Siostrzyca Łodzi
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęW 1939 roku w dodatku Kuriera Łódzkiego ukazała się prezentacja Pabianic, uwzględniająca w szczególny sposób „baśniowe” początki grodu nad Dobrzynką czyli Nercem.
Było to podobno za czasów Lecha, który przybył z drużyną dzielnych wojów w puszcze nad Wartą. Kneź osiadł w grodzie zbudowanym na wzgórzu, gdzie mu się zjawił symboliczny orzeł biały. Stąd rozsyłał wojów swoich, jak myśliwy rozsyła jastrzębie ostrodziobate, by wyrąbywali drogi po puszczach i budowali obronne grodziszcza na miejscach wyniosłych nad rzekami.
Szli więc woje na wschód i na zachód od Gniezna, na północ i na południe. Szli puszczą, łysiznami, albo też płynęli na tratwach zbitych z bali drzewnych. Płynęli z wodą i pod wodę, a gdy już rzeka tratwy unieść nie mogła na swych falach, wychodzili na brzeg i tak szli naprzód nadwodziem, czyniąc na pniach potoczyste znaki, po których mieli rozpoznawać drogę przebytą.
Jeden z tych wojów, siłacz o barach niedźwiedzia, Rudym podobno zwany, ruszył w dół Warty, na południe. Aliści szedł prawym brzegiem rzeki, a ta gdzieś po wielu dniach pochodu rozwidliła się i stanęła przed drużyną Rudego rozdrożem. Przymknął oczy wojownik w skóry odziany i ruszył nadal prawym brzegiem rzeki. Szedł niezmordowany przed siebie, a za nim szły żony, dzieci i pachołkowie z plemienia Wenedów, którzy rycerzowi drogę wskazywać mieli.
Gdzieś w chaszczach nadbrzeżnych zagrodził drogę wędrowcom niedźwiedź kosmaty. Rudy wojownik zaszedł groźnemu przeciwnikowi z czoła i gotował się do boju. Niedźwiedź rozwarł paszczę i zaryczał swoje: Neeerrr! Neeerrr! Przeciągle, aż się rozległo po odwiecznym lesie.
Rudy nie czekał na przeciwnika a skoczył ku niemu, jak piorun i schwycił pod szczęki żelazną garścią. Trzasnęły kręgi szyi potwora i niedźwiedź legł na wilgotnym poszyciu dolinnego lasu bez życia. Już zwierz srogi leżał w zesztywnieniu śmierci a po lasach dookolnych rozległ się jeszcze jego ryk potężny: Neeerrr! Neeerrr!
Rudy pobudował grodziszcze nad wodą leniwą rzeki, która skądś z puszczy dookolnej biegła i zamieszkał w tym grodziszczu z bali dębowych. Nie nazywano go już inaczej jaka Rudym Nerem, który tamtego Nera kosmatego pokonał. Miejsce zaś, na którym się ta walka rozegrała nazywano odtąd Pobianicami, bo tu Ner Rudy pobił kosmatego Nera (Ruda Pabianicka?).
Imię pana przeszło potem i na miejscowości dookolne. Nawet rzeka od jego zwania Nerem się poczęła mienić. Baśń idzie dalej. Syn Nera – Nircem zwany pozostawił zamek ojcowski pięknej siostrzycy, a sam przeniósł się o tysiąc staj opodal, na południe i nad rzeką – siostrzycą Neru pobudował drugie Pabijanice. Ta druga rzeka, od imienia pana również imię Nirca dostała. Tak mówi baśń, szukająca w pomrokach wieków tłumaczenia wszystkiego, co oko ludzkie na tym padole spotka.
Mijały wieki. Trzebiono nadnerczańskie puszcze. Na dziedzictwo panów na Pabijanicach przybywali osadnicy, rzemieślnicy, trudniący się kunsztem wyrobu naczyń przerozmaitych. Przybywali przekupnie niemi, z którymi można się było porozumieć jedynie ruchem rąk, czy groźnym zmarszczeniem twarzy. Trzeba było bramy zamku na noc zawierać, bo wróg poczynał napadać spokojne strony, niszczyć, mordować i grabić. Ginęli ci co najtęźsi wojowie. Czy któryś z potomków dumnego Rudego Nera przyjął chrzest święty, a może poczynił śluby święte i został kapłanem lub zakonnikiem? Dość, że już od jedenastego wieku pola i lasy nadnerczańskie znajdują się we władaniu kapituły krakowskiej.
Potem nadszedł wiek czternasty. Mała osada rozrosła się pod bokiem zamku, otrzymując prawa i dekrety miasta. Tu w zamku nad Nircem dziś nie wiadomo dlaczego Dobrzynką przezwanym panuje kasztelan piątkowicki, zwierzchnik pabianickiego klucza. Kapituła krakowska puszcza w dzierżawę ziemie okoliczne Mączyńskim, Sułowskim i innym panom, którzy płacą krakowskiemu biskupowi odpowiednie daniny z łanów i lasów.
Dziś Nirzec, ongiś srebrzystołuska rzeka, zamieniony został w kanał kloaczny. Wpuszcza się do niego wyziewiste trucizny rozlicznych fabryk. Woda mętnieje już w obrębie miasta, zieleni się, czerwienieje i cuchnie dookoła. Płynie leniwo. Wyginęły w niej białobrzuche leszcze i czarnopleczyste szczupaki . Nie zakumka nad nią w parny dzień latem żabka zielona, komar się nie uchowa w zgniłej Nirca wodzie.
Gdzieś w XVI wieku wzniesiono tutaj na miejscu prastarego grodziszcza budowlę na owe czasy wspaniałą: czworograniasty zamek z wysoką attyką, ścianą kunsztownie zdobioną, wysoko ponad dachem przebiegającą, zasłaniając dla oka widzów jego płaskość garbowaną. Piękny to był pałac, jak na owe czasy. Tysiące ludzi schodziło się podziwiać jego kunszt i cudowność.
Dziś w zamku pabianickim mieści się ratusz. Prezydent p. B. Futyma, w towarzystwie wiceprezydenta Szczerkowskiego sprawują pieczę i rząd nad miastem. Ulica, przy której zamek stanął poczęła się zwać Zamkową. Tutaj skupiało się życie Pabianic. W tymże prawie czasie co zamek – zbudowano przy małym placu zamkowym świątynię okazałą pod wezwaniem świętego Mateusza Ewangelisty Pańskiego wzniesioną. Przyczyniła się do budowy tej świątyni rodzina dzierżawców ówczesnych pabianickiego klucza państwa Sułowskich. Dziś też w kościele świętego Mateusza w prawej jego nawie widzimy nagrobek imć panny Anny Sułowskiej, córki comesa Sułowskiego.
Pabianice dzisiejsze to duplikat wielkiej Łodzi. Tak samo niebo jest tu poszczerbione dziesiątkami kominów fabrycznych, takie same pióropusze dymu unoszą się dniem i nocą nad miastem. Żyje tu dziś prawie sześćdziesiąt tysięcy ludzi. Przed kilkudziesięciu laty wzniesiono przy ulicy Zamkowej nową, okazałą świątynię pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny. Kościół to potężny, widoczny na wiele mil dookoła. Wnętrze kościoła promieniuje przecudną tęczą ozdób i sztukaterii.
Przy ulicy Warszawskiej wznosi się kościółek-kaplica pod wezwaniem świętego Floriana. Przed kościołem św. Mateusza widzimy dość ładny pomnik Legionisty, pomnik odrodzenia Rzeczypospolitej. Na cokole pomnika wyryto na wieczną rzeczy pamiątkę nazwiska tych pabianiczan, którzy życie swe oddali za Wolność i Niepodległość w ofierze. Wybudowany też został w Pabianicach kościół ewangelicki dla przybyłych tutaj z zachodu rzemieślników, tkaczy niemieckich.
Pabianice posiadają obecnie kilkanaście szkół powszechnych. Niektóre umieszczone zostały w nowoczesnych budynkach. Przy ulicy Pułaskiego 29 wznosi się gmach Państwowego Żeńskiego Gimnazjum imienia Królowej Jadwigi. Przy ulicy Pułaskiego 14 znajduje się Państwowe Gimnazjum Męskie imienia Stanisława Staszica (?). Wybudowano także gimnazjum koedukacyjne niemieckie (ul. Legionów 60). Prawdziwą ozdobą miasta jest też słynna Szkoła Rzemiosł imienia Kilińskiego przy ul. Ks. Skargi 21.
Miasto posiada szpital przy ul. Leśnej oraz Dom dla Starców i Kalek, tudzież schronisko dla niedorozwiniętych i umysłowo chorych.
Na terenie miasta funkcjonuje Ubezpieczalnia Społeczna, której siedziby mieszczą się przy ul. św. Rocha i Kościuszki.
Potrzeby kulturalne pabianiczan zaspokajają biblioteka oraz dwa kina. Teatru Pabianice nie posiadają. Daje się także odczuć brak łaźni miejskiej. Wprawdzie buduje się łaźnię miejską, ale budowa to dziwna i niezrozumiała. Łaźnię buduje się już od lat kilkunastu, ale wciąż jeszcze jej wybudować nie można.
Prawie sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców Pabianic to w lwiej części Polacy. Niemców jest tutaj około 7 tysięcy. Polacy liczą pewną, prawie stałą liczbę pozbawionych pracy. Niemcy pracują prawie wszyscy. Zakłady Przemysłu Włókienniczego Krusche Endera w Pabianicach zatrudniają największą liczbę dorosłych mieszkańców miasta, bo około 7 tysięcy robotników. Na następnym miejscu stawić należy Pabianickie Zakłady Włókiennicze R. Kindlera. Poza tym na terenie Pabianic znajdują się wielkie zakłady papiernicze Steinhagen Saenger i S-ka, dalej fabryka lamp elektrycznych „Polska Żarówka” i „Przemysł Chemiczny”, wyrabiający leki oraz barwniki dla przemysłu włókienniczego.
Poza tym pracuje na terenie Pabianic pierwsza w Polsce fabryka sztucznej wełny „Polana”, wyrabiająca znane już powszechnie z nazwy – syntetyczne włókno „lanital”. Rozbudowuje się również na terenie Pabianic Fabryka Mebli Biurowych Józefa Magrowicza. Jest to placówka polska, rokująca wielkie nadzieje. Dalej wymienić również należy Pabianickie Młyny Parowe „Spójnia” oraz młyny „Jedność”.
Pabianice rozbudowują się w bardzo szybkim tempie. Jeszcze przed kilku laty liczyły tylko trzydzieści tysięcy mieszkańców. Dziś liczba ludności Pabianic dosięga sześćdziesięciu tysięcy, a wkrótce już może przekroczy cyfrę stu tysięcy mieszkańców.
Nad leniwym Nircem, nad dzisiejszą Dobrzynką, rosną coraz to nowe fabryki. Miasto rozrasta się hen, na zachód, sięgając po linię kolejową. Przecina je na całej długości tramwaj elektryczny kolei dojazdowej łódzkiej, stanowiący poza normalnym połączeniem kolejowym ułatwioną komunikację na terenie miasta z Łodzią. Poprzez Rudę Pabianicką łączy Pabianice szosa, która już może wkrótce na całej swej długości będzie odpowiednio uregulowana.
Pabianice – młodsza siostrzyca Łodzi – stara się dotrzymać kroku swej wielkiej towarzyszce i dogonić ją na polu rozbudowy życia gospodarczego kraju. (Łódź w Ilustracji – dodatek niedzielny do Kuriera Łódzkiego nr 13/1939 r.)
W 1934 roku Łódź w Ilustracji (s.5) zamieściła serię zdjęć przedstawiających pabianicki dwór kapituły krakowskiej, którym towarzyszył krótki tekst: „Zabytki Pabianic. Dawny zamek kapituły krakowskiej, zbudowany w połowie 16-go stulecia, do roku 1796 był rezydencja tenutariuszy dóbr pabianickich tejże kapituły. W roku 1823 oddany został pionierom włókiennictwa za zezwoleniem rządu Królestwa Kongresowego na ”pobyt czasowy”, który trwał około 10 lat. Tkacze ustawili krosna w zamku, które zniszczyły gmach. Od roku 1833 zamek jest siedzibą Magistratu m. Pabianic”.
Łódź w Ilustracji: dodatek niedzielny do "Kurjera Łódzkiego". 1934-12-02 R. 10 [właśc. R. 11] nr 48
Autor: Sławomir Saładaj