Z prasy polonijnej
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęWzmianki o Pabianicach od ponad stu lat trafiają na łamy prasy polonijnej.
Polak w Brazylii – pismo tygodniowe dla wszystkich(Kurytyba)
Jaskrawym przykładem może służyć sprawa Jonina, byłego policmajstra Pabianic. Sprawa ta w swoim czasie była bardzo głośna. W Pabianicach aresztowano robotnika, podejrzanego o napad na sklep monopolowy. Policmajster kazał strażnikowi wyprowadzić aresztowanego za miasto i tam własnoręcznie zastrzelił go z rewolweru. Sprawa nabrała rozgłosu, ukryć jej było niepodobna i policmajstra oddano pod sąd. Sąd skazał go na ciężkie roboty. Obecnie kiedy już o sprawie zaczęto zapominać, sąd rozpatrzył tę sprawę powtórnie i … uwolnił Jonina od wszelkiej odpowiedzialności. (nr 13/1909 r.)
Kurier Nowojorski i Brooklyński
Według informacji „Petersburg Wiedomosti” pewna grupa finansistów ponownie podniosła projekt budowy linii kolejowej od miasta Łodzi przez Zgierz, Pabianice i Kalisz do granicy pruskiej i miasta Ostrowa w Wielkim Księstwie Poznańskim. (nr 33/1896 r.)
Wielkopolanin Polish Weekly – organ urzędowy Unii Świętego Józefa w Pittsburgu
Na kolei warszawsko-kaliskiej, którą zaczęto budować będą następujące stacje: Warszawa, Odolany, Józefów, Błonie, Soroki, Sochaczew, Żylin, Bednary, Łowicz, Domaniewice, Głowno, Stryków, Glinnik, Zgierz, Łódź, Łaskowice, Pabianice, Dobroń, Łask, Zduńska Wola, Kociołki, Radliczyce, Opatówek i Kalisz. (nr 43/1901 r.)
W mieście Pabianice w guberni piotrkowskiej tworzy się towarzystwo ogrodnicze. Ma ono na celu popieranie ogrodnictwa, rozpowszechnianie nauki ogrodniczej, a przy tym utrzymywanie w porządku ogrodów w mieście, oraz zadrzewianie dróg i ulic w Pabianicach i okolicy. (nr 5/1904 r.)
W lesie miejskim, obok Pabianic znaleziono trupa zamordowanego szewca z Pabianic Stanisława Romanowskiego. Kto dokonał mordu – nie wiadomo. (nr 30/1909 r.)
W lesie należącym do folwarku Dłutów, w powiecie łaskim spadł balon z trzema pasażerami. Przy lądowaniu wśród drzew, powłoka balonu uległa uszkodzeniu, pasażerowie jednak szwanku nie odnieśli. Na miejsce wypadku zbiegli się włościanie oraz dano znać naczelnikowi powiatu łaskiego i policmajstrowi w Pabianicach.
Badani przez władzę pasażerowie balonu oświadczyli, że dwaj z nich są oficerami sztabu generalnego z Berlina, trzeci zaś – inżynierem topografem. Onegdaj z rana wyjechali oni z Berlina i wiatr zapędził ich pod Łask. Znaleziono jednak w koszu balonowym dowody świadczące o czymś innym, mianowicie: znaleziono plany topograficzne różnych miejscowości w Królestwie, mapkę guberni kaliskiej, fotografie: Kalisza, Sieradza, Zduńskiej Woli, Łęczycy, Ozorkowa, Pabianic i innych miejscowości z różnymi uwagami, oraz zdjęcia z lotu balonem Kalisza i Sieradza. Niektóre notatki pisane są kluczem (szyfrem). Dowody te odesłano do sztabu generalnego w warszawie, a pasażerów pruskich odstawiono wraz z balonem do Łasku, gdzie ich osadzono pod strażą przy kancelarii naczelnika powiatu. (nr 38/1910 r.)
W dniu 1bm. aresztowano w Pabianicach pod Łodzią dwóch młodzieńców, pod zarzutem strzelania do patrolu. Aresztowanych wywieziono do Łodzi i oddani pod sąd polowy, który skazał ich na śmierć przez rozstrzelanie tym bardziej, iż oskarżeni nie zapierali się winy. Obecny podczas sądu polowego jako tłumacz, naczelnik policji śledczej Mikołajew powziął wątpliwości co do winy skazańców, na których wyrok zrobił wstrząsające wrażenie i po wyprowadzeniu ich do celi, poszedł za nimi. Tam zeznali oni, że są niewinni a sprawcą strzałów jest ich znajomy Józef Antczak, który podczas zabawy wyszedł na podwórze i strzelał z rewolweru. ( nr 49/1906 r.)
W Łodzi strajkuje jeszcze 64 tysiące robotników. W Pabianicach zastrzelono prefekta policji, a w Piotrkowie zasztyletowano 2 żandarmów, którzy chcieli przeszukiwać domy i konfiskować broń. (nr 2/1906 r.)
Trzeci Maja. W Zgierzu i Pabianicach również odbyły się uroczyste nabożeństwa, a większość fabryk była nieczynna. (nr 21/1907 r.)
W Pabianicach do przechodzącego ulicą Tuszyńską patrolu dano strzał z domu Franciszka Znachowicza. Natychmiast dom otoczyło wojsko i zarządzono rewizję. Aresztowano 8 osób. W komórce znaleziono 2 rewolwery. Po spisaniu protokołu dom, na mocy wydanego w swoim czasie postanowienia gen. gub. woj., zakwestrowano, właściciela zaś pociągnięto do odpowiedzialności. (nr48/1906 r.)
Łódź. Wskutek pogłosek o nowej mobilizacji, robotnicy w fabrykach tamtejszych zastrajkowali. Pabianice. Gdy strajkujący namawiali robotników w jednej fabryce do porzucenia pracy, robotnicy uderzyli na agitatorów i jednego z nich ubili. (nr 12/1905 r.)
W Łodzi, Pabianicach i Zgierzu powtarzają się ciągle mniejsze lub większe rozruchy robotnicze. (nr 16/1905 r.)
W Pabianicach, niedaleko Łodzi, chodziły wzburzone tłumy pod czerwonymi chorągwiami socjalistycznymi i rabowały bogatsze mieszkania. ( nr 6/1905 r.)
W Pabianicach do mieszkania narodowca Mieczysława Tomczaka weszło trzech ludzi i po sprawdzeniu tożsamości jego osoby dali do niego 15 strzałów z rewolweru . Rażony kilku kulami Tomczak odwieziony został w stanie beznadziejnym do szpitala. To targnięcie się na życie robotnika z pobudek walki partyjnej wywołało cały szereg zajść odwetowych, których ofiarą padło kilkunastu ludzi. (nr 36/1906 r.)
W Pabianicach i Łodzi dokonano masowych rewizji w mieszkaniach robotników, przy czym niektórych z nich aresztowano. Skonfiskowano sporo literatury nielegalnej. (nr 5/1907 r.)
Pabianice – na zniżonych warunkach w fabryce Krusche i Ender zapisało się do pracy z 4.300 robotników tylko 1.700. Wobec niedostatecznej liczby fabrykę zamknięto. (nr10/1909 r.)
Gazeta Polska Chicago – pismo ludowe dla Polonii w Ameryce
Onegdaj znowu o godz. 11 wieczorem na szosie pabianickiej trzech bandytów napadło na powracającego kasjera papierni p. R. Saengera w Pabianicach p. Hanisza i zagroziwszy rewolwerami odebrali mu rubli 4.000 w gotowiźnie. Jednocześnie bandyci zrewidowali woźnicę i zabrali biednemu człowiekowi rubli 3. Zarządzony pościg za bandytami nie dał żadnego wyniku. (nr30/1911 r.)
W Pabianicach pod Łodzią zamknięto restaurację Zielonowicza, obok której zabito swego czasu dwóch strażników. Właściciela restauracji skazano na trzymiesięczne więzienie. (nr 22/1907 r.)
W Zgierzu aresztowano 8 robotników, w Pabianicach 28. (nr 39/1907r.)
W Pabianicach, zeszłej soboty, kiedy zaczęto wypłacać wieczorem robotnikom tutejszych fabryk zarobek tygodniowy – policja wzmocniona żandarmerią stanęła przy bramach fabrycznych nie wypuszczając nikogo. Robotnicy dopiero około 9 godziny zostali wypuszczeni. Powód na razie nikomu nie był wiadomy, dlaczego się to stało.. Dopiero powróciwszy do domu, dowiedzieli się robotnicy, że wszędzie u nich w prywatnych mieszkaniach odbywano rewizję. Przy czym podobno znaleziono w jednym miejscu około 2 pudów dynamitu i 4 osoby z tego powodu aresztowano. Byli to ludzie, którzy od kilku dni zaledwie tu przebywali. Z tego powodu śledztwo w toku. (nr 19/1905 r.)
Z Łodzi donoszą: policja tutejsza wykryła fabrykę fałszywych pieniędzy przy ul. Orlej 15. W chwili wkroczenia policji do mieszkania fałszerzy, trzej wspólnicy innym wyjściem usiłowali zbiec. Policja puściła się w pogoń za zbiegami. Jeden z nich Franciszek Malinowski widząc, że nie zdoła uciec napił się trucizny, w jednej chwili padł nieżywy. Brata jego Józefa Malinowskiego, który usiłował zbiec tramwajem elektrycznym aresztowano w Pabianicach. (nr 9/1903 r.)
W Pabianicach potworną popełniono zbrodnię. 34 dziewcząt zatrudnionych w fabryce Kindlera, które nie chciały przyłączyć się do strajku, zostało otrutych za pomocą proszku posypanego na podłodze fabryki. Jedna z dziewcząt umarła zaraz, a inne zachorowały tak niebezpiecznie, iż zachodzi obawa, że jeszcze 10 z nich umrze. (nr 13/1906 r.)
W Pabianicach zabito robotnika. Robotnik, który do niego strzelił Bolesław Kobelski zdołał się ukryć. (nr 30/1907 r.)
Ubiegłej nocy powieszony został w cytadeli 17-letni S. Wójcik, skazany przez sąd wojenny na śmierć za zabójstwo rzekomego agenta Gzika w Pabianicach w maju 1907 roku. (nr 5/1908 r.)
We wsi Jutrzkowice w powiecie łaskim tuż za Pabianicami, kiedy mieszkańcy byli pogrążeni we śnie, rozległy się strzały i gwałtowne wzywanie ratunku. Okazało się, że na dom miejscowego sołtysa napadli bandyci w liczbie 9, jak się później okazało 5 z Łodzi a 4 z Pabianic. Banda osaczywszy zagrodę sołtysa, zaczęła dobijać się do mieszkania. Sołtys nie zważając na przeważającą siłę strony przeciwnej, schwycił fuzję, wszedł na górę i zaczął prażyć ogniem napastników. Na strzały sołtysa bandyci odpowiedzieli strzałami rewolwerów, ale strzały ich nie mogły dosięgnąć dobrze ukrytego sołtysa, który sypał na bandytów gradem ołowiu. Po kilku minutach strzelaniny trzech rannych bandytów usunęło się na bok. Nagle ze wszech stron poczęto biec na pomoc.
Bandyci wzięci w dwa ognie zarządzili odwrót i ostrzeliwując się ciągle, poczęli co sił uciekać w stronę rzeczki Dobrzynki. Chłopi, jedni pieszo, drudzy konno, uzbrojeni już to w fuzję, już to w widły, drągi, cepy ścigali bandytów bez wytchnienia. Wreszcie ranni bandyci zaczęli padać i zwycięstwo chłopów stawało się coraz widoczniejsze. Ujęto 5 bandytów. Reszta zdołała przebyć rzeczkę wpław i umknęła. Ujętych bandytów oddano w ręce policji. Osadzono ich tymczasowo w areszcie. (nr 16/1908 r.)
Bandytę, który na szosie pomiędzy Pabianicami a Zelowem zamordował handlarzy trzody: Teschnicka i Kołdasa ujęto w charakterystycznych okolicznościach. W myśl stwierdzonego przez kryminalistykę zjawiska, że mordercy przychodzą oglądać swoje ofiary, zabójca zjawił się w Łasku w pobliżu szpitala. Jest to 25-letni Józef Pluszczyński, czeladnik rzeźnicki, który w swoim czasie praktykował u Kołdasa w Pabianicach.
Poznała go przy szpitalu żona Kołdasa i spytała, co tu robi. Pluszczyński zmieszany odpowiedział, iż wraca z Dłutowa do Pabianic. Kołdasowa opowiedziała to naczelnikowi powiatu łaskiego, który od razu powziął podejrzenie, tym bardziej, że rysopis Pluszczyńskiego zgadza się z zeznaniami pastuchów świadków napadu. Pluszczyński był również rudy i miał żółte kamasze. Zawiadomiono policmajstra z Pabianic, który w nocy ujął Pluszczyńskiego w mieszkaniu.
Oprócz powyższej zbrodni, Pluszczyński podejrzany jest o zabójstwo technika tartaku w Dłutowie oraz prostytutki w Pabianicach, którą znaleziono niedawno z poderżniętym gardłem. (nr 28/1909 r.)
W sprawie pamiętnego napadu na tramwaj pabianicki pod Ksawerowem w okolicy Łodzi władze śledcze aresztowały dwóch silnie poszkalowanych bandytów: Mojszaka i Zaryckiego. Podejrzenia niebawem zostały potwierdzone przez ustalenie faktu, że istnieje woźnica, który przewoził obu bandytów z miejsca napadu szosą pabianicka w okolice Zduńskiej Woli, jak również kobieta, która widziała, jak Mojszak i Zarycki zdejmowali maski. Szczegóły te wykryto dzięki znalezieniu potajemnej korespondencji przesłanej Mojszakowi i Zaryckiemu w bochenku chleba.
W sobotę przeprowadzono dwóch bandytów z więzienia łódzkiego przy ul. Milsza do aresztu w Pabianicach. Onegdaj o godzinie 11 i pół przed północą Zarycki zapukał ze swej celi do drzwi, żądając, ażeby dozorca otworzył celę, gdyż znajdujący się w niej aresztanci biją go. Dozorca Adamczyk otworzył drzwi i w tej chwili Zarycki i bandyta Wielebiński rzucili się na niego, obezwładnili go, pobili i rzucili się do ucieczki. Razem z z nimi wybiegli Mojszak i Cygan, którego nazwiska jeszcze nie ustalono, aresztowany za włóczęgostwo.
Wszyscy czterej więźniowie wypadli na podwórze przez furtkę wiodącą na tyłach aresztu do parku fabrycznego towarzystwa akcyjnego Krusche i Ender, stamtąd drogą wiejską skierowali się w stronę Ksawerowa. Za uciekinierami wybiegli dwaj dozorcy i zaczęli strzelać do bandytów, którzy, jak twierdzą dozorcy, również strzelali do nich.
W Pabianicach z powodu tej strzelaniny powstał olbrzymi popłoch, gdyż działo się to w śródmieściu. Władze pabianickie zorganizowały niezwłocznie pościg za zbiegłymi bandytami i policja udała się w stronę szosy łódzkiej oraz do Widzewa i Ksawerowa, na razie jednak bezskutecznie. (nr 31/1912 r.)
Mariawityzm w Warszawie liczy według danych synodu prawosławnego około 18.000 wyznawców. W Pabianicach jak podaje „Warszawskij Dniewnik” ma być około 4.000 mariawitów. (nr 15/1910 r.)
Napady bandyckie, które na jakiś czas ucichły znów zaczynają się mnożyć w sposób zatrważający. Oprócz krwawego napadu na tramwaj elektryczny dążący z Łodzi do Pabianic, zdarzyły się nadto dwie jeszcze rozprawy podobnego rodzaju. (nr 28/1912 r.)
The Polish Review – weekly magazine – New York
In Pabianice a Polish woman, Franciszka Madej was arrested because she refused to work for the Germans. (nr 46/1943 r.)
The newly formed Zellgarn A.G., Lodz which manufactures cellulose products, recently raised its capital to 8 million RM and took over the Polish company Lanital, Pabianice. (nr 25/1943 r.)
In 1935 an Italian engineer, Antonio Ferretti devised the method of obtaining synthetic fibers from casein, a substance produced from milk with a low butter fat content by means of precipitation by acids or rennet extract. His patent was bought by several foreign companies, among them Poland. The product obtained from casein is very similar chemically to natural wool. Just before the war, casein fibres were equal to 85% of the strength of the fiber of natural wool.
Called Aralac in America and Lanital in Poland. This product loses a lot of its strength when wet, but regains its strength after drying. Not very elastic it absorbs more moisture than does wool and dyes better than wool. It is perfect for 50% mixture with natural wool.
This invention has wide possibilities of application in Poland, where in 1937 in Pabianice a company was founded for the production of this fiber , „LANITAL”. (nr 14/1943 r.)
Kuryer Polski (Polish Daily Courier) – Milwaukee, Wisconsin
Do Cyganki w Pabianicach zgłosiły się dwie kobiety o poradę w jaki sposób najszybciej zdobyć męża. Cyganka poradziła, aby kobiety na cmentarzu zakopały dwa zegarki, kilkaset złotych oraz inne kosztowności ogólnej wartości pięć tysięcy złotych. Cyganka obiecała, że w oznaczonym na cmentarzu miejscu zjawią się kandydaci do stanu małżeńskiego. Gdy nazajutrz naiwne kobiety przybyły na cmentarz stwierdziły, że zakopane przedmioty zniknęły, a przyszli mężowie nie zjawili się. Policja aresztowała oszustkę. (nr 189/1957 r.)
Niezwykła i wzruszająca uroczystość odbyła się w Pabianicach przy tłumnym udziale wiernych. Poświęcono tam mianowicie krzyż, ufundowany jako wotum przez 73-letniego Jana Sztandara, byłego więźnia obozów hitlerowskich. Sztandar przebywał najpierw w więzieniu Radogoszcz w Łodzi, następnie zaś był więziony w Hamburgu i Dachau. Przeżywając szczególnie ciężkie chwile podczas konwojowania go z obozu do obozu, Sztandar ślubował ufundować wotum w postaci krzyża, jeżeli ocaleje.
Obecnie ślubowanie to zostało spełnione. Krzyż z żelaza wmurowano w betonowy cokół, który ustawiony został w Pabianicach w pobliżu przystanku tramwajowego zwanego „Dużym Skrętem”. (nr184/1957 r.)
Dzięki staraniom działaczy katolickich w Łodzi i województwie odbyło się szereg koncertów muzyki religijnej. Po koncercie „Stabat Mater” Karola Szymanowskiego w Filharmonii Łódzkiej z udziałem wielkiej orkiestry, chóru i czołowych artystów opery, z kolei Pabianice podjęły inicjatywę w tej dziedzinie. Istnieje w tym miasteczku od przed wojny 5 czynnych stowarzyszeń śpiewaczych grupujących się wokół kościoła lub organizacji społecznych. (nr 150/1957 r.)
Dziennik Związkowy Polish Daily Zgoda – Chicago, Illinois
W sali KS „Zjednoczonych” w Pabianicach zdarzył się podczas treningu szermierczego nieszczęśliwy wypadek. Zawodnik i instruktor „Zjednoczonych” R. Błoch prowadził sparring ze swą żoną, florecistką – Wojna. W czasie zadawania pchnięcia złamała się klinga floretu Wojny i przebijając strój ochronny utkwiła w piersi jej męża, uszkadzając lewe płuco. Nieprzytomnego szermierza w stanie ciężkim przewieziono do szpitala w Pabianicach. Po rutynowych zabiegach lekarskich Błoch w ciągu kilkunastu godzin odzyskał przytomność i – pomimo, że stan jest nadal ciężki – życiu jego nie zagraża niebezpieczeństwo. (nr 234/1966 r.)
W Pabianicach powstała pierwsza w Polsce organizacja o charakterze kredytowym. Było to w 1715 roku. Organizację tę pod nazwą „zakładka na sprzężaj” w Pabianicach założył ówczesny komisarz klucza pabianickiego, Jordan. Celem „zakładki” było przyjście z bezprocentową pomocą chłopom dotkniętym klęskami żywiołowymi. Zwrot pożyczki gwarantowała cała gromada. Na fundusz tej pierwszej w Polsce „kasy oszczędnościowo-pożyczkowej” składał się: wkład założyciela, ofiary innych osób oraz dobrowolne składki korzystających z pożyczek. W ślad Pabianic – ale dopiero po upływie 50 lat, a więc w 1765 poszły wsie – Jonne i Elżbiecin, własność A. Zamoyskiego, które założyły kasę pożyczkową pod nazwą „Karbona”. (nr 265/1966 r.)
Proboszcz parafii św. Floriana w Pabianicach, ks. płk Wiktor Kłosowicz wraz z komitetem parafialnym zwrócił się do Redakcji Dziennika Związkowego z prośbą o zamieszczenie jego apelu do „ofiarnych serc Polonii” o ofiarę na naprawę tego kościoła – Pabianice - Łódź, ul. Warszawska 34. Jest to kościół w stylu romańskim, wybudowany w 1900 roku, czyli 70 lat stary. Ucierpiał on mocno w czasie drugiej wojny światowej. Był zdewastowany przez Niemców. Brak dzwonów, brak organów, jak też szyb witrażowych oraz wieża nie jest wykończona. Parafia św. Floriana w Pabianicach liczy około 5.000 ludzi przeważnie robotników. Przy niskich zarobkach trudno parafianom zgromadzić odpowiedni fundusz na konieczne naprawy kościoła. Wobec tego tak parafianie, jak i ks. proboszcz Kłosowicz zwracają się z gorącą prośbą do Polonii o łaskawe ofiary, co serce dyktuje, na naprawę kościoła. Ofiary najlepiej przekazać przez PEKAO na adres: ks. Wiktor Kłosowicz Pabianice – Łódź, ul. Warszawska 34, Polska. (nr 146/1970 r.)
Do najliczniejszych i najbardziej aktywnych w Polsce należy oddział Związku Polskich Esperantystów działających w Łodzi. Aktualnie skupia on przeszło 200 łodzian, którzy biegle mówią oraz czytają i piszą w języku esperanto. Pod auspicjami łódzkiego oddziału prowadzi swoją działalność zespół esperancki w Pabianicach. (nr 31/1971 r.)
Dzisiaj Łódź należy do jednych z największych miast w Polsce. A przecież jeszcze sto pięćdziesiąt lat temu była to malutka mieścina ginąca w cieniu okolicznych stosunkowo dużych miast, jak Piotrków Trybunalski, Pabianice, Zgierz, Ozorków, Gostynin. Lecz jak to zwykle bywa z uprzemysłowionymi miastami kariera ich rozpoczyna się nagle i w ciągu kilkudziesięciu lat stają się olbrzymimi miastami pierwszoplanowymi, o których się mówi i pisze. (nr 254/1971 r.)
Bawił ostatnio w Chicago wybitny historyk młodego pokolenia prof. dr M. Drozdowski, kierownik zespołu studiów północnoamerykańskich w Instytucie Historii PAN w Warszawie. Uczony został zaproszony do Stanów Zjednoczonych przez Departament Stanu i od połowy czerwca objeżdża kraj, nawiązując stosunki ze środowiskami uniwersyteckimi. Prof. Drozdowski przeżył wojnę w obozie niemieckim w Łodzi, a następnie wysiedlenie. Szkołę średnią skończył w Pabianicach, jak też studiował w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Szczecinie. A od 1955 r. historię pod kierownictwem prof. St. Arnolda w Instytucie Nauk społecznych w Warszawie. (nr 173/1974 r.)
W bieżącym roku wypada 150. rocznica założenia parafii ewangelicko-augsburskiej w Pabianicach. Uroczyste nabożeństwo odprawione zostało z tej okazji z udziałem ks. bpa J. Narzyńskiego, ks. M. Wernera, ks. J. Poloka, ks. P. Anweilera, ks. L. Macieszczaka i Ks. M. Cieślara. (nr 250/1977 r.)
Od dwóch lat z powodu braku tzw. średniego personelu medycznego nie w pełni wykorzystywany jest oddział psychiatryczny w Pabianicach. (nr 158/1983 r.)
Redagowany w Łodzi dodatek lokalny do numeru 7. „Opinii”, czasopisma Ruchu Obrony ukazującego się w Polsce poza zasięgiem cenzury, przynosi fragment pamiętnika Marka Chwalewskiego, elektryka z Pabianic, który opisuje swoje dramatyczne przejścia w szpitalu psychiatrycznym, dokąd został skierowany przez prokuratora na obserwację.
Sprawa zaczęła się od tego, że w marcu 1976 r. wtargnęło do mieszkania Chwalewskiego czterech mężczyzn. Podejrzewając napad, Chwalewski wzywał ratunku i bronił mieszkania. Napastnicy jednak zdołali go obezwładnić, a jeden – jak się okazało funkcjonariusz służby bezpieczeństwa – wezwał milicję. Dopiero wobec milicjantów trzej mężczyźni wylegitymowali się jako inspektorzy, którzy przybyli w celu kontroli instalacji elektrycznej, gdyż w ich przekonaniu Chwalewski ”miał kraść prąd”.
Chwalewskiego milicja zatrzymała, a w dwa dni potem prokurator skierował go na badanie w klinice psychiatrycznej przy ulicy Aleksandrowskiej w Łodzi. Okazuje się, że nie był to pierwszy pobyt Chwalewskiego w klinice psychiatrycznej. W 1973 r. był również skierowany na obserwacje psychiatryczną w związku z zarzutem szkalowania ustroju. Tym razem – jak wynika z pamiętnika- najście mieszkania, kryminalny zarzut, a następnie badanie kliniczne zarządzone przez prokuratora było wynikiem faktu, że Chwalewski zbierał podpisy pod wnioskiem obywatelskim przeciwko zmianom Konstytucji.
Niezmiernie znamienny był przebieg rozmów, jakie lekarz-psychiatra, dr Pionkowski przeprowadził z pacjentem. Doktor ten tłumaczył Chwalewskiemu, że powinien „przystosować się do środowiska” i nie walczyć w obronie idei, bo inaczej „trafi na długo do szpitala”, że powinien zaprzestać beznadziejnej walki, a zamiast tego założyć rodzinę. Postawa i rozumowanie pacjenta nie zdradzało cech rozstroju umysłowego. Niemniej pobyt jego na obserwacji trwał długich 8 tygodni. Umieszczono go w sali z pięcioma chorymi psychicznie, którzy płakali, mówili do siebie, pluli w talerze z jedzeniem. Jeden z pacjentów nadawał urojone meldunki szpiegowskie, przez urojoną radiostację. Łatwo sobie wyobrazić jak się czuł zdrowy człowiek w takim otoczeniu. Zabroniono mu jedynej pociechy, jaką znajdował w chodzeniu na Mszę św. do szpitalnej kaplicy.
W wyniku obserwacji dwaj lekarze wydali opinię, ze Chwalewski nie jest niedorozwinięty umysłowo, i nie zdradza objawów choroby psychicznej. Natomiast jest psychopatą, bo wykazuje tendencję do „idei nadwartości”.
Próby robienia z przedstawicieli opozycji ideologicznej w Polsce ludzi chorych umysłowo podejmowano w tym okresie parokrotnie. Na badania psychiatryczne prokurator chciał skierować Stanisława Kruszyńskiego, który odpowiadał przed sądem za treść listów prywatnych pisanych do żony i brata. Ostatecznie w tym wypadku do badania nie doszło. W czasie przesłuchania przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa grożono zamknięciem na trzy lata w szpitalu psychiatrycznym Zdzisławowi Jaskule, młodemu poecie, który podpisał protest przeciwko poprawkom do Konstytucji. „Pańska działalność polityczna jest dowodem choroby umysłowej” – krzyczał przesłuchujący Jaskułę ubek. W 1974 r. ksiądz Piotr Zabielski, proboszcz parafii Sobolewo w Białostockiem spędził 3 miesiące na obserwacji w zakładzie psychiatrycznym w Choroszczy. Odwieziono go tam w kaftanie bezpieczeństwa, gdy protestował przeciwko brutalnej akcji milicji, która wtargnęła do prywatnego domu proboszcza, gdzie odprawiał nabożeństwo. Jeszcze wcześniej, bo w latach 60. władze bezpieczeństwa zagięły parol na zasłużonego starego dziennikarza, zmarłego niedawno Januarego Grządzińskiego. Także i jego prokurator skierował na badania psychiatryczne, ale zamysł, żeby z niego zrobić wariata nie powiódł się. W szpitalu psychiatrycznym przebywała także na badaniu Teresa Orłowska, skromna urzędniczka, nie mająca żadnych powiązań politycznych, która rozrzucała sporządzone przez siebie ulotki przeciwko agresji sowieckiej w Czechosłowacji.
Używając terminologii psychiatrycznej mieli by wszyscy ci dzielni ideowi ludzie cierpieć na ”ideę nadwrażliwości”, czyli na coś w rodzaju kompleksu wyższości? Dlaczego, że nie byli konformistami, że mieli odwagę, że różnili się od przeciętnych zjadaczy chleba? I że gotowi są na ofiarę?
Bądźmy obiektywni. To co się obecnie dzieje w PRL, jeśli chodzi o nadużycia psychiatrii do celów policyjno-politycznych nie przedstawia się tak źle i groźnie jak w Związku Sowieckim, o którym wie już dziś cały świat dzięki takim bohaterskim ludziom jak Bukowski, Pljuszcz czy Podrabinek. W ZSRR „psychiatrzy” policyjni nie tylko „obserwują” , ale i ”leczą”, poddając pacjentów politycznych nie dającym się opisać cierpieniom fizycznym i psychicznym. ( nr 31/1978 r.)
Legia przegrała 0:1 w Pabianicach. W towarzyskim spotkaniu piłkarskim w Pabianicach miejscowy drugoligowy Włókniarz pokonał Legię Warszawa 1:0 (0:0). Bramkę zdobył w 42 minucie Witold Nowak. Legia grała z nowo pozyskanymi zawodnikami – Kazimierzem Budą, Jarosławem Biernatem i Kazimierzem Putkiem. (nr 148/1983 r.)
Zakłady Tkanin Technicznych w Pabianicach dostały kilkanaście tysięcy kartonów koreańskiej przędzy. Przędzę wykorzystano, pozostały kartony o wymiarach 80 na 74 na 35. Ustalono cenę kartonu na 20 zł i próbowano na wszelkie sposoby znaleźć łaskawego nabywcę. Nawet ogłoszenie w prasie nie pomogło. Jedyne to chyba paczki, na które nikt u nas nie reflektuje. (nr 126/1983 r.)
Zbigniew Szymański z Pabianic pragnie nawiązać korespondencję z młodymi ludźmi polskiego pochodzenia. Jest pracownikiem sklepu filatelistycznego w Łodzi, ma lat 33 i jest kawalerem. Jego adres: 95-200 Pabianice, ul. Bracka 3/5 m 59. (nr 78/1986 r.)
Małżonkowie Juliusz i Maria Kolbe byli tkaczami i uprawiali ten zawód chałupniczo. Nie udało się im jednak utrzymać własnego warsztatu. Przenieśli się najpierw do wielkiego przemysłowego miasta Łodzi, a potem do mniejszego miasteczka Pabianice, gdzie ojciec rodziny dostał pracę w fabryce. W domu panowała bieda i ona już w zaraniu życia naznaczyła wszystkie dzieci małżonków Kolbe piętnem gruźlicy. Z pięciu ich synów dwóch zmarło we wczesnym dzieciństwie. (nr 138/1976 r.) Dziennik Związkowy poświęcił o. Kolbemu dziesiątki wzmianek i artykułów.
W Dzienniku Związkowym Zgoda nie zabrakło także reklamy pabianickiej szynki.
„Polonii Chicagowskiej składamy serdeczne życzenia radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
The lean, tender, juicy ham with the Old World flavor: KRAKUS imported Polish Ham
Serve hot, glace and garnished to suit your fancy – or cold, right from the can. Comes fully cooked, in 3,5,7 and 12 pound can sizes. And every bite gives you that famous KRAKUS Old World flavor”. (nr 57/1980 r.)
Narodowiec – Lens (Pas-de-Calais) Francja
Pabianice leżą około 12 km od Łodzi, przy szosie Warszawa-Wrocław i przy linii kolejowej. Jest to miasto blisko 50-tysięczne, jakich wiele w całej Polsce. Dziś Pabianice są satelitą Wielkiej Łodzi i krążą całkowicie w orbicie życia ekonomicznego tego dużego miasta. W stosunku do Pabianic Łódź jest jednak ogromnie młoda. Łódź powstała w wieku XIX, a Pabianice noszą w sobie cenne pamiątki i mówią o historii odległych stuleci.
I tu leży różnica między Pabianicami a Łodzią. Odległa przeszłość podała dłonie czasom sprzed lat stu i dniom wczorajszym i dzisiejszym. Tu łopata lub kilof wybierające ziemię pod fundamenty nowych gmachów wydobywa kości żubrów i turów, kamienne, kościane i brązowe narzędzia ludzi odległych epok, opłakane niegdyś łzami, sczerniałe urny, tu feudalizm umierający już wówczas spotkał się oko w oko z młodzieńczym wtedy kapitalizmem z czasów X. Ministra Drucko-Lubeckiego i margrabiego Wielopolskiego. Tu spotykamy pierwszych w tych stronach rycerzy przemysłu, pierwszą wreszcie w tej okolicy machinę parową – sygnał ubiegłego stulecia i płynącego ustawicznie naprzód postępu ludności.
W ubiegłych wiekach miasto nosiło charakter osady rolniczej. Przemysł tkacki istniał na pewno już w XVIII stuleciu. Do roku 1818, jak informują zapiski – pracowało tu m. in. 5 tkaczy i mistrzów od sukna i dopiero na wezwanie rządu Królestwa Polskiego zaczyna napływać większa liczba fachowców, którzy korzystali z najrozmaitszych ulg np. w uzyskaniu terenu pod budowę, ulg podatkowych itp. Kiedy w r. 1850 zainstalowano w Pabianicach pierwszą maszynę parową, tutejsze manufaktury i warsztaty rzemieślnicze przestawiają się szybko na produkcję systemem fabrycznym.
Zniesienie granicy pomiędzy „Królestwem” a Imperium Rosyjskim po powstaniu styczniowym, budowa linii kolejowej, zwanej warszawsko-wiedeńską, podaż taniej siły roboczej, położenie geograficzne i cały szereg innych czynników – wszystko w sumie złożyło się na szybki rozwój miasta.
Mimo przemysłowego charakteru miasta – dużą przestrzeń zajmują grunty uprawne, lasy, łąki i parki miejskie. Oprócz tego przyjemnego rysu pewnej sielskości, która położyła swoje znamię na rozplanowaniu miasta, przeszłość i teraźniejszość kładą światła i cienie na zwyczajach i psychice tutejszego mieszkańca.
Oprócz nowoczesnych kamienic przy głównych ulicach, całość miasta ma raczej charakter rozrzuconych na większej lub mniejszej przestrzeni domków, wzniesionych bardzo często z czerwonej cegły, nietynkowanych, które latem toną w zieleni ogrodów, sadów i drzew przydrożnych. Dużo jest domków drewnianych krytych papą.
Z najważniejszych pamiątek historycznych wymienić należy: kościół św. Mateusza i zamek. Świątynia zbudowana jest w roku 1585 według planu Ambrożego Włocha z Płocka i przypomina kościół płocki. Wyniosła wieża przykryta jest ostrą kopułą; wewnątrz budowli są trzy nawy układu bazylikowego. Mury wzmocnione szkarpami noszą cechy stylu przejściowego od gotyku do renesansu. Zamek jest 20 lat wcześniej postawiony niż kościół. W miejscach gdzie stoją dziś obie budowle były niegdyś drewniane podobne, które spłonęły. Zarówno świątynia, jak i zamek toną częściowo w koronach wysokich drzew. Kasztel zbudowany jest w stylu lekkiego renesansu i jest podobny w swych kształtach do krakowskich sukiennic lub ratusza w Sandomierzu. Polot, lekkość i wdzięk witają zdziwione oczy turysty, gdy po raz pierwszy spojrzy na pabianicki zamek. Dziś w zamku mieści się muzeum.
Dzisiejsze Pabianice mają liczne fabryki, w tym 11 wielkich zakładów zatrudniających tysiące robotników i mniejsze fabryczki, których jest około 300. (nr 275/1951 r.)
Wśród dopuszczonych przez blok pepeerowski kandydatów na posłów do sejmu z ramienia PSL znajdują się następujące osoby: Prez. Mikołajczyk, Stefan Korboński z okręgu Warszawa, Zygmunt Załęski i Stanisław Laskowski – Pruszków, min. Czesław Wycech – Mińsk Mazowiecki , Stanisław Bańczyk – Piotrków, Andrzej Witos – Pabianice (…) (nr 30/1947 r.)
Z powodu długotrwałej choroby powiesiła się w Pabianicach Józefa Kłopotowska, lat 52. (nr 27/1947 r.)
Głos Polski – tygodnik uchodźstwa polskiego w Afryce, Nairobi
Polska została podzielona na 52 okręgi wyborcze, które z kolei podzielono na 6.726 obwodów. Przy podziale komuniści użyli zręcznej taktyki przydzielając większe ilości mandatów poselskich okręgom, w których reżim mógł liczyć na zwycięstwo i rażąco mniejsze w zamieszkałych przez zwolenników PSL. Tak więc w niektórych okręgach jeden mandat przypadał na 80.000 mieszkańców. Na przykład Pabianice miały tylko 6 mandatów podczas gdy Gliwice otrzymały aż 12 mandatów. (nr 4/1947 r.)
Fighting Poland – Żołnierz Polski na Obczyźnie, Polish weekly, Coetquidan
Są i inne powody do wesołości. W obozach „dla rodzin” wybiera się samorząd, są wybory pięcioprzymiotnikowe, a jakże, agitacje, intryżki, kulisy, walki klas i baraków, ale kiedy zbierze się „rada miejska” do kupy, rajcy poruszają wszystkie bolączki, od bomby atomowej poprzez rzekomą sodę w jedzeniu aż do wydawania bezpłatnego przyodziewku. Pewien patriotyczny rajca już się wsławił jako parlamentarzysta. Złożył on interpelację w sprawie granic na Bugu pod adresem obecnego na sali … sergeanta brytyjskiego, inny zaś zapytuje: jakim prawem na marynarce otrzymanej w podarku z Ameryki widnieje etykietka – „Ubraniopol- Pabianice?”. (nr13/1944 r.)
Robotnik Polski w Wielkiej Brytanii, Londyn
Prześladowanie socjalistów w Polsce trwa, nastąpiły dalsze aresztowania. Do ujawnionych nazwisk dorzucić należy kilka nazwisk nowych, a przede wszystkim Antoniego Szczerkowskiego. To chłopskie dziecko spod Pabianic, robotnik tkacki od piętnastego roku życia, jeden z najwspanialszych przywódców jakich wydał polski ruch robotniczy, liczy dzisiaj 67 lat. Niewiele mu życie oszczędziło; za caratu był sześć razy aresztowany. W okresie pierwszej wojny światowej ścigany był przez Niemców i żyć musiał w ukryciu; w czasie okupacji hitlerowskiej przeszedł najokropniejsze tortury obozu koncentracyjnego, skąd wyszedł zniszczony na ciele, choć duchem nieugięty. Teraz za tym kryształowym człowiekiem zamknęły się drzwi więzienia bezpieki. W ślad za Szczerkowskim zabrano jego ucznia Śniadego, działacza młodzieży PPS w Pabianicach, który ma za sobą fantastyczna epopeję walki z okupantem niemieckim. (nr 1/1948 r.)
W Pabianicach 19 kwietnia br. w Miejskim Szpitalu odbył się protest pracowników szpitala łącznie z personelem lekarskim. Powodem było złe odżywianie i straszne warunki pracy.
W okresie przed Świętami Wielkanocnymi w fabrykach pabianickich był szereg zatargów robotników z dyrekcjami fabryk. Powodem było nieotrzymanie paczek UNRRA przez pewną kategorię robotników, co wywołało wielkie rozgoryczenie.
22 i 23 maja miał miejsce strajk w fabryce Krusche-Ender. Robotnicy zażądali umożliwienia nabywania artykułów żywnościowych w ilościach, umożliwiających wyżycie. Zaznaczyli wyraźnie, że wcale nie chodzi im o podwyżki gotówkowe. Na fabrykę przybyli funkcjonariusze UB, milicja, NKWD, oraz przedstawiciele dyrekcji Zjednoczenia Przemysłu Bawełnianego. Robotnicy wypowiadali się: „Nie chcemy podwyżki, ale możliwości zakupu żywności”. Przedstawiciel Związku Zawodowego krzyczał: „Zarabiacie 20-krotnie więcej w porównaniu z tym co było przed wojną”. Na to odpowiedziano mu gwizdami i krzykami protestu. Wtedy krzyknął: „Ja jednak zmuszę was do powrotu do pracy”. Kilkunastu robotników zostało aresztowanych. Strajk złamano. W następnych dniach robotnicy masowo zwracali książeczki członkowskie w biurze Związku Zawodowego.
W tym samym okresie miały miejsce strajki w fabryce „Jankowski” i u „Kindlera”. (nr 1/1946 r.)
(…) Rusinek twierdzi, że strajki w Polsce nie są zakazane. Czy nie jest mu znana uchwała Komisji Centralnej Związków Zawodowych wypowiadająca się przeciw strajkom w unarodowionym przemyśle? Czy nie jest mu znany wyrok, wydany przez wojskowy sąd rejonowy w Łodzi, skazujący Tadeusza Borowca, robotnika fabryki Krusche i Ender w Pabianicach na dziesięć lat więzienia i pięć lat pozbawienia praw publicznych i obywatelskich praw honorowych za akcje strajkowe? A przecież sąd w uzasadnieniu tego barbarzyńskiego wyroku potępił uciekanie się do strajku, „jako metody nieusprawiedliwionej w obecnym ustroju, który przez wzmożenie krajowej produkcji przemysłowej dązy do poprawy bytu świata pracy”. Może więc sobie Rusinek mówić co chce, a tymczasem milicja, bezpieka i sądy wojskowe robią swoje. (nr 11/1947 r.)
Kronika Poświęcona Sprawom Polskim, Kopenhaga
Święty Maksymilian Maria Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli k. Łodzi w rodzinie robotniczej. Z domu rodzinnego wyniósł głęboką wiarę w Boga i gorące nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Rodzice wpoili mu także wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka i gorący patriotyzm. Naukę w szkole średniej zaczął w Pabianicach, a kontynuował we Lwowie w Niższym Seminarium OO. Franciszkanów, wykazując wybitne zdolności zwłaszcza matematyczne i wyjątkową pilność. (nr 11/1982 r.)
Wiadomości, Londyn
… więc droga prowadzi do jednej galerii sztuki na Mayfairze, wziętej w posiadanie przez grupę młodzieńców, którzy „czasem czują się młodzi, bogaci i przystojni, a kiedy indziej starzy, brzydcy i biedni, którzy czasem są artystami a czasem nie”. Grupa jest międzynarodowa, należy do niej „jednooki huncwot-hugenot”, „zawodowy niemiecki rewolucjonista”, „Murzyn pojmany żywcem”, Rumun, Szwed, Kanadyjczyk i – żebyśmy nie mieli żalu- „Polak z pamięcią słonia”, który jest Amerykaninem, nie umie słowa po polsku, tyle że mama pochodzi z Pabianic. (nr 1/1963 r.)
Na Antenie: mówi Rozgłośnia Polska RWE, Londyn
(…) Przypominam sobie z okresu pobytu w więzieniu sprawę Henryka z Pabianic. Nazwiska nie pamiętam. Otóż ten Henryk opowiedział mi w jaki sposób trafił do więzienia, z którego nie wiedział kiedy wyjdzie. Pewnego wieczoru wstąpił do swojego sąsiada na wsi, bo chciał od niego pożyczyć konia na następny „jarmarkowy” dzień. U sąsiada zastał dwoje młodych ludzi przy kolacji. Gospodarz – jak to jest w sąsiedzkim zwyczaju – poczęstował go kieliszkiem wódki i obiecał pożyczyć konia i wóz. Henryk wychylił kieliszek i wrócił do siebie. W rok później został niespodziewanie aresztowany. Okazało się, że aresztowano ową młodą parę pod zarzutem przynależności do AK i nie ujawnienia się. Chłop, u którego mieszkali, znalazł się też w więzieniu, oskarżony o udzielanie pomocy członkom AK. Henrykowi zaś zarzucano, że działał na szkodę państwa, gdyż nie doniósł władzom, że spotkał w domu sąsiada ukrywających się akowców. (nr 5/1965 r.)
Służba bezpieczeństwa w Warszawie w dalszym ciągu nie umie przeciąć łączności między Mijalem w Tiranie a grupą jego zwolenników w Warszawie. Jednocześnie polska sekcja Radia Tirana otrzymuje stale wiadomości z Polski. Na przykład w audycji nadającej w piątek 15 grudnia 1967 r. znalazła się bardzo dokładna informacja o skazaniu przez sąd grodzki w Pabianicach pod Łodzią niejakiego Zygmunta Kępy za kolportaż Mijalowskich odezw i ulotek. Wyrok miał zapaść 19 września. W skład sądu wchodzili: niejaka Halina Michalak i ławnicy: Jan Ministra i Leon Kamiński, w roli prokuratora występował Kazimierz Masłowski, a oskarżonego skazano na 3 lata więzienia na podstawie zeznań funkcjonariusza organów bezpieczeństwa Władysława Karbowiaka. (nr 58/1968 r.)
Jutro Polski, Londyn
W Pabianicach skomasowano ogółem 30 zakładów włókienniczych. Największymi z nich były „Krusche i Ender” oraz „Kindler”, do których włączono 28 małych fabryczek. W ten sposób powstało drugie pod względem wielkości przedsiębiorstwo włókiennicze w Polsce, które posiada 2664 krosien i 86741 wrzecion, zatrudnia 8355 robotników i produkuje przeciętnie 3.180.000 metrów tkanin bawełnianych miesięcznie. (Jutro Polski nr 1/1947 r.)
Łódź – zarejestrowało się tu 50 firm garbarskich. Czynna jest również garbarnia w Pabianicach. (Jutro Polski nr 11/1945 r.)
Młody Polak w Niemczech, Opole
W Pabianicach wkrótce ma być uruchomiona pierwsza w Polsce fabryka lanitalu, sztucznej wełny z mleka. Zatrudniać będzie 300 robotników, przerabiać ma około 3000 kg kazeiny, wydobytej z mleka.(Młody Polak w Niemczech nr 1/1938 r.)
Free Poland, Chicago
Francis E. Clark (President of the United Society of Christian Endeavor): In Pabianice, a manufacturing town some ten miles from Lodz, I visited the most complete and up-to-date woollen factory that I ever saw in my life. It covered an immense acreage; it was equipped with the latests and most modern machinery; its electrical plant was of most approved type; and an enormous supply of water brought from a long distance seemed adequate for the use of a town of ten thousand inhabitants. (…)
And the purpose of my visit to Pabianice was to attend a Christian Endeavor Convention of the societies of the Lutheran churches in Russian Poland. They came from far and near; some with their pastors, and were as alert interesting and brotherly a set of young people as I have seen in any part of the world. The best interpreter that could be fund was the proprietor of same great woolen factory which I have described, a university graduate who could speak a half a dozen different languages, and who rendered my address with a precision and an eloquence of diction that make speaking through a interpreter a pleasure, instead of the awful torture which it sometimes becomes. (Free Poland nr 12/1915)
The textile industry has attained its maximum development in the towns of Lodz, Pabianice, Zgierz, Sosnowiec, Zyrardów, Czenstachowa, Kalish, Tomaszów, Ozorków, Konstantynów, Zdunska Wola, Piotrkow. Lodz – the Polish Manchester – must be regarded as the Centre of this industry. (…) Pabianice (45.000 inhabitants), woolens, lines, yarns. (Free Poland nr 12/1919)
Autor: Sławomir Saładaj