www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Zasadzka

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

7 września 1939 r. 15. PP „Wilków” walczył w zachodniej części miasta – Park Wolności, cmentarz żydowski, dworzec kolejowy z formacją Leibstandarte SS Adolf Hitler. „Wilki” w starciu z nazistami radziły sobie bardzo dobrze. Nie były jednak przygotowane do walki z „V kolumną”. Termin ten określa zwykle grupy dywersantów, sabotażystów, prowokatorów wywodzące się spośród środowisk mniejszości niemieckiej, które popierały partię wodza Trzeciej Rzeszy. Dywersanci urządzili zasadzkę na wycofujące się oddziały polskie w centrum miasta, przy ulicy Zamkowej..

Oddajmy głos jednemu z „Wilków”, Zdzisławowi Dłutowskiemu: Szedłem prawą stroną ulicy pod ścianami budynków przy 2. drużynie mojego plutonu. Minęliśmy właśnie kościół ewangelicki i wtedy zobaczyłem w środkowym oknie poddasza niemieckiej szkoły handlowej błysk i lufę ręcznego karabinu maszynowego, a jednocześnie po przeciwnej stronie ulicy usłyszałem krzyk idących tam żołnierzy: - Dowódca kompanii zabity. Okazało się, że trafiony został dowódca 9. kompanii por. Henryk Woźniak, oficer służby stałej III batalionu. Otrzymał postrzał w głowę i padł na ręce idącego za nim ppor. Józefa Nasiełowskiego, dowódcy 6. kompanii. Byli serdecznymi przyjaciółmi. Przekazałem dowodzenie plutonem zastępcy dowódcy 2. drużyny, kapralowi Kosmali, a sam poderwałem 10 strzelców i skoczyliśmy do budynku szkoły. Drzwi były zamknięte. Wyłamaliśmy okna kolbami karabinów i dostaliśmy się przez nie do środka. Parter i pierwsze piętro były puste, ale na schodach zostaliśmy ostrzelani ze środkowych drzwi prowadzących na strych. Połowa moich żołnierzy osłaniała nas ogniem, strzelając w górę klatki schodowej. Z ostatniego podestu zobaczyliśmy, że dywersanci chcą zatrzasnąć drzwi od strychu. Ale jeden z nich padł na progu trafiony naszym pociskiem, uniemożliwiając im dokonanie tego. Natychmiast któryś ze strzelców i ja jednocześnie rzuciliśmy granaty, które wpadły na strych i tam wybuchły. Zaraz po wybuchu przez dym i kurz skoczyliśmy na poddasze. Dywersantów musiało być kilku. Jeden leżał zabity w progu, pod oknem obok uszkodzonego rkm-u leżało jeszcze dwóch. Po przeciwnej stronie leżał wyrwany z podstawy ciężki karabin maszynowy z załadowaną taśma, ale sprawny, zabrano go więc do 2. kompanii ckm. Pozostali dywersanci uciekli przez okno na teren sąsiedniej fabryki, musieli mieć jednak rannych, bo na futrynie okna były świeże ślady krwi.

Echa bitwy stoczonej w Pabianicach we wrześniu 1939 r. docierały w różne zakątki kraju. Świadczą o tym fragmenty rozmaitych wspomnień i pamiętników. Przytaczamy wspomnienia Wojciecha Wasiutyńskiego, publicysty oraz Jana Meysztowicza, pracownika MSZ.

O świcie (9.IX.) pociąg utknął na dobre w lesie pod Łukowem(...) Idziemy do apteki posłuchać radia. Aptekarz ma radio na akumulator. Po drodze pokazuje nam ruiny najwspanialszej kamienicy w mieście. Pod nią znajdował się jedyny miejski schron. Weszło tam siedemdziesiąt najważniejszych osób miasta. Przywaliło ich. Odkopać nie można, bo gruzy walą się coraz dalej. Tak już trwa kilka dni. A na wierzchu, w jednym z rozwalonych pokoi, widać łóżko starannie zasłane kapą, a na oknie radio cicho gra, brzęczy. Aptekarz częstuje nas diabelnie mocna wódką. Przychodzi jakiś major, opowiada o zaciekłych walkach pod Łodzią. Jest tu przejazdem. Z radia niewiele wiadomo. (W. Wasiutyński, „Prawą stroną labiryntu”, Gdańsk 1996).

Miałem na sobie tylko marynarkę ze ślicznego jasnozielonego w bure prążki samodziału, dzieło pana Kowalczyka, i nocny chłód dokuczał mi okropnie. Wraz z innymi towarzyszami coraz to krążyłem dokoła ciężarówki usiłując się rozgrzać, wyczekiwałem końca tego ponurego postoju, wymieniając uwagi z pasażerami prywatnych samochodów i ludźmi maszerującymi pieszo. Wiadomości, jakimi się z nami dzielili, były z reguły albo bardzo dobre: pod Łodzią lejemy Szkopów jak cholera – albo bardzo złe, ale wszystkie raczej bez sensu. Już świtało, gdy do mojej ciężarówki podjechał woźny motocyklista z MSZ i przekazał mi rozkaz dyrektora Sokołowskiego: mamy jechać do Brześcia nad Bugiem. (J. Meysztowicz, „Czas przeszły dokonany', Warszawa 1989)

W 1985 r. przy ulicy Zamkowej 6 na budynku Liceum Ekonomicznego (obecnie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa) umieszczona została tablica o następującej treści: Pamięci żołnierzom Wojska Polskiego poległym w obronie Pabianic dn. 7 września 1939 r. w tym miejscu. W walce z V-tą kolumną hitlerowską zginęło 3 żołnierzy 15 P.P '”Wilków”. Cześć im i chwałą. W 46 rocznicę – społeczeństwo miasta, ZBOWiD i środowisko żołnierzy 15 P.P. „Wilków”.

Po zlikwidowaniu dywersantów 'Wilki” pomaszerowały w kierunku Ksawerowa. Tam też rozegrał się tragiczny finał bitwy pabianickiej.

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij