www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Konspiratorzy

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Po zakończeniu drugiej wojny światowej młodzi pabianiczanie, wzorem starszych kolegów z Armii Krajowej  i następnie podziemia poakowskiego, przystąpili do działalności konspiracyjnej.

W roku 1947 zorganizowany został w Pabianicach najliczniejszy w kraju, liczący ponad 80 osób oddział  Konspiracyjnego Przysposobienia Wojskowego. Jego dowódcą został Ryszard Stankiewicz, powołany na to stanowisko rozkazem szefa sztabu Konspiracyjnego Wojska Polskiego, kapitana Bartolika. https://pl.wikipedia.org

 Należący do tego oddziału najczęściej kilkunastoletni chłopcy zajmowali się przede wszystkim akcjami propagandowymi. Wielu z nich zostało za to aresztowanych i osadzonych w więzieniach. Dziś z pabianickiego oddziału żyje jeszcze ponad 20 osób, wśród nich ich dowódca, dziś porucznik Ryszard Stankiewicz.

- Od chwili kiedy udało mi się zorganizować ten oddział minęło w kwietniu tego roku 48 lat – wspomina por. Stankiewicz. – Pamiętam jakby to było wczoraj, moje pierwsze spotkanie z kilkunastoletnimi „żołnierzami” konspiracji. Było to w nieistniejącym już dziś murowanym domku przy ulicy Trębackiej. Stamtąd bowiem i kilku sąsiednich ulic rekrutowali się pierwsi ochotnicy do oddziału. Potem przyszli inni: z Wadlewa, Drużbic, Dobronia, Kolumny, a nawet z Łodzi i z Szadku. Naszym zadaniem były akcje propagandowe. Uległy one zmniejszeniu w roku 1949, po aresztowaniach, podczas których bezpieka dotarła do mnie i do pozostałych 24 kolegów. Wszyscy zostaliśmy osadzeni najpierw w Urzędzie Bezpieczeństwa w Pabianicach. Po trzymiesięcznym śledztwie wywieziono nas do Łodzi i zamknięto wszystkich w celach więziennych przy ulicy Kopernika. Wszyscy też stanęliśmy wkrótce przed Wojskowym Sądem Rejonowym, który skazał mnie na 10 lat więzienia. Podobny wyrok otrzymał Ryszard Bukowski, pełniący w naszym oddziale funkcję magazyniera broni. Pozostali moi koledzy skazani zostali na kary od 5 do 9 lat więzienia. Osadzenie nas w więzieniu nie oznaczało zaprzestania działalności oddziału.

Były następne aresztowania, ostatnie miały miejsce w 1953 roku. W roku 1956 oddział wyszedł z podziemia i w ten sposób zakończył swoją 9-letnią działalność. Żeby o niej pamięć  nie zaginęła, przed 3 laty zainicjowałem wybudowanie na pabianickim cmentarzu pomnika dla uczczenia moich żołnierzy. Przy finansowej pomocy żyjących kolegów i sponsorów moje zamierzenie w pełni się udało. Uroczystość odsłonięcia pomnika odbyła się 23 lipca ubiegłego roku. O tym, że było to wielkie wydarzenie świadczyć może obecność wielu znakomitości – ludzi z drugiej konspiracji. Mam tu na myśli profesora generała Władysława Stanilewicza, który jest prezesem Związku Żołnierzy Podziemnych Sił Zbrojnych i Józefa Bąblewskiego – prezesa Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, a także przedstawicieli władz miejskich, partii politycznych i organizacji kombatanckich. Poświęcenia owego pomnika dokonał ksiądz prałat Ryszard Olszewski – proboszcz parafii pw. św. Maksymiliana Kolbego.

- Podczas tej uroczystości odczytał pan tekst jakiejś bojowej pieśni. Co to była za pieśń?

- Był to marsz naszego oddziału. Sam napisałem jego słowa w roku 1948. Śpiewaliśmy go podczas naszych spotkań, najczęściej w plenerze, m. in. przy ognisku w Ślądkowicach lub Lesie Karolewskim, gdzie organizowaliśmy nasze spotkania i ćwiczenia. Mimo braków stylistycznych marsz ten ma wielką wymowę patriotyczną. Jedna ze zwrotek brzmi następująco: Nad nami sztandary załopoczą/W dzień słoneczny, sierpniowy/Przed nami się głowy pochylą/Powstanie wolności dzień nowy.

- Ostatnio otrzymał pan od swoich kolegów piękny upominek w postaci szabli. Może powie pan o tym choć kilka słów?

- W maju tego roku podczas spotkania przy pomniku moi koledzy wręczyli mi szablę, na której wyryto słowa „Dowódcy Konspiracyjnego Przysposobienia Wojskowego porucznikowi Ryszardowi Stankiewiczowi – żołnierze”. Przed tą uroczystością szabla była poświęcona podczas mszy świętej w kościele św. Maksymiliana Kolbego przez ks. prałata Ryszarda Olszewskiego. Za ten dar serca jestem moim serdecznym kolegom i byłym żołnierzom ogromnie wdzięczny . (Wacław Nowak „Sztandary załopotały im po 46 latach”, Gazeta Pabianicka, nr25/1995 r.)

Na pomniku Konspiracyjnego Przysposobienia Wojskowego znajdują się nazwiska żołnierzy:

Ryszard Stankiewicz „Por. Wrzos” – dowódca

Jan Krawczyk „Strzała” – zastępca dowódcy

I Pluton „Błyskawica”

Czesław Przyrowski „Wilk” – dowódca

Stefan Borowiec „Czarny”

Ryszard Bukowski „Mściciel”

Zygmunt Kowal „Kwatermistrz”

Zdzisław Kowalski „Żagiel”

Henryk Stańczyk „Robot”

Zenon Szewc „Sęp”

II Pluton „Brzoza”

Roman Dykto „Dyzio” – dowódca

Tadeusz Gołębowski „Błękit”

Henryk Janicki „Okoń”

Karol Kołdras „Paweł”

Zdzisław Kopka „Krępy”

Waldemar Kozioł „Dąb”

Adam Rawski „Gudłaj”

Józef Szafulera „Tygrys”

Zdzisław Szczepaniak „Klon”

Zenon Wolniak „Kowal”

III Pluton ”Burza”

Jerzy Ciszewski „Wilk” – dowódca

Paweł Ciepłowski „Jesion”

Stanisław Banat „Chudy”

Henryk Janicz „Jodła”

Zygmunt Krawczyk „Żbik”

Stefan Muchyński „Brona”

Ryszard Romaldowski „Jastrząb”

Ryszard Szymański „Mazur”

IV Pluton „Warta”

Leszek Maciaszek „Lew” – dowódca

Stanisław Jach „Pantera”

Ryszard Krajewski „Gryf”

Bogdan Kurdziel ”Korab”

Leszek Prosnak „Sosna”

Modest Tondel  ”Tyran”

Romuald Spychalski „Orlik”

Jan Szelka „Zapora”.

https://katalog.bip.ipn.gov.pl


https://commons.wikimedia.org


***

Roman Peska w broszurce „Biali Harcerze”, 1999 przedstawił grupkę konspiratorów z ulicy Reymonta.

(…) Zaczęli myśleć o stworzeniu tajnej organizacji harcerskiej, której celem byłoby  krzewienie ducha patriotycznego oraz zwalczanie komunizmu. Najpierw były to potajemne spotkania, słuchanie radia i dyskusje w gronie braci Dąbrowskich, wiernych kolegów: Jurka Garusińskiego i Stanisława Antczaka. Spotykali się często w domu Dąbrowskich przy ulicy Reymonta 2, w czasie gdy ciocia była w pracy. Dołączył do nich Heniu Małecki. Było już ich pięciu oraz coraz więcej zapału i chęci.

W początkach 1950 roku  na jednym ze spotkań, Sławek Dąbrowski – najstarszy i najbardziej aktywny, zaproponował powołanie tajnej organizacji harcerskiej pod nazwą „Wodna Lilia”. Wszyscy zgodzili się bez wahania, a Stasiu Antczak zaproponował, by organizacji nadać nazwę ”Odwet”. Pojawiła się też propozycja, chyba zgłoszona przez Jurka Garusińskiego by organizację nazwać „Biali Harcerze”, na przekór tak okrzyczanemu i fałszywemu  „czerwonemu harcerstwu”. Był to dobry i trafny pomysł, ale Sławek uparł się przy nazwie „Wodna Lilia” i tak pozostało, przynajmniej na razie. Wszyscy wiedzieli, że trzeba będzie ją zmienić. Po uzgodnieniu nazwy, wybrano dowódcę – drużynowego. Jednogłośnie został wybrany Sławek Dąbrowski, a jego zastępcą został Jurek Garusiński. W pewnym momencie Sławek wstał, zgasił światło, postawił na środku stołu krzyż oraz palącą się świecę. Rozkazał wszystkim wstać i wyciągnąć prawą rękę w kierunku krzyża i powtarzać rotę przygotowanej przez siebie przysięgi: ”Ja syn polskiej ziemi, przysięgam być wiernym harcerzem – bojownikiem Tajnej Organizacji Harcerskiej ”Wodna Lilia”, wykonywać wszystkie rozkazy dowódcy, zachować tajemnicę – tak mi dopomóż Bóg”.

Każdy z członków dostał kapsułkę z cyjankiem potasu, który miał być użyty w momencie najwyższego zagrożenia. Cyjanek został wyniesiony ze Szkoły Chemicznej, w której uczył się jeden z członków organizacji Karol Galler. (…) Następnie każdy z uczestników zebrania wybrał i podał swój pseudonim: Lech Sławek Dąbrowski  „Lech”, Jurek Garusiński ”Pipel”, Heniu Małecki „Mały”, Stanisław Antczak „Haja”, Janusz Dąbrowski (brak danych), Karol Galler ”Galops”, Mirosław Lis „Chudy”.

Na następnym spotkaniu dyskutowano nad celami i zadaniami organizacji. Ustalono, że głównym celem organizacji będzie zwalczanie komunistycznej władzy, a ściśle mówiąc, utrudnianie jej życia, głównie poprzez demaskowanie jej metod i kłamstw, którymi się posługuje . Uzgodniono, że nieco później, po zdobyciu broni i amunicji oraz przeszkoleniu  organizacja podejmie działalność zbrojną.

Do zadań  bieżących zaliczono:

- drukowanie ulotek i haseł oraz ich rozlepianie na terenie na terenie miasta,       

- rozpoznawanie ludzi z najbliższego kręgu zamieszkania wokół ulicy Reymonta, a w szczególności tych co współpracują z władzą lub jej gorliwie służą, stanowiących zagrożenie dla innych np. funkcyjni członkowie PZPR, funkcjonariusze MO, UB, ORMO i administracji państwowej, donosiciele, szpicle i inni,

- ostrzeganie ludzi o zaistniałym zagrożeniu ze strony organów władzy,

- upominanie ludzi współpracujących z władzą i szkodzących innym.

W początkach 1951 roku na jednym z zebrań wypłynęła ponownie sprawa nazwy organizacji. Po burzliwej dyskusji, zgodzono się w końcu, że odtąd Tajna Organizacja Harcerska nosić będzie nosić nazwę ”Biali Harcerze” i tak już pozostało do końca. Na przełomie lat 1951-1952 „Lech” i „Haja” postarali się o broń. Były to dwa rewolwery colt i parabellum oraz  jeden kbks wraz z amunicją. Jak się okazało broń ta pochodziła z czasów okupacji niemieckiej i została zakupiona za składkowe pieniądze członków organizacji. Przechowywana była u ”Lecha” i ”Haji” w schowkach komórek i strychów. O wydaniu broni decydował ”Lech”. Ponieważ nikt z członków organizacji nie umiał posługiwać  się bronią z wyjątkiem ”Lecha”, rozpoczęto szkolenie, najpierw teoretyczne a potem praktyczne. Wiosną 1952 roku parę takich ćwiczeń przeprowadzono w lesie Karolewskim, Redzyńskim i na Pliszce.  Również takie ćwiczenia rozpoczęto w lasku miejskim, ale szybko zaniechano z uwagi na bliskość zabudowań i dużego ruchu.

Nowe możliwości i doświadczenia wzbudziły chęć podjęcia działań zbrojnych. Między innymi dyskutowano możliwość wyjazdu na Kielecczyznę w celu połączenia się z działającym tam podziemiem zbrojnym. Zamiar ten nie doszedł do skutku ze względu na brak pewnego łącznika i kontaktu. Również nie wyszła sprawa nawiązania kontaktu z miejscowymi organizacjami podziemnymi a szczególnie z organizacją działającą w Jutrzkowicach. W kręgu „Białych Harcerzy” krążyła informacja o tamtejszej organizacji. Nie mieli z nią żadnego kontaktu, nie znając  nikogo spośród tamtej organizacji. Obawiali się, że nawiązanie łączności z osobą nieznaną może doprowadzić do dekonspiracji ”Białych Harcerzy”.

Bieg tej sprawy  przerwało dramatyczne wydarzenie w Pabianicach. Miasto było poruszone. W lipcu 1952 roku na ulicy Świętokrzyskiej w nocy, po zbójecku i w bestialski sposób został zamordowany piekarz Bronisław Karaszkiewicz, ojciec 6 małych dzieci, były członek PSL. Oprawcami byli „stróże bezpieczeństwa” – funkcjonariusze miejscowego UB. Pogrzeb Bronisława Karaszkiewicza przekształcił się w dużą manifestację solidarności i protestu mieszkańców Pabianic. Wśród uczestników uroczystości pogrzebowej byli ”Biali Harcerze”.

Przeżyli to głęboko i postanowili ukarać tych, którzy dopuścili się zbrodni. Na najbliższym zebraniu sprawę przedyskutowano i uzgodniono, że cała organizacja skupi się na ustaleniu nazwisk i adresów zamieszkania oprawców. Poszukiwania trwały kilka miesięcy i zakończyły się powodzeniem. Ustalono nazwisko i adres.

Na kolejnym zebraniu organizacji podjęli decyzję – oprawcę trzeba zastrzelić, by odstraszyć innych, a ponadto tchnąć wiarę, że są siły które potrafią wymierzyć sprawiedliwość.  Ustalili, że wykonawcami wyroku będą „Lech” i „Haja”. Funkcjonariusza poddano kilkudniowej ciągłej obserwacji, na służbie, w domu, a szczególnie w drodze do i z pracy. Ustalono stały szlak jego drogi , dni i godziny oraz towarzyszące temu zwyczaje. Ostatecznie podjęto decyzję, że wyrok zostanie wykonany w nocy z 18 na 29 grudnia 1952 roku na ulicy Zamkowej w okolicach dawnego stadionu K&E. Około godziny 24 czatujący w pobliżu „Stylowej” ”Lech”i „Haja” zauważyli ubeka wracającego ze służby do domu. Szedł w kierunku Zielonej Górki (ul. Konopnickiej) po stronie lewej w towarzystwie jeszcze jednego osobnika, prawdopodobnie funkcjonariusza UB.

W ślad za nimi w pewnej odległości udali się „Lech” i „Haja”. Na wysokości domków familijnych (obecnie „jamnik”) towarzyszący osobnik skręcił w prawo i znikł. Wtedy „Lech” i „Haja” przyspieszyli, wyprzedzili oprawcę i z odległości kilkunastu kroków, odwracając się oddali kilka strzałów. Oprawca nie był zbytnio zaskoczony, rzucił się na ziemię, przekoziołkował pod płot i zaczął się ostrzeliwać. W tej sytuacji ”Lech” i „Haja” zbiegli. Jak się okazało później ubek został postrzelony w nogę.

Rano w dniu 29 XII 1952 roku na biurku komendanta KM MO w Pabianicach znalazła się notatka służbowa z dnia 28 XII 1952 roku Patorskiego Jana – sierżanta MO o postrzeleniu funkcjonariusza o godzinie 24 przy zbiegu ulic Poniatowskiego i Zamkowej. Intensywne śledztwo przy współudziale miejscowego UB nie dało oczekiwanych rezultatów. Ustalono wiele okoliczności napadu, jednak sprawcy zniknęli jak kamfora. Po upływie kilku miesięcy bezskutecznego śledztwa, sprawa zeszła na dalszy plan i w końcu została umorzona.

Przed „Białymi Harcerzami” pojawiły się nowe trudności. Zaczęły się jesienne pobory do wojska spośród roczników obejmujących konspiratorów. Pierwszy poszedł do wojska Jurek Garusiński. Zaczęli zastanawiać się co dalej? Padła propozycja pójścia do lasu i stworzenia oddziału leśnego. Uznali jednak, że nie ma na to warunków, po prostu brak odpowiednio wielkich lasów. Jesienią 1953 roku powołany został do wojska Stanisław Antczak.  W tej sytuacji postanowili  zawiesić działalność na czas odbywania służby wojskowej wszystkich jej członków. Tak też się stało, działalność ustała.

W kwietniu 1954 roku z wojska na urlop przyjeżdża Sławek Dąbrowski. Przypadkowa spotyka na ulicy starego znajomego Tadeusza B., którego nie widział w ciągu ostatnich lat. W rozmowie z nim Sławek zwierza się ze swojej działalności podziemnej, zamierzając zwerbować nowego członka. Niestety, nie wiedział, że Tadeusz B. niedawno wyszedł z więzienia gdzie odsiadywał wieloletnią karę za popełnione przestępstwo kryminalne. Nie wiedział również, że przeterminowane zwolnienie z więzienia było okupione podpisaniem zgody na współpracę z UB w roli oczywiście szpicla.

Po powrocie do koszar, już na bramie został  aresztowany przez Informację Wojskową. Rozpoczęło się brutalne śledztwo z zastosowaniem tortur. W następnych dniach zostają aresztowani przez Informację Wojskową w innych garnizonach Jurek Garusiński, Stanisław Antczak i Karol Galler.

Wszyscy  poddani zostają okrutnym metodom śledczym. Na przykład Jurkowi Garusińskiemu dłonie przykuto do stołu specjalnymi kajdankami a następnie ”oficer Wojska Polskiego” szarpał obcęgami paznokcie.

O sprawie został powiadomiony WUBP w Łodzi, któremu aresztowani zostali przekazani w celu kontynuowania śledztwa. Do końca kwietnia 1954 roku aresztowano wszystkich pozostałych „Białych Harcerzy”. Nie oszczędzono nikogo. Bito i torturowano na różne sposoby, szczególnie Sławka Dąbrowskiego i Stanisława Antczaka.

Śledztwo prowadził chor. Z. Adamczewski wraz z grupą „podręcznych oprawców” prawie przez pięć miesięcy. W dniu 6 października 1954 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi w składzie: przewodniczący – kpt. Zygmunt Depczyński, ławnicy – st. strz. Jan Gugała, st. strz. Włodzimierz Romaniuk rozpoczęła się sprawa karna przeciwko ”Białym Harcerzom”. Oskarżał prokurator wojskowy por. Jan Popławski. Wyrok w imieniu PRL ogłoszony został w dniu 18 października 1954 roku.

Skazani zostali:

- Sławomir Dąbrowski, lat 21 na 10 lat więzienia, 5 lat pozbawienia praw obywatelskich i przepadek całego mienia,

- Stanisław Antczak, lat 21 na 10 lat więzienia, 2 lata pozbawienia praw obywatelskich i przepadek całego mienia,

- Janusz Dąbrowski, lat 20, na 5,5 lat więzienia,

- Jerzy Garusiński, lat 22, na 1,5 roku więzieni,

- Henryk Małecki, lat 18 na 2 lata więzienia z zawieszeniem na 4 lata,

- Karol Galler, lat 21 na 5 lat więzienia.

Rozprawa miała charakter pokazowy, bowiem obok najbliższej rodziny, salę wypełniała młodzież studencka.(…)

Więzienne koleje losu skazanych nie odbiegały od katorżniczego standardu obowiązującego wówczas w PRL. Nieustanne cierpienie, poniżenie, brud, głodowe racje, choroby i straszliwe kary były udziałem tych młodych konspiratorów. Nie znamy wszystkich losów więziennych „Białych Harcerzy”. Nie żyją już: Sławek Dąbrowski, zmarły w 1979 roku w wieku 46 lat, jego brat Janusz Dąbrowski, zmarły w 1988 roku w wieku 54 lat, Mirosław Lis.

Wiadomo, że Janusz Dąbrowski znaczną część kary odbywał w wojskowym batalionie pracy górniczej w Brzezinach Śląskich, pracując w podziemiach kopalni. Wrócił do Pabianic 3 maja 1956 roku. W tym samym czasie powrócili do domu pozostali. Dalsze ich losy na wolności też nie były proste. Przez długie lata byli pod ciągłą obserwacją MO i SB. Często byli wzywani „na rozmowy” i przetrzymywani. Znalezienie pracy nie  było łatwe.(…)

Z aktu oskarżenia

(…) W miesiącu lutym 1953 r. Antczak Stanisław obawiając się aresztowania za dokonany zamach na funkcjonariusza MO mało przebywał w swoim domu i z tego powodu zaproponował Gallerowi Karolowi by ten go u siebie przenocował. W końcu lutego 1953 r. Galler Karol zapoznał Antczaka ze swą narzeczoną Schostak  zam. w Pabianicach, u której to obaj spędzili jedną noc. Na drugi dzień Antczak Stanisław u tejże Schostak Luizy rąbał drzewo i w trakcie tego Schostak zauważyła wystający spod marynarki pistolet.

Antczak Stanisław i Galler Karol widząc, że Schostak Luiza zauważyła ten pistolet zażądali od niej przyrzeczenia, że ich nie wyda, a gdy ta złożyła im to przyrzeczenie wówczas poinformowali ją o istniejącej organizacji i jej zadaniach jednocześnie proponując jej funkcję łączniczki.

Schostak Luiza zgodziła się na tą propozycję, wówczas Antczak Stanisław wyjął pistolet ”Parabellum” trzymany w kaburze i wręczył jej kaburę celem odniesienia do Dąbrowskiego Lecha.

Schostak Luiza na drugi dzień otrzymaną kaburę od Antczaka Stanisława odniosła do Dąbrowskiego Lecha, który słysząc od niej, że wie ona już o organizacji wymienił jej członków i ponownie zapoznał ją z celem organizacji, jednocześnie proponując funkcję łączniczki i naświetlając na czym ta funkcja będzie polegać.

Schostak Luiza zgodziła się na przystąpienie do organizacji i przyjęcie funkcji łączniczki. Po upływie trzech dni Schostak Luiza widząc się z Gallerem Karolem dowiedziała się od niego o dokonanym zamachu na funkcjonariusza MO przez Dąbrowskiego Lecha i Antczaka Stanisława. (…)

***

Nie jest znana liczba antykomunistycznych  grup młodzieżowych  istniejących w mieście po drugiej wojnie światowej. Znamy tylko organizacje rozpoznane przez Urząd Bezpieczeństwa, a inni organizatorzy jak przystało prawdziwym konspiratorom - zachowali tajemnicę do końca życia.   Roman Peska w publikacji „Nasze Orlęta: młodzież Pabianic w walce o niepodległość Ojczyzny 1900-2000” wymienia:

Walcząca młodzież Szarych Szeregów

Powstała w 1946 r. i działała na terenie Szkoły Podstawowej nr 10 w Pabianicach. Najprawdopodobniej rzeczywistym inicjatorem i dowódcą organizacji był Tadeusz Orłowski „Bury”. Członkami byli starsi uczniowie szkoły, roczniki 1930-1933, a celem jej było przygotowanie młodzieży  do przyszłej walki z komunizmem. W tym celu przechodzili przeszkolenie w zakresie m. in. posługiwania się bronią, obsługi radiostacji polowej  i inne. Aresztowania członków organizacji rozpoczęły się w miesiącu lutym 1949 r. o czym szkoła dowiedziała się od rodziców. Dekonspiracja nastąpiła najpewniej w wyniku zdrady jednego z członków.

Konspiracyjne Przysposobienie Wojskowe

Najpierw była „Błyskawica” i ”Brzoza”, a w końcu  grupa przyjęła nazwę Konspiracyjne Przysposobienie Wojskowe. Powstała wiosną 1948 r. a jej pierwszymi organizatorami byli: „Wilk” – Czesław Przyrowski, Ryszard Stankiewicz, Zenon Szewc z żoną Ireną. Komendantami byli: Czesław Przyrowski, a po nim Ryszard Stankiewicz. W skład organizacji wchodziło kilkudziesięciu młodych pabianiczan w wieku 18-20 lat, byli i starsi. Działalność rozszerzała się poza Pabianice, w kierunku Łodzi i Zduńskiej Woli. Młodzi, niepokorni stawiali sobie za cel zwalczanie komunizmu poprzez odpowiednie przygotowanie do walki. Plany organizacji pokrzyżowała pabianicka bezpieka, która wpadła na trop organizacji. Pierwsze aresztowania rozpoczęły się w lutym 1949 r. Przeszli okrutne śledztwo, którym kierował szef UB Wacław Baśko. W dniu 8 lipca 1949 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi skazał ich na długoletnie więzienie, od 3 do 10 lat. Jeden z nich Stanisław Jach został zamęczony we Wronkach.

Biali Harcerze

Twórcami tej młodzieżowej organizacji antykomunistycznej, w początkach 1950 roku byli bracia Dąbrowscy Sławomir i Janusz, który miał wtedy 17 lat. Było ich w sumie kilku. Dowódcą był Sławomir Dąbrowski a jego zastępcą Jerzy Garusiński. Pierwsze aresztowania zaczęły się  w kwietniu 1954 r., a bezlitosne śledztwo prowadził PUBP w Pabianicach  i Informacja Wojskowa. W dniu 6 października 1954 r.  wszyscy zostali skazani na długoletnie więzienie.

Zorza

W sierpniu 1952 r. z inicjatywy M. Patory powstała organizacja niepodległościowa o nazwie ”Zorza”, której przewodniczył wspomniany Patora.  Celem organizacji miało być redagowanie i wydawanie ulotek. Brak środków uniemożliwiał działalność. Organizacja była nieliczna, a w jej skład wchodzili ludzie po trzydziestce i starsi. Spory wewnętrzne doprowadziły do samorozwiązania, co nastąpiło w marcu 1953 r. W toku śledztwa prowadzonego  przeciwko członkom ”Skautingu” wypłynęła sprawa „Zorzy” i na tej podstawie bezpieka wszystkich aresztowała. W dniu 1 października 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi skazał ich na karę więzienia od 4 do 8 lat.

Skauting

Wczesną wiosną 1952 r. Henryk Adamiak, syn byłego członka Stronnictwa Narodowego, zainicjował powstanie organizacji zbrojnej w celu zwalczania komunizmu (ulotki, szkolenie, zdobywanie broni i środków finansowych). Organizacja liczyła kilkunastu członków. Pierwsze akcje w celu zdobycia pieniędzy nie powiodły się. Spowodowały dekonspirację, która pociągnęła falę aresztowań, począwszy od 28 kwietnia 1953 r., kiedy to aresztowano Mirosława Janiszewskiego. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Łodzi  z dnia 7 września 1953 r. skazani zostali na długoletnie więzienie.

Liczbę młodych  organizacji antykomunistycznych w Pabianicach próbowali także ustalić autorzy  broszury historycznej „Pamięci Żołnierzy Wyklętych”, PTTK – Pabianice, 2013:

Biali Harcerze – wiosna 1951 – XI 1953, d-ca Lech S. Dąbrowski, zakres działalności –gromadzenie broni, 8 osób.

Błyskawica i Konspiracyjne Przysposobienie Wojskowe – okres działalności III 1948 –III 1949, d-cy: Czesław Przyrowski „Wilk”, Ryszard Stankiewicz „Por. Wrzos”, zakres działalności – propaganda, gromadzenie broni, 11-37 osób.

Skauting – okres działalności: 1952-IV 1953, d-ca Henryk Adamiak ”Wicher”, zakres działalności  - propaganda, dywersja, 10 osób.

Walka o Ziemie Wschodnie (?)  - okres działalności: styczeń 1947 – II 1949, d-ca Jerzy Jan Bartłomiejczyk, zakres działalności – propaganda, 5-10 osób.

Zorza – okres działalności to lata 1950-1952, d-ca Mieczysław Patora, zakres działalności – propaganda, 5 osób.

***

Dariusz Rogut  w pracy „Precz z komuną! Niepodległościowe organizacje młodzieżowe na ziemi łódzkiej w latach 1945-1956” pisze, że na terenie Pabianic działali także członkowie Tajnej Organizacji Młodzieżowej z Ksawerowa.

(…) Jedną z utworzonych wówczas organizacji była Tajna Organizacja Młodzieżowa założona przez harcerzy pochodzących z Ksawerowa koło Pabianic. Inicjatorem i przywódcą organizacji był Bogdan Chlebowski (ur. 1935 r.) – uczeń III klasy Technikum Przemysłowo-Pedagogicznego w Pabianicach. Negatywnie oceniał on stalinowską rzeczywistość i swoimi przemyśleniami jesienią 1951 r. podzielił się ze swoim kolegą Witoldem Kochowiczem (ur. 1934 r.) – uczniem II klasy Technikum Chemicznego w Pabianicach. Znali się dobrze, gdyż chodzili do tej samej szkoły podstawowej i należeli do tej samej drużyny harcerskiej. Okazało się także, że choć byli członkami komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, identycznie oceniali sytuację polityczną w Polsce i mieli podobne poglądy polityczne.

W grudniu 1951 r. wspólnie postanowili założyć tajną organizację konspiracyjną. Jej celem miała być walka propagandowa z komunistycznym reżimem. Poprzez drukowanie i kolportaż ulotek, malowanie haseł i napisów na murach, zamierzali uświadamiać  Polakom sytuację polityczną, w której żyli. Pragnęli demaskować fałsz i zakłamanie komunistycznej władzy, ukazywać podległość gospodarczą i uzależnienie polityczne Polski od Związku Sowieckiego oraz walczyć z indoktrynacją społeczeństwa i monopolem „na prawdę” komunistycznego reżimu. Nie mając żadnego konspiracyjnego doświadczenia, ani kontaktów z innymi organizacjami, metody działania czerpali z dostępnej literatury dotyczącej okresu II wojny światowej.

Chlebowskiego inspirowały „Szare Szeregi” Aleksandra Kamińskiego i opisana w nich walka młodych harcerzy z okupantem niemieckim. Wpływ na poglądy Chlebowskiego i późniejsze jego działania, wywarły także informacje o Polsce pozyskiwane z zachodnich audycji radiowych. Słuchał on systematycznie, zagłuszanych i zakazanych, audycji Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki. Miał możliwość porównania wiadomości przekazywanych przez cenzurowaną komunistyczną prasę z informacjami przekazywanymi z Zachodu. Potrzeba podjęcia działalności antykomunistycznej przyspieszyła decyzję o założeniu organizacji.

Od stycznia 1952 r. rozpoczęli pozyskiwanie członków do założonej organizacji. Rekrutację zaczęli od kolegów z rodzinnej miejscowości, z Ksawerowa, oraz ze szkoły. Pierwszymi członkami, oprócz dwóch organizatorów, zostali ich koledzy szkolni: Bronisław Świerczyński (ur. 1935 r.) – uczeń II klasy Technikum Mechanicznego w Pabianicach oraz Aleksander Jurga (ur. 1935 r.) – uczeń III klasy Technikum Przemysłowo-Pedagogicznego w Pabianicach.

W styczniu 1952 r. pierwsze zebranie organizacyjne zorganizowano w mieszkaniu Chlebowskiego. Według roty ułożonej przez Chlebowskiego wspólnie złożyli przysięgę na wierność i zachowanie tajemnicy oraz przyjęli nazwę: Tajna Organizacja Młodzieżowa. Zebrania grupy miały odbywać się, co dwa, trzy tygodnie, ale bez    określonego harmonogramu. Młodzi konspiratorzy obrali pseudonimy: Chlebowski został „Jerzykiem”, Kochowicz „Leonem”, Świerczyński „Mietkiem”, a Jurga „Stasiem”. Zakładali stworzenie 15-osobowychgrup, dzielących się na podgrupy, a te z kolei na trójki. Wszystkich obowiązywała przysięga organizacyjna i posłuszeństwo wobec przełożonych. Każdy członek obierał sobie pseudonim, a fundusze na działalność pochodziły z określonych, ale dobrowolnych składek.

W kolejnych miesiącach do organizacji wstąpili: Leon Kucharski „Kazik” (ur. 1935 r.) – uczeń szkoły zawodowej, Jan Rudziński „Kostek” (ur. 1935 r.) – uczeń III klasy Technikum Przemysłowo-Pedagogicznego w Pabianicach, Henryk Gajda „Józef” (ur. 1935 r.), Tadeusz Jendraszek ”Jurek” (ur. 1934 r.) – uczeń II klasy Gimnazjum dla Pracujących, Andrzej Kupiński ”Piotr” (ur. 1937 r.) – uczeń II klasy gimnazjum w Łodzi, oraz Leszek Rakowski „Bogdan” (ur. 1938 r.) (…)

Od kwietnia 1952 r. rozpoczęto konkretne działania. Kochowicz zakupił dwie drukarki dziecinne, a Chlebowski tusz i papier. Składanie tekstu i druk ulotek na prymitywnej drukarce było pracochłonne i żmudne, ale pomimo tego wykonano ich kilkaset do każdej  akcji. Hasła na ulotkach musiały być krótkie, ale wymowne. W drugiej połowie kwietnia przygotowali ulotki mówiące o propozycji nowej stalinowskiej konstytucji. Pisali w nich: ” Polacy i Polki! Narzucona przez komunistów pseudo-konstytucja jest nowym aktem okrutnego szyderstwa. Głosi ona wolność i dobrobyt, a wprowadza niewolę i ucisk. Miejmy nadzieję, że tyrania runie, a wyzwolona Polska przyniesie nam naprawdę Wolną Konstytucję”.

„Jerzyk” w zabudowaniach swoich rodziców wspólnie z Kochowiczem i Kucharskim wykonał pierwszych  800 szt. ulotek. W paczkach po ok. 100 sztuk rozdano je członkom na spotkaniu organizacyjnym w Kolumnie. Omówiono jednocześnie trasę i miejsca akcji. Ulotki otrzymali Świerczyński, Gajda i Jendraszek. Kochowicz i Chlebowski rozkolportowali je na terenie Kolumny koło Łasku. Dodatkowo „Jerzyk” sam rozrzucił ok. 100 szt. w Pabianicach wzdłuż ulicy Żymierskiego, Partyzanckiej i Sejmowej. Kilka dni później Świerczyński rozrzucił ok. 100 szt. na drodze w pobliżu stacji kolejowej w Pabianicach. Gajda wyrzucił trzy na drogę, a pozostałe spalił w piecu. Oprócz akcji ulotkowych pisano także hasła na murach i przystankach tramwajowych. Działania takie podejmowali zarówno indywidualnie jak i grupowo. (…)

Piąte spotkanie miało miejsce pod koniec czerwca w Kolumnie k/Łasku. Przybyli wówczas Kucharski, Kupiński, Jendraszek, Rakowski oraz Świerczyński. Tam Chlebowski wręczył każdemu przygotowane ulotki. Treść we wszystkich była jednolita i wymowna: ”Polacy i Polki. Chwila wyzwolenia z niewoli komunistycznej coraz bliższa. Tyran drogo zapłaci za swe  zbrodnie za krew tysięcy patriotów polskich. Za mord katyński, za nasze cierpienia. Bóg da że doczekamy wolnej, sprawiedliwej i niepodległej Polski.” Ok. 400 szt. ulotek rozrzucili w Pabianicach. „Jerzyk”, „Leon”, „Kazik”, „Piotr”. „Mietek” rozkolportował je na terenie wsi Okup Wielki i okolic, ”Jurek” na terenie Kolumny. Jedną z ulotek UB znalazło 9 lipca 1952 r. w toalecie Państwowych Zakładów Przemysłu Jedwabniczego w Pabianicach, uznano, iż za akcję muszą być odpowiedzialne osoby zamieszkujące okoliczne wioski i pracujące w zakładach jedwabniczych. Z tego powodu nakazano Referatowi Ochrony UBP w PZPJ weryfikację miejsc zamieszkania potencjalnych podejrzanych. (…)

Także w nocy z 13 na 14 lipca kolejne partie ulotek zostały odnalezione w Pabianicach w pobliżu Pabianickich Zakładów Środków Opatrunkowych. Akcja ulotkowa TOM została zauważona przez organy bezpieczeństwa. 14 lipca 1952 r. por. Antoni Zwierzchowski, naczelnik Wydziału III WUBP w Łodzi, natychmiast powiadomił o zaistniałej sytuacji swojego zwierzchnika – naczelnika Wydziału I Departamentu III MBP w Warszawie. Śledztwo w tej sprawie podjęło PUBP i Komenda Powiatowa MO w Łasku.

Również 25 lipca na terenie Pabianic (od ul. Żwirki i Wigury do ul. Poprzecznej) oraz 27 lipca br. na terenie Kolumny odnaleziono łącznie kilkadziesiąt ulotek zaczynających się od słów: ”Polacy i Polki! Narzucona przez komunistów pseudo-konstytucja…”  Powyższe fakty spowodowały podjęcie przez bezpiekę konkretnych działań zmierzających do ujęcia sprawców tych akcji. PUBP nie tylko uruchomił, o czym wspomniałem wcześniej sieć agenturalną w pabianickich zakładach, ale także zorganizował pięć nocnych zasadzek w Pabianicach w pobliżu miejsc odnalezienia ulotek . Jednak nie przyniosły one spodziewanych rezultatów. Bez wątpienia kpt. Henryk Bilski, szef PUBP w Łasku, miał poważny problem, którego nie był w stanie szybko rozwiązać. Tym bardziej, że nad ranem 28 lipca, znów pojawiły się na terenie Pabianic dwa rodzaje ulotek: „Polacy i Polki! Chwila wyzwolenia z niewoli komunistycznej coraz bliższa…” oraz „ Polacy i Polki! Narzucona przez komunistów pseudo-konstytucja …” Treść ulotek wskazywała jednoznacznie, że ich kolportażu dokonywało to samo środowisko. Jak wynika z raportu kpt. Bilskiego do naczelnika Wydziału Ogólnego WUBP w Łodzi ppor. Marii Gębickiej, ulotki zbierali tego dnia funkcjonariusze MO i UBP patrolujący miasto. Zostały odnalezione na ul. Armii Czerwonej, Traugutta, Chłodnej, Żeromskiego, Garncarskiej, Marii Curie-Skłodowskiej, Orlej, Cichej oraz przy dworcu kolejowym.

W swoim raporcie kpt. Bilski zwracał szczególną uwagę na kilka ważnych faktów. Po pierwsze, akcja kolportażu została przeprowadzona w sposób wyjątkowo przemyślany i zaplanowany. Nie została bowiem dokonana w okresie szczególnego zabezpieczenia miasta przez organy bezpieczeństwa, w związku z kolejną rocznicą powołania Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, ale kilka dni później, gdy zmniejszono ilość nocnych patroli. Po wtóre, ulotki rozrzucono w zupełnie innym miejscu niż poprzednio, co spowodowało, że założone przez UB-MO zasadzki nie przyniosły planowanych zatrzymań. Te fakty doprowadziły kpt. Bilskiego do wyjątkowo poważnej konstatacji, że: wróg jest w kontakcie z funkcjonariuszami tutejszego Urzędu, lub też Komisariatu, którzy o wszystkim go informują a co wynika z działalności wroga podczas rozkolportowania ulotek.

Wykrycie grupy odpowiedzialnej za kolportaż ulotek stało się dla Bilskiego sprawą priorytetową i prestiżową. Intensyfikując działania PUBP, podjął on m. in. decyzję o powołaniu, złożonego z najlepszych pracowników pabianickiego UB i MO, zespołu odpowiedzialnego za zorganizowanie stałej, trwającej przez tydzień, zasadzki na terenie miasta. Funkcjonariusze podczas działań mieli występować wyłącznie po cywilnemu. Jednocześnie utworzył pięcioosobową grupę operacyjną, złożoną z pracowników UB i MO, odpowiedzialną za zakończenie sprawy. W raporcie specjalnym, wysłanym 28 lipca do przełożonego, por. Zwierzchowski scharakteryzował działania podjęte w celu ustalenia sprawców tych akcji. Ponieważ ulotki znalazła straż przemysłowa PZŚO założono, że rozkolportowali je pracownicy zakładów. Z tego powodu zamierzano wytypować podejrzane osoby i zaktywizować wokół nich sieć agenturalną, kontakty poufne oraz przesłuchać wytypowanych pracowników. Także pod koniec lipca 1952 r. w WUBP w Łodzi opracowano dodatkowy „Plan operacyjno-śledczy”, zmierzający do przyspieszenia wykrycia „wrogów władzy ludowej”. Zawarto w nim podstawowe kierunki działań dla grupy operacyjnej PUBP. Łódzcy funkcjonariusze zwrócili w nim uwagę m. in. na potrzebę pełnego rozpracowania operacyjnego środowiska byłych członków, rozbitego w 1949 r. w Pabianicach Konspiracyjnego Przysposobienia Wojskowego.

Fakt podejmowania w przeszłości przez KPW akcji o podobnym charakterze przemawiał za możliwością kontynuacji tego typu działań przez niektórych działaczy. Jednocześnie podkreślono konieczność werbunku, spośród młodzieży związanej z KPW, informatorów oraz przeprowadzenie dokładnych wywiadów dotyczących członków KPW i ich miejsc pobytu w konkretnych dniach lipca. W „Planie” zwrócono także uwagę na pilną potrzebę rozpracowania środowiska robotniczego w PZPJ w Pabianicach, które zostało „opanowane przez  środowiska akowskie i winowskie”, tym bardziej, że w przeszłości miały tam miejsce  antypaństwowe działania. W związku z tym, wskazano także na konieczność wytypowania i dokonania werbunku agentury spośród ”wrogiego elementu”. Zadanie to przydzielono grupie operacyjnej PUBP oraz Referatowi Ochrony UB w PZPJ. Jednocześnie wraz z werbunkiem nowej agentury, wskazywano na potrzebę zaktywizowania sieci agenturalnej funkcjonującej wśród młodszych pracowników PZPJ. (…)

Chlebowski w swoim mieszkaniu, w sierpniu 1952 r., wraz z Jurgą wydrukowali kolejną partię ulotek. Dotyczyły one wyborów do Sejmu PRL, a de facto farsy wyborczej. Młodzi konspiratorzy pisali: „Polacy! Komunistyczna heca wyborcza, to nowy akt szyderstwa wobec narodu polskiego. Ale niech  wiedzą ci kandydaci, że za wysługiwanie się sowieckiemu okupantowi naród zapłaci im kiedyś stryczkiem. Niech wiedzą, że naród polski nigdy nie uzna narzuconego mu ustroju i bezprawia”. Wydrukowali ok. 500 sztuk, które otrzymał Jurga i Rudziński. Jurga ulotki zniszczył, Rudziński rozkolportował je na terenie wsi Huta Dłutowska, a pozostałe rozrzucono na terenie Pabianic.

W sierpniu 1952 r. z organizacji wycofali się Kupiński i Rakowski, prosząc o skreślenie ich z szeregów TOM-u . Natomiast Jendraszek i Gajda zerwali jednostronnie kontakty z kolegami. Jak wynika ze złożonych zeznań, Chlebowski, obawiając się dekonspiracji i zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, zniszczył posiadaną dokumentację organizacji. Spalił zeszyt, w którym był tekst przysięgi, nazwiska członków i ich pseudonimy, opis przeprowadzonych akcji. Spotkania zaczęły odbywać się w mniejszych grupach, ale Chlebowski z Kochowiczem zaczęli myśleć o samorozwiązaniu organizacji. De facto, od tego momentu grupa ksawerowska przerwała swoją  działalność. Z początkiem 1953 r. Chlebowski i Kochowicz powiadomili swoich kolegów o jej rozwiązaniu. (…)

https://przystanekhistoria.pl



Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij