www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Lichwa, paskarstwo i spekulacja

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Pierwszy rok niepodległości w mieście oznaczał powszechny brak pracy i żywności, lichwę, paskarstwo i spekulację, a na domiar złego ciągłe protesty społeczne. W bardzo trudnych warunkach przyszło działać nowo wybranym władzom Pabianic. Pierwsza Rada Miejska ukonstytuowała się na początku kwietnia 1919 roku. Społeczność lokalną wspierali także pabianiccy posłowie Sejmu Ustawodawczego – Antoni Szczerkowski (PPS) i Mieczysław Tomczak (NZR).

W dniu 3 kwietnia w gmachu miejscowego magistratu odbyło się organizacyjne posiedzenie nowo wybranej Rady Miejskiej o godzinie 3 min 45 po południu. Krótką przemową zagaił posiedzenie tymczasowy burmistrz ob. Jankowski, podkreślając, że rada winna być apolityczna i bezpartyjna. Następnie zabrał głos radny poseł tow. Szczerkowski, który w krótkim przemówieniu podkreślił bezsprzecznie wyzywające stanowisko rządu „fachowego” w stosunku do klasy robotniczej, przez ogłoszenie stanu wyjątkowego w Polsce i w tej sprawie, w imieniu frakcji radnych PPS złożył wniosek treści następującej:

„Ukazanie się w dzisiejszych dziennikach porannych komunikatu rządowego o bezpodstawnym i niczym nieusprawiedliwionym wprowadzeniu na terenie b. Królestwa Kongresowego stanu wyjątkowego, godzącego w autorytet Sejmu, przejęło Radę Miejską w Pabianicach słusznym oburzeniem. Rada Miejska jak najenergiczniej protestuje przeciw wyzywającemu postępowaniu rządu w stosunku do ruchu robotniczego i żąda kategorycznie niezwłocznego zniesienia stanu wyjątkowego”.

Nad wnioskiem tym odbyło się głosowanie. Za wnioskiem głosuje tylko frakcja radnych PPS. Przezorni syjoniści oświadczają, że wstrzymują się od głosowania, nie podając żadnych motywów. Wniosek bez dyskusji zostaje odrzucony głosami enzeterowców, endeków, chadeków, ortodoksów i Niemców. A więc wiwat panowie enzeterowcy, niech żyje polski stan wyjątkowy!

Przewodniczący, w myśl regulaminu, powołuje komisję wyborczą. Po załatwieniu formalności przystąpiono do ustalenia wynagrodzenia dla członków magistratu. Po dość długiej i jałowej dyskusji ustalono roczne wynagrodzenie dla prezydenta miasta marek 13.000, dla wiceprezydenta 12.000 mk, dla ławników po 10.000 marek. Ławnicy mają wyłącznie poświęcić się sprawom gospodarki miejskiej, czynności ich ma określić na najbliższym posiedzeniu Rada Miejska.

Dalej przystąpiono do wyboru prezydenta miasta. Tu prawica gra – choć zresztą zupełnie niedołężnie – komedię, proponując dla pozoru przerwę, jakoby dla porozumienia się grup, zapominając jednak o tym, że już i wróble na dachach ćwierkały o utworzonym przez nią pakcie enzeterowsko – ortodokso – endecko – chadecko – nacjonalistyczno- niemieckim przeciw radnym PPS, jednej z najliczniejszych grup w Radzie Miejskiej.[PPS miała 11 mandatów, NZR - 8, chadecja- 2, syjoniści – 3, ortodoksi – 2, Niemcy – 2]

Po 20-minutowej przerwie przystąpiono do wyborów. Frakcja PPS wysuwa spoza ogółu radnych kandydaturę ob. Makowskiego (radykalny demokrata), prawica tymczasowego burmistrza ob. Jankowskiego. Głosowanie. Chwila ogólnego podniecenia. Liczenie głosów, wreszcie rezultat. Na ogólną liczbę radnych – 30 osób, ob. Jankowski otrzymuje 16 głosów, ob. Makowski 13 głosów, jedna kartka pusta. Na prawicy błogie zadowolenie. Frakcja radnych PPS podjęła rzuconą jej rękawicę przez blok 16 –tu, zmierzający do zmajoryzowania nas w sprawach zarządzania gospodarką miejską i złożyła przez usta tow. Gryzla następujące oświadczenie: „Wobec ujawnienia się wyraźnego bloku radnych stronnictw klas posiadających: Żydów, Niemców i Polaków, celem przeprowadzenia na terenie Rady Miejskiej polityki w myśl obrony interesów tychże klas posiadających oraz niedopuszczenie przeprowadzenia kandydatury na prezydenta miasta szczerego demokraty, a socjalisty na wiceprezydenta – od wyborów na członków magistratu i prezydium Rady Miejskiej się uchylamy i odpowiedzialności za przyszłą działalność magistratu nie bierzemy”. Po złożeniu powyższego oświadczenia frakcja radnych PPS opuściła posiedzenie.

W tejże samej sprawie – nie opuszczając posiedzenia – frakcja syjonistyczna złożyła oświadczenie tej treści: „Wobec tego, że przy obecnym ugrupowaniu partyjnym nie rokujemy sobie korzyści dla naszego stanowiska politycznego, przeto zrzekamy się udziału w dalszym głosowaniu na wiceprezydenta i ławników”.

Oświadczenie frakcji radnych PPS i usunięcie się jej z posiedzenia podziałało na prawicę jak uderzenie obuchem. Błogie zadowolenie „zwycięstwa” prysło, jak bańka mydlana, a bezradność i konsternacja zapanowały niepodzielnie. Na ustach całej prawicy zawisło pytanie: ”co robić?”.

Aż wreszcie patron miejscowej chrześcijańskiej demokracji radny ks. Rylski, duchowy przywódca bloku, rzucił zbawienną myśl urządzenia kilkuminutowej przerwy, co zostało przyjęte z westchnieniem ulgi przez całą szesnastkę.

Po 15-minutowej przerwie radni wracają na salę, zajmując swoje miejsca. Po lewej stronie krzesła świecą pustkami. Syjoniści nie biorąc udziału w wyborach pozostają na sali. Rada, a właściwie blok 16-tu przystępuje do wyboru wiceprezydenta i, o chwilo śmiechu warta, wysuwa nieprzyjemną sobie kandydaturę ob. Makulskiego, nie mając jego zgody i przeciwko któremu się szło w pierwszych wyborach.

Radni piszą kartki. Liczenie głosów. Jest ich wszystkich akurat 16, a więc jest potrzebna absolutna większość. Lecz o zgrozo! Wśród tych 16 głosów jest jedna kartka pisana w języku żydowskim. I znowu powstaje pytanie: „co robić?” – unieważnić czy przyjąć? Radny ks. Rylski proponuje wszystkie głosy unieważnić i głosować po raz drugi. Radny dr Eichler proponuje głos pisany w języku żydowskim uznać za ważny, motywując, że w regulaminie, co do tego nie jest jasno powiedziane. Wniosek dr. Eichlera przyjęto, no i słowo ciałem się stało: ob. Makowski wybrany został na wiceprezydenta.

Następnie radny dr Eichler składa wniosek następującej treści: „Wobec tego, że językiem obrad rady jest język polski, Rada Miejska zobowiązuje radnych w przyszłości posługiwać się językiem polskim w słowie i piśmie”.

Radny Zieliński (syjonista) oponuje przeciwko wnioskowi radnego Eichlera i wskazuje, że wniosek ten winien był być złożony w chwili rozstrzygania ważności kartki pisanej po żydowsku, że jeżeli wówczas to nie miało miejsca, to tylko dlatego, że głos ten był potrzebny dla otrzymania absolutnej większości, inaczej nie byłoby można dokonać wyboru i składa wniosek, aby w sprawie kartki pisanej po żydowsku zwrócić się po wyjaśnienie do ministerium. Wniosek radnego Zielińskiego upada, niepoparty przez jego kolegów, wniosek dr. Eichlera zostaje przyjęty 16 głosami.

Przystąpiono do wyborów ławników, których w myśl regulaminu ma być 10 proc. ogółu radnych, a więc trzech. Następuje kilkunastominutowa przerwa, po której przewodniczący prosi radnych o składanie list kandydatów. Jednak wobec tego, że frakcja PPS usunęła się z posiedzenia, syjoniści w myśl swego oświadczenia również udziału w wyborach nie brali, więc wpłynęła tylko lista bloku, przeto i bez wyborów się obyto. Ławnikami zostali: Pawełczyk (NZR), Silberberg (ortodoks) i Rozner (Niemiec). Wszystko idzie jak po maśle.

Wreszcie przystąpiono do ostatniego punktu porządku dziennego, wyboru przewodniczącego Rady Miejskiej. Przewodniczącym zostaje wybrany radny dr Eichler 16-ma głosami. Następnie radny dr Eichler, dziękując za wybór wygłosił swoje expose, w którym między innymi mówił o ciężkich warunkach w jakich nowa Rada Miejska musi podjąć pracę, a zwłaszcza wobec zdecydowanego stanowiska frakcji radnych PPS.

Taki był mniej więcej przebieg pierwszego organizacyjnego posiedzenia Rady Miejskiej, na którym się okazało, że nasi towarzysze w Radzie Miejskiej będą mieli trudną i ciężką walkę z blokiem miejscowego, międzynarodowego kołtuństwa, idącego przeciw wszystkiemu, co tylko tchnie radykalizmem. I enzeterowcy raz jeszcze zadokumentowali wobec pabianickich robotników, że partia ich to wysunięta naprzód placówka polskich klas posiadających w walce z klasowym ruchem wyzwoleńczym, z socjalizmem. Blok ich w Radzie Miejskim przypieczętowany odrzuceniem wniosku o zniesienie stanu wyjątkowego robotnicy pabianiccy nie prędko zapomną. (Robotnik nr 163/1919 r.)

Nieco inaczej brzmi relacja z pierwszego posiedzenia Rady Miejskiej w Pabianicach w Głosie Polskim.

Odbyło się pierwsze posiedzenie Rady Miejskiej z wyborów w sali magistratu. Postanowiono, że pensja prezydenta wynosić będzie 13.000 marek, wiceprezydenta 12.000 i ławnikom po 10.000 marek rocznie. Po zarządzeniu 15-minutowej przerwy przystąpiono do wyboru prezydenta. Wynik głosowania był następujący: Jan Jankowski – 16 głosów, Leonard Makowski -13 głosów, jedna kartka była biała.

Radny Wojtaszek w imieniu PPS złożył następujące oświadczenie: „Wobec ujawnienia się wyraźnego bloku różnych stronnictw klas posiadających: Polaków, Żydów i Niemców, celem przeprowadzenia na terenie Rady Miejskiej polityki w myśl obrony interesów tychże klas posiadających oraz przeciw niedopuszczeniu przeprowadzenia kandydatury na prezydenta miasta szczerego demokraty, a socjalisty na wiceprezydenta, w wyborach na członków magistratu i prezydium Rady Miejskiej się uchylamy i odpowiedzialności za przyszłą działalność magistratu nie bierzemy”.

Podobną deklarację odczytał dr Szwarcwasser w imieniu syjonistów. Na wiceprezydenta wybrano głosami wszystkich obecnych 16 radnych p. Leonarda Makowskiego. Ponieważ złożono jedną listę na ławników, przeto wybrani zostali na ławników pp. Pawełczyk, Silber i Rosner. Po czym przystąpiono do wyboru przewodniczącego Rady Miejskiej. Wybrany został dr W. Eichler (Polski Klub Mieszczański) 16 głosami. (Głos Polski nr 93/1919 r.)

Natomiast Barbara Wachowska w artykule „Pabianice w okresie drugiej Rzeczypospolitej 1918-1939” (Dzieje Pabianic, Łódź 1968) podaje: (…) Już sprawa wyboru prezydenta miasta doprowadziła do gwałtownego starcia w Radzie. W pierwszej turze większość głosów uzyskał Jan Jankowski. Frakcja socjalistyczna, poparta przez robotniczych radnych żydowskich, zgłosiła protest przeciwko temu wyborowi. W powtórnym głosowaniu prezydentem został Leonard Makowski.

Wystąpienia społeczne

Pierwsze masowe wystąpienie bezrobotnych w Pabianicach miało miejsce 18 sierpnia 1919 r. Kilka tysięcy osób wyszło na ulicę, żądając pracy i chleba. Policja rozprawiła się z demonstrantami strzelając, a władze miejskie oceniły demonstrację jako wyraz ”wrogiego usposobienia robotników do władz”.

W kilka dni później Pabianice ponownie były widownią burzliwej manifestacji bezrobotnych. Kilka tysięcy osób przybyło pod magistrat, żądając od Rady Miejskiej, by złożyła ostry protest przeciwko polityce rządu, który nie poczynił żadnych kroków dla ulżenia „strasznej nędzy wśród mas robotniczych”. Postawa demonstrantów była tak stanowcza, że wbrew opozycji prawicowych radnych Rada Miejska zobowiązała się złożyć protest wobec rządu.

1 września bezrobotni znów otoczyli magistrat, domagając się wypłaty zasiłków. Policja szarżowała na tłum, kilka osób pobito. Mimo to bezrobotni przez kilka godzin nie rozchodzili się – kryli się po bramach i zaułkach, by ponownie wyjść na ulicę, gdy tylko policja się oddali. Kilka osób aresztowano. To postępowanie władz wywołało oburzenie.

Przez cały wrzesień i październik demonstracje bezrobotnych w Pabianicach nie ustawały, ale i aresztowań było coraz więcej.

Głos Polski: Jak się dowiedzieliśmy telefonem z Pabianic, bezrobotni, którzy nie otrzymali wypłaty, oblegli w magistracie posła z NZR Tomczaka, domagając się wypłaty wobec czego, po porozumieniu się z Łodzią, postanowiono wysłać do Warszawy wspólną delegację bezrobotnych z Łodzi i Pabianic. Przy szarżowaniu tłumu, bombardującego policjantów kamieniami, kilka osób poturbowano. Przez kilka godzin tłum nie rozchodził się, przy czym agitatorzy odgrażali się, że nazajutrz również przyjdą. (Głos Polski nr 241/1919 r.)

Robotnik : Już od pewnego czasu chodziły pogłoski, że nowy prezydent ob. Makowski długo rządzić nie będzie, bo jest terrorem narzucony przez PPS. Dnia 31 maja zebrało się przed magistratem około 200 osób pod hasłem – chleba i pracy, okazało się, że haseł tych jako popularnych, użyto obłudnie, bowiem stwierdzono, że kierownicy, którzy kierowali zbiegowiskiem, rzucali hasła, nie mające nic wspólnego z poprawą bytu klasy robotniczej, a mianowicie: ”nie chcemy tego magistratu, a chcemy tu ludzi bogatych, obywateli, fabrykantów, wolnego handlu i wszystkiemu winni PPS-owcy, bo źle rządzą”.

Wyzywano i wymyślano w sposób obrzydliwy na niektórych radnych lub członków magistratu z PPS. Z tego wynika, że akcja ta była planowo zorganizowana przez wrogów PPS. Policja tłum rozpędziła, częściowo sami się rozeszli, lecz ci sami prowodyrzy zwołali wiec, na który przybyło też około 200 osób; wiecu tego nie miał kto zagaić i dlatego go nie rozpoczynano, dopiero gdy zjawił się tow. poseł Szczerkowski i gdy jeden z organizatorów wiecu wyjaśnił, że uczestnicy wiecu żądają chleba i pracy, ale magistrat im tego nie daje, więc trzeba go obalić, wówczas rozpoczęła się dyskusja.

Towarzysz Szczerkowski oświadczył, że nie można w całości składać winy na magistrat za obecne racje chleba i brak pracy, bo to jest zależne od rządu państwa, że uczestnicy wiecu nie mają prawa reprezentować ogółu i zapytał krzykaczy: jeżeli obalą ten magistrat, to kogo by powołali zdolniejszego – „bo z was nikt nie jest zdolny nawet zagaić zebrania, a chcecie rządzić miastem”. Mowa tow. Szczerkowskiego wywołała powszechne zadowolenie, powstał śmiech na sali, a krzykacze nosy spuścili. Następnie ktoś zaczął mówić w imieniu partii komunistów, ale komunista K. zaprotestował przeciwko temu, oświadczając, że partia komunistów nie ma nic wspólnego z tym zebraniem. Kierowali tym zebraniem przeważnie zamaskowani chadecy i akcja ich spełzła na niczym.

Dnia 2 czerwca przed południem zebrało się około 150 osób: robiono burdy, powtarzano te same hasła, wymyślano przeważnie na prezydenta lub członków magistratu z PPS. Niektórzy urzędnicy uciekli z magistratu. Jednego z członków sekcji aprowizacyjnej PPS zwymyślano i poturbowano; obroniła go policja, która tłum rozpędziła i niektórych aresztowała.

Wieczorem odbyło się posiedzenie Rady Miejskiej, między innymi omawiano sprawę zajść ostatnich. Posiedzenie było bardzo burzliwe, radni socjalistyczni ostro atakowali chadeków i endeków, oskarżając ich o współdziałanie w zajściach; ci ostatni odżegnywali się od tej akcji. Powołano komisję do przeprowadzenia śledztwa i postanowiono wydać odezwę do ludności oraz chwalono większością głosów rezolucję potępiającą wyżej opisane ekscesy. Wiec był bardzo burzliwy, przemawiali od PPS tow. Szczerkowski i Wojtaszek od NZR poseł Tomczak oraz 2 członków partii komunistów i jeden od Poalej-Syjon. Przyjęto znaczną większością głosów rezolucję PPS. (Robotnik nr 213/1919 r.)

Protesty głodowe

Na wczorajszym posiedzeniu nowy magistrat pabianicki pomiędzy innymi, obradował nad pytaniem, w jaki sposób wyjednać od ministerium aprowizacji przysłanie mąki, której mieszkańcy chrześcijańscy Pabianic w okresie bieżącym wcale nie otrzymali. Jeszcze magistrat nie skończył obrad, kiedy przed gmachem na placu gromadzić się zaczął tłum mieszkańców. Tłum ten rósł szybko i wznosił okrzyki: Dajcie mąkę! Żydzi otrzymali na święta po 7 funtów, a Polacy nie!

Na schodach ukazał się prezydent Makowski i oświadczył, że już w poniedziałek telegrafował do Warszawy do ministerium o mąkę i smalec, że wysłano tam delegata. Nic to nie pomogło. Tłum rósł coraz bardziej i o godzinie 8, usunąwszy stojących na straży policjantów z karabinami, wtargnął do kancelarii magistratu, grożąc, że nie wypuści nikogo, dopóki nie otrzyma mąki.

Prezydent zatelefonował o mąkę do Łodzi, uspokajał, o cierpliwość prosił. Na próżno przemawiał wiceprezydent Jankowski, następnie komisarz miejscowy, tłum cisnął się coraz bardziej i przybierał postawę groźną. Przypadkowo obecny w magistracie redaktor Filipowicz wygłosił przemówienie ze schodów, tłumacząc, że nie mogą mieć żalu do nowego magistratu, który nie miał jeszcze czasu na zapobiegnięcie brakowi mąki, ale już rozpoczął energiczne starania, że sprawę poruszy „Głos Polski” i pisma warszawskie, a wówczas ministerium dowie się do czego doprowadza jego zaniedbanie.

Przemawiali następnie pp. dr Eichler i Wojtaszek i około godz. 6 wieczorem wzburzenie uspokajać się zaczęło. Deszcz zachęcił ostatecznie wszystkich do rozejścia się. Zaburzenia wczorajsze powinny skłonić ministerium aprowizacji do większej dbałości o zaprowiantowanie zgłodniałych Pabianic. (Głos Polski nr 105/1919 r.)

Jan Kwapiński w „Moich wspomnieniach 1904-1939”, Paryż 1965 opisuje swój przyjazd do Pabianic podczas „zaburzeń głodowych”.

(…) Po burzliwym, uciążliwym dniu opuściłem Łódź, udając się przed wieczorem do Pabianic. Do Pabianic pojechałem tramwajem. Na stacji końcowej czekali na mnie trzej towarzysze z Antonim Szczerkowskim na czele. Szczerkowski zawiadomił mnie, że ani jeden urzędnik nie może opuścić magistratu, bo budynek okupowany jest przez mieszkańców. Dodał natychmiast, że w „Ujeżdżalni” czeka na moje przyjście olbrzymi tłum. Oczywiście, zaraz poszedłem z towarzyszami do magistratu. Przywitałem się z burmistrzem, który z miejsca nerwowo zapytał:

- Przyjechał pan z pustymi rękami?

- Nie – odpowiedziałem – rad jestem, że mogę w imieniu rządu zakomunikować panu o pomocy żywnościowej, pomoc jest mniejsza niż dla Łodzi, ale w każdym razie, pewien czas, do otrzymania nowych transportów z Ameryki, musi upłynąć (…).

Sala przyjęła mój apel długotrwałymi oklaskami. Szczerkowski zamykając to wyjątkowo udane zgromadzenie oświadczył, że przywódcy robotników dopilnują, aby podział pomocy rządowej był sprawiedliwy.

Jan Kwapiński (1885-1964) – polityk PPS, uczestnik spektakularnych akcji terrorystycznych , ostatni prezydent międzywojennej Łodzi.

 Aprowizacja

Drugim obok bezrobocia palącym problemem była aprowizacja. Zaopatrzenie ludności zwłaszcza robotniczej, w żywność było wysoce niedostateczne. Lichwa, paskarstwo i spekulacja pogłębiały trudności na rynku aprowizacyjnym. Ponadto Pabianice otrzymywały bardzo małe przydziały żywności z magazynów państwowych, gdzie zresztą dokonywano wielu nadużyć . W styczniu 1919 r. na jednego mieszkańca Pabianic przypadało zaledwie 15 funtów ziemniaków, na papierosy wyznaczono wręcz lichwiarską cenę (5 marek za 10 sztuk) , a cukru, za który wzięto z góry pieniądze, w ogóle nie dostarczono.

Onegdaj w Pabianicach odbyła się narada przedstawicieli miast okręgu łódzkiego przemysłowego ze współudziałem referenta aprowizacji oraz przedstawicieli Urzędu Walki z Lichwą i Spekulacją w Łodzi, zwołana z inicjatywy magistratu m. Pabianic w sprawie zwalczania lichwy aprowizacyjnej.

Uchwalono między innymi: zażądać od ministerstwa aprowizacji równomiernego podziału artykułów pierwszej potrzeby pomiędzy wszystkie miasta bez faworyzowania poszczególnych miast, jak to dotychczas miało miejsce. Potępiono kategorycznie i jednogłośnie politykę ministerstwa, zezwalającą na przywóz artykułów luksusowych, jak jedwabie, perfumy itp. , wstrzymującą ostatnio wwóz żywności z zagranicy. Przedstawiciel magistratu m. Łodzi, kierownik wydziału zaprowiantowania miasta zaznaczył, że pożądane byłoby, aby konfiskaty dokonane przez urząd do walki z lichwą sprzedawane były ludności za pośrednictwem magistratu. (Głos Polski nr 220/1919 r.)

Przybył do Pabianic nowo mianowany komisarz aprowizacyjny rządowy p. Aleksander Głowiński. Zadaniem tego urzędnika będzie uregulowanie spraw aprowizacyjnych miasta. (Głos Polski nr 310/1919 r.)

Kryzys pierwszej Rady Miejskiej

Na ostatnim posiedzeniu Rady Miejskiej radny Piechota odczytał oświadczenie radnych z Narodowego Związku Robotniczego, zwalające całą winę ciężkiej sytuacji w mieście na socjalistycznych radnych i członków magistratu. W końcu oświadczenie to wyraża votum nieufności prezydentowi Makowskiemu. Grupa radnych NZR wycofuje się, zgodnie z deklaracją, ze wszystkich stanowisk kierowniczych zarówno w magistracie, jak i w Radzie Miejskiej, pozostając w radzie wyłącznie w charakterze radnych i zrzekając się wszelkiej odpowiedzialności za dalszą gospodarkę miejską. NZR zażądał, aby sprawę votum nieufności dla prezydenta Makowskiego poddać pod głosowanie. Z powodu jednak nieobecności prezydenta większość rady wypowiedziała się za odłożeniem tej sprawy do najbliższego posiedzenia.

Po odczytaniu powyższego oświadczenia przewodniczący rady dr Eichler złożył swój mandat przewodniczącego. Również i radny Szefer złożył na piśmie swą rezygnację ze stanowiska sekretarza rady. Wobec złożenia mandatu przewodniczącego przez Eichlera i z drugiej strony - nieobecność na posiedzeniu wiceprzewodniczącego, który podówczas znajdował się w Warszawie, dalszy ciąg posiedzenia nie mógł się odbyć i radni rozeszli się do domów.

Stoimy w obliczu kryzysu rady. Stanowisko NZR siłą rzeczy zmusi i pozostałe ugrupowania w radzie do zajęcia bardziej określonego stanowiska wobec wytworzonej sytuacji. Czy pozostałe ugrupowania rady zechcą przyjąć na swoje barki całą odpowiedzialność za gospodarkę miejską? Czy wobec tego nie istnieje groźba rozwiązania rady? Byłaby to ostateczność, której z wielu względów należałoby uniknąć. Wątpliwe bowiem jest, czy nowa rada, lub jakakolwiek inna w obecnym ciężkim położeniu kraju, uleczy wszystkie niedomagania czasu dzisiejszego. (Głos Polski nr 326/1919 r.)

Święto 1 Maja

W niepodległych Pabianicach po raz pierwszy świętowano 1 Maja. Pepeesowski „Robotnik” zamieścił następujące sprawozdanie: Od rana sklepy były zamknięte oprócz sklepów zagorzałych endeków i stowarzyszenia „Społem”. Prezydent miasta ob. Makowski w porozumieniu z magistratem wydał polecenie zamknięcia wszystkich biur magistrackich. Od rana po mieście uwijali się towarzysze i towarzyszki, sprzedając znaczek czerwony.

Ok. godziny 10 zaczęły gromadzić się masy robotnicze na ulicy Zamkowej przed lokalem PPS. Po godzinie 10 przybył pochód zorganizowany przez Związek Zawodowy Robotników Rolnych od strony Łasku z czerwonym sztandarem PPS. Naprzeciw wyszła część robotników pabianickich z orkiestrą. Robotników rolnych powitali z balkonu w krótkich przemówieniach tow. tow. Wojtaszek w imieniu Pabianickiego Komitetu Okręgowego PPS, poseł Szczerkowski w imieniu Związku Polskich Posłów Socjalistycznych.

Następnie przybyli robotnicy rolni z czerwonym sztandarem PPS z Dłutowa i Widzewa oraz robotnicy miejscy z przedmieścia Rudy ze swoim wspaniałym sztandarem i muzyką zorganizowaną przez tamtejszych towarzyszy. Powitali ich również tow. tow. Wojtaszek i Szczerkowski.

Odbył się wielki pochód, w którym udział wzięło kilka tysięcy robotników z orkiestrą na czele, niesiono cztery czerwone sztandary, śpiewano pieśni robotnicze. Pochód ruszył z ulicy Zamkowej, sprzed siedziby PPS na rynek generała Dąbrowskiego. Tam odbyły się przemówienia tow. tow. posła Szczerkowskiego, Wojtaszka, Raczyńskiego i odśpiewano „Czerwony Sztandar”. Pochód z tego miejsca wrócił przez ul. Kościelną, Bóźniczną, Warszawską na Zamkową przed lokal PPS. Z balkonu jeszcze przemawiali radny Fokczyński, Szczerkowski, Mrozińska. Przed magistratem do pochodu przemawiał prezydent Makowski, witając pochód i życząc, w myśl haseł wypisanych na sztandarach, zwycięstwa robotników.

Komuniści zorganizowali osobny pochód, szło za ich pochodem około 300 osób, odbyli też wiec.

Po południu w wielkiej sali ujeżdżalni odbył się wiec, zorganizowany przez PPS, w którym wzięło udział parę tysięcy robotników. Przemawiali tow. tow. Szczerkowski, Wojtaszek, Olejniczak, Dolewa, Raczyński, ze śpiewem „Czerwonego Sztandaru” zebrani rozeszli się do domów. (Robotnik nr 177/1919 r.)

Pobór koni w Pabianicach

Wczoraj była rewizja i pobór koni. Na rynku paręset koni czeka na decyzję, a przy nich trzy razy więcej obywateli. Na środku kuźnia polowa, z niej bucha czerwony płomień, syczą jarzące się węgle, w których grzeją się inkwizycyjne żelaza. Otoczyły kuźnię setki ludzi, przypatrując się tym operacjom.

Który koń wolny, ten otrzymuje rozpaloną pieczęć, wrzynającą się głęboko w skórę. Pewnie niejeden z naszych rekrutów, zwłaszcza z tych ”neutralnych” chciałby się znaleźć na miejscu konia i nadstawić udko swoje do wyciśnięcia pieczęci, byleby do wojska nie iść. Konie jednak z niezbyt wielkim zadowoleniem przyjmują te porządki, zaprowadzane przez ludzi. Jeno właściciele radzi, że szkapa im do roboty zostanie. (Głos Narodu nr 254/1919 r.)

Rezolucja wrześniowa

Z przyczyny, że bezrobotni już cztery tygodnie nie otrzymali zapomogi, dnia 1 września 1919 r. żywiołowo zbierał się tłum przed komitetem dla bezrobotnych, począwszy od godz. 8 rano. Tłum z każdą chwilą się zwiększał. Od komitetu bezrobotnych tłum udał się pod magistrat, domagając się, by magistrat poparł ich przed rządem, by móc otrzymać zapomogi.

Prezydent miasta oświadczył, że to nie jest w jego mocy, jednak dziś na posiedzeniu Rady Miejskiej przedłoży żądania te, a sądzi, że rada uczyni wszystko, co będzie w jej mocy. Przed magistratem zbierało się coraz to więcej robotników, którzy byli bardzo wzburzeni. Wtem wyszli delegaci, którzy rozmawiali z prezydentem, między nimi był kierownik komitetu bezrobotnych p. Pluta i poseł Szczerkowski.

P. Pluta przedstawił treść rozmowy z prezydentem oraz sprawę zapomóg, na co zebrani podnieśli okrzyk oburzenia pod adresem rządu. Następnie zabrał głos poseł Szczerkowski, mówiąc, że sprawa bezrobotnych przedstawia się tragicznie, że magistrat i Rada Miejska uczyniły co mogły w sprawie ulżenia niedoli bezrobotnym, podkreślają, że sprawa zapomóg i uruchomienia przemysłu zależna jest od polityki obecnego rządu. W końcu wskazał, że odbyła się ostatnio konferencja w sprawie bezrobotnych i uruchomienia przemysłu, na której był obecny komisarz powiatowy, naczelnik policji miejscowej, przedstawicielstwo miejskiego dowództwa wojskowego i magistrat. Na konferencji tej powzięto cały szereg uchwał w kierunku wznowienia robót publicznych i uruchomienia przemysłu. Przedstawiciele rządu przyrzekli pomóc uchwały te wprowadzić w życie, jednak od tego czasu upłynęło już parę tygodni i nic w tym celu nie poczyniono.

Podkreślając, iż z tych przyczyn masy zmuszone są zaprotestować i całą odpowiedzialność złożyć na rząd, przedłożył następującą rezolucję: „Zważywszy, że zapomogi dla bezrobotnych zostały wstrzymane przez rząd aż do odwołania, roboty publiczne zostały przerwane i uruchamianie przemysłu postępuje bardzo powoli, robotnicy bezrobotni zebrani przed Magistratem m. Pabianic dnia 1 września uchwalają bezwzględny protest przeciwko polityce rządu w tych sprawach i domagają się natychmiastowej wypłaty zapomóg, i podjęcia przez rząd akcji w kierunku uruchomienia przemysłu. Zebrani jednocześnie oświadczają, iż całą odpowiedzialność i winę za dalsze następstwa wzburzenia zgłodniałych mas składają na rząd”.

Zebrani jednogłośnie rezolucję tę przyjęli. Następnie przemawiał jeden z robotników, który oświadczył, iż uchwały i rezolucje nic nie pomogą i wzywał masy, by wzięły się za fabrykantów i zmusiły ich do uruchomienia przemysłu. W masach było słychać okrzyki przeciw rządowi.

Przed magistratem sformował się pochód, który ruszył przed fabrykę Krusze i Ender, z tłumu wyłoniła się delegacja, która udała się do kantoru z żądaniem całkowitego uruchomienia fabryki, jednak z wyższych przedstawicieli firmy nikogo nie zastano, wzięto zatem jednego wyższego urzędnika, p. Wenta, który musiał kroczyć na czele pochodu do fabryki R. Kindlera. W czasie pochodu z magistratu pojawił się sztandar PPS, który szedł z pochodem przed fabrykę Kindlera, gdzie go rozwinięto. W kantorze delegacja nikogo nie zastała, tu jednak udano się do akcjonariusza firmy, dr. A. Lenca, którego też nie zastano, co masy bardziej rozgoryczyło – zabrano w zamian żonę jego, także innych akcjonariuszy firm Krusze i Ender i R. Kindler nie zastano, za co w zamian zabrano żony ich, przyprowadzając je do magistratu.

Przed magistratem tłum dosięgał 10 tysięcy, skąd do mas przemawiał poseł Tomczak, który wyświetlał sytuację, proponując zwolnienia kobiet, na co się nie zgodzono.

Część komunistów chciała skierować całą akcję przeciwko magistratowi, a jeden z nich zarzucał prezydentowi, iż on grozi aresztowaniem robotników, a nawet już jednego z robotników podał do sądu, który ma mieć sprawę na tle politycznym. Prezydent oświadczy, że robotnik ten ma sprawę za rzucanie oszczerstw na magistrat, a nie za politykę. Aresztowaniem robotnikom nie groził, jest to kłamstwo. Wyjaśnienie to uspokoiło robotników.

Następnie niektórzy ludzie złej woli chcieli rzucić się na policję, jednak świadomi robotnicy nie dopuścili do tego. Po wyjaśnieniu postanowiono zwołać jutro wiec bezrobotnych dla odbycia konferencji z fabrykantami, przedstawicielami władz i w myśl tego prezydent wysłał depeszę do rządu. Bezrobotni na tym rozeszli się, zwalniając żony fabrykantów. Panuje wielkie rozgoryczenie. Policja i wojsko zachowało się spokojnie.

Rezolucja sierpniowa

Pabianicki Komitet Robotniczy PPS zwołał miejscowy proletariat 25 sierpnia by zaświadczyć swą niezłomną wolę przyjścia z pomocą polskim powstańcom śląskim. Na wezwanie proletariat Pabianic zebrał się licznie w sali ujeżdżalni, gdzie w imieniu PPS kolejno przemawiali towarzysze Raczyński, Olejniczak, Raducki i Wojtaszek.

Po czym przez aklamację uchwalono następującą rezolucję: „Robotnicy m. Pabianic zebrani na wiecu w sali ujeżdżalni dnia 25 sierpnia zwołanym przez PPS w liczbie 8 tysięcy, protestują w obliczu całego świata przeciwko gwałtom, mordom i torturom niemieckim na Górnym Śląsku. Wzywają robotników całej Międzynarodówki Socjalistycznej, przede wszystkim zaś robotników Anglii, Francji i Włoch, by w imię haseł sprawiedliwości i międzynarodowej solidarności wnieśli protest przed swoimi rządami.

Zebrani wzywają rząd polski, by natychmiast okazał najenergiczniejszą pomoc i poparcie powstańcom śląskim, by im dał broń potrzebną do walki, by nie patrzył obojętnie na krwawe wysiłki robotnika śląskiego. Jak również wzywają rząd polski, by jak najenergiczniej interweniował u rządów koalicyjnych.

Zebraniu jednocześnie stwierdzają, iż dalsze prowadzenie wojny na Wschodzie nie ma nic wspólnego z obroną granic Polski, a ma jedynie charakter wyłącznie zaborczy. Wobec tego zebrani uchwalają protest i domagają się kategorycznie wszcząć rokowania pokojowe na zasadzie prawa samookreślenia się narodów oraz wzywają masy robotnicze do wstępowania w szeregi walczących na Śląsku i do poparcia powstańców moralnie i materialnie”.

Po wiecu pochód na czele ze sztandarem OKR PPS ruszył ze śpiewem ul. Moniuszki i Fabryczną do miejscowej komendy wojskowej, by zakomunikować wole robotników miejscowych i żądając od komendy przesłania rządowi uchwalonej rezolucji. Następnie manifestanci udali się przed klub PPS, gdzie po krótkim przemówieniu tow. Raczyński pochód rozwiązał.

Konferencja radnych PPS

W niedzielę dnia 24 sierpnia w Pabianicach odbyła się konferencja radnych PPS okręgu pabianickiego, zwołana przez frakcję radnych miasta Pabianic. Obecni na konferencji byli towarzysze radni z Pabianic, Zduńskiej Woli i Sieradza, oprócz radnych Szadku, którzy nie przybyli. Konferencję zagaił radny tow. St. Wojtaszek, przewodniczył tow. Wł. Jakubczak.

Na konferencji omawiano następujące sprawy: socjalistyczna gospodarka miejska, regulamin frakcji radnych PPS, zjazd radnych PPS. Obecny na konferencji tow. Luksemburg w swym przemówieniu wyświetlił znaczenie socjalistycznej gospodarki miejskiej dla klasy robotniczej, które zebrani z uznaniem przyjęli. Po przyjęciu regulaminu i omówieniu znaczenia zjazdu dla samorządu miejskiego, zebrani radni rozjechali się do domu. (Robotnik – centralny organ PPS - nr 287/1919 r.)

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij