Los oszczędził
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęSzczęśliwym trafem intensywne działania wojenne prowadzone w 1914 r. wokół Pabianic nie doprowadziły do zniszczenia miasta. Zwrócił uwagę na ten fakt krakowski dziennik Nowa Reforma.
Ze wszystkich osad i miasteczek położonych dookoła Łodzi, wojna stosunkowo najmniej odbiła się na odległych o 15 wiorst od Łodzi Pabianicach. Los oszczędził Pabianicom zniszczenia, które stało się udziałem Konstantynowa, Aleksandrowa i innych osad. Nawet fabryki w przeciwieństwie do Łodzi, częściowo tu znajdują się w ruchu.
Od 1 lipca (1915 r.) wprowadzono tu w życie samorząd miejski. W radzie miejskiej (która według nowej ustawy, w pierwszym swoim składzie jest mianowana) zasiada ¼ Polaków, w magistracie zaś stosunek przedstawia się jeszcze gorzej. Należy oczekiwać, że po zastosowaniu przepisu o wyborach stosunek ten dla nas zmieni się na lepsze. Na razie samorząd miejski funkcjonuje prawidłowo. Zaciągnięto w ostatnich czasach znaczną pożyczkę na potrzeby miasta, które wprawdzie nie ma tak zaniedbanego wyglądu, jak wiele osad fabrycznych Królestwa, jednak ma wiele żywotnych potrzeb niezaspokojonych.
Sprawę językową na posiedzeniach samorządu uregulowano w ten sposób, że obu języków: polskiego i niemieckiego używa się podczas dyskusji. Obrady toczą się spokojnie, podczas gdy jeszcze w ostatnich dniach czerwca, na parę dni przed zaprowadzeniem samorządu, na posiedzeniu obywateli miasta doszło do burzliwych scen na tle zatargu językowego.
Zapewne w przyszłości stosunki dotychczasowe zmienią się na lepsze i Pabianice będą mogły w całym tego słowa znaczeniu korzystać ze swobód politycznych. Należy się to mieszkańcom Pabianic, gdyż oni podczas rewolucji 1905 roku i w ciągu kilku lat następnych najwięcej może ucierpieli spośród wszystkich mieszkańców Królestwa, pod rządami słynnego Jonina.
Dziś krążą o nim tylko legendy w Pabianicach, ale przygnębienie umysłów jeszcze po dziś dzień pozostało i odbija się na całym życiu politycznym. W Pabianicach istnieją wprawdzie i działają różne stronnictwa niepodległościowe, ale nie widać tego rozmachu, jaki cechować powinien chwilę obecną. Apatia daje się szczególnie zauważyć wśród nauczycielstwa, bardzo powoli wyzwalającego się z jarzma cyrkularzy rządowych rosyjskich. Zdarzają się nauczycielki Polki, które aż do ostatniej klasy w szkole początkowej rozmawiają z dziećmi po rosyjsku. W każdym razie jest dziś lepiej, niż było jeszcze niedawno. Z inicjatywy miejscowego nauczycielstwa założono kursy dla analfabetów, a ponieważ Pabianice nie miały żadnej komunikacji ze światem księgarskim, wydano więc na miejscu potrzebne elementarze własnym nakładem.
Kooperatywy, które powstały w ostatnim dziesięcioleciu przetrwały, a więc kooperatywa spożywcza „Społem”, kooperatywa tkaczy i parę innych. O rozwoju jednak tych stowarzyszeń w czasie, gdy wszystko wegetuje, marząc jedynie o tym, aby przetrwać zapowiadającą się na długo wojnę, nie może być mowy.
Bezpośrednie odgłosy wojny do Pabianic położonych już na kaliskim trakcie, nie dochodzą. W Zgierzu, Konstantynowie, a nawet w samej Łodzi słychać było czasem aż do ostatniej niemal chwili huk armat spod Sochaczewa i Bolimowa, co wpływało w tych miejscowościach niezmiernie ujemnie na nerwowy stan mieszkańców, karmiących się ustawicznie plotkami, podsycanymi złośliwie przez moskalofilów miejscowych. Pabianice znajdują się już od poł roku z górą w pasie bezwzględnej ciszy, której nic nie zakłóca.
Komunikacja z Łodzią jest jak zawsze łatwa. Tramwaje elektryczne, kursujące co pół godziny, przewożą w ciągu 40 minut mieszkańców do Łodzi. Tylko wieczorem ze względu na ograniczenia ruchu o wczesnej porze, już od 8 komunikacja ustaje, na co bardzo utyskuje ludność miejscowa.
Ponieważ jednak, począwszy od dnia dzisiejszego, w Łodzi przedłużono czas trwania ruchu ulicznego o godzinę, aż do 11 wieczór, odbije się zapewne ta ulga i na stosunkach komunikacyjnych pomiędzy Łodzią a Pabianicami. (Nowa Reforma nr 376/1915 r.)
O sytuacji w Pabianicach informował także Ilustrowany Kurier Codzienny: W czasie walk grudniowych pociski granatów uszkodziły w Pabianicach 150 domów, w tej liczbie trzy doszczętnie zburzone. Kościoły ocalały, pomimo, że dokoła świątyni ziemia poryta granatami. Po przewaleniu się zawieruchy wojennej, mieszkańcy Pabianic zabrali się do pracy i dla zmniejszenia nędzy zrobili wiele. W ciągu zimy, pomimo braku węgla puszczono w ruch fabrykę Krusche i Ender, używając na opał drzewa. Opał taki był kosztowny, bo np. wymieniona fabryka zużywała 100 wozów drzewa na dobę. Obecnie dowóz węgla ułatwiony, jakkolwiek cena węgla wyższa niż w Piotrkowie.
Fabryka Krusche i Ender pracuje trzy dni w tygodniu, zatrudniając 3500 robotników, a fabryka Kindlera daje dziś w tygodniu pracę 1200 robotnikom. Obie fabryki przerabiają tylko materiały surowe, a wykończalnie są nieczynne; praca przeto idzie w tym celu, aby tysiącom pracowników dać jaki taki zarobek, chroniąc ich od głodu.
Szkoły miejskie od kilku miesięcy czynne. Dzięki zaciągniętej w swoim czasie znacznej pożyczce, miasto płaci nauczycielom i nauczycielkom lokali szkolnych połowę należności. Z powodu nadzwyczajnych przeszkód o wiele mniej sprawnie funkcjonują średnie szkoły handlowe: męska i żeńska. Wobec zajęcia lokali przez wojska nauka prowadzona była w kompletach. Zdekompletowany personel nauczycielski uzupełnili bawiący w Pabianicach studenci. Ogólny nadzór nad nauką w kompletach objął dyrektor Lipski. Przed sześciu tygodniami udało się dyrektorowi ponownie odzyskać lokal męskiej szkoły handlowej co znacznie ułatwiło pracę. Powodzeniem cieszą się kursy dla analfabetów, z których korzysta 1100 osób. Kierownictwo i pracę w tej dziedzinie podjęli maturzyści szkoły handlowej przy pomocy kilku dawnych nauczycieli.(Ilustrowany Kurier Codzienny nr 140/1915 r.)
Ludzie przymierali głodem. Na szczęście z pomocą Pabianicom pośpieszył Poznański Komitet Niesienia Pomocy Królestwu Polskiemu, w naszym mieście powstaje Podkomitet Poznański, a w 1916 r. utworzona zostaje Miejska Rada Opiekuńcza.
Już 25 marca 1915 r. przyjechali do Pabianic panowie hrabia Mycielski, prezes Komitetu Poznańskiego i K. Brownsford, sekretarz KP, i złożyli na ręce ks. Świnarskiego 500 rubli, upoważniając go do utworzenia podkomitetu.
W Pabianicach okupanci niemieccy utworzyli sąd polowy 10 komendantury etapowej pod przewodnictwem majora von Braunschweiga, a następnie majora von Westernhagena. Prasa publikowała obwieszczenia o wyrokach sądowych.
Obwieszczenia
Prawomocnym wyrokiem sądu polowego zmobilizowanej 10 komendantury etapowej w Pabianicach z dnia 10 lutego 1915 r. zasądzony został malarz, Antoni Steinert z Kudrowic za rabunek poległych na jednomiesięczną karę więzienną. Komendant etapu, major von Braunschweig (Nowy Kurier Łódzki nr 48.1915 r.)
Prawomocnym wyrokiem sądu polowego 10 komendantury etapowej w Pabianicach z 17 lutego 1915 r. za kradzież z włamaniem zasądzeni zostali: robotnik Bolesław Zech z Pabianic, robotnik Józef Peterman z Pabianic na cztery lata domu karnego. Komendant etapu major von Braunschweig. (Gazeta Łódzka nr 52/1915 r.)
Sąd wojenny komendantury etapowej w Pabianicach uznał za słuszne wyrokiem z 18 września 1915 r.: Oskarżeni, tkacz Franciszek Zuber z Pabianic i tkacz Adam Haber z Sieradza winnymi są zbrodni przeciw rozporządzeniom Naczelnego Dowódcy na wschodzie z dnia 5/25 kwietnia 1915 r., w połączeniu z usiłowanym ciężkim rabunkiem i są za to skazani na śmierć.
Wyrok spełniono dziś rano o godzinie 6 przez rozstrzelanie . O tym podaje się do wiadomości publicznej. Pabianice, 20 września 1915 r.
Ruchoma komendantura etapowa – von Westernhagen, major i komendant miejscowy. Neuman, radca sądu wojennego. (Gazeta Łódzka nr 248/1915 r.)
Sąd wojenny etapowej komendantury w Pabianicach przez wyrok z dnia 29 sierpnia 1915 uznał za prawomocne:
Oskarżony Walenty Kaczmarek z Przatowa Górnego jest za przestępstwo przeciw rozporządzeniu Naczelnego Wodza na wschodzie z d. 5 kwietnia 1915 dotyczącego posiadania broni i amunicji winien i za to na śmierć skazany zostaje.
Oskarżeni Bertold Kurc z Pabianic i Henryk Muller z Chorzeszowa są za przestępstwo przeciwko §1 i §7 rozporządzenia z d. 5 kwietnia - mianowicie za wspólny ciężki rabunek- winni i za to na śmierć skazani zostają.
Wyrok został dziś rano o godz. 6 przez rozstrzelanie wykonany. O wykonaniu powyższego podaje się niniejszym do publicznej wiadomości.
Pabianice dnia 29 sierpnia 1915 r. – ruchoma etapowa komendantura. Podpisano: von Westernhagen, major i komendant etapowy. (Gazeta Łódzka nr 230/1915 r.)
Komendant tutejszy major von Braunschweig odwiedził w tych dniach kilka tutejszych tkalni mechanicznych, a między innymi fabrykę Kruszego i Endera, Sienickiego i Urbacha, w celu zapoznania się z fabrykacją miejscową. Dowiedziawszy się, że główną przyczyną wstrzymania ruchu w fabrykach jest brak węgla, obiecał komendant poczynić starania o węgiel dla fabryk. (Nowy Kurier Łódzki nr 48/1915 r.)
Wielu pabianiczan, musimy ze wstydem przyznać, oddało się na usługi policji i żandarmerii niemieckiej. Jedni z nich pracowali w charakterze wywiadowców policji politycznej i kryminalnej, drudzy pracowali, jako konfidenci policji i żandarmerii wojskowej. Tak pierwsi, jak i ostatni, byli ogólnie znienawidzeni przez wszystkich mieszkańców miasta i nazywani popularnie „szpiclami”.
W ciężkich dniach głodu i nędzy, gdy nie było po prostu co do garnka włożyć, gdy ludność żywiła się obierzynami z kartofli i otrębami, ci panowie z całą gorliwością spełniali swoje obowiązki służbowe – odbierając głodnym odrobinę mąki czy też chleba użebranych u krewnych na wsi. A iluż to pabianiczan musiało uciekać z rodzinnego miasta z obawy przed aresztowaniem za pracę niepodległościową? Szpiclostwo i denuncjacja były na porządku dziennym. Warto dodać, że panowie ci z tych „zaszczytnych” obowiązków wywiązywali się ku zadowoleniu swoich przełożonych – Niemców. (Prawda Pabianicka 19 III 1933 r.)
Ko to był Ulas?
W 1915 r. sprzedawczyk Majewski, wydał żandarmom niemieckim Ulasa. Majewski, jak wielu pabianiczan, był na usługach niemieckiej policji kryminalnej i za judaszowe srebrniki sprzedawał Niemcom swoich braci.
Ulas znalazł na polu karabin, który ukrył w swoim mieszkaniu w szafie. Niewątpliwie jakiś jego wróg zadenuncjował go w żandarmerii i w rezultacie Majewski otrzymał polecenie przeprowadzenia rewizji u Ulasa i ewentualne aresztowanie go. Majewski mógł sprawę zatuszować. Nawet żandarmi z uwagi na wiek Ulasa (62 lata), byliby się na to zgodzili, lecz szpicel w swojej gorliwości służbowej nie chciał słyszeć o milczeniu.
W rezultacie czego Ulas wyrokiem sądu polowego został skazany na śmierć i rozstrzelany. Dzień egzekucji nieszczęśliwego staruszka zachował się w pamięci pabianiczan. Około godziny 4 po południu przed magistrat zajechał kryty powóz, który zawiózł delikwenta na miejsce kaźni w parku enderowskim. Przed powozem pomaszerował pluton egzekucyjny. Padła salwa i Ulas skończył życie. (Prawda Pabianicka 22 X 1933 r.)
Tymczasem pabianiczanie nadal ginęli na froncie. Krakowski Naprzód donosił: Dochodzi nas wzruszająca do głębi wiadomość o bohaterskiej śmierci dwóch młodzieńców-skautów legionistów, którzy z oddziałem swoim wyruszyli wraz z VI pułkiem Legionów Polskich na pole walki. W bitwie o dworek pod wsią K… padł plutonowy Mieczysław Kałusiński z Łodzi liczący lat 18 i Adam Przybylski z Pabianic liczący lat 17. (Naprzód nr 397/1915 r.)
Odezwa burmistrza
Burmistrz Pabianic wydał do ludności miasta odezwę, w której przestrzega przed demonstracjami ulicznymi. Odezwa mówi: „Z powodu zaszłych w czasie ostatnim wypadków, zwraca się uwagę, że zebrania na publicznych ulicach, pochody itp. bez zezwolenia są zabronione i że przeciwko takowym będzie się surowo występować. Uczestnicy narażają się na dotkliwe kary więzienne.
Zdolnym do pracy osobom, którym dotychczasowa wypłacana ze strony pracodawcy zapomoga wstrzymana zostaje, poleca się usilnie starać już teraz o zajęcie, dopóki wystarczają jeszcze wydane przez pracodawcę środki. Płatnej pracy, którą wskazać może Centrala robotnicza jest pod dostatkiem . Zdolnym do pracy osobom zapomogi na przyszłość przyznawane nie będą”. (Gazeta Polska nr 124/1917 r.)
Jednodniówka Pabjanicka: Ratujcie dzieci: Pabjanice w czerwcu 1916 r.
Wyroków ciąg dalszy
Sąd wojenny był bezlitosny dla pabianiczan. Gazeta Wieczorna informowała:
Przez sąd wojenny etapowej komendantury w Pabianicach skazani zostali w dniu 14 stycznia 1915 roku za złodziejstwo:
Rzeźnik - Władysław Habelski z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Robotnik - Karol Habelski z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Robotnik - Konrad Lange z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Robotnik - Michał Potjewski z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Robotnik - Oswalde Melzer z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Robotnik - Wilhelm Melzer z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Robotnik - Adam Missala z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Tkacz - Antoni Adamiszewski z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Tkacz - Stanisław Szyński z Pabianic na 3 miesiące więzienia
Robotnik - Gaspar Szyński z Pabianic na 3 miesiące więzienia
Robotnik - Stanisław Klocek z Pabianic na 3 miesiące więzienia
Robotnik – Władysław Klocek z Pabianic na 3 miesiące więzienia
Tkacz – Stanisław Missala z Pabianic na 3 miesiące więzienia
Stróż nocny – Ferdynand Zerbe z Pabianic na 6 miesięcy więzienia
Robotnik – Adolf Zerbe z Pabianic na 3 miesiące więzienia
Robotnik – Stanisław Damas z Pabianic na 3 miesiące więzienia
Robotnik – Jan Damas z Pabianic na 3 miesiące więzienia. (Gazeta Wieczorna nr 14/1915 r.)
Brak lekarzy
Od Zielonych Świątek wielkie fabryki pabianickie są nieczynne. Przyczyną – rekwizycja wszystkich materiałów surowych. Z górą pięć tysięcy pracowników zostało bez zajęcia. Do dziś robotnicy pobierają od fabrykantów zapomogi od 1 rubla do 1 rb. i 50 kop. tygodniowo.
Pabianice dotkliwie odczuwają brak pomocy lekarskiej. Trzej lekarze powołani zostali do wojska. Dr Ostaniewicz, który pełnił obowiązki lekarza miejskiego i zarazem lekarza fabryki Kruszego i Endera opuścił Pabianice w czasie ostatniego odwrotu wojsk rosyjskich spod Łodzi. Wówczas też wyjechał bez uprzedzenia o tym władz miejskich dr Broniewski, lekarz szpitala miejskiego. W mieście pozostali dwaj lekarze, ludzie starsi, którzy pomimo najlepszej woli nie mogą obecnie podołać pracy ponad siły. Przez jakiś czas nieśli ulgę chorym niemieccy lekarze wojskowi. Po wysłaniu jednak wojsk niemieckich i owych lekarzy na front i tej pomocy zbrakło. Obecnie miasto poszukuje lekarza z pensją 250 rubli miesięcznie za nadzór nad szpitalem.
Nie lepiej przedstawia się sprawa z obsługą aptekarską. Z pięciu aptekarzy po bombardowaniu w mieście nie został ani jeden. Zastępują ich prowizorzy i uczniowie. Z natury rzeczy mieszkańcy odczuwają to ujemnie, bo brak w mieście głównych kierowników musi wpływać niekorzystnie na sprawność i zaopatrywanie się aptek w potrzebne lekarstwa. Częstokroć trzeba udawać się po lekarstwa do Łodzi.
Dzięki przesunięciu się linii okopów znad Pilicy na wschód, dotarła do Pabianic ofiara Centralnego Komitetu Obywatelskiego w ilości 1000 rubli dla głodnych dzieci przedmieścia Pabianic. Tu właśnie zagnieździła się największa nędza.
W księgarni p. Binentalowej żandarmeria niemiecka dokonała rewizji i skonfiskowała znaczną ilość kart polskich, znaczków i pieśni. Przed rokiem spotkało to księgarnię p. Łękawskiej. (Życie nr 21/1915 r.)
Autor: Sławomir Saładaj