Pabianicki Korczak
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęMotus Chmura urodził się w 1889 r. w Wólce Krzysztopolskiej, obok Piotrkowa. Ożenił się w 1918 r., zamieszkał w Pabianicach, pracował na kierowniczym stanowisku w Łodzi. Działał w wielu stowarzyszeniach społecznych, był przewodniczącym organizacji pabianickich syjonistów. Mówiono o nim, że jest „żarliwym syjonistą”. We wrześniu 1939 r. w Pabianicach przybywało około 9 tys. Żydów. Po wejściu nazistów do miasta Chmura został członkiem Judenratu, kontynuując pracę na rzecz społeczności. Kiedy uwięziono trzech prominentnych mieszkańców getta, jednym z nich był Chmura. Dwóch trafiło do obozu koncentracyjnego, jemu udało się wrócić do domu. Mieszkańcy z radości nosili go na rękach.
W maju 1942 r. naziści postanowili usunąć Żydów z Pabianic. Zostali oni zgromadzeni na stadionie. Dzieci poniżej 10 roku życia oddzielono od rodziców. Naziści zażądali ochotników, którzy będą opiekować się tymi dziećmi. Pierwszeństwo mieli rodzice. Zgłosił się także Chmura, chociaż jego dzieci były starsze i nie podlegały selekcji. Kiedy prowadzono ich do komór gazowych w Chełmnie, Chmura zaintonował Hatkivah – pieśń nadziei. Śpiew podjęli także pozostali rodzice idący na śmierć. Żona i dzieci Chmury byli wysłani do getta łódzkiego. Motus Chmura – przy zachowaniu wszelkich proporcji – jest nazywany niekiedy pabianickim Korczakiem.
Helena Chmura urodziła się 24 kwietnia 1927 r. w Pabianicach, mieście włókienniczym, określanym również jako „mały Manchester”. Była najmłodszym dzieckiem w rodzinie. Uczęszczała do żydowskiej szkoły powszechnej. Starsza siostra wyemigrowała do Palestyny w 1937 r. Niemcy weszli do Pabianic kilka dni po wybuchu wojny. W ciągu paru tygodni noszenie żółtej gwiazdy stało się obowiązkowe. Wraz z utworzeniem getta zaczęło obowiązywać racjonowanie żywności. Ojciec Heleny znalazł sposób zdobywania kartek żywnościowych dla osób, które nie mogły ich otrzymać. W rezultacie razem z dwoma prominentnymi mieszkańcami getta został uwięziony na kilka miesięcy, zostawiając swoją rodzinę na pastwę losu. Helena wspomina radość jaka zapanowała po jego szczęśliwym powrocie. Nie był to pierwszy przykład odwagi poświęcenia. Helena przez całe życie czuła się zobowiązana do naśladowania ojca.
W 1942 r. część Żydów z Pabianic skierowano do getta łódzkiego. Rodzina Chmury miała szansę pozostać razem. Jednak ojciec Heleny, Motus (Motush) zdecydował się iść wraz z dziećmi żydowskimi na śmierć do Chełmna. Chaim Rumkowski, przewodniczący Judenratu w getcie łódzkim, słysząc o czynie Motusa, zapewnił Chmurom pomoc. Helena zawdzięcza mu w istotnej mierze przetrwanie. Początkowo pracowała w sierocińcu. Kiedy jej podopiecznych wywieziono z Łodzi, otrzymała zatrudnienie w firmie cukierniczej. W tym czasie uniknęła łapanki, chowając się w opustoszonym przez Niemców domu. Do zrozpaczonej matki i brata wróciła dopiero po zapadnięciu zmroku.
Po likwidacji getta w 1944 r. znalazła się wśród 750 Żydów, którym nakazano porządkowanie terenu. Helena sprzątała biura Hansa Biebowa, szefa administracji niemieckiej. Nieoczekiwanie zaprzyjaźniła się z Niemką, sekretarką Biebowa, która z narażeniem życia zaopatrywała ją w żywność. Po wojnie Helena była głównym świadkiem w procesie rehabilitacji tej kobiety. Helena ostatnie dni wojny ukrywała się w bunkrze. Została wyzwolona przez Rosjan. Ona, brat i matka przebywali w Łodzi do września 1946 r. Helena na zaproszenie wuja wyjechała do Londynu. Matka dołączyła do córki w Palestynie, natomiast brat wybrał Australię, korzystając z zaproszenia przyjaciół.
W Londynie wyszła za mąż za pochodzącego z Warszawy inżyniera, który był pracownikiem brytyjskiego Ministerstwa Obrony. W latach 50. Aronsonowie mieszkali w Nigerii. Helena pracowała w ambasadzie izraelskiej. Długo była pod wrażeniem spotkania z Goldą Meir, wtedy izraelską minister spraw zagranicznych, która w 1958 r. odwiedziła Nigerię. Po krótkim pobycie w Shropshire, rodzina przeprowadziła się do Blackheath. Helena pracowała jako sekretarka 23 lata w tej samej firmie. Wychowała dwie córki. Po przejściu na emeryturę poświęciła się działalności społecznej. Realizowała projekt „Centrum wspomnień” w Blackheath. Centrum przygotowuje między innymi tzw. pudełka edukacyjne zawierające zestawy przedmiotów, które przypominają o historii. Helena przekazywała informacje o gettach w Pabianicach i Łodzi zarówno do Centrum Edukacji w Beth Shalom, jak i historykowi Martinowi Gilbertowi, autorowi książki „The Holocaust”.
Pomysłodawcą „pudełek pamięci” jest Alex Schweitzer, architekt. - Jesteśmy przyjaciółmi od wielu lat, między nami .istnieje wiele podobieństw. Dla nas nadejście Rosjan oznaczało koniec koszmaru. W tym samym dniu przyjechaliśmy do Londynu z Europy przeoranej wojną. Zamieszkaliśmy w Willesden, północno-zachodni Londyn. W pośpiechu uczyliśmy się angielskiego. Oboje mieliśmy trudne relacje z krajem pochodzenia. Kiedy pierwszy raz wspomniałem o „pudełku pamięci” Helena była sceptyczna. Podkreśliła, że powiedziała już wszystko na temat getta. Rozumiałem ją, ale „pudełko pamięci” najlepiej oddawało ten stan emocji. We wrześniu 1946 r. znalazła się obok Tower Bridge, symbolu nowego początku, na zdezelowanym statku z Gdańska i została zabrana do domu zamożnego wuja w Willesden. Bardzo szybko nauczyła się języka i poznała miasto. Rzecz jasna nie sposób ignorować traumatycznych wydarzeń pierwszej części jej życia. Jeśli spojrzymy na zawartość „pudełka pamięci”, to rozpoznamy Gwiazdę Dawida, którą musieli nosić Żydzi, swastykę oznaczającą przyczynę nieszczęścia oraz czerwoną gwiazdę rosyjskich oswobodzicieli. Znajdują się tutaj także przedwojenne zdjęcia ukazujące szczęśliwe dzieciństwo w Pabianicach. „Pudełko” uzmysławia kontrast między pierwszą „ćwiartką” jej życia, a trzema ostatnimi, podczas których wykazała wielką adaptację do nowego otoczenia.
W sieci raz po raz odnajdujemy teksty o Helenie Aronson. W maju 1942 r. część Żydów z Pabianic przetransportowano do Łodzi. Helena należała do grupy 750 Żydów, którzy uratowali się spośród 250 tysięcy mieszkańców getta łódzkiego. Nim Helena dotarła do Łodzi, jej ojciec był już zagazowany w Chełmnie razem z dziećmi, których postanowił nie odstępować ani na krok. Helena, brat i matka przetrwali jako robotnicy przymusowi.
- To cud, że żyję – wspomina - Pod koniec ukrywaliśmy się w piwnicy. Temperatura spadła dwadzieścia stopni poniżej zera, nie mieliśmy jedzenia. W 1946 r. rozpoczęła nowe życie w Londynie. Poślubiła Georga Aronsona, także z Polski. Pracowała głównie w Londynie za wyjątkiem paru lat spędzonych w Afryce. Helena większość czasu przeznacza na rozmowy z uczniami o swoich przeżyciach wojennych. Udziela się w Stowarzyszeniu Żydowskich Uchodźców i Dialogu Międzypokoleniowego (Age Exchange). - Mam nadzieję, że moje kontakty z dziećmi różnych narodowości i kultur dotyczące horroru drugiej wojny światowej przypomną im, że wszyscy musimy być tolerancyjni – mówi Aronson.
O Helenie Aronson pisano także po opublikowaniu albumu z fotografiami Henryka Rossa „Lodz Ghetto Album”. W Anglii odbywały się wówczas wystawy i spotkania promujące książkę. H. Aronson opowiada o zdjęciu na ekranie, które przedstawia chłopca grającego na akordeonie. - To Szlomo Wysocki, mój pierwszy chłopak – mówi. Jest tak zdumiona, że nie dostrzega siedzącej obok niego dziewczyny. - Ależ mamo- mówi córka Helen- przecież to jesteś ty. Aronson nie pamięta kto robił zdjęcie. Wie jednak, że oddaje ono radość z wyzwolenia w 1945. Pewne kontrowersje wywołał fakt, iż Ross dokumentował także życie Żydów uprzywilejowanych. Rumkowski, lider Judenratu w Łodzi, stworzył elitę getta. - Im bliżej byłeś Rumkowskiego, tym więcej mogłeś zyskać – mówi Marek Web z Instytutu Badań Żydowskich w Nowym Jorku. Helena Aronson należała do tej grupy. Posiadała rodzinne koneksje, które zapewniały pracę, a praca oznaczała życie. Otrzymała zatrudnienie w fabryce produkujące słodycze i dżemy. Później sprzątała biura nazistów. Przywileje elity były mizerne – odrobina więcej jedzenia, lepsze mieszkanie i trochę dłuższe życie. Jednak pozostałe ofiary getta dobrze pamiętają te różnice.
Świadkowie Holocaustu zebrani w Narodowej Galerii Portretu doszli w końcu do wspólnego wniosku. - Chcę powiedzieć o osobach uprzywilejowanych – m& oacute;wiła Aronson- Bzdurą jest opinia, że mieliśmy większą szansę przetrwania. Podobnie jak Ross, Aronson po likwidacji getta zajmowała się porządkowaniem miejsca. - Czekały na nas świeżo wykopane groby zbiorowe – mówi Aronson – Sama je widziałam.
Aronson mówiła o swoim bracie, który był łącznikiem między Judenratem a niemiecką administracją, co teoretycznie chroniło go przed wywózką do obozu zagłady. - Ale jeden żołnierz respektował umowę, a drugi mógł ją podrzeć. Byłam uprzywilejowana w tym sensie, że nie mieszkaliśmy w centralnym getcie, a więc nie oglądałam każdego dnia koszmarów, szkieletów na ulicach. Jednak nie miałam żadnej pewności, żadnych gwarancji przetrwania. Istnieją pogłoski, że Rumkowski został żywcem wrzucony do pieca przez byłych mieszkańców getta. Nie pomógł mu „żelazny list” do komendanta obozu w Auschwitz.
Helena Chmura utrzymywała kontakty z pabianiczaninem Morrisem Glassem. Zdążyła jeszcze pogratulować mu książki o przeżyciach z okresu Holocaustu. Helen Aronson zmarła 1 listopada 2011 r. Pozostawiła męża, dwie córki, pięcioro wnuków, sześcioro prawnuków.
http://collections.ushmm.org/search/catalog/irn509013
M. Chmurę wspomina Martin Gilbert w książce „The Holocaust: The Human Tragedy”, 2014 : On May 17, the day of deportation from Pabianice, the Germans separated all children under the age of ten from the parents, then asked for volunteers to “accompany” the children A leading Zionist in the town, Mordecai Chmura, although his children were not in the transport, being older, left his family and went over to the group of small children “in order to be help to them”. As he was led away with them, “this proud Jew”, a witness later recalled, “was singing the Hatikvan, the anthem of hope”. All were taken to Chełmno, and gassed.
During May 17 more than two thousand Jews from Pabianice, including the parents of those children, who had been sent to Chełmno reached the Lodz ghetto. There they told the Jews of Lodz the harrowing story of how, that morning, at a football field outside Pabianice, as the selection was made, “infants were torn from mothers, children ran crying and screaming around the field looking for parents, while their parents, unable to regard these scenes with composure, beseeched the guards to allow them to take their children from there. In response, they were shoved back, their children were torn from their arms and thrown to the grass like balls, and even thrown over the fence”.
All the children under ten, as well as all adults judged by the Gestapo as “unfit for work”, were then “loaded into peasant wagons and taken away on a different direction, to parts”, the Lodz Chronicle reported, “that remain unknown”. A day later, the Chronicle noted, it was “terrible to see these desperate, lamenting women and men, wringing their hands from which those nearest and dearest to them had been rudely torn.”
Autor: Sławomir Saładaj