www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

W krzywym zwierciadle Orędownika

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

W latach 30. ubiegłego wieku na terenie Pabianic był kolportowany łódzki „Orędownik” – dziennik o profilu endeckim, który adresowano głównie do sympatyków Stronnictwa Narodowego – 6 tysięcy wyborców w naszym miasteczku. Przy ulicy Garncarskiej działało biuro gazety. Dziennik posługiwał się retoryką antyżydowską, ale nie skąpił wiadomości dotyczących Pabianic. Dzisiaj jest to źródło informacji o dawno przebrzmiałych kampaniach politycznych i akcjach propagandowych, które niegdyś budziły liczne kontrowersje, rozpalały emocje i wywoływały zrozumiałe zakłopotanie.

***

Żydom nie podoba się nazwa ulicy ks. Piotra Skargi. Na domach przy ul. ks. Piotra Skargi przemianowanej przed rokiem z ulicy Tuszyńskiej,o której już tyle razy pisaliśmy, zauważyć można jeszcze do tej chwili tabliczki i numery policyjne z napisem „ul. Piotra Skargi”. Żydzi pominęli na tych tabliczkach świadomie najważniejszą część tej nazwy, a mianowicie dopisek księdza Piotra Skargi. Władze winny zarządzić, ażeby napisy te zostały odpowiednio poprawione i uzupełnione. Nie można przecież dopuścić, by Żydzi pozwalali sobie w taki sposób uwłaczać pamięci wielkiego Księdza Polaka i postaci historycznej. W tej sprawie zarządy stowarzyszeń należących do Akcji Katolickiej parafii św. Mateusza złożyły do Zarządu Miejskiego odpowiedni protest i prośbę o spowodowanie załatwienia powyższej sprawy. (luty 1938)

Skandaliczne warunki pracy w żydowskich fabrykach. W murach Żyda Lidzbarskiego przy ul. Mariańskiej, w których znajduje się około 200 krosien, panują wprost skandaliczne warunki pracy, które musi znosić blisko 300 zatrudnionych tam robotników. Blisko fabryki znajduje się ustęp, z którego podczas lata przenikają do pobliskiej sali pracy straszne wyziewy. Brak również umywalki dla robotników. Warunki bezpieczeństwa przedstawiają również dużo do życzenia. Znajdujące się w fabryce obowiązkowe gaśnice pozostają nieraz puste. Może władze zajmą się tą fabryką? (lipiec 1938)

Awanturnicze Żydówki. Sromotka Ita, Finkelstein Hanna i Konewicz Dora wszczęły przy ul. Orlicz-Dreszera (Garncarska) kłótnię , i bójkę między sobą wywołując wielkie zbiegowisko. Żydówki pociągnięto do odpowiedzialności karnej. (lipiec 1938)

Polskie kino wyświetla żydowski film w żargonie. Kino „Luna” w Pabianicach przy ul. św. Jana (własność pp. Masickich) wyświetla żydowski film w żargonie pt. „Dybuk”. Sądzić należy, że społeczeństwo polskie film ten odpowiednio potraktuje. Do tego sentymentu do Żydów trzeba jeszcze przy tej okazji dodać, że bufet przy tym kinie dzierżawi stale Żyd.(sierpień 1938)

Od paru już dni gości w Pabianicach w sali strażackiej objazdowa wystawa różnych wynalazków i sprzętów nowoczesnych do gospodarstwa domowego. Jakież było zdziwienie licznej publiczności w niedzielę w godzinach południowych, gdy ostatnie dni pobytu tej wystawy reklamowało dwóch ludzi, objeżdżając całe miasto na dorożce żydowskiej. Mamy nadzieję, że wystawa ta wędrująca do innej miejscowości skorzysta z dorożek chrześcijańskich. (listopad 1938)

***

„Sanacja” przeciw Żydom. Na ostatnim posiedzeniu Rady Miejskiej Żydzi nie głosowali za kandydaturą wysuniętą przez ”sanację”. Z tego powodu w „sanacyjnym” tygodniku Gazeta Pabianicka ukazał się artykuł pt. „Na marginesie posiedzenia Rady Miejskiej”, w którym sanacja zaczyna walczyć z Żydami. Między innymi czytamy tam, że „najbardziej niewyraźne stanowisko zajęła grupa radnych żydowskich. Zachowanie się ich na poprzednim posiedzeniu Rady wskazuje, że usiłują oni prowadzić samodzielną politykę. Jeśli grupa ta nadal będzie chciała prowadzić podobną taktykę, pozostałe frakcje, a w szczególności frakcja Bezpartyjnego Bloku Pracy dla Samorządu wraz z B.B.W.R. będą zmuszone poddać rewizji dotychczasowy stosunek do tej grupy. Musi ona zapomnieć o czasach, kiedy ubiegano się o jej względy. Czasy te skończyły się, o żadnych koncesjach dziś już mowy nie ma”. Czy ta wojna długo potrwa? Chyba nie bardzo. ( styczeń 1935)

Samobójstwo Żyda. W dniu 1 stycznia 1935 roku w godzinach południowych przy ul. Konstantynowskiej we własnej fabryce powiesił się właściciel , Żyd Baruchowicz Icek-Wolf lat 64. Krążą pogłoski, jakoby Żyd ten miał prowadzić przez dłuższy czas przedsiębiorstwo bez patentu.

Pabianice, 5.01.1935. Związek Inwalidów Wojennych w Pabianicach corocznie dokonuje dla swych członków zakupu kilku wagonów węgla. W ubiegłym roku inwalidzi węgiel zakupili od Żyda Rosenzweiga, przedstawiciela kopalni węgla „Maria”, tłumacząc się tym, że jedynie na odcinku Pabianice – kopalnia „Maria” udzielono im zniżki kolejowej.

W roku bieżącym inwalidzi nabyli wagon węgla znowu od Żyda, tym razem niejakiego Altmana. Zainterpelowany w tej sprawie przez naszego przedstawiciela prezes Związku Inwalidów Wojennych p. Tosik oświadczył, że Altman oddał inwalidom węgiel po 4 złote za metr. W prawdziwość tego tłumaczenia nie mamy zamiaru wnikać. Nas interesuje co innego. Dlaczego zarząd inwalidów nie rozpisał oferty na dostawę węgla, by umożliwić w ten sposób w pierwszej mierze kupcom Polakom dostarczenia węgla? Nie wątpimy, że znalazłby się niejeden przedsiębiorca polski, który by dostarczył węgiel na warunkach co najmniej identycznych z warunkami Żyda Altmana. Coś w tej sprawie jest nie w porządku. (styczeń 1935)


Żydzi między sobą. Alter Urbach, zamieszkały ul. Poprzeczna 12 z zawodu gałganiarz przed kilku tygodniami dokonał kradzieży przędzy również u Żyda Godlewicza Szmula. W dniu 7 bm. sprawa znalazła się na wokandzie sądu grodzkiego w Pabianicach. Po rozpatrzeniu sprawy, sąd skazał Altera Urbacha na 2 miesiące więzienia. (styczeń 1935)

Wyrok na Żyda. Jan Malczyk zam. przy ul. św. Jana 21 zatrudniony był w ubiegłym roku w tkalni mechanicznej należącej do Żyda Lidzbarskiego w charakterze tkacza. W dniu dzisiejszym sąd grodzki w Pabianicach rozpatrywał sprawę, przyznając Malczykowi 468 zł nie w gotówce lecz w postaci dwóch snowalni i 1 trajbmaszyny, które poprzednio zostały zajęte przez komornika a oszacowanych na ogólną sumę wartości 600 zł. (styczeń 1935)

Chiromantka Żydówka. Do Pabianic zjechała chiromantka Żydówka, która od naiwnych osób zarabia dość poważne sumy za „przepowiednie”.

Rozłam wśród Żydów. Od kilku lat istniało na terenie Pabianic żydowskie towarzystwo pod nazwą „Ostatnia Posługa” z siedzibą przy ul. Bóźnicznej 8. Ostatnimi dniami towarzystwo to zostało rozwiązane przez samych Żydów, którzy zamieszkują na nowym mieście. Między Żydami zamieszkałymi na starym mieście powstał wielki gwałt.

Nie uznaje cennika. Moszkowicz Icek Żyd (ul. Zamkowa 13) posiada sklep owocowy. Z chwilą kiedy ceny na pomarańcze znacznie spadły, Żyd nie chciał podporządkować się rozporządzeniu i nie wystawił cennika na pomarańcze. Policja upartemu Żydowi spisała protokół. Może to poskutkuje. (styczeń 1935)

Ku uwadze inspektora. Z dniem 28 bm. tkalnia mechaniczna Żyda Fausta, ul. św. Rocha uruchomiona została od godz. 6 rano do 19 wieczór. Robotnicy muszą pracować po 12 godzin, gdyż nie mogą zaprotestować przeciwko temu, obawiając się redukcji. (styczeń 1935)

Zajścia. W dniu wczorajszym przy ul. Warszawskiej doszło do zajść antyżydowskich pomiędzy młodzieżą polską a Żydami. W rezultacie kilku Żydów zostało poturbowanych. Sprawców zajścia nie schwytano. (1935)

Mściwy Żyd. Przed kilkoma dniami donosiliśmy, iż Żyd Liberman właściciel składu obuwia, w niesłychany sposób wykorzystywał swych pracowników Polaków. Notatka nasza tak podziałała na Żyda, że ten nie dał więcej pracy polskim czeladnikom, oświadczając im, by udali się do Orędownika po pracę. Byłoby wskazane, aby władze wejrzały w tę sprawę i nauczyły Żyda innego traktowania pracowników

Jak Żydzi przestrzegają prawo handlowe? Przy placu Dąbrowskiego (stare miasto) właścicielką składu win i wódek jest Żydówka Braunon Ewa, która nie zważając na pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia sprzedawała wódkę. Pełniący służbę w tym odcinku jeden z posterunkowych spisał Żydówce odpowiedni protokół. (1935)

Żydzi gnębią robotników. Właściciele tkalni zarobkowych Żydzi – Jelinowicz (ul. Maślana), Cychtigler i Lewi (ul. Piaskowa) oraz Urbach Sinicki (ul. Bóźniczna) od dłuższego czasu wyzyskują robotników w niesłychany sposób. Nadmienić trzeba, iż w tych tkalniach zatrudnieni są również tkacze Żydzi, którzy z nastaniem szabatu porzucają pracę, a robotnicy Polacy muszą na ich krosnach pod przymusem pracować. (1935)

Skazanie Żydówki. Sąd grodzki w Pabianicach skazał za włóczęgostwo Żydówkę Simenównę Luizę, uciekinierkę z Niemiec na 6 miesięcy domu pracy.

Dzień święty święcić. W ub. niedzielę posterunkowy Policji Państwowej w Pabianicach spisał Żydowi Saltz Sucherowi właścicielowi piekarni protokół za sprzedaż w niedzielę.

Kierownictwo firmy Breser, Praport i Stawodworski (Żydzi) wymówiło z dniem 26 ub. miesiąca bez powodu pracę 13 robotnikom na których miejsce pomocnik majstra, Żyd Finkelstein przyjął robotników żydowskich. Sprawą zajął się inspektor pracy, który stwierdził również, że robotnikom należą się urlopy za rok 1934/1935.

Żyd wyzyskiwacz. Robotnicy tkalni mechanicznej Żyda Mosesa (ul. Kresowa) jak dotąd nie otrzymali urlopu. Robotników domagających się swoich praw, Żyd redukuje. Niektórym robotnikom Żyd Moses winien jest około 300 zł za pracę.

Z żydowskiej łąki. Policja spisała protokół Żydowi Salomonowi Lidzbarskiemu przy ul. Mariańskiej, który w tkalni mechanicznej zatrudniał na nocnej zmianie 28 kobiet. Protokół spisano Żydowi Efraimowi Lipskiemu (ul. Majdany 6), który również zatrudniał kobiety w nocy.

Policja aresztowała Żydówkę Dorę Aronowicz z Łodzi, Jakuba Grynsteina z Pabianic, Lewkowicza Izraela, Majera Dawida i Sieradzkiego Moszka, którzy usiłowali zorganizować masówkę.

Lekarzem i kierowniczkami poszczególnych działów Ubezpieczalni w Pabianicach są Żydzi. M. in. Żydem jest kierownik działu dentystycznego Michał Midler.

Redukcja. Robotnicy zatrudnieni w tkalni mechanicznej Żyda, Hermana Fausta przy ul. św. Rocha otrzymali książki stemplowe, przy czym 18 z nich zwolniono. (marzec 1935)

O mistrzostwo kl. B. w sobotę 4 bm. na boisku Krusche-Ender został rozegrany mecz o mistrzostwo klasy B między drużynami Żydowskiego Stowarzyszenia Sportowego Zduńska Wola a Kruschender Pabianice. Do przerwy gospodarze dyktują tempo przy czym zdobywają dwie bramki przez Plewińskiego i Posta. Po przerwie Żydzi chcą za wszelka cenę wyrównać, zrywają się kilkakrotnie do ataku lecz bezskutecznie. Gospodarze uzyskują jeszcze trzecią bramkę przez Chwalewskiego. Od tego momentu Żydzi poczęli grać brutalnie, zdobywając dwie bramki. Mecz zakończono wynikiem 3-2 dla KE. (maj 1935)

Czytelnie miejskie czy żydosanacyjne? Na stołach czytelni miejskiej przy ul. Kościuszki 7, porozkładano same Republiki, Głosy Poranne, Icki (IKC), Expressy, Światowidy itd. Toteż nic dziwnego, że ludzie odwiedzający czytelnię skarżą się na brak gazet katolickich i narodowych. (czerwiec 1935)

Żydzi i P.P.S. Robotnicy zatrudnieni w tkalni zarobkowej Żyda Teifla Bera przy ul. Bocznej, od dłuższego czasu nie otrzymywali urlopów za rok ubiegły. Wskutek interwencji, Żyd wypłacił robotnikom należności za urlopy po 12 złotych, a dwom delegatom P.P.S., którzy pertraktowali z nim po 50 zł. Oczywiście, że wywołało to zrozumiałe oburzenie wśród robotników.

Właściciele piekarni, Żydzi Pacanowski (Kościuszki 11) i Zajde (Warszawska 7) nie przestrzegają przepisów o odpoczynku niedzielnym. Żydzi ci od dłuższego czasu bezkarnie sprzedają pieczywo w niedziele i święta. Handel swój prowadzą przy drzwiach zamkniętych, a przed sklepem wystawiają jednego z członków rodziny, który strzeże klientów przed policją. Czas najwyższy, by Żydzi ci zostali przykładnie ukarani.

***

Żyd kolporter fałszywych monet pod kluczem. Goldstein Kope zam. przy ul. Pułaskiego, zameldował w policji, że współwyznawca jego Rosenzweig Abraham dał mu celowo fałszywą monetę pięciozłotową. Rosenzweig został aresztowany i osadzony w miejscowym areszcie. Dalsze śledztwo w toku. (kwiecień 1938)


Socjalistyczny majufes w Pabianicach. Mimo pierwotnego projektu urządzenia „czerwonego” pochodu pierwszomajowego w Łodzi z udziałem okolicznych miast, a więc i Pabianic, będzie jednak i tego roku, jak wynika z rozklejonych afiszy, majufes socjalistyczny w Pabianicach obchodzony. Władze, udzielając zezwolenia na ten pochód, zakazały udziału Żydów w tym pochodzie, celem uniknięcia ewentualnych zajść. Tak socjaliści, jak i Żydzi są bardzo zmartwieni, że niestety nie będą mogli pokazać publicznie swej serdecznej przyjaźni pod czerwonym sztandarem. Brak Żydów w pochodzie nie będzie więc oznaczał zerwania socjalistów z Żydami, których łączność i współpraca jest nam wszystkim z licznych dowodów dość dobrze znana. Świat robotniczy miasta naszego przychodzi do coraz większego uświadomienia, dowodem czego są w ostatnich czasach bardzo słabe zebrania socjalistyczne i zdzieranie czerwonych afiszy. Socjaliści nie mając widocznie dosyć ludzi i odwagi, posługują się już teraz uczniami szkolnymi do rozdawania ulotek pierwszomajowych. (kwiecień 1938)


Już od samego rana specjalnie wynajęte przez socjalistów orkiestry przechodziły ulicami miasta i werbowały ludzi na obchód socjalistyczno-żydowskiego dnia nienawiści. Mimo olbrzymiej propagandy i terroru, jaki zastosowano wobec robotników fabryk żydowskich, sam pochód zarówno ilościowo, jak i pod względem nastrojów wypadł blado. W jego szeregach kroczyło wszystkiego 526 wyznawców religii ”taty” Marksa, w tym około 200 „kochanych” Żydziaków i Żydówek. Zaznaczyć należy, że wznoszone przez pyskaczy socjalistycznych okrzyki spotkały się z reakcją publiczności. W kilku punktach miasta rozlegały się okrzyki: „precz z pachołkami żydowskimi”, „precz z Żydami z Polski”, „niech żyje obóz narodowy” i „niech żyje Roman Dmowski”. Dla dopełnienia czaru niepowodzeń ulewny deszcz zmoczył towarzyszy tak, że śpiesznie poczęli oni opuszczać szeregi. (maj 1938)

Nie dopuszczać Żydów do drogi Warszawa- Łódź- Pabianice –Kalisz. W roku bieżącym rozpoczęta zostanie w Pabianicach budowa międzynarodowego głównego szlaku (autostrady) Warszawa – Łódź – Pabianice – Kalisz. Autostrada ta biec ma od strony Łodzi wzdłuż ulic Żwirki i Wigury, Legionów i Łaskiej. W związku z tym odbywa się obecnie wykup gruntów pod budowę autostrady. Żydzi węsząc jak zwykle za interesem, przewidują – zresztą zupełnie słusznie – że dzielnica wzdłuż omawianej drogi zostanie ożywiona i ma dobre perspektywy handlu. Zabiegają więc wszelkimi sposobami, aby osiedlić się przy omawianej arterii i starają się nabywać domy i place oraz wydzierżawiać lokale na ewentualne przyszłe sklepy. Miasto nasze musi się odżydzać. Z tego też względu nowa dzielnica jaka powstanie przy autostradzie, musi posiadać charakter czysto polski. Nie wolno dopuścić do osiedlenia się Żydów wzdłuż autostrady, mającej przecież swoje znaczenie strategiczne. Dlatego apelujemy do wszystkich właścicieli domów i placów przy wymienionych ulicach, ażeby tak dla dobra własnego, jak i państwa nie sprzedawali Żydom ani skrawka polskiej ziemi. (kwiecień 1938)

Z frontu strajkowego. Trwający w fabryce Fiedlera przy ul. Barucha nr 1, strajk powstały na tle niehonorowania umowy zbiorowej został zlikwidowany. Firma zobowiązała się honorować przepisową stawkę płacy i robotnicy przystąpili znów do pracy. Powstały zaś strajk w tkalni mechanicznej Szafirsztajna przy ul. Sejmowej, wskutek nieuwzględnienia przez żydowskiego fabrykanta postulatów, trwa nadal. (maj 1938)

Apel do rodziców. Rodzice już rozpoczynają zakupy dla swych dzieci przystępujących w bieżącym roku do pierwszej komunii świętej. Z okazji tej apeluje się do tych rodziców, by potrzebne rzeczy zakupywali tylko w firmach chrześcijańskich. (maj 1938)

Stern Mundla, zam. przy ul. gen. Orlicz-Dreszera 19, pokłuty został nożem przez Chaima Icka, zamieszkałego w tymże domu. (czerwiec 1938)

Żydzi rugują Polaków ze swych domów. Pabianice należą jeszcze niestety do tych miast, gdzie większość kamienic znajduje się w rękach żydowskich. Niejednokrotnie Polacy zajmujący się handlem zmuszani byli wynajmować u Żydów lokale i sklepy. Obecnie Żydzi korzystając z częściowego zawieszenia ochrony lokatorów, wypowiadają Polakom sklepy i podwyższają im dzierżawę o paręset złotych na rok, chcąc w ten sposób wyrugować Polaków, a na ich miejsce przyjąć napływających do Pabianic Żydów. Społeczeństwo polskie Pabianic z powyższego faktu powinno wyciągnąć odpowiednie konsekwencje przez całkowite zbojkotowanie sklepów i handlów żydowskich. Jednocześnie właściciele domów chrześcijanie w zrozumieniu sprawy narodowej nie powinni pod żadnym względem wynajmować zydom lokali na handle i sklepy. (czerwiec 1938)

Dlaczego rozpadający się żydowski dom modlitwy szpeci jeszcze miasto. Żydowski parterowy, stary odrapany dom modlitwy przy ul. Kościuszki nr 12 naprzeciw Kina Nowości pozostaje nadal nieodnowiony i domaga się jeśli nie rozbiórki to przynajmniej gruntownego remontu i mandatu na właścicieli za niezastosowanie się do wydanych przepisów. Mamy nadzieję, że władze zainteresują się tym rozpadającym się domem szpecącym miasto. (czerwiec 1938)

„Sielanka” socjalistyczno-żydowska. Komu jeszcze za mało przykładów i dowodów do przekonania o wspólnej akcji i przyjaźni socjalistyczno-żydowskiej, temu radzimy pofatygować się na jedno z posiedzeń Rady Miejskiej na którym zobaczyć można ładny obrazek i miłą sielankę socjalistyczno-żydowską. Otóż na lewicy socjalistycznej przeznaczonej specjalnie do zajęcia miejsc przez frakcję radnych P.P.S. siedzi sobie obok towarzysz Żyd, radny Obuchowski, który gdy potrzeba bierze żywy udział w naradzie tej frakcji i zawsze się z radnymi socjalistycznymi solidaryzuje przy głosowaniu i opuszczaniu na znak protestu sali posiedzeń. Pozostałych zaś dwóch radnych żydowskich siedzi na całkiem oddzielnych miejscach, mając pośrednika swego między socjalistami Żyda Obuchowskiego. (marzec 1938)

Z jarmarku. We wtorek ubiegły odbył się w Pabianicach jarmark. Cały plac gen. Dąbrowskiego był gęsto obstawiony straganami wszystkich artykułów. Ruch był ożywiony, ale niestety mało targowano. Powodem tego brak w obecnej porze pieniędzy wśród ludności wiejskiej, która przeważnie była zawsze klientem jarmarku. Nie brakło za to przeróżnych wydrwigroszów, którzy za pomocą różnych loteryjek i gier wypędzali naiwnym pieniądze z kieszeni. Większych kradzieży bez których rzadko kiedy się obędzie nie zanotowano. Policja przymknęła parę podejrzanych niebieskich ptaszków, które przybyły z Łodzi tramwajem na gościnne występy. Najwięcej lamentowali Żydzi, których dzięki uświadomieniu przez ruch narodowy, społeczeństwo polskie coraz więcej unika i bojkotuje . (marzec 1938)

Chałupnik zarabia 7 gr na godzinę. Pabianice, 19.03.38. Idziemy jedną z uliczek Pabianic, zalaną falą promienną wiosennego słońca. Na dalszym planie rysują się kontury parafialnego starożytnego kościoła i pięknej siedziby władz miejskich - gmachu utrzymanego w stylu renesansu włoskiego.

Z wolnej przestrzeni skręcamy w podwórko. Niewielki spłacheć zabrukowanej przestrzeni, zamknięty nieregularnym czworobokiem zabudowań. Słońce nie wszędzie tu dociera. Pod obudowaną pompą grupka dzieci. Blade i mało ruchliwe. Brak im tak zwykłej u dzieci żywości. Czyż to wpływ fabrycznego środowiska i ciężkich warunków materialnych?

Mroczną sienią, tchnącą lepką wilgocią, przechodzimy do stosunkowo obszernej izby. Przez małe okienka światło z trudem napływa do wnętrza, nie będąc w stanie rozjaśnić pomroków mieszkania.

Lwią część przestrzeni mieszkalnej zajmuje ręczny warsztat tkacki. Pod ścianą cisną się dwa łóżka; na jednym z nich leży wychudły starzec z niebieskimi szkłami na oczach. Umeblowania izby dopełnia szafka z naczyniami i przyborami kuchennymi, prosta, nieheblowana ławka i parę stołków. W tych ścianach mieszka poza staruszkiem sześć osób: dwie kobiety, dwóch dorosłych mężczyzn i dwoje dzieci.

Z czego ci ludzie żyją?

Żywicielem ich jest warsztat tkacki. On im dostarcza strawy, jak i innym pabianickim chałupnikom, których jest kilkuset. Stary, drewniany, poczciwy warsztat utrzymuje całą rodzinę. Ale też trzeba pracować przy nim od świtu do późnej nocy.

- Zabieram się z córką do pracy – mówi chałupnik- o 5 rano, a kończę zajęcie o 9, a nawet częstokroć o godz. 11 wieczorem.

- Ile zarabiamy? Spróbujmy to obliczyć. Od metra materii otrzymujemy 30 gr. Przez cały dzień zrobi się przeciętnie 8 metrów. Zarobek dzienny wynosi więc na dwie osoby, mnie i córkę, 2 zł 40 groszy. Jeśli przyjmiemy, że pracuje się przeciętnie tylko po 16 godzin, to wypadnie, iż z córką zarabiamy na godzinę 15 groszy. Czyli na jedną osobę wypada siedem i pół grosza. Jednak zaznaczyć trzeba, że jest to zarobek brutto. Trzeba bowiem od tego zarobku odliczyć koszty światła elektrycznego, opału, nowych czółenek, oliwy.

- Nie powiedział jeszcze ojciec – dodaje dziewczyna – że doliczyć należy także koszty związane ze zmianą płochy. Wyrabiamy przecież materiały zależnie od sezonu. Każdy materiał ma inną gęstość, którą reguluje każdorazowo zakładana płocha.

- Jeśli już tak liczyć dokładnie, to trzeba także uwzględnić amortyzację i koszty naprawy warsztatu, który kosztuje około pół tysiąca.

- A ile razy zdarza się, że nakładca odrzuca towar, doszuka zawszy się w nim błędów i każe sobie zapłacić za przędzę – uzupełnia córka.

W dalszym ciągu opowiada chałupnik, że władze skarbowe żądają obecnie od rzesz chałupniczych wykupna patentów. Zobowiązują nas także – stwierdza – do opłacania podatku obrotowego i dochodowego. Skąd my możemy ponosić takie obciążenia? Przecież faktycznie jesteśmy tylko robotnikami, a czyż robotnicy płacą te świadczenia?

Nakładcami pabianickich chałupników są niemal wyłącznie Żydzi łódzcy. Wyzyskują oni rzesze chałupnicze na wszelki możliwy sposób.

- Wloką się rozrachunki – wyjaśnia chałupnik – za wykonaną pracę pół roku i więcej. Z reguły Żydzi nie dają od razu całego zarobku. Wypłacają tylko zaliczki. Dają jednorazowo najwięcej pięć złotych, to jest mniej więcej jedną piątą należnej sumy. Reszta pozostaje nieuregulowana. W ten sposób postępuje Żyd przez szereg miesięcy. Po upływie pół roku następuje obliczenie.

Wedle umowy należało się od wykonanego metra 30 groszy. Żyd przy obrachunku skrobie się w brodę i mówi: „wszystko ostatnio staniało. Nie mogę dać więcej od metra jak 25 gr.” Przystaje się na te warunki, bo nie ma innego wyjścia. Odrzucenie podyktowanej płacy równałoby się stracie zajęcia.

Żyd obliczywszy należną sumę nie wypłaca jej gotówką, ale daje weksle. I na to trzeba przystać. Weksle płatne są po upływie trzech do czterech miesięcy. Gdy się weksle otrzymało, zjawia się pośrednik nakładcy i proponuje zdyskontowanie weksla. Targ w targ żydowski spekulant pobiera za dyskonto od 2 do 3 procent w stosunku miesięcznym, doliczą sobie także koszty „manipulacyjne”.

Jak z tego widać, pilną koniecznością jest wydobycie chałupników z jarzma zależności żydowskiej. Na terenie Pabianic sami chałupnicy, tkacze poczynili w tym kierunku pewne usiłowania. Ujawniły się one, jak wiadomo, w postaci Spółdzielni Tkaczy Chrześcijan, liczącej kilkudziesięciu członków. Spółdzielnia pełni m. in. rolę nakładcy.

Opuszczając izbę pabianickiego chałupnika uświadamiam sobie, że rosnący wciąż na siłach prąd polskiej niezależności gospodarczej musi uwolnić masy chałupnicze od żydowskiej jemioły. Dla fachowych i posiadających pewne kapitały kupców polskich otwiera się tu wielkie pole do pracy i istnieją kolosalne wprost możliwości pomnożenia posiadanych zasobów. (21.03.1938)

W tych dniach wyszła na jaw wiadomość o skandalicznych wyczynach Żyda Jakuba Obuchowskiego, członka Rady Miejskiej m. Pabianic i Komisji Opieki Społecznej.

Przed kilku dniami do Żyda Obuchowskiego zwróciła się młoda kobieta chrześcijanka (której nazwiska ze zrozumiałych względów nie podajemy), prosząc go, jako członka Komisji Opieki Społecznej o przyznanie jej prawa umieszczenia swej 4-letniej córeczki w tutejszym Katolickim Towarzystwie Dobroczynności. Młoda kobieta umotywowała swą prośbę skrajną nędzą, która nie pozwala jej na wychowanie dziecka.

Żyd Obuchowski pod pretekstem bliższego omówienia sprawy zaprowadził niewiastę do wynajętego już przed tym na intymną schadzkę mieszkania przy ul. Ks. Piotra Skargi 88 i tam wykorzystał bezradną kobietę w haniebny sposób.

Bezczelny Żyd zaproponował młodej kobiecie jeszcze jedno spotkanie w restauracji, gdzie miało przybyć oprócz niego jeszcze dwóch radnych, których trzeba było w identyczny sposób „nakłonić”, ażeby i oni sprawę popierali.

Młoda kobieta niezwłocznie po tym wypadku złożyła zameldowanie do komisariatu policji w obecności opiekuna społecznego.

Nie wątpimy, że władze wyciągną odpowiednie konsekwencje w stosunku do bezczelnego Żyda, który na stanowisku radnego miasta i członka Komisji Opieki Społecznej wykorzystuje swe uprawnienia w najbardziej haniebny i ohydny sposób.

Skandaliczny ten fakt jest jeszcze jednym dowodem, że Żydzi muszą być pozbawieni prawa piastowania urzędów i mandatów. (25.07.1938)

Głośna sprawa ohydnego nadużycia władzy przez Żyda Obuchowskiego radnego miejskiego Pabianic oraz członka Komisji Opieki Społecznej w dalszym ciągu żywo interesuje mieszkańców Pabianic.

Obecnie Żyd, aby się oczyścić z miażdżących zarzutów stosuje znany trick „łapaj złodzieja” i zaskarżył swą ofiarę Mariannę Werner o rozsiewanie fałszywych wieści.

W następstwie wniesionej przez Żyda Obuchowskiego skargi odbyła się dnia 17 bm. w Sądzie Grodzkim w Pabianicach rozprawa przeciwko Mariannie Wernerowej. W zastępstwie oskarżonego stanął Żyd, adwokat Tapiron.

Oskarżona zobowiązała się do przeprowadzenia dowodu prawdy na okoliczność, że istotnie Obuchowski spotykał się z nią na potajemnych schadzkach w wynajętym mieszkaniu przy ul. Ks. Skargi 88. Oskarżona ponadto zgłosiła cały szereg świadków. Niewątpliwie sprawa ta odsłoni sposób „urzędowania” żydowskiego radnego i członka Opieki Społecznej.(21.08.1938)

Dlaczego od Żydów? Dochodzą nas przykre wiadomości, że niektórzy właściciele posesji w obecnym okresie budowy parkanów – kupują deski i siatkę drucianą od Żydów, mając na miejscu do wyboru tyle firm chrześcijańskich. Czy tak być powinno? (1938)

Żydzi wypowiedzieli wojnę. Od kilku tygodni Żydzi rozpoczęli walkę z „Orędownikiem” i jego czytelnikami. Robotnicy zatrudnieni w tkalniach żydowskich, gdy przyniosą z sobą do fabryki chleb owinięty w „Orędownik”, zostają przez Żyda właściciela zredukowani. Tkacze ręczni, otrzymujący pracę do domu, którzy są czytelnikami „Orędownika”, nie otrzymują już pracy. Faktów takich można by zanotować bardzo dużo.

Żyd przed sądem. Grungras Icek (Żyd) zamieszkały przy ul. św. Jana za nielegalne prowadzenie biura próśb i podań stanął przed Sądem Grodzkim w Pabianicach. Sąd skazał go na 6 miesięcy więzienia i 300 zł grzywny. Należy zaznaczyć, że Grungras ma jeszcze sześć spraw, które w najbliższych dniach będą rozpatrywane.

Pabianice, 31 stycznia 1938 – Dzięki akcji uświadamiania narodowego, prowadzonej przez Stronnictwo Narodowe, powstało w Pabianicach kilkadziesiąt chrześcijańskich placówek handlowych i warsztatów pracy. Walka ta wymagała jednak zorganizowania pomocy kredytowej tym młodym i słabym jeszcze placówkom.

W tym też celu powstała przy tutejszym Związku Rzemieślników Chrześcijan w styczniu 1937 r. pierwsza na terenie tutejszym Kasa Bezprocentowego Kredytu Rzemiosła Chrześcijańskiego, która pod kierownictwem zarządu w osobach: Magrowicza – prezesa, Stelmacha – wiceprezesa, Mudzy – skarbnika, Orchowskiego – zastępcy skarbnika i Małgorzaciaka – sekretarza doskonale się rozwija i okazuje się bardzo pożyteczna. Kasa liczy 142 członków, w tym 2 honorowych i 14 wspierających. W krótkim stosunkowo czasie zdołano zebrać ze składek członkowskich, subwencji Zarządu Miejskiego 2600 zł, z lokat i ofiar cechów, i innych kapitał zakładowy w wysokości 6.167 złotych, z czego udzielono dotychczas 48 członkom bezprocentowego krótkoterminowego kredytu na sumę zł 6.060 złotych, w granicach od 50 do 150 zł.

Dzięki tym drobnym kredytom rzemieślnicy mogli dokonać zakupu surowca i materiałów, i w ciężkich dla nich chwilach mogli swój warsztat pracy nie tylko podtrzymać, ale nawet podnieść, przyczyniając się do zlikwidowania niejednej konkurencyjnej placówki żydowskiej.

Również Stowarzyszenie Kupców i Przemysłowców Chrześcijan w Pabianicach uznało za konieczne w obecnym okresie unaradawiania i odradzania handlu założyć przy swoim Stowarzyszeniu Kasy Bezprocentowego Kredytu. Zarząd tej Kasy składa się z panów: Kneblewskiego – prezesa, Pabisiaka – wiceprezesa, Piotrowskiego – skarbnika, Kurasińskiego – zastępcy skarbnika, Kotnowskiego – sekretarza i Frankiewicza – zastępcy sekretarza. Kasa ta wykazuje już znaczne postępy. Członków liczy 108. Kapitału zdołano na razie zebrać blisko 500 zł. Prócz tego członkowie Stowarzyszenia Kupców zadeklarowali ofiar na sumę 1050 zł. Kasa spodziewa się w krótkim czasie subwencji od Centrali Kas Bezprocentowych. Również Zarząd Miejski przyrzekł swoją pomoc w formie udzielenia subwencji bezzwrotnej. Z chwilą zebrania odpowiedniego kapitału przystąpi Zarząd Kasy do udzielania pożyczek. Zarząd Stowarzyszenia Kupców i Przemysłowców Chrześcijan projektuje założenie u siebie sekcji straganiarzy, dla których utworzona zostanie specjalna kasa bezprocentowego kredytu.

Powyższe cyfry i dane świadczą o poważnym rozwoju i znaczeniu obu kas dla kupiectwa i rzemiosła chrześcijańskiego w Pabianicach. Kierowane one są przez ludzi odpowiednich, którzy posiadają ogólne zaufanie. Spodziewać się przeto można dalszego pomyślnego rozwoju Kas Kredytu Bezprocentowego.

Otwarcie placówki wielkopolskiej. Znana, posiadająca w wielu miastach Wielkopolski swoje składy placówka Wielkopolski Skład Kawy „Weska” otworzyła swój oddział również w Pabianicach. Uroczyste otwarcie i poświęcenie lokalu odbyło się w piątek, dnia 8 bm. o godzinie 10 przed południem. Aktu poświęcenia dokonał ks. dziekan dr Lewandowicz. Skład znajduje się przy ul. Warszawskiej 11. Ta nowa placówka chrześcijańska, która osiedliła się w dzielnicy zamieszkałej przez Żydów, powiększyła liczbę naszych składów i przyczyni się do odżydzenia handlu w dzielnicy żydowskiej. Już w pierwszym dniu otwarcia skład cieszył się wielkim poparciem. Skład jest bogato zaopatrzony we wszelkiego rodzaju: kawy, herbaty, cukierki, owoce, towary kolonialne. Nowej placówce „Szczęść Boże”.

Pabianice, 7 marca 1938 – W czwartek, dnia 3 bm. odbyło się w Pabianicach pierwsze w bieżącym roku posiedzenie Rady Miejskiej Pabianic z udziałem 27 radnych frakcji socjalistyczno-żydowskiej oraz „sanacyjno-ozonowo-chadeckiej”. Jak wiadomo, radni narodowi w marcu ub. roku złożyli swoje mandaty.

Dziwić się należy, że radni chadeccy na wstępie zebrania nie zgłosili wniosku o uczczenie przez powstanie pamięci ofiary ohydnego morderstwa komunisty Nowaka, śp. ks. proboszcza Streicha, którego pogrzeb odbywał się w tym dniu.

Na posiedzeniu rozpatrywano sprawę wniosku radnych frakcji właścicieli nieruchomości o zdjęcie z porządku obrad i odroczenie sprawy uchwalenia komunalnego dodatku do państwowego podatku od nieruchomości. Przy omawianiu tego wniosku wyłoniła się ciekawa „konsolidacyjna” większość „ozonowo-chadecka”, która głosowała zgodnie przeciwko wnioskowi radnych frakcji właścicieli nieruchomości. Fakt ten drobni właściciele domów powinni sobie zapamiętać i przypomnieć, kiedy będzie trzeba ozon owcom i chadeckiemu Stronnictwu Pracy.

Z ko]lei przedłożono sprawozdania z działalności Zarządu Miejskiego za rok 1936/1937 oraz uchwalono wniosek finansowo-budżetowy w sprawie dodatkowego budżetu na rok administracyjny 1937/1938.

Drastycznym punktem obrad, który jak corocznie tak i w bieżącym roku wywołał burzę, była sprawa uchwalenia podwyższonego dodatku komunalnego do państwowego podatku od nieruchomości na rok 1938. Na tle tej sprawy doszło do ostrego starcia pomiędzy referentem powyższej sprawy socjalistą Cieślakiem a doktorem Eichlerem, prezesem Ozonu. Po ostrej słownej utarczce Cieślak zrezygnował z dalszego referatu i wraz z całą frakcją PPS-u i jednym żydowskim radnym opuścił posiedzenie.

Batalia o podwyższenie podatku na koszt drobnych, wegetujących właścicieli domów i tym razem nie udała się socjalistom. Pozostała część Rady mimo braku quorum uchwaliła podwyższyć podatek, chociaż nie w wysokości stawek określonych przez socjalistów. Frakcja właścicieli nieruchomości nie głosowała i złożyła odpowiedni sprzeciw.

Powyższe burzliwe posiedzenie skończyło się o godz. pierwszej w nocy.

Tegoż dnia miało się odbyć jeszcze jedno posiedzenie w celu uchwalenia przeszło 200.000 zł pożyczek na cele miasta, lecz wskutek braku quorum posiedzenie to nie doszło do skutku.

Pabianice, 18 listopada 1938 – Przechodnie przechodzący w środę ubiegłą na rogu ul. Leśnej (obecnie 20 Stycznia) i Szpitalnej, przeżyli nie lada przygodę. Do każdego przechodzącego przystępował w pewnym momencie nieznany osobnik przedstawiając się za tajnego agenta policyjnego i przeprowadzał bez skrupułów rewizję osobistą w poszukiwaniu pewnych rzeczy.

Samozwańczy rewident zabierał sobie znalezione w kieszeniach przechodniów rzeczy wartościowe i gotówkę, i oddalał się następnie, by za chwilę przeszukać kieszenie drugiej ofiary. Jeden z poszkodowanych doniósł o tym policji, która tajemniczego agenta przytrzymała i osadziła w areszcie. Okazał się nim niejaki Czołnowski zamieszkały przy ul. Konopnej 28, który odpowiadać będzie za napastowanie przechodniów i okradanie ich.

Żydom trzeba zakazać używania tradycyjnych polskich imion na anonimowe firmy. Przy ul. Pułaskiego 10 Żydówka Sybilska otworzyła sobie sklep kapeluszy damskich pod anonimową firmą „Jadwiga”, by przy pomocy pięknego tradycyjnego imienia polskiego naiwne Polki zwabiać po żydowskie kapelusze. Sprawa ta znalazła reakcję w ten sposób, że ktoś po prostu zerwał szyld. Żydom nie powinno być wolno w ogóle używania imion polskich jako wabika do interesu.

***

Czy park jest tylko dla Żydów? Wszędobylscy Żydzi w czasie dni formalnie oblegają piękny park miejski w śródmieściu. Natłok Żydów jest tak duży, że trudno zmęczonemu przechodniowi znaleźć nieraz choćby na chwilę tylko wolne miejsce na ławkach. Czas sprawę tę jakoś rozwiązać. (czerwiec 1937)

Pabianice, 25 sierpnia 1937 r. – W poniedziałek około godziny 21.30 karetka żydowskiego nocnego pogotowia „Linas Hacedek” z Łodzi, powracająca z Kolumny z chorym Żydem na ul. Łaskiej w Pabianicach, wpadła na jednokonny wóz asenizacyjny.

Skutki najechania były fatalne. Woźnica Sipak Zygmunt, lat 30, zam. przy Łaskiej 53 doznał złamania lewej nogi powyżej kolana i ogólnych obrażeń – tak, że pozostanie kaleką na całe życie. Wóz został uszkodzony, a koń poraniony. Karetka pogotowia uległa nieznacznemu uszkodzeniu.

Szofer karetki „Linas Chacedek”, Żyd Tajfel Birnbaum z Łodzi, Żórawia 26, który wyszedł bez szwanku, poczuwając się do winy i obawiając się kary, wyskoczył natychmiast z samochodu i zbiegł pozostawiając na ziemi jęczącego Polaka.

Po chwili Birnbaum powrócił i wyraził się do zebranych: - Gdzie ten cholernik szofer się podział, bo ja przyjechałem po samochód!”

Żyd chciał w ten podstępny sposób zmylić czujność świadków, został jednak rozpoznany i oddany w ręce przybyłej policji.

Według zebranych na miejscu wypadku od naocznych świadków relacji winę ponosi kierowca samochodu. Jechał on z nadmierną szybkością lewą stroną jezdni, nie dając sygnałów.

Rannego Sipaka przewieziono do szpitala.

Żydowskie ”kucki” (szałasy) nie będą szpeciły ulic. Żydzi Steinberg Lejb, Wiener Josek i Weingold Moszek pociągnięci zostali do odpowiedzialności karno-administracyjnej za to, że urządzili od strony ulicy swoje „kucki”. Żydzi mając dosyć miejsca w podwórzach i różnych kątach budowali corocznie „kucki” nawet na balkonach od strony ulic , co straszliwie szpeciło miasto. (1937)

Jakie powieści Żydzi rozrzucają po mieście. W tych dniach grupa młodych Żydów w chałatach przepędzona widocznie z innych terenów zjawiła się na ulicach miasta naszego z pełnymi naręczami propagandowych powieści zeszytowych jak: „Róże i kolce”, „Weronika”,”Serce Matki” itp., które rozdzielano na lewo i prawo na ulicach miasta. Reklama ta prowadzona przez obdrapanych Żydziaków dała chyba każdemu dostateczny obraz i świadectwo, że wyżej wspomniane powieści pochodzą z wydawnictwa „Dobra Powieść”. Większość uświadomionego społeczeństwa katolicko-narodowego nachalnym i natrętnym Żydom dała należytą odprawę, bowiem społeczeństwo polskie nie potrzebuje już dziś żadnych piśmideł i szmat żydowskich zatruwających ducha młodzieży naszej. Kto chce czytać może wszędzie nabyć powieści wydawnictw polskich i chrześcijańskich. (1937)

Pabianice. W 1-majowym „majufesie” wzięło udział wszystkiego jakieś 700 osób, w tym do 35 procent Żydów, dalej kobiety i dzieci, prowadzone przez rodziców. Z pochodu padały okrzyki „Niech żyje czerwona Hiszpania”. Po południu o godz. 15 urządzono akademię popartą masowo przez Żydów. (1937)

Pabianice, 4 czerwca – we wczorajszym numerze „Orędownika” donosiliśmy o nowej, niesłychanej bezczelności żydowskiej. W dniu dzisiejszym wyszły na jaw bliższe szczegóły niesłychanego postępku żydowskiego fabrykanta, który znęcał się nad robotnikiem – Polakiem.

Jak się okazuje, Żyd Klenic Lajzer, właściciel tkalni mechanicznej przy ul. Kaplicznej 24, zamieszkały na ul. Warszawskiej 41, uderzył łomem żelaznym tkacza Nowickiego Feliksa, zamieszkałego przy ul. Grabowej 8 i to najpierw w czoło, a kiedy napadnięty upadł nieprzytomny na ziemię, zadał mu dalszych sześć ran w głowę.

Ofiarę bestialskiego Żyda wynieśli robotnicy na podwórze, dokąd po pół godzinie nadszedł lekarz, który zrobił opatrunek i polecił odstawić rannego do szpitala. Żyd zaś, po bestialskim czynie udał się spokojnie do kantoru.

Zaznaczyć należy, że w czasie znęcania się Żyda nad polskim robotnikiem, znajdujący się w pobliżu młody praktykant wszczął alarm, na który jednak nikt nie pośpieszył bitemu przez Klenica tkaczowi Nowickiemu z pomocą. Robotnicy tkalni żydowskiego właściciela są pod przemożnym wpływem agitacji czerwonej, więc nic dziwnego, że nie chcieli bronić Polaka przed Żydem. Mógłby im to jeszcze Żyd wziąć za złe!

Na wieść o pobiciu Polaka przez Żyda przed fabryką na ul. Kaplicznej zebrał się momentalnie olbrzymi tłum, który jednak zachował całkowity spokój. W mieście całym mimo niesłychanego poruszenia, wywołanego nowym bestialstwem żydowskim, nie doszło do żadnych zajść. Robotnicy na znak protestu porzucili pracę. Na szczęście klasowcy z żydowskiej fabryki nie potrafią już w nikogo wmówić, że bronią robotnika. Społeczeństwo poznało się na ich sztuczkach i wie co o tym spóźnionym proteście sądzić. (1937)

Pabianice, 24.3.1937 – Wczoraj o godz. 20.30 – z blisko godzinnym opóźnieniem – odbyło się posiedzenie Rady Miejskiej, zwołane na skutek nagłego wniosku, złożonego przez radnych klubu Obozu Narodowego, a domagającego się wstawienia na porządek obrad następujących spraw: ponownego rozpatrzenia umowy miasta z Towarzystwem Łódzkiej Elektrowni, rozpatrzenia kwestii długów Elektrowni miasta Pabianic, przyjęcia sprawozdania i protokołu komisji rewizyjnej Komunalnej Kasy Oszczędności, oraz ponownego rozpatrzenia i uzupełnienia planu inwestycyjnego na sezon letni 1937 roku, w celu zatrudnienia wszystkich bezrobotnych sezonowców. Do powyższych spraw Zarząd Miejski wstawił dodatkowo sprawę budżetu na rok 1937/1939.

Po wstępnych atakach i zarzutach socjalistów pod adresem Zarządu Miejskiego, na który socjaliści mają wpływ przez pana Szczerkowskiego, wiceprezydenta miasta, socjaliści poczęli się domagać zdjęcia z porządku obrad sprawy budżetu. Radny Szymanowicz imieniem Klubu radnych Obozu Narodowego – domagał się stanowczo pozostawienia tego punktu na porządku obrad, albowiem budżet i tak został Radzie Miejskiej przedłożony z trzymiesięcznym opóźnieniem, a co najważniejsze, sprawa budżetu wiąże się z postawioną na porządku obrad sprawą planu inwestycyjnego i robót publicznych. W budżecie tym mianowicie figurują różne pozycje projektowanych prac publicznych na rok bieżący.

Wobec zawarcia w międzyczasie na zasadzie uchwały większości socjalistyczno-chadecko-sanacyjnej z poprzedniego posiedzenia umowy z Elektrownią Łódzką, następnie wobec nie uwzględnienia postulatów i argumentów Klubu Radnych Obozu Narodowego, domagających się zawarcia tej umowy na o wiele korzystniejszych warunkach oraz wobec uniemożliwienia rozpatrzenia budżetu, w obecnej chwili tak pilnego, radny p. Stanisław Wajs imieniem Obozu Narodowego odczytał, mimo różnych przeszkód i krzyków, oświadczenie w sprawie zawarcia tej umowy z Elektrownią Łódzką oraz deklarację, w której Klub Radnych Obozu Narodowego podkreśla, że wysiłki radnych narodowych i praca zdążająca do obrony istotnych interesów miasta nie są należycie traktowane, tak na Zarządzie Miejskim, jak i na Radzie Miejskiej. Dalszy udział radnych Obozu Narodowego w pracach organów ustrojowych miasta przy dotychczasowym składzie – jest więc niecelowy.

Klub Radnych Obozu Narodowego zgłasza przeto swą rezygnację z dalszego udziału w pracach samorządowych i składa swe mandaty, uważając, że jedynie nowe, uczciwe wybory, mogą wyłonić zdecydowaną większość, zdolną do odpowiedzialności za gospodarkę naszego miasta.

Obecna na Sali publiczność przyjęła oświadczenie Klubu Radnych Obozu Narodowego burzą oklasków. Po opuszczeniu sali przez radnych narodowych, na sali obrad pozostały frakcje: socjalistyczna, sanacyjna, chadecka, właścicieli nieruchomości i Żydzi. (1937)

Liczba mieszkańców m. Pabianic sięga 47 tysięcy, w tym 9.200 Żydów.

272 składom i warsztatom polskim w Pabianicach, Żydzi przeciwstawiają 176 swoich składów i warsztatów.

W pracy organizacji polskich za wyjątkiem Legionu Młodych, do którego należy kilku Żydów, Żydzi udziału nie biorą.

Żydowskich organizacji w Pabianicach znajduje się 34, z tej liczby o charakterze politycznym-7, związków dobroczynnościowych -8, organizacji palestyńskich – 4, organizacji sportowych – 7, stowarzyszeń kupieckich – 6.

Do rady miejskiej należy 4 Żydów. Żydzi na terenie Pabianic za wszelką cenę usiłują zjednać sobie względy w społeczeństwie polskim. Udało się im częściowo pozyskać element skupiony w pabianickiej „sanacji”. Zanotować tu trzeba pocieszający objaw, jakim jest uświadomienie społeczeństwa o niebezpieczeństwie żydowskim i pozytywne ustosunkowanie się ludności do haseł głoszonych przez Obóz Narodowy.

Na terenie Pabianic w rękach żydowskich znajduje się 19 większych fabryk żydowskich, przy czym w tej liczbie nie podajemy tkalni mechanicznych. Mniejszych zakładów włókienniczych tzw. bud jest w Pabianicach 37.

Na uwagę zasługuje także oblicze targów pabianickich, podczas których olbrzymia większość, bo sięgająca 75 procent straganiarzy rekrutuje się spośród Żydów.

Dzięki energicznej i konsekwentnej pracy Obozu Narodowego, uświadomienie społeczeństwa stale postępuje, czego trwałym wyrazem i niezniszczalnym są nowe polskie placówki kupieckie i poparcie, jakim darzy je społeczeństwo.

Żyd Pacanowski, zam. przy ul. Tuszyńskiej 18 wydaje roboty do domu tkaczom ręcznym, nie dość, że płaci im bardzo mało, to w dodatku jeszcze daje im zamiast pieniędzy kartki do żydowskich sklepów, by w nich robotnicy Polacy w ten sposób czynili zakupy. Robotnicy zmuszeni w ten sposób, muszą brać te kartki, by mieli co jeść. Władze winny zająć się wyzyskiwaczem Żydem.

W uzupełnieniu zamieszczonych przez nas danych statystycznych i cyfr z Pabianic, obrazujących stan zażydzenia miasta, zamieszczamy w dniu dzisiejszym cyfry porównawcze, które są stwierdzeniem faktów nader pomyślnych świadczących o tym, że zrozumienie niebezpieczeństwa żydowskiego wśród szerokich mas społeczeństwa polskiego postępuje stale naprzód i przynosi pozytywne wyniki, za którymi z wolna postępuje uzdrowienie życia gospodarczego i powiększanie polskiego stanu posiadania.

Przed r.1927 na terenie Pabianic niemal wszystkie składy, warsztaty i fabryki opanowane były przez Żydów. Krótko po r. 1927 młode pokolenie powołane do karnych szeregów Obozu Narodowego przez Romana Dmowskiego, rozpoczyna ożywioną działalność.

W społeczeństwo idą hasła: Nie kupuj u Żyda! Swój do swego po swoje, a równocześnie z hasłami i słowami, idzie zdrowy, konsekwentny i mocny czyn. Młodzi przystępują do pracy nad odrodzeniem polskiego życia gospodarczego w Pabianicach i do współudziału w tej pracy zaprzęgają krewnych, znajomych i ogół obywatelstwa.

Dzięki usiłowaniom młodych na terenie Pabianic zwolna powstaje szereg placówek chrześcijańskich. Cyfry najlepiej świadczą o wyniku tej pracy.

Jeśli chodzi o dzielnicę Stare Miasto z główną ulicą Warszawską na czele była ona aż do 1929 roku domeną wpływów żydostwa . Nie było tam ani jednego składu chrześcijańskiego. Na 4 fryzjerów pracował tylko 1 Polak. W dzielnicy tej znajdowało się 5 galanteryjnych składów żydowskich, a ani jeden polski. Podobnie przedstawiała się sytuacja ze składami węgla, drzewa, tkalniami mechanicznymi.

Nie lepiej przedstawiała się sytuacja na Nowym Mieście, gdzie szczególnie opanowana była przez Żydów główna arteria, ul. Zamkowa. Pełno było na niej żydowskich składów papierniczych, galanteryjnych, krawieckich, kolonialnych, owocarni itp.

Do r. 1933 w Pabianicach nie było ani jednego Polaka czapnika, słowem: handel, rzemiosło i przemysł w 95 procentach znajdował się w rękach żydowskich.

Obecnie na Starym Mieście np. na ul. Warszawskiej powstał szereg polskich składów rzeźnickich i składów kolonialnych. Na tejże ul. Warszawskiej pracuje 4 fryzjerów Polaków, a jeden tylko Żyd. W dzielnicy staromiejskiej znajdują się już 4 chrześcijańskie składy galanteryjne. W tym jeden założony przez Młodych Stronnictwa Narodowego. Składy drzewa i sprzedaży węgla w dość poważnym procencie opanowane są przez Polaków.

Akcja odżydzania polskiego przemysłu nie zapomniała także o drobnym handlu i o większych zakładach przemysłowych. W posiadaniu Polaków znajduje się dziś w Pabianicach kilkanaście tkalni zarobkowych, w których zajecie i utrzymanie znajdują wyłącznie Polacy. Na każdym targu zastęp handlarzy chrześcijan zwiększa się.

Dawniej polskie społeczeństwo z Pabianic zmuszone było nabywać szkło, wyroby emaliowane, wyroby dziane i owocowe wyłącznie u Żydów. Dziś artykuły te nabyć można u handlarzy i kupców polskich. Przedtem malarz Żyd malował wszystkie niemal mieszkania, ubrania szył tylko krawiec żydowski, szklarz Żyd wprawiał okna i oprawiał obrazy – dziś czynności te wykonują rzemieślnicy Polacy.

Nowe Miasto również na każdym kroku i każdym polu wypiera Żydów. Ul. Zamkowa posiada już dzisiaj piękne polskie składy galanteryjne, składy kolonialne, cukiernie i papeterie. Na Nowym Mieście pracuje czapnik Polak, który mimo usiłowań żydowskich znajduje coraz to lepszą egzystencję dzięki poparciu społeczeństwa rdzennie polskiego, chrześcijańskiego. Krawcy żydowscy również zmuszeni są coraz częściej zamykać swe zakłady. Tandeta materiału i wykonania żydowskiego nauczyła pabianiczan rozumu.

Obecnie w Pabianicach nie ma np. żadnego większego składu, ani warsztatu szewskiego, który byłby w rękach żydowskich. Dziedzinę tę opanowali Polacy.

Z dumą patrzymy na te młode polskie placówki, zastępujące brudne żydowskie jatki i tandetne składy . Społeczeństwo pabianickie urabiane coraz bardziej przez prasę narodową z „Orędownikiem” na czele i przez bezinteresowny ruch i działalność Młodych Stronnictwa Narodowego, staje konsekwentnie i solidarnie do walki już nie z zalewem żydowskim, ale o odżydzanie handlu, przemysłu i rzemiosła. W tej walce trzeba tylko wytrwać! (1937)

Pabianice, jako miasto wybitnie przemysłowe, liczące blisko 50 tysięcy mieszkańców, jest bardzo zażydzone. Od kilku lat Stronnictwo Narodowe oraz prasa narodowa prowadzą intensywną akcję odżydzeniową. Dzięki tej właśnie akcji uświadomienea narodowego rośnie coraz bardziej, co też przyczyniło się, że w ciągu ostatnich 3 lat uzyskano bardzo znaczne sukcesy.

W Pabianicach przybyło w omawianym okresie 88 polskich placówek. W przemyśle – 6, w tym: tkalni zarobkowych 4, 2 wytwórnie lemoniady i wody sodowej.

W handlu – 49, w tym: 18 sklepów kolonialnych, 3 cukiernie, 1 sklep z żelazem, 1 z porcelaną, 4 warzywno-owocowe, 1 z gotowymi ubraniami, 2 z kapeluszami i czapkami, 7 sklepów galanteryjnych, 1 drogeria, 1 księgarnia, 1 z materiałami piśmiennymi, 2 sklady radiowe i 2 składy z częściami rowerowymi.

W rzemiośle – 16 w tym: 2 piekarnie, 3 rzeźników,1 zegarmistrz, 2 cukierników, 3 stolarzy, 1 szklarz, 3 szewców, 1 kamasznik.

W straganach – 18, w tym: 6 bławatnych, 4 z galanterią, 5 z gotowizną, 3 owocowe i 1 z rybami.

Z nowo założonych placówek polskich utrzymuje się 345 osób. Właściciele ich rekrutują się przeważnie z ludności miejskiej, chociaż nie brak mieszkańców wsi.

Jednocześnie w omawianym okresie Żydzi zlikwidowali 26 sklepów, w tym: 4 składy obuwia, 3 składy węgla, 1 wytwórnia wody sodowej, 4 sklepy kolonialne, 2 zakłady fryzjerskie, 2 sklepy z galanterią, 1 szklarz, 2 sklepy ze słodyczami, 2 furmanów, 3 piekarzy, 1 kamasznik i 1 malarz. Trzeba dodać, że dzięki nieustającej akcji bojkotowej, prowadzonej przez Stronnictwo Narodowe, Żydom powodzi się coraz gorzej. Wielu z nich nosi się z zamiarem zlikwidowania w ogóle prosperujących sklepów.

Społeczeństwo miejscowe gorąco oczekuje tej chwili, kiedy Pabianice, wolne od Żydów, będą zupełnie polskie. (9.04.1937)

Pabianice, 18 marca 1937 r. – W związku z zaostrzającą się sytuacją pomiędzy chrześcijańskimi właścicielami tkalni mechanicznych, a nakładcami Żydami, wytworzoną na tle niehonorowania ze strony nakładców cennika według umowy zbiorowej, zwołał Inspektorat Pracy w Łodzi wielkie zebranie Chrześcijańskiego Zrzeszenia Właścicieli Tkalni Mechanicznych w Pabianicach, Stowarzyszenia Majstrów Tkalni Zarobkowych i nakładców.

Konferencja ta miała na celu ostateczne rozwiązanie powyższej kwestii i zatargu, a przede wszystkim spowodować honorowanie umowy. Na wstępie zaznaczyć trzeba, że chrześcijanie nakładcy odnośną umowę zbiorową honorują, wobec czego obecność ich na tej konferencji była zbyteczna. Jedynie nakładcy Żydzi jak w każdym kierunku tak i w tym wypadku kombinujący na wszystkie strony umowy nie honorują. Na zebranie więc stawili się tylko nakładcy Żydzi. Zebrało się około 250 osób zainteresowanych. Po jednej stronie stanęli Żydzi, wyzyskiwacze, niehonorujący umowy, a po drugiej stronie wyzyskiwani i poszkodowani: właściciele tkalni, majstrowie i chałupnicy.

Zebranie zagaił prezes Chrześcijańskiego Zrzeszenia Właścicieli Tkalni Mechanicznych, p. Koziara. W dalszym ciągu zebranie prowadził inspektor pracy p. Szumski. Pan inspektor powołując się na pierwsze odbyte w tej sprawie zebranie omówił jeszcze raz sprawę umowy zbiorowej, jej ważność prawną, zwracając uwagę nakładcom, że musi ona być honorowana. Wobec niedotrzymujących tej umowy będą zastosowane jak najsurowsze sankcje karne. Dodał jeszcze, że za wszelkie następstwa wywołane wskutek niehonorowania umowy, np. strajki tak wobec właścicieli tkalni, tkaczy i robotników winę ponosić będą nakładcy, albowiem oni właśnie są tą pierwszą instancją powodującą przez swoje niedotrzymanie cen dalsze niehonorowanie umów.

W dalszym ciągu zebrania wypowiedziały się wyczerpująco strony. Dało to pogląd na wprost fatalne warunki pracy właścicieli tkalni, majstrów i chałupników, jakie łamanie tej umowy zbiorowej spowodowało. Znamienne, wprost aroganckie wystąpienie Żydów prowokowało zebranych tak dalece, że cała sala z wielkim oburzeniem protestowała przeciwko dalszemu przemówieniu Żyda Joskowicza, którego niedługo wyrzucono by przemocą z sali. Rozpoczęło się wzajemne wytykanie i pranie brudów żydowskich, demaskowanie ich różnych kolidujących z prawem „praktyczek”. Żydzi zdążali do skierowania całej dyskusji w sprawie cennika na inne tory, byle tylko całą sprawę odroczyć, jednakże Zrzeszenie chrześcijańskich właścicieli tkalni i majstrowie domagali się stanowczo honorowania umowy zbiorowej z r. 1936 i wypowiedzieli się przeciwko niepotrzebnym strajkom, dającym korzyści tylko Żydom, a narażających interesy robotnika polskiego. W rezultacie trzygodzinnych obrad uchwalono rezolucję, w której Zrzeszenie Właścicieli Tkalni Zarobkowych, Stowarzyszenie Majstrów i chałupnicy domagają się kontrolowania przez inspektora pracy działalności nakładców, przede wszystkim Żydów.

***

Bezczelność komunistyczna. W nocy z 30 na 33 października 1934 powypisywano na murach miasta następujące hasła: „Niech zginie Polska”. Wykroczenia tego dokonali komuniści. Całe społeczeństwo m. Pabianic winno przyjść z pomocą władzom w celu wykrycia sprawców.

Praca w niedzielę. Grosman Majer, Żyd, ul. Kopernika 5 posiada własną tkalnię zarobkową przy ul. Sejmowej 5, gdzie od dłuższego czasu robotnicy pracowali w niedzielę. Powiadomiona policja spisała odpowiedni protokół. Za handel w niedzielę w składzie ubrań należącym do Halberga, Żyda, ul. Zamkowa 24 policja spisała protokół. Za wypiek chleba w niedzielę w żydowskiej piekarni, należącej do Ickowicza Moszko, Warszawska 28, gdzie było zatrudnionych dwóch czeladników policja również spisała protokół.

Nie kupuj u Żyda! Kaciupa Franciszek w dniu wczorajszym kupił wódkę w żydowskim składzie wódek Brauera (Dąbrowskiego 7). Po otrzymaniu wódki, Żydówka wydała mu fałszywą monetę dwuzłotową, której nie chciała po kilku minutach zamienić. Kaciupa zameldował o wypadku w policji. (listopad 1934)

Przebiegła Żydówka. P. Jakubczak, zam. przy ul. Piłsudskiego, powracając z fabryki wstąpiła do żydowskiej cukierni Krotoszyńskiej (ul. Zamkowa), gdzie kupiła kilka ciastek, płacąc monetą 20 – złotową. Żydówka wydała jej starą monetę 5- złotową, licząc jako 10 złotych. P. Jakubczak zorientowawszy się po kilku minutach zażądała od Żydówki zwrotu pieniędzy, lecz słowa jej były bezskuteczne. Dopiero wezwany posterunkowy zmusił Żydówkę do wymiany pieniędzy.

Geszeft w niedzielę. Przy ul. Majdany w Pabianicach posiadają Żydzi skład wszelkich starych rzeczy, jak również mieści się tam garaż samochodów ciężarowych, którymi wożą towary. Z nastaniem soboty wszelki handel zamiera, natomiast w niedzielę od wczesnego ranka roi się od pejsatych Żydów jak w ulu, którzy znoszą towar z całego miasta ku wielkiemu zgorszeniu chrześcijan. Władze winny zająć się pracowitymi Żydkami, którzy znieważają nasze święta. (1934)

Żydzi handlują w niedzielę. Również Frommer Gitta (Warszawska 3) posiadająca sklep galanteryjny, prowadziła handel w niedzielę przy drzwiach zamkniętych. Policja spisała protokół. Waintraub (Warszawska 17) sprzedawał pieczywo ze swej piekarni w niedzielę. Policja również spisała protokół.

Fałszerze lodów. Sąd grodzki w Pabianicach skazał Kórca Hersza, Jedwaba Hersza i Lipińską po dwa dni aresztu lub dziesięć złotych grzywny za używanie soli (sody?) bydlęcej do wyrobu lodów, które sprzedawali do użytku ludzkiego.

Los pokrzywdzonych robotników. Żyd Kamelgar, właściciel tkalni zarobkowej przy ul. Pułaskiego, przed kilku tygodniami zamknął fabrykę i zbiegł z Pabianic, nie wypłacając robotnikom zaległych zarobków, które sięgają od 30 do 40 zł na osobę. Pokrzywdzeni robotnicy, którzy znaleźli się bez środków do życia udali się kilkakrotnie do Inspektora Pracy z prośbą o interwencję, jednakże wobec oświadczenia, że przekracza to jego kompetencje skierowali sprawę na drogę sądową. Położenie ich jest rozpaczliwe.

Za przywłaszczenie. Sąd grodzki w Pabianicach skazał Żyda Tajcha na sześć miesięcy więzienia za przywłaszczenie sobie należności ze zdyskontowanego weksla na szkodę Gotlefa Dawida. Sąd karę zawiesił na przeciąg pięciu lat. (1934)

Na żydowskim bilardzie. W cukierni Żydówki Krotoszyńskiej przy ul. Zamkowej w jednym z pokoi uczniowie gimnazjum państwowego, Polacy od dłuższego czasu grają w bilard. Wstyd!

Ciągłe redukcje. 30 tkaczy, zatrudnionych w firmie Hermana Fausta, ul. św. Rocha otrzymało w dniu 10 bm. wymówienie z pracy spowodowanej odmową pracowania po 12 godzin dziennie. Robotnicy, którzy mają na utrzymaniu rodziny pozbawieni są nawet prawa czerpania zasiłków zapomogowych. Sprawą winny się zająć czynniki miarodajne.

Wyrok w sprawie pokrzywdzonych robotników. W dniu 16 bm. sąd grodzki w Pabianicach rozpatrywał sprawę przeciwko właścicielowi tkalni zarobkowej ul. Pułaskiego Kamelgranowi, który przed kilku tygodniami zamknął tkalnię, a sam uciekł w niewiadomym kierunku, nie wypłacając robotnikom zarobków w sumie do 40 zł każdemu. Na rozprawę Żyd Kamelgran nie stawił się. Sąd sprawę rozpatrzył i wydał wyrok zaoczny, mocą którego robotnicy będą mieli zaległości pokryte z nieruchomości Żyda. (1934)

Mięso od Żydów. „Społem” w Pabianicach, jedna z najsilniejszych placówek finansowych powinna za wszelką cenę dążyć systematycznie do odżydzenia handlu. „Społem” widocznie nie zdaje sobie sprawy z tego, bo mięso wołowe sprowadza nadal od Żydów, aż ze Zduńskiej Woli. Członkowie Stowarzyszenia domagają się bezwzględnego zerwania stosunków handlowych z Żydami. (1934)

***

Właściciel żydowskiej drukarni ukarany. Przy ul. Konstantynowskiej 7 istnieje żydowska drukarnia, której właścicielem jest Żyd Benedykt Moszek Chaim. W dniu wczorajszym właściciel tej drukarni został pociągnięty do odpowiedzialności karno-administracyjnej za drukowanie ulotek w żargonie żydowskim z naruszeniem przepisów prasowych. (1935)

Żydowskie macherki. W tych dniach odbyło się zebranie żydowskich organizacji syjonistyczno-rewizjonistycznych pod przewodnictwem Gerszona Glassa (Kościuszki 15). Zebranie to zostało zwołane i zorganizowane bez zezwolenia starostwa. Na zebraniu tym dokonano nielegalnego wyboru do międzynarodowego kongresu syjonistyczno-rewizjonistycznego. Dzięki sprężystości policji śledczej natrafiono na ślady żydowskiego zebrania. Policja zebranie to rozwiązała a prezesowi Podemskiemu Markusowi (ul. Kazimierza 1) i przewodniczącemu zebrania Glassowi spisano odpowiednie protokoły. Niedługo obaj Żydzi będą odpowiadali przed sądem. (1935)

Piętnujemy! Pan Rzepkowski, członek związku rezerwistów, zam. przy ul. Traugutta 4, w niedzielę, dnia 14 kwietnia wraz ze swą żoną czynili zakupy w sklepach żydowskich. (1935)

Awanturnicze Żydówki. W dniu wczorajszym przy ulicy Warszawskiej Żydówki Urbach Treidla i Dora Majzygierówna zam. przy ul. warszawskiej 35, wszczęły między sobą kłótnię, która wkrótce zamieniła się w bójkę. Kres awanturom żydowskim położyła policja. (1935)

Pabianice, 2 maja 1935 – Na kilka dni przed 1 majem socjaliści i komuniści, i Żydzi nawoływali robotników do porzucenia w tym dniu pracy i wzięcia gremialnie udziału w pochodzie i manifestacji. Po fabrykach delegaci socjalistyczni zmuszali wprost ludzi do porzucenia pracy, strasząc ich różnymi pogróżkami. Mimo tego większość fabryk 1 maja była czynna. Największa firma Krusche-Ender funkcjonowała normalnie; wszyscy robotnicy do pracy przyszli. Drobny i średni przemysł również pracował, za wyjątkiem kilku mniejszych fabryczek żydowskich, które stanęły w tym dniu demonstracyjnie. Tkalnie zarobkowe były czynne. Pabianickie Zakłady Włókiennicze, dawniej R. Kindler , uruchomione są tylko trzy dni w tygodniu, a więc w dniu 1 maja przez to samo były nieczynne.

Ulicami miasta przeciągnął pochód, w którym szli socjaliści, komuniści i w dużym procencie Żydzi, którzy nieśli transparent z napisem: „Oddzielić Kościół od państwa”. Pochód zgromadził zaledwie kilkaset osób i to z Pabianic oraz okolic. Mimo usilnych przygotowań 1 maja wypadł w Pabianicach mizernie.

Żydzi kombinatorzy. W tkalni mechaniczno-zarobkowej przy ul. Kaplicznej 24 właścicielami są Żydzi Szfinsztajn i Klepkarczyk. Jak się dowiadujemy, Żydzi nie prowadzą księgi sznurowej, a robotnicy zatrudnieni są po 13 godzin na dobę, a nawet więcej. Władze miarodajne winny zająć się kombinatorami żydowskimi i pociągnąć ich do odpowiedzialności karnej.

Awantury w fabryce żydowskiej. W dniu 22 bm. w tkalni mechanicznej Żyda Wajnsztajna przy ul. warszawskiej 73 uruchomiono drugą zmianę. Bezrobotni dowiedziawszy się o uruchomieniu drugiej zmiany zgromadzili się w dużej ilości przed fabryką. Do pracy przyjmował podmajster fabryki, którzy przyjął tylko swych znajomych, na co reszta robotników nieprzyjętych zareagowała rękoczynami. Zaznaczyć należy, że w tej samej tkalni żydowskiej niektórzy robotnicy pracują ponad 8 godzin dziennie.

Pabianice, 2.10.1935. Zatarg, jaki powstał między czeladnikami tkackimi a majstrami, trwa już przeszło trzy tygodnie; mimo to do ugody nie doszło, choć interweniował w tej sprawie inspektor pracy.

Z jakiej przyczyny strajk wybuchł i przez kogo został wywołany? Dlaczego do ugody nie dochodzi?

Od kilku lat majstrowie wyrabiają materiały, zwane „damasami” i „damasami atłasowymi” dla fabrykantów Żydów w Łodzi. Praktycznie wygląda to w ten sposób, że każdy majster zatrudnia po kilku czeladników u siebie, a część roboty wydaje do domów tkaczy, którzy dostarczają wykonany materiał majstrom, a ci odstawiają wyprodukowany materiał Żydom łódzkim. Ogółem w Pabianicach i Ksawerowie (pod Pabianicami) zatrudnionych jest przy tej pracy około 200 czeladników. W ostatnim czasie czeladnicy ci z powodu obniżenia płacy zarabiali bardzo mało, prawie grosze. Majstrowie również zarabiają mniej niż w latach ubiegłych, ponieważ fabrykanci Żydzi obniżyli płacę od metra dość znacznie, a w niektórych przypadkach o 40 a nawet 50 procent. Te obniżki płac skłoniły majstrów do obniżenia płacy także czeladnikom. Oczywiście, że czeladnicy najbardziej odczuli wyzysk żydowski.

Na tle obniżki płac dochodziło często do zatargów między majstrami a czeladzią; efektem tych zatargów jest obecny strajk. Czeladnicy porzucili pracę, żądając od majstrów podwyższenia płacy za metr „damasu” do 80 gr, a za metr „damasu atłasowego” do 70 groszy. W związku z wysuniętymi przez czeladników żądaniami, majstrowie wysunęli pod adresem fabrykantów żądania jeszcze wyższe, domagając się od pierwszego artykułu 1 zł 50 gr od metra, a od drugiego 1,40 zł. Fabrykanci na żądania majstrów zgodzili się niemal w zupełności, ci ostatni jednak mimo to nie chcą się zgodzić na płacenie czeladnikom po 70 i 80 gr za metr.

Trzy pełne tygodnie trwa już zatarg, kilkakrotnie interweniował inspektor pracy – ale zatarg trwa; nie pomagają nawet kary nakładane na majstrów, którzy usiłują złamać strajk. Majstrowie należność swoją otrzymali od fabrykantów, więc uważają, że strajk powinien być zlikwidowany, ale równocześnie zapominają o tym, że ci sami czeladnicy, którzy przyczynili się do wywalczenia podwyżki płac dla majstrów, też chcą żyć i walczą o swoje słuszne prawa.


***

Duża placówka przemysłowa Pabianickie Zakłady Włókiennicze (dawn. R. Kindler) przeszły przed kilku laty w posiadanie grupy angielskiej z Francisem Willy Bradford na czele. Częściową kontrolę nad działalnością przedsiębiorstwa uzyskał równocześnie rząd polski, który wydelegował do przedsiębiorstwa swego przedstawiciela. Wszystkie uchwały w ważniejszych, zasadniczych sprawach mogły być podejmowane tylko w porozumieniu z delegatem rządu.

W ostatnich dniach sfinalizowane zostały toczące się od dłuższego czasu rokowania pomiędzy grupą banków angielskich posiadającą większość Pabianickich Zakładów Włókienniczych, a żydowską spółką akcyjną: N. Ejtingon i S-ka w Łodzi w sprawie zakupienia tych zakładów przez firmę N. Ejtingon i Ska.

Większość akcji zakładów (63 procent) sprzedana została za 7.400.000 złotych.

Prasa żydowska donosi, że ”obecnie prowadzone są rokowania o nabycie reszty akcji, znajdujących się w posiadaniu rządu polskiego”.

W powyższych Zakładach będących jeszcze pod kierownictwem Polaków, zatrudnionych jest paręset polskich rąk, tudzież na skutek sprzedaży zaniepokojeni są o dalszy swój i rodzin los. Należy się spodziewać, że rząd polski będąc jeszcze posiadaczem poważnego odsetka akcji Zakładów nie zrzeknie się z przysługującego mu prawa nadzoru i nie dopuści do tego, by zatrudnieni tam robotnicy i pracownicy doznali jakiejkolwiek krzywdy. (30.11.1936)

Zażydzenie adwokatury w Pabianicach. Przed dwoma laty adwokatura w Pabianicach była całkowicie w rękach polskich. Adwokatów Polaków było 6 – Żyda ani jednego. Żydostwo czyniło wszelkie zabiegi ku opanowaniu adwokatury. Zakładali filie czy też kancelarie na terenie Pabianic. Czynili to Żydzi, adwokaci łódzcy . Próba ta się całkowicie nie udała wobec zdecydowanej postawy społeczeństwa polskiego.

Żydzi wobec tego rozpoczęli zdobywać teren pabianicki z innej strony. Trafili wprost do nierozumiejących sytuacji polaków. Pierwszym takim był adwokat Chądzyński. Przyjął on na aplikanturę Żyda, Szyję Altera, który obecnie czuje się już na tyle pewny, że prowadzi jako aplikant na swoją rękę sprawy, co jest niezgodne z przepisami o ustroju adwokatury.

Za p. Chądzyńskim poszedł drugi adwokat p. Karol Pfaff, przyjmując aplikanta Żyda, Neftelina, który całkowicie prowadzi już kancelarię p. Pfaffa. Jest więc już teraz dwóch adwokatów Żydów, którzy „odwdzięczają” się swoim dobroczyńcom, odbierając im zarobek. Tak więc w tym czasie, kiedy adwokaci kieleccy rozpoczęli usilną akcję odżydzania adwokatury, znajdują się adwokaci, którzy sami szkolą Żydów, by im chleb odbierali.

Łącznie z rozwojem ruchu narodowego społeczeństwo zajmuje w tej sprawie zdecydowaną postawę. Tylko nieliczni z Polaków oddają sprawy tym Żydom, np. p. –wolontariusza Kaczmarek M. z ulicy Zamkowej 45. Nie dość, że Żydzi zdobywają w Pabianicach adwokaturę, ale ponadto i sądownictwo, np. ostatnio od kilku tygodni w sądzie pracuje w charakterze aplikanta-wolontariusza Żyd, Urbach. Polacy więc sami ułatwiają Żydom zdobywanie placówek i oni więc ponoszą za to całkowicie odpowiedzialność. (29.01.1936)


Pabianice w lipcu. Już przed wojną jednostki uświadomione narodowo podjęły akcję, mającą na celu spolszczenie życia gospodarczego w Pabianicach. Powstało szereg placówek handlowych, które skutecznie konkurowały z handlem żydowskim, rozwijając się pomyślnie. Placówki te mimo różnych wstrząsów i trudności przetrwały do dziś. Do nich w pierwszym rzędzie należy Bank Ludowy, powstały w r. 1902, jako Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe, założone przez śp. W. Kamińskiego, Kistelskiego i Pasierbińskiego, dla szerokich rzesz drobnego rzemiosła i kupiectwa, jako instytucja pomocy przy nabywaniu surowców i zbywaniu towarów.

Dzieje tej obywatelskiej instytucji, wciąż rozszerzającej zakres i teren działania, to jedno pasmo niezmordowanych wysiłków placówki, walczącej o stan gospodarczy i o rozwój rodzimej wytwórczości.

Także przed wojną w roku 1907 powstaje Spółdzielnia Stowarzyszenie Spożywców „Społem”, dzięki pracy prof. Stanisława Wojciechowskiego, byłego prezydenta Rzeczypospolitej, i kilku ofiarnych pabianiczan. „Społem” posiada dzisiaj 19 sklepów i 1 magazyn. Przed wojną powstała Spółdzielnia „Żelazo” dla hurtowego i detalicznego handlu materiałami metalowymi. „Żelazo” istnieje i dziś rozwija się pomyślnie.

Dzisaj Bank Ludowy rozwija swą działalność na miasto Pabianice i na powiat łaski. Placówka odpowiada za operacje kredytowe na sumę 2.554.041 zł. Obrót ogólny na rok 1935 po jednej stronie księgi głównej 50.005.811 zł. Z zestawień procentowych zawodów członków Banku Ludowego z ostatnich paru lat dostrzegamy nieznaczny, ale stały odpływ członków robotników i rolników. Proces ten, oddalający instytucję od wytwórczości średniej i drobnej, bez wątpienia musi być zahamowany, a nawet odwrócony. Władze Banku Ludowego nie mogą zapominać o genezie Banku, o tym, że Bank jest instytucją ludową i dla potrzeb gospodarczych szerokich rzesz wytwórców.

Jako następny postulat polityki kredytowej winno być dla Banku Ludowego zainteresowanie się produkcją tkaczy chałupników, zainteresowanie się możliwościami finansowania tej produkcji. Wyzysk chałupników tkaczy przez nakładców Żydów musi być ukrócony przez kapitał właśnie Banku Ludowego. A więc trochę odwagi, inicjatywy i dobrej woli, panowie.

Drugą, już powojenną instytucją jest placówka kredytowa: Komunalna Kasa Oszczędności m. Pabianic. Cele tej instytucji są już bardziej bankowego charakteru. Główne pozycje w bilansie, to obsługiwanie rynku pieniężnego – wekslowego i koncentracja oszczędności. KKO m. Pabianic powstała w okresie „prosperity” polskiej i na wyrost. Przez szereg lat stwarzano pozory świetnego rozwoju, układając bilanse z fikcyjnymi nadwyżkami kasowymi. Tymczasem gospodarka była nieudolna, szkodliwa, lekkomyślna i niezgodna z przepisami i statutem kasy. Po latach nadwyżek, w konsekwencji rada miejska na jednym z ostatnich posiedzeń musiała pokryć z środków miejskich … niedobory na sumę 170 tys. zł. Że znów stan ten odbije się na szerokich rzeszach drobnych, najbardziej solidnych wytwórców, nie trzeba dowodzić. Finansowa sanacja, przeprowadzona przez drugiego komisarza, stosunki jeszcze bardziej zagmatwała i spowodowała dalsze straty, wywołane nadmiernymi wydatkami na uposażenie „tymczasowego zarządu” (za czas od 29 kwietnia 1935 do 21 października 1935 r. – 9.985,56 zł) oraz nieprzemyślanymi a kosztownymi ”reorganizacjami”.

Teraz już KKO, posiada normalne władze i ciężki orzech do zgryzienia, by solidną i wytrwałą pracą zdobyć pełne znów zaufanie. Pod adresem władz KKO, apelujemy, aby baczniejszą uwagę zwróciły na potrzeby kupców i rzemieślników chrześcijan na sytuację chałupników tkaczy.

W ostatnich czasach w łonie Stowarzyszenia Kupców i Przemysłowców Chrześcijan tworzy się bezprocentowa kasa dla członków Stowarzyszenia.

Niezależnie od powyższego zarząd powiatowy Stronnictwa Narodowego w Pabianicach podjął inicjatywę stworzenia ogólnej Chrześcijańskiej Kasy Bezprocentowej dla potrzeb najdrobniejszego rzemiosła i handlu (domokrążnego, straganiarskiego) pow. Łaskiego i m. Pabianic. O opracowanie statutu zwrócono się do p. Zygmunta Waysa – studenta wydziału prawno-ekonomicznego Uniwersytetu Poznańskiego. Odbył się szereg konferencji, w wyniku których około 60 osób i organizacji zgłosiło akces do Chrześcijańskiej Kasy Bezprocentowej. (1936)

***

Obecna Rada Miejska Pabianic, w której prym wiodą socjaliści i „sanatorzy” przy wybitnej współpracy chadecji, wykazuje dziwną troskliwość jeśli chodzi o interesy żydowskie.

Żeby nie być gołosłownymi, przytaczamy poniżej tabelę subwencji z budżetu m. Pabianic na instytucje żydowskie w roku administracyjnym 1937/1938. Tabelka ta przedstawia się następująco: na Lines – Hacedek (kolonie letnie dla dzieci) – zł 500; na żydowski dom starców – zł 1.000; na Stowarzyszenie Żydowskie Jas-Jakow” – zł 500; na żydowski dom noclegowy – zł 200; razem 2.200 zł.

Zaznaczyć trzeba, że oprócz powyższych sum udzielone zostały Żydom subwencje jeszcze z innych działów budżetu.

A teraz dla porównania przedstawiamy tabelkę subwencji dla organizacji chrześcijańskich: Łódzka Rodzina Radiowa – zł 100; Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia a Paulo – zł 800; na dożywianie dzieci w wieku przedszkolnym – zł 600; razem 1.500 zł.

Według tych zestawień okazuje się, ze socjalistyczna „ozonowo”-chadecka Rada Miejska Pabianic wyraźnie faworyzuje Żydów, udzielając im wyższe subwencje, niż dla organizacji polskich.

Warto jeszcze zanotować pewną charakterystyczną rzecz. Mianowicie udzielono subwencji w sumie 100 zł sekcie mariawitów, przeciwko której to sekcie za szkodliwą działalność na rzecz religii katolickiej odbywały się w Pabianicach zebrania protestacyjne.

Wszystkie te przytoczone fakty nie wymagają chyba komentarza. (15.02.1939)

W poniedziałek przewożony ze Zelowa do Łodzi przez Pabianice młody buhaj, uwolnił się z uwięzi i zaczął szaleć na placu gen. Dąbrowskiego, napastując przechodniów, z których jeden nieomal padłby ofiarą rozjuszonego zwierzęcia.

Celem uniknięcia niebezpiecznych następstw, zarządzono obławę, która nie dała zaraz skutku. Wystraszony buhaj goniony pędził głównymi ulicami miasta, siejąc panikę wśród przechodniów, a zwłaszcza Żydów.

Po dłuższym czasie buhaja udało się pochwycić. (16.02.1939)

Pabianice, 17 marca 1939 – W związku ze zbliżającymi się w Pabianicach wyborami do Rady Miejskiej wzrasta zapotrzebowanie na sale na publiczne zebrania przedwyborcze. W Pabianicach korzysta się przeważnie z miejskich sal kin „Nowości” i „Oświatowego”. Sale te podlegają wiceprezydentowi miasta, towarzyszowi Szczerkowskiemu. Ten „filar” podtrzymujący rozpaczliwie malejące szeregi socjalistów pabianickich, na których robotnik polski dostatecznie się już poznał, gospodarzy tymi salami, jak mu się żywnie podoba.

Uzyskanie sal dla organizacji i celów dla „czerwonych” bonzów niewygodnych napotyka zawsze na duże trudności, a już w obecnym okresie staje się wręcz niemożliwe.

Sprawa ta znalazła się na porządku dziennym jednego z ostatnich zebrań Rady Miejskiej. Zarzucono wówczas „towarzyszowi” Szczerkowskiemu, oddanie sali „Turowi” i innym związkom, a nie uwzględnienie organizacji, które wcześniej podanie o salę złożyły. Wobec stwierdzenia tych faktów, sale miały być wynajmowane przez specjalną komisję.

Tymczasem jednak nic się nie zmieniło. Przeciwnie, p. wiceprezydent oddaje salę temu, kto mu się podoba, a przede wszystkim każdemu – tylko nie Stronnictwu Narodowemu. W poniedziałek jeden z członków Zarządu Stronnictwa Narodowego zwrócił się do Magistratu z podaniem o salę. Kierownik wydziału gospodarczego powiedział, że sala na 26 bm. jest wolna i Stronnictwo Narodowe ją otrzyma. Po pięciu dniach jednak ten sam kierownik, oświadczył, że sale były już rzekomo zajęte na wszystkie soboty i niedziele w marcu, a nawet i w kwietniu, wobec czego Stronnictwo Narodowe sali nie otrzyma.

Odmówienie Stronnictwu Narodowemu miejskich sal na zebranie przedwyborcze, jest pierwszym etapem przedwyborczej walki z Obozem Narodowym, który, jako jedyny, stoczy bezwzględną i bezkompromisową walkę z frontem socjalistycznym, aby ukrócić panoszenie się socjalistów na ratuszu pabianickim. W tej walce dopomoże Obozowi Narodowemu całe społeczeństwo katolicko-narodowe.

***

Propolskie hasła, rosnących w siłę, narodowców skutkowały niestety przemocą i hejtem. Dlatego też władze sanacyjne próbowały tonizować ówczesne nastroje społeczne. „Orędownik” donosił:

Pocztówka z Berezy. Pabianice, 21 listopada - Rodzice 19-letniego Jerzego Lewandowskiego z Pabianic (Kolejowa 3), członka Stronnictwa Narodowego izolowanego w Berezie Kartuskiej otrzymali ostatnio od syna pocztówkę. Lewandowski prosi w niej o przysłanie ciepłej bielizny i ubrania. Na uwagę zasługuje fakt, że państwo Lewandowscy już trzykrotnie wysyłali bieliznę do Berezy Kartuskiej. Izolowany jednak widocznie nie otrzymał jej. Pan Lewandowski prosi rodziców, by nie martwili się o jego zdrowie, gdyż prócz bólów podłopatkowych nie odczuwa żadnych dolegliwości.

Cały zarząd Stronnictwa Narodowego w Pabianicach aresztowany! Pabianice, 7 września 1935 r. – W sobotę o godzinie 3 nad ranem policja z polecenia starosty Konopackiego dokonała skrupulatnej rewizji u następujących działaczy narodowych pow. łaskiego, członków zarządu powiatowego i miejskiego Stronnictwa Narodowego, w poszukiwaniu broni, gazów i nielegalnych ulotek, mianowicie u Zygmunta Kraja, kierownika powiatowego, Jerzego Lewandowskiego, b. więźnia z Berezy Kartuskiej, Stanisława Kuśmidra, ławnika Obozu Narodowego, Zygmunta Wajsa, prezesa Młodzieży Wszechpolskiej w Poznaniu, Antoniego Geislera, Kazimierza Studzińskiego, Edmunda Barochy, Józefa Grali, znanego z aresztowania na rozbitym swego czasu wiecu Wojtka Malinowskiego, Stefana Grajkowskiego, Władysława Kostrzewy, Bronisława Pazdeja, Kazimierza Kupki, Eugeniusza Siberta.

Wszystkich wyżej wymienionych, prócz Lewandowskiego, który od kilku dni jest na kuracji, aresztowano i odstawiono do aresztu. Aresztowania w dalszym ciągu trwają nawet po wsiach. Jak z powyższego wynika, aresztowano cały zarząd Stronnictwa Narodowego.

Na dzień 6 bm. Stronnictwo Narodowe w Pabianicach zwołało wielkie zebranie do lokalu na ulicy Pułaskiego. Można sobie wyobrazić zdziwienie przybyłych, kiedy zauważyli przed lokalem policję, która z nakazu starosty powiatowego nie pozwalała nawet na otworzenie lokalu i wstęp członków za legitymacjami.

Kiedy sekretarz Koła Tadeusz Kraj zwrócił się do komisarza Policji Państwowej p. Grzywaka, ten wyjaśnił mu, że lokal został zamknięty z nakazu starosty. Wobec tego oświadczenia sekretarz odwołał zebranie i wówczas dopiero lokal otwarto.

Przez cały wieczór przed lokalem pełnił służbę posterunkowy. Nadmienić należy, że koło lokalu SN krążyła liczna bojówka sanacyjna.

Zapowiadane na 7 bm. zebranie również zostało przez starostę powiatowego zakazane. (1935)

https://bc.wbp.lodz.pl/dlibra/publication/22118/edition/21032/content



Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij