www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Zieleń

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Pabianice w latach 20. ubiegłego wieku to las kominów, trujących mieszkańców i zanieczyszczających środowisko. Już kilkanaście lat wcześniej Aleksander Janowski, krajoznawca pisał : „Liczne kominy fabryk zieją w niebo wielkie kłęby dymu, rozwieszając nad miastem szary i brudny całun. Szary i biedny lud żywo przebiega ulice, gdzie rozlegają się posępne gwizdki i trąbki fabryk”. Aby poprawić warunki życia w mieście magistrat prowadził akcję zadrzewiania i roztaczał wizję wszechobecnej zieleni zewsząd otaczającej Pabianice. W ówczesnym urzędzie miasta utworzony został wydział plantacji miejskich, którym kierował naczelny ogrodnik – Zygmunt Rudnicki.

*

„Czyste i świeże powietrze jest tak samo ważnym czynnikiem dla zdrowia ludzkiego, jak treściwe pożywienie i dobra woda” tymi słowy otworzył pierwsze posiedzenie Obywatelskiego Komitetu Plantacyjnego w roku 1887 w Warszawie dr Jurkiewicz. I nie mylił się zupełnie, czynnik zieleni w miastach zaczyna dziś zajmować należne mu miejsce w rozumieniu ogromnej jego roli zdrowotnej!

Jak każda z dziedzin życia, tak i sprawa zadrzewiania różnie jest i była rozumiana. W niektórych środowiskach uważa się zieleń do dziś za wybryk, na który nie warto dać grosza; w innych środowiskach ta sprawa stanęła na czele pilnych potrzeb zdrowotnych i kulturalnych i do tych ostatnich należą Pabianice. Z uznaniem trzeba patrzeć na magistrat za pracę w tej dziedzinie, jak i na to, że nie żałował na inwestycję zadrzewień pieniędzy w najkrytyczniejszych dla miasta momentach finansowych i dlatego każdy z kierowników Plantacji mógł swe zamierzenia zrealizować.

Ale to, co zrobiono, to dopiero kropla w morzu. Chcąc Pabianice umieścić na początku tabelki wskazującej ilościowy najmniejszy stosunek gruźlicy i innych chorób proletariatu fabrycznego, z tym zapałem i chęciami, jak dotychczas, pracować muszą magistraty lat dziesiątki, muszą stworzyć to, co stworzył Kraków i Lwów: otoczyć się muszą Pabianice swoimi Plantami!

Zrobić to można tylko polityka terytorialna zarządu miasta musi być celowa i pierwsze miejsce winna zająć w tym resorcie pracy sprawa scalania gruntów rolników Starego Miasta. Pozwoli to na zwrot budowania się w kierunku wschodnim na terenach wyższych i suchych; leżące z tej strony ogromne obszary pastwisk, będzie można rozparcelować i parcele nadać tym, którzy oddaliby swe działki na cele publiczne pod parki, rynki w północno-wschodniej i południowo-wschodniej części miasta, na terenie zamkniętym ulicą Konstantynowską, polami majątku Widzew, wioską Ksawerów, ulicą Warszawska za skrętem tramwajowym i nowo otwartą ulicą przez folwark Młodzieniaszek (Myśliwska) do ulicy Leśnej (20 Stycznia) oraz weszłyby tu pola tzw. Osinki (ul. N. Gryzla) aż do parku fabryki Krusche i Ender.

To przyszłe wielkie Pabianice od strony wschodniej. Wtedy mielibyśmy następujący rozkład parków i zieleńców: park Wolności 30 ha, park Karolewski 10 ha, park nad Dobrzynką na południe od projektowanej ulicy (ul. Moniuszki – św. Kazimierza, park fabryki Krusche i Ender) 30-40 ha, obecny las miejski (300-400 ha), park na dzisiejszych piaskach Młodzieniaszka (4-5 ha) i park na zachód od ul. Warszawskiej za skrętem w dzisiejszym tzw. Średnim Polu 10 ha, wewnątrz miasta wszystkie ulice zadrzewione drzewami w odmianach tworzących korony małe, wyhodowanymi we własnych szkółkach, ukwiecone zieleńce (skwery) na rogach ulic i placach publicznych.

To przyszłość. Przyszłość fantasty – ale gdy wyobrazimy sobie, że zamiast bladych i wynędzniałych dzieci, włóczących się często i bawiących na ulicy, widzieć będziemy młode pokolenie rdzenia narodu – zdrowe i wesołe, zahartowane na bieżniach, boiskach parkowych i w pływalniach; to pokolenie co wyrośnie w słońcu i zieleni, będzie umiało szlachetnie zdobywać szlaki życiowe!

Równolegle, a nawet przed scaleniem powyżej wspomnianym, ważna jest sprawa zcentralizowania zakładów hodowlanych: szklarnie w parku przeznaczyć trzeba na przechowalnię zieleni dekoracyjnej, zaś nowe szklarnie hodowlane, inspekty, szkółki kwiatowe, dział bylin, dział pomocny do nauki botaniki w szkołach, szkółki drzew i krzewów ozdobnych, liściastych i iglastych, trzeba przenieść na 13 morgowy teren miejski w Woli Zaradzyńskiej. Dotychczas wszystkie te działy były i są rozrzucone po mieście, co niezmiernie utrudnia pracę.

Następnie z dzisiejszego parku nad Dobrzynką po uregulowaniu rzeki, stworzyć trzeba wzorowy ogród botaniczny miejski, potrzebny on niezmiernie wszystkim szkołom pabianickim, a mówiąc nawiasem, posiada on już dziś bezcenne rzeczy w postaci okazałych cypryśników złotych - paxodium distichum (po egzemplarzu w Gołuchowie, największe w Polsce), tatrzańskich jarzębin, amerykańskiej leszczyny, włoskich oliwników.

Znaleźć tu można dęby, co ród swój wiodą z Ameryki, klony – z Himalajów i cudowny złoty buk bałkański (fasus zlatia); znalazłyby tu miejsce drzewa i krzewy Rzeczypospolitej oraz systematyka roślinna. (Gazeta Pabianicka nr 22/1926 r.)

*

Nad naszym miastem dzień w dzień rozsnute są chmury czarnego dymu. Dym ten zapełnia powietrze ulic i mieszkań, zatruwając je. Powietrzem tym oddychają nasze dzieci, my i nasze rodziny. Stąd panująca w naszym mieście gruźlica, która zabiera liczne ofiary.

Musimy dążyć do tego, by powietrze naszego miasta było jak najzdrowsze, by strudzeni mieszkańcy po pracy mieli gdzie odetchnąć czystym i zdrowym powietrzem.

Miasto nasze w tym celu dąży do przeprowadzenia kanalizacji, by rynsztoki nie zatruwały nam powietrza bakcylami chorobotwórczymi, dąży do zadrzewiania ulic. Na tym polu zrobiono u nas wiele. Rzadko które miasto w byłej Kongresówce ma tyle dobrze zadrzewionych ulic, jak Pabianice. Tylko trzeba na tym polu nie ustawać, trzeba dbać o szkółki, które by zadość czyniły potrzebom zadrzewiania ulic naszego miasta.

Posiedliśmy też kilka pięknych skwerów i kwietników, z których skwer przy magistracie jest prawdziwą ozdobą miasta. Zarząd miasta projektował założenie innych skwerów np. na ul. Leśnej, Lutomierskiej, lecz szkoda, że do dziś planów tych nie zrealizował. Takich pięknych zakątków, jak przed magistratem powinniśmy posiadać wiele. Szkoda wielka, że magistrat pozbył się b. zdolnego ogrodnika głównego, którego inicjatywa wzbogaciłaby na pewno miasto nasze w piękne skwery.

Na tej drodze nie powinniśmy ustawać. Bardzo ważną akcją zarządu miasta jest zakładanie parków. Jedyny dawniej park nad Dobrzynką jest dziś za ciasny. Co prawda przewidywane jest znaczne rozszerzenie tego parku, włączenie doń placu zajętego pod boisko PTC, ale i to sprawy nie rozwiąże. Będzie to zawsze mały park. Ściśle wewnętrzny. Dziś na peryferiach miasta powstał ogromny park Wolności, ulubiony zakątek, w którego zaciszu codziennie odpoczywają setki strudzonych mieszkańców miasta.

Park Wolności z długimi niekończącymi się wprost alejami, jezdniami, restauracją, estradą, boiskami sportowymi, strzelnicą, kortami tenisowymi, sadzawkami, w przyszłości , gdy ostatecznie zostanie wykończony, stać się może chlubą miasta.

Obok niego powstaje dziś mniejszy, bo liczący około 20 mórg ziemi, park Karolewski. Stan dzisiejszy prac już nam zdradza, jaką ozdobą będzie nowy park. I tu spotykamy kręte aleje, wielką sadzawkę, tu projektuje się boiska. Bogate kwietniki, projektowane w planie, paść będą oczy swym widokiem. Tutaj ma Wydział Plantacji mieć swoje szkółki i grunty. Gdy zamieszka tu ogrodnik będzie można wszystkiego wtedy dopilnować.

W ten sposób dzielnica nowomiejska otoczona została z południa pasem parków, będących wytwórnią zdrowego powietrza. Dzielnica staromiejska ma z tej strony las miejski, który w przyszłości stanie się również wielkim parkiem.

Gdy w niedalekiej przyszłości parki te zostaną połączone wygodną drogą z miastem (a miasto stale się w stronę południową rozrasta) będziemy zadowoleni, że tuż pod bokiem mamy nowe zakątki, zachęcające do odpoczynku. To co się dziś robi, robi się dla przyszłości, przyszłości lepszej, której oczekujemy i która już nadchodzi. ( GP nr 20/1926 r.)

*

W ubiegły czwartek odbyło się drugie posiedzenie komisji finansowo budżetowej pod przewodnictwem p. K. Staszewskiego (…) Przy pozycji – zadrzewianie ulic i placów postanowiono pięciokrotnie powiększyć pozycję do sumy 5500 zł, a to dlatego, że w ciągu lata wiele drzew z powodu braku opieki uschło, a zimą większość nowo zasadzonych drzew zmarzła.

Magistrat winien wykazywać intensywną działalność na tym polu, stąd też winien rozporządzać należycie określonymi i obliczonymi sumami. Przyjęto jako dezyderat, aby magistrat w czasie lata i suszy opiekował się drzewami, przez zasilanie wodą. Poza tym uznano za konieczne przy obsadzaniu ulic drzewami zwrócić uwagę w pierwszym rzędzie na Stare Miasto, które właściwie zupełnie nie posiada zadrzewionych ulic. (GP nr 9/1929 r.)

*

W imię bezstronności najuprzejmiej proszę o łaskawe zamieszczenie w swym poczytnym piśmie poniższego sprostowania.

W nr.9 Gazety Pabianickiej z dnia 24 bm. w artykule „Budżet miejski w kuźni radzieckiej” – spotkałem się z zarzutem, że z braku opieki wiele drzew uschło i pomarzło. Pragnąc, jako osoba zainteresowana, wypowiedzieć się w tej sprawie, wyjaśniam, że drzewa uliczne nie schną z braku opieki i suszy, lecz przeciwnie z nadmiaru wilgoci, tak wiosna, jak i jesienią, przy czym korzenie gniją, wskutek czego drzewa na ulicach niżej położonych skazane są na nędzny suchotniczy żywot.

Dziwi mnie to bardzo, ze zainteresowani w tej sprawie nie mieli jeszcze możności naocznie się przekonać jak to po wykopaniu dołków pod drzewka zbiera się momentalnie woda z naszych rynsztoków, którą następnie wylewać muszą robotnicy. Aby się przekonać, że wywody moje nie są gołosłowne, wystarczy zaobserwować drzewa rosnące na ulicach wyżej położonych. Mają one wygląd zdrowy i bujnie rosną. Dla przykładu przytoczę kilka ulic. Idąc ul. Konstantynowską do ul. Warszawskiej spotykamy drzewa słabo rozwinięte nieco dalej, gdzie poziom ulicy jest wyższy, drzewa silne, wreszcie w końcu ulicy mamy znów poziom niższy i drzewa słabsze. Na ulicy Zamkowej począwszy od kościoła NMP do Zielonej Górki drzewa rosną słabo, ale już dalej mamy drzewa silnie rozwinięte; na ul. Górnej (Mielczarskiego), która jest wysoko położona, drzewa dają metrowy przyrost, a już na ul. Moniuszki o poziomie niższym, drzewa w ogóle przyrostu nie dają lecz wegetują.

W naszym Zakopanem mamy piękne lasy na górach, w Bydgoszczy park Generała Dąbrowskiego położony na dość wysokich wzniesieniach, gdzie drzewa bujnie rosną, a nikt ich nie podlewa, na starych murach można także zauważyć rosnące drzewo, które się wysiało z ziarenka i rośnie sobie na przekór tym, którzy sadzili drzewa pół metra za głęboko.

Jak widać z powyższych przykładów, przyczyną słabego rozrostu drzew jest grunt, na którym są posadzone, a nie jak twierdzą niektórzy brak stałej opieki. Niesłuszne jest narzekanie na brak opieki ze strony magistratu, przeciwnie magistrat się drzewami opiekuje, dowodem czego może posłużyć suma zł 1459, którą magistrat wypłacił za wynajęcie koni do zwożenia ziemi kompostowej, do zaprawiania dołków pod świeżo sadzone drzewa na ul. zamkowej, św. Rocha i Kościuszki. Prócz tego zamówiono już w październiku 1928 r. 344 płyty chodnikowe na obwódki pod drzewa na ul św. Rocha - obwód 70 cm, wystawać będą 20 cm nad poziom chodnika, bo tak wysoko zmuszony byłem sadzić drzewa, żeby uchronić korzenie od nadmiaru wilgoci.

Przy takich obwódkach będzie wykluczone deptanie tuż przy samum drzewku, co też ujemnie wpływa na jego rozwój. Przechodząc do Starego Miasta muszę zaznaczyć, ze sadzenie drzew może być tylko uskutecznione na ul. Tuszyńskiej, Leśnej i Kopernika, przy czym nadmieniam, że na wyżej wymienionych ulicach już drzewa rosną. A pozostałe ulice do zadrzewienia nie nadają się z powodu zbyt wąskich chodników. Z wysokim poważanie, Z. Rudnicki, kierownik Plantacji Miejskich.

Wywody p. Rudnickiego są ciekawe, stąd przytoczyliśmy je w całości. Co do potrzeby obsadzenia ulic na Starym Mieście uważamy, że bez trudu obsadzić można ul. Warszawską od Bóźnicznej do skrętu, ulicę Konopną, Leśną itd. Redakcja. (GP nr 12/1929 r.)

*

Miasto nasze w wielu wypadkach grzeszy brakiem estetyki, czystości i porządku, co łatwo byłoby nierzadko poprawić. Na pierwszym miejscu należy postawić nieogrodzone place i podwórka. Jeśli może to być tolerowane jeszcze w pierwszym wypadku, szczególnie, gdy plac jest zupełnie pusty i czysty, o tyle w stosunku do nieogrodzonych podwórek powinien istnieć przymus.

Nawet i niejednego z właścicieli placów można by skłonić do ogrodzenia takowego, chociażby niskimi słupkami i drutem, a już będzie zupełnie inaczej się przedstawiać. Naprzeciw ul. Konopnickiej i Zielonej przy ul. Łaskiej, bardzo nieestetycznie i nieporządnie wyglądają góry i doły od wybranego piasku, z kuźniami i składem drzewa postawionymi w rozmaitych kierunkach, a wszystko to nieogrodzone.

Razi to tym bardziej, że rzuca się od razu w oczy każdemu przybywającemu ze stacji, robiąc niesympatyczne, pierwsze wrażenie o mieście. Koniecznie należałoby te góry i doliny zniwelować i od ulicy ogrodzić.

Na ul. Garncarskiej mamy od dawna spalone, niezamieszkałe i nierozebrane rudery, co już trudno jest czymkolwiek też wytłumaczyć, tak samo i zrujnowane, puste domy przy ul. Kościelnej i Kościuszki.

Na wielu ulicach, jak np. Konopnej nie ma chodnika i w dni niepogody ulica ta jest bardzo niewygodna do naszej komunikacji. Nie wiemy dlaczego właściciele domów na tej ulicy i niektórych i niektórych innych są specjalnie „uprzywilejowani”. U zbiegu tejże ulicy i Konstantynowskiej znajduje się dość duży trójkąt, który doskonale mógłby być wykorzystany na skwer i od razu miałby inny charakter przy wjeździe z tej strony miasta.

Przed kaplicą (św. Floriana) istnieje dość spory plac miejski zadrzewiony bezplanowo, który należałoby uporządkować i otworzyć dla publiczności.

Trzeba również położyć kres okaleczaniu drzew ulicznych przez nadmierne obcinanie bardzo dużych niekiedy gałęzi. Niektóre z drzew w ogóle nie znoszą takiego ordynarnego ciecia i fatalnie wyglądają z grubym pniem a cienkimi gałęziami nieraz zamierając nawet i nie mogąc dojść do formy po wielu latach.

Pismo „Ogrodnik” bardzo surowo potępiło ten barbarzyński i wysoce nieestetyczny zwyczaj ogrodników miejskich. Należy również dosadzać nowe w miejsce uschniętych drzew oraz energiczniej zadrzewiać miasto.

Oto to, co się nam na razie w oczy rzuciło. Przy uważniejszym przeglądzie na pewno dużo więcej można by na ten temat napisać. Wspomnijmy chociażby o ogródkach przed domami, o ubieraniu kwiatami balkonów, obsadzaniu domów pnącymi roślinami. Sądzimy, że byłoby na czasie zorganizowanie w tym celu przy magistracie komisji „estetycznej”, która by powyższe cele miała za zadanie i dążyła do tego, aby miasto nasze nabierało pomału europejskiego wyglądu. (Gazeta Pabianicka nr 17/1926 r.)

*

Przy ul. Górnej (Mielczarskiego) na wiosnę z inicjatywy władz miejskich i szkolnych, pod kierunkiem ogrodnika miejskiego, dzieci wysadziły 60 drzewek. Zwyczaj bardzo sympatyczny i godzien ze wszech miar poparcia, lecz niestety, niewiadomo z jakich powodów z powyższej ilości przyjęło się tylko 15 sztuk. Zdaje się nam, że drzewka były sadzone zbyt późno, a zrobione wokoło miski szybko zatarły się i woda nie miała się gdzie zbierać.

Specjalne sadzenie przez dzieci należy na przyszłość otaczać odpowiednimi warunkami, aby ich nie zniechęcać, gdy widzą znikome skutki swej pracy. Powinny dzieci opiekować się drzewkami i po ich posadzeniu tj. podlewać, dbać, aby miski z ziemi były dobrze utrzymane. (GP nr 16/1926 r.)

Naweekendzik.pl - Park im. Juliusza Słowackiego w Pabianicach

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij