Keller
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęPowszechna Encyklopedia Filozofii, t.5, 2004 r. wymienia tylko jednego pabianiczanina – Józefa Kellera. W 1957 roku J. Kellera na stanowisku profesora etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zastąpił ks. dr Karol Wojtyła.
Keller Józef – filozof, etyk, religioznawca, historyk Kościoła, ur. w 1911 w Pabianicach, zm. 5 IX 2002 w Warszawie.
W 1936 ukończył studia na UW, w 1938 uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych na podstawie pracy „Wpływ afektów na ocenę moralną czynu ludzkiego”. W czasie II wojny światowej prowadził w Warszawie tajne nauczanie. W latach 1946-1957 był pracownikiem naukowym KUL. Habilitację na podstawie pracy „Czyn jako wyraz postawy moralnej Augusta Cieszkowskiego” uzyskał na UW w 1949, w 1954 został prof. nadzwyczajnym. Do 1957 prowadził zajęcia z etyki na Wydziale Teologicznym KUL.
Po wystąpieniu ze stanu duchownego w 1958 podjął pracę w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Był jednym z organizatorów Zakładu Religioznawstwa PAN, a w latach 1965-1981 jego kierownikiem. Od 1959 był członkiem zarządu Polskiego Tow. Religioznawczego, w latach 1965-1973 pełniąc funkcję jego prezesa. W czasie prezesury K. towarzystwo zostało przyjęte w skład International Association for the History of Religions. W latach 1969-1973 kierował redakcją Studiów Religioznawczych. W 1970 został prof. zwyczajnym.
Jako wykładowca KUL opublikował prace z zakresu etyki: „Etyka” (I: „Zagadnienia etyki ogólnej”, Wwa 1954) oraz „Etyka katolicka” (Wwa 1957). Najważniejsze publikacje z drugiego okresu działalności: „Szkice o moralności katolickiej” (Wwa 1967); „Historia religii” (Wwa 1969); „Katolicyzm jako religia i ideologia” (Wwa 1979); „Prawosławie” (Wwa 1982); „Katolicka doktryna społeczna” (Wwa 1989). Był także red. licznych prac zbiorowych poświęconych religii, m. in.: „Studia o modernistach katolickich” (Wwa 1968); „Zarys dziejów religii” (Wwa 1968, 1988); „Katolicyzm starożytny jako forma rozwoju pierwotnego chrześcijaństwa” (Wwa 1969); „Od Mojżesza do Mahometa” (Wwa 1969); „Religie wczoraj i dziś” (Wwa 1971); „Katolicyzm wczesnośredniowieczny” (Wwa 1973); „Zwyczaje, obrzędy i symbole religijne” (Wwa 1974, 1978); „Katolicyzm średniowieczny” (Wwa 1977); „Zarys religioznawstwa” (Wwa 1988).
K. był jednym z twórców marksistowskiego religioznawstwa w Polsce. Rozumiał je jako porównawczą historię religii. Prowadził badania nad poszczególnymi religiami metodą historycznej analizy ich doktryn. Oprócz religioznawstwa zajmował się historią myśli chrześcijańskiej. W swoich pracach dotyczących historii Kościoła katolickiego traktował katolicyzm jako jedną z form w procesie historycznego rozwoju chrześcijaństwa. Uważał, że katolicyzmu (czyli nauki Kościoła katolickiego) nie należy traktować jako zwartej całości stanowiącej jedność doktrynalną, gdyż w poszczególnych epokach historycznych przybierała ona różne formy, a ponadto koncentrowała się na odmiennych elementach doktryny i kultu. Za jedyny powód usprawiedliwiający traktowanie katolicyzmu jako względnej całości uznawał fakt, że w całej historii reprezentowała go jedna instytucja – Kościół katolicki. K. jako historyk religii interesował się również protestantyzmem i prawosławiem.
Na podstawie analiz o charakterze historycznym sformułował definicję religii, zgodnie z którą jej istotę stanowi stosunek człowieka do sacrum. Sacrum pojmował jednak bardzo ogólnie – jako nie dającą się określić w sposób jednoznaczny wartość, która jednak znacząco wpływa na ludzki los. Analizując przejawy sacrum w historii wskazywał, że w różnych religiach jest ono postrzegane na wiele różnych sposobów. Dlatego, choć odniesienie do sacrum uznał za wspólną cechę wszystkich religii, to równocześnie wskazywał, że może być ono pojmowane zarówno w sposób osobowy (Bóg, bogowie), jak i bezosobowy (świat duchów). Sacrum może mieć także charakter wyłącznie moralny – jako zespół norm postępowania.
Religie dzielił na naturalne i założone. Naturalne powstają w wyniku relacji, jakie zachodzą między człowiekiem a środowiskiem, w którym żyje. Konieczność sprawnego funkcjonowania w świecie sprawia, że ludzie tworzą określone sposoby postępowania, normy, zwyczaje, wierzenia i mity. Wytwory te przekazywane z pokolenia na pokolenie stają się w końcu religią. Religie naturalne nie opierają się zatem (w przeciwieństwie do założonych) na świętych tekstach i proroczych objawieniach. Religie tego typu to w większości religie plemienne. Natomiast religie założone wskazują jako na swoich twórców konkretne charyzmatyczne osoby (nauczycieli i proroków). Uważał, że mówienie o „założeniu” jakiejkolwiek religii przez jakąś wybitną osobowość jest błędem, gdyż religia, tak jak każde zjawisko społeczne, podlega ściśle określonym prawom powstawania, rozwoju i zaniku. Odrzucał także przekonanie, że religia jest nieodłącznie związana z naturą człowieka. Zgodnie z marksistowską teorią rozwoju społecznego głosił, że religia, jak każdy inny przejaw kultury, jest rezultatem procesu historycznego. Dlatego poszczególne religie ujmował wyłącznie jako zjawiska społeczno-historyczne, wpływające na funkcjonowanie człowieka w życiu społecznym danej epoki.
K. badał też nurty intelektualne związane z katolicyzmem, zwł. modernizm i neomodernizm katolicki. Ze studiów tych wyciągnął wniosek, że Kościół katolicki współczesny oddala się od tradycyjnej postawy – zamkniętej i niechętnie nastawionej wobec innych religii i prądów umysłowych. Istota zachodzących w Kościele zmian sprowadza się do tego, że z teocentrycznego staje się antropocentryczny. Wysiłki Kościoła nie koncentrują się już wyłącznie na trosce o poprawne rozumienie prawd wiary. Coraz większego znaczenia w Kościele nabiera dążenie do określenia właściwej postawy politycznej i społecznej, jaka chrześcijanin powinien posiadać we współczesnym świecie. Pozwala to nie tylko na rozwój ruchów ekumenicznych, ale także na dialog (zwł. w kwestiach ekonomiczno-społecznych) z odmiennymi od katolicyzmu współczesnymi prądami intelektualnymi (także z myślą marksistowską).
Bibliografia prac prof. dr Józefa K., Euhemer. Przegląd Religioznawczy 17 (1973) z. 4, 167-172; Z. Mikołejko, Z. Stachowski, „Dorobek naukowy i dydaktyczny profesora Józefa. K.”, SR 19 (1984), 9-25. (Robert T. Ptaszek)
Józef Keller w latach 1950-1956 należał do Komitetu Intelektualistów i Działaczy Katolickich przy Polskim Komitecie Obrońców Pokoju. W latach 1988-1989 był konsultantem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o pseudonimie „Profesor”, „Ostrożny”.
Zofia Pochmara-Wysoczyńska we wspomnieniach „Z ks. dr. Karolem Wojtyłą na KUL-u” (Niedziela, nr 49/2005) wymienia pabianiczan : Józefa Kellera oraz Bohdana Bejze.
„Początek moich studiów na KUL-u przypadł na 1956 r. Studia na pierwszym roku rozpoczynały się wcześniej, czyli już we wrześniu. (…) Od 1 października rozpoczęły się autentyczne studia. Zdążyliśmy się już dowiedzieć, że odszedł ksiądz Józef Keller, najsłynniejszy apostata KUL-u, a na jego miejsce przyszedł ksiądz doktor Karol Wojtyła z Krakowa. (…) Na koniec jeszcze mały szczegół. Było to na drugim piętrze budynku KUL-u, koło kaplicy. Szłam po korytarzu za ks. Wojtyłą i ks. Bohdanem Bejze. O czymś rozmawiali. W pewnym momencie obaj księża zwrócili się w moim kierunku, podeszli do mnie i zaczęli mówić, iż mają trudności w ocenie moich wypowiedzi na egzaminach. Mam wiedzę, ale nie opanowałam siatki pojęć. Byłam zaskoczona, chwilę pomyślałam i potem bezczelnie odpowiedziałam, że ocenę niechaj mi wystawią, jaką trzeba. Ale z tego akurat przedmiotu egzamin będę zdawać całym życiem. I pod tym względem nie pomyliłam się. Etyki i filozofii moralnej uczę się do dzisiaj, a ocenę w indeksie miałam minus 4.”
O rodzinie Kellerów pisze Stanisław Madej z Górki Pabianickiej we „Wspomnieniach wojennych”: (…) W 1893 roku babcia nasza Julianna Madej, z domu Szer, została więc wdową. Ile dokładnie lat męczyła się w tym wdowieństwie trudno mi dziś powiedzieć. Na początku naszego wieku może w 1904, może w 1905 roku ze wsi Mileszki położonej po wschodniej stronie „Ziemi Obiecanej” wyszło dwóch braci Kellerów – starszy Julian i o kilka lat młodszy Krystian (ojciec Józefa Kellera). Byli to synowie niemieckich kolonistów, którzy szeroka falą na te ziemie napłynęli. Bracia Kellerowie udali się na zachód i nie wiadomo jakim zrządzeniem losu oparli się w Górce. Zupełnie jak w bajce. Starszy Keller zakochał się we wdowie Juliannie Madej, a młodszy Krystian w córce Władysławie, posiadającej wtedy piętnaście, a może szesnaście lat. Wyprawiono dwa wesela naraz. Posypały się dzieci z jednego i drugiego małżeństwa. Przybylo więc ojcu licznych krewniaków o niepolskim już nazwisku. W sumie ta liczna rodzina żyła zgodnie i w porównaniu z innymi dość zamożnie. Decydującą role grała babcia Julianna Madej-Keller, która ujęła silnie stery władz i nie dopuszczała do żadnych większych nieporozumień. (…) Na początku lat dwudziestych w jednym gospodarstwie, w jednym podwórku żyły obok siebie dwie rodziny – rodzina Krystiana Kellera i rodzina Leona Madeja. Z czasem podzielono budynki gospodarskie, ojciec pobudował skromny dom. Podwórko pozostało wspólne. (…) Dzięki uporowi Mamy, pomocy ze strony jej rodziny, a także pracy starszego rodzeństwa pod koniec lat trzydziestych zaczęło nam się już dość dobrze powodzić. Mama działała w kole gospodyń wiejskich. Zaczęto sprowadzać rasowe odmiany bydła, przystąpiono do uprawy warzyw, rozwinięto hodowle trzody i drobiu. Pojawiły się w naszej gospodarce nawozy sztuczne i pierwsze maszyny. Działała „Kasa Stefczyka”.
Musiało nie być najgorzej skoro najstarszy Marian został wysłany do szkół do Pabianic i dzięki swym zdolnościom pokonywał kolejne klasy Gimnazjum Śniadeckiego. Uczył się dobrze. Sprawiało to mamie olbrzymia radość i satysfakcję, gdyż w marzeniach swoich widziała go zapewne jako przyszłego księdza lub profesora. Syn cioci Kellerki Józef właśnie niedawno Seminarium Duchowne ukończył. Wybaczyliśmy więc mamie to iż najstarszy Marianek był nieco faworyzowany, przecież cel był wielki i zamiar szlachetny.
Według niektórych źródeł Józef Keler urodził się 7.07.1911 w Górce Pabianickiej, później rodzina zamieszkała w Pabianicach przy ulicy Gawrońskiej.
Delator
W pracy Rafała Łatki i Patryka Pleskota „Józef Keller – ksiądz, profesor, donosiciel, apostata, marksistowski religioznawca” (Warszawa 2024) czytamy m. in.: Józef Keller urodził się 7 lipca 1911 r. w Pabianicach koło Łodzi. Jego rodzicami byli Krystian Keller i Władysława z d. Madej. Wywodził się z rodziny chłopskiej. Odebrał staranną edukację. Kształcił się w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi w latach 1930-1937, łącząc formację ze studiami na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego. W 1935 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W 1937 r. uzyskał magisterium, a rok później doktorat z teologii, w specjalności teologia moralna na podstawie rozprawy „Afekty w nauczaniu św. Tomasza z Akwinu” napisanej pod kierunkiem ks. prof. Kozubskiego.
W 1938 r. Keller otrzymał nominację na rektora kościoła pw. św. Wacława w Tomaszowie Mazowieckim i kapela pomocniczego miejscowego garnizonu wojskowego. Nauczał również religii w Gimnazjum i Liceum Humanistycznym Stowarzyszenia Szkolnego. Ponadto przed wojną zdążył odbyć staże naukowe w Louvain, a nawet w Berlinie.
Jego losy w czasie okupacji niemieckiej nie są dokładnie znane. Funkcjonariuszy aparatu zapewniał, że spędził ten czas w Warszawie, pracując naukowo. Z kolei w dokumentacji złożonej przełożonym na KUL podawał, że podczas pobytu w stolicy aż do wybuchu powstania warszawskiego przygotowywał pracę na temat wpływu myśli Hegla na filozofię w Polsce (co miało być jego przyszłą rozprawą habilitacyjną). Jeszcze inną wersję przedstawiał w 1968 r. w życiorysie dla PAN – według zawartych w nim danych w okupowanej Warszawie miał się zaangażować w tajne nauczanie.
Przedstawione informacje nie są jednak zgodne z relacją przedstawioną przez jego żonę, która w skardze skierowanej w latach sześćdziesiątych do MO twierdziła, że zawarła związek małżeński z Józefem Kellerem 3 sierpnia 1942 r. w Równem na Wołyniu. Helena Ordyńska-Keller na początku okupacji przebywała w tamtej okolicy w domu rodziców, jej mąż miał zaś dojeżdżać do Warszawy, gdzie wykonywał, jak podawała, zawód nauczyciela, kształcąc uczniów na tajnych kompletach. Następnie kontakt między małżonkami został przerwany.
Helena po wejściu wojsk sowieckich na Wołyń wyjechała na studia do Kijowa, powróciła do Polski w 1945 r.: najpierw do Lwowa, a następnie do Lublina, gdzie ukończyła studia medyczne (uwieńczone w 1950 r. doktoratem). Wspólne życie małżeństwo Kellerów rozpoczęło się na nowo w 1950 r., choć i tym razem nie brakowało w nim przerw.
Jak relacjonowała Helena Keller: „Dopiero w 1950 r. mąż pokazał się w Warszawie i zaproponował dalsze wspólne życie. Kupił mieszkanie na Żoliborzu, ale niestety wyjechałam do Zabrza na Śląsk, gdzie pracowałam jako lekarz pediatra, a mój małżonek regularnie do mnie przyjeżdżał 1-2 razy na tydzień. Niestety złe warunki klimatyczne zmusiły mnie do opuszczenia Śląska i decyzją Ministra Zdrowia zostałam przeniesiona do Żyrardowa 1 XII 1951 r. jako ordynator oddziału dziecięcego w Szpitalu Miejskim. W Żyrardowie mieszkałam do 1 X 1955 r., następnie po urodzeniu córki Anny na prośbę własną minister przeniósł mnie do m. stołecznego Warszawy, gdzie zamieszkałam w mieszkaniu męża przy ul. Kozielskiej 41. Rozpoczęłam pracę w Warszawie w szpitalu i jako lekarz pediatra w szkołach, oprócz tego brałam dyżury dobowe w szpitalu”.
W związku z tym, że główny bohater tej książki był nałogowym kłamcą, zdecydowanie bardziej wiarygodna jest relacja jego żony, która zresztą nie miała żadnego powodu, żeby w tej sprawie mijać się z prawdą a Keller – i owszem. Należy zatem zaznaczyć, że od 1942 r. ks. Keller prowadził podwójne życie: jako osoba duchowna oraz jako małżonek Heleny z d. Ordyńskiej . Z tych też powodów automatycznie podlegał śledztwu kanonicznemu oraz wkraczał na drogę postępowania w kwestii opuszczenia stanu duchownego. Z punktu widzenia prawa kanonicznego już w 1942 r., zawierając związek małżeński, stracił prawo wykonywania jakichkolwiek funkcji kapłańskich.
Najprawdopodobniej Kellerowa nie miała świadomości, że jej mąż jest księdzem. Mimo braku źródeł nie można jednak całkowicie wykluczyć tego, że znała sekret lub czegoś się domyślała. Z dokumentów wynika, że o kapłaństwie Józefa dowiedziała się dopiero w 1957 r. na skutek wizyty w ich warszawskim mieszkaniu jednego z duchownych wysłanych tam na kontrole przez kard. Stefana Wyszyńskiego.
Keller, w swym duchownym wcieleniu, po zakończeniu II wojny światowej powrócił do macierzystej diecezji łódzkiej. W latach 1945-1946 pracował jako wikariusz w łódzkiej katedrze oraz nauczyciel religi w XIV Gimnazjum w Łodzi.
Kellerowie mieli dwie córki: Annę urodzoną w 1955 r. i Elżbietę, która przyszła na świat trzy lata później. W kolejnych latach Keller rozwiódł się z żoną (powodem była jego małżeńska niewierność ), a wkrótce ponownie ożenił.
Ksiądz Keller ofertę pracy na KUL na Wydziale Teologicznym, a konkretnie objęcia tam Katedry Teologii Moralnej, otrzymał w 1946 r. (…)
Życiorys
1955 grudzień 15, Lublin – Życiorys ks. Józefa Kellera
Dokument uzyskano drogą operacyjną przez Wydział V WUdsB dn. 15 XII 1955 r. Ref.S-VI
Urodziłem się dnia 7 lipca 1911 roku w Pabianicach koło Łodzi z rodziców Krystiana i Władysławy z domu Madej. Po ukończeniu szkoły powszechnej i gimnazjum typu matematyczno-przyrodniczego w Pabianicach złożyłem egzamin konkursowy na Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej, który opuściłem po jednym roku studiów.
W roku 1930 wstąpiłem do Seminarium Duchownego w Łodzi, a po skończeniu zostałem przez władze kościelne wysłany na studia teologiczne na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie w 1937 r. otrzymałem stopień magistra, a w roku następnym stopień doktora teologii na podstawie rozprawy o afektach w nauce św. Tomasza.
Lata wojenne przebyłem w Warszawie, gdzie cały czas poświęciłem pracy naukowej. Powstanie warszawskie 1944 roku zniszczyło całkowicie mój dorobek naukowy, a w szczególności bliską ukończenia rozprawę o wpływie doktryny Hegla na filozofów polskich XIX w.
Po zakończeniu działań wojennych pracowałem jako nauczyciel w XIV Gimnazjum w Łodzi, a następnie w sierpniu 1946 r. zostałem powołany na zastępcę profesora teologii moralnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Praca moja koncentruje się na wykładach teologii moralnej i etyki oraz badaniach naukowych prądów etycznych w filozofii polskiej XIX w. Owocem tej pracy jest obszerna rozprawa o etyce Augusta Cieszkowskiego, której druk jest na ukończeniu. Oprócz tego brałem czynny udział w pracach Towarzystwa Naukowego KUL, którego jestem członkiem.
Werbunek
(…) Ja por. Sierpień Marian, p.o. kierownik Sekcji I wydziału VI WUdsBP w Lublinie, zgodnie z raportem o zezwolenie na dokonanie werbunku, melduję, że w dniu 15 XII 1955 r. dokonałem wspomnianego werbunku.
Zgodnie z raportem o zezwolenie na dokonanie werbunku, w dniu 15 XII 1955 r. na umówione spotkanie do uprzednio przygotowanego mieszkania kandydat krypt. „Pastor” przyszedł punktualnie. Po przeprowadzeniu rozmowy na tematy ogólne oraz sytuacji międzynarodowej przeszedłem do rozmowy na temat sytuacji istniejącej obecnie na terenie WSD i KUL oraz poszczególnych księży i profesorów.
Na wstępie tej rozmowy kandydat podkreślił, że ma bardzo dużo pracy w związku z prowadzonymi przez niego wykładami na WSD i KUL oraz w związku z pracą w PAX-ie, gdzie co tydzień dojeżdża do Warszawy. Nawiązując do tego, mając na myśli pierwszą naszą rozmowę w czasie zetknięcia, gdzie oświadczył, że chętnie będzie udzielał nam informacji o interesujących organa Bezpieczeństwa Publicznego zagadnieniach lub osobach, zwrócił się z prośbą, by spotkania z nim nie odbywać zbyt często, a w miarę konieczności w sprawach poważniejszych, wymagających jego pomocy czy też zdania.
Zastrzegł się jednocześnie, by nie zrozumieć go, że odmawia nam udzielenia pomocy, i jeszcze raz podkreślił, że zawsze gotów jest w miarę swej możliwości udzielić nam swej pomocy w udzielaniu informacji, a zależy mu na czasie, którego ze względu na swą pracę ma mało. Po wyjaśnieniu mu, że zdając sobie sprawę z jego nawału pracy, spotkania odbywać będziemy nie częściej jak raz w miesiącu lub raz w przeciągu półtora miesiąca czasu, przeszedłem do rozmowy na temat ks. Drzazgi z WSD, którego charakteryzując, określił jako całkowicie negatywnego, o wrogim ustosunkowaniu do PRL. (…)
Meldunki
1963 wrzesień 19, Warszawa – Meldunek TW ps. „Ostrożny” – Józefa Kellera na temat bp. Bohdana Bejzego, tajne
Ksiądz Bohdan Bejze
Urodził się w 1929 r. we wsi koło Pabianic w rodzinie dawnych kolonizatorów niemieckich, których w okolicach Łodzi jest jeszcze sporo do dziś. W czasie wojny znaczna ich część podpisała tzw. volkslistę i po wojnie albo wyemigrowała do Niemiec, albo zwróciła się z prośbą rehabilitację. Nie wiadomo, czy rodzina Bejzego podpisała ową volkslistę, czy uchowała się tam bez tego. Jeśli tak, to dobrze o niej świadczy, gdyż rodziny pochodzenia niemieckiego w tym obszarze były szczególnie maltretowane, jeśli odmówiły podpisania owej listy.
Ojciec Bejzego, zdaje się już nie żyje, był tkaczem, tak jak większość tego rodzaju kolonizatorów, miał przy tym kawałek ziemi i domek. Był średnio zamożny jak na ten zawód. Bejze chodził do szkoły w Pabianicach i zrobił maturę w 1948 r. – uczył się więc w czasie okupacji i znów nie wiadomo, czy nie uczył się z dziećmi niemieckimi, bo w Warthegau nie było gimnazjum dla Polaków. Po uzyskaniu matury wstąpił do seminarium duchownego w Łodzi, które skończył w 1958 r. – wtedy otrzymał święcenia.
Miał opinię zdolnego kleryka, ale nie został wytypowany na studia uniwersyteckie i po skończeniu seminarium był przez dwa lata wikariuszem. Dopiero w 1955 r. na własną prośbę wyjechał do KUL, gdzie studiował filozofię chrześcijańską – magisterium zrobił w 1958 r. Wtedy Michał Klepacz odwołał go do Łodzi i polecił mu wykładać filozofię w seminarium. Seminarium łódzkie nie miało bowiem szczęścia do wykładowców filozofii – zmieniało się tam kilku wykładowców, ale wszyscy nie mieli potrzebnych kwalifikacji. W 1959 r. Bejze zrobił doktorat na KUL u o. Krąpca na podstawie pracy o metafizyce Arystotelesa w interpretacji scholastycznej. Od 1961 r. prowadzi również wykłady na Wydziale Filozoficznym ATK w Warszawie, dokąd dojeżdża raz w tygodniu.
W międzyczasie napisał kilka artykułów, które na ogół były uznane jako poważne i głębokie. Znać na nim szkołę Krapca – systematyczna i solidna. Zapowiada się dobrze, posiada gruntowne wyszkolenie, jest zdolny i pracowity. Zajmował się dotąd jednak tylko metafizyką, szczególnie ontologią, na konkretniejsze tematy się nie wypowiadał. Z tego, co dotąd napisał, można tylko wnioskować, że zapowiada się dobrze. Jego wywody przypominają w znacznej mierze styl i sposób wywodów Krąpca. Jest też do niego trochę podobny, gdy chodzi o pewną śmiałość wypowiedzi – nie boi się nowych teorii i poglądów. Stoi wprawdzie twardo na gruncie scholastyki tomistycznej, ale jest daleki od stylu, który reprezentuje choćby ks. Stanisław Adamczyk na KUL czy Józef Pastuszka. Wolno sądzić, że gdyby został na KUL, można by go zaliczyć raczej do skrzydła Krąpca, Kamińskiego, Kurdziałka. Jako biskup jednak na pewno będzie szedł po innej linii!
Komu Bejze zawdzięcza swą karierę – jest to bowiem najmłodszy biskup w Polsce. Wolno sądzić, że jest on rzeczywiście kandydatem Klepacza, który chciał w ten sposób ograniczyć rolę i znaczenie swych dotychczasowych sufraganów. Wiadomo, że Klepacz nie cierpi Fondalińskiego, którego nie bez słuszności uznaje za szpiega i donosiciela. Niewiele lepsze zdanie ma i o Kuliku. Obaj podobno prześcigają się w szpiegowaniu Klepacza i w donosicielstwie o wszystkim Wyszyńskiemu. Fondaliński podobno ma dosyć łatwy dostęp do Wyszyńskiego, Kulik zaś przez Modzelewskiego. Fondaliński za wszelką cenę chce zostać ordynariuszem gdziekolwiek i tą drogą chce sobie zjednać łaski Wyszyńskiego. Tego samego pragnie i Kulik. Klepacz pragnie przeciwstawić im nowego sufragana. Czy to jest przypuszczenie słuszne, okaże się wkrótce przy podziale funkcji między trzech sufraganów.
Dużą rolę w kurii łódzkiej odgrywa od początku kanclerz i oficjał ks. Jan Żdżarski, który dotąd nie miał szczęścia zostać biskupem, mimo że tyle razy na to czekał. Możliwe, że Bejze jest również jego kandydatem, że zdoła przekonać Klepacza, iż tylko w ten sposób będzie mógł poradzić sobie z dotychczasowymi sufraganami – tym więcej że Bejze jako młody i niedoświadczony będzie więcej subordynowany wobec ordynariusza. Wyszyński, zdaje się, nie znał bliżej Bejzego, najwyżej przelotnie tu czy ówdzie.
Ksiądz Bejze obok zalet intelektualnych ma i poważne zalety moralne, wychowany w prostych zasadach jest wprawdzie głęboko wierzącym, ale nie jest ani fanatykiem ani dewotem. Nie jest też intrygantem – przeciwnie, jest człowiekiem prostolinijnym. Jest to umysł otwarty – niestety stanowisko biskupa, jak to zwykle bywa, zadusi w nim z pewnością wiele tych dobrych cech.
1958 sierpień 23, Warszawa – Doniesienie informacyjne TW ps. „Ostrożny” – Józefa Kellera na temat ks. Karola Wojtyły, ściśle tajne
Ks. Wojtyła Karol .
Z diecezji krakowskiej. Tam studiował filozofię moralną na Wydziale Teologicznym UJ u ks. Władysława Wichra. Tam też dostał dyplom doktora, a następnie habilitował się na podstawie rozprawy o filozofii Maxa Schelera. W Krakowie nie miał jednak większego znaczenia na Uniwersytecie, może dlatego że niczego nie wydał drukiem, bo nawet jego praca habilitacyjna została przedstawiona w maszynopisie, co tłumaczono trudnościami wydawniczymi w tym czasie (rok 1955).
Do Lublina został powołany nieco wcześniej, w 1953 lub 1954 r., gdzie otrzymał kilka godzin wykładów zleconych na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej. W Lublinie jednak się nie zadomowił, nie mieszkał tam stale, lecz dojeżdżał z Krakowa. Po śmierci ks. Krześniaka starał się uzyskać po nim katedrę II Teologii Moralnej na KUL, ale sprawa ta natrafiała na trudności i nie została załatwiona pozytywnie. Trudności te miały, jak sądzę, czysto personalny charakter – niektórzy członkowie Wydziału po prostu go nie chcieli dopuścić do Wydziału.
Jest to człowiek zdolny, bystry, inteligentny, gładki w obejściu. Umie sobie zjednać ludzi, jego wykłady publiczne na ogół podobały się zwłaszcza kobietom. To jest dosyć charakterystyczne – można powiedzieć, że ma dużo więcej wzięcia u kobiet niż u mężczyzn. Jest trochę lalkowaty, cukierkowaty, używa kwiecistych słówek – widać wyraźnie, że szuka popularności, chce czarować. Ale jego wykłady nie są głębokie – wszystkiego po trochu, a najwięcej ładnych słów. Dlatego nie ma wielkiego wzięcia w czasie wykładów uniwersyteckich, natomiast ocenia się go bardzo dodatnio w czasie różnych publicznych wystąpień, gdzie nie chodzi o ścisłość wypowiedzi, lecz o efekt krasomówczy.
Nie wyróżniał się swą pobożnością, którą inni dyskontowali na wszelki sposób. To nie rzuca się u niego w oczy. Uległy jest na pewno, ale nie robił sobie tym reklamy. Jego kandydatura jest niewątpliwie wynikiem poparcia jakichś ludzi bardzo wpływowych – pewnie jezuitów. Nie wiem jednak, jakie więzy łączyły go z jezuitami w Krakowie, na terenie Lublina były na ogół serdeczne, Natomiast zdaje się, że nie było takiej miłości z dominikanami lubelskimi. O. Bednarski wyraźnie go nie lubił, głównie dlatego, że przez niego jego pozycja jako wykładowcy KUL była zagrożona. Nie jest wykluczone, że zaważyła tu opinia Świerzawskiego, którego opinia na Miodowej jest brana pod uwagę, oraz opinia ordynariusza krakowskiego.
Jedno można powiedzieć, że jest to człowiek inny pod wieloma względami od takich, jak Fondaliński, Strąkowski czy Drzazga. Jest kulturalniejszy, inteligentniejszy i delikatniejszy w obejściu. Jego poglądy polityczne, z którymi nigdy się nie zdradzał, na pewno nie odbiegają od wymaganej linii, nie budzi też na pewno wątpliwości jego stosunek do obecnej linii kościelnej w Polsce.
Ale mimo to sądzę, że rozmowa z Wojtyłą jest o wiele przyjemniejsza niż z takim Fondalińskim czy Drzazgą.
Autor: Sławomir Saładaj