www.um.pabianice.pl
Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 58 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.

Demony wojny

A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkę

Pabianice weszły poniekąd bocznymi drzwiami do historii drugiej wojny światowej, a w szczególności zapisały się w dziejach Waffen SS. Na setkach stron dotyczących jednostki Leibstandarte SS Adolf Hitler wymieniane są Pabianice. Tutaj 7 września 1939 r. niemiecki pułk zmotoryzowany stoczył bitwę z oddziałami polskimi. Podobnych starć było bardzo wiele i nie wzbudzają one większego zainteresowania. W przypadku bitwy pabianickiej jest inaczej. Stała się ona przedmiotem analiz miłośników historii oraz grup rekonstrukcyjnych i rozmaitych militarystów m.in. w Skandynawii, Niemczech, Hiszpanii, Anglii, USA, Rosji, Kanadzie, Argentynie, Japonii, ostatnio także w Indiach i krajach arabskich.

Formacja Leibstandarte SS Adolf Hitler (LSSAH, LAH) była najbardziej elitarną jednostką wojsk nazistowskich. Wraz z dojściem Hitlera do władzy powstała jako prawie 200-osobowa grupa ochronna wodza Trzeciej Rzeszy. Składała się ze starannie dobranych, spełniających wymogi rasowe i niezwykle fanatycznych esesmanów. LSSAH była najpierw pułkiem zmotoryzowanym, następnie brygadą i dywizją pancerną. Sympatycy i badacze losów LAH z całego świata odwiedzają Pabianice i okolice. Nie dowierzają, że „nadludzie, bogowie i demony wojny, herosi i tytani, samuraje i gladiatorzy Hitlera” napotkali tu aż na kilkunastogodzinny opór strony polskiej. Szukają miejsca dowodzenia przyszłego oberstgruppenführera i generalobersta Waffen-SS „Seppa” Dietricha, który wraz ze swoim sztabem znalazł się w sytuacji zagrożenia życia. Próbują ustalić drogi jakimi poruszał się „pancerniak wszechczasów” Michael Wittmann, wówczas jeszcze dowódca wozu pancernego. Snują domysły gdzie, w jakich punktach miasta pierwszą krew przelali przyszli generałowie Meyer i Mohnke, którzy za czyny bitewne i odniesione rany w Pabianicach otrzymali odznaczenia z rąk Führera. Pułk LSSAH stał się prawdziwą wylęgarnią najwyższych dowódców SS, walczących na wszystkich frontach europejskiego teatru wojny. Pacyfiści natomiast przedstawiają „bogów wojny” jako, traktowanych ulgowo, faworytów Hitlera, zbrodniarzy, podpalaczy i pospolitych złodziei.

Konstantin Zalewski w pracy „Komandiry Lejbsztandarta” podaje, że na Pabianice i okolice ruszył pułk piechoty zmotoryzowanej składający się z 3900 żołnierzy. Organizacja jednostki we wrześniu 1939 r. obejmowała:

I Batalion – Martin Kohlroser

  1. Kompania - Theodor Wisch
  2. Kompania - Ernst Meyer-Andersen
  3. Kompania - Jochen Wichmann
  4. Kompania karabinów maszynowych - Walther Bestmann

II Batalion – Ferdinand Reichsritter von Oberkamp

  1. Kompania - Wilhelm Mohnke
  2. Kompania - Lange
  3. Kompania - Otto Baum
  4. Kompania karabinów maszynowych – August Dieterichs

III Batalion – August Wilhelm Trabandt

  1. Kompania - Hans Bissingier
  2. Kompania - Harry Polewacz
  3. Kompania – Karl Marks
  4. Kompania karabinów maszynowych – Herbert Garthe

Kompania lekkich armat (8 armat) – Malle

Kompania przeciwpancerna (12 armat ppanc) – Kurt Meyer

Kompania motocyklowa – Hofmannn

Pluton wozów opancerzonych (8 wozów) – Georg Schonberger

Pluton saperów - Christian Hansen

Pluton łączności – Georg Sandküler

Pluton muzyczny – Hermann Müller-John

Na wszystkie główne języki świata zostały przełożone wspomnienia Kurta „Panzer” Meyera „Grenadiere”(1956). Tam też znajdujemy fragment dotyczący Pabianic: Pułk LSSAH walczy w składzie 17. Dywizji Piechoty nad Wartą i kieruje się na Pabianice. 7 września około godziny 10 podchodzimy do Pabianic z zachodu. Otrzymaliśmy zadanie: od strony południowej zlokalizować klin przeciwnika na wysokości Rzgów- Wola Rakowa – Łódź.. W Pabianicach były ześrodkowane znaczne siły przeciwnika, dysponujące bronią przeciwpancerną. Polacy odparli atak 1. batalionu 23. Pułku Pancernego. Gdzie nie spojrzeć – nasze zdeformowane, wypalone czołgi, unieruchomione ogniem polskiej broni przeciwpancernej.

Pułk LSSAH przejmuje zadanie czołgistów. 1. i 2. kompanii udaje się wedrzeć do miasta, za nimi postępują czołgi. W wyniku parcia naszych sił Polacy są zmuszeni cofnąć się w głąb miasta. Jednak szybko przechodzą do kontrataku, jednocześnie uderzają mocno na skrzydło pułku. Pododdziały 46. Pułku Artylerii ostatkiem sił odpierają nieustanny napór polskiej piechoty. Front jest wszędzie. Wycofujące się z zachodu oddziały polskie atakują, nie zważając na straty. Nieoczekiwanie centrum zmagań przenosi się ku punktowi dowodzenia LHA. Nawet pisarczykowie i kierowcy walczą na śmierć i życie. Polacy nacierają przez pole ziemniaków, są słabo widoczni, zlewają się z otoczeniem. Wysuszona, zwiędnięta nać kartoflana stanowi świetny środek maskujący. Pomimo naszych wysiłków, piechocie wroga udaje się bez mała opanować punkt dowodzenia.

Staję na równe nogi i zaczynam na chybił trafił prowadzić ogień po kępkach kartoflanych. Jest to jedyna możliwość, żeby wykurzyć stąd Polaków. Na prawo ode mnie żołnierz 13. kompanii, poszedł w moje ślady i mierzy do Polaków jak na strzelnicy. Nasze strzelanie do ruchomych celów nie trwa długo. Nagle przychodzę do siebie na dnie transzei. Ostatnie co zapamiętałem to lekkie szturchnięcie. Kula ugodziła mnie w przedramię. Na szczęście kość została nienaruszona. Podobnie było z żołnierzem 13. kompanii, chociaż miał mniej szczęścia. Dostał w szyję i zginął na miejscu. Odtąd już nigdy nie próbowałem w pojedynkę, w postawie stojącej odpierać wrogów.

Zarówno Polacy, jak i Niemcy nie oszczędzali sił podczas walki. Pod koniec dnia napór Polaków słabnie. Poddają się setkami, unoszą ręce do góry i maszerują do niewoli.

Kurt Meyer urodził się w 1910 r. w rodzinie robotniczej. Pracował w fabryce, był górnikiem. Wstąpił do policji. Przydomek „Panzer” nie ma nic wspólnego z wojskami pancernymi. Kiedy kształcił się w Akademii Policyjnej w Schwerinie znany był z niewybrednych dowcipów. Któregoś dnia chciał oblać kolegów wodą. Z wiadrem w ręku wszedł na dach koszar poślizgnął się i spadł. Miał ponad 20 złamań. Wydawało się, że długo nie pożyje. Jednak wrócił do pełni zdrowia. Koledzy nazywali go Panzemeyer gdyż był niesamowitym twardzielem. Dowodzenie kompanią przeciwpancerną podczas wojny w Polsce nie do końca satysfakcjonowało Meyera. 7 września odniósł ranę w bitwie o Pabianice. Mimo to dowodził swoimi żołnierzami do końca kampanii polskiej. Otrzymał pierwszy Krzyż Żelazny. Po wojnie w Polsce wystąpił z wnioskiem o zmianę pododdziału. Został dowódcą rozpoznawczej kompanii motocyklowej (kradschützenkompanie). Na motocyklu szalał podczas inwazji we Francji i Niderlandach. Wtedy uzyskał kolejny przydomek „Schnell”, czyli „Szybki” Meyer. W wieku 33 lat został dowódcą 12. Dywizji Pancernej SS Hitlertjugend. Był najmłodszym dowódcą szczebla dywizyjnego. Walczył w Grecji, Normandii, na Bałkanach i w Rosji. Został uhonorowany Krzyżem Rycerskim oraz Liśćmi Dębu i Mieczami do KR. Był osądzony jako pierwszy hitlerowski zbrodniarz za likwidację jeńców kanadyjskich podczas walk we Francji. Karę więzienia odbywał w New Brunswick (Dorchester Penitentiary), Kanada. Wyszedł na wolność w 1954. Zaangażował się mocno w działalność związku weteranów Waffen-SS. Zmarł 23 grudnia 1961 r. w Hagen, Westfalia. Pogrzeb zgromadził 15 tysięcy byłych esesmanów.

Polska, wojna toczy się z wielka zaciętością. W pobliżu Łodzi, żołnierze polskiej 28. Dywizji próbują stawić opór Niemcom. Ich przeciwnik LSSAH docenia obrońców i planuje kontratak na Pabianice. - Polacy także kontratakują. Przeskakują przez ciała poległych kolegów. Idą do przodu, nie chowają głów w ramionach, jak ludzie podczas ulewy, idą z podniesionymi głowami, niczym pływacy, którzy za wszelką ceną chcą się utrzymać na fali. Nie cofają się – wspominał Panzermeyer. Bitwa o Pabianice odbywa się z udziałem 23. Pułku Pancernego, który zaatakował w godzinach porannych. Polacy prowadzą intensywny i dobrze skierowany ostrzał.. Niemieckie czołgi wycofują się, na placu pozostają płonące wraki. Niemcy posyłają w bój dwie kompanie LAH, które przemykają się między czołgami i atakują polską obronę. Mają wsparcie ciężkiej artylerii i moździerzy. Wdzierają się do miasta. Oddziały na skrzydle nie potrafią dotrzymać kroku awangardzie. Esesmani muszą zostawiać małe grupki żołnierzy, które chronią przed okrążeniem. Poniesione straty sprawiają, że atak traci impet. Polska piechota i kawaleria kontratakują, esesmani muszą się wycofać, zadają jednak poważne straty. Finałowe uderzenie Polaków spycha esesmanów w miejsce gdzie znajduje się punkt dowodzenia. Kucharze, orkiestranci, kierowcy, podoficerowie, sztabowcy walczą o życie. Niewiele brakowało, żeby Polacy zdobyli punkt dowodzenia LAH. Jednakże esesmani dają twardy odpór. Po południu Polacy wycofują się, aby uzupełnić straty poniesione przez oddziały szturmowe.

W samym środku walki jest Kurt Meyer, który nieustannie ostrzeliwuje napierających Polaków. - Wstałem i celowałem w atakujące szeregi – wspominał – Po mojej prawej stronie grenadier z 13.kompanii dostał w szyję, kiedy składał się do strzału. Nagle ocknąłem się na ziemi z kulą w lewym ramieniu. Meyer został trafiony, powierzchowna rana z mnóstwem krwi, ale bez poważniejszych skutków. Kate, żona Meyera w tym samym czasie, w Berlinie, urodziła trzecie dziecko. O 14.30 Polacy rozpoczynają ostatni desperacki atak. - Szli na nas przez chmurę dymu z podniesionymi czołami, jak misjonarze prowadzeni nieziemską wizją. - mówił Meyer – Padali setkami, aż zostało ich może dwunastu. Oni też szli naprzód, nie rozglądając się na boki. Nie miałem serca, żeby ich zabijać. Ale w końcu padli i nastąpiła cisza.

Krwawa łaźnia w Pabianicach. Przez cztery dni LAH walczył z polskimi oddziałami broniącymi dostępu do Łodzi Dodatkowe siły i cywilni ochotnicy stanęli naprzeciwko LAH. Walka zamieniła się w krwawą łaźnię. Polacy nie chcieli oddać Pabianic. Polscy snajperzy zlikwidowali wielu esesmanów, którzy chcieli przedrzeć się przez linię obrony. Założyli więc mundury maskujące, które stały się znakiem rozpoznawczym Waffen-SS w Europie. Potrzebny był nowy plan przełamania oporu. Skoordynowany atak został zaplanowany na 7 września. Czołgi 23. Pułku Pancernego wspierały atak, mający oskrzydlić Pabianice. Czołgi niemieckie napotkały jednak celny ogień polskich dział. Wczesne modele czołgów niemieckich były słabo opancerzone, dlatego kilkanaście z nich Polacy zdołali zniszczyć. Żeby umożliwić odwrót czołgów i uratować załogi palących się panzrów do walki weszła piechota SS. Żołnierze przyjęli na siebie wściekły atak Polaków. Obserwatorzy artyleryjscy poszli razem z esesmanami i zaczęli naprowadzać ogień w stronę pozycji przeciwnika. Dzięki wsparciu artyleryjskiemu oddziały szturmowe SS wdarły się do Pabianic. Aczkolwiek mało brakowało, aby esesmani wpadli w okrążenie. Przez chwilę wydawało się, że fala polskiej piechoty pochłonie Niemców. Jednak obsady karabinów maszynowych i artyleria unieszkodliwili setki Polaków rozpaczliwie walczących o Pabianice. Kontratak załamał się ,wola walki zniknęła i pod koniec dnia rozpoczęto akcje czyszczenia terenu i zbierania jeńców.

Jedno z głośniejszych starć miało miejsce 7 września. Nie minął jeszcze tydzień inwazji na Polskę, a niemiecka armia była pod Łodzią. Zarówno Niemcy, jak i Polacy wiedzieli, że Łódź jest ostatnim etapem drogi na Warszawę. Podczas walki o Łódź LAH odegrało istotną rolę. Pabianice musiały zostać odcięte. 28. Dywizja Piechoty i Wołyńska Brygada Kawalerii chciały pokonać LAH i wziąć udział w obronie polskiej stolicy. Pabianice znajdują się 15 kilometrów na południe od Łodzi. Bez wahania LAH rozpoczął walkę. 1. batalion miał izolować Pabianice od północy. 2. batalion miał odciąć miasto od strony południowej. 3. batalion pozostawał w odwodzie wraz z artylerią. Niewielkie wsparcie przyszło od Wehrmachtu, kompania z 17. Dywizji Piechoty i parę czołgów PzIIF z 23. Pułku Pancernego. Na kierunku północnym 1. batalion nie spotkał zbyt groźnego oporu i osiągnął wyznaczone cele. Na południu sytuacja wyglądała gorzej.2. Batalion musiał utrzymać drogę biegnącą w stronę Łodzi, która została solidnie ufortyfikowana, rowy strzeleckie i bunkry. Co gorsza LAH z lasu zaatakowały polska piechota i kawaleria. 2. batalion utrzymał drogę, ale poniósł spore straty. Polski atak został odparty po krótkiej i zaciekłej walce. Esesmani walczyli wręcz, mając przeciwko sobie dwóch lub trzech polskich żołnierzy.

Kolejnym celem ataku były Pabianice, małe miasto targowe i węzeł kolejowy położone nad rzeką, gdzie Polacy skutecznie odparli ataki 1. Batalionu LAH. Dopiero wsparcie jednego z batalionów 23. Pułku Pancernego pozwoliło na uchwycenie przyczółka na zachodnich obrzeżach miasta.

Walki w mieście raz jeszcze udowodniły, jak istotne znaczenie dla obrońców ma znajomość terenu. Dobrze zakamuflowani polscy strzelcy trafiali z precyzją wytrawnych myśliwych. Często skrywając się w gałęziach drzew. Odpowiedzią niemieckich żołnierzy było ciągłe ostrzeliwanie zagajników oraz zarośli, a także obrzucanie ich granatami. W pobliżu miasta znajdowały się pola słoneczników i kukurydzy dodatkowo utrudniające poruszanie. Jeden z żołnierzy LAH nadmieniał o pomysłowych przykładach kamuflażu stosowanego przez polskich obrońców.

Polacy są diablo sprytni wykopali ziemianki, na których dachach posadzili rośliny, czyniąc je prawie niemożliwymi do dostrzeżenia. Musieliśmy je podchodzić niczym postacie z powieści Karola Maya. Gdy natrafiliśmy na ziemiankę wysadzaliśmy ją kilkoma granatami. Niektóre mogły być połączone ze sobą tunelami, nadmieniał o tym jeden z raportów. Zdobyliśmy ich około 50 i minęły godziny, nim wyczyściliśmy to gniazdo os.

Broniących się żołnierzy wsparły ponadto polskie oddziały wycofujące się przed ofensywą 10. Armii. Polakom udało się przeprowadzić kilka kontrataków z których jeden zagroził nawet kwaterze Dietricha i do jej obrony musiał zostać wezwany cały pułk piechoty. Wczesne postępy LAH zakończyły się sukcesami, lecz pułk zmuszony został nieustępliwą obroną do zejścia z wyznaczonej linii natarcia i okrążenia Pabianic. Ludzie Hitlera doznali kolejnego uszczerbku na honorze, gdyż z zagrożenia, w jakim się znaleźli, musiał wybawić ich 55. Pułk Piechoty 10. Dywizji. (Rupert Butler, SS-Leibstandarte Waffen-SS. Historia 1. Dywizji SS 1933-1945).

Zaraz po bitwie pabianickiej nasiliła się krytyka LAH. Wyżsi dowódcy Wehrmachtu, którzy sprawowali swego rodzaju opiekę nad pułkiem esesmanów przeprowadzili druzgocącą krytykę Josefa „Seppa” Dietricha.

7 września Dietrich podszedł pod Pabianice . Tutaj jednak ani on, ani jego podkomendni nie pokazali się od najlepszej strony. Początkowo „Sepp” niewłaściwie ocenił siły przeciwnika i rzucił w stronę stacji kolejowej 1. batalion przy wsparciu czołgów PzKw IIF ze składu 23. Pułku Pancernego. Esesmani przerwali na krótko obronę, ale zostali szybko odparci. Dietrich wprowadził do walki dwa pozostałe bataliony, lecz stracił zdolność dowodzenia. Pojawiło się niebezpieczeństwo całkowitego okrążenia i likwidacji sztabu. Generał Herbert Loch musiał ratować Dietricha. LAH był w pełni zmotoryzowaną jednostką korpusu i powinien stanowić główną siłę uderzeniowa. Jednak esesmani działali nie dość skutecznie. Prowadzili bezładną strzelaninę, trwoniąc amunicję. Ponadto zacięte, lecz źle zaplanowane ataki nie osiągnęły celów. Dowództwo korpusu traktowało wojska SS jako oddziały drugiej kategorii. Dlatego Dietrich otrzymał mniej znaczące zadanie oczyszczenia terenu na południe od Łodzi. Takie postawienie sprawy Dietrich uważał za niesprawiedliwe. Co więcej Dietrichowi odebrano dywizjon artylerii i przekazano 10. Dywizji Piechoty. Przed dalszą degradacją LAH obronił Adolf Hitler, który nakazał przydzielić pułk esesmanów do 4. Dywizji Pancernej generała Reincharda.. Hitler swój rozkaz uzasadnił prosto: LAH jest formacją zmotoryzowaną, która pomoże Reinchardowi w marszu na Warszawę. Dietricha krytykował także jego oficer sztabowy Wilhelm Bittrich. Bitrich wspominał: Straciłem wiele czasu, wyjaśniając, przy pomocy mapy, Seppowi naszą sytuację pod Pabianicami. On niczego nie zrozumiał. Dietrich brak spektakularnych efektów walki tłumaczył niedostatecznym doświadczeniem wojennym żołnierzy oraz dowódczym u oficerów. LAH uczestniczył tylko w bezkrwawym zajęciu Austrii i Czechosłowacji. Wskazywał także, że w Berlinie pozostał pułk artylerii i kompania ciężkich dział, a poza tym nie chciał żadnego nadzoru ze strony Wehrmachtu. .

Josef „Sepp” Dietrich cieszył się bezgranicznym zaufaniem Hitlera. To on na początku lat 30. tworzył zalążki Leibstandarte. Najpierw był kierowcą wodza Trzeciej Rzeszy. Potem otrzymał zadanie likwidacji prominentnych SA-manów podczas Nocy Długich Noży. Dietrich dowodził 1. Dywizją Pancerną Leibstandarte Adolf Hitler, 5. i 6. Armiami Pancernymi. Walczył na froncie wschodnim, w Grecji, Jugosławii, Francji. Został skazany na dożywocie za wymordowanie jeńców amerykańskich. Władze radzieckie skazały go zaocznie na karę śmierci za rozstrzelanie czterech tysięcy sowieckich żołnierzy pod Charkowem w 1943 r. „Sepp” wyszedł na wolność w 1955 r. Rząd Niemiec odmówił mu prawa do emerytury wojskowej, Jednak jego kamraci utworzyli specjalny fundusz, który pozwalał na godziwe życie. Dietrich był niskim, otyłym mężczyzną o wyglądzie rzeźnika z narożnego sklepu, jednak cieszył się wielką estymą wśród prawie dwumetrowych blondynów o niebieskich oczach. - swoich podwładnych z SS. Zmarł w wieku 73 lat. Pogrzeb odbył się w 1966 r. w Ludwigsburgu, na cmentarz przybyło 7 tys. byłych esesmanów Nad trumną przemawiał generał Wilhelm Bittrich, ten sam, który mógł zakończyć życie wraz z „Seppem” w Pabianicach. Dietrich był najczęściej odznaczanym dowódcą Trzeciej Rzeszy. Posiadał nawet Krzyż Rycerski z Liśćmi Dębowymi, Mieczami i Diamentami. Przypisywano mu również wymordowanie 50. harcerzy w Chechle. Wzmianka o tym, jednak niepotwierdzonym fakcie, znajduje się w książce Alexandra B. Rossino, „Hitlers Strikes Poland: Blitzkriegs, Ideology and Atrocity”, Univeristy Press of Kansas, 2003, strona 164.

Przez Pabianice przewinęła się elita Waffen-SS. Wspomniany już Wilhelm Bittrich to oberguppenführer i generał wojsk SS. Lotnik podczas I wojny światowej. W 1925 r. był instruktorem w tajnym ośrodku szkoleniowym niemieckiego lotnictwa w ZSRR. W 1939 r. miał stopień haupstumführera. Oficer sztabowy LSSAH. Reprezentował Dietricha w kontaktach z dowództwem SS. Dowódca pułku Deutschland Dywizji SS Das Reich. Walczył na froncie wschodnim. Odznaczył się bardzo w bitwie pod Moskwą. Dowódca Dywizji Kawaleryjskiej SS Florian Gayer, dowódca Dywizji Pancernej Hochenstaufen, dowódca 20.Pancernego Korpusu SS. Pod Falaise wyrwał się z okrążenia, pod Arnhem udaremnił akcję wojsk angielsko-amerykańskich „Market Garden”. Oskarżony o zbrodnie wojenne odbywał przez 5 lat karę więzienia. Zmarł w 1979 r. w wieku 85 lat.

7 września 1939 r. Wilhelm Mohnke został poważnie zraniony. Otrzymał Czarną Odznakę za Rany (das Verwundetenabzeichen). Jako obersturmbannführer dowodził pierwszą kompanią drugiego batalionu LAH w ataku na Pabianice. Rana musiała być poważna, bo został przewieziony do szpitala w Pradze czeskiej. Należał do grupy 120. nazistów, którzy tworzyli pierwszą grupę ochronną Adolfa Hitlera.. SS – Brigadeführer i generał Waffen-SS. Dowódca 1. Dywizji Pancernej Leibstandarte SS Adolf Hitler, dowódca 12. Dywizji Pancernej Hitlerjugend. Był nazywany ostatnim generałem Hitlera ponieważ w 1945 r. otrzymał zadanie obrony Reichstagu, Kancelarii Trzeciej Rzeszy oraz bunkru AH w ramach formacji kampfgruppe Mohnke. Od 1945 r. do 1955 r. przebywał w niewoli radzieckiej. Zmarł w 2001 r.

W 1939 r. obersturmbannführer Martin Kohloser dowodził pierwszym batalionem LAH, który chciał zdobyć m.in. dworzec kolejowy w Pabianicach. Należał do współzałożycieli grupy ochronnej Adolfa Hitlera. Został awansowany na stopień SS-Oberführera. Karierę zakończył jako dowódca 34. Ochotniczej Dywizji Grenadierów SS Landstorm Nederland. Odznaczony m.in. Złotym Krzyżem. Zmarł w 1967 r., mając 62 lata.

August Wilhelm Trabandt we wrześniu 1939 r. był dowódcą 3 batalionu LAH, obersturmbannführer, brigadeführer SS i generał wojsk SS. Dowódca 18. Dywizji Horst Wesell, dowódca 31. Ochotniczej Dywizji Grenadyjskiej SS, dowódca kampfgruppe Trabandt. Zmarł w 1968 r mając 76 lat.

Otto Baum, w Pabianicach dowódca kompanii drugiego batalionu LAH. Dowodził 17. Pancerno-Grenadyjską Dywizją Goetz von Berlinchingen, 2. Pancerną Dywizją Das Reich, 16.Pancerno-Grenadyjską Dywizją Reichsführer SS . Walczył na froncie wschodnim i na Zachodzie. W niewoli przebywał do 1948 r. Zmarł w 1998 r. (86 lat).

Karl Ferdinand Reichsritter von Oberkamp, w Pabianicach dowódca drugiego batalionu LHA . Birigadeführer, generał wojsk SS. Dowódca 7. Dywizji SS Prinz Eugen, dowódca 38. Dywizji SS Nibelungen, V.SS -Gebirgs Korps. W wieku 53 lat został skazany na karę śmierci za zbrodnie wojenne i powieszony w Belgradzie w 1947 r.

SS – unterscharführer Michael Wittmann podczas bitwy pabianickiej był dowódcą wozu opancerzonego Sd. Kfz. 232 w plutonie obersturmführera Georga Schonbergera. Dowódca czołgów typu „Tygrys” na froncie wschodnim, w Grecji, Jugosławii, Francji. Najlepszy czołgista Trzeciej Rzeszy. Zniszczył dziesiątki czołgów, setki dział przeciwpancernych, mnóstwo siły żywej przeciwnika. W Wilczym Szańcu odebrał z rąk Hitlera Liście Dębowe do Krzyża Żelaznego, a wkrótce także Miecze. Stał się bohaterem nazistowskiej kultury popularnej – plakaty, reportaże filmowe, zdjęcia, spotkania z fanami. SS haupsturmführer Wittmann dowodził kompanią czołgów 1. Dywizji Pancernej LSSAH (SS-Panzer Abteilung 101). zginął w 1944 r. w wieku 35 lat w Normandii. Likwidację herosa przypisywali sobie żołnierze 1. Polskiej Dywizji Pancernej, 4. Kanadyjskiej Dywizji Pancernej, 33. Angielskiej Brygady Pancernej oraz Royal Air Force – samolot Hawker Typhoon. W ostatnich dniach życia Wittmann zdołał jeszcze wystrzelać 4. Yeomanry County of London Regiment. Na początku kampanii polskiej LAH stracił dwa wozy opancerzone. Internauci przedstawiają dowody, że kula rykoszetem przebiła zbiornik paliwa w rozpoznawczym wozie opancerzonym Wittmanna podczas ataku na Pabianice. Być może jego wóz został unieszkodliwiony przez kpr .Józefa Salwę z kompani ppanc 72. PP ? W skład plutonu wozów opancerzonych wchodziły następujące pojazdy: Sdk fz 221 – 4, Sdk fz 231 – 2, Sdk fz 232 – 2.

W ramach Leibstandarte SSAH działał zespół muzyczny (Musikkorps der Leibstandarte SS-AH) pod kierownictwem sturmführera i musikmeistra Hermanna Müller-Johna. Powstał w 1933 r. Składał się z 36 a potem z 72 znakomitych muzyków berlińskich. Był najbardziej popularną orkiestrą wojskową w Trzeciej Rzeszy, która uświetniała Igrzyska Olimpijskie, zarówno letnie w Berlinie, jak i zimowe w Garnisch Partenkirchen w 1936 r. Orkiestra dawała koncerty dla pracowników fabryk Kruppa, IF-Farben i Daimler-Benz. We wrześniu 1939 r. pluton muzyczny pod dowództwem hauptsturmführera Müller-Johna znalazł się w Pabianicach. Orkiestranci byli zagrożeni utratą życia wraz ze sztabem Dietricha w punkcie dowodzenia w pobliżu Parku Wolności. Podczas wojny muzycy-esesmani dawali koncerty dla żołnierzy, uświetniali ceremonie pogrzebowe i wypełniali zadania sanitariuszy. Generał H. Loch informował także dowództwo SS w Berlinie o zbrodniach popełnianych przez muzyków. W Błoniu musikmeister Hermann Müller-John rozstrzelał 40 Żydów.

Theodor „Teddi” Wisch . We wrześniu 1939 r. był dowódcą 1. kompani LAH, która wdarła się na zachodnie przedmieście Pabianic i została skutecznie odrzucona przez 15. PP „Wilków”. Brigadeführer und Generalmajor der Waffen-SS. Dowódca 1. SS-Panzer-Division Leibstandarte SS Adolf Hitler. Odznaczony m.in. Żelaznym Krzyżem - Dębowe Liście i Miecze. W bitwie pod Falaise stracił nogi. Zmarł w 1995 r. - Norderstedt w wieku 87 lat.

W 2009 r. zrobiło się znowu głośno o Wischu i Pabianicach za sprawą sztandaru Związku Legionistów, Oddział w Pabianicach, który był w posiadaniu Wischa i został wystawiony na aukcji internetowej.

Biuletyn Związku Piłsudczyków, Oddział Świętokrzyski pisał: Sztandar Związku Legionistów Polskich już 70 lat w niemieckiej niewoli. Sztandar został ukradziony przez elitarny oddział Waffen SS – 1. Kompanię Leibstandarte SS Adolf Hitler we wrześniu 1939 r. Kilka miesięcy temu niemiecki dom aukcyjny wystawił tę Pamiątkę Niepodległości na swoich stronach internetowych, określając cenę wywoławczą w wysokości 5 tysięcy euro. Strona niemiecka traktuje sztandar jako „łup wojenny”, uzasadniając, że jest to chorągiew polskiej jednostki bojowej, a jako takowy – zgodnie z obowiązującym za Odrą prawem- nie podlega zwrotowi. Ze względu na to, że Związek Legionistów Polskich nigdy nie był jednostką bojową, a tylko organizacją społeczną, skupiającą dawnych żołnierzy istnieją realne szanse na odzyskanie sztandaru.

Wkrótce na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego znalazła się informacja:

W maju 2009 r. w ofercie domu aukcyjnego „Winkler” w Maschen pod Hamburgiem pojawił się sztandar Związku Legionistów Polskich, ufundowany w 1928 r. przez oddział tego Związku działający w Pabianicach. Na awersie sztandaru, ozdobionego na trzech bokach frędzlami, umieszczony został otoczony złotym wieńcem wizerunek białego orła, a na rewersie srebrny krzyż legionowy, w którego ramiona wpisane zostały daty 1914 i 1918, litery LP, oznaczające Legiony Polskie, oraz JP – inicjały Józefa Piłsudskiego. W trzech rogach naniesione były daty „6 VI 1924” (rok utworzenia oddziału Pabianice), „11 XI 1928” (10-lecie odzyskania niepodległości) i „6VIII 1939” (25-lecie czynu legionowego). W czwartym rogu (lewym dolnym) sztandaru przedstawiony został przedwojenny herb Pabianic.

Według informacji naocznych świadków i badaczy historii Związku Legionów Polskich, w chwili wybuchu wojny wszystkie dokumenty oraz pamiątki związane z Legionami znajdujące się w oddziale tego Związku w Pabianicach, w tym sztandar, zostały przekazane na przechowanie w obawie przed rabunkiem jego członkom i sympatykom. Sztandar najprawdopodobniej został stamtąd skradziony przez żołnierzy Leibstandarte SS Adolf Hitler po zajęciu Pabianic w dniu 8 września 1939 r. Ze źródeł niemieckich wynika, że po wojnie był w posiadaniu dowódcy 1. kompanii LAH. W wyniku interwencji Konsulatu Generalnego RP w Hamburgu sztandar został wycofany z aukcji i po dłuższych negocjacjach wydany Ministerstwu Spraw Zagranicznych, które pod koniec 2009 r. przekazało go w depozyt do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

Pułk LSSAH w kampanii polskiej poniósł następujące straty: 108 zabitych, 292 rannych, 15 ofiar nieszczęśliwych wypadków. Według rozmaitych opinii w Pabianicach i okolicy zginęło 20-25 esesmanów. Zdaniem gen. Locha, w porównaniu z jednostkami Wehrmachtu, były to zbyt duże straty.

Na aukcji internetowej można zakupić popiersie żołnierza z okresu I wojny światowej umieszczone na dwuczęściowej podstawie marmurowej z plakietką upamiętniającą kampanię polską w 1939 r. i udział w niej elitarnej jednostki Leibstandarte Adolf Hitler. Treść napisu: Polenfeldzug LSSAH, 8.09.1939 Pabianice, 15.09.1939 Bzura. Ubergand Sochaczew. Wysokość statuetki - 8 cali, głowa żołnierza z brązu - 5 cali. Z popiersia emanuje duch niemieckiego żołnierza (Geist Des Deutsche Soldat). Ważny przykład dzieła sztuki z burzliwego okresu historii. Cena: 1.850 dolarów.

Dzieje Leibstandarte inspirują twórców kultury popularnej. Powstają na przykład gry komputerowe. System ASL „Advanced Squad Leader”. Gra składa się z czterech pakietów, z których każdy zawiera osiem scenariuszy. Autorem gry jest Kanadyjczyk George Kelln. Część 1 pt. „Blitzkrieg” została wydana w 1999 r. Tematem drugiego scenariusza jest bitwa pod Pabianicami 7 września 1939 r. „Roads to Pabianice”. We wprowadzeniu czytamy: Krwawe żniwa. Od samego początku inwazji polska obrona okazała się słabo przygotowana na niemiecki najazd. Taktyka wojny błyskawicznej zastosowana przez niemieckie kolumny pancerne przyniosła szybkie zdobycze terytorialne. Gdy zagony pancerne przełamywały linie obrony, piechota oczyszczała teren z polskich oddziałów. Jedna z takich akcji miała miejsce w wiejskich okolicach Pabianic, tuż pod Łodzią. Kiedy 8 Armia oskrzydlała to miasto od zachodu, grenadierzy LAH zostali skierowani do Pabianic, aby zniszczyć tamtejszy garnizon.

Internauci zafascynowani LSSAH próbują fabularyzować bitwę pabianicką. Oto jeden z przykładów ich pracy: 7 września, pod Łodzią. Hans rozpoczął służbę w polowym punkcie dowodzenia LSSAH. Oficer łącznikowy wyjaśniał „Seppowi” Dietrichowi: musimy odciąć Pabianice, ale polska 28. Dywizja Piechoty i Wołyńska Brygada Kawalerii próbują nam przeszkadzać. LAH powinien kontratakować. - Co zamierzasz zrobić, „Sepp”? - pytał . - 1. batalion odizoluje Pabianice Pabianice od strony północnej, 2. batalion pójdzie na południe, 3. batalion pozostanie w odwodzie wraz z artylerią na szosie..- Na jakie wsparcie mogę liczyć ? - pytał „Sepp” - Kompania z 17. Dywizji i czołgi 23. Pułku Pancernego. Niezbyt wiele. – usłyszał. Dietrich uśmiechnął się, uderzył pięścią w powietrze i pewny siebie powiedział – Damy im szkołę. Zapanowała ogólna wesołość.

Hans z 2. batalionem znalazł właściwy kierunek. Polacy pochowali się w rowach strzeleckich i bunkrach wzdłuż drogi. Atakujący oddział napotkał ogień karabinu maszynowego, który jednak nie był zbyt celny ponieważ mundury maskujące esesmanów nie wyróżniały się wcale na tle otoczenia. Chociaż jeden żołnierz został trafiony, dwóch innych, rannych leżało na trawie. Polskie pociski artyleryjskie rozrywały ziemię i wzniecały tumany kurzu.

Kurt Meyer oderwał się od przypartego do ziemi oddziału i pobiegł do wozu opancerzonego Sd kfz. 232 Hansa. - Hans, osłoń nas ogniem – krzyknął. Sd kfz. 232 o imieniu „Ludendorff” ruszył naprzód . - Ognia! - wrzasnął Hans, obecnie SS – oberschauführer, dowódca wozu. Ogień z działa i karabinu maszynowego w równym rytmie rozpraszał Polaków przerażonych jak dzieci. Paru polskich żołnierzy było martwych, wyglądali niczym podziurawione lalki. Działko wozu pancernego zniszczyło polskie gniazdo karabinu maszynowego. Karabin, załoga i worki piasku poszybowały w krwawej mgle. Esesmani ruszyli na zszokowanych Polaków z bagnetami. W walce wręcz wykończyli tych, którzy przetrwali pierwszy atak. Hans patrzył na ciała poległych, był skupiony i pocił się niemiłosiernie. Kurt Meyer wspiął się na „Ludendorffa”, poklepał Hansa po ramieniu i powiedział – To normalka, po prostu wojna, będziemy świadkami wielu podobnych sytuacji. Meyer miał rację.

W zbiorach fotograficznych Biblioteki Kongresowej w Waszyngtonie znajduje się klasyczne już zdjęcie przedstawiające „esesmanów idących na Pabianice”. Na pierwszym planie widzimy odpoczywających w przydrożnym rowie żołnierzy. Obok, na szosie stoją auta służące do przewozu piechoty. W tle potężne kłęby dymu znaczą przebyty przez esesmanów szlak. Zdjęcie to wyszukał Robert Adamek, kierownik działu historycznego Muzeum Miasta Pabianic. Było ono prezentowane na wystawie „Okupowane Pabianice.1939-1945” od 1.09.09 do 28.02.10 w MMP.

Nieco inaczej, z polskiej perspektywy, starcie z Niemcami w Pabianicach przedstawia Zbigniew Gnat-Wieteska w publikacji „15 Pułk Piechoty „Wilków”.

Po całodziennym odpoczynku pułk przeszedł marszem nocnym z 6 na 7 września w rtejon Karniszewice – zachodnia część Pabianic. Dotarł tam o godz. 2.00 i odpoczywał aż do świtu. Wówczas, wzmocniony już wcześniej przydzielonym 2. dywizjonem 28. pal, zorganizował pozycję przejściową obrony zamykając szosę Łask-Pabianice. Przedni skraj obrony przebiegał wzdłuż linii: zachodni skraj Karniszewic-zachodni skraj Parku Wolności i cmentarz żydowski. Na przedpolu stanęły ubezpieczenia: placówka oficerska w szkole Piątkowisko, placówki podoficerskie w Klimkowiźnie oraz czata we wsi Karolew, w sile kompanii piechoty ze składu I batalionu, dwóch dział ppanc. i plutonu ckm. Na prawym skrzydle obrony pułku zajął stanowiska II batalion mjr. Wieleżyńskiego: jego 6. kompania na zachodnim skraju Karniszewic, 5. kompania w rejonie północno-zachodniego cyplu Parku Wolności, 4, kompania jako odwodowa w rejonie stacji kolejowej oraz pluton pionierów i pluton przeciwgazowy w rejonie młyna. Lewe skrzydło linii obrony pułku, od południowego skraju parku aż do cmentarza żydowskiego, zajął I batalion kpt. Mordwiłki, mając w pierwszej linii 1. kompanię ppor. B. Ziemby, a tuż za nią kompanię odwodową. III batalion jako odwodowy ugrupował się wśród zabudowań miasta z zadaniem obrony na miejscu – zamykając drogi dojścia do centrum Pabianic – oraz przygotowania przeciwuderzenia na korzyść I i II batalionu.

II dywizjon 28. pal zajął stanowiska działonami w ugrupowaniu piechoty: po jednym dziale przy placówce w Klimkowiźnie na stanowiskach 1. i 5. kompanii, dwa działa w ugrupowaniu czaty w Karolewie, jedno na ulicy Łaskiej, a pozostałe przy III batalionie.

Około godz. 8.30 zmotoryzowany pułk „Leibstandarte Adolf Hitler” oraz I batalion 23. pułku czołgów dotarły do wsi Chechło I. Dalszy ich marsz na Pabianice załamał się w ogniu 15. pp ze stanowisk głównych i czaty w Karolewie. Zniszczone pojazdy, w tym 2 czołgi, zatarasowały drogę. Próba zdobycia Pabianic z marszu (główny nacisk skierowany był na południowy cypel Parku Wolności) zakończyła się fiaskiem i oddziały niemieckie wycofały się za płonącą wieś Chechło I. Także czata polska opuściła objętą pożarem wieś Karolew i – zostawiając jedno działo ppanc. przeszła na cmentarz żydowski.

Przygotowując następne natarcie, nieprzyjaciel podciągnął II dywizjon 46. pułku artylerii ciężkiej w rejon szkoły Chechło, na północ od szosy. Zarówno on, jak i artyleria z głębi ugrupowania niemieckiego rozpoczęły ostrzał przedniego skraju obrony polskiej oraz obiektów na zachodnim skraju Pabianic. Od godz. 10.00 Niemcy uderzyli na stację kolejową oraz na cmentarz w południowo-zachodniej części miasta. Dokonali wyłomu w stanowiskach 5. kompanii i dotarli do dworca kolejowego. Tu zostali jednak zatrzymani a następnie – w wyniku przeciwuderzenia 4. kompanii por. Feliksa Kanclerza i dwóch plutonów 6. kompanii ppor. Nasiełowskiego wspartych ogniem 2 ckm – zmuszeni do wycofania.

Pchor. Zdzisław Dłutowski z 4. kompanii wspominał m.in.: Niemcy w kilku punktach wdarli się do miasta. Powstały lokalne ogniska walki... nacierałem z plutonem... na stację kolejową. W plutonie wyróżnił się drużynowy 1 drużyny st. strz. Kuta Józef (rez. Z Puław), który pierwszy dotarł do piwnicy obok stacji i odciął ogniem rkm drogę Niemcom do budynku dworca. Stacja kolejowa ponownie zdobyta … Walki były bardzo zacięte, często dochodziło do walki wręcz.

Do ciężkich i krwawych walk doszło także w rejonie cmentarza. Po początkowym sukcesie i wdarciu się Niemców w głąb stanowisk obronnych pułku zostali oni w wyniku przeciwuderzenia wyrzuceni z miasta z dużymi stratami w ludziach i sprzęcie. W godzinach popołudniowych (ok. godz. 14.00-15.00) po ponownym przygotowaniu artyleryjskim Niemcy po raz trzeci uderzyli na miasto – tym razem w sile około 100 ludzi wspartych 3 czołgami na odcinek obrony 5. kompanii por. Piechowicza oraz niewielkimi siłami na pozycje I batalionu. Tak jak poprzednie natarcia, także i to zakończyło się niepowodzeniem. Nieprzyjaciel rażony ogniem cofnął się na pozycje wyjściowe, pozostawiając na przedpolu wielu zabitych i rannych oraz 18 zniszczonych czołgów. Adiutant I batalionu 15. pp ppor. A. Bocian wspominał: W godzinach popołudniowych nieprzyjaciel po raz trzeci ruszył do natarcia, akcję bez większego trudu zlikwidowaliśmy. Na kilka godzin na naszym odcinku zapanowała cisza bojowa.. Pozbieraliśmy rannych wysyłając niektórych do Łodzi, innych opatrzyliśmy w miejscowym punkcie sanitarnym, żołnierze otrzymali pożywienie.

Słabość trzeciego natarcia niemieckiego, a później kilkugodzinna cisza na odcinku 15. pp były wynikiem działania 72. pp na tyły i skrzydło pułku SS „Leibstandarte Adolf Hitler”.

W czasie prawie całodziennych walk 15. pp poniósł straty wśród żołnierzy i oficerów. Poległ m.in. por. Bartłomowicz, który nie tylko odpierał ataki wroga na stanowiskach obronnych, ale i walczył z dywersantami ostrzeliwującymi go z zakładów młynarskich oraz na ulicach w różnych punktach miasta.

15. Pułk Piechoty „Wilków” w konfrontacji z LSSAH wyszedł niemal bez szwanku, natomiast doszczętnie został rozgromiony 72. Pułk Piechoty, który walczył na odcinku między Różą a Chechłem, dzielnie broniąc dostępu do Pabianic.

Stanisław. M. Przybyszewski w opracowaniu „72. Pułk Piechoty im. pułkownika Dionizego Czachowskiego” podaje wiele interesujących szczegółów.

Przez cały dzień 6 września pułk prowadził walkę ogniową, spychając z przedpola oddziały rozpoznawcze nieprzyjaciela i zadając im straty. W nocy z 6 na 7 września napływały meldunki o obecności broni pancernej nieprzyjaciela, a ok. godz. 1.00 dowódca pułku otrzymał pisemny rozkaz dowódcy 28. DP do działań na dzień 7 września, zgodnie z którym dywizja miała w tym dniu przejść w rejon Pabianic i tam zorganizować obronę: 72.. pp w ciągu dnia 7 września opóźnia po osi Róża-Pabianice, a po wykonaniu zadania pułk przechodzi do odwodu dywizji w rejon Pabianic.

Działania pułku przebiegają na trzech odcinkach: północnym – Łask- Pabianice (II batalion wraz z baterią artylerii 28. pal i plutonem artylerii pułkowej), środkowym – Róża – Pabianice (III batalion) i południowym – Dłutów- Pabianice (I batalion). W związku z brakiem łączności z sąsiednią 30. DP, na skrajnie południowym skrzydle operowała 9. kompania pułku wsparta plutonem karabinów ckm i jednym działkiem ppanc. Oddział ten w pobliżu Bud Dłutowskich został rozbity przez pancerne jednostki wroga i wycofał się do Róży.

Tak relacjonował działania bojowe w dniu 7 września dowódca pułku ppłk Karol Chrobaczyński: Od rana słychać było dość silny ogień artylerii nieprzyjaciela od północy z kierunku szosy Łask-Pabianice. Po osiągnięciu około godzin popołudniowych stanowisk III/72 pp rozkazałem dowódcy podciągnąć batalion w las – tuż na południe od wsi Róża. W tej samej wsi zatrzymałem dowódcę II/72. pp por. Rzepkę i zapytałem go o zadanie batalionu, będąc zdziwiony skąd II batalion znalazł się już bez walk poza wyznaczoną linią opóźniania. Wymieniony, zaskoczony tym pytaniem, początkowo, tłumaczył się, że nie otrzymał rozkazu. Nie było to jednak zgodne z prawdą, albowiem jak później stwierdziłem, rozkaz bojowy do działań II batalionu na dzień 7 września doręczył dowódcy batalionu sierżant jednej z kompanii II batalionu. Podniesionym głosem powtórzyłem jeszcze raz zadanie dowódcy batalionu i rozkazałem natychmiast zająć drugą pozycję opóźniania w lesie, około 2 km na zachód od wsi Róża. W tej chwili sytuacja, według mojej oceny, wydawała się bardzo poważna, albowiem natężenie ognia artylerii na północ ode mnie przybierało na sile. Zdawałem sobie jasno sprawę z tego, że jeżeli nie zatrzymam nieprzyjaciela w lasach przez cały dzień, dywizja nie przygotuje obrony Pabianic i może być zaskoczoną w toku jej przygotowania. Brak mi było wiadomości tak od dowódcy dywizji, jak i od sąsiadów. W tym samym czasie byłem osobiście zajęty organizowaniem przejściowej obrony samej miejscowości plutonem pionierów, ponieważ wolnego od zadań oddziału do dyspozycji nie miałem. Batalion III był w trakcie marszu do Róży. Wypadki następowały szybko po sobie. Od dowódcy I batalionu otrzymałem meldunek przez własnego adiutanta pułku, że 1. kompania strzelecka I batalionu wysłana jako ubezpieczenie od wschodu, została uderzona przez zmotoryzowany oddział pancerny i w walce zrzucona ze swego kierunku.

Nieprzyjaciel, po rozbiciu 9. kompanii, od południa posuwał się na Pabianice, wyprzedził oddziały 72. pp i w tej sytuacji, gdy pułk został otoczony z dwóch stron, dowódca ppłk Karol Chrobaczyński zdecydował się na uderzenie z kierunku przez wieś Chechło na szosę Łask-Pabianice, by powstrzymać nacisk na Pabianice i otworzyć pułkowi drogę do wycofania się, walką związać siły niemieckie i ułatwić wykonanie zadania 28. DP. W natarciu miały wziąć udział bataliony II i III, zaś I batalion pozostawał w odwodzie. Rozkazy do zajęcia podstawy wyjściowej do natarcia i do właściwego natarcia – pisał w swej relacji pppłk Chrobaczyński – wydałem w lesie dowódcy III batalionu osobiście. Zaznaczyłem, aby zajmując podstawę wyjściową do natarcia nie wychylał się poza północną lizjerę lasu. Rozkaz do natarcia dla II batalionu wydałem również osobiście udając się tam po ruszeniu na podstawę wyjściową III batalionu. Rozkaz dla I batalionu przesłałem przez drugiego adiutanta, zaznaczając, że I batalion przejdzie do m. Róża. Zadanie pułku: należy przez Chechło uderzyć na nieprzyjaciela i osiągnąć szosę Łask-Pabianice. O zamierzonym natarciu wysłałem krótki pisemny meldunek do dowódcy dywizji – do Pabianic. Czy meldunek doszedł do rąk dowódcy, tego nie zdołałem stwierdzić. Jednakże Niemcy nie dali się zaskoczyć i z trzech stron zaatakowali pułk bronią pancerną pułku „Leibstandarate Adolf Hitler” i 23. pułku czołgów.

7 września o godz. 13.00 ppłk Chrobaczyński wydał rozkaz do natarcia, w pierwszym rzucie miały atakować baony II i III, w drugim rzucie I baon. Początek natarcia- godz. 15.00. Łącznościowcy na czele ze st. sierż. Walerym Józefowiczem i plut. Kazimierzem Matusiakiem dokonywali cudów, aby wszystkie bataliony miały łączność z dowódcą i sztabem pułku. Wsie Chechło, Dobroń i Mogilno płonęły jak żagwie. Dymy wznosiły się ku niebu na którym królowały samoloty z czarnymi krzyżami na skrzydłach. Kapelan ks. Wróbel błogosławił żołnierzy przed szturmem i udzielał rozgrzeszenia w obliczu śmierci. Do przodu wysunięte były karabiny maszynowe kpt. Jana Grzybowskiego z II batalionu oraz działka ppanc. ppor. Michała Wybranowskiego. Na rozkaz dowódcy pułku Polacy otworzyli ogień artyleryjski i maszynowy, a następnie rzucili się do szturmu na niemieckie pozycje.

Niemcy zauważywszy obsadzanie stanowisk przez II/72 pp skierowali tam silny ogień artylerii i ckm, a w tym czasie III/72 pp zaatakował, ale przedwcześnie i bez wsparcia artyleryjskiego, co miało taki skutek, ze w nawale ognia niemieckiego pierwsze natarcie załamało się. Bataliony II i III opanowały płonącą wieś Chechło i dopiero skuteczny ogień baterii 28. pal poderwał baony do kontynuowania działań zaczepnych. I baon przejściowo zajął stację Chechło. W bitwie III baon poniósł ciężkie straty. Polegli dowódca 7. kompanii por. Wacław Wiatr i dowódca 8. kompanii por. Walenty Makulski, również I batalion został rozbity. Bohaterstwem wykazali się pojedynczy żołnierze: Przed tragicznym w skutkach natarciem III baonu współdziałający z nim pluton ppanc. otworzył ogień do nacierających czołgów nieprzyjaciela. Strzelał też celowniczy Paliszczuk. Jeden z jego strzałów był od razu trafny i czołg wroga stanął w płomieniach. Paliszczuk ogarnięty szałem radości strzelał dalej. I tu jego strzały były celne. Pod ogniem polskiego plutonu ppanc. wraki nieprzyjacielskich czołgów tarasowały drogę dla innych. Ale i Niemcy niebawem pokryli ogniem polski pluton. Jeden z pocisków przebił tarczę ochronną i zranił Paliszczuka w prawą rękę. Rannego sanitariusz odprowadził do lasu i tam zrobił mu opatrunek. Po opatrunku dzielny celowniczy wrócił na linię bojową do towarzyszy broni i strzelał dalej z dobrym efektem. Celowniczy Józef Paliszczuk za swą postawę w boju został odznaczony Krzyżem Walecznych.

II/72 . pp chociaż nie nacierał na szosę Łask-Pabianice i znajdował się na skraju lasu na swojej pozycji wyjściowej, to wskutek ognia artylerii również poniósł bardzo duże straty. W tej sytuacji dowódca pułku nakazał przerwanie działań i wycofanie się ze zdobytego Chechła w rejon lasu m. Róża, po czym ok. północy dotarł tam z resztkami III batalionu. Resztki pułku zebrały się w Róży, a następnie przez Bychlew przeszły do Rudy Pabianickiej.

W natarciu na Chechło zginęli najlepsi żołnierze 72. pp, oddając swe życie w obronie Ojczyzny. W sumie 7 IX 1939 r. poległo 184 żołnierzy pułku, w tym 19 oficerów i 12 podoficerów. W walce pod Chechłem 72 pp związał siły niemieckiej 17. DP, utrudniał jej swobodę manewru oraz zadał poważne straty, lecz sam przestał istnieć jako zorganizowana jednostka bojowa. Decyzja dowódcy pułku o zaatakowaniu nieprzyjaciela pod Chechłem była słuszna jednak nie skoordynowana z działaniami 15. pp operującego w odległości zaledwie ok. 4 km, przyniosła klęskę. I/72 pp (I batalion) został rozbity, a jego dowódca mjr Jan Bryda dostał się do niewoli. Z II batalionu por. Stanisław Rzepka zebrał ok. 200 żołnierzy i odmaszerował w kierunku Rudy Pabianickiej, a z III batalionu dowódca pułku zdołał wyprowadzić ok. 50 żołnierzy. Z tych wszystkich żołnierzy ppłk Karol Chrobaczyński odtworzył 9 września po południu I batalion 72 pułku w składzie trzech kompanii o uszczuplonych stanach osobowych.

Decyzja stoczenia bitwy pod Chechłem byłą błędem dowódcy pułku, który zamiast przesunąć swoje oddziały z m. Róża wolną jeszcze drogą na Pabianice, co dawało mu możność stoczenia bitwy razem z 15. pp, zdecydował się na bój w osamotnieniu, który zakończył się rozbiciem pułku. Ogromne straty w zabitych , rannych i zaginionych. Brak wszystkich dowódców batalionów i prawie wszystkich dowódców kompanii. Stan moralny oddziałów był jednak wysoki, gdyż w szeregach pozostał tylko najbardziej wartościowy element.

Pierwszym adiutantem 72. Pułku Piechoty we wrześniu 1939 r. był kapitan Jakub Wajda, ojciec reżysera Andrzeja Wajdy. Za udział w walkach z nazistami został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu VM. Zagarnięty do niewoli radzieckiej, osadzony w Starobielsku i zamordowany w Charkowie.

Bitwa pabianicka wciąż powraca w publikacjach dotyczących drugiej wojny światowej. Autorów fascynuje fakt, iż pod Pabianicami pierwszą krew przelali pretorianie Hitlera i mało brakowało a zostaliby rozgromieni przez polskich żołnierzy.

W 2011 roku ukazała się powieść Johna Orforda „Ilyana – A World War Two Novel”. W jednym z fragmentów książki żołnierze SS Leibstandarte oraz Totenkopf i Einsatzkommando urządzają mecz bokserski. Współorganizatorem jest niejaki Beicher, który z niechęcią reaguje na kandydatów do pojedynku zgłoszonych przez Leibstandarte.

Beicher zrobił się nerwowy i udając, że nic go nie zdziwiło, krzyknął donośnie: - To wszystko na co was stać? Nie wytrzymają nawet pierwszej rundy. Leibstandarte … asfaltowe lalusie … nie powinni nigdy opuszczać placu defilad. A oni posyłają szczeniaków na rzeź. Słyszałem, że nieźle spieprzyliście robotę w Pabianicach – beznadziejni palanci.

Tony Foster w książce „Meeting of Generals” (1986, 2000) podejmuje wątek udziału przyszłych generałów SS w bitwie pabianickiej:

Wówczas Pabianice stanowiły ciężki orzech do zgryzienia dla Leibstandarte. Miasto było częścią drugiego pierścienia obrony Łodzi, tamtejszy garnizon otrzymał ciężkie działa przeciwpancerne i został wzmocniony Pułkiem Strzelców Kaniowskich a także pododdziałami dywizji polskich cofających się przed armią niemiecką. Polacy wykazywali wysokie morale i to nie bez powodu. Przez trzy dni i trzy noce zmuszali Niemców do walki o każdą piędź ziemi za cenę krwi.

Bataliony SS zostały wysłane na pierwszą linię. Po raz pierwszy żołnierze uświadomili sobie, że walczą zarówno z uzbrojonymi cywilami, jak również z polskimi snajperami. Owi cywile to w większości miejscowi rolnicy i leśnicy, którzy potrafili wykorzystać swoją doskonałą znajomość terenu. Łącząc umiejętności strzeleckie z niemałą pomysłowością, zajmowali dobrze zamaskowane pozycje i czekali na Niemców. Wybór wysokich, pojedynczych drzew oraz ziemianek na odsłoniętych zboczach pagórków był wyborem samobójczym. Jednak silna nienawiść do najeźdźcy sprawiała, że chętnie oddawali swoje życie. Ich ulubionym celem byli łącznicy na motocyklach oraz małe, pięcio- i ośmioosobowe patrole piesze lub poruszające się w autach sztabowych bez eskorty. Aby zwalczać strzelców wyborowych zastosowano skuteczne środki. Jeden z esesmanów wspominał:

Jak wszy obsiedli wierzchołki drzew. Każdy krzak czy zagajnik stawał się niebezpieczny. Dwa granaty lub parę magazynków zazwyczaj wystarczało, aby uspokoić nerwy. Albo Polak spadał martwy, albo mieliśmy go jak na dłoni wśród ogołoconych z listowia gałęzi.

Pabianice otaczały pola kukurydzy i słoneczników. Plony wymagały deszczu. Wysoka roślinność była miejscem walki Niemców i Polaków. Pod bezchmurnym niebem, w mundurach cuchnących potem i strachem małe grupki żołnierzy szukały się nawzajem wśród szeleszczącego żniwa. Jeden czekał na drugiego, aby podejść go z bliska. Nagłej wymianie ognia i wybuchom granatów towarzyszyły krzyki rannych. Wtedy obie strony dokonywały przegrupowania w kolejnych sektorach następnego pola. I znowu powtarzała się ta sama akcja.

Esesowcy przywdziali wtenczas maskujące kurtki mundurowe i hełmy. Były one niewygodne, ale ich barwa pięknie zlewała się z zielonym otoczeniem. Pewien unterscharfuhrer pisał: Na każdym polu znajdowały się polskie gniazda oporu. Niektóre ziemianki były połączone tunelami. Jak tylko wysadziliśmy jedną za pomocą wiązki granatów, to jej obsada wyskakiwała z drugiej strony. Co więcej wiele ziemianek porastała trawa, nie byliśmy w stanie ich dostrzec, dopóki nie weszliśmy na nie. Potrzebowaliśmy godzin, aby oczyścić pola w naszym sektorze działania, ale nie było innego rozwiązania. Nie mogliśmy zostawić za plecami ani jednego wroga.

7 września Pabianice stały się głównym celem Grupy Armii Południe (Heeresgruppe Sud) . 23 Pułk Pancerny poprowadził wstępny atak na początku dnia. Ogień polski był intensywny i dobrze nakierowany. Czołgi niemieckie wycofały się, pozostawiając kilka płonących wraków. Rozkazy ze sztabu dywizji nakazywały dwom kompaniom Leibstandarte przemknąć między czołgami i przełamać polską obronę. Pod ogniem ciężkiej artylerii i moździerzy pododdziały szturmowe parły do przodu.

Pokonały gładko pierwszą linię obrony, odrzucając pospieszny kontratak i zajmując fragment miasta. Jednak żołnierze na flankach nie byli w stanie dotrzymać kroku szpicy. Trzeba było pozostawić mniejsze sekcje celem utrzymania powstałego klina. Wraz z wyłączeniem tych sił i rosnącą liczbą strat atak stracił swój impet. Polacy nacierali, posiłkując się piechotą i jednostkami kawalerii.

Gdy wściekłe ataki nie ustępowały, Leibstandarte powoli zaczął się cofać tymi samymi ulicami, obok domów, które wcześniej zdobyto. Polacy znaleźli się w pobliżu punktu dowodzenia Leibstandarte. Do walki musieli stanąć nawet żołnierze zaplecza. Commander of Leibstandarte had to be rescued by an infantry regiment when his SS men were surrounded by the Poles near Pabianice. Polacy byli bliscy zdobycia sztabu pułku I przerwania łączności między dowództwem i pododdziałami, ale Leibstandarte stawił silny opór. Tuż po południu atakujący wycofali się, uzupełniając straty, jakie poniosły jednostki szturmowe. Niemcy z ulgą uczynili podobnie.

Kurt Meyer był w centrum walki obok punktu dowodzenia pułku, siekąc z karabinu maszynowego nieustannie nacierających Polaków.

- Poderwałem się, strzelając do sunących czołgów. Po mojej prawej stronie grenadier z 13 kompanii dostał w szyję, gdy prowadził ostrzał. Nagle znowu znalazłem się na ziemi z kulą w lewym ramieniu.

- Zostałeś trafiony – powiedział mu żołnierz, kiedy Polacy zaczęli się wycofywać. Ktoś zaprowadził go do punktu opatrunkowego. Miał piekącą ranę podobną do tej, która przytrafiła się jego rottenfuhrerowi dwa dni wcześniej. Wiele krwi, ale żadnego poważnego uszkodzenia.

Kate (żona Kurta Meyera) dowiedziała się o wszystkim na porodówce. Urodziła właśnie Irmtraud, trzecią córkę i była ciągle przykuta do łóżka. Alma zajęła się nią i dziećmi. Obie kobiety odetchnęły z ulgą.


O godz. 14.30 Polacy przystąpili do ostatniego desperackiego szturmu. – Szli na nas poprzez chmurę dymu z uniesionymi wysoko głowami w misjonarskim zachwycie. Padali setkami aż pozostała garstka żołnierzy. Oni także kontynuowali atak, patrząc przed siebie. Nie miałem serca, żeby ich zabijać. Ale oni też padli i było po wszystkim.

Garnizon pabianicki złożył broń. Wieczorem esesmani weszli do miasta.

Narracje o działaniach pułku zmotoryzowanym LSSAH w czasie bitwy pabianickiej różnią się między sobą w zależności od przyjętego przez autorów punktu widzenia. Na przykład Wojskowy Przegląd Historyczny (1973) zamieszcza krytyczną opinię o tej jednostce, wedle której dowództwo Leibstandarte SS Adolf Hitlera niewłaściwie i asekuracyjnie oceniało sytuację pułku, widząc wszędzie polskie czołgi i kawalerzystów.

(…) 7 września działająca w ramach skierowanego na południe od Łodzi natarcia 17 Dywizji Piechoty – Leibstandarte winna była dotrzeć co najmniej w okolice Tuszyna, zaległa jednak w walce o Pabianice, głównie z powodu (jak stwierdzają cytowane w raporcie meldunki) wygórowanej (dodajmy od siebie i zupełnie fałszywej, bo „widzącej” polskie czołgi i kawalerię polską tam, gdzie ich nie było) oceny sił polskich. Raport informuje ponadto, iż dowództwo Leibstandarte kilkakrotnie alarmowało dowództwo nadrzędne nieuzasadnionymi prośbami o pomoc. Ostatecznie Niemcy zdołali zająć Pabianice dopiero nazajutrz, tj. 8 września.

Charles Messenger w pracy „Hitler’s Gladiator: The Life and Wars of Panzer Army Commander Sepp Dietrich” podkreśla, że generał Loch dowodzący 17. Dywizją Piechoty, w ramach której działał pułk Leibstandarte, nie szczędził pretorianom Hitlera krytyki. Wytykał im skłonność do niepotrzebnej strzelaniny i zbrodniczego podpalania mijanych osiedli. Wnioskował nawet o rozwiązanie pułku. Jednak wielu obserwatorów wydarzeń nie mogło się pogodzić z myślą, że słynny bóg wojny - Sepp Dietrich, wtedy dowódca LSSAH, mógł stracić życie w Pabianicach.

Niewykluczone, że przez Pabianice przejechał Adolf Hitler - patron SS-Leibstandarte. W książce W. Hosenfelda „Staram się ratować każdego. Życie niemieckiego oficera w listach i dziennikach” znajduje się interesująca zapiska: „Pabianice, 14 września 1939. Niemcom źle się wiodło. Są strasznie wściekli na Polaków. Nad miastem nieustająco śmigają bombowce, chcą przełamać resztki oporu armii. Theierel przyjeżdża z miasta podekscytowany - opowiada, że właśnie przez nie przejechał Fuhrer. (jest udokumentowane, że 13 września 1939 r. po południu, podczas wizytowania frontu Hitler wjechał samochodem do Łodzi. Jest więc bardzo prawdopodobne, że w drodze do Łodzi, albo wracając z niej Hitler rzeczywiście przejechał przez Pabianice)”.

Sierżant Hosenfeld był komendantem obozu jenieckiego w Pabianicach. O tym co się działo w miasteczku informował listownie swoją rodzinę. Najwyraźniej znalazł się pod wrażeniem wiadomości, którą przyniósł jego podkomendny Theierel. Na polskiej prowincji zobaczył wodza Trzeciej Rzeszy. Sensacyjne wydarzenie było godne upamiętnienia w osobistych notatkach i w listach do żony.

W pracy „Armia Poznań w wojnie obronnej 1939” Piotr Bauer i Bogusław Polak podają, że : W dniu tym Hitler ponownie wizytował 8 armię, przybywając samolotem na lotnisko pod Pabianicami, skąd udał się do sztabu armii w Łodzi. Następnie kolejno wizytował dowództwo X korpusu w Lućmierzu oraz dowództwo mocno nadwerężonej 30 dywizji piechoty w Dąbrówce Wielkiej.

September 11: Hitler did another front visit in the area of Tomaszów, southeast of Łódź by plane and car. Afterwards he went back to Illnau (Jełowa).

September 13: Hitler left Illnau to go to Łódź by plane and car. In the afternoon he went to Gogolin, where his Sonderzug was.

Paweł A. Zagrodzki w artykule “Hitler pod Pabianicami” zamieszczonym w Życiu Pabianic z 16 września 2014 r. pisze: Wrzesień 1939 roku. Niemcy, którzy przed kilkoma dniami zajęli nasze miasto, pospiesznie szykują polowe lotnisko. Na polach między Ksawerowem a Widzewem krząta się ponad stu esesmanów. Za kilka godzin ma tutaj wylądować samolot z wodzem Trzeciej Rzeszy.

Wizyta Adolfa Hitlera jest tajna – ze względów bezpieczeństwa. Wie o niej zaledwie kilku wysokich rangą oficerów SS i Gestapo. Spod Pabianic fuhrer chce pojechać na zaplecze frontu, do swych żołnierzy maszerujących na Warszawę. Przyleci spod Opola. Na wszelki wypadek hitlerowcy szykują też drugie lotnisko polowe – na Lublinku.

Jest 13 września 1939 r. Na pabianickim cmentarzu jeszcze nie pochowano wszystkich żołnierzy poległych w walkach o miasto. Pięć dni temu w pobliżu polowego lotniska (w Teklinie Żdżarach) niemieccy dywersanci: Gustaw Weber, Oskar Ulrich i Franz Nobel strzelali w plecy wycofujących się polskich żołnierzy.(…)

Lot spod Opola trwa niespełna godzinę. Wódz Trzeciej Rzeszy jest bezpieczny, bo w powietrzu niepodzielnie panuje Luftwaffe. Na polowym lotnisku pod Pabianicami czeka już kolumna samochodów i motocykli z eskortą. Jest w niej pięć osobowych mercedesów – beżowych limuzyn na sześciu szerokich kołach. Są dwa wojskowe wozy rozpoznania, cysterna z benzyną, polowa kuchnia, furgonetka łączności, samochód pancerny z działkiem przeciwlotniczym. Jest też operator z kamerą filmową. Przodem pojadą esesmani na motocyklach.

Hitler wysiada z junkersa, wita się z dwoma oficerami i szybko wsiada do jednego z mercedesów. Za plecami ma trzech uzbrojonych esesmanów. Kolumna rusza. Bierze kurs na Konstantynów Łódzki (…).

Pabianice pojawiają się w prawie każdej publikacji dotyczącej elitarnych oddziałów SS. Oto tylko wybrane opracowania anglojęzyczne: M. Sharpe, B. Davis „ Waffen SS Elite Forces”, A. Rossino „Hitler Strikes Poland: Blitzkrieg, ideology and atrocity”, I. Baxter “Waffen-SS on the Eastern Front”, I. Lucas, M. Cooper “Hitler’s Elite: Leibstandarte SS”, R. Butler “The Black Angels”, G. Simpson “Tiger Ace: The Life Story of Panzer Commander Michael Wittmann”, H. Quassowski, D. Johnston “Twelve Years with Hitler: A History of 1. Kompanie Leibstandarte SS Adolf Hitler”, K. Theile “Beyond monsters and clowns. The Combat SS: De-mythologizing …”


Adam Kurus i Daniel Zawadka w opracowaniu „28 Dywizja Piechoty”, 2018 prezentują pułki piechoty - 15, 36 i 72.

15 Pułk Piechoty „Wilków”

(…) Nocą z 6 na 7 września, zgodnie z treścią rozkazu operacyjnego nr 5 Armii „Łódź”, 15 pp około godziny 2.00 dotarł do zachodniej części Pabianic, gdzie dano żołnierzom możliwość odpoczynku do świtu. Dowództwo 28 DP nie uzgodniło manewru z sąsiednimi dywizjami i znaczny odskok 2 DP odsłonił prawe skrzydło dywizji gen. Bończy-Uzdowskiego. Zakładany przez dowództwo dywizji plan przegrupowania obejmował dalsze odejście 15 pp w rejonie Lipin na zachód od Brzezin oraz wzmocnienie dęblińskiego pułku 3 batalionami 36 pp LA. Warto wspomnieć, iż właśnie w Pabianicach przygotowano właściwe wysunięte stanowisko dowodzenia dla sztabu Armii Łódź, które jednak nie zostało obsadzone w pierwszych dniach kampanii wrześniowej. Po nadejściu posiłków w postaci 2 dywizjonu 28 pal przygotowano linię obrony usytuowaną na krańcach miasta od strony południowo-zachodniej (Karolew – Chechło), zachodniej (krańcowa cześć parku – Strzelnicy) i północno-zachodniej (Karniszewice-Klimkowizna-Piątkowisko), gdzie placówki przedniego ubezpieczenia wystawiła jedna z kompanii I batalionu, wyposażona w dwa działka ppanc. i ckm. Prawe skrzydło obsadziły kolejno kompanie z II batalionu: 4 kompania stanowiła odwód w rejonie stacji PKP, 5 kompania na pozycjach w północno-zachodniej części parku oraz 6 kompania w rejonie Karniszewic. Pionierzy por. Żyłki-Żebrackiego oraz pluton przeciwgazowy ulokowali się w okolicy młyna. Lewe skrzydło w rejonie cmentarza żydowskiego oraz ul. Zagajnikowej ubezpieczał I batalion, dowodzony przez następcę mjr. Ratajczaka, kpt. Mordwiłkę (dotychczasowego dowódcę 4 kompanii). III batalion w charakterze odwodu został rozgrupowany w różnych częściach miasta, łącząc zadanie wspierania baonów z pierwszej linii obrony oraz utrzymanie kontroli nad drogami biegnącymi do miasta od strony południowej, północnej i wschodniej.

7 września 1939 r. w godzinach porannych I batalion 23 Pułku Czołgów uderzył szosa od strony Łasku oraz polami od strony Karolewa na pozycje obronne 15 pp pod Pabianicami, chcąc uderzeniem rozbić polski opór i wedrzeć się do miasta. Po zaciętej walce oraz dużych stratach z obu stron impet niemieckiej 17 DP gen. Herberta Locha został zatrzymany. Dzięki wsparciu ogniowemu polskich dział przeciwpancernych ulokowanych w okolicach Karolewa i Klimkowizny oraz karabinów ppanc udało się unieszkodliwić kilka czołgów wroga. Około godziny 10.00 nieprzyjaciel ponowił natarcie siłami pododdziałów pułku zmotoryzowanego Leibstandarte Adolf Hitler. 1 i2 i kompania LAH posiłkując się ostrzałem artyleryjskim II dywizjonu 46 pułku artylerii, zdołała wedrzeć się do miasta, niszcząc polskie stanowisko artyleryjskie, i wyprzeć 5 kompanię 15 pp. Niemieckie natarcie w Pabianicach skierowano na stanowiska 15 pp w rejonie dworca kolejowego i cmentarza żydowskiego.

Dzięki zdecydowanemu kontruderzeniu 4 kompanii por. Feliksa Kanclerza oraz dwóch plutonów z 6 kompanii por. Nasiełowskiego, wspartych dwoma cekaemami, udało się odrzucić pododdziały nieprzyjaciela na przedpole Pabianic. Walka w rejonie dworca kolejowego, który również był celem polskiego kontruderzenia, była wyjątkowo zacięta. Dochodziło do bezpośrednich starć w zwarciu z wykorzystaniem bagnetów oraz bezpośrednio siły fizycznej. Drugie natarcie wojsk niemieckich również zatrzymało się na bagnetach dęblińskich „Wilków”. Tamtego dnia pod Pabianicami 17 DP związała w walce wszystkie pulki 28 DP. Przeciwnikowi nie udało się trwale czołowo przełamać polskich pozycji obronnych pod Pabianicami, lecz rozbicie 72 pp pod Chechłem umożliwiło częściowe wejście na tyły 28 DP.

Nieprecyzyjna komunikacja pomiędzy dowództwem 28 DP a 72 pp pozwalała przypuszczać podjęcie stałej obrony z zamiarem niedopuszczenia wroga do Pabianic. 72 pp wyszedł na tyły i skrzydło, uderzając na pułk LAH. Ponosząc duże straty, walczył z oddziałami niemieckimi przed Pabianicami, odciąż bijący się na rogatkach i wewnątrz miasta 15 pp. Decyzja o stoczeniu bitwy pod Chechłem w ocenie historyków rozpatrywana jest jako błąd dowództwa radomskiego pułku z uwagi na możliwość uprzedniego przejścia 72 pp kontrolowaną przez wojsko polskie drogą z miejscowości Róża w kierunku Pabianic, umożliwiając stoczenie bitwy przez połączone pododdziały 15 pp i 72 pp zamiast walki w osamotnieniu. Ponadto wsparte artylerią natarcie na III batalion 36 pp Legii Akademickiej w rejonie Rypułtowic wymusiło odejście w kierunku łódzkiego Widzewa, co pozwoliło na przejście pododdziałów niemieckich w kierunku Ksawerowa i Rudy Pabianickiej. Związanie w walce pod Chechłem znaczących sił niemieckich uszczupliło impet kolejnego natarcia na pozycje 15 pp w Pabianicach, do którego doszło około godziny 15. Nieprzyjaciel poprzedził je intensywnym ostrzałem artyleryjskim. Po raz kolejny uszczuplone oddziały niemieckie nie przebiły się przez polskie pozycje. Na atakowanym odcinku wyróżniła się w walce 5 kompania por. Piechowicza. Żołnierzom 15 pp udało się nie przepuścić przeciwnika, unieruchomić kilka czołgów oraz zdobyć jeden sprawny pojazd. Podczas niemalże całodniowej walki poległo wielu żołnierzy dęblińskiego pułku. Polscy żołnierze ginęli nie tylko z rąk umundurowanych żołnierzy niemieckich, lecz także uzbrojonych dywersantów, osadników niemieckich związanych m.in. z Niemieckim Związkiem Ludowym w Polsce. W Pabianicach zginął m. in. dowódca 3 kompanii cekaemów por. Stanisław Bartłomowicz.

Po wyraźnym odsłonięciu prawego skrzydła 28 DP, po odskoku 2 DP w rejon Stryków warszawska dywizja przystąpiła do przegrupowania i odwrotu, co umożliwiła bierność niemieckiego pułku LAH po skupieniu znacznych sił pod Chechłem. Mjr Ratajczak wydał rozkaz opuszczenia przez żołnierzy 15 pp stanowisk bojowych oraz przegrupowania w rejonie ul. Warszawskiej. Zmęczeni żołnierze w pośpiechu opuszczali Pabianice w ugrupowaniu dwukolumnowym wieczorem 7 września 1939 r. około godziny 21.00. Główną kolumnę wycofującą się w kierunku Ksawerowa, Widzewa, Rudy Pabianickiej i południowych krańców Łodzi stanowiły: dowództwo pułku, II i III batalion, niedobitki oddziałów specjalistycznych, resztki artylerii oraz taborów. Kolumnę zamykał zdobyczny czołg niemiecki prowadzony przez kpr. Mazurkiewicza i sierż. Władysława Walczaka. (…)

36 Pułk Piechoty Legii Akademickiej

(…) Nocą z 6 na 7 września 36 pp LA został przesunięty do lasu Góry Wolskie pod Pabianicami, gdzie jako odwód 28 DP osłaniać miał dywizję z kierunku południowego.

7 września to dzień ciężkich walk 28 DP przeciwko niemieckiej 17 DP i pułkowi Leibstandarte Adolf Hitler, które zakończyły się rozbiciem części dywizji. Główny ciężar obrony spoczął na 15 i 72 pp. W tym samym czasie I i II batalion 36 pp LA toczyły jedynie niewielkie potyczki z oddziałami rozpoznawczymi nieprzyjaciela. Cięższą walkę stoczył natomiast III batalion mjr. Ulatkowskiego, którego 9 kompania wzmocniona plutonem ckm i plutonem artylerii pułkowej odparła natarcie niemieckiej piechoty z II batalionu pułku SS Leibstandarte Adolf Hitler, wspartej czołgami z I batalionu 23 pułku czołgów. W czasie zmagań doszło nawet do walki wręcz, w której przewagę mieli żołnierze 36 pp LA. Ostatecznie, pomimo dużych strat, zgodnie z rozkazem III batalion utrzymał swoje stanowiska do wieczora.(…)

72 Pułk Piechoty

(…) W związku z manewrem nieprzyjaciela, który usiłował odciąć 72 pp drogę marszu w kierunku Pabianic, dowódca pułku postanowił uderzyć na Chechło siłami I i III batalionu. Po opanowaniu Chechła pułk miał osiągnąć szosę Łask-Pabianice. II batalion, stanowiący odwód pułku, miał się posuwać w drugiej linii z zadaniem osiągnięcia m. Róża.

Po zajęciu podstaw wyjściowych przez wszystkie oddziały dowódca pułku wydał rozkaz do natarcia, które rozpocząć się miało o godz. 15.00. Tym samym rozpoczęła się dramatyczna bitwa, w czasie której III batalion 72 pp zdobył płonące Chechło, a I batalion 72 pp opanował stację kolejową, jednak w morderczej i pełnej heroicznych epizodów walce z bronią pancerną z 23 ppanc. i zmotoryzowaną z pułku SS Leibstandarte Adolf Hitler pułk zaczął ponosić ciężkie straty. Wobec zagrożenia okrążeniem ppłk Chrobaczyński wydał rozkaz o wycofaniu się z Chechła do lasów położonych między Chechłem a Różą. Straty pułku okazały się kolosalne: poległo 19 oficerów, 12 podoficerów i 153 szeregowych, kolejnych kilkuset zostało rannych lub dostało się niewoli.


https://en.wikipedia.org

http://wceo.com.pl

https://twitter.com



Mieczysław Bielski w pracy „Grupa Operacyjna Piotrków 1939”, 1991 opisuje między innymi działania wojenne toczone wokół Pabianic na początku II wojny światowej.

(…) W rejonie na płn. i płd.- zach. od Pabianic i Gór Wolskich, na prawym skrzydle GO, działała 28 DP. Na jej kierunku, na osi Łask-Pabianice, nacierała 17 DP gen. mjr. Herberta Locha, która prowadziła działania pościgowe wysuniętym oddziałem rozpoznawczym oraz zmotoryzowanym pułkiem SS „Leibstandarte Adolf Hitler”. Gros 28 DP we wczesnych godzinach rannych osiągnęło przejściową linię obronną Kudrowice, Pabianice, Guzów. Dywizja nie nawiązała łączności z sąsiadami, 2 DP Leg.

Wyraźnie dał się odczuć brak dowództwa armii. Nikt nie dbał o koordynację działań związków taktycznych, co później zaważyło na losach 2 DP Leg. i 28 DP.

Już podczas obsadzania pozycji przejściowej Niemcy nieoczekiwanie pojawili się przed pozycjami 15 pp. Atakował tu I batalion 23 pcz wspierany przez 6 batalion ckm. Po zaciętej walce, przy dużych stratach z obu stron, niemiecki atak został zatrzymany. Wróg ponowił natarcie na okopy 15 pp o godz. 10.00. Tym razem były one atakowane przez pułk SS „Leibstandarte Adolf Hitler”. Prowadzona z dużą zaciętością walka, trwająca aż do godzin wieczornych, nie przyniosła Niemcom spodziewanych efektów.

A oto jak walkę przedstawiają Niemcy (K. Meyer): „W składzie 17 DP nasz „Leibstandarte” walczy na linii Warty, a następnie przebija się ku Pabianicom. O godz. 10.00 7 IX osiągamy zachodni skraj Pabianic i otrzymujemy zadanie zajęcia pozycji ryglowej na wysokości Rzgów, Wola Rakowa, Łódź, frontem na południe. Pabianice są obsadzone przez silnego przeciwnika z bronią ppanc. Właśnie odparli natarcie I/23 pcz (pierwszy batalion 23. pułku czołgów). Zniszczone czołgi widać w polu. Zostały unieszkodliwione przez polskie rusznice ppanc. Pułk przejmuje zadania czołgów i rusza natychmiast do natarcia. Kompanii 1 i 2 udaje się wedrzeć do miasta pociągając za sobą inne bataliony. Pod wściekłym naciskiem Polacy odchodzą do centrum miasta. Później jednak silne polskie przeciwuderzenia wychodzą aż na skrzydło pułku. Tabory II/46 part. (drugi batalion 46. pułku artylerii) ) bronią się rozpaczliwie…”

15 pp utrzymał swoje stanowiska zadając pułkowi SS duże straty. Dotkliwe tez były straty własne.

Przed przednim skrajem przejściowej linii obronnej stał 72 pp 28 DP, którego głównym zadaniem było dezorganizowanie niemieckiego natarcia. Tymczasem ok. południa ppłk Chrobaczyński, przewidujący prowadzenie działań opóźniających pomiędzy szosami prowadzącymi do Pabianic z Łasku i Dłutowa, zaniepokoił się odgłosami walki od strony Pabianic. Od czoła 72 pp nie był naciskany. Dowódca pułku doszedł do wniosku, że odziały niemieckie już go wyprzedziły. Nie mając kontaktu z dowódcą 28  DP, zdecydował się na wykonanie uderzenia od południa w kierunku wsi Chechło i dalej ku szosie w celu otwarcia drogi odwrotu.

Z licznych relacji dotyczących działań 28 DP 7 września wynika, że jej dowódca nie podał swym oficerom do wiadomości decyzji gen. Rómmla dotyczącej etapów odwrotu, lecz ograniczył się tylko do wydania rozkazów wykonawczych. One zaś nie wyjaśniały wyczerpująco zadań dywizji.

Ppłk Chrobaczyński otrzymując zadanie na dzień 7 września wywnioskował, że dywizja w rejonie Pabianic przechodzi do obrony stałej i zrozumiał, że przez cały ten dzień powinien nie dopuścić wroga do Pabianic. Uderzenie miały wykonać o godz. 15.00, II i III bataliony 72 pp, zaś I batalion 72 pp stanowił odwód i zarazem ubezpieczenie kierunku południowego.

Kiedy toczyła się bitwa o Pabianice, przez Chechło maszerowała kolumna sztabowa pułku „Leibstandarte Adolf Hitler” oraz II batalion 46 pac. Słabe maskowanie II batalionu 72 pp podczas zajmowania podstaw wyjściowych do ataku było przyczyną ześrodkowania na pododdziałach tego batalionu silnego ognia artylerii i broni maszynowej. II batalion poniósł ciężkie straty i nie był w stanie wyruszyć o oznaczonym czasie do natarcia. Na domiar złego II dywizjon 28 pal nie zdołał osiągnąć gotowości do otwarcia ognia. Zmusiło to I i III bataliony 72 pp do zaatakowania nieprzyjaciela bez wsparcia artyleryjskiego.

Rozgorzała gwałtowna walka na przedpolach i w zabudowaniach wsi Chechło. Polakom udało się wprawdzie zdobyć miejscowość, ale obrona niemiecka stawała się coraz bardziej zdecydowana. Wzrastał gwałtownie ogień artylerii i broni maszynowej, co zmusiło I i III bataliony do nacierania nie całością sił, lecz poszczególnymi kompaniami, które z kolei, wobec braku osłony ze strony własnej artylerii, ponosiły dotkliwe straty.

Po zapadnięciu zmroku żołnierze I i III batalionów zaczęli wycofywać się ze zdobytego Chechła na podstawy wyjściowe do ataku, w rejon wsi Róża. Ok. północy do rejonu tej miejscowości dotarł dowódca pułku z resztkami III batalionu 72 pp. Pułk ten w boju pod Chechłem poniósł dotkliwe straty i, jak samokrytycznie przyznaje jego dowódca, przestał istnieć jako zorganizowana jednostka bojowa. I batalion został rozbity, a jego dowódca mjr Jan Bryda dostał się do niewoli. Z III batalionu dowódca pułku zdołał wyprowadzić 50 żołnierzy, zaś z II batalionu por. Stanisław Rzepka zebrał ok. 200 żołnierzy i odmaszerował w kierunku Rudy Pabianickiej. III dywizjon 28 pal ocalił zaledwie 4 działa. Z zebranych żołnierzy dowódca pułku odtworzył I batalion 72 pp w składzie trzech kompanii o stosunkowo małych stanach osobowych. Po przeprowadzeniu reorganizacji odmaszerował z nimi do Brzezin.

72 pp zadał wprawdzie nieprzyjacielowi w bitwie pod Chechłem duże straty i znacznie odciążył w boju pod Pabianicami 15 pp, ale sam praktycznie przestał istnieć. Decyzja stoczenia bitwy pod Chechłem była błędem dowódcy pułku, który zamiast przesunąć swoje oddziały z miejscowości Róża wolną jeszcze drogą na Pabianice, co dawało mu możność stoczenia bitwy razem z 15 pp, zdecydował się na bój w osamotnieniu, który zakończył się rozbiciem pułku. 

Od godzin popołudniowych zaangażowany był również w walce 36 pp atakowany przez II batalion pułku SS „Leibstandarte Adolf Hitler” i I batalion 23 pcz. Duże straty poniósł III batalion 36 pp. Odszedł on do rejonu Widzewa otwierać w ten sposób Niemcom drogę na tyły dywizji. Pod wieczór Niemcy przeniknęli w kierunku Ksawerowa i Rudy Pabianickiej. Przed frontem I batalionu 36 pp w rejonie Bychlewa działały tylko słabe patrole wroga.

Niemiecka 17 DP nie zdołała wprawdzie przełamać pozycji 28 DP pod Pabianicami od czoła, ale udało jej się rozbić 72 pp i częścią sił wyjść na tyly polskiej dywizji. Manewr ten udał się Niemcom również dlatego, że 2 DP przedwcześnie opuściła swoje stanowiska nad Nerem. Po południu dowódca dywizji wydał rozkaz do nowego przegrupowania w rejon lasów na wsch. od Skoszew i zach. od Woli Cyrusowej. Po południu przybył też do sztabu dywizji gen. Thommee i utworzył z 2 i 28 DP podgrupę taktyczną pod dowództwem gen. Bończy-Uzdowskiego. W tym czasie doszło do nawiązania kontaktu i uregulowania styku z 30 DP. Dywizje zdołały jeszcze zaopatrzyć się w żywność z magazynów łódzkich.

Odwrót obu dywizji odbył się w trzech kolumnach. Kolumna środkowa w składzie 15 pp (bez I batalionu) i II dywizjonu 28 pal pod  Ksawerowem wpadła w zasadzkę. W pododdziałach powstała panika, zaczęły się nawzajem ostrzeliwać powiększać i tak już duże straty. Rozbity prawie został III batalion 15 pp, a jego dowódca mjr Karol Sadowski poległ. Kolumna straciła prawie całą artylerię.

Idący na północ od sił głównych 15 pp, jego I batalion zagubił się i wprawdzie przedostał przez Łódź, ale pod Strykowem wpadł w zastawioną przez niemiecką 10 DP zasadzkę i uległ rozproszeniu tracąc w całości sprzęt ciężki i tabor. Mocno uszczuplony 15 pp dalej przegrupowywał się w kierunku na Chojny. (…)



Jan Wróblewski „Armia Łódź”, 1975 : Od godzin rannych 7 września z rejonu Łasku maszerowała 17. DP w kierunku Pabianic. Przed frontem maszerującej dywizji prowadził pościg silny niemiecki oddział zmotoryzowany (zapewne pzmot SS w składzie trzech batalionów oraz oddział rozpoznawczy 17. DP) wzdłuż szosy Łask-Pabianice.

Zasadnicze siły 28. DP po przegrupowaniu się w nocy z 6 na 7 września broniły się na rubieży: 3/36 pp z plutonem artylerii piechoty na północ od Pabianic; 15 pp z 2/28 pal ugrupowane dwurzutowo: w pierwszym rzucie – 1 i 3/11 pp, na zachodnim skraju Pabianic, natomiast 3/15 pp ześrodkowany był w odwodzie; 36 pp (bez 3/36) z 1/28 pal  miał ugrupowane: 1/36 pp w Bychlewie, który zamykał kierunek Dłutów-Pabianice, a 2/36 pp w rejonie Gór Wolskich jako odwodowy. Przegrupowujący się 72 pp z 3/28 pal z Gucina około południa osiągnął rejon lasów Róża-Dabrowa. Stanowisko dowodzenia dywizji rozwinięto w Starowej Górze, w odległości 10 km od głównych sił.

Ugrupowanie obronne 28 DP, mającej przed przednim skrajem 72 pp, umożliwiało zdezorganizowanie natarcia 17 DP, zadanie jej strat, a następnie przejście do działań opóźniających. Słabą strona organizacji tej walki było to, ze sztab dywizji nie nawiązał współdziałania z sąsiednią 2 DP, której dowódca bez znajomości sytuacji 28 DP przedwcześnie opuścił Ner, odsłaniając jej prawe skrzydło. Odczuwalny był brak dowództwa armii w bieżącej koordynacji działań związków taktycznych w czasie i przestrzeni.

W późniejszych godzinach rannych zmotoryzowany oddział 17 DP z marszu zaatakował broniący się 15 pp, lecz nie uzyskał powodzenia. Potęgowanie uderzenia przez nieprzyjaciela nie złamało oporu 15 pp, który utrzymał broniona rubież do godzin wieczornych. Po południu nieprzyjaciel wykonał natarcie, silnie wspierane przez artylerię z kierunku Kudrowic, na 3/36 pp., który stawił zdecydowany opór. Na skutek przewagi pododdziałów niemieckich dowódca 3/36 pp rozpoczął przegrupowanie batalionu i ześrodkował go w Widzewie (wsch. Łódź). Umożliwiło to pododdziałom niemieckim przeniknięcie w kierunku Ksawerowa i Rudy Pabianickiej, czyli na tyły głównych sił 28 DP. Przed frontem 1/36 pp w Bychlewie działały tylko patrole niemieckie. Z przebiegu walki wynika, że 17 DP nieprzyjaciela nie przełamała czołowo obrony 28 DP (bez 72 pp) w rejonie Pabianic. Jedynie cześć sił 17 DP wyszła na tyły 28 DP  przez odsłonięte jej prawe skrzydło.

Dowódca 72 pp, ppłk Chrobaczyński, po doprowadzeniu pułku do lasu w rejonie Róża-Dąbrowa uzyskał z rozpoznania dane, że szosą Łask-Pabianice maszerują oddziały niemieckie. W tym czasie z kierunku Pabianic słychać było echa walki głównych sił 28 DP. Tylko takimi danymi rozporządzał dowódca 72 pp przed powzięciem decyzji do walki, gdyż „brak (…) było jakichkolwiek wiadomości tak od własnej dywizji, jak i od sąsiadów”. W tej sytuacji ppłk Chrobaczyński zdecydował wykorzystać dogodne położenie pułku w stosunku do maszerującego nieprzyjaciela i we współdziałaniu z siłami  głównymi dywizji uderzyć przez zaskoczenie, zadać mu straty i odciążyć walkę oddziałów polskich pod Pabianicami. 2 i 3/72 pp jako pierwszorzutowe do godz. 15.00 zajęły podstawy wyjściowe do natarcia na południowym skraju lasu Róża. Zadaniem tych batalionów było rozbicie pododdziałów niemieckich i opanowanie m. Chechło. Drugorzutowy 1/72 pp miał zabezpieczyć pułk przed uderzeniem nieprzyjaciela z kierunku południowego.

Słabo maskowane zajmowanie podstaw wyjściowych przez 2/72 pp zostało wykryte przez nieprzyjaciela, który ześrodkował na pododdziałach tego batalionu silny ogień artylerii i broni maszynowej. 2/72 pp nie mógł wyruszyć do natarcia. W tym czasie 3/28 pal nie osiągnął jeszcze gotowości do otwarcia ognia, wobec tego 1 i 3/72 pp zaatakowały nieprzyjaciela bez artyleryjskiego wsparcia. Początkowo bataliony te uzyskały powodzenie i opanowały płonące Chechło. Coraz bardziej jednak wzrastający opór i siła ognia broni maszynowej oraz artylerii nieprzyjaciela zadawały poważne straty 1 i 3 batalionowi. Wskutek tego bataliony nacierały nie całością sił, lecz niektórymi tylko kompaniami i w dalszej walce zostały całkowicie rozbite. 2/72 pp także poniósł poważne straty na podstawach wyjściowych do natarcia. Po zapadnięciu zmroku żołnierze z 1 i 3 batalionu małymi grupami przybywali z Chechła do lasu w rejonie  Róży. Dowódca 72 pp, ppłk Chrobaczyński, zebrał z tych dwóch batalionów małą grupę żołnierzy i odmaszerował w kierunku Brzezin  Z 2/72 pp por. Rzepka zebrał  około 150 żołnierzy, a z 3/28 pal ocalały tylko 4 działa. Zebrany 2/72 pp pod dowództwem por. Rzepki odmaszerował w kierunku Ruda Pabianicka-Chojny, na południe od Łodzi.

W walce pod m. Chechło 72 pp związał siły 17 DP, utrudniał jej swobodę manewru oraz zadał znaczne straty, lecz sam przestał istnieć. W czasie działań obronnych w tym rejonie dywizja zdążyła się zaopatrzyć w żywność w magazynach łódzkich, których kierownictwo już w rękach żeńskiej organizacji PW. Panował tam ład i porządek, mimo opuszczenia magazynów przez dowództwo wojskowe.

Po południu 7 września dowódca 28 DP, gen. Bończa-Uzdowski, wydał oddziałom rozkaz do nocnego przegrupowania w rejon lasów na wschód od Skoszew i na zachód od Woli Cyrusowej.

15 pp z 2/28 pal przegrupowywał się przez Ksawerów, Chojny w kierunku Lipin. Na 5 kilometrze marszruty w rejonie Ksawerowa pododdziały niemieckie przepuściły pluton kolarzy jako szpicę i wielowarstwowym zmasowanym ogniem uderzyły na czołowy 3/15 pp. Rozwinięte z kolumny marszowej natarcie pododdziałów 15 pp również załamało się w ogniu nieprzyjaciela. 3/15 pp został rozbity, poległ jego dowódca, mjr Sadowski, oraz około 250-300 żołnierzy. Dalsze przegrupowywanie się 15 pp (bez 3/15 pp) odbywało się w kierunku na Chojny. (…) Dowódca 28 DP, gen. Bończa-Uzdowski, w ostrej formie wytknął dowódcy 2 DP, płk. Dojanowi-Surówce, jego taktyczny błąd w przedwczesnym opuszczeniu Neru w rejonie Konstantynów-Srebrna. Uważał on, że umożliwiło to pododdziałom niemieckim opanowanie rejonu Ksawerowa i zorganizowanie zapory ogniowej na marszrucie 15 pp.

 

****

Roman Peska w „Bitwie pabianickiej”, 1998 wspomina o wykorzystywaniu przez SS Polaków jako żywych tarcz. Publikacja, ze względu na ukazane emocje,  w dużym stopniu przyczyniła się do wzrostu zainteresowania w Pabianicach dramatycznymi wydarzeniami z początku pamiętnego września. Odzwierciedla także lokalne spojrzenie na bitwę. W przeciwieństwie do wydawnictw zachodnich tutaj cytowanych  zawiera więcej wiarygodnych szczegółów opartych, jak możemy przypuszczać, na rozmowach z polskimi świadkami wydarzeń.

15. pp po dotarciu do Pabianic, odpoczywał do świtu. W tym czasie dowódca pułku mjr Józef Ratajczak wraz ze swoim sztabem pracował nad ostateczna wersja planu obrony miasta. Plan ten, na zwołanej naradzie, został przekazany rozkazem poszczególnym dowódcom wszystkich jednostek wchodzących w skład pułku, do wykonania.

Linia obrony przebiegała na krańcach miasta od strony południowo-zachodniej (Karolew-Chechło), zachodniej (krańcowa część parku – „Strzelnicy”) i zachodnio – północnej  (Karniszewice – Klimkowizna – Piątkowisko).

Od strony miasta linia ta obejmowała części:

  • południowo-zachodnia przebiegała wzdłuż ulicy Zagajnikowej (obecnie 15. pp WILKÓW) łącznie z cmentarzem żydowskim przy ulicy Karolewskiej,
  • zachodnia obejmowała krańce parku „Strzelnica” (park Wolności) przy zbiegu ulicy Zagajnikowej  (obecnie 15. pp WILKÓW i Łaskiej  oraz (zachodnią) Karniszewice (obecnie Karniszewicka),
  • zachodnio-północna obejmowała Klimkowiznę i Piątkowisko.

Wzdłuż tych linii obronnych i na ich przedpolu rozmieszczone były placówki-czaty przedniego ubezpieczenia: w Piątkowisku, Klimkowiźnie oraz we wsi Karolew (obecnie ulica Miodowa). Placówki te obsadzone zostały siłami jednej kompanii I batalionu, wyposażone m. in. w dwa działka ppanc. i ciężkie karabiny maszynowe.

Zasadnicza linia obrony została obsadzona przez:

  • prawe skrzydło (Karniszewice i cypel parku) – II batalion mjr. Wieleżyńskiego  w tym:
    • kompania – zachodni skraj Karniszewic,
    • 5. kompania północno-zachodni cypel parku,
    • 4. kompania – odwód w rejonie stacji PKP,
    • pluton pionierów i pluton przeciwgazowy w rejonie młyna,
  • lewe skrzydło (cmentarz żydowski, ul. Zagajnikowa) – I batalion kapitana Mordwiłki,
  • III batalion – odwodowy, rozmieszczony został w różnych punktach miasta, z zadaniem obrony dróg prowadzących do miasta od strony południowej, północnej i wschodniej. Poza tym, batalion miał niszczyć ewentualne punkty ataku V kolumny. W razie potrzeby miał ponadto wspierać pozostałe dwa bataliony z pierwszej linii obrony.

Mocną stroną 15. pp w obronie Pabianic był II dywizjon 28. pal. Rozstawiony został on działonami w poszczególnych zgrupowaniach piechoty, a mianowicie:

  • po jednym dziale na dwóch placówkach Klimkowizny,
  • dwa działa czaty w Karolewie,
  • pozostałe w odwodzie III batalionu.

Pierwszy atak LAH

Około godziny 8.00 LAH zatrzymał się w Chechle. Dowództwo niemieckie nawiązało kontakt radiowy ze sztabem niemieckiej dywersji w Pabianicach i Ksawerowie. Z uzyskanych informacji wynikało, że zachodnia rubież miasta obstawiona jest przez polskie wojsko. Uzyskane informacje były jednak bardzo ogólne i nie dawały podstaw do rozpoznania szczegółowego polskich sił.  Bardziej przydatne były informacje dotyczące obstawy skrzyżowań w centrum miasta, a szczególnie ulic wylotowych.

Mimo wszystko dowództwo niemieckie pewne swej przewagi i pychy, postanowiło z marszu, uderzeniem pancernym rozbić polski opór i wedrzeć się do miasta. Uderzenie szło z dwóch kierunków – szosa od strony Łasku i polami od strony Karolewa.

Atak się nie udał. Polskie działa przeciwpancerne z placówek i czat z Karolewa i Klimkowizny celnymi strzałami zniszczyły kilka czołgów, które w konsekwencji zatarasowały kierunek natarcia. Pozostałe czołgi auta pancerne elitarnego pułku Leibstandarte SS Adolf Hitler wycofały się w popłochu. Trafiła kosa na kamień. 15. pp WILKÓW  odniósł zwycięstwo, które jeszcze bardziej wzmogło ducha walki wśród żołnierzy.

Napastnik postanowił jednak złamać opór obrońców poprzez ostrzał artyleryjski. W tym celu sprowadzono II dywizjon 46. pułku artylerii ciężkiej, który ustawiono w Chechle po północnej stronie szosy i torów kolejowych, w pobliżu obecnego przejazdu kolejowego na styku z drogą prowadzącą do Karolewa (obecnie ulica Miodowa). Ustawiając na tym terenie artylerię, Niemcy obawiali się ostrzału z polskiej strony, ze stanowisk na styku Klimkowizny z Karniszewicami, gdzie ustawione były działa ppanc. i ciężkie karabiny maszynowe. By temu przeciwdziałać skierowano na Klimkowiznę trzy czołgi i oddział piechoty poprzez Chechło (za torami kolejowymi) i do polskiej drogi prowadzącej z Wincentowa. Po dotarciu do pierwszych zabudowań Klimkowizny zabrano kilkunastu mieszkańców wraz z dziećmi, spośród których jedno dziecko zmarło. Zaprowadzono ich w pobliże stanowisk artyleryjskich, by stanowili żywą osłonę-tarczę stanowisk artyleryjskich, by stanowili żywą osłonę-tarczę stanowisk artyleryjskich. W ten sposób niemieckie dowództwo i Wehrmacht potwierdzili jeszcze raz prowadzenie wojny przy pomocy metod barbarzyńskich.

Rozpoczęło się ostrzeliwanie polskich stanowisk obronnych, jak również wszystkiego co polskie. Pociski padały na Karolew, „Strzelnicę”, Karniszewice i Klimkowiznę. Cały ten obszar, a szczególnie Karolew i Klimkowiznę pochłonął ogień. Pociski artyleryjskie wystrzeliwane były nie tylko z Chechła, ale również spod Dobronia, gdzie stacjonowała większa jednostka artyleryjska. Cześć pocisków spadła na miasto w okolicach dworca kolejowego i młyna. Pozostała cześć miasta została nietknięta co podyktowane było obawami zniszczenia potencjału przemysłowego Pabianic, będącego w znacznej mierze własnością niemiecką. Nie bez znaczenia były tu potrzeby zaopatrzeniowe armii niemieckiej.

Ostrzał artyleryjski trwał niecałą godzinę. Spłonęła prawie cała Klimkowizna, część Karniszewic i prawie cały Karolew. Park – „Strzelnica”, w którego cieniu ukryte były stanowiska 15. pp, jak również całe zaplecze taborów z zapasami sprzętu i żywności, zostały w dużym stopniu zniszczone. Zginęło wielu żołnierzy. Zniszczeniu uległy niektóre stanowiska – czaty artyleryjskie i ciężkich karabinów maszynowych. Dodać trzeba, że na wszystkie te tereny spadały nie tylko pociski artyleryjskie. Spadały tu również bomby zrzucane przez niemieckie samoloty zwane sztukasami. Samoloty te siały nie tylko zniszczenie, ale wywoływały panikę szczególnie wśród ludności cywilnej swym przerażającym pikowaniem i niespotykanym wyciem specjalnej syreny.

Drugi atak LAH

Około godziny 10.00 ruszyło drugie  niemieckie natarcie – czołgów, aut pancernych i piechoty,  tym razem od południa, od strony Karolewa i dalej ulica Wiejska. Zniszczone zostało stanowisko artyleryjskie przy zbiegu ulic Zagajnikowej i Wiejskiej (tuz obok obecnej stacji oczyszczania ścieków). Zginęła cała załoga czaty.

Niemieckie natarcie z południa miało za zadanie okrążyć polskie siły skoncentrowane głównie w obrębie „Strzelnicy” i ich zniszczenie. W pierwszej kolejności zamierzano opanować dworzec kolejowy i cmentarz żydowski, by zlikwidować  siły polskie.

Atak na dworzec kolejowy doprowadził do chwilowego jego opanowania i wyparcia 5 kompanii. Sukces był krótkotrwały. Kontruderzenie 4. kompanii, dowodzonej przez por. Feliksa Kanclerza i dwóch plutonów 6. kompanii ppor. Nasiełowskiego, przy wsparciu ognia dwóch cekaemów, wymiotła siły niemieckie na przedpola miasta. Walka o dworzec kolejowy była bardzo zacięta i krwawa. Dochodziło do walki na bagnety lub pięści. Podobnie ciężkie i krwawe starcie miało miejsce w obronie stanowiska polskiego na cmentarzu żydowskim.

Walki te zakończyły się klęską wojska niemieckiego, które zostało wyparte, ponosząc duże straty w sprzęcie i w ludziach. Drugie natarcie wyborowych sił pancernych i tym razem się nie  udało. Po raz pierwszy, zadżumiony pychą żołnierze niemieccy i ich dowódcy – na całym odcinku od Wielunia do Pabianic – przekonali się, że żołnierz polski potrafi walczyć i zwyciężać. (…)

Trzeci atak LAH

W godzinach popołudniowych niemiecka artyleria wznowiła ostrzał polskich stanowisk obronnych. Na bronionym skrawku pabianickiej ziemi powstało istne piekło! Nie było metra kwadratowego ziemi, by nie był okaleczony wybuchem pocisku.  Jakby tego piekła było mało, po ustaniu ostrzału artyleryjskiego, nadleciało kilka sztukasów, które zrzuciły kilkaset (?) bomb i wystrzeliły tysiące kul. Wydawało się, że z tego piekielnego miejsca już nikt  nie wyjdzie żywy. A jednak… Gdy ok. godziny 15-tej ruszyło trzecie natarcie, tym razem o większej sile, wydawało się, że ten księżycowy skrawek pabianickiej ziemi nie ożyje już, a niemieckie  czołgi przejdą jak po maśle. Okazało się  jednak, że polska obrona, a szczególnie 5. kompania por. Piechowicza żyje i mocno trzyma w dłoniach karabiny, granaty i spusty dział przeciwpancernych. Nikt, nawet dowództwo  pułku nie przypuszczało, że tyle odezwie się jeszcze karabinów i dział. Sponiewierani, umęczeni żołnierze – zjawy nie ustąpili, walczyli nawet wręcz, na bagnety. Niemiecka trzecia nawałnica nie tylko została zatrzymana. Musiała w popłochu wiać na pozycje wyjściowe w okolicach Chechła. Poległo wielu żołnierzy niemieckich, jeszcze więcej było rannych. Zniszczeniu uległo 18 czołgów, a jeden zdobyczny przeszedł w ręce WILKÓW.

Zgrupowane w Chechle siły niemieckie znalazły się w sytuacji poważnego zagrożenia. Oto ledwie ustało trzecie nieudane natarcie, a tu jakby we śnie, niespodziewanie, z południowej flanki, od strony wsi Róża i Mogilno, nadciągnął i zaatakował z marszu 72. pp wykonując  z opóźnieniem rozkaz koncentracji 28. DP w Pabianicach. Jak się okazało odgłosy walk pod Pabianicami spowodowały, że 72. pp ruszył na odsiecz, nie mając żadnego rozeznania aktualnej sytuacji. Nie było żadnej łączności. Poza tym pułk nie był przygotowany do walki z dużymi siłami niemieckimi w Chechle (…).

15. Pułk Piechoty WILKÓW w konfrontacji z LAH na przedpolu miasta poniósł mniejsze straty, natomiast doszczętnie został rozgromiony 72. pułk piechoty, który walczył na odcinku między Różą a Chechłem, dzielnie broniąc dostępu do Pabianic.

Na wspomnienia Meyera powołuje się wielu autorów, którzy mijają się  niekiedy z faktami, mitologizując bitwę pabianicką. Meyer natomiast  z esesmańską fanfaronadą  snuje  nieprawdziwą opowieść o setkach poległych  żołnierzy polskich, którzy nie byli w stanie odmienić swojego tragicznego losu (Roman Peska w  „Bitwie Pabianickiej”, 1998 podaje, że na cmentarzu pabianickim spoczywa 146. żołnierzy 15. pp i 162.  żołnierzy bezimiennych).  W niektórych tekstach czytamy także o istnieniu - na terenie działania polskich pułków pod Pabianicami – oddziałów obrony terytorialnej (Obrony Narodowej), grup samobójców, kawalerzystów,  bunkrów, ziemianek i innych umocnień. W ogólnie dostępnej polskiej literaturze przedmiotowej nie znajdujemy potwierdzenia tych rewelacji. Być może na obraz bitwy pabianickiej nakładają się echa walk toczonych  przez LAH w poprzednich dniach wojny na pograniczu polsko-niemieckim.  Autorzy szukają w pewnej mierze usprawiedliwienia dla niepowodzeń jakie spotkały pułk zmotoryzowany Leibstandarte w kampanii wrześniowej w Polsce.

Jedno z głośniejszych starć miało miejsce 7 września. Minął dopiero  tydzień inwazji na Polskę, a niemiecka armia była pod Łodzią. Zarówno Niemcy, jak i Polacy wiedzieli, że Łódź  jest ostatnim etapem drogi na Warszawę. Podczas walki o Łódź LAH odegrał istotną rolę. Najpierw należało zdobyć Pabianice,  położone 15 km na południe od Łodzi. Bez wahania LAH rozpoczął walkę. 1. batalion miał izolować Pabianice od północy, 2. batalion miał odciąć miasto od strony południowej, 3. batalion pozostawał w odwodzie wraz z artylerią. Niewielkiego wsparcia udzielił Wehrmacht – kompania z 17. Dywizji Piechoty i parę czołgów PZIIF  z 23. pułku pancernego. Na kierunku północnym 1. batalion nie spotkał zbyt groźnego oporu i osiągnął wyznaczone cele. Na południu sytuacja wyglądała gorzej.  2. batalion musiał utrzymać drogę biegnąca w stronę Łodzi, która została solidnie ufortyfikowana - rowy strzeleckie, bunkry. Co gorsza LAH z lasu zaatakowały polska piechota i kawaleria. 2. batalion utrzymał drogę, ale poniósł spore straty. Polski atak został odparty po krótkiej i zaciekłej walce. Esesmani walczyli wręcz mając przeciwko sobie dwóch lub trzech polskich żołnierzy.

Tony Foster w książce „Meeting of Generals”, 1986 pisze: Wówczas Pabianice stanowiły twardy orzech do zgryzienia dla Leibstandarte. Miasto było częścią drugiego pierścienia obrony Łodzi, tamtejszy garnizon otrzymał ciężkie działa przeciwpancerne i został wzmocniony Pułkiem Strzelców Kaniowskich a także pododdziałami dywizji polskich cofających się przed armią niemiecka. Polacy wykazywali wysokie morale i to nie bez powodu. Przez trzy dni i trzy noce zmuszali Niemców do walki o każdą piędź ziemi za cenę krwi.

Bataliony SS zostały wysłane na pierwszą linię. Po raz pierwszy żołnierze uświadomili sobie, że walczą zarówno z uzbrojonymi cywilami, jak również z polskimi snajperami. Owi cywile to w większości miejscowi rolnicy i leśnicy, którzy potrafili wykorzystać swoją doskonałą znajomość terenu. Łącząc umiejętności strzeleckie z niemałą pomysłowością, zajmowali dobrze zamaskowane pozycje i czekali na Niemców. Wybór wysokich, pojedynczych drzew oraz ziemianek na odsłoniętych zboczach pagórków był wyborem samobójczym. Jednak silna nienawiść do najeźdźcy sprawiała, że chętnie oddawali swoje życie. Ich ulubionym celem byli łącznicy na motocyklach oraz małe, pięcio- i ośmioosobowe patrole piesze lub poruszające się w autach sztabowych bez eskorty. Aby zwalczać strzelców wyborowych zastosowano skuteczne środki. Jeden z esesmanów wspominał: Jak wszy obsiedli wierzchołki drzew. Każdy krzak czy zagajnik stawał się niebezpieczny. Dwa granaty lub parę magazynków zazwyczaj wystarczało, aby uspokoić nerwy. Albo Polak spadał martwy, albo mieliśmy go jak na dłoni wśród ogołoconych z listowia gałęzi.

Pabianice otaczały pola kukurydzy i słoneczników. Plony wymagały deszczu. Wysoka roślinność była miejscem walki Niemców i Polaków. Pod bezchmurnym niebem, w mundurach cuchnących potem i strachem małe grupki żołnierzy szukały się nawzajem wśród szeleszczącego żniwa. Jeden czekał na drugiego, aby podejść go z bliska. Nagłej wymianie ognia i wybuchom granatów towarzyszyły jęki rannych. Wtedy obie strony dokonywały przegrupowania w kolejnych sektorach następnego pola. I znowu powtarzała się ta sama akcja.

Esesowcy przywdziali maskujące bluzy mundurowe i hełmy. Były one niewygodne, ale ich barwa pięknie zlewała się z zielonym otoczeniem. Pewien unterscharfὔhrer pisał: na każdym polu znajdowały się polskie gniazda oporu. Niektóre ziemianki były połączone tunelami. Jak tylko wysadziliśmy jedną za pomocą wiązki grantów, to jej obsada wyskakiwała z drugiej strony. Co więcej wiele ziemianek porastała trawa, nie byliśmy w stanie ich dostrzec, dopóki nie weszliśmy na nie. Potrzebowaliśmy godzin, aby oczyścić pola w naszym sektorze działania, ale nie było innego rozwiązania. Nie mogliśmy zostawić za plecami ani jednego wroga.

7 września Pabianice stały się głównym celem Grupy Armii Południe (Heeresgruppe Sud). 23. pułk pancerny poprowadził wstępny atak na początku dnia. Ogień polski był intensywny i dobrze nakierowany. Czołgi niemieckie wycofały się, pozostawiając kilka płonących wraków.  Rozkazy ze sztabu dywizji nakazywały dwom kompaniom Leibstandarte przemknąć między czołgami i przełamać polską obronę. Pod ogniem ciężkiej artylerii i moździerzy pododdziały szturmowe parły do przodu.

Gładko pokonały pierwszą linię obrony, odrzucając pospieszny kontratak i zajmując fragment miasta. Jednak żołnierze na flankach nie byli w stanie dotrzymać kroku szpicy. Trzeba było pozostawić za plecami  mniejsze sekcje celem utrzymania powstałego klina. Wraz z wyłączeniem tych sił i rosnącą liczbą strat atak stracił swój impet. Polacy nacierali, posiłkując się piechotą  i jednostkami kawalerii.

Gdy wściekłe ataki nie ustawały, Leibstandarte powoli zaczął się cofać tymi  samymi ulicami, obok domów, które wcześniej zdobyto. Polacy znaleźli się w pobliżu punktu dowodzenia Leibstandarte. Do walki musieli stanąć nawet żołnierze zaplecza.

Commander of Leibstandarte had to be rescued by an infantry regiment when his SS men were surrounded by the Poles near Pabianice.

Polacy byli bliscy zdobycia sztabu pułku i przerwania łączności między dowództwami I pododdziałami, ale Leibstandarte stawił silny opor. Tuż po południu atakujący wycofali się, uzupełniając straty, jakie poniosły jednostki szturmowe. Niemcy z ulgą uczynili podobnie.

Kurt Meyer był w centrum walki obok punktu dowodzenia pułku, strzelając do nieustannie nacierających Polaków.

- Poderwałem się, strzelając do sunących czołgów. Po mojej prawej stronie grenadier  dostał w szyję, gdy prowadził ostrzał. Nagle znalazłem się na ziemi z kulą w lewym ramieniu.

- Zostałeś trafiony – powiedział mu żołnierz, kiedy Polacy zaczęli się wycofywać. Ktoś zaprowadził go do punktu opatrunkowego. Miał piekącą ranę podobną do tej, która przytrafiła się jego rottenfὔhrerowi dwa dni wcześniej. Wiele krwi, ale żadnego poważniejszego uszkodzenia.

Kate (żona Kurta Meyera) dowiedziała się o wszystkim na porodówce. Urodziła właśnie Irmtraud, trzecią córkę i była ciągle przykuta do lóżka. Alma zajęła się nią i dziećmi. Obie kobiety odetchnęły z ulgą.

O godzinie 14.30 Polacy przystąpili do ostatniej desperackiej obrony. – Szli na nas poprzez chmurę dymu z uniesionymi wysoko głowami w misjonarskim zachwycie. Padali setkami aż pozostała garstka żołnierzy. Oni także kontynuowali atak, patrząc przed siebie. Nie miałem serca, żeby ich zabijać. Ale oni też padli i było po wszystkim

Garnizon pabianicki złożył broń. Wieczorem esesmani weszli do miasta.

A oto co pisze  Rupert Butler, autor monografii „SS-Leibstandarte. Historia 1. Dywizji SS 1933-1945”, 2009: (…) kolejnym celem ataku były Pabianice, małe miasto targowe i węzeł kolejowy położony nad rzeką, gdzie Polacy skutecznie odparli ataki 1. batalionu Leibstandarte. Dopiero wsparcie jednego z batalionów 23. pułku pancernego pozwoliło na uchwycenie przyczółka na zachodnich obrzeżach miasta.

Walki w mieście raz jeszcze udowodniły, jak istotne znaczenie ma dla obrońców znajomość terenu. Dobrze zakamuflowani polscy strzelcy trafiali z precyzją wytrawnych myśliwych, często skrywając się w gałęziach drzew. Odpowiedzią niemieckich żołnierzy było ciągłe ostrzeliwanie zagajników oraz zarośli, a także obrzucanie ich granatami. W pobliżu miasta znajdowały się pola słoneczników i kukurydzy dodatkowo utrudniające poruszanie. Jeden z żołnierzy Leibstandarte nadmieniał o pomysłowych przykładach kamuflażu stosowanego przez polskich obrońców: ”Polacy są diablo sprytni (…), wykopali ziemianki, na których dachach posadzili rośliny, czyniąc je prawie niemożliwymi do dostrzeżenia. Musieliśmy je podchodzić, niczym postacie z powieści Karola Maya. Gdy natrafialiśmy na ziemiankę, wysadzaliśmy ją kilkoma granatami. Niektóre mogły być połączone ze sobą tunelami, nadmieniał o tym jeden z raportów… Zdobyliśmy ich około 50 i minęły godziny, nim wyczyściliśmy to gniazdo os…”

Broniących się żołnierzy wsparły ponadto polskie oddziały wycofujące się przed ofensywą 10. Armii. Polakom udało się przeprowadzić kilka kontrataków, z których jeden zagroził nawet kwaterze  Dietricha i do jej obrony musiał zostać wezwany cały pułk piechoty.

Wczesne postępy Leibstandarte zakończyły się sukcesami, lecz pułk zmuszony został nieustępliwa obroną do zejścia z wyznaczonej linii natarcia i okrążenia Pabianic. Ludzie Hitlera doznali kolejnego uszczerbku na honorze, gdyż z zagrożenia, w jakim się znaleźli, musiał wybawić ich 55. pułk piechoty 10. Armii. We wczesnych godzinach rannych 8 września Pabianice padły, lecz nie zyskał na tym prestiż Leibstandarte. Co więcej generał major Loch nasilił słowa krytyki – wyszkolenie oraz zachowanie w boju SS-manów pozostawiały wiele do życzenia. W wojennych warunkach nie można było  sobie pozwolić na ciągłe wybawianie ich z opresji. Leibstandarte okazało się ciężarem i dlatego powinno zostać wycofane na tyły. Choć do takiej ewentualności nie doszło, pułk został jednakże wydzielony z 8. Armii i przydzielony do 4. Dywizji Pancernej Georga–Hansa Reinhardta stanowiącej część 10. Armii von Reichenaua.

W książce „Black Angels”, 2013 Rupert Butler podejmuje temat polskich działań dywersyjnych zaobserwowanych podczas bitwy o Pabianice.

(…) Jeśli metody stosowane przez Leibstandarte były brutalne, to podobnie postępowali żołnierze polscy. Na przykład  w Pabianicach - węzeł komunikacyjny, znajdujący się na drodze do Łodzi, wojska SS  napotkały garnizon wyposażony w artylerię przeciwpancerną. Polskie  oddziały były ogarnięte gorączką wojenną i  rozporządzały grupą strzelców o myśliwskich umiejętnościach, którzy znakomicie znali teren. Owi świetnie zamaskowani  bojownicy wyspecjalizowali się w likwidowaniu pojedynczych  motocyklistów – kurierów i  samochodów sztabowych.

Ian Baxter w „Waffen-SS on the Eastern Front 1941-1945”, 2014   wyraża przekonanie, że Leibstandarte w Pabianicach walczył z… Wołyńską Brygadą Kawalerii, która od świtu 7 września 1939 roku broniła się na południe od Andrespola. Dowódca LAH jednak uważał, że z każdej  strony zagrażają mu polscy kawalerzyści. WBK siała popłoch wśród niemieckich pancerniaków zwłaszcza po bitwie pod Mokrą na początku kampanii wrześniowej.

(…) Esesmani wszędzie walczyli z wielką odwagą i zapałem.  SS Leibstandarte działał w składzie 17. DP, jego zadanie polegało na zabezpieczaniu południowego ramienia   kleszczy zaciskających się wokół Pabianic. Pułk zajadle walczył z polską kawalerią. W Pabianicach, mieście obok Łodzi. Leibstandarte zwalczał pododdziały  polskiej 28. Dywizji Piechoty i Wołyńskiej Brygady Kawalerii.

Zachwytom towarzyszy jednak  wciąż obecna krytyka Leibstandte. Nigel Cawthorne w „The Story of the SS”, 2012  pisze: Nawet w bezpośredniej walce wojsko SS pozostawało politycznym ramieniem NSDAP. Aczkolwiek w Polsce  SS było pod nadzorem zdegustowanego Wehrmachtu. Żołnierze SS byli słabo wyszkoleni, bezmyślnie narażali się na niebezpieczeństwa, ponosili znacznie więcej strat niż Wehrmacht. Jeden z generałów skarżył się, że  esesowcy strzelali na oślep i  lubowali się w podpalaniu polskich wsi. W pewnym momencie, pod Pabianicami „Seppa” Dietricha i jego esesmanów musiał ratować cały pułk piechoty. Nic więc dziwnego, że armia rekomendowała rozwiązanie oddziałów SS.

Robert M. Citino w pracy „Armored Forces. History and Sourcebook”, 1994 podkreśla, że prosty, pozbawiony  wykształcenia Dietrich zrobił niesamowitą karierę od dowódcy pułku i dywizji po dowództwo armii. Oprócz niekwestionowanych dokonań militarnych ciągnęła się za nim  „sława” okrutnika i sadysty. Niepowodzenie w Pabianicach nie podważa waleczność LAH. Żołnierze SS wyróżniali się odwagą.  

Pod Pabianicami  podkomendni  Dietricha nie pokazali się od najlepszej strony. Początkowo „Sepp” niewłaściwie ocenił siły przeciwnika i rzucił w kierunku stacji kolejowej 1. batalion przy wsparciu czołgów PzKw II F ze składu  23. pułku pancernego. Esesmani przerwali na krótko obronę, ale zostali szybko odparci. Dietrich wprowadził do walki dwa pozostałe bataliony, lecz stracił zdolność dowodzenia. Pojawiło się zagrożenie całkowitego okrążenia i likwidacji sztabu. Generał Herbert Loch musiał ratować Dietricha. LAH był w pełni zmotoryzowaną jednostką i powinien stanowić główną siłę uderzeniowa. Jednak esesmani działali nie dość skutecznie. Prowadzili bezładną strzelaninę, trwoniąc amunicję. Ponadto zacięte, lecz źle przygotowane ataki nie osiągnęły celów. Dowództwo dywizji traktowało wojsko SS jako oddziały drugiej kategorii. Dlatego Dietrich otrzymał mniej znaczące zadanie oczyszczenia terenu na południe od Łodzi. Takie postawienie sprawy Dietrich uważał za niesprawiedliwe. Co więcej Dietrichowi odebrano dywizjon artylerii i przekazano do 10. Dywizji Piechoty. Przed dalszą degradacją LAH obronił Adolf Hitler, który nakazał przydzielić pułk esesmanów do 4. Dywizji Pancernej generała Reincharda. Hitler swój rozkaz uzasadnił prosto: LAH jest formacją, która pomoże Reinhardowi w marszu na Warszawę. Dietricha krytykował także jego oficer sztabowy Wilhelm Bittrich. Bittrich wspominał: straciłem wiele czasu, wyjaśniając „Seppowi”, przy pomocy mapy, naszą sytuację pod Pabianicami. On niczego nie rozumiał. Dietrich brak spektakularnych efektów walki tłumaczył niedostatecznym doświadczeniem wojennym żołnierzy oraz dowódczym u oficerów. LAH uczestniczył tylko w bezkrwawym zajęciu Austrii i Czechosłowacji. Wskazywał także, iż w Berlinie pozostał batalion artylerii i kompania ciężkich dział, a poza tym nie chciał żadnego nadzoru ze strony Wehrmachtu.

H. Himmler był zdania, że „esesmani przeszli samych siebie w bitwie”.  Przyczyny słabości upatrywał w niepotrzebnym rozdzieleniu wojsk SS w dwóch różnych grupach armijnych.  Rzeczywiście, w późniejszym okresie wyodrębnione, samodzielne  formacje SS były trudne do pokonania.


Relacje Leibstandarte z patronem były szczególnego rodzaju. Motto pułku brzmiało: ”Mein Ehre heisβt Treue” – mój honor to wierność. Najcenniejsza była lojalność wobec człowieka, któremu przysięgali – Wodza Trzeciej Rzeszy. Pretorianów Hitlera wyróżniała opaska noszona na lewym rękawie kurtki mundurowej. Opaska była czarna z plecionym srebrnym obramowaniem i wyszytym podpisem Hitlera.

Echa bitwy pabianickiej wciąż pobrzmiewają na świecie. W 2012 r. na aukcji internetowej można było zakupić popiersie żołnierza niemieckiego z okresu I wojny światowej umieszczone na dwuczęściowej podstawie marmurowej z  plakietką upamiętniającą kampanię polską 1939 r. i udział w niej elitarnej jednostki Leibstandarte Adolf Hitler. Treść  napisu: Polenfeldzug LSSAH, 8.09. 1939 Pabianice, 15.09.1939 Bzura. Ubergand Sochaczew. Wysokość statuetki - 8 –cali, głowa żołnierza z brązu – 5 cali. Z popiersia emanuje duch niemieckiego żołnierza (Geist Des Deutsche Soldat). Ważny przykład dzieła sztuki z burzliwego okresu historii. Cena: 1.850 dolarów.  Dalej następuje kuriozalne wyjaśnienie dlaczego Leibstandarte walczyła o Pabianice – aby pomścić polskie zbrodnie dokonane w Bronberg (Bydgoszcz), Eichdorf (Izbiczno), Hopfengarten (Chmielniki) i Marzheim.


popiersie żołnierza niemieckiego z okresu I wojny światowej umieszczone na dwuczęściowej podstawie marmurowej z  plakietką upamiętniającą kampanię polską 1939 r.

http://germaniainternational.com/liebstandartess.html



Dzieje Leibstandarte inspirują twórców kultury popularnej. Powstają na przykład gry komputerowe. System ASL „Advanced Squad Leader” – gra składa się z czterech pakietów, z których każdy zawiera osiem scenariuszy. Autorem gry jest Kanadyjczyk George Kelln. Część pierwsza pt. „Blitzkrieg” została wydana w 1999 r. Tematem drugiego scenariusza jest bitwa pod Pabianicami 7 września 1939 r. „Roads to Pabianice”. We wprowadzeniu czytamy: Krwawe żniwa. Od samego początku inwazji polska obrona okazała się słabo przygotowana na niemiecki najazd. Taktyka wojny błyskawicznej zastosowana przez niemieckie kolumny pancerne przyniosła szybkie zdobycze terytorialne. Gdy zagony pancerne przełamywały linie obrony, piechota oczyszczała teren z polskich oddziałów. Jedna z takich akcji odbywała się w wiejskich okolicach Pabianic, tuz pod Łodzią. Kiedy 8. Armia oskrzydlała to miasto od zachodu, grenadierzy LAH zostali skierowani do Pabianic, aby unicestwić tamtejszy garnizon.

https://boardgamegeek.com/boardgame/34323/leibstandarte-pack-1-blitzkrieg

Internauci zafascynowani LSSAH próbują fabularyzować bitwę pabianicką. Oto jeden z przykładów ich pracy, pochodzący z  2012 roku: 7 września, pod Łodzią. Hans rozpoczął służbę w polowym punkcie dowodzenia LSSAH. Oficer łącznikowy tłumaczył właśnie „Seppowi” Dietrichowi: musimy odciąć Pabianice, ale polska 28. Dywizja Piechoty i Wołyńska Brygada Kawalerii próbują nam przeszkadzać. LAH powinien kontraktować. – Co zamierzasz zrobić, „Sepp”? – pytał. – 1. batalion odizoluje Pabianice od strony północnej, 2. batalion pójdzie na południe, 3. batalion pozostanie w odwodzie wraz z artylerią na szosie. Na jakie wsparcie mogę liczyć? – dociekał „Sepp”.  – Kompania z 17. Dywizji i czołgi 23. pułku pancernego. Niezbyt wiele – usłyszał. Dietrich uśmiechnął się, uderzył pięścią w powietrze i pewny siebie powiedział: - Damy im szkołę. Zapanowała ogólna wesołość.

Hans z 2. batalionem znalazł właściwy kierunek. Polacy pochowali się w rowach strzeleckich i bunkrach wzdłuż drogi. Atakujący oddział napotkał ogień karabinu maszynowego, który jednak nie był zbyt celny ponieważ mundury maskujące esesmanów nie wyróżniały się wcale na tle otoczenia. Chociaż jeden żołnierz został trafiony, dwóch innych, rannych leżało na trawie. Polskie pociski artyleryjskie rozrywały ziemię i wzniecały tumany pyłu.

Kurt Meyer oderwał się od przypartego do ziemi oddziału i pobiegł do wozu opancerzonego Sd kfz 232 Hansa. – Hans, osłoń nas ogniem – krzyknął. Sd kfz 232 o imieniu „Ludendorff” ruszył naprzód. – Ognia! – wrzasnął Hans, obecnie SS - oberschaufὔhrer, dowódca wozu. Ogień z działa i karabinu maszynowego w równym rytmie rozpraszał Polaków przerażonych jak dzieci. Paru polskich żołnierzy było martwych, wyglądali niczym podziurawione lalki. Działko wozu pancernego zniszczyło polskie gniazdo karabinu maszynowego. Karabin, załoga i worki piasku poszybowały w krwawej mgle. Esesmani ruszyli na zszokowanych Polaków z bagnetami. W walce wręcz wykończyli  tych, którzy przetrwali pierwszy atak. Hans patrzył na ciała poległych, był skupiony i pocił się niemiłosiernie. Kurt Meyer wspiął się na „Ludendorffa”, poklepał Hansa po ramieniu i powiedział: - To normalka, po prostu wojna. Będziemy świadkami wielu podobnych sytuacji. Meyer miał rację.

Pabianicką bitwę namalował także - Arkadiusz Olszewski.


https://epainfo.pl/maluje-historie/

Andrew Sangster w powieści biograficznej  „Two and a Half Deserters”, 2015 nawiązuje do bitwy pabianickiej. (…) Nagle, bez żadnego powodu zrobił się nieznośny. Był zaskoczony moim mundurem, ale zaczął kpić, że Hugo, który nosił mundur Wehrmachtu, był zobowiązany ratować Leibstandarte w Polsce. Nie miałem pojęcia o czym on mówi.  Przypuszczałem, że chodzi mu o niesprawiedliwe potraktowanie SA i niezasłużoną przewagę SS. Rzeczywiście Leibstandarte wyszło z opresji dzięki  pułkowi Wehrmachtu w Pabianicach, ale Wolfgang mógł o tym nie pamiętać, albo go tam nie było.

W 2011 roku ukazała się powieść Johna Orforda „Ilyana – A World War Two Novel”. W jednym z fragmentów książki żołnierze SS Leibstandarte oraz Totenkopf i Einsatzkomando urządzają mecz  bokserski. Współorganizatorem jest niejaki Beicher, który z niechęcią reaguje na kandydatów do pojedynku zgłoszonych przez Leibstandarte.

(…) Beicher zrobił się nerwowy i udając, że nic go nie zdziwiło, krzyknął donośnie: - To wszystko na co was stać? Nie wytrzymają nawet pierwszej rundy. Leibstandarte … asfaltowe lalusie … nie powinni nigdy opuszczać placu defilad. A oni posyłają szczeniaków na rzeź. Słyszałem, że nieźle spieprzyliście robotę w Pabianicach – beznadziejni palanci.

Leibstandarte  pełnił funkcję kompanii reprezentacyjnej, opanowując do perfekcji musztrę, dlatego członków LAH nazywano złośliwie także „asfaltowymi rycerzami”.

Od czasu wydania „Bitwy pabianickiej” R. Peski uaktywniło się wielu polskich internautów, którzy próbują wniknąć w przebieg wydarzeń, jakie miały miejsce 7 września 1939 roku w Pabianicach. Internauci całkiem rozsądnie kwestionują opowieści żołnierzy Leibstandarte, którzy w Pabianicach widzieli rzekomo ufortyfikowane pozycje obronne, transzeje, okopy, ziemianki połączone tunelami, bunkry, a nawet polskich kawalerzystów. Konfabulacje weteranów Waffen-SS, które przytacza  wielu autorów, nie znajdują potwierdzenia w faktach. Stąd też pasjonaci historii raczej nie odnajdą miejsca,  gdzie ranni zostali Mayer czy Mohnke, efektów nie przyniosą również poszukiwania stanowiska dowodzenia „Seppa” Dietricha.

https://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=94&p=1607628


W zbiorach fotograficznych Biblioteki Kongresowej w Waszyngtonie znajduje się klasyczne już zdjęcie, uznawane za jedną z ikon  drugiej wojny światowej, przedstawiające „esesmanów idących na Pabianice”. Na pierwszym planie widzimy odpoczywających w przydrożnym rowie żołnierzy. Obok, na szosie stoją auta służące do przewozu piechoty. W tle potężne kłęby dymu znaczą przebyty przez  LAH szlak. Zdjęcie to wyszukał Robert Adamek, kierownik działu historycznego Muzeum Miasta Pabianic. Było ono prezentowane na wystawie „Okupowane Pabianice 1939-1945” od 1 IX 2009 do 28 II 2010 w Muzeum Miasta Pabianic.



Autor: Sławomir Saładaj


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij