Orli Lot
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęCzasopismo krajoznawcze Orli Lot (nr 10-11/1950 r.) poświęciło wiele stron Pabianicom, oddając głos uczniom Państwowej Szkoły Ogólnokształcącej w naszym mieście, członkom szkolnego koła krajoznawczego. Stanisław Napieraj napisał o „Starych zabytkach miasta Pabianic”, Zdzisław Cetnarowicz przypomniał „Wybitniejszych pabianiczan”, Wojciech Strzelecki zajął się „Współczesnym przemysłem pabianickim”, Leszek Górski nie szczędził „Kilku słów o najważniejszych instytucjach w Pabianicach”, Janusz Gawłowski scharakteryzował „Sport w Pabianicach”, a Wiesław Pietryka przeprowadził wywiad z przewodniczącym Miejskiej Rady Narodowej, natomiast Hieronim Rozenberg pokusił się o minireportaż „Przechadzka po Pabianicach”.
Przechadzka po Pabianicach
Zapada już mrok. Idę wraz z kolegą przez ulicę Zamkową z wielką ostrożnością, gdyż po godzinie 17-ej w dni powszednie nie wolno nam łazikować po mieście. Najbardziej jednak boimy się pewnego profesora, który po zobaczeniu ucznia na ulicy o późnej porze, pyta go nazajutrz ze swego przedmiotu.
Nie radziłbym żadnemu z czytelników stać przy tablicy i trząść łydkami, i szczęką. Na myśl o pytance gęsia skora pokrywa me ciało.
Byliśmy w Bibliotece Miejskiej przy ulicy Garncarskiej 7. Biblioteka Miejska powstawać zaczęła w roku 1945, w kilka tygodni po zakończeniu działań wojennych. Zrobiłem wywiad z młoda, uśmiechniętą bibliotekarka, dotyczący czytelników.
- Czy mógłbym wiedzieć, ilu członków wypożycza książki z biblioteki?
- Tak. Książki w naszej bibliotece wypożycza przeszło tysiąc pabianiczan, w liczbie ich jest także kilkunastu czytelników zamiejscowych przeważnie wieśniaków z pobliskich osad. Większość czytelników stanowią uczniowie. Młodzież najczęściej czyta książki zalecane do lektury szkolnej, a więc Żeromskiego, Rodziewiczówny, Sienkiewicza i Kraszewskiego. Największe powodzenie mają książki historyczne.
Wywiadu z bibliotekarką nie mogę zbyt długo przeprowadzać, gdyż musi ona załatwić czekających na wypożyczenie książek czytelników.
Na stole leży kilkanaście katalogów, a do najciekawszych obok powieści, należą katalogi książek w języku obcym, geograficzne, historyczne, prawnicze, podróżnicze itp.
Grupa koleżanek przerzuca kartki katalogu „Dla panienek” i zapisuje numery interesujących je książek. Mimo woli powstaje mi myśl, jakie książki wynotowały koleżanki, lecz nie mogłem zdobyć się na odwagę, by zapytać, gdyż lepiej, jak to mówi jedno ze staropolskich powiedzonek: „nie kłaść palca między drzwi”. Dziewczęta są bardzo cięte w języku i mogłyby ze mnie zrobić „fajtłapę” lub „kataryniarza”.
Na ulicach zapadł już zmrok. Zapłonęły latarnie uliczne. Pod nogami robotników, powracających z pracy skrzypi niebieskawy, popiołem pokryty śnieg. Miasto w tym czasie jest bardzo ruchliwe. Ogromnie lubię zakątki ciemne i ciche, gdyż każdy przedmiot wydaje się wówczas okryty dziwną powagą i tajemniczością. Najprzyjemniej jest jednak o zmroku oglądać wierzchołki kościołów: św. Mateusza i Najświętszej Marii Panny.
Na ulicy Zamkowej zadzwonił tramwaj, podążający w kierunku stacji kolejowej. W podwórzu kamienicy, obok której przechodziłem, wieśniak przeklinał siarczyście konie. Z olbrzymich kominów fabrycznych buchają szare kłęby dymu. Rytmicznie biją serca Pabianic – maszyny. Stąd to rozprowadza się po całej Polsce, a także poza jej granicami materiały bawełniane, chemiczne, papiernicze.
Pabianice są zamieszkałe przeważnie przez ludność robotniczą, która chce pracą swą wraz z innymi obywatelami naszego państwa wykuć nową rzeczywistość. Wielu pabianiczan zginęło w czasie ostatniej wojny w walce z okupantem, ale pamięć o nich nie zaginie wśród mieszkańców naszego miasta.
Orli Lot. R.24, 1950, nr 10-11 + dod.
Autor: Sławomir Saładaj