www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Pluskowski

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Pan Andrzej Pluskowski z Londynu przeczytał na naszej stronie internetowej opowieść swojego ojca, Józefa z czasów pierwszej wojny światowej zawartą w publikacji „Jednodniówka P.O.W. powiatu łaskiego: szkice historyczne i wspomnienia” (1938 r.).

Aby poszerzyć naszą wiedzę o Józefie Pluskowskim przysłał nam informacje na temat mało znanego pabianiczanina – konspiratora, nauczyciela, polityka, urzędnika, poety.

Józef Pluskowski urodził się 22 grudnia 1896 r. w Pabianicach a zmarł 28 listopada 1950 r. w Paryżu. Jego rodzicami byli Julian Pluskowski i Agnieszka Dolewska. Studiował na uniwersytecie w Petersburgu. Znał języki - rosyjski, niemiecki i francuski. Pracował jako nauczyciel w Pabianicach. Podczas pierwszej wojny światowej był członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej na naszym terenie. Po 1918 roku pełnił ważne funkcje w Magistracie Pabianic – członek zarządu miejskiego czyli ławnik Wydziału Oświaty i Kultury oraz Wydziału Zdrowotności Publicznej i Wydziału Opieki Społecznej. Był socjalistą (członek Rady Naczelnej PPS) i piłsudczykiem. W 1932 r. opublikował okolicznościowy druk „Komendant Józef Piłsudski w walce o wolność Polski”. W 1937 r. za swoje zasługi w walce o Polskę otrzymał Krzyż Niepodległości. Po przyjeździe do Warszawy podjął pracę inspektora oświaty.

Równocześnie zaczął ogłaszać drukiem swoje wiersze: „Na rubieżach śnień” i „Płomienne dale”, wydawnictwo M. Fruchtmana w Warszawie, 1938. Ten ostatni tom poezji miał drugie wydanie w 1939. Tuż przed drugą wojną światową wyszedł drukiem jeszcze tomik „Trubadur z kolorowych bajek”. W 1944 r. ukazał się konspiracyjny zbiór wierszy „Z walki i pracy”. Ostatnią książkę „Dziewięćdziesiąt cztery utwory poetyckie” opublikował w 1949 r. w Paryżu - Edition „Libella”

W 1938 r. ożenił się z Ireną Turczyńską-Sikorską, nauczycielką. W 1939 brał udział w obronie Warszawy. Otrzymał Krzyż Walecznych. Należał do Armii Krajowej. Zajmował się współpracą z organizacjami podziemnymi w getcie warszawskim. Dostarczał broń, amunicję, fałszywe dokumenty oraz udzielał wszechstronnej pomocy mieszkańcom getta. W swoim obszernym domu ukrywał osiem rodzin żydowskich. Zachowało się oświadczenie Gustawa Gerszena Millera dla Komisji Żydowskiej w Łodzi z 1946 r., w którym potwierdza, iż on i jego rodzina znaleźli schronienie w obszernym domu Pluskowskich w Warszawie, przy ulicy Elektoralnej 5. Świadek przebywał w sąsiednim pokoju, gdy Józef był badany przez Gestapo na okoliczność wyprowadzania Żydów z getta i ukrywania ich w Grodzisku i w Warszawie. Pluskowski był przesłuchiwany przez tydzień i poddawany torturom.

Podczas okupacji nadal pisał wiersze i uczestniczył w wieczorach poetyckich. Jego utwory rozpowszechniano w formie ulotek.

Józef uczestniczył w Powstaniu Warszawskim w stopniu porucznika AK. 5 sierpnia 1944 dostał order Virtuti Militari. Dwa dni później trafił do obozu. Został wyzwolony 8 marca 1945 r. przez wojska alianckie.

23 września 1944 r. urodził się mu syn Andrzej – „na stole w piwnicy podczas bombardowania”. Syna zobaczył dopiero po zakończeniu wojny, ale będąc w obozie Gerolstein napisał w dzień imienin paromiesięcznego Andrzeja poruszający list, który dowodzi mocnego i serdecznego związku z rodziną.

W 1945 r. po opuszczeniu obozu przez krótki czas był dowódcą kompani wartowniczej przy armii amerykańskiej w Paryżu. 15 listopada wrócił do Polski i dołączył do rodziny przebywającej w Mińsku Mazowieckim. Próbował rozpocząć działalność gospodarczą, jednak spotkały go szykany ze strony władz komunistycznych i szybko trafił do więzienia. Wyszedł na wolność dzięki żydowskiej organizacji podziemnej Brihah, która umożliwiła mu wyjazd przez Czechosłowację do Paryża.

Zaświadczenie z 26 sierpnia 1948 roku wydane przez administrację wydawnictwa Edition La Lumiere przy Rue d’ Alsace stwierdza, że Józef Pluskowski otrzymał posadę redaktora na okres roku z wynagrodzeniem 15000 franków. Zachowały się także francuskie dokumenty tożsamości wydane w 1948 r., które wymieniają zawód ich właściciela jako redaktora – dziennikarza.

W sierpniu 1948 r. grupa Brihah zorganizowała ucieczkę żony i syna z Polski. Wyjechali jako żydowscy emigranci, udający się do Izraela. Posiadali dokumenty na nazwisko Rachella i Adam Miller. Czteroletnie dziecko mogło nie utrwalić w pamięci nagłej zmiany imienia. Toteż Andrzej/Adam otrzymał polecenie, żeby na pytanie o imię odpowiadał : „nie pamiętam” . Takiej odpowiedzi udzielał jeszcze przez wiele miesięcy.

W tym pracowitym czasie Józef pisał wiersze oddające tęsknotę za Polską „Co dzień jestem w kraju”, „Tęsknota za Ojczyzną”, uroki życia w Paryżu „Paryskie Chimery” oraz satysfakcję z wędkowania wraz ze starym przyjacielem Zygmuntem Zarembą (polityk socjalistyczny, działacz emigracyjny, publicysta). Jeden z ostatnich wierszy „Do Żydów” upamiętnia powstanie państwa Izrael. W 1949 r. do rąk czytelników powędrował wybór najlepszych wierszy „Dziewięćdziesiąt cztery utwory poetyckie”.

W październiku 1950 r. urodził się drugi syn, Grzegorz. Józef pragnął wyjechać na stałe do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał dalekich krewnych. Jednak na przeszkodzie stanął zły stan zdrowia. Zmarł w wieku 53 lat. Podczas pogrzebu rozdawano ulotkę z jego artykułem poświęconym „Marsyliance”.

Tekst „Pieśń Purpurowa” opowiada o koncercie słynnej przed I wojną światową Orkiestry Namysłowskiego w Pabianicach, która zagrała „Marsyliankę” wywołując radość publiczności i zakłopotanie urzędników rosyjskich. Przedstawiamy fragment tekstu Józefa Pluskowskiego.

W czasach, o których wspominam, na Polskę dokonała „najazdu” polska orkiestra ludowa. Orkiestra ta była popularna wśród robotników, dzięki grywanym utworom ludowym, dzięki strojom chłopskim muzyków, dzięki grze i dobremu dyrygentowi. Orkiestra ta grywała i wielkie utwory muzyczne, na koncertach kameralnych. Dyrygent i zarazem dyrektor orkiestry nie był socjalistą, ale upodobał sobie utwór, w którym rozśpiewała się „Marsylianka”.

Nie były to już czasy ognia i walk. Rewolucja i zrywy wolnościowe zdławione zostały w potokach krwi Polaków. Ognie przygasły, spopielały, ale jeszcze nie wygasły .

Na koncert przybyli nie tylko Polacy, ale i przedstawiciele władz carskich – w mundurach (…). Skądś, prawdopodobnie od członków orkiestry, rozeszła się wiadomość po mieście, że orkiestra na koncercie kameralnym grać będzie „Marsyliankę”. Bilety na koncert szybko rozkupiono. Salę wypełnili przeważnie robotnicy i inteligenci pracujący.

Wspomniany utwór w programie był zanumerowany jako przedostatni. Program nie był długi. Muzyka była lekka, chociaż nie ludowa, łatwostrawna dla laików i miła dla melomanów. Gdy przybliżyło się wykonanie utworu muzycznego, w którym według rozsiewanych wiadomości – miała się rozśpiewać „Marsylianka”, zapanowało na sali wyczuwalne uczucie jakiegoś porozumienia czy sprzysiężenia; wyczuwało się, że zebrani na koncercie na coś oczekują.

Nie mogę ocenić, czy podówczas orkiestra przy odtwarzaniu tego utworu spełniła wszystkie wymagania krytyków muzycznych. Ale wiem, że na salę powiało duchem owych czasów, gdy lud francuski zrywał łańcuchy niewoli.

Ze sceny wdarła się na salę nieśmiertelna „Marsylianka” i wyśpiewała purpurową melodię. Słychać było w tej melodii i walkę, i wezwanie do boju. Wyczuwano owe:

Naprzód, dzieci Ojczyzny!

Czas już wieńcem chwały ozdobić skroń.

Patrzcie jak krwią ten sztandar broczy!

Tyranów trzyma dłoń!

Czy słyszycie jak żołdackie hordy

W nieludzkich wrzasków wyją ton?

Nie szczędzą waszych cór i żon!

Na oczach waszych sieją mordy!

Do walki ludu stań!

Mąż z mężem, z bronią broń!

Na bój! Na bój!

Nieczysta krew niech wsiąknie w waszą błoń!

Już na pierwsze dźwięki „Marsylianki” wszyscy Polacy poderwali się z krzeseł. Stanęli, jak się staje w uroczystej chwili, gdy czci się pamięć tych, którzy padli w bojach, którzy w walkach o lud swoje życie oddali, lub tych, którzy życie poświęcili za wielkie ideały, w codziennych zmaganiach z wrogiem.

Długą chwilę siedzieli w krzesłach, niezdecydowani, dygnitarze carscy. Według nich, hymn wykonywany, to nie hymn zaprzyjaźnionego kraju, grany na paradzie, czy przy składaniu wieńca pod pomnikiem, ale rzecz, wtrącona w utwór muzyczny. Nie słyszeli nawet początkowych tonów „Marsylianki”, a tylko widzieli powstające z krzeseł masy słuchaczy, Polaków, manifestujących, gdy na salę wionęło wolnością z hymnu państwowego Francji, hymnu, który był zarazem rewolucyjną pieśnią. Nie wiedzieli też, czy wydać rozkaz opróżnienia Sali z manifestantów, którzy nie krzyczeli co prawda, ale – jak im się zdawało- wyzywająco patrzyli na nich, na władze.

Już jednak i oni mieli podnieść się z krzeseł, gdyż stary nauczyciel muzyki w jednym z gimnazjów rządowych powiedział dość głośno, gdy sam zresztą powstał przy pierwszych tonach „Marsylianki”: „Muzika jest’ internacjonalnaja! A gimn wsiegda jest’ gimnom!”

Już podnosili się satrapowie z krzeseł, ale właśnie tony „Marsylianki” odpłynęły i dalej snuły się już inne melodie utworu.

Gdy przed utworem, wykazanym w programie koncertu jako ostatni, zrobiono małą przerwę, słuchacze gremialnie opuszczali salę. Ostatniego utworu, wykazanego w drukowanym programie tego wieczoru, wysłuchało już niewielu słuchaczy.

Ludzie opuszczali salę z melodią „Marsylianki” w uszach, którą pamiętali i znali bez słów, a która teraz owładnęła serca i umysły swoim czarem i rozśpiewała się w duszy synów narodu, który tak gorąco pragnął wolności.

Na ulicy, wychodzący z koncertu, nucili: „Allons enfants de la Patrie!” Bo większość wychodzących z sali tyle tylko umiała ze słów bojowej pieśni, która burzyła i burzy ciągle krew w żyłach tych, którzy wolność ukochali ponad wszystko.

Długo jeszcze w mieście mówili ludzie o „Marsyliance” i niemej manifestacji. Pan gubernator nie pozwolił więcej wykonywać utworu, w którym rozśpiewała się „Marsylianka”. Ale właśnie wtedy najpopularniejszą melodią, nuconą przez mieszkańców miasta, przez ludzi „statecznych”, przez uczniów, przez gazeciarzy i dzieci ulicy stała się melodia „Marsylianki” (..).

Józef Pluskowski publikował także w Gazecie Pabjanickiej. W numerze 9. tygodnika z 26 czerwca 1926 r. odkryliśmy sprawozdanie „Wrażenia z Wilna”. Autor opowiada o wyjeździe służbowym z Pabianic do Wilna na konferencję dla samorządowców.

Wyjeżdżając na Zjazd działaczy sanitarnych miejskich miałem wrażenie, że będzie to Zjazd ”Mamutów”, którzy operując suchemi cyframi wygłoszą szereg referatów ‘”na pokaz”. Tymczasem rzeczywistość okazała zgoła inna.

W Warszawie na Dworcu Głównym do pociągu idącego do Wilna przyczepiono wagon z napisem „zajęty”. Myślałem, że jakiś dygnitarz w stylu Landberga podróżuje i potrzebuje całego wagonu, jednak zostałem mile zdziwiony, gdy tragarz oświadczył , że to wagon dla „doktorów”. Choć nie jestem „doktorem”, ale jedną drogą zdążamy, a więc i wygoda jednak dla wszystkich.

Po 5 minutach, dzięki troskliwemu dr. Gutentagowi, umieściliśmy się i … spaliśmy aż do Wilna. Wyjeżdżaliśmy z deszczem, a przyjechaliśmy w piękną pogodę. Jak dowiedziałem się później 1 ½ miesiąca Wilno nie widziało deszczu.

W Wilnie witał nas na dworcu jeden z lekarzy, wskazał nam biuro informacyjne, w którym otrzymaliśmy bilet hotelowy.

Wrażenie pierwsze nieszczególne. Miasto o 190 tysiącach ludności odrapane z śladami kul w murach, brudne i też bez kanalizacji, mimo że Wilno posiada wprost bajeczne spadki naturalne do rzek: Wilji i Wilejki. Ale już po wjeździe, gdy patrzy się na te piękne zabytki starodawne, o wspanialej architekturze, gdy pomyśli się, że jest to ziemia łez i krzyżów, ofiarności i walk o Niepodległość, to staje się to miasto dziwnie sercu bliskie i swoje, a ludzie serdeczni, mimo, że mówią językiem o tonach zapożyczonych ze wschodu..

Podjeżdżając do świętości ziemi wileńskiej, a i wszystkich katolików – Ostrej Bramy, już na kilkadziesiąt metrów Wiadomem się staje, ze tuż blisko znajduje się Ostra Brama, gdyż wszyscy idą te kilkadziesiąt metrów bez czapek. Jest tu nie tylko kult religijny, ale i głęboka tradycja, gdyż widziałem Żydów czytających żydowskie gazety z nienakrytemi głowami, popów modlących się przed Ostrą Bramą (tuż znajdują się 2 klasztory prawosławne) i w ogóle różnorodną ludność bez nakrycia głowy.

Przejechawszy Ostrą Bramę, przy katedrze słyszeliśmy podniosłe kazanie patrioty biskupa Bandurskiego, wielkiego przyjaciela legionów. Wygłaszał je do żołnierzy, strzelców z racji święta przysposobienia wojskowego.

Udaliśmy się do hotelu, który nosi miano pierwszorzędnego, a w rzeczywistości równa się hotelowi pabianickiemu, o którym mówi prof. Jan Baudoin de Courtenay, że jest żydowskim zajazdem dla handlarzy końmi i to podrzędnego gatunku.

Z hotelu udajemy się do kościoła św. Jana na uroczyste nabożeństwo, a później do pięknej sali kolumnowej Uniwersytetu Stefana Batorego gdzie rozpoczął się Zjazd.

Zjazd otworzył wiceprezydent Wilna p. Łokuciewski. Witali Zjazd: imieniem Rządu b. minister wojewoda wileński Raczkiewicz, imieniem duchowieństwa biskup Michalkiewicz, imieniem nauki prof. Czyżewicz i inni.

Do prezydium poproszono: prezydentów Łodzi i Warszawy, dr. Boguckiego. Mittelstedta, Jaroszyńskiego i innych. Na sekretarzy: Safarewicza, Brokowskiego i piszącego te wrażenia.

W pierwszym i drugim dniu wygłoszono szereg poważnych referatów, które każdemu działaczowi dadzą wiele materiału do pracy, a i skoordynują zamierzenia sanitarne.

Z kwestyi, które, że tak powiem, zaciążyły nad Zjazdem, to sprawy antyalkoholizmu i ustroju służby zdrowia. Zwolennicy antyalkoholizmu znaleźli się, jeśli nie w przewadze liczebnej, to moralnej i … wszystkie przyjęcia były bez alkoholu, a wynikiem obrad nad służbą zdrowia znaczną większością, bo przeciwko 11 przyjęto wniosek o połączeniu agend dawnego Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej.

Zapadły również uchwały w sprawie walki z jaglicą, durem plamistym, higieny pracy, planowania zdrowotnego miast, do przeprowadzenia walki z gruźlicą oraz wytężenia akcji do walki z pijaństwem, przy czym wiceminister Wroczyński zapowiedział na zarzuty w kierunku niepilnowania przez władze administracyjne w Polsce ustawy antyalkoholicznej, jak też sanitarnej, że wyda bezzwłoczne zarządzenie w tym kierunku, a samorządom w wydatny sposób dopomoże się w tej akcji.

Zjazd wysłał depesze: do prezydenta Rzeczypospolitej oraz do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie uchwały o Ministerstwie Zdrowia.

Wybrany komitet ma wręczyć uchwały odpowiednie Ministrom i prezesowi Ministrów oraz dopilnować wykonania uchwał Zjazdu.

Obrady były nader ożywione, zainteresowanie wielkie, dyskusja poważna rzeczowa.

W 3 dniu uczestnicy Zjazdu udali się do Druskiennik lub Trok i Werek. Ja wybrałem Troki i Werki, 2 uroczyska. W Trokach na jeziorze trockim znajdują się prastare ruiny zamku Kiejstuta. Spędziliśmy kilka miłych godzin podejmowani przez miejscowych lekarzy i burmistrza.

Po wspólnej fotografii udaliśmy się samochodem do Wilna, a stąd statkiem do Werek, przepięknej okolicy wileńskiej oraz Kalwarii Wileńskiej, miejsca pielgrzymek pątników przychodzących do Wilna.

Po zwiedzeniu najbliższej okolicy wyjechaliśmy do Warszawy znów w miłem towarzystwie znajomych, a Warszawa znów powitała nas deszczem.

W prasie pabianickiej i łódzkiej znajduje się kilkadziesiąt wzmianek o Józefie Pluskowskim, niezwykle aktywnym samorządowcu, a zarazem dynamicznym polityku. W dniu 19 lipca 1925 roku na nowym rynku przy ulicy Moniuszki w Pabianicach odbywał się wiec z udziałem komunisty Stanisława Łańcuckiego, który, nie przebierając w słowach zaatakował członków PPS, jako „sługusów burżuazji’. Wówczas w obronie Polskiej Partii Socjalistycznej wystąpił Józef Pluskowski. Został jednak zakrzyczany przez tysiące pabianickich zwolenników Komunistycznej Partii Polski. Łańcuckiego aresztowała policja i wkrótce stanął przed sądem. Świadkiem w tej sprawie był również Józef Pluskowski.

Głos Polski z dnia 11.09.1925 relacjonował przebieg procesu.

Poseł Łańcucki przed sądem okręgowym. Skazany został na 3 lata więzienia.

Już o godzinie 9-ej rano przed gmachem sądu okręgowego gdzie miała odbyć się rozprawa przeciwko posłowi Łańcuckiemu, poczęły gromadzić się tłumy publiczności.

Wielka sala rozpraw na drugim piętrze poczęła się zwolna wypełniać. Pierwsze rzędy miejsc, przeznaczonych dla publiczności, zajęli słuchacze szkoły policyjnej, w tyle zasiedli żądni sensacji i członkowie wszelkiego rodzaju organizacji pracowniczych.

O godzinie wpół do dziesiątej na salę wkracza komplet sądzący: wiceprezes s. o. Witkowski oraz sędziowie Raś i Illinicz. Sąd przystąpił do osądzenia sprawy trzech mieszkańców Pabjanic: Grabskiego, Muszyńskiego i Chorążego, oskarżonych o należenie do związku młodzieży komunistycznej oraz propagowanie idei wywrotowych.

Obronę wnosił Mec. Duracz.

Sprawa ta stanowiła do pewnego stopnia preludium do procesu posła Łańcuckiego, toteż przysłuchiwano się rozprawom z uwagą, choć istota tej sprawy nie była ciekawa, ani oryginalna. Ot, jedna z wielu, jakie przewijają się przez wokandy sądów okręgowych.

O godzinie 12-ej sąd wyniósł wyrok skazujący Grabskiego na 3 lata twierdzy, Muszyńskiego i Chorążego na 1 rok z zaliczeniem aresztu prewencyjnego.

Przed rozpoczęciem rozprawy

Sala rozpraw wypełniła się, podczas krótkiej przerwy między temi dwiema sprawami po brzegi. Na podium za stołem sędziowskim zasiedli przedstawiciele sądownictwa i prokuratury z prezesem Kamińskim i prokuratorem Szmidtem na czele.

Na sali zasiadł korpus oficerski policji państwowej z komendantem Roszkowskim i insp. Niedzielskim na czele, przedstawiciele adwokatury i aplikanci sądowi.

Przy stole prasowym znalazł się między innymi korespondent „Rosty”, który pilnie przysłuchiwał się rozprawie. Na ławie obrończej zasiedli adwokaci Duracz, Breiter oraz Landau, jeden z obrońców w procesie lwowskim. O godzinie 1-ej silna eskorta policyjna wprowadza na salę oskarżonego.

Poseł Łańcucki zdąża miarowym krokiem do ławy oskarżonych. Siada, wita się z obrońcami i rozgląda się po sali, gładząc nerwowo brodę.

Po chwili rozlega się stereotypowy okrzyk woźnego:

„Proszę wstać, sąd idzie!”

Komplet sędziowski wkracza na salę. „Proszę siadać”, grzmi okrzyk woźnego. Po sprawdzeniu personaliów oskarżonego sąd przystępuje do odczytania aktu oskarżenia, który w głównych zarysach przedstawia się, jak następuje:

Co mówił poseł Łańcucki na wiecu w Pabjanicach

W dniu 17 lipca na Wodnym Rynku w Pabjanicach odbył się wiec sprawozdawczy, zwołany przez posła Łańcuckiego.

Na wiec ten urząd policji politycznej wydelegował swych funkcjonariuszy. Poseł Łańcucki w dwugodzinnym przemówieniu krytykował taktykę innych ugrupowań robotniczych.

W pewnym fragmencie przemówienia poseł Łańcucki wezwał zebranych do jednoczenia się pod sztandarem K.P.R.P. i zaznaczył, że gdy zjednoczenie to nastąpi wszyscy wyjdą na ulicę i otrzymają władzę i karabin w ręce.

Gdy po przemówieniu posła Łańcuckiego usiłował przemawiać miejscowy leader P.P.S. Pluskowski, tłum okrzykami : „Zdrajca! Precz z nim! „ – nie dopuścił go do głosu.

Na skutek wniosku sędziego śledczego z dnia 23 sierpnia 1924 r. sejm Rzeczypospolitej polskiej na posiedzeniu w dniu 20 marca 1925 r. uchwalił wydać posła Łańcuckiego postępowaniu sądowo-karnemu z artykułu 129 k. k.

Poseł Łańcucki do winy się nie przyznał, oświadczając, iż obecnie bronić się nie myśli, ponieważ cała sprawa redukuje się do tego, aby go w dalszym ciągu trzymać w więzieniu.

Formuła oskarżenia

Wobec powyższego urząd prokuratorski przy sądzie okręgowym w Łodzi oskarża Stanisława Łańcuckiego, lat 42, o to, że w dniu 19 lipca 1924 r. w Pabjanicach na poselskim wiecu sprawozdawczym wygłosił publicznie mowę podburzającą do obalenia istniejącego w państwie ustroju społecznego, nawołując zebranych do tworzenia lokalnych, okręgowych i krajowego komitetu akcji celem proklamowania i przeprowadzenia generalnego strejku wszystkich pracowników, aby podczas tego strejku wystąpić i ująć w swe ręce karabin i władzę, celem obalenia rządu i ustroju społecznego.

Co zeznał poseł Łańcucki

Przewodniczący: Czy Stanisław Łańcucki przyznaje się do tego, co mu zarzuca akt oskarżenia?

Oskarżony: Nie przyznaję się i jeśli sąd pozwoli to wyjaśnię wszystko i wówczas wyrobicie sobie pp. sędziowie mniemanie o mem przemówieniu.

Przewodniczący przychyla się do prośby oskarżonego z zastrzeżeniem, że nie będzie on zbaczał od tematu.

- Pp. sędziowie, przede wszystkim muszę zwrócić uwagę, że my, posłowie, jesteśmy nierównomiernie traktowani przez władze śledcze, wobec czego odmówiłem zeznań w śledztwie pierwiastkowym, gdyż nie chcę być przesłuchiwany przez organa policyjne, ponieważ za dostateczny orzecznik uważam sąd.

To, co opisane jest w akcie oskarżenia, jest to tylko odrębne przedstawienie kwestii, a właściwie mego przemówienia, z którego wyjęte są jedynie fragmenty, przyjmujące w akcie oskarżenia inną fizjonomię, niż miały, i jak wyobraża je sobie policja, natomiast ja uważam je znów za inne, wobec czego scharakteryzuję je po kolei.

Zacznę od pierwszych wyborów do sejmu, kiedy to sam nagłówek listy Nr.5 siał postrach i był prześladowany przez wszystkich, którzy nie rozumieli komunizmu, a nielogiczność tę posunęli do tego stopnia, że gdy widzieli skromny kawałek papieru, na którym niczego, prócz arabskiej cyfry 5 nie było, to podlegał on już konfiskacie i służył za pretekst do aresztowania.

Ja osobiście chciałem się przekonać, czy cyfra 5 posiada taką piorunującą władzę, wobec czego przedrukowałem z gazety „Robotnika” warszawskiego artykuł i wstawiłem go do jakiejś odezwy, którą momentalnie skonfiskowano, nie patrząc nawet na jej treść; dlatego, że była ona komunistyczna.

Gdym udał się do komisarza rządu celem wyświetlenia sprawy, komisarz odparł, że jest to jawne wystąpienie antypaństwowe, wobec czego pokazałem mu „Robotnika” i wówczas uczynił on bardzo strapioną minę i nic nie odpowiedział.

Gdy został wybrany ś.p. prezydent Gabriel Narutowicz, prasa reakcyjna podniosła wielki krzyk i w wyniku tej agitacji pierwszy prezydent został zamordowany.

Po rządach Sikorskiego, doszedł do władzy Witos, który wystąpił przeciwko polskiej partii, postronek kręcono na szyję robotnika. Zresztą nie będę o tem mówił…

Dalej oskarżony wyjaśnia zadania komitetu akcji, który miał kierować akcjami strajkowymi ponad głowami związków zawodowych. Ponieważ oskarżony zwracał się przemówieniu swem do publiczności oraz odbiegł od wyjaśnień aktu oskarżenia, przewodniczący, po trzykrotnem zwróceniu uwagi, odebrał oskarżonemu głos.

Zeznania świadków oskarżenia

Świadkowie: aspirant Julian Zakrzewski, ST. post. Kwiatkowski, przod. Tomasz Pastuszek oraz post. Janowski potwierdzili dane aktu oskarżenia, akcentując zwłaszcza fragment przem& oacute;wienia, w którem poseł Łańcucki mówił o strejku powszechnym oraz ujęciu władzy i karabinów w dłonie.

Dalej zeznał komisarz Kieroński, kierownik komisariatu Policji Państwowej w Pabjanicach. Świadek opowiedział sądowi, iż po przemówieniu Łańcuckiego chciał zabrać głos nauczyciel Pluskowski w imieniu P.P.S., czemu świadek przeszkodził, gdyż na sprawozdawczym wiecu poselskim nieposłowie przemawiać nie mogą.

Po wyjaśnieniach posła Łańcuckiego, który stwierdził, iż na pytania Pluskowskiego odpowiadał z trybuny, sąd przystąpił do zbadania świadka Pluskowskiego, członka rady naczelnej P. P.S., ławnika magistratu m. Pabjanic, który na inkryminowanym wiecu wystąpił przeciwko zarzutom posła Łańcuckiego, skierowanym przeciwko P.P.S.

Świadek, który wiele zapomniał

Świad. Pluskowski opowiada sądowi, iż był delegowany na wiec przez P.P.S. i odpierał zarzuty, kierowane na partię świadka przez posła Łańcuckiego. Świadek stwierdził, że trzy czwarte tej mowy było poświecone atakom na P.P.S.

Obr. Duracz: Czy pozostała jedna czwarta poświęcona była atakom na państwowość polską.

Świadek: Nie pamiętam

Obr. Duracz: Czy mowa posła Łańcuckiego była antypaństwowa.

Świadek: Nie pamiętam

Obr. Duracz: Czy była tam mowa o ujęciu za broń.

Świadek: Nie pamiętam

Obr. Duracz: Czy gdyby w przemówieniu był zwrot o ujęciu za karabiny, świadek zapamiętałby ten zwrot.

Świadek: Przypuszczalnie tak.

Po przesłuchaniu świadków sąd zarządził przerwę celem umożliwienia obrońcom zaznajomienia się z dowodami rzeczowymi. Po przerwie zabrał glos rzecznik oskarżenia publicznego pprok.. Markowski.

J’accuse – prokuratora Markowskiego

Prokurator Markowski rozpoczął swe rzeczowe przemówienie od zobrazowania całokształtu działalności komunistycznej partii Polski od pierwszej chwili jej powstania, aż do dnia popełnienia przez posła Łańcuckiego inkryminowanego czynu.

Przewód sądowy – mówił prokurator Markowski – dowiódł niezbicie winy posła Łańcuckiego, który miast być obrońcą obecnego ustroju społecznego, dążył do jego obalenia.

Wszyscy świadkowie stwierdzili jednogłośnie, iż poseł Łańcucki nawoływał do obalenia obecnego w Polsce ustroju.

Wnoszę o surowy wymiar kary – zakończył p. prokurator swe przemówienie.

Obrona

Obrońcy oskarżonego adwokaci Duracz, Breiter i Landau wskazywali, iż przewód sądowy nie dostarczył poszlak obciążających oskarżonego.

Wina jego ani prawnie, ani politycznie nie została dowiedziona. Obrona powołuje się na zeznania świadka Pluskowskiego, który bacznie przysłuchiwał się przemówieniu posła Łańcuckiego na inkryminowanym wiecu, lecz nie zauważył zwrotów wywrotowych. Obrona wnosi o uniewinnienie oskarżonego.

Wyrok

Sąd udał się na naradę i późnym wieczorem ogłosił wyrok, skazujący posła Łańcuckiego na 3 lata więzienia.

O Józefie Pluskowskim wspominała także, w sposób sobie właściwy, prasa prawicowa – Rozwój nr 218/1924. Cytowany tekst oddaje atmosferę międzywojennych utarczek i sporów politycznych.

Z Dłutowa

(Od własnego korespondenta)

Dłutów, dn. 5.08.1924 r.

Odezwa Komitetu Niesienia Pomocy Najbiedniejszym szerokim echem odbiła się po wszystkich zakątkach kraju. W Dłutowie (starostwo łaskie) Komenda Policji Państwowej w dniu 3 sierpnia rb. Urządziła znaczek na rzecz bezrobotnych m. Pabjanic . Datki napływały dosyć licznie, lecz zbyt drobne, dlatego też rezultat kwesty wypadnie prawdopodobnie niezbyt pomyślny, a winien być duży. Wieś polska w pierwszej linii obowiązana jest poprzeć swych ziomków z miasta pozbawionych pracy. Wieczorem w sali miejscowej straży ogniowej ochotniczej odegrano na ten sam cel 2 jednoaktówki z życia wiejskiego przez Macierz Szkolną z Bychlewa i Jutrzkowic. Po przedstawieniu nastąpiły tańce, bawiono się ochoczo do późnej nocy.

Główną atrakcją dnia niedzielnego był wiec, zwołany przez nauczyciela – socjalistę p. Pluskowskiego z m. Pabjanic, na którym przemawiał sam organizator, Pluskowski, sekundował p. Gajda i wylewał gorzkie żale na duchowieństwo miejscowe p. Kociołek, gospodarz z Dłutowa.

Prelegent Pluskowski w najordynarniejszych wyrazach ośmieszał rządy byłego gabinetu 8-ki, gorliwie popierany przez swych popleczników – towarzyszy P.P.S-u.

Obecny na wiecu p. A. Okraszewski poprosił o głos, którego mu udzielono, lecz w czasie przemówienia zausznicy p. Pluskowskiego podnieśli taki hałas, że uniemożliwili mu jego przemówienie.

W 1926 r. Gazeta Pabjanicka informowała, że Józef Pluskowski stanął na czele Komitetu Wykonawczego Święta Pieśni w Pabianicach Był to Zjazd Stowarzyszeń Śpiewaczych i Chórów Województwa Łódzkiego Gazeta pisała: Zjazd otworzył p. ławnik Pluskowski, witając zebranych uczestników i gości, wśród których znajdowali się przedstawiciele władz politycznych i samorządowych (…) nawołując do zorganizowania wojewódzkiego związku stowarzyszeń śpiewaczych, mającego na celu pieczołowitą opiekę nad pieśnią polską. Nazwisko Pluskowskiego pojawia się często na magistrackich obwieszczeniach, zarządzeniach i ogłoszeniach. Gazeta odnotowywała także obecność J. Pluskowskiego na akademiach i uroczystościach miejskich.

Chociaż Józef Pluskowski był politykiem i żołnierzem, to równocześnie rozwijał talent poetycki. Przebywając w niewoli po Powstaniu Warszawskim napisał „List…” , który ukazuje emocje pokolenia wychowanego w duchu patriotycznym, pamiętającego rok 1918.

List z niewoli

Drodzy! Przyjaciele! Swoi i bliscy!

Piszemy dzisiaj, do Was. Zbiorowy list.

Za oknami jesienny śnieg się ściele,

Za oknami wichru słychać jęk i świst.

Na tułaczce, daleko od Ojczyzny,

Wspominamy chwile szczęścia, w niedoli,

Serc swych rozkrwawiamy palące blizny:

Szczęście i nieszczęście jednako boli.

Czy też ten list do Was kiedyś wyślemy,

Czy dojdzie do Was, do drogiej Ojczyzny?

Nie wiemy! Jak i tego też nie wiemy,

Kiedy zagoją się palące blizny.

W listopadowy dzień, w święto wolności

W pieśni przejasnej, która nie minęła,

Na obczyźnie, na tułaczce, w niewoli,

Wierzymy wciąż, że Polska nie zginęła.

Odchodząc od Polski, co dzień do Polski

Idziemy: na jawie i w swych długich snach.

Wspomnienie najdroższe mając znów z sobą,

Niejedną chwile srebrzymy w gorzkich łzach.

I choć las i góry do nas się śmieją,

Na Anioł Pański biją co dzień dzwony,

Nam inne drzewa w pamięci się chwieją,

I w polskie miasta idzie „pochwalony”.

W koło obca naszym sercom mowa,

Obce twarze i myśl pełna udręki.

Cisną się rozżarzone wspomnień słowa.

Widzimy pożary, zgliszcza i jęki.

A jednak, Drodzy, powiemy Wam szczerze,

Że mimo naszych serc otwarte blizny,

W sercach mamy nieugięte swe „wierzę”:

Wierzymy, że idziemy do Ojczyzny.

I tak nam dnia dzisiejszego przedziwnie,

A serca nasze wielka moc objęła:

Widzimy pisane rękami wolnych ludów,

Nad światem: - „Jeszcze Polska nie zginęła”.

Nie żegnamy Was, mówiąc „do widzenia”,

Wrócimy pielgrzymi do swej Ojczyzny;

Naszym oczom, na jawie, przyjdą śnienia.

Wyśnią: łan polski, łan miły, łan żyzny.

Miasto niemieckie, przy belgijskiej granicy.

Data: jedenastego listopada.

Dawniej, w Polsce, święto i późny wieczór.

Wicher za oknami świszcze, śnieg pada.

Pozdrowienia wysyłają, w swym liście

Do Ojczyzny, z niewoli, rodacy.

Z dalekiej i tak nam wrogiej obczyzny,

Dziś piszą list powstańcy, warszawiacy.

11 XI 1944. W obozie.

J. Pluskowski prawdopodobnie jako jedyny pabianiczanin brał udział zarówno w Powstaniu w Getcie, jak i w Powstaniu Warszawskim.

O Józefie Pluskowskim pisze także profesor Philip Friedman z New York University w pracy „Their Brothers Keepers”, NY Holocaust Library 1978.

A Polish Socialist, Pluskowski was a clerk in the Warsaw city administration assigned by his superiors to work in the ghetto. He found the Jewish Underground, provided forged documents for many of their members, Served as a liaison between the ghetto and the outsider, was a source of valuable information, and supplied the fighters with ammunition. His wife, not to be outdone, on one occasion supplied the ghetto with ninety-seven grenades. Pluskowski, who lived on the Aryan side, concealed eight Jewish families in his apartament. He continued giving aid even after the uprising had been crushed. The Germans eventualy caught up with Pluskowski and flung him into camp. He was freed by the American Army in 1945, and was sent on to Paris through the efforts of the Jewish Underground group Brihah. After his untimely death, Pluskowski’s family was aided by the Jewish Labor Commitee of New York.


Józef Pluskowski zajmował się także rozwojem kultury teatralnej w Pabianicach. Gazeta Pabjanicka nr25/1926 przeprowadziła z nim wywiad dotyczący stałych występów teatru łódzkiego w naszym mieście.

Rozmowa między ławnikiem wydziału oświaty i kultury a członkiem redakcji na temat teatru w Pabjanicach

Chcąc zasięgnąć informacji w sprawie stałych występów teatru łódzkiego w Pabjanicach, udaliśmy się do ławnika wydziału oświaty i kultury p. Józefa Pluskowskiego i poprosiliśmy go o wywiad.

Wywiad uzyskaliśmy natychmiast.

-Jakie są wyniki ankiety wydziału na temat teatru w Pabjanicach? – rozpoczynamy interview.

- Na ogół niezłe. Uzyskaliśmy z górą 100 deklaracji. Biorąc pod uwagę ten moment, że wielu naszych obywateli zainteresuje się teatrem z chwilą wystawienia pierwszej sztuki, uważam, iż teatr można angażować.

Pokazuje mi deklaracje.

Niektóre z nich, poza zwykłą treścią, zawierają słowa uznania dla wydziału oświaty i kultury za jego owocną pracę nad podniesieniem życia kulturalno-oświatowego w Pabjanicach.

- Kiedy nastąpi otwarcie sezonu?

- Już w najbliższy poniedziałek, tj. dnia 18 bm. Na pierwszy ogień idzie komedia Gignoux i Thery, grana z wielkim powodzeniem w Warszawie i Łodzi, pt. „Niedojrzały owoc”.

- Czy Pabjanice będą korzystały ze wszystkich premier łódzkich?

- Oczywiście. Następnie ukażą się u nas: „Bez kłamstwa”, „Róża”, „Bitwa pod Waterloo”, „Balladyna” itd.

- Czy możemy liczyć na udział artystów warszawskich?

- Tak jest. Pabjanice będą posiadały całkowitą obsadę łódzką, a więc i gościnnie bawiących w Łodzi artystów teatrów warszawskich, pozostających pod kierownictwem dyr. Szyfmana.

- Jak się przedstawia sprawa dekoracji?

- Na razie będziemy korzystali z dekoracji teatru łódzkiego, wszelki zaś dochód z teatru będzie zużyty na zdobycie własnych dekoracji, które wykona zdolny artysta-malarz teatru łódzkiego.

- Sprawa finansowa?

- Będziemy płacili teatrowi łódzkiemu po tysiąc złotych za każde przedstawienie bez względu na rodzaj sztuki.

- Czy spodziewany jest zysk i ewentualnie jaki?

- Owszem, ale na razie trudno przewidzieć jego wysokość. To się okaże dopiero po kilku przedstawieniach.

- Czy p. ławnik nie zamierza ponadto zapraszać do Pabjanic teatrów warszawskich?

- Tak jest. W piątek, dn. 22 bm. będzie gościł u nas teatr Niewiarowskiej z komedią „Lady Chic”.

- Jeszcze jedno pytanie – słyszymy stukanie do gabinetu- co pan ławnik zamierza uczynić, by publiczność na sali miała zapewnioną ciszę i porządek podczas przedstawienia?

- Z chwilą podniesienia kurtyny, drzwi będą natychmiast zamykane, i nikt, pomimo protestów, jak to już nie raz było, nie będzie wpuszczony na salę. Musi poczekać do przerwy. Panowie powinni nam przyjść z pomocą.

Zapewniamy p. ławnika, że „Gazeta” uczyni wszystko, co leży w jej mocy, i opuszczamy gabinet…

A więc będziemy mieli teatr i to stały, co dwa tygodnie. Myśli nasze i zamiary wydziału oświaty i kultury zostały zrealizowane. Teraz wszystko zależy od naszego społeczeństwa. Uważamy, że ono dopisze i wykaże swoje zrozumienie dla tak ważnej placówki kulturalnej, jaką jest teatr. „Gazeta” nasza będzie podawała szczegółowe sprawozdania z każdego przedstawienia.

Józef Pluskowski był cenionym mówcą. Gazeta Pabjanicka w nr. 11/1926 relacjonowała lokalne obchody 150-lecia ogłoszenia niezależności Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Zorganizowano wtedy imponujący pochód i defiladę.

Na placu Dąbrowskiego (obecnie Stary Rynek – przyp. s.) pochód przedefilował przed komitetem Obchodu, po czem uformowawszy wielki czworobok, wysłuchał przemówienia ławnika Pluskowskiego, który w żywych słowach barwnie zobrazował ludzkość, gotową dla obrony wolności oddać nawet swe życie. Następnie p. Pluskowski krótko ujął historię Stanów Zjednoczonych, wykazując jednocześnie rolę Ameryki w odrodzeniu Polski.

W 2015 roku pabianiczanin Józef Pluskowski otrzymał tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. In 2015 year Jozef Pluskowski from Pabianice received the title Righteous Among the Nations. Jest to najwyższe izraelskie odznaczenie cywilne nadawane nie-Żydom, przyznawane przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem w Jerozolimie. Medal i dyplom zostały ustanowione dekretem parlamentu izraelskiego w 1963 r. Na medalu znajduje się napis z Talmudu: „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. Odznaczenie jest przyznawane nie-Żydom, którzy bezinteresownie ratowali Żydów z narażeniem swojego życia. J. Pluskowski według drobiazgowych ustaleń Jad Waszem uratował rodzinę Millerów w Warszawie.
Józef Pluskowski born 1896 in Pabianice – died 1950. Help was extended to: Gustaw Miller - Father, Pelagia Miller – Mother, Rena Miller-Laskowska – Daughter.


Józef Pluskowski był przewodniczącym Robotniczego Stowarzyszenia Oświatowego „Światło” w Pabianicach. Łodzianin (28.04.1923) - pismo socjalistyczne - informował:

Robotnicze Stowarzyszenie Oświatowe „Światło” zostało zorganizowane w r. 1917, w celu pogłębienia świadomości klasowej, podniesienia kultury, sztuki, oraz dostarczenia godziwych rozrywek towarzyskich dla robotników. Stowarzyszenie rozciągało swą działalność na m. Pabianice i okolicę.

Zarząd w okresie sprawozdawczym stanowili: Pluskowski Józef (przewodniczący), Sulej Karol (zastępca przewodniczącego), Mroziński Ignacy (sekretarz), Olejniczak Stanisław, Fokczyński Franciszek, Cegiełkówna Władysława, Krajówna Klara, Kraj Julian, Biskupska Helena, Chęciński Bolesław i Kapuściński.

Zarząd mimo trudnych warunków wytworzonych bezrobociem, nędzą mas prowadził pracę dość intensywnie. Na przeszkodzie w zamierzonej szerokiej działalności stawał brak odpowiednich funduszów, zdolnych sił w zakresie swej działalności kulturalno-oświatowej, oraz inwazja bolszewicka, a co za tym idzie pobór do wojska. Zarząd prowadził pracę w sekcjach: naukowej, dramatycznej, śpiewaczej, bibliotecznej, dziecięcej i gospodarczej.

Inteligencja miejscowa z wyjątkiem kilku jednostek ideowych, odnosiła się do Stowarzyszenia obojętnie, a nieraz wrogo. Szczególniejszego wroga Stowarzyszenie miało w klerze miejscowym. Mimo to Stowarzyszenie zajęło wybitne miejsce w szeregu instytucji pokrewnych, zdobyło sobie popularność wśród szerokich mas społeczeństwa m. Pabianic i okolicy.

Stowarzyszenie mieści się w lokalu przy ulicy Zamkowej 20 i zajmuje trzy obszerne pokoje, w tym salę wykładową, z której korzystają związki i PPS.

Stowarzyszenie posiada kilka szaf, kilkadziesiąt krzeseł, pianino, latarnię magiczną, kontrabas, bibliotekę, stoły, ławki i inne przedmioty. W lokalu wisi kilka obrazów, między innymi wielki portret Marksa i członków Magistratu Robotniczego, którzy przyczynili się poważnie do podniesienia szkolnictwa w Pabianicach. Stowarzyszenie brało udział w zebraniu organizacyjnym Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego w Warszawie w dniu 2 stycznia 1923 r. przez swego delegata Józefa Pluskowskiego.

Na początku r. 1918 zorganizowano kursy naukowe, które prowadzono także w okresie sprawozdawczym. Naukę prowadzili nauczyciele: Pluskowski i Polakowski. W r. 1921 i 1922 były prowadzone wykłady z zakresu historii, geografii, literatury i przyrody. Wykłady prowadzili nauczyciele: Mazur Andrzej, Somorowski Stanisław, Staszewski Kazimierz i Pluskowski Józef.

Urządzono odczyty: Jana Baudouina de Courtenaja, uczonego polskiego, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, trzy odczyty na tematy – „Apoteoza wojny”, „Równouprawnienie płci, a niewola płciowa”, „Wpływ języka na nastrój i światopogląd”; Czapińskiego Kazimierza, posła, jeden odczyt na temat – „Szkoła wyznaniowa”; Wieniawy Długoszewskiego Tadeusza, literata i poety, dwa odczyty na tematy – „O Rosji Bolszewickiej” i „Legenda o Piłsudskim”; Piotrowskiego Zygmunta, redaktora z Chicago, jeden odczyt na temat – „Wychodźstwo”; Szczerkowskiego Antoniego, posła, jeden odczyt – „Związki zawodowe i klasa pracująca”; Hajnosa Rudolfa z Krakowa, dwa odczyty na temat – „Z biegiem Wisły” i „Miasta polskie”; Zaremby Zygmunta, redaktora i posła, jeden odczyt na temat – „Kooperatywy i ich rozwój”.

Urządzono publiczne wykłady: Mazura Andrzeja, wybitnego nauczyciela gimnazjum państwowego, siedem wykładów z cyklu – „Rewolucja Francuska”; Staszewskiego Kazimierza, nauczyciela, na tematy – „Rozwój miast”, „Za co kochamy Pana Tadeusza”, „O Szwajcarii”; Somorowskiego Stanisława, nauczyciela, na tematy – „Życie pierwotnego człowieka” i „Nasze okazy” z wycieczką do muzeum miejskiego; Filipowicza Tadeusza, redaktora, na temat – „Wychowanie dziecka”; Pluskowskiego Józefa na tematy – „Głód nauki wśród proletariatu”, „Wycieczka do Krakowa i Wieliczki”, „Kultura Wschodu”, „Węgiel”, „walka o słońce”, „Nad brzegiem Bałtyku”; Sajdy Józefa, kierownika 7-mio kl. szkoły - 10 wykładów z cyklu „Polska Współczesna”.

Sekcja dziecięca urządziła pogadanki i przedstawienia : „W noc wigilijną”, obraz w 1 akcie, „Szopka” Or-Ota, „Jaskółka”, obraz w 1 akcie. Sekcja urządziła choinkę z podarunkami. Sekcja posiada bibliotekę sceniczną.

Sekcja biblioteczna prowadzi bibliotekę powiększoną w r. 1922 o 428 książek.

Sekcja dramatyczna wystawiła; „Tajga szumi”, dramat w 1 akcie Saksagońskiej; „Franek szpieg”, dramat, „Pięść”, dramat w 3 aktach na tle rewolucji A. Sokoliczówny, grany 2 razy; „Wichrzyciel”, dramat z życia w 5 aktach, grany dwa razy. Reżyserką była p. Bobrocka. Na koszt Stowarzyszenia teatr łódzki wystawił pod dyrekcją Zelwerowicza „Noc”, dramat w 3 aktach Wojnarowskiej i „Księgę Hioba”, komedia w 3 aktach B. Winawera. Pertraktacje w sprawie stałego wystawiania sztuk na koszt Stowarzyszenia z powodu wyjazdu A. Zelwerowicza do warszawy zostały zerwane.

Sekcja śpiewacza prowadziła chór, który wystąpił na koncertach i w dniu 1 Maja.

Sekcja gospodarcza prowadziła bufet na zabawach oraz sprzedawała bilety przy przedstawieniach, koncertach, odczytach – Sekcja posiada kompletne urządzenie kuchenne.

Zarząd wystąpił na ogólnym zebraniu odbytym 21 kwietnia br. z wnioskiem o przemianowanie Stowarzyszenia na Towarzystwo Uniwersytetów Robotniczych z pozostawieniem nazwy „Światło” ze względów popularności, a w myśl skoordynowania ruchu oświatowego robotniczego.

Szczegółowe sprawozdanie, jak poprzednich lat, wydaje Stowarzyszenie drukiem.

Józef Pluskowski był także przewodniczącym komitetu budowy pomnika Stanisława Wojtaszka – lokalnego rewolucjonisty. Łodzianin (29.09.1923) pisał: W Pabianicach odbyła się uroczystość odsłonięcia pomnika towarzyszowi Wojtaszkowi Stanisławowi, bojownikowi o Niepodległość i Socjalizm.

Tow. Wojtaszek brał wybitny udział w pracy PPS, szczególnie frakcji bojowej. Odsiadywał więzienie, twierdzę, był na zsyłce. Do końca życia pełen zapału pracował w PPS i związkach zawodowych. Był członkiem OKR (Okręgowy Komitet Robotniczy) Łódź- miasto i Łódź podmiejska w Pabianicach, członkiem Stowarzyszenia Oświatowego „Światło”, członkiem rady nadzorczej kooperatywy „Związkowiec” oraz funkcjonariuszem Związku Włóknistego. Na tym ostatnim stanowisku oddał robotnikom nieocenione usługi. Oddawał się także pracy samorządowej, będąc ławnikiem Magistratu w Pabianicach, a później radnym miasta, tamże.

Towarzysze nosili się z zamiarem wybudowania pomnika dla niego.

Toteż Komitet PPS przyjął rezolucję na jednym z posiedzeń w miesiącu wrześniu, aby pomnik wybudować i dla zrealizowania projektu wybrano Komitet Budowy w składzie: Pluskowski (przewodniczący), Raszpla, Dolewa, Dudek, Biskupska i Olejniczak.

W niedzielę dnia 23 września br. wyruszył sprzed klubu PPS pochód, w którym wzięli udział posłowie i przedstawiciele władz centralnych, reprezentacje Łódzkiego OKR i Łódź Podmiejska ze sztandarami, oraz delegacje Komitetów PPS ze sztandarami z Pabianic, Zduńskiej Woli, Zgierza, Sieradza, Szadku, Złoczewa, Rudy Pabianickiej, Zelowa i Łasku.

Nad mogiłą orkiestra Straży Ogniowej Ochotniczej wykonała marsz żałobny Chopina, w czasie którego wobec kilkunastotysięcznych tłumów pomnik odsłonięto, po czym przemówił w imieniu Komitetu Budowy, przewodniczący tegoż Komitetu tow. Pluskowski, nawiązując swe przemówienie do odłamanej gałęzi dębu, gdyż tow. Wojtaszek, jak odłamana gałąź rokując wielkie nadzieje dla sprawy robotniczej, w kwiecie wieku, życie swe na gruźlicę zakończył, przeżywszy 31 lat.

Bardzo piękne przemówienia wygłosili posłowie tow. tow. Badzian i Szczerkowski, mówiąc o umiłowanej idei. W imieniu OKR Łódź- miasto wyraził hołd dla zmarłego bojownika, sekretarz okręgowy tow. E. Ajnenkiel.

Uroczystość ta pozostanie na długo w sercach wszystkich zebranych.

Pomnik z granitu czerwonego, wąchockiego, pięknie rzeźbiony (odłamana gałąź dębu), z jednej bryły, 3 metry wysoki, został wykonany w znanej firmie Borkowski w Łodzi. Jest to jedyny pomnik takiej wartości artystycznej na cmentarzu w Pabianicach.

Jak w dniu odsłonięcia, tak i w dni następne, od wczesnego rana, idą ludzie by oglądać pomnik i zarazem wyrazić hołd temu, który całe życie żył dla ludu, a którego duch wśród szerokich mas Pabianic i okolic żyć będzie zawsze.


http://en.wikipedia.org


http://www.sprawiedliwi.org.pl/en/family/760,jozef-pluskowski/%20


https://www.thejc.com/news/uk-news/my-heroic-prize-parents-1.54940


Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij