Misjonarze
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęW „Rocznikach Obydwóch Zgromadzeń św. Wincentego a Paulo” z lat 1922 i 1933 znajdują się sprawozdania dotyczące początków parafii Najświętszej Marii Panny Różańcowej w Pabianicach, których autorami są księża misjonarze Stanisław Kalla oraz Leopold Petrzyk.
Dwa lata minęły 6 sierpnia 1921 r. jak Zgromadzenie objęło nowe pole pracy w Pabianicach, w diecezji włocławsko-kaliskiej. Na wezwanie redakcji „Roczników” podajemy kilka szczegółów o tej nowej placówce misjonarskiej.
Pabianice, dziś typowo fabryczne miasto było wraz z miasteczkiem Rzgowem i kilkudziesięcioma wioskami, od czasów Władysława Hermana do upadku Polski, własnością kapituły krakowskiej. Do najświetniejszego rozkwitu podczas siedmiowiekowych przeszło rządów kapitulnych doszło w drugiej połowie XVI wieku. Z tego to czasu pochodzą dwie po dziś dzień istniejące budowle monumentalne, kościół św. Mateusza i zamek, niegdyś siedziba kanoników tenutariuszy, dziś władz magistrackich. Korzystając ze stosunków swoich z kapitułą, posyłano wielu mieszczańskich synów na studia do Krakowa. Jeden z nich ks. Stanisław Zając, odznaczył się jako gorliwy, dbały o śpiew i ceremonie, długoletni (od r.1574-1602) proboszcz Kaplicy Zygmuntowskiej, jak o tym świadczy tablica ku jego pamięci wmurowana w lewym krużganku Katedry Wawelskiej.
Rozwój i przekształcenie Pabianic w miasto fabryczne rozpoczęło się za Królestwa Kongresowego, kiedy to rząd usilnie zabiegał około podniesienia przemysłu krajowego. Zasilają się wówczas szeregi już poprzednio za kilkuletnich rządów pruskich sprowadzonych kolonistów.
W r. 1850 sprowadzono pierwszą maszynę parową i odtąd przemysł z domowego przemienia się w fabryczny. Dziś prócz kilkunastu fabryk, zatrudniających od kilkudziesięciu do kilkuset ludzi, są tu w ruchu dwa potężne zakłady fabryczne wyrobów bawełnianych i półwełnianych Endera i Kindlera, gdzie pracuje po kilka tysięcy robotników, poza tym wielka papiernia, wykończalnia tkanin, fabryka wyrobów chemicznych, odlewnia żelaza i kilka innych zakładów przemysłowych.
Ze wzrostem liczby mieszkańców okazał się stary kościół św. Mateusza, do którego należały także wszystkie wioski po samą Łódź, za szczupły. We wrześniu 1898 r. przystąpiono do budowy drugiego obszernego kościoła w stylu gotyckim, na gruncie podarowanym przez miasto. Poświęcenia kamienia węgielnego dokonał 24 maja 1900 r. proboszcz parafii św. Mateusza, ks. kanonik Edward Szulc.
Fundusze płynęły przeważnie z drobnych ofiar robotników, więc też budowa powoli postępowała naprzód. Pod jesień 1903 r. zrobiono już tyle, że można było odprawić nabożeństwo. Pierwszą mszę św. celebrował delegat biskupi, ks. Jan Śliwiński, on też dokonał tymczasowego poświęcenia kościoła. W latach następnych wybudowano wieże i skończono mniejsze roboty.
Pierwszego stycznia 1907 r. nastąpił podział parafii. Część miasta i wioski po prawej stronie Dobrzynki przepływającej miasto, została przy dawnej parafii św. Mateusza, część zaś miasta i wioski po lewej stronie rzeki przypadła nowej parafii Najświętszej Marii Panny. Z ogólnej liczby wiernych zostało przy starej parafii 15.000, podzielonych później między dwie dalsze parafie, Retkinię i Rudę Pabianicką, przeszło do nowej 20.000. Pierwszy proboszcz ks. Edward Helbich, zostawił po sobie pamięć gorliwego, bardzo dbałego o wykończenie świątyni kapłana. Naraziwszy się rządowi rosyjskiemu z powodu spisywania aktów urzędu cywilnego w języku polskim, musiał niestety już z początkiem 1908 r. parafię opuścić.
Po nim objął rządy w parafii ks. Franciszek Jὕttner i sprawował je aż do naszego przyjazdu. Za niego sprowadzono posadzkę do kościoła, dzwony, które później Niemcy zarekwirowali, postawiono ołtarz wielki niewykończony. Rozpoczął także budowę wielkiej plebanii, którą dla braku funduszów i wskutek wypadków wojennych w maleńkiej ledwie części zdołał wykończyć.
Gdyśmy na żądanie ks. biskupa włocławskiego Stanisława Zdzitowieckiego obejmowali parafię pabianicką, nędza wojenna mieszkańców miasta, czerpiących swe utrzymanie po największej części z pracy w fabrykach, doszła do szczytu. Fabryki zrabowane przez Niemców, stały od dwóch przeszło lat nieczynne, robotnicy częścią wyjechali za pracą do Niemiec, częścią trudnili się pokątnym handlem i przemytnictwem do okupacji austriackiej, inni czerpali z funduszów zebranych w lepszych czasach. Wielu sprzedawało swe domy drewniane i co zbędniejszego chłopom na wieś, żeby się tylko jakoś wyżywić, byli i tacy, co z głodu umarli.
Na nasz przyjazd przypada chwila podjęcia na nowo ruchu fabrycznego. Powoli zaczęły się ożywiać pogrążone w strasznej martwocie budynki fabryczne, z dnia na dzień rosną fale spieszących do pracy, choć i dziś jeszcze tysiące są bez zajęcia. Nic dziwnego, że wobec anormalnych jeszcze stosunków, wykończenie plebanii i kościoła, gdzie poza niecałym ołtarzem wielkim, prawie wszystko prowizoryczne tylko, w którym brak ambony, dzwonów, ławek, bocznych ołtarzy, idzie powoli.
Lud tutejszy przyjął nas bardzo życzliwie. Niezapomnianą zostanie dla nas chwila, kiedy to dziekan łaski, sędziwy i zasłużony kapłan Augustyniak, oddawał nam w posiadanie kościół i parafię. Serce rosło na widok nieprzejrzanych tłumów parafian, którzy szczelnie wypełnili potężną świątynię, zaciekawionych co to za księża aż ze Lwowa i Krakowa. Nici przyjaźni serdecznej wówczas zawiązane przez te dwa lata pracy spotężniały i choć i tutaj spotyka się różnych ludzi, to przecież olbrzymia większość potrafi ocenić nasze trudy i prace i wdzięcznością za nie płaci. Również duchowieństwo tak miejscowe , jak i okoliczne, z życzliwością się do nas odnosi.
Praca nasza podzielona między kościół, szkoły, kancelarię, stowarzyszenia. Najwięcej pracy w niedziele i święta. Nabożeństwa odbywają się w te dni w następującym porządku: o godz. ¾ 7 prymaria (msza poranna) z wystawieniem i homilią, o 8 ½ msza św. dla Niemców z kazaniem, o 10 egzorta (krótkie kazanie) i msza św. szkolna, o 11 ¼ suma i kazanie, po południu o 2 ½ błogosławieństwo dla Niemców, o godz. 4 nieszpory, potem zebrania stowarzyszeń, bractw, chrzciny, śluby. W dni powszednie pierwsza msza św. o godz. 6 ½ , ostatnia o godz. 9.
Za naszych czasów zawiązała się tutaj Konferencja św. Wincentego a Paulo (stowarzyszenie niosące pomoc ludziom ubogim i cierpiącym), sodalicja męska i żeńska (stowarzyszenie propagujące kult Matki Boskiej), z dawniejszych stowarzyszeń istnieją tercjarze i Kółka Żywego Różańca. Niemcy zorganizowali się w osobny Związek Niemców Katolików. Ma ich być kilka tysięcy, prawie wszyscy jednak umieją po polsku i czują się zwłaszcza w młodszym pokoleniu Polakami. Duszpasterstwem Niemców zajął się specjalnie ks. Głowala.
Poza pracą we własnej parafii spieszymy często z pomocą na ambonie, w konfesjonale do parafii sąsiednich. Dawaliśmy też w ciągu tych dwóch lat kilkakrotnie rekolekcje – i tak ks. superior w poście 1920 r. w Brzeźni w Sieradzkiem, w Łodzi, w katedrze św. Stanisława Kostki, dla wiernych bez różnicy, a w kościele św. Krzyża dla oficerów, wreszcie w Rudzie Pabianickiej, ks. Kalla dla uczniów i uczennic gimnazjum w Łasku, ks. Głowala dla tercjarzy w Dłutowie, ks. Weiss w Jangrodzie. Ks. Głowala brał nadto udział w misjach w Zdunach i Chełmnie.
Pracowaliśmy także w miarę sił w różnych komitetach jakie w ciągu ostatnich lat pod wpływem ważnych wypadków powstawały, jak Komitet Obrony Górnego Śląska, Obrony Państwa, Pomocy dla dzieci , zwłaszcza ks. Superior (przełożony), który jest również członkiem Rady Miejskiej, wizytatorem do nauki religii w szkołach powszechnych i wyższych prywatnych, kapelanem tutejszej załogi, a od września 1921 r. objął nadto religię w szkole zawodowej rzemiosł. Ks. Głowala wykładał ubiegłego roku religie na kursach dla dorosłych, a ks. Kalla jest od początku katechetą etatowym w szkołach powszechnych. W pracy szkolnej oddają nam wielkie usługi Siostry Miłości Bożej z Krakowa, które objęły religię w 11 szkołach powszechnych i w niemieckim progimnazjum, spełniając z nadzwyczajnym poświęceniem tak ważny i trudny urząd katechetek. Ich wpływ dobroczynny bardzo dodatnio i mile odbija się w całym postępowaniu dzieci, które też umieją się odwdzięczyć za trudy i pracę szacunkiem i przywiązaniem.
Wspomnieć także wypada, że ks. Kalla przez trzy tygodnie, a ks. Superior cztery miesiące pracował w komisariacie plebiscytowym na Górnym Śląsku i to w okresie najgorętszej walki, przed samym głosowaniem.
Kościół pabianicki nie jest jeszcze konsekrowany, nie ustalono także dotychczas, która z uroczystości Matki Najświętszej ma być tytułem Jego. Ołtarz wielki wskazywałby na uroczystość Matki Boskiej Różańcowej, pewną przeszkodę stanowi okoliczność, że zaraz w sąsiedniej parafii w Dłutowie, na tę uroczystość przypada odpust.
Drugą uroczystość odpustową postanowiliśmy obchodzić w święto naszego Ojca, Wincentego a Paulo patrona, jak to wymownie wykazał na kazaniu w dniu Jego uroczystości tegorocznej ks. wizytator, tych naszych rzesz robotniczych, których trudem i ofiarami stanęła wspaniała świątynia. Ks. wizytator już dwukrotnie tu bawił za naszego pobytu, pierwszy raz podczas tygodniowej misji, którą na początku marca 1920 r. dawali ks. ks. Odrobina, Dudziak i Swałtek. Chociaż krótkie to były odwiedziny, to przecież wygłaszane podczas nich słowa życzliwe zachęcały do dalszej wytrwałej pracy na tym trudnym w początkach zwłaszcza posterunku.
Pabianice należą do owego potężnego środowiska polskiego przemysłu tekstylnego, którego ogniskiem, polski Manchester – Łódź. Znawcy przepowiadają miastu dalszy świetny rozwój, więc z zakres naszej pracy będzie coraz bardziej wzrastał. Oby przyniosła ona jak najwięcej chwały Bogu, a pożytku bliźniemu. Pabianice, dnia 28 października 1921 r. Ks. Stanisław Kalla (Roczniki Obydwóch Zgromadzeń św. Wincentego a Paulo nr 1/1922 r.)
Dom Katolicki
Po doprowadzeniu świątyni materialnej do należnego wyglądu, trzeba było zająć się stokroć ważniejszym kościołem, bo kościołem ludzkich serc. Naprzód jednak należało przygotować teren tej działalności, tj. wznieść Dom Katolicki, jako ośrodek życia parafialnego. Dom Katolicki powstał na miejscu dawnych zabudowań gospodarskich. Pokazało się bowiem, że w miarę gwałtownego rozwoju miasta niepraktyczne i zbyteczne jest hodowanie krów i innego dobytku. Trzeba było zlikwidować oborę, nie rentującą się już teraz. Teren zaś, na którym dotąd stały zabudowania gospodarcze znakomicie nadawał się na Dom Katolicki. Leży bowiem przy plebanii, łatwo księżom dochodzić na zebrania, osobne wejście od bocznej, cichej ulicy, umożliwia spokojną pracę. Toteż wykorzystując dotychczasową budowle, wzniesiono dom według projektu inż. Kowalskiego. Na pierwszym piętrze powstała wielka sala 27 m długa, a 10 m szeroka ze sceną teatralną i kabiną kinematograficzną. Na dole zaś szereg pokoi, w których dziś mieszczą się: herbaciarnia Stowarzyszenia Pań Miłosierdzia, przedszkole dla 80 dzieci, czytelnia Stowarzyszenia Mężczyzn Katolickich i biblioteka religijna.
Budynek ten, pięknie się z zewnątrz przedstawiający został zbudowany wyłącznie kosztem Zgromadzenia Księży Misjonarzy, gdyż parafianie sami niebogaci, a dopiero co wyzbyci z pieniędzy ofiarowanych na wykończenie kościoła, nie byli w możności coś na ten cel przeznaczyć. Dom ten jednak był bezwzględnie potrzebny, jeśli się chciało jakąkolwiek katolicką pracę zacząć na szerszą skalę, tak konieczną w tym podminowanym komunizmem środowisku.
Wkrótce pokazało się jak niezbędne jest tego rodzaju ognisko ruchu Akcji Katolickiej. Pokoje dolne stale spełniają swe społeczne zadania. W przedszkolu dzieciaki biednych robociarzy dziś bez pracy błąkających się, mają ciepły kąt, pożywienie(często jedyne na cały dzień) i możność poznania Boga. W herbaciarni wydaje się obiady gratisowe, względnie za minimalną opłatą coraz wzrastającym rzeszom ludzi naprawdę głodnych. W czytelni mężczyźni zbierają się wieczorami na pogawędkę, czytanie gazet, gry i słuchanie radia.
Sala na górze, mogąca pomieścić do 600 osób, stale zajęta. Przedstawienia, teatr, odczyty apologetyczne, akademie okolicznościowe, zebrania protestacyjne (przeciw projektowi reformy małżeńskiej, zachłanności żydowskiej, zamachowi na spoczynek niedzielny itp.) odbywają się wśród jej ścian, dając wymowny dowód jej konieczności. Dom Katolicki poświęcił JE X. Biskup W. Tymieniecki dnia 30 listopada 1930 r. po uroczystych nieszporach.
Życie wewnętrzne parafii NMP
Parafia NMP liczy w mieście samym (bez wsi) wg ostatniego spisu ludności z 1931 r. -21.300 osób. Prócz tego należą do niej cztery większe wsie i cztery przysiółki. Razem więc liczba parafian wynosi około 25.000 osób. Przeciętnie w roku jest urodzin 580 dzieci, małżeństw 270 i zgonów 320. Chorych zaopatruje się ostatnimi sakramentami św. ok. 300 osób.
Niezmiernie pocieszający jest stały wzrost rozdanych komunii św. Kiedy w 1928 r. udzielano 41.200 komunii, to w 1931 r. przystąpiło do Stołu Pańskiego już 73.000 osób, a ten rok jeszcze pod tym względem radośniej się przedstawia, bo możliwe, że dojdzie do 100.000; do dnia dzisiejszego (27/XI) rozdano 94.000. Jest to najbardziej upragniony dowód żywotności parafii. W domu pabianickim pracuje 5 księży. Dwóch spełnia obowiązki wikariuszowskie, dwóch uczy w szkołach. Superiorem i proboszczem jest niżej podpisany. Wikariusze: X. Wawrzyniec Strzelczyk i X. Józef Stopka. W gimnazjum żeńskim i seminarium nauczycielskim prefektem jest X. Jan Wagner, w szkołach powszechnych uczy X. Franciszek Malinowski. W niższych klasach szkół powszechnych, tak licznych w naszej parafii pracują jako katechetki siostry ze Zgromadzenia Miłości Bożej.
Nadto nasi księża obsługują szpital Kasy Chorych i Sierociniec-Ochronkę. Prócz tego spowiadają siostry 3 zakonów, jakie osiedliły się w Pabianicach (siostry felicjanki, siostry Miłości Bożej i ukryte zakonnice, pracujące jako pielęgniarki w Szpitalu Miejskim. Razem około 35 osób).
Przez Pabianice przesunęli się prócz wyżej wspomnianych: X. Chrucki Józef, X. Błażków Józef, X. Musiał Kazimierz, X. Głowala Paweł, X. Rufin Weiss, X. Lenko Józef, X. Kalla Stanisław, X. Górski Antoni, X. Gąsiennica Jan, X. Wahrol Franciszek, X. Olszówka Teodor, X. Sołtysik Tomasz, a przede wszystkim X. Szulc Bartłomiej, który jako superior i proboszcz zakładał fundamenty pod ten dom misjonarski.
Stowarzyszenia
Największą ilość pracy księży pochłaniają stowarzyszenia bardzo liczne w naszej parafii, bo robotnicy w ogóle są bardzo uspołecznieni i lubią się zrzeszać. W związku z organizowaniem w całej Polsce Akcji Katolickiej i nasza parafia nie mogła pozostać w tyle, musiała powołać do życia odpowiednie stowarzyszenia. Dla jasności trzeba je podzielić na 3 grupy: stowarzyszenia należące bezpośrednio do Akcji Katolickiej, stowarzyszenia pokrewne jej ideowo; bractwa. We wszystkich tych stowarzyszeniach pracują księża jako patroni.
Stowarzyszenia należące do Akcji Katolickiej (ruch katolików świeckich w obronie wiary i obyczajów, oparty o cztery grupy naturalne – mężczyźni, kobiety, młodzież męska, młodzież żeńska)
Stowarzyszenie Mężczyzn Katolików. Założone przed kilku laty ma na celu zbliżanie męskich serc do Chrystusa i rozbudzanie w nich ambicji katolickiej, odwagi w wyznawaniu wiary świętej i apostołowania jej wśród tych kolegów, co od katolicyzmu odeszli. Skupia już dziś 210 członków, zbierających się w Domu Katolickim raz w miesiącu na zebrania dyskusyjne, przeważnie apologetyczne. Stara się ośmielać członków do publicznych występów w obronie wiary i katolickich zasad. Prowadzi własną czytelnię, co dzień otwartą w wieczornych godzinach. Sprawiło radio dla urozmaicenia zebrań. W każdy pierwszy piątek miesiąca wieczorem biorą członkowie gremialny udział w specjalnej dla mężczyzn godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Przy stowarzyszeniu istnieje kasa pogrzebowa, która w razie śmierci kogoś z rodziny członka lub jego samego udziela zasiłku w wysokości 180 zł. Patronem jest X. Proboszcz.
Koło Kobiet Chrześcijańskich. Jedno z najstarszych stowarzyszeń parafii liczy bowiem już 12 lat życia. Skupia 220 członkiń. Zebrania odbywają się również dwa razy w miesiącu, urozmaicone odczytami i obrazami świetlnymi. Celem koła jest wyszkolenie matki, by mogła po katolicku wychować swe dzieci. Przy kole istnieje kasa pogrzebowa, dająca w razie śmierci członkini lub kogoś z jej rodziny 170 zł. Patronem jest X. Malinowski[.
Sodalicja Młodzieży Męskiej. Niewielu liczy członków niestety. To dziś najtrudniejszy element do zorganizowania na gruncie czynnego katolicyzmu. Dawniej istniało Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej, bardzo liczne; zabił je jednak, a raczej wypaczył zasadniczy cel na nim wyrosły – klub piłki nożnej, tak że sport wysunął się w działalności stowarzyszenia jako pierwszy, a raczej jako jedyny cel. Trzeba było tak rozumiane stowarzyszenie zlikwidować, gdyż nie dało się mimo wysiłków uzdrowić. Sport jest w każdym męskim dzisiejszym stowarzyszeniu dla młodzieży konieczny, nie może jednak zniszczyć zasadniczego celu katolickich organizacji, które mają przede wszystkim wyrabiać charaktery, a nie odnóża. Sodalicja liczy członków 24. Jako moderatora ma X. Stopkę.
Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej skupia ponad 80 członkiń. Wychodzi z założenia, że z bagna demoralizacji w jaką wpadła ludzkość może mężczyznę wydobyć tylko czysta kobieta. Toteż placówka ta, która jest jednym z ogniw olbrzymiego stowarzyszenia, obejmującego całą Polskę (240.000 członkiń) ma właśnie na celu podtrzymanie młodych Polek w jasności życia w okresie dziewczęcym. Stowarzyszenie ma własną bibliotekę, liczącą ponad 100 tomów. Zbiera się, jak zresztą wszystkie stowarzyszenia dwa razy w miesiącu. Patronem jest X. Wagner. Członkinie prenumerują 58 egz. „Młodej Polski”, organu stowarzyszenia. Przy stowarzyszeniu istnieje sekcja robót kobiecych, nauka szycia i haftu.
Stowarzyszenie Dzieci Maryi. Pokrewne bardzo poprzedniemu, ale mające silniejszy odcień religijny o specjalnym zabarwieniu, mianowicie wytknęło sobie ten sam cel wyrobienia charakteru i uchronienia dziewczęcych serc przed upadkiem w najtrudniejszym dla niuch okresie życia, ze szczególnym kultem dla Niepokalanej Dziewicy, jako swego wzoru. Skupia 110 panien, które sa bardzo ruchliwe. Mają rzeczywiście doskonale zgrany chór, sekcję oświatową, sekcję robót kobiecych, koło dramatyczne i własną kilkusettomową nowoczesną bibliotekę. Dyrektorem jest X. Malinowski. Stowarzyszenie istnieje już 11 lat.
Krucjata Eucharystyczna Dzieci. Chcąc przygotować kadry przyszłych uświadomionych, konsekwentnych katolików, trzeba zacząć prace od dzieci. Starsi, zwłaszcza obecne pokolenie, co przeszło bolesne cięgi wojenne, znękani życiem, zgorzkniali, zobojętniali są zazwyczaj na wszelkie odruchy odrodzeniowe. Przyszłość katolicyzmu zależy od dzieci. Trzeba więc dzieci prowadzić do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, uczyć przyjacielskiego zżycia się z Nim, wskazywać piękno prawdziwej wiary, budzić dumę, że się jest katolikiem. Z tej myśli wyrosło stowarzyszenie, organizujące wyłącznie dzieci pod nazwą Krucjaty Eucharystycznej Dzieci. W parafii naszej istnieje od trzech lat, skupiając już do 600 dzieci szkół powszechnych od trzeciego oddziału począwszy. Nie łatwo zostać ”rycerzykiem” czy „rycerką”. Trzeba mieć nienaganne zachowanie, no i nigdy nie dostać na świadectwie stopnia niedostatecznego. To zasada, od której nigdy się nie odstępuje, a która ma wielkie znaczenie pedagogiczne, bo idzie na rękę pracy nauczycielstwa. Zebrania odbywają się co dwa tygodnie. Jedno zebranie w miesiącu ma X Proboszcz, drugie siostra katechetka (ze Zgromadzenia Sióstr Miłości Bożej). Zebrania są na temat religijny, względnie moralny, następuje odczyt z obrazami świetlnymi i przedstawienie kinematograficzne. Dzieci prenumerują miesięcznie 400 egz. „Orędowniczka”, specjalnego organu krucjaty. Co miesiąc cała krucjata przystępuje do komunii św. W każdą sobotę o godz. 3 po południu jest spowiedź wyłącznie dla dzieci. W poszczególne soboty miesiąca przystępują dzieci do spowiedzi według szkół. Krucjata ma własną biblioteczkę, liczącą około 300 książek, którą same dzieci prowadzą.
Sodalicje Mariańskie w Gimnazjum Żeńskim i Seminarium Nauczycielskim skupiają kilkadziesiąt członkiń pod moderatorem X. Wagnerem. Praca ściśle sodalicyjna.
Propaganda Prasy Katolickiej pod wezwaniem św. Pawła. Jest to czysto nowożytny kierunek pracy katolickiej. Istnieje 3 lata. Chce przyczyniać się do rozszerzenia Królestwa Bożego za ziemi, bronią tak dziś przez wrogów wiary św. wyzyskiwaną, jaką jest broszura, książka, gazeta. Członków jest stosunkowo niewielu, bo zaledwie 32, działają jednak bardzo ofiarnie. Zasadniczy cel to pozyskanie stałych prenumeratorów pism katolickich. W ten sposób rozchodzi się stale w parafii co tydzień 400 egz. „Słowa Katolickiego”, organu diecezjalnego i 110 egz. „Przewodnika Katolickiego”. Propaganda utrzymuje szafkę u wejścia do kościoła, stale otwartą, w której znajdują się wciąż odświeżane, aktualne broszurki. Wchodzący do świątyni wybierają interesujące ich książeczki, a należność wrzucają do skarbonki. W ten sposób kilka tysięcy książeczek wsiąkło w parafię i nie tylko nie było jakichś kradzieży, ale owszem w skarbonce powstała nadwyżka pieniężna, którą można rzucić na zakup nowych broszur. Propaganda zajmuje się również wyszukiwaniem chorych w parafii, dostarczając im tzw. „Listy do Chorych” drukowane w centrali lwowskiej i podtrzymujące ich w uczuciach religijnych. Zawiązał się wśród nich Apostolat Chorych. Dla chorych urządza się w roku specjalne nabożeństwa. Propaganda ufundowała i prowadzi zaczątek biblioteki religijnej, która składa się z setki najnowszych książek z dziedziny apologetyki i ascetyki, których brak dotkliwie dawał się odczuwać. Patronem jest X. Proboszcz. Obrót kasowy roczny przekracza 3.000 zł. Zebrania odbywają się raz w tygodniu. Na nich członkowie zaznajamiają się z treścią książeczek, które potem kolportują i wzbudzają w sobie gorliwość apostolską.
Stowarzyszenia pokrewne Akcji Katolickiej
Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia. Cel jasny, stowarzyszenie to istniało już dawniej w czasie wojny, później się zlało z Towarzystwem Ochrony Katolickiej i znikło. Przed trzema laty, wobec wzrastającej nędzy w naszym środowisku robotniczym, pokazała się konieczność pracy miłosierdzia chrześcijańskiego. Skupia dziś 88 pań i wspiera stale 40 biednych, przeważnie starców i wdowy, pozbawionych jakiejkolwiek społecznej pomocy. Przed dwoma laty otwarły Panie herbaciarnię w Domu Katolickim, gdzie wydają dla swych biednych sprawdzonych, darmowe obiady, a dla przychodzących niezamożnych gości, porcje po połowie kosztów własnych. Prócz tego również przed dwoma laty otwarło stowarzyszenie przedszkole dla 80 dzieci, tak potrzebne w tej okolicy. Prowadzi je siostra felicjanka. Życie wewnętrzne stowarzyszenia takie, jak we wszystkich Stowarzyszeniach Pań Miłosierdzia. Dyrektorem jest X. Proboszcz. Budżet roczny wynosi 6.000 zł.
Katolickie Towarzystwo Dobroczynności istniejące od kilkudziesięciu lat, liczące obecnie 136 członków, posiada ogromny 3 piętrowy gmach, w nim ”sierociniec” dla 60 dzieci, „żłobek” dla 20 podrzutków, „ochronkę” do której uczęszcza ponad 150 dzieci, „freblówkę” dla 20 malców. Znajduje się ponadto doskonale postawiona hafciarnia, szwalnia. Zakład cały prowadzą siostry felicjanki. Do Zarządu jako patron należy każdorazowy proboszcz naszej parafii.
Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich. Niegdyś przed kilkunastu laty bardzo potężne to stowarzyszenie, będące zarazem placówką Chrześcijańskiej Demokracji, odgrywające dużą rolę w polityce naszego miasta i w stosunkach między fabrykantami a robotnikami, przechodzi od kilku lat okres pewnego zastoju w związku zresztą z losem wszystkich tego rodzaju ugrupowań nie wyłączając nawet socjalistycznych. Skupia i dziś w Związkach Zawodowych i Stronnictwie do 500 członków, ale to są niedobitki dawnej świetności. Obecnie zaczyna się odradzać przez ożywioną pracę wśród młodzieży. W tym celu założono „Odrodzenie robotnicze”. Chrześcijańska Demokracja ma swojego ławnika w Magistracie. Przy stowarzyszeniu istnieje chór „Dzwon”, śpiewając podczas sum w kościele. Przy stowarzyszeniu istnieje również kasa pożyczkowa, doskonale się rozwijająca. Patronem wszystkich tych ugrupowań jest X. Wagner.
Komitet Główny Budowy Domów Robotniczych
Przed trzema laty, powróciwszy z kolędy parafialnej, wstrząśnięty do głębi strasznymi warunkami, w jakich żyją robotnicy naszego miasta, widokiem ponurych nor ociekających wilgocią, rzuciłem hasło budowy domów robotniczych. Po omówieniu tej sprawy z robotnikami na kilku zebraniach na plebanii, utworzyło się 8 zrzeszeń, łączących ludzi sobie bliższych przyjaźnią i mniej więcej równych zasobnością. Członkowie każdego zrzeszenia złożyli po kilkaset złotych na kupno placu, nadto określili wysokość miesięcznej składki na budowę. Zrzeszenia te o wymownych nazwach: „Zgoda”, „Jedność”, „Razem”, „Ogniwo”, „Siła”, „Wysiłek”, „Ruch”, „Niepodległość” skupiają jedne 8, inne 12 lub nawet 16 rodzin. Są autonomiczne pod każdym względem, a tylko wspólny komitet, , się co tydzień na plebanii w parafii NMP, do którego wysyłają po dwóch przedstawicieli, załatwia wspólne sprawy, jak starania o pożyczkę, o zakup materiałów budowlanych, regulację ulicy itp. Za 44.000 zł zakupiono teren w zdrowej okolicy, a blisko fabryk, wytknięto własną ulicę Spółdzielczą i zaczęto budować. Własnymi środkami wzniesiono parter ośmiu jednopiętrowych domów. Bank Gospodarstwa Krajowego przyznał pożyczkę 350.000 zł płatną przez 25 lat. Pożyczka wraz z własnymi oszczędnościami w wysokości 330.000 zł umożliwiły wykończenie domów i w listopadzie 1931 r. zamieszkało je 96 rodzin robotniczych, liczących około 600 osób.
Pokoje są jasne, duże, suche i co najważniejsze własne. Własne, gdyż każdy jest rzeczywistym hipotecznym właścicielem swego mieszkania, po zamortyzowaniu długu w Banku Gospodarstwa Krajowego, nic go mieszkanie kosztować nie będzie.
Projektuje się jeszcze urządzenie w każdym domu własnej pralni, łazienki i wodociągu (rezerwuar na strychu), ale wobec dzisiejszych warunków, jest to rozumie się muzyka dalekiej przyszłości.
Dnia 31 stycznia 1932 r. JE X. Biskup Tymieniecki poświęcił te domy podnosząc ich społeczną wartość. Przy tej okazji poświęcił tablicę pamiątkową i figurkę Matki Boskiej, ofiarowaną przez Zgromadzenie XX. Misjonarzy, umieszczone we wnęce jednego z domów, będące nie tylko aktem podzięki NMP za pomoc w osiągnięciu tego doniosłego celu, ale i symbolem jedności i zgody, jakie łącząc robotników umożliwiły im wytrwanie w zaczętym dziele.
Mimo wybudowania domów trwa nadal ścisła łączność między zrzeszeniami, których przedstawiciele zbierają się na plebanii i omawiają wspólne sprawy. Prezesem Głównego Komitetu jest każdorazowy proboszcz parafii NMP.
Stowarzyszenie Katolików mówiących po niemiecku. Tak brzmi oficjalnie tytuł Niemców katolików popularnie zwanych tu „Deutscherami” w przeciwieństwie do protestantów, których nazywają „Niemcami”, słusznie zresztą w związku z ich hakatystycznym nastawieniem. Łączy ono pod przewodnictwem patrona X. Wagnera około 500 członków, podtrzymując w nich katolicyzm i wspierając biedniejszych materialnie. Wyrazem zewnętrznego życia religijnego jest msza św. w każdą niedzielę z kazaniem w języku niemieckim, podczas której śpiewają kolejno dwa chóry niemieckie „Leo” i „Cecylia”.
Koło Dramatyczne „Świt”. Powstało przed dwoma laty pod reżyserią b. aktora p. Lipskiego. Wystawia co miesiąc nową sztukę na scenie Domu Katolickiego, cały zysk oddając na rzecz kościoła. Należy doń 30 członków. Patronem jest X. Proboszcz.
Bractwa
Żywa Róża. Kościół nasz wzniesiony jest pod wezwaniem Matki Boskiej Różańcowej nic więc dziwnego, że prawie wraz z budową kościoła formowały się kółka różańcowe. Dziś jest to potężne bractwo skupiające w około stu kółkach ponad 500 osób, tak kobiety, jak mężczyzn, młodzież żeńska, jak i męską, tak w mieście, jak na wsi. Nie poprzestając na samym religijnym wpływie, pomaga członkom biedniejszym, wypłacając nadto w razie śmierci kilkadziesiąt złotych krewnym na pogrzeb. Ufundowało kiedyś wielki ołtarz w naszym kościele, a ostatnio jedną z bocznych stall, zakupiło 15 chorągiewek przedstawiających 15 tajemnic różańca św., które niesione przez chłopaczków i dziewczynki bardzo upiększają procesję. Dyrektorem jest X. Malinowski.
III Zakon św. Franciszka. Liczy obecnie 221 tercjarzy i tercjarek pod dyrektorstwem X. Strzelczyka i usiłuje wprowadzić w czyn przepiękne ideały św. Franciszka, Biedaczyny Bożego. Prenumerują 65 egz. „Pochodni Serafickiej”,
Światło. Jak nazwa skazuje celem tego religijnego ugrupowania jest zwiększanie zewnętrznej czci dla Najświętszego Sakramentu przez obecność swą ze świecą zapaloną podczas wystawienia. Liczy około 100 członków, którzy zbierają się raz w miesiącu na zebrania w celu obudzenia w sobie kultu dla Najświętszej Eucharystii. Kierownikiem jest X, Proboszcz.
Apostolstwo Modlitwy, to stowarzyszenie religijne ma na celu przebłaganie Chrystusa Pana za zniewagi wyrządzone przede wszystkim względem Najświętszego Sakramentu, przez modlitwy i komunię św. wynagradzającą, co dzień przyjmowaną przez poszczególnych członków. Skupia obecnie 240 osób, prenumerujących 200 egz. „Posłańca Serca Jezusowego”. Dyrektorem jest X. Strzelczyk.
Koło Ministrantów skupia 30 chłopaczków pod kierunkiem X. Stopki, starając się na zebraniach co dwa tygodnie przyswoić sobie arkana ministrantury i głębsze odczucie liturgiki.
Reasumując pracę księży w tych 19 stowarzyszeniach w których są patronami, dochodzimy do wniosku, że trud włożony w ten odcinek parafialnej działalności ogarnia 5000 ludzi. Choćby nawet przypuścić, że niektórzy należą do kilku wymienionych stowarzyszeń równocześnie, zawsze jednak pozostanie najmniej 4000 parafian związanych razem z księżmi dyscypliną organizacyjną, a zatem 1/5 część parafii jest pod bezpośrednim wpływem swych duszpasterzy. Jest to siła wcale nie do pogardzenia, z którą dużo dobrego zrobić można dla chwały Bożej.
Inne objawy życia parafialnego
W celu ożywienia religijnego parafii urządza się corocznie kilka serii rekolekcyjnych. Dla ogółu parafian odbywają się te święte ćwiczenia przez cały tydzień. Nadto kolejno po trzy dni trwają rekolekcje dla inteligencji, szkół powszechnych, gimnazjum i seminarium, w szpitalu dla chorych, wreszcie dla parafian najdalej od kościoła oddalonych, którzy zwłaszcza w porze Wielkiego Postu nie mogą wskutek dalekiej, błotnistej drogi i zimna brać udziału w ogólnych ćwiczeniach (Dąbrowa i Pawlikowice).
By ożywić kult dla Najświętszego Sakramentu corocznie przed dniem Chrystusa-Króla odprawia się adorację nocną, a raczej zaczynającą się od godz. 6 wieczorem, a kończącą mszą św. o godz. 1 w nocy, w czasie której wierni przystępują do wspólnej komunii św. Co godzinę jest kazanie, względnie adoracja czytana, śpiewa się pieśni religijne, księża cały czas spowiadają. Dużo dobrego to nabożeństwo robi w sercach, wracając Bogu dusze dawno od niego odpadłe.
Bardzo również dodatnio ożywiają parafian wspólne pielgrzymki czy to do Częstochowy, czzy też do Łagiewnik pod Łodzią, najbliższego Pabianic cudownego miejsca. Bierze w każdej z nich udział corocznie po tysiąc osób.
Celem ożywienia kultu polskiej pieśni religijnej, wprowadzono wspólny śpiew wszystkich obecnych podczas nabożeństwa. Co drugą niedzielę w czasie sumy, śpiewa cały kościół pieśni i odpowiedzi liturgiczne. Przy wejściu do świątyni wierni otrzymują specjalne karteczki z tekstem pieśni, po sumie chłopcy je zbierają. Organista raz na tydzień uczy lud śpiewać.
Zasięg pracy kapłańskiej nie może ominąć w parafii nikogo. Dotąd pozostawali z dala od niej chorzy leżący obłożnie. Niektórzy przez szereg lat nie widzieli kościoła, nie słyszeli kazania, nie byli na mszy św., a tymczasem jeśli komu, to właśnie im szczególnie potrzebne przecież jest zbliżanie się do Boskiego Lekarza. Wprawdzie jest tu prześliczny zwyczaj, że w Wielką Środę Proboszcz objeżdża wszystkich obłożnie chorych i zawozi im Najświętszy Sakrament.
Pragnęli oni jednak jeszcze czegoś – zobaczyć mszę św., posłyszeć organy i śpiew. Toteż corocznie urządza się w ciepłych miesiącach nabożeństwo dla chorych. Zamożniejsi katolicy, a nawet innowiercy udzielają powozów, samochodów. Kasa Chorych daje karetkę pogotowia. Chorych się zwozi do kościoła, umieszcza w prezbiterium na fotelach, kanapach, noszach, księża słuchają spowiedzi, odprawia się msza św. z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i odpowiednim kazaniem. Chorzy przyjmują komunię św. Po nabożeństwie przenosi się chorych do Domu Katolickiego, gdzie otrzymują obiad, słuchają koncertu, otrzymują pamiątkowe obrazki i medaliki. Można sobie wyobrazić radość tych nieszczęśliwych, przeważnie sparaliżowanych i oczekiwanie w przyszłym roku następnego święta chorych. W tym roku przywieziono 81 chorych do kościoła. Uroczystość tą urządza wspólnymi siłami kilka stowarzyszeń istniejących przy parafii.
Praca księży obejmując całe miasto nie może sprostać potrzebom wsi, tak jakby należało. Trzeba by i po wsiach zakładać sieć stowarzyszeń, które budziłyby i rozwijały myśl katolicką. Niestety za mało nas jest. Każda niedziela zajęta, nie mówiąc o wieczorach w dni powszednie. By więc temu przynajmniej częściowo zaradzić, co niedzielę w innej wiosce, w szkole odbywają się zebrania o 3 godzinie dla dzieci, a o 5 godz. dla starszych odczyty z obrazami świetlnymi. Przez to ma się kontakt z włościanami i możność paraliżowania wrogich wierze wpływów, a częściowo możność kulturalnego na nich oddziaływania.
Dla uzupełnienia należy dodać, że we wsi najdalej od kościoła położonej (8 km), w przepięknej Dąbrowie, przed trzema laty zaczęliśmy budować kaplicę. Nędza tam okropna, chłopi siedzą na 2-3 morgach, żyją z lasu i letników w okresie wakacyjnym. Przez dwa lata nabożeństwa odbywały się w chatach, co dwa tygodnie. Kaplica wreszcie w tym roku została nakryta dachem. X. Biskup Tomczak poświęcił ją dnia 6 listopada i pierwsza w niej odprawił mszę św. Kaplica 21 m długa a 10 m szeroka, długo zapewne będzie jeszcze czekała na ostateczne wykończenie. Ale przecież niektóre katedry budowano po kilkaset lat…
Jeszcze jeden drobiazg ze świeckiego już życia parafii. Póki warunki materialne pozwalały, a fabryki były w ruchu, corocznie parafia urządzała wycieczki w letnich miesiącach. Największa wyruszyła przez Częstochowę do Krakowa i Wieliczki w 1928 roku. Wzięło w niej udział ponad 200 osób. Wszyscy po raz pierwszy w życiu byli w Krakowie. Można sobie wyobrazić ich wrażenia na widok prastarej, polskiej kultury, jaką oddycha Wawelski Gród. Ludzie ci chodzili po mieście jak zahipnotyzowani. W następnych latach wyruszały wycieczki kolejno do Poznania , na Powszechną Wystawę Krajową i nad morze polskie, do Zakopanego i Warszawy. Teraz warunki materialne nie pozwalają nawet marzyć o tego rodzaju kulturalnych przyjemnościach.
Tak w ogólnym zarysie wygląda obraz życia parafii NMP w Pabianicach przy końcu 1932 r. W związku z tym chciałbym zaznaczyć, że jest to przemiła nasza misjonarska placówka. Robociarze, którzy w niej stanowią główny zrąb, mają zapewne także wady, jak każda warstwa społeczna, są jednak elementem najcenniejszym, o wrodzonej wysokiej inteligencji i zdolności do najszlachetniejszych uczuć, są przy tym ogromnie uspołecznieni i niezmiernie ofiarni. Wszystko z nimi można zrobić, do największych poświęceń nakłonić, zyskując na zawsze ich wierne przywiązanie, byleby się do nich szło z braterskim sercem, bez akcentowania wyższości kulturalnej, najczęściej bardzo problematycznej i zazwyczaj nabytej jedynie dzięki tylko szczęśliwemu przypadkowi, a nie swojej osobistej zasłudze. X. Leopold Petrzyk CM (Roczniki Obydwóch Zgromadzeń nr 1-3/1933 r.)
Przybycie do Pabianic
Ks. Stanisław Kalla: (…) Dotychczas pracowaliśmy razem z X. Błachutą we dwójkę teraz musieliśmy się rozłączyć X. Błachuta miał głosić nauki rekolekcyjne u naszych konfratrów w Tarnowie, a ja w Pabianicach, a następnie w więzieniu karnym, tzw. Brygidkach, we Lwowie.
Pabianice! Jakże żywo uprzytomniłem sobie, wjeżdżając do miasta, chwilę kiedyśmy tu dwanaście lat przeszło temu 6 sierpnia 1919 r. w samą uroczystość Przemienienia Pańskiego przyjechali, aby objąć tę nową placówkę pracy misjonarskiej. Nikt nas na dworcu nie witał, rozklekotaną bryką żydowską zajechaliśmy przed wspaniały kościół NMP, gdzie mieliśmy pracować. Plebanii nie widać, ludzie mówią, że jest za kościołem. Poszliśmy więc szukać i stanęliśmy jak wryci, przed nami, na terenie pokrytym wysoką trawą i kałużami, wyrósł nagle ogromny gmach dwupiętrowy. Na olbrzymiej przestrzeni do nas zwróconej kilka zaledwie okien oszklonych, reszta okien, a raczej otworów na okna, zabita deskami. Nie wiemy czy iść naprzód, czy się cofnąć. Ale oto ktoś wybiega ku nam z drzwi otwartych.
To poczciwy Izydor Bogucki z Dawidowa pod Lwowem, który tu przyjechał z X. Superiorem Szulcem, dziś już nieboszczyk. Za nim rwie mały kudłaty piesek, który także ze Lwowa przyszedł dzielić dolę i niedolę swego pana. Jeden i drugi tak serdecznie nas wita, że nam się od razu lżej zrobiło na sercu. Dowiadujemy się, że X. Superior pojechał na odpust do pobliskiego Dobronia, by tam z dziekanem śp. X. Augustynikiem omówić sprawę instalacji (przejęcia parafii). Idziemy do domu, na piętro, po bardzo prymitywnych schodach. Nad nami, hen wysoko, czernieje dach, pod nami przepaściste piwnice. W pokojach nieopisany chaos, obok książek jakieś wiktuały, tu jakiś garnuszek, tam miednica, tu kawał łóżka, tam szafy itd. Urządzamy się jako tako, nadrabiając miną, by pokryć wewnętrzne rozczarowanie. Wtem wpada X. Superior, wesoły, uśmiechnięty. „Wszystko będzie dobrze”, powiada, ”tylko animuszu nie tracić”. I trzeba przyznać z ręką na sercu, że, o ile chodzi o życie domowe zwłaszcza było nam bardzo dobrze.
W kościele również zastaliśmy pustki. Poza murami, posadzką, dwoma konfesjonałami i oknami podziurawionymi gdzieniegdzie w czasie wojny kulami szrapnelowymi, wszystko prowizoryczne, ołtarz wielki niewykończony. Z piętnastu medalionów, mających w rzeźbie przedstawić tajemnice Różańca św., było zaledwie pięć, brakowało rzeźby środkowej.
Za to lud naprawdę złoty, przylgnął od razu do nas, a jeżeli się zdawało czasem, że inaczej, to były to albo pozory, albo jakieś nieporozumienie, albo też nieliczne wyjątki. Niezapomniana będzie dla mnie pierwsza kolęda. Witano nas jako zwiastunów lepszej przyszłości po strasznych, tak świeżych jeszcze wówczas przejściach wojennych. I rzeczywiście, prawie równocześnie z naszym przybyciem zaczęły pracować potężne, unieruchomione od kilku lat fabryki, zaczęły się czasy lepsze.
Ileż to od tych pierwszych chwil dokonało się zmian na lepsze! Plebania w znacznej części wykończona, kościół we wspaniałej szacie. Zasługa to wspólna: pierwszego Superiora, X. Bartłomieja Szulca i jego następcy X. Leopolda Petrzyka. Zapewne, pierwsze prace mniej były wdzięczne niż późniejsze, mniej efektowne na zewnątrz, mniej się rzucały w oczy, przynajmniej temu, kto w nie był wtajemniczony, były one jednak fundamentem, co tkwi głęboko w ziemi, niewidoczny dla oka, a przecież konieczny, by budowla stanąć mogła silnie. Przy tym duchowieństwo było przekonane, żeśmy przyszli nie tyle rządzić parafią, co pomagać mu, zwyczajem dawnych domów misjonarskich, w pracy duszpasterskiej przez misje i rekolekcje, i często o tę pomoc prosiło, zwłaszcza że wówczas jeszcze nie było innych zakonów i zgromadzeń w pobliżu.
Że tak myśleli i arcypasterze diecezji, świadczyły słowa, i ks. biskupa Krynickiego w czasie uroczystości konsekracji kościoła naszego we wrześniu 1922 r., i ks. biskupa Zdzitowieckiego, ówczesnego ordynariusza diecezji włocławskiej, w kilka tygodni później, w czasie odwiedzin Pabianic. Ks. Superior Szulc nigdy tej pomocy nie odmawiał, biorąc jej lwią część na siebie. Nie ma prawdopodobnie o tej prawdziwie misjonarskiej pracy notatek, bo ks. Superior Szulc nie lubił się bawić w kronikarza, ale przypominam sobie, że w czasie mego niecałe cztery lata trwającego pobytu w Pabianicach, już na dziesiątki liczyliśmy misje, rekolekcje, głoszone po parafiach, dla szkół, dla duchowieństwa, dla oficerów garnizonu łódzkiego i to z małymi wyjątkami przez samego ks. Superiora.
I oto po latach znów tu stanąłem do pracy na roli Bożej. Przed sobą ujrzałem te same dobre twarze, te same serca spragnione prawdy Bożej, słów otuchy i zachęty do wytrwania na drodze Bożej, mimo wszelkich doświadczeń, pokus i przeciwności. Codziennie wieczorem zapełniał się ogromny kościół chętnymi słuchaczami. Bez porównania mniej było ich na nauce porannej, toteż lepiej byłoby ranne nauki opuścić i przeznaczyć całe przedpołudnie na słuchanie spowiedzi, a nadto jeden dzień, najlepiej piątek, wyłącznie dla niewiast, sobotę zaś dla mężczyzn. Trwały rekolekcje od 6 do 13 marca, zakończone w niedzielę wspólną komunią św. i błogosławieństwem apostolskim.
Po nich odbyły się w Ochronie Katolickiej jeszcze rekolekcje dla inteligencji od 13 do 17 marca.
Została mi przed świętami tylko jedna praca, rekolekcje dla więźniów we Lwowie.(…) (1933 r.)
Roczniki Obydwóch Zgromadzeń św. Wincentego a Paulo. R. 36, 1933, nr 1
Autor: Sławomir Saładaj