www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Miłe miasto

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Antoni Kopeć – reporter Rzeczypospolitej i Dziennika Gospodarczego przyjechał do Pabianic w 1948 roku. Zobaczył miasto, które – po przezwyciężeniu traumy wojennej- rozbudowuje się i rozwija  jeszcze prywatną przedsiębiorczość.

Pabianice to jeden z przyczółków naporu niemczyzny na ziemie polskie. W ciągu niespełna półtora wieku Niemcy opanowali tu najważniejsze pozycje gospodarcze. Przemysł prawie całkowicie przeszedł w ręce niemieckie. A ziemia? O tym powiemy osobno. Ograniczymy się tutaj do podania cyfry, która powie najwięcej: w ciągu okupacji ludność miasta z liczby 40 tys. mieszkańców zmalała do 10 tys.

Po wojnie miasto na nowo zaludniło się szybko. Wygnani stąd Polacy zajmowali nie tylko opuszczone przez siebie na czas wojny miejsca, ale weszli do zarządów i biur fabryk, gdzie od wieku wygodnie rozsiedli się Niemcy.  

Do Pabianic wyjechałem dość wcześnie. Komunikacja kolejowa – świetna. W pociągu dość tłoczno. Prócz robotników śpieszących do Łodzi i Pabianic pociąg z każdego przystanku i stacji zabiera kolorowy po sieradzku tłum wieśniaczek. Jadą na jarmark. A więc niemal wszyscy wysypiemy się w Pabianicach.

W przedziale gwarno. Z miejsca pytają mnie: - A pan dokąd?. W rozmowie panuje ton przyjaznej wylewności. Jakiś młodzieniec stojący w drzwiach broni na przystanku wejścia przed napierającymi wieśniaczkami. – Gdzie się pani pcha z tymi koszykami?

Jeden z pasażerów, posiadacz harmonii strofuje młodzieńca, z werwą wychwytuje koszyki i układa je tak jak umie na wolnych miejscach półek. Wieśniaczki dziękują słowem i wesołym uśmiechem. – Jak to dobrze – powiadają ośmielone dobrym przyjęciem i uwagami, skierowanymi pod adresem młodzieńca – że ludzie choć nie wszyscy dobrzy, ale przynajmniej nie wszyscy źli.

- A z jakiej to pan prasy? – pyta mnie pasażer, który źle zrozumiał słowo: prasa i wziął mnie za jakiegoś mechanika poszukującego pracy.

Nie spodziewałem się, że atrybut: dziennikarz z Warszawy tak wiele znaczy dzisiaj u obywateli Pabianic. Z miejsca stałem się niewolnikiem pewnego miłego towarzystwa. Zamęczyliby mnie oprowadzaniem, tym bardziej, że ubrany tęgo po zimowemu ledwo dychałem w dusznym upale kapryśnej pogody.

Patrząc od strony stacji, odnosi się wrażenie, że miasto zatarło już całkowicie rysy spowodowane wojną. O, nie! Informują mnie moi przewodnicy i opisują nalot niemiecki z drugiego dnia po wyzwoleniu miasta. Pokazują ślady poważniejszych zniszczeń, które jednak nie są w stanie zrobić jakiegokolwiek wrażenia na mieszkańcu stolicy.

- Tu jest ulica Antoniego Suwary! Ulica wzięła imię od bohatera walk z 1939 roku (autor myli Antoniego Suwarę – lokalnego komunistę  z Józefem Salwą -żołnierzem), podoficera Wojska Polskiego, który przez parę dni z nieliczną garścią żołnierzy wstrzymywał pod miastem napór całej niemieckiej dywizji. Dumni ze swego bohatera obywatele w porywie patriotyzmu wyrazili przypuszczenie, że nasi wytłukliby całą dywizję, gdyby nie to, że lotnicy niemieccy wykryli pozycję walecznego podoficera i we wściekłym ataku z powietrza pogrzebali go wraz z żołnierzami w zrytej bombami ziemi.

Z kolei zaprowadzono mnie przed dom, gdzie mieścił się posterunek żandarmerii niemieckiej. Z obrzydzeniem wspominają to miejsce. Każdy „Pole” przechodząc tędy, musiał z uszanowaniem zdjąć czapkę. Jeśli liczył czasem, że nikt nie zauważy jego uchybienia temu obowiązkowi, był chwytany i katowany na miejscu.

Niepodobna tu zadowolić uczuć obywateli miasta i powtórzyć to co ich zdaniem zasługuje na powszechną uwagę. Rozstrzeliwania, wysiedlenia, wysyłanie do obozu i wywózka na roboty do Niemiec miały miejsce nie tylko w Pabianicach. Co do mnie, interesowały mnie więcej przejawy nowego życia.

Zachwyciły mnie konie i eleganckie, resorowe, niewielkie powoziki, którymi jeżdżą na jarmark chłopi z okolicznych wiosek. Te konie są tak piękne, że cieszyć mogą najwybredniejszego hodowcę i znawcę. Ceny na rynku o wiele niższe niż w Warszawie.

Pabianice budują się dzisiaj

Pytam o charakter tego budownictwa. Prywatna inicjatywa. Buduje się domki o nakładzie 15-20 milionów złotych. A gdzieniegdzie rosną poważniejsze budowle w rozmiarach kosztów 50 i 60 milionów złotych. Tłumaczą to skutkiem amnestii gospodarczej. Optymiści twierdzą nawet, że Pabianice bogacą się dzisiaj, co przypisuje się uruchomieniu chałupniczego przemysłu tkackiego.

Zajrzałem do  jednej ze świetlic fabrycznych. Mieści się w pałacu daw, nanych właścicieli zakładu.  Jest biblioteka. 800 tomów na kilka tysięcy ludzi. Poza tym czytelnia, klub. Zachodzi tu młodsza generacja. Zaglądają też starsi, bo robotnik czuje się doskonale w tym nienaruszonym przepychu. Jeden ze starszych robociarzy oprowadził mnie po tych luksusowych salonach i zapoznał z alarmowym urządzeniem, zaprowadzonym przez zamiłowanego w poczuciu bezpieczeństwa fabrykanta. Oczywiście urządzenia te nie działają dzisiaj.

Podobno Pabianice piją dziś znacznie mniej niż rok temu. Zaszedłem na obiad do restauracji stowarzyszenia kupców. Siedzi kilku gości. Ciągną siwuchę zabarwioną sokiem. Na ogół nudno przy stolikach. Biesiadnicy omawiają jakąś najeżoną trudnościami sprawę finansową. Na początek siwucha nie rozjaśniła spracowanych umysłów, bo ktoś konkludował: -Ech, na podatki dawaj, na odbudowę Warszawy dawaj. Tu płać, tam daj! Sytuacja trudna, bo trudna, ale widocznie nie bez wyjścia, gdyż ktoś inny wyrokował: - Trzeba brać zaraz, bo kto inny wlezie.

Opuszczam miłe miasto. Wsiadam do wagonu kolejki elektrycznej. Po obu stronach jej toru, rozbudowane systemem sielskim na odcinku kilku kilometrów leżą Pabianice. Odjeżdżam sprzed zamku, przedmiotu dumy miasta, w którym urządzone z, ostanie muzeum Ziemi …Gościł tu Jagiełło. Tu patronowała przeszłości „historycznej” księżniczka Pabianka. Dziwię się obywatelom, że odważyli się naruszyć tę dziejową ciszę, bowiem księżniczka była tak straszliwie brzydka, że nie pokazywała nigdy nikomu. (Rzeczpospolita i Dziennik Gospodarczy nr 104/1948 r.)

List do Generalissimusa

Rok później Rzeczypospolita zamieściła tekst „ Szermierzowi pokoju i postępu  Generalissimusowi Stalinowi w hołdzie”. Włókniarze Pabianic oświadczają w swym liście: „Imię Stalina jest symbolem zwycięstwa naszej słusznej sprawy”. Postanawiają oni uczcić dzień Jego urodzin przez wyprodukowanie do 21 grudnia dodatkowych 130 metrów tkanin, podniesienie o 5 procent towarów pierwszej jakości oraz rozszerzenie współzawodnictwa pracy, ofiarowując album ze zdjęciami przedstawiającymi powojenną odbudowę i rozwój zakładu. (Rzeczpospolita i Dziennik Gospodarczy nr 343/1949 r.)

Wesele

W 1949 roku w tygodniku społeczno- literackim Wieś ukazał się reportaż Jerzego K. Maciejewskiego „Wesele współczesnego Boryny”, będący próbą opisania obrzędu weselnego na wsi księżackiej (łowickiej), w którym uczestniczyła również robotnica z Pabianic.

(…) Jadła było w obfitości, choć wybór niewielki: kiełbasa, pasztetowa, salceson, krwawa kiszka, chleb ciemny i jasny, tzw. placek , sałata z pomidorów, kwaśne ogórki, ćwikła i musztarda. W tym nieopisanym tłoku czynności jedzenie wymagało wielkiej zręczności i – wysiłku.

Na nierównej powierzchni stołów i w tej ciasnocie kieliszki i czarki z wódką często się przewracały, budząc ubolewanie biesiadników. „Na weselu trzeba śpiewać, a nie siedzieć i nie ziewać/Kto nie śpiewa, nie tańcuje, niech do domu powędruje!” – wydzierała się przeraźliwie jedna z druhen, która na wesele przyjechała z Pabianic, gdzie pracowała w apreturze. Była niezmordowana, jej zaś repertuar niewyczerpany.

Wtedy właśnie zjawiła się Antosia i stanąwszy za gościem z Warszawy, podjęła z druhną z Pabianic skrzekliwy duet. Zakrzykiwały się wzajemnie przez inne dziewczęta i kobiety: „A ja nie taka głupia, jak moja mamusia/ Za kieliszek wódki wyszła za tatusia!”. Z różnych stron stodoły rozlegały się tradycyjne okrzyki, że wódka gorzka, gorzka” (…) (Wieś nr 46/1949 r.)

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij