Gospodarska wizyta
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęPabianiczanin Zenon Nowak jako wicepremier i poseł na Sejm PRL wizytował nasze miasto w grudniu 1961 roku. O pabianickich sprawach rozmawiała z politykiem reporterka Życia Pabianic (nr 51/1961 r.). Rozmowa odzwierciedla klimat lat sześćdziesiątych – czasu tzw. małej stabilizacji, czyli powszechnej biedy, szarzyzny i nudy.
- Towarzyszu wicepremierze, jako poseł na Sejm PRL z naszego okręgu jesteście częstym gościem w Pabianicach. Co uderzyło Was najbardziej na przestrzeni ostatnich kilku lat w gospodarce naszego miasta?
- Dorobek miasta jest duży. W ostatnich latach zaszły tu rzucające się w oczy zmiany. Widać, że coś ruszyło naprzód, tak w budownictwie mieszkaniowym, jak i przebudowie ulic, zakładaniu nowych nawierzchni, w ogólnym porządkowaniu terenu. Widać nowe budynki mieszkalne, szkoły, punkty świetlne, sklepy. Będąc ostatnio w Pabianicach zrobiłem kilkukilometrowy spacer. Byłem również na Nowym i Starym Mieście, oglądałem budowę dwóch szkół, oddany do użytku piękny gmach Domu Rencistów, roboty drogowe i inne temu podobne. Prace te nabrały wreszcie żywych kolorów, pewnego rozmachu. Widać, że miasto w coraz to szybszym tempie rozbudowuje się, że z każdym niemal miesiącem zmienia swoje oblicze.
- Czy wobec powyższego, działalność naszej Rady Narodowej idzie we właściwych kierunkach i obejmuje dziedziny związane z rozwojem gospodarki komunalnej?
- Niewątpliwie, że to co się dzieje w mieście jest osiągnięciem MRN i jej Prezydium. Będąc w okresie kampanii przedwyborczej na spotkaniach z wyborcami mało słyszałem krytycznych uwag pod adresem Rady i jej Prezydium. Oczywiście nie znaczy to wcale, że nie ma w gospodarce miasta braków i uchybień. Zaniedbań z okresu międzywojennego nie da się tak szybko i radykalnie usunąć, przede wszystkim w budownictwie mieszkaniowym, w pracach związanych z przebudową ulic, zakładaniem kanalizacji itp. Wiele jest jeszcze do zrobienia, ale nie można też nie zauważyć tego co się już zrobiło.
- Na co, Waszym zdaniem towarzyszu wicepremierze należałoby zwrócić szczególną uwagę w bieżącej pięciolatce?
- Na pierwszym planie winno tu stać zagadnienie dotyczące warunków lokalowych szpitali w mieście, problem służby zdrowia, rozwój sieci placówek usługowych, no i oczywiście budownictwo mieszkaniowe. Zwiedziłem nie tak dawno wszystkie szpitale w mieście. Rzuca się tu w oczy przede wszystkim brak odpowiedniego zaplecza, mam na myśli pralnie, nowocześnie urządzone kuchnie i inne tego rodzaju pomieszczenia. Podobne braki, z mniejszymi lub większymi odchyleniami występują w całym województwie łódzkim. Poczyniliśmy już odpowiednie kroki, władze wojewódzkie dopilnują wszystkich spraw, jakie wiążą się z tym tak ważnym problemem.
Załóżmy, że zapadłaby w tej chwili decyzja budowy nowego szpitala w Pabianicach, to przecież są sprawy, które długo trwają. Budowa nowego gmachu szpitalnego to co najmniej sześć lat. Te sprawy trzeba przemyśleć. Decyzja taka nie rozwiązałaby wcale zagadnienia. I nie wolno się nią sugerować. Mając na uwadze budowę nowego gmachu szpitalnego nie można ani na chwilę zapominać o tym, co jest do tego czasu do zrobienia, w istniejących już oddziałach szpitalnych. Oglądałem wszystkie cztery obiekty szpitalne, z których dwa mogą i powinny być rozbudowane, szczególnie szpital na Starym Mieście, Brak pralni, apteki, a przede wszystkim fakt, że oddział zakaźny znajduje się w pobliżu oddziału położniczego powinien być sygnałem do powzięcia w najbliższym okresie środków zaradczych.
Szpital przeciwgruźliczy też nie ma odpowiedniego miejsca, znajduje się bowiem między dwiema szkołami („budowlanka” i „dziewiątka). Oddział szpitala na ulicy Nowotki (św. Jana), gdzie oddano obecnie 40 nowych łóżek, gdzie w jednej części budynku (obecnie wydział edukacji) górę zajmują lokatorzy, na parterze zaś, w podwórzu mieści się stołówka jednego z zakładów pracy, też boryka się z trudnościami. Istniejąca tu sytuacja nie gwarantuje absolutnie należytego spokoju, jaki potrzebny jest ludziom chorym. Wiele jest jeszcze do zrobienia, jeżeli chodzi o problem szpitali w Pabianicach. I na tych sprawach winna się skoncentrować uwaga Miejskiej Rady Narodowej i władz wojewódzkich, bo jak mi wiadomo, na 400 łóżek, które posiadają oddziały pabianickich szpitali, poważny ich procent przypada na chorych z województwa i chorzy ci – szczególnie w szpitalu przeciwgruźliczym – łóżka te zajmują. Przychodnia rejonowa dla mieszkańców, to też sprawa paląca, zajmuje się nią specjalna komisja z Ministerstwa Zdrowia i z województwa.
Przy jednoczesnym kontynuowaniu dalszej rozbudowy miasta należy przede wszystkim nastawić się na stałe ulepszanie istniejących już obiektów, na usuwanie drobnych na pozór usterek, które bywają niekiedy bardzo przykre w codziennym życiu, a które jakże często przy małym nakładzie pracy i niewielkich wydatkach można i należy likwidować. W realizowaniu tych wszystkich, może nie gigantycznych, ale tym niemniej ważnych poczynań może wydatnie pomóc całe społeczeństwo miasta Pabianic. Trzeba tylko nawiązać z nim stałą więź, trzeba wciągnąć wszystkich mieszkańców miasta do prac społecznych, bo przecież to dla wspólnego dobra, dla wspólnej wygody. Duże pole do popisu mogą tu mieć komitety blokowe, których aktyw niejednokrotnie już dał dobry przykład i wyraz ofiarności przy wywiązywaniu się z czynów społecznych i obywatelskiego obowiązku, usuwając częstokroć różnego rodzaju mniejsze i większe usterki, występujące w gospodarce komunalnej miasta.
Kiedy spacerowałem po mieście, zauważyłem na chodnikach wiele „pułapek”, w postaci wykopów, głębokich szczelin, dziur, nierówności, przy których jakże łatwo o wypadek. W mojej wędrówce po mieście trafiłem również na dworzec kolejowy. Uderzyło mnie tu wiele zaniedbań, które w miarę możliwości należałoby jak najprędzej zlikwidować, należałoby teren ten uporządkować, bo przelotowość ludzi, jak i różnego rodzaju pojazdów jest tu duża.
- Wiem, że jako aktywny działacz partyjny naszego terenu, poseł na Sejm PRL i dawny mieszkaniec pabianickiego grodu – serdecznie z nim nadal związany – interesujecie się towarzyszu wicepremierze sprawami miasta i przeglądacie nasz lokalny tygodnik „Życie Pabianic”. Czy gazeta nasza ukazuje wszystkie problemy związane z życiem tak różnorodnie uprzemysłowionego miasta, jakim są Pabianice?
- Chętnie przeglądam pabianicką gazetę, przynosi mi ona przecież na bieżąco wieści z miasta, w którym żyją moi wyborcy. Informuje o poczynaniach Rady Narodowej i realizowaniu przez nią uchwał, ukazuje działaczy partyjnych i społecznych, osiągnięcia i ludzi pracy z poszczególnych zakładów i instytucji, zmiany, które dotyczą rozwoju miasta i zachodzą niemal, że każdego tygodnia, nie zawsze może dostrzegane przez wszystkich, ale nie uchodzące uwadze dobrego obserwatora, jakim bez wątpienia jest dziennikarz znający teren i sprawy z nim związane. Listy czytelników, a także moich wyborców, również dostarczają każdego tygodnia bogaty materiał, który ukazuje życie miasta w różnych jego przejawach. Podobał mi się ostatni numer gazety, przynoszący wiadomości z różnych dziedzin, ciekawie rozwiązany zdjęciami i graficznym ujęciem.
- Jakie są możliwości i dalsze perspektywy rozwojowe Pabianic? Chodzi mi o realizację postulatów wyborców.
- Olbrzymia większość postulatów wyborców zostanie zrealizowana w bieżącej pięciolatce, oczywiście przy pomocy całego społeczeństwa miasta Pabianic, z którym jak już powiedziałem, należy nawiązać ścisły kontakt i współpracę. Wyniki tej współpracy będą tym większe, o ile przy wszystkich poczynaniach, wchodzących w zakres gospodarki komunalnej, będzie się pamiętać o jak najdalej idących oszczędnościach. Musimy być powściągliwi w wydatkach , nie stać nas bowiem na rozrzutność. Musimy walczyć z wszystkimi przejawami marnotrawstwa. Wydatkowanie każdej złotówki powinno być przemyślane, obojętne, czy to będzie złotówka ze skarbu państwa, z funduszy Rady Narodowej, dotacji, jakich nie szczędzą zakłady pracy, czy też pochodząca ze świadczeń społecznych obywateli miasta Pabianic. Dopiero wówczas, przy takiej gospodarce można będzie mówić o pełnej realizacji postulatów wyborców.
- Dziękuje Wam towarzyszu wicepremierze za rozmowę i udzielenie cennych uwag dotyczących miasta. (rozmowę przeprowadziła Krystyna Ochalska)
W 1962 roku Z. Nowak przewodniczył uroczystości otwarcia pabianickiej tysiąclatki im. Stefanii Sempołowskiej.
Zenon Nowak dokładał starań, aby wypromować Pabianice jako wzorcowe miasto socjalizmu. Przyczynił się m. in. do wzniesienia w 1968 roku Pomnika Bojowników o Wyzwolenie Społeczne i Narodowe (zburzony w 2023 r.) i do odznaczenia miasta Orderem Sztandaru Pracy Pierwszej Klasy w 1966 r. Posiadał znaczący wpływ na lokalną instancję partyjną.
W Polsce zasłynął z talentu politycznego, który pozwał utrzymać się przy władzy długie lata mimo licznych i ryzykownych zawirowań, co najlepiej streszcza powiedzenie, krążące wśród partyjnych publicystów – „Tak czy owak – zawsze Nowak”. Najpierw występował z pozycji stalinowskich, później był liczącym się „natolińczykiem” związanym z frakcją generała Moczara, podejrzewanym także o nastawienie antysemickie.
Atak na tow. Wiesława
Zenon Nowak na Plenum Komitetu Centralnego PPR w 1948 r. zaatakował tow. Wiesława Gomułkę w ramach walki z tzw. odchyleniem prawicowo-narodowym.
„(…) Przecież czerwcowe Plenum zapoczątkowało walkę z prawicowym i nacjonalistycznym odchyleniem, którego nosicielem jest głównie tow. Wiesław. Czerwcowe Plenum potrafiło się przeciwstawić Generalnemu Sekretarzowi. Tow. Wiesław cieszył się niewątpliwie dużym autorytetem w Partii i pomimo to całe Plenum jak jeden mąż, z wyjątkiem jednego czy dwóch towarzyszy, wystąpiło z niezwykłą siłą przeciw antymarksistowskim, antyleninowskim teoriom tow. Wiesława. Jest to niewątpliwie objaw dużej dojrzałości politycznej aktywu centralnego naszej Partii, świadczy to o sile naszej Partii.
Uważam, że mieliśmy prawo i obowiązek oczekiwać od tow. Wiesława wnikliwej, marksistowskiej samokrytyki. Tow. Wiesław na to się nie zdobył i wobec tego należy stwierdzić, że tow. Wiesław na wczorajszym posiedzeniu KC i dzisiejszym swoim wystąpieniem jeszcze raz zawiódł zaufanie naszej Partii. Tak jak zawiódł zaufanie Partii swoją polityką w ciągu ostatnich kilku miesięcy, tak samo wczoraj jeszcze raz wykazał, że nie zasłużył na to zaufanie, które Partia z tak wielkim zaufaniem zdobywała dla niego. (…) Tutaj towarzysze słusznie podkreślali wielkie znaczenie i wielką rolę, jaką odegrało nasze Biuro Polityczne w walce z prawicowymi, nacjonalistycznymi koncepcjami tow. Wiesława. Sądzę jednak, że należało te rzeczy raczej wcześniej postawić, gdyż z historii ruchu robotniczego wiemy, że wszelkie próby klajstrowania, jeżeli idzie o zasadnicze, ideologiczne rozbieżności, mogą dać tylko fatalne rezultaty.
Nie usiłował tow. Wiesław w ciągu ostatnich miesięcy swym zachowaniem chociażby osłabić tego wycia polskiej i międzynarodowej reakcji o „polskim Tito”, o wodzu „komunizmu narodowego” w Polsce, o tym który przeciwstawia się Moskwie w sprawie Jugosławii, w sprawie Biura Informacyjnego, w sprawie przebudowy wsi itd., itd. ”. (Nowe Drogi nr 11/1948 r.)
Nowak o braku czujności
„(…) Drugie zagadnienie, które chciałbym poruszyć, to jest zagadnienie naszej praktyki partyjnej, która bywa nieraz wypaczana przez dołowe ogniwa naszej partii. Zjawisko to jest wywołane przede wszystkim brakiem czujności naszej partyjnej organizacji, na skutek wciągnięcia często różnych klasowo, obcych nam i wrogich elementów do partii. Bo tam, gdzie sekretarzem naszej partyjnej organizacji jest chłop bogaty, zamożny, a niestety tak się czasem zdarza i w kierownictwie Samopomocy Chłopskiej i w kierownictwie spółdzielczości – tam nie ma mowy o klasowej polityce, o realizowaniu linii partii”. (Nowe Drogi nr 10/1948 r.)
Sprawa antysemityzmu
„(…) Teraz może, towarzysze, sprawa antysemityzmu.
Ja wystąpiłem na ubiegłym Plenum. Niewątpliwie część towarzyszy merytorycznie nie zgodziła się ze mną, część towarzyszy uważała, że można ostatecznie o tym mówić, ale po co na Plenum.
Ja nie chcę, towarzysze, nad tym się zatrzymywać, ja uważam, że to był fragment w moim wystąpieniu i nie o to chodzi.
Plenum Komitetu Centralnego jest naszą najwyższą instancją pomiędzy zjazdami i jeśli przed tą instancją nie stawiać bolących czy drażniących spraw, to darujcie towarzysze, ja już nie bardzo wiem, gdzie je można stawiać. Uważam, że na Plenum każdy ma prawo postawić to zagadnienie, które uważa za potrzebne, a prawem Plenum i każdego innego członka Plenum jest ewentualne skrytykowanie go, zgodzenie się z nim czy niezgodzenie się z nim, odrzucenie czy nieodrzucenie jego stanowiska.
Ja nie jestem zwolennikiem żadnych teorii regulacji i nie dlatego te sprawy stawiałem. Towarzysze doskonale wiedzą o tym, ale ja uważam, że nasza polityka kadrowa często pomagała antysemityzmowi. Mogą się towarzysze ze mną nie zgadzać, trudno. Ale ja tak uważam, że trzeba unikać w naszej polityce wszystkiego tego, co może podsycać antysemityzm.
Ja nie przypuszczam, żeby tu ktoś z obecnych towarzyszy mnie uważał za antysemitę, a nawet wiem, że cały szereg towarzyszy, którzy się ze mną nie zgadzali, protestowało, jeśli w terenie takie zarzuty pod moim adresem padały. Ale przecież tutaj nie oto chodzi. Mnie chodzi o to, że wokół tej sprawy zrobiono wielki szum i że ta sprawa przyczyniła się do odciągnięcia uwagi dużej części naszych organizacji partyjnych od spraw zasadniczych. To się przecież stało, to było niesłusznie zrobione i oczywiście, jeśli moje wystąpienie się do tego przyczyniło, to trzeba powiedzieć, że ono złą rolę odegrało, ale nie taki był cel tego wystąpienia i nie po to ono było zrobione, a uważam, że powinniśmy o tym sami pamiętać w naszej codziennej robocie”. (Nowe Drogi nr 10/1956 r.)
Autor: Sławomir Saładaj