www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Wszystko dzieje się w Pabianicach

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

W Pabianicach powstało wiele filmów  dokumentalnych i filmowych etiud studenckich, o czym świadczą teksty publikowane m. in.  w  czasopiśmie Film.

Film (nr 45/1986 r.): „Wczoraj i dziś Pamotexu” należy do olbrzymiej gromady filmów zrobionych za cudze pieniądze . Ma – powiedzmy – jakieś przedsiębiorstwo lub jakiś magistrat trochę grosza, którego z powodu przepisów nie można zużyć w pożyteczny sposób – więc funduje sobie w najbliższej wytwórni  pomnik z celuloidu na chwałę zakładów lub miasta. Stosunki między zleceniodawcą a zleceniobiorcą układają się rozmaicie – czasem o kształcie  filmu decyduje wytwórnia i realizator, ale najczęściej ten, kto płaci i wymaga. Nie dotyczy to oczywiście praktyki doświadczonych i w pełni  świadomych swoich potrzeb edukacyjnych lub propagandowych resortów – rolnictwa, zdrowia lub komunikacji, lecz tych przedsiębiorstw i magistratów, które w heroicznej decyzji o powołaniu do życia prawdziwego filmu widzą niepowtarzalną szansę dla kierownictwa, załogi, budynków oraz służb socjalnych.

Ogląda się potem te ożywione laurki i ogląda, bo seans do końca wytrzymać trzeba; za bilet nie płacę pieniędzmi więc zapłacić muszę czasem i cierpliwością. W końcu i to nie waluta, i to nie waluta.

Co to jest „wczoraj” i co to jest „dziś” każdy wie. Co to jest „Pamotex” – mało kto, oprócz bezpośrednio zainteresowanych. Wystarczy obejrzeć książkę telefoniczną, aby zorientować się jak wielka, nieprzeliczona rzesza abonentów  na literę „P”. Myślę, że kontrahenci zagraniczni, jeśli tacy jeszcze istnieją, mają okropne trudności w rozszyfrowaniu naszego firmowego nazewnictwa, jak odróżnić Polimex od Polmosu, Polmotu, Poldrobiu, Polfarmu, Poltelu, Ponaru i Polańskiego? Polański jeszcze się broni najlepiej.

Film zrealizował Zygmunt Skonieczny  w WFD. W tym przypadku „P” znaczy Pabianice, pełna nazwa przedsiębiorstwa zaś brzmi „Pabianickie Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Bojowników Rewolucji 1905 roku. Pamotex”.  Już trochę jaśniej. Teraz tylko wieloletnie doświadczenie każe się spodziewać  wszystkiego, co w takim filmie powinno być - mrocznego obrazu przeszłości, jasnej przyszłości, przejściowych trudności i wyraźnych kierunków wyjścia z kryzysu zgodnie z założeniami reformy gospodarczej.

Tymczasem film „Wczoraj i dziś Pamotexu” wolny jest zupełnie od wszystkich konsekwencji, które niesie za sobą zazwyczaj zamówienie i zlecenie, i właściwie mógłby w takim kształcie powstać jako jeden z wielu autorskich filmów dokumentalnych.

Tu wejście w temat następuje poprzez doroczny festyn załogi, gra zakładowa orkiestra dęta, wypełnia jej muzyka cały film zresztą pomysł znakomity, bo to muzyka autentyczna, bliska obrazom starym i nowym. Ona tworzy klimat jednolity dla części współczesnej i historycznej filmu, łagodzi cięcia montażowe i skoki w komentarzu. Wszystko dzieje się w Pabianicach.

Jak pobliska Łódź, tak i Pabianice rozwijają się wraz z rozwojem przemysłu włókienniczego . W 1825 roku przybyli z Saksonii Bogumił i Beniamin Kruschowie, ojciec i syn, zakładają warsztat tkacki, który przeobraża się potem w wielką fabrykę. Przed  pierwszą wojną światową zakłady zatrudniają 4 tysiące robotników, mają już nazwę i status Spółki Akcyjnej Pabianickiej Fabryki Wyrobów Bawełnianych.

Dzieje zakładów to nieustanne dzieje postępu technicznego i modernizacji – od tego zależała wydajność pracy, atrakcyjność i różnorodność towarów, a więc – powodzenie na rynku. Jak wyglądała przędzalnia wczoraj a jak wygląda dziś? Albo farbiarnia. W muzeum zakładowym przechowywane są portrety fabrykantów, fotografie z hal produkcyjnych, rodzinne fotografie uroczystych dni. Ale prawdziwym tu przebojem są – niedawno odnalezione – dokumentalne zapisy filmowe z 1926 roku, zdjęcia kręcone w poszczególnych działach produkcji na uroczystość setnej rocznicy firmy. Jest tych zdjęć dość dużo, są w dobrym stanie, one najbardziej uwiarygodnić mogą wywód komentarza, pokazać  jak było naprawdę, przy maszynie.

Ale firma Krusche&Ender  chwali się także swoją działalnością  socjalną, budownictwem mieszkaniowym, działalnością oświatową i pomocą medyczną, opieką nad zespołami artystycznymi i gimnastycznymi.  Pewne świadczenia były wymuszane poprzez manifestacje i strajki, ale z drugiej strony – mądra i bogata firma musiała zrobić wiele, aby jak najściślej  związać ze sobą załogę, stworzyć tradycję dobrej pracy i wspólnego wypoczynku. Te tradycje przenikają do dzisiejszego festynu – z chórem, orkiestrą i pokazem mody.

I znowu – czego w filmie nie ma. A więc nie ma aktualności bieżących lat i miesięcy, która dobra jest w publicystyce, a bywa nieznośna przy próbach opisu czasu przeszłego, bo psuje historyczne wątki i  mąci refleksję.

„Wczoraj i dziś Pamotexu” jest filmem zachowanych proporcji i wyważonych racji, jest filmem obliczonym ponad doraźny interes propagandowy zakładów i powtarzam – nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby powstał poza zamówieniem i zleceniem.  Nie docieknę, bo dociec nie potrafię, w którym miejscu nastąpił cud pojednania zleceniodawcy ze zleceniobiorcą, ale i tak film znalazł się w dobrych rękach.

Zygmunt Skonieczny należy do tej szkoły krótkiego metrażu, która wyróżnia się rozwagą i odpowiedzialnością co bywa czasem wadą, ale częściej cnotą, zwłaszcza wtedy gdy temat jest ułaskawiony, od wielu lat poddawany obróbce, doskonale  skostniały i przykuty do starych schematów.

Z tym większą sympatią o filmie piszę z im większą ciekawością go oglądałem. Skonieczny w swoich filmach autorskich, a dotyczą one głównie spraw wsi, nie zawsze potrafi zachować dystans – środowisko w które wkroczył jest spójne, wewnętrznie doskonałe, godne wyłącznie szacunku i aprobaty, trąci to czasem chłopomanią. Może z mniejszym żarem realizował „Wczoraj i dziś Pamotexu”.  Jest dystans lecz bez obojętności, jest dobry klimat, tyle ile trzeba.(Arcitenes „Wszystko dzieje się w Pabianicach”, Film nr 45/1986 r.)

www.filmpolski.pl - Zygmunt Skonieczny

Dokument o Pabianicach

Piotr Zarębski – reżyser filmów dokumentalnych ma na swoim koncie wiele osiągnięć. Do najważniejszych można zaliczyć dokument polityczny – „1980 – Solidarność 10 lat później -1990”. Obecnie kręci film o Pabianicach. A oto rozmowa z reżyserem.

- Co wiesz o Pabianicach?

- Ostatnio jakby coraz więcej.

- A dokładniej?...

- Porządkując materiał zaczynałem od samych początków miasta, tj. od kapituły krakowskiej poprzez rodziny Kruschego i Endera na czasach współczesnych kończąc.

- Czy to wszystko chcesz zawrzeć w swoim filmie o Pabianicach?

- Prawdopodobnie mój film będzie się składał z trzech sekwencji. Pierwsza będzie obejmowała powstanie Pabianic oraz szczególnie mnie interesującą historię wieku XVIII i XIX. Słowem, wszystko to, co związane jest z powstaniem miasta, nabyciem praw miejskich, procesem uprzemysłowienia. Druga sekwencja ma obejmować cały wiek XIX i część wieku XX, do czasów II wojny światowej. Przede wszystkim chcę przedstawić rozwój przemysłu w mieście i rzeczy z nim związanych, to jest kultura, dawne stosunki między narodowościami, także konflikty. Mało kto wie, iż na terenie Pabianic współżyły ze sobą oprócz znanych grup etnicznych jak Żydzi i Niemcy, także Anglicy, Czesi, Francuzi i Holendrzy. Ta ostatnia mniejszość narodowa szczególnie mnie zaabsorbowała ze względu na  profesję, którą uprawiam, tj. kinematografię. Właśnie pionierem kina w waszym mieście był Holender Vortheil. Trzecia część filmu będzie obejmowała okres powojenny i ta sekwencja ma mieć charakter promocyjno-reklamowy miasta. Bardzo chciałbym, aby ten film był taki, jakby go robił rodowity pabianiczanin. Myślę, mi się to po części uda.

- Opinii publicznej jesteś znany przede wszystkim jako dokumentalista byłej polskiej opozycji. Skąd w takim razie twoje zainteresowanie akurat Pabianicami?

- Swój warsztat reżyserski wypracowywałem na filmach krótkometrażowych i eksperymentalnych, od których zaczynałem. Później przyszedł czas na film dokumentalny. To właśnie był głośny swego czasu film „Solidarność 10 lat później”. Do tej pory społeczeństwo nie miało okazji go zobaczyć, a szkoda, bo wiele z tego co się w naszej rzeczywistości politycznej dzieje dzisiaj, można by  dzięki temu filmowi zrozumieć.

- Film ten nigdy nie był publicznie pokazany?

- Takich rzeczy w Polsce się nie robi, bo nie przynoszą zysku, a ludzie są jakby coraz mniej zainteresowani filmem politycznym. Nie są to filmy komercyjne czy reklamowe, które się obecnie sprzedaje. Dlatego, aby jakoś wyżyć z tej profesji, a jeszcze do tego zachować niezależność, założyłem wespół z kolegami Studio Filmowe „Itaka” z siedzibą w Łodzi, które niejako na zamówienie realizuje różne filmy np. o Pabianicach. Ten film ma służyć nie tylko pabianiczanom, ale także tym, którzy do Pabianic przybywają, czy to w interesach, czy w celach turystycznych. Ma to być, podkreślam, także film międzynarodowy w dwóch wersjach językowych tj. angielskiej i niemieckiej.

- Jak wygląda twoja współpraca z pabianiczanami przy realizacji tego filmu?

- Jest to właściwie jeden wielki problem. Przy realizacji tego filmu poznaję wiele osób, z których każda z osobna zasługuje na oddzielne dzieło filmowe.

- Możesz podać konkretne przykłady?

- Na przykład państwo Masiccy, którzy byli właścicielami kinoteatru „Luna”, oczywiście przed wojną, rodzina Krusche, której przedstawiciele do dziś żyją w Pabianicach, Łodzi i Warszawie, albo państwo Magrowiczowie, że o „łykach” pabianickich nie wspomnę. Albo np. bardzo ciekawa postać Marka Chwalewskiego, jednego z 10 sygnatariuszy Karty Praw Robotnika, którą podpisywał w latach 70. wespół z Wałęsą. Do dzisiaj pozostał on aktywnym niepodległościowym działaczem. Korzystając z okazji chciałbym się zwrócić do wszystkich pabianiczan o pomoc przy realizacji filmu i ewentualne wsparcie finansowe.

- Czyżby brakowało pieniędzy na realizację?

- Nie chodzi o pozyskanie pieniędzy, a o możliwość utrzymania filmów dokumentalnych wypieranych z rynku przez filmy komercyjne. Na ten temat można by mówić i pisać wiele. W każdym razie obiecuję, iż na jesień tego roku film będzie można nabyć na kasetach (VHS).

- Twój głos jest głosem człowieka kultury, który pokazał, że potrafi robić rzeczy wartościowe i unikalne, jak dotychczas nie w pełni doceniany. Czy jest to jedyny powód dla którego jesteś  niezadowolony z tego co robisz?

- sam widziałem parę filmów młodych reżyserów, które się wybijają ponad komercjalną tandetę lecącą obecnie w telewizji. Takich cennych rzeczy mamy z tego powodu w tej telewizji jakby mniej. Może dlatego, że jako abonenci nie mamy na nią wpływu. I to jest główny powód mojego rozczarowania, ot i co. Rozmawiał: Vico (Gazeta Pabianicka nr 22/1993 r.)

www.filmpolski.pl - Piotr Zarębski

„Rok spokojnego słońca”

W Pabianicach były kręcone sceny do filmu fabularnego Krzysztofa Zanussiego „Rok spokojnego słońca”.

Film (nr 24/1984 r.): (…) Z dusznej hali łódzkiej wytwórni przenosimy się do Pabianic. Gdzieś w bocznej uliczce stoi prawdziwa ruina – wysoka na kilka Pieter, ograniczona ścianami, w których pełno dużych, zamkniętych łukami otworów po oknach. Nie ma dachu – zwieńczeniem tej naturalnej dekoracji jest farbkowy, jak z landszaftu błękit nieba z pierzastym cumulusem i dwoma przecinającymi się smugami, ciągniętymi przez samoloty. Między kamieniami rosną już kępki świeżej trawy, którą przed ujęciem pracowicie usuwają rekwizytorzy. Udajemy zimę, dziwnie więc brzmi dobiegający ze szczytu ruin czysty, dźwięczny głos jakiegoś ptaka.

Emilia przyszła tu, by spotkać się z tym samym mężczyzną, z którym rozmawiała kiedyś jej matka. Chce powiedzieć, ze zamiast matki, która niedawno umarła pojedzie ktoś inny.

- Mnie to bez różnicy, która z was pojedzie…

- Jak to która?

- Pani mamusia przecież zapłaciła za jedną osobę. Powiedziała, że się źle czuje, że nie nadaje się na tak długą podróż!

Emilia przysiada na stercie desek i żelastwa. Zaczyna coś rozumieć. Przedtem, na świeżo usypanym grobie matki mówiła do niej i do siebie: „Jeśli zrobiłaś to dla mnie, to się nie zgadzam, to tego nie przyjmuję”.

Przypuszczała już wtedy, że śmierć matki taka nagła mimo zdobytej przez Normana penicyliny nie była przypadkowa. Teraz już wie na pewno, potem jeszcze znajdzie fiolki z  cennym lekiem schowane w sienniku. W tej chwili siedzi skurczona, jakby nie była w stanie znieść tej świadomości, jakby wiedziała, że związek z matką będzie zawsze – mimo, iż nosi po niej żałobę na rękawie zużytej jesionki.

- A wie pan, że ona chyba przeczuwała, że nie dożyje?

- Ale przecież mama nie była jeszcze wtedy bardzo chora.

- A to już nie wiem jakeście się panie umawiały … Stuhr pointuje  swoją kwestię – „Żegnam panią” i po skończonym ujęciu zeskakuje z zielonej ciężarówki.

Ciężka atmosfera rozmowy bohaterów filmu znika, a Stuhr zaczyna bawić anegdotami reżysera, Maję Komorowską, ekipę i gapiów pabianickich. Plan zwija się, a reżyser nadal spogląda ze smutkiem na wysokie ściany z dziurami okien, niezadowolony, że nie udało mu się tej niezwykłej scenerii wykorzystać w nakręconej scenie.

Trzęsącą się „Nyską” wracamy do wytwórni i do mieszkania budowanego w hali. Jest w tym powrocie cos prawdziwego, spójnego z filmową fabułą. Maja Komorowska wraca na plan z pabianickiej ruiny, Emilia też wraca do domu po rozmowie z przemytnikiem. Wraca, gdyż nie może, nie potrafi stąd uciec. (…) (Ilona Łepkowska „Stąd nie ma ucieczki”, Film nr 24/1984 r.)

„Kochankowie mojej mamy”

Radosław Piwowarski o filmie „Kochankowie mojej mamy”. Film (nr 33/1988 r.) :

- Realizował pan ten film jeszcze w stanie wojennym. Chciał pan nas pocieszyć?

- Trochę tak. Miał to być film – tak o nim mówiliśmy w czasie realizacji – dla ludzi z Pabianic. Wszystko co do śmiechu – śmieszne, do płaczu – smutne. Z jakąś iskierką nadziei. (…)

Kino harcerskie i sekcja filmowa w Pabianicach

Film (nr 4/1956 r.): Po liście z Grajewa otrzymaliśmy drugą korespondencję dotyczącą pracy sekcji filmowej na terenie szkoły. Jest nią kółko filmowe przy Szkole nr 3 w Pabianicach. Nauczyciel tej szkoły ob. Jan Kepler ma na swym koncie ciekawy eksperyment – próbkę pracy wychowawczej z młodzieżą przy pomocy filmu.

W jego liście czytamy: „Rozpoczynając pracę pedagogiczną w Szkole nr 3 w Pabianicach zdawałem sobie sprawę z wielkiej roli najnowocześniejszego środka wychowawczego oddziaływania jakim jest film. Wyciągnąłem z lamusa starego „Siemensa” – niemego i rozpocząłem z grupką moich uczniów – entuzjastów wyświetlać filmy”.

Po pewnym czasie ob. Kepler wyremontował starą aparaturę AP11 i zainstalował ją w świetlicy Szkoły TPD. Entuzjaści filmu w wieku lat 15-17 gromadnie zaczęli odwiedzać nową siedzibę. Po zaopatrzeniu sali we wszelkie kinowe ”akcesoria” przyszedł moment wywieszenia tablicy z nazwą „Kino Harcerskie”.

W kinie urządzane są często pogadanki i dyskusje o filmach. Klub przy „Kinie Harcerskim” założył bibliotekę filmowa, archiwum recenzji, afiszy, zdjęć z filmów u siebie wyświetlanych itp.

Ta piękna inicjatywa napotyka jednak, niestety, trudności  - Centrala Wynajmu Filmów zapowiada, że nie będzie dostarczać filmów, Centralny Urząd Kinematografii milczy jak zaklęty i nie przesyła odpowiedzi na prośbę o pozwolenie wyświetlania filmów fabularnych. Aparatura dożywa już swych dni i potrzebna jest koniecznie nowa.  Wszystkie te trudności nie pozwalają cieszyć się osiągniętymi wynikami.

Apelujemy więc do Centralnego Urzędu Kinematografii by wydał zezwolenie na wyświetlanie filmów przez kino młodzieży pabianickiej, oraz by przydzielono młodym miłośnikom filmu nową aparaturę. Cenna inicjatywa ob. Jana Keplera zasługuje na żywe i gorące poparcie.

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij