Miasto strajków
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęW Pabianicach występowały wszelkiego rodzaju strajki – ekonomiczne, polityczne, solidarnościowe, powszechne, jednostkowe, protestacyjne, okupacyjne, spontaniczne i organizowane, wymierzone w kapitalistów, a potem także komunistów. Kultura niedostatku i wiecznej biedy sprawiała, że najczęściej podejmowano strajki płacowe. Początkowo osada fabryczna, zwana Nowym Miastem, przypominała bardziej obóz pracy przymusowej niż miasto z prawdziwego zdarzenia o wyraźnych funkcjach socjalnych, edukacyjnych, kulturalnych. Robotnicy, pozbawieni wielu praw pracowniczych, musieli harować 12 godzin dziennie. Weekend był pieśnią dalekiej przyszłości.
Najwcześniejszym wyrazem protestu, który zmusił majstrów i nakładców do bardziej ludzkiego traktowania swych pracowników były tzw. bunty czeladzi różnych rzemiosł w okręgu łódzkim w latach 1823-1830. Pierwsze zaburzenia miały miejsce w Pabianicach już w 1823 roku.
W maju 1892 r. doszło do powszechnego- pięciodniowego -strajku solidarnościowego z włókniarzami łódzkimi. Żądania strajkujących dotyczyły skrócenia dnia pracy i podwyższenia zarobków oraz swobód politycznych – swobody mówienia po polsku oraz ustanowienia polskich szkół i sądów. Strajkowały fabryki: Krusche-Ender, R. Kindler i Bracia Baruch. Inspektor fabryczny, wykorzystując uczucia religijne robotników, zwrócił się do przebywającego w mieście biskupa (w związku z bierzmowaniem dzieci) z prośbą, by skłonił on robotników do przerwania strajku. Próba ta nie przyniosła spodziewanych rezultatów. W tkalni Krusche- Endera nadal strajkowali wszyscy tkacze (650), do pracy w przędzalni i tkalni Kindlera zgłosiła się tylko część robotników (293 na 747), a u Braci Baruch 161 na 260. Praca łamistrajków nie trwała jednak długo, ponieważ pod presją strajkujących musieli oni opuścić zakłady. W sytuacji, gdy nie pomógł autorytet biskupa, inspektor Burcew w towarzystwie naczelnika żandarmerii , prezydenta miasta oraz oficerów wojska carskiego rozpoczął obchód fabryk, stosując na przemian w rozmowach z robotnikami groźby, perswazje i obietnice. Pertraktacje rozpoczęte w magistracie zostały jednak szybko zerwane, gdyż w międzyczasie doszło do starcia przed fabryką Krusche-Endera między pikietującymi przed zakładem robotnikami a dwoma łamistrajkami, którzy przybyli pod osłoną żandarma i strażnika. W starciu pod bramą fabryczną zostali oni poturbowani. O czynnym oporze robotników nie omieszkano powiadomić gubernatora piotrkowskiego. Telegraficznie polecił on naczelnikowi powiatu łaskiego aresztować wszystkich wichrzycieli i pod konwojem odesłać do Łodzi. Sterroryzowani włókniarze zaczęli przystępować do pracy.
W styczniu 1898 r., po wydaniu prawa określającego dzień roboczy na 11,5 godziny wybuchł strajk w fabryce Endera. Robotnicy nie chcieli zgodzić się na obniżkę płac w związku ze skróceniem dnia roboczego. Przez dwa tygodnie nie przyjmowali wypłaty, aż wreszcie fabrykant ustąpił.
W 1900 roku miał miejsce strajk okupacyjny w firmach Krusche i Ender oraz Rudolf Kindler. Robotnicy okupowali fabryki w dzień, a na noc udawali się do swych domów. Akcję złamania strajku w fabryce Kindlera rozpoczęto pod ochroną sotni kozaków, którzy zajęli dziedziniec zakładu oraz 20 strażników ustawionych przed bramą dla „zapobieżenia próbom robotników wtargnięcia siłą do fabryki” celem usunięcia łamistrajków. Gdy przychodzący na dzienną, okupacyjną zmianę robotnicy zobaczyli zamkniętą i obsadzoną przez policję i wojsko fabrykę, z wyjątkiem 40 łamistrajków powrócili oni do domów. Ponieważ jednak, na skutek solidarnej postawy robotników, skrzętnie pomyślany manewr spalił na panewce, policja i żandarmeria rozpoczęła aresztowania przywódców strajku oraz wysiedlanie robotników zameldowanych na pobyt czasowy w mieście. Akcji tej towarzyszyło masowe zwalnianie robotników z fabryk w trybie natychmiastowym. We wtorek 27 listopada inspektorzy fabryczni zameldowali władzom zwierzchnim o likwidacji ośmiodniowego strajku okupacyjnego w Pabianicach.
W 1905 r. przez miasteczko przeszła fala strajków rewolucyjnych, nie obeszło się bez ofiar. Od 7 lutego do 7 marca trwał także pierwszy strajk szkolny w Szkole Handlowej. Młodzież żądała m. in. wprowadzenia języka polskiego, usunięcia wszelkiego przymusu o charakterze religijnym, wolności przekonań i zebrań oraz wprowadzenia obowiązkowego powszechnego nauczania początkowego.
W 1929 r. rozpoczął się strajk w zakładach Krusche i Ender. Głównym jego organizatorem był komunista Tomasz Rutkowski. Po zakończeniu strajku został wydalony z pracy. Wywołało to oburzenie robotników, którzy na znak protestu ponownie przystąpili do strajku. Kierownictwo zakładów wezwało policję doszło do walki, w wyniku której kilka osób odniosło rany.
W 1932 r. wezwano robotników fabryki Krusche-Ender do przerwania strajku okupacyjnego. Wielotysięczny tłum pracowników ruszył pod fabrykę, wznosząc okrzyki „Precz z rządem”, „Niech żyje rząd robotniczo-chłopski”. Przed fabryką stanęło ponad 6000 osób. Policja zaatakowała pochód bijąc i strzelając do robotników. Walka trwała godziny. Dopiero przy użyciu gazów łzawiących policja rozproszyła demonstrantów. Wtedy walka rozgorzała w całym mieście. Robotnicy pospiesznie wznosili barykady. Policja kordonem oddzieliła Stare Miasto od Nowego. Robotnicy nie tylko się bronili, ale z pasją atakowali. W mieście zapanowało wyjątkowe napięcie. Liczono się z tym, że policja wzmocni ataki na strajkujących. O trzeciej w nocy policja wzmocniona oddziałami pieszymi i konnymi z Łodzi rozpoczęła natarcie, poprzedzone odczytaniem nakazu prokuratora, by robotnicy natychmiast opuścili fabrykę. Odpowiedź była odmowna, a gdy policja rozpoczęła atak, robotnicy przystąpili do strajku czarnego. Gdy po pierwszym ataku policja cofnęła się, oblężeni w fabryce robotnicy zaczęli wzmacniać obronę. Z bielnika wynieśli balony z kwasem solnym i przelali do butelek, podłączyli jeden wąż do kotła z gorącą wodą, a dwa do hydrantów, naznosili kamieni i żelastwa, uzbroili się w kije. Po tych przygotowaniach czekali w napięciu na kolejny atak. Przyszedł on z nieoczekiwanej strony. Policja w ciszy, chyłkiem – wskutek zdrady jednego z robotników – weszła na teren fabryki od ulicy Grobelnej, przez tylną niestrzeżoną bramę. Losy walki były właściwie przesądzone, ale robotnicy zaatakowali kwasem i wrzątkiem. Walka toczyła się do godziny 5 rano. Policja użyła gazów łzawiących, rzucając bomby do budynku tkalni. Obezwładnieni robotnicy poddali się.
W 1933 r. podczas strajku powszechnego odbywały się burzliwe wiece i demonstracje strajkujących robotników, w których – 17 marca - zginęło pięciu robotników, a dziesiątki zostało rannych.
W 1945 r. doszło do strajków w zakładach Krusche i Ender na tle ekonomicznym. Przywódcą robotników był wówczas Tadeusz Borowiec, skazany za organizowanie protestu na 10 lat więzienia. W latach 1980-1981 przeprowadzano liczne strajki solidarnościowe. Największą dramaturgię miały strajki wszczynane po ogłoszeniu stanu wojennego. Ostatni większy strajk został zorganizowany w 1989 roku w Pabianickich Zakładach Tkanin Technicznych, którym kierowali Krystyna Smoczyńska, Krzysztof Dąbrowski i Krzysztof Kościan.
Lata 70. także upływały pod znakiem niezadowolenia społecznego, poczynając od strajków solidarnościowych z robotnikami Wybrzeża w 1971 r. Strajki pabianickie były relacjonowane na falach Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz na łamach jej czasopism. W 1977 roku Tadeusz Podgórski napisał artykuł zatytułowany „Strajk w Pabianicach”.
Przemilczanie strajków i akcji protestacyjnych załóg robotniczych nie oznacza rozwiązania problemu stosunków między światem pracy i czynnikami dysponującymi środkami produkcji. Przeciwnie brak uporządkowanego ustawodawstwa strajkowego przyczynia się w dużym stopniu zarówno do nieodpowiedzialnego traktowania spraw pracowniczych przez administrację zakładów pracy, jak też do ostrych, a niekiedy nawet gwałtownych wystąpień załóg produkcyjnych. Uwagi te nasuwają się w związku z wiadomościami o sierpniowych strajkach robotników w Pabianickich Zakładach Wytwórczych Lamp Żarowych, zatrudniających około 3000 pracowników.
Jak doniosły zachodnie agencje prasowe, powołując się na dane Komitetu Obrony Robotników w Warszawie, załoga pabianickiej fabryki lamp odwołała się do spontanicznej akcji protestacyjnej, gdyż poczuła się pokrzywdzona podczas sierpniowej wypłaty wynagrodzeń.
Według niekompletnych danych przekazywanych przez dziennikarzy zachodnich z powołaniem na KOR pierwszy strajk załogi tych zakładów odbył się w dniach od 10 do 13 sierpnia. Był spowodowany tym, że robotnicy otrzymali wypłatę za okres dwóch tygodni około 50% mniejszą niż zwykle. Wynosiła ona średnio po 700 zł. To znaczy w granicach 1.500 zł miesięcznie, gdy wcześniejsze zarobki w tej fabryce kształtowały się ostatnio na poziomie 3.000 zł miesięcznie. Jako powód obniżenia wypłaty zarobków administracja zakładów podała: niedobór w dostawie surowców, trudności okresu urlopowego i duża ilość zwolnień chorobowych.
Według informacji podanych przez Komitet Obrony Robotników robotnicy przerwali strajk po trzech dniach, gdy otrzymali obietnicę, że należne im wynagrodzenia zostaną wyrównane. Jednakże 25 sierpnia doszło tam do ponownego strajku, który trwał półtora dnia, ponieważ administracja obietnicy wyrównań nie dotrzymała.
Korespondenci zagraniczni zaznaczyli, że na początku września KOR nie posiadał jeszcze bliższych danych ilu robotników brało udział w tych strajkach. Ustalił on jednak, ze w wyniku drugiego strajku wypłacono robotnikom wyrównanie za pierwszą połowę sierpnia, przeciętnie po 800 zł. Nie było tez wobec uczestników i organizatorów tego protestu żadnej akcji.
Jakie wypływają stąd wnioski? Po pierwsze okazuje się, że urzędowa informacja o postawie i wystąpieniach załóg robotniczych w PRL jest niepełna, gdyż środki masowego przekazu nie zajmują się tymi sprawami z punktu widzenia interesów ludzi pracy. Po drugie, wynika z tego, że ruch zawodowy PRL nie ujmuje się za interesami robotników, gdy tym ostatnim dzieje się krzywda. W prasie związkowej o sierpniowym strajku w Pabianicach brak było jakichkolwiek informacji. A stąd trzeci wniosek: obywatelski Komitet Obrony Robotników w Warszawie powołany do życia we wrześniu zeszłego roku dla obrony ofiar zeszłorocznych poczerwcowych represji, postanowił zwrócić uwagę szerokiej opinii – krajowej i zagranicznej – na inne niezałatwione, lub niewłaściwie załatwione sprawy ludzi pracy w PRL.
Do spraw tych należą wieloletnie już zabiegi o ustawowe uregulowanie robotniczego prawa do strajku, chociażby tylko w tych granicach w jakich jest to praktykowane od szeregu lat w komunistycznej Jugosławii. Tam prasa i radio kontrolowane przez Związek Komunistów Jugosławii, informują na bieżąco o akcjach protestacyjnych załóg robotniczych w postaci przerwania pracy i podają do publicznej wiadomości jakie są ich przyczyny.
Ustaliło się przy tym przeświadczenie, że umożliwienie załogom ogłaszania na znak protestu przerw w pracy - bo tak nazywa się tam strajki – wpływa na większe zainteresowanie administracji przedsiębiorstw sprawami bytowymi załóg i przyczynia się do lepszego rozwiązywania wielu kwestii socjalno-bytowych. Natomiast w PRL sprawy te mają się inaczej, związki są nieobecne, gdy dochodzi do akcji protestacyjnych załóg, Chociaż po doświadczeniach z grudnia 1970 roku sugerowano, że będą się tymi sprawami zajmowały.
Wydaje się, że w niektórych kolach centralnego aparatu PZPR sprawa legalizacji strajków budzi ostatnio większe zainteresowanie. Wskazuje na to np. wypowiedź redaktorów „Polityki” i „Trybuny Ludu” M. Rakowskiego i J. Bareckiego. Na tym tle ma swoje uzasadnienie postulat KOR z 2 maja br. wskazujący na potrzebę zmiany 52. artykułu Kodeksu pracy lub jego interpretacji w taki sposób, aby udział w strajku nie mógł być więcej pretekstem do karnego usuwania z pracy.
Jeszcze dalej posunęli się pod tym względem trzej robotnicy z Grudziądza, których za udział w zeszłorocznych strajkach zwolniono z pracy. Zwrócili się oni listem do Gierka, jako do szefa PZPR, o pełną rehabilitację wszystkich robotników, którzy brali udział w zeszłorocznych strajkach i wskazywali przy tym, że i tak „wszyscy robotnicy mają prawo strajkować” ponieważ gwarantuje im to prawo międzynarodowa konwencja podpisana także przez rząd PRL.
Toteż zwracając uwagę na sierpniowe strajki robotników w Pabianicach, o których prasa PZPR nie informowała, KOR wskazuje po prostu raz jeszcze na oczywistą potrzebę formalnego uregulowania robotniczego prawa do strajku. Zachodzi bowiem potrzeba otworzenia załogom możliwości takiej właśnie samoobrony interesów pracowniczych, gdy administracja popełnia błędy, których świat pracy i tak tolerować nie może. (Tadeusz Podgórski „Strajk w Pabianicach”, Na Antenie nr 174/1977 r.)
III RP
W 2019 r. pabianicki proletariat zastąpili nauczyciele, którzy przystąpili do największego strajku szkolnego po 1989 roku.
Strajk nauczycieli w Pabianicach: Jest wola walki. Nauczyciele wyszli ze szkół
Niezadowolenie w miasteczku wciąż narastało. Toteż w latach 2020 i 2021 wystąpiła nowa forma strajku tzw. Strajk Kobiet w Pabianicach.
Autor: Sławomir Saładaj