www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Franciszek Kolbe

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Coraz częściej napotykamy teksty dotyczące rodziny Maksymiliana Kolbego. Teresa Wontor-Cichy W nurcie franciszkańskim (nr 16/2007 r.) przypomniała Franciszka Kolbego, starszego brata świętego Maksymiliana.

Franciszek Kolbe, starszy brat świętego Maksymiliana Marii Kolbego, który poniósł męczeńską śmierć w KL Auschwitz-Birkenau, był także więźniem tego obozu. Aresztowany został i osadzony w obozie za działalność konspiracyjną.

W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau przechowywana jest lista transportowa więźniów przeniesionych do KL Buchenwald z dnia 23 października 1943 r. Na tej liście znajduje się nazwisko Franciszka Kolbego. Relacje byłych więźniów także potwierdzają jego pobyt w obozie.

Był najstarszym synem Marianny i Juliusza Kolbego, urodził się 25 lipca 1892 r. w Zduńskiej Woli. Dwa lata później przyszedł na świat Rajmund, który po wstąpieniu do zakonu franciszkanów przyjął imię Maksymilian, a w r. 1896 Józef, później także zakonnik franciszkański, ojciec Alfons. Marianna i Juliusz Kolbowie pochodzili z rodzin tkackich. Doskonale znali to rzemiosło, które było wykonywane w ich rodzinach od pokoleń. Zawirowania gospodarcze powodowały, że często decydowali się na zmianę miejsca zamieszkania, a także zmianę miejsca pracy. Prowadzili samodzielnie zakłady tkackie, pracowali w łódzkiej fabryce włókienniczej, prowadzili sklep z artykułami pierwszej potrzeby. Pracowali obydwoje dużo i długo. W tej sytuacji synowie szybko musieli nauczyć się samodzielności.

Franciszek jako najstarszy z rodzeństwa miał w planach rodziców dalsze kształcenie się. W rodzinach robotniczych była to decyzja bardzo trudna, bowiem na ogół brakowało pieniędzy na wykształcenie dzieci. W zaborze rosyjskim, bo w nim żyli Kolbowie, prawo przewidywało tylko podstawową naukę dzieci, dalsza edukacja zależała od zamożności rodziców. Na ogół robotników nie było stać na kształcenie dzieci, zwyczajem stało się posłanie do szkoły ponadpodstawowej tylko jednego potomka. Jako że Kolbowie byli bardzo religijni, wobec Franciszka żywili nadzieję, że zostanie księdzem. Po ukończeniu szkoły podstawowej naukę kontynuował w Szkole Handlowej w Pabianicach, gdzie w tym okresie miały miejsce strajki szkolne. Franciszek angażował się czynnie w te wydarzenia, propagował pieśni narodowe, rozpowszechniał wśród kolegów wiadomości z historii Polski (posługiwał się 24 ilustracjami). Ta działalność spowodowała, że możliwość uczęszczania dalej do szkoły Franciszka Kolbego była poważnie zagrożona. Do rodziny docierały informacje o spodziewanych represjach wśród młodzieży. W tej sytuacji zrodziła się myśl wysłania chłopców Franciszka i Rajmunda do Lwowa, gdzie mieli pobierać wykształcenie w gimnazjum ojców franciszkanów.

W roku 1907 za zezwoleniem gubernatora rosyjskiego przyjechał ze Lwowa ówczesny prowincjał franciszkanów, o. Peregryn Haczela. W czasie głoszonych rekolekcji zachęcał chłopców do wstąpienia do zakonu. Na terenie Królestwa Polskiego klasztory franciszkańskie zostały skasowane, toteż jego misja miała na celu rozpoczęcie odbudowy niegdyś istniejących konwentów.

Wkrótce, pod koniec sierpnia 1907 roku, bracia przyjechali do Lwowa. Trzy lata później dołączył do nich najmłodszy brat Józef. W tej sytuacji Marianna Kolbe zdecydowała się na realizację młodzieńczych marzeń o wstąpieniu do klasztoru, przyjechała więc także do Lwowa do sióstr benedyktynek. Juliusz przebywał jakiś czas w klasztorach franciszkańskich jako tercjarz, następnie osiadł w Częstochowie, gdzie założył księgarnię.

Sam przejazd chłopców z Pabianic do Krakowa, przekroczenie granicy austriacko-rosyjskiej było nie lada wyczynem. Wraz z ojcem ukryci w furze zboża przekroczyli granicę koło Miechowa i dalej piechotą udali się do Krakowa. Tutaj pożegnali ojca i sami pociągiem pojechali do Lwowa. Okazało się, że w tym czasie byli oni jedynymi uczniami pochodzącymi z zaboru rosyjskiego, stąd franciszkanie traktowali ich bardzo życzliwie. Lwów był miastem bardzo odmiennym od tych, które znali z okresu dzieciństwa. Zetknęli się tutaj ze wspaniałym ośrodkiem polskiej myśli i kultury. Gromadziły się tu bowiem najwybitniejsze umysły i najszlachetniejsze serca, które tworzyły późniejsze niepodległe państwo polskie.

Naukę w małym seminarium bracia rozpoczęli od klasy trzeciej gimnazjum. Wkrótce okazało się, że chłopcy nie w pełni są przekonani co do przywdziania habitu zakonnego. Myśleli o opuszczeniu małego seminarium i wstąpieniu do wojska. Jednak kiedy Rajmund szedł do prowincjała, aby powiedzieć mu o tych zamiarach, został wezwany do rozmównicy, gdzie czekała na niego matka z informacją, że razem z ojcem postanowili resztę życia oddać Bogu. W tym momencie chłopcy postanowili pozostać w klasztorze.

Jesienią, 4 września 1910 r. rozpoczęli nowicjat. Otrzymali habity zakonne i nowe imiona : Franciszek – Walenty, Rajmund – Maksymilian. Rok później, bracia Kolbe złożyli pierwsze śluby zakonne, ale musieli wrócić do szkoły, aby skończyć gimnazjum. Po wakacjach przenieśli się do Krakowa, gdzie mieli rozpocząć studia filozoficzno-teologiczne. Tenże sam o. Peregryn Haczela, długoletni przełożony galicyjskiej prowincji franciszkanów, postarał się o siedem miejsc studenckich w Rzymie. Jedno z nich zaproponował bratu Maksymilianowi, który po pewnym wahaniu zgodził się z wolą przełożonych.

W październiku 1912 r. brat Maksymilian wyjechał do Rzymu. Tymczasem brat Walenty rozpoczął studia filozoficzne w Krakowie. W czerwcu 1914 r. wybuchła I wojna światowa. Franciszek przebywał wówczas w Kalwarii Pacławskiej. Wielu kleryków wyrażało chęć wstąpienia do formujących się oddziałów wojska polskiego, przełożeni nie wyrażali jednak na to zgody. Klerycy nawiązali więc współpracę z mieszkającym w Przemyślu oficerem, który w pobliskim lesie ćwiczył ich w sztuce wojennej. We wrześniu 1914 r. grupa kleryków udała się do Krakowa, gdzie wstąpili do formujących się Legionów.

Franciszek Kolbe wysłany został w rejon Karpat, na terytorium Węgier, gdzie walczył przeciwko wojskom rosyjskim. W bitwie pod Łukawcem na Bukowinie został poważnie ranny i skierowany do szpitala. Przeszedł trzy operacje nogi, a 1 sierpnia 1917 r. zwolniony został z wojska jako inwalida. Po zakończeniu działań wojennych nosił się z zamiarem powrotu do zakonu franciszkańskiego jednak tego planu nie zrealizował.

Osiadł na Lubelszczyźnie, gdzie między innymi pracował jako nauczyciel. W listopadzie 1918 r. chciał wziąć udział w obronie Lwowa, jednak z powodu odnowienia się ran nogi zmuszony był zrezygnować z tego zamiaru.

Przebywający cały czas na studiach w Rzymie Maksymilian napisał dnia 26 września 1918 r. list do brata: „(…) Postanowiłem sobie zaraz na początku, jak to było moim obowiązkiem, dopomagać ci, o ile tylko będę mógł. Tak więc codziennie umieszczam Ciebie jak też i Tatę, Mamę i kochanego naszego br. Alfonsa w „Memento” Mszy świętej i polecam Cię i wszystkich Niepokalanej naszej Królowej i najtkliwszej Mamusi. Napisz mi, jeśli będziesz mógł (na przykład przez Mamę), jak się masz, gdzie mieszkasz, co czynisz i … co do Zakonu – co myślisz teraz. Jeżeliś bowiem silny w swym przedsięwzięciu, ufam, że wkrótce jak razem wstąpiliśmy do Zakonu, odbyliśmy św. nowicjat i profesję sympliczną, tak też znajdziemy się razem w habicie franciszkańskim i potem (jeśli Bóg pozwoli nam żyć) w pracy na jak największą chwałę Bożą przez zbawienie i uświęcenie własnej duszy i jak najwięcej dusz innych”.

Losy brata potoczyły się jednak inaczej. Podczas najazdu bolszewickiego pracował w Straży Obywatelskiej w Kraśniku. Przez kilka kolejnych lat był nauczycielem. Założył rodzinę. W końcu sierpnia 1922 r. z żoną Irena (z domu Triebling) przenieśli się do Koziej Górki, w powiecie chełmskim. Pracował jako pracownik umysłowy, księgowy, a także kasjer. W tym czasie przyszła na świat jedyna córka Franciszka Kolbego, Alicja.

W roku 1924 w Grodnie, w klasztorze franciszkańskim zaczęło działalność wydawnictwo Rycerza Niepokalanej. Redaktorem naczelnym i autorem większości artykułów był o. Maksymilian Kolbe. Franciszek wspierał brata w pracy wydawniczej, propagując Rycerza Niepokalanej w swoim środowisku. Kłopoty rodzinne spowodowały, że zmienił miejsce zamieszkania i lipcu 1926 r. został organistą w miejscowości Łunna w powiecie grodzieńskim. Jego brat Maksymilian, przebywał w tym czasie w Zakopanem na kuracji. Odwiedził go podczas leczenia, wspólnie pojechali do Kuźnic oraz do sióstr albertynek i jezuitów. Był to bardzo trudny okres w życiu Franciszka Kolbego, jego Zycie rodzinne nie układało się pomyślnie, stracił pracę, borykał się z trudnościami finansowymi. Brat starał się go wspierać, cały czas utrzymywał z nim kontakt, pomagał finansowo, zachęcał do modlitwy i spowiedzi. W zachowanej korespondencji bracia nigdy nie mówią o sobie inaczej niż Franuś i Mundzio. Ogromna więź wyraża się także w intensywności korespondencji. Pośredniczką informacji była często Marianna Kolbe, matka, do której obaj zawsze kierowali wiele czułych słów.

W 1934 r. Franciszek Kolbe został odznaczony Krzyżem Niepodległości za zasługi w walkach podczas I wojny światowej. Mieszkał w tym czasie w miejscowości Łunna i prowadził sklep, który jednak nie zabezpieczał w pełni potrzeb finansowych jego rodziny.

W 1938 r. przebywał w Grodnie, gdzie pracował jako intendent w szpitalu miejskim. Rok później, w 1939 r. wziął udział w kampanii wrześniowej. Teren Grodna zajęty został przez wojska radzieckie, a oddział Franciszka Kolbego został rozbity. Po kapitulacji był poszukiwany przez NKWD, wobec czego postanowił przedrzeć się do rodzinnej Zduńskiej Woli, która wówczas znalazła się w rękach Niemców w tzw. Warthegau. Tułał się do 21 września po wielu miejscowościach, miedzy innymi przechodził przez Częstochowę. W Zduńskiej Woli zatrzymał się w domu Kieszniewskich, krewnych Kolbów. Tutaj włączył się w działalność konspiracyjną.

W listopadzie 1939 r. został zaprzysiężony do Służby Zwycięstwu Polsce. Pracował w Okręgu Łódź, głównie w obwodzie sieradzkim. W pierwszym okresie działalności organizował zadania konspiracyjne. Od maja 1941 r. przygotowywał nasłuch oraz redagował, drukował i kolportował gazetę „Wiadomości Radiowe”. Angażował się także w pomoc rodzinom aresztowanych przez władze niemieckie. Utrzymywał stały kontakt z najbliższymi, szczególnie z matką, przebywającą wówczas w klasztorze sióstr felicjanek w Krakowie. Kiedy 14 sierpnia 1941 r. o Maksymilian Kolbe, jego ukochany brat Mundzio zginął w obozie KL Auschwitz, rodzina dowiedziała się o tym fakcie bardzo szybko. Zrozpaczona Marianna Kolbe poinformowała Franciszka, który chcąc pocieszyć ją napisał:

„Dlaczego Matka Boleściwa? Czyż Bóg nie rządzi? Czyż nie Jego wolą było to, co się stało? Czyż Bóg boleść trwałą swoim stworzeniom czyni? A może miłość własna nasza nie chce godzić się z Przeznaczeniem Bożym? Do czego dążył Mundzio –Maksymilian? Czyż nie do męczeństwa? Czyż celu marzeń nie osiągnął? Czyż mamy cierpieć, że Bóg wysłuchał Mundzia modlitw? Czyż mając świętego Męczennika w niebie, powinno się być „bolesną” czy „szczęśliwą”? Mamo, pomyśl, wzniósłszy się ponad naszą słabość, co się egoizmem zwie! Mamo wiem, że to boli, lecz on jest najszczęśliwszym z nas, z całej rodziny. Czyż mamy boleść nosić w sercach, że Mundzio dostąpił zaszczytu marzeń świętych? Jesteś „Matką Szczęśliwą”! Prawda? On, Mundziu, uczynił Cię tą, kim Cię określiłem. Da Bóg i ja Cię o boleść nie przyprawię, bo wojna nie na próżno: cel – zmiana dusz, uwolnienie od słabości przedwojennych”.

Franciszek Kolbe pracował w tym czasie w fabryce włókienniczej, która wówczas nosiła nazwę Vereinigte Textilwerke Aktien Gesellschaft. We wrześniu 1941 r. sprowadził do Zduńskiej Woli swoją żonę Irenę oraz córkę Alicję. W dalszym ciągu był aktywny w pracy konspiracyjnej, stąd na początku 1943 roku otrzymał awans do stopnia podporucznika.

Podczas wielkiej wsypy 19 stycznia 1943 r. został aresztowany i poddany okrutnemu śledztwu w więzieniu łódzkim. Nikogo z kolegów nie zdradził. Następnie 3 lipca 1943 r. w grupie 10 więźniów przywieziony został do obozu KL Auschwitz, gdzie otrzymał numer 127600 i kategorię więźnia politycznego. Nie zachowała się niestety dokumentacja na temat jego pobytu w obozie, nie wiadomo w jakich komandach pracował, w których blokach przebywał. Po kilku miesiącach pobytu w obozie Auschwitz, 23 października 1943 r. przeniesiony został do KL Buchenwald i oznaczony numerem 34470. Z KL Buchenwald przenoszony był do podobozów tego obozu: Dora (3 stycznia 1944), Harzungen (20 sierpnia 1944) i ponownie do Dora-Mittelbau (18 stycznia 1945), gdzie zmarł 23 stycznia 1945 r.

W muzeum w Zduńskiej Woli zachował się list Franciszka Kolbego do matki Marianny Kolbe z 20 września 1941 roku, w którym odnajdujemy echa pabianickie.

„(…) Mamo! Jemu lepiej niż nam, bo celu dopiął i to w ten sposób, o jakim marzył! Smucić się nie mamy prawa, najwyżej pałać świętą zazdrością i cieszyć się, że mu się udało. Z drugiej strony ból dokucza, ból egoizmu, a właściwie wspólnoty krwi. Bo rodzina to jedno ciało o kilku członkach i gdy się jeden członek odetnie, musi całe ciało boleć. Co do narzędzia, które tego dokonało, będzie ono osądzone. Msza św. za Mundzia odbędzie się dopiero z końcem miesiąca lub dopiero z początkiem października, bo ksiądz ma pełno terminowych intencji mszalnych.

Co do Walcia i Antosia, to na próżno szukałem ich grobów na cmentarzu w Pabianicach, bo tam wszystko się przeinaczyło i cmentarz jest teraz zamieniony na wielkomiejski, elegancki. Pamiętam śmierć jednego i drugiego.

Ciekawe jestem w jaki ja sposób przeniosę się do wieczności, bo sztuka będzie dożyć do końca wojny, jak mi zdaje. Jak Bóg da, tak będzie.

Alka pisze kartkę po karcie do mnie. Natomiast żaden jeszcze mój list ani kartka do niej nie doszły, bo cała poczta wraca jako niedopuszczalna. Widocznie jakieś nieporozumienie. Wyprzedają rzeczy i w ten sposób żyją, czekając aż ja załatwię, by mogły do mnie przyjechać. Tymczasem pomimo moich starań , na razie sprawa ich przyjazdu jest jeszcze niezałatwiona.

U mnie osobiście wszystko jednakowo. Sprawiłem sobie drugie ubranie świąteczne, bo to pierwsze zaczęło się rozłazić.

Frania Kieszniewska, córka Mamy siostry Rózi Langerowej, u której mieszkam i która się mną opiekuje dołącza Mamie swoją fotografię, by Mama sobie ją przypomniała. Jest ona ta sama, która była u nas jakiś czas w Jutrzkowicach i której Mama w Jutrzkowicach podarowała łańcuszek i fartuszek, żeby dłużej została. Tymczasem to stworzenie, jak wujek Langier przyjechał, wyjechało z ojcem z powrotem do Zduńskiej Woli. Przeczytałem jej właśnie w tej chwili, co o niej napisałem. Zasyła ona Mamie serdeczne pozdrowienia”.

Natalia Budzyńska w książce „Matka męczennika”, Kraków 2016 r. pisze także o Franciszku Kolbe.

„(…) Żona nazywa go Niuś. Koniec z bratem Walerianem, koniec z Franusiem, teraz jest Niuś. Marianna jest zdruzgotana, całkowicie straciła jakikolwiek wpływ na syna. Ale jak to: wziął ślub? Przecież nie mógł. Czy zapomniał, że jest po zakonnych ślubach czasowych? Nie można ot tak zlekceważyć tego faktu. Potrzebne są jakieś dyspensy, zwolnienia i to przecież trzeba je jakoś załatwić może nawet w Rzymie! Czy ten ślub z kobietą jest w ogóle ważny? Zapewne nie! Gdyby wyznał na spowiedzi przedślubnej ten fakt, że jest wciąż związany ślubami czasowymi, to nie dostałby rozgrzeszenia. Więc ta spowiedź w ogóle się nie liczy! Franciszek ma dwadzieścia pięć lat, jest jeszcze taki młody, roztrzepany, nieokiełznany, nie wie zupełnie, co należy robić. Otoczony nieznanymi ludźmi ze świata ulega złym wpływom.

I co to za Irenka? „O! jakże nieszczęśliwa młodzież dzisiejsza, która dźwiga kajdany ciężkie namiętności różnych” - zamartwia się Marianna, ani na chwilę nie wątpiąc, że te namiętności, przecież tak normalne, nie doprowadzą Franciszka do żadnego szczęścia.

Tymczasem w sierpniu 1918 roku Franciszkowi I Irenie urodziła się córeczka Angelika Alfreda (później zmieniono jej imię na Aniela, a przez najbliższych i tak nazywana była Alą). Ta sytuacja wiele zmieniła, a Marianna zdała sobie sprawę, że w zaistniałej sytuacji Franuś musi zdecydować się na odpowiedzialne ojcostwo i wyjaśnić sakramentalne zawiłości. Tym jednak najlepiej zajmie się ona sama. Alka ma kilka miesięcy, kiedy Marianna pisze do Rzymu i interweniuje w sprawie zwolnienia syna ze ślubów zakonnych.

W grudniu 1918 roku wybiera się do Nowego Sącza poznać synową i małą wnuczkę. Po ślubie młode małżeństwo zamieszkało w kamienicy rodziców Ireny, ludzi zamożnych i uprzejmych, ale niepraktykujących – jak natychmiast zauważa Marianna. Styl życia jej syna jest tak różny od tego, jaki wyznawała w małżeństwie Marianna, że nie mieści jej się to w głowie. Zdruzgotana donosi Józefowi, który od dwóch lat jest już bratem Alfonsem: Byłam u nich, by zbadać ich ducha, lecz smutne na mnie zrobiło wrażenie, bo Franuś stał się niewolni9kiem wielu niegodziwości, jak to: nałogowe palenie papierosów, niegodziwe żarty, dowcipy dwuznaczne, klątwy, względy ludzkie, obojętność w służbie Bożej itd. A Irenka całkiem światowa.

Przełóżmy to na codzienne zachowanie. Franciszek palił papierosy, jak wielu wówczas mężczyzn, lubił żartować, głośno się śmiać, zaczepiał swoją żonę, może nawet poklepywał po pupie, zerkał w dekolt, komplementował i mrugał okiem. Zdarzało mu się pewnie zakląć, jak to byłemu żołnierzowi. Chciał być lubiany przez teściów, sąsiadów i różnych znajomych, był wiec człowiekiem towarzyskim i spotykał się z innymi w kawiarniach, chodził z Ireną do kina, a po obiedzie w restauracji popijał wódeczkę. Irena kręciła loki przed lustrem i kupowała sukienki oraz kobiecą prasę.

Nawet jeśli bywali w kościele, to na pewno o wiele rzadziej, niż wyobrażała to sobie Marianna. A co pewnie najtrudniejsze do zaakceptowania dla Kolbowej – ich córka wciąż była nieochrzczona, mimo że od jej narodzin minęło już kilka miesięcy. Ostecznie Franciszek i Irena postanowili ochrzcić Aniele Alfredę (imiona miała po rodzicach Ireny) dopiero w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia 1919 roku w Nowym Sączu. Rodzicami chrzestnymi byli krewni Ireny.

Franciszek, Irena i Anielka – zwykła, przeciętna rodzina. Rok później mieszkali już w Kraśniku. Marianna odwiedzała ich bardzo rzadko, takie podróże w jej przypadku – rezydentki przy klasztorze, która nie miała w ogóle swoich pieniędzy – były po prostu niemożliwe. Zwyczajnie nie miała za co kupić biletu. Poza tym każda jej wizyta u syna i synowej nie kończyła się zbyt dobrze dla obu stron. Marianna nie mogła ścierpieć stylu życia, jakie prowadził Franciszek, i obwiniała Irenę. Podczas odwiedzin musiało dochodzić do wielu nieprzyjemności. (…)

Zimą 1991 roku umarła wnuczka Franciszka Kolbe Maria Szymańska (ur. 1954 r.). Nie miała dzieci, więc na niej zakończyła się historia rodziny Kolbów z gałęzi Marianny i Juliusza. Zakończyła się smutno i tragicznie, bo Maria Szymańska zmarła nagle, a w sprawie jej śmierci prowadzono dochodzenie, które ostatecznie umorzono. Prokurator zawsze bada nagle i nienaturalne zgony, w tym przypadku to nic dziwnego. Suche ustalenie prokuratora, które czytam, kryje tragiczną historię kobiety usiłującej poradzić sobie w życiu w najgorszy z możliwych sposobów. „Była nałogową alkoholiczką i narkomanką, piła wszelkiego rodzaju płyny zawierające alkohol o różnym natężeniu. Zażywała leki psychotropowe i inne” – zanotowała pani prokurator badająca z urzędu tę sprawę. Maria mieszkała w Łodzi z konkubentem. Próbowała coś zarobić, sprzedając wiązanki ze sztucznych kwiatów. (…)

Wydawnictwo Ojców Franciszkanów Niepokalanów - Franciszek Kolbe (1892-1945)

Juliusz Kolbe

W tomie XIX Encyklopedii „Białych Plam”, Radom 2005 r. znajduje się biogram Juliusza Kolbego – ojca Maksymiliana, Franciszka i Józefa.

Kolbe Juliusz (ur. 29 V 1871 w Zduńskiej Woli, rozstrzelany jesienią 1914 w okolicach Miechowa) – rzemieślnik, robotnik, handlowiec, działacz chrześcijańsko-społeczny, ojciec Rajmunda Marii Kolbego – św. Maksymiliana.

Kolbe był synem Jana i Heleny z Grajbichów; szkołę podstawową ukończył w Zduńskiej Woli; następnie przez kilka lat prowadził tam własny warsztat tkacki; 1895 z powodu dużej konkurencji i braku większego kapitału sprzedał warsztat; przeniósł się do Łodzi, gdzie podjął pracę w fabryce włókienniczej; 1896 udał się do Jutrzkowic pod Pabianicami; tu otworzył sklep z artykułami codziennego użytku – jednak nadmierne udzielanie kredytu ubogim i bezrobotnym przyczyniło się 1904 do bankructwa jego sklepu; przeniósł się wówczas do Pabianic, gdzie aby zarobić na utrzymanie własne i rodziny, ponownie podjął pracę w fabryce włókienniczej; w Pabianicach Kolbe poznał wikarego tamtejszej parafii ks. Włodzimierza Jakowskiego (który wkrótce został przeniesiony przez władze kościelne do Częstochowy) i pod jego wpływem rozpoczął działalność religijną i chrześcijańsko-społeczną (sprowadzał i kolportował tajne pisma, które również czytał w swoim domu razem z przyjaciółmi i znajomymi); wspólnie z gronem osób, które skupiło się wokół niego, Kolbe zawiązał w Pabianicach Koło Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich (SRCH); pisywał także do czasopisma SRCH – „Pracownik Polski”, m. in. opublikował „Psalm robotników chrześcijańskich”.

W 1910 żona Kolbego Marianna z Dąbrowskich za zgodą męża i władz kościelnych wstąpiła do klasztoru sióstr benedyktynek we Lwowie; wkrótce sam Kolbe opuścił Pabianice i przez pewien czas przebywał jako tercjarz w klasztorach franciszkańskich w Polsce; 1912-14 zamieszkał w Częstochowie, gdzie ponownie nawiązał kontakt z ks. Jakowskim; Kolbe działał wówczas w SRCH i prowadził sklep papierniczy, będący jednocześnie małą księgarnią, w której udostępniał mieszkańcom Częstochowy pisma oraz wydawnictwa religijne; zamierzał jednak sprzedać to przedsiębiorstwo, pragnął bowiem rozpocząć naukę w konserwatorium, aby w przyszłości zostać organistą; zamiary te pokrzyżował mu wybuch I wojny światowej; Kolbe wstąpił wówczas do Legionów Polskich i został dowódcą oddziału; jesienią 1914 dostał się do niewoli rosyjskiej (w okolicach Olkusza i Miechowa) i został rozstrzelany; rodzina nigdy nie uzyskała bliższych informacji o okolicznościach jego śmierci. (Ryszard Bender)

Juliusz Kolbe w Pracowniku Polskim (nr 19/1907 r.) pisał: Smutno u nas w Pabianicach. Zaledwie zaczęliśmy się organizować, aby zawiązać koło Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, a ks. Skowroński, który obiecał być naszym patronem, niebezpiecznie się rozchorował i tym sposobem zostaliśmy zupełnie opuszczeni. Bardzo nam tu potrzeba takiego chrześcijańskiego Związku, bo jednostki same sobie pozostawione zawsze są chwiejne i łatwo chylą się ku tym, którzy coś obiecują, chociażby tylko dla zamydlania oczu. Bardzo jesteśmy zasmuceni, że tak nam trudno idzie z zapoczątkowaniem Stowarzyszenia, lecz nie tracimy nadziei, że nam Bóg dopomoże.

Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich po chwilowych trudnościach rozwinęło swą działalność, zwłaszcza po roku 1910.

„Psalm robotniczy” Juliusza Kolbe

Hołd złóżmy Bogu, robotnicy!

Zaszczytny, wzniosły jest nasz stan,

Krwią go uświęcił Syn Dziewicy,

Nasz wieczny król, nasz Mistrz i Pan.

Ten, co się Ojcem mieni,

Z miłością tak rzekł nam:

Pójdźcie, wy, pracą obciążeni,

Ja was ochłodzę, siłę dam.

Wierni synowie i poddani –

W ofierze Bogu chcemy nieść

Swe trudy, choć skalani…

I wiernie głosić jego cześć.

Ten, co się Ojcem mieni …

Pan patrzy wciąż na naszą nędzę,

W ubóstwie zrodzona sam ją zna,

Więc snujmy dalej życia przędzę,

Choć ciężko nam, choć walka trwa.

Gdy pracy naszej nie ocenią

I nam dokuczy zimno, głód.

Niech ulgę niesie to cierpieniom,

Że tak płacono Zbawcy trud.

Więc z cierpliwością, robotnicy,

Dążmy za naszym Mistrzem w ślad,

A On dotrzyma obietnicy

I spokój da na wiele lat.

Gdy zimny pot nam zrosi czoło,

Zwiastując bliski już nasz zgon,

Spojrzyjmy wówczas wstecz, wesoło,

Że nasza praca dała plon.

A gdy swe trudy ukończymy,

I Stwórca przetnie życia nić,

My się natenczas pocieszymy,

Bo wraz będziemy z Mistrzem żyć.

Alfons M. Kolbe

Pochodnia Seraficka (nr 1/1931 r.) poinformowała swoich czytelników o zgonie o. Alfonsa M. Kolbego – brata Maksymiliana:

„W Warszawie dnia 3 grudnia br. zmarł w 33 roku życia

O. Alfons Maria Kolbe – franciszkanin, redaktor Rycerza Niepokalanej

Śmierć śp. O. Alfonsa niespodziewanie wywarła wielki smutek tak wśród wszystkich braci – współpracowników Rycerza Niepokalanej, jak też w całej prowincji franciszkańskiej. I słusznie, gdyż Zakon utracił w nim wielkiego pracownika. O. Alfons od roku 1925 stale pracował przy wydawaniu Rycerza, najpierw w Grodnie, następnie w Niepokalanowie. Cale te pięć lat poświęcił wyłącznie rozszerzaniu czci Najświętszej Panienki. Jego serce, niemal każda żyłka w nim drgały tylko miłością Boga i Niepokalanej. Każdą chwilę swego życia poświęcał tylko sprawom  Marii Najświętszej, a tym samym bliźnim – dzieciom Marii, bo w swoich artykułach starał się wciąż zbliżać czytelników ku Marii, jako ku jedynej przystani ratunku w dzisiejszych, tak burzliwych czasach.

Zakonnik – kapłan z niego bardzo wzorowy i pracowity, który dlatego stał się godnym naśladowania przykładem dla swych braci zakonnych. Posiadał nadzwyczaj wielką energiczność. Jeśli kto był w Niepokalanowie, albo słyszał przynajmniej coś więcej tamtejszym wydawnictwie, to łatwo zrozumie nasze słowa. Utrzymać w porządku tak duchowo, jak i materialnie 100 braci, 60 internistów, postarać się o wypełnienie wszystkich potrzeb, jakie są złączone  z drukarnią, a co najciekawsze nie posiadać ku temu żadnych stałych zasobów materialnych, ale zdać się tylko na opiekę Niepokalanej i ofiarność innych; jeśli ktoś zastanowi się nad tym wszystkim, ten od razu odczuje, co to za silna, energiczna, a zarazem szlachetna i bogobojna dusza musiała być.

Dlatego śmierć takiego kapłana – zakonnika sprawiła wielkie zakłopotanie i smutek nieutulony wśród braci. Ale nie rozpaczajmy! Pan Bóg wie, co czyni! Nic się bez Jego woli nie dzieje. Trudno sprzeciwiać się bożym wyrokom, które często mogą się nam wydawać niezrozumiałymi.

Niech mu za takie pracowite i święte życie Pan Bóg miłosierny i Niepokalana, którą tak bardzo kochał, dla której sterał tak szybko swe życie, zapłacą szczęściem niebiańskim. Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie!”

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij