www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Klikar

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Z Pabianicami był związany rodzinnie  Oskar Ambroży Klikar – Niemiec, ewangelik, baron, szambelan papieski, talmudysta, oficer Abwehry(?), dyrektor  Widzewskiej Manufaktury w Łodzi. Postać tajemniczego barona próbowała przybliżyć Gazeta Rzgowska (nr 4/2014 r. i nr 13/2019 r.)z konieczności posiłkując się skąpymi danymi,  wziętymi jakby z „mchu i paproci”. Na pewno O.A. Klikar był wiceprezesem Spółki Widzewska Manufaktura, jej prokurentem i dyrektorem.

Tuż za Rzgowem, w miejscowości Gospodarz, z drogi na Pabianice trzeba skręcić w lewo, w kierunku Czyżeminka. Niedaleko, po prawej stronie, znajduje się dom, z pozoru niczym nie różniący się od innych. Tylko nieliczni nazywają go do dziś pałacem lub willą Klikara.

To pamiątka po przedwojennym budowniczym i właścicielu tego domu, ówczesnym dyrektorze Widzewskiej Manufaktury Oskarze Ambrożym Klikarze. Kim był ów dyrektor Widzewskiej Manufaktury – królestwa Kunitzerów i Konów? Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba się cofnąć do XIX stulecia. Ale najpierw przeczytajmy dokument sprzed prawie dwóch wieków.

„Działo się w mieście Pabianicach, dnia 12 kwietnia 1842 r. o godzinie drugiej po południu. Wiadomo czyniemy, że w przytomności świadków Jana Biskupskiego, zamieszkałego w Pabianicach, lat 44 i Floryana Tirch, tkacza także w Pabianicach zamieszkałego, lat 35 mającego zawarte zostało religijne małżeństwo między Antonim Klikaurg, wdowcem, synem Jana i Anny małżonków Klikaurgów w Czechach zostających, w Pabianicach zostającym , lat 31 liczącym – a panną Augustyną, córką Tuzikiewiczowej Franciszki w Pabianicach zamieszkałych, urodzoną także i w służbie w Pabianicach zostającą, lat 21 liczącą. Małżeństwo to poprzedziły trzy zapowiedzi w dniach trzecim, dziesiątym i siedemnastym kwietnia roku bieżącego w parafii pabianickiej.

Akt ten stawiającym i świadkom przeczytany i przez nas podpisany został – gdyż stawiający i świadkowie pisać nieumiejący”.

Wspomniany Antoni urodził się w Czechach i przybył do Pabianic. Żył stosunkowo krótko, bo zaledwie 41 lat. Augustyna z Tuzikiewiczów była jego drugą żoną, gdyż pierwsza zmarła jeszcze podczas pobytu w Czechach. Z tego drugiego związku przyszła na świat czwórka dzieci: Edward (ur. 23 V 1843), Antoni (19 I 1845), Ambroży Augustyn (11 VIII 1849) i Bronisław (13 VIII 1851). Rok po narodzinach ostatniego potomka Antoni odszedł z tego świata.

Edward Klikaurg pojął za żonę Hildę Hibner z którą spłodził  aż siedmioro dzieci. Najmłodszy potomek to właśnie ów Oskar Ambroży Klikaurg (Klikar) , urodzony 7 grudnia 1874 r., a zmarły w niejasnych okolicznościach w Gospodarzu w roku 1945.

O jego młodości i wykształceniu wiemy bardzo mało. Prawdopodobnie był inżynierem.   Korzenie jego rodziny znajdowały się w Pabianicach, toteż w Gospodarzu, a więc przy drodze z Pabianic  do Łodzi, wybudował dom dla swojej rodziny.  Jak na ówczesne czasy była to rezydencja bardzo nowoczesna, wyposażona w instalację wodociągową, centralne ogrzewanie i telefon. Klikar jako jedyny w okolicy posiadał własny samochód, którym dojeżdżał do pracy.

Żona Klikara, śladem wielu małżonek ówczesnych dygnitarzy i wysokiej rangi urzędników udzielała się charytatywnie, np. z okazji świąt Wielkanocnych  w 1937 roku jako przewodnicząca komitetu przyjaciół parafialnego przedszkola, par. św. Kazimierza na Widzewie  spotkała się z maluchami. Sam Klikar też udzielał się społecznie, patronując np. jubileuszowi widzewskiej parafii, poczuwał się również do wspierania biedoty, walki z analfabetyzmem, o czym świadczy m. in. ofiarowanie rzgowskiej gminie ponad 100 książek, które stały się zaczątkiem księgozbioru istniejącej do dziś Gminnej Biblioteki Publicznej.

Jak wspomina znany dziennikarz i pisarz Ryszard Binkowski, pochodzący z Gospodarza, „gdy Niemcy chcieli mnie wywieźć do Rzeszy, państwo Klikarowie z pałacu postanowili mnie przysposobić, ale nie wyraziła na to zgody moja matka”. Jak widać, na szczęście udało się uniknąć najgorszego i nie doszło do wspomnianej przymusowej adopcji.

Klikarowie wychowali dwie córki (Erna i Janina). Jedna z nich w 1967 roku sprzedała dom w Gospodarzu. Nabył go jeden z łodzian, by po latach zbyć go kolejnemu właścicielowi. Zaraz po wojnie w domu tym przez jakiś czas mieszkało kilka rodzin, potem mieściła się tu siedziba gromadzkich władz. Dziś dom tylko w części przypomina dawną willę Klikara, gdyż został gruntownie przebudowany.

A plotki o szpiegowskiej działalności Klikara? Na razie nic konkretnego na ten temat nie wiadomo. Być może są one jedynie wytworem wyobraźni, wszak wielu Niemców i Polaków niemieckiego pochodzenia zarówno przed wojną, jak i w latach okupacji wspierało Hitlera. Faktem jest, że także na ziemi rzgowskiej V kolumna dawała o sobie znać m. in. we wrześniu 1939 roku, gdy w tajemniczych okolicznościach zginęło kilku polskich żołnierzy, których potem pogrzebano na rzgowskim cmentarzu.

W 1933 r. fabryka Oskara Kona przeszła pod zarząd państwowy. Zadecydowały o tym błędy w zarządzaniu firmą. Nie była to z pewnością dobra wiadomość dla dyrektora z Gospodarza. Zresztą sam Kon już przeczuwał zbliżającą się wojnę i bardziej myślał o ratowaniu swojego majątku niż naprawie firmy. W grudniu 1939 roku za przekazanie hitlerowcom części swojego majątku ulokowanego w szwajcarskich bankach, mógł uratować skórę i i bezpiecznie opuścić kraj.

Klikar pozostał w kraju, gdyż zapewne czuł się bezpiecznie. Nie ukrywał swojego pochodzenia, ale też nie demonstrował szczególnego przywiązania do ojczyzny przodków  i nie obnosił się z nienawiścią do Polaków. Czy był to doskonały kamuflaż, a może mamy jedynie do czynienia z ”czarną legendą” i frapującą szpiegowską opowieścią z  hitlerowską Abwehrą w tle?

Jest jeszcze jedna dziwna wiadomość: w okresie międzywojennym nosił tytuł szambelana papieskiego Piusa XII. To jedno z najwyższych wyróżnień w Kościele dla osób  świeckich nadawał papież członkom rodów szlacheckich lub wybitnym politykom czy filantropom. Było to głównie honorowe wyróżnienie, ale uprawniało do towarzyszenia papieżowi przez jeden tydzień w roku podczas oficjalnych uroczystości. Dodajmy jeszcze, że na przełomie 1937 i 1938 Urząd Heraldyczny nadał Klikarowi  tytuł barona. Czy była to jeszcze jedna z zasłon dymnych Klikara? (Gazeta Rzgowska nr 4/2014 r.)

*

Oskar Klikar do Łodzi dojeżdżał luksusową limuzyną. Okoliczni mieszkańcy traktowali go niemal tak samo jak wielkich fabrykantów ”ziemi obiecanej”, choć był jedynie dyrektorem Widzewskiej Manufaktury, zaufanym  jej właściciela Oskara Kona.

Oskar Kon, jeden z najbogatszych lodzermenschów  lubił otaczać się ludźmi o dużej kulturze, estetami, takimi chociażby jak wuj jego żony niejaki Eisnerowicz – znawca literatury, teatru i malarstwa, choć przypisywano mu niegdyś życie hulaszcze. Do Kona przychodził też Oskar Klikar, liczący sobie wówczas zaledwie trzydzieści parę lat.

Kon niedawno uczynił Klikara prokurentem Widzewskiej Manufaktury. Jak pisze Bolesław Lesman w książce „Recepta na miliony” – „Klikar szybko zdobywał sobie względy i zaufanie Kona. W rok czy dwa lata później mówiono już o nim, że jest jedynym człowiekiem, który może – jeśli zechce- mieć wpływ na decyzje prezesa. Przed Klikarem takim zaufaniem cieszył się tylko jego syn Henryk, a i to – jak wiemy – długo nie trwało”.

Skąd takie zaufanie Kona do Klikara? Jak pisze wspomniany Lesman – „Podobno on jeden tylko w Łodzi mógł rozmawiać z Konem o Talmudzie jak równy z równym. Klikar był Niemcem, ewangelikiem, ale nie zabrakło mu pasji i poświęcenia, by przez kilka lat studiować hebrajski i aramejski. A robił to wyłącznie po to, by poznać Talmud w wersji oryginalnej.

Klikar doskonale wyczuwał nastroje i sposób myślenia Kona. Fabrykant ubolewał, że ma przeciwko sobie wszystkich – od robotników poczynając, a na prasie kończąc – bo ludzie nie rozumieją jego poświęcenia i tego, że pozwala im zarabiać na chleb i utrzymanie. Podczas jednego ze spotkań te narzekania Kona Klikar skwitował krótko: „Ludzie czynu powinni działać nie szukając uzasadnień. Skuteczna działalność nie potrzebuje usprawiedliwienia. Osądzi ją jedynie historia”.

Ulubieniec Kona należał do ludzi zaufanych fabrykanta. W trudnych dla Widzewskiej Manufaktury latach 30. jeździł do Warszawy i układał się w imieniu swojego pryncypała z Ministerstwem Skarbu. Nie były to łatwe rozmowy i pertraktacje tym bardziej, że zbliżał się kres imperium Kona.

Zbliżający się wybuch wojny radykalizował Polaków. Mnożyły się w Łodzi wystąpienia antyniemieckie. Także w Widzewskiej Manufakturze, której właściciel przez lata wyraźnie faworyzował Niemców. W tej sytuacji wielu z nich, w tym także Klikar latem 1939 roku zniknęli z Łodzi. Pojawili się we wrześniu 1939 roku  wraz z wkraczającymi żołnierzami  Wehrmachtu.

Tajemnicza postać

Mają rację ci, którzy twierdzą, że baron Klikar był postacią tajemniczą. Krążą różnorodne opowieści na jego temat w okresie okupacji niemieckiej. Miał być wysoko postawioną figurą w stopniu pułkownika, w Abwehrze, która odegrała znaczącą rolę w grze wywiadów na terenie Polski. Inni twierdzą, że pełnił ważną rolę w NSDAP. Zamieszkiwanie w Gospodarzu, na uboczu wsi, ułatwiało mu poruszanie się, a może i kamuflaż. Czy rzeczywiście był postacią tak ważną, jak sugerują niektórzy?

A może to właśnie on stał za decyzjami najwyższych władz Niemiec, które zadecydowały o wyjeździe żydowskiego przedsiębiorcy – Oskara Kona do Szwajcarii i wypłaceniu mu odszkodowania za Widzewską Manufakturę, co w gruncie rzeczy było wielkim sukcesem jej właściciela?

Po wyzwoleniu Klikar, o dziwo, nie uciekł z Polski, jak to uczyniło wielu Niemców. Miał już ponad siedemdziesiąt lat, czuł prawdopodobnie stary i zmęczony. Gdy w połowie 1945 roku tworzyły się zręby biblioteki publicznej w Rzgowie, ofiarował jej 100 książek.

W następnym roku na łamach jednego z łódzkich dzienników ukazał się wykaz nazwisk mieszkańców m.in. Rzgowa, Gospodarza i Tuszyna, którzy w czasie wojny podpisali volkslistę. Sąd Grodzki w Tuszynie zwracał się do czytelników gazety z prośbą, by udzielili władzom informacji na temat szkodliwej dla państwa polskiego działalności tych ludzi. Wśród nazwisk tych, którzy poszli na współpracę z Niemcami, był też wymieniony Oskar Ambroży Klikar. I w tym przypadku znów pojawia się jakaś nieprawdziwa informacja, bo w oficjalnych dokumentach rodziny istnieje zapis, że Klikar zmarł już w 1945 roku. Czyżby była to informacja nieprawdziwa?

Co kryje archiwum Watykanu?

Takich mylnych tropów w sprawie Klikara jest więcej. W rewelacyjnych materiałach łódzkiego historyka Wojciecha Źródlaka natknąłem się  na informację, że pełna dokumentacja tej postaci znajduje się w watykańskim archiwum, ale została  utajniona. Nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy dokumenty te ujrzą światło dzienne i jakie rewelacje skrywają już od kilkudziesięciu lat. Klikar był co prawda szambelanem papieskim, ale tytuł ten miał raczej charakter symboliczny.

Czyżby baron z Gospodarza działał na kilku frontach, a jego przynależność do NSDAP była tylko kamuflażem? Dlaczego po wojnie nie wyjeżdżał z Polski, jak to uczyniło wielu Niemców? Na te i inne pytania być może w przyszłości uda się  znaleźć odpowiedź. PO.(Gazeta Rzgowska nr 13/2019 r.)

My Genealogy Home Page:Information about Oskar Ambro¿y KLIKAURG (KLIKAR)

Autor: Sławomir Saładaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij