www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Sὕdpreussen

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Pabianice co pewien czas wchodziły w skład państw zaborczych. Po drugim rozbiorze Polski w latach 1793-1807 miasto znalazło się w granicach prowincji nazwanej przez zaborcę Prusami Południowymi (Sὕdpreussen). Dokonany wtedy przez władze pruskie opis statystyczno-topograficzny stwierdzał, że Pabianice posiadały 75 budynków, z tych 27 krytych gontami, a 48 słomą. Placów niezabudowanych było39. Na terenie miasteczka znajdowały  się także 64 stodoły, świadczące o jego rolniczym charakterze. Zaludnienie Pabianic wynosiło 482 osoby, w tym 15 narodowości żydowskiej. Rzemiosłem trudniło się 29 mieszkańców. W miasteczku oprócz kościoła parafialnego znajdowała się szkoła elementarna, drewniany areszt, browar i trzy gospody.

Wielki pożar, jaki wybuchnął w Pabianicach w 1797 roku, spowodował znaczne spustoszenie w miasteczku. Wtedy to zgorzał kościółek św. Krzyża i szpital dla ubogich, 14 domostw oraz 8 stodół, a także wiele innych zabudowań i sprzętów gospodarskich. Czasy panowania pruskiego nie sprzyjały rozwojowi Pabianic.

Miasto do tego stopnia zubożało, że konsystorz kaliski, zabiegający w 1803 r. o budowę kościoła ewangelickiego, stwierdził, iż „nie podobna żądać czegokolwiek od  miasta Pabianic, albowiem utrzymanie ich jest tak ubogie, że żadnych oszczędności robić nie mogą”. Pojawił się nawet projekt odebrania Pabianicom praw miejskich. Administracja w ogóle nie troszczyła się o miasto. Natomiast rząd pruski zainicjował i popierał finansowo kolonizację rolniczą, w pewnym odsetku także przemysłową. W ramach tej akcji osiedliło się w Pabianicach kilka rodzin, jednak trudno określić dokładnie skąd one przybyły i czy już na stałe osiedliły się w mieście. („Dzieje Pabianic”, Łódź 1968 r.)

Pabianice pod względem administracyjnym wchodziły do prowincji Prus Południowych. Jednostkami średniego szczebla były departamenty, a niższego powiaty. Początkowo Pabianice znalazły się w departamencie  piotrkowskim, ale rychło w następstwie reorganizacji administracji, przeprowadzonej po trzecim rozbiorze, znalazły się w departamencie kaliskim i wchodziły w skład powiatu sieradzkiego.

Departament dzieliły się także na kamery (inspekcje podatkowe), które nadzorowały miasta. Pabianice podlegały urzędnikom kamery piotrkowskiej. W 1796 r. dobra pabianickie kapituły krakowskiej przeszły na własność skarbu pruskiego.

Przybysze

Ludność z ziem niemieckich zaczęła napływać do Pabianic wraz z początkiem rządów pruskich. W księdze metrykalnej pod datą 21.08.1793 r. odnotowano chrzest Anny Marianny, córki Chrystiana i Anny Marianny Sitkow, przybyszów z Prus. W księgach metrykalnych odpowiednio 30 lipca i 4 sierpnia 1797 r. wpisano informację o chrzcie i pogrzebie dziecka Chrystiana i Marianny Rexerów, nazwanych heretykami, a więc nie będącymi wyznania katolickiego.  Z browarem dworu pabianickiego związana była rodzina Jana Henryka i Krystyny Ufmanów, którzy w początkach sierpnia 1797 r. doczekali się narodzin syna. Kolejna adnotacja z 24.05.1800 dotyczy dwuletniego Bogumiła, syna Karola Hauxa i Marianny. W niedługim czasie śmierć dotknęła także 33-letnią Mariannę Hauxową, zwaną pospolicie Garbarką, pochowaną 21 czerwca 1800 roku. Wspomniane określenie wskazuje nam rodzaj zajęcia, jakim trudniła się rodzina Hauxów. W tym samym miesiącu zmarła ponadtrzyletnia córka Jana Bethera i Agnieszki. Warto dodać, że było to małżeństwo mieszane pod względem wyznaniowym, ponieważ Jan był ewangelikiem, a jego żona katoliczką. We wrześniu 1800 r. śmierć zabrała dwie małoletnie córki Jana i Anny Kelerów (lub Helerów).

Wraz z przejęciem dóbr pabianickich przez zaborcę została zorganizowana administracja pruska. W księgach parafialnych zaczęto używać określenia „Amtus Pabianicensis”.  Urzad pisarza dochodów w urzędzie pabianickim („in Amtu Pabianicensi”) pełnił Samuel Godfryd Szymink z miasta Neywedel w Neymarku, będący wyznania protestanckiego, który zmarł 4.06.1800 r. w wieku około 26 lat. W dworze pabianickim 4.07.1801 r. zakończył życie Jan Schultz, intendent urzędu pabianickiego. Pogrzebany został w przeznaczonym na pochówki ewangelików cmentarzu położonym obok kościoła Św. Krzyża. Kolejnym urzędnikiem pruskim w urzędzie pabianickim był Jan Gotlob Wolmar, sprawujący nadzór nad sądownictwem, wzmiankowany wraz z żoną Charlottą Fryderyką, 23.12.1801 r. w związku ze śmiercią nieco ponadjednorocznego synka.

