomogli mi znajomi, którzy wiedzieli, że robię taką książkę. Od Danusi z Pabianic dostałam rodzinne pamiątki po jej babci i ciociach (…).

*

Marek Kęskrawiec „Bashobora. Człowiek, który wskrzesza zmarłych”, 2021: (…) W Ewangelii Mateusza jest wprost napisane: „Idźcie i głoście: Bliskie jest już królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!” – skoro namawiał do tego sam Jezus, to dlaczego wątpisz, że ludzie idący Jego drogą są do tego zdolni? – powiedział mi, z wyraźnym zdziwieniem w głosie, jeden z członków charyzmatycznej wspólnoty Dobrego Pasterza z Pabianic.

*

Biuletyn historii sztuki, t.67 2005: O Wojciechu z Pabianic wiadomo jedynie, że w 1590 został promowany na bakałarza artium w Akademii Krakowskiej, prawdopodobnie w wieku 14 lub 15 lat, gdyż określano go mianem adolescens. (…)

*

Marek Łuszczyna „Igły”, 2020: (…) Los sprawił, że Halina Kłąb przeżyje. Uwolni ją nadciągający front. 17 stycznia 1945 roku słychać z oddali grzmienie sowieckich dział. O godzinie dwudziestej otwierają się drzwi wszystkich cel. Zbiórka na dziedzińcu więzienia. Przemawia sam naczelnik, który – co powszechnie wiadomo – do Gestapo nie należy. Mówi krótko: - wyruszamy na zachód. Ewakuacja. W Pabianicach będą czekały na nas podstawione wagony kolejowe, które przewiozą nas do Rzeszy. (…) Ośmielona sytuacją postanawia jak najszybciej uciec z maszerującej kolumny. Korzystając z pierwszego zamieszania, rusza biegiem, przez pole, w kierunku zabudowań na przedmieściach Pabianic. Wpada do przypadkowego budynku. Pusto. Biegnie na strych. Nasłuchuje. Nikt jej nie goni. Z oddali słychać głos: Weiter, vorwats, los (Dalej, ruszać się, idziemy).

*

Jarosław  Tomasiewicz „W kierunku nacjokracji”, 2019 : (…) Piłsudczycy, od lat infiltrując narodowy ruch robotniczy, utworzyli w październiku 1926 NPR (Narodowa Partia Robotnicza) –Lewicę. Nowa partia sytuowała się w szeroko pojętym obozie rządowym, aczkolwiek na jego obrzeżach. Choć była krytykowana przez przeciwników – zarówno z prawa, jak z lewa -  jako „faszystowska”, to jej ideologia nie miała z faszyzmem wiele wspólnego (…). W szeregach NPR – Lewicy znaleźli się także narodowi socjaliści, dla których program partii wciąż był zbyt umiarkowany. Wielki kryzys gospodarczy na początku lat 30. ożywił ich działalność – na fali radykalizacji nastrojów chcieli otwartego określenia partii jako narodowo- socjalistyczna. Mieczysław Tomczak już 22 sierpnia 1931 opowiedział się w Pabianicach za przyjęciem nazwy „Partia Narodowych Socjalistów” – jak wynika z raportu policyjnego: „Referat został całkowicie zaaprobowany”.

*

Jan Gebethner „Młodość wydawcy”, 1977: (…) Mój kuzyn Janek Herse, z którym jak wspomniałem, żyłem bardzo blisko, postanowił wstąpić w związki małżeńskie, żeniąc się z panną Kindler, córką przemysłowca z Pabianic. Wesele, i to bardzo huczne miało się odbyć we wrześniu i ja naturalnie byłem na nie zaproszony. Na tę miłą uroczystość szykowałem się już od paru tygodni. Wesele miało się odbyć w Pabianicach w pałacu Kindlerów, który znajdował się blisko ich fabryki. Tymczasem całe plany zostały przekreślone chorobą mojej matki. Stan jej zdrowia mocno się pogorszył i doktorzy zalecili natychmiastowy wyjazd na kurację do Szwajcarii, do sanatorium nad Jezioro Czterech Kantonów. Ponieważ w tym stanie zdrowia nie mogła jechać sama, na mnie spadł obowiązek odwiezienia jej do Szwajcarii. (…)

Kiedy cofające się wojska niemieckie w pierwszych dniach listopada opuściły Łódź, Józef Wolff wezwał mnie do siebie i polecił mi, abym wykombinował jakiś środek lokomocji do Łodzi i pojechał do naszej filii dla zorientowania się, co tam się dzieje. (…) nie bardzo wiedziałem, jak się zabrać do wypełnienia zadania, ale w takich momentach chodziłem zwykle  po radę do mojego wuja , Bogusława Hersego, co też i teraz uczyniłem. Dobrze trafiłem, gdyż akurat do niego, jako do kupca branży bławatnej, zwracano się z Polskiego Czerwonego Krzyża o pomoc w sprowadzeniu z Łodzi odpowiedniej ilości płótna potrzebnego do szpitali prowadzonych przez tę instytucję. Proszono go o wysłanie z delegacją po zakupy odpowiedniego fachowca spośród swoich pracowników. Ponieważ delegacja miała jechać samochodem, wysyłając swego pracownika wkręcił i mnie.  Otrzymałem zaświadczenie, iż jestem przedstawicielem Polskiego czerwonego Krzyża, a na dodatek wuj ze swych magazynów pożyczył mi na drogę wspaniałe futro, gdyż samochód był otwarty. Formalności zostały szybko załatwione i już na drugi dzień mogłem zawiadomić pana Wolffa, ze następnego dnia wyruszam do Łodzi.

(…) zostałem bardzo mile przyjęty przez ówczesnego kierownika pana Miszewskiego, do którego, jak się okazało, dotarła pantoflową pocztą wiadomość, iż młody Gebethner zaczyna pracować w księgarni podtrzymując tradycję rodzinną. Mniej więcej tymi słowami mnie powitał, a ponieważ uczynił to w obecności paru pracowników, muszę przyznać, że byłem mocno zażenowany takim przyjęciem. Mój przyjazd był mu bardzo na rękę, gdyż zebrał sporą sumę pieniędzy w rublach, które chciał przekazać do Warszawy, lecz nie miał przez kogo. Tymczasem trzeba się było zakrzątnąć  koło noclegu. O hotelu nie było mowy, wszystkie pokoje zajęło wojsko. Okazało się, że mój towarzysz podróży, pracownik od Hersego, przewidział podobną sytuację i zaopatrzył się w list do państwa Kindlerów, którzy w Pabianicach pod Łodzią mieli dużą fabrykę tekstylną. (Z panną Kindler był żonaty mój kuzyn Jan Herse). Ponieważ samochód był do jego dyspozycji, z miną lordów zajechaliśmy pod wspaniały pałac Kindlerów. Przyjęto nas z otwartymi rękami i tam w doskonałych warunkach, po dobrej kolacji, poszliśmy na zasłużony spoczynek. Na drugi dzień skoro świt wróciliśmy do Łodzi. (…)

*

Z budynkiem Szkoły Podstawowej nr 9 przy ulicy Partyzanckiej łączą się rozmaite historie. W styczniu 1945 roku miał tam przebywać generał G. Żukow dowódca I Frontu Białoruskiego. Natomiast w 1939 r. zamierzano ulokować  tutaj czyli w ówczesnym gimnazjum niemieckim sztab Armii „Łódź”. Pabianice  wymienia Aleksander Pragłowski (szef 1. Dywizji Jazdy gen. Rómmla w 1920 r. oraz Armii „Łódź” i obrony Warszawy w 1939 roku) we wspomnieniach „Od Wiednia do Londynu”:

(…) W końcu marca 1939 r. inspektorat nasz został podniesiony do stanu pogotowia wojennego i wysłany do Łodzi, gdzie miała być nasza kwatera wojenna. Umieściliśmy się tymczasem dosyć wygodnie w pałacyku barona Heinzla w Julianowie. Był on położony malowniczo w lasku świerkowym, poza miastem i przedstawiał wyraźny cel dla bombardowania lotniczego. Rómmel zajął apartament na parterze, a ja nieco mniejszy na pierwszym piętrze. Wydawało się, że wchodzimy w następny etap bluffu, który zakończy się kilkotygodniową wilegiatura, bo trudno było uwierzyć  w porozumienie niemiecko-rosyjskie, bez którego Hitler nie mógł ryzykować wojny. Ale chmury na niebie politycznym nie tylko nie ustępowały, ale zaczęły się zagęszczać.

Wymagania Hitlera trwały niezmienione, a czas upływał. W lecie stało się jasne, że przy braku możliwości do pertraktacji musi dojść do wojny.

Wobec tego przeświadczenia poleciłem przygotować wojenną kwaterę naszego dowództwa w niemieckim gimnazjum w Pabianicach, puszczając pogłoskę, że obiekt ten zostanie przemieniony na szpital wojenny; kazałem nawet przygotować łóżka. Dowództwo armii rozrastało się mobilizacyjnie do takich rozmiarów, że w Julianowie nie mogłaby się pomieścić nawet połowa najściślejszego sztabu operacyjnego. Było ciężkim błędem Rómmla, że w chwili rozpoczęcia działań, dla wygody osobistej, sprzeciwił się przeniesieniu naszego dowództwa do właściwej kwatery wojennej w Pabianicach. Cudem Niemcy nie zbombardowali nas już pierwszego dnia, bo po prostu nie wierzyli w możliwość naszego pozostania w Julianowie. Uczynili to dopiero świtem 6 września, zadając nam ciężkie straty, wśród których nieomal nie znalazł się sam Rómmel. Ale zginął, wśród kilkunastu innych ofiar, przyjaciel Rómmla płk Chrząstowski. Rómmel był wstrząśnięty! Na mnie bomby nie uczyniły nadmiernego wrażenia. Będąc przesądnym pozostałem w budynku, który wytrzymał podmuch, i wyszedłem z tej przykrej próby niezadraśnięty. Przeznaczenie!

*

W publikacji „10 lat śpiewania. Rzgowski chór- Camerata”, Rzgów 2013 r. czytamy: (…) W Pabianicach już w 1615 roku pojawił się pierwszy kantor – Sebastian Piesczkowicz, sporo było też jego następców: m. in. Wojciech (odnotowany w 1655 r.), Jan (1661), Andrzej z Łodzi (1696), Błażej Tatarowicz (pocz. XVIII w.) czy Paweł Roliński (1761). Z dokumentów dotyczących Pabianic i Tuszyna wynika, że od czasu do czasu zaglądali oni i do Rzgowa, gdzie w murowanej, wzniesionej w latach trzydziestych XVII stulecia świątyni, dawali popis swojego kunsztu, przy okazji udzielając nauk zdolniejszej młodzieży.

*

Łukasz Sojka „Skrzydlata husaria. Historia polskich lotników bombowych”, 2020: (…) Gdy klucz mijał Pabianice, od strony słońca spadło na niego osiem myśliwców BF-109D z I./ZGZ. Już w czasie pierwszego ataku” Łosie” zostały celnie ostrzelane, a lecący po prawej stronie formacji samolot podporucznika obserwatora Kazimierza Dzika stracił silnik. Podczas drugiego ataku - prowadzący „Łosia” porucznik obserwator Kazimierz Żukowski - został trafiony w kadłubowy zbiornik paliwa, po czym zwalił się niemal pionowo w ziemię. W ostatniej chwili od maszyny oddzieliła się ludzka sylwetka, nad którą zaczęła się rozwijać czasza spadochronu. W tym momencie płonący „Łoś” z impetem wbił się w pole miejscowego rolnika – Stefana Dychty. Tuż obok eksplodującej maszyny w świeże skiby uderzył lotnik, a za nim opadł biały kłąb wciąż jeszcze nierozwiniętego spadochronu.

Samolot zajmujący miejsce na lewym skrzydle również został zapalony, przeleciał jednak jeszcze 10 kilometrów, utrzymywany w powietrzu przez nadludzki wysiłek pilota, kaprala Kazimierza Kaczmarka, który chciał dać reszcie załogi szansę na opuszczenie maszyny. Ciężko poparzony, wyskoczył w końcu z „Łosia”, który spadł w bagna w okolicach wsi Potok. Pomimo wysiłków Kaczmarka obserwator i obaj strzelcy pozostali na pokładzie do samego końca, ginąc wraz z rozbitym ”Łosiem”.

Pilotujący bombowiec lecący po prawej stronie formacji podchorąży Feliks Mazak również walczył o jak najdłuższe utrzymanie maszyny w powietrzu. Płonął lewy silnik i skrzydłowy zbiornik paliwa i coraz trudniej było opanować narastający przechył na lewe skrzydło. Na wysokości 700 metrów z maszyny wyskoczył dolny strzelec - kapral Aleksander Danielak. Drugi strzelec – kapral Konstanty Gołębiewski pozostał na stanowisku, prowadząc ogień do niemieckich myśliwców, które ostrzeliwały nie tylko uciekającego „Łosia”, ale i kołyszącego
się pod białym jedwabiem spadochronu Danielaka.

W tej sytuacji skok na spadochronie wydawał się raczej kiepskim pomysłem, jednak kiedy płomienie zaczęły już lizać kadłub, Gołębiewski zrozumiał, że nie ma większego wyboru – musiał zaryzykować rozstrzelanie w powietrzu, jeśli nie chciał spalić się żywcem. Wybrał tę pierwszą opcję, choć „Łoś” zdążył już stracić około 300 metrów wysokości. Na szczęście te 400, które pozostało wystarczyło, by czasza spadochronu wypełniła się, zapewniając bezpieczne lądowanie. Bombowiec zaś poleciał dalej utrzymywany w powietrzu dzięki desperacji podchorążego Mazaka, który zdawał sobie sprawę, że dla niego i obserwatora na skok spadochronowy jest już zbyt późno, a jedyną możliwością ratunku pozostawało awaryjne lądowanie. Obserwator – podporucznik Kazimierz Dzik – zrzucił awaryjne bomby i chwilę później „Łoś” ścinał wierzchołki drzewek młodnika porastającego okolice wsi Dłutów. W powietrzu fruwały drzazgi zwęglające się w ułamku sekundy po zetknięciu z wypływającą ze zbiornika płonącą benzyną. Maszyna była coraz niżej, pnie i gałęzie drzewek tłukły o kadłub i skrzydła maszyny, która wyrąbywała sobie drogę przez młodą roślinność, by wreszcie znieruchomieć nad brzegiem stawu rybnego.

Płonące paliwo, dotąd zdmuchiwane przez pęd powietrza, teraz rozlało się wokół samolotu. Obserwator – podporucznik Kazimierz Dzik i pilot podchorąży Feliks Mazak, zdołali jednak wydostać się z płonącej maszyny i dzięki pomocy okolicznej ludności trafili do szpitala miejskiego w Pabianicach.

W ten sposób 12. eskadra w ciągu ledwie kilku minut bezpowrotnie utraciła 1/3 swoich bombowców, a spośród 12 znajdujących się na jej pokładach lotników przeszło połowa straciła życie. (…)

*

Kazimierz Satora „Opowieści wrześniowych sztandarów”, 1990 : Sztandar 72 Pułku Piechoty im. Pułkownika Dionizego Czachowskiego z Radomia. (…) We wrześniu 1939 roku pułk wchodzi w skład 28 DP Armii „Łódź” i pierwsze poważniejsze walki stoczył nad Wartą, w rejonie Konopnicy. 3 września przez cały dzień odpierał z powodzeniem silne uderzenie nieprzyjaciela. W nocy z 3 na 4 września powstrzymywał pod Potokiem kolejne uderzenie wroga, później walczył pod Beleniem i Strońskiem, wreszcie – koło Pabianic.

Istnieje kilka relacji dotyczących losów sztandaru 72 pp. Według opowieści mjr. Władysława Kuleszy historia sztandaru przedstawia się następująco: 7 września 1939 po rozbiciu pułku pod Pabianicami ppłk Karol Chrobaczyński, dowódca pułku, wydał trzem podoficerom z orkiestry pułkowej: sierż. Szulskiemu, plut. Makszyńskiemu i plut. pchor. Józefowi Wojdzie rozkaz przetransportowania sztandaru do Warszawy i oddania władzom wojskowym pod opiekę.

Po trzech dniach jazdy podoficerowie zostali ostrzelani przez hitlerowców i rozproszyli się. Co się stało ze sztandarem – wyjaśniło się dzięki przypadkowemu spotkaniu plut. Wojdy z plut. Makszyńskim. Doszło do niego w Radomiu. Ku zdumieniu Wojdy Makszyński był w mundurze niemieckiego żandarma. Zapytany o sztandar Makszyński stwierdził, że jest on dobrze zakonserwowany i ukryty na cmentarzu, ale miejsca ukrycia nie podał. Wkrótce po tym spotkaniu, 16 kwietnia 1941 r. plut. Wojdę aresztowało Gestapo. W czasie przesłuchania zapytano go, dlaczego interesuje się losem sztandaru? Można więc przypuszczać, że sztandar 72 pp. został wydany hitlerowcom przez zdrajcę Makszyńskiego. (…)

*

Włodzimierz Jaskulski „Z działalności ZWZ-AK na Ziemi Sieradzkiej 1939-1945”, 2000 r. : (…) Kolumny wyprowadzonych z Łodzi więźniów, wieczorem 17 stycznia 1945 r, (po godzinie 21.00) były pędzone w kierunku Pabianic. Między innymi o godz. 21.10 transport więźniów wyruszył z więzienia przy ul. Sterlinga, gdzie m. in. przetrzymywani byli członkowie sztabu AK – wydani na skutek zdrady mjr. „Dziadka”. Trasa wiodła ul. Cegielnianą (obecnie Jaracza), Żeromskiego, Pabianicką i dalej bocznymi ulicami, gdyż od Ksawerowa, główna trasa była zablokowana przez wycofujące się jednostki wojskowe.

Ochrona wartownicza złożona przede wszystkim ze służby więziennej i oddziałów SS, początkowo zuchwale popędzała więźniów grożąc rozstrzelaniem tych, co będą marsz opóźniać. Z czasem grupa wartowników malała i … zainteresowana była własnym bezpieczeństwem. Już u granic Łodzi miały miejsce pierwsze ucieczki więźniów, zwłaszcza młodych i fizycznie silniejszych. Trwała śnieżyca, a bardzo silny wiatr dawał się we znaki konwojowanym i ”obstawie”. W Pabianicach z transportu ubyło wielu więźniów pochodzących z Pabianic, jak również z okolic podłódzkich. O świcie 18 stycznia, transporty zakwaterowano w budynkach wiejskich, wzdłuż trasy Pabianice-Łask, gdzie więźniowie mogli otrzymać gorącą wodę jako posiłek. Po kilku godzinach, około południa kolumny ruszyły dalej. (…)

*

Natasza Orsa „W świecie Jonasza”, 2014: (…) Wzięłam komórkę do ręki i wybrałam numer Nadii. Znałyśmy się jeszcze z Pabianic, chodziłyśmy do jednej klasy w podstawówce i siedziałyśmy w jednej ławce. W liceum nasze kontakty mocno się rozluźniły, bo Nadia z rodzicami przeprowadziła się do Łodzi i byłam pewna, że również tam podejmie studia. Ja także zamierzałam studiować w Łodzi. (…)

*

Katarzyna Bonda „Zbrodnia niedoskonała”, 2015: (…) Dwudziestego siódmego września 1986 roku około godziny trzynastej pojechaliśmy na zakupy. Mieszkamy w Kamionkach, dwadzieścia kilometrów od Pabianic pod Łodzią. Auto należało do mnie, ale prowadziła Aneta, bo ja od kilku miesięcy nie mam prawa jazdy – odebrali mi za jazdę w stanie nietrzeźwym. Pojechaliśmy do miasta, bo Aneta miała kupić mięso i wędlinę. Weszła do sklepu, ja czekałem na nią w barze naprzeciwko. Potem wróciła i powiedziała, że dostawy nie było, więc musimy jeszcze pojechać w jedno miejsce – do Pabianic. Zgodziłem się pod warunkiem, że nie będę musiał stać z nią w kolejkach. Wysadziła mnie przed restauracją „Mewa” i odjechała do sklepu.

*

Tadeusz Cegielski „Tajemnica pułkownika Kowadły”, 2013: (…) Wiem, panie inżynierze, a skoro mowa o narkotykach: po co i dla kogo przywiózł pan pięć kilogramów amfetaminy do Polski?

- Na pewno nie na własny użytek, majorze! Zaskoczę pana, jeśli powiem, że to również oficjalna przesyłka, tak jak i ta adresowana do profesora Mazura.

- Tak więc?

- Doktor inżynier Jan Nowak, który odebrał wczoraj tę walizkę, jest wybitnym farmaceutą, przedstawicielem fabryki leków w Pabianicach, która pracuje dla naszego wojska.

- Dla wojska? Podał się za prywatnego agenta nieruchomości.

- Chyba mu pan nie uwierzył, majorze?

- Nawet przez moment nie przyszło mi to do głowy!

- Ale żarty na bok! Po walizkę i jej zawartość zgłosi się ktoś ze Zjednoczenia Farmaceutycznego POLFA. Ich dane są na tym rachunku. – Wyjął z kieszeni złożoną na cztery karteczkę, która stanowiła dowód zakupu specyfiku o nazwie producenckiej „pervitin”, laboratoryjnej zaś „methamphetamine” . Kwit wystawił Volkseigner Betrieb , „zakład stanowiący własność ludu” o nazwie Elbe-Chemie Dresden. (…)

*

W czasie ubiegłych świąt wielkanocnych ukazała się w sprzedaży „Jednodniówka Akademików Pabianiczan”. Na treść jej złożyły się artykuły z życia akademików (studentów) w Polsce, felietony, próby poezji i inne.

Szczególną niespodziankę stanowi felieton wybitnego pisarza polskiego Kornela Makuszyńskiego pt. „Pabianice i moja osoba”. W artykule tym autor opisuje wizytę delegacji akademików, która zwróciła się do niego z prośbą o napisanie „czegoś” do Jednodniówki. Co może p. Makuszyński napisać o Pabianicach, o których nawet nie wie, gdzie się znajdują. Ten właśnie brak tematu posłużył autorowi za temat do felietonu. Humor i liryzm właściwy temu pisarzowi opromienił felieton i uczynił z Jednodniówki rzecz miłą, nie mówiąc już o innych utworach. Dlatego też każdy Pabianiczanin winien postarać się o tę Jednodniówkę, której niska cena (1 zł) umożliwia nabycie jej szerokim sferom miasta. (Gazeta Pabianicka nr 1/1926 r.)

*

Maria Dąbrowska, jedna z najwybitniejszych literatek Polski współczesnej, od dawna wykazuje gorące zainteresowanie ruchem spółdzielczym. Owocem tych zainteresowań pisarki jest kilka doskonałych broszur spółdzielczych jej pióra.

W dniach 29, 30, 31 sierpnia br. Maria Dąbrowska zwiedziła okręg łódzki, a w tym i Pabianice. Pisarka przeprowadziła szereg rozmów z miejscowymi działaczami spółdzielczymi oraz starymi spółdzielcami, interesując się żywo działalnością Stowarzyszenia „Społem”. (Gazeta Pabianicka nr 38/1936 r.)

*

Wojciech Szot „Panna Doktór Sadowska”, 2020: (…) Lesbijski trójkąt. Kolejny głośny skandal miał trzy bohaterki – Elzę, Helenę i Zofię. Jednak zanim się dowiemy, co wydarzyło się na łódzkiej ulicy pod koniec 1938 roku, musimy przenieść się do Pabianic i cofnąć do Bożego Narodzenia trzy lata wcześniej, gdy Józef Włodarczyk zamordował syna (i psa) państwa Ratajczyków. Była to głośna sprawa, policja wiele miesięcy szukała sprawców mordu i pewnie nigdy by nie udowodniono Włodarczykowi winy, gdyby nie jego żona, dwudziestoletnia Helena, która wyjawiła szczegóły zbrodni. Do aresztu w Łodzi trafiło dziesięć osób podejrzanych o pomoc lub udział w napadzie, wśród nich Helena. Dla Włodarczyka więzienie nie było nowością. Za włamania był już skazywany ośmiokrotnie. Czekał go jednak cięższy zarzut. Podczas procesu, który ruszył dopiero na początku 1938 roku, sąd uznał, że Włodarczyk jest winny zabójstwa, i skazał go na karę śmierci przez powieszenie. Jego najbliższy pomocnik również dostał wysoką karę – dożywocie. Włodarczykowa została uniewinniona.

Czekając na wyrok w areszcie, Helena poznała Elzę Streich. Panie zapałały do siebie „dość niezwykłym gatunkiem miłości opiewanej przez grecką poetkę Safonę” i po wyjściu z więzienia założyły w Pabianicach cukiernię. Według niektórych źródeł interes nie szedł i Streich wypędzała „swą przyjaciółkę na ulicę, by ta w ten sposób dorabiała”. Prasa oceniała właścicielki jednoznacznie: „niziny społeczne”. Kiedy właściwie Helena i Elza poznały Zofię Rybicką, „wyznawczynię wykroczeń miłosnych, uprawianych pono niegdyś na wyspie Lesbos”, trudno dociec. Według Głosu Porannego w mieszkaniu Rybickiej prawie co noc odbywały się „niesamowite orgie z udziałem kobiet i mężczyzn ze świata podziemnego”. „Zbudowana niemal jak mężczyzna, była postrachem całej okolicy”, bał się też jej mąż, wydawacz szpulek w fabryce, maltretowany przez dwanaście lat małżeństwa. Rybicka miała mu zabierać zarobione pieniądze i wydawać na „orgie i libacje”. Wobec Streichówny pojawiły się również oskarżenia o nierząd, do którego miała nakłaniać obie kobiety, Jak donosił Nowy Dziennik, feralnego dnia trzy panie zabawiały się w swoim towarzystwie. Gdy nagle Elza strzeliła do Zofii. „Jak się okazuje, Streichówna była lesbijką i będąc zazdrosna o Rybicką, którą podejrzewała o ‘stosunek’ z Włodarczykową, zastrzeliła ją”. (…)

*

Eugeniusz Romer „Dziennik 1871-1954”, 1995 r.: (…) Pod względem gospodarstwa i kuchni jeden dom z pp. Taubami stanowią Ignacostwo Manteufflowie. Ignacy Manteuffel młodszy kolega mój z Rygi, obecnie adwokat w Rydze, ożenił się w tym samym roku co ja, i prawie tego samego dnia, bo 5 lipca z panną Emilią Schrotter, córką doktora z Pabianic. Człowiek wykształcony, systematyczny aż do pedantyzmu, ma w charakterze dużo cech niemieckich pochodzących z wychowania i szkół w Rydze, i obracania się w środowisku niemieckim, jest Polakiem i ma orientację polską, ale imponują mu Niemcy tak dalece, że nie wierzy w możliwość ich zwyciężenia, nie wierzy we wszystkie objawy niekulturalności niemieckiej na wojnie, w ogóle będąc szczerym Polakiem. Bezwiednie ma światopogląd i sposób myślenia niemiecki, a sekunduje mu w tym żona, wyrosła także w takim środowisku na wpół polskim, na wpół niemieckim. Trudna jest w skutek tego wszelka z nimi dyskusja o wypadkach bieżących, bo wszystkie wiadomości z pism niezgadzające się z ich poglądem uważają jako tendencyjnie sfałszowane, a z drugiej strony wierzą i powtarzają wszystkie ustne plotki kursujące tutaj o działaniach wojennych rosyjskich i nadużyciach Rosjan. Poza tym jest Ignacy bardzo miły, zrównoważony i zacny człowiek, doskonały mąż i ojciec, który przy braku niańki spełnia przy dzieciach wszelkie funkcje piastunki, mając czteroletnią córeczkę Jolantę i drugą Hanię, która już tu na wygnaniu przyszła na świat w listopadzie przeszłego roku. Mieszka przy nich i niezmordowanie pracuje, i opiekuje się dziećmi matka p. Ignacowej, p. Karolina Schrotterowa, z domu Wendówna, córka właściciela księgarni w Warszawie, osoba dobra i sympatyczna, ale głucha, co niemal uniemożliwia obcowanie towarzyskie. Pani Ignacowa przeszła obecnie na katolicyzm, odbyło się to w Niszczy u księdza biskupa Roppa, ale utrzymuje się w tajemnicy. (…)

*

Zgierzanin zabił pabianiczanina

Od ulicy Warszawskiej odchodzi niepozorna, wyboista ulica, której patronuje Jan Pietrusiński ze Zgierza, bojowiec partii Proletariat, który zabił pabianiczanina Franciszka Helszera, także proletariatczyka.

Zamach został przeprowadzony w parku miejskim w Zgierzu pod koniec XIX wieku. Helszer był traktowany jako rzekomy zdrajca, bo zrezygnował z likwidacji policyjnego prowokatora Józefa Śremskiego. Zamachu dokonał członek socjalistycznej partii Proletariat Jan Pietrusiński. Powieszony na stokach Cytadeli Warszawskiej.

Norbert Barlicki w książce „Aleksander Dębski: życie i działalność”,1937 r. pisał: (…) Rząd zaniepokoił się powstaniem nowej, nieznanej jeszcze organizacji socjalistyczno-robotniczej , jej energią i rozmachem, postanowił tedy za wszelka cenę jak najrychlej ją zdławić. Otoczono ją sforą szpiclów, sięgnięto też do znanych metod przestępstwa i zdrady. Partia postanowiła się bronić jak najenergiczniej, a ze zdrajcami postępować bezwzględnie, wydając na nich wyroki śmierci. Tak wydano wyrok na Śremskiego z Łodzi, Helszera z Pabianic, oraz konduktora tramwajowego Skrzypczyńskiego z Warszawy. Były to akty samoobrony, w wyniku których ponieśli śmierć zasłużoną Helszer i Skrzypczyński. Na Śremskiego zamach dwukrotnie się nie udał. (…)

W zgierskim Proletariacie w roku 1883 rozpoczął się konflikt. Partia miała zlikwidować policyjnego prowokatora Józefa Śremskiego. Wykonania zamachu podjął się Franciszek Helszer, który w tym celu podjął z partyjnej kasy pieniądze. Jednak brak zdecydowania i odwlekanie działania również na niego sprowadziły podejrzenie. Jan Pietrusiński zgłosił się do wykonania wyroku na Helszera i zastrzelił go w parku miejskim. Jak się później okazało podejrzenia wobec Helszera były bezpodstawne. Sam Pietrusiński twierdził później, że miał w związku z tym ogromne wyrzuty sumienia. (www.lewica.pl)

Również Marian Marek Drozdowski w biografii „Aleksander Dębski”, Warszawa 1986 r. wspomina pabianiczanina: (…) 13 lutego 1883 r. Proletariat wezwał robotników Warszawy do protestu przeciw haniebnemu rozporządzeniu policmajstra warszawskiego, nakazującemu zatrudnione w fabrykach i warsztatach robotnice poddawać rewizji lekarsko-obyczajowej. Pod naciskiem robotniczego oburzenia petersburskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych cofnęło wspomniane rozporządzenie. Rósł prestiż nowo założonej partii. Jej lokalne organizacje zaczęły powstawać w Łodzi, Zgierzu, Żyrardowie, Częstochowie, Białymstoku i Radomiu. Na atak policji, która wykorzystywała przekupionych zdrajców, partia odpowiedziała w ramach samoobrony likwidacją prowokatorów: Helszera w Pabianicach i Skrzypczyńskiego w Warszawie.

M. Drozdowski we wstępie do książki „Aleksander Dębski” przypomina swoje związki z Pabianicami, gdzie ukończył „handlówkę” : (…) Praca nad książką pozwoliła mi wrócić do wspomnień rodzinnych kształtowanych przez legendę bohaterów żołnierzy Organizacji Bojowej PPS Pabianic, Łasku, Zduńskiej Woli. Te wspomnienia wynikają także z przyjacielskiej więzi z pabianicką rodziną Łaskich – aktywnych uczestników rewolucji 1905-1907, a później Sybiraków, zrodziły one potrzebę zajęcia się badaniami mniej znanych wątków życiorysu znanego proletariatczyka, założyciela PPS – Aleksandra Dębskiego. Książka jest dedykowana Zdzisławowi Łaskiemu w dowód przyjaźni.
Wikipedia.org - Marian Marek Drozdowski

*

Jan Rogowski „Dzieje wojska polskiego na Syberii”, 1927 r.: (…) Pięknym jest stosunek, jaki łączył żołnierzy polskich ze starymi bojownikami o wolność, z weteranami powstania styczniowego, których garstka żyła jeszcze na Syberii. Starców tych żołnierz otaczał prawdziwą czcią – spieszył im z pomocą materialną.

Ze wzruszeniem czytamy list, pisany niewprawną, drżącą ręka starego powstańca – pisał Jan Filipczyński – do Komendy Placu Zbornego w Omsku, list zaczynający się od słów: Drodzy Rodacy, Panowie oficery i Panowie żołnierze, Rycerze naszej Ojczyzny! Rodem jestem z miasta Pabianic w guberni warszawskiej. (…)

*

„Katalog rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego”, 1881r. obejmuje także ciekawostkę pabianicką, są to „Żądania miasta Pabijanic ” i miasteczka Rzgowa, z odpowiedzią, na kartach 5-8: „Reflexye nad Żądaniami miast Pabianic y Rzgowa oraz Odpowiedzią na nie przez administrację ekonomiczną dworu pabianickiego, przez plenipotentów tych miast provisorie uczynione”.

*

Jan Pietrzak „Zakaz żartowania”, 2003 r.: (…) Z naszych podatków rosną w siłę raczkujący kapitaliści czasów transformacji. Rockefellery Starachowic, Rotschildy Pabianic. Trwa bezwzględny ciąg aktywu na kasę. (…)

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij