www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Rządy brauninga

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Początek dwudziestego wieku znamionował znaczny chaos w miasteczku, zwany niekiedy „rządem brauninga”. Akcje motywowane względami politycznymi, czyli walką z carską dominacją splatały się z aktami pospolitego bandytyzmu, skutkującego „orgią zabójstw”.

„Sowizdrzał” (28 lipca 1912 r.) – satyryczny tygodnik ilustrowany, wydawany w Warszawie ironizował na temat naszej miejscowości:

„Pabianice: straszna była tu ulewa. Łamała krzaki i drzewa. Nie opłukała jednak miasta – bandytyzm i ciemnota wzrasta”.

Napad na kolei

W poniedziałek około godziny 6 wieczorem dokonano zuchwałego napadu na stację towarową  kolei w Pabianicach. Okoliczności napadu, jak na dzisiejsze czasy, były niezwykłe. Publiczności na stacji już nie było, ponieważ godziny biurowe już się skończyły. Urzędnicy zajęci byli właśnie wykańczaniem raportów dziennych i rachunków kasowych. Nagle do lokalu kasy weszło czterech ludzi uzbrojonych w brauningi mauzery. Lufy rewolwerów i mauzerów skierowano do piersi czterech znajdujących się w lokalu urzędników. Rozpoczęła się komenda nad obezwładnionymi w ten sposób urzędnikami.

- Milczeć i nie ruszać się z miejsc – brzmiał pierwszy rozkaz. Osłupiali urzędnicy zastosowali się oczywiście do rozkazu.

- Raport kasowy! – rozlega się komenda, skierowana do kasjera. Kasjer wstał i podał żądany papier. Rabusie, snać dobrze zabezpieczeni, jęli sprawdzać stan kasy. Raport dzienny kasy wykazał przeszło 7.000 rubli wpływów.

- Klucz od kasy! – rozległ się rozkaz następny. Kasjer bez oporu spełnił i to żądanie.

- Do sąsiedniego pokoju! – rozkazał herszt.

Urzędnicy przeszli do wskazanej przez bandytów ubikacji, gdzie pozostawiono przy nich dwóch bandytów z wymierzonymi do nich rewolwerami. Pozostali bandyci otworzyli kasę i zaczęli sprawdzać gotówkę. Znaleźli w banknotach, złocie i srebrze 6.836 rubli i nie zauważyli zwiniętych w rulon 585 rubli.

Bandyci rzuciwszy ostatnie rozkazy urzędnikom spokojnie opuścili dworzec kolei. Dopiero w jakiś czas po wypadku wszczęto alarm. Ślady wskazywały, że bandyci zbiegli przez pola. Na kolej zjechały zawiadomione o wypadku władze. Zarządzono pościg i zatrzymywano jadące szosą pabianicką tramwaje, rewidowano pasażerów w tramwajach, patrole wojska i policji obstawiły drogę na przestrzeni od Pabianic aż do Łasku. Rewidowano pociągi kolei, odchodzące w stronę Łodzi, policmajster Pabianic zarządził w mieście obławę. Wszystkie te zarządzenia jednak nie wydały na razie żadnych rezultatów. Aresztowano około 20 osób, które z tych czy innych względów wydały się policji podejrzane. (Dziennik Kijowski nr 326/1910 r.)

We wtorek wieczorem wtargnęło czterech bandytów na stację kolejową w Pabianicach i pod groźbą zastrzelenia urzędników dokonali ścisłej rewizji kasy. Sprawdziwszy dokładnie, że na podstawie ksiąg powinno się znajdować w kasie 6.975 rubli zabrali 6.970 rubli i zamknąwszy drzwi na klucz umknęli. Pościg policji okazał się daremny. Z przedłożonych sobie fotografii „popularnych” bandytów poznali urzędnicy w jednym z napastników osławionego Dłużniewskiego, uczestnika niedawnej strzelaniny na stacji w Łodzi. (Gazeta Toruńska nr 294/1910 r.)

Masakra w tramwaju

Przed tygodniem – jak już w telegramach donieśliśmy – dokonali bandyci niezwykle śmiałego napadu na wagon tramwaju elektrycznego kursującego między Łodzią a Pabianicami. Obecnie podajemy rycinę tego rabunkowego napadu oraz bliższe szczegóły.

Dnia 14 bm. o godz. 10.30 w nocy jechał z Łodzi do Pabianic przepełniony wagon tramwaju elektrycznego. Nagle podczas pełnej jazdy wskoczyło na platformę 5 zamaskowanych bandytów. Celnymi strzałami rewolwerowymi zabili konduktora i dwóch pasażerów. Powstała nieopisana panika w  wagonie, który naturalnie natychmiast stanął. Bandyci na prawo i lewo strzelali – a od strzałów odnieśli ciężkie rany trzej inni pasażerowie. Sterroryzowawszy w ten sposób obecnych zabrali się bandyci do rabunku. Ograbili obecnych z całej posiadanej gotówki  - przeszło 1.000 rubli – po czym znikli w ciemnościach. Policja natychmiast zarządziła pościg, który jednak do tej pory nie wydał rezultatu. (Nowiny – dziennik popularny – nr 140/1912 r.)

Nowiny: dziennik powszechny. R.10, 1912, nr 140

Dali kilka strzałów

W domu Schweikerta  przy ulicy Garncarskiej w Pabianicach mieszka Wacław Majewski, były ogrodnik z żoną akuszerką. W zeszły wtorek do ogrodu, w którym był Majewski, wtargnęli trzej mężczyźni, dali kilka strzałów i zranili Majewskiego w nogę. Wskutek tego postrzału Majewski po powrocie do domu musiał położyć się do łóżka.

W niedzielę rano do mieszkania Majewskich ktoś zapukał. Na pytanie kto puka, odpowiedziano, ażeby Majewska niezwłocznie udała się do chorej. Majewska otworzyła drzwi, a do mieszkania wszedł młody mężczyzna. Gdy Majewska wyszła do drugiego pokoju, aby się ubrać, człowiek ów wbiegł do sypialni i dał do leżącego w łóżku Majewskiego cztery wystrzały, zabijając go na miejscu. Sprawcy na razie nie ujęto. (Nowa Reforma – Kraków – nr 131/1913 r.)

Pomyłka

Podana w pismach wiadomość o aresztowaniu podejrzanego o napad na furgon pocztowy człowieka – na stacji kolejowej Pabianice – wymaga sprostowania. Przez pomyłkę zatrzymano p. Dietricha, właściciela dwóch nieruchomości w Zduńskiej Woli, mającego przy sobie rewolwer i 1.000 rubli. P. Dietrich jest powszechnie szanowany w okolicy. Wypuszczono go natychmiast na wolność. (Nowa Reforma nr 171/1911 r.)

Truciciele

Niezwykły wypadek zbiorowego otrucia zdarzył się w sobotę z rana w Towarzystwie  Akcyjnym Wyrobów Bawełnianych Kruschego i Endera w Pabianicach, w oddziale wykończalni.

Wykończalnia składa się z dwóch sal w których pracowało 112 robotnic. W jednej z tych sal, gdzie znajdowało się 60 osób, około godziny 7 rano nagle zachorowała jedna robotnica, Michalina Cieślak, która krzyknąwszy: „Niedobrze mi” – zemdlała. Podniesiono ją i wyprowadzono na dwór.

W chwilę potem zasłabła druga, następnie kilka innych. Wreszcie wszystkie zaczęły odczuwać drżenie rąk i nóg, zawroty głowy itp. objawy gwałtownego otrucia. Pierwszej pomocy udzielił chorym dr Schrὂter.

Z 60 chorych robotnic 28 w stanie bardzo ciężkim odwieziono do szpitala miejscowego, resztę zaś z łagodniejszymi objawami odesłano do domów. Roboty w wykończalni natychmiast przerwano, a ją samą zamknięto. Lekarze zawezwani nie mogli na razie wykryć przyczyn otrucia. Zatrucie to wywołało niezwykłą sensację wśród lekarzy i chemików. (Nowiny dla wszystkich nr 88/1905 r.)

Naczelnik powiatu zabity

W Pabianicach w sobotę o godzinie  4 po południu zabity został naczelnik powiatu łaskiego, Włodzimierz Iwanow, przy następujących okolicznościach. Po posiedzeniu komitetu budowy szpitala w Pabianicach (szpital na Starym Mieście), na którym prezydował, naczelnik powiatu pojechał dorożką na stację kolei kaliskiej, w zamiarze udania się do Łodzi. O 300 kroków od dworca nagle ukazało się na drodze 5 ludzi i dało do dorożki  kilka strzałów z rewolwerów, które trafiły Iwanowa i dorożkarza.

Iwanow zeskoczył z dorożki i usiłował mimo odniesionych ran uciec w kierunku dworca. Napastnicy dopędzili go, gdy upadł, dali do leżącego jeszcze kilka strzałów. Razem dano 18 strzałów, z tych dwie kule ugodziły dorożkarza Grubczyka. Gdy napadający ujrzeli, że Iwanow nie daje znaków życia oddalili się.

Wtedy dorożkarz, jakkolwiek ranny, własnymi siłami odniósł Iwanowa do dorożki i odwiózł go do stacji, skąd przewieziono go do szpitala fabrycznego Krusche i Endera w Pabianicach, gdzie skonstatowano śmierć, po czym zwłoki złożono w czasowym mieszkaniu Iwanowa w Pabianicach.

Rannego dorożkarza umieszczono w szpitalu, stan jego nie jest ciężki. Zmarły w wieku lat 35 Iwanow był naczelnikiem rezerwy policji w Łodzi, skąd przeniesiony został przed trzema laty na stanowisko naczelnika powiatu w Łasku. Wiadomość o wypadku rozeszła się  błyskawicznie po Łodzi i sprawiła silne wrażenie. (Dziennik Kijowski nr 23/1906 r.)

Kilku policjantów

W Pabianicach w Królestwie Polskim zabito kilku policjantów. Władza policyjna nałożyła za to na miasto karę 10.000 rubli. Gubernator jednak nie dał na to swego przyzwolenia. Kilka dni po tym wypadku zamordowano znów w Pabianicach 5 robotników celem rabunku. (Gazeta Grudziądzka nr 55/1907 r.)

Strzelanina przed Domem Ludowym

Wczoraj w Pabianicach w Domu Ludowym (obecnie MOK) pod przewodnictwem p. Lipskiego, odbyło się zebranie prawyborców w celu próbnych wyborów. W chwili gdy do zebranych przemawiał robotnik Kuderowski do sali usiłowało wtargnąć  kilkunastu członków partii skrajnych lecz ustawiona przy wejściu straż honorowa starała się ich nie wpuścić.

Wtedy przybysze dali do wartowników kilkanaście strzałów rewolwerowych, którymi zabito: robotnika z fabryki Kruschego i Endera, Wincentego Łuczaka, drugiego zaś robotnika Jana Meinerta zraniono śmiertelnie w głowę i brzuch. Odwieziony do szpitala Meinert we dwie godziny zmarł. Liczył lat 20. Skutkiem tego napadu w Pabianicach panuje wielkie wzburzenie. (Nowa Reforma nr 83/1906 r.)

Waśnie

Pamiętamy tak niedawne wezwanie robotników z Pabianic do zaniechania waśni partyjnych i mordów. Przebrzmiało ono bez skutku. W tych samych Pabianicach robotnicy mordowali się wzajemnie i mordują do tej chwili. (Prawda –Kraków- nr 32/1906 r.)

Podmajstrzy martwy

Dziś rano o godzinie 6 do przechodzącego przez ul. Długą w Pabianicach podmajstrzego w fabryce Krusche i Ender, Władysława Piotrowskiego, dano dwa strzały, wskutek których tenże, po odwiezieniu do szpitala fabrycznego zmarł. Wobec tego, że zmarły był narodowcem, agitował wśród robotników za wzięciem udziału w wyborach i rozpowszechniał wśród nich deklaracje wyborcze, które mu nawet w mieszkaniu w części zniszczono – opinia publiczna w Pabianicach oskarża o to zabójstwo socjalistów. (Nowiny nr 33/1906 r.)

Położyli go trupem

Na przedmieściu pabianickim patrol chciał zatrzymać jakiegoś młodego człowieka. Ten wszakże zaczął uciekać. Dano za nim kilka salw, które położyły go trupem na miejscu.

W piekarni udziałowej w Pabianicach po dokonanej rewizji aresztowano 5 osób. (Nowa Reforma nr 543/1907 r.)

Wyroki śmierci

Sąd wojenny, który przez kilka dni rozważał szereg spraw, wydał dziesięć wyroków śmierci. Wyroki co do trzech skazanych już wykonano. Mianowicie powieszono skazanych za napad na sklep monopolowy w Pabianicach F. Wojciechowskiego i E. Witkowskiego, i skazanego za udział w napadzie zbrojnym i strzały do strażników w Soduli pod Sosnowcem Andrzeja Flaka. (Nowa Reforma nr 317/1908 r.)

Ukryta bomba

W niedzielę o godzinie 3 po południu na ulicy Bocznej (obecnie Żeromskiego) w Pabianicach, 12-letni syn stróża, Wojciech Borkowski znalazł w śmietniku duże pudełko, w którym była ukryta bomba. Chcąc się przekonać o zawartości wewnętrznej pudełka, począł je rozbijać młotkiem i spowodował wybuch. Ciężko rannego malca z licznymi ranami na ciele oraz urwaną ręką i nogą przewieziono do szpitala. Przybyłe wkrótce na miejsce wypadku wojsko dokonało rewizji, aresztując 8 osób. Przy tej okazji silnie zostali poturbowani kolbami trzej robotnicy. (Nowa Reforma nr 464/1907 r.)

Zuchwalcy

Pod Pabianicami bandyci dokonali zuchwałego napadu na karetkę fabryki Krusche i Ender, wiozącą kilkanaście tysięcy rubli. Część pieniędzy zabrali lecz wskutek zarządzonych natychmiast poszukiwań 6 napastników zostało aresztowanych  a pieniądze znaleziono w mieszkaniu jednego z robotników fabryki Krusche i Ender. (Prawda nr 47/1907 r.)

Dzieciak morderca

W Pabianicach chłopak lat około 10, dał z rewolweru cztery strzały do właściciela sklepu Szlomy Kotki, trafiając w szyję, piersi, brzuch. Dzieciak – bandyta ratował się ucieczką. Kotkę konającego odwieziono do szpitala. (Prawda nr 34/1907 r.)

Dragoni otoczyli

W Pabianicach zawiązał się „Sokół”. W dniu 23 bm. odbywały się drugie ćwiczenia w ogrodzie jednego z druhów. „Towarzysze”, chcąc temu przeszkodzić namówili dzieciaków, aby ci wszedłszy na płot wymyślali Sokołom, nazywając ich szpiclami, czarną seciną itd. Chłopacy spełnili to polecenie należycie, gdyż wyli i krzyczeli od rozpoczęcia ćwiczenia do końca, od czasu do czasu, urozmaicając sobie tę zabawę śpiewaniem „Czerwonego Sztandaru”, „Na barykady” i innych pełnych miłości bliźniego pieśni. Pomimo tego wycia ćwiczenia odbyły się w porządku.

Trzecie ćwiczenie odbyło  się w dniu 25 bm. na placu strażackim na Nowym Mieście. Tutaj znów „towarzysze” wpadli na inny pomysł. Nie mogąc zgromadzić różnej hołoty do wycia, zawiadomili policję, że Sokoły ćwiczą się w używaniu brauningów, jakoż przy końcu ćwiczeń pojawiło się wojsko. Dragoni otoczyli miejsce ćwiczenia, a kilku strażników i żołnierzy z przygotowanymi do strzału karabinami i oficer weszli na plac ćwiczeń. Poczekawszy do końca ćwiczenia przy wejściu, następnie dokonali rewizji osobistej wszystkich, ale u żadnego z druhów broni nie znaleziono.

W Pabianicach po zamordowaniu przez socjalistów robotnika narodowego Tomczaka w sferze robotniczej panuje formalna wojna domowa. Przeciwnicy tępią się wzajemnie. Okropne czasy. (Słowo Polskie nr 348/1906 r.)

Rządy brauninga

Krwawe walki bratobójcze, jakich terenem stało się obecnie Królestwo Polskie, a zwłaszcza Łódź i Pabianice, gdzie codziennie padają zabici i ranni z rąk skrytobójców musiały wreszcie otworzyć oczy ludziom najbardziej zaślepionym na to zdeprawowanie mas robotniczych i rozkiełznanie wśród nich instynktów zwierzęcych. Dziś już najwięksi optymiści, co do niedawna mieli jedynie słowa zachwytu dla czynów ”rewolucyjnego proletariatu i jego socjalistycznych prowodyrów nie tają zawodu, jaki im sprawiła ta socjalistyczna pseudo rewolucja i socjalistyczni „bojownicy wolności”. (Głos Narodu nr 489/1906 r.)

Orgie mordu

Życie ludzkie w naszym kraju, życie każdej jednostki znajduje się dziś całkowicie na łasce armii zbrodniarzy. Z ciemnych nor, z zaułków zgnilizny wypełzło to robactwo na szeroki gościniec a ośmielone brakiem przeszkody, uzuchwalone zamętem, obsiadło i toczy bezsilny organizm społeczny.  Na co nam zamki i kłódki, łańcuchy, tych rycerzy, zaprawionych i wykształconych na dobrych wzorach nic nie zatrzyma. Kule ich rewolwerów przebijają grube drewno drzwi i kładzie trupem opierającego się „burżuja” lub gdzieś zza płotu, zza węgła milczkiem sprzątają niczego niespodziewającą się ofiarę. A potem zbrodniarz zabija w biały dzień, na oczach wielu, odchodzi sobie najspokojniej, ”nie spiesząc się”, nieścigany prawie nigdy w pierwszej chwili, niedbale poszukiwany w następnych. Czyśmy tak już zmarnieli w tchórzostwie, tak znikczemnieli w obojętności na krzywdę cudzą, że w duszach naszych nie zawrzał dotąd wielki gniew, nie narodziło się jeszcze oburzenie tej mocy, z której wyrasta potężny  głos protestu. (Prawda – tygodnik polityczny, społeczny i literacki – nr 41/1906 r.)

Kanalia

Pabianice terroryzował policmajster Jonin, który, nie przebierając w środkach, zastrzelił lewicowego bojówkarza Gryzla. Sprawa nabrała dużego rozgłosu, wykraczając poza granice Królestwa Polskiego.

Rigasche Rundschau zamieszcza następujące sprawozdanie: Dnia 24 zeszłego miesiąca wydział izby sądowej petersburskiej rozpoznał w Rydze sprawę robotnika rosyjsko-bałtyckiej fabryki wagonów J. Karklego i Matyldy Kregerówny (lat 27). Karkle był obwiniony o to, że prosił listownie  Kragerówną o broń dla patroli robotniczych. Młodszy pomocnik naczelnika powiatu ryskiego Jonin, dokonał tedy rewizji u Kragerównej i w stodole znalazł proklamacje i wydawnictwa zabronione. Był to ten sam Jonin, który został później policmajstrem w Pabianicach, był skazany na ciężkie roboty za zastrzelenie więźnia i uniewinniony przez senat, a który teraz służy w więziennictwie celkowym w Petersburgu. P. Jonin do sądu się nie stawił. Kregerówna zaprzeczyła stanowczo „dobrowolnemu przyznaniu się” i podała, że Jonin tak ją zbił i pokaleczył, iż straciła przytomność. Połamał jej kręgosłup. Okoliczności te potwierdzili w sądzie dwaj świadkowie. Bezwładna Kregerówna była wniesiona do sali sądowej i zeznawała siedząc. Izba sądowa Kerklego i Kregerównę uniewinniła. (Nowa Reforma nr 459/1909 r.)

Dysforia płciowa?

Mężczyzna czy kobieta? Przez lat 36 zamieszkuje w Pabianicach w Królestwie Polskim istota ludzka, co do której dziś dopiero wynikła kwestia, czy to kobieta, czy też mężczyzna? Od szeregu lat pracował w fabryce akcyjnej Towarzystwa Krusche i Ender, jako Julia K…ska za legalnym paszportem. Onegdaj zgłosiła się do władz administracyjnych oświadczając, że pragnie wstąpić w związek małżeński z panną Iks. Ogólne zdumienie, co robić? Paszport zmienić? Z trudnej sytuacji wyratował wszystkich dr Ostaniewicz, który zbadał fizyczną postać oblubieńca i orzekł na podstawie lekarskiej ekspertyzy, że pan Julian K...ski odtąd tak, nie inaczej zwać się powinien, a przeszkód w zawarciu związku małżeńskiego nie należy mu żadnych czynić. (Słowo Polskie nr 345/1907 r.)

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij