www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Mały Kraków

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

W ciągu swoich dziejów Pabianice były miastem kapitalistycznym, nazistowskim, socjalistycznym, post-przemysłowym. Najdłużej były miastem kościelnym („duchownym”). O tym właśnie okresie traktuje praca doktorska Dawida Urbańczyka „Kościelne dzieje Pabianic w latach 1086-1796” napisana pod kierunkiem ks. prof. dr. hab. Waldemara Glińskiego i obroniona w czerwcu 2013 roku na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Autor udowadnia, że działania kapituły krakowskiej stworzyły gospodarcze i kulturalne podstawy miasta. W 1086 r. kapituła przejęła na własność terytorium zwane Chropami. Od tego czasu datują się bliskie związki terenu z kościołem krakowskim. Erekcja kościoła parafialnego poprzedziła lokację miasta w połowie XIV wieku. Tutaj znalazło się centrum administracyjno-gospodarcze „państwa lub hrabstwa pabianickiego”, czyli dóbr kapituły krakowskiej. Kościół parafialny stanowił miejsce kultu religijnego, ale także zapewniał styczność z ówczesnymi formami kultury i sztuki. Kapituła fundowała wyposażenie kościoła – ołtarze, obrazy, sprzęty, szaty i księgi liturgiczne. Już w XVII wieku świątynia posiadała organy na chórze kościelnym. W kościele znajdowała się biblioteka. Zakres tematyczny księgozbioru świadczył o wysokim poziomie wykształcenia kapłanów. W 1786 r. było prawie 300 woluminów, w większości dzieła kościelne – teologiczne i historyczne, ale także 20 książek o charakterze świeckim. Biblioteka w powiatowym Szadku w 1779 r. posiadała tylko 33 książki. Istniały bractwa kościelne, które organizowały życie społeczno-religijne mieszkańców. Powstał szpital, świadczący o humanitarnej postawie właściciela włości. Została utworzona szkoła parafialna, której absolwenci kontynuowali niekiedy naukę w Akademii Krakowskiej.

W wieku XVI nastąpił rozkwit gospodarczy Pabianic i okolicznych wsi. Kapituła lokowała nowe osiedla, promowała rzemiosło- cechy i handel – dni targowe, jarmarki. W 1503 r. Pabianice uzyskały od króla Aleksandra przywilej na swobodny przewóz i handel solą z zup krakowskich. Mieszczanie cieszyli się wolnością osobistą i prawem do rozporządzania własnym majątkiem. Prawa miejskie nabywano tytułem urodzenia lub przez małżeństwo. Prawo przyjmowania do grona mieszczan należało do kapituły. Liczba osób zainteresowanych uzyskaniem praw miejskich była znaczna. Sytuacja społeczna mieszczan przedstawiała się znacznie lepiej nic chłopów w osiedlach kapitularnych.

Władze miejskie tworzył burmistrz oraz czterech rajców, a także wójt (podwójci) wraz z siedmioma ławnikami. Pierwszy zajmował się sprawami majątkowo-administracyjnymi, drugi sprawami spornymi (sądowymi). Zarządcy decydowali o wyborze burmistrza i wójta. Rajców i ławników wybierali sami mieszczanie. Członkowie władz miejskich stanowili miejscowy patrycjat.

Nadrzędną rolę odgrywała administracja dóbr kapituły krakowskiej. Na jej czele stali zarządcy – regensi i tenutariusze wspomagani przez zastępców występujących pod takimi nazwami jak procurator, capitanei, vicecapitaneus, starosta, podstarości oraz poborców podatkowych – exactors i pisarzy dworskich zajmujących się rachunkami. Przedstawiciele administracji wywodzili się ze stanu szlacheckiego. Wśród zarządców dóbr pabianickich było siedmiu przyszłych biskupów i dostojników państwowych: Jakub ze Sienny – biskup krakowski i arcybiskup gnieźnieński, Jan Rzeszowski, Krzesław z Kurozwęk, Jan Latalski – sekretarz królewski, arcybiskup gnieźnieński, Samuel Maciejowski – kanclerz wielki koronny, Paweł Dembski, Kazimierz Łubieński. Władza tenutariusza i starosty podlegała stałej kontroli lustratorów kapitularnych, którzy określali lub zatwierdzali zakres powinności gospodarczych mieszkańców włości.

Kapituła krakowska chlubiła się dobrami pabianickim o czym świadczy korespondencja kierowana przez biskupów krakowskich do papieży.

Biskup Andrzej Trzebnicki pisał do Klemensa IX w 1667 roku: Wszyscy posiadający godności mają codzienne utrzymanie, które tygodniowo rozdziela się między rezydującymi z dochodów największych dóbr pabianickich, które w tym celu zostały nadane kolegium kanonickiemu przed kilku wiekami. Chociaż z powodu wojen i żołnierskich rabunków te dobra w tym czasie zostały spustoszone, jednak z wolna je doprowadzono do lepszego stanu i dochody dostarczono kanonikom niepomniejszone; tak, ze po odliczeniu wszystkich dochodów, w których każdy z kanoników uczestniczył tak z własnej prebendy, jak z tytułu wyższego stanowiska, nie tylko godziwie, lecz nawet wytwornie żyć mogą.

Biskup Stanisław Załuski informował Benedykta XIV w 1751 r.: Na utrzymanie kapituły czyli na przydział codzienny posiada kapituła znakomite dobra tak zwane pabianickie z wieloma wsiami, z których dochód jest rozdzielany pomiędzy kanoników uczestniczących w godzinach kanonicznych według stopnia godności, z zachowaniem jednak obowiązku codziennego odmawiania officjum parvum ku czci Najświętszej Maryi Panny.

Biskup Kajetan Sołtyk pisał do Klemensa XIII w 1765 r.: Całość dochodu jest najlepiej zabezpieczona, ponieważ w tym celu kapituła posiada dobra zwane pabianickimi, z których cały dochód zostaje rozdzielony pomiędzy uczestników.

Członkowie kapituły zwracali się do króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1793 r. : Już lat siedemset minęło, jak posiadamy spokojnie dobra znaczne, Pabianice, w województwie sieradzkim i łęczyckim leżące, nadane nam od Władysława Hermana i Judyty żony jego, monarchów polskich. Z tych tylko samych dochodów na to przeznaczonych utrzymują się główniejsze kościoła potrzeby i zasługiwane codziennie prezentacye.

Autor pracy dystansuje się od historyków marksistowskich, którzy „kościelne” dzieje Pabianic przedstawiali jako okres ciemnogrodu, zacofania, a nade wszystko wyzysku feudalnego. Dostrzega jednak również negatywne zjawiska owego czasu. Kapituła, mimo starań, nie była w stanie łagodzić dotkliwych następstw częstych pożarów i epidemii, a zwłaszcza przemarszów wojsk, które kończyły się kontrybucjami, grabieżami i gwałtami. Bywało, że na zamku stacjonowali żołnierze szwedzcy, pruscy, rosyjscy, polscy. Po ich odejściu zmniejszała się liczba mieszkańców i zabudowań. Mówiono w Krakowie, iż miasto powinno zmienić nazwę na „Przechód Woysk”.Właściciel Pabianic był bezradny.

Zarządcy kapitularni dążyli także do wypchnięcia mieszczan z bardziej intratnych sektorów gospodarki. Administracja dóbr opanowała na przykład handel zbożem i solą oraz ograniczyła propinację miejską. Burmistrz Andrzej Kowalski był jednym z 24 delegatów miast „duchownych” wysłanych do Warszawy podczas obrad Sejmu Czteroletniego w celu obrony lokalnej samorządności.. Został usunięty z urzędu przez tenutariusza.

Doktor Urbańczyk w swojej pracy wykorzystał m. in. unikalną, nigdzie nie publikowaną „Kronikę parafii św. Mateusza i św. Wawrzyńca w Pabianicach (!398-1989)” autorstwa ks. infułata Lucjana Jaroszki Honorowego Obywatela Pabianic.


Przedstawiamy początki działalności edukacyjnej w Pabianicach, opis których znajdujemy w pracy doktorskiej Dawida Urbańczyka.

Szkoła parafialna

Początek XVI wieku na ziemiach polskich to czas rozwoju szkolnictwa parafialnego. Zdaniem dawniejszych badaczy, nie było wówczas w Koronie Polskiej miasteczka, w którym nie znajdowałaby się szkoła elementarna. Nic więc dziwnego, że pierwsza wzmianka na temat szkoły parafialnej w Pabianicach znajduje się w kopii aktu erygowania kościoła parafialnego. Ogólnikowo na temat tej instytucji wypowiada się również prymas Jan Łaski: Habet plebanus (…) et tertiam aream scholae versus oppidum. Pod koniec XVI wieku informacje na temat szkoły zamyka wzmianka zawarta w kontrakcie na budowę kościoła parafialnego zawartego między tenutariuszem Piotrem Dembskim a Ambrożym Włochem z 1583 roku. Czytamy tam: Z idney strony od Szkoły ma bydź sklepik z kominem dla mieszkania słudze kościelnemu (…). Ta skąpa podstawa źró dłowa pozwala jednak przyjąć, że przez cały wiek XVI szkoła działała raczej nieprzerwanie, chociaż nie da się wykluczyć, że sam budynek szkoły mógł spłonąć w czasie któregoś z wielkich pożarów. Pośrednio o szkole mówią także zapisy dokonane w księgach parafialnych, gdzie nauczyciele są czasem wspominani z racji małżeństwa lub chrztu.

Interesujące są zwłaszcza źródła mówiące o organizacji szkoły w Pabianicach. Dowiadujemy się z nich, że na jej rzecz dokonywano zapisów majątkowych. O uposażenie nauczyciela miał dbać dwór pabianicki. Pełen zarząd nad szkołą łącznie z powoływaniem nauczyciela i zapewne kontrola treści nauczania należała do księdza proboszcza. Istotny wpływ na pabianicka szkołę miała kapituła krakowska, która żywo interesowała się jej sprawami. Już w XVI wieku podejmowała uchwały dotyczące uposażenia nauczyciela pabianickiego. Jedna z nich stanowiła, ze magister miał pobierać od administracji dworskiej jedną grzywnę rocznie. W zamian za to był zobowiązany do dopilnowania uczniów, którzy mieli obowiązek śpiewania cotygodniowej antyfony wotywnej. Takie powiązanie nauki z pobożnością było typowe dla epoki, w której jednym z zadań nauczyciela parafialnego było pobudzać lud do pobożności.

Sprawę zatrudnienia i uposażenia kierownika szkoły uregulowano ostatecznie w 1565 roku. Kapituła uchwaliła wówczas, ze nauczyciel pabianicki ma posiadać przynajmniej stopień bakałarza. Takie działanie miało uczynić mury pabianickiej szkoły atrakcyjnymi także dla okolicznej młodzieży szlacheckiej. Jednocześnie wyznaczono nauczycielowi stała pensję w kwocie 10 grzywien rocznie. Dwór pabianicki zobowiązany był dostarczać bakałarzowi żywność.. W XVI wieku nauczyciel pabianicki należał do administracji dworskiej.

Troska kapituły krakowskiej o szkolnictwo parafialne w mieście skutkowała również licznymi powołaniami do stanu duchownego. Już na początku XVI wieku księgi kościelne odnotowują wielu duchownych pochodzących z Pabianic. Dla przykładu archiwalia diecezjalne włocławskie z roku 1509 w gronie niższych duchownych wymieniają akolitów pochodzących z Pabianic: Jakuba, syna Stanisława, Wawrzyńca, syna Pawła, Wawrzyńca, syna Stanisława, Adama, syna Wojciecha. Rok wcześniej wyższe święcenia (prezbiteratu) otrzymał Paweł, syn Pawła z Pabianic. W gronie prezbiterów archidiecezji gnieźnieńskiej w XVIII wieku, ksiądz profesor Mieczysław Różański odnalazł m. in. Stanisława Jeżowskiego, proboszcza w parafii Górka pabianicka i mansjonarza w Łasku (1774-1794) oraz Kazimierza Petrykowskiego wikariusza w parafii Drużbina. Kapłanów urodzonych w Pabianicach można było w tym czasie odnaleźć również w szeregach duchowieństwa innych diecezji. Tadeusz Nowak w swojej części pracy poświęconej Pabianicom wymienia także kilku kapłanów pracujących w diecezji krakowskiej, z których przynajmniej. Jeden – wikariusz katedralny Piotr Karkoszka – był absolwentem Akademii Krakowskiej. Można przypuszczać, ze niektórzy z nich byli absolwentami szkoły pabianickiej. W roku 1586 rektorem szkoły w Domaniewicach był Błażej Zapałka z Pabianic.

Dogodne warunki ściągnęły do Pabianic odpowiednich nauczycieli. Wspominają o nich zarówno akta kapituły krakowskiej, księgi metrykalne, jak i księgi miejskie. Taki zapisek odnajdujemy m.in. pod rokiem 1606. Wówczas to, po śmierci księdza Mateusza z Pabianic, plebana w Górce Pabianickiej, kapituła prezentuje na jego następcę czcigodnego Jana Karwowskiego, bakałarza z diecezji płockiej, rektora szkoły w Pabianicach, wielce zasłużonego dla kościoła pabianickiego. Jest on wzmiankowany jeszcze w 1626 roku jako pleban dłutowski i górecki..Wysoki jak na ówczesne realia poziom edukacji w szkółce zapewniali także kolejni nauczyciele. Na przykład w roku 1630 dyrektorem szkoły parafialnej był Jakub z Lutomierska, doktor filozofii. Kapłan ten był zarazem mansjonarzem w kościele pabianickim.

Protokół wizytacyjny z 1636 roku zawiera lapidarna wzmiankę, że rektor szkoły jest opłacany przez proboszcza. W 1640 roku nauczycielem był bakałarz Jakub Brzezakowski. Pod datą 1645 roku w księgach miejskich występuje Wojciech Nowakowski (bakałarz na tenczas pabianicki). Wiadomo o nim, że tytuł bakałarza uzyskał na sławetnej Akademii Krakowskiej. W 1653 roku kapituła krakowska wydała dekret dotyczący finansowania nauczyciela pabianickiego. W 1657 roku w metrykach parafialnych odnotowany jest Marcin Spinkowski. Na pewno zniszczenia wojenne i liczne kontrybucje znacząco utrudniły jej działanie. Pośrednio świadczy o tym decyzja kapituły, która w roku 1670 nakazywała mieszczanom Pabianic wystawienie nowego budynku szkoły pod groźbą kar. Miasto musiało wywiązać się z tych zobowiązań, skoro w roku 1676 funkcje kierownika szkoły pełnił Andrzej Maśliński. Natomiast w 1683 roku akta wizytacyjne informują, że rektorem szkoły parafialnej w Pabianicach był Andrzej Miączyński, absolwent Akademii Krakowskiej. Wzmianka z ksiąg miejskich informuje o późniejszym rektorze szkoły – nieznanym z imienia księdzu bakałarzu.

Obecność tak uczonych rektorów sprawiła, że ksiądz Szlosman wysnuł tezę, iż w Pabianicach istniała kolonia Uniwersytetu Krakowskiego: Jan Śniadecki w żywocie Hugona Kołłątaja opisuje nam skład całego królestwa polskiego z dawnych czasów. Mówi, ze po akademii krakowskiej, zamojskiej były kolonie po nich szkoły mniejsze, do których posyłano tylko filozofij doktorów (…) Jakkolwiek dotąd nigdzie nie czytałem, aby podobna szkoła mniejsza znajdowała się w Pabjanicach, jednakże są ślady w aktach kościelnych, że takowa w 17. wieku tu istniała. Tak czytamy w niektórych miejscach, że w 1630 roku był Jakub Lutomirius Dr. Fil. a w 1676 Andrzej Maślinski dyrektorem szkoły pabjanickiej. Często można spotkać doktora filozofii i św. teologii. W 1673 roku jednoczesne pięciu było księży w Pabianicach. Parafia była nieliczna do posługi, jeden ksiądz wystarczył. W wielu miejscach jest mowa, że ojcami chrzestnymi byli studenci szkoły pabianickiej. W 1631 roku ośm takich aktów było, coraz to inne nazwisko. Łatwo przeto przypuścić, ze kanonicy krakowscy urządzili tu szkolę mniejszą, której uczniów nazywano studiosi.

Ksiądz Szlosman powołuje się na nieznane obecnie źródło – Liber Baptistatorum – prowadzone od 1620 roku. Ocena tej śmiałej, ale przecież prawdopodobnej tezy domaga się szczegółowej kwerendy w archiwum kapituły krakowskiej. Niestety w tym momencie jest to niemożliwe z przyczyn obiektywnych. Przejrzane poszyty Act actorum z tamtego czasu nie zawierają na ten temat żadnej informacji. Faktycznie w założonym w 1680 roku przez księdza Miklińskiego Liber Baptisatorum znajduje się duża liczba odnotowanych studiosus pabianickiej szkoły, która nie powtarza się już w XVIII stuleciu. Tylko w ciągu 6 lat (1694-1700) w roli rodziców chrzestnych spotykamy aż 13 studentów szkoły pabianickiej oraz innych uczelni z Akademią Krakowską włącznie. Jedno jest pewne, częste stosunki z Krakowem miały dobroczynny wpływ na oświatę w Pabianicach.

Na temat młodzieży uczęszczającej do szkoły parafialnej zachowały się również trzy wzmianki odnotowane w księgach radziecko-ławniczych. W 1879 roku mieszczanin Stanisław Latkowski uczynił następującą uwagę w swoim testamencie: Wojciechowi wnukowi coby do szkoły chodził daycie małżonko moia za żywota swojego stół y w czym by chodził (…). Wnukowi który jest w Piotrkowi ieśliby się uczył odkazuye księgi swoie.

Pochodząca z lat 80. XVII wieku wzmianka informuje o tym, ze młodzież szkolna pomagała nauczycielowi w doglądaniu inwentarza żywego: Poszedłszy do szkoły o świtaniu prosił Ksiądz Bakałarz aby mu przesłał do odegnania wieprzuw Krzysia jednego (…) a drugiego Jaroslumia. Wynika z niej również, że nauka w pabianickiej szkole zaczynała się wczesnym rankiem. Testament Anny Świderkówny (1667) wskazuje, że w drugiej połowie XVII wieku wyprawienie dziecka do szkoły wymagało sporych nakładów finansowych: (…) iako Ociec o synu naszym aby mu ćwiczenia także do Szkoły temuż dziecięciu naszemu nakładu dał.

Kolejne dwie informacje o uczniach pabianickich pochodzą z lat 1689 i 1694. Pierwsza to skarga do sądu miejskiego złożona przez chłopów, którzy po wyjściu z ratusza zostali napadnięci i pobici. Jeden z poszkodowanych w czasie zajścia zeznał: Kamionim bili y gdyby nie byli na ten czas szkoli szli to iest Liczmaniczek y Jaroskowic to by bili zabili. Druga dotyczy również bójki. Tym razem pobity został chłopiec, uczeń pabianickiej szkoły. Przed sądem pabianickim zeznano: ten chłopiec Wardziców do szkoły chodzi.

Nieznane są losy szkoły w początkach XVIII wieku. Protokół wizytacyjny z 17 listopada 1711 roku daje jasno do zrozumienia, że budynek szkolny jest mocno zrujnowany, a nauczyciel nie uczy dzieci. Trudno powiedzieć, jak przedstawiał się stan pabianickiej oświaty w kolejnych latach. W 1726-1728 nauczał w mieście director Stanisław Kreciewski. W tym czasie budynek szkoły wymagał remontu, czego w dekretach reformacyjnych dotyczących parafii domagał się wizytator. W kolejnych latach nie było w Pabianicach świeckiego nauczyciela, a funkcję rektora szkoły przejął ksiądz Michał Szumowicz. Z tamtego czasu przetrwały informacje na temat uposażenia nauczyciela. Otóż na mocy dekretu kapituły krakowskiej, który potwierdził w 1731 roku lustrator dóbr pabianickich Stanisław Kręski, tenutariusz pabianicki miał wypłacać nauczycielowi roczna pensję w wysokości 40 florenów. Magistrat pabianicki miał natomiast, zgodnie z utrwalonym od polowy XVII wieku zwyczajem, dbać o budynek.

Zapewne większość z mieszkańców miasta nie była zbytnio zainteresowana łożeniem na funkcjonowanie szkoły, co jest zrozumiałe, kiedy weźmie się pod uwagę wszechobecną nędzę. Wskazuje na to jedna z notatek zamieszczonych w kapitularnej księdze rachunkowej z 1750 roku, gdzie czytamy: Dzieci do szkoły, aby (mieszczanie) dawali na naukę pod karą czterech grzywien. Jest to ciekawy fragment świadczący o pewnej formie przymusu szkolnego, który w dalszym ciągu wytycznych dla administracji dworskiej kapituła uzasadniała XVII- wiecznym dekretem arcybiskupa gnieźnieńskiego.

Ciężkie czasy dla pabianickiej szkoły nastały w 1760 roku, kiedy to razem z większością miejskich zabudowań spłonął także i jej budynek. Wizytacja z 1761 roku informuje również o spalonym budynku szkoły oraz o tym, ze nauczyciel nie otrzymuje zapewnionego mu dekretem kapituły wynagrodzenia ani żadnej pomocy ze strony Akademii Krakowskiej. Przez pewien czas nauczyciel nie otrzymywał również żadnego wsparcia ze strony administracji dworskiej. Jakiś czas później odbudowano szkołę, o czym świadczy relacja wizytatora z roku 1786. Wspominał on o istnieniu szkoły, ale wskazywał jednocześnie, że jej rektor nie mieszka przy szkole. Placówka nie posiadała żadnej darowizny koniecznej dla funkcjonowania placówki. Obowiązek utrzymania szkoły złożono bowiem na barki mieszczan. Ostatecznie zerwano wówczas z tradycja powoływania na nauczycieli w szkole parafialnej absolwentów Akademii Krakowskiej.

Taką sytuację utrwalił prawnie dekret kapituły krakowskiej z 1776 roku, który polecił administratorowi generalnemu dóbr pabianickich, kanonikowi Gorzeńskiemu, aby mieszczanie wybudowali szkołę i utrzymywali na własny koszt bakałarza. Następna wizytacja przeprowadzona w roku 1779 podaje szereg ciekawych szczegółów na temat placówki. Z tekstu można się dowiedzieć, że: Między kościołem y Plebanią iest Plac naznaczony na szkołę, na którym teraz nowa szkołą wystawiona pod gontami (…) Szkółką jest w tym miasteczku prywatna, w którey się dzieci czytać uczą. Bakałarz sławetny Adryan Choynacki, obywatel pabiański, żonę mający, pobożny i trzeźwy, który powinności swoyej dzieci zadość czyni. W tey Szkółce są dwie izby, iedna dla chłopców, druga dla dziewcząt, żadnej jednak Fundacyi nie masz na to, tym się tylko kontentuje, kto mu co da od dzieci.

Troska kapituły o pabianickie szkolnictwo u schyłku XVIII wieku sprowadzała się jedynie do aktów wykonawczych uchwał państwowych. W 1784 roku nakazał m.in. obu swoim miastom (Pabianice i Rzgów) realizację uniwersału sejmowego dotyczącego opieki medycznej. Zgodnie z zarządzeniem, Pabianice miały wysłać na swój koszt odpowiedniego chłopca do krakowskiej Szkoły Głównej na naukę chirurgii i wyłożyć, ile potrzeba na jego utrzymanie.

Dopełnieniem obrazu sytuacji szkolnictwa pabianickiego u schyłku XVIII wieku jest charakterystyka szkoły, jaką udziela fragment wizytacji z 1790 roku: Między kościołem a plebanią iest dom niedawno wystawiony na szkółkę, na południe idąc od kościoła, w którym izba wielka dla chłopców y alkierz dla dziewcząt; w tey sieni dostatnia całą zaś gontami podbita, piec ceglany i kominek w izbie, okien 2, w alkierzu 1' drzwi 5; 3 na zawiasach żelaznych, dwoie zaś na biegunach (…) Dyrektor szkółki Adryan Chojnacki, obywatel tutejszy, maiący lat przeszło 60, uczy dzieci przykładnie i pobożnie, których miewa od piętnastu do dwudziestu.

Szkoła parafialna istniała nadal pomimo przejęcia włości kapitualarnej przez państwo pruskie. W 1804 roku w roli rektora szkoły spotykamy Marcina Garskiego. W odbytej już po upadku Księstwa Warszawskiego wizytacji również odnajdujemy informacje na jej temat. Wizytator w dniu 23 listopada 1811 roku zapisał: Szkoła parafialna utrzymuje się oraz y po wsiach znajdują się szkoły, które od prześwietney Izby Edukacyjney są ustanowione, y nauczyciele podług ustawy swoja należność odbieraią.

Przeanalizowane powyżej źródła na temat szkoły pabianickiej uprawniają do następujących wniosków. Założona przez kapitułę krakowską placówka przez cały czas swojego działania w większym lub mniejszym stopniu mogła liczyć na pomoc kanoników i prałatów kościoła krakowskiego. Rektorzy szkoły przynajmniej w kilku przypadkach byli absolwentami Akademii Krakowskiej. Kilku z nich funkcję nauczyciela dzieliło z urzędem wikariusza w parafii farnej. W murach tej najznamienitszej w okresie staropolskim uczelni studiowało wielu pabianiczan, absolwentów tutejszej szkoły parafialnej. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, nauczyciel szkoły wchodził w skład służby kościelnej, co siłą rzeczy powodowało, ze treści nauczania ściśle związane były z wiarą, a życie szkoły wpisywało się w życie duszpasterskie parafii. Taki związek owocował licznymi powołaniami do stanu duchownego. Milczenie źródeł z okresów, w których cały kraj toczony był przez kataklizm wojny, pozwala domniemywać, że czasowo szkoła pabianicka zaprzestawała swojej działalności. W drugiej połowie XVIII wieku w szkole pabianickiej uczyły się także dziewczęta, co stanowiło wyraz jej postępowego i nowatorskiego charakteru.

Pracę Dawida Urbańczyka „Kościelne dzieje Pabianic w latach 1086-1796” udostępniło Muzeum Miasta Pabianic.


W 2015 roku praca D. Urbańczyka ukazała się w formie książkowej – „Parafia św. Mateusza i św. Wawrzyńca w Pabianicach: na tle rozwoju miasta w okresie staropolskim”- nakładem Archidiecezjalnego Wydawnictwa Łódzkiego z przedmową arcybiskupa metropolity Marka Jędraszewskiego.

O pradawnych związkach łączących Pabianice i Kraków opowiada także X. Mateusz Gładyszewicz w „Żywocie błogosławionego Prandoty z Białaczowa”, Kraków 1845.

Wzmianka o kapitule katedralnej krakowskie. Jakie biskup krakowski wśród inszych biskupów, takie kapituła krakowska między duchowieństwem polskim trzymała miejsce. Nazywana była Seminarium Episcoporum i słusznie, bo rzadki był biskup w kraju, co by poprzednio nie był kanonikiem krakowskim. Czemu nie ma się co dziwić, bo do tej kapituły wchodzili zazwyczaj ludzie cnotą, nauką, talentami i wszelkimi zaletami ozdobieni, a pod bokiem monarchów mieszkając, snadniej uwagę ich i względy na siebie zwracali.

Pierwiastkowe uposażenie kapituły krakowskiej odnosi się do czasu utworzenia biskupstwa krakowskiego. Judyta – małżonka Władysława Hermana a córka Wratysława króla czeskiego, zawdzięczając Bogu dar wielki, jaki w wnętrznościach swych nosiła, przydała do tego uposażenie znakomite w ziemi sieradzkiej włości; hrabstwem, niekiedy księstwem, niekiedy prowincją, niekiedy kasztelanią Chroppi lub Troppi, lub Groppi, a później dobrami pabianickimi od miasteczka Pabianice, zwane. Dotąd utrzymuje się podanie, że to była okolica lesista, w której książęta polscy zwykli byli łowami się pobawiać i dlatego miasteczko Pobawianice a przez skrócenie Pabianice nazwano. Kanonicy krakowscy obowiązani byli wszyscy za ten dar odmawiać codziennie modlitwy o Najświętszej Pannie, tak zwane Officium Parvum, czyli godzinki, dłuższe jednak od tych, jakie w polskim języku mamy.

Ten dar pobożny Judyty posiadała kapituła krakowska aż do roku 1796, w którym rząd pruski całe dobra Pabianice na skarb swój przejął. Wkrótce dostały się one Księstwu Warszawskiemu, do kapituły krakowskiej nie powróciły, i nie wiadomo kto przywiązane do nich Officium Parvum teraz odmawia. Tu nie od rzeczy będzie przytoczyć najdawniejsze pomniki piśmienne do tych dóbr odnoszące się, a dotąd od zagłady ocalone.

I tak Kazimierz Sprawiedliwy, bacząc na gospodarstwo od dawna w tych dobrach zaniedbane, a może tylko pozoru tego używając, wziął je pod swój zarząd. Wszakże w piśmie swoim danym w Opatowie d. 12 kwietnia r. 1189 jawnie oświadczył, że tego nie czyni w myśli przywłaszczenia albo jakiego zaboru, ale że skoro tylko te włości do dobrego przyprowadzi stanu, gotów jest zwrócić kapitule na każde jej żądanie.

Tenże monarcha, w innym piśmie bez daty, zaświadcza, że na usilną prośbę swoją, pozwolenie polowania w dobrach chropskich i w Kalnie, tudzież inne prawa, jako to stan, nastawa, przewóz itd. od kanoników krakowskich na dożywocie otrzymał i za co obowiązał się ubitą na łowach zwierzynę tymże kanonikom oddawać.

Później kapituła wypuściła te dobra w dzierżawę proboszczowi swemu katedralnemu, ale ponieważ niektórym kanonikom czynsz dzierżawny zbyt niskim być się zdawał, wytoczyli o to spór przed Honoriusza III, który pismem z Witerbu dnia 15 maja 1220 r. danym, komisję do rozpoznania i ostatecznego tej sprawy rozstrzygnięcia wyznaczył.

W roku 1251 Kazimierz książę łęczycki i kujawski na wstawienie się biskupa Prandoty, oddał kapitule krakowskiej wieś Cesemino (Czyżemin) od dóbr gropskich oderwaną; i zarazem wszystkich tychże dóbr mieszkańców, pospolicie nazywanych Groppi, od niektórych danin i ciężarów uwolnił.

Gdybyśmy tu wszystkie dawne kościoła katedralnego fundusze choć tylko wymienić chcieli, już to samo dużo by nam czasu i miejsca zajęło: ograniczymy się przeto do samej wzmianki, że dobra kapituły krakowskiej trojakiego były rodzaju. Jedne należały do wspólnej masy, tak iż dochód z nich na wszystkich kanoników był podzielony; w rzędzie tych dóbr najznaczniejsze były Pabianice, o których co dopiero była mowa.


O najdawniejszych Pabianicach odnajdujemy wzmiankę w „Starożytnej Polsce pod względem historycznym, jeograficznym i statystycznym opisanej przez Michała Balińskiego i Tymoteusza Lipińskiego”, Warszawa 1843, t.4.

Pabianice, czyli Pobianice, nad rzeką Dobrynką wpadającą do Neru, o 6 ½ mili od Sieradza. Podług tradycji miejscowej była to wieś Słupiec zwana, i wśród lasów leżąca, która z czasem od bawienia się książąt na łowach, nazwę Pobawianice przybrała.

Ale dawne dzieje nasze powiadają co innego. Podług Długosza w XI wieku stał na tem miejscu zamek, który z okoliczną włością stanowił hrabstwo, czyli kasztelanię zwaną Chropi, do Ziemi Sieradzkiej należącą. Władysław Herman nadał ją w r. 1084 na wieczne czasy Kapitule Krakowskiej, za wstawiennictwem się królowej Judyty, żony swojej. Powodem tego daru było ubłaganie niebios przez solenne wota, za poradą Lamberta Biskupa krakowskiego, że królowa długo bezpotomna, porodziła mu na koniec syna Bolesława, chociaż i sama prędko z połogu tego umarła. Dobra te jednak zmuszona była Kapituła Krakowska sprzedać później jednemu z poprzedników Kazimierza Sprawiedliwego, najpodobniej zaś matce jego, a drugiej żonie Bolesława Krzywoustego. Ale Kazimierz wdzięczny za pewne za przychylność Biskupa i Kapituły Krakowskiej, aktem w r. 1189, wrócił je bezpłatnie tejże kapitule, dodając inne jeszcze dochody.

Za czasów Długosza w XV wieku, już to miejsce nazywało się Pabianice, nie wiemy jednak czy było już miastem. Dopiero za Zygmunta Augusta znajdujemy urzędowy dowód tego. Król ten widząc, że miasto Pabianice ma znaczną liczbę rozmaitych rzemieślników, ustanowił dla ich korzyści i porządku publicznego cechy. Przywilej w tym celu wydany r. 1555, wyraża między innemi:

„Pragnąc miasto Pabianice w Ziemi Sieradzkiej, do Kapituły Krakowskiej należące, w dobrym zarządzie i porządku utrzymać i rzemieślników (mechanicos) zachęcić, ustanowiliśmy kontubernie i bractwa: 1szy cech kowali (fabrorum ferariorum), ślusarzy (serrificum), robiących wędzidła (frenificum), kotlarzy (caldeatorum), nożowników (cultrificum), mieczników (gladiatorum), robiących kosy (falcificum), prasołów (salicidarum) i innych trudniących się żelaznemi wyrobami. 2gi cech powrozy robiących (currificum), kołodziejów (ratificum), stolarzy (mensatorum), bednarzy (deleator), ciesli (fabrorum lignariorum) i innych zajmujących się robotami z drzewa, 3ci cech sukienników, czapników, krawców, Płócienników i innych wełną i przędzą trudniących się; 4ty cech szewców, rymarzów, siodlarzy, torby robiących (perificum), i innych skórzanemi robotami zajętych; 5ty cech kuśnierzy, białoskórników (alutariorum hoc est samesników) i piekarzy”.

Tenże sam przywilej stanowi potem przepisy dla pomienionych cechów, obowiązki czeladzi, opłaty wstępujących do cechu, itp.; zabrania na koniec, żeby w odległości mili jednej do koła, żaden szewc, kowal, kuśnierz, sukiennik, łaciarz nie ważył się po wsiach zatrudniać rzemiosłem, pod karą utraty wyrobionych towarów, które magistrat ma zabierać.

Kościół tutejszy parafialny fundowany jest r. 1595 (budowany w latach 1583-1588), przez kanoników katedry krakowskiej. Znajdujące się w prezbiterium dwa wielkie obrazy męczeństwa s. Wojciecha i ś. Stanisława są jeszcze z r. 1637, odnowione w r. 1700. Kanonik krakowski Mikliński uposażył kościół i ołtarze porobił. Zamek, który trwa dotąd w całości, i jednym jest z pięknych pomników budowy gotyckiej ( faktycznie renesansowej) w naszym kraju, musiał być stawiany przynajmniej na początku XVI wieku (faktycznie w drugiej połowie XVI w.).

Adam Naruszewicz w „Historii Narodu Polskiego”, t. 5. również poświęca nieco miejsca Pabianicom.

Żądał król syna, nie przestając na Zbigniewie pobocznym i synowcu Mieczysławie. Sypano liczne jałmużny: dwór dla modlitw i postów stał się klasztorem, ale królowa brzemieniem nie zastępowała. Lambert biskup krakowski doradził małżonkom, ażeby się udali z prośbami do ś. Idziego, który we Francji w Langwedoku cudami słynął. Mieszkali przy ciele tego świętego benedyktyni, których on dawniej był opatem.

Wyprawione z porady biskupiej poselstwo pod sprawą Piotra kapelana królewskiego, kanonika krakowskiego, z wielkim podarunkiem dla opata i listem królewskim. Uradowany opat nakazał mnichom post trzydniowy. Przyniosły modły pożądany skutek: królowa w przecięciu tej pobożnej trzydniówki poczęła syna, jako to staremu mnichowi z niebios było objawiono. Pomnożyła się stąd radość u dworu, a dla duchowieństwa liczne fundusze. Wszystkie niepłodne matrony obrały sobie za patrona św. Idziego. Stawiono mu kościoły nakładem książęcym i prywatnym po różnych miejscach. Benedyktyni Tynieccy z Kapitułą Krakowską i Kujawską znaczne dobra otrzymali.

Niedługo potem urodził się Bolesław nazwany Krzywoustym. Lambert biskup, który dziecię ochrzcił, nadał mu imię dwu królów poprzedników z woli ojcowskiej, lecz wkrótce powszechna radość zamieniła się w smutek śmiercią królowej Judyty. Umarła ta pani w połogu w kilka dni po urodzeniu Bolesława. Płakała jej cała Polska dla cnót znakomitych, mianowicie dla osobliwego przywiązania do narodu, któremu panowała.

Hujus faeminae benedictae intercessione et suffragio comitatus Chropi in Siradiensi terra, quae nunc Pabianice appellatur, canonicis cracoviensis ecclesiae. – Monasterio Tynecensi villa Książnice; ecclesiae Vladislaviensi cathedrali castellania Lagonensis cum suodistrictu in terra Sandomiriensi, perpetua donatione concessa. Długosz na karcie 309. Tenże Długosz na tejże karcie, to hrabstwo Chropi czyli Pabianice nazywa castellaniam; skąd się wnosi, że kasztelanii czyli gubernatorowie zamków królewskich nosili razem tytuł comitum, a należące do ich dozoru okolice z zamkami comitatus castellaniae. Lecz ten tytuł z obyczajów niemieckich wzięty nie był ani dziedziczny, ani do familii przywiązany, ale się tylko do urzędu ściągający (ograniczający).

Adam Naruszewicz (1733-1796) – jezuita, ojciec polskiego klasycyzmu, historyk, poeta, dramatopisarz, tłumacz, biskup, senator, rektor Akademii Wileńskiej.

Przez setki lat głównym wyróżnikiem Pabianic były relacje z Krakowem. W 1782 roku ukazał się „Dykcyonarzyk geograficzny czyli opisanie królestw, prowincji, miast, biskupstw, xięstw, hrabstw, margarbstw, portów, fortec” ówczesnego świata, w którym umieszczono lakoniczną informację o mikroskopijnych wtedy Pabianicach:

Pabianice, m. w woj. Sieradz, w pow. Piotrków: wielki fundusz kapituły krakowskiej: donacji królewskiej, mil 5 od Piotrkowa, niedaleko Łasku.

Kasper Niesiecki w „Herbarzu polskim” prezentuje biskupa krakowskiego Lamberta, który przyczynił się w istotny sposób do powstania „państwa pabiańskiego” zwanego początkowo także „hrabstwem kroppeńskim”.

Lambert kanonikiem był tylko krakowskim, kiedy układnością jego obyczajów, i biegłością nauk tak świeckich jako i duchownych ujęta kapituła krakowska, zdolnego go widziała, który by był świeżo męczeńską krwią św. Stanisława antecessora (poprzednika) swego, poświęconą katedrę, osiadł. Długo osierociała po męczenniku świętym, bo przez 4 lata wyglądała swego pasterza; aż zgodnemi całej kapituły głosy obrany ten Lambert, a od Władysława Hermana książęcia, Polską na ten czas władnącego, po zniknięciu brata swego Bolesława Śmiałego, do Rzymu wysłany; uprosił u Grzegorza VII Papieża, że interdykt na królestwo włożony zniósł, a jego na biskupstwo poświęciwszy, do swoich owieczek odesłał.

W diecezji swojej stanąwszy, wszystkim stał się wzorem pobożności. Duchowieństwo w administracji sakramentów, w przykładnym życiu formując, o cześć Boską w każdej okazyi gorliwie stawając, pokazał się prawdziwym świętego przodka swego naśladowcą.

Za jego radą, Judyta królowa do św. Idziego w niepłodności się udała. Pańskiemi go tedy do Narbony upominkami obesławszy, gdy wkrótce syna Bolesława Krzywousta powiła przez jego intercessyą (wstawiennictwo), w rekompensę (z wdzięczności) Hrabstwo Kroppeńskie, które się teraz Pabianice zowią na kościół katedralny krakowski u męża swego uprosiła.

W dziesięć lat po śmierci św. Stanisława, z objawienia Swentosławy pobożnej białogłowy, ciało jego ze Skałki na zamek krakowski przeniósł, grób z kwadratowego ciosu wyniósł i blachami złotemi ozdobił. Tak na świętych pracując, sam też, pełen lat i zasług, życia dokończył w r. 1101, wstąpił na biskupstwo w r. 1083 – siedział lat osiemnaście, w Krakowskiej Bazylice pochowany.

Lambert III, 10th bishop of Krakow, was canon of Krakow only when chapter of Krakow recognized him as a very polite and competent in laic and church knowledge and appointed him unanimously for the bishop of Krakow’s cathedra which had been 4 years without its head since holy martyr Stanisław Antecessor stayed there. Then prince Władysław Herman reigning in Poland after disappearance of Boleslaw Śmiały, sent him to Rome. In Rome Lambert had asked the pope Gregory VII to suppress the interdict imposed on Polish Kingdom. The pope ordained him bishop and let him go home to his people (“sheeps”). He became an example of a religiousness in his diocese and true imitator of his holy ancestor. Following his advice, queen Judyta went to holly Idzi because (in case) of her barrenness. And then after she gave birth to her son Bolesław Krzywousty she showered him with gifts and made her husband give him Kroppenskie county, called Pabianice today, for the cathedral church in Krakow she asked his husband. 10 years after holy Stanislaw’s death, Lambert took the body of the martyr from Skałka, placed it in the Krakows’s castle, built the stone grave and decorated it with gold sheets.

He had done it because of Świętosława’s, very religious woman, vision. Working for the holy martyrs, he died in 1101, having life full of merit. His body was placed in the Krakow’s basilica. He had been a bishop for 18 years, since 1083. Długosz gives earlier date of Lambert’s consecration but the same date of death, saying that he had been a bishop for 20 years, adding that pope Gregory knew him very well and he had spent many years on pope Gregory’s court doing many important things.

Kasper Niesiecki (1682-1744) – heraldyk, leksykograf, pisarz, teolog, jezuita.


O tym jak święty Idzi dopomógł Judycie, żonie księcia Hermana czytamy w książce Zbigniewa Satały ”Poczet polskich królowych, księżnych i metres” (Szczecin 1990).

Szlagierem krakowskiego kabaretu „Piwnica pod Baranami” była swego czasu wykonywana przez jego gwiazdę Ewę Demarczyk „Pieśń o narodzinach księcia Bolesława”. Muzykę do starego tekstu XII – wiecznej „Kroniki polskiej” Galla Anonima napisał kompozytor Zygmunt Konieczny. Wkrótce fragment tego pomnikowego dla poznania dziejów Polski dzieła Galla o perypetiach Władysława Hermana i jego żony Judyty znali prawie wszyscy, dzięki radiu i telewizji:

Bolesław, książę wsławiony,

Z daru Boga narodzony,

Modły świętego Idziego

Przyczyną narodzin jego.

Jedną z bohaterek pieśni jest Judyta, pierwsza ślubna żona Władysława Hermana. Nim jednak opowiemy szerzej o jej dziejach, wspomnijmy o jeszcze jednej kobiecie związanej z tym księciem, która wywarła pewien wpływ na bieg historii.

Dziewięć wieków temu, po wygnaniu z Polski króla Bolesława Śmiałego, władzę w kraju przejął jego młodszy brat Władysław Herman. Jeszcze za życia brata był on żonaty, ale tylko według prawa zwyczajowego. Wybrał sobie kobietę z kręgu poddanych, pochodzącą z rodu Prawdziców. Związek nie był pobłogosławiony przez Kościół. Takie małżeństwa zawierano jednak wówczas powszechnie. Rytuał zaślubin pochodził jeszcze z czasów pogańskich, ojciec lub stryj przekazywali pannę młodą przyszłemu mężowi, w czym można się dopatrzyć dalekiego śladu pierwotnej sprzedaży, potem następowała uczta i pokładziny. Gall, duchowny, przebywający na dworze książęcego potomka z drugiego małżeństwa, nazywał tę żonę Władysława nałożnicą. Z tego związku urodził się syn Zbigniew.

Nie wiadomo, co się stało z matką Zbigniewa po dojściu Władysława Hermana do władzy. Być może zmarła lub książę ją oddalił. Nowy władca musiał ożenić się zgodnie z prawem kanonicznym i z korzyścią dla państwa. Wybór padł na księżniczkę czeską Judytę.

Po załamaniu się władzy Bolesława Śmiałego, gdy król zbiegł na Węgry, a panowanie przeszło w ręce Władysława Hermana, dwór praski brał czynny udział w polskich wydarzeniach. Wratysław II opanował nawet przejściowo Małopolskę i Kraków. Uzyskał także zgodę Henryka IV, aby koronować się na króla Czech i Polski. Około 1080 roku przybyła do naszego kraju Judyta, córka tegoż Wratysława, i poślubiła Władysława Hermana. Miała wówczas dwadzieścia dwa do dwudziestu czterech lat, maż jej trzydzieści osiem. Jej matką była Adelajda węgierska, córka Andrzeja I i siostra króla Salomona.

Przejdźmy teraz do podania związanego z narodzinami Bolesława, opisanego przez Galla i wyśpiewanego przez Ewę Demarczyk. Para książęca była bezdzietna, choć związek trwał już pięć lat. Herman chciał mieć syna, gdyż lękał się, nie bez racji, że dostojnicy kościelni mogą nie uznać praw do sukcesji Zbigniewa. Biskup pomorski Franko doradził Władysławowi i Judycie, by słano posłów z prośbami i darami do mnichów strzegących grobu św. Idziego w dalekiej Prowansji – w Saint Gilles nad Rodanem. Biskup zapewniał, że święty pomagał już w takich zmartwieniach. Rady posłuchano, posłowie powieźli do dalekiego kraju cenne podarki: posąg ze złota wielkości dziecka, złoty kielich, szaty liturgiczne i inne kosztowności.

Wstawiennictwo św. Idziego okazało się skuteczne. Dwudziestego sierpnia 1085 roku, w uroczystość św. Stefana, urodził się wymarzony syn. Nadano mu imię Bolesław, później otrzymał przydomek Krzywousty. Jeszcze w dzieciństwie bowiem choroba zniekształciła mu twarz.

Niewiele dochowało się wiadomości o życiu księżnej. Kronikarze – zarówno Gall, jak i Kosmas – mówią o Judycie bardzo pochlebnie. Miała to być kobieta wielkiego serca, wspomagająca potrzebujących, dbająca o biednych, a nawet więźniów. Wykupywała dłużników od Żydów. Nie wydają się to być komplementy bez pokrycia, choć Gall był kronikarzem nadwornym syna Judyty, a Czech Kosmas mógł ją sławić jako swą rodaczkę. Pamiętajmy jednak, ze ten sam dziejopis bardzo krytycznie wyrażał się o innej Czeszce, Dąbrówce.

Niestety, urodzenie syna źle chyba wpłynęło na zdrowie księżnej. Żyła po porodzie zaledwie cztery miesiące i zmarła przedwcześnie w Boże Narodzenie 1085 roku, w wieku niespełna trzydziestu lat.

Matka zaś Judyt imieniem

Za dziwnym losu zrządzeniem.

Tamta Judyt kraj zbawiła,

Gdy Holoferna zabiła –

Ta zaś porodziła syna

Który wrogom karki zgina…


Słynną Czeszkę upamiętnia w pabianickim kościele św. Mateusza tablica (Tablica Judyty), ufundowana przez kapitułę krakowską w XVII wieku o następującej treści: Bogu Wszechmogącemu Najwyższemu. Pamięci Judyty. Roku Pańskiego 1082. – Judyta, małżonka króla polskiego, Władysława Hermana i córka księcia czeskiego, z Adelajdy, córki Andrzeja, króla węgierskiego, spłodzona, porodziwszy upragnionego potomka, Bolesława, któremu nadano przydomek Krzywousty, krótki tylko czas żyjąc, z więzów ciała tego uwolnioną została w wigilię Narodzenia Pańskiego, opłakiwana przez duchowieństwo i ubogich albowiem dobroczynną była matka sierot. Z jej szczodrobliwości hrabstwo Chropy w ziemi sieradzkiej, które dziś Pabianice się zowie, wraz z ludnością i jej powinnościami, ze wszelkimi daninami w zbożu, miodzie, tudzież w skórkach kunich i wiewiórczych podarowane zostały kanonikom kościoła krakowskiego. – Mateusza Miechowity, „Historia Polski”, księga III, rozdz.1).

Według legendy syna Judyty – Bolesława Krzywoustego - upamiętniać miała nazwa rozległego terenu wokół cegielni (obecnie ulica Myśliwska) w Pabianicach zwanego Młodzieniaszkiem. Dalekie echa odległej historii pobrzmiewają jeszcze w szyldzie sali bankietowo-konferencyjnej przy ulicy Dolnej – „Młodzieniaszek”.

Ostatnio sprawę zagadkowych narodzin Bolesława Krzywoustego podjął Adam Dworakowski w artykule „Znany, nieznany święty” (Polonia Christiana nr 49/2016).

W roku 1079 po wygnaniu z kraju króla Bolesława Śmiałego na tronie krakowskim zasiadł jego brat Władysław Herman. Wkrótce po objęciu rządów pojął on za żonę czeską księżniczkę Judytę. Jak każde, a w szczególności monarsze małżeństwo, para książęca liczyła na szybkie potomstwo, które zapewniłoby rodzinne szczęście oraz przedłużenie piastowskiej dynastii. Mijały jednak miesiące i lata, a książęca kołyska nadal pozostawała pusta. Wtedy to z pomocą monarszej parze przyszedł biskup Franco, który zwrócił uwagę na położone w odległej Prowansji, nad rzeką Rodan, opactwo St Gilles (czyli świętego Idziego). Zapewniał, że za wstawiennictwem tamtejszego patrona kobiety szybko stają się brzemienne i szczęśliwie rodzą zdrowe potomstwo.

Na takie dictum książę Herman kazał wykonać ze szczerego złota figurkę niemowlęcia (przygotowano także inne bogate dary w postaci złotych świeczników i naczyń liturgicznych), po czym poselstwo, zaopatrzone w list do opata udało się w pielgrzymkę do Prowansji.

Przełożony klasztoru przyjął szczodre dary i obiecał posłom solenne modlitwy oraz posty w intencji książęcego potomka. Opisujący całą historię Gal Anonim przytacza nawet w swej kronice słowa, którymi modlili się francuscy mnisi: „Ciebie prosimy pospołu, ozdobo ziemskiego padołu, sług twych wysłuchaj próśb w niebie, które zanoszą do Ciebie! I daj nam dziecię za dziecię, za martwe – żywe daj przecie. Zachowaj dziecię ze złota, daj żywe z matki żywota”. Prośba została wysłuchana, bo – jak dalej donosi dziejopisarz – „jeszcze mnisi w Prowansji nie skończyli postów, a już matka w Polsce cieszyła się poczęciem syna! Jeszcze posłowie stamtąd nie odeszli, a już mnisi przepowiadali, że pani ich właśnie poczęła.”

I faktycznie, kilka miesięcy później, w czerwcu 1086 roku, książęcej parze urodził się syn. I to nie byle jaki, bo z czasem stanie się on jednym z najznamienitszych władców piastowskich, znanym jako Bolesław krzywousty.

Lata mijały, młody Bolko rósł jak na drożdżach, a książę Herman nie zapomniał o świętym, za którego przyczyną mógł się cieszyć dorastającym potomkiem. Nie zapomnieli także o świętym opacie z dalekiej Prowansji książęcy poddani.

O świętym Idzim zwanym po łacinie Sanctus Egidius hagiografia mówi niewiele. Spora część jego biografii to zbiór zapożyczeń z żywotów innych świętych. Najważniejsze wydarzenia z jego życia znamy z listu papieża Jana VIII z roku 878.

Święty Idzi najprawdopodobniej pochodził z Grecji, gdzie urodził się w bogatej, być może królewskiej rodzinie. Po śmierci rodziców rozdał jednak majątek ubogim, a sam wyruszył na zachód Europy, by w mniej zaludnionych regionach wieść żywot pustelnika. Tak dotarł nad Rodan, do dzisiejszej Prowansji. Tu zamieszkał w grocie, z dala od ludzi. Jego jedyną towarzyszką była łania, która go chroniła (a gdy zachodziła potrzeba karmiła własnym mlekiem).

Legenda opowiada, że pewnego razu król Wizygotów zapuścił się w puszczę podczas polowania. Myśliwskie psy wyczuły łanię i puściły się za nią w pogoń. Spłoszone zwierzę skryło się w jaskini Idziego. Król stanąwszy u wejścia do pieczary wypuścił w jej głąb strzałę. Wielkie było jego zdziwienie, gdy okazało się że zamiast zwierzęcia ugodził nią pobożnego eremitę.

Na szczęście rana nie okazała się śmiertelna. Idzi został opatrzony przez króla, który widząc w nim męża Bożego, chciał go obsypać złotem i skarbami. Skromny pustelnik naturalnie nie pragnął tak bogatych darów, jednakowoż zgodził się przyjąć od władcy ziemię, na której znajdowała się jego pustelnia. Wkrótce też w tym właśnie miejscu założył klasztor pustelniczy, którego został opatem. Wokół zaś z czasem powstało miasteczko Saint Gilles.

My jednak wróćmy pod Wawel. Jan Długosz w swoich „Rocznikach” podaje, że od tej pory święty Idzi zaczął cieszyć się w Polsce znaczną czcią, a kobiety bezpłodne zwracały się do niego w celu uproszenia potomstwa. Stąd i w mieście Krakowie książę polski Władysław z wdzięczności za świeżo narodzonego syna zbudował najpierw poświęcony mu kościół, który miał pewną liczbę kanoników zaopatrzonych w beneficja. Potem w całym Królestwie Polskim, w miastach, wsiach i siołach książę Władysław i jego rycerze zakładali kościoły, które dotąd istnieją. Świątynie pod wezwaniem świętego z Prowansji powstały między innymi w Kłodawie, Zakliczynie, Płocku, Inowłodzu, Wrocławiu i podkrakowskim Giebułtowie. Z wszystkich tych fundacji największą estymą cieszyła się jednak świątynia ulokowana u stóp Wawelu.

Obecny kościół świętego Idziego pochodzi z początków XIII wieku, i choć jest jedną z najstarszych krakowskich świątyń, to nie sięga czasów Władysława Hermana. Trudno dziś w stu procentach stwierdzić, czy pierwotny kościół – ten fundacji książęcej – stał dokładnie w tym samym miejscu, czyli pod Wawelskim Wzgórzem, u wylotu ulicy Grodzkiej. Istnieje wśród części historyków domniemanie, że pierwotne wezwanie opata z Prowansji nosił obecny kościół świętego Andrzeja (także położony przy dzisiejszej ulicy Grodzkiej). Wiemy z dokumentów, że gdy Władysław Łokietek sprowadził do Krakowa klaryski, osadził je przy kościele świętego Andrzeja, a rezydujących tu wcześniej kanoników przeniósł do innej świątyni. Być może przy okazji przeprowadzki kanoników przeniesiono także wezwanie świątyni. Idzi zatem przeniósłby się pod zamek, a jego miejsce zajął święty Andrzej? Teoria ta – choć nieco zagmatwana – ma swoją logikę. Jakby to przecież wyglądało, gdyby patronem kościoła panien klarysek był święty od płodności i macierzyństwa?

Gall Anonim w „Kronice polskiej” podaje: Przyszli rodzice chłopca nie mieli jeszcze wtedy potomstwa, gorliwie oddawali się postom i modlitwom, rozdając hojne jałmużny biednym, ażeby Bóg wszechmogący – który bezpłodnym matkom pozwala cieszyć się synami, który Zachariaszowi dał Chrzciciela i otworzył łono Sary, aby potomstwem Abrahamowym ubłogosławić wszystkie narody – dał im takiego syna i dziedzica, który by Boga się bał, wywyższał Kościół święty, czynił sprawiedliwość i rządził królestwem polskim ku chwale Bożej i szczęściu narodu.

Kiedy tak bez przerwy tym byli zajęci, przystąpił do nich biskup polski Franko, udzielając im zbawiennej rady w te słowa: „Jeżeli z całą pobożnością wypełnicie, co wam powiem, to niewątpliwie pragnienie wasze się spełni”. Oni zaś w takiej sprawie jak najchętniej dali posłuch biskupowi i obiecali, że wiele gotowi są uczynić w nadziei pozyskania potomstwa, upraszali biskupa, by czym prędzej rzecz przedstawił. A na to biskup: „Jest – rzecze – pewien święty na ziemi francuskiej, ku południowi, koło Marsylii, gdzie Rodan wpada do morza – ziemia zwie się Prowansją, a święty Idzim – ma on tak wielkie wobec Boga zasługi, że każdy, kto pobożnie mu zaufa i czci jego pamięć, jeżeli poprosi go o coś, z pewnością to otrzyma. Każcie więc zrobić posąg ze złota wielkości dziecka, przygotujcie królewskie dary i co prędzej wyślijcie je do świętego Idziego”. Bez zwłoki sporządzono posążek chłopca oraz kielich z najczystszego złota; przygotowano złoto, srebro, płaszcze i święte szaty, które zaufani posłowie mieli zawieźć do Prowansji z listem następującej treści:

List Władysława do św. Idziego i do mnichów

„Władysław, z łaski Boga książę Polski, i Judyta, jego prawowita małżonka, Odilonowi, czcigodnemu opatowi św. Idziego, i wszystkim braciom przesyłają pokorne wyrazy głębokiej czci. Dowiedziawszy się, że św. Idzi góruje nad innymi godnością szczególniejszej pobożności i że ochotnie wspomaga mocą z nieba sobie daną, ofiarujemy mu pobożnie w intencji otrzymania potomstwa nasze dary i pokornie błagamy o wasze święte modlitwy w intencji naszej prośby.”

Przeczytawszy tedy list i odebrawszy dary, opat i bracia przesłali wzajemnie dary ofiarodawcy i odprawili trzydniowy post z litaniami i modlitwami, błagając wszechmocny majestat Boży, aby spełnił pobożne prośby wiernych, którzy teraz tak wielkie dary mu przysłali, a wiele więcej jeszcze ślubowali, bo w ten sposób podniesie chwałę swego imienia u ludów nieznanych, a sławę swego sługi, św. Idziego, rozszerzy daleko i szeroko.

Ciebie prosimy pospołu, ozdobo ziemskiego padołu. Sług twych wysłuchaj próśb w niebie, które zanoszą do ciebie! I daj nam dziecię za dziecię, za martwe żywe daj przecie. Zachowaj dziecię ze złota, daj żywe z matki żywota!

Po cóż mówić więcej? Jeszcze mnisi w Prowansji nie skończyli postu, a już matka w Polsce cieszyła się z poczęcia syna! Jeszcze posłowie stamtąd nie odeszli, a już mnisi przepowiadali, że pani właśnie poczęła. Dlatego wysłańcy jeszcze prędzej i bardziej ochoczo wracają do domu, przekonani, że zapowiedź mnichów się spełni, i cieszą się z poczęcia syna, lecz radość ich jeszcze większą będzie, gdy się urodzi.

Maksymilian Baruch w pracy „Pabjanice, Rzgów i wsie okoliczne: studia i szkice historyczne z dziejów dawnej włości kapituły krakowskiej w sieradzkiem i łęczyckiem” (Pabianice 1930) zamieścił artykuł „Pamiątka polska we Francji w związku z dziejami włości pabianickiej”, w którym nawiązuje do okoliczności w jakich Pabianice stały się własnością kanoników krakowskich.

Znający dzieje Pabianic wiedzą, że cała dawna kasztelania chropska czyli pabianicka podarowaną została kapitule krakowskiej w r. 1085 przez księżnę Judytę, małżonkę Władysława Hermana, jako podziękowanie Bogu za urodzenie syna, Bolesława Krzywoustego. Słynął wówczas na południu Francji, w kraju Prowancją zwanym, klasztor św. Idziego w mieście Saint-Gilles. Wieść o cudach tego miejsca świętego dotarła do Polski. Bezdzietna para książęca śle poselstwo do Saint-Gilles z wotami: posążkiem dziecięcym szczerozłotym i takimże kielichem, oraz z innymi darami w złocie i srebrze, oponach i szatach kościelnych. Brać klasztorna, wdzięcznym sercem dary przyjąwszy, przez trzy dni oddawała się postom i modłom, poczem ucieszyła posłów dobra nowiną, iż księżna poczęła. Po powrocie poselstwa do Polski, Judyta urodziła syna, któremu nadano imię Bolesław .

Już w wieku męskim zapragnął Bolesław Krzywousty odbyć pielgrzymkę do cudownego miejsca, tak blisko związanego z jego przyjściem na świat. Jakoż w r. 1128 zwiedził on klasztor w Saint-Gilles i relikwie św. Idziego. Przy tej okazji uczynił książę darowiznę klasztorowi i na miejscu wystawił dokument, który z czasem zaginął.

Od czasów Hermanowych otaczano w Polsce i na Węgrzech św. Idziego szczególną czcią. W r. 1619 król Zygmunt III wysyła jako swego posła Hieronima Wołłowicza, starostę Żmudzkiego do St.-Gilles z darem 40 dukatów w złocie, dla sprawienia kielicha lub innego naczynia kościelnego.

Znowu po upływie dwu wieków, w r. 1851 zjechał do St.-Gilles znany uczony polski, historyk i archeolog, Aleksander hr. Przeździecki. Celem jego podróży było wyszukanie i zbadanie pamiątek polskich na południu Francji. W St. –Gilles poszukiwał przede wszystkim owych darów Władysława Hermana i Judyty. Znalazł lichą mieścinę, a po dawnym klasztorze i kościele z XII wieku tylko przebudowaną fasadę o trzech portalach, ozdobionych niesłychanem bogactwem rzeźb i kolumn; zaś z pamiątek polskich zgoła nic, tylko ślad archiwalny, że prawdopodobnie zaginęły one jeszcze w XII wieku, w epoce wewnętrznych niesnasek braci zakonnej między sobą i przewlekłych sporów klasztoru z księciem Tuluzy, który zarazem był hrabią na St.-Gilles.

Aleksander Przeździecki był nie tylko znakomitym uczonym lecz i magnatem, który postanowił upamiętnić swój pobyt w St.-Gilles wspaniałym darem, i oto jak on sam sprawę tę opisuje w dziele: „Ślady Bolesławów Polskich po obcych krajach” (Warszawa 1853):

„Chciałem jaką Bogu poświęconą pamiątką odświeżyć i utrwalić w St. Gilles dawno zapomniany wypadek dziejowy. Celowi temu najlepiej odpowiada puszka na przechowanie Przenajświętszego Sakramentu. Puszkę tę posłałem na ręce biskupa do Nimes, wraz z książką, w której kaligraficznie wypisane zostały wyjątki z kroniki Galla. Wdzięcznie przyjętą została ta ofiara przez dostojnego biskupa i przez duchowieństwo w St.-Gilles. W niedzielę pasyjną 28 marca 1852 r. uroczyście poświęcono ją w kościele i legendę o narodzeniu Bolesława z ambony opowiedziano ludowi. W trzy dni później odprawiono nabożeństwo żałobne za Bolesława i matkę jego Judytę. Tak odnowiona została po długim zapomnieniu pamięć narodzenia Bolesława Krzywoustego i pielgrzymki jego do St.-Gilles.”

Wizerunek wspaniałego daru pochodzi z drzeworytu, wykonanego w roku 1852 i wiernie oddającego wszystkie szczegóły artystyczne.

Kształt kielicha bizantyjski. Pod krzyżem Zbawiciela klęczy św. Idzi (którego postać wykonana wedle znalezionej przez Przeździeckiego w Marsylii pieczęci ołowianej z r. 1185); a dziecię, wyobrażające Bolesława, złożone rączki do Zbawiciela wyciąga. Na podstawie trzy medaliony z wyobrażeniem patronów polskich: św. Stanisława, św. Salomei i św. Kazimierza. Figury i głowy aniołków srebrne odbijają się na tle złoconem; perły, ametysty i oniksy dodają jeszcze ozdoby pięknemu wyrobowi Froment-Maurice, złotnika paryskiego.

Napis naokoło podstawy przypomina narodzenie Bolesława Krzywoustego: Intercedente B. Aegidio Patrono Coelesti Boleslaus III, Dux Poloniae Patri Populoque natus est, A. D. ML XXXV; (Za wstawiennictwem Ś-go Idziego patrona niebios Bolesław III książę Polski urodził się ojcu i narodowi R. P. 1085).

Napis naokoło pokrywy wyraża powód wotywnego daru:

Alexander Przeździecki Polonus ad renovandam veteris beneficii memoriam V. Cal. Sept MDCCCLI, aedem B. Aegidii, in Valle Flaviana ingressus D.O.M. calicem, monumentum pietatis ex voto D.D.D.D. (Aleksander Przeździecki, Polak, w celu utrwalenia pamięci o dawnej łasce, przestąpiwszy progi świątyni Ś-go Idziego w Prowancji 5 września 1851 r., Bogu Najwyższemu Wszechmocnemu kielich ten na znak pobożności w ofierze złożył).

Tak więc narodziny Bolesława Krzywoustego upamiętniają: kielich w Saint Gilles i dwie tablice pamiątkowe, jedna w katedrze na Wawelu, druga w kościele farnym w Pabjanicach.

Niecałe sto lat po chrzcie Polski „ziemia pabianicka” zaczynała powoli wychodzić z mroku historii.


http://www.genealogia.okiem.pl


Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij