www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Z dziejów samorządu miasta Pabjanic

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Gazeta Pabianicka z listopada 1928 roku przyniosła, piórem Kazimierza Staszewskiego, podsumowanie pierwszej dekady samorządności terytorialnej w naszym mieście. Autor opisał także sposób zarządzenia Pabianicami w okresie pierwszej wojny światowej. Po jej zakończeniu nastąpiła istna rewia rad miejskich i prezydentów. Pluralizm interesów oraz poglądów politycznych utrudniał działanie samorządu. Jednak magistrat, czyli ówczesny urząd miejski, będący organem wykonawczym samorządu terytorialnego zdołał zrealizować wiele projektów społecznych, edukacyjnych, inwestycyjnych. Samorządowców nie opuszczał optymizm. Plany rozwoju miasta zakładały powiększenie liczby mieszkańców do 100 tysięcy.

Władze rosyjskie panujące nad olbrzymimi terytoriami dawnej Rzeczypospolitej Polskiej, po 1863 roku dały samorząd wsi, lecz odebrały go miastom, gdyż w miastach koncentrował się żywioł ruchliwy, żywo reagujący na wszelkie wypadki natury politycznej: samorząd mógł tylko ten żywioł urabiać i emancypować.

W roku 1914, tj. w roku, w którym wybuchła wojna europejska, rządził w Pabjanicach mianowany przez władze rosyjskie burmistrz Witold Schreier, mając do pomocy czterech ławników: Skrzyńskiego Konstantego, obywatela Starego Miasta, Fausta Hermana, Endera Teodora i Schweikerta Ludwika – przemysłowca.

Wybuch wojny i zbombardowanie Kalisza, tak blisko położonego od Pabjanic, wywołały w mieście panikę. Gdy w połowie sierpnia 1914 r. ukazały się na ulicach miasta patrole niemieckie, nie zastały już burmistrza Schreiera, który uciekł z Pabjanic wraz z wojskiem rosyjskim

Władze miejskie w pierwszym roku wojny

Porządek w mieście utrzymywała Milicja Obywatelska składająca się głównie z członków Straży Ogniowej, a kierowana ręką komendanta Straży p. Feliksa Kruschego i jego zastępcy Adolfa Kruschego.

Po kilkunastu dniach Niemcy opuścili miasto, które zajęli znów Moskale.

W pierwszych dniach października Niemcy ponownie zajęli miasto i wytrwali do 30 października, aby znów je po pewnym czasie opuścić.

W dniu 21 listopada rozpoczęło się oblężenie całego odcinka frontu, na linii którego znalazło się i nasze miasto. Oblężenie trwało do 6 grudnia, w którym to dniu Niemcy wkroczyli do wystraszonego walkami miasta, już go Moskalom nie oddali.

Miastem zarządzały przez cały czas oblężenia władze prowizoryczne, borykające się z olbrzymimi trudnościami, narażając się co chwila na groźbę uwięzienia, czy to ze strony Moskali, czy też Niemców. Milicja Obywatelska musiała umieć odpowiednie zająć stanowisko wobec coraz to zmieniających się władz. Tymczasem zadania prowizorycznego obywatelskiego Zarządu Miasta były wielkie: wojska wymagały kwater, żywności, szpitali, pieniędzy, na które to wydatki funduszów nie było. Mimo obiektywnego ustosunkowania się Obywatelskiego Zarządu Miasta do zmieniających się wojsk, niejednego z przedstawicieli Milicji Moskale zamknęli do więzienia; wśród aresztowanych znaleźli się też i wybitniejsi obywatele miasta.

Gdy front przesunął się w stronę Warszawy, miasto odetchnęło.

Obywatelskie władze miejskie podzieliły swe czynności według potrzeb miasta. Powstał więc wydział szkolny, szpitalny, opieki nad rezerwistkami, policji itp. Ponieważ władze okupacyjne zaczęły się domagać wysunięcia na czoło zarządu miasta burmistrza, uproszono Fiedlera Ottona, aby występował w charakterze burmistrza m. Pabjanic.

Władze te rządziły wśród wielkich trudności do dnia 1 lipca 1915 roku.

W międzyczasie tj. w dniu 19 czerwca 1915 roku na mocy rozporządzenia Głównodowodzącego armią niemiecką na Wschodzie wydano dla miast Polski rosyjskiej pod okupacją niemiecką ordynację wyborczą.

Wojenny Magistrat (1915-1918)

W dniu 1 lipca 1915 roku przybył do Pabjanic niemiecki naczelnik powiatu łaskiego celem zamianowania Magistratu i Rady Miejskiej.

Burmistrzem został dr. A. Krusche przemysłowiec, a jego zastępcą Hans Jozef. (Z dniem 4 listopada tegoż roku drugim burmistrzem Graeser Paweł – przemysłowiec). Ławnikami byli: Herman Faust, Hans Józef , Reinhold Hegenbart i Franciszek Lorentowicz.

Do Rady Miejskiej weszli: Adolf Krusche – przewodniczący oraz Henryk Broniatowski, Teodor Ender, R. Engelhorn, Paweł Graeser, Hadrian Teodor, Hille L, Kamieński W., Kindler O., Klose E., Kratsch F., Krusche O., Lipski H., Löfler A., Morawski L., Nawrocki Fr., Nurnberg A., Schiele A., Sowiński R., Tryuk Z., Weinstein H., Weissman J., Wygodzki J., Wigdorowicz H., (razem 24 osoby).

Magistrat utrzymywał własną policję, oraz dbać musiał o zaprowiantowanie miasta, co stanowiło jedną z najważniejszych bolączek. Dochody Magistrat czerpał z rzeźni, cła, targów, podatku od piwa, z karty chlebowej, ze sprzedaży węgla, nafty, kartofli, śledzi. Ponieważ podatków stałych nie można było ściągać, dochody były niewystarczające; powstał w pierwszych miesiącach deficyt, wynoszący 98,295 rb.

Duże sumy pochłonęły zapomogi dla rezerwistek, płace dla nauczycieli, oraz policji. 300 rubli miesięcznie Magistrat musiał dawać Landratowi niemieckiemu do dyspozycji. Zaszła potrzeba zaciągnięcia pożyczki w sumie 150, 000 rb. Gwarancję dać mieli przemysłowcy oraz obywatele. Wskutek niepewnej sytuacji zaszły duże trudności ze zdobyciem gwarancji, tak że ostatecznie gwarancję dały tylko firmy Krusche i Ender i R. Kindler.

W dniu 4 sierpnia 1915 r. magistrat daje projekt zbudowania elektrowni kosztem 12, 000 rb. Wkrótce też wybudowano małą elektrownię przy ul. Gdańskiej, gdzie dziś stoi Kino Miejskie. Wobec dużej konsumpcji trzeba było elektrownię rozszerzyć, co też i uczyniono, dobudowując nową halę.

Językiem urzędowym był niemiecki i polski, pod tekstem niemieckim.

Prace Magistratu nie zawsze wywoływały zadowolenie. Mieszkańcy miasta narzekali na przewagę nazwisk niemieckich w komisjach np. szkolnej i wnosili w tej sprawie rekursy.

Sytuacja finansowa miasta była trudna, gdyż brakowało podatków, przemysł zamarł, domy nie płaciły nic, handel spadł do minimum. Toteż Magistrat ma stały deficyt. Ponieważ władze niemieckie zauważyły, ze pocztą robotnicy, pracujący w Niemczech, przysyłają do swych rodzin w Pabjanicach około 50, 000 rb. Miesięcznie, postanowiono zmniejszyć zapomogi tym, którzy otrzymują pieniądze z Niemiec.

W roku 1915 powstaje też Sejmik Powiatowy, w którym miasto nasze reprezentuje Wlazłowicz H. i burmistrz Graeser.

Tymczasem zabieranie do Niemiec robotników w r. 1916, łapanych na ulicach na ulicach miasta, wywołuje tarcia, rezultatem których są ustąpienia niektórych członków magistrackich.

W lutym roku 1917 burmistrz Krusche zmuszony jest ustąpić, gdyż nie chciał się podporządkować krzywdzącym miasto zarządzeniom władz okupacyjnych. Na jego miejsce wchodzi z nominacji Dankwerst, oficer armii niemieckiej.

8 maja 1917 roku skład Magistratu jest następujący: Dankwerst i Orłowski Aleksander – burmistrzowie oraz ławnicy Jankowski Jan, Hans J., Graeser P. i Faust H.

Ponieważ 5 listopada 1916 roku ogłoszono Królestwo Polskie (co prawda o granicach nieokreślonych), trzeba było w stosunku do samorządu stosować politykę liberalniejszą. Burmistrz Dankwerst ustąpił w dniu 1 października 1917 r.

Samorząd w okresie przełomu

W 1918 roku na zasadzie wyborów kurialnych powołana została nowa Rada Miejska, na której czele Lipski H. – przewodniczący, Kamieński W. zastępca i Pomianowski sekretarz. W Radzie reprezentowane są różne stronnictwa polityczne, jak endecja, Narodowy Związek Robotniczy i P.P.S. oraz Niemcy i Żydzi.

Rada ta urzędowała do listopada 1918 roku.

Narodowy Związek Robotniczy oraz P.P.S. odczytały na pierwszym posiedzeniu Rady swe deklaracje niepodległościowe i domagające się zjednoczenia polski, za co radnych spotkały represje ze strony Niemców.

Burmistrzami zostali Orłowski A. i Moszczeński St. Językiem urzędowym Magistratu jest tylko język polski. Magistrat obecnie mógł zwrócić uwagę na życie narodowe miasta, co uwydatniło się we wzięciu udziału w obchodzie kościuszkowskim (8 X 1917 roku), w uchwaleniu weteranom z 63 roku zapomóg, w subsydium na internowanych legionistów w Szczypiornie i Beniaminowie.

Na rok 1918-19 Magistrat opracował szczegółowy budżet, zamykający się sumą 1, 159, 137 marek. Główne źródło dochodu płynęło z urzędu zaprowiantowania miasta.

Ciekawe są dane, mówiące o życiu miasta w ciężkim roku 1917.

Oto liczba mieszkańców zmalała do 38 tysięcy, gdy przed wojną było ich 57 tys. (łącznie z przedmieściem Górką). Zmalała liczba urodzeń: urodziło się bowiem w roku tym 685 osób, zmarło zaś 1, 118. Policja miejska liczy 41 osób. W szpitalu leczyły się 244 osoby na tyfus plamisty. Wzrastają też choroby weneryczne. Magistrat udziela pomocy 750 rodzinom rezerwistów. Poza tym około 3000 biednych korzysta z zapomóg i obiadów, wydawanych po 8 fenigów. Rozwija się szkolnictwo. W styczniu 1918 roku w szkołach miejskich uczy się 2,500 dzieci. W międzyczasie na skutek instrukcji, otrzymywanych ze sfer kierujących życiem politycznym Polski, powołano Radę Robotniczą, na czele której stanął Teofil Wojeński, profesor.

Po uwolnieniu stolicy od okupantów dnia 11 listopada 1918 roku, oraz jednoczesnym uwolnieniu od Niemców i miasta Pabianic, Rada Robotnicza przybyła na posiedzenie Rady miejskiej, i pod presją zmusiła ją do ustąpienia. Radę Robotniczą reprezentowali na zewnątrz Szczerkowski A., Jagiellak M. i Skowroński K., którzy podpisywali nominacje oraz zwalniali urzędników podległych magistratowi.

Przedstawiciele Rady podpisali dymisję Magistratowi

Aby jednak miasto nie pozostało bez władz, powołano Radę Pięciu, składającą się z Hansa Józefa, Kamieńskiego W, Roznera G, Pawłoskiego A. i Jankowskiego J.

Zorganizowane już Ministerstwo Spraw Wewnętrznych mianowało burmistrzem Jankowskiego Jana. Rada Robotnicza chciała zastąpić Radę Miejską, lecz tarcia wewnętrzne na tle politycznym rozbiły ją po kilku tygodniach urzędowania. Wystąpił z niej Narodowy Związek Robotniczy, endecja i komuniści Rady nie popierali. Wreszcie P.P.S. zdecydowała się Radę rozwiązać.

W międzyczasie obowiązki burmistrza objął Mieszkowski, polecony przez jednego z działaczy niepodległościowych na terenie Pabjanic, prof. Wojeńskiego.

Rada Pięciu stanowiła dlań ciało doradcze.

Pierwszy wolny samorząd m. Pabjanic

Na zasadzie ordynacji wyborczej, opracowanej przez Rząd Polski odbyły się wybory do Rady Miejskiej, która po raz pierwszy zebrała się w dniu 11 kwietnia 1919 roku.

Na czele rady stanął przewodniczący dr Eichler Witold, należący wówczas do Narodowego Związku Robotniczego.

Prezydentem został Makowski Leonard (P.P.S.), wiceprezydentem Jankowski Jan, ławnikami Alter, Gramsz A. (P.P.S.) i A. Pawełczyk (N.Z.R.)

Magistrat musiał rozpocząć szeroką akcję w związku z bezrobociem i nędzą panującą w kraju.

Z pomocą przyszedł Komitet Amerykański, który przysłał na rzecz biednych wielkie dary w naturze w postaci mąki (120 worków), mleka (150 skrzyń), konserw (9 skrzyń), smalcu (20 skrzyń).

Po raz pierwszy przeprowadzono zupełną reorganizację biur magistrackich, utworzono 12 wydziałów, zaangażowano szereg nowych urzędników.

Przed Magistratem zbierają się jednak wielkie tłumy, domagające się uruchomienia robót publicznych, które im w czasie wyborów przyobiecano. Wtedy to pada projekt budowy kanału na ul. Tuszyńskiej oraz założenia skwerów przed Magistratem i kościołem św. Mateusza. Następnie wchodzi na porządek dzienny sprawa przyłączenia przedmieść. Opracowany budżet na rok 1919-20 zamykał się sumą 4, 609, 843 marek.

Projektów rzucił Magistrat wiele, lecz nie wszystkie mógł realizować, gdyż na skutek tarć między przedstawicielami ugrupowań radzieckich o osobę prezydenta, Rada uległa silnemu osłabieniu.

Wreszcie prezydent Makowski otrzymuje votum nieufności, a frakcja N.Z.R. wychodzi z rady.

Pierwsza Rada Wolnej Polski, a druga z wyborów, ulega rozbiciu.

Obowiązki prezydenta obejmuje A. Gramsz, gdyż wiceprezydent Jankowski Jan oraz ławnik Pawełczyk ustąpili.

Ławnikami są Wojatszek, Sulej i Alter. Magistrat domaga się od władz przysłania komisarza, nie czując ssie na siłach prowadzić gospodarkę wśród dużego rozognienia stosunków w mieście.

W maju 1920 roku powołana zostaje nowa Rada z prezesem dr Eichlerem, w której większość stanowiła prawica i centrum demokratyczne. P.P.S. znalazła się w opozycji do Magistratu, na czele którego stanął A. Orłowski, jako prezydent, T. Piechota jako wiceprezydent, mając do pomocy ławników: P. Graesera, Hansa J. I kanara j.

Magistrat opracował… budżet na rok 1920-21 zamykający się sumą 9, 527, 754 marek.

Magistrat wprowadza nowe podatki i kontynuuje prace poprzedniego Magistratu w związku z budową kanału przy ul. Tuszyńskiej i skwerów przy magistracie. Włącza ostatecznie przedmieścia do miasta.

Ponieważ bolszewicy zagrażają Państwu, Rada żywo reaguje na życie Polski, tocząc zawzięte dysputy na temat rokowań w Spaa, zachęcając obywateli do wstępowania do Armii Ochotniczej, domagając się rządu centrolewicowego , protestując przeciw instytucji Senatu, popierając plebiscyt górnośląski .

Budżet na 3 kwartały 1921 roku obejmuje już kwotę 62 miliardów marek, a to ze względu na olbrzymia dewaluację marki polskiej.

W międzyczasie wskutek zarzutów postawionych przez pewną cześć Rady, prezydent Orłowski zmuszony jest do ustąpienia. Zarzucono mu arbitralność, zbytnią oszczędność i niepodporządkowywanie się uchwałom Rady Miejskiej.

Prezydentem w dniu 14 grudnia 1922 roku zostaje wybrany Jan Jankowski. Wiceprezydentem jest T. Piechota.

Magistrat buduje wielki gmach szkolny przy ul. Poniatowskiego, zawiera umowę na przedłużenie linii tramwajowej do dworca kolejowego, zakłada park na tzw. Strzelnicy, reguluje cały szereg nowych ulic, buduje chodniki na wielu ulicach miasta, zadrzewia miasto.

Rada Miejska pracuje jednak dość słabo; na posiedzeniach stale brak quorum. Wielu radnych składa mandaty. Dopiero ataki opozycji z prawicy i P.P.S. ożywiają obrady. Opozycja zarzuca, ze Magistrat pracuje w 1924 roku przez 10 miesięcy bez budżetu, że szafuje pieniędzmi, np. w dniu poświęcenia nowej szkoły urządził bankiet kosztem 2, 224 zł.

Wobec powyższych ataków prezydent Jankowski ustępuje, lecz zostaje ponownie wybrany.

Wreszcie Rada zostaje zdekompletowana i 19 stycznia 1925 r. zostaje rozwiązana. Budżet za rok 1924 zamykał się suma 898, 800 zł.

Trzecia wolna Rada Miejska m. Pabjanic

20 maja 1925 roku zebrała się nowa Rada Miejska, w której większość stanowiła lewica (głównie P.P.S. i N.P.R.).

Prezydentem zostaje Jan Jankowski, wiceprezydentem K. Skowroński, ławnikami J. Pluskowski, K. Sulej, O. Herter i F. Szymanowicz.

Prezesem Rady zostaje A. Szczerkowski – poseł, wiceprezesem F. Papiewski.

Samorząd miejski podejmuje szereg prac: zakłada 2 czytelnie miejskie, Seminarium Nauczycielskie, buduje Kino Oświatowe, reguluje ulice, buduje dom dla bezdomnych przy ul. Japońskiej, podejmuje prace nad opracowaniem planów regulacyjnych miasta, oraz podpisuje umowę z Elektrownią Łódzką na dostarczenie prądu do Pabjanic i założenie wielkiej instalacji. Organizuje się poza tym kolonie letnie dla dzieci, szkołę wieczorową i opiekę społeczną na szeroką skalę.

Opozycyjnie ustosunkowana do Magistratu prawica zarzuca mu szereg uchybień np. szafowanie pieniędzmi na rzeczy zbędne, niewykonywanie budżetu, małą wydajność pracy, zbyt wielkie wydatki osobowe i na koszta rozjazdów. Urząd Wojewódzki zarzucany jest protestami Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości.

Wreszcie w roku 1927 przybywa komisja lustracyjna z Urzędu Wojewódzkiego, która stwierdza szereg przewinień ze strony członków Magistratu oraz urzędników magistrackich..

Śledztwo zakończone zostało aresztowaniem ławnika J. Pluskowskiego, któremu zarzucono sprzeniewierzenie oraz pociągnięciem do odpowiedzialności sądowej prezydenta Jankowskiego oraz dwu urzędników.

Chcąc ratować sytuację w Magistracie, Rada wybiera prezydentem prof. Władysława Gackiego z Łodzi. Wiceprezydentem przez pewien czas jest jeszcze K. Skowroński, poczym ustępuje. Ławnikami są: Sulej K., Szymanowicz Fr., Janowski Fr. i Herter O. Były to już ostatnie czyny Rady, która nie mogła znaleźć wyjścia. Toteż po wystąpieniu z Rady prawicy, skrajnej lewicy i P.P.S. rada została rozbita w dniu 3 października 11927 roku.

Rada Przyboczna

Urząd Wojewódzki nie chcąc mianować dla Pabjanic komisarza, powierzył prezydentowi Gackiemu dalsze pełnienie obowiązków, bez ławników, którzy zostali zwolnieni.

Radę Przyboczną p. prezydenta stanowili ludzie, nie będący czołowymi reprezentantami żadnych partii lub bezpartyjni. Byli to: Alter Sz., Eichler W., Kasperski J., Szefer St., Wendt P., potem uzupełniono Radę przez dokooptowanie Knopa B., Magrowicza J., Nowaka T., Posiela St. i Rakowskiego.

Jednoosobowy Magistrat rozpoczął pracę w dniu 24 listopada 1927 roku. Uporządkowane zostały wydziały magistrackie, zreorganizowano stan urzędniczy, ułożono szereg zasadniczych statutów, regulaminów; poza tym opracowano budżet na rok 1928-29. Z inwestycji zrealizowano założenie trawników w Alejach, skweru przed kościołem N.M.P., rozpoczęto budowę transformatorów dla elektrowni, zakładanie sieci elektrycznej itp. Słowem Magistrat przeprowadzić musiał sanację stosunków w samorządzie, co też w dużej mierze uskutecznił.

Czwarta Rada Miejska

W dniu 15 maja 1928 r., a więc po 7 miesiącach urzędowania prezydenta Gackiego, zwołana została nowa Rada Miejska.

Od razu powstała trudność w utworzeniu większości, na której mógłby się oprzeć Magistrat.

Ostatecznie stronnictwa prawicowe i centrowe zawarły porozumienie, mocą którego powołano nowy Magistrat.

Skład Magistratu: prezydent Orłowski A., wiceprezydent Tomczak M., ławnicy: Samuel E., Dąbrowski B., Filtzer J. i Szymanowicz Fr.

Prezesem Rady został Jankowski Antoni, wiceprezesem Papiewski F.

Praca nowej większości radzieckiej spotkała się z dużą opozycją lewicy. Magistrat przez 6 miesięcy zrealizował elektryfikację miasta, wybudował baraki dla bezdomnych, wykończył dawny dom dla bezdomnych, który przeznaczył na dom czynszowy. Poza tym wybudował most przy ul. Kilińskiego, ukończył most przy ul. Zamkowej, gruntownie wyrestaurował szpital miejski, szkołę No 9 przy ulicy Zamkowej. Wziął się też energicznie do ściągania podatków.

Opozycja radziecka z lewej strony postawiła Magistratowi szereg zarzutów natury formalnej.

Magistrat zażądał lustracji z Urzędu Wojewódzkiego. Lustracja stwierdziła pewne uchybienia, lecz zaznaczyła, że gospodarka prowadzona jest dobrze..

Przed wynikiem lustracji uchwalono Magistratowi votum nieufności dwoma głosami większości. Lecz w dniu 29 października 1928 r. opierając się na wynikach lustracji i na pewnym uzupełnieniu dotychczasowej większości rządowej rada wyraziła magistratowi swe zaufanie

Prezydenci m. Pabjanic, którzy otrzymali od Rady Miejskiej votum nieufności:

Leonard Makowski w r. 1920

Aleksander Orłowski w r. 1922

Jan Jankowski w r. 1927

Aleksander Orłowski w r. 1928

Rady, które zostały rozbite i nie przetrwały swej kadencji

Rada Miejska w r. 1918

Rada Miejska w r. 1918

Rada Miejska w r. 1920

Rada Miejska w r. 1925

Rada Miejska w r. 1928

Dzisiejsze funkcje Magistratu miasta Pabjanic

Częstokroć słyszymy głosy, narzekające na zbyt wielkie obciążenie budżetu miasta etatami urzędniczymi, których jest ogromna ilość, szczególniej jeżeli porównamy ją z ilością urzędników zatrudnionych w Magistracie przed wojną.

Przed wojną zaledwie kilku urzędników pracowało w Magistracie i ilość ta zupełnie wystarczała. Jeżeli jednak przypatrzymy się temu, jak rozszerzona została działalność dzisiejszego samorządu, jeżeli obliczymy, ile funkcji Państwo przelało dziś na miasto, będzie jasne , iż powiększenie stanu etatów urzędniczych wypływało jako prosta konieczność z rozszerzonych kompetencji Magistratu i dużego zróżniczkowania jego pracy. Dziś Magistrat musi wykonywać czynności o jakich się przed wojną nikomu nie śniło.

Postarajmy się rozejrzeć w tych dziedzinach pracy, które otrzymuje Magistrat m. Pabjanic do wykonania.

Administracja Magistratu poza sprawami samorządowymi zobowiązana jest do przeprowadzania spraw o charakterze wojskowym i policyjnym, np. rejestracji rezerwistów, rekruta, przyjmowania meldunków, notowania wszelkich zmian w związku z powyższymi sprawami.

Wydział skarbowy Magistratu ściąga prócz podatków miejskich i podatki państwowe, np. od lokali, od gruntów, od nieruchomości itd. Te czynności poruczone w dużej mierze absorbują magistrat i wymagają utrzymania szeregu osób dla załatwienia tych czynności.

Ważną rolę w działalności Magistratu odgrywa szkolnictwo. Dziś w Państwie obowiązuje zasada, że płace nauczycieli oraz wydatki na pomoce szkolne pokrywa Państwo, a miasto pokrywa wydatki rzeczowe, np. utrzymuje lokale szkolne, dba o ich czystość, daje opał; poza tym ze względu na obowiązek szkolny, który sprowadza do szkół nie raz dziatwę bardzo ubogą, Magistrat zmuszony jest zakupywać im podręczniki, zeszyty, ołówki, co w budżecie wynosi dość poważną sumę. W ten sposób samorząd umożliwia ludziom niezamożnym posyłanie dziatwy do szkół. Pieczę lekarską nad szkołami powszechnymi również roztacza samorząd miejski, utrzymując specjalnego lekarza szkolnego i dwie higienistki szkolne.

Magistrat również pokrywa wydatki Rady Szkolnej Miejskiej, ciała w sprawach szkolnych doradczego i w pewnych działach wykonawczego. Rada Szkolna czuwa m. in. nad realizacją obowiązku szkolnego.

Poza tym Magistrat prowadzi oświatę pozaszkolną przez utrzymywanie Wieczorowej Szkoły Powszechnej dla dorosłych (3 klasy) oraz pokrywając w znacznej mierze wydatki na wieczorowe kursy dla terminatorów. Subsydiuje też i szkolnictwo średnie, w tym wypadku Seminarium Nauczycielskie, niegdyś miejskie, od roku zaś 1926 będące własnością Polskiej Macierzy Szkolnej oraz Gimnazjum Niemieckie i Szkołę Rzemiosł. Ostatnio Magistrat uruchomił Miejski Uniwersytet Powszechny.

Kosztem Magistratu utrzymywane są dwie czytelnie miejskie, zaopatrzone we wszystkie ważniejsze czasopisma o różnym zabarwieniu politycznym.

Aby pobudzić działalność instytucji kulturalnych i oświatowych przeznacza miasto 10 tys. zł na subsydia dla ruchliwszych organizacji społecznych.

W dziale zdrowotności zarząd miasta prowadzi szpital miejski, ostatnio zaopatrzony w szereg udogodnień, prowadzi też przychodnie – ambulatorium, z którego korzystają niezamożni obywatele miasta, nie podlegający Kasie Chorych.

Duże kwoty wydawane są na plantacje miejskie, parki i skwery. Obecnie miasto posiada 3 parki, nad Dobrzynką park. Juliusza Słowackiego, park Wolności i park Karolewski. Skwery i parki wymagają prowadzenia plantacji, na których można hodować kwiaty i krzewy. Hoduje się też je w dużej ilości.

W roku bieżącym Magistrat zobowiązany jest uruchomić stacje opieki nad Matką i Dzieckiem oraz stację Przeciwgruźliczą, które to instytucje uzupełnią braki w dziale Opieki Społecznej. Poza tym prowadzi się już sierociniec, tymczasowo ulokowany w gmachu Ochrony Katolickiej, przytułek dla starców we własnym budynku przy ul. Tuszyńskiej, udziela się biednym zapomóg.

Około 500 dzieci szkół powszechnych otrzymuje codziennie w szkole drugie śniadanie w postaci mleka i bułki. Pokrywa te wydatki Magistrat. Corocznie latem około 400 dzieci wysyła Magistrat na kolonie czy półkolonie, gdzie dzieci otrzymują nie tylko opiekę, ale i całodzienne utrzymanie i nocleg.

Aby biednych mieszkańców miasta uchronić przed wyzyskiem biur próśb i podań, Magistrat prowadzi specjalne biuro porad prawnych. Tutaj pokrzywdzeni otrzymują radę adwokata miejskiego oraz redaguje się im prośby czy rekursy.

Nierządowi przeciwdziała Urząd Sanitarno-Obyczajowy. Dział opieki społecznej pochłania olbrzymie sumy naszego budżetu; jest to rzecz zrozumiała, że upośledzeni mieszkańcy miasta bez opieki nie mogą pozostać.

W dziale bezpieczeństwa publicznego pracuje policja budowlana, czuwająca nad normalną zabudową miasta. Również i areszt zmuszony jest prowadzić Magistrat na koszt miejski.

W związku z przeprowadzoną instalacją elektryczną w mieście, samorząd łoży duże sumy na oświetlenie miasta.

Ostatnio Magistrat prowadzi następujące przedsiębiorstwa miejskie: kino, rzeźnię i elektrownię.

Kino Miejskie posiada najpiękniejszą salę w Pabianicach, mieszczącą 750 miejsc siedzących. W Sali tej odbywają się wszelkie uroczystości narodowe, akademie. Tu występują teatry łódzkie i warszawskie. Sala ta służy również za miejsce obrad Rady Miejskiej. Programy kina o wysokiej wartości, zmuszają inne miejscowe kinematografy do podnoszenia poziomu swych programów. Bardzo często nakręcane są też tu obrazy oświatowe. Ceny wejścia są wtedy bardzo niskie.

Rzeźnia miejska w bieżącym okresie jest największą bolączką miasta. Mieści się ona w budynku brudnym i ciasnym. Ale są już przygotowane plany pod budowę nowej olbrzymiej rzeźni, połączonej bocznicą z linią kolejową. Rzeźnia ta obliczona będzie na eksport.

Elektrownia Miejska od roku 1928 czerpie prąd z Elektrowni Łódzkiej. Do tego czasu wyzyskiwano prąd tylko dla światła, dziś większość zakładów rzemieślniczych i przemysłowych korzystając z prądu, który zasila miasto nie tylko wieczorem, jak dotychczas, ale przez cały dzień, zakłada motory elektryczne i wyzyskuje prąd dla siły.

Dochodu z Elektrowni jednak miasto nie posiada, gdyż wszelkie zyski idą na pokrycie długu w związku z elektryfikacją miasta.

A aktach magistratu znajdują się olbrzymie plany kanalizacji i wodociągów miasta. Plany te będzie można zrealizować przy korzystnej koniunkturze.

Również w najbliższych miesiącach zostanie zatwierdzony plan regulacyjny miasta, przewidujący rozrost Pabjanic do 100 tys. mieszkańców.

Ponieważ ilość eksmitowanych lokatorów stale wzrasta, zaś stan budownictwa nie przedstawia się jeszcze dobrze, ze nowo wzniesione budynki mogłyby pomieścić wszystkie rodziny. Magistrat zmuszony był postawić specjalny barak w parku Karolewskim, chcąc dać dach nad głową najbardziej tego potrzebującym. W baraku znajduje się 16 wygodnych izb, które mają czasowo służyć za pomieszczenie dla eksmitowanych.

Tak się w ogólnych zarysach przedstawia gospodarka Zarządu Miasta Pabjanic. Z powyższego wynika, że dziś Magistrat spełniać musi cały szereg tych funkcji, które dawniej spełniało państwo, instytucje kulturalno-oświatowe, dobroczynne itp.

Pracując na tym polu, Magistraty nasze powołały w ciągu ostatnich lat szereg instytucji; nie posiadamy ich tylu, żeby można dziś powiedzieć, iż doszliśmy do doskonałości.

Toteż spodziewać się należy, że z każdym rokiem, jak to było dotychczas, miasto zyska nowe zdobycze, nowe urządzenia i instytucje, których domaga się życie.

Aby zaś można było znaleźć pokrycie na stale wzrastające wydatki, stoimy wobec konieczności stworzenia wielkich przedsiębiorstw miejskich, gdyż te stanowić winny główne źródło dochodu naszego miasta.

Paradoksem jest, że w specjalnym numerze Gazety Pabjanickiej poświęconym 10-leciu odzyskania niezależności i samorządności ukazała się równocześnie notka o aresztowaniu Jana Jankowskiego – prezydenta Pabianic.

W dniu 6 b. m. władze sądowe wydały rozkaz aresztowania p. Jana Jankowskiego, b. prezydenta m. Pabjanic.

Aresztowanie to związane jest z ukończeniem dochodzenia w sprawie nadużyć w Magistracie, urzędującym pod przewodnictwem prezydenta Jankowskiego.

P. Jankowski znajduje się w celi obywatelskiej aresztu miejskiego w Pabjanicach.

W dniu 7 b. m. przybył do celi adwokat Kobyliński, który otrzymał podpis p. Jankowskiego na skardze incedentalnej, którą aresztowany wnosi do władz.

Aresztowanie p. Jankowskiego, znanego wszystkim obywatela m. Pabjanic wywołało w mieście ogromne wrażenie.


http://bc.wimbp.lodz.pl/dlibra/docmetadata?id=48096&from=publication



Dariusz Jakóbek w „Samorządzie miasta Pabianic w latach 1915 -1939”, Rocznik Łódzki T. LII -2005 r. przedstawił syntezę działalności samorządowej podczas pierwszej wojny światowej oraz w okresie międzywojennym. Różnice polityczne, społeczne, kulturowe, ambicje osobiste i materialne, oraz permanentny kryzys finansowy sprawiały, że Rada Miejska prawie zawsze balansowała na krawędzi rozpadu.

Po odzyskaniu niepodległości samorząd stawał wobec trudnych wyzwań. Miasto prawie wcale nie posiadało infrastruktury komunalnej. Brakowało elektryczności, kanalizacji, wodociągów. Istniało tyle cywilizacji, ile potrzebne było fabrykom i fabrykantom. Reszta miasta tonęła w błocie i ciemnościach. Tymczasem wielu przedstawicieli społeczności zasiadających w Radzie Miejskiej myliło samorząd z parlamentem krajowym. Stąd też brały się wystąpienia i deklaracje o charakterze ponadlokalnym. Niejeden radny czuł się już niemal posłem lub senatorem. Przykład błyskotliwej kariery Antoniego Szczerkowskiego, który sprawował mandat poselski przez kilka kadencji rozpalał ambicje polityczne. Ostre podziały, niesnaski i spory utrudniały porozumienie i zawieranie trwałych koalicji dla pożytku miasta. Partyjniactwo osłabiało działalność samorządową. Podobnie jak obrona partykularnych interesów przez wpływowe grupy mieszkańców, m.in. „kamienicznicy”. Nad Pabianicami unosiło się ciągle widmo komisarza. Pojęcie dobra wspólnego dopiero zaczynało się kształtować. Po ponadstuletnim okresie zaborów brakowało odpowiedniego doświadczenia i zrozumienia pracy samorządowej.

1919. Leonard Makowski – prezydent miasta Pabianic, Jan Jankowski – wiceprezydent, ławnicy: Szyja Alter, August Gramsz, Andrzej Pawełczyk. Witold Eichler – przewodniczący Rady Miejskiej.

(…) W kampanii wyborczej uczestniczyły również ugrupowania żydowskie, szczególnie aktywne były Bund i Poalej – Syjon. Żydzi postulowali utworzenie szkół z wykładowym językiem hebrajskim, domagali się równouprawnienia przy przyjmowaniu do pracy w instytucjach i przedsiębiorstwach miejskich oraz dopuszczenie języka hebrajskiego w kontaktach ludności żydowskiej z urzędnikami miejskimi.

Mieszczańskie, konserwatywne stronnictwa niemieckie domagały się w swoim programie równouprawnienia dla wszystkich obywateli kraju bez różnicy pochodzenia, narodowości i religii, a w kwestii szkolnictwa, nauczania w szkołach podstawowych w języku ojczystym przy należytym uwzględnieniu praw języka polskiego.

Główna Komisja Wyborcza pod przewodnictwem sędziego okręgowego Józefa Osieckiego, dopuściła do wyborów 9 list wyborczych, w tym 6 list polskich, 2 żydowskie i 1 niemiecką. Na terenie Pabianic uprawnionych do głosowania było 12 120 wyborców, którzy swe głosy mogli oddawać w 12 obwodach wyborczych. W dniu wyborów frekwencja wyniosła aż 92, 5 proc., a więc 11 211 osób poszło do urn. Największe poparcie uzyskały ugrupowania robotnicze – PPS i NZR. Na 30 radnych 11 wprowadzili socjaliści, 7 mandatów uzyskał NZR, 6 stronnictwa żydowskie, po 2 ugrupowania niemieckie i Połączone Stowarzyszenia Polskie.

Pierwsze zebranie Rady Miejskiej odbyło się 11 IV 1919 r. Na jej czele stanął jako przewodniczący dr Witold Eichler, należący wówczas do Narodowego Związku Robotniczego. Od samego początku istnienia Rady zarysowały się poważne trudności co do wyboru Magistratu. W pierwszej turze glosowania większość głosów uzyskał J. Jankowski, reprezentujący Połączone Stowarzyszenia Polskie. Frakcja socjalistyczna, poparta przez robotniczych radnych żydowskich, zgłosiła protest przeciwko temu wyborowi. W wyniku powtórzonych wyborów prezydentem został Leonard Makowski z PPS, Jan Jankowski został wiceprezydentem, na ławników wybrano Szyję Altera (Żydowski Narodowy Komitet Wyborczy), Augusta Gramsza (PPS) i Andrzeja Pawełczyka (NZR).

1919. August Gramsz - p.o. prezydenta. Ławnicy: Stanisław Wojtaszek, Karol Sulej, Szyja Alter.

(…) Tarcia między przedstawicielami ugrupowań wchodzących w skład Rady osiągnęły swój kulminacyjny punkt jesienią tegoż roku (1919). NZR wycofał swoich radnych oraz zgłosił wotum nieufności wobec prezydenta L. Makowskiego (PPS). Oprócz radnych NZR, z Rady wystąpili nadto radni Chrześcijańskiej Demokracji oraz Stronnictwa Niemieckiego, w sumie 11 osób.

Obowiązki prezydenta objął A. Gramsz, gdyż wiceprezydent J. Jankowski oraz ławnik A. Pawelczyk ustąpili, nowymi ławnikami zostali Stanisław Wojtaszek, Karol Sulej i Sz. Alter. Radni socjalistyczni pozostali w Radzie do 3 III 1920 r., po czym też zostali przez partię wycofani. W tej sytuacji trudno było mówić o istnieniu Rady, gdyż pozostało w niej tylko 4 radnych żydowskich. W tej sytuacji Magistrat domagał się od władz zwierzchnich przysłania komisarza. Wobec zdekompletowania Rada została rozwiązana, a wojewoda łódzki Antoni Kamiński wyznaczył nowe wybory na dzień 18 IV 1920 r.

1920. Aleksander Orłowski – prezydent miasta Pabianic, Teofil Piechota – wiceprezydent, ławnicy: Paweł Graeser, Józef Hans, Józef Kanar.

Kampania wyborcza 1920 r. przebiegała pod tymi samymi hasłami co poprzednia, a więc walka z bezrobociem – poprzez zorganizowanie prac interwencyjnych, uruchomienie fabryk oraz lepszą aprowizację miasta. Niepopularna wśród ludności Pabianic, polityka samorządowa PPS stała się skutecznym orężem propagandy w rękach NZR i endecji.

Do Głównego Komitetu Wyborczego, którego przewodniczącym został sędzia pokoju Alojzy Augustynowicz, zgłoszono tym razem 6 list wyborczych – 3 polskie i 3 żydowskie. W dniu 18 IV 1920 r. 7 840 mieszkańców miasta, na 9 794 uprawnionych, stanęło przed urnami wyborczymi w 12 obwodowych komisjach. Spadek liczby osób uprawnionych do glosowania spowodowany był zmniejszeniem się liczby mieszkańców Pabianic, zwłaszcza ludności pochodzenia niemieckiego i żydowskiego. Frekwencja była bardzo wysoka i wyniosła 90,3 proc., niemniej była ona niższa w porównaniu do poprzednich wyborów.

Wybory zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem Zjednoczonego Komitetu Bezpartyjnego Polskiego, który uzyskał 37 proc. głosów, wprowadzając do Rady 12 przedstawicieli, po 7 radnych uzyskały ugrupowania robotnicze PPS i NZR. Kluby ZKBP i NZR utworzyły koalicję, dzięki której mogły podzielić między siebie magistrackie stanowiska. Wzrost wpływów z jednej strony prawicy, z drugiej zaś spadek udzielonego dotychczas poparcia socjalistom dowodził, że fluktuacja nastrojów wśród pabianickiej społeczności przebiegała zgodnie z prawidłowością dającą się zauważyć w skali kraju, a przejawiającą się w sympatii dla kierunków skrajnych.

Wybory do Magistratu odbyły się w dniu 12 V 1920 r., nie uczestniczyli w nich radni socjalistyczni i żydowscy. Prezydentem wybrany został Aleksander Orłowski, wiceprezydentem Teofil Piechota, a ławnikami Paweł Graeser, Józef Hans i Józef Kanar. Na 30 radnych wybranych w kwietniowych wyborach, 12 znalazło się w Radzie po raz drugi.

Tarcia w Radzie Miejskiej, niechęć prawicy do przedsięwzięć o charakterze socjalnym, brak funduszów i nader słaba, wielokrotnie przerywana pomoc finansowa rządu, nie sprzyjały planowanej i na szeroką skalę zakrojonej gospodarce komunalnej. Największym sukcesem Magistratu, w okresie gdy prezydentem był A. Orłowski, stało się przyłączenie do Pabianic przyległych terenów gminy Górka Pabianicka i Młodzieniaszek.

Prezydentowi A. Orłowskiemu w toku jego zarzadzania zarzucano arbitralność, zbytnią oszczędność i niepodporządkowanie się uchwałom Rady Miejskiej. W wyniku tych zarzutów w grudniu 1922 r. A. Orłowski otrzymał wotum nieufności.

1922. Jan Jankowski – prezydent miasta Pabianic, Teofil Piechota – wiceprezydent.

Dnia 12 XII 1922 r. w wyniku nowych wyborów, prezydentem został Jan Jankowski, a wiceprezydentem T. Piechota. Niestety zmiana władzy nie przyniosła pożądanych rezultatów. Rada Miasta pracowała opieszale, na posiedzeniach stale brak było quorum, wielu z radnych złożyło swoje mandaty. Dopiero ataki opozycji z prawicy i PPS ożywiły obrady. Opozycja zarzucała Magistratowi, że ten przez 10 miesięcy 1924 r. pracował bez budżetu, szafując pieniędzmi podatników. Wobec powyższych ataków prezydent J. Jankowski ustąpił ze swego stanowiska. Dużym zaskoczeniem dla mieszkańców Pabianic stała się decyzja Rady, która nie przyjęła tej rezygnacji, a zaleciła jedynie poprawę stylu pracy.

Na niewiele się to zdało, bowiem zdekompletowana Rada Miejska, w dn. 9 I 1925 została rozwiązana, a wybory do niej zgodnie z rozporządzeniem Urzędu Wojewódzkiego z 26 III 1925 r., wyznaczone na 26 IV 1925 r.

1925. Jan Jankowski – prezydent miasta Pabianic, Konrad Skowroński – wiceprezydent, ławnicy: Józef Pluskowski, Karol Sulej, Otto Herter, Franciszek Szymanowicz. Antoni Szczerkowski – przewodniczący Rady Miejskiej.

W toku kampanii wyborczej PPS ostro krytykowała poprzedni Magistrat kierowany przez polityków obozu centro-prawicowego. Partia wskazywała, że władze miejskie powinny zająć się budową mieszkalnych, poprawą komunikacji i oświetlenia zaniedbanych dotąd dzielnic robotniczych, zwróceniem większej uwagi na sprawy higieny i zdrowotności, rozszerzeniem opieki nad ludźmi starszymi i pokrzywdzonymi przez warunki pracy.

NPR, która startowała w wyborach samodzielnie, główne swe wysiłki skierowała na obronę rezultatów działalności rozwiązanych instytucji samorządowych, gdzie stanowiła jedną z głównych sił. W zbliżających się wyborach komunalnych w Pabianicach obok znanych już wcześniej uczestników pojawiły się nowe siły polityczne. Po raz pierwszy do wyborów stanęła, utworzona w styczniu 1922 r. Niemiecka Partia Pracy. Na zebraniach przedwyborczych, ludność pochodzenia niemieckiego, a szczególnie robotnicy, wyrażali niezadowolenie z działalności dotychczasowych przedstawicieli niemieckich w Radzie Miejskiej, którzy reprezentowali kierunek prawicowy.

Również po raz pierwszy w wyborach samorządowych uczestniczyła Niezależna Socjalistyczna Partia Pracy (NSPP – partia lewicowa działająca w l. 1932-1937). Cechą charakterystyczną kampanii wyborczej tego ugrupowania były ciągłe spory z przedstawicielami PPS, którzy zarzucali niezależnym socjalistom politykę rozbijania klasy robotniczej i demagogię polityczną.

Chrześcijańska Demokracja wskazywała na konieczność dalszej systematycznej pracy w usuwaniu kryzysu gospodarczego i bezrobocia będącego powodem nędzy robotników, przeprowadzenia szeroko zakrojonej akcji budowlanej zmierzającej do poprawy ciężkiej sytuacji mieszkaniowej, rozwijania systemu zapomóg i urlopów.

Przed wyborami działacze związani z nurtem endeckim, zawarli sojusz z przedstawicielami inteligencji, tworząc Komitet Związków, Stowarzyszeń i Obywateli.

Ugrupowania żydowskie, zróżnicowane politycznie, nie potrafiły stworzyć kompromisowej, wspólnej listy, która zagwarantowałby im sukces wyborczy. Brak konsolidacji wewnętrznej spowodował wystawienie aż pięciu list wyborczych, co z góry skazywało rozdrobnione ugrupowania na niepowodzenie.

Wobec starań niektórych działaczy stronnictw prawicowych, mających na celu odłożenie na późniejszy termin wyborów samorządowych, do ministra spraw wewnętrznych udała się delegacja w osobach Antoniego Szczerkowskiego (PPS), M. Tomczaka (NZR) i prezydenta J. Jankowskiego (bezpartyjny), z prośbą o urzędowe rozwiązanie Rady Miejskiej i przyspieszenie wyborów. Minister spraw wewnętrznych, Cyryl Ratajski, odniósł się do prośby przychylnie.

Główna Komisja Wyborcza, pod przewodnictwem sędziego pokoju Feliksa Zawadzkiego, zatwierdziła 13 list z 16 wystawionych. Pięć z nich zgłosiły komitety żydowskie, jedną Niemcy, pozostałe były wystawione przez polskie ugrupowania. Były to ostatnie wybory przed przewrotem majowym. Odbyły się w trudnym okresie, ponieważ kryzys gospodarczy lat 1924-1926, szczególnie silnie dotknął przemysł włókienniczy.

W związku z przyłączeniem, do Pabianic okolicznych terenów, zwiększył się obszar i potencjał ludnościowy miast. Wcielone przedmieścia zamieszkiwane były w większości przez ludność robotnicza, co miało duży wpływ na sytuację społeczno-polityczną.

Wybory zakończyły się sukcesem PPS, która zdobyła w Radzie Miejskiej 7 miejsc. Razem z pozostałymi ugrupowaniami socjalistycznymi dysponowała jeszcze 6 mandatami. Na ogólną liczbę 38 712 mieszkańców, uprawnionych do głosowania było 22 709 osób, z tej liczby głosowało 20 142 osób, co dało 88,7 proc.

W porównaniu do poprzednich wyborów, liczba radnych zwiększyła się o jednego. Uwagę zwraca fakt, iż tylko 9 radnych zasiadało ponownie w samorządzie. Należy również odnotować zmianę składu społecznego nowej Rady, znalazło się w niej tylko 6 robotników i aż 10 inteligentów.

Na czele Rady stanął, jako przewodniczący, A. Szczerkowski, jego zastępcą został Feliks Papiewski, sekretarzem wybrano Mateusza Raczyńskiego i Kazimierza Staszewskiego. Dn. 15 VI 1925 r., odbyły się wybory na stanowisko prezydenta Pabianic, w pierwszym glosowaniu żaden kandydat nie uzyskał wymaganej większości, w drugim zwyciężył Jankowski, który ponownie sprawował tę funkcję, zastępca prezydenta Konrad Skowroński, ławnicy Józef Pluskowski, Karol Sulej, Otto Herter i Franciszek Szymanowicz.

Trzecia Rada Miejska podjęła szereg inicjatyw o charakterze komunalnym: opracowano plan skanalizowania miasta i przystąpiono do opracowania planów regulacyjnych. Opozycyjnie ustosunkowana do Magistratu prawica zarzucała mu szereg uchybień, rozpoczynając szeroko zakrojoną kampanię propagandową. Urząd Wojewódzki Łódzki zarzucony został protestami, zwłaszcza przez Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości, co spowodowało przybycie do Pabianic dn. 3 VIII 1927 r., Komisji Lustracyjnej Urzędu Wojewódzkiego. W wyniku zarządzonego przez komisję śledztwa, Magistratowi postawiono wiele zarzutów. Śledztwo zakończone zostało aresztowaniem ławnika Józefa Pluskowskiego, któremu zarzucono sprzeniewierzenie oraz pociągnięciem do odpowiedzialności sądowej prezydenta Jana Jankowskiego i dwóch urzędników.

Nadużycia w Magistracie jako pierwszy wykrył radny A. Szczerkowski. Prezydent J. Jankowski z powodu votum nieufności (22 VIII 1927) złożył rezygnację dn. 31 VIII 1927 r. Kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego kandydata na fotel prezydenta spowodowały, że zaczynały podnosić się głosy, aby prezydentem wybrać osobę spoza Pabianic. Na domiar złego, w dn. 20 IX 1927 r., ustąpił wiceprezydent K. Skowroński oraz kilku radnych z prawicy i lewicy.

1927. Władysław Gacki – prezydent miasta Pabianic. Rada Przyboczna: Szyja Alter, Witold Eichler, Julian Kasperski, Stanisław Rudolf, Stanisław Post, Paweł Wendt, Antoni Rakowski, Teodor Nowak.

Władysław Raszpla w imieniu radnych PPS i NSPP jako kandydata wysunął osobę profesora gimnazjalnego Władysława Gackiego. Wobec oświadczenia radnych żydowskich, że „ … w głosowaniu ze względu na wytworzoną sytuację nie wezmą udziału”, wybór nowego prezydenta okazał się niemożliwy. W składzie Magistratu pozostali tylko ławnicy, którzy zwlekali ze złożeniem mandatu aż do 3 X 1927 r.

Dn. 23 IX 1927 r., odbyły się wybory na stanowisko prezydenta miasta Pabianic, w tajnym glosowaniu W. Gacki otrzymał 10 głosów, J. Jankowski 1 głos, 1 głos oddano nieważny. Zawiadomiony o wyborze W. Gacki mandatu nie przyjął, oświadczając iż gotów byłby mandat ten przyjąć, ale tylko wtedy, gdyby kandydatura jego uzyskała absolutną większość głosów. Zarządzono kolejne glosowanie, w dniu 3 października tego roku, radni wobec poważnego kryzysu poparli kandydaturę W. Gackiego 17 glosami, 1 kartę oddano pustą.

Na posiedzeniu Rady Miejskiej w dn. 20 X 1927 r., radni frakcji PPS i NSPP oraz NPR wystąpili z niej. W tym momencie Rada liczyła już tylko 9 członków, zamiast wymaganych 31. Dało to władzom państwowym podstawę do ingerencji i narzucania samorządowi kontroli rządowej. Zbyt wcześnie było jeszcze na ustanowienie komisarza rządowego, ale grunt był już przygotowany. Powołano do życia Radę Przyboczną, w skład której weszli: Szyja Alter, Witold Eichler, Julian Kasperski, Stanisław Rudolf, Stanisław Post I Paweł Wendt; do końca roku dokooptowano jeszcze Antoniego Rakowskiego i Teodora Nowaka. Prezydentem pozostał, pełniący tę funkcję od 3 X 1927 r. Władysław Gacki.

Radni opozycji próbowali przeforsować w Urzędzie Wojewódzkim mianowanie komisarza rządowego, jednak sprawa ta upadla, gdyż nie było do tego dostatecznych podstaw prawnych. Wicewojewoda S. Lewicki stwierdził, że W. Gacki został wybrany zgodnie z prawem i zatwierdzony przez władzę nadzorczą objął urzędowanie, wprawdzie Rada Miejska przestała istnieć, ale ustawa mówi, że w tym wypadku prezydent pełni swe czynności do czasu ukonstytuowania się nowej Rady.

9 osobowa Rada Miejska praktycznie nie miała już żadnego znaczenia w wyniku lustracji gospodarki gminnej m. Pabianic, minister spraw wewnętrznych reskryptem z dnia 22 XII 1927 r. rozwiązał ją motywując to faktem, iż „ … Rada Miejska zaniedbała kardynalnego swego obowiązku kontroli nad działalnością Magistratu dopuszczając się poważnych przekroczeń budżetowych, nadmiernych wydatków na diety i koszty podróży członków Zarządu Miejskiego oraz na cele reprezentacyjne, wreszcie do licznych nieprawidłowości w zakresie robot publicznych, stwarzając pole do nadużyć. Z dniem 12 I 1928 r., Rada przestała istnieć, a wszystkie jej obowiązki do czasu ukonstytuowania się nowej Rady przejął prezydent W. Gacki.

1928. Aleksander Orłowski – prezydent miasta Pabianic, Mieczysław Tomczak – wiceprezydent, ławnicy: E. Samuel, B. Dąbrowski, I. Filtzer, F. Szymanowicz. Antoni Jankowski przewodniczący Rady Miejskiej.

Wybory samorządowe w 1928 r. były drugą po wyborach parlamentarnych, konfrontacją między zwolennikami i przeciwnikami J. Piłsudskiego. Ten zbieg okoliczności grupujący w niewielkim przedziale czasu dwie kampanie wyborcze do ciał przedstawicielskich, jak się później okazało miał ujemny wpływ na frekwencję mieszkańców w wyborach samorządowych.

PPS, zwycięska w poprzednich wyborach komunalnych, w swych odezwach eksponowała zasługi rozwiązanej Rady Miejskiej w dziedzinie gospodarki miejskiej, walki z bezrobociem oraz rozbudowy miejskich placówek opieki społecznej. Przyczyny niedociągnięć w pracach instytucji samorządowych tłumaczono trudną sytuacją finansową miasta, brakiem doświadczenia u działaczy samorządowych, destrukcyjną działalnością działaczy Narodowej Partii Robotniczej oraz nadmierną ingerencją w poczynania komunalne administracji państwowej.

Szeroko zakrojoną kampanię wyborczą prowadziła NSPP, która już przed wyborami podjęła rozmowy w sprawie wspólnego bloku wyborczego z KPP i PPS-Lewicą. Porozumienia jednak nie zawarto, na domiar złego w wyniku wewnętrznych rozgrywek, doszło do rozłamu w pabianickiej komórce tej partii. W oparciu o zwolenników rządów sanacyjnych i marszałka J. Piłsudskiego, zawiązał się 30 III 1928 r. blok centro-prawicowych organizacji politycznych i społeczno-zawodowych. Nowością kampanii tego bloku, było organizowanie działalności kulturalnej, głównie koncertów muzycznych dla swoich sympatyków.

Program Narodowego Bloku Pracy postulował wprowadzenie do przyszłego samorządu tylko osób godnych zaufania i znających się na gospodarce miejskiej, co gwarantowałoby prawidłowe funkcjonowanie instytucji przedstawicielskich. Program gospodarczy przewidywał rozbudowę miasta wraz z urządzeniami komunalnymi (kanalizacja, oświetlenie, łaźnia), uporządkowanie przedmieść, sprawiedliwy rozdział podatków, racjonalne prowadzenie robot publicznych w celu zatrudnienia szerokich mas bezrobotnych, rozszerzenie opieki społecznej, poddanie Magistratu pod ścisłą kontrolę Rady Miejskiej.

Na okres wyborów Chrześcijańska Demokracja zawarła porozumienie z endecją w celu wystawienia wspólnej listy. W programie wyborczym tego bloku dominowała krytyka gospodarki poprzedniej „socjalistycznej” Rady. Obiecywano, po ewentualnym zwycięstwie, przestawienie gospodarki na nowe tory, które gwarantowałyby pomyślny rozwój miasta. Zapowiadano walkę z bezrobociem i drożyzną, uruchomienie na szeroką skalę robot publicznych oraz wprowadzenie ubezpieczeń społecznych na starość.

Do Głównej Komisji Wyborczej zgłoszono 16 list wyborczych, w tym 7 polskich, 7 żydowskich oraz 2 listy niemieckie. Jeszcze przed posiedzeniem zatwierdzającym, Żydzi wycofali 2 listy. GKW unieważniła kolejne 2 listy żydowskie, motywując to faktem, iż osoby, które złożyły podpisy popierające te listy nie figurowały w spisach wyborców. Motywując to faktem, iż na listach wyborczych Bloku Jedności Robotniczej i „Solidarności Robotniczej”, figurowały osoby karane więzieniem za działalność komunistyczną, listy te zostały unieważnione. Ostatecznie dopuszczono 10 list wyborczych; 5 polskich, 3 żydowskie i 2 niemieckie.

Wybory do Rady Miejskiej odbyły się dn. 15 IV 1928 r., na ogólną liczbę 25 257 uprawnionych do glosowania, stawiło się przed urnami 18 877 pabianiczan, a więc 74,8 proc.

Wybory przyniosły względny sukces stronnictwa prawicy endecko-chadeckiej oraz sanacji, które to ugrupowania otrzymały 40, 6 proc. wszystkich głosów. Duże zmiany zaszły po lewej stronie sceny politycznej Pabianic, część sympatyków PPS przerzuciła swe glosy na rzecz lewicy rewolucyjnej. W ten sposób unieważnione listy komunistyczne zdobyły 2 582 głosy, czyli 13, 7 proc. ogółu oddanych głosów i przewyższały pod tym względem oficjalna listę PPS.

Na porażkę socjalistów wpłynęły niewątpliwie dwie sprawy, a mianowicie nieudana próba rozwiązania trudnej sytuacji ekonomicznej robotników oraz sprawa malwersacji dokonanej przez ławnika J. Pluskowskiego.

Dnia 15 V 1928 r. odbyło się pierwsze posiedzenie nowej Rady, nie zdołano jednak wybrać ani Magistratu ani prezydium Rady. Centroprawica na kandydata na przewodniczącego Rady wysunęła Antoniego Jankowskiego, lewica natomiast posła A. Szczerkowskiego. W wyniku glosowania A. Jankowski otrzymał 16 głosów, a poseł A. Szczerkowski 15. Zaraz po glosowaniu wybuchł skandal związany z uczestnictwem w głosowaniu radnego Chrześcijańskiej Demokracji Hipolita Śmiałkowskiego, który będąc pracownikiem Miejskiej Szkoły Dokształcającej, nie mógł być jednocześnie radnym. Mimo to A. Jankowski objął przewodnictwo prezydium Rady Miejskiej, co wywołało niezadowolenie lewicy. Socjaliści na znak protestu opuścili salę obrad, za nimi wyszli radni z Partii Pracy (ugrupowanie powstało w 1925 r. z inicjatywy polityków, którzy opuścili klub parlamentarny PSL Wyzwolenie i działało do 1930 r.) oraz radni żydowscy.

Pod nieobecność opozycji prawica w swoim gronie wybrała skład prezydium Rady. Na jej czele stanął A. Jankowski, wiceprzewodniczącym został F. Papiewski, a sekretarzami H. Śmiałkowski i Marcin Andrzej Bieber. Sprawą zajął się Urząd Wojewódzki, który kategorycznie stwierdził, iż. H. Śmiałkowski nie mógł piastować funkcji radnego.

W dniu 19 V 1928 r. odbyły się kolejne wybory prezydium rady. Radni żydowscy oświadczyli, że w takim glosowaniu udziału nie wezmą. Po raz drugi najwięcej głosów otrzymał A. Jankowski (14), jego kontrkandydat A. Szczerkowski tylko 11. Na tym samym posiedzeniu przeprowadzono wybory na stanowisko prezydenta Pabianic, zwyciężył w nich A. Orłowski, który otrzymał 16 głosów, 13 radnych nie uczestniczyło w wyborach. Skład magistratu przedstawiał się następująco: prezydent A. Orłowski, wiceprezydent Mieczysław Tomczak, ławnicy – E. Samuel, B. Dąbrowski, I. Filtzer i F. Szymanowicz.

Magistrat kontynuował realizację zamierzeń gospodarczych i społecznych zapoczątkowanych przez poprzedni magistrat, ponadto przystąpiono do sprawniejszego ściągania podatków. Ukończony został remont dla bezdomnych, który mimo protestów opozycji, przeznaczony został na dom czynszowy. Wobec szeregu zarzutów radnych z opozycji natury formalnej, Magistrat sam wystąpił do Urzędu Wojewódzkiego z prośbą o przeprowadzenie lustracji. Nim ujawniono jej wyniki, uchwalono dwoma glosami większości votum nieufności dla magistratu m. Pabianic. Wskazywano, że nie dopilnowano należycie spraw przeprowadzenia elektryfikacji miasta, z którego to powodu nastąpiło opóźnienie w dostarczaniu siły i światła co spowodowało straty dla mieszkańców miasta.

Jednak w dn. 28 X 1928 r., Rada wyraziła Magistratowi swe zaufanie. Stało się to po ujawnieniu wyników lustracji, która wskazała wprawdzie pewne uchybienia, lecz jednocześnie zaznaczono, że gospodarka miejska prowadzona była w sposób zadawalający. Pod koniec roku Urząd Wojewódzki wezwał Radę Miejską do skoordynowania swych sił w celu wytworzenia zdecydowanej większości i podjęcia intensywnej, i twórczej pracy. W sprawie podziału czynności pomiędzy poszczególnymi członkami Magistratu zostało powtórzone poprzednie zalecenie Urzędu, aby w sprawach miejskich bezpośrednio zarządzał prezydent przy pomocy wiceprezydenta, gdyż autonomiczne kierowanie poszczególnymi wydziałami przez ławników, jak wskazała praktyka daje wyniki ujemne.

Dnia 15 I 1929 r. w Magistracie przebywał delegat rządu Władysław Krzyżanowski, który czuwał nad prawidłowością prowadzenia gospodarki miejskiej zgodnie z przyjętym budżetem. Obecność delegata rządu była krępująca dla samorządu, gdyż każdy, choćby najdrobniejszy rachunek musiał być przez niego podpisany. Przedstawiciele samorządu nie wszczynali jednak żadnych kroków w celu zlikwidowania przymusowego obserwatora, uważając że z chwilą, gdy gospodarka ta, prowadzona będzie prawidłowo, władze same go odwołają. Dopiero z chwila uzyskania pozytywnej opinii od Komisji Lustracyjnej Urzędu Wojewódzkiego – delegat rządu został odwołany.

Rada Miejska na posiedzeniu w dniu 7 II 1929 r., przedstawiła 10 punktowy plan, mający na celu dalszą rozbudowę Pabianic. Z planów tych jednak niewiele wyszło, a to dlatego, że wiosną 1929 r. wystąpił kryzys gospodarczy, który trwał do końca 1935 r. Miasto posiadało niewielką swobodę w planowaniu budżetu, gdyż do maja 1929 r. budżet komunalny określany był przez Urząd Wojewódzki. Magistrat funkcjonował coraz gorzej, dlatego nie mogą dziwić wyniki lustracji gospodarki miejskiej, przeprowadzone przez naczelnika Wydziału Samorządowego radcę Kozłowskiego w styczniu 1930 r. W sprawozdaniu wskazano na szereg przekroczeń budżetowych, zalecono wprowadzenie zmian w administracji oraz wstrzymanie budowy łaźni miejskiej ze względu na brak funduszy i ciężką sytuację ekonomiczną kraju.

1933. Roman Jabłoński – Komisarz miasta Pabianic.

Pod koniec 1930 r. przeprowadzono kolejną lustrację w Magistracie m. Pabianic. Urząd Wojewódzki podkreślił złe funkcjonowanie lub całkowity brak działalności komisji radzieckich, szczególnie zaś komisji rewizyjnej, poza tym wskazywano na pojawienie się w budżecie nieprzewidzianych wydatków.

Władze miejskie przezywały coraz bardziej widoczny kryzys. W Magistracie dochodziło do malwersacji i nadużyć, a Rada Miejska nie potrafiła osiągnąć porozumienia w celu sprawnego funkcjonowania. Wobec powyższego, wojewoda łódzki A. Hauke-Nowak, na mocy nowej ustawy samorządowej z 23 III 1933 r. mianował 12 VII 1933 Romana Jabłońskiego na stanowisko Komisarza Rządu dla tymczasowego kierownictwa sprawami miasta Pabianic. Nowe wybory samorządowe miały odbyć się wiosną 1934 r.

Kampania wyborcza nabrała szerszego rozmachu mniej więcej na miesiąc przed aktem głosowania. Agitacja wyborcza większości partii, nie tylko nie ograniczała się do spraw lokalnych, ale poruszała problemy i sprawy wówczas najistotniejsze w skali kraju. Podobnie jak w poprzednich kampaniach, PPS eksponowała hasła nader nośne społecznie. Postulowano m. in. o to, aby Zarząd Miejski przystąpił do szerokiej akcji inwestycji komunalnych, jak brukowanie ulic i chodników, oświetlenie, regulacja dzielnic robotniczych.

Stronnictwo Narodowe, oprócz typowych dla siebie haseł antykomunistycznych i antysemickich, propagowało bezwzględną politykę oszczędnościową poprzez zmniejszenie budżetu miasta, walkę z przerostem administracyjnym, racjonalne prowadzenie robót publicznych, zmniejszanie kosztów produkcji w przedsiębiorstwach zarządzanych przez miasto, ograniczenie wydatków na cele gospodarcze, zmniejszenie rozmiarów patologii społecznej. Podczas kampanii wyborczej Stronnictwo Narodowe atakowało chadecję, tej ostatniej zarzucano zdradę idei narodowych i chrześcijańskich.

Centrowa Chrześcijańska Demokracja głosiła wzmożoną walkę z zaniedbaniami w dziedzinie opieki społecznej, zdrowia publicznego i oświaty. Postulowała natychmiastowe uruchomienie robót kanalizacyjnych, które podniosłyby stan sanitarny miasta, rozwiązując jednocześnie na wiele lat kwestię bezrobocia.

W kwietniu 1934 r. ugrupowania prorządowe powołały, wzorem innych miast, Powszechny Blok Wyborczy Pracy dla Samorządu. Najgroźniejszym rywalom zarzucano szkodliwą politykę, która doprowadziła do olbrzymiego zadłużenia miasta. Program sanacji, przewidywał działania zmierzające oszczędnego gospodarowania finansami miejskimi, poprawę wyglądu i higieny miasta, budowę szkół i łaźni dostępnej dla niezamożnych warstw ludności, opiekę nad matką i dzieckiem oraz ludźmi starymi, dostarczanie terenów pod budowę domów dla robotników, stworzenie dogodnych warunków kredytowych.

Hasła wyborcze wszystkich ugrupowań polskich choć nie odbiegały w swojej treści od siebie, nie stwarzały możliwości, czego już wielokrotnie doświadczono, realnej współpracy w nowej Radzie.

Główna Komisja Wyborcza, pod przewodnictwem Józefa Władyka, zatwierdziła we wszystkich okręgach 42 listy wyborcze wystawione przez 6 ugrupowań politycznych. W tym 39 list polskich, 2 listy niemieckie, 1 listę żydowską. Unieważniono 9 list komunistycznego „Zjednoczenia Robotniczego” oraz jedną listę Chrześcijańsko – Społeczno – Gospodarczo – Robotniczego Frontu. Lista ta nie spełniała, zdaniem komisji, wymogów natury formalnej, a w przypadku „Zjednoczenia Robotniczego” znajdowały się na niej osoby karane sądownie za działalność komunistyczną.

W związku z powiększaniem się liczby ludności miasta, mieszkańcy Pabianic wybierali 40 radnych. Według nowego regulaminu wyborczego miasto podzielono na 10 okręgów i 5 obwodów wyborczych. Według nowego regulaminu wyborczego miasto podzielono na 10 okręgów i 15 obwodów wyborczych.

Wybory odbyły się w dniu 27 V 1934 r., frekwencja była dość wysoka, ponieważ na ogólną liczbę 27 155 osób uprawnionych do glosowania przed urnami wyborczymi stawiło się 22 822 wyborców, czyli 84 proc. Wyniki te potwierdziły dominację sanacji i endecji, pierwsza uzyskała 17 mandatów a druga 11. Lista PPS i Klasowe Związki Zawodowe uzyskała 8 miejsc w Radzie, Żydzi wprowadzili 4 radnych, mniejszość niemiecka nie zdobyła ani jednego mandatu.

1935. Bolesław Futyma – tymczasowy prezydent miasta Pabianic.

1936. Bolesław Futyma – prezydent miasta Pabianic, Antoni Szczerkowski – wiceprezydent, ławnicy: Władysław Raszpla, Józef Kuśmider, Józef Magrowicz, Aleksander Gertz.

Nowo wybrana Rada Miejska długo nie mogła się ukonstytuować, sport trwały kilka miesięcy, kilkakrotnie zmieniał się układ sił politycznych, zawiązały się nowe koalicje. W tej sytuacji Urząd Wojewódzki mianował w styczniu 1935 r. tymczasowego prezydenta miasta, Bolesława Futymę, na okres jednego roku.

Na przełomie stycznia i lutego 1936 r., gdy zbliżał się ostateczny termin wybrania zarządu miejskiego pod groźbą rozwiązania, tzw. centrum przystąpiło do rozmów ze Stronnictwem Narodowym oraz PPS w celu uzyskania większości potrzebnej do wyboru Magistratu. Jako kandydata na prezydenta wysuwano dotychczasowego prezydenta B. Futymę. Do przeforsowania jego kandydatury brakowało w Radzie jednego głosu. Jednakże Stronnictwo Narodowe, posiadające w Radzie 12 głosów, wysuwało swego kandydata na to stanowisko – A. Orłowskiego, odrzucając wszelkie propozycje współpracy. Posiadająca 8 mandatów PPS, w zamian za glosy swoich przedstawicieli, domagała się stanowiska wiceprezydenta dla A. Szczerkowskiego oraz jednego ławnika. Dnia 8 II 1936 r. radni centrum przystali na warunki przedstawione przez PPS, prezydentem wybrany został B. Futyma, który uzyskał 27 głosów przy 13 głosach dla A. Orłowskiego, w wyborach wiceprezydenta A. Szczerkowski pokonał A. Orłowskiego, stosunkiem głosów 23 do 17. Na stanowiska ławników miejskich wybrano: W. Raszplę, Józefa Kuśmidra, Józefa Magrowicza i Aleksandra Gertza. W myśli zmienionej w marcu 1933 r. ustawy samorządowej, prezydent i wiceprezydent piastować mieli swe funkcje przez 10 lat, natomiast, ławnicy przez 5 lat. W kwietniu 1936 r. władze wojewódzkie zatwierdziły ten wybór.

Przed nowymi władzami samorządowymi stanęło niezwykle ważne zadanie. Chodziło przede wszystkim o uporządkowanie finansów miejskich, a zwłaszcza podjęcie akcji oddłużeniowej. W połowie lat 30. XX wieku Pabianice były bardzo zadłużone. Dług miejski szacowano na blisko 4,5 mln złotych. Na podstawie dekretu Prezydenta RP z dnia 14 XI 1935 r., o regulacji spłaty długów przez samorząd terytorialny, prezydent Pabianic B. Futyma opracował szczegółowy plan redukcji i obsługi tego długu. Projekt przewidywał całkowite skreślenie długu wobec Skarbu Państwa oraz Funduszu Pracy. Dzięki akcji oddłużeniowej zmniejszył się również deficyt budżetowy miasta, który w 1934 r. wyniósł ponad milion złotych, na początku 1939 r. zmalał do 48 266, 16 zł.

I w tej kadencji Rada przeżywała poważne trudności w funkcjonowaniu. Od 13 III 1937 r., Rada Miejska pozostawała bez radnych Obozu Narodowego, którzy wystąpili z niej na znak protestu przeciwko gospodarce władz miejskich. Sytuacja była coraz bardziej napięta, posiedzenia rady często nie dochodziły do skutku z powodu braku quorum. Stale wysokie było w Pabianicach bezrobocie, władze miejskie robiły wszystko co było w ich mocy, by choć część z pozbawionych pracy zaangażować do robót sezonowych.

W 1937 r. ogółem 1400 bezrobotnych pabianiczan znalazło zatrudnienie sezonowe, m. in. przy brukowaniu ulic. Prace te rozpoczynały się wczesną wiosną i trwały do późnej jesieni, oczywiście jeśli starczało funduszy. W sezonie zimowym bezrobotni korzystali ze wsparcia instytucji charytatywnych.

W związku z planami budowy w Pabianicach fabryki sztucznej wełny (gdzie w procesie produkcyjnym niezbędna była kanalizacja), Rada Miejska naniosła zmiany w planie przeprowadzenia kanalizacji, dzięki której budowa fabryki doszła do skutku i duża część bezrobotnych znalazła zatrudnienie. Pod koniec kwietnia 1938 r., Fundusz Pracy przekazał miastu na budowę kanalizacji 400 tys. złotych pożyczki na przebudowę ulic i przebrukowanie 270 tys. zł dotacji, na roboty ziemne 50 tys. złotych. Do prac tych zatrudniano w dużej mierze bezrobotnych.

W maju 1937 r. ukończony został remont sali obrad, która znajdowała się w zamku pabianickim. Sala ta po remoncie posiadała duży stół przykryty zielonym suknem i 40 foteli, specjalnie zamówionych przez Zarząd Miasta, posiadających na oparciu wyrzeźbiony herb m. Pabianic „Trzy korony”. Pomimo tego, posiedzenia nadal odbywały się w sali Ochotniczej Straży Pożarnej przy ul. Strażackiej, w sali Kina Miejskiego „Nowości” przy ul. Kościuszki.

W związku z wystąpieniem z Rady Miejskiej radnych Stronnictwa Narodowego oraz zrzeczenia się mandatów przez pojedynczych radnych, w grudniu 1938 r., liczba zastępców wyczerpała się i nie powoływano już nikogo na wolne miejsca w Radzie. W ostatnich posiedzeniach Rady Miejskiej uczestniczyło tylko 27 radnych zamiast 40 przewidzianych ustawowo.

Koniec kadencji Rady, przypadł na czasy trudne, w pierwszych miesiącach 1939 r., coraz bardziej stawało się jasne, że dni pokoju są policzone. W dniu 1 IV 1939 r. powołano do życia Miejski Komitet Obywatelski Propagandy Pożyczki Obrony Przeciwlotniczej. Na posiedzeniu Rady Miejskiej w dniu 12 IV 1939 r. radni jednogłośnie zgodzili się przekazać na ten cel 10 tysięcy złotych z kasy miejskiej.

Jesienią 1938 r. rozpoczęto przygotowanie do nowych wyborów mających wyłonić kolejny skład organów uchwałodawczych samorządu terytorialnego. Ugrupowania opozycyjne, odmiennie niż w wyborach parlamentarnych zdecydowały się wziąć udział w tych wyborach uważając, że stwarzają one warunki do zademonstrowania rzeczywistych wpływów opozycji w państwie. Hasła wysuwane w toku kampanii wyborczej nie odbiegały od haseł głoszonych podczas poprzednich kampanii. Obok postulatów demokratyzacji samorządu ponoszono żądanie przywrócenia demokracji w Polsce, równouprawnienia wszystkich obywateli, zatrudnienia bezrobotnych, poprawy warunków życia i pracy robotników, położenia większego nacisku na sprawy oświaty i ochrony zdrowia.

Do wyborów starannie przygotowywała się mniejszość niemiecka, która coraz bardziej wykazywała profaszystowskie tendencje. Tuż przed wyborami doszło do zawiązania koalicji wyborczej między Deutscher Volksverband in Polen (DVV) i Jungdeutsche Partei (JDP).

Zarządzeniem z dnia 9 III 1939 r., wojewoda łódzki Henryk Józewski wyznaczył wybory do Rady Miejskiej m. Pabianice na dzień 23 IV 1939 r. Wobec krótkiego okresu czasu pomiędzy terminem wyborów a glosowaniem, kampania wyborcza z miejsca przybrała duże tempo. Szczególną aktywnością wyróżniały się 3 najsilniejsze bloki wyborcze, a więc socjaliści, endecy i ozonowcy oraz, co było zjawiskiem nowym, dotychczas nie spotykanym na tak dużą skalę, zorganizowani w prężne, dynamicznie działające ugrupowanie – Niemcy.

Główna Komisja Wyborcza dopuściła do wyborów 5 list polskich, 2 żydowskie oraz 1 niemiecką. Miasto podzielono na 8 okręgów wyborczych i 21 obwodów. Na ogólną liczbę 31 237 osób uprawnionych do glosowania, dnia 23 IV 1939 głosowało 24 462 wyborców, co dało wynik 78,3 proc. Żadne ugrupowanie nie zdobyło większości w 40 osobowej Radzie. Najwięcej miejsc bo 14 uzyskała PPS, 8 Zjednoczony Polski Chrześcijański Narodowy Komitet Wyborczy, 5 Obóz Narodowy. Na uwagę zasługuje fakt, iż aż 5 mandatów zdobyli Niemcy.

Po wyborach pojawiły się oficjalne protesty Chrześcijańskiej Demokracji, Grupy Wendlera oraz Żydów. Jednak nie zostały one uwzględnione, gdyż nie dopatrzono się żadnych nieprawidłowości podczas wyborów.

Funkcjonowanie Rady przypadło na bardzo szczególny czas . Polsce coraz wyraźniej zagrażało niebezpieczeństwo niemieckie.

I stało się, o godzinie 4 minut 45 dnia 1 IX 1939 r. 8 Armia pod dowództwem generała Johannesa Blaskowitza, wkroczyła na terytorium Polski w pasie obronnym Armii „Łódź”. Kilka godzin później na pabianickim zamku, podczas spotkania władz miasta powołano Wojenną Komendę Miasta. W jej składzie znaleźli się: B. Futyma – prezydent miasta, Leonard Kwapisz – komendant policji, Eugenia Pluskowska-Czerwińska – komendantka Pogotowia Wojennego Harcerzy.

Jej siedziba mieściła się w piwnicach zamku, gdzie urządzono schron przeciwlotniczy. Na dachu zamku, za renesansową attyką dyżurowali członkowie Ligii Ochrony Powietrznej i Przeciwlotniczej.

We wtorek 5 IX 1939 r. władze miejskie rozpoczęły przygotowania do ewakuacji. Przez całą noc w schronach, dokąd przeniesiono z górnych sal archiwa miejskie trwała gorączkowa praca. Pakowano do skrzyń ważniejsze dokumenty i wywożono samochodami ciężarowymi w kierunku Łodzi. To czego nie zdążono załadować, spalono, również w gmachu komendy Policji Państwowej przy ul. Garncarskiej niszczono dokumenty. Cześć broni znajdującej się w lokalu rozdano harcerzom. Tego dnia ukazała się odezwa nowo utworzonej milicji obywatelskiej.

„Stworzona została Milicja Obywatelska miasta Pabianic dla utrzymania porządku w mieście. Wzywa się społeczeństwo do podporządkowania zarządzeniom Milicji i zachowania spokoju. Należy zachować godność i powagę w obliczu wypadków. Nie tchórzyć. Wzywamy do współdziałania i braterskiej pomocy wzajemnej.”

Pod dokumentem widnieją podpisy Jana Koziary, Józefa Kasperkiewicza I Hermana Liebsza.

Rankiem 6 IX 1939 r. władze miejskie opuściły Pabianice, w schronie pod zamkiem pozostali tylko harcerze.

Dnia 8 IX 1939 r. o godzinie 5 rano oddziały Wehrmachtu wkroczyły do miasta. Na ulicach miasta Pabianic ukazała się odezwa Komitetu Obywatelskiego następującej treści:

„W dniu dzisiejszym miasto nasze zajęły Wojska niemieckie. Wzywa się wszystkich mieszkańców do zachowania spokoju, równowagi umysłów i podporzadkowanie się zarządzeniom nowych władz. Życie mieszkańców zależne jest od utrzymania posłuchu, karności i spełniania obowiązków jakich chwila obecna wymaga.”

W skład Komitetu Obywatelskiego weszli J. Kasperkiewicz, H. Liebsch oraz A. Orłowski.

W okresie międzywojennym samorząd miejski był autentyczną reprezentacją lokalnej społeczności. Niewątpliwy wpływ na to miał fakt, iż ludzie znajdujący się na listach wyborczych byli znani mieszkańcom miasta, rozumieli i znali lokalne problemy. Podejmując prace w samorządzie próbowali rozwiązać problemy jakie niosło ówczesne życie. Zwraca również uwagę znaczne zainteresowanie życiem politycznym mieszkańców Pabianic, świadczy o tym wysoka frekwencja wyborcza w całym omawianym okresie.

Należy pamiętać, że w tym okresie samorząd w Polsce stawiał pierwsze kroki, nie miał za sobą długoletnich doświadczeń, rozwijał się w niezbyt sprzyjających warunkach, czynniki oficjalne nie były zainteresowane jego rozwojem, obawiały się zbytniej aktywności społecznej, wiele środowisk nie doceniało możliwości tkwiących w samorządzie. Jeśli się to uwzględni widać, że mimo wszystko idea samorządu terytorialnego była atrakcyjna i mobilizowała szerokie rzesze ludności do aktywnego uczestnictwa w wyborach.

Niestety kadencje pierwszych Rad Miejskich w Pabianicach nie były długie. Nieustannie ścierały się ze sobą dwa największe ugrupowania PPS i szeroko rozumiana prawica. Gdy po wyborach jedno z tych ugrupowań uzyskiwało większość niezbędną do samodzielnego (ewentualnie w koalicji) sprawowania władzy, drugie natychmiast torpedowało wszystkie działania. Brak współpracy między pabianickimi samorządowcami doprowadził do wprowadzenia w latach 30. rządów komisarycznych. Zarówno trudności w ukonstytuowaniu się władz, jak i wielość spraw do natychmiastowego rozwiązania, przy braku zabezpieczenia finansowego dla samorządów, nie służyły instytucji samorządowej.

Nie oznacza to jednak, że władze komunalne Pabianic nie zanotowały na swoim koncie pewnych sukcesów, zarówno w budowie infrastruktury miejskiej, jak i rozwiązywania palących kwestii społecznych. (D. Jakóbek)

Pojawili się liderzy lokalnej społeczności o nastawieniu lewicowym – Antoni Szczerkowski, poseł na Sejm Ustawodawczy w latach 1919-1922 oraz w trzech następnych kadencjach Sejmu RP, wiceprezydent miasta, a także Władysław Raszpla, prezes Związków Klasowych w Pabianicach i Józef Pluskowski – ławnicy miejscy. Środowiska o przekonaniach chadeckich i narodowych reprezentowali Mieczysław Tomczak, poseł na Sejm Ustawodawczy 1919-1922, wiceprezydent miasta oraz Aleksander Orłowski – prezydent Pabianic. Osobistością nie podlegającą prostemu zaszeregowaniu był Witold Eichler – pierwszy przewodniczący Rady Miejskiej w 1919 r.

Działalności samorządowej towarzyszyły głośne nieporozumienia i afery, czyli jak wówczas mówiono – panamy, które budziły zaciekawienie opinii publicznej w regionie i kraju.

Sprawa prezydenta Jankowskiego

Pierwsze nieporozumienie wiąże się z osobą Józefa Pluskowskiego – ławnika oraz Jana Jankowskiego – prezydenta miasta.

Łódzkie Echo Wieczorne (23.08.1927): Wczoraj o godzinie 8 wieczorem odbyło się posiedzenie Rady Miejskiej m. Pabianic. Sala posiedzeń w kinie miejskim wypełniona była po brzegi. Między wieloma punktami obrad rozpatrywano sprawę nadużyć popełnionych przez b. ławnika wydziału oświaty i kultury Pluskowskiego. Sprawę defraudacji referował prezydent miasta p. Jankowski, stwierdzając, że faktycznie nadużycie miało miejsce i sięgało wysokości 17 tysięcy złotych. Następnego dnia po wykryciu defraudacji w gabinecie prezydenta rozegrała się burzliwa scena. Oto podczas gorący wymiany zdań pomiędzy prezydentem a ławnikiem Pluskowskim, ten ostatni wydobył z kieszeni rewolwer usiłując popełnić samobójstwo. Prezydent wytrącił broń z ręki ławnika i samobójstwu zapobiegł. Ławnik Pluskowski pod presją prezydenta zmuszony był podać się do dymisji.

Frakcja PPS starała się wszelkimi siłami o zatuszowanie tej sprawy ze względu na to, ze ławnik Pluskowski był jej leaderem, dzierżąc z jej ramienia stanowisko ławnika oświaty i kultury m. Pabianic. Dalszy ciąg posiedzenia był bardzo gorący i burzliwy. Frakcja PPS, NPR oraz Partia Niezależnych Socjalistów wyraziły prezydentowi Jankowskiemu votum nieufności.

Prezydent Jankowski zrzekł się prezydentury. Posiedzenie Rady Miejskiej zakończyło się o godzinie 4 rano.

Łódzkie Echo Wieczorne (13.12.1927): Sprawa b. ławnika magistratu m. Pabianic – Pluskowskiego, ponownie interesuje pabianiczan . Jak się dowiadujemy w początkach stycznia roku przyszłego w Sądzie Okręgowym w Łodzi odbędzie się rozprawa sądowa o nadużycia popełnione przez niego na stanowisku ławnika. Przed tą rozprawą Pluskowski odpowiadać będzie za inne przewinienia. W bieżącym tygodniu sąd rozpatrywać będzie sprawę wyłamania bramy w firmie Krusche i Ender w Pabianicach, podczas manifestacji strajkujących robotników. Pluskowskiemu akt oskarżenia zarzuca podburzanie tłumu oraz wzywanie do ekscesów.

Echo (13.11.1928): W dniu onegdajszym władze sądowe wydały rozkaz aresztowania p. Jana Jankowskiego b. prezydenta m. Pabianic. Aresztowanie to związane jest z ukończeniem dochodzenia w sprawie nadużyć w dawnym magistracie. Jankowski znajduje się w celi obywatelskiej aresztu miejskiego w Pabianicach. W dniu wczorajszym przybył do celi adwokat Kobyliński. Otrzymał on podpis p. Jankowskiego na skardze incydentalnej, która aresztowany wnosi do władz. Aresztowanie Jankowskiego wywołało w całych Pabianicach niebywałe wrażenie.

Echo: B. prezydent m. Pabianic aż do sprawy będzie siedział w areszcie. Jak już o tym donosiliśmy Jankowski został aresztowany w związku z nadużyciami, jakie w czasie jego urzędowania wydarzyły się w magistracie pabianickim. Obrońca p. Jankowskiego wniósł skargę incydentalną . Wczoraj wydział gospodarczy Sądu Okręgowego w Łodzi rozpatrywał skargę. Sąd nie uwzględnił skargi i nie zgodził się na kaucję.

P. Jankowski przez swego adwokata wniósł apelację do Sądu Apelacyjnego w warszawie. Sprawa aresztowania p. Jankowskiego budzi w Pabianicach w dalszym ciągu niesłabnące zainteresowanie.

Łódzkie Echo Wieczorne (19.05.1928): Wesoły ławnik przed sądem. W dniu wczorajszym w Sądzie Okręgowym w Łodzi rozpoczęła się sprawa przeciwko byłemu ławnikowi m. Pabianic, 29-letniemu Józefowi Pluskowskiemu oskarżonemu o nadużycia. Swego czasu budżet m. Pabianic dochodził do jednego miliona złotych, a lwią część tego pochłaniały wydatki związane z gospodarką wydziału ławnika Pluskowskiego. Pluskowski w wydatkowaniu nie liczył się z żadnymi przepisami. Zycie prowadził nad stan. Poza tym stale bywał rozjazdach, pobierając za nie diety wedle norm ponadustawowych. Inspektor wojewódzki, radca Kozłowski, który z ramienia Urzędu Wojewódzkiego przeprowadził lustrację gospodarki miejskiej w Pabianicach, stwierdził, że Pluskowski podczas urzędowania był … złym duchem, który do urzędowania wprowadzał nieład.

Prawdziwy raj rozpoczął się dla Pluskowskiego, gdy w magistracie rozwielmożnił się tak zwany system „kartkowy”, polegający na tym, że każdy z ławników i wyższych urzędników pobierał pieniądze, wpływające do kasy z różnorodnych źródeł i na pieniądze te wystawiał kartki przez siebie podpisane.

Ponieważ w kasie znalazło się zbyt wiele kartek z podpisem Pluskowskiego, zarządzono rewizję, która stwierdziła brak 10 tysięcy złotych. Po całym szeregu tarapatów w magistracie, który chciał za wszelką cenę zatuszować sprawę, a co mu się nie udało, przeciwko ławnikowi Pluskowskiemu wdrożono dochodzenie w wyniku którego został on aresztowany i postawiony w stan oskarżenia o przywłaszczenie na stanowisku ławnika magistratu m. Pabianic 10.000 złotych. W dniu wczorajszym zeznawali świadkowie, którzy opowiadali szeroko o wystawnym życiu oskarżonego. W dniu dzisiejszym rozprawa rozpoczęła się dopiero około południa. Po dalszych zeznaniach świadków, rozpoczął przemówienie prokurator Krawczak. Wyrok zapadnie w godzinach popołudniowych.

Hasło Łódzkie (19.05.1928): Sąd Okręgowy w Łodzi przystąpił wczoraj do rozpatrywania sensacyjnej sprawy przeciwko b. ławnikowi m. Pabianic, 29-letniemu Józefowi Pluskowskiemu.

W Magistracie m. Pabianic panował system „kartkowy”, polegający na tym, że każdy z ławników i wyższych urzędników pobierał pieniądze, jakie wpływały do kasy z różnorodnych źródeł i na pieniądze te wystawiał kartki przez siebie podpisywane. Z początkiem stycznia ubiegłego roku, kiedy to w kasie znalazło się zbyt wiele kartek z podpisem ławnika Pluskowskiego, kasjer Niedzielski zwrócił się do prezydenta Jankowskiego, by położył kres systemowi kartkowemu.

Rewizja kasy ustaliła, że Pluskowski nie mógł się wyliczyć z 10.000 złotych, pobranych przez siebie w roku 1925 i 1926.

Zobaczywszy, że wszystko zostało wykryte, Pluskowski zwrócił się do prezydenta Jankowskiego, by ze sprawy nie robił użytku, grożąc samobójstwem. Po czym przyrzekł brakującą sumę pokryć i na zabezpieczenie wystawił weksle, które na jego prośbę żyrował prezydent Jankowski. Gotówki do kasy nie wniesiono, tylko postanowiono w ten sposób, ze przedsiębiorca budowlany Hans pokwitował fikcyjny odbiór z kasy na 10.000 złotych.

Wiceprezydent Skowroński w związku z powyższym wydał polecenie buchalterowi wystawienia dla Hansa asygnaty rozchodowej tytułem zaliczki rzekomo na poczet budowy domu dla bezdomnych, której to budowy nie miano przeprowadzić i w budżecie wydatek na ten cel nie był przewidziany. Weksle te przez ławnika Pluskowskiego we właściwym terminie nie zostały wykupione, tak iż zostały oddane do protestu.

Z powodu tego, iż Hans groził prezydentowi Jankowskiemu i wiceprezydentowi Skowrońskiemu, że jeżeli należności swojej nie otrzyma, to sprawę skieruje do prokuratora i cała aferę z asygnatą wyjawi, prezydent Jankowski czuł się zmuszony wystawić Hansowi nowe weksle na 10.000 złotych z własnym już podpisem i żyrem niejakiego Gutsztata.

Przy zamknięciu rachunków na pierwszy okres roku budżetowego 1927 okazało się, że ławnik Pluskowski nie może się wyliczyć z sumy 11.000 złotych i tym razem sekretarz Gallus zakomunikował o tym prezydentowi.

Z 4000 złotych ławnik Pluskowski wyliczył się, tak iż pozostało 7000 złotych. Brak ten pokryto w ten sposób, iż wystawiono kooperatywie „Związkowiec” w dniu 24 maja ubiegłego roku fikcyjną asygnatę na 7059 złotych 59 groszy tytułem rzekomo zaliczki na poczet rachunków. Asygnata ta przyczyniła się do wykrycia całej afery.

Przeciwko ławnikowi Pluskowskiemu wdrożone zostało dochodzenie, w wyniku którego został aresztowany i postawiony w stan oskarżenia o przywłaszczenie na stanowisku ławnika Magistratu m. Pabianic 10 000 złotych.

Sprawa powyższa wywołała niebywale zainteresowanie, to też sala sądowa wypełniona była publicznością składającą się przeważnie ze sfer urzędniczych m. Pabianic.

Oskarżenie wnosił prokurator Kawczak. Oskarżonego bronią adw. Pełka i adw. Józefowicz.

Oskarżony do winy się nie przyznał, składając przy tym obszerne wyjaśnienia co do gospodarki samorządowej w Pabianicach w okresie jego urzędowania. Po zaprzysiężeniu świadków pierwszy składa zeznania świadek Staszewsk, który na pytanie prokuratora wyjaśnia, że oskarżony prowadził wystawny tryb życia, miał kochankę, często jeździł do Warszawy.

Świadek Gallus, sekretarz Magistratu m. Pabianic opowiada o fatalnym systemie kartkowym, który doprowadził do nadużyć. Vox populi w magistracie pabianickim głosił, że rzeczywistą władzę w samorządzie sprawuje nie prezydent Jankowski, lecz ławnik Pluskowski, który między innymi rozpoczął budowę kina miejskiego, nieprzewidzianego w budżecie miasta. Komisja rewizyjna nie działała i kontrola ksiąg nie była prowadzona.

Następnie przesłuchano kilku świadków, którzy do sprawy nic nowego nie wnieśli. Dalszy ciąg rozprawy w dniu dzisiejszym. Również dziś w godzinach popołudniowych spodziewany jest wyrok.

Hasło Łódzkie (20.05.1928): Wczoraj, w drugim dniu procesu przeciwko Józefowi Pluskowskiemu, b. ławnikowi Magistratu m. Pabianic, punktualnie o godzinie 12-ej w południe wszedł na salę komplet sędziowski i przewodniczący, sędzia Arnold, udzielił głosu prok. Kawczakowi.

Na ławie oskarżonych siedzi Józef Pluskowski, b. ławnik Magistratu m. Pabianic, b. członek rady nadzorczej PPS, człowiek popularny, ze zdaniem którego liczyły się władze.

Przewód sądowy w zupełności udowodnił winę oskarżonego, który na stanowisku ławnika przywłaszczył sobie 17 000 złotych. Jaki jest poziom moralny oskarżonego, dosadnie ilustruje fakt, że regulowanie przywłaszczonych sum wekslami uważa on za sprawę prywatną.

Na przewodzie sądowym, oskarżony starał się dowieść, że nie on przywłaszczył sobie pieniądze magistrackie, lecz magistrat jest jemu winien z różnych tytułów 15 000 zł, z której to sumy absolutnie nie może się wyliczyć, co jednak zostało w zupełności odparte przez kontrolę ksiąg, oraz zeznania świadków.

W magistracie uchodził Pluskowski jako ekspert do wszystkiego, i jak mawiano słusznie : Jankowski był „malowanym prezydentem”, zaś faktyczne rządy sprawował Pluskowski. Również stwierdzone zostało, że Pluskowski, będąc stale w rozjazdach, pobierał diety wyższe, aniżeli ustawowo przewidziane.

Z systemu kartkowego, który praktykowany był w magistracie w Pabianicach, korzystał Pluskowski przez cale dwa lata.

Co się zaś tyczy prezydenta Jankowskiego i wiceprezydenta Skowrońskiego, to jest możliwe, że i oni pociągnięci zostaną do odpowiedzialności sądowej.

Dalej analizuje prokurator zeznania świadków dowodowych i odwodowych, zaś w końcu treściwej przemowy wnosi o ukaranie Pluskowskiego, który krwawo zapracowane pieniądze zużył na własne potrzeby.

Następnie przemawiali kolejno obrońcy oskarżonego, adw. Pełka i Adamowicz, którzy wskazywali, że za gospodarkę w Magistracie m. Pabianic nie może odpowiadać Pluskowski, który jest ofiarą fatalnej gospodarki kasowej.

W końcu wnoszą o uniewinnienie oskarżonego.

W ostatnim słowie, Pluskowski opowiada sądowi o strasznych cierpieniach, jakie przechodzi w więzieniu. „Moralnie jestem złamany” – mówi on płacząc. Proszę, aby sąd dał mi możność powrotu do życia normalnego, proszę o uniewinnienie.

W czasie przemówienia Pluskowskiego słychać na sali płacz żony jego i rodziny.

Narada trwała półtorej godziny. O godzinie 4-ej po południu przewodniczący, sędzia Arnold odczytuje wyrok, mocą którego 29-letni Józef Pluskowski został uznany winnym przywłaszczenia 15 338 złotych na stanowisku ławnika Magistratu m. Pabianic i skazany na 1 rok więzienia z zamianą na dom poprawy.

Po wyroku Pluskowski został odwieziony karetką więzienną do więzienia przy ul. Targowej.

Goniec Wielkopolski (23.05.1931): Pabianicka panama magistracka. Przed sądem okręgowym w Łodzi rozpoczął się sensacyjny proces przeciwko b. prezydentowi miasta Pabianic Jankowskiemu, wiceprezydentowi tegoż miasta Konradowi Skowrońskiemu i radnemu Pluskowskiemu, oskarżonemu o nadużycia na szkodę miasta.

Komisja lustracyjna Urzędu Wojewódzkiego, która przez 2 i poł miesiąca przeprowadzała kontrole gospodarki magistratu w Pabianicach stwierdziła, że prezydent Jankowski był wspólnikiem we wszystkich przedsiębiorstwach, które były dostawcami magistratu.

Poza tym należał w charakterze wspólnika do przedsiębiorstwa brukarsko-budowlanego, które miało prawie wyłącznie monopol na roboty brukarskie w Pabianicach.

Z przedsiębiorstwa tego czerpał Jankowski ogromne dochody. Poza tym zorganizował przedsiębiorstwo fikcyjne pod firmą M. Zaborowski, Korona i M. Jankowski był zaś w rzeczywistości wyłącznym właścicielem tej firmy i oddał w ten sposób sobie samemu szereg robót w mieście, narażając miasto na szkodę w wysokości 11906 złotych. Jest to jedna z tych uchwytnych pozycji gospodarki Jankowskiego.

Jankowski wiedząc o nadużyciach ławnika Pluskowskiego, nie doniósł o tym władzom nadzorczym i naraził przez to miasto na straty w wysokości 11 tysięcy zł.

Na rozprawę wezwano 39 świadków.

Republika (21.05.1931): Na wokandzie łódzkiego sądu okręgowego znalazła się wczoraj sensacyjna sprawa b. prezydenta Pabianic Jana Jankowskiego i wiceprezydenta Konrada Skowrońskiego.

Tło sprawy w świetle aktu oskarżenia, przedstawia się następująco:

W pierwszych dniach listopada 1924 roku inspektor samorządowy województwa łódzkiego, Kazimierz Kozłowski wraz z inż. Romanem Bielawskim dokonali lustracji gospodarki miejskiej miasta Pabianic. Lustracja ta ujawniła szereg niedokładności administracyjnych, prócz tego zaś fatalny stan zabrukowania ulic mimo dokonywanych od dłuższego czasu robót.

Inspektor Kozłowski, przeprowadzając szczegółowe badania, ustalił, że prezydent Jankowski, będąc wspólnikiem przedsiębiorstwa brukarskiego Zielińskiego, powierzył tej firmie roboty magistrackie i nie zawarł nawet z tą firmą pisemnej umowy. W dwa tygodnie później dokonano ponownej lustracji samorządu pabianickiego. Przeprowadzona kontrola potwierdziła zarzuty, wysunięte przez inspektora wojewódzkiego.

W sierpniu 1927 roku dokonano wreszcie trzeciej lustracji gospodarki miejskiej Pabianic, w czasie której już dokładnie sprecyzowano wszelkie zarzuty i oddano całą sprawę prokuratorowi. Wkrótce po wszczęciu śledztwa, ustąpił ze swego stanowiska prezydent Jankowski, który stał na czele samorządu pabianickiego w ciągu dwóch kadencji.

Komisja, która dokonywała badań, ustaliła, że prezydentowi Jankowskiemu nie wolno było należeć do żadnego przedsiębiorstwa, dokonującego robót dla magistratu, a mimo to, był on wspólnikiem przedsiębiorstwa Zielińskiego, po czym w roku 1927 zorganizował fikcyjną spółkę „Zagórowski, Korona i Jankowski”, której sam był właścicielem i począł firmie tej powierzać w imieniu magistratu, wszelkie roboty brukarskie.

Komisja ustaliła dalej, że prezydent Jankowski wpłacał firmie „Zagórowski, Korona i Jankowski” wysokie zaliczki na poczet jeszcze niewykonanych robót, prócz tego wpłacił tej firmie o 7012 zł 72 grosze więcej, niż przewidywała umowa zawarta z magistratem.

Rachunki były sprawdzane i podpisywane przez wydział budowlany, którego naczelnikiem był wiceprezydent Skowroński pociągnięty również do odpowiedzialności karnej.

Wiceprezydent Skowroński został również oskarżony o to, ze wbrew swym obowiązkom służbowym dopuścił się bezczynności władzy, nie meldując o działalności ławnika wydziału finansowego, Pluskowskiego, oskarżonego następnie o nadużycia.

Ławnik Pluskowski został skazany przez łódzki sąd okręgowy na rok więzienia, kasjer tego wydziału, Niedzielski, na 4 miesiące, urzędnik tego wydziału Stankiewicz na 3 miesiące. Sad apelacyjny wszystkich ich uniewinnił.

Wczoraj stanęli przed sądem łódzkim b. prezydent Jankowski i wiceprezydent Skowroński.

Sprawę rozważał sędzia Kozłowski, w asyście sędziów Halickiego i Bondzikowskiego. Oskarżał prokurator Chawłowski. Obronę wnosili adwokaci Kobyliński i Forelle.

B. prezydent Jankowski na sprawie nie przyznał się do winy. Oświadczył, że przez pewien czas miał aprobatę Rady Miejskiej na prowadzenie przedsiębiorstwa brukarskiego, następnie zaś powierzył te roboty fachowcom Zielińskiemu, Koronie i Grossowi. Powierzenie prac tym przedsiębiorcom odbyło się w drodze przetargu. Roboty przyjmowała i akceptowała specjalna komisja, w skład której między innymi wchodził inżynier miejski Gałązka. Podwyższenie cen przez tę firmę o 25 proc. w roku 1924 tłumaczył b. prezydent koniecznością udzielenia robotnikom podwyżki w tej samej wysokości.

Dalej oskarżony dowodził również, iż nie można go posądzać o tolerowanie nadużyć ławnika Pluskowskiego, gdyż natychmiast po wykryciu pewnych uchybień zameldował o tym p. wojewodzie Jaszczołtowi.

Oskarżony b. wiceprezydent Skowroński na sprawie również nie przyznał się do winy i wyjaśnił, że o nadużyciach Pluskowskiego dowiedział się dopiero po skierowaniu sprawy do prokuratora. Nie wiedział on również o żadnych uchybieniach, czy też przewinieniach, jakich miał się dopuścić b. prezydent Jankowski.

Po przesłuchaniu oskarżonych sąd przystąpił do badania świadków, których zawezwano na rozprawę w liczbie 51. Świadkowie, reprezentujący inspekcję samorządową przy urzędzie wojewódzkim, potwierdzili wszelkie zarzuty sformułowane w akcie oskarżenia.

Duże zainteresowanie wzbudziły zeznania obecnego wiceministra poczt i telegrafów inż. Drzewieckiego, który swego czasu pracował w firmie Kindler w Pabianicach. P. minister inżynier Drzewiecki stwierdził tylko, ze wiedział, iż b. prezydentowi Jankowskiemu, jako fachowcowi w sprawach brukarskich, powierzano rozmaite prywatne roboty.

Przeciwko oskarżonym wystąpiło kilku b. urzędników magistratu. Jeden z nich b. kasjer miejski Gross, oświadczył nawet, że b. prezydent Jankowski zaproponował mu udział w fikcyjnym przedsiębiorstwie brukarskim. Inaczej oczywiście, brzmiały zeznania świadków odwodowych. Jeden z nich stwierdził, iż. B. prezydent Jankowski nie miał nic wspólnego z przedsiębiorstwem brukarskim „Zagórski, Korona, Jankowski”, którego współwłaścicielem był jego brat.

W godzinach popołudniowych zakończono badanie świadków. Dziś zabiorą glos prokurator i obrońcy, po czym zostanie ogłoszony wyrok.

Republika (22.05.1931): Drugi dzień sensacyjnego procesu b. prezydenta Pabianic Jankowskiego i wiceprezydenta Skowrońskiego rozpoczęły zeznania pozostałych jeszcze świadków, robotników firmy brukarskiej, która wykonywała roboty w Pabianicach.

Mieli oni stwierdzić, czy w roku 1924 istotnie otrzymali 25 proc, podwyżki, jak twierdził b. prezydent Jankowski.

Świadkowie ci na śledztwie zaprzeczyli oświadczeniu b. prezydenta, jednakże na wczorajszej rozprawie oznajmili, że podwyżkę istotnie otrzymali. Gdy pytał ich o to sędzia śledczy, nie rozumieli, o co mu chodziło i dlatego zaprzeczyli słowom b. prezydenta.

Po zamknięciu przewodu sądowego w ciągu kilku godzin przemawiali rzeczoznawcy. Eksperci, którzy mieli stwierdzić, czy przy zabrukowaniu ulic zostały popełnione jakieś nadużycia, dali odpowiedź negatywną. Oświadczyli oni, że wskutek faworyzowania jednej z firm budowlanych, miasto nie poniosło żadnych strat.

Ceny za wszelkie roboty nie były wygórowane, powierzenie robót firmom budowlanym odbyło się na mocy przetargu. Ekspertyza buchalteryjna ustaliła, że w księgach firmy budowlanej, której b. prezydent Jankowski miał być wspólnikiem w ogóle on nie figurował. Ekspertyza ta ustaliła jedno tylko uchybienie. W roku 1924 firmie budowlanej przyznano 25 proc. zwyżkę wynagrodzenia, w związku z podwyżka pensji robotników, jeszcze przed uznaniem tej podwyżki przez magistrat.

Po zamknięciu przewodu sądowego zabrał glos prokurator Chawłowski. Prokurator w dłuższym przemówieniu popierał akt oskarżenia. Twierdził on, iż jeśli nawet nie ustalono, by oskarżeni czynów swych dokonali z chęci zysku, to w każdym razie popełnili szereg wykroczeń, za które powinni być ukarani.

Echo (11.02.1931): W Sądzie Apelacyjnym w Warszawie była rozpatrywana sprawa b. prezydenta m. Pabianic Jana Jankowskiego o rzekome zaniedbywanie obowiązków służbowych. W I instancji, tj. w Sądzie Okręgowym w Łodzi p. Jankowski został uniewinniony, jednak strona przeciwna zaskarżyła sprawę do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

W 1927 r. m. Pabianice zostało poruszone wieścią o znacznej defraudacji popełnionej przez ławnika Wydziału Opieki Społecznej Magistratu p. Pluskowskiego Józefa – leadera partii PPS – CKW. Pluskowski przywłaszczył sobie około 20 tysięcy złotych z pieniędzy magistrackich. Ponieważ p. Jankowski jako prezydent miasta miał bezpośredni nadzór nad finansami przeto władze sądowe pociągnęły go do odpowiedzialności za rzekome zaniedbywanie obowiązków służbowych w związku z defraudacją.

Warto zaznaczyć, że b. ławnik Pluskowski do tego stopnia terroryzował swoich ówczesnych kolegów z Magistratu, że na posiedzeniach groził nawet rewolwerem gdy sprzeciwiano się jego wnioskom.

Pan Jankowski podczas swoich wieloletnich rządów w Magistracie w charakterze prezydenta okazał się fachowym samorządowcem i nadzwyczaj uczciwym człowiekiem, czym zdobył sobie ogromna popularność u całego społeczeństwa pabianickiego i u podwładnych. Ogólnie mówi się, że przy najbliższych wyborach, które odbędą się prawdopodobnie w najbliższym roku nie jest wykluczona kandydatura p. Jankowskiego na prezydenta miasta.

Jak błahe było oskarżenie p. Jankowskiego o zaniedbywanie obowiązków służbowych dowodzi fakt, że prokurator na rozprawie w dniu 6 lutego br. w Sądzie Apelacyjnym zrzekł się oskarżenia.

Uniewinniony został także Józef Pluskowski. Echo (25.02.1931) informowało: Były ławnik Pluskowski uniewinniony. Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrywał sprawę przeciwko panu Józefowi Pluskowskiemu, byłemu ławnikowi magistratu m. Pabianic oskarżonemu o nadużycia. Po rozpatrzeniu sprawy Sąd Apelacyjny ferował wyrok uniewinniający.

Władysław Gacki – prezydent m. Pabianic

Głos Polski (6.10.1927): Jak wiadomo, przed kilku tygodniami Rada Miejska Pabianic wyraziła votum nieufności zarządowi miasta. W związku z tym ub. tygodnia 12 radnych zrzekło się swych mandatów. Na jednym z ostatnich posiedzeń zgłosił również dymisję wiceprezydent miasta Skowroński.

W dniu onegdajszym odbyło się specjalne posiedzenie plenarne Rady Miejskiej, na które przybyło 18 radnych. Na porządku dziennym znalazł się punkt wyboru prezydenta miasta na miejsce p. Jankowskiego.

Po dłuższej dyskusji wystawiono kandydaturę prof. Władysława Gackiego, która w czasie głosowania została przez wszystkich obecnych przyjęta.

Po wyborze nowego prezydenta Rada miejska wyraziła votum nieufności ławnikowi Szymanowiczowi (Narodowa Demokracja), jednakże ten, oświadczył, że nie poda się do dymisji, pomimo niezadowolenia rady.

Rada Miejska Pabianic, postanowiła przeto w sprawie tej interweniować u wojewody Jaszczołta, celem skłonienia go do wywarcia nacisku, aby ławnik Szymanowicz opuścił piastowany urząd.

W 1927 r. Rada Miejska uległa rozpadowi, pozostał jednak prezydent W. Gacki, który wypełniał swoje obowiązki przy pomocy Rady Przybocznej do czasu wyboru nowej rady. Chwilowo obeszło się bez komisarza rządowego.

Głos Trybunalski (15.11.1927): W ostatnich czasach Narodowa Partia Robotnicza w Pabianicach sabotowała posiedzenia Rady Miejskiej wskutek czego wytworzyła się taka sytuacja, że samorząd pabianicki nie mógł absolutnie pracować. NPR miała bowiem dość silną frakcję w Radzie Miejskiej, a ponieważ nie przychodziła na posiedzenia, nigdy nie można było uzyskać większości, ani prawicowej, ani lewicowej, dla przeprowadzenia jakiegokolwiek wniosku.

Stan ten zmusił wreszcie PPS i Niemiecką Socjalistyczną Partię Pracy do złożenia swych mandatów. Wobec zupełnego zdekompletowania Rady Miejskiej, pozostała frakcja Chrześcijańskiej Demokracji zwróciła się do Województwa, prosząc o przeprowadzenie dodatkowych wyborów, ewentualnie o wyznaczenie komisarza rządowego. Sprawa ta była poruszana szeroko przez rząd wojewódzki i oto zapadła decyzja mocą której z dniem 9 bm. Rada Miejska m. Pabianic została oficjalnie rozwiązana, a wszyscy członkowie Magistratu tym samym zwolnieni z zajmowanych stanowisk.

Na stanowisko komisarza rządowego wyznaczony został dotychczasowy prezydent m. Pabianic p. Gacki, powołano też do życia Radę Przyboczną, składającą się z następujących osób: dr. Eichlera, Westerskiego, Lidzbarskiego, Kasperskiego i innych.

Łódzkie Echo Wieczorne (21.11.1927): Urząd Wojewódzki postanowił mianować dla Pabianic komisarza rządowego w osobie dotychczasowego prezydenta miasta p. Gackiego. Wicekomisarzem miał zostać p. Wojtacki z Łasku, zaś radę przyboczną stanowić mieli: dr Eichler, Wendt, Magrowicz i Alter. Jak się obecnie dowiadujemy komisarza rządowego w Pabianicach nie będzie. W ubiegłym tygodniu przedstawiciele magistratu pabianickiego udali się do wojewody Jaszczołta, który oświadczył, że Urząd Wojewódzki rezygnacji prezydenta Gackiego nie przyjął, przyjął natomiast dymisję Suleja, Janowskiego, Szymanowicza i Hertera. W ten sposób dotychczasowi ławnicy zostali zwolnieni, pozostał zaś prezydent Gacki. Prezydent Gacki stworzyć ma radę przyboczną i postawić wniosek o mianowanie wiceprezydenta. Przypuszczalny skład rady przybocznej będzie następujący: dr Eichler, Wendt, Magrowicz, Kasperski i Alter oraz po 2 przedstawicieli Związku „Praca” i Związków Klasowych. Nazwiska kandydatów na wiceprezydenta nie są jeszcze wiadome.

Prezydentura Gackiego trwała tylko od 3.10.1927 do 19.05.1928, ale w tym czasie wystąpiła sprawa urzędnika magistrackiego Gallusa, któremu doskwierała tzw. nuda pabianicka zwana też „szarzyzną pabianicką”. Przypadłość ta popychała niektórych mieszkańców do działań niekonwencjonalnych.

Hasło Łódzkie ( 18.01.1928): Na konferencji ze związkiem pracowników miejskich zobowiązał się prezydent m. Pabianic p. Gacki, iż w dniu 15 bm. urzędnicy otrzymają swa 13 pensję.

W związku z powyższym wysłany został do Warszawy wyższy urzędnik magistratu p. Gallus, celem podjęcia w Warszawie sumy zł 15.000 na pokrycie 13-ej pensji.

Tymczasem minął dzień, drugi, trzeci, a urzędnicy gratyfikacji nie otrzymali, wobec czego zwrócili się do centrali związkowej, której przedstawiciel p. Zubert udał się do Pabianic celem stwierdzenia, dlaczego p. prezydent Gacki nie spełnił swej obietnicy.

Tymczasem okazało się, że urzędnik ów p. Gallus podjął należne magistratowi pieniądze, lecz nie miał zamiaru wracać, przedkładając uciechy stolicy nad szarzyznę Pabianic. Wobec powyższego p. prezydent Gacki zwrócił się do urzędu śledczego, który wydelegował do Warszawy wywiadowców i tym udało się zastać p. Gallusa w jednej z restauracji warszawskich, gdzie beztrosko spędzał czas.

Przy aresztowanym znaleziono 14. 100 zł gdyż 900 zł zdążył już przehulać w towarzystwie sympatycznych warszawianek.

Rodzina Gallusa złożyła na ręce prezydenta gackiego brakujące 900 zł, natomiast sprawca malwersacji osadzony został w areszcie.

Ilustrowana Republika (21.01.1928): W dniu wczorajszym prezydent m. Pabianic p. Gacki nadesłał nam na mocy dekretu prasowego – obszerne sprostowanie w sprawie artykułu „P. Gallus zapomniał o całym świecie”, który został umieszczony przez 10 pism łódzkich.

Autorem tego artykułu jest biuro informacji prasowych. Ze sprostowania p. Gackiego wynika, iż Gallus urzędnik Magistratu Pabianickiego, nie popełnił żadnej malwersacji i w ogóle jest niewinny. Mimo to p. Gacki twierdzi, że prezydent miasta zawiesił wymienionego w urzędowaniu i wytoczył mu dochodzenie dyscyplinarne za samowolne przedłużenie delegacji.

A więc p. Gallus został zawieszony w urzędowaniu.

Przyznaje to sam p. Gacki.

Posiadamy dowody na to:

Że po p. Gallusa wyprawił się do Warszawy przodownik policji pabianickiej na skutek doniesienia Magistratu m. Pabianic.

Że p. Gallus został przez owego przodownika – po dłuższych poszukiwaniach – przytrzymany.

Że p. Gallus w chwili przytrzymania go przez przodownika posiadał przy sobie 14.300 zamiast 15.000 zł, które zainkasował w P.K.D.

Że ów przodownik policji przywiózł p. Gallusa do Pabianic!

Jeśli to sprostowanie wymaga jeszcze „sprostowania”, oczekujemy na dalszą korespondencje z Pabianic.

Łódzkie Echo Wieczorne (13.02.1928): Głośną sprawę Gallusa, byłego kierownika biur magistratu, przesłał prezydent miasta p. Gacki do rozpatrzenia Komisji Dyscyplinarnej.

Komisja Dyscyplinarna po dokładnym zbadaniu sprawy orzekła przeniesienie chwilowo zawieszonego w czynnościach Gallusa na stanowisko referenta z obniżeniem uposażenia o jeden stopień i jednocześnie zagroziła natychmiastowym zwolnieniem z tego stanowiska w razie powtórzenia się przewinień służbowych. Smutny epilog wesołej zabawy na bruku warszawskim.


Aleksander Orłowski – prezydent m. Pabianic

W 1928 roku prezydentem został inżynier Aleksander Orłowski, reprezentujący środowiska prawicowe. Łódzkie Echo Wieczorne zamieściło nawet na pierwszej stronie zdjęcie pabianiczanina z podpisem: p. Aleksander Orłowski nowy prezydent m. Pabianic objął urzędowanie.

Łódzkie Echo Wieczorne (6.06.1928): W ubiegłą sobotę na posiedzeniu nowego Magistratu m. Pabianic dokonany został przydział wydziałów w następujący sposób: Prezydent inż. Orłowski objął wydział prezydialny, finansowy i inwestycje miejskie. Wiceprezydent Tomczak – wydział wojskowo-policyjny; ławnik Dąbrowski – wydziały oświaty, kultury i opieki społecznej; ławnik Samuel – wydział zdrowotności publicznej, wydział gospodarczy i komisję sanitarną; ławnik Filtzer – plantacje miejskie, archiwum oraz wychowanie fizyczne i przysposobienie wojskowe; wydział budowlany oraz elektrownia przypadły w udziale ławnikowi Szymanowiczowi.

Jednak Orłowski nie potrafił sprostać oczekiwaniom mieszkańców. W łódzkim dzienniku Hasło (12.01.1930) ukazał się alarmujący artykuł „Wyśrubowany budżet Pabianic może stać się przyczyną ruiny miasta. Słuszny protest Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości. I Pabianicom również potrzebny komisarz rządu”.

Ciężki kryzys gospodarczy, jaki dotknął szereg miast Polski nie ominął również i Pabianic.

Groźny tego miasta stan pogorszyła jeszcze gospodarka obecnego Magistratu, który zagalopowawszy się w najrozmaitszych, nie zawsze szczęśliwych poczynaniach inwestycyjnych, przeholował. Podobny stan rzeczy wywołał wśród pewnych sfer obywateli Pabianic niezadowolenie i rozgoryczenie. W szeregu licznych oponentów znalazło się przede wszystkim doskonale zorganizowane i odgrywające w życiu Pabianic niepoślednią role Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości, z popularnym i zasłużonym dla miasta prezesem p. Edwardem Wendlerem na czele. Ten też – jak doniosła Gazeta Pabianicka – omawiając na Kongresie Miast w Warszawie sytuację mieszczaństwa pabianickiego, podkreślił fatalną rolę, jaką odegrał obecny magistrat Pabianic, który prowadzi gospodarkę bezplanową, stwarza oprócz budżetów głównych budżety dodatkowe, przekracza takowe, a dalej, nie mając żadnego pokrycia, z braku gotówki wypuszcza z własnego wystawienia weksle, powiększa pensje urzędnikom magistratu, etaty. W konkluzji, omawiając meritum całej sprawy u p. ministra Składkowskiego, pan Wendler prosił rząd, by wziął w obronę mieszczaństwo pabianickie, i rozwiązawszy obecny Magistrat i Radę Miejską, zamianował Komisarza Rządowego.

Że wystąpienie pana Wendlera nie było samorzutne, o tym świadczy fakt, iż przy prezesie swoim stanęło solidarnie całe Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości, którego członkowie zebrali z górą trzy tysiące podpisów, popierających wystąpienie i postulaty p. Wendlera, a protestujących przeciw nadmiernie wysokiemu budżetowi miasta na rok 1930/1931. Cała sprawa znalazła swój epilog na posiedzeniu Rady Miejskiej, podczas którego prezydent miasta p. Orłowski i szereg partyjnych działaczy pragnął oczyścić Magistrat z zarzutów, czynionych mu przez Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości. W trakcie tego nie brakło i humorystycznych momentów. I tak rozgrzany zapałem i własną elokwencją p. prezydent Orłowski nie zawahał się nastraszyć swych politycznych przeciwników … kratkami.

Nie pragniemy bawić się tu w szczegóły. Zaznaczamy tylko: coś się jednak istotnie zepsuło w państwie pabianickim. Nie sposób nie stwierdzić, że jednakże Magistrat Pabianic nie ze wszystkim jest w porządku.

Tak więc podczas gdy personel biurowy Magistratu w roku 1926 nie przekraczał 26 osób, w co wliczonych już było około 5 stanowisk etatowych, budżet obecny w r. 1930/31 przewiduje 54 stanowiska etatowe, oprócz płatnych członków Magistratu i całego szeregu urzędników kontraktowych, dietariuszy, sekwestratorów itd.

Podobne pomnożenie liczby urzędników odbiło się ujemnie na kształtowaniu się budżetu, bo jeśli już w roku 1926 utrzymanie pracowników miejskich kosztowało zł 162 636 to obecnie koszty administracyjne wynoszą 426 636 zł, w czym znajdują się również powiększone pensje dla członków Magistratu, a mianowicie: dla prezydenta 7824 zł a dla ławników z górą 20 000 zł, aczkolwiek przed wyborami obecni włodarze miasta zobowiązali się, że w celach oszczędnościowych stanowiska ławników będą bezpłatne.

Budowa rzeźni miejskiej i łaźni była rzeczą konieczną i byłaby nawet chwalebna, gdyby nie fakt, iż obie te budowle wznoszone są na kredyt, co sprawia, że dług miasta wzrósł do 4 i pół miliona zł, skutkiem czego w budżecie na rok 1930/31 przewidziana jest w wydatkach zwyczajnych suma zł 573 000 zł na spłatę procentów i rat amortyzacyjnych od zaciągniętego długu, co jest dla miasta wielkim ciężarem.

Jeśli już zdobyło się miasto na włożenie 2.000.000 zł na wybudowani rzeźni, trzeba było z budową (nie negujemy, że również pożytecznej) łaźni zaczekać nieco – tym więcej, że równocześnie prowadziło się szereg innych kosztownych inwestycyjnych prac. Również pospieszono się z wybudowaniem mostu na rzece Dobrzynce, nie zaczekawszy na wykupienie terenów przed i za – mostowych, nie mając na to pokrycia budżetowego, ani aprobaty Rady Miejskiej i Władz Nadzorczych!

Skutek podobnie bezplanowej i amatorskiej gospodarki był, ten, że budżet ogólny r. 1929, wynoszący 1.820.114 zł powiększyć musiano o sumę przeszło 1.200.00 złotych!

Albo takie kwiatuszki:

Decyzja budżetowa, określająca przychody z majątku komunalnego, przewiduje np., że dom czynszowy, uposażony we wszelkie wygody (ul. Japońska, dawniej dom dla bezdomnych) przyniesie również 1 100 zł, zaś baraki, stojące w polu tuż pod wsią Karolew – 1 920 zł. A przecież dom czynszowy kosztuje miasto około 80 000 zł, a baraki około 25 000 zł.

Trudno nam, zaiste, podobną kalkulację nazwać zdrową i kupiecką.

Nie chcemy mnożyć przykładów. Dochodzimy do konkluzji: budżet na rok 1930/31, który pospiesznie skreślił Magistrat na sumę zł 3 382 403 przekracza możności płatnicze mieszczan pabianickich i doprowadzić może miasto do katastrofy.

Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że budżet Pabianic w r. 1926 wynosi około miliona złotych, co wywołało – o ironio! – żywe niezadowolenie tych właśnie, którzy dziś, doszedłszy do władzy, budżet ten potroili.

I dlatego nie dziwimy się opozycji magistrackiej.

Przede wszystkim miasto Pabianice jako ośrodek robotniczy i rzemieślniczy nie może pozwolić sobie na zbyt wielkie pensje dla członków Magistratu. Wysokość ich płac – a przede wszystkim dla p. prezydenta – zgodnie z prawem, ponieważ Pabianice nie posiadają 50. 000 mieszkańców, powinna być określona według VI, a nie podług V kategorii płac. Również stosownie do przepisów prawnych ławnicy zajmować powinni swe stanowiska bezpłatnie.

Protest Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości przeciw wadliwemu budżetowi na rok 1930/31 i przeciw obecnemu Magistratowi uważamy za odruch należycie umotywowany.

Ponieważ ściągane przez samorząd na pokrycie budżetu daniny stanowią grosz publiczny, dlatego kontrola, czyniona przez poszczególnych członków gminy, czy też za pośrednictwem Stowarzyszenia, działającego w imieniu tychże członków jest zupełnie słuszna i zrozumiała.

Instytucja, tak poważna, jak Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości w Pabianicach, wypełnia więc tylko swój obowiązek, broniąc praw i interesów miasta i ogółu mieszczaństwa, a występując przeciw partyjnym dygnitarzom komunalnym.

https://polona.pl/item/prawda-pabjanicka-dwutygodnik-spoleczny-i-informacyjny-r-1-nr-15-21-maja-1933,NzMwMjI1NTI/0/#info:metadata

Łódzkie Echo Wieczorne (21.09.1928): Na onegdajszym posiedzeniu Rady Miejskiej m. Pabianic, na którym miano omówić cały szereg spraw bardzo poważnej wagi nastąpił niezwykle sensacyjny zwrot.

Oto po przyjęciu wniosku o zaciągnięcie pożyczki na budowę dróg i ulic w sumie 600 tysięcy złotych, zamiast rozważać inne sprawy, wyrażono obecnemu Magistratowi votum nieufności. Na sali powstał nieopisany zgiełk i zamęt. Ci, którzy przed paru miesiącami głosowali za obecnym prezydentem, poszli przeciwko Magistratowi. Energiczny dzwonek przewodniczącego przywołał wszystkich do porządku. Urządzono tajne glosowanie, za wyrażeniem votum nieufności padło 14 głosów, przeciwko 10. Wobec powyższego votum nieufności wyrażono oficjalnie.

Magistrat nie przyjął go do wiadomości i dalej postanowił urzędować.

Łódzkie Echo Wieczorne (22.09.1928): Na posiedzeniu Rady Miejskiej w Pabianicach wyrażono Magistratowi votum nieufności. Główny atak wyszedł ze strony socjalistów, którzy postawili magistratowi następujące zarzuty: chaos w elektryfikacji miasta; nieudolność przy oświetleniu ulic; brak inżyniera w elektrowni, co ujemnie wpływa na gospodarkę Miejskich Zakładów Elektrycznych; nieformalne podniesienie cen biletów w Kinie Miejskim; nieformalne zwalnianie bezrobotnych z robot publicznych; nieformalne uchwalenie budżetu dodatkowego; nieogłoszenie konkursu przy robotach malarskich w szpitalu miejskim. Zarzuty te wygłoszone przez radnego Raszplę, podkreślił również poseł Szczerkowski.

Prezydent Orłowski odpierał ataki opozycji, oświadczając, że votum nieufności nie przeraziło go, był bowiem na to przygotowany. Jak się dowiadujemy Magistrat uchwalonego votum nieufności nie uznaje za podstawę, która by upoważniała go do opuszczenia stanowiska.

Magistrat uważa glosowanie za przypadkowe. Prezydent Orłowski ma zamiar odwołać się do Urzędu Wojewódzkiego o przysłanie komisji, która by całą gospodarkę magistratu sprawdziła i stwierdziła czy postawione zarzuty przez opozycję są słuszne.

Na odbytym posiedzeniu frakcji radzieckich stronnictw uchwalono nie zwracać uwagi na ataki PPS-u i pracować dalej w tym składzie co dotychczas. Ataki PPS, uznano za płytkie i nie rzeczowe. Zarzuty są podrzędnej wagi. Na najbliższym posiedzeniu rady postanowiono zgłosić wniosek o votum zaufania dla Magistratu.

Socjaliści uznają, że formalnie Magistrat został obalony. Dlatego też ustosunkują się odpowiednio do jego wystąpień. Na najbliższym posiedzeniu rady postanowiono zgłosić votum nieufności również prezesowi Rady Miejskiej. W razie, gdyby Magistrat nie ustąpił PPS zastosuje bezwzględną opozycję.

Ilustrowana Republika (6.07.1929): Wśród właścicieli nieruchomości w Pabianicach doszło do rozłamu. W Magistracie tutejszym zasiada trzech ich przedstawicieli, którzy z racji prawnych muszą stosować się do norm zwyklej gospodarki komunalnej. Tymczasem inny odłam właścicieli nieruchomości na czele z p. Wendlerem i Lewiterem sądzi, że reprezentanci ich w magistracie prowadzą politykę, nie liczącą się z interesami własności nieruchomej: magistrat zmuszony jest bezwzględnie ściągać podatki, surowo karać za antyhigieniczny stan posesji, wysyłać sekwestratorów, których liczba wynosi aż sześciu, słowem właściciele nieruchomości narzekają na magistrat, któremu zarzuca się bezwzględne ściąganie podatków, rozrzutnoś w gospodarce, nadmierną ilość urzędników.

I oto grupa opozycjonistów zarzuciła swym przedstawicielom w Radzie Miejskiej i w Magistracie zdradę i postanowiła ich ze Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości wykluczyć. Opozycjoniści opanowali stowarzyszenie i obecnie prowadza stałą akcję przeciwko magistratowi.

Na uboczu od tej walki stoi rzeczywista gospodarka komunalna. Najważniejszą zdobyczą jest bezsprzecznie elektryfikacja miasta. Uzyskawszy prąd z elektrowni łódzkiej Pabianice bogato oświetliły miasto, zdobyły tysiące nowych abonentów, pozwoliły na zelektryzowanie zakładów rzemieślniczych.

Budująca się przy ul. Japońskiej olbrzymia rzeźnia będzie niechybnie wielką zdobyczą dla Pabianic. Rzeźnia ta rozporządzać będzie najnowszymi zdobyczami techniki i w przyszłości ma się stać rzeźnią eksportową. Praca przy budowie posuwa się bardzo szybko naprzód i jest nadzieja, że w lipcu roku przyszłego zostanie całkowicie uruchomiona.

W budowie również znajduje się wielka łaźnia miejska, którą również w przyszłym roku ma być uruchomiona. Prócz licznych wanien, pryszniców, łaźni rzymskiej, posiadać będzie wielki basen pływacki, bardzo efektownie i celowo przez inżynierów pomyślany.

Buduje się obecnie około trzech kilometrów ulic, brukując je nowocześnie, zakładając trawniki i urządzając trwałe i mało widoczne ścieki.

Prezydentem miasta Pabianic jest obecnie p. inż. Aleksander Orłowski, wiceprezydentem p. Mieczysław Tomczak.

Ilustrowana Republika (3.04.1930): Onegdaj odbyło się posiedzenie Rady Miejskiej m. Pabianic. Na wstępie radny Sulej zapytuje dlaczego ucichła sprawa odebrania Towarzystwu „Rolnik” lasu miejskiego i pastwisk.

Prezydent Orłowski oświadcza, że sprawa posuwa się wolno z powodu braku specjalnych funduszów.

Podanie pracowników miejskich o ponowne rozpatrzenie sprawy trzynastej pensji przesłano do komisji finansowo-budżetowej.

Następnie rada upoważniła magistrat do wydawania na razie – do czasu zatwierdzenia budżetu – jednej dwunastej części dawnego budżetu miesięcznego. Socjaliści głosowali przeciwko wnioskowi.

Przy wyborze delegatów na zjazd związku miast polskich zgłoszono dwie listy. Jedną frakcji rządzącej, a druga opozycji. W proporcjonalnych wyborach lista socjalistyczna nie otrzymała ani jednego mandatu. Z listy frakcji rządzącej przeszli wszyscy trzej kandydaci: prezydent Orłowski, Papiewski i Sobański.

Bogatą korespondencję i kilka drobnych wniosków załatwiono w przeciągu 4 godzin i do odczytania wyników lustracji przystąpiono po północy, kiedy na sali znajdowało się zaledwie 24 radnych.

Protokół lustracji na ogół wypowiada się o gospodarce miejskiej dodatnio, jednak urząd wojewódzki w taktyce magistratu widzi szereg uchybień, które zostały sprecyzowane w następujących zarządzeniach i uwagach.

Urząd wojewódzki zwraca uwagę na brak kontroli Rady Miejskiej nad działalnością Magistratu, na skutek czego magistrat bez budżetu rozpoczął poważne inwestycje. Magistrat kupił niepotrzebnie polewaczkę samochodową za granicą, zamiast w kraju. Jednocześnie magistrat przeprowadza budowę rzeźni i łaźni, co może spowodować załamanie się gospodarki miejskiej, dlatego tez urząd zaleca bezwzględne wstrzymanie budowy łaźni i zaleca naprzód wykończenie rzeźni.

Magistrat nie wpłacił do Komunalnej Kasy Oszczędnościowej 50.000 zł kapitału zakładowego, co powoduje zbyt powolne tempo rozwoju prac kasy. Magistrat przekroczył uchwaloną przez Radę Miejską sumę pożyczek wekslowych i około 20.000 zł zaciągnął bez uchwały rady Miejskiej.

Do uregulowania powyższych zarządzeń urząd wojewódzki wyznaczył termin do dnia 1 kwietnia br.

Z charakterystyki poszczególnych działów gospodarki wynika, że magistrat pracuje zgodnie i owocnie. Szpital powszechny zorganizowany jest dobrze. Kasa znajduje się w należytym porządku. Budżet za rok 1928 wykonano z wynikiem b. dobrym, zaś budżet za rok 1929 realizowano dość nieostrożnie.

Wreszcie urząd wzywa prezesa Rady Miejskiej do utworzenia stałej większości radzieckiej, popierającej magistrat, gdyż w wypadku dalszej pracy bez trwalej większości, może nastąpić rozwiązanie rady.

W czasie czytania protokołu lustracji opozycja opuściła salę.

Na wniosek radnego Papiewskiego przyjęto protokół lustracji do wiadomości, przeciw czemu zaprotestował z korytarza poseł Szczerkowski, oświadczając, że z powodu braku quorum uchwała jest nieważna.

O godz. 2.30 nad ranem posiedzenie przerwano.

Ilustrowana Republika (6.07.1932): Onegdaj w Sali kina miejskiego odbyło się posiedzenie Rady Miejskiej m. Pabianic poświęcone wydzierżawieniu rzeźni miejskiej i zmianom w budżecie miasta dokonanym przez urząd wojewódzki w Łodzi.

Na wstępie prezydent zreferował wniosek swój, aby rada miejska upoważniła magistrat do wydzierżawienia rzeźni na warunkach najdogodniejszych dla miasta. Radny Sulej wyraził wątpliwość, czy wydzierżawienie rzeźni jest dla miasta korzystne, czy raczej nie należałoby wydzierżawić tylko bekoniarnię, a prowadzenie rzeźni pozostawić w kompetencjach miasta.

Wiceprezes rady, p. Papiewski wskazał, że właściwie prezydent nie przedstawił żadnych argumentów za wydzierżawienie rzeźni nie przedstawił nowych warunków, które są konieczne ponieważ poprzednie warunki rada kategorycznie odrzuciła.

Dookoła sprawy wydzierżawienia rzeźni powstała już niezdrowa atmosfera, którą można usunąć jedynie przez odrzucenie sprawy wydzierżawienia rzeźni. Prezes komisji finansowo-budżetowej p. K. Staszewski nie zgadza się na to, aby upoważnić magistrat do sfinalizowania umów o dzierżawę rzeźni. Magistrat żądał wydzierżawienia rzeźni, nie zapoznawszy rady z treścią umowy, sam również nie oddał umowy do zaopiniowania radcy prawnemu, ba nawet nie wszyscy członkowie magistratu znali umowę, gdy wniesiono ją do ostatecznego uchwalenia na radzie. Magistrat zbyt skwapliwie dąży do uzyskania uciążliwej pożyczki, zapominając o tym, że ten pośpiech jest szkodliwy dla wykorzystania należnych warunków wydzierżawienia największego obiektu gospodarki miejskiej.

Zwolennicy prezydenta panowie Dzieniakowski I Sobański wystąpili za wydzierżawieniem rzeźni, wygłaszając przemówienia niczym nie związane z omawiana sprawą.

Rozdrażniony takim przebiegiem obrad zabrał glos prezydent p. Orłowski, który przeciwstawianie się wydzierżawieniu rzeźni nazwał „wstrętną adwokaturą”. Wyrażenie prezydenta wywołało ogromne oburzenie wśród radnych.

Wiceprezes rady p. Papiewski zaprotestował przeciw takiemu stawianiu sprawy. Rada czekała na argumenty za wydzierżawieniem rzeźni, tymczasem prezydent nie przedstawił żadnych argumentów, kiedy rada operowała bardzo poważnymi danymi przeciw wydzierżawieniu, opierając się na konkretnych cyfrach. Prezydent ostatnio posuwa się za daleko w swych wymaganiach co do zaufania do swojej osoby.

Radny Staszewski podkreśla, że od kilku miesięcy p. prezydent występuje jednostronnie w obronie firmy Zaleski, której chce wydzierżawić rzeźnie dyskwalifikując inne poważne firmy. Prezydent nawet powiedział, ze jest upoważniony do składania oświadczeń w imieniu firmy Zaleski. Czy takie postepowanie nie jest działaniem na rzecz jednej uprzywilejowanej firmy – zapytuje radny Staszewski.

P. wiceprezydent Tomczak wyjaśnia, ze w sprawie wydzierżawienia rzeźni magistrat wypowiada się w dwu kierunkach: polowa członków magistratu uważa, ze zjednoczeni rzeźnicy łódzcy dają lepsze warunki i im należy dla dobra miasta wydzierżawić rzeźnię, druga połowa magistratu z panem prezydentem na czele prze wszelkimi silami do wydzierżawienia rzeźni firmie warszawskiej Zaleski. Magistrat nie może uzgodnić swych poglądów i nawet na dzisiejszym posiedzeniu nie doszedł w tej sprawie do zgody.

Prezes rady poddał pod glosowanie wniosek magistratu, a właściwie prezydenta Orłowskiego, aby upoważnić magistrat do wydzierżawienia rzeźni. Za wnioskiem tym głosowało tylko czterech radnych, cała rada wypowiedziała się przeciwko takiemu upoważnieniu. Spodziewano się, że wobec takiego rezultatu, prezydent oświadczy, ze ustępuje ze swego stanowiska. Jednak p. Orłowski tego nie uczynił, co wywołało szereg ironicznych uwag.

Następnie rada przyjęła na podstawie referatu p. Staszewskiego wnioski w sprawie budżetu. Rada przyjęła zarządzenie pana wojewody w sprawie redukcji budżetowych i w granicach dozwolonych przez p. wojewodę przeprowadziła szereg przesunięć, aby uratować kolonie letnie i remont niezwykle zaniedbanych szkól. Do przedstawienia p. wojewodzie stanowiska rady wybrano delegację, do której weszli: Papiewski, Klajnaman, Raszpla oraz ławnik Dąbrowski.

W podnieconym nastroju zakończono obrady po godzinie 2 w nocy.

Z ostatniej chwili: prezydent Orłowski oraz trzej inni członkowie magistratu zgłosili swoją dymisję.

Za czasów prezydentury A. Orłowskiego wypłynęła sprawa urzędnika magistrackiego niejakiego Klajna.

Republika (10.02.1932): Przed wiceprzewodniczącm Iliniczem w asystencji sędziów Jasinowskiego i Balickiego odpowiadał wczoraj Antoni Klajn, 36-letni urzędnik Magistratu m. Pabianic. Klajn był w latach 1928 i 1929 sekretarzem wydziału technicznego i budowlanego Magistratu. Gdy jedna z urzędniczek tego wydziału wyjechała na urlop, Klajn zastępował ją w tym właśnie okresie czasu i inkasował różne należności tytułem opłat stemplowych za podania.

Gdy urzędniczka wróciła do pracy, okazało się, że Klajn nie mógł zdać jej, jak należy, wszystkich rachunków. Brak było tysiąca złotych. Klajn w międzyczasie sam wyjechał na urlop. Dopiero po powrocie z wywczasów Klajn ponownie wezwany do rozrachowania się z władzami Magistratu uiścił całą należność przywłaszczoną przez siebie, a obliczoną dokładnie przez wydział kontroli.

Klajn zapłacił jeszcze przed sprawą wszystko. Sam fakt, że wpłynęła ona tak późno, gdyż około 2 lata po dokonaniu nadużycia przez Klajna, świadczy, iż jego przełożeni nie radzi byli wnosić jej przed forum sądu.

Rozprawie przysłuchiwało się bardzo wielu pabianiczan. Zważywszy, że Klajn ma już plamę na przeszłości podobną do tej, za jaką odpowiadał wczoraj, sąd skazał go na karę roku domu poprawy.

Sprawa prezydenta komisarycznego - Jabłońskiego

W lipcu 1933 roku Roman Jabłoński został mianowany na „stanowisko Komisarza Rządu dla tymczasowego kierownictwa sprawami miasta Pabianic”. Sprawował swoją funkcję do wyborów w 1934 r. Początkowo zaskarbił sobie zaufanie pabianiczan, niektórzy widzieli w nim lokalnego Mussoliniego – wtedy symbol ładu, sprawności i porządku. Pojawiła się nawet supozycja, że Jabłoński zostanie prezydentem Pabianic.

Echo (2.08.1934): Kto zostanie prezydentem Pabianic? Najprawdopodobniej komisarz Jabłoński.

Z powodu wniesionego przez Obóz Narodowy protestu sprawa zatwierdzenia wyborów do rady Miejskiej m. Pabianic uległa pewnej zwłoce. Wspomniany protest, a w związku z tym ewentualne rozpisanie nowych wyborów w odnośnym okręgu i ostateczne zatwierdzenie tychże zależy od wojewody łódzkiego Hauke-Nowaka, który jak wiadomo przebywa na urlopie wypoczynkowym. Po powrocie wojewody z urlopu, a więc w pierwszych dniach września, spory te zostaną definitywnie załatwione.

Na posiedzeniu Rady Miejskiej wybrany zostanie prezydent miasta, wiceprezydent oraz 4 ławników. Do tego czasu sprawami miasta kierować będzie komisarz p. Roman Jabłoński. Na prezydenta miasta wymienia się cały szereg poważnych osobistości z Pabianic i spoza Pabianic. W tym względzie w łonie Rady Miejskiej istnieje pewien rozdźwięk, który zgotować może w niedalekiej przyszłości wiele niespodzianek. Jak słychać, kandydatura obecnego komisarza rządowego p. Jabłońskiego, na skutek wspomnianego rozdźwięku straciła nieco na swej aktualności.

W imię bezstronności stwierdzić należy, że obsadzenie fotela prezydenta miasta osobistością zgoła obcą i niezrośniętą zupełnie ze społeczeństwem tutejszym wyrządzi krzywdę miastu i gospodarkę jego narazić może na poważny szwank. Toteż pożądane byłoby, aby obecny komisarz rządowy p. Jabłoński, który jak już pisaliśmy zaawansowany jest poważnie w pożyteczną pracę dla dobra miasta pozostał na swym kierowniczym stanowisku, jako prezydent.

Wybory do Rady Miejskiej odbyły się w maju 1934 roku, ale rada nie mogła się bardzo długo ukonstytuować. Toteż R. Jabłoński był prezydentem komisarycznym jeszcze do stycznia 1935 roku. Jednocześnie Jabłoński kierował Komunalną Kasą Oszczędnościową.

O zmianie nastawienia wobec komisarza jako pierwsze świadczyły satyryczne komunikaty w formie nekrologów kolportowane w mieście. Echo (9.02.1935) informowało: Na murach miasta ukazały się fikcyjne, a w istocie swej bardzo złośliwe klepsydry, treścią swą, wymierzone przeciwko osobie b. komisarza rządowego w zarządzie m. Pabianic p. Romana Jabłońskiego, które w przenośni oznaczają wycofanie się wymienionego z kierowania losami gospodarki miejskiej. Klepsydry nosiły podpis „komitet zredukowanych urzędników miejskich”. Z polecenia władz wojewódzkich ogłoszenia te uległy konfiskacie, przy czym przeciwko ukrytym ich autorom wytyczone zostało dochodzenie, celem pociągnięcia winnych do odpowiedzialności karnej.

Echo (1.02.1935): Od 2 tygodni bawi w Pabianicach komisja rewizyjna Urzędu Wojewódzkiego, która bada gospodarkę Komunalnej Kasy Oszczędnościowej m. Pabianic, sprawdza szczegółowo jej księgi, operacje itp. Aczkolwiek oficjalne, dotychczasowe wyniki rewizji trzymane są w ścisłej tajemnicy, jednakże do wiadomości ogółu przedostają się od czasu do czasu najrozmaitsze wiadomości, mniej lub więcej, prawdziwe. Ogłoszony niedawno bilans KKO m. Pabianic na rok operacyjny 1934, wykazujący zysk w sumie ponad 2 tys. złotych posiada specjalną pozycję: weksle zaprotestowane, która stała się przedmiotem specjalnych badań komisji ze względu na swą wysokość przekraczającą sumę 54 tys. złotych. Pomijając krążące po mieście wersje, faktem jest, że komisja w swej pracy natrafiła na cały szereg nieścisłości, które spowodowały, że dotychczasowy kierownik Kasy p. Roman Jabłoński – były komisarz rządowy w zarządzie miasta, podał się do dymisji. Dymisja ta nie została przyjęta przez odnośne czynniki, ponieważ osoba p. Jabłońskiego jest konieczna przy czynnościach komisji rewizyjnej.

Echo (3.04.1935): Wybrana przez Radę Miejską m. Pabianic Rada Nadzorcza Komunalnej Kasy Oszczędnościowej m. Pabianic odbyła kilka posiedzeń, na których omawiane były sprawy uzdrowienia stosunków w Kasie. Wybrany został nowy zarząd Kasy w osobach pp. Eugeniusza Hertla, komisarza Komunalnej Kasy Oszczędnościowej powiatu łódzkiego, Fryderyka Follaka i Pawła Wendta, dwaj ostatni z Pabianic. Na stanowisko kierownika Kasy postanowiono rozpisać konkurs, aby stanowisko to powierzone zostało najbardziej kompetentnej osobie.

Dotychczasowego dyrektora Kasy byłego komisarza rządowego w zarządzie miasta p. Romana Jabłońskiego postanowiono zawiesić w urzędowaniu i wytoczyć mu sprawę dyscyplinarną za lekkomyślne szafowanie groszem publicznym. Dla zagwarantowania zwrotu niektórych sum pożyczek, co do odbioru których istnieje pewna wątpliwość, Rada Nadzorcza zajęła cały majątek będący własnością p. Jabłońskiego.

Echo (12.05.1937): Wczoraj po tygodniowej przerwie w łódzkim Sądzie Okręgowym wznowiona została rozprawa przeciwko b. prezydentowi m. Pabianic Romanowi Jabłońskiemu. Zeznawali świadkowie Bolesław Hans, dyrektor KKO m. Pabianic oraz Szala, kierownik techniczny Pabianickiego Towarzystwa Eksportowego.

Z zeznań świadka Hansa wynika, że b. prezydent Jabłoński za czasów swego urzędowania poczynił wiele posunięć w KKO zmierzających do popierania własnych interesów wielokrotnie przekraczając urzędowe kompetencje prezydenta. Wydawanie pożyczek, honorowanie czeków, przelewanie niektórych sum na książeczki krewnych Jabłońskiego miało miejsce szereg razy i odnosiło się do poważnych sum. Z zeznań dalszych dyrektora Hansa wynika, że Jabłoński popierał PTE finansowo kapitałami KKO, mimo fatalnie prowadzonych interesów przez to przedsiębiorstwo.

Również ze zeznań świadka Szala wynika, że PTE otrzymało z KKO takie kredyty, jakie tylko chciało, choć z kupieckiego punktu widzenia prowadziło interesy złe.

Dalszy ciąg procesu, mimo dnia niedzielnego, toczyć się będzie dzisiaj.

Echo (6.011936): Przed Sądem Grodzkim w Pabianicach stanął J. Keller, lat 26, szwagier b. komisarza w zarządzie miasta i dyrektora KKO m. Pabianic, Romana Jabłońskiego, oskarżony o przywłaszczenie pieniędzy, zbieranych na budowę Domu Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży w Górce Pabianickiej. Kellerowi jako skarbnikowi Stowarzyszenie powierzyło zebrane sumy na budowę domu, celem ulokowania tych kwot na rachunku oszczędnościowym w Komunalnej Kasie Oszczędności m. Pabianic, w której wymieniony był w swoim czasie urzędnikiem. Z tego powodu darzono go całkowitym zaufaniem i wszystkie sumy przechodziły przez jego ręce. Keller jednakże pieniędzy na rachunek nie wpłacał lecz przywłaszczał je sobie.

Aby oszustwo się nie wydało wpisywał do książeczki wkładkowej fikcyjne wpłaty, które dzięki posiadanym przez Kellera stosunkom potwierdzone były prowizorycznie przez jednego z urzędników Kasy. Rzecz się jednak wydała, gdy Stowarzyszenie Młodzieży w Górce Pabianickiej weszło w posiadanie książeczki wkładkowej i porównano pozycje oraz saldo z kontem oszczędnościowym w KKO.

Sąd po stwierdzeniu fałszerstwa książeczki całą tę sprawę przekazał prokuratorowi. Cała opinia miasta domaga się kategorycznie aresztowania spokrewnionych bohaterów brudnych afer, którzy pomimo ujawnionych nadużyć nadal znajdują się na wolnej stopie.

Orędownik (11.07.1935): W roku 1934 powstało w Pabianicach Towarzystwo Eksportowe drobiu. Dyrektorem tego Towarzystwa został szwagier komisarza Jabłońskiego. Towarzystwu brakowało „jedynie” odpowiedniego kapitału. Wobec tego magistrat w osobie komisarza zaangażował się funduszami miejskimi na sumę 112.532,20 zł. Na pokrycie powyższej sumy Towarzystwo Eksportowe wpłaciło do kasy miejskiej 6. 799,20 zł, w tym 5.000 zł wekslami Towarzystwa, które zostały potem zaprotestowane i miasto musiało je z powrotem wykupić. Praca w drobiarni nadal kulała, a pracownicom drobiarni, czyli przedsiębiorstwa prywatnego, komisarz polecał wypłacać z funduszów Towarzystwa Niesienia Pomocy Pozbawionym Pracy, bądź z funduszów miejskich zapomogi doraźne.

„Lekkomyślnie zawarta umowa z towarzystwem Eksportowym, nie dająca absolutnie żadnych gwarancji materialnych utrzymania przyjętych zobowiązań, udzielenie gwarancji (na 21 tys. zł) przez miasto temuż Towarzystwu na kupno z górnośląskich hut „Królewskiej” i „Laura” w Katowicach sprężarki, bez zezwolenia Władzy Nadzorczej, niewypłacalność zobowiązań Towarzystwa i wreszcie upadłość Towarzystwa wytworzyły dla miasta poważne straty materialne. Trudno dziś ustalić sumę ostatecznych strat … przypuszczać należy, że będą one dla miasta dotkliwe”.

W ten sposób ocenia Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej umowę komisarza Jabłońskiego ze szwagrem i niesławnym Towarzystwem Eksportowym.

W wydatkach nadz. par. 91 wyszczególniono sumę zł 53.209,27 zużytą na budowę miejskiego boiska sportowego. Teren na boisko uzyskano przez wycięcie części pięknego parku. Opinia publiczna zaprotestowała, a Komisja Rewizyjna nie wnikając w celowość wydatków „uważa, że teren wybrany był nieodpowiedni”. Prace obecnie wstrzymano.

Wraz z budynkiem poseminaryjnym przelało miasto do Polskiej Macierzy Szkolnej kino „Zachęta” umarzając PMS zł 3.920 – należności za podatki i prąd elektryczny (smutne pozostałości „gospodarki” p. J. Sajdy). Kino „Zachęta” kosztem około 27.000 zł przerobiono na kino „Nowości”. Komisja Lustracyjna Województwa uznała wydatek ten za niecelowy i poleciła kino to zbyć lub wydzierżawić. Na rok 1934/1935 kino wydzierżawiono powstałemu z inicjatywy komisarza Towarzystwa Niesienia Pomocy pozbawionym Pracy, które to Towarzystwo po roku pozostawiło w spadku: szereg nieuregulowanych rachunków (prąd, reklama), 10.737,48 zł długów i inne pasywa, które Magistrat będzie zmuszony przepisać na rachunek strat i należności nieściągalnych.

W parku Sportowym (własność miasta) Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet (Kwoka) wybudował (z subsydiów i pożyczek z Funduszu Pracy) solarium, „?oazę zdrowia”. Okazało się, ze dla uruchomienia solarium potrzebna jest … woda, zwykła woda. Solarium opustoszało. Kwoki obsiadły komisarza. „Ratuj królu, giną kwoki!” Komisarz zadecydował i w księdze postanowień Zarządu Miejskiego powziętych w zastępstwie Rady Miejskiej i kolegialnego zarządu m. Pabianic zaprotokołowano dnia 22 marca 1934 r. następujące postanowienie komisarza: „przejąć na własność gminy „Solarium”, urządzone przez Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet na terenach parku za sumę zł 10.000. Wydatek uskutecznić z działu VIII wydatków nadzwyczajnych. Dział VIII wyd. nadzwyczajnych nazywa się „zdrowie publiczne”. W ten sposób komisarz rządowy m. Pabianice p. Jabłoński sanował gospodarkę samorządu.

Głos Poranny (27.11.1937): Przed sądem okręgowym toczyła się w dniu wczorajszym rozprawa przeciwko byłemu prezydentowi Pabianic, Romanowi Jabłońskiemu, oskarżonemu o nadużycia i przekroczenie władzy.

W październiku 1934 roku, po lustracji gospodarki samorządu pabianickiego i tamtejszej KKO przez władze nadzorcze, wykryte zostały pewne nadużycia, które w rezultacie spowodowały znaczne szkody dla miasta.

Roman Jabłoński, odpowiedzialny za finanse miasta jako prezydent i naczelnik KKO w jednej osobie, został w wyniku lustracji zawieszony w urzędowaniu, a następnie w lutym 1935 r. odwołany z zajmowanych stanowisk.

Wszczęto przeciwko niemu dochodzenie, które ustaliło, że Jabłoński jako naczelnik KKO udzielał wysokich kredytów osobom nie posiadającym żadnego majątku, działał więc na szkodę powierzonej jego pieczy instytucji.

Z nieograniczonego kredytu korzystały często osoby nie mające żadnego kontaktu z Pabianicami, a wysokość pożyczek wahała się od 5 tys. zł do 133 tys. zł.

Pożyczki te zostały częściowo spłacone, tym nie mniej jednak KKO narażona została na poważne straty i dochodzi swych pretensji po dzień dzisiejszy.

Łaskami byłego prezydenta Pabianic cieszyło się głównie Pabianickie Towarzystwo Eksportowe. I właśnie działalność tego towarzystwa spowodowała znaczne straty dla samorządu pabianickiego.

Na skutek tych ustaleń dochodzenia, Jabłoński stanął wczoraj przed sądem. Rozprawie przewodniczył sędzia Merson w asyście sędziów: Niklewskiego i Rajskiego. Oskarżał prok. Maciejewski. Z ramienia zarządu miejskiego w Pabianicach i KKO występowali jako oskarżyciele posiłkowi adw. adw. Kotowski i Rembieliński. Ławę obrończą zajęli adw. adw. Deczyński i Szczech.

Do sprawy powołano kilkunastu świadków, wśród których figurują znane w Łodzi nazwiska. Jako obserwator z ramienia urzędu wojewódzkiego delegowany został radca Tokarski.

Przed stołem sędziowskim stoi kilka skrzyń, zawierających akta i dokumenty, mające stwierdzić winę oskarżonego. Po odebraniu personaliów od oskarżonego, przewodniczący podzielił świadków na grupy, z tym, że część zeznawać będzie dopiero w dniu 4 grudnia.

Następnie odczytany został akt oskarżenia.

Zarzuca on Jabłońskiemu, że wszedł w porozumienie z niejakim Hipolitem Wroncbergiem, udziałowcem firmy Bacon Export Co. Sp. z o.o. w Pabianicach i Józefem Ryszkiewiczem, tworząc firmę Pabianickie Towarzystwo Eksportowe, mające na celu przy wykorzystaniu kredytów z KKO, eksport drobiu do Anglii. Drób miał być bity w rzeźni miejskiej, która została wydzierżawiona za bardzo niską opłatę, oczywiście, dzięki zarządzeniu Jabłońskiego, jako prezydenta miasta. Niezależnie od tego Jabłoński zarządził rozbudowanie rzeźni na koszt miasta, sprowadził szereg urządzeń, za które płacił z funduszów miejskich.

Po uruchomieniu rzeźni drobiu, poczęto istotnie eksportować do Anglii, gdzie działał zaufany Wroncberga, importer londyński P. M. Seddon. Ów Seddon miał również finansować PTE, lecz żadnego udziału nie wniósł. Wskutek nieumiejętnego prowadzenia spółki, drobiarnia nie przynosiła zysków.

Wówczas to Jabłoński począł finansować przedsiębiorstwo z funduszów KKO. W krótkim czasie pożyczki udzielane PTE osiągnęły sumę 133.068 zł. Jabłoński zdając sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na niego spadla, a widząc, ze interesy spółki bynajmniej nie ulegają poprawie, pisał rozpaczliwe listy do Seddona z prośbą o obiecane pieniądze. Nie otrzymał ich jednak, brnąc coraz głębiej. Udzielił gwarancji firmie Citroen za nabyty przez spółkę samochód, spłacał różnych wierzycieli z pieniędzy KKO.

Po ujawnieniu nadużyć, Jabłoński wyraził gotowość pokrycia wszelkich strat miasta i KKO, ofiarując weksle z żyrem jego rodziny, które miał spłacać z pensji. Oferta ta została odrzucona, przy czym ustalono, że z ramienia Jabłońskiego figurował jako wspólnik PTE jego szwagier Julian Keller, ale de facto Jabłoński był udziałowcem, a nawet za specjalne zasługi przy tworzeniu spółki otrzymał komplet mebli.

Po odczytaniu aktu oskarżenia, sąd przystąpił do badania Jabłońskiego.

Oskarżony nie przyznaje się do winy, stwierdzając jednocześnie, że być może, iż w kilku wypadkach przekroczył swoje uprawnienia, nie był bowiem dokładnie zorientowany, w jakiej sytuacji finansowej znajdują się członkowie spółki PTE.

Budowa rzeźni w Pabianicach kosztowała – wyjaśnia Jabłoński – 2 miliony złotych. Kiedy Tow. Bacon Export Co. odmówiło kontyngentów wywozowych, sytuacja miasta stała się poważna i nie było szans zamortyzowania kapitału włożonego w budowę rzeźni. Dlatego – mówi oskarżony – interweniowałem w Warszawie w celu przywrócenia kontyngentów, wskazując, iż bekoniarnia zatrudni wielu bezrobotnych i spowoduje potanienie mięsa w Pabianicach.

Interwencje nie odniosły skutku. Wówczas zjawił się Wroncberg, który oświadczył, iż pozostaje w kontakcie z poważnymi importerami londyńskimi: Seddonem i Routzou, którzy chcą nabywać w większych ilościach drób polski, a nawet gotowi są udzielić mu pożyczki w wysokości 2 tys. funtów angielskich. Wroncberg prosił o wstrzymanie akcji sądowej przeciwko spółce Bacon Export, o zaległą tenutę dzierżawną, oświadczając, iż nie chce likwidować firmy, a tylko przekształcić ją na PTE.

Przewodniczący: Czy Wroncberg był fachowcem?

Oskarżony: Nie, kupcem.

Przew.: A Ryszkiewicz, drugi wspólnik?

Oskarż.: Też nie, on jest artystą malarzem, ale przy pomocy fachowca i on mógł interes prowadzić.

- Ponieważ otrzymałem – kontynuuje oskarżony – zapewnienie od Seddona, że będzie istotnie spółkę finansował, zgodziłem się na zawarcie nowej umowy o dzierżawę rzeźni. Wydatki PTE istotnie chwilowo pokrywałem z funduszów miejskich.

Prze.: Dlaczego?

Oskarż.: Chciałem jak najszybciej zatrudnić znaczne rzesze bezrobotnych.

W dalszym ciągu Jabłoński opowiada o losach PTE. Seddon nie dawał obiecanych pieniędzy, długi mnożyły się z dnia na dzień. Wreszcie Seddon oświadczył, że nie chce współpracować z Wroncbergiem. Wówczas to do spółki delegowany został Keller, jako osoba zaufana, która mogłaby informować zajętego sprawami miejskimi Jabłońskiego.

Interesy Seddona na terenie miasta reprezentował konsul angielski Gilbert, który jednak już po pierwszych reklamacjach władz polskich i angielskich, ze towar jest małowartościowy, zrzekł się swojej misji zastępcy Seddona.

Kiedy wreszcie wspólnicy zaczęli się kłócić między sobą, zamiast pracować, a Seddon, przyciśnięty do muru, oświadczył, iż pieniędzy nie da, a jego obietnicę źle zrozumiano- pojąłem, że wciągnięto mnie w aferę – mówi oskarżony.

W dalszym ciągu Jabłoński odpowiada na szereg pytań przewodniczącego, dotyczących stanu majątkowego wspólników PTE. Twierdzi, że sądził, iż są ludźmi dysponującymi kapitałami. Wroncberg był właścicielem domu w Berlinie.

Przew.: A umowa z nim była zawarta po wypadkach hitlerowskich i oskarżony wiedział, że jego kapitały w Niemczech są zagrożone?

Oskarżony milczy.

Następnie omawiana jest szeroko sprawa pożyczek, udzielanych przez Jabłońskiego wielu osobom.

Po wyjaśnieniach oskarżonego, sąd przystąpił do badania pierwszych świadków.


Echo (8.12.1937): Wczoraj w procesie b. prezydenta m. Pabianic Jabłońskiego przemawiał prokurator. Stwierdził on, że prez. Jabłoński działał wyłącznie z chęci osobistego zysku. Wiedział, że eksport bekonów i drobiu jest w Polsce intratnym interesem. Jabłoński wiedział, że nie może sam wziąć udziału w Pabianickim Towarzystwie Eksportowym, postawił więc tam Kellera. Zresztą dowiódł własnego zainteresowania przedsiębiorstwem, protokołując na posiedzeniach jego dyrekcji. To jest kompromitacja! Prezydent – protokólant! Następnie Jabłoński dla własnych korzyści udzielał pożyczek z Komunalnej Kasy Oszczędnościowej, aby zyskać wpływy, znajomości i zwolenników. Nadużył w wysokim stopniu zaufanie, którym go obdarzono.

Z kolei rzecznik oskarżenia gminy m. Pabianic adwokat Rembieliński stwierdził złą wolę b. prezydenta Jabłońskiego, który zamiast być duszą miasta, był duszą przedsiębiorstwa dla własnego zysku. Jabłońskiemu szło o zarobienie 200 tys. złotych. Adwokat Kotowski podkreślił, że Jabłoński był szczęściarzem. Niewiele umiał, a wyniesiono go na wysokie stanowisko, na którym dla własnego zysku dopuścił się grubych przekroczeń. W imieniu obrony następnie przemawiali adw. adw. Deczyński i Szczech. Wyrok ogłoszony zostanie w czwartek o godz. 12 w południe.

Republika (10.12.1937): Wczoraj ogłoszony został wyrok w sprawie nadużyć b. prezydenta m. Pabianic i b. dyrektora KKO, Romana Jabłońskiego. Sąd uznał Jabłońskiego winnym:

Przekroczenia władzy przez pokrycie z funduszów miejskich wydatków Pabianickiego Towarzystwa Eksportowego na sumę 23.000 zł, udzielenia w imieniu zarządu miejskiego Zjednoczonym Hutom Królewskiej i Laura, nie mając do tego pełnomocnictwa, gwarancji na sumę 27.000 zł za Pabianickie Towarzystwo Eksportowe.

Że w czasie do dnia 23 marca 1935 roku jako dyrektor KKO w Pabianic działał na szkodę tej instytucji i przekroczył swą władze przez udzielanie majątkowo nieodpowiedzialnej firmie Pabianickie Towarzystwo Eksportowe ponad normę przewidziana kredytów przewyższających 138. 000 zł.

Dopuścił się udzielenia w imieniu KKO firmie Citroen gwarancji na 7.500 zł za samochód nabyty dla Pabianickiego Towarzystwa Eksportowego.

Że w tymże czasie i miejscu jako dyrektor KKO przekroczył swą władzę, udzielając Janowi Gajdzie bez zgody zarządu KKO pożyczki w wysokości 300 zł, oraz przyznał kredyty sukcesorowi Preissa, przez co naraził KKO na straty.

Sąd Okręgowy postanowił 40-letniego Romana Jabłońskiego skazać za pierwsze przestępstwo na 2 lata, za przestępstwo w punkcie 2-gim na 3 lata więzienia, za przestępstwa w punktach 3-4 na 6 miesięcy więzienia, a wobec zbiegu przestępstw na łączną karę 3 lat i 6 miesięcy więzienia.

Sąd zasądził powództwo w sumie 100 zł zgłoszone przez KKO m. Pabianic.

Sąd w motywach zaznaczył, że Jabłoński nie działał z chęci zysku, kierował się raczej fałszywą ambicją, co doprowadziło go do czynów kolidujących z prawem. Obrona zapowiedziała apelację.

Warszawski Dziennik Narodowy (27.11.1937): Przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces przeciwko 40 –letniemu Romanowi Jabłońskiemu b. komisarskiemu burmistrzowi m. Pabianic o nadużycie na rzecz miasta i Komunalnej Kasy Oszczędności m. Pabianic.

Jabłoński odpowiada z wolnej stopy. Pozostaje na wolności na mocy deklaracji o niewydalaniu się. Suma łączna nadużyć jest olbrzymia. Miasto przejęło już 170. 000 zł, którą jako gwarant musi zapłacić do KKO, za straty spowodowane przez Jabłońskiego. Poza tym szereg strat ponieśli dostawcy miejscy, za które również w znacznej części będzie musiało zapłacić miasto. Ogólna suma strat spowodowana gospodarkę Jabłońskiego sięga 600.000 zł.

Po zbadaniu personaliów oskarżonego sąd rozdziela świadków na kilka grup i wyznacza termin badania ostatniej grupy na 4 grudnia rb. Na przewodzie sądowym znajduje się w 3 skrzyniach materiał dowodowy, oraz 4 grube tomy akt z dokumentami.

Po wstępnych przygotowaniach sąd przystąpił do odczytania aktu oskarżenia.

Komunalna Kasa Oszczędności utworzona została w 1929 roku. Dyrektorem jej 1 sierpnia 1929 roku zamianowany został przez Urząd Wojewódzki Roman Jabłoński. 13 lipca 1933 roku Jabłoński został powołany na stanowisko komisarskiego prezydenta Pabianic, mimo to pozostał nadal już nie dyrektorem lecz naczelnikiem KKO, choć w zasadzie dwie te funkcje nie mogły być łączone, gdyż komisarz z tytułu swego stanowiska winien nadzorować naczelnika KKO. Korzystając z tej władzy Jabłoński udzielał pożyczek różnym osobom czy to wpływowym z Warszawy, czy też miejscowym. I tak udzielono pożyczek na dziesiątki tysięcy złotych spadkobiercom Preissa, Rudolfowi Szeferowi i adwokatowi Feliksowi Missali, który był podówczas radcą prawnym Zarządu m. Pabianic. Pożyczki te uznane zostały za niespłacalne i straty pokrywa Zarząd Miasta.

Dalej na skutek decyzji Jabłońskiego udzielono zaliczek na weksle złożone do inkasa Zemlerowi Goszczyńskiemu, Szlamie Jelinowiczowi, Janowi Karczewskiemu, Michałowi i Goldzie Stahlom na sumę 51. 000 zł. Działo się to w ten sposób, że składali oni weksle z wystawienia różnych klientów do inkasa i otrzymywali zaliczki, potem podejmowali również zainkasowane z tytułu weksli sumy i w rezultacie KKO, nie znalazło możności ściągnięcia udzielonych zaliczek.

Trzonem całej afery była sprawa Pabianickiego Towarzystwa Eksportowego, które stworzone zostało przez Hipolita Wroncberga. Pabianice wybudowały kosztem 2 milionów złotych jeszcze uprzednio rzeźnię miejską, która nie była eksploatowana jako nierentowne przedsiębiorstwo. Rzeźnia ta wydzierżawiona była firmie Bacon Export Comp. w której główną sprężyną był Wroncberg. Bacon Export Comp. mimo umowy nie płaciło czynszu dzierżawnego, a w dodatku w 1933 roku cofnięto firmie kontyngent eksportowy na bekony. Jabłoński zabiegał w Warszawie bezskutecznie o przyznanie takiego kontyngentu. Widząc, że firma się likwiduje wystąpił z pozwem o zabezpieczenie należności miasta.

Wówczas zjawił się Wroncberg. Wprawdzie Jabłońskiego przestrzeżono, że jest to figura niezbyt odpowiedzialna, jednak Wroncberg zdołał przekonać Jabłońskiego, wskazał że ma importera angielskiego Seddona w Londynie, który udzieli kredytu na 4.000 funtów szterlingów. Jabłoński otrzymał telefoniczne potwierdzenie od Seddona i w rezultacie wstrzymał postepowanie egzekucyjne przeciw Bacon Export Comp., tak że należności w sumie kilku tysięcy złotych miasto nie otrzymało.

Wroncberg znalazł człowieka, który wystarał się o kontyngenty wywozowe. Był to Józef Ryszkiewicz, rotmistrz rezerwy, działacz Federacji, z zawodu artysta malarz.

Zawarto spółkę pod firmą Pabianickie Towarzystwo Eksportowe z kapitałem zakładowym 10.000 zł. Jednak ani Wroncberg, który przejął 80 proc. udziałów, ani też Ryszkiewicz nic nie wnieśli, bo nie posiadali gotówki, względnie nie chcieli ryzykować.

Jabłoński złudzony przyrzeczeniami i wpływami począł remontować na koszt miasta bekoniarnię dla Pabianickiego Towarzystwa Eksportowego. Wydał na to 23.000 zł z kasy miejskiej, a ponadto udzielił gwarancji hucie Królewskiej i Laura na 27.400 zł za nabytą przez PTE sprężarkę. Sumę tę również zapłaciło miasto.

Takąż gwarancję udzielił Jabłoński firmie Citroen w Warszawie za zakupiony samochód przez PTE na 7.500 zł. I ta również suma zapłacona została przez miasto. Spółce potrzebny był jednak kapitał obrotowy, zgodnie więc z zarządzeniem Jabłońskiego, prezydenta i naczelnika KKO w jednej osobie, wypłacono na czeki PTE dowolne sumy mimo, że nie było żadnego pokrycia na koncie. Z tego tytułu KKO poniosła strat na 138.000 zł.

Oczywiście Pabianickie Towarzystwo Eksportowe, które prowadziło rzeźnię drobiu, królików i przyrządzanie bekonów, stojąc pod niefachowym kierownictwem (kupiec Wroncberg i malarz Ryszkiewicz) produkowało towar w skandaliczny sposób. Ładunek towaru był zepsuty i został zatopiony w morzu przy brzegach Anglii. Tego rodzaju eksport zwrócił uwagę państwowego Instytutu Eksportowego, gdyż szkodził opinii polskich towarów za granicą. Odbiorcy angielscy wycofali się z transakcji i cofnęli zaliczki poprzednio przyznane. Gospodarka Wroncberga w PTE była wprost skandaliczna. Za okres pół roku PTE wykazało 200.000 zł deficytu, a ponieważ nie wliczono sum już opłaconych czekami KKO przeto olbrzymie straty ponieśli również dostawcy.

Jabłoński jak się okazało był zainteresowany w Pabianickim Towarzystwie Eksportowym, gdyż brał sam udział w posiedzeniach zarządu spółki, a nawet osobiście sporządzał protokół, bo jak wyjaśnił posiedzenie było bardzo poufne i urzędnika nie można było dopuścić do protokółowania.

Na rozprawie sądowej Jabłoński nie przyznaje się do winy, chociaż potwierdza, że w niektórych przypadkach przekroczył swe uprawnienia służbowe przy udzielaniu pożyczek. Nie czynił jednak tego z chęci zysku osobistego.

Badani świadkowie potwierdzają w całej rozciągłości linię oskarżonego. Rozprawa wzbudziła wielkie zainteresowanie.

https://polona.pl/item/glos-pabjanicki-dwutygodnik-spoleczny-i-informacyjny-r-2-nr-10-15-maja-1935,NzU0MDQ5NTU/0/#info:metadata


Łopatto – kandydat na prezydenta

Po odejściu komisarza Jabłońskiego tematem dnia stał się wybór nowego prezydenta Pabianic. Pojawił się tajemniczy kandydat z Warszawy - Walerian Łopatto.

Republika (19.12.1934): W Pabianicach sytuacja przedstawia się w ten sposób, iż największą ilością mandatów rozporządza BBWR (bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem), jednakże frakcji tej brak dwóch głosów dla przeprowadzenia swych kandydatów do prezydium miasta. W sprawie tej toczą się już pertraktacje i prawdopodobnie w ostatniej chwili BBWR zdoła stworzyć blok do wyboru prezydenta. Na stanowisko to frakcja wysuwa p. Łopatto, naczelnika departamentu w ministerstwie opieki społecznej. Z drugiej strony jednak Stronnictwo Narodowe rozpoczęło pertraktacje z frakcją PPS, pragnąć uzyskać jej poparcie przy wyborze prezydenta miasta. Stronnictwo Narodowe wysuwa na to stanowisko p. Orłowskiego, b. prezydenta miasta. Na stanowisko wiceprezydenta wysuwany jest przez BBWR radny Dąbrowski.

Echo (9.01.1935): Wizyta kandydata na prezydenta miasta. W tych dniach bawił w Pabianicach kandydat na prezydenta miasta. Wysuwany przez Blok Gospodarczy Pracy dla Samorządu – p. Walerian Łopatto, stale zamieszkały w miejscowości Anin pod Warszawą. W związku z wizytą p. Łopatto w lokalu Związku Oficerów Rezerwy odbyła się herbatka towarzyska, mająca na celu zapoznania kandydata z przedstawicielami społeczeństwa m. Pabianic. Nadmienić należy, że p. Łopatto ma najwięcej szans na objęcie stanowiska komisarycznego prezydenta miasta na okres 1 roku.

Na podstawie rozporządzenia wojewody łódzkiego, tymczasowy Zarząd Miejski m. Pabianic wyznaczył na dzień 17 bm., tj. czwartek bieżącego tygodnia drugie wyborcze posiedzenie nowej Rady Miejskiej. Na posiedzeniu tym po raz wtóry odbędą się wybory prezydenta miasta, wiceprezydenta i ławników.

Blok Gospodarczy Pracy dla Samorządu, dysponujący jak wiadomo 16 glosami ponownie wysunie na to stanowisko p. Waleriana Łopatto, zaś Stronnictwo Narodowe swego poprzedniego kandydata inż. Aleksandra Orłowskiego. Przypuszczalnie powtórzy się ta sama historia co na pierwszym posiedzeniu, tj. w głosowaniu żaden z kandydatów nie otrzyma odpowiedniej ilości głosów i władze miejskie powołane zostaną w drodze nominacji na okres jednego roku. Pogłoski o mającym nastąpić połączeniu głosów w Bloku Gospodarczym z Frakcją Żydowską nie odpowiada prawdzie, bowiem kandydat Bloku p. Łopatto nie przypadł do gustu radnym żydowskim. Równie nieprawdziwa jest pogłoska o rzekomym połączeniu głosów Stronnictwa Narodowego z glosami Bloku w tym sensie, że prezydentem zostałby p. Łopatto, zaś wiceprezydentem p. Orłowski.

Prawda Pabianicka (23.12.1934 i 20.01.1935): Przy po brzegi zapełnionej sali kina „Nowości” odbyło się w dniu 19 grudnia br. o godz. 7.30 wieczorem – drugie z kolei posiedzenie Rady Miejskiej, na którym miano dokonać wyboru prezydenta i wiceprezydenta miasta oraz czterech ławników.

Po zagajeniu, wybrany został na przewodniczącego posiedzenia (głosami sanacji) p. dr Eichler, który odczytał radzie nowy regulamin wyborczy, a następnie przystąpił do wyborów prezydenta, drogą tajnego głosowania.

Zgłoszone zostały dwie kandydatury na prezydenta miasta, a mianowicie: Blok Gospodarczy zgłosił kandydaturę niejakiego p. Łopatto z Warszawy a Obóz Narodowy p. Aleksandra Orłowskiego, b. prezydenta miasta. Frakcja PPS nie zgłosiła żadnej kandydatury, składając następujące oświadczenie: „Stojąc na stanowisku zachowania jak największej samodzielności w sprawach zasadniczych, dotyczących gospodarki miasta, jak również rozumiejąc, że przy obecnym układzie sił w Radzie Miejskiej m. Pabianic, której większość złożona z radnych Obozu Narodowego i sanacji, nie daje żadnej gwarancji, że przeprowadzi sprawiedliwą gospodarkę funduszami miasta i, że będzie zdolna do zrealizowania słusznych postulatów szerokich warstw pracujących, oświadczamy, że jako frakcja radziecka PPS nie wystawiamy kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta miasta, i głosowaniu na nich oddamy kartki niewypełnione”.

W pierwszym tajnym głosowaniu na p. Orłowskiego padło 12 głosów, na p. Łopatto – 15 oraz oddano 13 kartek pustych, czyli żaden z kandydatów nie otrzymał wymaganej ilości głosów. W drugim glosowaniu p. Orłowski otrzymał 13 głosów, p. Łopatto 14, pustych -13.

I oto widać wyraźnie na twarzach radnych Bloku Gospodarczego źle maskowane zdziwienie – graniczące z lękiem. Ktoś się wyłamał spod silnej ręki p. dr Eichlera, kogoś widać w ostatnim momencie dotknęły wyrzuty sumienia.

Wśród publiczności obserwującej z zapartym oddechem, bieg obrad, widać ogromne zadowolenie z dotychczasowego rezultatu głosowania. Tu i ówdzie słychać uwagi: „Kto to jest ten tam Łopatto?”, „nie chcemy importowanych z Warszawy – prezydentów, mamy dosyć swoich, odpowiednich ludzi”, „p. Eichler za dużo sobie pozwala”.

W trzecim głosowaniu według regulaminu, głosowano tylko na p. Łopatto, który w poprzednich dwóch głosowaniach otrzymał więcej głosów od swego kontrkandydata.

Wynik trzeciego i ostatniego głosowania, okazał się dla kandydata Bloku Gospodarczego, więcej niż niefortunny. Na p. Łopatto oddano 16 głosów, zaś przeciw niemu – 24 głosy. A więc p. Łopatto, na wieki został pogrzebany łopatą p. dr. Eichlera a Salve Regina, nikt nad grobem nie zaśpiewał.

Natomiast na sali śpiewano donośnie, a odważnie – hymn radości, że zostali pokonani ci, których nikt w Pabianicach ani odrobinkę nie kocha.

Przerwa. Narady poszczególnych frakcji radzieckich i wreszcie po przerwie posiedzenie, na wniosek radnego Artura Wajsa, odroczono.

Po jakiego licha, że się tak wyrażę, chcą nam koniecznie narzucić p. Łopatto z Warszawy – człowieka, którego mieszkańcy Pabianic bliżej nie znają. Jak fama niesie, p. Łopatto ma wkrótce przejść na emeryturę, bo trzeba dodać, że jest on radcą ministerialnym i szuka sobie już z góry posady, a pan radca zna się z p. Eichlerem, stąd jego kandydatura na prezydenta miasta, z takim uporem i tak zaciekle forsowana przez niektórych radnych Bloku Gospodarczego.

Powtarzamy, że tylko niektórzy radni Bloku chcą widzieć na fotelu prezydenta p. Łopatto. Co zaś do mieszkańców miasto, to jak jeden mąż już, chcą mieć prezydenta – pabianiczanina. Niech to będzie Niewiadomski, czy jakiś inny Wiadomski, byleby był pabianiczaninem i człowiekiem posiadającym na to stanowisko odpowiednie kwalifikacje.

Dość już mamy tych różnych „ziębów” – importowanych ptaszków ode Lwowa , czy innego Krakowa.

A teraz kilka słów na temat kandydatury Bloku Gospodarczego na wiceprezydenta.

Otóż Blok na wiceprezydenta, wystawi kandydaturę p. Brunona Dąbrowskiego, b. ławnika. Wiemy, że p. Dąbrowski jest bezrobotnym pracownikiem umysłowym i szuka posady, ale mamy wrażenie, ze to nieodpowiednia dla niego posada i radzimy tedy p. Dąbrowskiemu zrzec się kandydatury z honorem, dopóki jeszcze czas, wzorem p. Golińskiego.

Ławnikiem magistratu za wszelką cenę chce zostać p. Edward Wendler. Hallo! Hallo! Czy słyszycie/ Blok Gospodarczy wysuwa na stanowisko ławnika kandydaturę p. E. Wendlera. A więc przypominamy p. Eichlerowi, że zostało stwierdzone na przewodzie sądowym w Sądzie Grodzkim w Pabianicach, że działalność p. Wendlera często kolidowała z kodeksem karnym i to zdanie potwierdził również Sąd Okręgowy w Łodzi, na rozprawie apelacyjnej w dn. 8 X br. Aczkolwiek p. E. Wendler ma zaszczyt być pabianiczaninem nawiedzają go zbyt często wyrzuty sumienia, za wyrządzone swym bliźnim krzywdy i dlatego nie może on zostać ławnikiem magistratu. Azaliż Blok Gospodarczy nie ma w swym gronie innych odpowiedniejszych ludzi. Na przykład chętnie byśmy widzieli na stanowisku ławnika p. dr. W. Eichlera.

W nędznych izdebkach robotniczych, w wygodnych mieszkaniach burżuazji i w pałacach wyzyskiwaczy – wszędzie się dzisiaj głośno mówi o mających nastąpić w najbliższych dniach wyborach do Zarządu Miejskiego m. Pabianic. Nie było, jak Pabianice Pabianicami, tak ogromnego zainteresowania wyborami na sternika nawy miejskiej i jego pomocników, jak w dobie obecnej.

Jest co roztrząsać i nad czym się zastanawiać!

Oto kilku ludzi, na czele z p. dr. Eichlerem uzurpującym sobie nieomal prawa dyktatorskie w naszym mieście, pragnie za wszelką cenę osadzić na fotelu prezydenckim, nieznanego bliżej mieszkańcom Pabianic, człowieka, w którym chcą mieć oni podatne narzędzie, na warsztacie swych poczynań partyjnych.

Gazeta Pabianicka, organ p. dr. Eichlera, szeroko się rozpisuje od szeregu tygodni o osobie p. waleriana Łopatto, urzędnika spółdzielni przy Ministerstwie Skarbu w Warszawie, który z woli wysoce ambitnego, a bezwzględnego doktora medycyny, ma rządzić naszym miastem, przez pełny dziesiątek lat.

Dla zadowolenia swej próżnej ambicji, p. dr Eichler chce koniecznie, by rządził Pabianicami jego pupilek p. Łopatto, o którym coś nie coś ględzi Gazeta Pabianicka, że to pan kandydat na prezydenta był przed laty konsulem w Palestynie, ze jest on radcą ministerialnym.

Wiemy, że w Bloku Gospodarczym kłócą się coraz głośniej o fotele w Zarządzie Miejskim. Doszło do tego nawet, że ogólnie znienawidzonego w mieście p. Wendlera mającego na swym sumieniu wiele krzywdy ludzkiej p. dr Eichler wystawił jako kandydata na stanowisko ławnika.

A więc nie ma p. dr Eichler na celu – przede wszystkim dobra miasta, a tylko względy partyjne i jak już wszyscy powiedzieliśmy, chce postawić na swoim.

Przyjrzyjmy się na chwilę z bliska frakcji radzieckiej, której przewodniczy naczelny lekarz Ubezpieczalni, a mówiąc nawiasem przedwojenny enperowiec (Narodowa Partia Robotnicza), a dzisiejszy sanator. Frakcja ta składa się, jak wiadomo, z 16 radnych, a w tej liczbie: 3 dyrektorów, 4 właścicieli nieruchomości, 2 przedsiębiorców, 1 lekarza, 2 fabrykantów, 1 nauczyciela, 1 komornika i 2 pracowników umysłowych.

Ludzie ci, którzy reprezentują w radzie zaledwie znikomy odsetek społeczeństwa pabianickiego, a w poważnej mierze świat kapitalistyczny, pragną za wszelką cenę uchwycić ster rządów w mieście – wybitnie robotniczym, w swoje ręce – przez powolnego im prezydenta i wiceprezydenta miasta.

Już od samych świat wysłannicy pana Doktora biegają po mieście: paktują, pertraktują, kaptują, obiecują. Zachodzą, a to Stronnictwo Narodowe z prawego „płanka”, już to PPS z lewego, a Żydów wręcz jawnie „biją w brzuch”, jak w bęben – bo im p. Łopatto jest koniecznie potrzebny.

Według ścisłego obliczenia, stwierdzamy z całą stanowczością, ze przy obecnym składzie rady miejskiej nie będzie dokonany wybór prezydenta miasta, a zatem siłą faktu musi być mianowany komisaryczny prezydent. A czy będzie nim p. Łopatto z Warszawy – to jeszcze wielki znak zapytania, bowiem Pan Wojewoda, który jest uprawniony do podpisania dekretu nominacyjnego zapewne będzie się liczył z opinią zdrowo myślących mieszkańców m. Pabianic i wybierze spośród kandydatów na stanowisko włodarza, bądź co bądź 50 tysięcznego osiedla robotniczego, człowieka z odpowiednimi kwalifikacjami fachowymi, bliżej znanego szerokim warstwom ludności pracującej, a nade wszystko takiego, który z całkowitym obiektywizmem będzie traktował potrzeby i bolączki mieszkańców – bez względu na ich przekonania polityczne i wyznanie religijne.

Poza tym społeczeństwo pabianickie – w swej większości kategorycznie sprzeciwia się kandydaturze p. Wendlera na stanowisko ławnika w Zarządzie Miejskim, osobnika znanego w Pabianicach tylko ze strony ujemnej, który niczym nie zasłużył sobie, by zasiadać na ławie ojców naszego miasta.

Walerian Łopatto (1888 – 1952) – absolwent Politechniki w Petersburgu. W latach 1912-1914 działał w Związku Walki Czynnej w Mińsku, pracując jednocześnie w zarządzie miejskim. W okresie pierwszej wojny światowej w POW. U progu niepodległości podjął pracę w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (1918-1920), następnie w polskiej służbie zagranicznej (1920), w której został mianowany konsulem RP w Lipawie (190-1925) i Rydze (1929-1932) oraz konsulem generalnym w Stambule (1929-1932). Po powrocie do kraju zatrudniony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (1932-1933) i Ministerstwie Skarbu, współpracował z Instytutem Wschodnim w Warszawie jako specjalista turkolog. W latach 1934-1935 był prezydentem Suwałk. We wrześniu 1939 r. opuścił Suwałki, następnie przez Wilno, Wiłkomierz i Kowno udał się do Paryża, został kierownikiem referatu konsularnego Ambasady RP z siedzibą w Kujbyszewie. Zmarł w Paryżu.

http://bc.wimbp.lodz.pl/dlibra/docmetadata?id=73006&from=publication

https://polona.pl/item/prawda-pabjanicka-dwutygodnik-spoleczny-i-informacyjny-r-2-nr-19-23-grudnia-1934-,NzMwMjI2MjI/0/#info:metadata

Po porażce Waleriana Łopatto tymczasowym prezydentem, a następnie prezydentem Pabianic został Bolesław Futyma.

Echo (27.02.1935): Jak się dowiadujemy z zupełnie miarodajnych źródeł na prezydenta komisarycznego miasta Pabianic na okres 1 roku mianowany został przez władze nadzorcze dotychczasowy tymczasowy wiceprezydent miasta p. Futyma.

Kandydatura p. Futymy wystawiona przez Bezpartyjny Blok zatwierdzona została przez czynniki nadzorcze zaś w dniu wczorajszym władze wojewódzkie w Łodzi ostatecznie nominację tę zatwierdziły. Rządy miastem sprawować będzie wobec tego prezydent komisaryczny p. Futyma wspólnie z 4 ławnikami, wybranymi przez Radę Miejską: J. Magrowiczem, St. Westerskim, S. Kuśmidrem i Wł. Raszplą. Kto będzie mianowany na stanowisko wiceprezydenta?

W dniu wczorajszym w lokalu własnym przy ul. Pułaskiego 3 odbyło się posiedzenie Rady Grodzkiej BBWR m. Pabianic z udziałem b. ministra Hubickiego oraz wszystkich radnych Bloku, wchodzących w skład obecnej Rady Miejskiej. Posiedzenie to poświęcone zostało omówieniu taktyki na jutrzejszym posiedzeniu Rady Miejskiej, w związku z mianowaniem prezydenta miasta oraz wyborami do poszczególnych komisji samorządowych i ewentualnymi wyborami wiceprezydenta miasta.

Ponadto przewidziana jest reorganizacja Rady Grodzkiej BBWR w Pabianicach. Należy dodać, że po ostatnich secesjach frakcji Chrześcijańskiej Demokracji i grupy Właścicieli Nieruchomości z p. Wendlerem na czele, Blok reprezentowany będzie na zebraniu Rady tylko przez 9 radnych.

Wobec całkowitego nieomal politycznego rozbicia Rady Miejskiej, czwartkowe posiedzenie Rady i mające na nim nastąpić wybory komisji i wiceprezydenta przynieść mogą wiele niespodzianek.

http://bc.wimbp.lodz.pl/dlibra/docmetadata?id=73068&from=publication

Bolesław Futyma – prezydent Pabianic

Głos Pabianicki (15.04.1935): W sali Kina „Nowości” przy ulicy Kościuszki 14 odbyło się posiedzenie Rady Miejskiej w Pabianicach z dość obszernym porządkiem obrad, zapowiadającym się niezwykle ciekawie. Obrady rozpoczęły się z dużym opóźnieniem z winy radnych, z których niektórzy spóźnili się o blisko godzinę. Przypominają się posiedzenia dawnej Rady, które zwykle rozpoczynały się znacznie później, niż były wyznaczone i wlokły się ospale do późna w noc.

Po odczytaniu protokołu z poprzedniego posiedzenia wszystkie frakcje złożyły swoje deklaracje ideowe w odniesieniu do działalności swej na terenie samorządu.

Powszechny Blok Pracy dla Samorządu w deklaracji swej już z góry zrzekł się odpowiedzialności za działalność obecnych władz miejskich, aczkolwiek nie odmawia swego poparcia i pomocy. Stronnictwo Narodowe domagać się będzie rozwiązania obecnej Rady i rozpisania nowych wyborów ze względu na brak obecnej Radzie wyraźnego oblicza, zaś w pracy kierować się będzie dobrem miasta i jego odżydzeniem. PPS zapowiedział walkę o nowy ustrój. Frakcja Właścicieli Nieruchomości prace dla dobra płatnika podatkowego i miasta; wreszcie Frakcja Chrześcijańskiej Demokracji prace dla dobra społeczeństwa i miasta. Żydzi własnej deklaracji ideowej nie złożyli.

Następnie przystąpiono do odczytania sprawozdań zarządu miasta, komisji inwestycyjnej i przedsiębiorstw miejskich w sprawie robot publicznych, strzelnicy i boiska sportowego w parku Wolności, w sprawie obliczania ceny za prąd elektryczny.

Rada Miejska przyjęła do wiadomości, że strzelnica w parku Wolności zostanie urządzona na pewien okres czasu i jedynie dla broni małokalibrowej, natomiast boisko zostanie skasowane z zachowaniem jedynie urządzeń dla gier sportowych.

Rada Miejska poleciła Zarządowi Miasta zająć się jeszcze w roku bieżącym wyszukaniem terenów na zbudowanie nowoczesnego stadionu sportowego i strzelnicy. Prace ziemne dałyby możność zatrudnienia większej ilości bezrobotnych na miejscu, zwłaszcza kobiet mających na utrzymaniu rodziny, zaś miasto zyska od dawna potrzebny stadion sportowy.

Przyjęto do wiadomości zamiar Województwa zatrudnienia 895 ludzi z Pabianic przez 6 dni, lub 1790 przez 3 dni, przy robotach na szosie Łódź – Pabianice – Zduńska Wola, oraz przy regulacji rzek Warty i Neru. Radny Szczerkowski poleca by miasto uzyskało dla tych robotników bezpłatne bilety kolejowe.

Roboty publiczne w m. kwietniu prowadzone będą w małym zakresie i ograniczą się jedynie do przebrukowania kilku ulic i wybrukowania ul. Zielonej, a to ze względu na nikłość posiadanych na ten cel funduszów. Zarząd posiada tylko 25 tysięcy złotych, które wyłącznie przeznaczone są na robociznę. Dążeniem zarządu jest, aby na terenie miasta rozpocząć roboty publiczne na szeroką skalę i w tym celu czynione są starania o uzyskanie funduszów na ten cel. Dotychczasowe starania delegacji w tym względzie konkretnego wyniku jeszcze nie dały.

Radny Artur Ways (SN) proponuje zwrócić się do Funduszu Pracy o zwrot części pobranych od miasta składek i to nie w formie pożyczki, lecz dotacji lub – jak wspomniano – zwrotu. Na temat prowadzenia robót i brukowania ulic wywiązała się szeroka dyskusja, w której poszczególni mówcy poruszali bolączki regulacyjne miasta. Na 80 km ulic w mieście zaledwie 30 jest wybrukowane, zaś reszta tj. 50 km przedstawia jedno wielkie bagno błota i niechlujstwa. Oczywiście cierpią na tym mieszkańcy miasta, zmuszeni do bytowania w warunkach urągających elementarnym zasadom zdrowia publicznego i porządku obowiązującego każde miasto.

W dyskusji zabrał głos radny Wilczek (PPS), który w silnych choć prostych słowach zarzucał byłemu komisarzowi w Zarządzie Miasta p. Romanowi Jabłońskiemu nieudolne prowadzenie gospodarki miejskiej. Gospodarka p. Jabłońskiego, mówił p. Wilczek – naraziła miasto na straty wynoszące 110 tysięcy złotych i wytworzyła jedno wielkie bagno moralne na terenie tzw. kurzalni. Przewodniczący posiedzenia p. prezydent B. Futyma kilkakrotnie upominał łagodnie mówcę o odłożenie tej sprawy do właściwego czasu, na co ten w końcu przystał, nie wypowiedziawszy wszystkiego, co mu na sercu leżało. A szkoda! Publiczność usłyszałaby jeszcze ciekawsze rzeczy.

Radny p. Ruszewski, powodowany szlachetnym odruchem serca usiłował bronić samodzielnie i prywatnie p. Jabłońskiego. W obronie tej jednak pozostał osamotniony, a ponadto w niewyraźnej sytuacji postawił swoją frakcję (SN), aczkolwiek bronił, jak zaznaczył- prywatnie p. Jabłońskiego. Mamy wrażenie, że p. Jabłoński na tę obronę nie zasłużył.

Ciekawe jest, ze obecnie wszyscy wypierają się p. Jabłońskiego, choć nie tak dawno szczycono się nim i nazywano go mężem opatrznościowym. Radny Wilczek za czyny p. Jabłońskiego uczynił odpowiedzialną sanację, której był pupilkiem. P. dr Eichler przeczy temu i mówi, że winna tu jest władza przełożona, która przez palce patrzyła na dzieła p. Jabłońskiego. W każdym razie, jakby to nie było, ktoś tu jest grubo nie w porządku.

Wnioski Komisji Finansowo-Budżetowej mianowicie: a) prowizorium budżetowe na rok 1935/36, b) upoważnienie Zarządu Miasta do zaciągnięcia pożyczek krótkoterminowych w KKO m. Pabianic do wysokości 20 % wkładów oszczędnościowych według stanu na dzień 1 stycznia 1935 r., c) upoważnienie Zarządu Miejskiego do poczynienia starań o dotację lub pożyczkę złotych stu tysięcy na wykończenie szkoły powszechnej przy ul. Pułaskiego, d) upoważnienie Zarządu Miejskiego do wystawienia w okresie budżetowym 1935/36 weksli obiegowych na pokrycie zobowiązania Gminy do wysokości zł 175.000. Wszystkie te wnioski po rzeczowym i wyczerpującym zreferowaniu przez radnego dr Broniatowskiego zostały po krótkiej dyskusji uchwalone.

Następnie przystąpiono do sprawy uposażenia prezydenta miasta i wyboru Komisji Rewizyjnej. W myśl przepisów przy obradach nad tymi wnioskami przewodniczy jeden z radnych. Powołano na to stanowisko dr. Eichlera.

Po stwierdzeniu, że obecny prezydent miasta p. Futyma niezmiernie gorliwie pracuje dla dobra miasta radni przystąpili do tajnego głosowania odnośnie uposażenia. Przyznano p. Futymie pobory pobierane przez dawnych prezydentów. Uwzględniając stan rodzinny prezydenta wysokość poborów miesięcznych wynosi zł 820. Tajne glosowanie kartkami wykazało tylko jeden sprzeciw.

Do Komisji rewizyjnej przez tajne głosowanie powołani zostali panowie Goliński, Cieślak, Śniady, Orłowski, Wajs, Sokołowski, Gertz, na zastępców – Ebenrytter, Sztolc, Garczyński. W wolnych wnioskach poruszono sprawy jak najrychlejszego ukonstytuowania się zarządu KKO. Wniosek referował dr Eichler. Poseł Szczerkowski omawiał sprawę eksmisji bezrobotnych. Celem wstrzymania jej odwołał się do Związków Właścicieli Nieruchomości.

Jako ostatni numer porządku dziennego pod przewodnictwem p. Futymy, który na asesorów w myśl przepisów powołał radnych Cieślaka i Kalinowskiego, miał miejsce wybór jednego członka Rady Wojewódzkiej. Zgłoszono 3 kandydatów. Tajne glosowanie wykazało: Szczerkowski głosów 20, dr Eichler 17, Wendler 5. Ściślejsze wybory tajne dały wynik następujący: Szczerkowski 20, Eichler 18. Tym sposobem na członka Rady Wojewódzkiej został wybrany poseł Antoni Szczerkowski.

Obrady zostały zakończone o godz. 2-ej w nocy. Zaznaczyć należy, że cały tok obrad był utrzymany na wysokim poziomie i wielokrotnie radni jednomyślnie uchwalili rzeczowe wnioski Zarządu Miasta. Zgodna współpraca radnych dbałych o dobro miasta może wydać dobre wyniki dla całej gospodarki miejskiej i przyczyni się do podniesienia warunków materialnych szerokich warstw ludności bezrobotnej.

Publiczność tym razem zachowywała się wprost skandalicznie, aż wstyd było patrzeć i słuchać. Szczególnie jakaś paniusia stale przychodząca na posiedzenia, stale urządza krzyki i hałasy, jakby znajdowała się w cyrku, a nie na posiedzeniu Rady Miejskiej, gdzie załatwia się najważniejsze dla miasta sprawy.

Na zakończenie pragniemy dodać jedno. Wszyscy cenią pana posła Szczerkowskiego, który jeśli chodzi o teren pabianicki jest jednym z najpoważniejszych przedstawicieli klasy robotniczej, mającym za sobą wiele zasług na tym polu. Uważamy jednak, że wielkość ta nie upoważnia pana posła Szczerkowskiego do tego, aby nie miał mówić i wyrażać się po polsku. Niektóre powiedzonka p. Szczerkowskiego w rodzaju „wnioski skonsumowane” wywołują niepotrzebny dla pana posła humor.

https://polona.pl/item/glos-pabjanicki-dwutygodnik-spoleczny-i-informacyjny-r-2-nr-8-15-kwietnia-1935,NzU0MDQ5NTM/0/#info:metadata

Echo (23.08.1935): Na ostatnim posiedzeniu Rady Miejskiej m. Pabianic jakie się odbyło doszło do burzliwych incydentów pomiędzy frakcją Stronnictwa Narodowego a frakcją PPS.

Po odczytaniu protokołu z ostatniego posiedzenia rady, oraz komunikatów, przystąpiono do dyskusji nad sprawozdaniami Zarządu Miasta i Komisji Rewizyjnej. W dyskusji zabrał glos ławnik Kuśmider ze Stronnictwa Narodowego, który w ostry sposób począł krytykować Żydów i socjalistów za ich działalność podczas kadencji poprzedniego Magistratu miasta z prezydentem Orłowskim na czele. Ostre słowa wywołały prawdziwą burzę na ławach lewicy, przy czym nie obyło się bez obraźliwych słów.

W odpowiedzi radni PPS podnieśli cały szereg zarzutów pod adresem Stronnictwa, co oczywista nie wpłynęło na uspokojenie zebranych radnych, jak i reagującej żywo na wszystko galerii. Jednak do poważniejszych zajść nie doszło i po wyładowaniu temperamentów dyskusja potoczyła się już normalnie.

Radny Wilczek z PPS domagał się zmniejszenia liczby lekarzy weterynaryjnych w Rzeźni Miejskiej, krytykując stosunki tamże panujące, oraz uzdrowienia stosunków w Miejskim Zakładzie Elektrycznym, gdzie wskutek wadliwej gospodarki niedawno dwa transformatory uległy zniszczeniu wskutek czego miasto poniosło straty.

W konsekwencji Rada uchwaliła 3 rezolucje: PPS, Stronnictwa Narodowego i Bloku Gospodarczego pracy dla samorządu, które w treści swej sprowadzają się do jednego tj. do potępienia działalności Jabłońskiego i polecenia skierowania sprawy do prokuratora.

Poza tym przedyskutowano sprawę oddania rzeźni miejskiej w dzierżawę przedsiębiorstwu prywatnemu, o ile takie się znajdzie, i wysłuchano drugiego czytania preliminarza budżetowego miasta.

Do preliminarza zgłoszono dużo poprawek.


Miasto borykało się z wieloma problemami wynikającymi nie tylko z kryzysu gospodarczego – bezrobocie, ale także spowodowanymi wieloletnimi zaniedbaniami z okresu zaboru rosyjskiego. Urzędnicy rosyjscy nie przywiązywali większego znaczenia do elektryfikacji czy kanalizacji miasta leżącego na peryferiach imperium, a także jego wyglądu. Trzeba było nadrobić utracony czas. Tematowi kanalizacji poświęcono posiedzenie Rady Miejskiej w maju 1936 roku.

Gazeta Pabianicka (nr 21/ 1936): Sprawa budowy kanalizacji zaprząta umysły ogółu mieszkańców naszego miasta od wielu lat. Nie mogła ona jednak wyjść poza sferę projektów i planów z powodu dziwnego ustosunkowania się do niej części radnych, rekrutujących się wyłącznie spośród właścicieli nieruchomości, a ulegających wpływom, jak się ostatecznie okazało, zaledwie dwu jednostek, tj. Franciszka Szymanowicza i Edwarda Wendlera.

Już przed dziesięciu z górą laty przystąpiono, co prawda nieco niefortunnie, do opracowania planów kanalizacyjnych, lecz żaden magistrat i żadna Rada nie miały odwagi sprawy budowy kanalizacji postawić na realnym gruncie: obawiano się wciąż ataku dwóch wyżej wymienionych panów, a szczególnie protestów p. Wendlera. Wielokrotnie wykazywaliśmy na łamach naszego pisma, że taka krótkowzroczna i nacechowana zacofaniem polityka jest wysoce szkodliwa dla interesów miasta i ogółu jego mieszkańców, że marnuje się milionowe sumy na prowadzenie mało celowych robót, zamiast obracać je na dzieło trwałe, mogące służyć długiemu szeregowi pokoleń, podnoszące miasto nasze do poziomu zachodnioeuropejskiego, lecz wytaczane przez nas argumenty odbijały się od uszu i sumień tych dwu rzekomych strażników dobra publicznego, jak groch od ściany.

Obecna Rada Miejska przez podjęcie środowej uchwały, a zarząd Miejski przez przystąpienie do realizacji tego dzieła wystawiły sobie jak najlepsze świadectwo. Data 20 maja 1936 r. stanowić będzie w kronikach Pabianic przełomowy moment, w którym wkroczyliśmy na realną drogę, prowadzącą do prawdziwej kultury nowoczesnej. Uchwała o budowie kanalizacji zapadła na posiedzeniu Rady Miejskiej, na którym obecnych było 35 radnych i Zarząd Miejski w pełnym składzie. Przewodniczyli na posiedzeniu kolejno prezydent miasta B. Futyma i wiceprezydent p. Antoni Szczerkowski.

Za wnioskiem głosowało 27 radnych ze wszystkich ugrupowań za wyjątkiem grupy właścicieli nieruchomości, na czele której stoi p. E. Wendler i prezes Obozu Narodowego p. F. Szymanowicz z dwoma swoimi radnymi. Na podkreślenie zasługuje ustosunkowanie się do sprawy kanalizacji radnego z Obozu Narodowego p. Romana Ruszewskiego, który swoim męskim i prawdziwie rzeczowym ustosunkowaniem się do budowy kanalizacji pociągnął do głosowania za wnioskiem większość radnych swej grupy wbrew sprzeciwom i agitacji p. Szymanowicza.

Ufamy, że obecnie Zarząd Miejski przystąpi z całą energią do budowy kanalizacji, czym zjedna sobie poparcie i wdzięczność ogółu miejscowego społeczeństwa.

Lista wyzwań stojących przed miastem w latach trzydziestych była długa.

https://polona.pl/item/prawda-pabjanicka-dwutygodnik-spoleczny-i-informacyjny-r-5-nr-2-14-marca-1937,NzMwMjI2Njc/0/#info:metadata

Orędownik (16.04.1936): Zadłużenie Pabianic przekracza 4 i pół miliona złotych. Stan zadłużenia m. Pabianic w chwili obecnej według urzędowych danych przedstawia się następująco: Pabianice winne są Skarbowi Państwa zł 441.476,25, Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych zł 135.263,98, Bankowi Gospodarstwa Krajowego w Warszawie 1.119,739,07, Komunalnemu Funduszowi Pożyczek Zapomogowych 289.568,53, innym instytucjom kredytowym miasto winno 28.333,64 zł, Funduszowi Pracy miasto winno zł 424.438,77, firmom i osobom prywatnym za wykonanie różnych prac miasto winno zł 1.758,135,25. Razem Pabianice posiadają długu zł 4.493.288,46, a więc około 4 i pół miliona złotych. Jak na Pabianice, jest to ogromna suma. Co gorzej, miasto nie może spłacać nie tylko rat, ale nawet procentów, które z każdym dniem podwyższają sumę długu. W związku z dekretem oddłużeniowym prezydent miasta p. Bolesław Futyma opracował szczegółowy plan redukcji i obsługi długów Pabianic.

Orędownik (28.03.1937): W Wielki Czwartek odbyło się w trybie przyśpieszonym posiedzenie Rady Miejskiej w Pabianicach. Porządek dzienny obejmował szereg spraw, ale budżet został pominięty, mimo że wzniesienia jego pod obrady wyraźnie domaga się ustawa samorządowa.

Dał temu wyraz radny Wendler, przedstawiciel frakcji właścicieli nieruchomości, stwierdzając m. in., że uchylanie się od obrad nad budżetem godzi w najżywotniejsze interesy miasta i że za ten stan rzeczy należy czynić odpowiedzialnym wiceprezydenta, socjalistę Szczerkowskiego, który łącznie z frakcjami socjalistyczną i „sanacyjną” uniemożliwił rozpatrzenie budżetu w terminie przewidzianym przez ustawę.

Na posiedzeniu obecnych było, co należy zaznaczyć, tylko 29 radnych z następujących frakcji: żydowskiej, socjalistycznej, chadeckiej i „sanacyjnej”. Natomiast, jak wiadomo, w obradach nie brali udziału radni narodowi, mimo zapowiedzianej przez prezydenta Futymę represji karnej. Z powodu braku potrzebnego quorum sprawa zaciągnięcia pożyczki została odroczona na inny termin, przy czym prezydent Futyma zaznaczył, iż na przyszłym posiedzeniu Rady Miejskiej kwestia ta zostanie rozstrzygnięta bez względu na ilość obecnych radnych.

Wydaje się nam, iż takie postawienie sprawy wyraźnie koliduje z ustawą samorządową, albowiem zawieranie wszelkich transakcji, a więc i zaciąganie pożyczek wymaga uchwały 2/3 głosów wszystkich radnych.

Jak się dowiadujemy, prezydent Futyma wyznaczył dwa nowe posiedzenia Rady Miejskiej na dzień 31 bm. i 1 kwietnia. Podkreślił przy tym, że radni narodowi w razie nieprzybycia na posiedzenie bez usprawiedliwienia zostaną ukarani grzywną do 50 złotych każdy.

Orędownik (26.06.1937): We wtorek, dnia 22 bm. w godzinach przedpołudniowych zebrała się przed Magistratem w Pabianicach znów większa grupa około 200 bezrobotnych sezonowców domagając się nareszcie udzielenia im pracy. W Pabianicach mamy jeszcze takich bezrobotnych około 400 ludzi, którzy wyczekują z dnia na dzień daremnie tej obiecanej pracy. Sezon w całej pełni inni robotnicy pracują już od dłuższego czasu. Nic więc dziwnego, że wobec takiego zwodzenia reszty pozostałych bezrobotnych rozgoryczenie wśród nich rośnie z dnia na dzień i nie ma już dnia, by przed Magistratem nie zebrała się większa czy mniejsza grupa ludzi. Tak tez i w ubiegły wtorek ludzi ci zebrali się znów, ażeby wreszcie dowiedzieć się coś konkretnego o tej obiecanej pracy.

Do zebranych wyszli prezydent miasta p. Futyma i wiceprezydent p. Szczerkowski, b. poseł socjalistyczny. Szczególnie ostatni starał się jak mógł zebranym bezrobotnym na swój sposób wytłumaczyć niemożność udzielenia pracy z braku funduszu i bezskutecznych interwencji. Takie pocieszenie wobec dawanych przedtem obiecanek robotnicy przyjęli z wielkim oburzeniem. Bezrobotni przekonali się znów bardzo dobrze jak tak wielka, okrzyczana i przereklamowana obrona rzekomych obrońców robotnika spod znaku pepesowego wygląda.

Republika (27.04.1938): Jak się dowiadujemy, w najbliższych dniach władze administracyjne zadecydują o losach Rady miejskiej w Pabianicach. Rada Miejska jest już zdekompletowana od półtora roku, wskutek wystąpienia frakcji endeckiej. Endecy, będący w mniejszości w pabianickiej Radzie Miejskiej, kilkakrotnie zgłaszali demonstracyjne wnioski o subsydia dla instytucji, pozostających w ścisłym kontakcie z Obozem Narodowym. Gdy wnioski te zostały odrzucone, frakcja radziecka oświadczyła, że na znak protestu nie będzie brała udziału w posiedzeniach, dopóki żądania jej nie będą uwzględnione. Ustawa samorządowa nie przewiduje zbiorowego wystąpienia z Rady Miejskiej – każdy radny musi osobiście usprawiedliwić każdorazową swą nieobecność na posiedzeniu. W myśl art. 8 ustawy, opuszczenie bez usprawiedliwionych powodów trzech kolejnych posiedzeń, powoduje utratę mandatu, przy czym w myśl artykułu 6 ustawy, na radnych takich można nałożyć kary pieniężne w wysokości do od 10 do 1000 złotych.

Prezydent Futyma, opierając się na ustawie, po kilku bezskutecznych wezwaniach do radnych, by przybyli na posiedzenie, pozbawił ich mandatów i powołał na ich miejsce zastępców. Ponieważ ci z kolei nie przybyli na posiedzenie – tym samym ich mandaty zostały unieważnione. Rada Miejska mogła jednak istnieć w dalszym ciągu, ponieważ obowiązujące quorum istniało. Ale już w krótkim czasie okazała się niedogodność takiego stanu rzeczy, gdyż w razie choroby kilku radnych, posiedzenia nie mogły się odbyć.

W związku z tym magistrat zwrócił się do władz nadzorczych z prośbą o likwidację tego stanu.

W myśl art. 40 ustawy, jeżeli w ciągu kadencji liczba radnych zmniejszy się o minimum 20 proc., władze nadzorcze mogą zarządzić wybory uzupełniające. Mogą też Radę Miejską rozwiązać. Decyzja w tej sprawie zapadnie w dniach najbliższych.

Podsumowanie działalności samorządu terytorialnego w latach 30. zawiera artykuł Jana Wojtyńskiego „Zwiedzamy Pabianice”, który ukazał się na łamach Republiki (4.11.1938):

Z wzorowego, kulturalnego Dobronia jedziemy do Pabianic. Prowadzą nas dzielni gospodarze miasta prezydent i wiceprezydent, którzy witają nas wraz z całym zarządem miejskim w gmachu starożytnego ratusza.

Po konferencji – uczestnicy wycieczki ze starostą Nowakowskim, prezydentem Futymą i wiceprezydentem Szczerkowskim na czele zwiedzają szereg obiektów miejskich, szkół, rzeźnię miejską itd.

Miasto Pabianice należy do bardzo starych. Do godności miast Pabianice zostały podniesione w wieku XIV, kiedy się stały siedzibą administracji dóbr pabianickich i rezydencją administracyjną Kapituły Krakowskiej.

W roku 1086 żona księcia Władysława Hermana – Judyta – ofiarowała Kapitule Krakowskiej część kasztelani „Chropy”, mianowicie Pabianice i wsie okoliczne. Stąd też miasto otrzymało herb Kapituły Krakowskiej, zwany „Aaron”, przedstawiający trzy złote korony w srebrnym polu.

Miasto Pabianice liczy około 52.000 mieszkańców w tym 72, 3 proc. Polaków, 17,8 proc. Żydów, 9,8 proc. Niemców, 0,1 proc. innych. W roku 1921 liczba mieszkańców wynosiła 30.000.

Działalność samorządu miejskiego poza ogólnymi inwestycjami wyraża się w prowadzeniu szkolnictwa powszechnego, szkoły dokształcającej dla rzemieślników, udzielaniu pomocy stypendialnej dla młodzieży szkolnej i prowadzeniu miejskiej czytelni i biblioteki publicznej.

Obecny Zarząd miejski w okresie swojej kadencji wykończył dwa gmachy szkolne i obecnie czyni starania o budowę dwóch dalszych gmachów szkolnych. Uboga dziatwa szkolna korzysta z bezpłatnej kąpieli i podręczników szkolnych.

Przemysłowo-robotniczy charakter miasta Pabianic, znaczna liczba pozbawionych pracy, wymagają, aby sprawy opieki społecznej były odpowiednio traktowane i aby wydatki na te cele stanowiły poważny odsetek i zaspakajały istotne potrzeby w tej dziedzinie.

Sprawa bezrobocia ma w Pabianicach specjalne znaczenie i to zagadnienie stanowi stałą troskę Zarządu Miejskiego. Ogólna liczba zarejestrowanych bezrobotnych dochodzi do 4. 000, z czego bezrobotnych, których przemysł zatrudnić nie może jest około 1.500.

Roboty sezonowe, dając zatrudnienie bezrobotnym, stanowią jednocześnie bardzo ważny czynnik w gospodarce miejskiej, bo umożliwia miastu prowadzenie inwestycji, których przy obecnych zasobach finansowych własnych miasto nie byłoby w stanie prowadzić. W okresie od 1935 do 1938 r. przy pomocy robot sezonowych, zbudowano 18,66 kilometrów nowych ulic, przebudowano 16,77 km istniejących ulic, zbudowano nowych chodników z płyt betonowych 52 km kwadratowych, wykonano dwa mosty żelazo-betonowe po 10 m b. światła każdy, odwodniono 13 ulic kanałami krytymi na łącznej długości 3,5 km, zbudowano nowy rynek, zregulowano rzekę na długości 10 km, wykończono 5 gmachów szkolnych dla szkół powszechnych, zbudowano w parku strzelnicę i boisko sportowe, zbudowano targowicę zwierzęcą z częściowym zabrukowaniem, rozpoczęto budowę kanalizacji i wykonano 3.000 m kolektora głównego i 759 m kolektora bocznego, zbudowano budynki gospodarcze, urządzono 100 ogródków działkowych o powierzchni 300 metrów kwadratowych każdy.

Słówko o rzeźni, największej w b. Kongresówce. Rzeźnia Miejska wybudowana w roku 1931 znajduje się w trudnej sytuacji, bo pomyślana jako rzeźnia eksportowa, ponad miarę miasta Pabianic, została zbudowana z funduszów pożyczkowych na uciążliwych warunkach, tymczasem urządzenia eksportowe nie są eksploatowane. Wprawdzie przez poprzednie zarządy były czynione próby z wydzierżawieniem urządzeń eksportowych, lecz próby te dały poważne straty. Wartość obiektu wynosi zł 607.760 a obciążenie długami już po akcji oddłużeniowej stanowi zł 1.404.860.

Obecna Rada Miejska składa się z następujących ugrupowań: Obóz Zjednoczenia Narodowego – 8 radnych, Frakcja PPS – 7 radnych, Właściciele Nieruchomości – 4, Obóz Narodowy – 7, Frakcja Stronnictwa Pracy – 3, Frakcja Chrześcijańsko- Społeczna – 1, Frakcja Żydowska – 4. Bez przynależności frakcyjnej – 1 radny. Radni Obozu Narodowego wystąpili z Rady Miejskiej.

Skład osobowy Zarządu Miejskiego jest następujący: prezydent miasta – Futyma Bolesław, wiceprezydent miasta – Szczerkowski Antoni, ławnicy - Magrowicz Józef, Gertz Aleksander i Raszpla Władysław.

Wędrówkę łasko-pabianicką zakończyła konferencja, w czasie której przemówienia wygłosili starosta Wiktor Nowakowski, który niedawno włodarzy powiatem, ale widać zdobył sobie już serca wszystkich obywateli, prezydent Futyma, naczelnik dr Stanisław Wrona, kilku dziennikarzy z red. Wagnerem na czele, wiceprezydent Szczerkowski, ławnik Gertz i inni przedstawiciele społeczeństwa pabianickiego. W końcu obywatelstwo Pabianic podejmowało dziennikarzy obiadem.


https://polona.pl/



***

Afery  jakie występowały w lokalnym samorządzie w okresie międzywojennym  stanowią nadal wdzięczny temat dla miłośników historii. Adam Dobrzyński na łamach Życia Pabianic przypomniał kilka z nich. Wizja prezydenta za kratami zawsze emocjonowała pabianiczan.

Jak posadzili prezydenta

Lata międzywojenne. Sędzia śledczy nakazuje aresztować prezydenta Pabianic Jana Jankowskiego. Po mieście rozchodzą się plotki o wyłudzeniu dużych pieniędzy z kasy magistratu i łapówkach dla urzędników.

Właśnie szykowano wielką uroczystość 10-lecia niepodległości Polski, gdy po Jana Jankowskiego przyszli policjanci państwowi. Mieli nakaz aresztowania prezydenta. Jankowski wyglądał na zdumionego. Był listopad 1928 roku. Władzę w Pabianicach przejmował komisarz rządowy.

Nazajutrz dziennik Echo napisał: „Aresztowanie to związane jest z ukończeniem dochodzenia w sprawie nadużyć w dawnym magistracie. Jankowski znajduje się w celi obywatelskiego aresztu miejskiego w Pabianicach. W dniu wczorajszym przybył do celi adwokat Kobyliński. Otrzymał on podpis p. Jankowskiego na skardze, którą aresztowany wnosi do władz”.

Kompletnie zaskoczony redaktor Gazety Pabianickiej dodał jedynie, że
„aresztowanie p. Jankowskiego, znanego wszystkim obywatela miasta Pabianic, wywołała w mieście ogromne wrażenie”.

Jan Jankowski był działaczem niepodległościowym, sprawnym przedsiębiorcą, człowiekiem zamożnym. Nie pchał się do władzy. Burmistrzem, a potem prezydentem Pabianic, zostawał na prośby Rady Miejskiej. Elektryfikował Pabianice, brukował ulice, naprawiał mosty, opracował plan skanalizowania miasta, założył kino oświatowe,  dwie czytelnie, seminarium nauczycielskie, postawił baraki dla bezdomnych przy ul. Japońskiej (dzisiejsza ul. Żwirki i Wigury), powiększył szpital, skutecznie ściągał podatki.

W 1925 r. Jankowski chciał skończyć z urzędowaniem. Rozpisano nawet konkurs na stanowisko nowego prezydenta Pabianic. Zgłosiło się aż 35 kandydatów. Dziennik Republika skrupulatnie wymienił nazwiska wszystkich chętnych:  Budarecki z Wołynia, Gichmiński z Łasku, Dalbor z Torunia,  Fijałkowski ze Strykowa, Gawski, Anusiak, Korzeniewski, Ożarowski i Wyczułkowski z Warszawy, Ołębowicz z Krakowa, Gorajec z Rudy Pabianickiej, Chmielnicki z Olkusza, Chordyński ze Lwowa, dr Skalski z Małopolski, Tkaczyk z Wlodzimierza, Pietrzycki z Borysławia, Zathey z Równa, dr Kłosowski z Krakowa, Jamroży z Marginina, Makowiczka z Wielkopolski, Maleszewski z Sieradza, Prybe z Radomia, Połomski z Grudziądza, Ochrymowicz z Mławy, Spanier z Opatowa.

Z Łodzi zgłosili się: Jurakowski, Lewandowski, Falkiewicz, Zieliński, Kubecki, Pruszewski i Borysławski, a z Pabianic: Gwiaździński, Iwaszkiewicz i Zbrożek. Mimo to radni miejscy z Polskiej Partii Socjalistycznej, narodowcy oraz mniejszość (niemiecka i żydowska) znowu uprosili Jankowskiego, by zechciał zostać w gabinecie prezydenta Pabianic.

„Były prezydent Pabianic został aresztowany pod zarzutem popełniania nadużyć. Nadużycia te polegały na zabieraniu pieniędzy samorządowych przeznaczonych na rzecz dożywiania dzieci” – pisała Republika. „W wyniku nadużyć jeden z ówczesnych ławników miejskich skazany został przez sąd okręgowy w Lodzi. Niezależnie od tego sędzia śledczy aresztował byłego prezydenta m. Pabianic p. Jana Jankowskiego, któremu prokuratoria dowiodła, że brał on również udział w nadużyciach”.

Ale już dwa dni później dziennik Echo podał inną przyczynę aresztowania: „Jak donoszą z Pabianic, b. prezydent p. Jan Jankowski postawiony jest w stan oskarżenia nie o przywłaszczenia lub roztrwonienia pieniędzy, lecz o przekroczenie władzy”.

Sąd nie uwzględnił skargi Jankowskiego, przekazanej przez adwokata i nie zgodził się na wpłacenie kaucji. Aż do rozprawy prezydent miał siedzieć w areszcie. Sędzia nakazał zatrzymać także wiceprezydenta Pabianic – Konrada Skowrońskiego, najbliższego współpracownika Jankowskiego.

Po kilku tygodniach rąbka tajemnicy uchyliła komisja lustracyjna z Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi, która badała dokumenty w pabianickim magistracie. Inspektor tej komisji, naczelnik Kazimierz Kozłowski ujawnił, że kontroli dokonano „na skutek uporczywych pogłosek o nadużyciach. Pogłoski te kursowały nie tylko w Pabianicach, ale nawet w Łodzi”. Wynikało z nich, że prezydent Jankowski przywłaszcza sobie miejskie pieniądze na brukowanie ulic.

„W magistracie Pabianic dzieją się niezwykłe rzeczy. Ustalono, że wszystkie miejskie roboty przy brukowaniu i konserwacji ulic wykonywał przedsiębiorca,  którego wspólnikiem był burmistrz Jankowski” – twierdził inspektor Kozłowski.

Według kontrolerów roboty brukarskie były wykonane niechlujnie i słono za nie przepłacono – o 7.000 zł Firmy brukarskie, które wykonywały te prace, miały cichego wspólnika – prezydenta Jana Jankowskiego.

Prokurator Chawłowski przesłuchał 40 osób, w tym wielu urzędników magistratu, rzekomych wspólników Jankowskiego i robotników  brukujących pabianickie ulice. Sensacyjne zeznanie  przeciwko prezydentowi złożył były kasjer miejski, Gross. Oświadczył on, że Jankowski proponował mu udział w fikcyjnym przedsiębiorstwie brukarskim. Jankowski stanowczo zaprzeczył.

Prezydent zeznał, że wprawdzie przez pewien czas (w latach 1922-24) miał zgodę Rady Miejskiej na prowadzenie przedsiębiorstwa brukarskiego, założonego w 1918 roku, ale ostatecznie udziały sprzedał panom Zielińskiemu, Koronie i Grossowi.

Wszelkie zlecenia na brukowanie ulic Pabianic magistrat dawał na przetargu. Wykonane prace przyjmowała i akceptowała komisja magistratu, w skład której wchodził inżynier miejski Gałązka. Jankowski zaprzeczył, jakoby przepłacił wartość robót o 7.000 zł. Powód wydatku był inny. Według prezydenta, w 1924 r. trzeba było podwyższyć (o 25 procent) głodowe pensje ciężko pracujących brukarzy. Przez lata kosztowało to kasę miejską dodatkowe 7.012 zł.

Prokurator przesłuchał dwóch brukarzy, którzy pracowali na ulicach Pabianic. Robotnicy ci zgodnie twierdzili, że żadnych podwyżek od prezydenta nie dostali. Uskarżali się na wciąż mizerne pensje.

Zeznania Jana Jankowskiego potwierdził natomiast inspektor budowlany pabianickiego magistratu, inżynier Gałązka.”Roboty brukarskie były z przetargu, dobrze wykonane, odebrane komisyjnie” – stwierdził.

Do winy nie przyznawał się także wiceprezydent Pabianic, Konrad Skowroński. O swym szefie Skowroński mówił wyłącznie z uznaniem i szacunkiem. „Ja też nie dopuściłem się występku lekceważenia swych obowiązków” – stwierdził stanowczo. „Wszystkie rachunki za roboty brukarskie w mieście były sprawdzane i podpisywane przez wydział budowlany, którym kierowałem”

Dopiero dwa i pół roku po aresztowaniu prezydenta Jana Jankowskiego rozpoczął się proces przed sądem okręgowym. W ławie oskarżonych siedział Jankowski i wiceprezydent Pabianic, Konrad Skowroński – oskarżony o współdziałanie z prezydentem.

Głos Poranny z 21 maja 1931 roku pisał, że prokurator ma mocne dowody przeciwko oskarżonym: „Jankowski stworzył przedsiębiorstwo budowlane o nazwie Zagórowski, Korona i Jankowski, którego był wyłącznym właścicielem. Przedsiębiorstwo to miało monopol na wszystkie roboty budowlane i brukarskie w Pabianicach. Ustalono, że Jankowski jako burmistrz wypłacał firmie Zagórowski, Korona i Jankowski zaliczki z góry za nieprzeprowadzone jeszcze roboty.

Roboty powierzał bez p[przetargów lub ofert pisemnych, faworyzował swoje przedsiębiorstwo, działając jednocześnie na niekorzyść magistratu.

Według obliczeń dokonanych przez inżyniera Bielawskiego ustalono, że p. Jankowski wypłacił swemu przedsiębiorstwu 7.012 zł za dużo”.

Drugiego dnia procesu doszło do zaskakujących sytuacji. Robotnicy firmy brukarskiej, która układała drogi w Pabianicach, nagle oświadczyli, że w 1924 r. dostali od prezydenta podwyżki pensji. Na pytanie sędziego, dlaczego w śledztwie temu zaprzeczali, brukarze zgodnie odparli: „My nie rozumieli, o co chodziło panu śledczemu”.

Przed sądem stawił się sam wiceminister poczt i telegrafów, inżynier Franciszek Drzewiecki. Był on świadkiem obrony prezydenta. Drzewiecki absolwent politechniki w Brunszwiku, ekspert Societe d’Industrie Electrique w  Genewie, były dyrektor pabianickiej papierni i firmy włókienniczej Kindler bardzo chwalił oskarżonego prezydenta. Stwierdził wręcz, że Jankowskiemu, jako „wybitnemu fachowcowi w sprawach brukarskich powierzano rozmaite prywatne roboty”. Ufali mu wszyscy klienci, całkowicie ufa też wiceminister.

Sąd wysłuchał też ekspertów, którzy ustalili, że w księgach firmy budowlanej, której prezydent Jankowski miał być wspólnikiem, od kilku lat nie figuruje jego nazwisko. Jankowski nie jest też cichym wspólnikiem żadnej innej firmy budowlanej, która dostawała zlecenia z magistratu. Owszem, wspólnikiem jednej firmy budowlanej z Pabianic jest brat prezydenta, ale firma ta nie dostała z magistratu nawet zlecenia na wywózkę gruzu.

Potem mówili rzeczoznawcy z zakresu inżynierii i buchalterii. Ich zdaniem przy brukowaniu ulic Pabianic nie popełniono nadużyć. Roboty były wykonane fachowo i nad wyraz starannie, czego regularnie doglądał prezydent Jankowski. Ceny za te usługi nie były wygórowane, a zlecenia powierzano firmom budowlanym, które wygrały przetargi.

Prokurator Chwałowski upierał się, że prezydent i wiceprezydent są winni. Twierdził, że jeśli nawet nie ustalono, by oskarżeni dokonali swych czynów z chęci zysku, to popełnili szereg wykroczeń, za które powinni być ukarani.

Obrońcy oskarżonych – adwokaci Forelle i Kobyliński dowodzili, że brukowanie ulic w Pabianicach było tańsze niż w wielu innych polskich miastach. Prosili o uniewinnienie swych klientów, gdyż „oskarżenie zostało spowodowane tarciami politycznymi we władzach Pabianic”. Krótko mówiąc, Jankowski I Skowroński zostali oczernieni.

Po krótkiej naradzie sędziowie wydali wyrok: oskarżeni Jan Jankowski i Konrad Skowroński zostali uniewinnieni . Nazajutrz (22 maja 1931 r.) dziennik Republika donosił: „Sąd uznał, że nadużyć przy robotach brukarskich nie było. Całkowita rehabilitacja działacza samorządowego”.

Gdy sąd ogłaszał wyrok, nad Dobrzynką znowu jechał prokurator śledczy  z Łodzi. Powód tej wizyty opisał dziennik Echo: „Wielkie poruszenie wywołała w Pabianicach wiadomość o aresztowaniu płatnika Wydziału Budowlanego przy magistracie m. Pabianic, który dopuścił się nadużyć pieniężnych.

Nadużycia owe polegały na podrabianiu przez Płoszajskiego list płacy i przywłaszczaniu potrzebnych do wypłat pieniędzy. W chwili ujawnienia nadużyć zdołano stwierdzić, iż Płoszajski w przytoczony powyżej sposób przywłaszczył sobie 1.800 złotych.

Suma sprzeniewierzonych pieniędzy jest prawdopodobnie większa, co ustali komisja powołana przez zarząd miasta, która przystąpiła do szczegółowej kontroli wszystkich ksiąg kasowych i list płac sporządzonych przez Płoszajskiego.

Nieuczciwego płatnika przewieziono z polecenia prokuratora do więzienia śledczego przy ulicy Kopernika. Płoszajski cieszył się w Pabianicach opinią człowieka statecznego”.

W listopadzie 1931 r. sąd nie miał wątpliwości, że urzędnik Benedykt Płoszajski (32 lata) jest winny. Udowodniono mu, że przez sześć tygodni fałszował kwity kasowe. Jak to robił? Jeśli na kwicie było napisane „600 zł), przerabiał ”6” na „8”. W ten sposób kradł 200 zł. Płoszajskiemu pomagał urzędnik niższego szczebla  - Euzebiusz Niedzielski (23 lata). Obaj zagarnęli z kasy Pabianic 1.915 zł.

Płoszajski i Niedzielski przyznali się do winy. Ten pierwszy został skazany na półtora roku więzienia, a drugi – na siedem miesięcy.

Jankowski wróć!

Jankowski wrócił do Pabianic, gdzie założył firmę brukarską. Niedługo potem wygrał w Łodzi duży przetarg na wybrukowanie boków asfaltowej szosy z Marysina do kaplicy św. Floriana w Pabianicach. Jesienią 1934 r. wszystkie cechy rzemieślnicze w naszym mieście uznały go za najlepszego kandydata na stanowisko wiceprezydenta (prezydentem wciąż był komisarz rządowy).

W 1935 r. wojewoda odznaczył Jana Jankowskiego Srebrnym Krzyżem Zasługi. (ŻP, nr 28/2015 r.)

***

Hulanki urzędników

Rok 1928. W kasie miejskiej raz po raz brakuje sporych pieniędzy. Sprawcami są ratuszowi urzędnicy. Pierwszy z nich przepuszczał gotówkę w warszawskich knajpach, drugi żył ponad stan.

„Urzędnik p. Gallus zapomniał o całym świecie, gdy poczuł w portfelu 15 tysięcy złotych. Udało się go znaleźć dopiero w jednej z warszawskich restauracji, gdzie beztrosko spędzał czas, hulając w towarzystwie sympatycznych warszawianek” – w styczniu 1928 roku doniósł dziennik Ilustrowana Republika. Wydelegowani z Pabianic policjanci znaleźli w teczce urzędnika 14 tysięcy 100 złotych. Były to miejskie pieniądze na wypłaty dla pracowników ratusza. Resztę beztroski Piotr Gallus przepił, przejadł i przetańczył w zaledwie trzy dni.

Zanim rozbawionego urzędnika aresztowano, Gallus był referentem w pabianickim magistracie i prezesem związku zawodowego pracowników samorządowych. To jemu prezydent miasta – Wacław Gacki, powierzył misję odebrania z warszawskiego banku PKO 15 tys. złotych (równowartość trzech samochodów osobowych). Pieniądze te przeznaczono na wypłaty trzynastych pensji. Gallus zabrał z magistratu solidną skórzaną teczkę na gotówkę, spakował koszulkę i wsiadł do pociągu.

„Tymczasem minął dzień, drugi i trzeci, a urzędnicy miejscy swych pensji nie otrzymali” – pisał dziennik Hasło Łódzkie. „Wobec czego zwrócili się do prezydenta Pabianic z pytaniem, gdzie są ich pieniądze?”. Zaniepokojony prezydent Gacki natychmiast przekazał sprawę urzędowi śledczemu, który wydelegował do Warszawy policyjnego wywiadowcę w randze przodownika.

Nazajutrz późnym wieczorem bystry wywiadowca znalazł Gallusa w stołecznej knajpie. Urzędnik był w szampańskim nastroju, otoczony urodziwymi kobietami. Prasa pisała: „Okazało się, że urzędnik Gallus podjął należne magistratowi pieniądze, lecz nie miał zamiaru wracać do Pabianic, przedkładając uciechy stolicy nad szarzyznę miasteczka koło Łodzi. 900 zł Gallus zdążył przehulać w towarzystwie sympatycznych warszawianek”. Urzędnika aresztowano.

Tymczasem krewni Gallusa przynieśli do magistratu (Zamku) brakujące 900 zł. Wręczyli je prezydentowi Gackiemu, błagając, by okazał litość i nie wyrzucał referenta z pracy. Krewni uprosili tez, by Gacki „zamiótł aferę pod dywan”.

W rezultacie prezydent jedynie zawiesił Piotra Gallusa w obowiązkach i wytoczył mu dyscyplinarkę za samowolne przedłużenie delegacji służbowej do Warszawy. Jeszcze tego samego dnia prezydent Gacki rozesłał sprostowanie do redakcji wszystkich gazet, które opisały wyczyny wesołego urzędnika Gallusa. Zażądał m. in. podania informacji, iż referent Gallus co do grosza rozliczył się z kasą miejską.

„Ze sprostowania p. Gackiego wynika, iż Gallus, urzędnik magistratu pabianickiego, nie popełnił żadnej malwersacji i w ogóle jest niewinny. Mimo to prezydent zawiesił go w urzędowaniu i wytoczył mu dochodzenie dyscyplinarne. A my posiadamy dowody na to, że po balującego Gallusa wyprawiał się do Warszawy przodownik policji pabianickiej na skutek doniesień z magistratu m. Pabianic” – dworowała sobie  Ilustrowana Republika, 21 stycznia 1928 r. Ostatecznie urzędnik Piotr Gallus ocalał – nie stracił posady w magistracie.

Kilka miesięcy później przed sądem musiał stanąć kolejny wysoki urzędnik magistratu – ławnik Józef Pluskowski, piłsudczyk i członek Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej. Prokurator oskarżał 34-letniego Pluskowskiego o zdefraudowanie miejskich pieniędzy przeznaczonych na wypłatę zapomóg dla bezrobotnych pabianiczan i inwalidów. Chodziło o około 17 tysięcy złotych, które ławnik miał roztrwonić podczas licznych rozjazdów służbowych po Polsce. Aresztowanie Pluskowskiego poprzedziła seria afer finansowych i obyczajowych w magistracie, skutkiem czego radni miejscy odprawili prezydenta Jana Jankowskiego (dostał wotum nieufności). Mimo to wciąż wybuchały kolejne skandale. Prasa pisała: „Olbrzymie wrażenie wywołało   aresztowanie ławnika wydziału oświaty, kultury i zdrowotności Pabianic, Józefa Pluskowskiego pod zarzutem nadużyć. Afera ta spowodowała rozbicie większości w Radzie Miejskiej Pabianic rozwiązanie magistratu i mianowanie komisarza rządowego”.

Pluskowski był urzędnikiem starannie wykształconym (ukończył uniwersytet w Petersburgu). Znał języki obce: rosyjski, niemiecki i francuski. W magistracie nadzorował miejski szpital, kinematograf, przytułek. Miał też obowiązek częstego jeżdżenia do warszawy po pieniądze z Ministerstwa Opieki Społecznej na zapomogi dla pabianiczan ubogich i pokrzywdzonych przez los. Podczas tych wyjazdów szastał pieniędzmi na własne wydatki. Prasa pisała: „ W Pabianicach krążyły wersje, że Pluskowski żyje ponad stan i nie liczy się z wydatkami w swej działalności. Staje w najlepszych hotelach, wyprawia bankiety”.

Sprowadzony nad Dobrzynkę kontroler wojewódzki potwierdził część zarzutów wobec ławnika. Prasa pisała: „Inspektor wojewódzki p. Kozłowski, który przeprowadził lustrację gospodarstwa miejskiego, stwierdził, że Pluskowski stale pożyczał pieniądze od urzędników, którzy z tego powodu nie mogli w terminie wpłacać do kasy miejskiej. Kasjer miejski, nie mając wpływów gotówkowych, nie mógł prowadzić księgowości. Rewizja kasy ustaliła, że Pluskowski nie mógł się wyliczyć z 10.000 złotych pobranych w latach 1925-1926.

Zorientowawszy się, że wszystko zostało wykryte, Pluskowski zwrócił się do prezydenta, by ze sprawy nie robił użytku, grożąc samobójstwem. Ławnik przyrzekł brakującą kwotę pokryć. Jeszcze tego dnia wystawił weksle, które na jego prośbę żyrował prezydent”.

Ponieważ ławnik nie wywiązał się z obietnicy, oddając do kasy miejskiej zaledwie 3 tysiące złotych, sprawą zajął się prokurator. Niebawem Józefa Pluskowskiego aresztowano z oskarżenia o przywłaszczenie 10 tysięcy złotych.

W maju 1928 r. sądowy proces ławnika chciały obejrzeć tłumy gapiów. Do sali wpuszczono niespełna sto osób – głównie urzędników magistratu. Proces relacjonował dziennik Ilustrowana Republika, pisząc: „Oskarżony do winy się nie przyznał, składając obszerne wyjaśnienia co do gospodarki samorządowej w Pabianicach. Pierwszy spośród świadków zeznania składał Kazimierz Staszewski, który na pytanie prokuratora wyjaśniał, że oskarżony prowadził wystawny tryb życia, miał kochankę i jeździł do Warszawy. Z kolei świadek Piotr Gallus, sekretarz magistratu, opowiadał, iż władzę w samorządzie Pabianic sprawuje nie prezydent, lecz ławnik Pluskowski, a pozostałe osoby urzędowe były pod jego wpływem. Kontroli ksiąg w magistracie nie prowadzono”.

Prokurator Kawczak domagał się surowej kary dla ławnika, który – jak stwierdził – uważał magistrat za główne źródło swego dochodu, otrzymując pobory znacznie wyższe od ustawowych. Obrońcy prosili o uniewinnienie  klienta. Ilustrowana Republika pisała: ”Oskarżony Pluskowski podnosi się z ławki i zalewając się łzami mówi drżącym głosem: Proszę Wysoki Sąd, by mi pozwolił powrócić do życia normalnego. Przeszedłem straszne cierpienia moralne. Proszę o uniewinnienie. Po dwugodzinnej naradzie sąd wydał wyrok skazujący Pluskowskiego  na rok więzienia”.

Karę 4 miesięcy pozbawienia wolności dostał kasjer wydziału w magistracie – Niedzielski, a urzędnik Stankiewicz – 3 miesiące.

Niedługo potem Sąd Apelacyjny wszystkich ich uniewinnił. (ŻP, nr 11/2019 r.)


Dyzma w magistracie

Rok 1935. Prokurator domaga się aresztowania prezydenta Pabianic. Roman Jabłoński jest oskarżony o złupienie kasy miasta i niebywałą samowolę.

Jesienią 1934 r. w kasie miejskiej brakowało ponad 200 tysięcy złotych. Ujawniła to lustracja budżetu. Kontrolerzy wykazali też rażące nadużycia władzy w magistracie. W październiku 1934 r. został zawieszony w czynnościach służbowych Roman Jabłoński – prezydent Pabianic.

Jabłoński nie był prezydentem z wyboru, lecz z woli ministra. Do władzy doszedł po aferach i kłótniach we władzach miejskich (aresztowaniu prezydenta Jana Jankowskiego i bankructwie pabianickich  finansów), gdy w 1933 roku minister spraw wewnętrznych rozwiązał Radę Miejską i odwołał Zarząd Miasta.

Trzeba było zacisnąć pasa: obniżyć pensje urzędnikom, wydzierżawić elektrownię i sprzedać służbowy powóz prezydenta. Odtąd Pabianicami miał kierować komisarz rządowy . Minister mianował komisarzem Romana Jabłońskiego – naczelnika tutejszej Komunalnej Kasy Oszczędności (banku miejskiego). Jabłoński łączył obie te funkcje. Rządził blisko dwa lata.

Pod jego rządami spustoszenia w kasie Pabianic były jeszcze większe niż za poprzednich władz. Zabrakło pieniędzy nawet na bony żywnościowe dla bezrobotnych. W 1934 r. rozwścieczony tłum próbował się wedrzeć do gabinetu prezydenta. Policja otoczyła magistrat.

W lutym 1935 r. Jabłoński został odwołany ze stanowiska komisarza rządowego i naczelnika KKO. Zajął się nim prokurator, oskarżając o potężne nadużycia i przekroczenie władzy.

Dochodzenie wykazało, że jako naczelnik Komunalnej Kasy Oszczędności, Jabłoński udzielał kredytów wspólnikom, znajomym i utracjuszom. Jedna z firm dostała aż 133 tysiące zł kredytów, których nie spłaciła. Tymczasem KKO założono po to, by miejskimi pieniędzmi wspierać pabianickich rzemieślników, kupców i przedsiębiorców tworzących miejsca pracy. Braki w komunalnej kasie prezydent „łatał” pieniędzmi z budżetu miasta.

Przy okazji odkryto, że prezydent był cichym wspólnikiem Pabianickiego Towarzystwa Eksportowego – firmy, która w miejskiej rzeźni uruchomiła prywatną ubojnię drobiu. Jabłoński tanio wydzierżawił jej rzeźnię, a za miejskie pieniądze kupił urządzenia do obróbki mięsa. Przyznał też PTE ogromne kredyty i udzielił gwarancji firmie Citroen, w której PTE kupiło samochód.

Drobiowe mięso z Pabianic miało być wywożone do Anglii, lecz wspólnicy okazali się biznesowymi niedołęgami. Zamiast krociowych zysków spółka przynosiła coraz większe straty. Pokrywał je prezydent – z miejskiej kasy.

W śledztwie udowodniono, że jeden ze wspólników ubojni drobiu (Hipolit Wroncberg) był nieudolnym kupcem z Berlina, a drugi (Jozef Ryszkiewicz) – malarzem obrazów. Interesy firmy mającej sprzedawać drób w Anglii reprezentował w Pabianicach angielski konsul Gilbert. Ale po pierwszych reklamacjach, że towar jest kiepskiej jakości, zrzekł się swej misji. Wtedy prezydent wprowadził do spółki szwagra – Juliana Kellera.

W grudniu 1937 r. Roman Jabłoński stanął przed Sądem Okręgowym. Prokurator dowodził, że były prezydent naraził Zarząd Miejski i komunalną kasę na duże straty. „Przed stołem sędziowskim stoi kilka skrzyń zawierających akta i dokumenty, mające stwierdzic winę oskarżonego” – pisał dziennik Orędownik.

Jabłoński nie przyznał się do winy. Tłumaczył, że budowa rzeźni kosztowała miasto bardzo dużo, bo 2 miliony zł. Ale gdy rzeźnia i bekoniarnia nie dawały rady sprzedać swych wyrobów, sytuacja stała się groźna. W Pabianicach spadały ceny mięsa, pracownikom groziło bezrobocie. „Chciałem uchronić miejską rzeźnię przed upadkiem i jak najszybciej zatrudnić znaczne rzesze bezrobotnych” – tłumaczył oskarżony.

Przez trzy godziny zeznawał w sądzie podwładny Jabłońskiego, kierownik biura Komunalnej Kasy Oszczędności – Bolesław Hans. Mówił, że Jabłoński nie udzielał kredytu robotnikom i rzemieślnikom, a jedynie przedsiębiorcom i znajomym. Robił to sam – bez opinii komitetu dyskontowego.

Hans dodał, że Jabłoński był żądny władzy absolutnej. „Działalność swą rozpoczął od zwalczania ówczesnego prezydenta Pabianic i dążył wszelkimi siłami by zostać sam prezydentem” – zeznał świadek.

Z opowieści Hansa o Jabłońskim wyłaniała się postać Dyzmy – człowieka bez wykształcenia i kwalifikacji, za to świetnie „umocowanego” w układach towarzyskich i urzędowych. Jabłoński ochoczo wstępował do wszelkich stowarzyszeń i organizacji. Był prezesem Związku Oficerów Rezerwy, członkiem komitetów dobroczynności, wygłaszał pogadanki o potrzebie oszczędzania. Prezydent obawiał się, by jego matactw nie odkryli urzędnicy magistratu. Dlatego gdy szedł na urlop, nikomu z podwładnych nie dał klucza do swego gabinetu. Zauważył to dziennik Echo, który napisał: „Rzecz charakterystyczna, że p. Jabłoński zastępstwa swego nie powierzył żadnemu z zatrudnionych w zarządzie wyższych urzędników, lecz ściągnął do Pabianic na okres dwóch tygodni sekretarza Wydziału Powiatowego w Piotrkowie  p. Futymę Bolesława, który spełniać będzie chwilowo obowiązki p. Jabłońskiego”.

W imieniu magistratu Pabianic rzecznikiem oskarżenia Jabłońskiego był adwokat Rembieliński. On także zauważył podobieństwo byłego prezydenta do Dyzmy: „Jabłoński był szczęściarzem. Niewiele umiał, a wyniesiono go na wysokie stanowisko, na którym dla własnego zysku dopuścił się grubych przekroczeń” – mówił adwokat.

Wyrok zapadł 9 grudnia 1937 r. Za trzy przestępstwa finansowe (nadużycia na szkodę kasy komunalnej i magistratu) sąd skazał Jabłońskiego na 3 i pół roku więzienia. Były prezydent miał naprawić szkody wyrządzone miastu. Jego majątek oddano na licytacje. Sędzia Merson uznał jednak, że Jabłoński nie działał z chęci zysku i nie czerpał korzyści majątkowych. „Oskarżony był fanatykiem, przejętym chorobliwą ambicją, by zabłysnąć w mieście swoim, jako człowiek, który potrafi się przysłużyć” – stwierdził sędzia.

Po ogłoszeniu wyroku prokurator zażądał aresztowania Jabłońskiego, który podczas procesu odpowiadał z wolnej stopy. Sprzeciwił się temu obrońca, który twierdził, że nie ma obaw, by skazany zbiegł. Sąd oddał skazanego pod nadzór policji – do uprawomocnienia wyroku.

Ale prokurator był nieugięty. Niespełna miesiąc później dziennik Republika napisał: „Z polecenia władz prokuratorskich został aresztowany i osadzony w więzieniu Roman Jabłoński b. prezydent Pabianic, skazany za nadużycia. Aresztowano go w związku z apelacją zlożoną przez Urząd Prokuratorski”.

W marcu 1938 r. Jabłoński znowu stanął przed sądem. Powód? Zanim poszedł do więzienia, wyniósł i schował meble ze swego domu. Skutkiem tego nie mogło dojść do licytacji nieruchomości. Za to przestępstwo sąd skazał byłego prezydenta na dwa tygodnie dodatkowego aresztu. (ŻP, nr 19/2015 r.)



Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij