www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Mówca

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Jack Adler urodził się 1 lutego 1929 r. w Pabianicach. Miał dwie siostry i brata. Szersza rodzina liczyła aż 83 osoby. Adlerowie posiadali dobrze prosperująca firmę tekstylną w Łodzi. Prowadzili spokojne życie, spędzając sporo czasu w synagodze. Mieszkali przy ulicy Warszawskiej 41. Wszystko uległo zmianie już w pierwszych dniach września 1939 r., gdy do Pabianic weszli naziści. Synagoga została zamieniona w stajnię. Żydów zmuszono do zamieszkania w getcie. Na ubraniach musieli nosić Gwiazdy Dawida. Odebrano im wszystkie prawa obywatelskie. Otrzymywali minimalne racje żywnościowe. Dziesiątkowały ich choroby. Starszy brat Adlera, Chaim i matka zmarli w Pabianicach.

Po likwidacji pabianickiego getta, ci, którzy przetrwali selekcję zostali przewiezieni do getta w Łodzi, gdzie mieli jeszcze gorsze warunki życia. Znowu wiele osób zmarło z powodu chorób i złego traktowania przez nazistów. W 1944 r. getto łódzkie uległo likwidacji. Jack wraz z ojcem i dwoma siostrami trafił do Auschwitz/Birkenau. Siostry poniosły tam śmierć. On natomiast razem z ojcem został przeznaczony do pracy przymusowej w obozie koncentracyjnym Kaufering w Niemczech, a następnie w Dachau. Jack jest jedynym członkiem najbliższej rodziny, który ocalał. Wolność odzyskał 1 maja 1945 r., miał wtedy 16 lat. W 1946 r., jako dziecko wojny, przybył do Chicago, Illinois. Nauczył się angielskiego. Ukończył Szkołę Handlową Uniwersytetu Roosevelta (Roosevelt University Walton School of Commerce). Służył w armii amerykańskiej podczas wojny koreańskiej. Ożenił się w 1953 r. Ma dwoje dzieci, córkę i syna. Syn, Eli odwiedził Pabianice w 1999 r.

Wspomnienia z gett oraz przeżycia obozowe były trudne do zniesienia. Jack zaprzyjaźnił się z grupką uchodźców żydowskich w nowym miejscu zamieszkania w Skokie, na przedmieściach Chicago. Z nikim innym nie rozmawiał o Holocauście. Dopiero gdy jego dzieci założyły własne rodziny, przerwał milczenie i zaczął się otwierać. W 1985 r. zamieszkał w Denver i włączył się aktywnie w akcję przypominania Holocaustu. Uczestniczył w spotkaniach z uczniami szkół znajdujących się w strefie metropolitalnej Denver. Chociaż wciąż dotknięty bolesnymi doświadczeniami z okresu wojny, znalazł znakomite porozumienie ze słuchaczami. Jego opowieści poruszały coraz większe audytoria. Niebawem otrzymał propozycje wystąpień publicznych w całym stanie Kolorado. Słuchaczami byli najczęściej studenci i uczniowie, grupy religijne i obywatelskie, wojsko. Stał się cenionym „mówcą Holocaustu”, głoszącym złotą zasadę wzajemnego szacunku.

Wspomnień Adlera, także z okresu pabianickiego, wysłuchało już ponad milion Amerykanów.

Mówi Jack Adler: „Już w pierwszych godzinach okupacji w Pabianicach pojawiły się komunikaty skierowane do ludności żydowskiej, liczącej wówczas około 8 tysięcy osób. Komunikaty nakazywały, żeby osoby pochodzenia żydowskiego nie wychodziły z domu bez Gwiazdy Dawida przyszytej z obu stron ubrania. Następnie zabroniono dzieciom żydowskim uczęszczania do szkół. Zamknięto domy modlitwy. Pamiętam dewastację synagogi, do której chodziłem z rodzicami (…) Zaczęły się prześladowania. Naziści z pejczami w dłoniach i z psami na smyczach przychodzili do przypadkowo wybranych domów. Zabierali kobiety i mężczyzn, prowadzili ich na rynek. Tam Żydzi byli bici i upokarzani. W przypadku jakiegokolwiek oporu naziści strzelali do swoich ofiar. Taka była codzienność. W ciągu paru miesięcy wszyscy Żydzi zostali zgromadzeni w getcie. Getto było otwarte, tzn. pozbawione ogrodzenia z charakterystycznym drutem kolczastym. Jednak musieliśmy przestrzegać godziny policyjnej. Mogliśmy chodzić ulicami getta tylko podczas dnia. Ulica główna dzieliła getto na dwie części. Wolno nam było ją przekraczać dwa razy dziennie – rano i po południu. W getcie powstał Komitet Żydowski, który miał dostarczać nazistom robotników przymusowych do pracy poza gettem. Zajmował się także dystrybucją żywności. Dzienna racja żywieniowa składała się z kromki chleba i miski zupy. Wkrótce ludzie zaczęli umierać z niedożywienia i chorób. W Pabianicach straciłem matkę i starszego brata.

W maju 1942 r. władze niemieckie powiadomiły nas o likwidacji getta. Naziści podzielili mieszkańców na dwie grupy A i B. 10 maja o godzinie 14 mieliśmy wyjść przed domy. Punktualnie o wyznaczonym czasie poprowadzili nas na boisko piłkarskie. Boisko podzielono na dwie części. Grupa A przeszła na lewą stronę boiska, a grupa B na prawą. Wtedy dopiero zorientowaliśmy się dlaczego dokonano tego podziału. W grupie B znaleźli się ludzie, których naziści przeznaczyli do pracy niewolniczej. Moja mała, 9,5 letnia siostra była w grupie A. Ojciec, starsza siostra i ja znaleźliśmy się w grupie B. Około siódmej rano było jeszcze dość ciemno, mrok rozjaśniały tylko światła, kursujących bez przerwy, ciężarówek. Naziści zaczęli wywozić ludzi z grupy A. Po godzinie oficer niemiecki podszedł do grupy B i zażądał ochotników do uporządkowania placu zajmowanego jeszcze przed chwilą przez osoby z grupy A. Chodziło o porzuconą odzież, strzępy papierów, drobne przedmioty itp. Mając nadzieję, że zobaczę moją siostrę, zgłosiłem się do sprzątania. Każdy ochotnik otrzymał wózek dziecięcy. Wtedy były głębokie wózki. Poruszałem się powoli, podnosiłem jakieś papierki, żeby nie budzić podejrzeń, ale zmierzałem w kierunku grupy A. Kiedy byłem już blisko, a ciężarówki opuściły teren, zawołałem siostrę po imieniu. Osoby, które pozostały jeszcze z grupy A pomogły mi jej szukać. Ku mojemu zdziwieniu ona ciągle była na boisku – przerażona i zapłakana. Stała jak skamieniała. Aby nie wywoływać zainteresowania nazistów powiedziałem jej, żeby zaczęła się poruszać, ignorując moją osobę. Wytłumaczyłem jej, że jak kolejna ciężarówka odjedzie, ma wskoczyć do wózka. Tak też uczyniła. Powoli pchałem wózek, wypatrując śmieci. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi. Gdy byłem już blisko naszego sektora, a ciężarówki odjechały, ojciec wyciągnął siostrę z wózka. Ci, którzy byli w grupie A zostali zagazowani. Wśród nich wielu naszych sąsiadów i znajomych z synagogi.„

W 2010 r. Adler na spotkaniu z załogą bazy lotniczej w Buckley swoje wystąpienie zakończył słowami: „Czy Holocaust nauczył czegokolwiek ludzi? Obawiam się, że nie”.

W 2011 r. Jack Adler był w Pabianicach z grupą studentów amerykańskich.


W Pabianicach bywa często Eli Adler – filmowiec z USA, syn Jacka Adlera. Ostatnio przebywał tutaj wraz z Blairem Gershkowem. Filmowcy przygotowywali dokument „Surviving in Skokie”. Rzecz dotyczy konfrontacji osób ocalałych z zagłady z neonazistami na przedmieściach Chicago w 1976 roku. Jednym z bohaterów tamtych wydarzeń był Jack Adler z Pabianic.

Eli Adler mówi o sobie: Przeprowadziłem się do San Francisco po otrzymaniu bakalaureatu z zakresu filmu i telewizji na Montana State University w 1980 r. Po studiach wykonywałem filmy marketingowe dla korporacji Maviola. Zajmowałem się montażem, ale zarazem robiłem zdjęcia. Wkrótce uznałem, że moje miejsce jest za kamerą. Rozpocząłem indywidualną karierę w 1982 roku jako szef zespołu fotograficzno-operatorskiego, ustalający z reżyserem i scenografem kompozycję plastyczną kadru, oświetlenie i rodzaje stosowanych planów filmowych. Moja praca została nagrodzona wieloma nagrodami, m. in. dwoma CINE Golden Eagles, paroma Tellys i Joeys, dwoma National Emmy Awards..

Mam satysfakcję, że pracowałem w najbardziej fascynujących zakątkach świata, filmując np. tygrysy bengalskie w Indiach, karawany na Saharze oraz Sillicon Valley. Wykonywałem zlecenia operatorskie na Kubie, w Egipcie, Zimbabwe, Moskwie, na Bali i w Nowej Gwinei. Należę do osób dobrze znających świat i potrafię podróżować.

Eli Adler jest także autorem zdjęć do wielu filmów opowiadających o Holokauście., m. in. „Hope Out of the Ashes” (1985), „Loosening the Grip” (!999).

Eli Adler zajmuje się obecnie promocją najnowszego filmu dokumentalnego „Survive in Skokie”. Montaż rozpoczęto jesienią 2013 roku. Finał prac nastąpi w pierwszych miesiącach 2014 roku. Filmowcy nawiązali kontakt z WTTW, agendą telewizji PBS w Chicago. Mają nadzieję, że dokument będzie można oglądać w sieci PBS w ramach takich programów jak POV lub „American Experience”.

Na początku lat 70. moją rodzinną miejscowość Skokie, Illinois zamieszkiwała pokojowa i cicha społeczność. Znalazły tutaj dom rodzinny tysiące ocalonych z Holokaustu, wśród nich mój ojciec, który cenił spokój. Brzmi to niewiarygodnie, ale 7 tysięcy byłych więźniów nazistowskich obozów zagłady osiedliło się na przedmieściach Chicago. Wielu z nich rzadko kiedy wracało do przeszłości po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych.

Milczenie otaczało horror, którego doświadczyli w gettach i obozach koncentracyjnych Europy. O ich przeżyciach nie wiedziała nawet najbliższa rodzina. Wszystko uległo zmianie wiosną 1976 roku, kiedy niewielka grupa neonazistowska, kierowana przez rasistę Franka Colina ubiegała się o pozwolenie na antysemicką demonstrację w Skokie „ponieważ mieszkali tam Żydzi”.

Początkowo, społeczność żydowska i jej liderzy byli skłonni zgodzić się na demonstrację nazistów. – Tutaj jest Ameryka – mówili – wolność słowa gwarantuje konstytucja. – Zasłońcie okna – doradzali rabini – pokrzyczą i pójdą sobie. Jednak prowokacja trwałą nadal. Jadowite ulotki faszystowskie pojawiły się na maskach samochodów pod synagogą: Naziści nadchodzą. Już idą po was. Krążyły niepokojące wieści spotęgowane oczekiwaną inwazją nazistów.

Prowokacja obudziła osobiste wspomnienia i rozjątrzyła niezabliźnione rany. Ocaleni w Skokie postanowili stawić czoła groźbie ataku. – Nie tutaj, nie teraz, nigdy – takie powzięli stanowisko. Zaczęli przechodzić transformacje od stoicyzmu do aktywności. Nie byli osamotnieni, wyrażając swoje obawy. Spotkali się ze zrozumieniem wszystkich przywódców religijnych, katolickiego burmistrza, rady miejskiej, weteranów II wojny światowej, rodzin uczestników zmagań wojennych. Mieszkańcy Skokie zjednoczyli się pod hasłem: nie tutaj, nie teraz, nigdy.

Mój ojciec, Jack Adler wyraził swoją akceptację. Wiedziałem, że urodził się w Pabianicach, Polska i przebywał w obozie koncentracyjnym. Ale to było wszystko. Miałem świadomość swojej niewiedzy o miejscu, gdzie się urodził i wychował, o jego rodzinie i przeżyciach obozowych. Co najważniejsze nie znalem bólu, który skrywał w sobie. Gdy Frank Collin i jego neonaziści postanowili wkroczyć do naszego miasteczka, ojciec powoli odsłonił swoją przeszłość. Zacząłem się uczyć.

Bitwa o Skokie znalazła finał w sądzie, stając się jednym z największych sprawdzianów pierwszej poprawki do konstytucji i wywołując narodową debatę na temat wolności wypowiedzi, a także strategii nienawiści. Inny, dziwny zwrot w tej historii, ujęty w filmie, dotyczy Amerykańskiego Związku Wolności Obywatelskich (American Civil Liberties Union), który bronił prawa Collinsa do swobodnej wypowiedzi. Zespołem ACLU kierował żydowski prawnik David Goldberger. Któż mógł przewidzieć, że sprawa pierwszej poprawki połączy żydowskiego neonazistę i żydowskiego adwokata.

Reakcja Żydów ze Skokie, w większości ocalałych z zagłady, była szybka i odstraszająca. Kupowano broń i organizowano publiczne spotkania. Ocaleni przysięgali, że nigdy nie pozwolą neonazistom na wejście do ich miasta. Przez Hitlera stracili wielu członków swoich rodzin, nie mogli pozwolić na dalsze ofiary.

Frank Collins i jego Narodowosocjalistyczna Partia Ameryki uzyskali ogromy rozgłos – być może o to im chodziło – ale przestraszyli się narastającego oporu mieszkańców Skokie, a także ostrzeżenia ze strony Departamentu Sprawiedliwości przed ewentualnymi zamieszkami. Ostatecznie przenieśli swoją demonstrację do Chicago. Niebezpieczeństwo zostało oddalone.

Jednak ocaleni uzyskali znacznie więcej niż jedno zwycięstwo nad antysemityzmem. Brzmi to paradoksalnie, ale Colin i jego banda przyczynili się do katharsis, wzbudzili w ocalonych potrzebę przerwania milczenia, żeby przeciwstawiać się nienawiści i opowiedzieć o swoich tragicznych losach. Zabrali głos. Poruszyli serca mieszkańców i szerszej społeczności. Wspólnie rozpoczęli promocję tolerancji i wzajemnego zrozumienia. Razem wznieśli w Skokie Illinois Holocaust Museum i Ośrodek Edukacji, w którym ocaleni opowiadają o horrorze czasu zagłady. Stali się przekonywującymi mówcami zapraszanymi do wielu krajów.

Mój ojciec znalazł się wśród tych, którzy przeszli wspomniana transformację owej pamiętnej wiosny. Wówczas zaczął mówić otwarcie o swojej przeszłości – w gettach, Auschwitz i Dachau. Akcja Franka Collina rozpaliła jego emocje, zniknęła niechęć do mówienia o historii. Czuł się teraz jak nowo narodzony. Wraz z innymi ocalonymi jeździ po świecie, żeby dzielić się swoim bólem i zwalczać nienawiść.

Wysłuchałem jego opowieści, ale chciałem wiedzieć jeszcze więcej. Uczciwość ojca poruszyła mnie głęboko. Pojawił się we mnie gniew, jak tylko poznałem prawdę o tym strasznym okresie historii. Przy okazji odkryłem coś, co było wprost niewiarygodne. A odkrycie to dotyczyło tych, którzy zagrozili naszej miejscowości. Szukałem informacji o Collinsie i źródłach jego nienawiści. Ustaliłem, że podobnie jak ja, był synem ocalonego z Dachau. Jego ojciec także był ofiarą nazistowskich prześladowań. Jednak ja pragnąłem zgłębić koleje losu swojego ojca, natomiast Collins odrzucił tę możliwość i stanął na czele grupy, która zakwestionowała prawdziwość faktów. Jakież diabelskie resentymenty nosi w swoim sercu Frank Collins? Musiałem znaleźć źródło tej nienawiści.

Co ważniejsze, zdałem sobie sprawę, że posiadam jedynie szczątkową wiedzę o miejscu skąd wywodzi się mój ojciec, a więc także o swoich korzeniach. Za wszelką cenę zapragnąłem poznać moje dziedzictwo. Po latach ignorancji zdołałem przekonać ojca, żeby wyruszył ze mną w podróż sentymentalną, która zaprowadziła nas do Polski.

Wiosną 2012 roku powróciliśmy do jego rodzinnego miasta – Pabianic, gdzie, jako 10-latek zetknął się w 1939 roku z nazistowskimi najeźdźcami. Przyszliśmy do domu, w którym mieszkał z rodzicami, rodzeństwem, dziadkami. Byliśmy w łódzkim getcie, gdzie jego rodzina spędziła 20 smutnych miesięcy. Tam też zapoznał mnie ze szczegółami śmierci swojej siostry, brata i matki. Pojechaliśmy też do Auschwitz, tam opisał, chwytające za serce, okoliczności zagłady najmłodszej siostry.

Powrót do Polski był trudny, zwłaszcza odwiedziny w dawnym domu rodzinnym, wizyta na pabianickim cmentarzu, gdzie przez wiele lat składano członków naszej rodziny. Było to dla mnie równie trudne doświadczenie, ale jednocześnie został otwarty niezwykle ważny rozdział w moim życiu, który stanie się dziedzictwem moich dzieci i wnuków.

„Surviving in Skokie” dokumentuje moje osobiste poszukiwania i oddaje głos świadkom prawdy. Tym, którzy przeżyli Holocaust i niedługo odejdą. Jednak ich historie nie będą zapomniane. Film stanowi opowieść o bohaterach i złoczyńcach. Głównym złoczyńcą jest oczywiście ponury Frank Collins i jego towarzysze. W wywiadzie z 1976 roku Collin mówi: „ Żydzi wiedzą, że nie było żadnego Holocaustu … że jest to kłamstwo dla osób niebędących Żydami, aby czuli się winni.” Collin został aresztowany w 1979 r. za pedofilię i zamknięty na siedem lat. Od tego czasu zmienił nazwisko i rozpoczął karierę autora zajmującego się zaginionymi cywilizacjami i podróżami w czasie.

Mamy wielu bohaterów: burmistrz Skokie Albert Smith, katolik i weteran drugiej wojny światowej, zjednoczył społeczność i bronił ocalałych. Harvey Schwartz z rady miasta, który początkowo był przekonany, że demonstrację nazistowską umożliwia pierwsza poprawka do konstytucji. Jednak zmienił zdanie w tej sprawie. Powiedział mi, że doznał olśnienia na zebraniu w ratuszu, gdy zobaczył „ocalałych, którzy nie podnosili głosu, nie wygrażali pięściami, nie urągali nikomu, stali jak skamieniali. Przypominali katatoników, nie zdolnych do działania. Zrozumiałem, że nie chodzi tu wcale o pierwszą poprawkę, ale o zlecenie zbrodni”. Sol Goldstein, żydowski przedsiębiorca i mieszkaniec Skokie zorganizował zebranie mieszkańców, a swoim zaangażowaniem zyskał zaufanie burmistrza i adwokata Schwarza. Najprawdziwszymi bohaterami są ocaleni ze Skokie, którzy przeciwstawili się groźbie neonazistów i spowodowali ich rejteradę.

Sprawa przyciągnęła uwagę całego świata. Meir Kahane i Żydowska Liga Obrony przybyli do Skokie, żeby odeprzeć Colina. Milczące przez długi czas ofiary terroru nazistowskiego, przerażone i znowu oburzone, powstały, aby zadeklarować „nigdy więcej”. Ocaleni stali się rzecznikami prawdy.

Za pomocą wywiadów i nagrań archiwalnych pokazujemy jak Żydzi ze Skokie zareagowali na groźbę nazistowską i przemienili swoje życie. Pokazujemy także jak system prawny wspomagał nazistów oraz jak człowiek pokroju Franka Collina, Żyda mógł się zamienić w czarny charakter.

„Surviving Skokie” to osobista opowieść o tych bohaterach i tysiącu innych mieszkańców Skokie – żydach, katolikach, protestantach, liderach społeczności i weteranach wojny, którzy potrafili się zjednoczyć wobec nienawiści.

Jest to opowieść o transformacji ocalonych, którzy otworzyli oczy i serca, żeby opowiedzieć prawdę o tym, co ich spotkało 30 lat wcześniej. W końcu jest to także opowieść o mnie i moim ojcu,. Dzięki bandzie złoczyńców wróciliśmy do swoich korzeni.

Współautorem dokumentu jest Blair Gershkow – montażysta filmów dokumentalnych i fabularnych, współpracownik wszystkich najważniejszych sieci telewizyjnych w USA, a zwłaszcza PBS - program „The NewsHour” z Jimem Lehrerem, ABC – „Good Morning America” i „Nightline”, „Oprah”, CBS – „60 Minutes”. Dla CNN robił „Silicon Valley: The New Gold Rush”.


https://vimeo.com/108416557


http://www.chicagotribune.com/entertainment/music/reich/ct-surviving-skokie-holocaust-film-ae-0306-20160304-column.html


Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij