Gwiazdy
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęW mieście fabrycznym dominowała bieda i najczęściej brak czasu wolnego, doskwierał także niedosyt odpowiedniej edukacji i wychowania, ale potrzeba kulturalnej rekreacji była przemożna. Gazeta Pabianicka z 8 sierpnia 1926 roku zamieściła wypowiedź jednego z czytelników.
Biedne miasto
Zaprawdę, smutnym i biednym miastem są Pabianice, życie towarzyskie zamarło, kina dają odsmażane programy, deszcz pada, słowem cisza i martwota. Chcesz się z kimś spotkać, pogadać w miłej, artystycznej atmosferze, masz kłopot, bo nie wiesz, dokąd się udać. W alejkach tysiące młodzieży, często nawet źle wychowanej, nie zachęca do tego, byś się z nią zmieszał i rozmawiał o czymś dobrym wśród różnojęzycznej gromady spacerowiczów.
Pójdziesz do cukierni, cisza, martwota, nudy, pustka. Co ma cię tam przyciągnąć? Pójdziesz do restauracji, krzyki pijanych gości, brud, zaduch – oto twe otoczenie. Dokąd pójść?
Byłem niedawno w Piotrkowie, Kaliszu, Częstochowie, Lesznie, Ostrowiu. Jak inne życie prowadzą te miasta! Idziesz ulicą, słyszysz ze wszystkich stron tony muzyki, nadchodzące to z cukierni, czy z restauracji. Wchodzisz tam, stoliki obsadzone publicznością, muzyka gra – jasna, wykwintna atmosfera cię otacza. Nie słychać tu okrzyków pijanych, bo w obliczu muzyki – sztuki, trzeba się przecie zachować dostojnie.
Wszędzie wyczuwasz pewien dostatek, pewną kulturę duchową; muzyka budzi wrażenie piękna, budzi zadowolenie, jest ci tu dobrze. W miastach wielkopolskich tak na przykład małych jak Śrem (równy Łaskowi) nietrudno odszukać muzykę w restauracji czy cukierni. Ludzie wymagają wprost muzyki, chcą żyć w lepszej atmosferze - i muzykę też mają.
W cukierniach tych widzisz często ludzi niezamożnych, którzy znaleźli parę groszy na to, by przy dźwiękach muzyki wypić herbatę, zjeść ciastko i móc się czuć choć chwilę członkiem rodziny kultury zachodniej. Podobnie jest i w wielu miastach b. Kongresówki, z których m.in. kilka wymieniłem.
W Pabianicach ludzie nie mają muzyki, toteż chodzą smutni, przygnębieni albo też przeciwnie, tak rozochoceni, że lepiej ich unikać, szczególniej, gdy wychodzą z restauracji, gdzie zalewali robaka goryczy.
Muzyka wpaja umiar, smak estetyczny, budzi wstręt do brzydoty. Kiedyż nasze cukiernie i restauracje znajdą się w pięknych lokalach, kiedy zabrzmi w nich słodka muzyka? Kiedy staną się miłym kątkiem, w którym zagości kultura i radość płynąca z głębi serca?
*
Organizatorzy imprez kulturalnych napotykali spore problemy z rozpoznaniem oczekiwań pabianiczan. Tygodnik lokalny emocjonował się kolejnymi porażkami frekwencyjnymi.
Pabianiczanie, tak nie można!
Urocza gwiazda polskiego ekranu p. Jadwiga Smosarska przybyła do Pabianic w dniu 9 maja, aby w sali kinematografu Luna wygłosić odczyt zatytułowany „O kinie i o sobie”. Odczyt ten ściągnął w Łodzi tłumy wielbicieli talentu tej artystki. Pabianice jednak zawiodły. Sympatyczna prelegentka odczytu odbyć nie mogła z powodu przybycia zbyt małej liczby słuchaczy. (GP nr 4/1926 r.)
Wikipedia.org - Jadwiga Smosarska
Skandal!
Dnia 8 lipca przybyli do Pabianic dwaj wielcy artyści: tenor bohaterski opery warszawskiej Ignacy Dygas i profesor muzyki Karol Szymanowski. Zdawało się, że sala Kinematografu Miejskiego (obecnie Kino „Tomi”) będzie przepełniona, że wielu zwolenników śpiewu i muzyki odejdzie bez biletu od kasy. Te dwa nazwiska wielkiej sceny polskiej, tak znane w całym kraju, miały być sensacyjnym ewenementem w naszym grodzie. Tymczasem…
Tymczasem przyszło wszystkiego … 50 osób i wieczór śpiewu słowiańskiego i wielkiej muzyki światowej trzeba było … odwołać.
Skandal!
Nasza publiczność wystawiła sobie świadectwo ubóstwa i skompromitowała się w oczach wielkich artystów. Czyżby nasze miasto nie dorosło jeszcze do wielkiej sztuki i nie wie, kim jest Dygas i Szymanowski?
- W mojej dwudziestoletniej karierze artystycznej – powiada z uśmiechem Dygas – zdarza mi się to po raz drugi: raz było to w Moskwie podczas olbrzymiej strzelaniny na ulicach za czasów rewolucji bolszewickiej i drugi raz w … Pabianicach, mieście cichym, mającym opinię miasta znającego się na sztuce. Wczoraj występowaliśmy w Poznaniu. Słuchało nas 4 tysiące osób. No, to drobnostka – przerywa sobie wielki artysta – przyjedziemy raz jeszcze do Pabianic, wtedy wszyscy przyjdą.
Tak, wtedy wszyscy powinni przybyć, powinni postarać się o to, by ten skandal z dnia 8 bm. był wymazany z życia artystycznego miasta Pabianic. (GP nr 11/1926 r.)
Cyfrowa Biblioteka Polskiej Piosenki - Dygas Ignacy
Wikipedia.org - Karol Szymanowski
Jednak przeważały imprezy ze wszech miar udane chociaż w prowincjonalnych dekoracjach. Recenzent miejscowej gazety odnotował „niebywały sukces p. Lucyny Messal”.
Teresina i Napoleon
W poniedziałek dnia 8 listopada na scenie Kinoteatru Miejskiego gościła Warszawska Operetka „Nowości” z p. Lucyną Messal na czele. Wystawiono ostatnią nowość stolicy – „Teresinę i Napoleona”. Operetka ta w powodzi najnowszych sztuk tego rodzaju, będących często nie operetką a skeczem, wyróżnia się wybitnie wieloma walorami. Ma przede wszystkim zwartą treść i sens. Maluje nam ona życie skromnej aktoreczki teatru wędrownego Teresiny, która dzięki swemu talentowi zdobyła sławę gwiazdy Francji. Urodziwą primadonnę chce posiąść Napoleon. Lecz zdobycie cnoty uczciwej kobiety okazało się trudniejsze, aniżeli wygranie wielu bitew. Teresina z więzów pokusy wyzwala się z łatwością, dzięki czemu zyskuje skarb trwalszy, a gorąco przez nią oczekiwany – kochającego i urodziwego męża – hrabiego Lavalette. Z tą akcją zasadniczą wiążą się wątki innej akcji, stwarzając szereg nadzwyczaj humorystycznych sytuacji.
Wszystko to dzieje się na tle melodyjnej muzyki, pełnej liryzmu, obfitującej w efektowne przejścia. W tkaninę dawnej, tak miłej muzyki, wpleciono szereg taktów nowszych, fragmentów shimmy czy foxtrotta, skutkiem czego powstała muzyka nowoczesna, a miła nawet i dla laików.
Odegrano rzecz świetnie!
Oczywiste, że na plan pierwszy wysunęła się primadonna operetki polskiej p. Lucyna Messal. Szeroką skalą głosu, świetną klasą tonu, nie mówiąc już o strojach, które naprawdę olśniewały, szczególnie w akcie drugim. Jej śpiew sprawiał widzom prawdziwą ucztę artystyczną, toteż każda aria czy kuplet wywoływały grzmot oklasków rozentuzjazmowanej publiczności.
Ale wartość artystyczna sztuki nie zamknęła się, jak to zwykle bywa, w osobie primadonny, bowiem cały zespół zyskał sobie wspaniałą gra jednogłośne uznanie. Świetną była p. Milewska w roli Pauliny, siostry Napoleona; publiczność i tej artystce nie żałowała oklasków. Doskonałymi byli p. Dowmut w roli niedołężnego kandydata do tronu … dardanelskiego, p. Laskowski w roli początkowo bezrobotnego golarza, później totumfackiego Teresiny, wreszcie w roli księcia. P. Mierzejewski w roli hr. Lavalette, pomimo małej niedyspozycji głosowej, umiał z siebie wydobyć ton kochanka o gorącej krwi. P. Zbierzyński w roli Napoleona był lakoniczny i stanowczy, jak na wielkiego cesarza Francji wypadało.
Reszta zespołu bez zarzutu. Orkiestrę zastępował doskonale zgrany kwartet pod kier. p. Nawrota. Rzecz charakterystyczna, skromny kwartet tak subtelnie dostosował się do potrzeb operetki i tyle stworzył dobrych momentów, że widz i słuchacz nie odczuł ani przez chwile potrzeby większej orkiestry. W ogóle uderzyła wszystkich obecnych na sali nadzwyczajna dbałość artystów o jak najlepsze wykonanie operetki.
Publiczność pabianicka od pewnego czasu odnosi się do widowisk o sensacyjnych tytułach lub z sensacyjnymi nazwiskami wykonawców – z dużą rezerwą. Niejednokrotnie bowiem spotykał ją w teatrze zawód. Tym razem jednak wszyscy zgodnie okazywali żywe zadowolenie, gdyż wykonawcy z p. Lucyną Messal na czele potraktowali rzecz z dużym pietyzmem.
Ale… Jak długo jeszcze będziemy pod adresem kierownictwa sali teatralnej powtarzać to ale? Chodzi nam o dekoracje. Jakie były dekoracje? Ano te same co zawsze – papierowe, dziurawe. Próżno dekorator operetki warszawskiej zasłaniał je kotarami i zasłonami, dziury zawsze na wierzch wychodziły. (GP nr 29/1926 r.)
Pabianiczanie od zawsze gustowali w popisach lekkiej muzy, zwanej także podkasaną.
Dzieje Lady Chic
Do serii ataków na serca wyznawców lekkiej muzy przedsiębiorcza p. Kazimiera Niewiarowska postanowiła dodać wypad na prowincję.
- Pojedziemy do Łodzi – rzekła pewnego razu do swego kierownika-administratora. – Mam nadzieję, że to się nam opłaci. Niechaj i biedni łodzianie zadrżą na mój widok.
- Może by tak znowu wpaść do Pabianic – radzi administrator.
- Do Pabianic? A cóż to za zwierzę? Czy to jest nazwa rzeki, państwa, czy teatru?
- To wielkie miasto – woła z zapałem administrator. – Proszę pani! Tam mówią o kanalizacji, mówili kiedyś o elektrowni, wybudowali teatr na tysiąc miejsc. Dekoracje cudowne, wygody! Tam wszyscy zjeżdżają: Opera Warszawska, Teatr Narodowy, Pat i Patachon. Teraz nawet było Święto Pieśni!
- Jedziemy do Pabianic – zadecydowała z zapałem p. Niewiarowska.
Sensacja w naddobrzyńskim grodzie
- Co? Niewiarowska w Pabianicach? Czy aby prawdziwa? Może to taki kawał, jak z Patem i Patachonem, którzy za swą niewinną mistyfikację musieli siedzieć w pabianickiej kozie przy Garncarskiej?
Okazało się, że przyjedzie prawdziwa Niewiarowska i do tego z kapelmistrzem p. Kochanowskim. A co będzie robił kapelmistrz? Naturalnie musi dyrygować orkiestrą! A co za dekoracje? Hall, sypialnie, willa Maharadży! A do tego jeszcze pp. Horski, Sulima, Szarkowski, Wołowski i tylu innych, że nie starczyłoby miejsca na skórze p. Wołowskiego, przepraszam, na skórze wołowej, aby wszystkich i wszystko zapisać.
A więc idziemy!
Publiczność się zbiera. Z dziwnym błyskiem w oczach schodzi się w piątek 22 października publiczność do wielkiej sali Kina Miejskiego. Każdy myśli z niepokojem: czy aby w Pabianicach publiczności, która w dniu 22-go miesiąca będzie miała z 6 lub 8 złotych na bilet. Ale kto by przyjrzał się tego dnia, jaki ruch panował na giełdzie pożyczkowej i nasłuchał pytań w rodzaju: Pożyczysz 5 zł na Niewiarowską? – ten by spokojnie wchodził na salę. Istotnie, kto tylko mógł pożyczyć te parę złotych, przybył.
Dodać trzeba, że przybyli na widowisko również i ci, którzy zasadniczo nie chcą innym pożyczać. Sala zapełniała się powoli. Tyły (po 3 zł) zabite do ostatniego miejsca. Front (po 8 zł) luźny!
Spojrzała p. Niewiarowska swym figlarnym oczkiem przez szparę w kurtynie na salę – trochę mało, ale trzeba grać.
Orkiestra gra!
Przez salę przechodzi kapelmistrz p. Kochanowski. Nie bardzo podobny do mistrza Jana z Czarnolasu, nawet trochę zakrawa na inną rasę, ale cóż to szkodzi. Z chwilą podniesienia kurtyny, rozlegają się dźwięki potężnej orkiestry i grzmią basy, secunda, harfy, skrzypce, klarnety, trąby, a na scenie już rozprasza mroki niepokoju p. Niewiarowska. Orkiestra gra coraz cudniej. P. Kochanowski dokazuje z nią cudów. Eksperci twierdzą, że właściwie orkiestry nie było, zastępowało ją pianino, na którym grał sam p. Kochanowski i sam sobie dyrygował. Mnie się jednak zdawało, że gra wspaniała orkiestra – zresztą nikt o niech nie myślał, bo na scenie królowała p. Niewiarowska. Może zresztą jej urok tak zasugestionował widzów, że im się zdawało, że to orkiestra gra, a to kinowe pianino grało.
Pani Niewiarowska się rozchmurzyła
Pabianiczanie zrozumieli szybko, co za wdzięk i urodę gości nasza scena. Kontakt między scena a publicznością nawiązany został w jednej chwili. Wnet też zagrzmiały salwy śmiechu, grzmoty oklasków, bisy, krzyki radości, no i szmery podziwu. P. Niewiarowska zorganizowała momentalnie rewię mód. Publiczność podziwiać mogła strój kąpielowy, pyjamy, koszulki, strój wieczorowy, popołudniowy, ranny, nocny. (Już nazajutrz na ulicach miasta paradowała pewna dama w kapeluszu a la Niewiarowska).
Uznanie publiczności rozchmurzyło do reszty piękną primadonnę. Toteż darzyła ona widzów swym złotym humorem, śmiechem, śpiewem. A już polkę Ojra tak cudnie – pokracznie zatańczyła w męskim stroju – że bisom nie było końca.
Wtedy to jeden z filarów naszego miasta zrozumiał, że nie może nie wręczyć rozkosznej Lady Chic bukietu kwiatów. Na gwałt posyła więc ogrodnika po kwiaty, które w ciemnościach cięto w niedalekim ogrodzie i ułożone w bukiet ostentacyjnie podano pięknej warszawiance.
Refleksje poteatralne
Wychodząc z teatru, wszyscy byli pod wrażeniem świetnej gry zespołu i uroku jego kierowniczki. Dopiero w domu zaczęły się rodzić w duszach pewne wątpliwości. Coś to było za krótkie, a szczególnie ostatni akt; musiano tu sporo scen wyrzucić. Prawda, a gdzie balet, gdzie się podziały ponętne girlsy, których sporo zdobi scenę warszawską. Dekoracje? Prawda, przecie jedne i te same dekoracje oznaczały hall, sypialnię, pałac Maharadży.
Ale pomimo tych zastrzeżeń nikt nie żałował wieczoru. Kto zaś chce zobaczyć wszystko, niech jedzie do Warszawy. Pabianice to nie Warszawa. (GP nr 27/1926 r.)
Wikipedia.org - Kazimiera Niewiarowska
„Trio”
W czwartek, dnia 7 bm. Pabianice przeżywały nie lada sensację. Oto Malicka, Węgierko i Zbyszko Sawan wystąpili w komedii pt. „Trio”. Bilety wyprzedano w ciągu jednego dnia. Mimo to przy kasie teatru zebrały się tłumy publiczności, domagające się choćby miejsc stojących. Żądania publiczności uwzględniono w drobnej części i sala teatralna wypełniła się po same brzegi. Dostawiono szereg krzeseł. W przejściach stała stłoczona publiczność, spragniona widoku ulubionych artystów.
Artyści dali wprost koncert gry aktorskiej. Licha w zasadzie sztuczka stała się perełką oszlifowaną w przesubtelny sposób. Publiczność pod wpływem czaru wiejącego ze sceny zapomniała o tłoku, zahipnotyzowana mistrzowską grą tria pierwszorzędnych artystów polskich. Grzmoty oklasków były wyrazem uznania dla mistrzów. Po przedstawieniu gromada wielbicielek Zbyszka Sawana wdarła się przemocą za kulisy, by z bliska ujrzeć wielkiego artystę.
Gdy artyści chcieli wyjść z teatru udając się do Łodzi, tłum zebranej publiczności z okrzykami zachwytu zalegał korytarze. Chcąc uniknąć spotkania z gapiami, artyści wyszli oknem i niepostrzeżenie udali się do Łodzi. Czwartkowy wieczór dał Pabianicom niezapomniane głębokie wrażenia. W następnym numerze Gazety Pabianickiej damy fotograficzną odbitkę artystów, wykonaną na scenie teatru pabianickiego bezpośrednio po przedstawieniu. (GP nr 46/1926 r.)
Wikipedia.org - Zbigniew Sawan
„Hamlet”
W najbliższy wtorek Teatr Miejski zapowiada sensację. Oto w dniu tym odbędzie się uroczyste przedstawienie teatru z Łodzi, który wystawi nieśmiertelnego „Hamleta”. Potężny dramat Szekspira wystawiony zostanie z całą okazałością, na jaką stać jeden z najlepszych teatrów polskich, którym jest obecnie teatr łódzki.
W roli Hamleta wystąpi największy tragik K. Adwentowicz. Na poniedziałkowej uczcie artystycznej stawić się winna cała elita naszego społeczeństwa, dając tym wyraz swego zainteresowania dla klasycznej sztuki. (GP nr 17/1930 r.)
Halama
Wieczorem sala Teatru Miejskiego zapełniła się doborową publicznością, która przybyła powitać świetnych artystów scen warszawskich. Loda Halama porwała publiczność od pierwszej chwili, jej nieokiełznany temperament, ognisty rytm, sympatyczna łobuzerska mina, serdeczność, z jaką witała rozentuzjazmowaną publiczność zjednały jej 700 wielbicieli i wielbicielek.
Alicja Halama ma w sobie cechy talentu siostry, jednak przebijająca w tańcu raz po raz miękkość czyni jej produkcje bardziej lirycznymi. Odmienne usposobienie pozwala siostrom Halama na duetowe produkcje taneczne, w których Loda występuje w roli mężczyzny, Alicja zaś w roli kobiety.
Gorące też przyjmowano p. Niutę Bolską. Silny i dźwięczny jej sopran, wdzięk niewieści, uroda i talent – złożyły się na walory tej artystki. Wszystkim razem artystkom zgotowano burzliwą owację przy wręczaniu kwiatów.
Płeć brzydką reprezentował lew salonów p. Zdanowicz, doskonały konferansjer, humorysta, śpiewak, tancerz, klasyczny mężczyzna, inteligentny artysta.
Świetna orkiestra salonowa dopełniła całości, którą zaliczyć można do najlepszych wieczorów artystycznych realizowanych przez artystów Warszawy. Publiczność opuszczała salę z temperaturą podniesioną, a to z powodu silnych a pięknych wzruszeń. (GP nr 19/1930 r.)
Przedstawienia teatralne przegrywały wszakże konkurencję z projekcjami filmowymi.
„Tajemniczy rycerz”
Demonstrowany od pewnego czasu w Kinie Miejskim obraz „Tajemniczy rycerz” cieszy się tak wielkim powodzeniem, że natłok publiczności do kina codziennie musi regulować policja.
W poniedziałek, 16 sierpnia przed kinem zebrał się tłum kilkutysięczny, domagający się wpuszczenia do sali. Ponieważ sala pomieścić może 800 osób, część musiała odejść z niczym. W czasie tłoczenia się poturbowano kilka osób, wybito dwie szyby, a policja zmuszona była kilka osób odprowadzić do aresztu na Garncarską. Oto co się nazywa obraz iście sensacyjny. (GP nr 16/1926 r.)
„Szlakiem hańby”
Już we wtorek, dnia 1 kwietnia Kino Miejskie demonstrować będzie wspaniały szlagier wytwórni polskiej. Będzie to „Szlakiem hańby”, w którym to filmie pp. Malicka i Batycka wykonają główne role. Tajemnice spelunek, odmęty życia, sielanki miejskie, losy upadłych dziewcząt – oto frapujące zagadnienia poruszane w filmie. ( GP nr 13/1930 r.)
Dźwiękowiec
W połowie maja Pabianice po raz pierwszy usłyszą i ujrzą na ekranie jednego z kin miejscowych film dźwiękowy. Na pierwszy ogień pójdzie dźwiękowiec włoski. Film dźwiękowy niechybnie wywoła w Pabianicach sensację. (GP nr 15/1930 r.)
Miejskie Kino Oświatowe
W 1926 roku działalność rozpoczął kinoteatr przy ulicy Gdańskiej zwany także Kinem Oświatowym, Miejskim Kinematografem albo teatrem. Gazeta Pabianicka (nr 1/1926 r.) informowała czytelników: Od świąt Wielkanocy w Pabianicach rozpoczęła swą działalność nowa instytucja kulturalna. Jest nią Miejskie Kino Oświatowe. Mieści się ono w nowo wzniesionym gmachu przy ulicy Gdańskiej. Gmach ten zbudowany według najnowszych zasad może pomieścić wygodnie około siedmiuset widzów. Posiada on scenę na której w przyszłości grać będzie na występach gościnnych teatr łódzki.
W niewykończonej jeszcze części gmachu mieścić się będą pokoje dla artystów, szatnie, toalety, cukiernia i poczekalnie. Przez trzy dni w tygodniu tj. w poniedziałek, wtorek i środę kino dawać będzie obrazy naukowe, a w pozostałe zaś dni – obrazy rozrywkowe.
Ceny biletów na seanse naukowe są tak niskie (10 gr, 20 gr, 30 gr) że umożliwiają korzystanie z kina nawet najbiedniejszym.
Otwarcie kina odbyło się bardzo uroczyście przy udziale p. Wojewody łódzkiego, Darowskiego, Kuratora Szkolnego p. Owińskiego oraz licznych delegatów sąsiednich miast, instytucji społecznych i kulturalnych. Szkoda tylko, ze na inauguracyjne przedstawienie dano obraz, mający niewiele wspólnego z celami kina oświatowego.
Przez scenę kinoteatru przewinęła się plejada gwiazd lat 20. i 30 ubiegłego wieku. Animacja teatralna była m. in. zadaniem socjalisty, Józefa Pluskowskiego, ławnika ds. oświaty i kultury (odpowiednik naczelnika wydziału urzędu miejskiego). Rozmowę z ławnikiem na temat teatru w Pabianicach przeprowadziła Gazeta Pabianicka (nr 25/1926 r. , s.5)
Gazeta Pabjanicka: tygodnik społeczny i informacyjny. 1926-10-17 R. 1 no 25
Autor: Sławomir Saładaj