www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Chuligani

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

W latach 60. ubiegłego wieku lokalnych publicystów niepokoił wzrost zachowań chuligańskich. Przed sklepami i kinami oraz na rogach ulic wystawały grupki młodych ludzi niezbyt zainteresowanych pracą czy nauką. Remedium miała stanowić, oprócz zajęć sportowych,  godziwa rozrywka dla najszerszej publiczności. Uznano, że dotychczasowe – dość elitarne - formy działalności kulturalnej kierowane przede wszystkim  do osób utalentowanych artystycznie, które pragnęły zdobyć  umiejętności muzyczne lub aktorskie nie wystarczą. A ponieważ  rewolucja kulturowa czaiła się dopiero za progiem i  rock był jeszcze w powijakach postawiono więc na dostępne dla wszystkich - „spotkania z polską piosenką” .

Miasto tętniło młodością, a sytuacja była poważna. Życie Pabianic  pytało: „Czy nastąpi konieczność wywieszenia czarnej chorągiewki?”.

Chyba wszyscy pamiętamy lata pięćdziesiąte, kiedy to rozzuchwalone i bezczelne grupy chuligańskie nie dawały przejść obywatelowi spokojnie nawet przez centralne i ruchliwe ulice. Chyba pamiętamy ten ogromny nacisk opinii publicznej, w wyniku którego zreorganizowano milicję i uzbrojono ją w środki pozwalające na skuteczne zwalczanie chuligaństwa.

Któż w swoim czasie nie czytał pełnych entuzjazmu informacji prasowych o wypadkach błyskawicznego obezwładnienia i aresztowania sprawców awantury przed takim to a takim kinem przez załogę wozu pogotowia milicyjnego?

To była ostra, imponująca swą skutecznością walka. Chuligaństwo zadrżało i w ciągu kilku miesięcy zostało rozbite. Społeczeństwo odetchnęło, bo nareszcie mogło wyjść na ulicę bez obaw o bezpodstawne zaczepki, bez narażania się na przykre i niekiedy bardzo niebezpieczne incydenty. Jeżeli pozostały wtedy jakieś niedobitki grup chuligańskich, to przemykały ulicami cichutko, chyłkiem, w obawie przed zetknięciem z czujnym. Gotowym w każdej chwili do działania przedstawicielem prawa.

Chuligaństwo – jako plagę społeczną wytępiono. Chuligani z lat pięćdziesiątych (pomijając fakt, że wielu z nich ma za sobą więzienie) pożenili się, mają dziś rodziny, pracują uczciwie, czekają na awans  w swoim zawodzie. A na ich miejsce – ulicami spacerują ci, którzy w czasach tamtego ostrego i bezwzględnego starcia mieli 8-10 lat, którzy siedzieli w pobliżu matczynej spódnicy i nie widzieli oddziału operacyjnego MO w prawdziwej akcji.

Nie widzieli, bo w ostatnich latach milicja raczej rzadko miała okazję do ostrych wystąpień. Kiedy na ulicach i przed kinami ustabilizowało się „normalne życie” – funkcjonariusze MO przystąpili do zwykłej porządkowo-profilaktycznej pracy, do tej pracy, jaka obowiązuje  organa przeciwdziałania i ścigania w każdym dobrze zorganizowanym aparacie państwowym.

Nie, nie chcę tu mówić, że milicja uśpiła swoją czujność i nie dostrzega zaczynającego się pojawiać drugiego pokolenia chuliganów. Na razie chuligaństwo – jako zjawisko masowe – jeszcze nie istnieje. Jeszcze nie ma potrzeby wywieszania czarnej chorągiewki w komendach i na posterunkach MO. Jak dotychczas – możemy spokojnie chodzić ulicami. To, co zaczynamy dostrzegać ostatnio jest dopiero sygnałem. Sygnałem – przede wszystkim dla pedagogów, instytucji kulturalno-oświatowych i organizacji młodzieżowych.

Bo nie było jeszcze zbyt wielu incydentów, które wymagałyby interwencji milicji. Na razie widujemy tylko małe scenki, które przypominają fragmenty dużych scen widywanych w latach pięćdziesiątych. Te same lekceważąco wyprostowane postacie, te same gwałtowne gesty, swobodne i „jędrne” słowa rzucane na całą szerokość chodnika, to samo niezwracanie uwagi na obecność przechodniów, te same bezczelne odpowiedzi na uwagi, te same głośne kłótnie, spory, nieporozumienia, to samo poczucie bezkarności.

Wszystko „to samo”, tylko w znacznie mniejszej skali, w trochę innej, unowocześnionej scenerii i w innych kostiumach – zgodnie z aktualnymi wymogami mody.

Nie, nie przesadzam, rozejrzyjmy się uważnie. Czy to będzie na Marszałkowskiej w Warszawie, czy na Piotrkowskiej w Łodzi, czy na Armii Czerwonej w Pabianicach – na pewno spostrzeżemy dobrze znane sprzed lat wzory chuligańskiego działania.

Wybraliśmy się np. na jedno ze spotkań z polską piosenką, tych spotkań, które zdobyły w Pabianicach tak wielkie powodzenie. Wśród setek młodzieży przybywającej do sali widowiskowej przy ul. Kościuszki, bez trudu zauważyliśmy młodzieńców w niczym nie ustępujących chuliganom z historycznych już lat pięćdziesiątych.

Być może na pierwszy rzut oka mogli się wydawać „zwykłymi” źle wychowanymi smarkaczami. Ale przyjrzeliśmy się im uważnie. To nie tylko „złe wychowanie”. To postawa, filozofia życiowa. Nie liczyć się z ogólnie przyjętymi, ułatwiającymi spokojne współżycie zwyczajami, ale wprowadzać takie zwyczaje, które sprzyjają awanturnictwu, dają maksimum swobody, nie zmuszają do liczenia się z potrzebami i spokojem innych.

Gdybym na spotkaniach z piosenką nie widywał osiemnastolatków, którzy w czasie przerwy palą na widowni papierosy dlatego, że nie wiedzą, że tu palić nie wolno, albo też dlatego, że wiedzą, ale nie chce  im się wyjść do poczekalni – powiedziałbym, że „złe wychowanie”. Ja jednak widziałem osiemnastolatków, którzy w czasie przerwy palili na widowni, nieustannie chodząc po tej widowni – bo im się „tak podobało”, bo mieli „wszystko w nosie”, bo nikogo się nie bali.

Papierosy to tylko przykład. Na spotkaniach z piosenką nie tylko niewinne papierosy były dowodem chuligaństwa. Dowody były tam tak drastyczne, że nie udało się ich obejść bez pomocy milicji.

Pierwsze spotkania z piosenką mogły służyć nie tylko na poparcie tezy o zaczynającym pojawiać się „drugim pokoleniu chuliganów”. Są one także dowodem braku w Pabianicach dostatecznej ilości imprez, umożliwiających zaspokojenie potrzeb kulturalno-rozrywkowych młodzieży.

- Spotkania z piosenką muszą chyba być jedyną w waszym mieście większą i stałą rozrywką dla młodzieży, jeśli przychodzą na nie takie tłumy dziewcząt i chłopców – powiedział mój znajomy z warszawy, który znalazł się w Pabianicach przypadkiem i także przypadkiem trafił do sali przy ulicy Kościuszki.

Chociaż od odpowiedzi wybawił mnie red. Cezary Juszyński rozpoczynający „spotkanie”, to muszę stwierdzić, że na temat pabianickich możliwości rozrywkowych młodzieży niewiele mógłbym powiedzieć znajomemu z warszawy.

No bo cóż, poza kinami i sporadycznymi występami teatrów objazdowych (które zresztą bardzo rzadko miewają repertuar nadający się do zalecania młodzieży) właściwie niczego u nas nie ma.

Zespoły artystyczno-rozrywkowe Zakładowego Domu Kultury - ze względu na brak własnej sali – występują prawie wyłącznie na imprezach zamkniętych, przyzakładowe świetlice prowadzą w większości wypadków działalność półmartwą, świetlice szkolne…

Jeśli chodzi w ogóle o świetlice, to wiemy, że najczęściej sprowadzają one swoją działalność do „hodowania” zespołów artystycznych i kółek zainteresowań, a więc mogą oddziaływać jedynie na pewną ograniczoną grupę młodzieży – tej młodzieży, która ma albo jakieś konkretne zainteresowania, albo też uzdolnienia artystyczne. A przecież chodzi o stworzenie możliwości wyżycia się jak najszerszym kręgom dziewcząt i chłopców.

Krótko mówiąc potrzebne są bardziej różnorodne formy pracy z młodzieżą. Musimy pamiętać, że nie wszyscy mają zdolności do recytowania, śpiewania, występowania na scenie, nie wszyscy mają cierpliwość do zamykania się w pracowniach fizyki, chemii i innych naukowości.

W pracy kulturalno-rozrywkowej z młodzieżą potrzebna jest nie tylko różnorodność, ale i rozmach, energia, pomysłowość. Pracę taką powinno cechować dążenie do ciągłego odświeżania, zmieniania starych form rozrywkowych.

Kto w naszym mieście mógłby podjąć próbę zreformowania działalności kulturalno-rozrywkowej młodzieży i dla młodzieży?

Nie będę wskazywał palcem. W każdym razie – sprawa ta czeka na jakieś generalne, jak najpełniejsze rozwiązanie. Bo czy można się dziwić, że zaczyna nam grozić odrodzenie się drugiego „pokolenia” chuliganów, jeśli przeważająca część młodzieży nie ma u nas w jakiś naprawdę absorbujący sposób zorganizowanego czasu wolnego?

Oczywiście do tej pory robimy dla młodzieży niemało i być może w normalnych warunkach byłoby to wystarczające. Ale pamiętajmy, że jesteśmy krajem o niemal największym na świecie procencie młodzieży i czeka nas jeszcze wyż demograficzny. Tadeusz Żakowiecki (Życie Pabianic nr 52/1964 r.)

„Spotkania z piosenką”

30 października 1964 roku ruszyła impreza zatytułowana „Spotkajmy się z polską piosenką”. Życie Pabianic: Jak już informowaliśmy, Wydział Kultury Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, wspólnie z Komitetem Szkolnym Związku Młodzieży Socjalistycznej I Liceum Ogólnokształcącego i naszą redakcją podejmuje organizowanie popularnej i lubianej w Łodzi i innych miastach województwa łódzkiego imprezy „Spotkajmy się z polską piosenką”.

Młodzież pabianicka chce i potrafi śpiewać. Tak więc już jutro, w piątek 30 bm. o godz. 17.30, w sali widowiskowej przy ul. Kościuszki 14, odbędzie się „Spotkanie z polską piosenką”, na którym będziemy mogli posłuchać i popisać się umiejętnością śpiewania piosenek.

Przede wszystkim uczyć się będziemy 2 piosenek – pierwsza –to piosenka sygnałowa imprezy: „Spotykamy się z polską piosenką” (z muzyką Czesława  Majewskiego do słów Jana Gwoździa)  a druga – „Andriusza” ( z muzyką Bogusława Klimczuka do słów Tadeusza Urgacza).

W programie obok nauki piosenki, konkursy z nagrodami oraz koncert życzeń. Spotkanie prowadzi redaktor Cezary Juszyński, uczy i śpiewa Tadeusz Woźniakowski, akompaniuje sekcja rytmiczna pod kierownictwem Czesława Majewskiego.

Teksty piosenek drukowało co tydzień Życie Pabianic, na przykład:

„Andriusza” (Tak wesoło nad Wołgą)

Laj, laj, laj, laj,laj …

Tam, gdzie ziemia nadwołrzańska sławna,

Gdzie szeroki i bogaty kraj,

Tam Andriusza czeka nas od dawna,

W samowarze kipi dla nas czaj.

Refren:

A kto czaju nie wypije (czaj, czaj, czaj)

Nie wie jak się dobrze żyje (czaj, czaj, czaj)

Bo najlepszy w świecie trunek (czaj, czaj czaj)

Na tęsknotę i frasunek (czaj, czaj, czaj)

Więc przyjmijmy od Andriuszy

Gorącego czaju łyk

I wypijmy z całej duszy,

Ona za pokój, my za mir!

A kto czaju nie wypije (czaj, czaj, czaj)

Dla przeciwwagi  śpiewano parodię kowbojską „Tak nudno na prerii” z repertuaru Andrzeja Bychowskiego.

„Tak nudno na prerii”

Czarny mustang rwie z kopyta,

Ponad głową świszczy wiatr –

Niech przeżegna się bandyta,

Gdy wytropię jego ślad.

Cieszy serce taki pościg,

W którym tępić mogę zło,

Lecz mi proszę nie zazdrościć,

Bo gdy bliżej spojrzeć to:

Referen:

Tak nudno, tak nudno na prerii,

Że można po prostu się wściec.

Tu nie ma dancingu, tu nie ma cukierni,

Tu nie ma do kogo zalecać się też.

Nad losem kowboja urońcie więc łzę,

0-ho, o-le, o-ho, o-le!

Co tygodniowe „Spotkania z piosenką”  gromadziły tłumy młodzieży, nie dla wszystkich wystarczało biletów. Był to przysłowiowy „strzał w dziesiątkę” – najbardziej udana impreza w miasteczku.

Klub „Relaks”

Najpierw ciemna i ponura ulica Poprzeczna, potem ciemne i jeszcze bardziej ponure podwórko, wreszcie już trochę oświetlona, choć niemniej ponura klatka schodowa. Na szczęście, nie zauważyliśmy tam pijaczki, która podobno bardzo często zasypia zaraz po przekroczeniu bramy…

Nie, wejście do klubu „Relaks” nie jest zachęcające. Ale to widać młodzieży nie odstrasza. W naszej obecności trzeba było odprawiać spod drzwi kolejną już grupę chętnych. Naturalnie – ze względu na tłok na sali.

A jeszcze przed kilkoma tygodniami świetlica Pabianickiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Terenowego była jedynie miejscem narad produkcyjnych i okolicznościowych akademii. Jeszcze do niedawna okolice Poprzecznej stanowiły jeden z główniejszych terenów działalności milicji.

Jerzy Osmelak – z zawodu nauczyciel – objął funkcję kierownika świetlicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Terenowego zaledwie przed dwoma miesiącami. Ale już ten krótki okres wystarczył mu, aby z martwego niegdyś lokalu zrobić klub, w którym ambitne plany realizowane są natychmiast, z nadspodziewanym powodzeniem.

Ma się rozumieć, że inicjatywa Jerzego Osmelaka niewiele by znaczyła bez pomocy dyrekcji przedsiębiorstwa, rady zakładowej, organizacji partyjnej i młodzieżowej. Niemałą też  rolę przy uruchomieniu i postawieniu na nogi „Relaksu” odegrał Komitet Miejski Związku Młodzieży Socjalistycznej, nie tylko popierając inicjatywę, ale i wspomagając ją finansowo.

W opracowywaniu i szybkim realizowaniu planu „Relaksu” Jerzemu Osmelakowi  pomaga Rada Klubu, w skład której wchodzą:  Wanda Dudek – przedstawicielka dyrekcji, Krystyna Magrowicz – przedstawicielka rady zakładowej, Eugeniusz Fertliński – członek Egzekutywy Podstawowej Organizacji Partyjnej oraz Jadwiga Wróblewska i Stefan Banat – reprezentanci zakładowej organizacji ZMS.

Działalność „Relaksu” rozwija się w dwóch kierunkach: kulturalno-oświatowym i kulturalno-rozrywkowym.  W ramach działalności kulturalno-oświatowej w „Relaksie” powołano już do życia kółko plastyków-amatorów, a w trakcie organizowania jest koło fotograficzne, mające duże szanse rozwoju, jako że w przedsiębiorstwie znajduje się dobry zestaw sprzętu fotograficznego.

Od nowego roku przewiduje się w klubie  otwarcie Uniwersytetu Powszechnego z trzema kursami, których ukończenie pozwoli uzyskać tytuły wykwalifikowanych robotników, i kursu umożliwiającego ukończenie szkoły podstawowej.

Funkcja kulturalno-rozrywkowa „Relaksu” jest – jak dotychczas – może niezupełnie najcenniejsza, ale z pewnością bardziej efektowna. To właśnie imprezy kulturalno-rozrywkowe ściągają na ulicę Poprzeczną dziesiątki młodych dziewcząt i chłopców. Podobnie zresztą jak wszystkie inne (niestety, będące w Pabianicach rzadkością) imprezy kulturalno-rozrywkowe dla młodzieży.

Czym dysponuje „Relaks” w zakresie rozrywki? Salką o powierzchni mniejszej niż 50 m kwadratowych i możliwością przyjęcia około 45 osób. Do tego małym amatorskim zespołem jazzowym, Włodzimierza Kowalczyka, grającym bezinteresownie, dla wprawy, magnetofonem, kawą, ciastkami, szklankami i talerzykami (przyniesionymi na początku z domu przez członków Rady Klubu), a ponadto literatami, działaczami społecznymi i wszystkimi innymi ludźmi, którzy mogliby młodzież zainteresować, coś powiedzieć, czegoś nauczyć.

Przykład „programu dnia”? Proszę bardzo: spotkanie z Wiesławem Jażdżyńskim, dyskusja na tematy literatury, ogłoszenie konkursu czytelniczego, który odbędzie się za trzy tygodnie, przesłuchiwanie nowoczesnej muzyki mechanicznej z taśmy i tańce.

Podczas otwarcia „Relaksu” Jerzy Osmelak powiedział jasno: Na razie drzwi klubu stoją otworem przed każdym młodym człowiekiem. Ale wkrótce wprowadzone zostaną karty wstępu. Otrzymają je tylko te dziewczęta i ci chłopcy, w stosunku do których nie będzie ani cienia zarzutu, którzy wyróżnią się  aktywnością podczas wieczorów dyskusyjnych, quizów, konkursów i innych imprez.

Jak dotychczas – w klubie nie zdarzył się żaden przykry incydent. Nikt nie widział przejawów złego zachowania się młodzieży, nie mówiąc  już o tak nierealnych w „Relaksie” sprawach jak picie alkoholu czy gry hazardowe.

- Być może, są wśród nich chuligani – powiada Jerzy Osmelak. – Ale atmosfera zabawy, atmosfera klubu zmusza ich do „zawieszenia broni” …

No cóż, chyba właśnie o to chodzi, o stworzenie warunków nie dopuszczających do powstawania i uzewnętrzniania chuligańskich nastrojów.

Pabianicki „Relaks” jest dowodem na znaną od dawna tezę, że dla zapewnienia młodzieży odpowiedniej rozrywki, połączonej z podnoszeniem ich ogólnej wiedzy i kultury, nie potrzeba koniecznie pałaców i tysięcy złotych. Najważniejsza jest tu inicjatywa i dobra wola. A martwych lokali świetlicowych – podobnie jak to niedawno było w Pabianickim Przedsiębiorstwie Przemysłu Terenowego  - jest sporo i nie tylko w Pabianicach. T. Żakowiecki

P.S. Program „Relaksu” w najbliższych dniach przedstawia się następująco:

czwartek, 17 bm. – wieczór wspomnień działaczy ruchu robotniczego z okazji 16 rocznicy zjednoczenia partii oraz wieczorek taneczny;

sobota 19 bm. – eliminacje konkursu czytelniczego o tematyce uprzednio podanej i –jak zwykle – wieczorek taneczny.

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij