Orzeszkowski
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęW Pabianicach kształcił się Fabian Orzeszkowski - poeta, nadworny teolog Zygmunta Augusta. Wzmianki o znanym niegdyś wierszopisie znajdujemy w wielu publikacjach.
Polski Słownik Biograficzny z 1910 roku podaje: Orzeszkowski (Nucius) Fabian (1495-1575), bernardyn, wierszopis. Pochodził z Orzeszkowa w województwie łęczyckim, jakoby z rodziny szlacheckiej. Uczęszczał do szkoły parafialnej w Pabianicach, ale nie wiadomo, gdzie dalej się uczył. Znał język niemiecki i uchodził za człowieka wykształconego. Być może zdobył ogładę humanistyczną na dworze królewskim, na którym w młodości przez pewien czas przebywał.
Orzeszkowski zasłynął jako popularyzator dorobku Władysława z Gielniowa (1440-1505), który był poetą i pieśniarzem średniowiecznym, kaznodzieją, bernardynem i błogosławionym Kościoła katolickiego.
Roman Mazurkiewicz w „Cantando cum citharista: w pięćsetlecie śmierci Władysława z Gielniowa”, 2006 pisze, że (…) jeszcze bardziej zwięzłą informację o życiu Władysława podał poeta bernardyński Fabian Orzeszkowski. Wspomniał on sobie, że w dzieciństwie, w szkole parafialnej w Pabianicach uczył się na pamięć pieśni i wierszy ułożonych przez Władysława z Gielniowa. Napisał krótki, liczący trzy wiersze panegiryk na cześć błogosławionego, który zawieszono na płycie nagrobnej Władysława (…).
Na tekstach Władysława z Gielniowa uczyli się języka polskiego młodzi pabianiczanie.
Hieronim E. Wyczawski w pracy „Klasztory bernardyńskie w Polsce w jej granicach historycznych”, 1985 notuje: (…) dwa zbiory kazań Władysława w języku polskim, niedzielne i świąteczne służyły w szkole parafialnej w Pabianicach jako podręcznik nauki czytania. Ponadto Władysław był twórcą wielu pieśni religijnych w języku polskim, z których najbardziej znane to pieśni „Jezusa Judasz przedał za pieniądze nędzne” i „Kto chce Pannie Maryi służyć”. Do rozwoju kultu błogosławionego w kościele św. Anny najbardziej przyczynili się autorowie jego życiorysów: bernardyn Florian Buk, Fabian Orzeszkowski, Wacław z Nieporętu, Andrzej Krzycki i Wincenty Morawski.
Więcej informacji o naszym wierszopisie przynosi artykuł Kamila Kantaka „Sylwetki bernardynów poznańskich. Fabian Orzeszkowski (1495-1575)”, który został opublikowany w Kronice Miasta Poznania, t. 6, nr 1 1928, ss. 86-94.
(…) W późniejszych czasach protestanci rozsiewali o nim pogłoski, jakoby był opryszkiem i rozbijał się po drogach, a potem chcąc uniknąć kary, wstąpił do zakonu.
Orzeszkowski pochodził zapewne z rodu szlacheckiego, chociaż herbarze nie wymieniają jego nazwiska. Urodził się w r. 1495. Do zakonu wstąpił późno; dopiero w r. 1530 spotykamy go jako kleryka w Poznaniu. Miał więc lat już przeszło 30. O poprzednim zawodzie jego i życiu wiem, tylko, że chodził do szkół w Pabianicach. Źródło to jednak zbyt jest podejrzane, aby można mu bez wszystkiego dać wiarę. Pracował w Skępem i Kazimierzu. Należy przyjąć także, że czynny był w Krakowie, skoro wiadomo, że był teologiem Zygmunta Augusta. Prawdopodobnie przebywał nawet dłuższy czas na jego dworze, bo zachowała się pamięć o nim, że „raczej na dworzanina patrzał (wyglądał) niż na zakonnika z powodu dowcipnych mów i niektórych uczynków, chociaż z najlepszą intencją wszystko mówił i czynił. Z tego to pobytu na dworze pochodzi zapewne zlatynizowana forma jego nazwiska Nucius, jakiej używali Włosi, licznie wówczas w Krakowie przebywający.
Nasz bernardyn ułożył w późniejszych latach rozmaite pieśni pobożne na cześć świętych zakonnych. Słyszymy o wierszach o św. Franciszku, bł. Władysławie z Gielniowa, Rafale z Proszowic, pięciu Braciach Męczennikach i Cudach Matki Boskiej Skąpskiej. Ułożył także pieśń z muzyką, którą śpiewano w kościele Kaźmierskim do r. 1707, w oryginale łacińskim, a potem w przekładzie polskim pióra o. Jana Kamieńskiego pt. „Drogie klejnoty”.
Z tych pieśni i wierszy zachowały się nam rymy na cześć bł. Władysława. Ułożone w średniowiecznej łacinie, przemawiają do nas osobliwym urokiem. Życiorys w formie nagrobku (epitafium) zaczyna się od zwrotki:
En pater sanctissimus jacet tumulatus
Qui paruo oppidulo Gielniów fuit natus
Atque in ecclesia rite baptisatus,
A suis parentibus Joannes vocatus.
Oto ojciec prześwięty leż pogrzebiony,
Co w małem miasteczku Gielniowoie zrodzony
I prawowicie w kościele ochrzczony
Od rodziców swoich Janem był nazwany.
(…)
Nałożone obowiązki ochotnie podejmował.
Po wypełnieniu chadzał do kościoła
Jęcząc opłakiwał przestępstwa grzeszników
Małodusznych i wątpiących wzmacniał w wierze.
Bardzo wiele kazań napisał na święta,
Na dni powszednie w roku i na niedziele
Miarą i wierszem, ktoreśmy czytali,
KIEDYŚMY W PABIANICKICH SZKOŁACH PREZBYWALI.
Ułożył mąż prześwięty wiele pieśni,
O Chrystusie, o Pannie, pobożnych i przyjemnych
Roku tysiąc pięćset piątego legł
Na łożu od febry i chorując do Chrystusa poszedł.
Orzeszkowski był gwardianem klasztoru we Wschowie, gdy nowiny luterańskie zaczęły brać górę.
(…) Na Wielkanoc r. 1558 do kościoła bernardyńskiego, jedynego jeszcze katolickiego, ile że nabożeństwo w nim odbywało się z przyzwoitą wystawnością, zebrało się mnóstwo ludzi z samym magistratem na czele – a nie brak było i samego Knoblocha (pastora) w tłumie ukrytego, przy drzwiach – ażeby oglądać „papieskie bałwochwalstwo”. Skorzystał z tego Orzeszkowski i w swoim kazaniu, po niemiecku odezwał się mniej więcej w te słowa: Wasz minister czyli predykant (pastor), umysłów nabożnych gorszyciel Andrzej Knobloch, głosi, ze my zakonnicy jesteśmy najpodlejsi, spod ciemnej gwiazdy, gdy wszyscy jesteśmy uczciwi ludzie i prawowicie wyznaczeni do służby Bożej, nie od księcia ciemności posłani, jakim jest on, co nie wyświęcony przez żaden urząd kościelny gwałtem wciska się do odprawiania nabożeństw i głoszenia kazań jakoby wilk drapieżny. Podlejszy niż Judasz zdrajca, Chrystusa wydobywszy z puszki Żydom za futro przedał”.
W tym sensie całe kazanie wypowiedział, co wywarło ogromne wrażenie. Ale słuchający zamiast wejść w siebie, zaczęli przemyśliwać, jakby się zemścić, zwłaszcza rajcy za poduszczeniem Knoblocha, i braci przyniewolili do opuszczenia miasta.
W klasztorze służył wówczas niejaki Piotr Heuszten. Tego za 4 grzywny polskie luteranie przekupili, żeby podpalił klasztor. Bernardyni musieli go opuścić. Zakonników wschowskich zwierzchność umieściła po rozmaitych konwentach.
Orzeszkowskiego spotykamy jako spowiednika w Poznaniu 1564, później w Kaliszu bez określenia stanowiska. Ostatnie lata życia swego spędził w Poznaniu jako wikary konwentu, z czym łączyły się wówczas obowiązki mistrza nowicjuszy. Tam po jego zgonie w 1575 w celi znaleziono zeszyt z wierszami niewątpliwie jego pióra.
Fabian Orzeszkowski był absolwentem „szkół pabianickich” w XVI wieku, natomiast o szkołach, które funkcjonowały w następnym stuleciu czytamy w „Korespondencji z Pabianic” Romana Szlosmana zamieszczonej w Przeglądzie Katolickim, nr 37/1871.
Jan Śniadecki w żywocie Hugona Kołłątaja opisuje nam skład szkół całego Królestwa Polskiego z dawnych czasów. Mówi, że po akademii krakowskiej, zamojskiej były kolonie; po nich szkoły mniejsze, do których posyłano tylko filozofii doktorów na dozorców (kolonie, szkoły mniejsze – sieć szkół utworzona przez uczelnię wyższą, nauczycielami byli absolwenci uczelni). Takie szkoły były w Gnieźnie, Warszawie, Widawie itd. Jakkolwiek dotąd nigdzie nie czytałem, aby podobna szkoła mniejsza znajdowała się w Pabianicach, jednakże są ślady w aktach kościelnych, że takowa w 17 wieku tu istniała. Tak czytamy w niektórych miejscach, że w roku 1630 był Jakub Lutomirius doktor filozofii a w roku 1676 Andrzej Maśliński dyrektorem Szkoły Pabianickiej. Często spotkać można doktora filozofii i św. teologii. W 1673 roku jednocześnie pięciu było księży w Pabianicach. Parafia była nieliczna, do posługi jeden ksiądz wystarczał. W wielu miejscach jest mowa, że ojcami chrzestnymi byli studenci Szkoły Pabianickiej. W roku 1631 osiem takich aktów było, coraz to inne nazwisko. Łatwo przeto przypuścić, że kanonicy krakowscy urządzili tu szkołę mniejszą, której uczniów nazywano studiosi. W 1791 roku liczyła parafia pabianicka 514 dusz, a dziś przeszło 8.000.
Autor: Sławomir Saładaj