www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Legionista

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Pomnik Niepodległości zwany jest także pomnikiem Legionisty i niekiedy pomnikiem Piłsudskiego. Nieubłagany czas sprawił, że emocje związane z monumentem - w odsłonach z 1933 r. i 1989 r. - uległy wyciszeniu, zmianie ulega także postrzeganie przeszłości, a sam pomnik stopniowo staje się rzeźbą plenerową. Dlatego warto przypominać jego pierwotne przesłanie i znaczenie.

1933 r.

11 listopada 1933 r., w Pabianicach odbyło się uroczyste odsłonięcie pomnika Niepodległości, upamiętniającego pabianiczan, którzy zginęli w walkach o wolność Polski w latach 1914-1920.

Pomysł budowy pomnika zrodził się 1 października 1928 r. na spotkaniu przedstawicieli władz miasta i organizacji społecznych, którzy zebrali się w celu przygotowania w Pabianicach obchodów 10 –lecia odzyskania niepodległości. Na kolejnym posiedzeniu wybrano Komitet Budowy Pomnika Niepodległości, w skład którego weszli: starosta powiatu łaskiego Jan Wallas (przewodniczący), Kazimierz Staszewski (wiceprzewodniczący), Ryszard Kannenberg (sekretarz), dr Witold Eichler, Kazimierz Pączkiewicz, dyr. Henryk Broniatowski i wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, Feliks Papiewski.

Wykonanie pomnika powierzono znanemu łódzkiemu rzeźbiarzowi, Mieczysławowi Lubelskiemu. 22 października 1928 r. członkowie komitetu wspólnie z artystą wybrali plac przy kościele św. Mateusza (na wprost nawy bocznej) pod budowę pomnika, który miał stanąć w ciągu dwóch lat. Koszt przedsięwzięcia określono  do 100.000 złotych.

8 listopada 1928 r. Lubelski przedstawił komitetowi sześć szkiców wykonanych w gipsie. Pierwszy przedstawiał mężczyznę zrywającego kajdany; drugi – na wysokim postumencie legionistę; trzeci – kobietę uwolnioną z więzów i wznoszącą dłonie ku górze; czwarty – legionistę w pozycji „spocznij” na cokole; piąty wyobrażał kobietę opartą o laski liktorskie, z dłoni której zrywał się do lotu ptak. Szósty szkic był wariantem drugiego.

W drodze głosowania wybrano projekt nr 2 i 5. Po dyskusji zwyciężył projekt przedstawiający legionistę. Dyr. Dienstl-Dąbrowski zaproponował, aby na cokole wyryć nazwiska poległych za niepodległość Polski żołnierzy - pabianiczan. Koszt budowy pomnika ustalono na ok. 30.000 zł.

11 listopada 1928 r. na placu Dąbrowskiego odbyła się uroczystość położenia kamienia węgielnego pod  budowę pomnika. Pierwszą cegłę położył starosta J. Wallas, drugą – K. Staszewski, trzecią – Antoni Jankowski (przewodniczący Rady Miejskiej), czwartą – prezydent Aleksander Orłowski.

Na początku 1929 r. komitet budowy zwrócił się do pabianiczan za pośrednictwem lokalnej Gazety Pabianickiej z apelem o przyjście z pomocą finansową. Według pierwotnych planów na budowę pomnika Magistrat miał wyasygnować 10.000 , przemysł wielki -12.000 zł, przemysł średni – 6.000, kupcy – 3.000 i ofiarodawcy indywidualni – 9.000 zł.

Już na samym początku pomoc zadeklarowało Stowarzyszenie Kupców i Przemysłowców, które uchwaliło opodatkowanie swoich firm na cele budowy pomnika. Pierwszą ofiarę złożyło Gimnazjum Żeńskie Królowej Jadwigi, którego dyrektor, Józefa Jędrychowska, wpłaciła na konto komitetu 140 zł.

Wkrótce pojawili się następni ofiarodawcy. Na łamach Gazety Pabianickiej ogłoszono tzw. bezkrwawe pojedynki wzorowane na pojedynkach organizowanych za granicą. Jako pierwszy udział w zabawie wziął W. Eichler, który złożył na budowę pomnika Niepodległości 25 zł i wezwał do walki Bernarda Fausta. Jako drugi K. Staszewski wpłacił 10 zł i wezwał wiceprezydenta Mieczysława Tomczaka.

W listopadzie 1930 r. specjalna komisja weryfikacyjna, składająca się głównie z przedstawicieli organizacji kombatanckich i byłych wojskowych, ustaliła listę nazwisk, które miały zostać wyryte na cokole. Ostatecznie uwzględniono 47 pabianiczan, którzy zginęli na froncie lub zmarli wskutek „trudów wojennych”.

Ze względu na trudności finansowe planowane  odsłonięcie posągu nie odbyło się w 1930 r. Przeszkodził temu ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, który zahamował ofiarność społeczną na rzecz budowy pomnika.

Szkoła Rzemiosł, nie czekając na fundusze, wykonała odlew postaci legionisty i popiersia Józefa Piłsudskiego. Prace nad budową rozpoczęto dopiero w czerwcu 1931 r. Obrobiony kamień na plac Dąbrowskiego zwiozła firma J. Urbanowskiego z Łodzi. W tym czasie komitet dysponował sumą 23.000 zł; brakowało 10.000 zł. Zbieranie niezbędnych funduszy przeciągało się. Nadal zalegano z zapłatą za wykonanie odlewu Szkole Rzemiosł.

Ostatecznie na początku 1933 r. ustalono, że pomnik Niepodległości zostanie odsłonięty w 15. rocznicę odzyskania niepodległości i uroczystość będzie połączona z obchodami 600-lecia Pabianic. We wrześniu 1933 r. brakowało jeszcze 6.000 zł, które udało się w ostatniej chwili uzyskać dzięki ofiarności społeczeństwa pabianickiego.

Na odsłonięcie statuy legionisty zaproszono prezydenta Ignacego Mościckiego, premiera Janusza Jędrzejewicza i ministrów: Pierackiego, Hubickiego, Drzewieckiego. O uroczystościach informowała prasa polska oraz warszawskie radio.

Z okazji uroczystości wydano dwie broszury pióra K. Staszewskiego: ”Pabianiczanie, którzy oddali Zycie za Ojczyznę” oraz „600-lecie miasta Pabianic”.

W piątek wieczorem, 10 listopada 1933 r. rozpoczęły się uroczystości capstrzykiem i apelem poległych. Następnego dnia rano odbyły się w miejscowych kościołach nabożeństwa dla młodzieży. W kinach zorganizowano akademie i odczyty na temat historii miasta oraz zaprezentowano film przedstawiający pracę w fabryce Kruschego i Endera. W niedzielę 11 listopada w kościele św. Mateusza odbyła się msza św. celebrowana przez biskupa Tomczaka. Wreszcie po godz. 12.00 przedstawiciel rządu polskiego odsłonił pierwszy w Pabianicach pomnik. Po przemówieniu przewodniczącego komitetu budowy. K. Staszewskiego, poszczególne delegacje złożyły pod pomnikiem wieńce. Uroczystość zakończyła się defiladą i pochodem oraz bankietem dla 150 zaproszonych gości w Gimnazjum Żeńskim przy ul. Pułaskiego.

Od listopada 1933 roku przed pomnikiem  corocznie pabianiczanie gromadzili się na wiecach z okazji świąt i rocznic narodowych. Po zajęciu Pabianic przez wojska niemieckie posąg legionisty został zniszczony. Na miejscu tym nadal mieszkańcy w trudnych latach wojny składali wiązanki kwiatów i zapalali świece. W okresie PRL komuniści zabronili odtworzyć statuę. Dopiero w 1989 r. władze miasta powołały komitet, dzięki staraniom którego udało się wznieść zrekonstruowany pomnik Niepodległości. Jego odsłonięcie nastąpiło 11 listopada 1989 r. (Robert Adamek „Dzieje Legionisty”, Nowe Życie Pabianic, 7 XI 2003 r.)


Takich uroczystości jeszcze miasto nie widziało! – donosiła Gazeta Pabianicka. Odsłonięcie  Pomnika Niepodległości przyciągnęło tysiące mieszkańców miasta. Mówiła o tym cała Polska.

Budowa pomnika szczęśliwie dobrnęła do końca w 1933 r. Termin odsłonięcia ustalono na 11 listopada. Uroczystość połączono z obchodami 600-lecia Pabianic. Wydarzenie miało mieć rangę państwową. Zaproszono samą głowę państwa, czyli prezydenta Ignacego Mościckiego. Mieli być również inni dostojni goście: Janusz Jędrzejewicz, premier oraz ministrowie: Pieracki, Hubicki i Drzewiecki. O Pabianicach mówiono w warszawskim radiu i pisano w ogólnopolskiej prasie.

Cała Polska wiedziała, że w naszym mieście mamy pomnik niepodległości, kiedy zostanie odsłonięty i jak wielkie będą temu towarzyszyły uroczystości.

Do tego wydano dwie broszury, które napisał Kazimierz Staszewski: „Pabianiczanie, którzy oddali życie za Ojczyznę” oraz „600- lecie miasta Pabianic”. Wybito medal pamiątkowy.

Przed odsłonięciem

Miasto zmieniło swój wygląd już w piątkowy wieczór. Na głównej ulicy miasta, Zamkowej, ustawiono dwa łuki triumfalne, które pasowały do Zamku. Postawiono wysokie maszty, na których powiewały flagi biało-czerwone. Ludzie udekorowali swoje domy. Wieszali na balkonach dywany, umieszczali portrety władz państwowych, barwy biało-czerwone lub miejskie. Zamek, kościół św. Mateusza, fabryki, gmach Sądu Grodzkiego, gmach Kasy Chorych, szkoły i lokale publiczne były oświetlone. Ludzie tłumnie wychodzili na ulice. Podziwiali swoje miasto w świątecznej oprawie.

10 listopada 1933 roku wieczorem sprzed budynku straży pożarnej wyruszył capstrzyk orkiestr i „przysposobienia wojskowego”. Płonęło 48 pochodni. Potem na placu gen. Dąbrowskiego miał miejsce apel poległych. Zebrał się tutaj tłum pabianiczan.

Henryk Czekay, porucznik rezerwy, odczytał nazwiska poległych. Po odczytaniu każdego z nich tłum odpowiadał: Poległ na polu chwały. Po kolei gasły pochodnie. Poległych uczczono minutą ciszy. Zabrzmiała ”Pierwsza Brygada”. Od rana tym wydarzeniem żyło całe miasto. W każdym kościele były  msze dla młodzieży. W kinach zorganizowano akademie i odczyty historyczne. Dotyczyły obchodów 600-lecia Pabianic. Wygłosili je: J. Józefiak, J. Frankowski i Kazimierz Staszewski. Wysłuchało ich 2.500 osób. Nad przygotowaniem uroczystości czuwał pabianicki oddział Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Była też wystawa fotograficzna: „Piękne, barwne przezrocza wykonał p. Franciszek Marszał, przewodniczący sekcji fotograficznej”. Zaprezentowano film o pracy w fabryce Kruschego i Endera.

Gazeta Pabianicka pisała: „Takich uroczystości jeszcze miasto nie widziało! Nie widziało tak olbrzymich tłumów, takiej iluminacji, takiej dekoracji ulic, placów i domów, tak olbrzymiej defilady. I nie przeżywało tak potężnego nastroju!”.

Wszystko, co było związane z Pomnikiem Niepodległości i jego odsłonięciem, zostało szczegółowo opisane: „ I oto wszystko poza drobnymi kaprysami pogody wypadło pięknie, majestatycznie, imponująco. Zamiejscowi goście, którzy po raz pierwszy zetknęli się z miastem, wyrażali się o pabianickich uroczystościach z entuzjazmem i gorącymi pochwałami”.

Takie były emocje

To był pierwszy wiec przed Pomnikiem Niepodległości. Od rana po ulicach chodziły organizacje ze sztandarami, kręciły się delegacje z wieńcami. Tłumy pabianiczan szły w kierunku placu Dąbrowskiego. Tutaj odbyła się główna ceremonia.

Niestety, zaproszone władze państwa na uroczystości nie dotarły. Tego samego dnia w zamku w Warszawie odbywał się bankiet. Wysłano przedstawiciela. Był nim wojewoda Hauke-Nowak. Generalicję reprezentował generał Małachowski, a duchowieństwo ks. biskup Tomczak. Byli tez posłowie: Fichna i Szaniawski. Wszyscy goście wyjechali z Pabianic z medalem pamiątkowym.

Widok musiał być niesamowity. Małachowski i wojewoda wjechali na plac Dąbrowskiego dwadzieścia minut przed jedenastą otoczeni plutonem konnych rezerwistów z lancami ozdobionymi proporczykami. Przy pomniku pełniono wartę honorową.

Najpierw była msza święta. W tym czasie tłum ludzi czekał na placu Dąbrowskiego na odsłonięcie pomnika. Do kościoła nie wszyscy się zmieścili. Poza tym warto było zarezerwować sobie miejsce i trzymać je, aby zobaczyć to, co będzie się działo.

Sztandarów było osiemdziesiąt, delegacji z kwiatami dwadzieścia sześć. Miejsce przy pomniku zajęli znamienici goście. Za pomnikiem ustawiono dwudziestu jeden najstarszych obywateli w rogatywkach. Oni również zostali uhonorowani medalem pamiątkowym.

Najpierw zabrzmiała orkiestra: „ Harmonijne tony fanfary dały znak zebranym, że rozpoczyna się uroczystość odsłonięcia Pomnika Niepodległości. Gdy pierwsi fanfarzyści ukończyli hejnał, z dachu zamku odpowiedzieli im fanfarzyści orkiestry Krusche-Ender, głosząc miastu, że nadchodzi punkt kulminacyjny uroczystości”.

Gości powitał Witold Eichler, przewodniczący obchodów. Jego przemówienie gazeta opublikowała w całości. Mówił o historii Pabianic, o mieszkańcach, a potem o samym pomniku: „(…) Niechajże ten pomnik będzie symbolem zwycięstwa oraz wyrazem czci i wielkiej wiary w Tego, który potrafi rozpromienić serca narodu myślą o wolności i mieczem wywalczone wskrzeszenie Polski, wykreślając jej granice. Niech będzie on nie tylko monumentem tragicznych nieraz  i zwycięskich walk o niepodległość lecz i memento na przyszłość!”. Potem były okrzyki i hymn państwowy.

Pomnik odsłonił wojewoda. W tym momencie z klatek wypuszczono 700 gołębi pocztowych. Przemawiał biskup Tomczak, który udzielił miastu błogosławieństwa. Wojsko prezentowało broń. Tłum pochylił głowy.

Potem na mównicę wszedł Kazimierz Staszewski, przewodniczący Komitetu Budowy Pomnika Niepodległości. Również to przemówienie gazeta przytoczyła w całości: „(..) I tu, przed Pomnikiem Niepodległości, zbierać się będzie młodzież nasza i uczyć się będzie wiernej służby dla ukochanej Ojczyzny. Tu przed pomnikiem społeczeństwo nasze manifestować będzie swe przywiązanie dla Państwa Polskiego i gotowość do największych dla niego ofiar”.  Odczytał również list przysłany od amerykańskiej Polonii. Potem przemawiał R. Jabłoński – komisarz.

Na koniec delegacje złożyły kwiaty przed pomnikiem: „Wkrótce stopnie pomnika zakryte zostały wspaniałym kwieciem, palmami, wstęgami. Napisy na wstęgach obejmowały hołd Orlętom Pabianic”. Wieńce złożyły organizacje wojskowe, społeczne, robotnicze i rodziny poległych.

Rzeźbiarz Mieczysław Lubelski i F. Tymieniecki, dyrektor Szkoły Rzemiosł oprowadzili gości dookoła pomnika.

Całość zakończyła defilada i pochód. W Gimnazjum Żeńskim przy ul. Pułaskiego odbył się bankiet dla 150 osób. (Katarzyna Giedrojć  „Wielkie odsłonięcie pomnika”, Życie Pabianic, 19 XI 2013 r.)

1989 r.

Na Starym Rynku, od północnej strony kościoła św. Mateusza stoi pomnik Niepodległości, potocznie nazywany pomnikiem Legionisty. To replika oryginału z 1933 r., dłuta artysty rzeźbiarza M. Lubelskiego. Pomnik został zburzony przez Niemców w 1939 r., a przywrócony miastu pół wieku później z inicjatywy pabianiczan.

Ze ściany pomnika spogląda na miasto twarz  marszałka Józefa Piłsudskiego. Na cokole pomnika stanął Legionista, ze zdruzgotanymi słupami granicznymi u stóp. Pod popiersiem Piłsudskiego wyryto datę 1918 . Trzy ściany pomnika pokryte zostały od góry do dołu nazwiskami pabianiczan, którzy w latach 1914-1920 oddali życie za ojczyznę. Byli pomiędzy nimi harcerze, uczniowie, synowie robotników, inteligencji, mieszczaństwa.

Pomnik Niepodległości zaprojektował artysta rzeźbiarz Mieczysław Lubelski. Postać żołnierza-legionisty odlała Szkoła Rzemiosł. Stanął w hołdzie pamięci 80 pabianiczan poległych w walce o niepodległość, jako symbol patriotyzmu, w miejscu ważnym dla tradycji i historii miasta. Pomnik odsłonięto 12 listopada 1933 roku, w piętnastą rocznicę odzyskania niepodległości. W 1939 roku, 15 listopada około 23.15, został zburzony przez Niemców.

W 1988 r. o odbudowę pomnika wystąpili pabianiccy kombatanci, Muzeum Miasta Pabianic i Towarzystwo Przyjaciół Pabianic. W grudniu ukonstytuował się Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika, na czele którego stanęła Wanda Lelonek, wówczas prezes TPP, a prywatnie córka legionisty. Na zastępców przewodniczącej wybrano Mariana Pisańczuka i Zygmunta Lubońskiego.

Komitet naciskał, żeby pomnik postawić nie na osiedlu Kopernika czy w parku Słowackiego, jak pierwotnie proponowały władze miejskie, ale tam, gdzie stał przed wojną oryginał – na skwerze przed kościołem św. Mateusza i św. Wawrzyńca.

W styczniu 1989 r. Pracownia Sztuk Plastycznych w Łodzi dostała zlecenie  wykonania pomnika Legionisty według kopii zachowanej w pabianickim muzeum, z płaskorzeźbą lewego profilu marszałka Józefa Piłsudskiego. Zadania podjęli się artyści rzeźbiarze Władysław i Tomasz Kowalczykowie. Społeczny komitet zgromadził dokumentację techniczną, ustalił listę pabianiczan poległych w latach 1914-1920, których nazwiska znalazły się na cokole. Organizował zbiorki uliczne na fundusz budowy i wydrukował cegiełki. Werbował jako sponsorów zakłady pracy. Pomnik miał kosztować 50 milionów złotych.

Sporna była lokalizacja. Władze miejskie zgodziły się na postawienie go przed kościołem, ale w rogu skweru, między schodami wejściowymi a murem, i obróconego o 90 stopni w lewo. Zaprotestował komitet odbudowy. Do porozumienia doszło przy trzecim projekcie – blisko historycznej lokalizacji, ale z dostosowaniem do współczesnego stanu zagospodarowania terenu.

Odlew wykonały Gliwickie Zakłady Urządzeń Technicznych. Podest pomnika obłożono płytami z granitu, ściany cokołu płytami z monzonitu. Odsłonięcie nastąpiło 11 listopada 1989 r., w 71. rocznicę odzyskania niepodległości, tuż po przemianie ustrojowej. Biało-czerwoną szarfę zdjęli prezydent Pabianic Radosław Januszkiewicz, proboszcz Jan Szuba, Stanisław Wiącek, dowódca plutonu AK ”Jędrusiów” i Antoni Kałużka, były członek komendy Szarych Szeregów. W uroczystości asystowała kompania Wojska Polskiego.

Podczas uroczystości odsłonięcia i poświęcenia pomnika okolicznościowe przemówienie wygłosił Jan Kepler, członek Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Pabianicach. Powiedział m. in.: „Mamy świadomość, że samą przemianą polityczną nie nakarmi się narodu, ale apatycznym i zniechęconym trzeba przypominać, jak nie tak dawno jeszcze marzyli: oby tylko doczekać…” ( Nowe Życie Pabianic, 6 XI 2012 r.)

W  2012 roku gazeta przeprowadziła  rozmowę z Henrykiem Marczakiem na temat kulisów odsłonięcia pomnika Legionisty.

- Dwadzieścia trzy lata temu odsłonięto w Pabianicach replikę Pomnika Niepodległości. Kierował pan wtedy Komitetem Obywatelskim „Solidarność” w naszym mieście – nową siłą, która dała początek demokratycznym zmianom w działalności samorządu miejskiego. Jaka była rola Komitetu w odtworzeniu pomnika i w uroczystości jego odsłonięcia ?

- Już trzynaście miesięcy przed powstaniem Komitetu Obywatelskiego jeden z jego członków założycieli, pan Jan Kepler wraz ze swoją małżonką Marią zwrócili się we wrześniu 1988 roku do ówczesnej Miejskiej Rady Narodowej z wnioskiem o odtworzenie pomnika. Ówczesna komunistyczna władza wniosek oczywiście odrzuciła, lecz wnioskodawcy nie złożyli broni. Mając po swojej stronie środowisko kombatantów z ”Szarych Szeregów”, chcąc wzmocnić swoją siłę, postanowili zaangażować do batalii o pomnik Towarzystwo Przyjaciół Pabianic. Prace zaczęły nabierać kształtu…

- Pozostał wam więc udział w uroczystości odsłonięcia pomnika…

- Poza oczywistym złożeniem wiązanki kwiatów – poza mną w delegacji uczestniczyli śp. Barbara Żeligowska i Bogusław Błoch – najważniejszym akcentem naszego udziału było wygłoszenie podczas uroczystości przemówienia inauguracyjnego przez członka założyciela Komitetu Obywatelskiego Jana Keplera…

- A nie przez panią Wandę Lelonek, przewodniczącą Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Niepodległości? Choć jej wystąpienie było zapowiedziane w zaproszeniu, nie znaleźliśmy  na jego temat żadnej wzmianki w relacji z uroczystości sporządzonej przez dziennikarkę podpisującą się literkami GS, zamieszczonej w starym Życiu Pabianic z 15 listopada 1989 roku…

- Ta sprawa jest skomplikowana. Rzeczywiście, w zaproszeniu, które dotarło do Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, zapowiedziano na godzinę 11 przemówienie dr Wandy Lelonek, która była także przewodniczącą Towarzystwa Przyjaciół Pabianic. Ta zapowiedź spotkała się wśród członków Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” z niezadowoleniem. Na początku zebrania założycielskiego komitetu śp. Roman Peska przedstawił projekt stanowiska, w którym po zaprezentowaniu dziejów pomnika Niepodległości i potępieniu komunistycznych władz miasta oraz Towarzystwa Przyjaciół Pabianic, które przez minione czterdzieści lat nie uczyniły nic dla przywrócenia mieszkańcom pomnika, wezwał ”wszystkie oficjalne osobistości wchodzące w skład Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Niepodległości i inne z kręgu władzy o wycofanie swego czynnego udziału w tym akcie [odsłonięcia] …”. Komitet Obywatelski przygniatającą większością głosów przyjął stanowisko. Przed opublikowaniem tego dokumentu zapoznaliśmy z jego treścią śp. księdza prałata Stanisława Świerczka. Powiedzieliśmy, że w tej sytuacji nie możemy wziąć udziału w uroczystości. Po wysłuchaniu nas prałat podjął się rozmów z przedstawicielami Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Niepodległości w celu nakłonienia ich do wycofania się z ostentacyjnego prezentowania się ”w pierwszej linii”. Poprosił jednak, abyśmy do czasu zakończenia tych rozmów wstrzymali się z opublikowaniem naszego stanowiska. Tak też się stało. Po niedługim czasie ks. prałat Świerczek oznajmił mi, że pani przewodnicząca Wanda Lelonek nie będzie wygłaszała przemówienia inauguracyjnego. Zaproponowano także, aby to Komitet Obywatelski wytypował osobę która wygłosi podczas uroczystości przemówienie inauguracyjne przygotowane przez komitet. Podczas posiedzenia Zarządu Komitetu Obywatelskiego, które odbyło się 31 października 1989 roku, przedstawiłem informacje i propozycję ks. prałata. Zaproponowałem, aby to pan Jan Kepler przygotował przemówienie inauguracyjne i podczas uroczystości odsłonięcia pomnika Niepodległości odczytał je w imieniu Komitetu Obywatelskiego. Był on moim zdaniem najlepszą osobą do realizacji tego zadania – po pierwsze jako pracownik Muzeum Miasta Pabianic znał dobrze historię pomnika, miasta i narodu, po drugie był jednocześnie członkiem obu komitetów: Obywatelskiego „Solidarność” i Społecznego Odbudowy Pomnika Niepodległości. Członkowie zarządu zaakceptowali moją propozycję. Postanowiliśmy także wycofać się z publikacji naszego stanowiska.

- Na jednym z pokazanych mi przez pana zdjęć widzieliśmy jednak panią Wandę Lelonek przy mikrofonie podczas uroczystości …

- Tak. Jednak po mszy świętej uroczystość pod pomnikiem rozpoczęła się wygłoszeniem przez Jana Keplera przemówienia inauguracyjnego. Mądrego w treści i zarazem pięknego w formie. Podczas jego wygłaszania pan Kepler zaniemógł i odczytywanie przemówienia ukończył prowadzący całą uroczystość Marek Krakus, też członek założyciel Komitetu Obywatelskiego. Po Keplerze rzeczywiście na krótko zabrała głos Wanda Lelonek. Nie pamiętam, co mówiła – najprawdopodobniej złożyła podziękowania w imieniu Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Niepodległości. Po niej wystąpił Radosław Januszkiewicz ówczesny prezydent Pabianic, który następnie w asyście ks. proboszcza Jana Szuby oraz dwóch kombatantów – Stanisława Wiącka i Antoniego Kałużki dokonał odsłonięcia  pomnika. Ostatnim ważnym akcentem było poświęcenie go przez ks. bp. Bohdana Bejze. Myślę, że nie tylko ja doświadczyłem wtedy autentycznego wzruszenia.

- Zapewne uroczystość odsłonięcia oryginalnego pomnika w 1933 roku wolna była od takich ”zawirowań” o charakterze politycznym, jak te w 1989 roku …

- Przytoczę tu pewną anegdotę. Otóż przez całe dwadzieścia lat przedwojennej Polski endecy toczyli nieustanne boje z  „piłsudczykami”. Pabianiccy przedstawiciele endecji orężem tej walki uczynili także pomnik Niepodległości. Zarzucając władzom miasta mającym swoją siedzibę w zamku, iż ustawili na cokole legionistę stojącego tyłem do kościoła, ułożyli taki wierszyk: „Stoi Piłsudski na słupie/Patrzy na Magistrat/ A kościół ma w d…e”.

- Czyżby chciał pan powiedzieć, że obie sytuacje, ta przedwojenna i ta z 1989 roku, są porównywalne?

- Oczywiście, że nie. Przed wojną zarówno endecja, jak i obóz piłsudczykowski wyrosły z tradycji walk o niepodległość. To były dwie strony tego samego, patriotycznego medalu. W 1989 roku mieliśmy zaś do czynienia z dwoma zupełnie różnymi medalami.

Jedni rekonstrukcję pomnika traktowali jako sentymentalny powrót do wspomnień rodzinnych o przedwojennym mieście, którego ozdobą był posągowy Legionista, inni widzieli w tym coś znacznie poważniejszego – Niepodległość. Do lokalnej historii przeszło wystąpienie Jana Keplera wygłoszone podczas odsłonięcia pomnika. Wielu oczekiwało tylko okolicznościowego sprawozdania z prac towarzyszących odbudowie monumentu, danych technicznych i organizacyjnych, podziękowań dla osób najbardziej zaangażowanych w podjęty trud. Tymczasem musieli wysłuchać przemówienia zabarwionego politycznie, które wykraczało daleko poza lata pierwszej wojny światowej.

Jan Kepler mówił : „Oto dziś dzień … chwały, oby dniem wskrzeszenia był … powstań Polsko, skrusz kajdany, dziś Twój tryumf…

W słowach „Warszawianki” z 1831 r. obecna jest krew i obecna jest tez stale w najnowszych dziejach Polski. Dziś stoimy tu, otoczeni sztandarami, po uroczystej Mszy św. bez strachu, że wpadną zaraz groźne oddziały, do których społeczeństwo będzie krzyczeć – Gestapo! Pięćdziesiąt lat temu to prawdziwe Gestapo i funkcjonariusze hitlerowscy w tym miejscu rozpoczęli  w Pabianicach rządy od zburzenia pomnika, który symbolizował Niepodległość i przypominał walkę o wolną Polskę. Każdy okupant zaczyna od niszczenia pamiątek narodowych według zasady: czego nie widać, tego nie ma, co z oczu, to z serca. Potem usuwa patriotów, by nie ożywiali nadziei.

Można zniszczyć pomniki, ale nie można wyrwać z duszy miłości Ojczyzny, jeżeli tam jest. Są tu wśród nas ostatni już, którzy walczyli o Polskę Niepodległą, są Ci którzy walczyli podczas okupacji hitlerowskiej, ale i walczący w okresie tzw. Polski Ludowej. Nie ma niestety już tych, którzy złożyli ofiarę życia. Nazwiska poległych Legionistów wyryte na marmurowych tablicach otaczają cokół pomnika. Polegli za Ojczyznę w II wojnie światowej na wszystkich frontach, od Tobruku, Monte Cassino i Arnhem, w Górach Świętokrzyskich, na Westerplatte i w Palmirach, po kazamaty Łubianki, Katyń i Workutę – mają już, lub zaczynają mieć swoje miejsca pamięci. Nie mają ich jeszcze, zgładzeni skrytobójczo z kainowych rąk ubeckich morderców, chowani potajemnie Ci, których nie dosięgła nienawiść hitlerowców.

Pamiętamy wszystkich, także bezimiennych, zmarłych z głodu, wycieńczenia i zimna, bohaterów powszedniego dnia na „nieludzkiej ziemi” i w hitlerowskich obozach. Upamiętniliśmy ofiary poznańskiej Czerwca i Grudnia na Wybrzeżu. Pamiętamy niedawną wojnę z narodem o ”Solidarność”, w której zginęło wiele młodych istnień. Ale pamiętamy również tych, którzy zamiast Polsce, służyli jej wrogom przebranym za przyjaciół, zbrodniczym despotom a jeszcze dziś piszą, że przez dziesięciolecia w najlepszej intencji działali – owszem, traktując naród jak surowiec do przeróbki na bierną masę. Przybyli tu nikomu nieznani z Moskwy, jako ”rząd polski” w eszelonach NKWD, tak jak ćwierć wieku przed nimi, renegaci: Marchlewski, Kon, Dzierżyński, zakładać Republikę Rad. Tamtym się nie udało. Udaremnili ten zamiar Ci, którym wystawiono między innymi ten pomnik w 1933 r. Wyczekali jednak nadarzającej się chwili i po 25 latach zrealizowali plan z pomocą agentów i donosicieli, wspomaganych przez ludzi bez sumienia, lub zwabionych przywilejami i bezkarnością. Cóż robią dziś, po 40 latach, jakie pełnią funkcje i w jakiej są randze?

Na szczęście zawsze byli tacy, którzy odróżniali Polskę od PRL a z szkodnikami nie wchodzili w kompromisy, świadomi skali zagrożeń budowali opozycję.

Pamiętamy jednak tych żałosnych słabeuszy, którzy z głupoty, wygodnictwa lub dla marnych korzyści stawali się służalcami. Zabrakło im ducha by zachować godność. Pamiętamy – ale by iść naprzód trzeba przebaczyć, choć szlachetne oburzenie jest uzasadnione. Nie godzi się chrześcijanom chować urazy bo łatwo przeradza się w nienawiść.

Zabory, okupacje demoralizują. Parę dziesiątków lat rządów walczących z narodem zrujnowało nie tylko kraj, ale oszpeciło ludzi, zniewoliło ich, skaziło trucizną fałszu, Trzeba nam teraz jedności bo z niej siła. I wiary w wyzwolenie z komunizmu, jego groza bowiem polega na obezwładnieniu społeczeństwa, sparaliżowaniu go – jak nie terrorem to dawką złudzeń usypiających chwiejne sumienia, działaniem na sferę odwiecznych tęsknot ludzkości za sprawiedliwością, solidarnością, pokojem. Jak okrutne są złudzenia, w które dyktatorzy ubierają żądzę władzy. Wyzwalamy się dziś z porażenia – zbyt ono rozległe by mogło ustąpić szybko. Wielu się niecierpliwi, któż jednak potrafi odbudować wolność bez ofiar. Nie oczekujemy cudu naprawienia natychmiastowego tego, co niszczono tyle lat. To co się dzieje jest często trudno zrozumiałe, ale wierzymy, że odradza się w bólach Polska, bez narzuconych przymiotników, Polska – jak o niej mówił Ignacy Paderewski w 1940 r. w jednym z ostatnich przemówień, wierząc w jej odrodzenie – sprawiedliwa Matka dla wszystkich swych wiernych dzieci.

Pracować dla Polski powinniśmy wszyscy, także ci, którzy wstydzą się dziś dawnej małowierności. „Przykładając rękę do pługa, nie oglądaj się wstecz” – radzi mądre przysłowie.

Czekaliśmy na dzisiejszy dzień. Jest nam ciężko, niektórym bardzo ciężko – może przez jakiś czas przyjdzie znowu dzielić zapałkę na dwoje. Pomagajmy więc sobie – musimy sprostać zadaniu. „Lepszy na wolności kąsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki”, choć tych nie mieliśmy i tak. Już mamy przynajmniej wróbla w garści, władzę, dlatego Wałęsa mówi, że ”wszystko jeszcze może się zdarzyć”. Bądźmy mądrzy przed szkodą!

Pomnik, na który musieliśmy czekać tyle długich, trudnych lat, upamiętnia poległych Legionistów i żołnierzy Marszałka Piłsudskiego, młodych chłopców uciekających z domów by walczyć o Polskę. Ledwie ją bowiem odzyskano, trzeba było bić się z nawałą bolszewicką idącą na Zachód przez Polskę rozwlekać pożogę rewolucji. Jest to więc niejako pomnik antykomunistów – bojowników o wolną, niepodległą Ojczyznę. Legionista gdy trzeba było, walczył i ginął – teraz stoi w pozycji „spocznij”. Doczekaliśmy bowiem, zdawało się beznadziejnie odległego krachu światowego systemu. Zbyt późno, ale doczekaliśmy się. Na naszych oczach dokonuje się wspaniała katastrofa, która przechodzi nasze oczekiwania. Mamy świadomość, że samą przemianą polityczną nie nakarmi się narodu, ale apatycznym i zniechęconym trzeba przypomnieć jak nie tak dawno jeszcze marzyli: oby tylko doczekać. To, co się stało, nie wzięło się z nikąd. Historycy ocenią, czy dzieło to polskiego Papieża, ”Solidarności”, polskiego Października czy powstania węgierskiego. Bezcenny wkład niezastąpionych ludzi, którzy ocalili Polskę, a może świat? To także ich odwagę, determinację i talent symbolizuje pomnik. Teraz musimy odradzać a może reanimować organizm Rzeczypospolitej, martyrologię zamienić na działanie a męczenników w aktywnych ludzi, którzy wiedzą o co idzie. Nie możemy już pozostawać bierni jak wtedy, gdy byliśmy skazani na życie w obozie.

Odchodzą ludzie brudnych rąk i stężałych twarzy wraz z epoką współczesnego barbarzyństwa, odchodzą na śmietnik historii nie bez gniewu. Ale nie wszyscy komuniści byli łajdakami, nie wszyscy więc muszą odejść. Wielu to ludzie prawi, wierzący w swą ideę, choć ona naiwna – wszak nie można człowieka uszczęśliwić zabierając mu wolność, Boga. Ich człowiek miał brzmieć dumnie i brzmiał od  uderzeń gumowych pałek. Przez lata przekonali się jednak do czego prowadzi władza gardząca narodem, udawanie parlamentu i lekceważenie prawa. Dziś razem z wszystkim otrzepują się z ustrojowego błota.

Różnie podchodzi społeczeństwo do obecnych zawikłanych problemów. Zawsze szeroka była w Polsce baza programowa, także wtedy, kiedy powstawała na gruzach zaborczych potęg. Oto stoimy tu, przed Legionistą wskazującym, że zwycięstwo jest udziałem walczących, a nie kłócących się po gabinetach o pryncypia. I one są ważne – jak bardzo, doświadczyli polscy oficerowie pomordowani bestialsko w Katyniu. Zemścił się wróg za militarną i moralną porażkę ćwierć wieku przedtem, kiedy to uratowaliśmy Europę przed nieszczęściem bolszewizmu. Nie chciano tego pamiętać w Jałcie, jak i gehenny milionów Polaków w ZSRR, oddając kraj w ręce oprawców.

Nie wspominamy tu dzisiaj zbrodni hitlerowskich i dziejów narodu pod okupacją tych morderców, bo ten ból rozpatrywaliśmy wielokrotnie.

Brak nam jeszcze pełnej radości, wiele w nas niepokojów, głębokich śladów przeszłości dla usunięcia których trzeba trochę czasu, naszego zrozumienia, wyrzeczeń a nawet rezygnacji z tego, co nam się należy. Rok musimy wytrzymać, ale nie bezczynnie – i dziś trzeba walczyć na różnych płaszczyznach. W ten sposób pomożemy rządowi, tu w swoim mieście, województwie.

Nie po raz pierwszy światłe i aktywne siły podejmują niewdzięczny trud ekonomicznego rozwoju kraju. Wrogowie zawsze wyznaczali Polsce rolę gospodarczego zaplecza. Hamowanie rozwoju kraju, sprowadzenie go do rzędu kolonii, zakłócały polskie zrywy obronne, ostatnio występujące cyklicznie.

Pomnik Niepodległości, który stoi oto dzięki wysiłkowi i samozaparciu wielu osób, sięga rodowodem ideowym insurekcji kościuszkowskiej, epopei napoleońskiej, powstańczych zrywów  w 1830 i 1863 r. O wybiciu się na niepodległość mówiło się w kręgach Wielkiej Emigracji w Hotelu Lambert. Grunt do walki przygotowywał Joachim Lelewel i jego Uczeń, wieszcz romantyzmu Adam z grona Filomatów, ale również pozytywiści: Aleksander Świętochowski, dr Karol Marcinkowski, Hipolit Cegielski, ks. Piotr Wawrzyniak. Iluż odważnych, upartych Polaków ginęło lub szło na Sybir, bo się nie pogodzili z losem: księża, nauczyciele, wydawcy na Pomorzu, Warmii i Mazurach, działacze niepodległościowi i robotnicy Śląska, Wielkopolski, a potem w latach II wojny światowej i po niej.

Nie każdy ma temperament bojownika, żołnierza ale każdy, jeśli tylko wytrzyma przeciążenie słusznych nawet żalów, napór niewiary, stać się może ogniwem społecznego łańcucha przetrwania.

Oto stoimy tu, przed symbolem niepodległości. Osiągnięto ją zbiorowym wysiłkiem, wyrzeczeniami i ofiarą iluż młodych istnień oraz Marszałka Piłsudskiego. Ale również bohaterstwem całkiem powszednim, codziennym, szarym rzesz polskich kobiet, matek wielkich duchem i ofiarą. One zawierzyły Bogu – dla Ojczyzny.

Dziś znowu wszystko w rękach Boga i narodu. Dużo od nas zależy, tak jak 45 lat nic od nas nie zależało. Uniesiemy na słabych barkach ciężar czasów. Wszyscy Polacy.

… dziś dzień chwały. Oby dniem wskrzeszenia był!”

*

Stanowisko Komitetu Obywatelskiego Miasta Pabianic „Solidarność” z dnia 26 października 1989 r. w sprawie uroczystości odsłonięcia i poświęcenia Pomnika Niepodległości w Pabianicach, o którym wspominał Henryk Marczak znalazło się w publikacji Romana Peski „Tu bije serce miasta. Pomnik Niepodległości 1928-1998”.

(…) Przychodzą lata stanu wojennego. Wokół tablicy Marszałka Józefa Piłsudskiego, umieszczonej na murze kościoła pw. Świętego Mateusza, znowu jak dawniej przy Pomniku Niepodległości gromadzą się patrioci Pabianic. Modlą się i tu znajdują „oazę niepodległości i nadziei”. Nieznani sprawcy  niszczą ostatnią pamiątkę, żywą tkankę Pomnika Niepodległości. Mimo, że w świetle prawa jest to ewidentne przestępstwo karne – nikt z powołanych do tego czynników – do dziś – nie podejmuje nawet próby, by wypełnić tylko swój obowiązek prawny – nie mówiąc o obywatelskim czy po prostu ludzkim. Milczało i było bierne również Towarzystwo Przyjaciół Pabianic. Są to jeszcze żywe rany i krzywdy. Za dużo wśród nas jest jeszcze ludzi skrzywdzonych przez władzę, której niestety uosobieniem jest wielu członków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika. Rachunek krzywd pabianickiego społeczeństwa z lat 1945-1988 – jeszcze nie spisany – jest duży i długo nie będzie wyrównany. Nie jesteśmy złaknieni zemsty czy nawet wyrównania krzywd! Gotowi jesteśmy przebaczyć, ale nigdy nie zapomnimy. Odsłonięcie i poświęcenie odbudowanego Pomnika Niepodległości nie może być kolejnym incydentem propagandowym, może być, powinno być początkiem Aktu Przebaczenia i Pojednania. (…)       

*

Wydaje się, że przedstawiciele partii komunistycznej przejęli inicjatywę odbudowy pomnika Legionisty przy akceptacji kombatantów  i odsunęli na dalszy plan działaczy „Solidarności”. Wykazali dużą skuteczność i sprawność organizacyjną dzięki czemu Legionista wrócił na dawne miejsce ku zadowoleniu prawie wszystkich mieszkańców zobojętniałych na zawiłości lokalnej polityki i walczących na co dzień z wszędobylską biedą.


Wspomnienia

Wanda Lelonek: W 2009 r. mija dwudziesta rocznica odbudowy w Pabianicach pomnika Niepodległości – wzniesionego przez społeczeństwo miasta w okresie międzywojennym, a zniszczonego przez hitlerowskiego najeźdźcę 15 września 1939 r. Niniejsza publikacja prezentuje zbiór faktów, które sprawiły, że symbol patriotycznych uczuć pabianiczan – po pięćdziesięciu latach niebytu – powrócił na Rynek Starego Miasta, by znów stanowić świadectwo najwyższej ofiary złożonej na ołtarzu Ojczyzny w walce o JEJ niepodległość przez Legiony Józefa Piłsudskiego.

Zamysł odtworzenia zburzonego pomnika pojawił się w środowisku pabianickich kombatantów AK w drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Zabrakło jednak w tym środowisku siły sprawczej, która byłaby w stanie szlachetny zamiar przekształcić w konkretne działania – tym bardziej że w owym czasie nie brakowało jeszcze w urzędujących organach władzy osób niechętnych powrotom do niepodległościowej tradycji Polaków. Ja pełniłam wówczas funkcję prezesa Towarzystwa Przyjaciół Pabianic i uznałam, że odbudowa pomnika to przedsięwzięcie godne statutowych celów tego stowarzyszenia, więc wpisane ono zostało do planu pracy TPP. Przyznaję, że kierowałam się nie tylko względami miejskiej tradycji, ale także żywą w mojej rodzinie pamięcią o moim Ojcu – Legioniście oraz dalszych krewnych, którzy pod wodzą późniejszego marszałka walczyli i ginęli za Ojczyznę.

4 listopada 1988 r. Towarzystwo Przyjaciół Pabianic pismem skierowanym do Prezydium MRN w Pabianicach wystąpiło o wyrażenie zgody na ustawienie w tym samym miejscu co przed wojną repliki pomnika. Po licznych perturbacjach z niektórymi urzędami i urzędnikami – jednakże przy pełnej życzliwości ówczesnego Prezydenta Miasta Pabianic, Radosława Januszkiewicza oraz miejskiego sekretarza rządzącej partii, Bogdana Kunki – wydana została decyzja zawierająca zgodę na postulowane przedsięwzięcie. Na zebraniu Towarzystwa, pod koniec listopada 1988 r. zawiązał się Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Niepodległości.

Komitet zrzeszał ludzi, których dobra wola, pełniona funkcja bądź stanowisko mogły skutecznie przyczynić się do realizacji zamierzenia. Pierwsze ogólne zebranie komitetu odbyło się w lutym 1989 r. Byli na nim obecni wszyscy bezpośredni wykonawcy pomnika, a więc : Pracownia Sztuk Plastycznych w Łodzi, rzeźbiarz Władysław Kowalczyk oraz Rzemieślnicza Spółdzielnia Remontowo-Budowlana w Pabianicach.

W skład Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika weszli: dr Wanda Lelonek – przewodnicząca, Zygmunt Luboński – wiceprzewodniczący, Marian Pisańczuk – wiceprzewodniczący, Grażyna Sałacińska – sekretarz, Stefania Jakubowska – skarbnik, oraz członkowie: Janusz Alwasiak, Jerzy Baranowski, Zbigniew Dychto, Marek Dalkowski, Andrzej Gramsz, Andrzej Hanszke, Radosław Januszkiewicz, Urszula Jaros, Maria Kepler, Janina Konieczna, Bogdan Kunka, Włodzimierz Lipczyński, Leszek Ramisz, Wiesław Stasiak, ks. inf. Stanisław Świerczek, Apoloniusz Wolf, Wojciech Walczak, Henryk Witkowski, Ewa Wlazły.

26 września 1989 r. – jak to się zwykło czynić w podobnych okolicznościach – wmurowany został w fundamenty pomnika akt erekcyjny. Ostatnie zdanie aktu brzmi: „przywracając materialnej historii Pabianic dawny wątek, Społeczny Komitet ma nadzieję, że odtworzony ze składkowych pieniędzy pomnik stać będzie przez następne wieki na swoim miejscu ku pokrzepieniu patriotycznemu pabianiczan i Pabianic.

Odsłonięcie pomnika miało miejsce 11 listopada 1989 r.

W dwudziestą rocznicę odbudowy pomnika żyjący członkowie podjęli decyzję o umieszczeniu na cokole tablicy z nazwiskami wszystkich członków Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Niepodległości. (Leszek Ramisz „Pomnik Niepodległości w Pabianicach: odbudowa -1989”, 2009)

Andrzej Gramsz: Kiedy zwróciła się do mnie dr Wanda Lelonek – była przewodnicząca Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Niepodległości w Pabianicach – z prośbą o poparcie jej inicjatywy umieszczenia na pomniku, z okazji dwudziestej rocznicy odbudowy monumentu, tablicy z nazwiskami członków Komitetu Odbudowy, a tym samym uhonorowania w ten sposób grona osób, które w 1989 roku przyczyniły się do przywrócenia miastu pięknej rzeźby legionisty, poparłem tę ideę od razu.

Poparłem tę inicjatywę, tym bardziej że od wielu lat różne osoby przypisują sobie autorstwo odbudowy pomnika. Wiele nieprawdy na ten temat przedstawia się również z różnych okazji na łamach pabianickiej prasy oraz w niektórych publikacjach miejscowych „historyków”.

Jaki członek byłego Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika, a jednocześnie jako przewodniczący komisji technicznej tego Komitetu z racji piastowanego wówczas stanowiska dyrektora Pracowni Sztuk Plastycznych w Łodzi, zajmowałem się realizacją wszystkich prac rzeźbiarskich, powierzając je rzeźbiarzom Władysławowi i Tomaszowi Kowalczykom. Pamiętam, jak w pracowni rzeźbiarskiej Władysław Kowalczyk ojciec zapytał mnie, jaką twarz nadać postaci legionisty, a ja zasugerowałem, że może syna Tomasza, bo ma słowiańską fizys. Tak też się stało, chociaż w pierwszej chwili dla przekory już chciałem powiedzieć: ”zróbcie moją twarz”. Wyobrażasz sobie, drogi czytelniku, co to by się dzisiaj działo, gdyby przed kościołem św. Mateusza w Pabianicach stała rzeźba legionisty z moją twarzą.

Przypominam sobie również, jak trudno było w tamtych siermiężnych przecież latach zakupić płyty marmurowe (do obłożenia cokołu, jak chciał Komitet Odbudowy) i jak to wówczas bywało, dopiero po uruchomieniu znajomości udało mi się odkupić od dyrektora Hotelu Centrum w Łodzi płyty z monzonitu. Dyrektor odsprzedał je tylko dlatego, że odklejały się i spadały ze szczytowej ściany hotelu, grożąc zabiciem przechodniów. Innego materiału wówczas nie było, a na zamówiony trzeba byłoby czekać latami, a czasu już nie było.

Mając kontakty w Ministerstwie Kultury, poprzez Pracownię Sztuk Plastycznych pozyskałem dla Społecznego Komitetu Odbudowy dofinansowanie w kwocie 9.596.994 złote (z ogólnej sumy kosztów 57.362.337 zł) na wykonanie prac plastycznych (model w glinie) i na odlew w brązie postaci legionisty i tablicy płaskorzeźby przedstawiającej Józefa Piłsudskiego oraz montaż rzeźby na cokole. Pani Janina Konieczna z komisji finansowej Komitetu Odbudowy do dzisiaj przechowuje w swoich zbiorach protokół odbioru tych prac.

Nie zapomnę wizyty w moim biurze w Łodzi pracownika Służby Bezpieczeństwa z ul. Lutomierskiej, który wówczas jeszcze usiłował wywierać na mnie presję, żeby zmienić miejsce posadowienia pomnika, ale wytłumaczyłem się, że kształt i miejsce lokalizacji pomnika zatwierdziła już komisja przy ministrze kultury. To pierwsze było prawdą, to drugie nie. To, że pomnik stoi dzisiaj przed kościołem św. Mateusza przodem do ulicy i w tym miejscu, jest wielką zasługą Bogdana Kunki, wówczas sekretarza partii. Miał Bogdan Kunka z tego powodu wiele nieprzyjemności.

Pamiętam, jak mój ojciec Jan Gramsz, na moją prośbę jeszcze późnym wieczorem 10 listopada, w przededniu uroczystości odsłonięcia pomnika, wraz z Jerzym Przybylińskim i wspaniałymi pabianickimi strażakami myli wodą z sikawek cokół i stopnie pomnika.

11 listopada 1989 roku podczas uroczystości odsłonięcia pomnika było wielu chętnych do podkreślania swoich zasług przy jego odbudowie. Ostatecznie skończyło się na tym, że uroczystość poprowadził łodzianin Marek Krakus, którego jedyną zasługą wówczas była przynależność do nowej siły narodu. Później, kiedy wydawałem Gazetę Pabianicką, często bywał w redakcji, a nawet zakolegował się z nami podczas walk o stołek prezesa zarządu Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, który sobie wywalczył.

Na uroczystości oprócz przewodniczącej dr Wandy Lelonek przemawiali również: prezydent Pabianic Radosław Januszkiewicz, Jan Kepler – przedstawiciel miejscowej ”Solidarności” oraz ks. biskup Bohdan Bejze, który wygłosił homilię i poświęcił pomnik. (…)

Mam nadzieję, że wreszcie przemówi tekst Leszka Ramisza, niezależnego i rzetelnego kronikarza, i ukróci dowolne harce różnych historyków, a nade wszystko ograniczy liczne dzisiaj grono tak zwanych ojców sukcesu odbudowy pomnika Niepodległości w Pabianicach. (Leszek Ramisz „Pomnik Niepodległości w  Pabianicach”, 2009) https://odk.pl/pomnik-niepodleglosci-w-pabianicach,8205.html

Relacje

Ryszard Binkowski: Przebrzmiało echo rżenia koni i żydowskich nawoływań do strucli, znikły kosze wiklinowe, baranice, zapaski, zwietrzał zapach okowity i sera. Nie ma już Starego Rynku, na którym od 1842 r. wyznaczano dla miasta cotygodniowe targi. I choćby PSS „Społem” postawiła sto świątecznie kolorowych straganów, nigdy już nie wróci tutaj atmosfera jarmarcznego rejwachu, folkloru, naszych zwyczajów i obyczajów.

Potem naród wybił się na niepodległość i w okresie międzywojnia Stary Rynek stał się placem generała Dąbrowskiego  - miejscem manifestacji uczuć patriotycznych i nadziei na wolną, spokojną przyszłość, którą przekreśliła kolejna wojna. A po wyzwoleniu nie było już placu generała Dąbrowskiego. I nie wiadomo, którego z Dąbrowskich miano wówczas na myśli, ani który z generałów bardziej się nie podobał: ten co tworzył Legiony, czy ten, co przelewał krew w Komunie Paryskiej?

Przyszedł Dziadek Mróz z licznymi upominkami, obdarzając nimi hojnie ulice, miasta i wioski. Zabytkowym kamieniczkom Starego Miasta trafił się prezent ogromny, aby było na co patrzeć do śmierci. Powstała przeto wyłożona płytkami wielka betonowa płaszczyzna z megafonami, stalowymi masztami i gigantycznymi latarniami w stylu stalinowskim i ów pusty i posępny plac defilad nazwano imieniem Obrońców Stalingradu.

W Pabianicach mówi się, iż miasto jest wdzięczne wyzwoleńcom, i że nikt nie zamierza ujmować zasług i bohaterstwa tym, co zatrzymali hitlerowców nad Wołgą. Ale czemu wobec tego przekreślono tak boleśnie zasługi generała Jana Henryka Dąbrowskiego? Ano, historii nie zmienia się poprzez wymianę tabliczek. Należy przeto ufać w pogłębiający się proces demokratyzacji, a wówczas życie samo dokona korekty stalinowskich błędów.

W 1968 r. Polska obchodziła trzy ważne okrągłe rocznice: powstania KPP i niesławnego jej rozwiązania oraz powstania PZPR. W związku z tym wielki pusty plac postanowiono ozdobić obiektem w podobnym stylu. I postawiono na wspornikach ogromne bloki kamienne w towarzystwie strzelistego obelisku. Zima tego roku przyszła wcześnie i przy trzaskającym mrozie kończono wznoszenie pomnika według projektu Antoniego Biłasa, poświęconego bojownikom o wyzwolenie społeczne i narodowe. Idea była słuszna, ale wykonanie fatalne, gdyż lepiony na mrozie beton z kruszywem pękał i odpadał, a konserwacja pochłaniała potem miliony. Dzisiaj pomnik wymaga kapitalnego remontu, mówi się nawet o demontażu gigantycznego monumentu. Skrajni ekstremiści liczą na to, że remont zakończy się fiaskiem, bardziej umiarkowani proponują z tej okazji przeniesienie pomnika na drugi koniec placu.

Cześć i chwała bojownikom o wyzwolenie społeczne i narodowe, jak głosi napis na płycie centralnej. Nikt nie ma prawa pomijać wagi czynów chłopów parcelujących obszarniczą ziemię, bezimiennych komunistów, wojów Chrobrego, robotników walczących o swoje prawa, utrwalonych na kruszejących płaskorzeźbach. Chociaż wątpliwości może budzić centralna płaskorzeźba z napisem „Grunwald-Berlin”, przedstawiająca żołnierzy z pepeszami, za plecami których kryją się mało widoczni rycerze króla Jagiełły.

Rzecz jednak nie w symbolicznej treści, lecz w symbolicznej formie. Ów pomnik, delikatnie mówiąc, nie najwyższego artystycznego lotu, umieszczono w bezpośrednim sąsiedztwie placu kościelnego. Betonowy monument stoi na tle murów wspomnianego kościoła pod wezwaniem św. Mateusza. Zbudowany w stylu późnorenesansowym kościół, pełen zabytków i dzieł sztuki sakralnej, wielokroć remontowany, liczy sobie czterysta lat. Ktoś myślał kiedyś, że albo sam się rozpadnie, albo się go rozbierze, bo tej perły kultury polskiej z pewnością przesunąć się nie da. Ten ktoś nie przewidział, iż przyjdą takie dni uroczyste, które czcić będą jednako rząd, naród, partia i kościół, a wówczas w tym samym miejscu na dowód pluralizmu pomiesza się słowo Boże z tekstem referatu odmiennej ideologii. Przy innych zaś okazjach między murem kościoła a bryłą monumentu będą pływać w cienistym powietrzu baloniki na druciku, furkotać wiatraczki, piskać odpustowe fujarki, a milicjant z drogówki odprawiać będzie na jezdni pielgrzymkę do Częstochowy, drugi zaś wyciszać żałobnych czcicieli piwa, opuszczających z ludową pieśnią na ustach pobliską kawiarnię „Staromiejską”.

Wydawało się, iż z biegiem lat obraz ten stanie się powszedniością wtopioną w rytm życia i w krajobraz miasta. Aliści wbrew frazesowi o ludzkiej pamięci, w Pabianicach pamięć ludzka nie okazała się zawodna. Im bliżej było do 70. rocznicy odzyskania niepodległości, tym bardziej ożywały wspomnienia świadków narodzin wolnej Polski, i tych co urodzili się w wolności. Ci ostatni znakomicie pamiętali jeszcze jeden pomnik, który stał przed kościołem św. Mateusza.

W Życiu Pabianic nr 45 z 10 listopada 1988 roku ukazało się sporo materiału o latach dobijania się do niepodległości. Pan Michał Lipczyński wspominał młodzież gimnazjalną, która rozbrajała Niemców i aresztowała niemieckiego burmistrza, natomiast z pamiętnika skauta, druha Edmunda Maciejewskiego, byłego hufcowego i legionisty, można się było dowiedzieć, jak Wojskowe Pogotowie Harcerskie ostrzeliwało na pabianickim dworcu niemieckie pociągi, zatrzymywało je i zdobywało broń.

Największą furorę zrobiło archiwalne zdjęcie, eksponowane na okolicznościowej wystawie w Muzeum m. Pabianic. Jego reprodukcję wykonaną przez najstarszego stażem dziennikarza ŻP, Stanisława Czekalskiego, umieszczono na pierwszej stronie gazety i w redakcji rozdzwoniły się telefony, po czym nadeszły pierwsze listy. Owa fotografia przedstawiała bowiem pomnik Legionisty, który hitlerowcy wysadzili w powietrze jesienią 1939 r. Aby jednak w pełni zrozumieć tak żywy oddźwięk, spontaniczność i zainteresowanie społeczne, trzeba na krótko wrócić do historii.

Otóż pragnienie wybicia się na niepodległość było w Pabianicach równie silne, jak w innych miastach pod zaborami. Powstała tutaj Polska Macierz Szkolna, Dom Ludowy, pojawili się skauci, pierwsze mundury „Strzelców” i „Sokołów”, działały PPS, NZR i POW, widać było sztandary z Białym Orłem, w kościołach śpiewano „Boże coś Polskę”. Dzięki takim ludziom, jak Stanisław Pęczkowski, Jan Waligórski i dr Witold Eichler, już w sierpniu 1914 r. tworzy się Komitet Pogotowia Wojennego, a 40 młodych robotników i  gimnazjalistów przedziera się przez kordon graniczny i wstępuje do Legionów. A w październiku tegoż roku pojawiają się w mieście pierwsi legioniści Józefa Piłsudskiego, wśród których jest pabianiczanin Ochman.

Kiedy Muzeum zleciło red. Stanisławowi Czekalskiemu dokumentację fotograficzną nagrobków poległych legionistów i żołnierzy WP z tamtych lat, nie spodziewał się chyba, że czeka go tyle pracy. Ustalono bowiem 73 nazwiska pabianiczan poległych w latach 1914-1920. Wielu prochów nie można było dotąd sprowadzić do Pabianic, a nazwisk wciąż przybywa. Pośród nich orlęta, niemal dzieci: Bolesław Jankowski, harcerz lat 17, ranny w bitwie pod Paprocią, umiera w szpitalu w 1922 r., Józef Jaros, harcerz lat 17, ranny pod Nowogródkiem, zmarły w niewoli. I starsi: Tedozjusz Biskupski, legionista, lat 22, ginie w bitwie pod Korosytniem, Stanisław Duraj, legionista, Józef Krajewski, legionista, zmarły w szpitalu z ran odniesionych na Wileńszczyźnie, Jan Luter, legionista z I Brygady, który zginął w 1915 r. Ale jak zginął?

Starsi pabianiczanie, którzy znali Jana Lutra, patrząc na zachowaną fotografię byli pewni, iż twarz jego łudząco przypominała twarz Legionisty z pomnika, który stał na skwerze przed kościołem św. Mateusza. Rozmawiam więc z panią Ireną Sałacińską, najbliższą krewną Jana Lutra. Pani Irena, której ojciec był huzarem w carskim wojsku, mąż zaś ułanem w wojsku polskim, nie może potwierdzić, że artysta rzeźbiarz korzystał z modelu fotograficznego. Pamięta za to, że Janek otrzymał od Piłsudskiego srebrną papierośnicę z dedykacją. Jan Luter miał dwadzieścia pięć lat, gdy dostał się do niewoli. Zmarł w drodze do kolejnego postoju, pędzony boso i w samej bieliźnie. Do tej samej rodziny weszła red. Grażyna Sałacińska z Życia Pabianic.

Miasto poświęciło Ojczyźnie wielu swych synów, nie dziwmy się przeto, że w Pabianicach szybko powstał oddział Związku Legionistów, a także Związek Rezerwistów i Związek Hallerczyków, i że równie szybko zawiązał się komitet budowy pomnika Legionisty, wspierany przez całe społeczeństwo: robotników, młodzież, kupców, przedstawicieli średniego przemysłu. 2 grudnia 1928 r. ukazała się ”Jednodniówka Legionowa”, bezpłatny dodatek do Gazety pabianickiej, wydany z okazji poświęcenia sztandaru Związku Legionistów. W dodatku opublikowano m.in. zdjęcie projektu pomnika Legionisty, autorstwa Mieczysława Lubelskiego, tego samego artysty, który wyrzeźbił pomnik Tadeusza Kościuszki w Łodzi.

Krążą słuchy, jakoby pomnik stał się później przedmiotem sporu między kościołem i władzami, że to niby stał tyłem do głównego ołtarza. Mówi się też o niespójności społeczeństwa, którego znaczną część stanowili Niemcy i Żydzi. Jest w tym część prawdy, ale sam pomnik nie wzbudzał kontrowersji, mógł razić jedynie zatwardziałych Niemców. I dlatego też 11 listopada 1928 r., w X rocznicę odzyskania niepodległości, wmurowano kamień węgielny, który poświęcił ksiądz Leopold Petrzyk, przy czym trzecią cegłę położył proboszcz parafii św. Mateusza, czwartą zaś rabin Alter.

Odlew sylwetki legionisty wykonano w pabianickiej Szkole Rzemiosł. W listopadzie 1933 r. na placu gen. Dąbrowskiego zgromadziły się tłumy pabianiczan. Jedną z porannych mszy celebruje ks. biskup Tomczak, a w samo południe przed kościołem rozbrzmiewają fanfary, odpowiadają im fanfarzyści z dachu Zamku, następuje odsłonięcie pomnika, sypią się wieńce i kwiaty.

Legionista stanął na trzymetrowym cokole z piaskowca, na którym wyryto nazwiska poległych pabianiczan. Od strony centralnej wmurowana była mała brązowa tablica z popiersiem Józefa Piłsudskiego.

Symbolem starych Pabianic był i jest nadal herb z dwiema koronami u góry i trzecią u dołu. Jest to sławny herb Aarona, uosabiający trzech króli, którym pieczętowała się Kapituła Krakowska, od 1086 r. właścicielka dóbr pabianickich.

W 1933 r. miastu przybył nowy symbol – pomnik Niepodległości. Patrzył z wysokości na miasto i przypominał tych, często bezimiennych, którzy oddali życie, aby stała się Polska.

15 listopada 1939 r. symbol ów zrównano z ziemią. Przestał istnieć fizycznie, ale pozostała po nim bolesna rana i pamięć.

Stary pabianiczanin, pan Henryk Starzyński, przed czterema laty napisał list w sprawie „Legiona” , jak nazywano potocznie pomnik, i czekał na odwilż, aby list gdzieś opublikować. List ten z uznanymi za konieczne skrótami wydrukowało Życie Pabianic. Henryk Starzyński, którego ojciec od 16 roku życia był przy Piłsudskim, maluje akurat mieszkanie, lecz nie żałuje czasu na rozmowę. Po latach milczenia człowiek pragnie wyrzucić z siebie wszystko, cały ten gorzki osad, co nagromadził się w sercu. Mówi więc ze łzą w oku, ze to były wspaniałe chwile, bo przecież to, co nie udało się Kościuszce, udało się Piłsudskiemu … A Legionista na cokole to był zwykły żołnierz, szeregowiec w maciejówce, w sznurowanych butach, z owijaczami na łydkach. Opinał go pas z czterema ładownicami, w prawej ręce trzymał karabin Mauser , a lewą nogą deptał dwugłowego carskiego orła, i te łby zwisały na zewnątrz cokołu. Twarz żołnierza była spokojna, uśmiechnięta, wyrażała radość z dobrze spełnionego żołnierskiego obowiązku … Wzruszenie dławi w gardle, rozmówca milknie na chwile..

Pamięta, że Niemcy nie pozwalali tam podejść, ale podczas detonowania i tak było wielu ludzi. Postać legionisty i tablica nie rozpadły się, cokół jednak legł w gruzach, podobnie jak i jego podstawa w kształcie dwóch kwadratowych brył przypominających schody. A Niemcy potrafili torturować nie tylko ciała, ale i dusze. Prowadzili swego rodzaju wojnę psychologiczną, aby załamać pabianiczan i przez miesiąc nie sprzątali powalonego pomnika. Ludzie zaciskali zęby płakali, zbierali na pamiątkę kawałki piaskowca choć można było to przypłacić życiem. Pan Henryk Starzyński także zdobył cenny odłamek, który potem gdzieś mu się zawieruszył. Henryk Starzyński uważa, że Legionista winien wrócić do Pabianic ponieważ jest symbolem ofiarności i bohaterstwa jednego pokolenia młodych Polaków, którzy bili się w czterech wojnach: pierwszej światowej, tej w 1920 roku, potem zaś w wojnie obronnej oraz pod Lenino i pod Monte Cassino. W swoim liście napisał, że oprócz kościołów,   i nowych osiedli trzeba zostawić przyszłym pokoleniom także ten pomnik, aby pamiętały, że ”Oni umarli, abyśmy my mogli żyć”. Pan Starzyński twierdzi, że winny to sobie wziąć do serca i władze miejskie, i Kościół,   bo chodzi tutaj o sprawę wspólną – o pamięć narodową Polaków.

Tego zdania jest pan Zenon Siwiaszczyk, rodowity , że społeczeństwo , który sądzi, że na ten szlachetny cel nikt nie poskąpi grosza. Można więc z góry założyć, że społeczeństwo nie będzie wyciągać ręki po środki finansowe do władz.

Z kolei pan Zdzisław Galus wspomina, że gdy rozbity pomnik leżał na skwerze, jakaś patriotyczna polska ręka przez wiele dni kładła tam ukradkiem biało-czerwone wiązanki kwiatów. Pan Galus gotów jest pomóc w odbudowie tak finansowo, jak i w pracach budowlanych.

A gwoli ścisłości historycznej należy zaznaczyć, iż sprawa nie pojawiła się dopiero w 1988 r. Rzecz bowiem w tym, że brązowa makietka głowy marszałka Józefa Piłsudskiego została Niemcom wykradziona i przechowywana z narażeniem życia całą okupację. W Polsce Ludowej też zresztą, zwłaszcza w okresie stalinizmu. Ale po każdym zakręcie historycznym i przy każdej lekkiej odwilży problem odżywał. W 1980 r. poszła fama, że figura Legionisty spoczywa w podziemiach Łaźni Miejskiej. Okazało się, że nie ma tam podziemi. Nie czekając na kolejny fałszywy sygnał działacze „Solidarności” za aprobatą władz parafialnych umieścili ocaloną plakietkę na murze kościoła, mniej więcej na wysokości kolumny z posążkiem św. Floriana, wzniesionej blisko parkanu w drugiej połowie XIX w., prawdopodobnie na pamiątkę jednego z pożarów w mieście. No i historia jakby się powtórzyła – po stanie wojennym głowa Marszałka znikła. Zapachniało prowokacją, winnych nie ma, a milicja od lat poszukuje fanatycznego złodzieja. Można by przywołać na pomoc ducha detektywa Philipa Marlowe’a , lecz byłby to dyshonor dla milicji, lepiej więc uznać, że nie ma sprawy.

 Bo ”Solidarność” niby nie istnieje, ale Lech Wałęsa jakoś odnalazł się w telewizji, a na murze kościoła św. Mateusza znowu pojawił się Józef Piłsudski. Odlana z brązu kopia, ściśle według oryginału. U podnóża zielone deszczułki w formie krzyża, gdzie w najtęższy mróz leżą naręcza świeżych kwiatów.

No dobrze, ale czy Marszałek musi błąkać się po zakamarkach, skwerach i murach?

Pan Zbigniew Dychto, przewodniczący Rady Miejskiej PRON (Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego), oświadcza, że trzeba szybko powołać społeczny komitet budowy, otworzyć konto w banku i odbudować ten Pomnik Niepodległości przedstawiający żołnierza legionowego. Szkopuł w tym, że kiedyś ulica Zamkowa (dziś Armii Czerwonej) była wąziutka  i pomnik mógł stać  na obszernym skwerze, a teraz znalazłby się na chodniku. Można jednak upamiętnić to miejsce zwykłym polnym kamieniem, a odbudowany pomnik zlokalizować gdzie indziej.

Słuszna uwaga. A poza tym jakby to wyglądało, gdyby przy ul. Armii Czerwonej stali obok siebie w jednym szeregu święty Florian, Legionista i monument z pl. Obrońców Stalingradu? Dobrze, że stanowisko PRON jest jasne.

9 czerwca 1920 r. w Jakszycach pod Mińskiem zginął Kazimierz Dychto, szeregowiec 8 kompani, 17 pp, lat 21 …

We wrześniu 1988 r. dyrekcja Muzeum skierowało do Miejskiej Rady Narodowej pismo w sprawie odbudowy Pomnika Niepodległości. Przewodniczący MRN, mgr Marek Dalkowski odpowiedział, że postulat jest słuszny, ale że kilkanaście metrów dalej stoi pomnik bojowników o wyzwolenie społeczne i narodowe, nie wskazana jest więc budowa drugiego pomnika. W zamian Prezydium MRN proponuje wzniesienie na placu Zwycięstwa wspólnego pomnika ku czci wszystkich poległych w walce o wolność i niepodległość.

Prezydium, które nie ma prawa decydować w imieniu całej Rady Narodowej, zapomniało, że proponowany przezeń pomnik już istnieje – na placu Obrońców Stalingradu. Po drugie zaś, to gdzie jest ów plac Zwycięstwa, którego nie ma jeszcze na mapie miasta? Gdzieś pod lasem, na peryferiach dalekiego Bugaju, który stał się już wspaniałą betonową pustynią. Ta dzielnica nie potrzebuje dla ozdoby  defiladowej pustyni, lecz parku, choćby takiego w stanie dziewiczym, który można zagospodarować w przyłączonym do miasta Sereczynie.

Pani dr Wanda Lelonek, której dziadek był legionistą, jako prezes Towarzystwa Przyjaciół Pabianic miała więcej szczęścia. Kiedy Towarzystwo zaproponowało lokalizację pomnika Legionisty w parku im. Juliusza Słowackiego, kierownictwo MRN wyraziło zgodę na odbudowę, na powołanie społecznego komitetu budowy i otwarcie konta, z zaznaczeniem, że wszelkie koszty pokryje społeczeństwo. Nie zgodzono się natomiast na lokalizację.

Przy okazji padł wniosek, aby park Juliusza Słowackiego przemianować na park Niepodległości, chociaż mamy już  park Wolności, zwany popularnie „Strzelnicą”. W latach 70. XIX wieku pastor gminy ewangelickiej Wilhelm Zimmer przekazał własne grunty na publiczny ogród spacerowy, który w latach 30. naszego wieku powiększono o ogród magistracki. Podczas okupacji park był dostępny tylko dla Niemców i nazywał się Pastor Zimmer Park, który po wyzwoleniu przybrał imię Juliusza Słowackiego. Skoro więc pastor Zimmer przyjął w gościnę wieszcza Juliusza, to czemu Słowacki, bez zmian w naczelnictwie, ma nie przyjąć starego wiarusa z legionów Dziadka?

No tak, ale już słyszę głosy czarnych prognostyków o przejawach fanatyzmu i wiecach u stóp pomnika Legionisty. Dobrze, ale jeśli nawet do czegoś takiego dojdzie, to może nie będzie to fanatyzm, tylko objawy solidarności pabianiczan, ich jakości, patriotyzmu i poczucia dumy narodowej? Czy od tego zawali się ustrój, padnie urząd prezydenta i pierwszego sekretarza? Nie, wprost przeciwnie! Z rozmów, jakie prowadziłem z działaczami społecznymi, wynika, że tak prezydent Radosław Januszkiewicz, jak i I sekretarz KM PZPR Bogdan Kunka, należą do ludzi, których nie przywieziono ty w teczkach. Są to pabianiczanie, którzy bez względu na przeciwności losu i kłopoty najprzeróżniejszej natury zawsze starali się zrobić coś dobrego dla miasta. Sęk w tym, że niekiedy zapominamy skąd przyszliśmy, gdzie żyjemy i co komu zawdzięczamy. Wbrew przepowiedniom twardogłowych, którzy nie mogą wyrwać się ze stalinowskiego gorsetu, w mieście odsłonięto pomnik ku czci Szarych Szeregów i Armii Krajowej i Pabianice nie stały się przez to zaplutym karłem reakcji.

Nie jestem szowinistą. Jestem pisarzem, który żyje w tym mieście, w tym mieście pomieszcza akcję swoich powieści, z których żadna nie jest dworskim panegirykiem ani lukrowaną bajką dla niewiniątek, dzięki czemu ciężar laurów na pomniku raczej mi nie grozi. Wiem natomiast, że Pabianice sroce spod ogona nie wypadły. Zapisane na kartach historii, odznaczone Orderem sztandaru I klasy, są ośrodkiem przemysłowym większym od dziesiątków miast wojewódzkich w Polsce. Ale wiem także, że pośród rodowitych pabianiczan nie ma takiej rodziny, w której ktoś z bliższych lub dalszych krewnych nie walczyłby o Polskę w latach 1914-1920. I dlatego jestem całym sercem za powrotem Legionisty do Pabianic. Niech stanie blisko miejsca swojej pierwotnej warty – w parku Juliusza Słowackiego. Wierzę, że dzięki osobistemu zaangażowaniu pani Wandy Lelonek, panów Zbigniewa Dychto i Marka Dalkowskiego realizacja tego szczytnego celu zakończy się szybko i pomyślnie. Istotne, że jest już obywatelski komitet budowy i społeczne konto, aby pan Henryk Starzyński nie musiał przyjmować datków pieniężnych od sąsiadów. A jeśli zajdzie potrzeba, zorganizuje się kwesty uliczne.

Tej szlachetnej akcji sprzyja także red. naczelny Życia Pabianic, pan Janusz Krajewski. A red. Stanisław Czekalski ma dla wszystkich zainteresowanych pomyślną wiadomość. Otóż krewni rzeźbiarza M. Lubelskiego przekazali telefonicznie informację, iż kompletna dokumentacja pomnika Legionisty znajduje się w Londynie i nie ma przeszkód, aby wróciła do Pabianic. Poza tym do redakcji zgłaszają osoby prywatne i zakłady pracy, oferując znaczne kwoty pieniężne. Cieszy także obywatelska postawa rzemieślników zatrudnionych w rzemieślniczej Spółdzielni Remontowo-Budowlanej, którzy zadeklarowali na piśmie nie tylko swój udział finansowy, ale przede wszystkim pracę przy przygotowaniu terenu, roboty budowlane i montażowe.

Kiedy ściga się ludobójców, w ich cieniu kryją się mordercy pomników. Życia ludzkiego nie da się przywrócić, lecz pomnik zawsze można odtworzyć. Zbliża się 50. rocznica wybuchu II wojny światowej, która dla Pabianic oznaczała także tragiczną rocznicę śmierci pomnika Legionisty. Jego odrodzenie byłoby nie tylko symbolem zmartwychwstania Feniksa z popiołów. Stałoby się dowodem, że Polaków można pognębić, zburzyć im pomniki i domy, lecz nie sposób zniszczyć polskości, wiary i pamięci, ducha narodowego. (Odgłosy, 1  stycznia 1989 r.)

***

Grażyna Sałacińska: Późnym rankiem przybył pod kościół św. Mateusza pochód pocztów sztandarowych oraz Honorowy i Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Niepodległości wraz z tymi, którzy zebrali się na dziedzińcu II LO, by przemaszerować przez miasto pod pomnik Niepodległości. Wokół pomnika i przed kościołem gromadziło się coraz więcej ludzi. Ze wzruszeniem spoglądano na przybyłe sztandary, pośród których znajdowały się sztandary: Kombatanckie Więźniów Stalinizmu, ”Solidarności” Zarządu Regionu ZŁ, „Solidarności” Komisji Lokalnej Pabianice, „Solidarności” Rolników Indywidualnych z Ksawerowa, sztandary innych związków zawodowych, sztandary cechowe, ZBoWiD, SD, ZSL, pabianickich fabryk, szkół i harcerzy.

O godz. 9.30 część zaledwie zebranych zmieściło się w świątyni, w której rozpoczęła się Masza św. Proboszcz parafii św. Mateusza, ks. kanonik Jan Szuba powitał wszystkich słowami z serca płynącymi, boć gościła świątynia grono wyjątkowe. Znajdowali się pośród niego między innymi: ks. biskup Bohdan Bejze (pabianiczanin, członek Honorowego Komitetu Odbudowy Pomnika, syn żołnierza z 1920 r., bliski krewny legionisty Ignacego Bejze), poseł na Sejm – Wiesław Kowalski, prezydent – Radosław Januszkiewicz, przewodniczący Komisji Lokalnej „Solidarności” w Pabianicach – Janusz Tomaszewski, szaroszeregowcy, żołnierze Armii Krajowej, proboszcz parafii NMP – ks. Bogdan Markowski, Komitet Obywatelski „Solidarność”, przedstawiciele Duszpasterstwa Legionistów i Piłsudczyków, wnuczka i córka twórcy pomnika z 1933 roku – Irena i Urszula Podleskie, ks. prałat Lucjan Jaroszka i wielu, wielu innych znamienitych ludzi, pośród których zabrakło jedynie ks. infułata Stanisława Świerczka, przebywającego w tym czasie w Rzymie.

Mszę świętą celebrował i homilię wygłosił ks. biskup Bohdan Bejze. Mocno poważany w naszym mieście autorytet, nawiązał w swej homilii do tragedii wojennej, w której tyle krzywd, strat oraz ran fizycznych, moralnych i kulturowych odnieśli Polacy, w tym także pabianiczanie. Ksiądz biskup powiedział czym był, jest i być musi pomnik Niepodległości, przywrócony miastu po półwieczu. To półwiecze – zamykające czas okupacji i lata mroku powojennego – musi być przez nas zapamiętane.

Po  mszy św. przenieśli się wszyscy pod pomnik, po to, żeby go odsłonić i poświęcić. Przedtem jednak glos zabrał jeden z inicjatorów odbudowy – Jan Kepler. W refleksji polityczno-historyczno-moralnej zawarł wielką gorycz, której poddani zostali w Polsce powojennej patrioci, nie idący na ugodę, współpracę i podporządkowanie władzy.

Aktu odsłonięcia pomnika dokonali prezydent Radosław Januszkiewicz w asyście ks. kanonika Jana Szuby, Stanisława Wiącka i Antoniego Kałużki. Potem zapłonął na pomniku znicz. Następnie ks. biskup Bohdan Bejze poświęcił „Legionistę”. Ludzie zaczęli klaskać. Łzy zasłoniły wiele par oczu.

Na koniec – prowadzący uroczystość – Marek Krakus – zapowiedział apel poległych. Apel poprowadził ppłk Stanisław Majewski. Żołnierze oddali salwę honorową. Po czym pomnik utonął w kwiatach. Złożyli je między innymi: Społeczny i Honorowy Komitet Odbudowy Pomnika, przedstawiciele „Solidarności” Ziemi Łódzkiej i z Pabianic, pabianicki zespół Klubu Inteligencji Katolickiej, Komitet Obywatelski miasta Pabianic, delegacje innych związkowych organizacji, Urząd Miasta, zakłady pracy, rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych, ZBoWid, Stronnictwo Demokratyczne, Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, szkoły oraz indywidualnie mieszkańcy Pabianic.

Dziękując wszystkim, którzy na uroczystość jego odsłonięcia i poświęcenia przybyli, Marek Krakus wymienił długą bardzo listę instytucji oraz osób zaangażowanych w rekonstrukcję dzieła. Dodajmy, że na uroczystość odsłonięcia przybyli: posłanka na Sejm – Krystyna Ejsmont oraz bezpośredni wykonawcy monumentu – Władysław i Tomasz Kowalczykowie – rzeźbiarze, dyrektor naczelny Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych oraz Andrzej Gramsz – dyrektor Pracowni Sztuk Plastycznych w Łodzi, realizujący zlecenie.

Dużą pomocą w organizacji uroczystości wykazali się pabianiccy strażacy, funkcjonariusze RUSW, pracownicy UM oraz harcerze. Zapamiętajmy również, że ceremoniał wojskowy prowadził płk Zbigniew Hanczke w asyście Zygmunta Lubońskiego i Mariana Pisańczuka. Cóż jeszcze dołożyć do sprawozdania o uroczystości, która przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Była wspaniała. Teraz „Legionista” znowu spogląda na miasto. Spójrzmy na nie z tej samej perspektywy. (Życie Pabianic, nr46/1989)

https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/p/276-pabianice/113-zabytki-kultury-materialnej/27930-pomnik-niepodleglosci-w-pabianicach-stary-rynek

http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/20067,pabianice-pomnik-niepodleglosci.html



Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij