www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Kostek i inni

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Po opublikowaniu tekstu o Konstantym Graeserze ”Komunista”, otrzymaliśmy od pana Kazimierza Kurkiewicza artykuł prof. Żanny Kormanowej „Nad listami Kostka”, który ukazał się w Trybunie Literackiej w 1958 r. Graeser obok Leona Pakina, działającego w Hiszpanii i Francji należał do grona komunistów międzynarodowych. Artykuł jest ciekawym dokumentem historii i ważnym przyczynkiem do biografii rewolucjonisty. Jednak z Pabianic wywodzą się także dwaj inni znani działacze komunistyczni w okresie PRL – Zenon Nowak oraz Stanisław Kowalczyk, wicepremierzy.

Żanna Kormanowa „Nad listami Kostka (o Konstantym Graeserze - „Kalickim”)”

Dużo listów – starannie ułożone, przedatowane, związane. Przechowały je z narażeniem życia ręce matczyne – w Gdańsku pod rządami gauleiterów, w kraju pod hitlerowska okupacją. Listy syna-komunisty polskiego do rodziców, do siostry i brata, do matki-powiernika i przyjaciela..

To dzieje myśli, walki, radości i cierpień, dzieje życia. Pierwszy z marca 1920 r., pisany w kancelarii koszar na Nowowiejskiej w Warszawie przez niefrasobliwego 19-letniego ochotnika 5 pp Legionów, ostatni z kwietnia 1935 r., z Moskwy – list dojrzałego komunisty, działacza KPP i III Międzynarodówki, wytrawnego polityka, pisany w 14 roku czynnej służby partyjnej przez człowieka z nadszarpniętym w więzieniach zdrowiem, znużonego tempem i zakrętami trudnego życia, ale niezachwianego w głębokiej ufności w socjalizm, w moralne racje rewolucji, w światową rolę ZSRR.

Dokumenty trudnego życia, tak osobiste, tak intymne, że trudno by je było wynosić przed oczy wszystkich, gdyby nie świadomość, że teraz właśnie są potrzebne, że mogą służyć partii w jej walce o serce, myśli, socjalistyczną wolę naszej młodzieży. Przed pierwszą wojną światową Kostek uczęszczał do rosyjskiego gimnazjum w Łodzi. W 1915 r. rzucił szkołę, pochłonięty pracą społeczną. W listopadzie 1918 r. rozbrajał Niemców na ulicach rodzinnych Pabianic i zaciągnął się do „zaczątków armii polskiej”, gdzie, jak potem powie, wypadło mu pod dowódcą-synem obszarnika „bronić lasów obszarniczych w Piotrkowskiem i uśmierzać bezrobotnych”. W toku takiej właśnie aktywności społecznej został pewnego dnia wraz ze starszym bratem, później również komunistą, „zaaresztowany przez robotników”. Oto pierwsze zgrzyty, pierwsze zawody i gorycz młodego patrioty.

Zdemobilizowany, podejmuje naukę w 8-klasowej realnej szkole koedukacyjnej w Pabianicach. Nadciąga jednak rok 1920. Kostek wstępuje znów ochotniczo do armii. W marcu jedzie jako kurier na front; z Lublina do Dęblina wraca na buforze. Latem chadza z koszar na Wiejskiej za przemyślnie wydobytą przepustka na wiece pepesowskie.

Po sierpniu koszary zaczynają ciążyć Kostkowi. Coraz więcej bolesnych spostrzeżeń, coraz więcej goryczy, wątpliwości i wahań. W grudniu notuje: „Koło tej naszej źle smarowanej machiny wojennej obraca się coraz wolniej i wolniej. Da Bóg i Dąbski, to będzie pokój”. Entuzjazm znikł – została koszarowa nuda, rozpamiętywanie zdobytych doświadczeń, niecierpliwe wyczekiwanie demobilizacji. Kostek chce studiować.

Studia podjął na prawie w Poznaniu. Osiadła tu mała kolonia pabianicka – endekujący koledzy-obszarnicy, wolnomyślny ksiądz-demokrata K. , wieloletni serdeczny przyjaciel lewicującej młodzieży pabianickiej, szczególny przyjaciel Kostka. W Poznaniu w bogobojnym chadeckim środowisku, na uniwersytecie opanowanym przez endeków, Kostek został komunistą. W tym samym jeszcze 1920 r. wstąpił do KPP.

Niewiele trzeba było, by naraził się i władzom uniwersyteckim i policji poznańskiej. Przeniósł się więc do Warszawy, również na prawo, ale i stąd, zagrożony aresztem za aktywność polityczną, musi niebawem uchodzić. Po raz pierwszy wówczas opuszcza kraj. Z września 1922 r. przechował się pożegnalny list do rodziców - „że jak pies muszę wyjeżdżać z kraju, to przecież nie moja wina”. Wybrał drogę rewolucjonisty - „z całą świadomością, z wiedzą i niczego nie żałuję ani się nie wstydzę”. '”Czyżem ja winien, że nie idę ślepo przez życie, spokojnie, patrząc na tłuste kęsy?” Świadom trudności, na jakie naraża nie tylko siebie, ale i swoich najbliższych, którzy go się nigdy nie zaprą, dodaje: „Ja idę może inną drogą, ale to przecież droga prosta, nie kreta, idę z głową podniesioną, ja się nie płaszczę i idę szczęśliwy”.

Ileż bezdroży, wilczych jam i zakrętów trzeba było potem przezwyciężyć, by wytrwać i iść naprzód tą drogą do szczęśliwszego życia ludzi. Kostek wytrwał. Wytrwali polscy komuniści.

Od jesieni 1922 r. zaczyna się nieprzerwana służba Kostka w szeregach KPP.

Z Berlina, gdzie spędził rok 1923, studiując formalnie tylko na Akademii Handlowej, pochodzą listy długie, szczegółowe, serdeczne. Na wiosnę donosi, że „bardzo zajęty, doba za krótka i głupio, że człowiek musi spać.”. Trudno jeszcze samemu w świecie. Tęskno za domem. „Stoisz sobie u mnie nad kanapą z krzywym łebkiem – pisze do siostry Anki – i ani Chopina nie grasz, ani Rapsodii. A tak mi się nieraz ckni za miłą szarą (godziną i) muzyką w domu. Tęskno za Warszawą, co się w serce wżarła, za Pragą, za lampą naftową i krzesłem plecionym, ciągnie do tych kochanych, i jak kochanych Łazienek...”

I z pełni młodzieńczego serca, już z twardą szkołą życia obyty, wyznaje matce: 'A jakie to cudne i święte misterium – życie. Tak się szaro, bezwzględnie toczy i wiele, wiele ludzi odsłania, demaskuje i dalej się toczy.”

Najtrudniej bywa w dni tradycyjnie w domu rodzinnym spędzane. „Święta minęły – pisze po Wielkiejnocy. - Wyjechałem . Byłem w Saksonii … Okolica rzeczywiście cudna. Chwilami przypomina Kieleckie, Krakowskie, ale bardziej malownicza, choć pachnie tanimi oleodrukami ...”

Z Berlina Kostek coraz częściej przyjeżdżał do kraju na robotę partyjną. Działał nielegalnie na Śląsku i w Zagłębiu, w Warszawie, w Kielcach, w Gdańsku. Pełni różne funkcje partyjne – członka Sekretariatu KC ZMK (1922-1924), a w KPP przeszedł szczeble od obwodowca (1928-1929) do członka Sekretariatu Krajowego (IV-XII 1935) i zastępcy członka KC. Nosił różne nazwiska i różne miał pseudonimy: Górski, Grobelny, Guzowski, Kazimierz, Jan, Janowski, Kostecki, Rafał. Dwukrotnie, zawsze pod fałszywym nazwiskiem, trafiał na dłużej w opiekuńcze ramiona defensywy: w 1924 r. zatrzymany w mieszkaniu Juliusza Burgina, przypłacił to wyrokiem trzech lat ciężkiego więzienia (odsiadywał je na Mokotowie); w 1929 r. - po niespełna półtorarocznej wolności – wyrokiem 6-letnim, zmienionym przez apelację na 4 lata ciężkiego więzienia. Ten drugi wyrok odsiadywał w Mysłowicach, Poznaniu, Wronkach, Koronowie i Rawiczu.

Z drugiego zatrzymania Kostka zachował się w archiwach ciekawy dokument. Urząd śledczy w Kielcach, biedząc się z identyfikacją „ nie ustalonego dotąd nazwiska więźnia”, zwraca się 5 września 1928 r. o pomoc do zarządu więzienia karnego na Mokotowie, podając 27-letniego wówczas Kostka „opis i rysopis, jak następuje: b. porucznik względnie kapitan WP, podobno dr med., wzrostu wysokiego, szczupły, blondyn, włosy krótkie, twarz szczupła, bez zarostu, lat około 36, o wyglądzie człowieka zmęczonego życiem i wyczerpanego fizycznie, pali papierosy w cygarniczce z drzewa wiśniowego...”

Ile respektu budzić musiał ten komunista i jaki był sterany, skoro go wprawne żandarmskie oko tak wyawansowało pod względem szarży, stanowiska zawodowego i wieku.

Na wolności zasady konspiracji zakazywały nawet korespondencyjnego kontaktu z domem. Z więzienia, zwłaszcza po zidentyfikowaniu, można było pisać. Toteż listy prowadzą znów przez więzienne lata Kostka (1924-1927 i 1929-1932). Zostało ich niewiele – sześć z 1927 r. i dwa z 1929.

W więzieniu Kostek kształci się. Czyta Leibniza i Kanta, Euckena i Schmollera, Plechanowa i Bakunina, Liebknechta i „Kapitał”, „Ustroje pierwotne” Krzywickiego i „Akumulation des Kapitals” Róży Luksemburg. Tę ostatnią pracę tłumaczy: „Ja tu siedzę jak cierpliwy benedyktyn i piłuję, szlifuję, polerują Różę”. Zostało mu jeszcze 12 stron: w lutym 1927 r. nie bez dumy zawiadamia: „Róża z wozu, koniom lżej”.

Więzienie drąży i zdrowie, i odporność psychiczną. Czasem wyrwie się skarga, że „boli łeb i oczy”, że „brak nam teraz nawet papierosów”, że „mnie się tu nieraz tak chce muzyki, że aż diabli biorą.” Zdecydowanie jednak przeważa optymizm: „Moi kochani – piszę, bo wiosna”, „trzeba się więc z wami trochę wiosną podzielić, bo choć to moja trzecia w ciupie, ale takiej jeszcze nie było – ostatniej, a więc najpiękniejszej...” Na święta wielkanocne „urządzili całe przedstawienie” - trawestację „Dziadów” z rymowanym tekstem: sam Mickiewicz, zszedłszy 'ze swego cokołu, przystałby do nas” – upewnia. Z tajoną pasją liczy dni i tygodnie niewoli więziennej - „zostało 31 tygodniaczków” - pisze w lutym 1927 r. - „wychodzę akurat na moją ukochaną jesień”. Marzy o „pierwszym koncercie na wolności”, o pół czarnej, o kinie, o gazecie.

Krótki pobyt na wolności – niebawem powtórnie powędrował Kostek za kraty – wypełnia praca partyjna. Jako obwodowiec KPP działał wówczas na terenie Śląska i w Zagłębiu.

W tym czasie był już ojcem – w grudniu 1928 r. urodził się jego pierwszy syn Ryszard. Żona, komunistka, aresztowana pod fałszywym nazwiskiem, została na lata odcięta od świata. Synek wychowywał się w Moskwie, w rodzinie towarzyszy partyjnych.

W 1929 r., wywieziony w dziesięć dni po rozprawie (sądzony był 17 VII 1928 r. w Sosnowcu wraz z Kazimierzem Lepą, Stanisławem Walkowiczem, Janem Karkowskim), pisze z Poznania, z więzienia śledczego przy ul. Młyńskiej 1: „Za murem rosną lipy i wielka brzoza … i wyobraźcie sobie – na tych właśnie okazach flory krajowej zamieszkał sobie ni mniej, ni więcej tylko – słowik. Takiego luksusu „Wy nawet nie macie”.

Silnie rozwinięty reumatyzm stawowy i starania rodziny sprawiły, że Kostek został zwolniony przedterminowo. Latem 1932 r. partia kieruje go do ZSRR. W Moskwie czeka praca „bardzo ciekawa i nielekka” i - zaledwie przelotnie widziany dotąd syn. Skąpe są listy moskiewskie, dwa-trzy do roku, ostatni z kwietnia 1935 r. W tych latach Kostek, należący od początku do tzw. mniejszości w KPP, wyrasta na działacza dużej klasy. W latach 1932-1933 jest zastępcą „Waltera”- Świerczewskiego, kierownika polskiej szkoły wojskowej pod Moskwą, w latach 1933-1935 – kierownikiem polskiego sektora Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej w Moskwie (po nim pracą tą kierował Tomorowicz), a od 1936 r. redaktorem działu zagranicznego Trybuny Radzieckiej, centralnej polskiej gazety robotniczej w ZSRR. W Moskwie też ożenił się powtórnie: w styczniu 1935 r. urodził się jego drugi syn, Jerzy.

W Moskwie Kostek pracuje nad redakcja przetłumaczonego we Wronkach drugiego tomu „Kapitału”. Przekład ten przygotował do druku wraz z J. Ryngiem i K. Nerskim jako Konstanty „Kalicki” (gdzież ten rękopis?). Pisywał w tych latach wiele do czasopism KPP, do pism radzieckich i kominternowskich. Podczas nielegalnego pobytu w kraju (1935 r.) prowadził z ramienia Sekretariatu krajowego pertraktacje z kierownictwem PPS o front jednolity (pod pseudonimem „Biernacki”). Uczestniczył w VI Zjeździe (X 1932 r.) pod pseudonimem „Pawłowski”i w IV Plenum KC KPP (II 1936 r.).

Niełatwo przychodzi mu w Moskwie aklimatyzacja - „zaczynam przyzwyczajać się do tego. Tempo! Tempo! Wszystko tu u mnie odbywa się – nagle, nagle i nagle”. Dokuczają mu ostre bóle reumatyczne, niedowład ręki. Dopiero w 1935 r. donosi: „Czuję się teraz lepiej, bo zmieniłem pokój. Miałem najpierw taką klitkę, że aż mnie przytłaczała”.

Na jesieni 1934 r., dobrze już zorientowany w stosunkach radzieckich, kreśli na gorąco obraz przebudowy Moskwy i całego kraju, przekazuje do domu słowa, których i dziś przypomnieć nie zawadzi.

„Tu przecież panuje stale święto – święto budowania”. Rozwala się w ciągu paru tygodni parę domów i za parę miesięcy staje na ich miejscu potężny gmach – kamienie, marmury, filary, wielkie okna, dużo światła, zieleni i ulica już nie ta, szersza, inna, zmieniona. Zapadła się stara kupiecka Moskwa – powstaje nowa, radosna Moskwa. Wkrótce ruszy metro”.

I niech nas nie mylą narzekania na fasadowość – metro ruszyło, stara Moskwa zapadła się naprawdę, krokami olbrzyma poszedł naprzód Kraj Rad. „To są przecież rzeczy, o których nie tylko filozofom się nie śniło – czytamy w liście z września 1934 r. - ale o których i najodważniejsi marzyciele nie odważyli się marzyć... dzień, dwa (prawie że dosłownie) i już dzisiaj nie przypomina wczorajszego dnia. Wszystko rośnie, buduje się, idzie w głąb, wszerz, wzdłuż – wymiarów prawie brak, tylko nie brakuje siły, woli i entuzjazmu. O tym pisać nawet trudno”. „I w ogóle – kończy – es ist eine Lust zu leben”.

Ten pęd porywał nawet ospałych, nawet opornych, a cóż dopiero – polskiego komunistę. „Tu człek nie ma czasu jakoś nawet się za siebie obejrzeć, smaruje się naprzód i naprzód, ale gdy się tak rzuci okiem wstecz – jak to dawno, jak to wszystko dawno było” - stwierdza w ostatnim z zachowanych listów. Nic nie przekreśli prawdy tych słów, wymowy tego obrazu, choć tyle się potem nawarstwiło wypaczeń, krzywd. Ich ofiarą padł również Kostek – został aresztowany 6 sierpnia 1937 r. Zrehabilitowano go pośmiertnie 26 listopada 1953 r.

O czym świadczą listy Kostka, dokument tak intymny, tak jednostkowy i niepowtarzalny w wielu swoich elementach, a zarazem tak bardzo ludzki i tak dla polskiego komunisty typowy?

Ideowość i bezinteresowność, ofiarność i wierność idei, hart i skromność, wrażliwość i na krzywdę, i na piękno – to nie nudne staroświeckie słowa. Były i są nieodłączną cechą etyki rewolucjonisty, etyki rzetelnie społecznej. Mimo iż człowiek nie jest monolitem, mimo że właściwe mu są i słabostki, i ułomności, i załamania.

Kostek nie był synem proletariusza. Przeciwnie, ojciec jego, potomek niemieckich tkaczy – imigrantów, był wieloletnim dyrektorem fabryki R. Kindlera w Pabianicach. Kostek nie urodził się komunistą. Przeciwnie, w 1916 r. jako 15-letni sanitariusz-ochotnik zadeklarował się jako socjalista, sympatyk PPS. Był Polakiem nie z samego tylko pochodzenia. Przeciwnie, nosił niemieckie nazwisko i urodził się w domu, gdzie w starszym pokoleniu język niemiecki miał jeszcze prawa obywatelstwa na równi z polskim.

Życie Kostka zadaje więc kłam schematom, kłam wszelkim mitom nacjonalistycznym, które gdzieniegdzie odżywać poczęły. I właśnie dlatego, że komunizm i Polska były treścią życia Kostka, że jego sercu, sercu polskiego komunisty tak drogie były Łazienki, Warszawa, kraj cały, że życie jego to nieodparty dowód żywotności i siły idei, idei socjalistycznej Polski, właśnie dlatego warto przekazać, zwłaszcza młodzieży,choć cząstkę, pięknych listów tow. Konstantego Graesera- „Kalickiego”. (Trybuna Literacka, 1958, nr 46/54)

Profesor Kormanowa w swoim artykule wspomina komunizującego księdza-demokratę z Pabianic, wieloletniego serdecznego przyjaciela Konstantego Graesera. Był nim Roman Konecki. Biogram księdza opracowany przez Alicję Dopart znaleźliśmy w Nowym Życiu Pabianic z dnia 14.12.1993 .

Ks. Roman Konecki (1884-1942)

Roman Konecki, syn Jakuba ur. się 24 VII 1884 r. w Warszawie. Tu uczęszczał do szkoły, a od 1903 r. wiąże się bardzo aktywnie z PPS Proletariat III. Aresztowany 4 I 1904 r. przebywa na Pawiaku i w X Pawilonie. Wyrok – zesłanie umorzony zostaje. w skutek ogłoszenia manifestu cesarskiego. Odtąd przechodzi pod nadzór policji.

Po śmierci dzieci i zony (tyfus) wstępuje do seminarium duchownego we Włocławku. W 1913 r. otrzymuje święcenia kapłańskie. Aresztowany po raz drugi w 1914 r. przez wojskowe władze niemieckie, wraca w 1916 r. do kraju. W 1918 r. przybywa do Pabianic, gdzie obejmuje obowiązki wikarego i prefekta w Gimnazjum Męskim im. J. Śniadeckiego.

W latach 1920-1922 zwolniony z obowiązków celem zdobycia doktoratu. 9 VI 1922 r. broni pracy doktorskiej na Uniwersytecie Poznańskim „Paweł z Włodkowic i jego traktaty w walce polsko-krzyżackiej”. Otrzymuje tytuł doktora filozofii i rozpoczyna pracę jako bibliotekarz naukowy, wykładając równocześnie historię powszechną na KUL-u.

Po powrocie do Pabianic wykłada w gimn. im. J. Śniadeckiego język polski i historię. Imponuje swoją wiedzą i sposobem myślenia. Zna 9 języków i kilka narzeczy murzyńskich.

W tym czasie stan duchowny nie pozwala mu na służbę kościelną. Rezygnuje z dalszych studiów we Włoszech. Zostaje suspendowany. Odmawia J. Piłsudskiemu przyjęcia teki ministerialnej i poświęca resztę swojego życia młodzieży i robotnikom pabianickim. W jego mieszkaniu przy Pułaskiego 9, które zajmuje wraz z siostrą, nie ma prawie żądnych mebli prócz książek, które sprowadza z Wolnego Miasta gdańska. Służą one dokształcaniu podopiecznych, których przybywa coraz więcej.

Od 1928 r. obejmuje kierownictwo Miejskiego Uniwersytetu Powszechnego – pierwszego ośrodka kształcenia dla dorosłych i jednego z nielicznych w Polsce. Prowadzi inauguracyjny wykład dla 500 słuchaczy. 31 VIII 1931 r. w przeddzień rozpoczęcia roku szkolnego otrzymał zwolnienie z pracy. Pozbawiony możliwości kontaktu z uczniami poświęca się już tylko pracy samokształceniowej z młodzieżą robotniczą i robotnikami. Staje się ich doradcą, wpaja wiedzę i szacunek dla niej.

Przenosi się do Łodzi (Magistracka 20), gdzie rozpoczyna pracę bibliotekarza w Wieczornej Wszechnicy Łódzkiej i Towarzystwie Uniwersytetu Robotniczego – TUR. Prowadzi wykłady o starych pieczęciach. Udostępnia swoją bibliotekę również pabianiczanom, którzy dwa razy w tygodniu przychodzą do niego (pieszo-30 km) na wykłady.

4 VIII 1938 r. decyzja Zarządu Stow. b. Więźniów Politycznych w Pabianicach zostaje skreślony za nieopłacenie składek (!) z listy członków.

Od 24 X 1939 r. przenosi się na plebanię przy kościele św. Franciszka w Łodzi. Na zlecenie zakładów chemicznych w Pabianicach opracowuje wielojęzyczne reklamówki. Mimo propozycji Niemców zapewnienia mu pracy i mieszkania w Generalnej Guberni odmawia, choć nabyta choroba płuc – gruźlica odnawia się. Nie wiadomo dlaczego nie doszedł do realizacji jego wyjazd do Zakopanego. Korespondencja z Zarządem miasta potwierdza jego prośbę o mieszkanie w zamian za oddanie biblioteki liczącej przeszło 4 tys. tomów. Cały księgozbiór konfiskują Niemcy.

6 X 1941 r. wywieziony do Dachau, staje się numerem 28511. Tu nareszcie ma czas na powrót do kapłaństwa. 17 V 1942 r. umiera w obozie. Jego nazwisko znajduje się wśród księży zamęczonych w Dachau na tablicy katedry w Łodzi.

Po wojnie władze miasta nadają szpitalowi przy ul. Szpitalnej imię ks. dra Romana Koneckiego.

Wicepremierzy

Zenon Nowak (ur.27 stycznia 1905 w Pabianicach, zm. 21 sierpnia 1980 w Warszawie) – polityk Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wicepremier, poseł na Sejm PRL I, III, IV i V kadencji, działacz środowisk robotniczych w okresie PRL

W 1924 Zenon Nowak został członkiem Komunistycznej Partii Polski, w latach 1945-1948 członek Polskiej Partii Robotniczej, a następnie działacz PZPR. W okresie od 27 lutego 1951 do 24 czerwca 1965 oraz od 25 czerwca 1968 do 22 grudnia 1968 wiceprezes Rady Ministrów rządach Bolesława Bieruta i Józefa Cyrankiewicza. W latach 1968-1971 przewodniczący Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej PZPR. Natolińczyk. W latach 1969-1971 prezes Najwyższej Izby Kontroli. Od 1971 do 1978 ambasador PRL w Moskwie. W okresach 1953-1956 i 1961-1972 poseł na Sejm PRL. W latach 1978-1980 członek Prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu. Pochowany 27 sierpnia 1980 na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Od jego nazwiska wzięło się popularne powiedzenie: „Tak czy owak - Zenon Nowak”, nawiązujące do wyjątkowo skutecznego opierania się roszadom personalnym w kierownictwie partii i państwa.

Stanisław Kowalczyk (ur. 12 grudnia 1924 w Pabianicach, zm. 30 stycznia 1998 w Warszawie) - generał Milicji Obywatelskiej, absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Od 1947 należał do PPS, a od 1948 do PZPR. W latach 1971-1973 był sekretarzem KC PZPR, kierownikiem Wydziału Ekonomicznego KC PZPR. Następnie do 1975 był zastępcą członka Biura Politycznego KC PZPR. W latach 1975-1980 był członkiem Biura Politycznego KC PZPR. W latach 1969-1982 był posłem na Sejm PRL V, VI, VII i VIII kadencji. Od 22 marca 1973 do 8 października 1980 był ministrem spraw wewnętrznych w rządach: pierwszym i drugim Piotra Jaroszewicza, Edwarda Babiucha i Józefa Pińkowskiego. Następnie do 12 lutego 1981 był wicepremierem w rządzie Józefa Pińkowskiego. !9 listopada 1973 powołał Samodzielną Grupę „D” Departamentu IV MSW, zajmująca się dezintegracją Kościoła katolickiego w Polsce. W styczniu 1974 mianowany generałem brygady Milicji Obywatelskiej, a w październiku 1977 generałem dywizji Milicji Obywatelskiej. 25 stycznia 1982 zrezygnował z mandatu poselskiego.

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij