www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Poleska

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Jesienią 1994 roku odbył się wernisaż „paryżanki z Pabianic”, czyli Anny Marii Poleskiej. Gazeta Pabianicka relacjonowała: Jeżeli jest w Pabianicach śmietanka intelektualna, to niemal wszystkich, których można by do niej zaliczyć, w miniony piątek widziało się wieczorową porą w budynku po Szkole Podstawowej nr 3 (Muzeum Miasta Pabianic). Do dwóch obecnie wystawowych sal pabianickiego muzeum przywiódł ich wernisaż Anny Marii Poleskiej.

Prace malarskie Anny Marii przyjechały do Pabianic aż z Paryża. Podobnie zresztą jak ich autorka, która dwadzieścia lat temu opuściła nasze miasto, by w stolicy Francji lub świata (jak kto woli) szukać swej życiowej i twórczej drogi.

Wszystko wskazuje na to, że ją znalazła, chociaż folder wystawy bardzo sucho wylicza jej dokonania, a wideokaseta, parokrotnie odtworzona podczas wernisażu, też tylko fragmentarycznie ukazała na co ją stać.

Same obrazy, ujęte w cykl zatytułowany „Odwiązanie” niektórzy próbowali tłumaczyć jako wyraz odczuć artystki uwikłanej jednak w splot wspomnień-korzeni sięgających jej dzieciństwa i młodości w naszym mieście. Nie wszyscy jednak. Byli na wernisażu goście, którzy popisując się znajomością francuskiego, kwestionowali trafność tytułu. Anna Maria Poleska pamiętana wciąż jako Aniśka, zapewniała, że każdy z wystawionych obrazów ma swój głęboki sens i powstał pod wpływem konkretnych inspiracji. Niestety, wielu przybyłych na wernisaż, mimo usilnego wpatrywania się w duże płaszczyzny płócien, pokrytych gęstą fakturą pastelowych w tonie „bohomazów”, nie mogło  się ani tych inspiracji, ani głębszego sensu dopatrzyć.

Sławomir Łuczyński, plastyk specjalizujący się w rysunku satyrycznym, twierdził, że bardzo mu się podoba to malarstwo, przede wszystkim dlatego, że jest „po babsku” ciepłe, ładne kolorystycznie i na swój sposób konsekwentne. Inny rysownik Stanisław P. był odmiennego zdania. Nie podobały mu się obrazy, bo nie mógł się w nich doszukać ani treści, ani kompozycji. Pewien filatelista i zbieracz staroci zachwycał się bardziej starymi pocztówkami i autentycznym młynkiem do pieprzu, wkomponowanymi na zasadzie collage’u w obraz niż malarstwem. Mężczyźni wpatrując się w płótna głównie wyłuskiwali dość wyraźne wątki erotyczne. Potwierdziła je niejako sama artystka, kiedy na widok jednego z gości, stwierdziła, że imienia i nazwiska nie pamięta, ale twarz kojarzy się jej z  jakimś bara-bara na prywatkach…

No cóż, długo by można pisać o zderzeniu pabianiczan ze sztuką powstałą i przywiezioną z Paryża, które to miasto czego jak czego, ale artystycznych rekomendacji nie wymaga. Równego podkreślenia wymaga jednak znaczenie towarzyskie wernisażu. Przyszła rodzina Anki Poleskiej, wielu jej dawnych znajomych – chcących, co naturalne, zobaczyć jak wygląda pabianiczanka, która zrobiła karierę w Paryżu. Ci co jej nie widzieli 20 lat z miłym zaskoczeniem przekonali się, jak bardzo mało się zmieniła. Faktycznie, Aniśka zachowała smukłą figurę, a jej twarz, zupełnie jak dawniej, okalają proste, rozjaśnione włosy.  I jeśli nawet rysy jej twarzy w pamięci ktoś przechował jakby nieco inne, to przecież obecna ich percepcja nie mogła w żadnym razie nie zadowalać.

Ogromnym plusem wernisażu było to, że jego bohaterka i organizatorzy stworzyli atmosferę przyjazną wszystkim i na luzie. Ludzie spotkali się przy okazji zdarzenia artystycznego, ale jak to zwykle bywa, wykorzystali je nie tylko po to, by kontemplować sztukę. Szampan i inne szlachetne acz lekkie trunki (których wypito 35 butelek) sprawiły, że rozwiązały się ludziom języki. W rozmowach, prowadzonych z biesiadną swadą, coraz bardziej Paryż schodził na drugi plan, a dawało o sobie znać ciśnienie codzienności.

Opuszczając około godziny 21.00 pustoszejące  sale wystawowe pomyślałem sobie, że był to bardzo udany wieczór. Nawet jeśli nie do końca zrozumiałem przesłanie obejrzanych obrazów. I nawet jeśli w gościach, którzy tłumnie zapełnili dwie duże sale wystawowe, nie dostrzegłem natchnionych pięknoduchów rozprawiających wyłącznie o sztuce. (K.B. „Kariera o jakiej się marzy”, Gazeta Pabianicka nr 42/1994 r.) 

Anna Maria Poleska  Guigue, córka Zbigniewa Poleskiego, znanego pabianiczanina, założyciela i pierwszego redaktora naczelnego „Życia Pabianic”, po ukończeniu Wydziału Projektowania Ubiorów PWSSP w Łodzi od 20 lat mieszka i pracuje w Paryżu.

W latach 1974-1980 projektowała i wykonywała kostiumy dla renomowanych kabaretów i teatrów paryskich, np. Folies Bergere, Alcazar, Le Jardin. Od 1980 r. jest dyrektorem artystycznym Agencji Creactivites, później  Agencji Fendancens, specjalizujących się w organizowaniu pokazów mody.

Jest bardzo wszechstronna oraz pracowita. Działa z powodzeniem w takich dziedzinach, jak ilustracja mody, plakaty reklamowe, rysunki, znaki firmowe, projekty katalogów, broszur, projekty wystaw sklepowych i stoisk w prestiżowych obiektach.

We własnej pracowni uprawia malarstwo sztalugowe, które uważa za najważniejszą pozycję w swej twórczości. Od dwóch lat prowadzi pracownię malarstwa dla dzieci i młodzieży (sama też ma córkę). W latach 1987-1992 prezentowała swe malarstwo na pięciu indywidualnych wystawach, w Paryżu, Cannes, Strassburgu. W 1988 r. uczestniczyła w wystawie zbiorowej, w Międzynarodowych Spotkaniach Twórczych w Osetnicy.

Jej klientami byli m. in. „Puma” (stylizacja pokazu mody na salonie SISEL), „JIL” (pokaz odzieży sportowej i bielizny męskiej), hotel Mercure (projekt dekoracji oraz stylizacja spektaklu wraz z projektami kostiumów na 10-lecie  hotelu), „Scandale” (stylizacja i pełna realizacja retrospektywnego pokazu na 60-lecie tej uznanej firmy bieliźniarskiej). Projektowała animację wystaw przy placu Vendome w Paryżu, z okazji święta tego placu.

Obrazy, które prezentuje na wystawie w Muzeum Miasta Pabianic, przygotowanej z pełnym zaangażowaniem przez personel muzeum z jej dyrektor, Urszulą Jaros, stanowią kompendium dla jej najnowszych poszukiwań twórczych.

Tytułowy,  5-częściowy obraz Dѐtachement – to w tłumaczeniu: oderwanie, odwiązanie. Czyżby od korzeni, kraju i rodziny? Niechaj ocenią to krytycy i zwiedzający wystawę od 14 października br., aż do 10 listopada.

Anna Maria Poleska poświęciła swą wystawę wielce zasłużonej, wieloletniej dyrektor Muzeum Miasta Pabianic, Marii Kepler. (Henryk Górski „’Odwiązanie’ Anny Marii Poleskiej”, Gazeta Pabianicka nr 42/1994 r.)

Następna wystawa Anny Marii Poleskiej zatytułowana „Back to Nature” została zorganizowana w Muzeum Miasta Pabianic latem 2007 roku. Pabianicka Agencja Filmowa przygotowała relację z wernisażu.

Życie Pabianic natomiast zamieściło tekst Renaty Kamińskiej „Pabianickie drzewa malowane w Paryżu” (nr24/2007 r.): Wystawę paryskiej malarki Anny Marii Poleskiej „Back to Nature” podziwiali nowojorczycy. Pabianiczanie zobaczą ją w środę na Zamku. – Wracam do Pabianic po dwunastu latach – mówi urodzona nad Dobrzynką Anna Maria Poleska. – Ale tamtą wystawę i tę łączy tylko nazwisko autorki. To zupełnie inne prace.

Do Pabianic przyjechało 20 prac. Od tygodnia artystka osobiście montuje na poddaszu Zamku elementy folii, kalki i kartonu. Wiesza prace jak zwykłe pranie lub przybija rysunki do nieoheblowanych desek.

- W dużym skrócie można powiedzieć, że to nowatorska technika stempla na folii i kalkach. Antoni Szram nazwał to metodą aglutynacyjną, czyli farba, fotografia, kalka, papier i płótno. O szczegółach powstawania moich prac nie mówię głośno, bo to moja tajemnica – dodaje artystka.

Nowatorskie prace poleskiej regularnie podziwiają i kupują mieszkańcy Nowego Jorku.

- Kocham Nowy Jork – mówi Anna Maria. – Mam tam dwie zaprzyjaźnione galerie: Galeria Kurier Plus i Skulski Art Gallery.

Od 1974 r. Poleska żyje i tworzy w Paryżu. Z Pabianic wyjechała zaraz po dyplomie w PWSSP w Łodzi, który zrobiła w pracowni prof. Głowackiego.

- Chodziłam do pierwszego liceum w Pabianicach i zawsze wiedziałam, że zostanę artystką wspomina. – Dlatego zdałam do szkoły sztuk pięknych, a zaraz po studiach pojechałam do Paryża. I to był właściwy wybór. Różnie w życiu było, raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy nie odchodziłam od sztuki.

Na wystawie zobaczymy zaklęte w pracach drzewa i konie. Te drzewa Anna Maria fotografowała na łąkach za Pabianicami. Konie uwieczniła we francuskiej stadninie. Prace powstały w jej pracowni w Paryżu.

„…po mistrzowsku manipule kolorem, przestrzenią i czasami odsłania przed widzem swoją głębię” – napisał o jej pracach Antoni Szram w katalogu wystawy.

- Wciąż odchodzę od wszystkiego co tradycyjne. Szukam nowości, zgłębiam je, a gdy poznaję dogłębnie, idę dalej szukać kolejnych nowości – wyjaśnia pogoń za wciąż nowymi technikami sztuki.

Gdy sam obraz przestał jej wystarczać, Poleska zaczęła na nich pisać.

- Pewnego dnia poczułam, że mam niedosyt. Wtedy zaczęły się zapiski . Na przykład wypisuję nazwy drzew. Kiedyś przepisy kulinarne z czosnkiem zapisywałam obok rysunków czosnku. Teraz do prac wklejam jeszcze stare zdjęcia, które mają ze sto lat – dodaje.

Pracami artystki zachwycona była Izabela Bożek – dziennikarka amerykańskiego magazynu Kurier Plus wydawanego w Stanach po polsku: „Obrazy kuszą by dotknąć, poczuć pod palcami pęd i wiatr”. Była to recenzja po wystawie Poleskiej na Manhattanie w National Arts Club. Kilka dni później zobaczyli ją mieszkańcy Clark w Nowym Jorku.

Art.intv.pl - Anna Maria Poleska

Reportaż z wystawy Anny Marii Poleskiej

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij