Pełka
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę1 września 1939 roku niemiecki pancernik Schleswig-Holstein powoli zaczął zbliżać się do Westerplatte. Wkrótce działa pancernika otworzyły ogień. Do szturmu na Wojskową Składnicę Tranzytową ruszyli niemieccy żołnierze z morza, lądu i powietrza. Jednym z westerplatczyków był pabianiczanin – chorąży Józef Pełka.
The first target of German troops in the invasion of Poland in 1939 was a small garrison at Westerplatte. Outnumbered and outgunned, the Poles mounted a fierce defense against an overhelming enemy. One of the defenders was an ensign Józef Pełka from Pabianice.
Józef Pełka urodził się 28 stycznia 1899 roku w Pabianicach. Na Westerplatte przybył w stopniu starszego sierżanta z 2. Pułku Piechoty Legionów z Sandomierza 17 marca 1939 roku. Z dniem 1 lipca 1939 roku awansowany przez Ministra Spraw Wojskowych do stopnia chorążego. W Wojskowej Składnicy Tranzytowej pełnił obowiązki szefa oddziału wartowniczego. W czasie obrony współdziałał z majorem Sucharskim i kapitanem Dąbrowskim. Po kapitulacji przebywał w Oflagu II C w Woldenburgu (nr jeńca 400). Zmarł 16 lipca 1951 roku w sanatorium przeciwgruźliczym w Otwocku. Żona Zofia była więźniarką Ravensbrück. Osierocił dwie córki: Bożenę (1939 r.) i Joannę (1947 r.). Odznaczenia: pośmiertnie Krzyż Orderu Virtuti Militari (1990 r.) (Stanisława Górnikiewicz-Kurowska „Westerplatczycy”,1999)
Przegląd Historyczno-Wojskowy nr 4/2016 r. pisał: Do grupy oficerskiej Niemcy zaliczyli również chorążych zawodowych Edwarda Szewczuka, Józefa Pełkę i Jana Gryczmana, którzy trafili do Oflagu XVIII B Wolsberg u podnóża Alp Dolomitowych w Karyntii w Austrii. W maju 1940 trafili do Oflagu II C Woldenberg (Dobiegniewo koło Krzyża). Mieszkali w jednej izbie. Jesienią 1944 r. przybyli do Stalagu IV B Mühlberg w Saksonii. Po wyzwoleniu Józef Pełka spotkał się z rodziną w Łodzi.
Postać pabianiczanina przewija się w wypowiedziach żołnierzy z Westerplatte zawartych w opracowaniu Zbigniewa Flisowskiego „ Westerplatte”, 1965.
Kapral Henryk Chrul: 7 marca 1939 r. zostałem wezwany do raportu do dowódcy 1 batalionu (2 Pułk Piechoty Legionów) majora Kopeckiego, który oświadczył mi, że za kilka dni zostanę odkomenderowany razem ze starszym sierżantem Pełką do innego oddziału, a gdzie, to jest na razie tajemnicą. Major zaznaczył, że mam uregulować wszystkie sprawy osobiste i materialne i muszę być przygotowany na to, że przez pół roku nie dostanę urlopu. Zdenerwowałem się trochę tym rozkazem, ponieważ sądziłem, że przeszkodzi mi on w dostaniu się do szkoły podchorążych. 13 marca nastąpił wyjazd do dowództwa pułku w Sandomierzu, a 15 marca dalsza droga do 4 Pułku Piechoty Legionów w Kielcach. Stanęło nas na zbiórkę 82 żołnierzy. Żegnał nas ówczesny dowódca pułku podpułkownik Berling. Dowiedziałem się wtedy w tajemnicy, że jedziemy na Westerplatte. Dowództwo nad nami objął porucznik Leon Pająk. 18 marca jesteśmy już na miejscu.
Komendant major Sucharski i jego zastępca kapitan Dąbrowski przywitali się z nami przez podanie ręki. Każdego zmierzono wzrokiem od stóp do głów, aż ciarki przeszły. Major w krótkich słowach wyjaśnił nam, że będziemy pełnić odpowiedzialną i twardą służbę, a najdrobniejsza rzecz jest objęta ścisłą tajemnicą wojskową. (…)
Mat Bernard Rygielski: (…) W nocy z 31 sierpnia na 1 września miałem służbę rontową, obchodziłem dookoła Westerplatte. Meldowało mi się siedem posterunków: posterunek nr 1 przy bramie głównej mi przejazdy tramwajów, stuki i huki w Nowym Porcie, posterunek nr 2 przy tzw. bramie ślepej powtórzył to, co pierwszy. Obszedłem także posterunki: nr 3 – przy bramie kolejowej, nr 4 (wartownik przechadzał się nad brzegiem morza obok falochronu), nr 5 – niedaleko basenu amunicyjnego, nr 6 – przy wejściu na molo motorówki, oraz nr 7 – niedaleko wartowni nr 2. Zameldowałem o wyniku obchodu szefowi, chorążemu Pełce (…)
Chorąży Jan Gryczman: (…) Po przybyciu do koszar złożyłem raport komendantowi. Żołnierzami zajął się szef kompanii, st. sierżant Józef Pełka (w sierpniu 1939 r. mianowany chorążym), ja natomiast, po zapoznaniu się ze stałą obsadą udałem się do przydzielonego mi pokoju w koszarach na pierwszym piętrze. Nawet przez chwilę nie pomyślałem wtedy, że wypadnie mi tu pędzić ”żywot zakonnika” przez okres blisko sześciu miesięcy.
Służba nasza na Westerplatte po zluzowaniu dotychczasowej załogi była bardzo ciężka; stale byliśmy w pełnym pogotowiu, tym bardziej że załoga jeszcze niezbyt dobrze znała teren, urządzenia i stosunki panujące w Gdańsku. Byliśmy pewni, że lada dzień wybuchnie tak szumnie zapowiadany ”pucz gdański”, toteż każde skupisko ludzi czy też pojedynczy strzał wywoływały alarm i wprowadzały atmosferę zdenerwowania. Właściwie nigdy nie można było przewidzieć, co przyniesie następna minuta, tym bardziej że od Niemców oddzielał nas tylko mur grubości pół cegły lub zwykły płot kolczasty, a broni mieliśmy mało i wartownie nie były jeszcze całkowicie urządzone.
(…) W tym czasie Niemcy w Gdańsku urządzali parady, którym towarzyszyła orkiestra oraz głośne okrzyki. Z rozmowy telefonicznej z kapitanem Dąbrowskim, a następnie porucznikiem Grodeckim dowiedziałem się, że Naczelny Wódz pozdrawia nas i wzywa do dalszej obrony. Chorąży Pełka podał mi, że flota angielska opanowała Skagerrak i wpłynęła na Bałtyk, że nad Toruniem rozegrała się wielka bitwa powietrzna, w której Niemcy ponieśli znaczne straty, ze nasze lotnictwo miało bombardować Berlin, a kawaleria wtargnęła do Prus Wschodnich. Otrzymanymi wiadomościami podzieliłem się ze swą załogą. Wśród żołnierzy zapanował nowy duch i nadzieja, że pomoc nadejdzie i zwycięstwo będzie po naszej stronie. (…)
Kapitan Franciszek Dąbrowski: 3 września (…) Radio donosi o walce powietrznej nad Toruniem, o sukcesach naszego lotnictwa podczas bombardowania Berlina oraz o zagonie kawaleryjskim do Prus Wschodnich i niezmienne słowa „Westerplatte jeszcze się broni”.
Wiadomości te przekazujemy wartowniom. Zostają przyjęte z entuzjazmem przez załogę. Dochodzi południe. Słychać bicie dzwonów kościelnych w Nowym Porcie i Gdańsku. Docierają do nas także wyraźne okrzyki tłumów ulicznych, witających wkraczające do Nowego Portu oddziały Wehrmachtu z Rzeszy.
Chorąży Pełka, szef kompanii, melduje, że słychać znów odgłosy walki z kierunku Orłowa. Meldunek ten potwierdza dowódca placówki „Przystań” podporucznik Kręgielski. Odgłosów tych nie wiążemy już z nadzieją nadejścia pomocy. W nocy Niemcy organizują wypady na wartownie nr 1 i 2 oraz na placówki „Fort” i „Tor kolejowy”, dążąc do zaskoczenia i zlikwidowania tych punktów oporu. Wypady po ciężkiej walce odparto. (…)
Starszy ogniomistrz Leonard Piotrowski: (…) Tego dnia po południu major Sucharski zwołuje naradę w magazynie prowiantowym celem rozpatrzenia naszej sytuacji. Na naradzie obecni byli: major Sucharski, kapitan Dąbrowski, kapitan Słaby, porucznik Grodecki, chorąży Szewczuk, chorąży Pełka, sierżant Rasiński, Zdunkiewicz i ja. Major krótko określił nasze położenie. Następnie zabrał głos radiotelegrafista Rasiński, który z komunikatów radiowych dobrze był poinformowany o sytuacji w kraju. Wskazał on na bezcelowość dalszej walki, ponieważ znaczna część Polski została już zajęta, a czołówki niemieckie zbliżają się do Warszawy. Zdunkiewicz podzielał zdanie Rasińskiego. Ja także. Zaprzestaniu walki sprzeciwił się jednak porucznik Grodecki, który wierzył jeszcze w zwycięstwo. Wobec różnicy zdań major postanowił walkę kontynuować. (…)
Chorąży Jan Gryczman: (…) W koszarach rozeszła się plotka, że Niemcy zabierają szeregowych do niewoli, a oficerów mają rozstrzelać. I znowu porucznik Grodecki musiał tłumaczyć żołnierzom, że to nieprawda i że major Sucharski poszedł do Niemców w celu omówienia warunków kapitulacji.
Po chwili przybył ze swoją grupą podporucznik Kręgielski. Kapitan Dąbrowski rozkazał wychodzić i ustawiać się czwórkami na dziedzińcu, a także zabrać rannych. Gdy wyszedłem przed koszary, szef chorąży Pełka ustawiał żołnierzy w czwórki. Major kazał szybciej ruszać. Gdy zbliżaliśmy się do wartowni nr 2, z rejonu stanowisk podporucznika Kręgielskiego nadbiegła grupa Niemców w czarnych mundurach, z bronią gotową do strzału, krzycząc, byśmy podnieśli ręce do góry i szybciej maszerowali. Inna grupa Niemców zaciągała na starym forcie flagę niemiecką jako dowód zdobycia Westerplatte. (…)
Kapral Donat Zdunkiewicz: (…) Listę wszystkich pracowników cywilnych i wojskowych miałem w ręku przed samym poddaniem, a nawet w okresie między wywieszeniem białej flagi a naszym wyjściem z koszar. Miała mi posłużyć do wypłacenia pieniędzy żołnierzom. Listę tę przeglądałem, jeśli się nie mylę wspólnie z chorążym Pełką, z którym ustalałem ilość ludzi. Za namową właśnie chor. Pełki listę zniszczyłem, lecz wtedy właśnie utrwaliłem sobie liczbę obrońców w pamięci -182 wraz z pracownikami cywilnymi (…).
Wspomnienie chor. Jana Gryczmana opublikowały także Wiadomości Samorządowe Przeworska, nr 2/1987 r.: Kapitulacja. Kpt. Dąbrowski wydał rozkaz – „wychodzić i ustawić się w czwórki na dziedzińcu. Kazał też zabrać rannych. Gdy wyszedłem przed koszary, szef, chorąży Pełka ustawił żołnierzy w czwórkach, a major Sucharski, chorąży Szewczuk, ogniomistrz Piotrowski i Bartoszek oraz trębacz Suchasz stali w pobliżu koszar z białą flagą. Maszerowaliśmy w stronę wartowni nr 2. Gdy zbliżyliśmy się do niej, z rejonu stanowisk podporucznika Kręgielskiego nadbiegła tyraliera Niemców w czarnych mundurach z bronią gotową do strzału. Krzyczeli byśmy podnieśli ręce do góry i szybciej maszerowali. (…)
Melchior Wańkowicz „Westerplatte”, 1963 : „Bunkry nr 3 i 1, dziwacznie pokręcone, meldują, że amunicja jest na ukończeniu. Bombardowanie niemieckie coraz większe, cała Westerplatte jak na patelni. Wówczas major Sucharski zbiera kapitana Dąbrowskiego, podporucznika Grodeckiego, doktora Słabego, chorążego Pełkę, chorążego Szewczuka. Gryczman jest jeszcze na swoim stanowisku, a podporucznik Kręglewski na odcinkach nr 3 i 4. – Wydaję zarządzenie o kapitulacji (…)”.
Janina Skowrońska-Eldmanowa „Westerplatte”. Akt IV, odsłona 2 – „Narada”.
Scena przedstawia fragment koszar z wartownią nr 6. Widać część wnętrza elektrowni z centralką telefoniczną, korytarzyk wiodący do wartowni z widocznym w głębi oknem przy którym stoi obsługa z cekaemem. Okno zasłonięte workami z piaskiem. Z korytarza widać drzwi wiodące do magazynu. Na pierwszym planie wolna przestrzeń części hallu. Stoją tutaj Sucharski, Dąbrowski, Grodecki, Słaby, Piotrowski, Pełka. Rasiński usiadł na pustej skrzynce po nabojach. Zapatrzony przed siebie i smutny. Wszyscy zmęczeni, nie ogoleni, ubrania pomięte, przybrudzone. Sucharski ma wzrok zgorączkowany. Słychać przejmujący krzyk bólu (…)”. (Litery, nr 45/1965 r.)
Kieleckie Echo Dnia (3 lipca 2008 r.) zamieściło wypowiedź Bogusława Rokosza, który zagrał majora Suchackiego w filmie dokumentalnym TVN: „- Wcześniej czytałem dużo o Westerplatte, bo pasjonuję się historią, szczególnie okresem międzywojennym i II wojną światową. Poza tym na Westerplatte walczył mąż siostry mojej babci – Józef Pełka. Był chorążym. Z tego co wspominali żołnierze, był na tych naradach dotyczących poddania lub nie tej placówki. Babcia opowiadała mi o obronie, dlatego ta tematyka jest mi szczególnie bliska. I wierzę, że mogłem zagrać akurat w filmie o Westerplatte.”
Józef Pełka pojawia się także w powieści Jacka Komudy „Westerplatte”, 2019.
(…) 31 VIII 1939 Westerplatte, plac przed nowymi koszarami, godzina 15.34. Ledwie ciemnogranatowy chevrolet master sedan przejechał przez bramę składnicy, trąbka wezwała żołnierzy na zbiórkę na plac przed nowymi koszarami. Samochód jechał wolno dróżką obok wartowni numer jeden, a po ciemnych, wypolerowanych szybach przesuwały się refleksy słońca. Skręcił w lewo, na plac sportowy, pod koszary. Tam, na wprost wejścia, wysiadł z niego podpułkownik Wincenty Sobociński (szef Wydziału Wojskowego Komisariatu Generalnego RP w Wolnym Mieście Gdańsku, podlegał mu komendant WST na Westerplatte), w szarym garniturze, z odkrytą głową. Jak zwykle spokojny, opanowany, tryskający energią. Jakby ukrywał, że przywiózł jakieś wieści, tak niespodziewanie pojawił się w składnicy, zapowiedziany tylko jednym telefonem z komisariatu.
Przywitał się przed wejściem z oficerami i zaraz ruszył do kompanii wartowniczej, która czekała już ustawiona w dwuszeregu, plutonami.
Szef kompanii chorąży Pełka wystąpił z szeregu z szablą w ręku i podał krótką komendę:
- Baczność, na ramię broń! Prezentuj broń! Na lewo patrz!
Zasalutował, podszedł dziarskim krokiem do Sobocińskiego i stojących za nim oficerów, zasalutował znowu. Oficerowie odsalutowali.
- Panie pułkowniku, chorąży Pełka melduje posłusznie załogę składnicy tranzytowej gotową do przeglądu. Stan: sześciu oficerów, siedemdziesiąt dwóch podoficerów, stu dziesięciu żołnierzy. Obecni wszyscy.
- Dziękuję! – powiedział Sobociński. Powoli, z namysłem przeszedł się wzdłuż szeregu, spoglądając na naprężone, twarde oblicza załogi.
- Czołem, żołnierze! – rzekł miękko i niegłośnie. Odzew był niczym grom:
- Czołem, panie pułkowniku!
- Proszę, spocznij.
- Baczność! – zakomenderował Pełka, gdy wrócił marszowym krokiem do szeregu.
- Na ramię broń! Do nogi broń!
Rozszedł się chrzęst opuszczanych karabinów.
- Spocznij!
Oficerowie, salutujący dotąd i wyprężeni niczym struny, opuścili ręce.
- Żołnierze – przemówił Sobociński –cieszę się, że znajduję was wszystkich gotowych i w dobrym zdrowiu. Dziś widzę, że lada chwila stawicie czoła wrogowi. Bądźcie pewni, że wasza służba, choć ciężka nie będzie nadaremna. Rzeczypospolita o was nie zapomni. Ku chwale ojczyzny!
- Ku chwale ojczyzny, panie pułkowniku! – odrzekł chór ponad stu osiemdziesięciu żołnierskich głosów.
- Dziękuję. Proszę podać: rozejść się. (…)
http://2ppleg.pl/?page=artykul&id=11
https://dobroni.pl/artykul/westerplatczycy-z-2dp/563534
Autor: Sławomir Saładaj