Zapisy z sierpnia 1800 r. w księdze zaślubionych wskazują na grupę przybyszów  z Prus i innych ziem niemieckich przebywających w Paabianicach. Byli to: Kwast, Matner, Erhart, Helner, Boethner, Winkler, Weylich. Pojawili się także ewangelicy o polsko brzmiących nazwiskach, jak na przykład  Musiałkiewicz ze Strzelna, wymieniony we wrześniu 1801 r., obok Cyncera (Cynera), pochodzącego z tej samej miejscowości. Oprócz nich wzmiankowani zostali w tym samym czasie Rexer i Weimar. Dalsze zapiski, jak na przykład ze stycznia 1805 r., wzmiankują o Kurcu i Lapsie, kolejnych ewangelikach.

Związek Niemców z Pabianicami był często krótkotrwały, niekiedy był przystankiem w dalszej wędrówce. Wyraźnie to widać na przykładzie zapiski z 22.08.1803 r. o śmierci dziewięciomiesięcznej Małgorzaty, córki Franciszka Palla, kolonisty przejeżdżającego przez Pabianice.

Po II zaborze pojawiły się odziały pruskie. 1.07.1793 r. miał miejsce chrzest córki Józefa Krędzierskiego, żołnierza Królestwa Pruskiego.

Klęski Prus w wojnie z Francją w 1806 r. zakończyły rządy pruskie na ziemiach polskich zajętych podczas drugiego i trzeciego rozbioru. Na mocy postanowień pokoju w Tylży z 1897 r. ziemie te weszły w skład powołanego do życia Księstwa Warszawskiego. (R. Adamek i T. Nowak „650 lat Pabianic. Studia i szkice”, Pabianice 2005 r.)

Koniec „państwa pabiańskiego”

Wraz z likwidacją państwa polskiego nastąpił także kres „państwa pabiańskiego”, czyli dóbr kapituły krakowskiej ze stolicą w Pabianicach. Jednak kapituła nie składała broni. M. Baruch pisał: W 1793 r. wkroczyły wojska pruskie w granice Rzeczypospolitej i zajęły obszar aż po Pilicę. Tym sposobem dobra pabianickie znalazły się w posiadaniu Prusaków. Sejm grodzieński uprawnić miał zabór przez formalne odstąpienie zajętego terytorium. Kaptuła krakowska w obawie o swój majątek wystosowała list błagalny do króla Stanisława Augusta, prosząc, ażeby w toczących się układach zastrzeżona była u rządu pruskiego kompensata za włość pabianicką.

„Już lat siedemset minęło – są słowa owego pisma – jak posiadamy spokojnie dobra znaczne, Pabianice, w województwach Sieradzkiem i Łęczyckiem leżące, nadane nam od Władysława Hermana y Judyty, żony jego, monarchów Polskich. Z tych tylko samych dochodów na to przeznaczonych utrzymują się główniejsze Kościoła potrzeby i zasługiwane codziennie prezencye”.

W odpowiedzi z Grodna z dnia 9 października, a więc po podpisaniu traktatu z Prusami, które miało miejsce 25 września, król przyrzeka kapitule poparcie w materii wynagrodzenia za utratę dóbr. Oto całkowite brzmienie tego dokumentu:

„Przewielebna kapituło katedralna krakowska. Nie bez przykrego serca uczucia i tę smutną od WMC. Państwa odbieram wiadomość, że starożytna Ich dobrze krajowi swemu zasłużona kapituła traci najznaczniejszy swój fundusz pod panowanie pruskie przechodzący. Uznaję bydź rzeczą sprawiedliwą, aby tak wielka WMC. Państwa strata w innych duchownych dobrach w Polszcze pozostałych, a rozporządzeniu Rzeczypospolitej zostawionych, swoją dostateczną znalazła kompensacyą. Właśnie też teraz układa się projekt ogólny duchowieństwa naszego interessa obejmujący, gdzie i WMCPaństwa kapituła nie jest przepomniana”. Tak z obowiązków królowania iak i z przychylnych dla WMCPaństwa chęci, przykładać się szczerze będą, aby kapituła Ich nadgrodę straty poniesionej zupełną, ieżeli bydź może, odebrała. Dziękuję WMCPaństwu uprzejmie za Ich modlitwy do Boga za mną zanoszone, o też, i o dalsze a nieprzerwane proszę, których ieżeli kiedy, to osobliwie w tych krytycznych okolicznościach potrzebny iestem. Co wyraziwszy, wszelkich z Seca życzę WMCPaństwu od Boga pomyślności. – Stanisław August Król”.

Szczególnych starań na sejmie grodzieńskim względem zabezpieczenia indemnizacji za dobra pabianickie przykładał biskup Kossakowski, któremu też kapituła za skuteczne orędownictwo czułe składa podziękowanie.

Skutkiem tych właśnie zabiegów była uchwała sejmowa, która w polskim tłumaczeniu brzmi jak następuje: „ Ponieważ kapituła krakowska z powodu przejścia dóbr do niej należących w posiadanie Jego Kr. Mości Króla Pruskiego, zgodnie z treścią traktatu o cessyi po latach czterech niemal całe swoje dziedzictwo utraci, przeto stanowimy, ażeby JE Biskup Inflancki, jako administrator dóbr doi biskupstwa krakowskiego należących, po upływie lat czterech wypłacał kapitule krakowskiej z dochodów dóbr biskupich pod jego zarządem pozostających, ekwiwalent w takiej sumie, jaką kapituła utraca, a to w terminie oznaczonym w traktacie z Prusami; ścisłe wykonanie niniejszego poruczamy Komissyi Skarbu Państwa, podług wykazu dochodów w kontraktach dzierżawnych z lat ostatnich, które z rzeczywistym stanem rzeczy przez tęż Komissyę sprawdzane być mają”.

Tak więc dobra pabianickie do r. 1797 pozostać miały w posiadaniu kapituły, po czym przechodzą na własność skarbu pruskiego, kapitule zaś zgodnie z przytoczoną uchwałą przyznano ekwiwalent pieniężny, równający się intracie z dzierżawy, która to suma wypłacona być miała z dochodów dóbr biskupstwa krakowskiego.

Dla dokładniejszego zrozumienia rzeczy wyjaśnić należy, że sejm czteroletni konstytucją z dnia 27 lipca 1789 r. uchwalił zajęcie dóbr biskupstwa krakowskiego na fundusz wojskowy. Odtąd zarząd sum, otrzymywanych z administracji tych dóbr należał do Komisji Skarbowej.

Atoli przed upływem oznaczonego terminu czteroletniego nastąpił trzeci podział Polski (!795). Wraz z Małopolską przeszły do Austrii i byłe dobra biskupstwa krakowskiego, i to pod zarząd kameralny skarbu austriackiego, do którego teraz kapituła zwracać się widziała zmuszona o ekwiwalent, zawarowany przez konstytucję grodzieńską.

Tymczasem rząd pruski zakomunikował kapitule reskrypt króla pruskiego z dnia 28 lipca 1796 r. o inkameracji dóbr duchownych i starostw, tudzież pismo kamery królewskiej w Piotrkowie z dnia 10 października tegoż roku w wykonaniu powyższego reskryptu. W grudniu już nastąpił odbiór dóbr pabianickich z rąk administratora przez kamerę piotrkowską. Żądała nawet kamera zwrotu dochodów za ostatnie półrocze.

Widząc się wytrąconą z dziedzictwa, śle kapituła listy błagalne do barona de Margelik, namiestnika Galicji, prosząc o  wstawienie się do monarchy austriackiego względem indemnizacji, bądź podług konstytucji sejmu grodzieńskiego, tj. z dóbr, będących niegdyś własnością biskupstwa krakowskiego, bądź z majątków należących do duchowieństwa Prus Południowych, a położonych w obrębie państwa austriackiego. W  listach tych kapituła wystawia obraz materialnych strat, połączonych z utratą włości, przytaczając rozwój ekonomiczny (2 miasta i 50 wsi, przynoszących rocznie czystego dochodu 30.000 zł reńskich), poczynione nakłady (kosztowne pomiary geometryczne) i bogactwa naturalne (poklady rudy żelaznej, obfitość wód i lasów) zabranej majętności.

Gdy pisma żadnego nie odniosły skutku, kapituła deleguje w 1797 r. kanclerza Gawrońskiego względem upragnionego odszkodowania. Delegat udaje się do Wiednia, nie szczędząc trudów i zachodów u sfer decydujących. Kapituła ze swej strony nie opuszcza żadnej okazji, by się upomnieć o swoją krzywdę. Na zapytanie rządu austriackiego, czy nie należałoby zmniejszyć liczby kanoników, kapituła czyni odpowiedź zależną od wysokości funduszu indemnizacyjnego za utracone dobra.

Ostatecznie po wyczerpaniu wszystkich środków, wystosowano jeszcze w 1798 r. petycję na imię cesarza Franciszka II. Przedstawia w niej kapituła w gorących wyrazach prośbę o tymczasowe odszkodowanie w takiej wysokości jaką dawniej rozdzielano pomiędzy kanoników z dochodów pabianickich, tyj. Po 2.000 zł polskich, czyli 500 reńskich tygodniowo. Powołuje się przy tym na przyrzeczenie indemnizacyjne dane przez cesarza na posłuchaniu deputatom od duchowieństwa pruskiego, posiadającego dobra w granicach Austrii. Mowa tu o przedstawieniu wszystkich stanów Galicji świeżo przyłączonej do monarchii rakuskiej.

Nie wskórała atoli nic kapituła u rządu austriackiego. Wymawiano się niewątpliwie tym, że dobra pabianickie zagarnął rząd pruski, do którego należy zwrócić się po odszkodowanie, a uchwały sejmu grodzieńskiego w tej materii rząd habsburski nie uważał dla siebie za obowiązujące.

Jakoż uderzono teraz z kolei w prośby do faktycznego zaborcy. W dniu 18 lutego 1799 r. wystosowała kapituła memoriał we francuskim języku do króla pruskiego z żądaniem indemnizacji za zagarnięte dobra. Memoriał wysłany został do Prus przez pośrednictwo zarządu Galicji Wschodniej, lecz jak łatwo było do przewidzenia, pozostał bez skutku. Chciała może kapituła, by zawiązały się rokowania dyplomatyczne pomiędzy dwoma rządami; wyprowadziwszy w ten sposób kwestię na szerszą widownie, łatwiej było coś utargować. Lecz nadzieje omyliły: pomimo tylu usilnych starań, pomimo słuszności swej sprawy, kapituła za dobra milionowej wartości, nie otrzymała żadnego wynagrodzenia.

Jeżeli rząd pruski, zasłaniając się brzmieniem traktatu grodzieńskiego, nie uwzględnił żądania indemnizacji za majątek ziemski, tyo jednak uznał za słuszne pretensje co do wartości pozostawionego na miejscu dobytku. W 1798 r. zwróciła się kapituła z pismem do hrabiego Hoyma, ministra zarządzającego Prusami Południowymi, o zwrot wartości pozostawionych w dobrach pabianickich ruchomości i kosztów, poniesionych na sporządzenie pomiarów i planów geometrycznych, oraz z zwrot dochodów za rok i cztery miesiące, o który to czas za wcześnie dobra przeszły do rządu pruskiego względnie do terminu oznaczonego w traktacie grodzieńskim.

Po pięcioletnich staraniach uwzględnił rząd pruski jedynie pretensje co do zwrotu wartości pozostawionego w dobrach pabianickich majątku ruchomego. Istotnie w 1803 r. kanonik Hołowczyc odebrał od rządu pruskiego 30.000 złotych, które kanonicy niezwłocznie pomiędzy siebie podzielili „tytułem nadzwyczajnego dochodu” (titulo extraordinariae consolationis).

Prusacy w regionie

Piotrków Trybunalski

Michał Rawita-Witanowski: (…) Piotrków znalazł się pod panowaniem Prusaków, których wojska pod wodzą Mollendorfa, dn. 12 IV 1793 r. wkroczyły do miasta. Niezwłocznie, bo tegoż samego dnia, patentem datowanym z Piotrkowa, ogłosił król Fryderyk, o zagarnięciu pod swe panowanie całego województwa sieradzkiego.

Na rozkaz nowych władz, w dniu 18 kw. t.r., zbierają się ziemianie w Sieradzu, aby wyznaczyć deputatów upoważnionych do zaprzysiężenie poddaństwa królowi pruskiemu. Uroczystość homagialna miała się odbyć d. 4 maja w Poznaniu, przy czym posłowie sieradzcy mieli sobie polecone – „Zanieść korną suplikę o utrzymanie nadal sądów ziemiańskich”.

W tymże roku 1793 po raz pierwszy zwiedzał monarcha pruski świeżo zawładniętą krainę. Według „Gazety Berlińskiej”, gdzie znajduje się urzędowy opis tej podróży, dnia 25 paźdz. Król Fryderyk Wilhelm przybył przez Rawę i Ujazd do Piotrkowa, gdzie stanął o godzinie 10.”Tutejsze żydostwo, powiada diariusz, wysłało naprzeciw J. Kr. Mości 30 młodych ludzi swego narodu, przebranych za Kozaków, i wzniosło w żydowskiej części miasta bramę tryumfalną, przy której Król mały wierszyk ze strony starszych żydowskich przyjąć raczył”. Dnia następnego wyprawił król obiad, a wieczorem bal w ratuszu, na który zebrało się 500 osób z miasta i okolicznej szlachty. Dnia 28 paźdz. rano wyjechał król z Piotrkowa i udał się przez Pławno do Częstochowy.

Od samego początku władzy Prusaków, Kamera i Regencja istniejące w Łęczycy, dla braku odpowiedniego pomieszczenia, przeniesione zostały do Piotrkowa. A gdy przypomnimy sobie, że według ówczesnych urządzeń administracyjnych każdy Departament posiadał dwie magistratury: do zarządu Kamerą, a do sądów Regencją, okaże się z tego, że Piotrków był też pierwotnie siedzibą Departamentu. Potwierdzeniem tego jest wielka pieczęć, odciśnięta na dokumencie niemieckim z datą 5 sept. 1795 r. i podpisem komendanta Reussa, mająca w otoku inskrypcję: „Sὕd Preussiche Regierung zu Petrikau”.

Dopiero w r. 1796, z powodu bliskości granicy austriackiej nad Pilicą (Sulejów-Podklasztorze), Regencja i Kamera z rozporządzenia pruskiego ministra von Voss’a przeniesione zostały do Kalisza.(..)

Ostatecznie tzw. Prusy Południowe podzielone zostały na trzy Departamenty: Warszawski, Poznański i Kaliski. Z nich ostatni, obejmujący 228 i pół mili kw. przestrzeni składał się z 14 powiatów czyli „landrackich okręgów” (landrӓthliche kreise), pomiędzy którymi był i powiat piotrkowski. Istniały również 3 inspekcje podatkowe: kaliska, sieradzka i piotrkowska oraz liczne leśnictwa (forstӓmter), a wśród nich i piotrkowskie.

Drugi po Kamerach stopień władzy administracyjnej w powiatach z władzą wykonawczą i prawem opieki nad chłopami, byli Landraci, z oddanymi do pomocy radcami powiatowymi (kraisrath) – dla dozorowania miast.

Co do sądownictwa to niższymi, zależnymi od regencji magistraturami, były Komisje Sądowe w powiatach  (kreis-Justiz – Kommissionen), którym, rozkazem z d. 16 listopada 1795 r., odjęto sprawy kryminalne, a ustanowiono „Inkwizytoraty”, które zajmowały się śledztwem.

Spod dobrodusznej na pozór formy rozporządzeń, edyktów, patentów itp. „papierów”, którymi zasypywano miasto, pełnych zapewnień „ojcowskiej pieczołowitości” J.Kr.Mości względem miłych i wiernych poddanych” w przyłączonych świeżo prowincjach przebija się wyraźnie wyłączność celów państwowych i coraz bardziej zaciskana śruba podatkowa. Rozporządzenia te „publikowane” w dwóch językach, zmieniały polszczyznę w ordynarny żargon, którego bez tekstu niemieckiego niepodobna było zrozumieć. Takie zwroty jak: „Obwieszczenie względem chowania umarłych i kopania grobów podług przepisów 3 łokcie głębokich” lub „patent  .. względem podatków muzyką żywiących się” – albo wreszcie – „Obwieszczenie … względem przyzwoitego używania papieru stemplowego” – są to jeszcze arcydzieła poprawności języka wobec niechlujstwa przepełniającego teksty innych rozporządzeń rządowych.

Administracja Piotrkowa, jako miasta królewskiego ograniczona została w swych prawach i stała się zupełnie zależna od kamery kaliskiej. Wybory ławników sądowych, edyktem z d. 18 kw. 1794 i ordynacja z d. 19 III r. n. miastu odjęte zostały. Odtąd wyznaczała ich regencja. Stosownie do rozporządzenia z d. 28 IX 1795 funkcjonować zaczął burmistrz policyjny z nominacji Kamery. Był nim w Piotrkowie Antoni Wicini z tytułem „Dyrektora”.

Przez takie podkopanie samorządu, oddane zostało miasto na pastwę wyzysku urzędników niemieckich. A całe ich tłumy kompletnie zalały Wielkopolskę. Bo rząd pruski dla ugruntowania żywiołu niemieckiego, sprowadził do zajętych prowincji blisko 9000 swoich urzędników. Zaroiło się w dawnych starostwach, zw. wtedy „amtami” i dobrach skonfiskowanych duchowieństwu czyli ”domenach”od oficjalistów pruskich. Nawet do robót publicznych sprowadzano znad Sprewy chłopów brandenburskich, a cała gromada kolonistów przywędrowała nad Wisłę i Wartę.

Rozmaitymi przywilejami nęcono cudzoziemców do osiadania w miastach. W Piotrkowie, gdzie nie zbywało na zdolnych rzemieślnikach, przybyszom niemieckim dawano konsens bezpłatny, trzyletnią bonifikatę podatku konsumpcyjnego, wolność na lat trzy od podatków i libertację od posług wojskowych. Dosyć przejrzeć księgi cechowe piotrkowskie, aby się przekonać, jak wielki był napływ rękodzielników Niemców do naszego miasta. (Michał Rawita-Witanowski „Monografia Piotrkowa Trybunalskiego”, 2017 r.)

Łódź

Henryk Stanisław Dinter:  (…) W roku 1793, ledwo wiosenne roztopy ustąpiły i koleiny na traktach obeschły, pojawili się w okolicach Łodzi i w miasteczku Prusacy. Przechodzili małymi oddziałkami, penetrując nowe dziedziny swego króla. Z ludnością miejscową nie bratali się, utrzymując dystans.

Pierwsze zetknięcia rozwiały jednak zrozumiały niepokój łodzian: Prusacy nie buszowali po ich domach, nic nie rekwirowali. Furaż, zboże, bydło i drób zabierali z dworu. W karczmie płacili.

Po pewnym okresie przerwy, latem, pojawili się znowu żołnierze z jakimiś „pludrakami”, którzy wałęsali się po bruzdach, coś rysowali na papierach, mierzyli, oglądali. Różne poczęły się z tego powodu rozchodzić pogłoski i powstała panika, gdy pruskimi furkami zajechało do domu burmistrza kilku urzędników wraz z tłumaczem. Kazali zwołać Radę Miejską. Orzekli, że w domu burmistrza nie można urzędować, więc przenieśli zebranie do karczmy w rynku i tu dopiero odczytali radnym akt, że ziemie te objął w posiadanie Fryderyk Wilhelm II, z łaski Boga panujący król pruski. Jednocześnie nakazali burmistrzowi powtórzyć to pospólstwu i urzędowo ogłosić Łódź miastem Południowych Prus.

Następnie urzędnicy pruscy przystąpili do indagacji, dokładnie notując wszystko co burmistrz lub rajcy im podali. Owa spisana indagacja daje obraz ówczesnej Łodzi. (…)

Minister Voss zastanawiał się w Berlinie, czy Łódź ma pozostać miastem. Przytaczamy treść korespondencji w tej sprawie. List Kamery piotrkowskiej do ministra Vossa z dnia 23 grudnia 1793 r.: „[…] Miasto to ma bardzo małe znaczenie. Ponieważ wszelkie ulepszenia wymagają kapitału, wydaje się, że wobec wielkiej biedy obywateli i braku jakichkolwiek wewnętrznych źródeł dochodu przedwczesne jest teraz cokolwiek projektować. Przede wszystkim należałoby założyć kasę miejską, do której kapitału dostarczyłoby lepsze zużytkowanie dużego i pięknego lasu miejskiego przez urządzenie huty szklanej lub podobnego przedsiębiorstwa”.

List ministra Vossa do kamery piotrkowskiej z dnia 22 kwietnia 1794 r.: „[…] Nie została zbadana główna kwestia: czy nie dałoby się i czy nie byłoby lepiej zamienić Łódź na wieś? W tym wypadku zakładanie kasy nie byłoby potrzebne, a chodziłoby tylko o lepsze zużytkowanie lasu bez żadnych urządzeń wymagających kapitału zakładowego. Ponieważ uprawa roli i hodowla bydła są już teraz głównym utrzymaniem mieszkańców, wśród których znajduje się tylko czterech rzemieślników, potrzebnych właściwie w mieście, więc należałoby przede wszystkim ujawnić nie podaną ilość roli. Jeżeli ilość ta byłaby wystarczająca do utrzymania mieszkańców, to będziecie traktować tak z Dominium jak i z obywatelami o przyłączenie miejscowości do powiatu wiejskiego i o wyniku mnie zawiadomicie”.

Ludność polska inkorporowanych terenów miała wiele kłopotu w rozeznaniu się w nowych podziałach administracyjnych i w ogóle w zawiłościach biurokracji pruskiej. Nowy system rządów był krańcowo inny niż Rzeczypospolitej. Prusy były państwem biurokratyczno-policyjnym, rządzonym centralistycznie przez króla. Król niejednokrotnie sam regulował najdrobniejsze sprawy w odległych zakątkach państwa. Tak na przykład było z ustaleniem wysokości poborów stróża w łódzkim Magistracie. Władze administracyjne nie mogły same zdecydować tej drobnej sprawy, po długich korespondencjach między pruskimi ”amtami” król wreszcie ustalił w 1804 r. wysokość pensji stróża.

(…) Najbardziej przykre dla ludności polskiej przywykłej do politycznej swobody i nie przyzwyczajonej do biurokracji państwowej, było skrępowanie wszystkich przejawów życia przez pruskich urzędników. Biskup np. nie mógł przeprowadzić wizytacji kościoła bez asysty specjalnego urzędnika; Rada Miejska nie mogła podjąć żadnej uchwały bez burmistrza policyjnego, mianowanego przez władze pruskie Niemca. Absolutnie wszystko musiało byż uzgadniane i rejestrowane.

Rychło po zajęciu ziem polskich zaczęto wprowadzać język niemiecki, a stanowiska urzędnicze obsadzać Niemcami. Nie były to jeszcze przejawy ucisku narodowościowego, jaki zastosowali Prusacy w czasach Bismarcka, niemniej jednak na polskich poddanych króla pruskiego nie rozciągnięto wszystkich uprawnień z jakich korzystali Niemcy.

Jeśli chodzi o ustrój społeczny, państwo pruskie nie wprowadzało jakichś zasadniczych zmian, kultywowało nadal ustrój stanowy, z tym jednak, że ingerowało w stosunki wewnątrzstanowe i we wzajemny układ sił stanowych. Chłopi byli pod opieką państwa, gdyż spośród brano rekruta. Mieszczanie mieli prawa bardziej ograniczone, niż to ustanawiała Konstytucja 3 Maja. Państwo było ponad wszystko, więc nawet szlachcic nie miał zapewnionej nietykalności swej osoby i mieszkania. Druk podlegał ostrej cenzurze.

W stosunku do ludności żydowskiej porządki pruskie przynosiły dyskryminację państwowo-prawną, nieznaną w Polsce, przynajmniej w takim stopniu. Państwo pruskie uważało za szkodliwe ze względów gospodarczych liczebne powiększanie się ludności żydowskiej.

Takie właśnie nastawienie władz pruskich cechuje normę prawną z roku 1750, która określa traktowanie Żydów. Po pierwszym rozbiorze Prusacy prawo to rozciągnęli i na zabrane ziemie. Wedle tego prawa Żydzi zostali podzieleni na „chronionych” i „innych”. Jedynie „chronieni” posiadali prawo przebywania w Prusach, „inni” mieli być wysiedlani. Wśród „chronionych” prawo rozróżniało „zwyczajnych” i „nadzwyczajnych”. „Zwyczajni” posiadali prawo zamieszkiwania w miastach i mogli ten „przywilej” przekazywać jednemu z dzieci. „Nadzwyczajni” posiadali prawo zamieszkiwania jedynie dla siebie osobiście. Przyznanie szerszych uprawnień zależało od wysokości posiadanego majątku przez Żyda. Prawo zakazywało trudnić się Żydom rzemiosłami cechowymi, uprawiać handel obnośny, jak również zajmować się niektórymi innymi dziedzinami handlu.

Zaraz po pierwszym rozbiorze prawo zamieszkiwania uzyskali tylko ci Żydzi, którzy mogli się wykazać majątkiem 1000 talarów, biedotę w ogóle usuwano z terenu Prus. Żydom pozostającym w państwie pruskim nie wolno było zamieszkiwać na wsi, lecz musieli przenieść się do miast. W niektórych prywatnych miastach polskich istniał ongi wyraźny zakaz osiedlania się Żydów albo też, jak np. w Łodzi, nie było takiego zakazu, ale niechętny stosunek właściciela do ludności żydowskiej utrudniał jej osiedlenie się w mieście. Prusacy znieśli natychmiast te zakazy i utrudnienia.

Własność feudalną rządy pruskie w zasadzie w dalszym ciągu utrzymywały, z tym jednak, że w stosunku do własności Kościoła katolickiego stosowały one specjalną politykę, dyktowaną nie tyle wzgledami społeczno-gospodarczymi, co polityczno-państwowymi. Najpierw władze pruskie obłożyły własność kościelną podatkami w wysokości 50% dochodu, a w roku 1796, już po trzecim rozbiorze, państwo pruskie przejęło własność duchowną. Kościołowi tytułem ekwiwalentu wypłacono około 50% oszacowanego przez państwową komisję dochodu.

W celu związania przyłączonych ziem z Prusami, rząd pruski począł popierać kolonizację niemiecką na tych terenach. Ściągano żywioł niemiecki ze wszystkich krajów niemieckich, nie tylko z Prus. Osadnikom stwarzano korzystne, protekcyjne warunki. Znaczne ilości ziemi rozdawano między szlachtę pruską, lecz przede wszystkim starano się ściągać ludność włościańską i mieszczan. Kolonistom płacono premie od morgi wykarczowanej ziemi, oddawano ziemię w dziedziczne posiadanie, przyznawano zapomogi. Rząd wypłacał kolonistom znaczne sumy na karczowanie lasu i na zagospodarowanie się, zwalniał ich na kilka lat od podatków i od służby wojskowej,

Napływali więc koloniści z najróżnorodniejszych zakątków ziem niemieckich. Samej Łodzi to osadnictwo nie przydało nowych mieszkańców, zbyt mało atrakcyjna była ta mieścina, lepiej było już lasy karczować i organizować nowe życie niż wchodzić w stare i wcale nieponętne zastoiny.

Jednak okolice Łodzi zaludniały się kolonistami. Byli wśród przeważnie rolnicy, ale również znalazło się sporo rzemieślników tkaczy, byli i organizatorzy przemysłu leśnego. Pracowici koloniści zamienili duże przestrzenie lasów w okolicach Łodzi w uprawne pola, a ich wytwórczość i większe niż polskich chłopów żyjących w poddaństwie potrzeby konsumpcyjne wpłynęły na ożywienie się w okolicy handlu. (…)

Mimo ożywionego życia gospodarczego i lepszych warunków niż w czasach panowania biskupiego, nie byli mieszczanie łódzcy zadowoleni z rządów pruskich. Niezależnie od głęboko tkwiących animozji do Niemców, jako żywiołu obcego i zawsze wrogo nastawionego do Polaków, od władzy pruskiej odstręczał jej biurokratyzm oraz nadużycia i samowola urzędników pruskich, które występowały na każdym kroku w całym zabranym kraju. Sam Fryderyk Wilhelm III, gdy w czasie pobytu w Warszawie przyjrzał się praktykom swoich urzędników, powiedział ministrom, że tutaj „znaczna część urzędników pruskich nadużywa swojej władzy dla gwałtów, zamiast obracać ją na obronę uciskanych”.

Ale sam król pruski postępował nie lepiej. Dobrami koronnymi polskich prowincji obdarowywał dostojników pruskich lub obsadzał je pruskimi dzierżawcami – rugując z tych dóbr Polaków. Nowi właściciele i dzierżawcy uciskali chłopów, traktując ich na równi z bydłem roboczym. Król zaś wyraźnie oświadczał się przeciwko uwłaszczeniu chłopów.

Cała ludność dotkliwie odczuwała militaryzm królestwa pruskiego. Mimo, że Prusy nie znajdowały się w stanie wojny, zwiększono pobór rekruta dziesięciokrotnie w stosunku do dawnych norm Rzeczypospolitej, a lokalna administracja jeszcze zwiększała niekiedy czterokrotnie zaciąg rekruta. (…)

Zmian spodziewał się mieszczanin łódzki, jak zresztą wszyscy Polacy – z Zachodu. Docierały bowiem i do Łodzi wieści o Napoleonie, o tym, że zmienia rządy, przesuwa granice i nadaje nowe prawa. Wieści, jak zwykle bywa, ubarwiały rzeczywistość i malowały przyszłość w ponętnych kolorach. (Henryk Stanisław Dinter „Dzieje wielkiej kariery. Łódź 1332-1860”, Łódź 1965 r.)

Rydzyny

Koloniści pruscy z okolic Pabianic zaznaczyli się w trzebieniu lasów należących niegdyś – w czasach piastowskich -  do tzw. Puszczy Łódzkiej, która obejmowała między innymi obecny Las Karolewski, Las Rydzyński, Las Miejski Pabianic, Las Tuszyński. Henryk Dinter pisał: Warunki nie były ponętne dla osadnictwa. Puszcza leżała z daleka od większych rzek i dróg handlowych, a jej gleby nie rokowały pomyślnych warunków rozwoju rolnictwa, były bowiem przeważnie piaszczyste, miejscami gliniaste, a gdzieniegdzie występowały grzęzawiska i topiele.

Na jałowych piaskach rosły gęste bory sosnowe, wśród, których trafiały się wyspy modrzewiów. Grunty na poły piaszczyste i gliniaste porastały lasy mieszane o zwartych partiach lip, klonów, jesionów i miejscami buków. Na terenach gliniastych wznosiły się dęby i graby, gęsto podszyte krzewami leszczyn, malin i jeżyn. Na licznych mokradłach i nad topielami wyrastały brzozy, olchy i wierzby zwane rokitami. W borach panoszył się dziki zwierz, spokojnie wypasały się żubry i tury, niedźwiedzie niepodzielnie korzystały z leśnych barci, rysie i żbiki siały postrach wśród nieprzeliczonej ciżby zajęcy, w leśnych stawach i topielach brodziły stada saren, grzęzawiska przemierzały łosie; żyło w puszczy mnóstwo stad jelenich, kóz dzikich, odyńców, lisów i wilków, gnieździło się tu różnorodne ptactwo, płazy i gady. Po tych puszczańskich czasach pozostały nazwy dzielnic lub okolic dzisiejszej Łodzi, jak np. Glinki, Dąbrowa, Rokicie, Retkinia, Lipiny, Niedźwiedź, Żabieniec, Żubardź, Kurak itd.

Już kapituła krakowska - pod koniec swoich rządów (1791 r.) - celem pozyskania gruntów rolnych, ściągała pruskich karczowników tzw. olędrów (od niemieckiego Haulӓnder-karczownik). Znana jest lista pierwszych 21 kolonistów, założycieli najstarszej części kolonii Rydzyny. Byli to: Gottlob Moritz, Johann Schreier, Johann Klause, Adalbert Kruschel, Christian Klatt, Christian Heck, Christian Birke, Gottlieb Beyer, Adalbert Schultz, Martin Schiffler, Johann Moritz, Gottlieb Schultz, Christoph  Passein, Johann Mund, Johann Bentsch, Christian Pudrycki, Samuel Giehl, Michael Bentsch, Johann Schaneberg, Johann Heckert i Johann Kruschel.

Nowa kolonia powiększała  stopniowo swoje terytorium rozwijając się na wschód, północ i południe – zabudowania skupiły się przy obecnych drogach (ulice Dolna, Długa, Górna) , a wykarczowane z lasu grunty orny sięgnęły dolin Dobrzynki i jej dopływu Bychlewki, gdzie już wcześniej istniały: osada młyńska Biesaga oraz folwark „Potaźnia”. Władze pruskie kontynuowały kolonizację terenu prowadzoną przez ostatniego tenutariusza „państwa pabiańskiego” – Pawła Olechowskiego.  W podobny sposób, przy udziale osadników niemieckich, powstała kolonia Pawłowice-Olędry (Pawlikowice).

Niemieckojęzyczni osadnicy wyznania ewangelickiego otrzymywali grunty na wieczystą własność i zostali oczynszowani. W Rydzynach większość nadziałów ziemi wynosiła 35 mórg, jedynie Adalbert Schultz otrzymał 42 morgi, Samuel Giehl – 36, a Johann Kruschel – 34. Właścicielem młyna w Rydzynach (Rydzyny Muhle; odrębna osada) był  Paul Maajer. Osada młyńska liczyła wówczas 12 mórg gruntu. Istniała także osada młyńska zwana Rydzynki czyli Galas, która została wypuszczona przez Prusaków w wieczystą dzierżawę w 1805 roku.

Najcenniejszą pamiątka po olędrach jest cmentarz ewangelicki w Rydzynach przy ulicy Dolnej. Tuż obok cmentarza znajdowała się szkoła elementarna pełniąca również funkcję domu modlitwy. (Piotr Sὂlle „Gmina Pabianice. Przewodnik historyczno-krajoznawczy z mapą turystyczną”, Pabianice 2023 r.; Tablica Informacyjna „Historia Blisko Ciebie – Gmina Pabianice. Przystanek  nr 2)

http://historia.pabianice.gmina.pl

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij