O Pabianicach
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęNa początku XX wieku w Kurierze Sosnowieckim ukazywały się „korespondencje” z Pabianic. Michał Nałęcz pisał: „Pabianice w maju”. Jesteśmy w polu. Zieleń, zapach roślinny i odgłos skowronka napawają mieszczucha pewną otuchą i niczym nieopisaną rozkoszą wzruszeń prawdziwie estetycznych.
Wagon kolejki elektrycznej mknie jednak szybko, a obrazy przyrody z żalem zamienią nam wkrótce widoki budowli miejskich. Jesteśmy w Pabianicach. Ulice wąskie, brudne, źle zabrukowane – oto pierwsze wrażenie, jakie osiąga się w tym mieście.
Za to stojący pośrodku rynku kościół parafialny prawdziwie imponuje swą piękną wieżycą wysmukłą. Budowla to już wiekiem podeszła, bo sięga roku 1588 i – jak historia notuje – zajęła miejsce kościoła drewnianego z połowy XIV stulecia.
Wstępujemy do świątyni. Tu przebija się cała powaga budowli starożytnej, a w myśli mimo woli nasuwa się chęć podzielenia słuszności w nazywaniu architektury – „muzyką skamieniałą”.
W kościele tym, niedbale przez dozór parafialny utrzymywanym, znajdujemy kilka pamiątek odwiecznych, z których nagrobek Anny Sułowskiej wyróżnia się wysoką wartością artystyczną. Wykuta w kamieniu czerwonym rzeźba ta pochodzi z roku 1613.
Dobrze jest zachowany z wieku XVI zameczek w stylu włoskim – dziś magistrat miasta – dawniej siedziba kapituły krakowskiej.
O ile jednak samo miasto z niebywałą wzrasta szybkością, o tyle na gruncie ogólniejszych wymagań współczesnych życie społeczne zupełnie pozostaje w tyle. Promień lampy łukowej zwalcza krótkotrwałe przebłyski ogników inicjatywy żywotniejszej, a huk machiny przygłusza pobudzającą myśl nadania kierunku ruchliwszego nielicznym dotąd korporacjom publicznym.
Rozstrzelone życie jednostek słabo nabiera dążności łączenia się na niwie pracy społecznej; resursa „pod kuflem” pozostaje nadal uprzywilejowanym miejscem zbornym dla mieszkańców tutejszych.
Gdybyż tam choć z kilkoma spotkać się można było gazetami polskimi – kto wie, czy nie naprowadziłyby one swych czytelników na drogi właściwe. Ale zbyt przebiegli są tam widocznie panowie restauratorzy – wolą trzymać „Łódz. Zeit.” i „Tageblatt”, boć to lektura przy gambrynusie (piwo) przystojniejsza , a i zasada popierania swoich nie nabiera cechy pustej gołosłowności. Już widać, że nie ma jak solidarność. A gdy i Polacy w Pabianicach bardziej nawykną do niej, to niezawodnie ruchliwiej i pożyteczniej zaznaczy się działalność Towarzystwa Techników i Pracowników Handlowych.
Dotąd w ogóle zauważyć się daje zbyt rażącą drzemkę poobiednią, rozbudzić jej nie potrafi nawet chęć urządzenia jakiegoś przedstawienia amatorskiego, choćby z myślą zebrania funduszu na zapoczątkowanie ochrony katolickiej. Brak takowej mocno się odczuwa, choć dobry przykład ewangelików tamtejszych powinien służyć pobudzającym przykładem.
Przedstawieniom amatorskim podobno staje dotąd na przeszkodzie brak widowni odpowiedniej, że jednak mieszkaniec tamtejszy p. Budzyński podjął już w tym celu budowę Sali publicznej, więc sądzić należy, że dla Pabianic zapowiada się odtąd nowa w życiu towarzyskim era.
O poważnej reformie w tym względzie należało dawno już pomyśleć. Więcej życia, więcej inicjatywy - oto hasła dla śpiących Pabianic. Może też przyszli maturzyści Szkoły Handlowej do sfer tamtejszych szerszą wniosą wiedzę i przyczynią si9ę znacznie do wspólnej pracy dla dobra powszechnego.
Od wakacji Szkoła Handlowa otwiera VI klasę specjalną, dodajmy „męską”, bo Pabianice szczycą się z najpierwszej w kraju 7-klasowej Szkoły Handlowej Żeńskiej. Baczność państwo handlowcy, bo wkrótce będziecie mieli nową konkurencję w osobach „handlarek” z … Pabianic!
Jeśli powodowani najlepszymi tendencjami uczyniliśmy kilka poważnych zarzutów pabianiczanom, to niechże nam również wolno będzie podnieść obywatelskie zasługi przemysłowca tamtejszego p. Kindlera. Należy on do najruchliwszych mieszkańców i czynami niejednokrotnie wykazał, że nie obce mu jest dobro sprawy społecznej. Na zaznaczenie też zasługuje urządzona w jego fabryce pierwsza łaźnia dla robotników, z której codziennie korzysta 60 osób.
Z uznaniem też w swoim czasie wyraziliśmy się o czytelni p. Kindlera, otworzonej dla wyłącznego użytku pracowników kantoru jego zakładów przemysłowych. (Kurier Sosnowiecki nr 22/1902 r.)
*
Stefan Górski: Jakkolwiek Pabianice niczym nie zasłużyły sobie, aby stanąć w rzędzie wybitnych miast europejskich, to jednakże niebywale szybkim wzrostem ludności niezawodnie w podziw wprowadzą każdego bardziej uważnego statystę.
W roku 1872 mała wówczas mieścina liczyła 7712 mieszkańców, gdy w 1897 r. ludność doszła już liczby 26,892, czyli że w ciągu 25-letniego okresu zaludnienie Pabianic wzrosło o 248 %. Zaiste cyfra to imponująca i tylko wyrosły na gruncie polskim grzyb amerykański w postaci wielkiej Łodzi odsetek ten w Królestwie przewyższa, bo dosięga 524%.
Z zapanowaniem powszechnej stagnacji handlowej, dalsze powstawanie zakładów fabrycznych musiało się ograniczyć, a co już za tym idzie – napływ przybyszów znacznie się zmniejszył, jeżeli nawet zupełnie nie zredukował. Toteż i ruch budowlany całkiem zmuszony był ustać i tylko zawczasu licznie powstałe kamienice, nawet w zakroju wielkomiejskim, świadczą o panującym do niedawna ruchu gorączkowym.
Rzecz prosta, że Pabianice zbyt krótko szczycą się tradycją przemysłową, aby zdołały już posiąść te wszystkie instytucje i urządzenia, jakie widzimy nawet w pomniejszych naszych ogniskach prowincjonalnych, że już pominiemy zawsze (niestety) imponującą nam zagranicę.
Wprawdzie Pabianice posiadają własną straż ogniową, towarzystwo dobroczynności, korporację (towarzystwo) gimnastyczną, ochronkę (ewangelicką), wreszcie – stowarzyszenie wzajemnej pomocy subiektów handlowych i techników.
Pamiętajmy na słowa Kraszewskiego: „Nie siła dłoni naszych, jest siłą naszą, ale siła dusz i umysłów, hart ducha, głęboka wiara w potęgę sprawiedliwości, w nieodzowne spełnienie się tego, co prawdą jest, gdy się nam zasłuży dojrzałością i wewnątrz nas wyrobioną siłą. Idąc tylko dojść można, stojąc wprawdzie trudno upaść trudniej, ale i celu doścignąć niepodobna”.
Tymczasem Polacy stronią przed zajęciem wybitniejszego kierownictwa w sprawach społecznych: im śpiewa niemiecki Mӓnnergesangverein, a oni jakby onieśmieleni nie umieją odpowiednio pokierować sprawami towarzystwa handlowców. A przecież to instytucja, która duży mogłaby wpływ wywierać na swych członków, mogłaby nieść pomoc materialną i przyczyniać się do umożliwienia pozyskania wiedzy szerszej, gdy tymczasem biblioteka i czytelnia składa się zaledwie z 200 tomów książek i … 3 czasopism (w tym jedno niemieckie) . Przyznać trzeba, że jak na 60 członków - bogactwo druku niezwykłe!
Za to z prawdziwą przyjemnością zaznaczamy, że jedna z większych fabryk tutejszych (Kindlera) założyła dla swych pracowników dość dużą czytelnię i bibliotekę, na której powiększenie właściciel przeznacza 300 rubli rocznie. Przykład godny naśladownictwa. (Kurier Sosnowiecki nr 2/1902 r.)
*
Nareszcie sprawa budowy szpitala miejskiego, o którym tak dawno marzyliśmy weszła na drogę pożądaną. W ubiegły piątek, wobec licznie zgromadzonych fabrykantów tutejszych pan naczelnik powiatu łaskiego w krótkich słowach przedstawił palącą sprawę budowy szpitala miejskiego, mówiąc o nagłej potrzebie takowego, gdyż Pabianice jako miasto liczące przeszło 35 tysięcy ludności, powinno już od dawna posiadać własny szpital, a nie jak dotąd praktykowało się wysyłanie chorych do pobliskiego Łasku (odległość 15 wiorst), gdzie zaledwie bardzo małą liczbę chorych przyjmowano z powodu szczupłości tamtejszego szpitalika; zarazem p. naczelnik powiatu łaskiego ofiarował plac miejski pod budowę szpitala i polecił wyasygnować z funduszów kasy miejskiej rubli 15.000 na budowę tegoż, pozostałą zaś sumę postanowiono zebrać drogą dobrowolnych składek.
Na samym początku firma R. Kindler zadeklarowała rb. 5.000, firma Krusche i Ender rb. 5.000 i drobniejsi fabrykanci 2.000 rb., a pewne grono właścicieli cegielń przyrzekło dostarczyć bezpłatnie 6.000 sztuk cegieł.
Szpital postanowiono wybudować na 25 łóżek według planu inżyniera p. Lemene, kosztorys którego obliczono na 45.000 rb. Sądzimy, iż mieszkańcy tutejsi nie omieszkają w jak najkrótszym czasie dopełnić, choćby drobnymi składkami brakującej sumy na tak szlachetny i sympatyczny cel.
Pabianice: szpital miejski
Grono inteligencji tutejszej na tymże posiedzeniu uchwaliło wybudować w celu urozmaicenia wolnej chwili od zajęć robotnika, Dom Ludowy, również według planu p. inż. Lemene. Dom ten znajdować się będzie w nowo otworzonym parku miejskim i będzie mieścił w sobie salę na zabawę, czytelnię , salę bilardową i herbaciarnię. Kosztorys wynosi rb. 16.500, wpłynęło już 12.000 rubli.
Egzaminy wstępne w tutejszej Szkole Handlowej Męskiej i Żeńskiej rozpoczną się 5 czerwca, miejsca wakują we wszystkich klasach. W roku bieżącym zostaje otworzona w męskiej szkole 7-a klasa, w żeńskiej zaś 6-a klasa.
Na wystawę prac uczniowskich, mającą się odbyć w grudniu w Petersburgu, tutejsza Szkoła Handlowa po raz pierwszy wysyła prace swych uczniów. St. Turs. (Kurier Sosnowiecki nr 22/1903 r.)
*
Właściciele zakładów handlowych i przemysłowych wywieszają szyldy, na których obok urzędowego języka (rosyjski) mieści się jedynie tekst niemiecki, z pominięciem polskiego – pomimo przeważającej liczby mieszkańców polskiej narodowości. Dowodzi to tylko nieznajomości obowiązujących w tym względzie przepisów administracyjnych. (Kurier Sosnowiecki nr 23/1901 r.)
Autor: Sławomir Saładaj